- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Z samego rana - niedługo później, po śnie, który przyszedł zaskakująco prędko, kiedy zmęczone ciała opadły na chłodnej pościeli w pokoju gościnnym - obudził go dzwonek do drzwi. Mruknął z dezaprobatą, ale humor poprawił mu się, kiedy na swojej klatce piersiowej wyczuł przytuloną do niego blondynkę. Ostrożnie wysunął się spod jej objęcia i cicho wyszedł z pokoju, w międzyczasie zakładając na siebie bokserki (jak już je znalazł) i koszulkę. Widoczne szwy pokazywały, że nie zrobił tego ani starannie, ani bez pośpiechu, lecz teraz liczyło się bardziej to, aby niepotrzebnie nie wybijać ze snu nikogo więcej.
- Coś się stało? - wymruczał nieprzytomnie na dzień dobry, kiedy w progu przywitał go przyjaciel. Właściciel studia, do którego zamierzał wczesnego popołudnia porwać zarówno Charlotte, jak i córkę. Zoey chyba to wyczuła i nim Steve udzielił jakiejkolwiek odpowiedzi, z szeroko roztwartymi ramionami zdążyła wykrzyczeć przeciągłe:
wuuuuuuuujek!, i podbiec do mężczyzny.
- To ja powinienem zapytać czy coś się stało - odpowiedział, sugestywnie brodą wskazując na zarówno strój, jak i przede wszystkim ślady widoczne na odsłoniętych fragmentach ciała.
- Pogodziłeś się z Ally? - kpiący uśmieszek przyozdobił twarz przyjaciela, ale prędko zmienił się na ten szczery, kiedy w locie złapał pięciolatkę i uniósł ją do góry.
- Nie... to... - Z pewnym zakłopotaniem przesunął po karku i odruchowo obrócił się w stronę pokoju gościnnego. Więcej mówić nie musiał; Steve - jego przyjaciel, wspólnik biznesowy i właściciel studia nagraniowego, do którego zmierzał Blake - wiedział. Przy wielu wspólnych wieczorach przy drogim whiskey, zdążyli poznać się na tyle, że Griffith nie musiał dodawać nic więcej. Olbrzymim plusem było też to, że Gia - w przeciwieństwie do osoby Alyssy - bardzo lubiła towarzystwo zarówno wujka Steve'a, jak i jego dwóch synków w podobnym wieku do dziewczynki.
- Chciałem ci to dać osobiście - oświadczył, wyciągając w jego kierunku kopertę formatu A4 z grubą zawartością. Zdezorientowanie Blake'a było widoczne, aczkolwiek po krótkim: przeczytasz później, spieszę się, chłopcy czekają w samochodzie, ten skinął tylko głową i rzucił krótkie: dzięki. Za to Zoey, kiedy tylko usłyszała o kolegach - zaczęła podskakiwać w miejscu i po paru minutach - wyproszenia obu, czy może pójść z kolegami na śniadanie i plac zabaw - wygrała. Ekspresowe ubranie dziewczynki w wybrany przez nią samą strój, oraz - dla odmiany - jeden kucyk (i tiara lepiej się trzymała), poprzedziły zapewnienia ojca chłopców, że odda ją całą i zdrową za godzinę.
- Dzień dobry - rzucił stojąc w progu i uśmiechając się kącikowo.
- Strasznie chrapiesz, Charlotte, nie mogłem zmrużyć oka - oznajmił z powagą, kiedy po powrocie do pokoju dostrzegł, że powieki kobiety powoli otwierają się.
- Miałem cię rano o coś zapytać... - Kilka kroków w jej stronę, by usiąść na brzegu łóżka.
- Masz ochotę zostać... - Nachylił się i sięgnął po jej dłoń.
- Na śniadaniu? Potrzebuję pomocy w kuchni - skwitował, z zuchwałym uśmiechem przyciągając ją do siebie. Być może - znów - nie powinien się zgrywać w ten sposób, ale... przecież
znała go. Planował dodać coś jeszcze, aczkolwiek głośne stukanie do drzwi skutecznie to utrudniło.
- Steve porwał naszą córkę na śniadanie, lody i plac zabaw. Przegraliśmy z dwoma urwisami, którzy stęsknili się za nią tak, jak i ona za nimi - poinformował pokrótce mając nadzieję, że Lottie nie będzie zła za godzinną nieobecność dziewczynki. Odłożył na szafkę obok tajemniczą kopertę z nieznaną zawartością i z cichym westchnięciem puścił jej dłoń.
- Pewnie czegoś zapomniała. Otworzę. - Nim podniósł się z łóżka, otaksował kobietę wzrokiem i z zuchwałym uśmiechem udał się do drzwi, których - niestety - w ferworze wydarzeń z nagłym wyjściem zapomniał zamknąć. A może to przez natłok, bynajmniej nie przyziemnych myśli? Poranek zapowiadał się bardzo leniwie i przyjemnie - tym bardziej po takiej nocy i wizji wspólnego zjedzenia sushi na śniadanie (które - o dziwo - pamiętali, by schować do lodówki). Nie dotarł nawet do połowy drogi i zatrzymał się jak wryty, widząc przed sobą znajomą postać.
- Alyssa - wypowiedział z zaskoczeniem, które wyraźnie było zarówno widać, jak i słychać w tonie jego głosu.
- Co tu... - Nie dokończył, kiedy usta brunetki równie niespodziewanie zetknęły się z jego wargami, co mogło trwać maksymalnie trzy sekundy - po których odzyskał rezon i odsunął się o krok.