WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zbyt wiele wściekłych oraz rozżalonych kobiet nie przewijało się w jego życiu, chyba, że były to czyjeś matki, córki lub przyjaciółki powiązane ze zmarłymi, którymi sprawami się w tamtym czasie zajmował. Nie miał na swoim koncie dużej ilości zdrad, złamanych serc, czy innych okrucieństw, dlatego nie miał się przed kim innym ukrywać, nie licząc swojego komendanta. Charlotte mogła zatem myśleć co chciała, mogła mieć już wykreowany obraz przedstawiający jego osobę, który przeczył się z prawdziwą wersją jaką prezentował obecnie i małymi krokami po przez poznanie go lepiej sama odkryje, że nie jest tak zły jak z pozoru się wydaje.
- Aby to raz. Nie znam tu takiej osoby, na której by się nigdy nie wyżył bez powodu. - Czasem miał wrażenie, że jest on gorszy, niż kobieta z okresem. Może to wina jego problemów w małżeństwie, albo to już ten wiek w jakim człowiek staje się bardziej zrzędliwy i upierdliwych, ale nie powinien czepiać się każdej nie pasującej mu drobnostki. Dzisiaj też nie emanował sympatią oraz dobrym humorem, dlatego Will z jednej strony się cieszył, że siedział tu, zdala od głownego komendanta. Przynajmniej ten z jego wydziału był w porządku i chciał żeby z czasem zajął jego miejsce.
- Tak, mam wrażenie, że morderca chce podkręcić tempo. - Wszystko wskazywało, że kolejne ciało pasowało do obecnego schematu. Kolejne dziecko, kolejne rany kute, kolejne opóźnione poszukiwania i brak znaczących dowodów, oprócz noża bez żadnych odcisków. Wnioski nasuwały się zatem same - mieli doczynienia z tym samym sprawcą, o ile można mówić tu o jednym, a nie jakiejś sekcie, składającej dzieci w jakiejś ofierze. Im dalej Will zagłębiał się w tej sprawie, tym więcej gorszych przemyśleń nasuwało mu się w głowie. Chciał jak najszybciej znaleźć mordercę, by następną ofiarą nie okazał się jeden z jego siostrzeńców. - Dustin mi powiedział o tym. Wychodzi na to, że wszystkie te sprawy łącza się w jedną i mowa tu o seryjnym mordercy. - Przyznał to, co wywnioskował, gdy tylko otrzymał dokumenty od swojego przyjaciela. Gdyby nie jego nagły wyjazd, pewnie teraz obaj siedzieli nad tym razem i może udałoby im się na coś wpaść. Z drugiej strony McCoy już od dawna widział jak jego kumpel miał dosyć pracy w FBI i w końcu udało mu się to porzucić, więc cieszył się teraz jego szczęściem, nawet jeżeli nie przebywali już razem w jednym mieście.
- Obiecałem mu, że będę miał na oku Ciebie i Zoey, to nie daje mi miano dżentelmena? - Zapytał, lecz i na to pytanie nie oczekiwał żadnej odpowiedzi. Jeżeli kobiety w roli dżentelmena widzą kogoś kto odsuwa im krzesło, otwiera drzwi lub się o nie martwi to miał w sobie taki zalążek, ale jeżeli liczyły na jeszcze więcej to same też powinny dać coś od siebie. - A czemu nie? Miałem zostać przecież dobrym wujkiem. - Mruknął, patrząc prosto w oczy swojej znajomej. Nie zamierzał przecież zrobić nic złego, a tylko przez chwilę potrzymać jej córkę, by ta miała możliwość przyjrzeć się lepiej temu, co do tej pory udało mu się odkryć. Ku swojemu zaskoczeniu w końcu dala mu małą, która była zafascynowana jego osobą, bo teraz mogła przyglądać mu się ze znacznie mniejszej odległości. Zaczął ją kołysać, co chyba przypadło dziewczynce do gustu, bo znowu się do niego uśmiechnęła. Will miał dryg do dzieci, tego nie dało się ukry. - Hej mała. W porównaniu do moich siostrzeńców jesteś oazą spokoju. - Wyszeptał, sam uśmiechając się teraz od ucha do ucha i robiąc kolejne głupie miny. Dopiero Charlotte po chwili doprowadziła go do pionu, gdy przestała już czytać. - Nie jest to przypadek. Zostawił ją specjalnie, by przekazać nam jakąś wiadomość. Jeżeli tego nie zauważyłaś to nóż nie pasuje do zadanych ran nowej ofiary, a do tej, którą ty prowadziłaś nim odeszłaś. Do tego dochodzi zaniedbanie ze strony policji, jak gdyby ktoś z naszych miał korzyści z odłożenia na później poszukiwań tych dzieciaków. - Odparł w miarę spokojnie, bo wciąż trzymał Zoey i chyba powoli zaczynała usupiać w jego ramionach. - Czuję, że coś mi umyka, a jest to widoczne na pierwszy rzut oka. Powinniśmy poukładać wszystkie te dokumenty chronologicznie i lepiej przyjrzeć się schematowi działania sprawcy. Czemu akurat te, a nie inne dzieciaki. - miał nadzieje, ze skoro Charlotte już tu jest to może jej uda się zobaczyć w tym wszystkim coś więcej. To od jej sprawy się zaczęło, więc może ten nóż był wiadomością przekazaną dla niej.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Krótkie kiwnięcie głową musiało wystarczyć za odpowiedź, nawet jeżeli na usta cisnęło się wiele słów - niekoniecznie tych miłych. Charlotte nigdy nie była zwolenniczką takiego szukania upustu dla negatywnych emocji, ale jednocześnie była skłonna postawić się na miejscu Williama - pewnych rzeczy doświadczyła przecież na własnej skórze. Presja związana z tą pracą i nieprzewidywalność pewnych wydarzeń oraz momentów bardzo skutecznie popychały człowieka w kierunku często trudnych do przewidzenia reakcji. I o ile wyżywanie się na przełożonych było szkodą jedynie dla samego zainteresowanego, o tyle całe otoczenie nie powinno cierpieć z powodu jego niepowodzeń.
- Teoretycznie tak, ale skąd tak duże odstępy czasowe? - zagaiła, tym samym nawiązując nie tylko do spraw, których stos piętrzył się na dotychczas zajmowanym przez Dustina biurku, ale również do tych, którymi niegdyś zajmowała się sama. Nawet jeżeli postępowanie wspomnianego mordercy miało charakter schematyczny, to jednak odstępy czasu nie były w żaden sposób regularne i nie niosły żadnej konkretnej wskazówki, co z kolei nijak łączyło się z przedmiotem pozostawionym na miejscu ostatniej zbrodni.
- Wiesz, dlaczego tak nagle postanowił wyjechać? - Tym razem brzmiała całkowicie poważnie, nie siląc się na jakiekolwiek uszczypliwości, porównania czy zrozumiałe jedynie dla siebie żarty. Po wielu osobach spodziewałaby się tak spontanicznej decyzji, ale na pewno nie po Dustinie, co jedynie podjudzało odczuwane rozczarowanie. Nie chodziło nawet o współpracę w kolejnych śledztwach, choć i za takowymi zdążyła się stęsknić. Chyba zwyczajnie brakowało jej niegdyś kolegi po fachu.
- Aha, teraz. Gdybyś wiedział, jaki koncert potrafi dać w nocy - parsknąwszy śmiechem, raz jeszcze skupiła wzrok na kolejnych teczkach i wyjmowanych z nich dokumentach. Pobieżne przeglądanie tekstów i notatek nie mogło dać dużego, zadowalającego rezultatu, ale przynajmniej dało jej kilka dodatkowych minut do namysłu, natomiast Willowi do oswojenia się z obecnością i reakcjami Zoey.
- Tamten chłopak chodził do prywatnej szkoły, a jego ciało znaleziono w krzakach nieopodal boiska. Dustin mówił, że dzieci, których zaginięciami się zajmował, pochodziły z podobnych środowisk, a ich sprawy były zgłaszane ze sporym opóźnieniem - wyjaśniła, zaraz potem sięgając po kawę, aby zrobić niewielkiego łyka w nadziei, że odpowiednia dawka kofeiny mogłaby jakkolwiek zachęcić do pracy trybiki w jej głowie.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W policji sa dobrzy i źli ludzie, są też tacy, którzy utrudniają ci życie, ale działają w dobrej intencji i właśnie do takich należał główny komendant policji. Z dwojga złego lepszy taki, którego już długo znał, niż nowy i może nawet o wiele gorszy. Praca w takim miejscu jak to zmieniała ludzi, więc nigdy nie wiadomo, czy William nie stałby się nagle zgorzkniały, gdyby na głowie miał wszystkich tych ludzi, ich sprawy, to co działo się na posterunku.
- Może to planowane, może coś chce nam w ten sposób przekazać. Postępowań psycholi nigdy do końca nie zrozumiesz. - Faktycznie odstępy czasowe znacznie się od siebie różniły między każdą sprawą, ale z licznych podobieństw wnioskował, że jednak coś je ze sobą także łączyło. Gdyby mieli szukać rozwiązania odzielnie do każdej z nich to jeszcze więcej czasu by to zajęło. Pierwszy raz Will spotkał się z czymś takim, gdzie nie było można w 100% stwierdzić, czy rzeczywiscie mowa o seryjnym mordercy. Ci zazwyczaj mają jeden schemat, którego się trzymają, a tu pojawiało się wiele zmiennych. - Szczerze? Nie spytałem go czemu podjął taką decyzję. Myślę, że chciał zmienić coś w swoim życiu. Też mi go brakuje. - Taka była prawda, brakowało mu bardzo najlepszego przyjaciela. Zżyli się ze sobą dosyć mocno przez te kilkanaście lat i ciężko teraz było nie mieć Dustina obok. Nie mógł wyskoczyć z nim na piwo, poużalać się odnośnie pracy lub kobiet, które ich wystawiły do wiatru. Nie miał z kim oglądać męczy, ani poradzić się, gdy pojawiał się jakoś problem. Nie mógł nawet teraz poprosić go o pomoc, a sam zostawił mu tylko kopertę odnośnie tych dodatkowych spraw, które były podobne i po prostu wyjechał.
- Poczekaj aż zacznie chodzić i mówić, wtedy wcale nie będzie lepiej. - Odparł, patrząc na małą z uśmiechem na buzi. Opuszkiem palca dotknął jej noska, co chyba z początku nie przypadło jej do gustu, ale zaraz potem sama się uśmiechnęła. - Ktoś wybiera sobie dzieciaki z prywatnych szkół i stara sobie kupić czas po przez opóźnienie poszukiwań. Czemu zależy mu, żeby tak szybko nie zostały znalezione? Oprócz ran kutych, nie ma przecież żadnych śladów molestowania. Jest 5 dzieciaków, 5 rożnych noży, a mamy tylko jeden. - I wez tu się w tym wszystkim nie pogub, gdy mieli przed sobą tyle informacji, ale żadnego konkretnego śladu. Chwilę zajęło Willianomi, nim wpadł na pewien pomysł. - Mam pewną teorię, ale nie wiem na ile jest ona słuszna. Weź mapę i zaznacz na niej wszystkie szkoły, do których wtedy chodziły te dzieciaki. Potem zaznacz miejsca znalezienia ich ciał i połącz ze sobą te dwa punkty. - Ciężko było mu cokolwiek zrobić, gdy trzymał w ramionach tak krucha istota, ale podobało mu się trzymanie Zoey, więc jakoś nie pomyślał, żeby oddać ją jej matce.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte raz jeszcze musiała przyznać mu rację - a to nie zdarzało się zbyt często. Nie chodziło jedynie o długoletnią przerwę w utrzymywaniu kontaktu, ale przede wszystkim o dotychczasowe podejście Williama do pracy. Na sposób prowadzenia śledztwa niegdyś mieli zupełnie inne spojrzenia, co nie dawało zbyt wielu nadziei na udaną współpracę, dlatego obecny dialog był tym bardziej miłym zaskoczeniem.
- Konsultowaliście to już z jakimś specjalistą z tego zakresu? - dopytała, mając oczywiście na myśli psychologa, psychiatrę lub inną biegłą osobę, która byłaby w stanie podsunąć ewentualne pomysły na motywy, jakimi mogła kierować się osoba odpowiedzialna za obecnie omawiane zbrodnie.
Nie miała pojęcia, w jakim dokładnie momencie znajdowało się obecnie śledztwo, dlatego wolała pewne kwestie doprecyzować i wyjaśnić, choć sama względem psychologii i wszelkich jej pochodnych miała opinię raczej idącą w kierunku negatywnej.
- Zmian w życiu. Sądziłam, że życie w Seattle to spełnienie marzeń faceta z Alabamy - zakpiła, zaraz potem uśmiechając się pod nosem. Chociaż Dustin wielokrotnie musiał spotkać się ze złośliwymi zaczepkami z jej strony, to jednak żadna z nich nie była podyktowana autentyczną chęcią dokuczenia mu, a raczej rozluźnienia atmosfery i dowiedzenia się o mężczyźnie czegoś więcej. Charlotte również żałowała, że ich drogi dopiero co się ponownie skrzyżowały, a już musiały się rozejść, ale jednocześnie wiedziała, że płacz nad rozlanym mlekiem nigdy nie przynosił pozytywnych skutków.
- Nie wiem, co bardziej mnie przeraża. To czy może okres pierwszych chłopaków i randek - odburknęła, raz jeszcze kontrolnie zerkając na nich kątem oka. Zoey wydawała się być w ramionach Williama całkiem spokojna, co raz jeszcze zachęciło Lottie do skupienia się na leżących na stoliku dokumentach.
- Jeden prawdopodobnie zostawiony na miejscu zbrodni celowo - podkreśliła, kładąc wyraźny nacisk na każde kolejne słowo. Tak zdobyte narzędzie zbrodni nie niosło ze sobą żadnych konkretnych informacji poza faktem, że sprawca najwidoczniej podejmował próbę gry z policją w kotka i myszkę. Co najgorsze jednak - dotychczas wychodziło mu to dość nieźle. - Wierzysz, że na mapie pojawi się jakiś mroczny znak? - zakpiła, kiedy zaproponował chwyt rodem prosto z typowo amerykańskich seriali i filmów kryminalnych.
Charlotte nie zamierzała jednak oponować, dlatego po kilku minutach wertowania teczek i kreślenia po mapie na papierze pojawił się bliżej nieokreślony kształt.
- Coś ci to przypomina? Jakoś się kojarzy? - zagaiła, przechylając głowę, jak gdyby to miało pomóc spojrzeć na powstały schemat z innej perspektywy i być może pomóc.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedyś inaczej postrzegał różne rzeczy; był bardziej narwany i chciał mieć zawsze rację odnośnie podejmowanych decyzji dotyczących prowadzonych wtedy spraw. Nie miał jeszcze większego doświadczenia, a awans na detektywa dostał nagle i zdecydowanie zmieniła mu się forma pracy, gdy przestał być już zwykłym funkcjonariuszem. To sprawiało, że z niektórymi nie szło mu się dogadać w tamtym okresie i jedną z tych osób była Charlotte. Każde z nich skupiało się na zupełnie innych aspektach, podążali zupełnie innymi tropami, ale teraz? Teraz chyba doszli do porozumienia i ich przeszłość powoli przestawała mieć znaczenie, co mu bardzo odpowiadało.
- Czekamy, aż Goodwin zapozna się z całą dokumentacją, zapewne wieczorem poznamy jego opinię. - Nie zawsze polegał na konsultacji z psychiatrami, ponieważ oni kierowali się głównie tym co wyczytali z książek na studiach. Nie mieli tak naprawdę pojęcia co może siedzieć w głowie mordercy, a tylko iść za swoimi przypuszczeniami i liczyć, że dobrze wyłapali te poszczególne informacje z rozmów, które mogły opierać się na samym kłamstwie. Tym razem jednak przydałyby się jakieś dodatkowe poszlaki, teorie ludzi, pracujących z psychopatami na codzień. Każdy najmniejszy trop był teraz na wagę złota, gdy nic innego nie mieli by ruszyć dalej.
- To miasto najwyraźniej nie jest wystarczające dla wszystkich. Sam czasem mam ochotę wyjechać, gdyby nie rodzina i praca. - Lubił to miasto, ale powoli przestawał się czuć tu jak w domu. Mógł polegać na rodzinie, na przyjaciołach, na ludziach z nim pracujących, jednak to nie wydawało się już tak wystarczające jak kiedyś. Ma 32 lata, a jedyne co osiągnął w swoim życiu to awans na detektywa, małżeństwo zakończone zbyt szybko i dom, który w głównej mierze ufundowali mu rodzice. Powoli zbliżał się do czterdziestki, a obecnie stał w miejscu i nawet nie zwiedził połowy swojego kraju. Nie powiną więc dziwić go decyzja przyjaciela, który zapewne też chciał czegoś więcej od swojego życia.
- Może powstać i obrazek jednorożca, ale nie na to liczę. - Odparł może trochę oschle, ale to dlatego, że nie miał czasu na kpiny, przytyki, czy coś innego. Chciał żeby po prostu go posłuchała i zrobiła to, o co właśnie poprosił. Kiedy Charlotte zajela się rysowaniem po mapie, on usiadł przy stole, by móc wygodniej ułożyć sobie wiercącą się Zoey. Najwyraźniej tą zmiana była dla niej na tyle dobra, że powoli zaczynała usypiać. - Nie patrz na powstający krzształt, bo on nie ma tu znaczenia. Zobacz, który komisariat znajduje się w samym centrum zdarzeń. - Odpowiedział, gdy tylko dojrzał na mapie to, co potwierdzało jego przypuszczenia. Powolnym ruchem ręki wskazał punkt na mapie, który wskazywał na ich obecne położenie. - Nie zostaliśmy poinformowani o żadnym zaginięciu, ani prawdopodobnym porwaniu. Gdyby nie zrozpaczona matka, która tu przyszła to nie rozpoczęlibyśmy nawet śledztwa. Rozumiesz teraz, co mogę mieć na myśli? - Zapytał. Liczył, że też pomyślała o tym, że których których tutejszych funkcjonariuszy lub detektywów, mógł mieć cos wspólnego z zaginięciem tych dzieciaków lub co gorsza ich morderstwem. - Za tydzień jest tu coroczny bał, moglibyśmy się wszystkim przyjrzeć, o ile zechciałabyś mi towarzyszyć. - Zaproponował, bo co dwie głowy to nie jedną i przydałaby mu się jakaś partnerka na bal, byleby uniknąć złośliwych komentarzy swoich kolegów.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

700 postów. :rura:

Uzyskana odpowiedź nie budziła w Charlotte wielu pozytywnych emocji - o ile w ogóle jakiekolwiek. Opieszałość niektórych służb i specjalistów prowokowała irytację i inne negatywne odczucia, wszak w niektórych sprawach liczyła się każda minuta. Tutaj cenny czas był tracony od samego początku, kiedy same zgłoszenia o zaginięciach tych dzieci napływały do policjantów ze znacznym opóźnieniem. Jednocześnie jednak Lottie nie była zaskoczona, że wszystko odbywało się w sposób tak mozolny i jakby obojętny. Lata służby potrafiły albo uwrażliwić człowieka, albo wręcz przeciwnie - sprawić, że niektóre nawet najbardziej brutalne obrazki nie robiły na nikim żadnego wrażenia. Hughes nie była pewna, które z wyjść było bezpieczniejsze dla psychiki detektywów i współpracujących z nimi techników.
- Tak? Dokąd byś uciekł? - zagaiła, nie kryjąc zaciekawienia związanego z tą konkretną kwestią. Podróże zawsze kojarzyły się jej przede wszystkim z odpoczynkiem, długimi godzinami spędzonymi nad basenem przy hotelu oraz całą masą innych luksusowych atrakcji, do których zdążyła się przyzwyczaić podczas urlopów spędzanych z Joelem. Były partner cenił taką formę odpoczynku i ona w zasadzie również ją lubiła. Teraz, dzieląc codzienność z Blake'm, uczyła się nieco innego trybu podróżowania i nie mogłaby powiedzieć, że jakkolwiek jej on nie odpowiadał.
Chciała więc dowiedzieć się i porównać, jak wyglądało to w przypadku Williama.
Zmrużyła powieki, celowo odpuszczając sobie kolejny zgryźliwy komentarz. Nie lubiła być traktowana w tak protekcjonalny sposób, szczególnie w momencie, w którym poświęcała swój prywatny czas na pomoc danej osobie, ale brak roszczeniowych przyzwyczajeń sprawił, że zrezygnowała ze sprzeczki. Mieli na głowie poważniejsze sprawy.
- Wszystkie zaginięcia powinny być zgłoszone tutaj. Ktoś stąd blokuje informacje - podsumowała, ściszając głos na tyle, by dźwięk dotarł jedynie do uszu Williama. Ponowne zerknięcie na powstały wzór jedynie utwierdziło ją w tym przekonaniu i sprowokowało do głębszej analizy, którą przerwał dopiero znajomy.
- To nie będzie podejrzane, jeżeli zjawisz się tutaj z eks agentką FBI? Kilka osób na pewno wie, że nie darzyliśmy się największą na świecie sympatią - mruknęła ze szczerym powątpiewaniem, choć pomysł sam w sobie brzmiał jak coś możliwego do zrealizowania i mogącego przynieść pozytywny rezultat. Nie mogli zmarnować takiej szansy. - Możemy spróbować. Prześlij mi szczegóły esemesem. Będziemy w kontakcie. - Uśmiechając się do Willa, podniosła się ze swojego miejsca. Zakładając płaszcz i szalik, zdążyła dopić swoją kawę i odebrać od mężczyzny Zoey, która nie sprawiała wrażenia zachwyconej takim obrotem spraw.
- Chyba naprawdę cię polubiła - skomentowała nieco weselej, przytulając do siebie córkę. - Daj znać, jeżeli dowiesz się czegoś więcej - poprosiła, żegnając się z nim i ruszając w kierunku wyjścia z archiwum.

zt.

autor

lottie

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Police Department”