WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
sekretarka
w kancelarii
belltown
Istniało wiele sposobów na złagodzenie bólu złamanego serca - czy też po prostu goryczy zawodu; bo Indy sama nie była pewna, jak nazwać to, co aktualnie przechodziła: wszak żeby mówić o złamanym sercu, najpierw musiałaby coś do Brewstera czuć, a ona coraz częściej odnosiła wrażenie, iż darzyła go tak naprawdę tylko sentymentem. Czy tego bowiem chciała, czy nie, to wciąż pozostawał on człowiekiem, do którego wzdychała jeszcze jako nastolatka i którego wyobrażenie pielęgnowała w swojej głowie od tamtej pory, idealizując jego osobę i konsekwentnie ignorując wszystkie przesłanki świadczące o tym, iż Connor Brewster wcale żadnym ideałem nie był. I teraz już o tym wiedziała - dotarło to do jej świadomości boleśniej niż by sobie tego życzyła, ale najwidoczniej tylko terapia szokowa była w stanie uleczyć jej beznadziejne i dziecinne zadurzenie. Ale czy uleczyła? Z jednej strony - owszem; ale z drugiej, Indiana nadal czuła, jakby coś trzymało ją w miejscu. A owym czymś było chociażby mieszkanie, które wciąż dzieliła z Connorem i gdzie nieustannie spotykała go na każdym kroku, w żaden sposób nie będąc w stanie się od niego uwolnić. Ktoś mógłby powiedzieć, że najwidoczniej wcale nie chciała się uwolnić, skoro w dalszym ciągu tkwiła z nim pod jednym dachem, mając pełną świadomość tego, jak destrukcyjny miało to na nią wpływ, i choć sama Indy utrzymywała, że została tam tylko ze względu na psa, który należał do nich obojga, to prawda była taka, że w jej głowie panował obecnie tak wielki mętlik, iż sama już nie wiedziała, czego tak faktycznie chciała. Bo chociaż Connor okazał się dupkiem, to jednak nie zostawił jej samej w tej trudnej chwili, jaką była dla ciemnowłosej groźba niechcianej ciąży - i może była głupia, ale wierzyła w zapewnienie, jakoby mogła na niego liczyć. I to musiało jej wystarczyć - platoniczna, koleżeńska relacja, w jakiej ona i Connor byli tylko dwojgiem współlokatorów, którzy po prostu raz dali się ponieść chwili. Nawet jeśli dla niej samej to, co miało wtedy miejsce, nie zrodziło się pod wpływem chwili - lecz pragnęła tego od dawna. A obecnie pozostało jej już tylko cudowne wspomnienie nocy, jaka już nigdy nie miała się powtórzyć. I choć wciąż było jej przykro, to zaakceptowała to. Musiała. Dlatego odpuściła Connorowi: przestała się na nim odgrywać, mścić i robić mu na złość. I tak jak jedni z podobną sytuacją radziliby sobie, uciekając w pracę, a inni - w używki, tak Indiana, idąc za myślą: party girls don't get hurt, postanowiła rzucić się w ciąg imprez. Upijanie się z koleżankami już jej nie wystarczało - choć ich towarzystwo było nieocenione, to jak chyba każda zraniona i odrzucona kobieta, ciemnowłosa pragnęła po prostu znów poczuć się adorowana, by uwierzyć, że nawet jeśli Connor jej nie chciał, to na tym świecie istniało jeszcze wielu facetów, którzy uważali ją za piękną i atrakcyjną. Inna sprawa, że ona nie chciała żadnego, który nie był nim - nie chciała randek, lecz chwilowej atencji, a tę, paradoksalnie, dostawała właśnie w miejscu takim jak to: w dusznym, zatłoczonym klubie, gdzie dopiero co poznani faceci chętnie kupowali jej drinki, prawili komplementy i mówili oraz robili dokładnie to, co Indy potrzebowała aktualnie usłyszeć - licząc na coś więcej, czego i tak nie mieli dostać, bo Halsworth od początku do końca świadomie wodziła ich za nos, bynajmniej nie zamierzając odgrywać się na Connorze poprzez wpakowanie się do łóżka przypadkowemu mężczyźnie. I być może kwestią czasu pozostawało to, kiedy się w końcu sparzy, ale w tym momencie kompletnie o tym nie myślała, zamiast tego dając się nieść rozbrzmiewającej w jej uszach, głośnej muzyce, w rytm której ciemnowłosa kołysała się lekko, z rączkami zarzuconymi na szyję (nie)znajomego mężczyzny - prawdopodobnie Wayne'a, chociaż nie starała się nawet zapamiętać jego imienia - pozwalając, by ten, prześlizgując dłońmi po opinającym jej zgrabne ciało materiale króciutkiej, białej sukienki, szeptał jej na ucho, jak była śliczna i jak cudownie się ruszała. I nie dbała o to, że to samo zapewne mówił każdej dziewczynie, z którą tańczył - nie była bowiem aż tak naiwna, by łudzić się, że w tych okolicznościach i przy tym mężczyźnie będzie mogła czuć się wyjątkowa. Ale czuła się chciana - nawet jeśli chciana tylko jak przekąska, o kuszących, krwistoczerwonych ustach i smakowicie prezentującym się, wyeksponowanym dekolcie, ku któremu co rusz uciekało spojrzenie męskich oczu, gdy jej własne - ani nie patrząc, ani nie widząc, jakby nie chciało spotkać się z tym jego - zamglone już nieco procentami i zagubione wśród kolorowych, klubowych świateł, błądziło odrobinę nieobecnie gdzieś obok twarzy mężczyzny, aż w przelocie nie napotkało nieoczekiwanie w tłumie znajomego oblicza, tego samego, o którym Indiana tak bardzo pragnęła teraz nie myśleć. W pierwszej chwili pomyślała, że to wyobraźnia, tym bujniejsza po kilku wypitych drinkach, płatała jej nieładne figle - bo jakie były szanse na to, że znajdą się tego samego wieczoru w tym samym klubie? raczej niewielkie! - ale powracając zaraz spojrzeniem ku znajomej parze oczu, przekonała się, iż nic takiego nie miało miejsca; a Connor Brewster był tam naprawdę. I nagle aż podskoczyło jej ciśnienie na myśl, że gdzieś obok niego była też pewnie kolejna, nowiutka zdobycz, jaką zamierzał zabrać ze sobą do domu - a to sprawiło, że nieprzyjemne, choć znajome już ukłucie przeszyło ją na wskroś gdzieś w okolicy mostka; w tej samej chwili jak na twarzy swego tymczasowego, tanecznego partnera dostrzegła szerszy uśmiech i poczuła, jak jego dłonie zjechały bezceremonialnie z jej bioder na pośladki. W pierwszym, naturalnym odruchu, odrobinę się wzdrygnęła, ale po chwili jednak ta chęć zapomnienia wzięła w niej górę - dlatego gdy przesunęła paluszkami przez ramiona Wayne'a, na jego tors, to wcale nie po to, by go od siebie odepchnąć, zniechęcona jego nadmierną śmiałością: bowiem zamiast tego odwzajemniła uśmiech i obróciła się zgrabnie, by przylgnąć tyłem do jego rozgrzanego ciała, ocierając się o niego pośladkami, co mężczyzna poczytał jako przyzwolenie oraz zachętę ku temu, by własnymi dłońmi zacząć jeszcze odważniej badać skryte pod kusą sukienką ciało dwudziestotrzylatki. A ona... pragnęła po prostu uciec - choć nie dosłownie i nie fizycznie, lecz - za wszelką cenę.
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
sekretarka
w kancelarii
belltown
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
sekretarka
w kancelarii
belltown
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
sekretarka
w kancelarii
belltown
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
sekretarka
w kancelarii
belltown
/ zt x2
Fotograf/współwłaściciel firmy
Hemsworth Company/studio fotograficzne
the highlands
Jayden obrócił w dłoniach szklankę, zanim uniósł ją do ust, jednak nie zdążył upić kolejnego łyku. Zastygł, w powietrzu trzymając szkło, z lekko rozdziawionymi ustami i zaskoczeniem malującym się w niebieskich oczach. Te utkwione zostały w znajomej postaci, której widok sprawiał, że serce w piersi chłopaka zabiło mocniej. W pierwszym momencie pomyślał, iż pomylił ją z kimś, jednak ciężko było tego dokonać, gdy wręcz na pamięć znało się czyjeś ciało - skryte nawet pod warstwami materiału - czy ruchy. W kolejnej sekundzie poczuł ogarniającą go złość, gdy dotarło do niego, nie tylko to, jak obecnie prezentowała się Willow - zadaniem Hemsworth'a pięknie, ale poza nim nikt nie miał prawa widzieć jej w takim wydaniu! - ale także ten pazerny wzrok, jakim obdarzali ją mężczyźni, tańczący gdzieś obok grupki dziewczyny, z którą prawdopodobnie przyszła.
Instynktownie zacisnął mocniej palce, ostatecznie wypijając całą bursztynową ciecz, od której skrzywił się nieznacznie. Przetarł wierzchem dłoni usta, a już po chwili z zaciętością wszedł na parkiet, swoje kroki od razu kierując ku Wi. Niestety dotarcie do brunetki nie było takie proste, jak podejrzewam. Przemieszczając się między kolejnymi postaciami, wielokrotnie został zaciągnięty do tańca, na który nie miał ochoty, skupiony na jednym celu. W tym wszystkim nie pomogło również to, że w pewnym momencie brunetka zniknęła mu z oczu, a kiedy na powrót ją odnalazł był już przy niej jakiś koleś.
Mimochodem Jayden przyspieszył kroku. Piosenka płynąca z głośników ponownie się zmieniła, co "towarzysz" Hamsworth już miał zamiar wykorzystać, ale wtedy, nie bacząc na ewentualne protesty lub atak ze strony dziewczyny, chwycił jej nadgarstek przyciskając do własnego ciała, w taki sposób, że stała do niego plecami, nie wiedząc z kim tak naprawdę ma do czynienia.
Powietrze wypełnił charakterystyczny, słodki zapach arbuza, wywołując przyjemne ciepło pod skórą szatyna. Odruchowo, wsłuchując się w piosenkę drugą dłoń ułożył na biodrze brunetki, wymuszając aby nim poruszyła, do czego dostosował się własnym ciałem.
stażystka
hemsworth company
south park
Tym razem Willow nie analizowała i nie wertowała minionej rozmowy z Jaydenem. Jego ostatni argument był na tyle konkretny, że musiała przyznać mu rację – nie była głupia i nigdy nie wybrałaby takiego aroganckiego chłopaka na partnera. Mimowolnie uśmiechała się bądź prychała, ilekroć przypomniała sobie o tym fakcie. Miała wysokie oczekiwania i standardy, do których Jayden Hemsworth nie pasował.
Mogli się lubić.
Tego wieczoru umówiła się z koleżankami, aby uczcić awans jednej z nich na kierowniczkę sali bankietowej, w której dorabiała Willow. Początkowo dziewczyny delektowały się kolorowymi drinkami w okolicznym barze, jednak w pewnym momencie zrobiły się na tyle podekscytowane, że zmieniły lokal na klub. W szampańskim nastroju, figlarnie uśmiechając się do innych, minęły wejście, po czym na chwilę zatrzymały się przed parkietem. Willow uwiesiła się na ramieniu dzisiejszej celebrytki i wskazała na prawą stronę sali, gdzie było więcej miejsca. Zewsząd migotały neonowe światła pośród których wili się ludzie. Dołączyły do nich, gdy tylko DJ puścił [link].
Pierwsze ruchy Willow były niepewne - zupełnie jak rozwijająca się melodia. Przymknęła powieki i delikatnie kołysała biodrami, uprzednio co jakiś czas obijając się nimi o jedną z koleżanek. Tamta natychmiast wpasowała się w rytm i gdy tylko minęło kilka wersów, złapała się tańczącego nieopodal chłopaka. Wtedy Willow wymieniła rozbawione spojrzenie z drugą towarzyszką, po czym uniosła ramiona do refrenu, poruszając już nie tylko biodrami, ale całym ciałem.
– O! Uwielbiam kiedy robisz to w ten sposób – zaczęła śpiewać – a kiedy jesteś blisko sprawiasz, że drżę! – klasnęła w dłonie, którymi następnie zaczęła wymachiwać. Jej włosy falowały ilekroć kiwała głową, klatka piersiowa unosiła się i opadała, a pośladki rozhulały się na boki, czym zwróciła uwagę kilku kawalerów. Jeden z nich wepchnął się w środek i złapawszy dłoń Willow, splótł ich palce. Początkowo speszyła się śmiałością nieznajomego, lecz nie odnalazłszy dzikości w jego spojrzeniu, zgodziła się na ten taniec. Rozstawiła stopy pomiędzy udem młodzieńca i ochoczo przeskakiwała z jednej na drugą. Ich złączone ręce poruszały się nad głowami.
– A kiedy powiedzą, że impreza się skończyła zaraz ją kontynuujemy! – krzyknęli jednocześnie, czemu towarzyszył szeroki uśmiech. To był ostatni wers piosenki, więc mimowolnie wyswobodziła z uścisku, tworząc dystans pomiędzy nieznajomym.
Zaczęła poruszać się do słów Camili Cabello. Towarzysz ponownie spróbował zmniejszyć dzielącą ich odległość, pragnąc porwać Willow do jeszcze jednej piosenki, lecz nie była ku temu przychylna. Patrzyła na chłopaka, kiedy niespodziewanie ktoś zamknął jej nadgarstek w zaborczym uścisku. Czuła na karku gorący oddech innego mężczyzny; czuła się skrępowana jego śmiałością, więc zastygła pod wpływem nagłego dotyku, gęstniejącego powietrza i odurzającego zapachu mieszanki perfum oraz alkoholu.
Wtedy nie wiedziała, że to Jayden i chcąc zyskać chwilę na zastanowienie, zaczęła kołysać biodrami. Usiłowała nie dotknąć nimi nieznajomego, lecz jego sprzączka od paska notorycznie haczyła o jej spódnicę – niebywale ciasną i podkreślającą kształty. W pewnym momencie odwróciła się przodem i zrobiła to na tyle gwałtownie, że dłoń mężczyzny wylądowała na pośladku, co wywołało u Willowo paniczne wzdrygnięcie. Natychmiast złapała za jego rękę i strzepnęła ją z siebie.
– Przestań! – powiedziała stanowczo. Uniosła spojrzenie, aby przyjrzeć się twarzy obcego, lecz natrafiwszy na błękitne oczy, prędko odetchnęła z ulgą. Poczuła się spokojna, choć nieco zaskoczona obecnością Jaydena. W tamtym momencie nie miała pojęcia, że przedarł się przez tłum ludzi tylko dlatego, że wzbudzała jego zainteresowanie; że był zazdrosny i zaborczy.
Uśmiechnęła się. Po prostu szeroko się uśmiechnęła. Następnie odwróciła się do pierwotnej pozycji i śmiało przywarła plecami do jego klatki piersiowej, jednocześnie poruszając się w rytm melodii. Ta, zdążyła nabrać tempa.
– Miłość przyszła i zwaliła mnie z nóg – złapała dłoń Jaydena i z powrotem położyła ją na swoim biodrze. Oparła przedramię o jego szyję i przymknęła powieki. – Ledwo stałam na nogach, a teraz tańczę!
Fotograf/współwłaściciel firmy
Hemsworth Company/studio fotograficzne
the highlands
Mógłby zasłonić się tym, że w momencie, kiedy znalazł się przy Wi, kiedy zacisnął palce na jej nadgarstku i przyciągnął do siebie, nie myślał jasno, jednak byłoby to okropne kłamstwo, ponieważ jego czyn, jak i każdy następny gest wobec brunetki był nie tylko świadomy, ale również wykonany z premedytacją. Czując, jak napina mięśnie, jak zastyga pod wpływem niespodziewanego dotyku, zbliżył swoją twarz, pozwalając, aby gorący oddech, w którym przeważała woń alkoholu rozbił się na odsłoniętej skórze.
- Zatańczymy? - zapytał, tuż przy jej uchu, lekko zachrypniętym i zniekształconym przez muzykę głosem. Nie chciał robić czegoś, na co nie wyrażała zgody lub nie miała ochoty, chociaż w przypadku innej dziewczyny, na pewno nie poprosiłby o pozwolenie. I chociaż wiedział, jak wybuchowa potrafi być, to jednak zaskoczyła go, gdy sama doprowadzając do "incydentu", przez który dłoń Jayden'a znalazła się na kształtnym pośladku, zaraz spotkał się z odrzuceniem. Mimochodem, w geście obronnym, uniósł do góry dłonie, a wtedy ich spojrzenia się spotkały. Nie umiał powstrzymać zawadiackiego uśmieszku, widząc jak czającą się w czekoladowych tęczówkach złość, ustępuje miejsca spokoju.
Nic nie mówiąc, na uśmiech Willow odpowiedział w ten sam sposób, tym razem, kiedy odwróciła się do niego tyłem, jedną dłoń położył na jej biodrze, zaś drogą chwycił za dłoń, łącząc ze sobą ich palce. Z głośników rozbrzmiało "bam bam bam", w rytmie którego, wykonując nagły, aczkolwiek bardzo płynny ruch, obrócił brunetkę wokół własnej osi, tak, że gdy do niego wróciła stali do siebie twarzami. Jayden, oparł swoje czoło o te Wi, wciąż nie przestając tańczyć. Ignorował w tym wszystkim spojrzenia koleżanek, z którymi przyszła, skupiając się całkowicie na niej. Słysząc głos Eda, automatycznie ponownie zminimalizował dystans między swoim ciałem, a drobną sylwetką, obejmując ją mocniej.
- Gdzie bym był? Jesteś wszystkim, czego potrzebuję Moim światem, kochanie, trzymasz mnie… - zaśpiewał razem z artystą, pochylając się ku dziewczynie, jakby chciał połączyć ich usta w pocałunku; spoglądał jej głęboko w oczy, jednak ostatecznie, złośliwie się przy tym uśmiechając, znowu się odsunął.
Bam bam bam
stażystka
hemsworth company
south park
Obiegł ją dreszcz, kiedy tuż przy uchu usłyszała zachrypnięty głos, czemu towarzyszył gorący oddech. Rozbił się on na skórze Willow, wywołując niekontrolowany wybuch gorąca. Prędko wywinęła się spod rąk chłopaka i wpierw spojrzała na jego uniesione dłonie, a potem zajrzała w głąb oczu.
– Tak – odpowiedziała, gdy tylko połapała się w całokształcie sytuacji, a jej pierwotne, negatywne emocje ustąpiły miejsca spokojowi. To tylko Jayden. Była bezpieczna.
Wyłapawszy jego zawadiacki uśmiech, pokręciła głową, po czym odwróciła się i kontynuowała taniec.
Samo lubienie było trudne, jednak miało pozytywny skutek: kwitnącą przyjaźń. Problem w tym, że w cieniu tej znajomości kryły się z goła inne cienie; pełne odmiennych uczuć, lawirujących pomiędzy nazwami, jakich nie przywykli wymawiać głośno. Nie sposób było się do nich przyznać, bo wychodziły w najmniej odpowiednich momentach: w gorliwych spojrzeniach, śmiałych słowach i zaborczych gestach. Jayden zdradził się w momencie, w którym wyrwał Willow spod jarzma innego mężczyzny, lecz była zbyt zaaprobowana natężeniem niespodziewanych wydarzeń, aby to zauważyć. Poza tym ona również wypiła więcej, niż wypadało, więc działała bardziej intuicyjnie, aniżeli pod wpływem zdrowego rozsądku. Alkohol zapoczątkował energiczniejsze poruszanie biodrami oraz figlarne uśmiechy.
Kiedy zmienili pozycję, natychmiast ułożyła ramiona na barkach chłopaka, przy czym delikatnie rozwarła usta. Jego wzrok, w którym odbijały się neonowe światła, hipnotyzował. Czuła, że nie mogła wyrwać się spod tego niebywałego uroku, więc kiedy zminimalizował odległość pomiędzy ich twarzami, odruchowo przymknęła powieki. Po raz kolejny jego gorący oddech obiegł skórę Willow, lecz prędko musiała zmierzyć się z zawodem. Miała wrażenie marznąć, gdy odsunął się i wykrzywił wargi w złośliwy – zdaniem Wi podły – uśmiech. Momentalnie poczuła się urażona – i bynajmniej nie samym zachowaniem Jaydena, lecz reakcją własnego ciała; ciała, które zapragnęło tego cholernego pocałunku.
Przygryzła wargę. Dotyk chłopaka nagle zaczął jej przeszkadzać, co zamanifestowała spięciem ramion i odchyleniem głowy. Pod koniec piosenki włożyła kciuki pod jego dłonie, które w ten zaborczy i zapalczywy sposób wciąż trzymał na talii, i wyplątała się z uścisku. Bliskość Jaydena mieszała jej myśli. Złączone w tańcu ciała, pomiędzy którymi brakło przestrzeni, mieszanka perfum i intensywność świateł; jego drapieżne spojrzenie i ciekawski wzrok koleżanek, to wszystko sprawiło, że poczuła się słabo.
W tle zaczął lecieć Harry Styles , na co tłum zareagował jeszcze większym ożywieniem. Wykorzystując to, że wpadł na nich jakiś młodzieniec, odsunęła się od chłopaka i przedarła się w głąb klubu; do baru. Trzykrotnie uderzyła dłonią w blat, prosząc o dwa arbuzowe szoty. Wypiła od razu. Gdy nabrała odwagi, aby spojrzeć w tłum, dostrzegła Jaydena do którego skocznie podeszła długonoga blondynka w kusej, czerwonej sukience. Wtedy zamówiła kolejną porcję alkoholu.
Coś było nie tak. Dusiła się.
Fotograf/współwłaściciel firmy
Hemsworth Company/studio fotograficzne
the highlands
Dźwięki wydobywające się z wielkich głośników, gorące powietrze wypełniające płuca, bliskość Wi, słodki zapach arbuza, który mamił zmyły; wszystko to sprawiało, że Hemsworth dał się ponieść chwili, stając podatnym na każdy gest, jednocześnie inicjując te istotniejsze. W pewnym momencie zmniejszył dystans między swoimi wargami, a różowymi ustami brunetki, zupełnie jakby chciał ją pocałować. Przestrzeń jaką jeszcze między nimi zachował wręcz elektryzowała, subtelnie szczypiąc skórę, jednak ostatecznie wycofał się. Było to dla niego nienaturalne, a jednocześnie w obliczu ich relacji, wydawało się właściwie, chociaż nie dla wszystkich.
Skupił swoją uwagę na przegryzionej wardze, nie patrząc w czekoladowe tęczówki, co było błędem, ponieważ nie zdołał odgadnąć uczuć, jakie wywołał u dziewczyny, które zmusiły ją do odwrotu. Zaskoczyła go. Przez ułamek sekundy stał w miejscu, z dłoni ułożonymi w taki sposób, jakby nadal obejmował smukłe ciało, chociaż Willow już tam nie było. Zmiana piosenki wyrwała go z tego dziwnego odrętwienia, rozbieranym spojrzeniem rozejrzał się wokół, jednak nigdzie jej nie dostrzegł, a zamiast znajomej postaci, pojawiła się przy nim długonoga blondynka, jawnie prosząc o chwilę jego uwagi. Nie zamierzał protestować, zwyczajnie dobrze się bawiąc. Nie rozumiał zachowania byłej współlokatorki, ale znając ją już dość dobrze, wiedziała, że nie ma sensu jej szukać. Widocznie potrzebowała chwili, aby złapać oddech, nawet jeśli nie wiedział czym było to wywołane.
Na twarzy Hemsworth'a, co chwilę pojawiał się szeroki uśmiech, czemu towarzyszyły głośne wykrzywianie tekstu piosenki czy podskoki. Wyglądał na rozluźnionego i zadowolonego, nieświadom narastającej u Willow złości.