WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odprowadził wzrokiem wychodzącą z celi Charlotte, by chwilę później wbić spojrzenie - nie, nie w przyjaciela - w sufit i wypuścić ciężko powietrze. Poniekąd mogło to oznaczać zrzucenie swojego rodzaju niepewności, zmartwień, irytacji i dodatkowych, równie mało przyjemnych emocji, jakie towarzyszyły mu w zasadzie od kiedy się dowiedział, że blondynka jest z nim w ciąży. Z jednej strony bez wątpienia było mu trochę lżej - że porozmawiali, w jakimś stopniu zażegnali spór, jak i zdawać się mogło, że wszystko było na lepszej drodze.
...czy na pewno?
Wciąż uważał, że nie nadaje się na ojca małej istoty, która miała przyjść na świat za kilka miesięcy, ale równocześnie naprawdę chciał dotrzymać danego blondynce przed kilkoma minutami słowa. Przygryzł dolną wargę od środka, hamując to, co jako pierwsze przyszło mu na myśl.
- I tak wyglądam lepiej, niż ten drugi - rzucił, dodając do tego lekkie wzruszenie ramionami i krótki, przelotny uśmiech, który i tak nie rozwiał powagi, która malowała się na jego twarzy. Liczył, że Hughes posłucha jego prośby i pomoże Travisowi, bez zbędnego angażowania się w jego problemy. To nie była tylko bójka powiązana ze zniszczeniem jakiegoś hokera stojącego w pobliżu, czy kufa po piwie. W przeciwieństwie do przyjaciela miał na sumieniu o wiele więcej.
Gdyby tylko wiedzieli ile...
- Słyszałem, że nie powinno się iść w stronę światła, Cavanagh, widzę, że dobrze mi życzysz - odparł z przekąsem, niespokojnie spoglądając za kraty i starając się dostrzec - albo przede wszystkim: usłyszeć - co działo się parę(naście?) kroków dalej. Niestety nie do końca było to możliwe, zatem finalnie odpuścił i ponownie usiadł na swojej pryczy.
Brwi Blake'a uniosły się na parę sekund, kiedy usłyszał znajome imię. Rozchylił nieznacznie usta, aby dopytać dlaczego akurat pomyślał o blondynce, ale po krótkiej chwili namysłu - kiwnął głową w niemym: rozumiem.
- Poradzę sobie, Travis - oświadczył z przekonaniem - muszą tylko dać mi telefon. Numer do prawnika znam lepiej, niż powinienem. - Krótkie, pełne ironii parsknięcie było oznaką tego, że wcale z tego dumny nie jest, że akurat ten numer tak dobrze utkwił mu w głowie. Nie chciał, aby kumpel z jego powodu był zatrzymany dłużej, niżeli było to konieczne - i jeżeli mógł wyjść prędzej niż on, to tylko poklepał by go po plecach i z (nie)cierpliwością czekał na spotkanie z adwokatem.
- Nie wiem, Leslie, zadaję sobie to pytanie od sześciu lat. I nadal nie znalazłem odpowiedzi - mruknął, powoli podnosząc się do pionu, ale nie wychodząc z celi, będąc przekonanym, że chodzi jedynie o Travisa. Skinął jeszcze głową w stronę młodszej z sióstr i posłał jej delikatny, krótki uśmiech.
- Zaopiekuj się nim dobrze, Hughes, nikt nie chce, aby ktoś z rodziny zmarłego dostał zawału na jego widok - rzucił, brodą wskazując na kierowcę karawanu, z jakiegoś powodu unikając wzroku Charlotte.
- A ten co, zostaje? - zapytał Bob, patrząc na siostry. - Wiesz, że to twoje miejsce Griffith i nie spieszy ci się do wyjścia? Chociaż jedna dobra decyzja - powiedział, po swoich słowach wykrzywiając wargi w nieprzyjemnym wyrazie, który prawdopodobnie miał być uśmiechem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Nie zaprzeczę. – Widział tego drugiego. Nie było mu nawet odrobinę szkoda jaki z tego wyszedł. Nie brał nawet do siebie tego jak oni wyglądali. Zważając na to czego się podjęli nie było to nic zaskakującego, a i spędzenie nocy w areszcie nie wpływało pozytywnie na urodę. W kontekście wydarzeń, wygląd i tak okazywał się ich najmniejszym zmartwieniem.
-Zawsze, Griffith. – Uśmiechnął się do kumpla półgębkiem. Nie podejmował jednak tematu dalej. Okoliczności nie sprzyjały. Następnym razem może spotkają się w bardziej przychylnych okolicznościach, po tym jak oboje przetrawią sobie informacje i uwpuklone zakręty z których układali całą tablicę mandatów. Zamilkł, przez chwilę wbijając spojrzenie w ten sam punkt co Blake, wątpiąc by rozmowa nadal była przeprowadzana tak blisko. W swojej wyobraźni widział już, że Charlotte wędruje znacznie dalej w głębiny komisariatu, by odszukać najbardziej skuteczne kontakty.
Pokręcił z lekka głową, rozumiejąc ironię i nie mówiąc już, bo wydawało się to oczywiste, że Hughes dotrzyma swojego słowa i koniec końców jeśli sama nic nie zdziała, to zadba przynajmniej o ten telefon, co wcale nie powinien był być tak trudno dostępny.
-Nikt? A jakby skorzystali z tego samego serwisu? – Okręcił głowę przez ramię, unosząc brwi, jakoby było to świetne biznesowe zagranie. Zaledwie, oczywiście w żartobliwiej strefie. Jeszcze nie myślał o tym jak dokładnie się za to zabierze, ale gdy padła wzmianka o pracy, wiedział, że będzie musiał wykombinować coś, aby faktycznie nie wyglądać jak straszydło. Pracował w poważnym interesie, a nikt nie chciał się przecież martwić, że ciało ukochanego, zmarłego dziadka wiezione jest przez jakiegoś trzydziestoletniego chuligana.
Gdy dotarło do niego co powiedział mundurowy uniósł brwi i jeszcze raz spojrzał się po siostrach Hughes. Zmarszczył brwi i rzucił pytające spojrzenie Leslie, jednocześnie nie oczekując, że odpowie mu teraz. –Z której nie skorzysta. – Travis odezwał się, powierzchownie zaledwie zerkając na Boba. Jedna dobra decyzja, mogli się odwalić z tymi śpiewkami.–Chodź lepiej za nim ktoś się tutaj rozmyśli. – Zwrócił się do przyjaciela.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może za kolejnych sześć udzielisz mi ciekawszej odpowiedzi — stwierdziła, rzucając Griffithowi znaczące spojrzenie, które sugerowało, by jednak przez tych kolejnych sześć lat starał się unikać takich sytuacji i nie znajdował odpowiedzi, na zadane przez nią pytanie, które zadawał sobie również sam. Nie wiedziała, co Blake miał w sobie, że tak przyciągał problemy i to nie małe, ale finalnie i tak nie uważała, by była kimś, kogo powinno to interesować na tyle, żeby uparcie dociekała.
Teraz bardziej interesowało ją to, że Travis został w to wpakowany. Niby nie powinna być zaskoczona, skoro nie tak dawno miała okazję dostrzec, że nie miał problemów z wdawaniem się w bójki, zwłaszcza jeśli chodziło o wyższe dobro, ale... Czy tym razem też tak było? Nie wiedziała, ale zamierzała się dowiedzieć.
Jej zapał jednak szybko minął, bo gdy dał jej do zrozumienia, że ją również czekała seria pytał, to zagubiła gdzieś całą pewność siebie. Pokiwała potulnie głową i spojrzała na Lottie, spojrzeniem chcąc jej dać do zrozumienia, żeby siedziała cicho i nie mówiła o tym, jak dziwnie wyglądała jej konspiracyjna rozmowa z Bobem. Jej mogła się wytłumaczyć z biegiem czasu. Ale Travisowi? Za nic w świecie. Za bardzo zależało jej na tym, by nie zmienił swojej opinii o niej. Nie chciała, żeby się dowiedział, że... Nie była już tą przyzwoitą Leslie, co kiedyś.
O to się nie martw. Aczkolwiek przed Asli wy się będziecie tłumaczyć, ja się w to nie mieszam — stwierdziła. Wolała uniknąć spotkania z narzeczoną Travisa. I tak cieszyła się, że obyło się bez afer po tym, jak wrócił posiniaczony z karaoke, na którym był właśnie z nią. Wolała nie dawać Asli powodów do tego, by ta wpadła w szał, że kolejny raz jego bójka związana była z jej obecnością w pobliżu, skoro tak nie było.
Chodź, odwiozę cię do domu. Martw się lepiej tym, co powiesz narzeczonej — mruknęła do Cavanagha, kiedy ten pogonił kumpla. Odnosiła dziwne wrażenie, że Lottie nie stała tam bez powodu, skoro Blake skutecznie unikał jej wzroku. Westchnęła. Tajemnice w tej rodzinie nie znały granic.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Zaciekawienie i konsternacja - te dwie emocje dosadnie odmalowały się na kobiecej twarzy, gdy Charlotte z odpowiedniego (stworzonego przez Leslie) dystansu obserwowała to, jak żywą dyskusję prowadziła młodsza Hughes z policjantem, któremu ona sama przed momentem niemal zaproponowała łapówkę. Wspierając się o chłodną ścianę budynku, nieustannie nadstawiała uszu, by mogły do nich dolecieć nawet strzępki rozmowy. Zmarszczyła nos, kiedy padło coś o żonie, o tym, że ktoś się dowie, a ostatecznie również krótkie wychodzą, które zmotywowało Lottie do oderwania się od ściany i ruszenia w kierunku cel.
- Okej, chociaż nic z tego nie rozumiem - mruknęła pod nosem, prawdopodobnie bardziej do siebie niż do siostry, której determinacja była zarówno godna podziwu, jak i niepokojąca.
Trzymając się nieco bardziej z tyłu, wzrokiem wciąż lawirowała między Bobem a Leslie, zachodząc w głowę, jakiego dokładnie haka młodsza Hughes miała na mundurowego. Opcji było multum, wiele z nich wydawało się być tymi całkiem prawdopodobnymi, jednak rzucanie oskarżeń bez konkretnych dowodów nigdy nie było ulubionym zajęciem blondynki - nawet mimo dość długiego stażu pracy w FBI.
Przystanęła nieopodal celi, spojrzeniem śledząc rozgrywającą się w jej progu scenę. Leslie będąca tak blisko Travisa budziła w niej bardzo skrajne odczucia. Z jednej strony był to obrazek niezwykle przyjemny, prowokujący bliżej nieokreślone ciepło na sercu, z drugiej jednak przypominał o tym, jak bardzo skomplikowane były sprawy między Charlotte a Blake'm, na którego ona zerknęła jedynie kątem oka, na krótko. Znajomy już ucisk w żołądku znów dał o sobie znać i pogłębił się, kiedy młodsza Hughes przylgnęła do sylwetki przyjaciela, co sprawiło, że Lottie poczuła się jak intruz, którego wcale nie powinno tam być.
- Możemy już iść? - mruknęła, zaciskając drżące palce na ramieniu torby. Wzrok przeniosła na Boba, jak gdyby w niemy sposób chciała go zapytać czy wszystko było załatwione. Pełne dezaprobaty spojrzenie mężczyzny zostało podkreślone zamknięciem celi z impetem i donośnym hukiem.
- Kiepski gust do facetów jest u Was dziedziczny? - burknął, zaraz potem dodając: - Będziemy w kontakcie. Zjeżdżajcie stąd zanim zmienię zdanie - Bobby nie czekał na ich reakcję, a po prostu ruszył przed siebie, w czym Charlotte mu zawtórowała, żwawym krokiem pokonując odległość do głównych drzwi komendy, w duchu jednocześnie licząc na brak kolejnego spotkania z Joshem, który jawił się w jej oczach jako dodatkowe źródło problemów.
- Dacie sobie radę? Potrzebujecie czegoś... - podjęła, kiedy znaleźli się na zewnątrz, a w nią uderzyło chłodne powietrze. Jeszcze jeden dodatkowy bodziec - poza brakiem śniadania, nerwami, czasem spędzonym na komendzie, nie dającą spokoju kwestią narkotyków znalezionych przy Blake'u - sprawił, że zawirowało jej w głowie, a dotychczasowa bladość twarzy jeszcze mocniej się uwydatniła.
- Jeszcze? - dodała markotnie, jakby instynktownie wykorzystując znajdujący się obok drzwi murek, na którym usiadła raczej na oślep niż zamierzenie.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Doceniał starania sióstr skutkujące tym, że oprócz Travisa i on mógł wyjść na wolność, a z drugiej strony... nie załatwił by tego tak; wolał swoje problemy załatwiać sam - niezależnie jak mu to wychodziło - zamiast angażowania w nie osób trzecich. Na słowa Travisa jedynie uniósł kącik ust w niby-uśmiechu, sugerującym, że jeśli kolejny klient by przy okazji (w)padł, to może być, ale nie powiedział nic więcej, ze wzrokiem wbitym w brudną, częściowo zaplamioną krwią, podłogę.
- Może nie będę musiał - odpowiedział za to Leslie, chyba licząc, że gdzieś po drodze - z upływem czasu - jego życie ustabilizuje się tak, że przestanie przyjaźnić się z problemami - a raczej one zrezygnują z dobrego kontaktu z nim, wszak Blake nigdy świadomie ich do siebie nie zapraszał. To nie był dobry moment, by rozważać idealne scenariusze tego, jaka przyszłość go czeka; nie w tym stanie, nie podczas opuszczania więzienia, gdzie - tym razem - Bobby znów powtórzył to, co doskonale wiedział Griffith. Mijając akurat Charlotte, świadomie zaczepił ją spojrzeniem, które jasno sugerowało: mówiłem?
Oczywiście, że miały fatalny gust do facetów i wybierały tych niewłaściwych. Z różnych względów.
- Asli nie jest moją narzeczoną, a pracownicą, nie muszę jej się tłumaczyć - stwierdził, dodając do tego lekkie wzruszenie ramionami. - Chyba że będziesz miał przez to problemy - dodał szybko, odwracając się do Travisa i pokazując dłonią coś w okolicy twarzy, co miało sugerować jego wygląd - odeślij ją do mnie. Załatwię to - skwitował, przelotnie rzucając na dwójkę przyjaciół wzrokiem, a potem kierując się do wyjścia i starając nie myśleć o paru irytujących aspektach, które cicho szeptały z tyłu głowy, że...
...w zasadzie mógłby jeszcze zostać.
Łatwiejsza była konfrontacja z prawnikiem, zapłacenie mu grubego pliku zielonych, zamiast zastanawiania się...
- Jak to zrobiłyście? - zapytał, wychodząc pierwszy na zewnątrz i dopiero teraz odwracając się do dziewczyn. Jego wzrok szybko zatrzymał się na tej starszej, która...
- Źle wyglądasz, Charlotte - powtórzył coś, co powiedział już wcześniej - nie powinnaś prowadzić. - Zatrzymał się w pół kroku na dół, ostatecznie rezygnując z zejścia po schodach i kierując się ponownie na wyższe stopnie, gdzie spojrzał na blondynkę trochę zamglonym spojrzeniem zmrużonych oczu. Światło nie było jego sprzymierzeńcem.
Wszystko w porządku?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wzrok przesunął z Leslie na Blake’a gdy przyszło do kwestii tłumaczenia się. Pokręcił głową, odrzucając pomysł jeszcze nim się odezwał, chociaż z jakiegoś powodu z cieniem uśmiechu.–Spokojnie, sam się będę tłumaczył swojej narzeczonej. – Rozumiał chęć pomocy, ale nie godził się na to, żeby jego kumpel wyjaśniał cokolwiek kobiecie z którą to Travis postanowił się związać. Nie miało znaczenia kto zapoczątkował bijatykę, kto kogo sprowokował. Każdy miał wolny wybór i Cavanagh dokonał swojego (i tego nie żałował).
-Coś wymyślę. – Mruknął do kobiety w pokrzepiającym tonie, jednocześnie wcale nie czując się jakby chciał to obwieszczać całemu światu. Z tym co ostatnio mógł wpisać w swoje prywatne CV nie powinien już raczej wymijać konkretów, ale wszystkie podrzucać jak kot zdechłą mysz też nie było dobrze. Skrzywił się na wizję tego co go czekało, jednocześnie kompletnie nie wiedząc jak rzeczywiście Asli zareaguje.
Cokolwiek zrobiły, byli ich dłużnikami. Uniósł więc brwi, kiedy Charlotte pytała ich czy czegoś potrzebują, jakby i tak już nie dokonały wiele. Griffith miał rację, kobieta była dobra, może nieco czasami za dobra na towarzystwo w jakim się obracała. Zmierzył jej twarz, zwłaszcza po spostrzeżeniu Blake’a, by przenieść wzrok ku Leslie z cieniem niepokoju. I po niej widać było, że została wyrwana ze swojej zwyczajowej rutyny, co nie wołało jednak o komentarze ‘nie wyglądasz za dobrze’. Różnica była taka, że starsza Hughes ze sytuacją spotkała się w innych okolicznościach.
-Nie mam stąd daleko, przejadę się autobusem, a ty może podwieziesz Lottie? – Zaproponował zwracając się do Leslie. Nie wiedział gdzie mieszka starsza z sióstr, ale odnosił wrażenie, że nawet gdyby miałby to być 20 minutowy spacer to lepiej, aby ktoś jej towarzyszył. Nie w spacerze, wszyscy mieli w końcu swoje sprawy do których musieli wrócić. –Blake też lepiej żeby nie prowadził. – Dodał i wcale nie chodziło tylko o światłowstręt. –Nie ma tak wiele do opowiadania, ale wcale nie próbuję się wykręcić. – Acz, nie zmartwiłby się szczególnie gdyby sprawa rozeszła się po kościach. Szkoda tylko, że nie pomyślał o tym za nim do niej zadzwonił. –Tak w ogóle to dzięki, że przyjechałaś i… – Znów przesunął oczami od jednej do drugiej siostry. –że udało się to wam tak szybko rozwiązać. - Nie uszło jego uwadze jak zmienił się wtedy jej wyraz twarzy, gdy zaproponował wymianę informacji. Nieczyste zagranie? Zapewne tylko takie miało wystarczającą siłę przebicia, tylko jakiego było kalibru?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie słyszałeś o kobiecych sztuczkach? Wystarczy się ładnie uśmiechnąć i kilkoma słowami sprawić, że jego ego poszybowało do góry — rzuciła w odpowiedzi na to, jak udało się ugłaskać Boba. Kłamstwo przyszło jej z łatwością, ale od dawna to właśnie kłamstwem żyła. Robienie dobrej miny do złej gry, stawało się jej nawykiem, z którego wcale nie była dumna. Sytuacja jednak ją do tego zmuszała. Byłoby łatwiej, gdyby w pobliżu nie było Travisa. Jakoś opinią Griffitha się nie przejmowała. Chociaż może powinna, zważywszy na to, że byli kumplami. I pewnie plotkowali jak baby.
Kiedy Lottie przystanęła na szczycie schodów, ewidentnie nie czując się najlepiej, zatrzymała się w pół kroku i zawróciła.
Lottie? W porządku? — zapytała, podchodząc do siostry. Stawiała na ciążowe zawroty głowy, ale wolała się upewnić, że naprawdę chodziło tylko o to i nadmiar emocji, które starsza Hughes miała wypisane na twarzy od tych kilkunastu długich minut. Sugestia Travisa wydawała się bardzo trafiona. Odwiezienie starszej Hughes nie stanowiło dla Leslie żadnego problemu, ale czy Charlotte tego chciała?
I tak się nie wymigasz, Cavanagh. Będę ci wiercić dziurę w brzuchu przez kolejny tydzień — zagroziła. Ostatnim razem mu odpuściła wywody o tym, że przemoc nie była dobrym rozwiązaniem na żadne problemy. Teraz jednak nie zamierzała, bo wyglądał zdecydowanie dużo gorzej i skończył na pieprzonej komendzie, jakby problemy z narkotykami, z którymi się zmagał to było za mało. — Daj spokój. Zrobiłbyś to samo — przewrócił oczami. Potrzebował pomocy, szukał jej u niej, a ona nie zamierzała odmawiać. Fakt, nie zdawała sobie sprawy z tego, że będzie to bardziej zaawansowana akcja ratunkowa, ale ostatecznie niczego to nie zmieniało. Cieszyła się, że wyszli z aresztu.
Podrzucić cię? Czy... Wolicie się przejść? — zapytała, zerkając na siostrę, a potem na Blake'a. Decyzja należała do niej. Jeśli chciała, mogła się zabrać z Leslie. Oboje mogli. Właściwie to cała trójka mogła się wpakować do samochodu, żeby odstawiła ich do wyznaczonych punktów miasta. I tak nigdzie się nie spieszyła.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Mina Charlotte, choć podobna do grymasu wyrażającego dezaprobatę, w rzeczywistości prezentowała przede wszystkim zmęczenie, które niespodziewanie ją dopadło. Co najgorsze jednak - najbliższe minuty, może nawet godziny nie sugerowały, że ogólne samopoczucie blondynki mogłoby ulec poprawie.
W jej życiu po raz kolejny pojawiły się pytania, na które bardzo chciała znać odpowiedź, a których jednocześnie bardzo się bała. Jak Leslie przekonała Boba do pomocy? Jak zażyła musiała być jej reakcja z Travisem, by reagowała tak gwałtownie? I, co chyba najważniejsze, jak dużą rolę w życiu Blake'a Griffitha odgrywały znalezione przy nim narkotyki - jak długo brał, co, czy to był zaledwie początek, czy może zaawansowane stadium uzależnienia, które on tak skrupulatnie i bardzo efektywnie ukrywał przed światem?
Zignorowała pytania o to jak im się to udało. Sama chciałaby wiedzieć, jednak intuicja i dobra znajomość charakteru siostry sprawiły, że milczała, pozwalając, by to Leslie zaprezentowała wyjaśnienia - mniej lub bardziej zgodne z prawdą, dotyczące albo jej znajomości, albo koneksji Charlotte. Było jej wszystko jedno. I bez tego czuła, że ją oraz siostrę czekała dłuższa rozmowa i to bynajmniej nie ta dotycząca ostatniej, dość burzliwej wymiany sms'ów.
Westchnęła, wbijając wzrok w p r z y j a c i e l a.
- Przez tych kilka minut nic się nie zmieniło i wciąż jesteś beznadziejny w prawieniu komplementów - mruknęła, siląc się na żartobliwy ton, który nie miał nic wspólnego z jej rzeczywistym nastawieniem. Czuła, że tym razem złośliwości i przemycone między słowami sygnały zrozumiałe jedynie dla nich mogły nie wystarczyć, skoro w powietrzu wisiał temat dużo poważniejszy, który... nie mógł czekać. - Nic mi nie jest. To... zmęczenie - wyjaśniła, sięgając do torby, z której wyjęła butelkę z napojem. Zostało w niej trochę wody, co swoją drogą przypomniało blondynce o bałaganie, jaki zapewne zostawiła w celi, gdy namoczonymi chusteczkami próbowała doprowadzić Blake'a do porządku. - Zaraz mi przejdzie - dodała, zaraz potem robiąc kilka większych łyków. Zaraz potem odetchnęła głęboko, czując, że zawroty minimalnie ustały.
- Nie, mieszkam na południu miasta. Nie ma sensu, żebyś nadkładała drogi - zaprotestowała, podnosząc się na równe nogi. Wrzuciwszy pustą butelkę do pobliskiego śmietnika, z dna torebki odkopała kluczyki. Te zaprezentowała przede wszystkim Blake'owi; zupełnie tak, jak gdyby w niemy sposób chciała pokazać, że wciąż mieli do pogadania. - Możemy iść - zapewniła, jednak wystarczyło zaledwie kilka kroków, by gwałtownie odwróciła się w stronę Travisa - nie wiedziała, czy to były dobre okoliczności, ale nie miała pojęcia, kiedy przytrafiłaby się kolejna okazja do rozmowy.
- Mam do Ciebie sprawę - wyjaśniła, celowo unikając szczegółów. Nie miała pojęcia, jak wiele wiedział Blake, jak dużo informacji posiadała Leslie i jak wieloma konkretami chciał się dzielić sam zainteresowany. - To tylko chwila - dodała pospiesznie, dostrzegając nietęgie miny Blake'a i siostry. Mężczyźnie podała kluczyki, gdyby zechciał poczekać na nią w samochodzie, Leslie zaś posłała łagodny uśmiech sugerujący, że nie działo się nic złego i nie powinna była się martwić.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był wdzięczny i blondynkom, jak i Travisowi, który wspomniał o podwózce Charlotte przez siostrę. To bez wątpienia było bezpieczniejszym rozwiązaniem - jak to, że miałaby wracać sama (szczególnie, że - jak się dowiedział - na południe miasta), albo, gdyby miałby pospieszyć z propozycją, że ją odwiezie. Mógłby; alkohol najprawdopodobniej zdążył z niego (w dużym stopniu) wyparować, a narkotyki zakańczały (jak na teraz) proces psucia jego organizmu, choć czuł, że skutki wciągnięcia kreski będą się utrzymywać jeszcze przez jakiś czas. Nie lubił tego - czasu po, kiedy nie czuł euforycznego przeświadczenia, że może wszystko, a znajdywał się po drugiej stronie, która za pomocą podświadomości szeptała, że był do niczego.
- Czyli tak to działa -
mruknął, pocierając dłonią kark - ładny uśmiech, słowa, które mogą wywindować ego. No nieźle, Hughes, od teraz będę miał to na uwadze - powiedział pewnym tonem, niby groźnie, choć można było gdzieś w tle dosłyszeć żartobliwy ton. A przynajmniej starał się, aby taki był, tym bardziej wtedy, kiedy ukradkiem przeniósł spojrzenie tak, aby spotkać się ze wzrokiem Lottie. I wcale (wcale tak) nie sugerował przy tym, że i ona mogła (za)stosować takie zagrywki.
- Pamiętasz o czym wczoraj wspomniałem, Travis? - rzucił, dla odmiany patrząc na przyjaciela. - I ty również miałeś rację. - To wszystko - między innymi - przez ich ładne twarze. Nie dokończył jednak głośno, aczkolwiek miał nadzieję, że samo spojrzenie i - przede wszystkim - długoletnia znajomość sprawią, że ciemnowłosy będzie wiedział do czego pije (tym razem nie dosłownie) Blake.
- Przez te kilka minut dużo się zmieniło - wszedł jej w słowo - skoro nagle poczułaś się...zmęczona. - Uniesiona brew niespecjalnie wyrażała pewność, że chodzi tylko o to. Nie chciał jednak teraz wypytywać, za to schodząc na dół, uważnie obserwował to, jak szła blondynka przed nim, by w razie czego móc ją asekurować.
Gdy byli na dole, niedaleko zaparkowanych pojazdów, rozejrzał się to w prawo, to w lewo - chcąc kupić sobie chwilę, nim reszta ustali w jakiej konfiguracji się ewakuują. Leslie i on mieli najbliżej, więc najrozsądniejszym wydawało się, by pojechał z młodszą z sióstr, a Travis z Lottie, lecz...
...i tu nie wygrał rozsądek, a wciśnięte w jego dłoń klucze do samochodu Charlotte. Niemo skinął głową, tylko przez chwilę zastanawiając się nad tym, o czym musiała porozmawiać z Travisem, ale korzystając z krótkiego sam na sam z Leslie, to do niej się zwrócił.
- Przejdziemy się? - zaproponował, ruchem głowy wskazując kierunek. - Travis wspomniał o kaucji - poinformował, bezpośrednio przechodząc do rzeczy. - Nie chcę umniejszać twojej sile perswazji i umiejętnościom, ale jako szef muszę wiedzieć na jaką premię zasłużyłaś w tym miesiącu, Leslie. Jakby nie patrzeć, gdyby nie wy, to Serenity nie mogłoby normalnie działać. - Wzruszył lekko ramionami i zatrzymał się gdzieś w pobliżu samochodu blondynki. To nie było na pewno spłatą długu (bo wiedział, że mają u niego przysługę), ale nie chciał tego tak po prostu zostawić, skoro narozrabiał.
- I ja też... Dziękuję - powiedział, na parę sekund unosząc kącik ust, choć mało miało to wspólnego z radością.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Minimalistycznie uniósł brew na to jak to ponoć dziewczyny zbajerowały policjanta. Bob nie wyglądał na kogoś kto właśnie został oczarowany przez śliczne uśmiechy i wzniesiony na piedestał choćby tylko w swojej głowie. To musiałoby się jakoś odmiennie odbić w jego postawie czy wyrazie twarzy. Mniejsza o to, teraz liczyło się, że nie musieli już dłużej siedzieć w areszcie.
Uśmiechnął się porozumiewawczo i poruszył z lekka brwiami jakby mówił ‘a widzisz’ na wzmiankę o tym o czym wczoraj rozmawiali jeszcze za nim wybrali się do felernego klubu. Chociaż część winy mógł wziąć na siebie lokal, że był miejscem goszczącym takich ludzi jak Josh, ale wtedy cały świat też by trzeba było tak nazwać i czy byłoby to bardzo dalekie od prawdy?
-Racja, ale nie pakuj się do aresztu, co? – Mówił o tym jakby była to świadoma decyzja, wybór jakiego można było dokonać gdy wybierało się który kran z Home Depot będzie najlepiej pasować do kuchni, po tym jak oryginalny się zepsuł. Prawdę mówiąc, miał trudność z wyobrażeniem sobie, aby Leslie mogła trafić w takie miejsce, przynajmniej nie za pobicie, zapewne udałoby im się wymyślić inny genialny, a jednocześnie nie do końca legalny pomysł.
Ponownie przeniósł wzrok na Charlotte, podobnie jak Leslie uznając, że zmęczenie wywołane było ciążą nie biorąc nawet pod uwagę, że to inne rewelacje mogły ją osłabić. Z narkotykami dawał Blake’owi przywilej wątpliwości na jego korzyść uznając, że był to jednorazowy, ewentualnie bardzo rzadki przypadek spowodowany beznadziejnością sytuacji w jakiej się znalazł. Sam Cavanagh z resztą przechodził okres zachwianego poczucia tego co ważne, co jest złe i dobre z rozmywanymi przez życie granicami. Jednak dziecko w drodze zapewne miało swój sposób rzucania światła na kwestie przyszłości, a i przecież jako agentka FBI Charlotte wyrobiła swój instynkt, przebijający się nawet w niezobowiązujących pogawędkach o rzuconych błędnie podejrzeniach. Nie spodziewał się, że to właśnie o tym kobieta chciała porozmawiać. Ta nagłość właściwie nie skojarzyła mu się z niczym pozytywnym czy choćby neutralnym.
Pokiwał głową i chwilę obserwował jak Blake oddala się z Leslie, nim wrócił do Lottie. –Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że te uśmiechy to tylko takie tymczasowe rozwiązanie i faktycznie trzeba się będzie kontaktować z prawnikiem? – Mówił gdzieś na granicy powagi, a rzucania zaledwie prawdopodobnych, acz niekoniecznie rzeczywistych scenariuszy. Nie zdziwiłby się, ale chyba jednak nie wychodziliby tak swobodnie z komisariatu, a Bob nie pałałby taką niechęcią gdyby jednak mieli tam wracać i poważniej odpowiadać za swoje akcje. Nie spytał o drugą opcję, która przyszła mu na myśl i zamilkł po prostu by kobieta mogła powiedzieć z powodu jakiej kwestii czekali, aż reszta oddali się poza zasięg słuchu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wzruszyła ramionami. Jeśli Lottie nie chciała podwózki, to nie zamierzała nalegać. Obserwowała, jak starsza siostra wyciągała z torebki kluczyki od swojego samochodu i westchnęła. Miała nadzieję, że więcej nieszczęść nikogo nie dopadnie, bo jej zdaniem, które i tak nikogo nie interesowało, limit na ten dzień został wyczerpany.
Tylko daj mi znać, jak dotrzesz do domu — poprosiła i odwróciła się, gotowa dołączyć do Travisa, by zamienić z nim jeszcze kilka słów. Lottie jednak zdołała ją uprzedzić, więc kolejny raz Leslie przystanęła w miejscu, zastanawiając się nad tym, jaką sprawę jej siostra mogła do niego mieć. Wiedziała, że prędzej czy później się dowie. Mogła jedynie snuć domysły, że chodziło o narkotykowe zamieszanie, w które Travis został swego czasu wplątany i które wciąż gdzieś się tam za nim ciągnęło.
Zerkając na Blake'a skinęła głową. Mogli się przejść.
Tak naprawdę, kaucja interesowała ich najmniej. Nie wiem co nawyprawialiście, ale Bob był zawzięty i niezadowolony z tego, że musi was wypuścić — przyznała. Nie miała pojęcia o co chodziło i tak naprawdę nie chciała w to wnikać w tej chwili. Nie sądziła, że pół godziny spędzone na komendzie, wypruje z niej całą energię. A jeszcze musiała wrócić do domu i tam zmarnować kolejne pokłady na człowieka, którego powinna wykopać ze swojego życia.
Wszystko było do bani.
Tak, jak do bani było to, że musiała przyznać Blake'owi, że na żadną premię nie zasłużyła.
Daj spokój. Nie chcę żadnej premii. Tak się złożyło, że znam Boba i kilka tajemnic, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. To wystarczyło, żeby odpuścił. Widocznie bardziej zależy mu na prywatnym życiu niż pracy — zapewniła z ledwie widocznym uśmiechem. Nie była dumna z tego, że posunęła się do tak daleko idącego szantażu, gdzie na szali postawiła małżeństwo mężczyzny, ale ostatecznie mogła się cieszyć z tego, że przyniosło to zamierzony efekt. — Zamiast myśleć o premii, zadbaj o to, żeby moja siostra dotarła do domu w jednym kawałku, okej? Martwi mnie to, że gorzej się poczuła — dodała, zerkając w stronę Lottie i Travisa. Miała nadzieję, że to naprawdę były tylko chwilowe dolegliwości, a nie coś, w skutek czego starsza Hughes musiałaby spędzić kolejne dni w szpitalu.
Nie ma sprawy, ale uważaj z problemami. Nasze możliwości kiedyś się wyczerpią — odparła. Nie wiedziała, czy jej prośby cokolwiek dadzą, bo Blake miał jakiś niebywały dar przyciągania kłopotów, ale miała nadzieję, że będzie ostrożniejszy i zminimalizuje swoje kontakty z policją. Potrzebowała szefa. I kumpla, do którego mogła wpaść, żeby się zjarać, napić i pogadać.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Hughes nawet nie podjęła próby zrozumienia, co między poszczególnymi słowami próbowali przekazać sobie mężczyźni. Dotychczas sądziła, że tajne kody dotyczyły jedynie płci pięknej, ale najwidoczniej przekornie nazywana przez Lottie międzyplanetarnym porozumieniem więź dobrze miała się także w przypadku facetów. Kątem oka zerknęła za to na Leslie, ale ona również nie sprawiała wrażenie jakkolwiek wtajemniczonej.
- Dam. Nie martw się - zapewniła siostrę, posyłając jej kolejny, w założeniu podnoszący na duchu uśmiech. Echo niedawnej sprzeczki zdawało się cichnąć, chociaż sposób, w jaki młodsza Hughes wywalczyła zwolnienie z aresztu Travisa i Blake'a wciąż miał spędzać Lottie sen z powiek. Nie sądziła, by Leslie mniej lub bardziej świadomie wpakowała się w policyjne porachunki, skrupulatnie zbierając haki na poszczególnych mundurowych, ale to wcale nie było elementem działającym uspokajająco. Nie chciała, by weszła w zatargi z Bobem, który swoją postawą i ogólnym zachowaniem sprawiał wrażenie chętnego do przekazania im ostrzeżenia, że wcale nie powiedział ostatniego słowa.
Ona również pozwoliła sobie na to, by odprowadzić Blake'a i Leslie spojrzeniem. Dopiero zbudowany w ten sposób dystans przekonał ją do tego, by spojrzeć na Travisa. Malujące się w jego oczach zmęczenie i ogólnie kiepski z wiadomych względów wygląd sprawiły, że niemal pożałowała decyzji o zainicjowaniu rozmowy w tym konkretnym momencie. Pewne informacje mogły zaczekać, chociaż czas zdecydowanie nie był męskim sprzymierzeńcem. Im więcej go upływało, tym więcej przecież zacierało się śladów.
- Co? Nie. Przynajmniej... mam nadzieję, że nie - mruknęła, ponad męskim ramieniem zerkając w kierunku siostry i skupionego na rozmowie z nią Blake'a. Sama nie była pewna, czy chciała poznać temat tej dyskusji, czy może upewnić się, że wszystko było w porządku. - Właściwie to Leslie załatwiła sprawę. Ja nie do końca wiem, w jaki w ogóle sposób - przyznała bez ogródek, zaciskając palce na ramieniu torebki. Ta kwestia nie dawała jej spokoju, ale jednocześnie nie była czymś, co Charlotte chciałaby przedyskutować z Travisem. Miała nieodparte wrażenie, że młodszej siostrze zależało na tym, by w jego oczach pozostać... dobrą; niekoniecznie skłonną do szantażu i przyznania się do przewinień, dzięki którym była w posiadaniu czegoś, co wpłynęło na Boba.
- Chodzi o to, o czym rozmawialiśmy ostatnio, w sklepie - wyjaśniła, skupiając wzrok na wysokości męskich tęczówek. - Trochę podzwoniłam, popytałam, zapoznałam się ze sprawą. Wspomniałeś, że to mógł być Twój rywal. Bryson? - podjęła, nie będąc pewną, czy dobrze zapamiętała imię potencjalnego sprawcy całego zamieszania. Nie to jednak było najistotniejsze. - Śledztwo jest w martwym punkcie, podejrzany może być każdy. Wiem, co mówiłeś o swoim samochodzie i kamerach, ale - dodała, krzyżując ramiona na wysokości klatki piersiowej - nie uważasz, że to poszło zbyt łatwo? Anonimowy telefon, informacja o narkotykach, podrzucenie Ci ich w miejscu, gdzie kamery są na każdym kroku? Nie twierdzę, że Twoi rywale nie znają układu kamer i nie orientują się, kiedy na torze jest pusto, ale żeby w tak dyskretny sposób coś komuś podrzucić należałoby znać... no nie wiem, grafik tej osoby? Mieć łatwy dostęp do jej samochodu? Albo po prostu kręcić się przy nim bez podejrzeń i z powodu wykonywanego zawodu na przykład w ekipie technicznej - podsumowała, unosząc brew i w niemy sposób pytając, czy rozumiał, do czego dokładnie dążyła.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedział - stety, czy niestety? - co skłoniło Boba do wcześniejszego wypuszczenia ich i to nawet bez wpłacenia kaucji, ale domyślał się, że argumenty Leslie musiały być przekonujące. W ciszy słuchał tego, co blondynka miała do powiedzenia, wtrącając się dopiero po chwili, kiedy skończyła pierwszą część swojej opowieści.
- Jesteś pewna, że nie sprawiłaś sobie tym problemów? - zapytał, osadzając uważne spojrzenie na profilu młodszej z sióstr. Nawet jeśli nie chciał - i nie robił tego celowo - miał wrażenie, że swojego pecha i pakowanie się w kłopoty nieświadomie przenosił na innych. Nie chciał, aby i coś złego przytrafiło się jej, bo na pewno on nie miałby takiej siły przebicia, aby ekspresowo wyciągnąć którąś z Hughes zza krat. Mógł ewentualnie - poprzez pozbycie się zwłok (nie żadnej z nich oczywiście!) - postarać się, aby za nimi się nie znalazły.
To już było.
- Dużo znasz takich sekretów innych, które możesz wykorzystać? -
zagaił niby na poważnie (a może poniekąd naprawdę na poważnie?), choć w kącikach jego ust kryło się rozbawienie, jakie niekoniecznie współgrało ze zmęczonym spojrzeniem. Noc w celi nie należała do najprzyjemniejszych, tak jak i skutki nocnej imprezy jak i bójki, ale chociaż miał wprawę w tym pierwszym. W pozostałym zresztą też, ale niczym nie wypadało się chwalić.
- Sam nie wiem, czy to bardziej niepokojące, czy przydatne, Hughes -
skwitował, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Dobrze jest mieć cię po swojej stronie - dodał szybko, a z jego tonu mogła wyczuć przebijającą się szczerość. I nie chodziło jedynie o to, że tym razem mu (im) pomogła.
Nie wiedział co prawda jak zmieni się jej stosunek do jego osoby, kiedy dowie się, że to on był ojcem dziecka Charlotte. Siostry, o której wspomniała, a on potakująco skinął głową.
- Zajmę się nią - powiedział, najprawdopodobniej mając na myśli coś więcej, niż tylko: nie ma problemu, odwiozę ją do domu. - A jutro w pracy pogadamy o tym, że dawno mnie nie odwiedziłaś, przez co... jednak będę musiał lepiej przemyśleć tę premię, Leslie - zakomunikował, dodając lekkie dźgnięcie palcem w okolicy jej szczupłego ramienia.
I przez chwilę wydawało mu się, że było zaskakująco... normalnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmrużył z lekka oczy, na tyle lekko by nie przypominać sobie zbyt wyraźnie jak wyglądał. Prawie zapominał o tym, że humor i utrzymywanie uwagi nie były wystarczające, by zasłonić to co zrobiły z nim te ostatnie godziny. Przynajmniej nie był w tym sam, co właściwie wcale tak pocieszające nie było. Teraźniejszość nie przypominała tego co wyobrażał sobie jeszcze będąc na studiach, włącznie z tym jak potoczyło się życie Blake’a. Zerknął mimowolnie przez ramię w kierunku Leslie nie do końca pewny czy chciał wnikać w to co tak szybko udało się jej wyciągnąć z rękawa. Nie podejrzewał, aby miało to zmienić jego zdanie na jej temat, zdawał sobie sprawę z jej wad i nie do końca czystych zagrań… czasami może trochę więcej niż tylko zdawał sprawę. Wyglądało po prostu na to, że tak jej byłoby… lżej? Później będzie się nad tym zastanawiać.
Skinął głową, gdy tylko wspomniała o poprzednim spotkaniu. Nie trudno było się domyślić, że nie chodziło jej o kwestię wyposażenia kuchni, czy torbę ludzkich rozmiarów. Ponownie skinięcie potwierdzenia, zaraz po tym lekkie kiwanie na głowy. Wspominał o nim, jednocześnie akurat Brysona nie podejrzewając. To dziwne jaki był tego przekonany, ale jednocześnie był zdania, że facet, choć nie świecił przykładem, nie był tego typu osobą. Rywalizował się i złościł, ale nie było w tym zawiści i chęci zrujnowania komuś kariery. Jeśli nie można było liczyć, aby rywal z tobą rywalizował to co by były za wyścigi?
Widać było proces myślowy na jego twarzy. Najpierw neutralny, wydający się wręcz spodziewać, że śledztwo nie daleko zaszło, coraz jednak bardziej otwierając się na myśl, że patrzył w złym kierunku w poszukiwaniu winnych. Przez mgłę i zrezygnowanie, co prawda, ale jednak, to tak jakby kobieta zasugerowała by obrócił się o 180 stopni wcześniej nie branych pod uwagę. Ktoś z jego ekipy? Przecież… pracowali razem, przecież wszyscy mieli jeden cel, co mogliby zyskać na jego stracie? Zmarszczył brwi spojrzeniem wędrując gdzieś w bok, starając ułożyć swoje myśli, rzucając podejrzenia i zaraz je odrzucając. –Dostęp, okoliczności… Nawet nie musieliby się włamywać. – Co zgadzało się z oględzinami jego samochodu. Potarł kciukiem mostek nosa przymykając na chwilę oczy, mamrocząc pod nosem: -Ja pierdziele, nikomu nie można już ufać. – Bardzo to było krótkowzroczne, bo był otoczony ludźmi, którzy udowadniali mu coś innego. Myślał jednak specyficznie o swojej pracy, o koleżeństwie jakie nawiązał. Oczywiście, że nie z każdym przychodziło się dogadać, ale takiego ciosu w plecy by się po nich nie spodziewał. Nie chciał się na ten pomysł jeszcze rzucać, to była tylko teoria. Teoria, która zdążyła podnieść mu ciśnienie.
Wziął głębszy wdech lekko kiwając głową. –Na pewno…nie byłoby to niemożliwe. – Powtarzał sobie, żeby zachować trzeźwy umysł jednocześnie myśląc o tym, że kiedy dorwie drania to ten pożałuje, że w ogóle taki pomysł przyszedł mu do głowy. –Wezmę to pod uwagę. – Wyglądało w końcu na to, że służby porządkowe nie dotrą do sedna sprawy. –Dzięki. – Nie stać go było teraz na uśmiech, ale widać było przynajmniej próbne drgnięcie kącika ust. Mówił za to szczerze i doceniał, że Hughes nie tylko o tym pamiętała, ale, że jeszcze postanowiła spędzić nad tym swój czas.
Okręcił się z wolna na stopie przygotowując się do skierowania na parking, jednocześnie nie wyglądając jakby faktycznie chciał tam iść. –Wolałbym, żeby to nie miało tyle sensu ile ma. – Mruknął, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. –No ale, wiele by się chciało, a się nie ma, prawda? – Wykrzywił usta, połowicznie wzruszając ramieniem, mimowolnie wzrok kierując na dwójkę stojącą przy samochodzie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tym się nie przejmuj. Nawet jeśli, to będzie mój problem, ale nie sądzę — stwierdziła. O ile ona innym mogła pomóc w razie problemów, tak z własnymi wolała radzić sobie sama. Nie sądziła jednak, by Bob jakieś robił. Ryzykował więcej niż ona. Mógł stracić żonę, przytulny kącik w ich wspólnym domu i dobrą opinię wśród znajomych i sąsiedztwa. Może nawet wśród współpracowników? Raczej tego nie chciał. Co za tym szło, Leslie zamierzała spać spokojnie, szczerze wątpiąc w to, że mogłyby w nią uderzyć skutki tego nieczystego zagrania, na które sobie pozwoliła.
Jestem chodzącą skarbnicą wiedzy. Miej się na baczności, bo nigdy nie wiadomo, czy nie znajdę czegoś na ciebie — pogroziła mu, chcąc zabrzmieć poważnie, ale to nie było możliwe, kiedy po chwili parsknęła śmiechem. Mogła szantażować Boba, bo chodziło o wyższe dobro, ale szantażowanie znajomych nie wchodziło w grę, nawet jeśli bez tego miałby się zawalić cały świat. Blake mógł więc spać spokojnie, bo nie tylko nie miała na niego niczego, ale nawet jeśli by miała, to nie pokusiłaby się o wywlekanie tego na wierzch. Po co?
Znasz mnie, Griffith. Taka już jestem — wzruszyła ramionami. Dla niej oczywistym było to, że należało stać murem za znajomymi. Zwłaszcza tymi bliższymi. Nie sądziła by cokolwiek mogło to zmienić.
Dajcie potem znać, czy wszystko w porządku — uśmiechnęła się. Zapewnienie, że Blake zajmie się jej siostrą, w zupełności wystarczyło, żeby poczuła, że mogła już wracać do domu. Do swojej szarej rzeczywistości z głową pełną rozmaitych myśli. — Może do pracy też powinnam nie przychodzić, żebyś całkowicie wybił sobie tę premię z głowy? — rzuciła z rozbawieniem i pokręciła głową. Naprawdę nie chciała żadnej premii. Zrobiła co uważała za słuszne i tyle. Nie musieli się odwdzięczać. Ani Blake, ani Travis. — Wracam do domu. Przypomnij Travisowi, że nie wymiga się od tłumaczeń, a Lottie, żeby dzwoniła, jak będzie czegoś potrzebować. Trzymajcie się i do zobaczenia w pracy — dodała. Nie chcąc przeszkadzać siostrze i przyjacielowi w rozmowie, wsiadła do samochodu bez pożegnania.
Nie widziała sensu w dłuższym tkwieniu pod komisariatem, kiedy w domu czekały na nią kolejne problemy, jakimi musiała się zająć, żeby resztę dnia móc spędzić w spokoju.
A przynajmniej taką miała nadzieję, że tego dnia jeszcze jakiś spokój będzie u niej gościł.

zt.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Police Department”