WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://images.squarespace-cdn.com/cont ... /div></div>
Ostatnio zmieniony 2022-01-25, 23:05 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ostatni tydzień wydawał się jednym wielkim szaleństwem. Nie tylko zyskał współlokatorkę, ale również zatracił się w ekspresowym remoncie, który miał na celu odświeżyć pokój Charlotte. Nie omieszkał przy tym zaszaleć i odświeżyć również salonu, oraz własnej sypialni, co miało swoje plusy, kiedy blondynka wychodziła do pracy albo na miasto, a on nie wiedział co ze sobą począć. Tym sposobem udało mu się doprowadzić mieszkanie do porządku, by żyło im się tam lepiej, bo szczerze liczył na to, że kobieta lada moment nie zmieni zdania i nie ucieknie w popłochu, wydając majątek na wynajem czegoś swojego. Tym bardziej, że kiedy mieli okazję spędzić trochę czasu, to było naprawdę dobrze, a godziny spędzane przed telewizorem czy nad grami należały do jednych z najprzyjemniejszych. Co innego te, kiedy Lottie wychodziła. Skłamałby mówiąc, że się o nią nie martwił, jednak nie miał zwyczaju się wtrącać. Póki wracała i nic nie wskazywało na to, żeby coś było nie tak, wolał siedzieć cicho. Miała problemy i musiała jakoś odreagować. Sam doskonale wiedział, jak to było. Kiedy jego związek się rozleciał, nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu. Szukał dziesiątek okazji do tego, by odciągnąć myśli od kobiety, która przyprawiła mu rogi. A im więcej czasu mijało, tym łatwiej było odzyskać rozum i dojść do tego, że nie można było przez jedną osobę zaprzepaszczać sobie życia. Wierzył, że z nią będzie tak samo. Była przecież inteligentną kobietą, a nie idiotką, która mogłaby resztę życia ubolewać nad jakimś skończonym frajerem, który nie miał do niej za grosz szacunku.
W końcu nastał ten długo wyczekiwany przez Rhysa dzień. Lokal, który upatrzył sobie przed kilkoma tygodniami, miał się stać jego własnością i otworzyć furtkę do tego, by poznał czym jest własny biznes i praca dla samego siebie a nie kogoś. Niecierpliwił się, dlatego gdy wybiła godzina zero, dał Lottie kluczyki od swojego samochodu, by dowiozła ich do kancelarii notarialnej. Rhys wolał nie ryzykować wypadkiem, jaki mógłby spowodować pod wpływem ekscytacji narastającej z minuty na minutę.
U notariusza spędzili blisko trzy kwadranse. Głównie przez to, że dokładnie analizował każdy punkt umowy sprzedaży i podsuwał ją blondynce, ilekroć chciał poznać jej zdanie w odniesieniu do tych punktów, których nie był do końca pewny. Ostatecznie jednak klamka zapadła, a on po wypłaceniu dotychczasowemu właścicielowi pieniędzy, odebrał klucze.
Dwadzieścia minut później parkowali już pod lokalem, który był jego. Po tym jak wysiadł z samochodu i przystanął przed przeszkloną, jeszcze pustą witryną, objął Charlotte ramieniem i mocno przytulił, dociskając ją do swojego boku — Jeśli ktoś kiedyś wmówi ci, że marzenia się nie spełniają, to pokaż mu to — rzucił wesoło, palcem wskazując na szyld, który został po poprzednim biznesie — Chodź, trzeba zobaczyć i na spokojnie zastanowić się, co mam dalej z tym miejscem zrobić — dodał i pociągnął ją do wejścia. Po uporaniu się z zamkami, które odnotował sobie, że należało wymienić, otworzył drzwi na oścież — Czyń honory... — uśmiechnął się, przepuszczając Hughes przodem i wszedł zaraz za nią, zamykając drzwi na klucz, żeby nie wszedł tam nikt niepożądany. Rozejrzawszy się po pierwszym pomieszczeniu, nie był w stanie pozbyć się uśmiechu, który notorycznie tego dnia, pojawiał się na jego twarzy — Wiesz, że jeszcze w to nie wierzę? Chyba muszę szybko zorganizować zakupy w markecie budowlanym. Może jak przytaszczę tu te toboły to do mnie dotrze — zagaił, zrównując spojrzenie z tym kobiecym — Co myślisz? Poza tym, że jest tu niesamowicie brudno? — zapytał, ciekaw jej opinii.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte naprawdę doceniała to, jak bardzo Rhys zaangażował ją w sprawy związane z kupnem i urządzeniem nowego, własnego studia tatuażu. Dzięki kwestiom prawnym oraz remontowi blondynka mogła odciąć się od myśli związanych z tym, jak wielką porażką było jej własne życie prywatne. Niewątpliwie był to dług trudny do spłacenia, ale Lottie nie lubiła pozostawiać spraw niezałatwionych.
Kiedy tylko miała wolną chwilę, lawirowała między mieszkaniem a sklepami budowlanymi. Poza zbliżającym się wielkimi krokami odnowieniem studia, niemal cały swój wolny czas poświęcała na remont wynajmowanego u mężczyzny pokoju. Ten nie był ogromny, ale zmieściły się w nim wszystkie potrzebne meble, a i tak pozostało jeszcze trochę dodatkowego miejsca na bibeloty, które blondynka przywiozła ze sobą, ale i w międzyczasie dokupiła. Z każdym kolejnym dniem czuła się tam coraz bardziej jak w domu, dlatego perspektywa rozglądania się za własnym mieszkaniem nieco się oddalała. Nie czuła się gotowa na tak poważną inwestycję, nawet jeżeli byłoby to sporym ułatwieniem. Mimo to wolała poczekać. Nie była na siłach, by walczyć z agencjami, notariuszami i wieloma innymi urzędami, które musiałaby odwiedzić w przypadku kupna czegoś własnego.
- Nie sądziłam, że zrobi się z Ciebie coach motywacyjny. Może zamiast studia powinieneś otworzyć gabinet? - zagaiła, kiedy przystanęli przed dopiero co zakupionym lokalem. Pusta witryna i gołe ściany nie prezentowały się zachęcająco, ale Charlotte oczami wyobraźni widziała już wszystkie zrealizowane plany, które zdążyli wymyślić na przestrzeni ostatnich kilku dni.
Próg lokalu przekroczyła z uśmiechem, nawet jeżeli jego wnętrze nie napawało optymizmem. Ilość koniecznych do naprawy lub odnowienia rzeczy wydawała się być mocno przytłaczająca. Lottie jednak cieszyła się, że to nie studziło zapału Rhysa.
- Myślę, że chyba wezmę urlop, żebyśmy się z tym jak najszybciej uwinęli - rzuciła żartobliwie, rozglądając się dookoła. Czekało ich dużo pracy i nie zamierzała udawać, że było inaczej. - Na tej ścianie widziałabym to, o czym rozmawialiśmy - zasugerowała, podchodząc do konkretnego miejsca; powierzchni, która była pozbawiona wszelkich dodatków w postaci kontaktów, drzwi czy okien. - Obraz na całej szerokości wyglądałby świetnie - dodała, zaraz potem ruszając na przeciwległy koniec pomieszczenia, tuż przy drzwiach. - Tu lada.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie mógł postąpić inaczej. Cenił sobie jej zdanie i brał pod uwagę ten kobiecy punkt widzenia, który okazywał się dla niego bardzo pomocny. Lottie była mądrą kobietą, miała swoje spojrzenie na świat, swój gust i potrafiła mu doskonale doradzać w wielu kwestiach, których on sam nie był do końca pewny. Nie był więc w stanie zrezygnować z tej konkretnej formy wsparcia, która wymagała zaangażowania jej w swoje sprawy. Miała przecież prawo odmówić. Nie robiła tego, a to go naprawdę cieszyło i sprawiało, że z każdym dniem czuł coraz większą sympatię względem kobiety, kiedy zamiast mijać się w drzwiach, mogli spędzać ze sobą czas na różne sposoby.
Twierdzisz, że minąłem się z powołaniem? — zaśmiał się, ale nie dał jej czasu na odpowiedź — Prawdę mówiąc, moja praca ma w sobie coś z coachingu. Nie masz pojęcia, jak ludzie potrafią się otworzyć przed tatuażystą, kiedy spędzają z nim kilka godzin. Rozmowa pomaga nie myśleć o bólu i dyskomforcie — dodał. Ją miał za psychologa, ale on sam nie raz i nie dwa czuł się tak, jakby ludzie tak go postrzegali. Niektórzy potrafili się zwierzyć z najróżniejszych problemów. Szukali opinii innej osoby i zaufaniem obdarzali Rhysa, jak i wielu innych tatuażystów. Godziny spędzone razem potrafiły sprawić, że atmosfera była naprawdę luźna, a to, że oddawali w jego ręce kawałek swojego ciała, wprost świadczyło o poziomie zaufania. Nie mógł przy tym powiedzieć, że cieszyło go to, iż te zaufanie szło tak daleko, ale co miał zrobić? Starał się doradzić jak tylko mógł, jeśli była taka konieczność.
Nie. Urlop weźmiesz jak skończymy. Zorganizujemy sobie wycieczkę i odpoczniemy po całej robocie — odparł całkowicie poważnie. Wszystko wskazywało na to, że w najbliższym czasie całe dnie miał spędzać w lokalu, by doprowadzić go do takiego stanu, jaki miał zobrazowany we własnej głowie. Wypowiedzenie w dotychczasowym miejscu pracy już się znalazło, a Rhys miał otrzymać nieco gorsze wynagrodzenie za ten czas, przez co czuł motywację do tego, by nie dawać sobie chwili wytchnienia. Im szybciej miał skończyć remont tym szybciej miał zacząć zarabiać. Zwłaszcza, że nie oczekiwał od Lottie tego, że będzie rzucać wszystko by każdego dnia wspomagać go w pracach remontowych. Miała swoją pracę swoje zobowiązania, a Alderidge doceniał to, że blondynka i tak znalazła w tym wszystkim czas na to, by jakoś go wesprzeć.
Dobra myśl. Pierwsze pomieszczenie musi przykuwać wzrok. Wcześniej myślałem o tym obok, gdzie będą stanowiska, ale jak teraz tak patrzę, to żal tej ściany nie wykorzystać — zgodził się z nią podchodząc do ściany, po której przesunął dłonią. Trochę gładzi, potem świeża farba i Lottie miała otrzymać swoje nietypowe płótno, by wyżyć się artystycznie.
Może rogowa? Żeby nie zawalić całej ściany i nie zablokować wejścia, gdyby trafiła się kolejka? — zasugerował, przyglądając się odległości między ścianą a drzwiami. W przypadku jakiś większych akcji, gdzie ludzie pojawialiby się większymi grupkami, niewielkie odległości mogłyby stwarzać problem, ale recepcja ograniczona do dwóch ścian wydawała się robić sporą różnicę. Przechodząc kawałek dalej, przystanął i wskazał na drugą ze ścian — Tutaj obok bocznej krawędzi lady, powinna być powieszona tablica z gotowymi projektami i kilka zdjęć najlepszych prac. A w tamtym kącie można zrobić poczekalnię. Skórzane sofy, stolik i stojak na gazety? — dodał, wskazując na przeciwległą część pomieszczenia, z której było blisko do tego głównego, które miało się stać sercem całego przedsięwzięcia.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

- To prawie jak fryzjer czy kosmetyczka. Wszyscy moglibyście mieć dyplom z psychologii - zawyrokowała przez śmiech. Nie sądziła, że Rhys czuł w sobie aż tak dużą potrzebę niesienia pomocy. Jeżeli jednak owocem takiej pomocy miało być ulżenie komuś w bólu, to niewątpliwie nawet Lottie byłaby skłonna podjąć się roli terapeuty, choć jej niechęć do tej konkretnej dziedziny nauki była powszechnie znana. Nie lubiła psychologów, psychiatrów i wszelkich ich pochodnych, nawet jeżeli ostatnie lata życia wiązały się z nieustannymi wizytami w gabinetach tego typu.
Nienawidziła tego bzdurnego gadania o tym, że będzie dobrze i że nie należy tłumić w sobie emocji. Gdyby dostawała dolara za każdy tego typu tekst, byłaby już obrzydliwie bogata.
- Chcesz otworzyć studio i wziąć urlop? Bez urazy, ale słaby z Ciebie przedsiębiorca - rzuciła po krótkiej pauzie, szczerze żałując chwilowego pogrążenia się w licznych rozmyślaniach. Nie chciała, by jej milczenie zwróciło uwagę Rhysa. I tak pomógł jej wystarczająco. Nie mogła obarczać go wszystkimi problemami, nawet jeżeli te obecne wciąż kręciły się wokół tych samych tematów; Joela, jego zdrady, zniszczonego mieszkania i perspektywy znalezienia dla siebie czegoś nowego. O tym wszystkim wiedział i przypominanie mu o tym byłoby rzeczą zwyczajnie samolubną. Rhys zasłużył, by cieszyć się nowym lokalem i posiadaniem czegoś, w co zamierzał włożyć całe swoje serce.
- Wydaje mi się, że w pomieszczeniu do pracy powinno być jasno i trochę skromniej; żeby nic Cię nie rozpraszało, nie rzucało niepotrzebnego cienia, nie przyciemniało... - podjęła, zerkając na Rhysa. Ostatecznie to przecież on był specjalistą w zakresie wykonywania tatuaży i to on musiał ustalić, jakie warunki do pracy odpowiadały mu najbardziej. - Tak, mała i skromna. Biała lub całkiem ciemna. Osobiście byłabym za białą. Zbierający się kurz nie będzie tak widoczny na jasnym tle - przechadzając się od ściany do ściany, oczami wyobraźni widziała już całość pierwszego, reprezentatywnego pomieszczenia.
- Może też jakiś niewielki telewizor na tamtej ścianie? Mogłaby lecieć muzyka lub jakieś filmy. Gazety już trochę wyszły z mody - zasugerowała, przystając w miejscu, o którym mówiła.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Coś w tym jest, ale ze mnie zdecydowanie byłby kiepski psycholog. Co drugi pacjent wolałby rozważyć samobójstwo — zaśmiał się. Starał się nieść pomoc, gdy ktoś jej potrzebował, ale nie uważał się za wystarczająco dobrego mówcę, by mieć pewność, że jego słowa nie pociągną za sobą więcej szkody niż pożytku. Wolał więc żyć bez dyplomu i po prostu pozwalać na to, by ludzie wyrzucali z siebie to, co na sercu i duszy im leżało, jednocześnie nie oczekując, że wbijając kolejne igły w ich skórę, stanie na wysokości zadania i przeprowadzi terapię rodem z kliniki psychiatrycznej.
Tego nie powiedziałem — przyznał, patrząc na nią pobłażliwie. Odpłynęła myślami, ale co miał zrobić? Ciągnąć za język nie zamierzał, skoro był doskonale świadom tego, ile spraw zaprzątało kobiecą głowę — Chciałem tylko zasugerować, że jak już skończymy ten remont, to... Moglibyśmy się stąd wyrwać na dwa, trzy dni. Odpocznę i nabiorę sił na wielkie otwarcie, względem którego mam kilka wstępnych pomysłów. Oczywiście zrozumiem, jeśli nie będziesz mogła, albo nie będziesz chciała. Pojadę sam — wzruszył ramionami. Zmuszać jej przecież nie zamierzał, żeby rzucała wszystko i jechała z nim do jakiejś głuszy oczyścić umysł.
Tak, nawet myślę o jasno szarym kolorze ścian. Chciałbym je wyłożyć panelami lub płytkami. Na pewno będą trwalsze od farby. Sporo roboty zrobią lampy na suficie, ale jasne kolory dobrze rozproszą światło po całym pomieszczeniu — zgodził się z nią. Duże, naprawdę dobre oświetlenie był podstawą, w jaką zamierzał włożyć majątek. Jeśli jednak miał sobie jeszcze bardziej wszystko ułatwić, to zamierzał postawić na jasny kolor ścian w głównym pomieszczeniu, by z czasem nie okazało się, że coś było nie tak. Rozkład poszczególnych mebli również miał mieć znaczenie. Nie chciał światła przysłaniać sobie własną sylwetką. To były jednak sprawy na inny dzień, bo w pierwszej kolejności musiał doprowadzić to miejsce do porządku.
O widzisz? Ja celowałem w ciemną, ale na to, że będzie na nich widać każdy paproch to nie wpadłem — pokiwał głową z uznaniem. I tak miał mieć mało czasu na to, by regularnie tam sprzątać. Liczył na to, że szybko uda mu się kogoś zatrudnić, by tego typu obowiązki były równo rozdzielone. Jeśli jednak nie miał jeszcze pojęcia, jak pogodzi godziny spędzone nad klientami z koniecznością zabawiania się w sprzątaczkę.
No właściwie to ten telewizor ma więcej sensu — odparł po chwili namysłu, patrząc na ścianę. Zamontowanie na niej telewizora wydawało się być dobrym posunięciem. Mógłby nie tylko włączać kanały muzyczne, ale również programy pokroju Miami Ink — Obliczę ile wyjdzie cały remont, a potem zobaczymy na co wystarczy pieniędzy. Czy na telewizor czy na radio, tak na dobry początek — zawyrokował — Chodźmy dalej. Nie wiem jak wygląda rozkład gniazdek, może się okazać, że będzie potrzebny elektryk — dodał wskazując na przejście prowadzące do sąsiedniego pomieszczenia, które miało być sercem tego lokalu. Sam jeszcze moment rozglądał się po poczekalni w ostatniej chwili zerkając na Lottie i przejście. W dwóch krokach pokonał dzielącą ich odległość i złapał w pasie, przyciągając ją do siebie z siłą, która wymusiła na niej wsparcie na jego torsie. Rycerz od siedmiu boleści. — Prawie dorobiłaś się pajęczego gniazda na głowie — wyjaśnił swoją gwałtowną reakcję, wskazując na pokaźnego pająka, który zawisł z framugi drzwi po tym, jak zahaczyła o dość cienką pajęczynę czubkiem głowy — Nie ruszaj się — dodał i sięgnął do jej włosów, gdzie poza wspomnianą pajęczyną znalazły się jakieś resztki... Chyba nie chciał wiedzieć, czym żywił się niespodziewany gość — Zdecydowanie jutro zacznę od generalnego porządku — westchnął, gdy upewnił się w stu procentach, że nie miała niczego żywego we włosach i sięgnął po jakiś zniszczony karton, leżący w kącie po poprzednim właścicielu, żeby zgarnąć to, co blokowało im przejście.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

- Może Twoją popisową terapią byłoby jedzenie? Bardzo innowacyjne, nie uważasz? - zagaiła, nie biorąc tego pomysłu zbyt poważnie. Niewątpliwie jednak terapia tego typu mogłaby się przyjąć wśród społeczeństwa, gdyby nie sporych rozmiarów szansa na to, że jej efektem - poza wyleczeniem sporej ilości osób - byłaby konieczność walki z otyłością.
Nie sądziła, że propozycja wspólnego wyjazdu mogłaby być taką, którą powinna była traktować serio. Wciąż nie znali się na tyle dobrze, by mówić o przyjaźni, choć niewątpliwie zbudowali dla niej naprawdę porządne podstawy.
- Dokąd chciałbyś pojechać? - rzuciła niespodziewanie, zerkając na Rhysa kątem oka. Była ciekawa jego planów, jednak nie tylko tych podróżniczych. - I jaki masz pomysł na otwarcie? Chyba, że to tajemnica na miarę tej państwowej? - dodała pospiesznie, nie chcąc, by w jakikolwiek sposób poczuł się przytłoczony pytaniami oraz jej wynikającą z zawodowego zboczenia ciekawością. Lubiła wiedzieć wiele; na czym stała, jaka była sytuacja, na co mogła sobie pozwolić. To wszystko sprawiało, że czuła się pewnie i że mogła być albo sobą, albo udawaną, nieco zbyt poważną służbistką. Wiele zależało od czynników zewnętrznych. Na szczęście te, których dostarczał jej Rhys, były bardzo pozytywne.
- To jak z samochodami; te białe lub srebrne nie wymagają tak regularnego szorowania jak ciemne - wyjaśniła, idąc tym dość uniwersalnym życiowo tokiem myślenia. Sądziła, że w studio to również mogłoby się sprawdzić. Ostateczna decyzja należała jednak do mężczyzny. To było jego wymarzone przedsiębiorstwo. Gdyby chciał, mógłby uraczyć potencjalnych klientów nawet krzykliwym różem.
- I tak bym jakiegoś zatrudniła. Tak na wszelki wypadek - skwitowała wzmiankę o elektryku, ruszając we wskazanym przez Rhysa kierunku.
Nie sądziła jednak, że ich spacer mógłby zostać tak gwałtownie przerwany. Przystanęła, niemal chwiejąc się na nogach, przy czym postawna sylwetka mężczyzny okazała się być prawdziwym zbawieniem, z którego Lottie chętnie skorzystała.
- Wystraszyłeś mnie - mruknęła, uderzając pięścią w jego klatkę piersiową. Wątpiła, że był to gest odczuwalny, ale niewątpliwie zaczepny. - Prawdziwy z Ciebie bohater - westchnęła w teatralnym rozmarzeniu, być może pasującym do księżniczki, która będąc w opresji, wymagała interwencji księcia z bajki.
- Sądziłam, że posprzątasz na moje przybycie - rzuciła z udawaną urazą, potrząsając głową. Wolała na własną rękę upewnić się, że w jej włosach nie było już niczego, co wpędzałoby ją w poczucie dyskomfortu. - Ciekawe, jak długo ten lokal stał pusty, skoro są tutaj tacy lokatorzy - mruknęła, przekraczając próg - jak sądziła - głównego pomieszczenia przyszłego studia.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiem, czy jestem na tyle dobrym kucharzem. Ale ocenisz to, jak coś nam dzisiaj ugotuję — rzucił, tym samym planując wieczór, gdzie zapewne zmęczeni całym dniem spędzonym na nogach, marzyliby jedynie o długim odpoczynku. Jego odrobina czasu spędzonego w kuchni nie mogła zbawić, a był ciekaw tego, jak jej zdaniem sobie radził. I to nie dlatego, że chciał wywrzeć na niej wrażenie. Mieszkali razem. Ciągłe zamawianie czegoś na mieście, w końcu zrujnowałoby ich portfele, ona zaś nie była jego kucharką, żeby chciał ją gonić każdego dnia do garów.
Znam kilka ciekawych miejsc. W lasach za Seattle mają świetne domki, które doskonale spisują się zimą. Ewentualnie można by oderwać się od tego zimna i wyskoczyć gdzieś do Kalifornii. Nad jezioro, albo coś... — stwierdził po chwili namysłu. Było mu wszystko jedno gdzie by pojechał. Byle odpocząć zarówno po remoncie, jak i od zgiełku miasta — Zamierzam zrobić dni otwarte. Przygotować gotowe projekty, które będą do zgarnięcia na zasadzie kto pierwszy ten lepszy. Nic wielkiego. Raczej drobiazgi, które nie zajmą wiele czasu i pozwolą obsłużyć większą ilość klientów. Dzięki temu będą mogli zapoznać się z tym miejscem i moimi dotychczasowymi pracami. — przedstawił jej swój plan, który był najlepszą formą na to, by zainteresować nowym miejscem, mieszkańców Seattle, gotowych oddać kawałek skóry w jego ręce.
Tu się zgodzę. W takim razie idę w biel — przytaknął. To co mówiła miało sens. Utrzymanie jasnej powierzchni w czystości wydawało się być łatwiejsze, niż w przypadku tych ciemnych, gdzie rzeczywiście każdego dnia musiałby się zmagać z kurzem i pyłem, który docierałby do środka z ulicy — Może masz rację. Nie wiadomo ile ta instalacja ma lat — westchnął tuż przed tym, jak wcielił się w rolę rycerza na białym koniu.
Nie chciał jej wystraszyć, ale odruchowo wyszedł z założenia, że większego strachu mogłoby jej narobić ośmionożne stworzenie, gotowe w popłochu uciec po jej twarzy w jakiś odległy kąt — Wybacz. Od kiedy za ratunek okazuje się wdzięczność przemocą? — uniósł nieznacznie brew, gdy złapał ją za nadgarstek po tym jak go uderzyła — To był odruch. Wolałem szybki ratunek, niż ewentualną panikę, ale kolejny raz zaskakujesz. Nie jedna uciekłaby z krzykiem — dodał, puszczając ją i uniósł kącik ust w nieznacznym uśmiechu.
Gdybym chciał tu sprzątać przed twoim przybyciem, byłbym zmuszony odmówić ci pierwszej wizji lokalnej — zauważył, mając na uwadze to, że nie był zbyt cierpliwym człowiekiem i wprost od notariusza musiał dojechać do lokalu, by zacząć snuć jak najbardziej realne plany względem remontu — Z tego co wiem, kilka miesięcy. Wcześniej cena była dużo wyższa, a chętnych brak. Sam pewnie też nie zdecydowałbym się go kupić, gdyby właściciel nie poszedł po rozum do głowy i nie obniżył tej ceny — odparł, idąc tuż za nią i rozglądając się po wszystkich kątach. Pająki nie były jeszcze żadnym dużym problemem, ale wolał mieć pewność, że gdzieś tam nie kręciły się szczury czy inne robactwo. Ostatnim czego potrzebował to opóźnień w remoncie spowodowanych koniecznością wezwania firmy, która przeprowadziłaby porządną deratyzację i dezynsekcję.
Sporo miejsca, co nie? Myślę, że spokojnie zmieszczą się ze cztery stanowiska. Może pięć, ale żeby nie było dużego ścisku — stwierdził, patrząc na sporych rozmiarów przestrzeń, która dawała wiele możliwości — Tutaj może postawię leżanki. A tam pod oknem trzy stanowiska z fotelami — wskazywał poszczególne miejsca. Tym sposobem w wyobraźni zaopatrzył dopiero połowę przestrzeni — Tutaj, biurka, żeby można było spokojnie tworzyć projekty, a na tamtej ścianie lustra — dodał, wyobrażając sobie te wszystkie nowe meble i przyrządy potrzebne mu do pracy, które miały stworzyć idealnie pasującą do siebie całość.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

- Zamierzasz gotować? Czym sobie zasłużyłam na takie specjalne traktowanie? - zagaiła, nie spodziewając się ze strony Rhysa propozycji tego typu. Dwa lata życia z Joelem przyzwyczaiły ją do swego rodzaju wygodnictwa. To właśnie Gallagher decydował się na kuchenne eksperymenty, kiedy miał na to czas oraz ochotę. Ona stała z boku i przyjmowała rolę dzielnego pomocnika, choć i to zdarzało się rzadko; dużo lepiej czuła się, gdy dbała o ogólny klimat wieczoru. Świeczki, wybór wina, odpowiednia zastawa i cała masa dodatkowych, zazwyczaj drobnych elementów, które tworzyły atmosferę pokroju tej romantycznej. Nie, żeby wieczór z Rhysem postrzegała w tych kategoriach. Obudził w niej wciąż świeże wspomnienia, co było powodem kolejnych sekund spędzonych w konsternacji.
- Raczej... nie mam ochoty na koczowanie w domku w środku zimy - przyznała bez ogródek, przez moment nie zważając na ton swojego głosu oraz sugerowane nim nastawienie. Domek, śnieg i weekend we dwoje brzmiało jak kiepska powtórka z wyjazdu do Aspen. To nie mogłaby być udana podróż. - Przemyślę to - zapewniła po chwili, która uświadomiła jej, że nie traktowała Rhysa tak jak na to zasługiwał i nie mogła wciąż oczekiwać tego, że przymykałby oczy na jej humory. Musiała wziąć się w garść.
Życie wspomnieniami okazało się jednak dużo łatwiejsze niż powrót do względnej normalności. Ponowne ułożenie swojej codzienności było wyzwaniem, na które Charlotte na razie nie czuła się gotowa.
- Gdyby przerażał mnie byle pająk, już dawno temu musiałabym zmienić profesję - wzruszyła ramionami, dla pewności raz jeszcze przeczesując włosy palcami. Nawet jeżeli niestraszne jej były czające się we wszechobecnym brudzie stworzenia, to jednak wolałaby całkowicie pozbyć się ich spomiędzy swoich blond kosmyków.
- To chyba sporo? Zamierzasz zatrudnić kogoś do współpracy? - nie była pewna, czy jej wyobrażenia o stanowiskach w studiu tatuaży pokrywały się z rzeczywistym stanem rzeczy, ale niewątpliwie pięć miejsc pracy było dobrym wstępem do tego, by kogoś zatrudnić. - Sporo mebli. A tam co będzie? - mruknęła, kiwając głową w kierunku ostatniego pokoju. Domyślała się, że miałby zostać przeznaczony na łazienkę lub niewielki składzik, a może podzielony na dwa mniejsze. O cokolwiek by nie chodziło - była ciekawa.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż... Jak mówiłem, lubię cię. A co za tym idzie, lubię od czasu do czasu zrobić coś miłego względem osób, które lubię. Zresztą jak będziesz miała ochotę, to będziesz mi mogła pomóc. Wspólne gotowanie na pewno daje więcej frajdy — stwierdził, uśmiechając się szeroko, gdy pomyślał o tym, jak przyjemnie byłoby móc się krzątać po kuchni we dwoje. Połączyliby przyjemne z pożytecznym, by sprawdzić jak ostatecznie wspólne gotowanie im wychodziło.
Cholera, idiota ze mnie — westchnął, uderzając się dłonią w czoło, gdy dotarło do niego, jak wielką gafę popełnił w tym momencie. Napotykając wzrok blondynki, rzucił jej przepraszające spojrzenie. Nie chciał przywoływać wspomnień z cholernego Aspen, które miało wzbudzić w niej nadzieję na to, że związek jednak zostanie naprawiony, a okazało się być początkiem jeszcze większych dramatów — Nie pomyślałem. Przepraszam... — westchnął, mając nadzieję, że mu wybaczy. W końcu nie miał niczego złego na myśli, a ostatnim czego chciał, to sprawiania jej przykrości przywoływaniem wspomnień — Przemyśl, mamy czas. Wstępnie zakładam, że ten remont zajmie co najmniej trzy, cztery tygodnie — dodał, tym samym kończąc temat i opuścił bezradnie ręce wzdłuż swoje ciała. Chciał dobrze, ale w tej chwili czuł się źle z tym co powiedział. Powinien był więcej myśleć.
Czasami jeszcze zapominam, że laska taka jak ty, żyje wśród trupów i morderców — uśmiechnął się lekko. Wciąż był pod wrażeniem tego, że wybrała taki, a nie inny zawód. Im więcej czasu razem spędzali, im lepiej ją poznawał, tym bardziej uświadamiał sobie, że pierwsze pozory naprawdę potrafiły mylić. Z zewnątrz Lottie wyglądała na delikatną kobietę, ale w środku? Miała to coś.
Tak, aczkolwiek bardziej celuję w to, że zrobię sobie kilka dodatkowych kursów i poszerzę ofertę o szkolenia, żeby zatrudnić jednego dobrego tatuażystę, a resztę miejsc przeznaczyć dla osób, które chcą się w tej branży rozwinąć — odparł. Był to kolejny z jego ambitnych planów. Szkolenia, dzięki którym mógłby się dzielić z mniej doświadczonymi osobami, albo początkującymi tatuatorami swoją wiedzą i sprawić, że doszliby do takiego etapu, w którym byliby dumni z wykonania swojej pracy, jak dumny po latach był on.
Niewielkie zaplecze i toaleta — odparł, tym samym utwierdzając Charlotte w jej podejrzeniach. Było to ostatnie miejsce, które mieli okazję zwiedzić. Zajrzał tam jednak tylko na chwilę, bo było ono na tyle małe, że nie snuł względem niego wielkich remontowych planów. Wystarczyło tylko upchnąć tam kilka szafek na zapasowy sprzęt, tusze i albumy z projektami i zdjęciami wykonanych już tatuaży — To co? Zmęczona i wracamy do domu, czy masz jeszcze siły i jedziemy się rozejrzeć za farbami, na jakiś obiad i po sztalugi, żeby w domu rozpracować szablon na ścianę? — zapytał, odwracając się do niej przodem, z lekko uniesioną brwią. Nie chciał jej przemęczać, był więc skłonny dostosować się tego dnia. Zwłaszcza, że emocje wciąż w nim buzowały.
Kiedy podjęła decyzję, opuścili lokal i ruszyli na miasto żeby coś zjeść i kupić kilka rzeczy, a następnie do domu, gdzie pozwolili sobie na sporą dawkę odpoczynku.

zt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po wywiadzie, jaki przeprowadził z Kirą, Rhys poczuł się wystarczająco pewnie, by w końcu wcielić w życie swój plan i pojawić się w Darkshadow, żeby porozmawiać z Owenem.
Nie chciał się wtrącać. Nie chciał wciskać nosa w nieswoje sprawy i ciągnąć byłego szefa za język, ale teraz, gdy siłą rzeczy został wplątany w tą przeciwną akcję, czuł się usprawiedliwiony w pełni do tego, by zadawać pytania i tak po prostu szukać zapewnienia, że wszystko u Owena grało, a cały ten wyjazd wiązał się z chwilowym zmęczeniem i potrzebą odetchnięcia od Seattle i ludzi, których w tym mieście mężczyzna znał. Jeśli tak było, to Rhys był w stanie go zrozumieć. Sam na przestrzeni całego swojego dorosłego życia wielokrotnie łapał się na myśli, by rzucić wszystko w cholerę, zapuścić się na jakimś odludziu, odpocząć, zresetować umysł i wrócić do nie zawsze kolorowej rzeczywistości z nową energią i może luźniejszym podejściem.
Miał akurat wolny poranek, więc postanowił to wykorzystać i udać się do studia, w którym pracował przez ostatnie lata. Nie mógł powiedzieć, że czuł się wyluzowany i pewny tego, że był to dobry pomysł, ale ostatecznie nic nie sprawiło, że zmieniłby cel swojej podróży, a to konkretne miejsce ominąłby szerokim łukiem. Nie żeby wierzył w jakieś znaki od losu i tym podobne kwestie. Wręcz przeciwnie los zdecydowanie za często lubił człowieka kiwać w negatywnym tego słowa znaczeniu, dlatego zdawał się ostatecznie tylko i wyłącznie na siebie i własne decyzje.
Do środka wszedł chwilę przed południem, ciesząc się, że nie musiał całować klamki. Przystanął w poczekalni i marszcząc lekko czoło, rozejrzał się po całym wnętrzu. Nic się nie zmieniło, a to był dobry znak. Chciał już wejść do głównego pomieszczenia, ale Owen go ubiegł, a Rhys zmierzył go uważnym spojrzeniem.
Gdyby kilka tygodni temu, jak składałem wypowiedzenie ktoś powiedziałby mi, że wywiniesz taki numer, to chyba bym się wstrzymał i pilnował, żebyś siedział na dupie — mruknął, po czym uśmiechnął się, by Brown nie odebrał tego jako wyrzut. Co jak co, ale Rhys uważał się za ostatnią osobę, która miała prawo do robienia ich brunetowi — Dobrze cię widzieć. Kira dała mi znać, że rzuciłeś wszystko i zapadłeś się pod ziemię. Potem napisała, że wróciłeś, ale jesteś winny mojego kaca, więc wpadłem po rekompensatę — dodał, podchodząc krok bliżej by uścisnąć Owenowi dłoń w ramach normalnego powitania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cały ten wyjazd, a raczej ucieczka, na jaką nagle zdecydował się Owen, niewątpliwie posiadała w sobie całą masę wad i zalet, których wymiana z pewnością, zajęłaby mu dobrych kilka godzin. Drastyczna w swych skutkach decyzja, jaką dobrych kilka tygodni temu pod wpływem silnego impulsu podjął, w tamtym czasie wydawała mu się najlepszą z możliwych. Kiedy po kolejnym z rzędu spotkaniu z adwokatem, okazało się że Kirsten wciąż odmawia podpisania papierów rozwodowych, tatuażysta zrozumiał że ta walka, którą usilnia stara się toczyć kobieta, nigdy nie będzie miała końca, a sam proces związany z rozwodem, może toczyć się latami. To było zbyt wiele, nawet jak na niego. W końcu, jakby na to nie patrzeć, jedyne czego chciał Brown, to odzyskanie wolności, oraz ewentualnej możliwości ułożenia sobie życia na nowo, u boku kogoś, kto naprawdę będzie wart całego tego zachodu. Niestety jak widać na załączonym właśnie obrazku, najwidoczniej nie było mu to dane.
W prawdzie, jeśli mężczyzna miałby być szczery chociażby w stosunku do samego siebie, bo przecież otwarcie nigdy w życiu, by się do czegoś takiego nie przyznał, to zmuszony był stwierdzić, że przebywając w Bellevue, ani myślał o tym, aby kiedykolwiek wrócić do Seattle. Miał serdecznie dość wszystkiego i wszystkich. Chciał rozpocząć życie od zera, z pustą kartką, na której mógłby ponownie tworzyć swe dalsze losy, wyłączając z nich to co złe i zepsute.
Niestety w miarę upływu czasu, nastawienie tatuażysty poczęło ulegać zmianie. Tęsknota za dziećmi, oraz resztą rodziny, wygrała nad zdrowym rozsądkiem, dzięki czemu dziś, Owen znów posadził swoje cztery litery za biurkiem w "Darkshadow" Mężczyzna nie spodziewał się żadnych gości. Pierwszego klienta po powrocie, miał mieć dopiero jutro popołudniu, dlatego widok Rhysa nieco go zdziwił.
- Wierz mi Stary, że w tamtej chwili nikt, ani nic nie mogło mnie tutaj zatrzymać... - Przyznał z rozbrajającą, jak na niego szczerością, po czym uścisnął wyciągniętą przez Alderidge'a dłoń. - Masz niezłe wyczucie czasu, Rhys. Tak się składa, że dopiero na jutro mam umówionego gościa na dziaranie pleców. A dzisiaj wpadłem tu tylko przelotem, żeby zabrać kilka potrzebnych papierów, więc możemy przy okazji odbić sobie to i owo. - Dodał z uśmiechem, po czym wyciągnął spod biurka nie otwartą jeszcze butelkę whisky, oraz dwie szklaneczki, do których polał odpowiednią ilość alkoholu. - Zanim zaczniemy rozprawiać nad moim powrotem, mów co u Ciebie? - Zapytał z wyrażnym zainteresowaniem, przesuwając w kierunku mężczyzny szklaneczkę, wypełnioną jego ulubionym trunkiem.
<div class="sCont"><img src="https://64.media.tumblr.com/41cbab313a8 ... 1_400.gifv" class="sImg"><div class="sChild">Owen Brown </span ></div></div><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.sCont {margin: 0 auto;width:250px;position:relative;}.sChild {text-align:center;position:absolute;left:3px;right:0;bottom:20px;background-color:rgba(0, 0, 0, 0.4);color:#f0f0f0;text-shadow:0 1px 1px black;line-height:1.5;font-size:7px;font-family: 'Roboto Mono', monospace;width:250px;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;}.sImg {width:250px;border-style: double;border-width: 3px;border-color: rgba(0, 0, 0, 0.4);}.sFont {font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:14px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jedno było pewne. Rhys nie zamierzał oceniać Owena.
Nie mógł tego robić, gdy sam wielokrotnie łapał się na myśli, że nowy start mógłby być lepszy. Seattle do tej pory nie przynosiło za wiele dobrego. Zdrada ukochanej, jej ciąża, rozstanie, seria upokorzeń. Jakby tego było mało, praktycznie zerowy kontakt z poszczególnymi członkami rodziny, nawet z tymi, z którymi jeszcze kilka miesięcy wcześniej był w bardzo bliskich relacjach. Do tego coraz mniejsze grono znajomych, ograniczające możliwość spędzenia czasu gdziekolwiek poza domem. W Seattle na ten moment trzymało go chyba tylko i wyłącznie nowe studio, oraz dwójka przyjaciół. Gdyby nie to, rzuciłby to w cholerę i poszedł w ślad za Owenem, licząc na to, że inne miejsce na świecie przyniesie więcej szczęścia do tego szarego, ponurego życia.
Szkoda, bo ktoś na pewno chętnie by to zrobił... — burknął. Nie miał na myśli siebie. Chociaż jakby wiedział, że Owen miał tego typu plany to pewnie nie zawahałby się go od nich odwieść. Na myśli miał raczej Kirę, która wyjątkowo przeżyła całe to zamieszanie, które powstało i to nie tylko przez zmartwienie, jakie ją ogarnęło, ale i przez inne, znane Rhysowi powody. Nawet nie chciał myśleć o tym, jak się czuła wiedząc, że ktoś na kim jej zależało dał nogę z miasta i nie miał najmniejszej ochoty na to, by utrzymywać z nią i kimkolwiek innym kontakt. Koniec końców cieszył się, że wyszło jak wyszło, a cała sprawa zakończyła się dobrze. Co miało być dalej, nie było już jego interesem. Pewne sprawy Kira musiała sobie sama z Owenem wyjaśnić, a Rhys nie zamierzał się w to wtrącać.
Beznadziejne jak zwykle. Po prostu miałem trochę szczęścia. Aczkolwiek nie ukrywam, nie wiedziałem jak się ma sprawa z wynajmem mieszkania, więc liczyłem na to, że wciąż tu mieszkasz skoro wróciłeś, jakkolwiek źle to nie brzmi — przyznał, śledząc kumpla wzrokiem i uśmiechając się na widok wyciągniętej przez niego butelki. Miał nie pić. Obiecywał to sobie od kilku dni, bo alkohol zdecydowanie potrafił namieszać w głowie i życiu, ale czy mógł odmówić w takich okolicznościach? Nie.
Powoli do przodu. Remont prawie za mną, zostały ostatnie wykończenia, wyłożenie podłogi kafelkami, a potem ogarnięcie wyposażenia. Parę dni temu wrzuciłem ogłoszenie, liczę na to, że znajdę kogoś wartego zatrudnienia. Przy dobrych wiatrach wystartuję ze studiem w przyszłym miesiącu — wyjaśnił, w wielkim skrócie przedstawiając nowinki z własnego życia, które kręciły się tylko wokół pracy. Nic ciekawszego się u niego nie działo. Stety, albo niestety. Tkwił z życiem prywatnym w martwym punkcie i chociaż dawało mu się to we znaki, to nie śmiał głośno narzekać. Widocznie tak musiało być — Zdrowie. Za interesy, powroty i lepsze jutro — mruknął, unosząc szklankę wypełnioną whisky, którą przyłożył do ust, by upić solidny łyk alkoholu, który przyjemnie palił przełyk.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet, jeśli Rhys, pokusiłby się o ocenę postępowania Owena, ten z całą pewnością nie miałby mu tego za złe. W końcu, jakby na to nie patrzeć, żyli w wolnym kraju, w którym każdy miał prawo do posiadania własnego zdania, bądź wyrażania swoich opinii. Alderidge nie stanowił tutaj żadnego wyjątku. Niezależnie od tego, czy owa teza przypadłaby Brownowi do gustu, czy też nie, to i tak przyjąłby ją na klatę. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że podejmowane przez niego decyzje, nie zawsze należą do poprawnych, a samo postępowanie, czasami pozostawia zbyt wiele do życzenia, ale właśnie taki był Owen z tym swoim specyficznym tokiem myślenia. Jedni to akceptowali, drudzy już niekoniecznie. Na całe szczeście, Rhys znajdował się w tej pierwszej, znacznie przychylniejszej grupie.
Co do samej Panny Hale, tatuażysta wolał nie poruszać tego tematu. Dla niego sprawa była definitywnie zakończona i zamknięta na przysłowiowe cztery spusty. Jeśli mężczyzna miałby być w danej chwili szczery, chciażby w stosunku do samego siebie, to musiałby otwarcie przyznać, że dopiero wyjazd do Bellevue mu to uświadomił. Owszem, może i wizualnie pasowali do siebie niemalże idealnie, lecz w rzeczywistości Kira nie była osobą, za jaką zawsze ją uważał. Ten dystans i czas, który spędził poza Seattle pozwolił mu to zrozumieć. Dlatego po przyjeździe do miasta zakończył na dobre tą...relację? O ile w ogóle można było określić ją tym mianem.
Zupełnie inne miejsce w jego życiu, zajmowała obecnie Marlene. Ta śliczna, młoda dziewczyna już samą swoją obecnością, wywróciła wszystko do góry nogami. Romans, jaki się między nimi niespodziewanie zrodził, stał się miłym i jakże przyjemnym bonusem. Tylko Owen wiedział, jak cholernie mu jej obecnie brakowało i jak bardzo żałował tego, że zdecydował się zostawić ją i wrócić do tego przeklętego po wsze czasy miejsca. - Remont, to prawdziwa zmora, gdy chcesz otworzyć własny biznes, ale bez obaw koszta, jakie niewątpliwie poniosłeś, z całą pewnością zwrócą się już w ciągu pierwszych kilku miesięcy, działania studia. - Odparł po chwili namysłu, po czym dodał coś jeszcze. - Szczerze? Choć ubolewam nad tym, że straciłem tak znakomitego pracownika, cieszę się, że zaczynasz działać na własny rachunek. Kto wie, może niedługo wpadnę, powiększyć swoją kolekcję tatuaży... - Odparł, naprawdę rozważając taką możliwość. W końcu, jakby na to nie patrzeć, Brown posiadał już na swoim ciele kilka malunków, które wyszły spod ręki Rhysa.
Gdy dotarły do niego ostatnie słowa kumpla, zgodnie przytaknął, po czym dorzucił także coś od siebie. - No i za piękne kobiety, bo żyć bez nich się nie da, a zabić nie można! - Powiedział żartobliwie, po czym wziął spory łyk alkoholu. Owen uwielbiał to przyjemne uczucie ciepła, rozchodzącego się po jego ciele za każdym razem, gdy pozwalał sobie na romanse z tą urzekającą butelką whisky. - A jak tam miewają się sprawy z Charlotte? - Dopytał ostrożnie, nie chcąc wyjść przy tym na wścibskiego gnojka.
<div class="sCont"><img src="https://64.media.tumblr.com/41cbab313a8 ... 1_400.gifv" class="sImg"><div class="sChild">Owen Brown </span ></div></div><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.sCont {margin: 0 auto;width:250px;position:relative;}.sChild {text-align:center;position:absolute;left:3px;right:0;bottom:20px;background-color:rgba(0, 0, 0, 0.4);color:#f0f0f0;text-shadow:0 1px 1px black;line-height:1.5;font-size:7px;font-family: 'Roboto Mono', monospace;width:250px;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;}.sImg {width:250px;border-style: double;border-width: 3px;border-color: rgba(0, 0, 0, 0.4);}.sFont {font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:14px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby Rhys chciał się o taką ocenę pokusić, w pierwszej kolejności musiałby ocenić swoje własne. Te nie zawsze było dobre. Czasami było mu bardzo daleko do idealnego. Ba, było fatalne i boleśnie zdawał sobie z tego sprawę. Do oceniania innych był więc ostatni w kolejce. Każdy robił to co robił. Nie jemu oceniać i rzucać radami, zwłaszcza, że samemu popełniał liczne błędy i potrzebował kogoś, kto by mu je wytknął. Na całe szczęście miał takie osoby, ale czy korzystały z tego przywileju na tyle często na ile mogły sobie pozwolić? Nie był tego taki pewny.
Zapraszam, po znajomości dla szefa zniżka gwarantowana — uśmiechnął się, ale był to uśmiech krótki, ulotny, po którym pojawiła się na męskiej twarzy powaga i niepewność — Słuchaj Owen. To wszystko tak się na siebie ponakładało. Chciałem zapytać, czy to wypowiedzenie wpłynęło na twoją decyzję o wyjeździe? — zapytał. Podświadomie czuł, że nie miał to wpływu, ale wolał to usłyszeć niż snuć domysły związane z całą kumulacją wydarzeń, które dotknęły Owena w krótkim czasie.
Oj tam, da się da. Wszystko się da — czasami życie bez kobiet było lepsze niż z nimi. Mniej nerwów, mniej stresów. Znał to z własnego doświadczenia. Kiedyś dałby wiele za to, by była wciąż znajdowała się obok. Obecnie zaś cieszył się, że stała się przeszłością. Bez niej życie było prostsze. Może nie lepsze, ale prostsze i mniej bolesne pod względem uczuciowym.
Z Charlotte? — powtórzył, w pierwszej chwili nie rozumiejąc. W ostatnich tygodniach działo się tyle, że potrzebował kilku sekund na to, by przypomnieć sobie, że niedługo przed złożeniem wypowiedzenia w trakcie jednej z rozmów wspomniał o nowej, niespodziewanej współlokatorce, którą zyskał. Nie spodziewał się tego, że kobieta mogłaby stanąć w progu jego drzwi, ale w ostatecznym rozrachunku nie żałował, że użyczył jej wolnego pokoju. Dobrze im się razem mieszkało. O ile nie odwalał pijackich numerów — W porządku. Chyba się już zadomowiła. Przy okazji trochę pomaga mi z remontem i tak sobie żyjemy z dnia na dzień — uśmiechnął się. Ta znajomość choć względnie świeża, była jedną z lepszych, które nawiązał. Cieszył się, że zyskał tak dobrą kumpelę drogą przypadków — Bardziej mnie ciekawi, jak twoje sprawy z Kirą — odbił piłeczkę i upił nieco alkoholu ze swojej szklanki. Co nieco od Kiry już słyszał, ale był ciekaw jak zapatrywał się na całą sprawę sam Owen.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Darkshadow”