WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Perspektywa stania się matką od kilkunastu dni skutecznie spędzała blondynce sen z powiek. Nie czuła się przygotowana na tak ogromny przełom w swoim życiu, na rolę, która dotychczas wydawała się czymś nierealnym.
Posiadanie dzieci jawiło się w oczach Charlotte jako doświadczenie, którego wcale doznać nie chciała. Nigdy nie była zwolenniczką grupowego zachwycania się biegającymi wesoło brzdącami podczas rodzinnych spędów. Tolerowała te drobne istoty ze zwyczajnej uprzejmości, nie zastanawiając się nad tym, czy sama mogłaby stać się centrum świata dla jednej z nich. Życie zweryfikowało to dość niespodziewanie, ale odczuwalnie na tyle, że powstałe w wyniku tych rewelacji blizny miały pozostać świeże przez naprawdę długi czas. Panna Hughes, na domiar złego, skrupulatnie dbała o to, by nie zrosły się za szybko; nerwowe zerkanie na wyświetlacz telefonu stało się niemal paranoicznym nawykiem, który przypominał o gorzkim smaku rozczarowania, którego nie potrafiły zniwelować nawet najsmaczniejsze, dotychczas uwielbiane przez nią przekąski.
Plusem całego zamieszania było to, że... wrócił apetyt. Charlotte nie wzbraniała się przed obfitymi śniadaniami, wymyślnymi obiadami czy nawet lekkimi kolacjami. Jadła zdecydowanie więcej niż w ciągu ostatnich kilku tygodni i miała na to szczerą ochotę, czego najlepszym dowodem było dzierżone w dłoniach ogromne pudełko z pizzą, z którym znalazła się pod drzwiami mieszkania przyjaciółki.
Miała nadzieję, że był to prezent trafiony i jednocześnie rekompensata za ostatnie tygodnie. W tym czasie Lottie zdecydowanie nie zawalczyła o medal Koleżanki Roku. Żyła w swoim świecie, ze swoimi problemami, zapominając, że jej nieobecność mogła stać się powodem zmartwień u kogoś innego.
- Mam nadzieję, że jeszcze mnie lubisz? Chociaż odrobinkę? - zagaiła, kiedy drzwi zostały otworzone, a w progu mieszkania pojawiła się znajoma postać.
Jeżeli Charlotte miała nie zwariować, wiedziała, że musiała wrócić do normalnego trybu życia; dom, praca, znajomi.
- Przepraszam za to milczenie. Miałam... - podjęła, zastanawiając się, jak powinna była ubrać w słowa wszystko to, co dotychczas wydarzyło się w jej życiu. Szybko zrezygnowała. - Dużo na głowie - skwitowała, wchodząc do mieszkania.

autor

lottie

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#17
Wiadomość o byciu w ciąży z pewnością byłaby dla Lavy ogromnym zaskoczeniem, podobnie jak Charlotte nie była jedną z tych kobiet, które zachwycają się każdym napotkanym dzieckiem albo opowiadają o tykającym zegarze biologicznym. Już dawno podjęła decyzję i była przekona, że nie chce mieć dzieci. Nie miała jednak pojęcia, jakby to było, gdyby faktycznie w ciąży była, bo wiadomo, że wtedy wszystkie jej poglądy mogłyby się zmienić, ale nawet nie chciała myśleć o tym, że w takiej sytuacji mogłaby być.
O to również nie podejrzewała swojej blond przyjaciółki, której nie widziała od jakiegoś czas. A przecież wspólne treningi do czegoś zobowiązywały, prawda? Wiadomości wymienione z Charlotte nieco ją zaniepokoiły, dlatego też chciała się z nią spotkać, by nieco wybadać sprawę, nie chcąc jednak wścibsko wtykać nosa w nie swoje sprawy. W jej głowie kłębiły się różne myśli. Czy była chora? Czy coś poważnego mogło się stać? Czy miało to związek z jej pracą? Możliwości było wiele, a biorąc pod uwagę, że przyjaźniły się od kilku miesięcy, mogło być ich jeszcze więcej.
Otworzyła drzwi, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Cofnęła się do tyłu, by wpuścić Charlotte do środka i odebrała od niej pudło z pizzą, by mogła się spokojnie odebrać. – Odrobinkę, to dobre słowo. – zażartowała. – Ale chyba się właśnie zrehabilitowałaś. – rzuciła teatralnie.
– O ile pamiętałaś, że ma być wege. – dodała szybko i zrobiła kilka kroków, by ostawić pudło na wyspie kuchennej.
– Nie ma problemu. Doskonale rozumiem. Każdy miewa takie chwile. – odpowiedziała spokojnym głosem i posłała jej ciepły uśmiech.
– Ale wiesz, zaczynałam się martwić. Wystarczyło wysłać jakiegoś smsa, czy coś. – dodała zapraszając ją do środka i od razu udając się do kuchni.
– To co, zaczynamy od wina, czy bawimy się w kawki? – spojrzała na nią pytająco, nieco cwaniacko unosząc brew i uśmiechając się przy tym.
Ostatnio zmieniony 2021-05-16, 15:48 przez Lava Hale, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Pateczka

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Odczuwana względem całego świata troska często sprawiała, że Charlotte bardzo łatwo zapominała o samej sobie. Nie miała w zwyczaju stawiać w centrum swojej osoby, potrzeb lub kaprysów. To zawsze otoczenie - rodzina, przyjaciele, bliskie osoby - znajdowały się na piedestale priorytetów. Kiedy więc pojawiał się moment, gdy zwyczajnie musiała poświęcić się samej sobie, niespodziewanie wypierała z głowy wszystko - włącznie z koniecznością poinformowania kogokolwiek o tym, co właściwie się z nią działo, czy wszystko było dobrze, czy konieczne było jakiekolwiek wsparcie.
Nie lubiła, kiedy to inni martwili się o nią, nawet jeżeli świadomość bycia kochaną i potrzebną była czymś, co w jakimś stopniu kształtowało Charlotte Hughes jako człowieka. Pragnęła wierzyć, że jej działania, wysiłki lub sama obecność przynosiły efekty; że była w stanie pomóc komuś, kto być może nawet nie wiedział, że takowej pomocy potrzebował.
Sama jednak lubiła odgrywać Zosię-Samosię - przynajmniej dotychczas. Wystarczył bowiem jeden dzień, właściwie chwila, by cały jej świat legł w gruzach, a ona po omacku szukała dłoni, której mogłaby się chwycić. Ta jedna, konkretna, przyozdobiona licznymi tatuażami i kilkoma bliznami, stawała się koniecznym do wyparcia wspomnieniem, natomiast jej zastąpienie jakąkolwiek inną wydawało się być... niemożliwe.
- Połowicznie. I to dosłownie - przyznała bez ogródek, będąc gotową podnieść wieko kartonowego opakowania w celu zaprezentowania przyjaciółce zawartości placka niemal niewidocznego pod ilością dodatków dobranych według prywatnych upodobań każdej z pań. - Wiem, przepraszam - skrucha odmalowana na kobiecej twarzy była szczera i - co najważniejsze - widoczna nawet w momencie, w którym Charlotte pozbywała się wierzchnich ubrań.
Stanąwszy przed wiszącym w przedpokoju lustrem i poprawiając poplątane przez wiatr włosy, nie powstrzymała wyrazu dezaprobaty dla tematu, na jaki niemal od razu zeszła rozmowa. Krótki, acz intensywny czas odcięcia się od wszystkiego i wszystkich skutecznie doprowadził do zapomnienia, jakimi prawami rządziły się babskie spotkania.
- Chyba trochę za wcześnie na wino? - odparła, ruszając do kuchni, gdzie wsparła się o krawędź jednego z blatów. - Wystarczy sok. Albo woda - zapewniła krótko, rozglądając się po pomieszczeniu.
Faktycznie - nie było jej tam od dawna.
- Co słychać? Mam nadzieję, że na zajęciach nie znalazłaś sobie zastępstwa do ćwiczeń w parach? - zagaiła, podejmując próbę nadania swojej wypowiedzi nieco swobodniejszego, niemal rozbawionego zabarwienia.

autor

lottie

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Lava miała podobnie, wychowana przez adopcyjnych rodziców z całą zgrają rodzeństwa została nauczona troski o innych. W tym wszystkim wypracowała również troskę o samą siebie, ale ogromną rolę w jej życiu odgrywała rodzina. Poza tym lubiła pomagać, lubiła troszczyć się o innych i lubiła czuć się potrzebna. I to nie tak, że wtrącała się w życie swoich znajomych, by rzucać złotymi radami. Jej zdaniem sama obecność i świadomość, że można z kimś porozmawiać, to było naprawdę dużo.
– Ha, świetnie! Mi to nie przeszkadza. – zaśmiała się spoglądając na pizzę, której dwie połowy były zupełnie różne. Naprawdę nie miała problemu z tym, że po drugiej stronie były rzeczy, których nie jadła. Nie była na to uczulona, były to jej świadome wybory, którymi nie chciała irytować innych. Wiedziała, że niektórzy wkurzali się, gdy ktoś wybrzydzał. Ona gdyby tylko chciała, pewnie zajadałaby się serami i kabanosami, ale tu wchodziła jej troska nie tylko o siebie i innych, ale również o zwierzęta.
– Najważniejsze, że już wiem, że nie wyparowałaś. – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, chcąc wyrazić swoje wsparcie i brak pretensji. Nie mogła być na nią za to zła. Każda byłą dorosła, prowadziła swoje życie, miała prawo podjąć decyzję, by na chwilę zniknąć z życia towarzyskiego, by zająć się sobą i swoimi problemami. Lava nigdy nie była zaborcza, czy obrażalska, dlatego też chciała zrozumieć Charlotte i wesprzeć ją w tym trudniejszym dla niej czasie, bo z jej zachowania wnioskowała, że taki właśnie był.
– Za wcześnie? – spytała zaskoczona. Nie planowała z nią jednak dyskutować, wzruszyła tylko ramionami i wyciągnęła z górnej szafki szklanki, by nalać im soku, który Lottie sobie zażyczyła. – Proszę. – usiadła naprzeciwko niej i otworzyła duże pudło z pizzą, chcąc od razu zająć się jedzeniem, póki jeszcze było ciepłe.
– Nie, nie znalazłam sobie zastępstwa, ale wiedz, że było kilka zainteresowanych, by zająć twoje miejsce. – zażartowała i posłała jej znaczące spojrzenie.
– A co u mnie? Z jednej strony nic ciekawego, z drugiej… byłam na kilku randkach ostatnio i na bankiecie w pracy, także w sumie coś tam się działo. – odpowiedziała z uśmiechem.

autor

Pateczka

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Cień uśmiechu przyozdobił kobiece wargi, czego efektem było ulotne rozpromienienie jej twarzy. W ostatnich dniach nie miała wielu powodów do zadowolenia - piętrzące się problemy przygniatały swoim ciężarem, sprawiając, że Charlotte traciła zapał względem każdego przedsięwzięcia. Co więcej - powoli znikał wrodzony optymizm, nawet jeżeli skrupulatnie podejmowała kolejne próby poukładania swojej nowej rzeczywistości, ale przede wszystkim tej, która dopiero miała nadejść.
Lottie nie była pewna, jaki powinien być kolejno wykonany krok. O jej obecnym stanie wiedziały nieliczne osoby, dokładnie rzecz ujmując dwie - najlepszy przyjaciel i ojciec maleństwa. Blondynka była jednak boleśnie świadoma prędkości, z jaką upływał czas - niemożliwym było ukrywanie ciąży w nieskończoność, szczególnie że już teraz zaobserwowała u siebie dziwną manię przeglądania się w lustrze; dokładnie, z każdej strony, jakby tylko czekała na pojawienie się pierwszej świadczącej o jej stanie krągłości.
Nie miała pojęcia, jak powinna była powiedzieć o tym wszystkim całemu swojemu otoczeniu - znajomym, rodzinie, nawet dotychczasowym współpracownikom. Chociaż nie czuła się zobligowana do wyjaśniania wszystkich swoich postępowań, to jednak wiedziała, że w tej jednej kwestii pojawią się niezliczone pytania: kiedy? z kim? chłopiec czy dziewczynka? gdzie będziecie mieszkać? jak dasz sobie radę sama? co z ojcem?
Głowa bolała ją na samą myśl o konieczności tego typu konfrontacji ze światem.
- Czasami miałam ochotę - przyznała bez ogródek, podchodząc do blatu pełniącego funkcję stołu. Wdrapawszy się na stołek, z wdzięcznością odebrała od przyjaciółki szklankę z napojem.
- Jasne, że było. W swoim kusym stroju do ćwiczeń prezentujesz się naprawdę... - podjęła, szukając w głowie odpowiedniego słowa. Złapany w dłoń kawałek pizzy ułatwił zadanie. - Apetycznie - zawyrokowała z uśmiechem, a wymowne poruszenie brwiami miało być dla Lavy jednoznacznym sygnałem, że wprawionemu oku Charlotte nie umknęły spojrzenia, jakie otoczenie posyłało w jej kierunku podczas ćwiczeń.
- Kilka randek to bardzo ogólna informacja - upomniała swoją towarzyszkę, w międzyczasie zerkając na ekran leżącego na blacie telefonu. O ile brak powiadomień o wiadomości z tindera nie robił na blondynce wrażenia, o tyle brak innych prób nawiązania kontaktu - owszem. - Trafiłaś na kogoś wartego uwagi? Jakieś jednorazowe szaleństwo czy może mam szukać sukienki na ślub? - dodała ze szczerym zaciekawieniem, po cichu licząc, że Lava - mimo łączącej ich przyjaźni - miała dużo lepszy gust niż sama Hughes.
Musiała mieć. Nie od dzisiaj wiadomo bowiem, że podstawą każdej babskiej przyjaźni był podobny gust do alkoholu i całkowicie inny względem facetów.

autor

lottie

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Chyba każdy czasami ma. – stwierdziła z cichym westchnieniem. Słysząc w głosie Charlotte nutę melancholii, sama pozwoliła sobie na konfrontację z tym uczucie i zgodzenie się z jej słowami. Bywały takie dni, gdy i ona chciała zniknąć. Dorosłe życie nie było usłane różami. A świadomość, że teraz odpowiada się samemu za wszystkie decyzje, bywała męcząca. Lavie wydawało się, że odnalazła się w tym wszystkim całkiem nieźle, jednak były chwile, gdy miała dość. Zwłaszcza teraz, gdy od niedawna mieszkała sama. Może lubiła samotne życie, własny ład i porządek, ale druga osoba w mieszkaniu dawała jej swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa i domowego ciepła.
– O to właśnie chodzi. Cały czas liczę na to, że spotkam tam jakąś nieźle rozciągniętą joginkę. – odpowiedziała z uśmiechem, unosząc znacząco brew. Chociaż jedna joginka złamała jej serce, z czym do teraz nie potrafiła sobie do końca poradzić, na niezobowiązująca przygodę z pewnością chętnie wybrałaby kogoś równie rozciągniętego, co ona. Miała swój typ i nie mogła nic na to poradzić. – Obawiam się jednak, że w naszej grupie dziewczyny przyglądają się i zastanawiając raczej gdzie kupiłam strój albo ile musiałam ćwiczyć, żeby móc wejść w pozycję, a niekoniecznie myślą o tym, żeby się ze mną umówić. – dodała zaraz i wzruszyła lekko ramionami. Nie przeszkadzało jej. Od lat trenowała jogę, była też jej instruktorem, więc mogła górować nad grupą swoim doświadczeniem. A koleżanki z grupy wydawały się jej bardzo hetero.
– Gdyby wydarzyło się na nich coś ciekawego, to pewnie mogłabym rozwinąć swoją wypowiedź. – oznajmiła, wyciągając przy tym kawałek pizzy z pudełka. – Jeszcze nie weszłam w etap szukania czegoś na poważnie, a już na pewno nie szukania sukni ślubnej. – pokręciła głową, a na po jej minie było widać, że sama ta wizja jest dla niej nieco przerażająca. Ślub był ostatnim, o czym aktualnie - czy kiedykolwiek - myślała. Nie była pewna, czy jest w stanie zmienić swoje życie i dostosować je do życia z drugą osobą. Właściwie to nie wiedziała, czy jest to coś, czego w ogóle chce.
– Poza tym... cały czas chodzi mi po głowie podróż do Europy, nie chcę więc pakować się w coś, coś mi ten plan, no nie wiem, zablokuje? – wzruszyła lekko ramionami i spojrzała na Lottie pytająco, jakby nie była pewna, czy tak mogła określić ewentualne bycie w związku.

autor

Pateczka

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte, mimo wszystko, nie chciała wyjść na tchórza. O ile odcięcie się od świata na krótki moment było zachowaniem całkowicie usprawiedliwionym, o tyle pozostanie za samą problemów i spalenie wielu mostów już niekoniecznie.
Porzuciła te rozmyślenia z pełną świadomością, skupiając się nie tylko na pizzy, ale przede wszystkim rozmowie, której głównym celem miało być odciągnięcie wszystkich myśli od trosk dnia codziennego. Wybieranie Lavie ochotniczki na jednorazową (lub kilkurazową) przygodę wydawało się być dobrą alternatywą, nawet jeżeli gust przyjaciółek był mocno odległy.
- Może powinnyśmy zmienić salę? Albo całkiem klub. Poświęcę się, jeżeli to Cię uszczęśliwi - zapewniła z przekorą, zerkając na Hale kątem oka. Chociaż te wspomniane zajęcia odwiedzały od dawna, to jednak zmiany bywały dobre. Ponieważ jednak wątpiła w ich niezwłoczną konieczność, to niewinne wzruszenie ramionami było ostatnim gestem, jakim uraczyła przyjaciółkę przed zrobieniem kolejnego kęsa pizzy.
- Szkoda. Pobawiłabym się na jakimś weselu - zawadiacki ton raz jeszcze dał się we znaki, choć myśli powędrowały w kierunku, którego Charlotte wcale do głosu dopuścić nie chciała. Doskonale pamiętała rozmowę przy świątecznym stole, kiedy Joel zarzekał się, że kiedyś zostanie jej mężem. Wtedy Lottie traktowała to jak głupi, niekoniecznie udany żart wypowiedziany na rodzinnym forum, dziś zaś, z perspektywy tych kilku miesięcy, uważała, że wcale się jej do małżeństwa nie spieszyło. Może nawet wcale się do tego nie nadawała?
- Podróż do Europy brzmi... świetnie - przyznała po krótkiej pauzie, żałując, że uznanie dla tego pomysłu zabrzmiało jak pełne rozczarowania westchnięcie. W gruncie rzeczy faktycznie sobie na takowe pozwoliła. Ona nie mogła tak po prostu wyjechać. - Nawet Ci zazdroszczę. Sama chętnie rzuciłabym to wszystko w cholerę - podsumowała, odkładając nieco zbyt przypalony brzeg placka.
- Może przed wyjazdem poznasz kogoś, kto ma podobne marzenie? Albo nie. Podczas wycieczki. We Włoszech albo Hiszpanii. Tam na pewno ktoś dorównałby Ci temperamentem - zawyrokowała ostatecznie, tym razem sięgając po szklankę z napojem.
- Przywieź mi pamiątkę - dodała pospiesznie, aby Lava nie miała wątpliwości, że powinna była zainwestować w jakiś drobiazg dla blondynki.

autor

lottie

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Pierwsza zasada dobrych treningów, jak również relacji w pracy – nie wplątywać się w romanse. Jak zaczniemy zmieniać kluby, to się okaże, że będziemy musiały je zmieniać, żebym znalazła tam kogoś, a potem, żebym mogła uciekać. I wtedy nam tych siłowni nie wystarczy. – zaśmiała się, oczywiście poniekąd żartując. Może i ta zasada nie musiała obowiązywać na siłowni, czy w jakimś klubie, tak w pracy była idealna. Zwłaszcza, gdy ktoś chciał spędzić w danym miejscu kilka lat. Znała wiele osób, które wpadło w jakiejś nieciekawe „dramy”, kiedy zaczęły spotykać się ze swoimi kolegami z pracy.
– Zabiorę cię do klubu, tam też się pobawisz. Albo… jako osobę towarzyszącą, gdy jacyś znajomi postanowią się hajtnąć. – odpowiedziała z uśmiechem. Nie miała okazji doświadczyć wielu wesel w swoim życiu, bo wyjechała w czasie, kiedy ludzie po studiach zaczynali brać śluby. A czasami nie była z kimś na tyle blisko, by lecieć przez pół kraju, by spędzić jeden dzień na takiej imprezie.
– Ja bym powiedziała, że brzmi… świetnie! – spojrzała na nią znacząco i ostatnie słowo wypowiedziała z większym entuzjazmem. – Czy ktoś ci broni? Powiedz tylko słowo, a zaraz zarezerwuję nam lot do Paryża. – kolejne znaczące spojrzenie. Dla Lavy to było tak łatwe. Nic jej w zasadzie w mieście nie trzymało. Rodzina wiedziała, że nie potrafiła usiedzieć w jednym miejscu dłużej, niż kilka miesięcy. Z nikim nie spotykała się na tyle poważnie, by nie móc tego przerwać z dnia na dzień. W obecnej sytuacji, kiedy sprawy z Nathanielem się skomplikowały, była wręcz gotowa, by zniknąć. Najgorsze było to, że Nathaniel nawet o tych komplikacjach nie wiedział, bo… w końcu ustalili, że będą ze sobą tylko sypiać, prawda? A Lava dopuściła do siebie nieco więcej uczuć, co bardzo się jej nie podobało.
– We Włoszech, w Hiszpanii, we Francji, Portugalii, Niemczech, Anglii… wszędzie. Na pewno w każdym z tych miejsc będą na tyle długo, by kogoś poznać, chociaż na kilka dni. – zaśmiała się, wyliczając wszystkie kraje, które miała na swojej liście must see.
– Oczywiście, co tylko zechcesz. – odparła i pokiwała głową.

autor

Pateczka

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Niewątpliwie w słowach Lavy blondynka byłaby skłonna odnaleźć ziarno prawdy; bolesnej, odnajdującej odzwierciedlenie w rzeczywistości. Chociaż od śmierci Malcolma minęło dużo czasu, a ich relacja nigdy nie wykroczyła poza sztywne granice przyjaźni, to jednak utrata go była bolesna nie tyle z powodu dzielonych w FBI obowiązków, co właśnie prywatnej zażyłości. Charlotte potrzebowała dużo czasu, by pozbierać się po tragicznym pożarze, który przez długi czas postrzegała jako zabieg celowy, coś zaplanowanego, może zemstę, może wyrównanie rachunków. Nie wierzyła w przypadki czy zwykłe zbiegi okoliczności, nawet jeżeli awaria instalacji wydawała się być dość sensownym wyjaśnieniem. Z czasem oswoiła się z brakiem osoby, która przez długie lata była nieodłącznym elementem jej codzienności, ale czy pustka została w stu procentach wypełniona?
- To dość rozsądne podejście - przyznała Lottie po krótkiej pauzie, raz jeszcze nie kryjąc podziwu dla pragmatyzmu, jakim wykazywała się przyjaciółka. Hughes, choć swego czasu nazwałaby się typową służbistką, obecnie nie była pewna, czy potrafiłaby podejść do pracy aż tak poważnie, stawiając pracę ponad prywatnym życiem i potencjalnym szczęściem. Jej życie właśnie się waliło, dlatego perspektywa podjęcia ryzyka w jakimkolwiek obszarze nie wydawała się tak straszna.
- Nie mam ochoty na wizyty w klubach - ani barach, ani w jakichkolwiek innych tłocznych miejscach, w których byłaby jedyną kiepsko bawiącą się osobą. Nigdy nie była typem szalonej imprezowiczki, ale nawet Charlotte potrafiła docenić uroki swobodnego życia, w którym nikt nie wymagał od niej punktualnego powrotu do domu czy poświęcenia czasu komuś innemu niż samej sobie.
- Lot do Paryża, huh? - powtórzyła to niemal z kpiną, która bardzo szybko przeistoczyła się w grymas niezadowolenia. Teraz, kiedy uwolniła się od obowiązków agentki FBI, musiała skupić się na zadaniach przeznaczonych dla przyszłej matki. Wątpiła, że dalekie podróże znajdowały się na liście rzeczy dozwolonych. - Przez kilka najbliższych miesięcy raczej nigdzie się nie ruszę - mruknęła, wciskając w siebie ostatni kawałek pizzy.
- Nie dręcz mnie tak. Byłabym zachwycona nawet wycieczką do Spokane, Portland albo... no nie wiem, Vancouver - wywróciwszy oczami, zsunęła się ze stołka i ruszyła w kierunku kanapy, gdzie rozsiadła się tak, jak gdyby była u siebie.

autor

lottie

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Może tego po mnie nie widać, ale naprawdę lubię mieć w życiu jakieś zasady. – zażartowała i wywróciła oczami. Miała w swoim życiu jeden epizod, podczas którego relacja czysto zawodowa, a potem przyjacielska zeszła na zupełnie inny tor, co potem cholernie bolało. Ten nieszczęśliwy raz, kiedy Lava poczuła, że może się otworzyć, że może pozwolić emocjom i uczuciom zawładnąć jej sercem, by potem poczuć czym jest odrzucenie. Oszem, romansowała kiedyś nieco w różnych pracach, ale te relacje nie miały możliwości rozwinięcia się, a Lava swego czasu tak często zmieniała miejsce zamieszkania, że nie było opcji, by się do kogoś przywiązała. Niektórzy nie potrafili uwierzyć, że tak otwarta i pogodna osoba, nawiązująca wiele przyjaźni i z niemal każdym znajdująca od razu wspólny język, nie potrafiła odnaleźć się w prawdziwym życiu uczuciowym.
- Kochana, coś czuję, że ci dziś moimi propozycjami nie dogodzę. – spojrzała na nią i znacząco uniosła brew. Miała wrażenie, że nastawienie Charlotte się nieco zmieniło od ich ostatniego spotkania, ale nie potrafiła jeszcze wyczuć w czym mógł tkwić problem. Poza tym Hughes nie chciała z nią chyba na razie poważnie rozmawiać, a Lava nie zamierzała się narzucać.
– Rozumiem. Jeśli zamierzasz podjąć nową pracę, to nie byłoby dobrze, gdybyś z niej zniknęła, zanim się w niej pojawisz. – odparła, będąc niemal przekonana, że to sprawa jej odejścia z FBI i poszukiwania nowej drogi życia jest tak stresogenna i dlatego też Lottie nie chce nawet myśleć o jakichkolwiek podróżach.
– No to też da się zrobić. Mnie zadowala każda wycieczka, wyrwanie się z miasta na kilka dni brzmi świetnie. – odpowiedziała z uśmiechem, udając, że ten blondynki jej nie rusza. Dała jej chwilę na rozgoszczenie się na kanapie, gdy sama dojadała ostatni kawałek swojej bezmięsnej części. Po czym bez zbędnych konsultacji z Charlotte, która alkoholu odmówiła, nalała sobie do kieliszka białego wina i usiadła obok przyjaciółki.
– Lottie… – zaczęła, spoglądając na nią i przyglądając się uważnie jej twarzy. – Chcesz o czym porozmawiać? – uniosła pytająco brew i nie chcąc jej już świdrować zniecierpliwionym spojrzeniem, sięgnęła po swój kieliszek. No czuła, że ją coś męczyło!

autor

Pateczka

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Błąkający się w kącikach kobiecych warg uśmiech miał niewiele wspólnego z zadowoleniem. Zasady od zawsze stanowiły nieodłączny element życia blondynki. Charlotte nie była typem nadgorliwego kata i nie narzekała, kiedy prowadzący samochód znajomy minimalnie przekraczał dozwoloną prędkość, ale jednocześnie daleko jej było do buntownika. Lubiła dobrą organizację, przestrzeganie reguł i - paradoksalnie - popierała branie odpowiedzialności za konsekwencje wykonywanych działań.
To między innymi to przeświadczenie nie pozwalało na ugięcie się pod naporem sugestii Blake'a w sprawie usunięcia ciąży. Niewątpliwie byłoby to rozwiązanie najszybsze, ale czy naprawdę najlepsze, skoro nie zgadzałoby się ze sposobem postrzegania przez Lottie świata? Nie chciała traktować dziecka jak kary za przewinienia, nawet jeżeli seks z niedoszłym mężem zmarłej siostry zaliczał się do tej właśnie kategorii.
- Przepraszam - westchnęła markotnie, dopiero teraz uświadamiając sobie, jak kiepskim towarzystwem była tego dnia. Istotnie bowiem - nie miała ochoty na żarty, zabawę, a alkohol zwyczajnie nie wchodził w grę. - Jestem w kiepskiej formie - przyznała po krótkiej pauzie, wciąż bijąc się z myślami.
Naprawdę chciała pozbyć się ciężaru, który od kilku dni uwierał jej serce. Rozmowa z kimś zaufanym i wyżalenie się wydawały się być najlepszą formą terapii, ale Hughes nawet nie była pewna, co mogłaby powiedzieć i jak daleko musiałaby zabrnąć w kłamstwach, aby rozmowa z Lavą miała ręce i nogi, ale jednocześnie by nie zdradzić szczegółów pokroju personaliów ojca. Jak na złość to przecież właśnie ta kwestia interesowała ludzi najmocniej. Nie jej samopoczucie, nie rozwijająca się ciąża, ale to, kto był za nią odpowiedzialny i dlaczego nie było go obok.
- Naprawdę? Chciałabyś gdzieś wyskoczyć? Na babski weekend? - zagaiła, kiedy powrót do tematu wycieczki ponownie blondynkę rozpromienił. Wyjazd z Seattle na dłużej był sprawą zbyt skomplikowaną, dlatego Lottie nadziei upatrywała w kilku wolnych dniach, w trakcie których mogłaby zaczerpnąć świeżego powietrza, pozbierać myśli i ustalić plan działania na najbliższe tygodnie, miesiące, może nawet lata. Teraz przecież musiała myśleć długoterminowo.
- Nie, chyba nie - wcisnąwszy się w róg kanapy, zgarnęła jedną z ozdobnych poduszek. Bliskość czegoś miękkiego działała na nią kojąco. Lub może jedynie był to pretekst, by zacisnąć na czymś drżące w zdenerwowaniu dłonie? - Nie nadaję się do spotkań. Przepraszam, że zawracam Ci głowę - szczera skrucha była jedyną rzeczą, jaką Charlotte postanowiła uraczyć przyjaciółkę w tamtym momencie.
Miała nadzieję, że Lava byłaby w stanie przymknąć na wszystko oko.

autor

lottie

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Zasady w świecie Lavy były dość płynne i ulotne, zdecydowanie była typem buntownika, zwłaszcza w młodzieńczych latach, ale zawsze pamiętała o konsekwencjach, których wiszące nad nią widmo jakoś ją uspokajało. Bardziej niż panujące na świecie zasady, ograniczały ją jej własne. Nic nie robiła sobie z tego, że w swoim życiu spożywała mniej lub bardziej legalne substancje, że zdarzało się jej pracować na czarno, ale gdy sama sobie coś postanowiła, trzymała się tego kurczowo. I tak na przykład wycieczka do Indii, gdzie spędziła kilka tygodni na praktykowaniu jogi i medytacji była tym momentem w jej życiu, gdy zasad miała wiele i bardzo zależało jej na tym, by ich przestrzegać.
– Nie ma sprawy. Każdy miewa czasem gorszy dzień. – przechyliła lekko głowię i pobłażliwie spojrzała na przyjaciółkę. Mogła się tylko domyślać, że to co sprawia, że jest w takim stanie, naprawdę jej ciąży. Wiedziała jednak, że były takie sprawy, z którymi należało się najpierw uporać samemu. Wiele rzeczy trzymała dla siebie, o wielu rzeczach nie chciała rozmawiać, niewiele osób znało jej przeszłość, tę zamierzchłą jeszcze sprzed czasów adopcji, więc gdyby tylko Charlotte postanowiła z nią porozmawiać, już na wstępie zaznaczając, że są w tym zawiły temacie szczegóły, których wyjawić nie chce albo nie może, Lava z pewnością by zrozumiała.
– No pewnie. Tak się składa, że weekendy mam przeważnie wolne, więc logistycznie jest to łatwe do ogarnięcia. A randki z tindera dość łatwo się przekłada. – odpowiedziała ze szczerym uśmiechem, żartując oczywiście o tych randkach. Chociaż gdyby miała jechać na weekend z Charlotte, to na pewno jakieś spotkanie przełożyłaby na inny termin. – Daj znać tylko kiedy i co byś chciała robić. Nie musimy jechać daleko, że nie marnować czasu na dojazdy. Wokół Seattle jest wiele świetnych miejsc. – dodała i lekko wzruszyła ramionami, bo obojętne jej było gdzie pojadą, chodziło głównie o towarzystwo. Miała wrażenie, że Lottie przydałby się urlop, więc pomysł wypadu na weekend bardzo się jej podobał.
– Okej… – wymamrotała, chcąc pokazać blondynce, że nie będzie więcej pytać. – Nie zawracasz. Jeśli nie chcesz, to nie musimy rozmawiać. Mogę po prostu z tobą posiedzieć. Chcesz coś obejrzeć, poczytać książkę, posłuchać muzyki? – uniosła pytająco brew, dając przyjaciółce różne aktywności do wyboru. – W zasadzie jeśli chcesz, to mogę ci wyciągnąć koc i po prostu tu poleżysz, a ja będę się cicho krzątać po mieszkaniu… miałam zrobić pranie. – kolejna propozycja padła z jej ust. Chciała, żeby Charlotte czuła się u niej mile widziana, a jeśli potrzebowała tylko z kimś pobyć, by mieć obok jakąś osobę, a niekoniecznie z nią rozmawiać, to Lava mogła ją zostawić, po prostu będąc w pobliżu, gdyby jej potrzebowała.

autor

Pateczka

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Gorszy dzień.
Gdyby tylko chodziło o gorszy dzień. Ostatnie dni były okropne, ale jednocześnie były zaledwie wierzchołkiem lodowej góry, w stronę której Charlotte coraz szybciej zmierzała. Zawsze chciała być panią własnego losu, sterować okrętem nazywanym życiem według własnej wiedzy, doświadczeń i nawet głupiego widzimisię. Obecnie zaś musiała walczyć z nieustającym sztormem, który zabierał czas, energię i motywację do jakiegokolwiek działania. Co najgorsze jednak - zza ciemnych chmur nie wyglądało słońce, co jedynie mocniej podkopywało kobiece morale.
- Poznałam ostatnio jednego faceta na tinderze - przyznała bez ogródek, z perspektywy czasu wiedząc, że szukanie towarzystwa na aplikacji randkowej było najmniejszym zmartwieniem, z jakim przyszło się jej zmagać. - Jest malarzem. Obiecał mi portret kota. Raz spotkaliśmy się w kawiarni i to przypadkiem. Powiedziałabym, że to przeznaczenie, ale raz, że w nie nie wierzę, a dwa, że... nie jestem nim zainteresowana w ten sposób - miała nadzieję, że Lava zrezygnuje z pytań pokroju ,,to po co Ci to konto?''. Charlotte sama nie wiedziała. Początkowo pragnęła na szybko pocieszyć się po rozstaniu z Joelem, potem miejsce miała nieprzyjemna sytuacja w jednym z klubów, a na sam koniec ukojenie znalazła w ramionach, w które nigdy nie planowała wpaść.
- Jak tylko poprawi mi się nastrój, to uciekniemy z tego przeklętego miasta - zapewniła z uśmiechem. To nie tak, że żywiła względem Seattle jakąś głęboko zakorzenioną niechęć. W gruncie rzeczy czuła się tu dobrze - przynajmniej dotychczas. Wątpiła, że byłaby w stanie zniknąć na dłużej, ale dwa, trzy dni wydawały się być koniecznością.
- Naprawdę? - była zaskoczona, ale przede wszystkim wdzięczna. Idąc do mieszkania Lavy, nie przewidywała odpoczynku. Była nastawiona na pizzę, plotki, dobrą zabawę i chwilę relaksu. Im dłużej jednak rozmawiały o związkach, zobowiązaniach, nieudanych randkach i problemach dnia codziennego w ogóle, tym większe ogarniało blondynkę zmęczenie. - Zdrzemnę się tylko chwilę. Potem możemy coś obejrzeć - mruknęła ostatecznie, kuląc się na kanapie.


zt.

autor

lottie

ODPOWIEDZ

Wróć do „119”