WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Jay & Lily, Arizona | Joe & Lily, Australia

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- No, aha - rzuciła tylko, bo co miała mu powiedzieć? I to, że kochała Rona nie znaczyło, że ta miłość w tamtym momencie przeszkadzała jej w relacji z Jasonem. Nie przeszkadzałaby w zasadzie chyba nawet teraz, gdyby nie fakt, że psuł to jednak Rosenthal sam :lol: - Ale czy ty rozumiesz, że nie mam absolutnie żadnej pewności, że to był raz? Nie jesteś w stanie mi tego nawet potwierdzić, bo niczego nie pamiętasz. Nie jesteś w stanie mi dać nawet pierdolonej nadziei, że nigdy tego nie zrobiłeś przedtem, okej? W tym leży mój problem. W TYM, ŻE CI NIE UFAM, A TY SPOCZYWASZ NA JEBANYCH LAURACH! - no i chuj, wydarła się finalnie bo uważała w zasadzie, że nie miał najmniejszego prawa podnosić na nią głosu nawet odrobinę. To on robił źle, nie ona. Cóż. - Zobacz ile czasu minęło od tego pierdolonego Rzymu. Nie musisz wymyślać cudów, nie musisz mnie nawet zabierać na kolację, mogłeś po prostu przyjść, przynieść jedzenie albo dobre wino. Cokolwiek. Nie odmówiłabym ci, dobrze o tym wiesz - skrzywiła się aż, bo przecież o to jej chodziło, no :C - Nie mów tak o nim. Po prostu nie. To ty zjebałeś, nie ja ani nie Ron. - pchnęła go lekko, bo ją denerwował swoim podejściem okropnie, grr. - A ja nie zamierzam starać się za ciebie - dodała jeszcze, dla jasności, ale też nie utrudniała mu tych starań, nie?

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

- No nie pamiętam, masz rację i nie możesz mnie za to winić, bo TO NIE MOJA WINA, ŻE NIE PAMIĘTAM, NIE SĄDZISZ? – spojrzał na nią znacząco, bo jednak mimo wszystko, to była trochę jej wina, że nie pamiętał. W tym momencie wolałby pamiętać, chociaż tak naprawdę pewnie i tak by skłamał, nawet jeśli wierny by jej do końca nie był, nie? :lol: – NIE SPOCZYWAM, KURWA, CHCIAŁEM WYMYŚLIĆ COŚ SZTOS – też podniósł głos mimochodem. – Okej, to przecież cię zaprosiłem, ale odmówiłaś dzisiaj – westchnął cicho, bo przecież tak właśnie było. Zmarszczył brwi, kiedy powiedziała, że to nie ona czy Ronald zjebali.
– Nie no, jasne, że nie. Ron nie zjebał nawet tyci – wywrócił aż oczami w tym momencie, bo jednak przecież trochę zjebał wcześniej, ine? – Mhm, ale ja nie zrzucam na ciebie kwestii staran przecież, no kurwa! Staram się kurewsko, no! – może tego teraz nie było widać, ale naprawdę się starał. :c

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- DLATEGO SIĘ O TO NIE CZEPIAM, CHODZI MI O JEBANY FAKT, BOŻE - kurwa, no przeciez nie robiła dramatu z tego, raczej sobie wewnętrznie przeżywała sam fakt tego, że niczego w jego temacie pewna być nie mogła, no. I to bolało, drażniło i irytowało jednocześnie. Cóż.
- Kurwa, Jason, przecież każda randka nie musi być dojebana w kosmos! - aż sobie skronie pomasowała w tym momencie. - Dla mnie czymś sztos byłoby to, że po prostu chcesz się ze mną widywać. Że spędzamy razem czas, nie tylko z Maddie. Że jemy razem kolacje i... kurwa, wiesz jak brakuje mi mieszkania razem? W dupie mam jebane randki. Jedyne czego chciałam to ciebie, a nie randek, po których wszyscy się ekscytują, a ja muszę tego słuchać jednocześnie nie mając ciebie obok. Co mi z tego, że każdy się tym jara, skoro ta randka w zasadzie niczego między nami nie wniosła?! - bo co innego gdyby o nią po tej randce nadal zabiegał, przychodził, dzwonił... a to wszystko teraz było takie umniejszone, eh. - Nie rozmawiamy w tym momencie o błędach Ronalda, tylko twoich. Jego błędy nie powinny być twoim centrum zainteresowania - wywróciła sama oczami, bo come on, nie o to chodziło! - Nie, starałeś się, a to różnica. Teraz założyłeś, że jest wszystko w porządku, bo wymyśliłeś perfekcyjną randkę i elo. Wkurwiasz mnie tym. Wolałabym żebyś przyszedł, pocałował mnie i wziął jakbym była twoja, niż to co robisz teraz. Jakbyśmy byli w związku trzydzieści lat i to byłoby okej. Nie jest okej. I nigdy nie będzie jeśli nie pokażesz mi czegoś więcej ze swojej strony - bo co oni, dziadkami starymi byli żeby chodzić za rączki i czasem pogadać? To był sam początek i chciała zabiegania i całej reszty, a nie czucia się jak stara żona. - Tym bardziej, że ciągle się zastanawiam czego mi brakuje, że poleciałeś na tamtą laskę - dodała, rozkładając ręce. Kurwa, pierdolony Jason Rosenthal. Nikt, nigdy nie wpędził jej w takie chujowe myśli o samej sobie, ehhh.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– JEST MI Z TYM CHUJOWO CO ZROBIŁEM, DLATEGO ODJEBAŁEM TAKĄ RANDKĘ, OKEJ? BO ZASŁUGUJESZ KURWA NA WSZYSTKO CO NAJLEPSZE – jęknął, krzycząc te słowa już na pełnej kurwie, bo taka była prawda akurat. Spojrzał na nią zaskoczony, że nie każda randka musiała być dojebana w kosmos. Trochę jakby dopiero teraz to do niego życiowo dotarło. :lol: Cóż, lepiej późno niż wcale, nie?
– NO PRZECIEŻ CHCĘ. Zawsze chcę cię widywać, okej? Jesteś wspaniała, najpiękniejsza, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało – westchnął mimochodem. – TO ZAMIESZKAJ ZE MNĄ – znowu te słowa wykrzyczał, ale skoro jej tego brakowało, to niech zamieszka z nim, w czym problem? :lol:
– Okej – westchnął mimochodem, a kiedy powiedziała, że się nie starał, westchnął mimochodem. – Mam ci pokazać coś więcej? – podszedł bliżej, w zasadzie niemal stykając się z nią ciałem. Patrzył na nią chwilę, przesuwając wzrokiem po zgrabnej sylwetce. – Nic ci nie brakuje – powiedział, przyciągając ją za nadgarstek i po prostu całując. Cholernie namiętnie - Rosenthal style. :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Miała ochotę go jebnąć w twarz z liścia gdy się tak darł, nawet rękę podniosła, ale finalnie ją cofnęła, bo jakby miała świadomość, że przemawiała przez niego frustracja i chyba nie chciała go nakręcić do większego lamentu :lol:
- Chcesz, ale nic z tym nie robisz, okej? Przecież jeśli przyjdziesz do nas, tak po prostu, bez umawiania się na dzień we trójkę to cię wpuszczę. Jeśli zaprosisz mnie na kolację, to prawdopodobnie na nią pójdę. Nawet mimo tego, że wyjdę z kimś innym na randkę nie znaczy, że nie masz u mnie żadnych szans. Nawet z nikim innym nie sypiam, bo nie chcę sobie namieszać w głowie bardziej, chcę ci dać pieprzoną szansę, ale ty po prostu nie korzystasz - aż jęknęła nieco rozpaczliwie, bo załamywał ją swoim tokiem myślenia chociaż teoretycznie nie było to nic nowego dla niej. Taki już był, takiego go kochała, ale w kryzysowych sytuacjach to było strasznie męczące :C - NAJPIERW TO WSZYSTKO NAPRAW - o matko boska, no jak z dzieckiem, eh.
- Tak - przytaknęła, bo chciała więcej. Chciała z nim wspólnego życia, miłości, kłótni, wszystkiego, ale nie tak po prostu. Nie po tym co zrobił - teraz musiał się postarać bardziej, chociaż wcześniej dostałby to od niej tak po prostu, nie? - No nie wiem - stwierdziła cicho, ale kiedy ją do siebie przyciągnął, nie oponowała, nie robiła żadnych szopek tylko objęła go mocno ramionami za szyję i po prostu ten pocałunek odwzajemniła, wzdychając ciężko spod jego ust.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Po prostu nie chciałem się narzucać, bo wiem, że odjebałem. Nie wiem, czy dawać ci trochę przestrzeni, czy nie dawać ci jej wcale. Czy ogarnąć jakąś dojebaną randkę, czy zabrać na zwykłą kolację. Wiesz, jak to wszystko mi pierdoli mózg? OKROPNIE – bo istotnie, pierdoliło mu to mózg dość mocno i wcale z tego powodu szczególnie zadowolony nie był, eh. Inna sprawa, że aż oczka mu się zaświeciły na wieść, że z nikim innym nie sypiała. Dobrze, bardzo dobrze. Świetnie nawet.
– NO KURWA, STARAM SIĘ – wywrócił oczami aż w tym momencie, ale kiedy odwzajemniła jego pocałunek, wiedział, że jest w domu. Uśmiechnął się spod jej warg, sięgając do zapięcia w jej sukience, a drugą dłonią sunąc wzdłuż ud, aż dotarł do koronkowej bielizny.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Dawanie mi przestrzeni sprawia, że z niej korzystam - powiedziała wprost, bo skoro dawał jej przestrzeń, praktycznie nie robił nic w kierunku ich relacji, to czemu miałaby nie chodzić na randki? Szanujmy się, miała prawie czterdziestkę, to dość mało czasu na czekanie wieczne, ehhh. - Nigdy nie chciałam od ciebie niczego dojebanego. Chciałam c-i-e-b-i-e. Bez odpierdalania. Tylko tyle. A może aż tyle w twoim przypadku - wzruszyła delikatnie ramionami, bo czasami się zastanawiała czy to nie było zbyt dużym wymaganiem, nie? Ehhh. Nie odpowiedziała na jego słowa, tylko poszła w te pocałunki, tą bliskość, zupełnie bezmyślnie i lekko desperacko, bo potrzebowała go obok. Cholernie. Nawet jeśli trochę czuła, że to bezsensu :C Finalnie jednak całą noc nie spała, kontemplowała nad życiem i rano, zanim wstał spakowała się, pożegnała z Maddie i jego rodzicami i zostawiła mu jedynie karteczkę w której napisała, że musi to wszystko przemyśleć. I poleciała do Australii. Nie dzwoniła w zasadzie ani do Nesty, ani do Joe i Teda, po prostu poleciała. Dotarła pewnie po kilkunastu godzinach. Do hotelu dojechała dość późno, przekupiła panią w recepcji żeby powiedziała jej w którym pokoju był Nottingham i zaraz znalazła się pod jego drzwiami, a kiedy je otworzył, uśmiechnęła się uroczo.
- Masz tam jakąś hot laskę czy przenocujesz mnie dzisiaj? - oparła się biodrem o futrynę, bo zakładała opcję w której mógłby jednak jakąś dupę tutaj mieć. W końcu to Joe :lol: - Zawsze mogę iść do Nesty, ale obstawiam, że po dniu z Tedem trochę pada na twarz. Albo jest z nim - dodała z rozbawieniem, lustrując go wzrokiem od góry do dołu. Totalnie potrzebowała od Jasona, Rona i wszystkiego innego odsapnąć, a Joe był jednak dobrym towarzystwem, chociażby do chlania, nie?

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

Joe za to bawił się naprawdę świetnie - nie ciągnęło go co prawda do panienek, ale pewnie pobawił się w klubie, wciągnął kreskę czy dwie i teraz po prysznicu czuł się jak młody bóg. Żałował tylko, że Lilianne nie pojechała z nimi, ale rozumiał jej motyw - rodzina najważniejsza, czy tam coś. Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, sądził że to roomservice, bo pewnie zamówił jakąś sztos kolacje, gdyż wzięło go potężne gastro.
- O. Hej. Co tu robisz? - spytał, zdezorientowany, wpatrując się w nią jak w obrazek. - Nie no, co ty, wchodź. Najwyżej Elias mi zajebie - zaśmiał się, wzruszając ramionami. - Jak tam, już po imprezie rodzinnej? - spytał, zamykając za nią drzwi i kierując się do minibarku, by rzucić w nią mini tequilą. :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Cóż, finalnie ona też żałowała, że nie przyjechała tutaj od razu, bo Jason ją zirytował, nieco zmiękczał a jednocześnie... nadal go nie była pewna. Miała coraz bardziej dość tego całego pierdolnika, który los na nią zrzucił - a którego ona naprawdę racjonalnie ogarnąć nie umiała - i czuła po prostu potrzebę pobyć z kimś, z kim nie miała dziecka, ślubu i reszty popierdolonych połączeń :lol:
- Przyleciałam, bo się stęskniłam - zamruczała, palcem tykając jego nosek, chociaż żartowała. W każdym razie w sporej części, bo tyci się jednak stęskniła mimo wszystko! Stanęła na palcach, żeby musnąć ustami jego policzek na przywitanie i Weszła zaraz do pokoju, ciągnąc za sobą walizkę i oczami wywróciła. - Jak ci zajebie, to ja zajebie jemu. Niech się w końcu ogarnie - stwierdziła całkiem poważnie, bo nie byli w przedszkolu a naprawdę z Joe chciała mieć kontakt, tak po prostu. Złapała w locie mini tequilę.
- Daj spokój, Jason rozpoczął festiwal lamentu przy wszystkich - mruknęła, zrzucając szpilki ze stóp i rozsiadła się wygodnie na jakimś wielgaśnym łóżku. - Bo wiesz, nie jesteśmy razem, ale nie powinnam z nikim randkować. Taką ma wizję i moja powinna być taka sama - odkręciła butelkę i opróżniła jej zawartość na raz. - A ty jak tam? Co ciekawego robiłeś oprócz chlania? I jakieś plany na jutro masz? Wciśniesz mnie gdzieś? - poruszyła brwiami, łapkę wyciągając żeby zarzucił kolejną butelkę :lol:

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

Joseph przechylił delikatnie głowę, patrząc na nią uważnie, kiedy powiedziała, że się stęskniła. Zaśmiał się cicho. – Czyli co, Rosenthal aż tak cię wkurwił?- zaśmiał się dźwięcznie i spojrzał na nią wyraźnie rozbawiony. No cóż, nie narzekał, chociaż żal mu jej było, no.
– Okej, szanuje ten układ – zachichotał nawet, puszczając jej oczko. – Aż takiego mocnego? Eh. Cóż, ma to sens, skoro nie jesteście razem to nie możesz randkować, no halo – wywrócił oczami z rozbawieniem delikatnym, muskając palcami jej nosek.
– Nah, nie robiłem nic ciekawego. Nudziłem się, bo Ness chodzi na randki z Tedem i nie mam z kim siedzieć, także chętnie posiedzę z Tobą. Możemy sobie jutro iść na plażę i posurfować albo wynająć jakiś mały jacht – puścił jej oczko. Ano mogli, dla niej zawsze znajdzie czas, hehe.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Trochę tak, inna sprawa, że serio chciałam z wami tutaj przylecieć od razu, ale jego matka wyskoczyła z tą imprezą i głupio byłoby mi odmówić, bo to jednak babcia Maddie i zawsze była dla mnie cudowna, więc wiesz - wzruszyła ramionkami niewinnie. No owszem, pani Rosenthal była przekochana i Lils naprawdę ją uwielbiała - szkoda, że synów takich jebniętych miała :lol:
- Także luz, obronię cię - puściła mu oczko z rozbawieniem, bo cóż, jak trzeba to obroni przed Costasowaniem :lol: - Wkurwia mnie strasznie takim życiowym użalaniem się, bo naprawdę, na mnie to Koloseum nie zrobiło aż takiego wrażenia, żeby magicznie mi przeszło wkurwienie. Nie sprawiło to też, że chętnie się z nim hajtnę, więc nie rozumiem go zupełnie - powiedziała nieco marudnie, przyglądając się mu troszkę, bo słoneczko go pewnie złapało i wyglądał sztos. Ah. - Och, chodzą na randki? Ale będziemy miały o czym plotkować - zaśmiała się cicho, ale zaraz pokiwała głową. - Możemy w ramach cardio poserfować, a potem zrobić sobie chillerę utopie na jachciku. Brzmi jak plan idealny - wyszczerzyła się do niego. Bo owszem, chętnie sobie poleży na jachcie i poopala dupkę popijając drinki z palemkami!

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– No cóż, skoro to babcia Maddie, to mogłaś go puścić z samą Maddie, nie uważasz, że to trochę dziwne, że latasz na imprezy rodzinne swojego byłego? W sensie wiem, ze coś tam po tym Koloseum pewnie jest, ale no wiesz, póki nie jesteście razem to trochę dziwne – wzruszył ramionami, bo takie miał zdanie w tym temacie, tak jak dziwne ybło, gdy Ness pokazywała się na imprezach Costasów, eh.
– Wspaniale, słyszałam, że Ness cię szkoliła – zaśmiał się, puszczając jej oczko. – No cóż, szczerze, nawet ja bym się z nim przespał po tym Koloseum – zaśmiał się, puszczając jej oczko, bo zasadniczo troszeczkę, tyci go bawiło, ale taka prawda. No przespałby się totalnie. Gdyby był na jej miejscu, rzecz jasna. :lol:
– No, chyba tak. Albo po prostu na obiadki, bo Koloseum to to nie jest – zaśmiał się, bo trochę musiał się z nią podrażnić, ale tylko delikatnie. – Okej, szanuję. Zadzwonię w odpowiednie miejsca jutro – puścił jej oczko.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Mogłam, ale nalegała, więc się zgodziłam - wzruszyła ramionami i zmarszczyła czoło gdy powiedział, że coś tam po koloseum pewnie jest. - No właśnie problem w tym, że może po koloseum by było, ale nie wyciągasz kogoś na dojebaną randkę po to, żeby potem praktycznie się nie odzywać, prawda? Więc paradoksalnie, nic więcej po tym cudzie wszechświata między nami nie zakwitło, przynajmniej nie z mojej strony - przyznała szczerze, bo w sumie dokładnie tak było. W głowie Lily nic nie kliknęło bardziej, nawet się trochę do Jaya zniechęciła przez te marne podejście po tej randce, ehhh.
- Ness i Charlie - poruszyła brwiami, bo z Charlesem na bank też ćwiczyła i samoobronę i strzelanie, wiadomo. - Ani ja, ani ty nie należymy do ludzi, którzy do dobrego seksu potrzebują randki w Koloseum, come on - posłała mu rozbawione spojrzenie. - Poza tym, nie przespałam się z nim wtedy, więc wiesz - dodała, pokazując mu język. Owszem, Lils się nie dała, nawet po tak dojebanej randce :lol:
- Lepsze regularne obiadki niż jedna dojebana randka, just sayin - wywróciła oczyskami, bo wiadomo. - Cudownie - a potem pewnie zjedli jakieś jedzonko, popili i poszli grzecznie spaciu.
Następnego dnia istotnie poszli surfować, spędzili większość dnia na plaży, a teraz dryfowali po oceanie na jakimś średniej wielkości jachciku, mając przed sobą piękne widoki i zachód słońca. Lils właśnie wyszła spod pokładu z super drineczkami, w koszuli którą Joe pewnie zakosiła i podała mu jednego drinka.
- Przesuń się - zarządziła, pakując się mu między nogi, tak żeby usiąść tyłem do niego. Pleckami się oparła o jego nagi tors i odetchnęła głęboko wpatrując się w widok przed nimi. Nie robiła tego z jakimś wielkim podtekstem, ot lubiła mieć go blisko, nawet jeśli oficjalnie w życiu by się przed nikim nie przyznała, nawet przed samą sobą. :lol: - Totalnie na starość będę mieć wszystko w dupie, kupię sobie jacht i będę się nim rozbijać po oceanach - mruknęła z rozbawieniem, upijając drinka przez słomeczkę.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– I ja szanuję, że się nie przespałaś, bo ja bym się przespał – zaśmiał się dźwięcznie, wywracając oczami, ale istotnie, rozumiał, że lepsze regularne obiadki niż dojebana randka. Musiał to w głowie zanotować.
Tak więc faktycznie, następnego dnia większość dnia spędzili na plaży, teraz jednak dryfowali sobie na jachcie i generalnie życie było dobre, bo pewnie mieli jakieś sztos drineczki do tego. Ah. ŻYĆ NIE UMIERAĆ, nie?
– Nie wiem, po co ci ta koszula – mruknął z rozbawieniem, bo generalnie jakkolwiek sexy by to nie było, to bez wyglądała jeszcze lepiej. Odetchnął głęboko, obejmując ją, gdy wpakowała się między jego nogi i zanurzył nos w jej włosach.
– Szanuję, kupię ci nawet jakiś jacht na któreś urodziny, taki dojebany – zaśmiał się dźwięcznie. – Ale rzecz jasna, z Nestą? – poruszył brwiami, patrząc na nią z uśmiechem.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Po prostu jesteś puszczalski - nie, żeby sama nie była, ale nie potrzebowała argumentu do ruchania generalnie :lol: Posłała mu rozbawione spojrzenie gdy zapytał po co jej ta koszula.
- Bo robi się chłodno? - wywróciła oczami, ale kiedy ją objął, jedną łapką sięgnęła do jego dłoni i zaczęła gładzić palcami jej wierzch. - Jak ci się nie podoba, to ją zdejmij, ale wtedy musisz mnie trochę grzać - dodała z lekkim rozbawieniem. Bo teraz tam chyba serio chłodnawo wieczorami już jest, ale jak ogrzeje ją sam, to mogła opcjonalnie z koszuli zrezygnować :lol:
- Doceniam, poproszę z jakąś ładną nazwą - zaśmiała się pod nosem, chociaż jakiś gigantyczny jej potrzebny jednak nie był potrzebny. Chyba :lol: - Jasne, to oczywiste. Ciebie też czasem zaprosimy - poruszyła brwiami, odwracając trochę głowę tak, żeby móc na niego spojrzeć i uśmiechnęła się uroczo. - Trochę ci zazdroszczę tego, że nie masz niczego co zobowiązywałoby cię do siedzenia w jednym miejscu - jasne, kochała Maddie, ale mimo wszystko czuła, że trochę posiadanie małego dziecka blokowało ją przed trybem wypieprzam gdzie chce i robię co chce. I tak zaraz musiała wrócić do domu, nie?

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”