WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

event sylwestrowy | 2022

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Szmaragdowe Centrum
Impreza sylwestrowa


Impreza sylwestrowa
w nowym domu towarowym
Queen Anne, 31 grudnia

Do drzwi Szmaragdowego Centrum prowadził czerwony dywan. Sirius Bosworth uroczyście przeciął wstęgę i poczęstował gości kieliszkiem szampana, po czym otworzył oszklone wrota i punkt 21:00 zaprosił wszystkich do środka.

To było wielkie wydarzenie! Impreza miała miejsce na ostatnim piętrze budynku, a jej motywem przewodnim był styl glamour oraz obowiązkowe, karnawałowe maski. Na suficie wisiały obszerne, lustrzane żyrandole, na ścianach znajdowały się czarno-białe dzieła sztuki, które wprost emanowały szykiem i elegancją, a na suto nakrytym stole stały przystawki z różnych stron świata. Nieopodal baru zorganizowano kącik wypoczynkowy w formie welurowych kanap oraz scenę, gdzie muzykę zapodawał jeden z najbardziej popularnych, amerykańskich zespołów.

Wszystko dookoła błyszczało: kryształowe żurawie, będące ozdobą filarów, starannie dobrana zastawa, specjalnie posrebrzone na tę okazję detale lokalu, parkiet oraz światła aparatów reporterów, którzy również zostali zaproszeni na sylwestra. Porządku strzegli mężczyźni w czarnych uniformach, którzy przy okazji selekcjonowali również towarzystwo i dbali o to, aby w środku znajdowały się wyłącznie przebrani goście.

Sirius Bosworth zdążył życzyć wszystkim udanej nocy i rozpoczęła się huczna zabawa.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#59 | + outfit
Nowy rok. Co miał przynieść mu tym razem? Kiedy patrzył wstecz, dokładnie rok temu siedział z przyjaciółmi w domku w górach. U swojego boku miał wspaniałą kobietę, którą w końcu przedstawił swoim najbliższym. Ich relacja zapowiadała się na coś poważnego, ale jak się okazało niedługo potem, wszystko miało się posypać i przewrócić jego świat do góry nogami.
Ten rok znów zapowiadał podróż w nieznane. Co prawda, Nate nie miał szczególnej ochoty na świętowanie, ale obiecał Siriusowi pojawić się na imprezie. Oprócz tego, że jej organizatorem był kuzyn, to było to również wyjątkowe wydarzenie towarzyskie, ze względu na firmę musiał więc jakkolwiek zaznaczyć swoją obecność. Zamierzał przywitać się z kuzynem i kilkoma znajomymi z branży, dać się złapać do zdjęcia, po czym dyskretnie się ulotnić. Brzmiało jak dobry plan, prawda?
Na miejscu pojawił się sam. Ubrany w garnitur, z maską na twarzy, niespiesznie przekroczył próg lokalu, ogarniając wzrokiem jego wystrój. W duchu przyznał, że Bosworth naprawdę się postarał. Obiegłszy spojrzeniem po pozostałych gościach nagle zrozumiał, że poznanie niektórych osób może przysporzyć mu problemów. Ludzie w maskach prezentowali się tak tajemniczo, że chwilę zajęło mu rozpoznanie spośród nich kilku znajomych twarzy. Wśród tłumu udało mu się dostrzec również reporterów, na których widok automatycznie w jego gardle pojawił się nieprzyjemny ucisk. Instynktownie skierował swoje kroki w drugą stronę, która okazała się prowadzić do baru.
- Whisky z lodem, proszę - rzucił kelnerowi, gdy tylko dotarł do blatu. Wtedy też zauważył, że w tym samym momencie obok niego też właśnie ktoś postanowił złożyć zamówienie.

autor

Lyn [ona]

“There are no good girls gone wrong - just bad girls found out.”
Awatar użytkownika
50
170

prokurator federalny

sąd federalny

broadmoor

Post

002. Outfit

.

Ostatnie miesiące były dla niej naprawdę trudne, nie spodziewała się, że tak mogłaby zareagować na wizję separacji, w jej wieku wychodzenie za mąż po raz drugi na pewno było ryzykowane samo w sobie. Straciła przecież swojego pierwszego męża niedługo po tym wzięła ślub, to wszystko i tak wydawało się trochę wariackie? Nieodpowiedzialne? Kto by pomyślał, że Montse jest w stanie na takie ryzykowane kroki. Czy tego żałowała? Może teraz miała takie myśli ale tylko czasami. Szczerze darzyła Jonathana uczuciem. Przez ostatnie lata była z nim szczęśliwa, oboje przeżyli razem wspaniałe chwile. Wydawało się, że tworzą naprawdę dobre małżeństwo, przez jakiś czas ona też tak myślała ale może to wszystko tylko pozory? Oboje żyli jakimiś złudzeniami, może była ta część jakiegoś większego planu? Czy kiedykolwiek się tego dowiemy. Z pewnością każde kolejne spotkanie to planowane czy przypadkowe z Singleton'em było dla niej trudne.

.

Wydawało się, że ostatni rok spędziła na tym by powoli układać sobie życie na nowo, w jakimś sensie tak też było. Z drugiej jednak strony robiła wszystko, żeby chociaż odrobinę zawalczyć o to co ich łączyło, przecież ciągle coś między nimi było. Nie można było tego ukryć. Jedną z takich prób była właśnie ta impreza sylwestrowa na którą została zaproszona, przez Jonathana. Wysłałem jej smsa i chyba nie chciała zagłębiać się nad tym, dlaczego po prostu nie zadzwonił, ale przecież nie chciała robić awantury, prawda? Nie do końca wiedziała, czego się może spodziewać. Wiedziała jednak jedno, to że chciała spędzić ten czas jak najlepiej tylko się dało. Nawet ktoś taki jak Montse, od czasu do czasu potrzebuje zapomnieć o całym świecie i zająć się dobrą zabawą. Przygotowania do tego dnia, trwały już od jakiegoś czasu, ale dopiero kiedy wybrała idealną sukienkę, wiedziała że może się tam pojawić. Zawsze dbała o to, żeby wyglądać jak najlepiej. Tym razem również nikogo nie zawiedzie. Jak zawsze dobrała sukienkę, która świetnie podkreślała jej kobiece krągłości i to, że nawet w jej wieku można dobrze wyglądać, co przecież nie było żadną tajemnicą. Gotowa do wyjścia, wsiadła do samochodu, który miał ją odwieźć na miejsce imprezy. W środku limuzyny, siedział jej mąż. Chyba nadal mogła go tak nazywać prawda? Jeszcze przecież nie było oficjalnego rozwodu. Posłała mu delikatny uśmiech, usadawiając się ze swoją dość sporą suknią. Może trochę przesadziła, ale przecież teraz nie zamierzała jej zmieniać. Nie było już na to czasu.
- Dziękuję za zaproszenie - po chwili odezwała się, bo przecież ta cisza zaczynała ją zabijać. Wpatrywała się w niego przez moment, może trochę za długo - Wyglądasz bardzo elegancko ... jak zawsze - uśmiechnęła się delikatnie, może nawet zaśmiała bo przecież komplement na poziomie nastolatki, naprawdę wyglądał niezwykle przystojnie, tak jakby w ogóle to było coś co ją zaskoczyło. Zawsze uważała go za bardzo atrakcyjnego mężczyznę i to się chyba nigdy nie zmieni.
- Nie wiem czy kiedyś byłam w tym miejscu - rzuciła, spoglądając przez okno i widząc budynek domu towarowego, rzadko pojawiała się gdziekolwiek poza swoim domem i pracą. Powoli odwróciła się w jego stronę.

.

Powoli pochyliła się w kierunku drzwi, chcąc złapać za klamkę. Chciała jeszcze coś powiedzieć ale ostatecznie wysiadła z samochodu z pomocą kierowcy, złapała kawałek swojej sukienki, tak by bezpiecznie przejść kawałek i wylądować na czerwonym wydanie, odwróciła się w stronę Singleton'a. Nie będzie przecież maszerowała zapominając o tym, że to on ją zaprosił. Nie wypadało tak po prostu.

autor

G.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Okres świąteczno-noworoczny nie należał wprawdzie do ulubionych momentów roku Charlotte, ale nawet ona już lata temu uległa wykreowanej na potrzeby czysto komercyjne atmosferze stworzonej z intensywnie pachnących drzewek, mieniących się różnorakimi kolorami lampek oraz odbijających ich światło bombek. Święta miały w sobie coś wyjątkowego, szczególnie kiedy wspomnieniami powracała do tych ubiegłorocznych, gdy wynajęty domek z widokiem na przystrojone, tętniące życiem miasteczko stał się bezpieczną przystanią, w której znalazła się z najbliższymi jej sercu osobami, gdy dookoła świat przykryty był grubą warstwą białego puchu.
Tegoroczne Boże Narodzenie okazało się dużo smutniejsze w konsekwencji, nawet jeżeli wciąż towarzyszyli jej bliscy. To były jednak pierwsze święta bez Zoey, a ponieważ od śmierci córki minęło zdecydowanie za mało czasu, by pogodziła się z boleśnie dotkliwą, niemal podwójną stratą - choć już dziś wiedziała, że szanse na zaakceptowanie tego stanu rzeczy były znikome nawet w dłuższej perspektywie - dlatego Charlotte do wszelkich atrakcji i towarzyskich zawirowań podchodziła z dystansem, który, w odgórnym założeniu, miał pomóc uniknąć kolejnych potencjalnych rozczarowań.
Tym większy czuła więc niepokój w związku ze zbliżającym się Sylwestrem oraz przyjęciem, w którym miała wziąć udział. Chociaż wybrana na tę okazję sukienka leżała idealnie, włosy upięte u nasady karku w artystycznie zaplanowanym nieładzie niezwykle ładnie podkreślały nieco wychudzone w tym okresie jej życia kości policzkowe oraz rysy twarzy, a prosta, ozdobiona kilkoma koronkami i sztucznymi błyskotkami maska tylko czekała na to, by znaleźć się na kobiecym nosie, to z tyłu głowy wciąż pobrzmiewał głos sugerujący, że może nie powinna, że przecież nie wypadało, że był to tragiczny pomysł.
Mimo to znalazła się tam - w Queen Anne, w dzielnicy handlowej, w nowym domu towarowym, gdzie zdążyli zebrać się już pierwsi goście i gdzie ona sama pojawiła się w towarzystwie Lavy.
Cieszę się, że dałaś się namówić – zagaiła, kiedy opuszczały taksówkę i równym, nieco bardziej ostrożnym ze względu na wysokość obcasów krokiem ruszyły w stronę głównego wejścia do budynku. Obecność przyjaciółki dodawała jej otuchy, choć oficjalnym powodem wciąż pozostawała chęć wyciągnięcia Hale z domu i ewentualnego wsparcia jej w potencjalnej, pierwszej od dawna publicznej konfrontacji z Nathanielem, gdyby przypuszczenia co do jego obecności faktycznie się spełniły. Ostatecznie jednak to chyba nadal ona bardziej potrzebowała asysty Hale i to już na poziomie samego rozszyfrowania wystosowanego przez Siriusa zaproszenia. – Chcesz się upić? – dopytała, zerkając na Lavę z zaczepnym uśmiechem, wszak uznała to za pytanie stanowiące elementarną podstawę dla wyjścia dwóch dam, choć sam gest trwał niezwykle krótko i zaraz potem został wyparty przez skupienie związane z poszukiwaniem w tłumie kogoś, kogo sylwetka pasowałaby do Boswortha.

autor

lottie

Walk like a king or like you don't give a fuck who's the king
Awatar użytkownika
50
187

CEO

Singleton Industries

broadmoor

Post

{ 004 }
outfit, maska do kompletu z Montserrate
.

Jonathan leżał na plecach na wielkim łożu znajdującym się centralnej części sypialni, z urzekającym widokiem na miasto. Ale on gapił się beznamiętnie i nieruchomo w biały sufit i zastanawiał się, czemu tak właściwie miała służyć separacja.

Była komfortem i kartą przetargową rzucaną w chwili słabości albo w potrzebie — “hej, jeszcze się nie rozwiedliśmy, potrzebuję twojej pomocy” — a może raczej tchórzowską ucieczką od czegoś, czego ludziom nie chciało się już nie tylko naprawiać, ale i doprowadzić porządnie do końca?

Niezależnie od uniwersalnej prawdy, z pewnością była czymś oślizgłym i nieprzyjemnym w umyśle Jonathana; zdecydowanie nie kojarzyła się z możliwością spojrzenia na związek ze świeżej perspektywy i dojścia do wniosku, że jednak jest o co jeszcze walczyć. W ciągu tego roku nie zatęsknił ani do rutyny małżeńskiego życia, ani do obowiązków, jakie wynikały z noszenia na palcu obrączki. Tęsknił oczywiście czasem za samą Montserrate — ale wiedział jednocześnie, że była to tęsknota wypaczona, ponieważ dotyczyła wizji jej osoby, którą sam Jon wykreował w swojej głowie sześć lat temu. Osoby, którą była na początku, nawet jeśli nie zmieniła się w tym czasie tak bardzo — odarł ją jedynie z tej ekscytującej tajemnicy otaczającej każdego człowieka, którego jeszcze nie poznał, a który go fascynował.

Jakiś czas później usiadł na tylnej kanapie prywatnej limuzyny z klarowną świadomością czym jest separacja.

Wyrokiem z odroczonym terminem egzekucji.

.

Zaśmiał się krótko na słowa żony, leniwie oparłszy się potylicą o miękki, idealnie wyprofilowany zagłówek siedzenia.

Blednę w twoim cieniu, Monsy — odpowiedział z uśmiechem igrającym zawadiacko w kącikach jego warg. Specjalnie użył tego skrótu imienia, który był przeznaczony tylko dla niego i tylko w jego ustach nabierał to szczególne znaczenie skryte przed resztą świata. — Zawsze sądziłem, że jestem już za stary, żeby ktoś mógł mnie onieśmielić jedynie swoim wyglądem. A jednak ty wciąż to robisz. — Przechylił głowę w bok, spojrzeniem ześlizgnął się po tak znajomym kształcie ciała kobiety.

Wiedział, że to jedynie puste słowa pozbawione prawdziwych emocji — słowa, które przychodziły jak zwykle zbyt łatwo, zbyt szybko i miały służyć wyłącznie zapełnieniu niezręcznej przepaści, jaka rosła między nimi z dnia na dzień. Sztuczna uprzejmość, za której maską kryło się zwykłe wypalenie, ale też coś więcej. Ciężar tajemnic, jakie gromadziły się między nimi poczynając od tej . n a j w a ż n i e j s z e j . i jakie niósł na swoich ramionach od wielu lat; przemilczane wyrzuty, których nikomu już od dawna nawet nie chciało się artykułować; palące język przepraszam, wróć oraz potrzebuję cię.

K o c h a m . c i ę .

Ich spojrzenia się skrzyżowały, kiedy koła zatrzymały się na podjeździe przed domem towarowym. Jonathan odniósł przemożne wrażenie, że zaraz Monsterrate powie coś naprawdę; coś znaczącego. Na ułamek sekundy zapłonęła w nim zdradziecka iskierka nadziei — i zgasła, kiedy kobieta nacisnęła na klamkę i wysiadła bez słowa. Jonathan ruszył bez ociągania jej śladem i dołączył do niej przed wejściem. Odczekali, aż skończy się część formalna wraz z przecinaniem wstęgi i ruszyli razem, żeby w sali móc pojawić się jako perfekcyjna para bez chociaż drobnej szramy na wizerunku (oczywiście poza tą jedną, że wszyscy którzy obracali się w ich kręgach, zdawali sobie sprawę z ich statusu związku, a reporterzy ustawieni niczym hieny wszędzie dookoła tylko czyhali na najdrobniejszy sygnał, że między nimi coś zgrzyta).

Z całą dysyngowaną kurtuazją pozwolił eksżonie ująć się pod ramię, elegancko przyciągnął ją do siebie i poprowadził ich pewnym krokiem w kierunku głębi sali, gdzie miał nadzieję upolować jakiś alkohol. A w międzyczasie podjął rozmowę na dość neutralnym gruncie, po którym mogli się bezpiecznie poruszać bez konieczności wkładania w to jakichkolwiek emocji.

Pamiętasz ekologówjebanych ekoterrorystów, ale przy publiczności musiał się wyrażać — których proces z Singleton Industries ciągnie się od dwóch lat? — zaczął z typowym dla siebie, sztucznym ale wyjątkowo przekonującym uśmiechem przyklejonym do twarzy, upewniwszy się najpierw, że jego słowa docierają co najwyżej do Montserrate. — Niespodziewanie wycofali wszystkie oskarżenia. Dzisiaj rano — oznajmił, skinąwszy głową do dwójki starszych mężczyzn, których znał ze świata biznesu i którzy pozdrowili go na odległość. Kiedy Jonathan to mówił, w jego głosie nie brzmiała duma ani nawet zadowolenie, był aż do bólu neutralny. Zawahał się, spojrzał kątem oka na twarz żony.

Co się dzieje w twoim życiu?

Na co masz ochotę? — zapytał na głos, wyrzucając z głowy poprzednie pytanie. Stanęli przed rozległym, mogącym imponować różnorodnością barem.

Ale Jonathanowi, przyzwyczajonemu do luksusu, mało co imponowało.

.
Montserrate Singleton

autor

Val

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius święta spędził w Kennewick u boku matki, ciotki i kuzynów, którzy przylecieli aż zza oceanu. To było pierwsze Boże Narodzenie, podczas którego Maya Bosworth-Montgomery nie wylała łez za zmarłą córką; pierwsze, które spędzili na wspominkach – mimo wszystko nadal przepełnionych melancholią – i omawianiu bardziej radosnych epizodów z całego 2022 roku. Bezwątpienia to Sirius miał najwięcej do powiedzenia. Potem piedestał zajął młodszy kuzyn. Poinformował, że wspólnie z partnerką spodziewają się dziecka.
Początek imprezy sylwestrowej był dla Siriusa niebywale emocjonujący. Po pierwsze musiał uroczyście powitać przed wejściem wszystkich zgromadzonych gości, potem (już wewnątrz) życzył im udanej zabawy, a w międzyczasie dopinał szczegółów wydarzenia i sprawdzał, czy obsługa wywiązywała się z obowiązków.
Żwawo poruszał się w tłumie, dobijając z jednego pułapu do następnego i dopiero po niemal czterdziestu minutach w końcu zdał sobie sprawę, że mógł odetchnąć.
Było idealnie – ta myśl jeszcze bardziej zakorzeniła się w świadomości Siriusa, w momencie, w którym dostrzegł Charlotte Hughes w towarzystwie Lavy. Kojarzył ją, ale przez obecność Nathaniela sądził, że nie będzie skłonna pojawić się na przyjęciu. Jednak – chociaż – jej osoba ostatecznie wywołała u Siriusa zadowolenie, to wiernie pozostał skupiony na Charlottcie. Wpierw obserwował jak z gracją w tej ciemnej, długiej i seksownej sukni poruszała się wzdłuż sali, jak z kunsztownym uśmiechem zagadywała do przyjaciółki i jak nagle poświeciła chwilę, aby rozglądnąć się po otoczeniu.

Szukała go? Szukała go.

Złapał dwa kieliszki i natychmiast zbliżył się do kobiet. Miał na sobie czarny garnitur oraz złotą maskę, która w prawdzie nie potrafiła ukryć jego twarzy, ale z pewnością dodawała mu odrobiny enigmatyczności.
Charlotte – zaczął, patrząc kobiecie prosto w oczy. Potem skinął w kierunku Lavy i wręczył obu towarzyszkom szampana. – Cieszę się, że przyszłyście – powiedział. Nie potrafił ukryć iskry w oczach, która pojawiała się ilekroć zbyt długo tasował spojrzeniem blondynkę.
Czuł niedosyt. Zdecydowanie czuł niedosyt, bo ich ostatnie spotkanie pozostawiło za sobą atmosferę do cna wypełnioną niewiadomymi; do cna wypełnionymi chęciami, którymi tamtego pamiętnego wieczoru nie mogli zwieńczyć.
Zatańczymy? – zapytał, uprzednio wyciągając dłoń w kierunku Charlotte. Zespół zaczął grać cover Jessie Ware - Say You Love Me

Charlotte Hughes

autor

P o l a

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Zaciekawione poszczególnymi elementami dekoracji spojrzenie przesuwało się od jednego kąta sali do drugiego. Choć Charlotte sprawiała pozory zainteresowanej wszystkim, tylko nie przemykającymi po ogromnej przestrzeni gośćmi, to jednak błąkający się w kącikach warg uśmiech zdawał się zdradzać więcej, niż ona sama chciałaby przyznać. Pośród zaproszonych na przyjęcie rozpoznała - mimo masek stwarzających aurę tajemniczości - kilka osób związanych właśnie z artystycznym światem, ale to wciąż nie one były głównym celem jej gorączkowych, choć wciąż nieco nieśmiałych poszukiwań.
Ostatni rok skutecznie wytrącił ją z rytmu i sprawił, że wycofanie się z towarzyskich aktywności wydawało się odpowiednie, a zyskany dzięki temu spokój pozwolił na przeanalizowanie wszystkich działań, podjętych decyzji, być może popełnionych błędów. Potrzebowała tej chwili, by uporać się z samą sobą, własnymi myślami oraz uczuciami. I choć nie była w stu procentach pewna, czy czuła się gotowa na to, by rzucić się na głęboką wodę, to niewątpliwie nabrała odwagi, by wykonać chociaż jeden większy krok do przodu.
Och – westchnęła cicho, kiedy jej oczom ukazała się znajoma postać, nawet jeżeli skryta pod maską, która - swoją drogą - niezwykle ładnie podkreślała kolor oczu jej właściciela.
Dobry wieczór – dodała po krótkiej pauzie, w jakimś stopniu czując się jak dziecko przyłapane na robieniu czegoś, co wcześniej zostało przez dorosłych dobitnie zabronione.
Tym chętniej odebrała od niego kieliszek z alkoholem, niemal od razu pozwalając sobie na niewielkiego łyka, jak gdyby w duchu liczyła, że znikome działanie trunku okaże się dobrym usprawiedliwieniem dla zdobiących jej policzki rumieńców.
Wszystko wygląda – zaczęła, raz jeszcze zatrzymując wzrok na wysokości męskich oczu, niejako chcąc mu w ten sposób dać do zrozumienia, że jej zachwyt dotyczył każdego aspektu dzisiejszej imprezy – doskonale. – Podejrzewała, że nie była jedyną osobą, która pokusiła się na podobny komplement, nawet jeśli brzmiał on dość banalnie i w żaden sposób nie odzwierciedlał prawdziwie towarzyszących jej w tym momencie odczuć.
Czuła wiele.
Niepokój, niepewność, zachwyt, bliżej nieokreślone pragnienie czegoś, czego nazwać nie potrafiła, a które wwiercało się w jej serce i prowokowało je do szybszej, niezwykle rytmicznej pracy. Ta została dodatkowo podbita przez przyjemną dla uszu melodię, pod której wpływem chwyciła za wyciągniętą w swoją stronę dłoń.
Nie masz nic przeciwko? – dopytała stojącą tuż obok Lavę, nie chcąc, by przyjaciółka poczuła się niekomfortowo w związku z jej chwilową nieobecnością, zwłaszcza że to przecież Charlotte namawiała ją do wzięcia udziału w sylwestrowym wyjściu.
Otrzymawszy zielone światło, w zamian podała Hale swój kieliszek z alkoholem i powolnym, choć pewnym krokiem ruszyła w stronę wydzielonej jako parkiet części sali.
Uśmiechnąwszy się do Siriusa po raz kolejny, pozwoliła sobie spleść palce jednej dłoni z tymi jego, drugą zaś ułożyła na jego ramieniu, co drastycznie zmniejszyło dzielący ich dotychczas dystans i bardzo skutecznie przywołało wspomnienia wieczoru, który do tej pory starała się wyrzucić ze swojej głowy. Paradoksalnie prowadziło to do skutków odwrotnych do zamierzonych, dlatego wzrok Charlotte mimowolnie i bez jakiejkolwiek kontroli wciąż lawirował miedzy roziskrzonymi tęczówkami towarzysza a ustami, których smak zdążyła poznać i za którym - co było trudne do przyznania przed samą sobą - w jakimś stopniu tęskniła.
Dziękuję za zaproszenie.

Sirius Bosworth

autor

lottie

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Życie człowieka było ściśle związane z upadkami – wielokrotnymi – traumatycznymi albo delikatnymi otarciami, które kończyły się jedynie niedbałą interwencją. Podobno istniała zależność; sąd opatrzności w imieniu którego na ramiona ludzkich istot padał ciężar niewiększy od tego, jaki mogli w rzeczywistości unieść. Mimo tego Charlotte była przykładem, że chociaż wytrwale próbowała uporać się ze śmiercią ukochanej córeczki, to w jej wnętrzu rozbrzmiewał się tętent spustoszenia.

Spustoszenia, które Sirius już kilkukrotnie napotkał w jej spojrzeniu. Spustoszenie, którego dzisiejszego wieczoru nie zamierzał zobaczyć.

Dobry wieczór – powtórzył, przetrzymując uwagę na Charlottcie. Początkowo zrobił to zbyt długo i dopiero po upływie kilku sekund ponownie przypomniał sobie o Lavie. Posłał Hale serdeczny uśmiech. Potem złapał się za boki i zaczął krążyć wzrokiem po sali. Nie mógł nie zgodzić się z blondynką. Sam – nieskromnie – uważał, że wszystko wyglądało doskonale, ale tylko on i obsługa wiedzieli, ile energii kosztowała organizacja wydarzenia. Teraz w końcu mógł odetchnąć i skupić się na towarzystwie kobiety, którą dzisiejszego wieczoru postanowił potraktować jako nieodłączny element własnej persony.
Stanowczo zacisnął palce na smukłej dłoni Charlotte i wspólnie ruszyli w głąb sali. Poza nimi na parkiecie znajdowało się kilka par. Wszyscy opieszale poruszali się w rytm piosenki, kołysali się wzdłuż parkietu i wtuleni w ciało drugiej osoby, bezgłośnie czerpali entuzjazm z tej chwili.
W momencie, w którym Sirius przystanął naprzeciwko partnerki, zadrżał nieznacznie. Następnie, kiedy palce ponownie złączyły się w jedność, powiódł ich dłońmi do góry i zawiesił je w linii torsu. Drugą rękę – z początku delikatnie, potem bardziej zaborczo – położył na talii Charlotte. Ona zaś oparła się o jego ramię i o krok zmniejszyła oddzielającą ich granicę, co we wnętrzu Siriusa zapoczątkowało ferment.
To ja powinienem podziękować – odparł odrobinę gardłowo, przy czym zadarł kąciki ust. Twarz Charlotte – pomimo odziania w maskę – błyszczała. W jej oczach odbijały się światła jarzeniówek oraz jego karykaturalna głowa.
Niespodziewanie mocniej przyciągnął Hughes ku sobie, przez co pomiędzy nimi zaczęło brakować wolnej przestrzeni. Ciało Charlotte było gorące, skóra dłoni gładka, a zapach perfum odurzający. Jej oddech, który co rusz zawieruszał się na jego krtani i jego zapalczywe spojrzenie, muzyka i napięcie, jakie przyszło im budować od ostatniego spotkania – to wszystko było dziwne, ale niebywale poruszające.
Że zgodziłaś się mi towarzyszyć – dokończył. Wyprostował plecy i subtelnie oparł linię szorstkiej brody o skroń Charlotte.
Poruszali się łagodnie, choć w ich gestach tkwiła precyzja. Początkowo, mocno wtulony w ciało Charlotte, sunął kciukiem po wierzchu jej drobnej dłoni i zamglonym spojrzeniem obejmował otoczenie. Kiedy melodia nabrała tempa odsunął od siebie partnerkę i dwukrotnie ją obrócił, po czym znowu żarliwie przygarnął. Zsunął dłoń, którą wcześniej trzymał rękę Charlotte, wzdłuż jej ciała, jednocześnie zahaczając po drodze o każdy skrawek: przedramię, ramię, żebra, brzuch, aż poprzestał na talii.
Ostatnio – zaczął miękko, wtrącając słowa w słowa piosenki – uciekłaś? – zapytał, bo pomimo analizowania minionego spotkania nadal nie wiedział, czy Charlottcie rzeczywiście coś wypadło, czy po prostu go porzuciła.

autor

P o l a

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Choć Charlotte zdążyła już zaznać dzielonej z Siriusem bliskości, to jednak ta obecna zdawała się mieć zupełnie inny posmak; wydawała się pewniejsza niż tamta z domowego zacisza, nawet jeżeli - dość paradoksalnie - znajdowali się na środku parkietu, na widoku zerkających w ich stronę ciekawskich par oczu. Na swoich własnych plecach Hughes czuła nawet uważne spojrzenie przyjaciółki, jednak to opuszki męskich palców sunące po cienkim materiale sukienki niosły ze sobą dużo więcej emocji.
Emocji, które teoretycznie znała, a które w praktyce przerażały swoją nieprzewidywalnością.
Wieczór w jego domu zakończył się dość nieoczekiwanie i to z powodu podjętej pod wpływem przypływu różnorakich uczuć decyzji Hughes, a Charlotte po dziś dzień nie potrafiła jednoznacznie określić, czym była ich relacja i kim byli dla siebie oni nawzajem. Jednocześnie bardzo pragnęła wierzyć, że konkretne nazewnictwo - raz jeszcze w jej życiu - nie było potrzebne; nauczona doświadczeniem wiedziała już przecież, że prowadziło to do konsekwencji dalekich od pożądanych; że kiedy chciała coś nazwać i nadać temu kształt, w jej dłoniach pozostawały jedynie zgliszcza zniszczonych uniesień i doświadczeń.
Zaskoczenie - mimo noszonej tego wieczoru maski - odmalowało się na kobiecej twarzy bardzo wyraźnie, chociaż powody takiego stanu pozostawały tajemnicą nawet dla samej zainteresowanej. Nie była pewna, czy chodziło o wystosowane w jej stronę podziękowania za zasługi, w których nie dostrzegała niczego nadzwyczajnego, czy może jednak o bliskość, która dość niespodziewania stała się intensywniejsza, a co za tym szło - niosła ze sobą konsekwencje dużo silniejsze niż tylko zarumienione policzki i roziskrzone tęczówki. Te wciąż wpatrywały się w oczy partnera, ale to spłycony oddech i nieco szybciej pracująca klatka piersiowa zdradzały jej odczucia względem dzielonego obecnie momentu.
Jeszcze jednego wspólnego, kolejnego tak dziwnie intymnego.
Cała przyjemność – podjęła, świadomie poddając się rytmowi rozlegającej się po sali melodii i z pełnym zaufaniem pozwalając, by to Sirius prowadził ich w tańcu – po mojej stronie. – Słowa te padły dokładnie w momencie ponownego spotkania się ich ciał i to z impetem, który odbił się w całym kobiecym organizmie, prowokując przyjemny, rozchodzący się wzdłuż całego kręgosłupa dreszcz. Panująca dookoła atmosfera, docierająca do uszu muzyka, drażnione intensywnością męskich perfum zmysły sprawiały, że w głowie zaczynało jej wirować i to w ten rozkoszny, charakterystyczny sposób, od którego nie umiała i - egoistycznie - nie chciała uciekać.
Uciec wolała za to od kolejnych pytań; od sugestii, może oczekiwań. Nie była przecież kandydatką na kogoś, z kim można było stworzyć coś trwałego, dlatego kolejne słowa Siriusa spotkały się z nieznacznym odsunięciem się od niego - wciąż w rytmie piosenki.
Tęskniłeś? – zagaiła, obronę niejako uznając za najlepszą formę ataku, kiedy uniosła jedną z dłoni, niemo prosząc Siriusa o zrobienie tego samego z przeciwną, dzięki czemu odległość między opuszkami ich palców była niewielka, gdy wykonywali kolejne kroki, idąc przed siebie po linii niewielkiego, dwuosobowego okręgu.
Zmiana rytmu nastąpiła nagle, tak samo zresztą jak kierunek ich ruchów.
Mieliśmy gotować. Nie przewidywałam pocałunku – dodała, jak gdyby to wyjaśniało dosłownie wszystko, chociaż w rzeczywistości nie tłumaczyło absolutnie n i c z e g o.
Włącznie z jej reakcją.

autor

lottie

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#50 + sukienka


Nie tak wyobrażała sobie końcówkę roku i nie tak planowała spędzić sylwestrowy wieczór. Nie żeby ten aktualny plan był zły, był po prostu kompletnym przeciwieństwem tego, co chciała robić, zanim Charlotte powiedziała jej, że chciałaby się wybrać na otwarcie galerii Siriusa. Otrzymała wiele zaproszeń, ale każdemu grzecznie odmówiła, mając nadzieję na noc może i pełną alkoholu, ale na pewno nie wrażeń i ludzi. Nie mogła jednak odmówić przyjaciółce. I to nie dlatego, że bardzo ją namawiała, a dlatego, że chciała spędzić ten czas z nią, a także być dla niej wsparciem. Wiedziała, że Charlotte robiła dla niej dokładnie to samo.
Wydawało się, że gdy obie wybrały już stroje, nie było już odwrotu. Zwłaszcza, gdy były już w taksówce, a Lava jeszcze w drodze upewniła się, zerkając w małe przenośne lusterko, które trzymała w kopertowej torebce, czy makijaż jest na swoim miejscu i czy żaden kosmyk naturalnie kręconych nieplanowanie nie uciekł z misternie ułożonego koka.
– Ja również się cieszę! I mam nadzieję, że będziemy się świetnie bawić. – przyznała z uśmiechem, łapiąc przyjaciółkę pod rękę i równym krokiem zmierzając ku wystawnemu domu towarowemu. Już przy wejściu widać było wieczorowo ubranych ludzi, a także świetnie udekorowane wnętrze. – Szczerze? Już się bałam, że zapytasz! – zażartowała, podsyłając jej taki sam zaczepny uśmiech. Choć nie taki do końca miała plan, zdając sobie sprawę z tego, że w takim towarzystwie należy się pilnować i względnie zachowywać, ale musiała też pamiętać, że sama była osobą publiczną i niektóre rzeczy mogła robić tylko w gronie zaufanych jej osób, na przykład upijać się.
Uniosła misternie haftowaną złotą nicią maskę, która przytwierdzona była do pokrytego miękkim aksamitem uchwytu i ruszyła za blondynką w głąb galerii, powoli rozglądając się po jej wnętrzu. Z uśmiechem przywitała Siriusa i odebrała od niego kieliszek z szampanem. Na chwilę odchyliła od twarzy maskę, posyłając przyjaciółce konspiracyjne spojrzenie, po czym pokręciła głową w odpowiedzi na jej pytanie. – Skądże. Baw się dobrze, Lottie. – odparła, na krótką chwilę w ciepłym geście układając na jej ramieniu swoją dłoń, po czym odeszła z dwoma kieliszkami szampana w stronę baru, stawiając oba przed sobą i zastanawiając się nad tym, co lepszego mogłaby pić i czy rozsądnym będzie mieszać to z ewentualną podwójną porcją szampana. Po chwili jednak odsunęła oba szkła od siebie, decydując się na coś zupełnie innego. Kelner skinął na nią głową, gestem ręki wskazują, by podeszła w jego stronę, po czym gotów był przyjąć jej zamówienie. – Gin i tonik poproszę! – uniosła nieco głos, bo muzyka nieco zagłuszała szum całej imprezy i usiadła na wysokim barowym stołku. Po chwili odebrała od mężczyzny swój trunek i odłożyła maskę, trącając przy tym siedzącego obok mężczyznę. – Przepraszam. – na chwilę w przepraszającym geście ułożyła dłoń na jego ramieniu, a zaraz potem na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie, gdy ujrzała twarz Nathaniela. – Witaj. – mruknęła, uśmiechając się do niego delikatnie i nieco przepraszająco, po czym wstała, by się z nim przywitać, delikatnie muskając jego policzek swoim. – Jak się bawisz? – zagaiła.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Dźwięczny ton o kobiecej barwie uniósł się ponad muzykę, wskazując barmanowi wybrany drink. Usłyszawszy ten głos, Nate nieznacznie drgnął. Nie był w stanie pomylić go z nikim innym. Nie tym razem.
Instynktownie podniósł spojrzenie na postać, która pojawiła się obok niego i choć spodziewał się ujrzenia tak bardzo mu znanej ciemnowłosej piękności, to widząc ją w tak niecodziennym wydaniu, po raz kolejny uległ jej urokowi. W tej właśnie chwili nie sposób było nie przyznać mu przed sobą, że cokolwiek między nimi się zadziało, niektóre rzeczy pozostawały niezmienne.
- Nic się nie stało - posłał jej ciepły uśmiech, a w jego oczach rozbłysły iskierki. Najwyraźniej wystarczyło tak niewiele, jak obecność Lavy, by automatycznie poprawić mu humor. Mimo wszystkiego, co wydarzyło się między nimi, a także ustaleniami o pozostaniu przyjaciółmi, nadal jakimś dziwnym sposobem nie potrafił pozostać wobec niej czysto neutralny. - Witaj, Lavo - przywitał się równie cicho, muskając w odpowiedzi jej policzek swoim kilkudniowym zarostem. - Mam nadzieję, że tym razem przed nikim nie uciekasz - wyznał z nieznacznym rozbawieniem w głosie, w myślach przywołując ich pierwsze spotkanie, w którym teraz dostrzegł pewne podobieństwo sytuacyjne. Wtedy jeszcze nie wiedział, kim była, zwłaszcza, że przedstawiła mu się jako Ivy. Ale i tak momentalnie zyskała jego zainteresowanie.
Na jej pytanie na koniec języka wysunęła mu się wręcz banalna odpowiedź: Teraz już znacznie lepiej. Dobre wychowanie i postawione przez nich granice powstrzymały go jednak przed, typową dla siebie niegdyś, pełną butności odpowiedzią. Zamiast tego zmarszczył zabawnie nos.
- Jeśli unikanie reporterów można nazwać zabawą, to na razie chyba wygrywam - przyznał, a kąciki jego ust uniosły się w zawadiackim uśmiechu. - A co tak piękna dama robi sama przy barze? - zapytał z nutą ciekawości w głosie, przelotnie spoglądając na nią od stóp, przez subtelnie wyłaniającą się zza zielonego materiału sukni nogę oraz dekolt podkreślony za pomocą delikatnej koronki, wzdłuż nagiej szyi, aż do pełnych ust i mocno pomalowanych oczu. Chcąc nie chcąc, w tym wydaniu naprawdę na niego działała, a kiedy sobie to uświadomił, odwrócił spojrzenie w stronę barmana, który właśnie przygotowywał im drinki.

Lava Hale

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Jej głos znała prawdopodobnie połowa Seattle, ale nie niewiele był osób, które były w stanie rozpoznać go od razu. Był charakterystyczny, wyróżniał się, jednak słyszany w radiu, stawał się czymś, czego na żywo nikt nie spodziewał się usłyszeć. Trzeba było ją znać, by od razu wiedzieć, że osoba stojąca obok, to właśnie ona.
Kącik jej ust uniósł się natychmiast na widok jego ciepłego uśmiechu. Poczuła, jak przez jej ciało przebiega delikatny dreszcz, gdy policzek Nathaniela musnął jej własny. Jak zawsze wyglądał świetnie, a kilkudniowy zarost sprawiał, że było w nim coś jeszcze bardziej seksownego niż dotychczas. Wyglądał jak ktoś, kto nonszalancko nosił potargane włosy, jakby dopiero wstał z łóżka, w którym spędził wspaniałe chwile, a jednak poświęcił te kilka minut, by ten nieład na głowie stworzyć. Podobał jej się w tej wersji.
Aktualnie jedyną osobą, przed którą powinnam uciekać, jestem ja sama. Przemknęło jej przez myśli, zanim odpowiedziała na głos na jego pytanie. Miała wrażenie, że zawsze przed czymś uciekała. Jeśli nie przed upierdliwym facetem w klubie, to przed zobowiązaniami, emocjami, troskami. Uśmiechnęła blado, ale postarała się, by ten uśmiech po chwili stał się o wiele szerszy i radośniejszy. Rozejrzała się po sali i zbliżyła się do niego.
– Na szczęście nie. – odparła konspiracyjnym szeptem.
– Ach, czyli teraz to ty uciekasz. – westchnęła i pokiwała ze zrozumieniem głową. – Jeśli mogę jakoś w tej misji pomóc, koniecznie daj znać. – dodała. Była już przyzwyczajona do błysku lampy, a także do tego, że ludzie naprawdę chcieli robić jej albo z nią zdjęcia. Wydarzenie, na którym byli było naprawdę ważne, a huczne otwarcie nowego artystycznego miejsca na mapie Seattle ściągnęło kilku dziennikarzy. Nie mogła się więc dziwić, jeśli to właśnie o nich wspominał Nathaniel. – Myślę jednak, że dziś Sirius powinien się grzać w świetle reflektorów. – stwierdziła ciepło. To był w końcu jego sukces. Choć niewątpliwie znane nazwiska na liście gości bardzo mu w tym sukcesie pomagały.
– Czeka na przyjaciółkę, którą sam organizator porwał na parkiet. – odpowiedziała zgodnie z prawdą, skinieniem głowy wskazując na wirującą w rytm muzyki parę.
– Przyprowadziłeś ze sobą… osobę towarzyszącą? – spytała, na chwilę marszcząc czoło, bo zastanawiała się, czy powinna myśleć o matce jego córki, czy może o kimś zupełnie nowym.

Nathaniel Covington

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Wystarczyło, że zbliżyła się do niego ponownie, w sam raz na niewielką odległość, by owionął go zapach jej perfum. Niemal westchnął, kiedy zdał sobie sprawę, że nadal nosiła te same, z którymi wiązało się mnóstwo wspomnień. Z trudem powstrzymał się przed ukazaniem cienia słabości, która na moment owładnęła jego umysł. Filuterny uśmiech, który po chwili przebiegł po jej twarzy tuż po jej wyznaniu, był przebłyskiem dawnej Lavy, za którą tęsknił. Dawno nie widział jej w tej wersji.
Temat uciekania zdążyli już przerobić na własnej skórze. Dlatego też doskonale zdawał sobie sprawę, co kryło się za jej słowami, kiedy zarzuciła mu poddanie się instynktowi przetrwania nawet, jeśli chodziło o dziennikarzy. Mimo to nie zamierzał nawiązywać do wydarzeń z przeszłości.
- Są sprawy, którym ciężko sprostać - odparł, wzruszając przy tym niedbale ramionami. To oczywiście nie oznaczało, że nie potrafił. - No nie wiem, twoje towarzystwo może okazać się dla mnie ryzykowne w skutkach, wszak dziś przykuwasz szczególną uwagę - przyznał, na moment wracając spojrzeniem w kierunku jej szyi i nagiego ramienia. Z pewnością wielu mężczyzn oglądało się za nią już od samego wyjścia z samochodu. Jego uwagę z pewnością również posiadła. I choć jego słowa odnosiły się do czających się w przeciwległym rogu reporterów, to przeczuwał, że nie tylko pod tym względem obecność Lavy stanowiła dla niego ryzyko. Ale czyż nie lubował się w jego podejmowaniu?
- Tak, zasłużył na to. To wydarzenie zostanie zapamiętane na długo - przytaknął, na chwilę odwracając wzrok na dekoracje i bawiących się na sali ludzi. Kuzyn naprawdę poradził sobie ze wszystkim - od samego wyglądu po odpowiednie nagłośnienie sprawy. Na wyznanie ciemnowłosej piękności powędrował spojrzeniem w stronę bawiącej się pary.
- To może potrwać. Dobrze się razem bawią - oznajmił, uśmiechając się pod nosem. Wyglądali razem naprawdę świetnie. I mimo że sam miał w tej chwili ochotę zaprosić Lavę do tańca, to przypomniał sobie o tym, co kobieta mówiła wcześniej o świetle reflektorów skierowanych na Siriusa i postanowił mu ustąpić. Na jej pytanie pokręcił głową w geście zaprzeczenia.
- Szczerze mówiąc, nie zamierzałem spędzić tu zbyt wiele czasu. Przyszedłem tu głównie dla Siriusa, częściowo w celach biznesowych. Wiesz, przywitać się, pokazać i zniknąć. - Sylwestrowa zabawa nie należała do zbyt udanych, jeśli nie miało się dobrego towarzystwa, a chyba wolał nie pokazywać się z nikim przy swoim boku. - A ty, jak rozumiem, również nie przyszłaś z partnerem lub partnerką? Inaczej pewnie już by się tu pojawił - nieco ściągnął brwi. On na miejscu drugiej połówki Lavy nie spuszczałby jej z zasięgu swojego wzroku, nie wspominając już o przebywaniu sam na sam w towarzystwie innego mężczyzny.
Po otrzymaniu swoich zamówień, podał kobiecie jej szkło, by zaraz sam podnieść swoje.
- W takim razie pozwolę sobie wznieść toast: za ten rok. Pełen zupełnie nowych doświadczeń i zaskakujących odkryć, które, miejmy nadzieję, wraz z nowym rokiem, nabiorą w końcu znaczenia - powiedział, niejako odnosząc się do nich samych.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Minęło dobre kilka miesięcy, od kiedy rozmawiali tak swobodnie. Owszem, oboje z dozą rezerwy, ważąc słowa i unikając krępujących tematów, ale jednak w miarę swobodnie. Lavie zależało na tym, by ich relacja pozostała pozytywna, niestety nie było o takie łatwe, jak zakładała. Teraz cieszyła się, że Nathaniel nie odszedł od baru, gdy ją zobaczył, a i ona nie próbowała zniknąć gdzieś w tłumie gości.
Uśmiechnęła się, słysząc jego słowa. Covington potrafił prawić komplementy, które sprawiały, że kobieta czuła się doceniona i piękna. Nigdy nie mówił pustych frazesów, nie rzucał powszechnymi miłymi słówkami, zawsze potrafił idealnie dobrać słowa do okazji, a także osoby. – W innych okolicznościach… – westchnęła, zdając sobie sprawę, że w ich przypadku mogło nie być wcale szansy na inne okoliczności. – Uznałabym, że takie ryzyko może być świetną zabawą. – uśmiechnęła się zawadiacko. Znał ją przecież na tyle, by wiedzieć, że lubiła ten moment, gdy poziom adrenaliny nagle rósł. – Dziś jednak… musimy zachowywać się jak odpowiedzialni, dorośli ludzie, prawda? – uniosła pytająco brew, jakby miała nadzieję, że pokręci głową i wyprowadzi ją z błędu. W takich momentach czuła się rozczarowana, że tak proste sytuacje potrafiły tak bardzo ograniczać.
Przytaknęła, zgadzając się z kolejnymi słowami Nathaniela. Bosworth powinien się cieszyć, że miał rodzinę, która go wspierała i dostrzegała jego wysiłek, a także wierzyła w jego przedsięwzięcie. – I dobrze. – odparła z uśmiechem. – Dawno nie widziałam jej tak szczęśliwej. – westchnęła, tym razem uśmiechając się nieco bladziej. – Brakowało mi jej uśmiechu. – dodała, czując, że może podzielić się tym z Nathanielem. Może ostatnio nie był na bieżąco z tym, co działo się w życiu Charlotte, jednak mniej więcej wiedział, czego doświadczyła w swoim życiu i jak trudne to dla niej było.
– Rozumiem. Myślę, że Sirius to doceni. – przytaknęła, kolejny raz zerkając na tańczącą na parkiecie parę. – Cóż… Charlotte miała być moją parą, ale jak widać znalazła sobie nową. – odparła rozbawiona, lekko wzruszając ramionami. Nie miała z tym problemu, wiedziała też, że dostała zaproszenie od organizatora, który liczył na to, że spędzą razem nieco czasu. Lava natomiast miała to do siebie, że łatwo nawiązywała znajomości, nie martwiła się więc o to, że spędzi ten wieczór samotnie, w jakimś kącie.
Odebrała od Nathaniela szkło ze swoim drinkiem i na chwilę wbiła spojrzenie w dużą kostkę lodu, która wypełniała połowę naczynia. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc toast wygłoszony przez mężczyznę, po czym przytaknęła, zgadzając się z nim. Uniosła spojrzenie i uśmiechnęła się ciepło. Nie spodziewała się, że usłyszy coś takiego. Była jednak szczęśliwa, że Nathaniel potrafił myśleć o wszystkim, co ich spotkało, jak o nowych doświadczeniach, a nie przykrych sytuacjach. Ona też starała się tak myśleć. – Za ten rok. – powtórzyła, zgadzając się z nim, po czym uniosła szklankę do swoich ust. – Cieszę się, że mimo… tego wszystkiego… jesteśmy tu razem. – przyznała szczerze, przygryzając nerwowo wargę.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Nate’owi wydawało się, że podczas ich ostatniej rozmowy na plaży jasno wyraził, iż mimo wszystkiego, co się między nimi wydarzyło, nie chciał urywać kontaktu, a wręcz nalegał, by pozostać w dobrych (a właściwie jakichkolwiek) stosunkach. Starał się więc później utrzymać tę relację, ale niestety nadal między nimi odczuwalna pozostawała niewidzialna bariera, która nie pozwalała im na swobodę i nie potrafił temu zaradzić. Dlatego też miłym było doświadczyć jej tego wieczoru.
Pod wpływem zawadiackiego uśmiechu rozświetlającego jej twarz również uniósł swoje kąciki ust. - Zdecydowanie - przyznał, a w jego oczach pojawiły się łobuzerskie iskierki. Nie miał najmniejszego problemu z dostrzeżeniem aluzji kryjącej się w jej słowach. Oboje lubili podejmować ryzyko. To ich napędzało. Na samą myśl o tym poczuł uderzenie ciepła. I choć w następnych słowach przypomniała o roztropności, jaką powinni się kierować to widząc jej spojrzenie, które wykraczało daleko poza wspomnianą odpowiedzialność, przygryzł na moment dolną wargę. - Tak byłoby pewnie najrozsądniej - odparł, dostosowując swój niski ton do tonu Lavy, tym samym dając jej do zrozumienia, że przecież nie zawsze rozsądek wygrywał, a i on nie zawsze nim właśnie się kierował.
- A ona jak nikt inny zasługuje na szczęście - przytaknął zaraz, biorąc pod uwagę wszystkie problemy, których doświadczyła. Nie było nic bardziej budującego niż widok bliskiej osoby tryskającej energią cieszącej się z każdej drobnej rzeczy, a może nawet i zakochanej. A jeśli nie zakochanej to uległej czarowi Siriusa.
- Powiedziałbym, że przykro mi to słyszeć, ale jeśli to oznacza możliwość przebywania w twoim towarzystwie to jakoś wcale nie jest mi przykro - zauważył, na koniec nieco ściągając brwi, a jego usta rozszerzyły się pod wpływem szelmowskiego uśmieszku. Fakt, że Lava przybyła tu z Charlotte, stał się dla niego jak najbardziej wygodny. Przynajmniej żadne z nich nie musiało się tłumaczyć przed swoją osobą towarzyszącą, czemu ze sobą rozmawiali, nie wspominając o żalu, jaki powstałby, gdyby musieli przerwać rozmowę. Nerwowość, jaką Nate zauważył w przygryzanej wardze kobiety, wydała mu się zupełnie zbędna, dlatego posłał jej ciepły uśmiech.
- Choć tego nie planowaliśmy to też się cieszę, że na siebie wpadliśmy. Widocznie tak miało być. - Obdarzył ją nieco dłuższym spojrzeniem, niż miał początkowo w zamiarze. Rzeczywiście, z powodu ich spotkania odczuwał pewną nieokiełznaną radość. Wiązało się to najprawdopodobniej z nadzieją, że po takim czasie wreszcie coś między nimi powoli ulegało zmianie. Zamiast niezręczności mogli odnowić kontakt i poczuć się wreszcie dobrze w swojej obecności. Po chwili odwrócił wzrok na salę i rozejrzał się bezwiednie po bawiących się gościach.
- Czy tylko ja mam wrażenie, że staliśmy się zbyt sztywni na takie imprezy sylwestrowe? - zapytał, marszcząc przy tym brwi. W myślach przywołał imprezy z poprzednich lat, pełnych beztroski i wolności. Mimowolnie brakowało mu życia bez ograniczeń. - Wydaje mi się, że skoro to ostatni dzień w roku, to wszyscy powinniśmy na chwilę zapomnieć o problemach i po prostu dobrze się bawić. Co o tym myślisz? - rzucił z zainteresowaniem. Może było to ogólne stwierdzenie, dotyczące wszystkich, ale tak naprawdę zależało mu wyłącznie na osobistej opinii Lavy. Miał nadzieję, że luźno rzucona sugestia spotka się z jej aprobatą.
- W związku z tym mam propozycję. Zagrajmy w Truth or Drink - uśmiechnął się, zadowolony z samego siebie za pomysł, który z pewnością mógł poprawić ich relację i rozluźnić. Kto wie, może dowiedzieliby się o sobie jeszcze czegoś ciekawego?

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Szmaragdowe Centrum”