WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jimin powoli wychodziła sama z siebie. Nadęła poliki i wypuściła zaraz z nich powietrze. Przez to że ludzie wrzucają w jedno miejsce nie mogła sięgnąć psa, zaczęła wyrzucać śmieci z śmietnika, żeby się do nich dostać. Może dlatego jedną plastikową butelką Tae oberwał.
— Jezus, maryja, nie w tym momencie — krzyknęła, nie zastanawiając się, co i kto w tym momencie się akurat pojawił. Jakby ona była wyrzucona do śmietnika, też ktoś mógłby ją wyciągnąć. Chociaż całe swoje życie do niego porównywała. Teraz stanie się to już strasznie dziwną metaforą.
— No, chodź do mnie — powiedziała delikatnym głosem i na całe szczęście pies dał radę wspiąć się do jej dłoni, a ona mogła go w końcu sięgnąć — ale ty ładny, ciekawe co za kutas cię tu zostawił — powiedziała cicho pod nosem, wpatrując się w te delikatne ślepka. Dopiero wtedy wyjrzała nad śmietnik i zobaczyła Tae. Uśmiechnęła się i wyciągnęła w jego kierunku psa. Nie potrzebowała pomocy z wyjściem, ale potrzymaniem nowego towarzysza.
— Weź go, chociaż na moment — odparła, będąc cała brudna. Z śmietnika nie da się wyjść czystym. Gdyby nie fakt że kiedyś grzebała w czyiś śmieciach z nadzieją na znalezienie chociażby kawałka chleba. Już dawno by się zrzygała. Była w pewnym amoku, pies i Jin. Dziwna sprawa. Czyżby ktoś w końcu miałby ją wyłowić z jej śmietnika? Nie, niemożliwe, ale czekała na reakcję chłopaka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Krzyk dziewczyny spowodował, że Woojin automatycznie zamknął buzię i już nic więcej nie powiedział, tylko uważnie obserwował jej poczynania i dopiero po chwili dostrzegł skulonego psiaka. A już miał podejrzewać, że za dużo wypiła lub szukała czegoś wyrzuconego przez przypadek.
Posłusznie wziął czworonoga na ręce i wystarczyło jedno spojrzenie, a Tae poczuł, jak mięknie mu serce.
- Kto Cię śmiał wyrzucić maluchu? – nienawidził ludzi, którzy kupowali zwierzaka pod napływem chwili, a potem nie było komu się nim zająć. Dlatego też Tae należał do przeciwników kupowania zwierząt w ramach prezentu świątecznego. Ludzie jakby kompletnie zapomnieli o obowiązkach, niosących ze sobą posiadanie pupila. Gdyby Woojin miał więcej czasu, sam by zaadoptował zwierzaka, lecz przez pracę mógł jedynie pomyśleć o rybce. Chociaż od dłuższego czasu chodziła za nim chęć adopcji jeża. Rok temu nawet zaadoptował wilka przez organizację WWF i posiadał certyfikat, będący potwierdzeniem tejże akcji. Niebawem zaadoptuje sowę, rysia albo fokę. Chociaż najchętniej dokonałby adopcji wszystkich zwierzaków.
- Dasz radę wyjść? – spytał Song, co pewien czas wstrzymując oddech oraz głaszcząc psiaka, trzymanego na rękach. Mniejsza o to, że ręka mu będzie capiła, łącznie z nim. Zakupu raczej będzie musiał przenieść w swoim terminarzu. Najwyżej zamówi sobie żarcie do mieszkania.
- Trzeba Cię będzie wykąpać. – mówił to do czworonoga, chociaż Jimin też się ona przyda, bo raczej ludzie będą ich unikać jak ognia. Tak, ich, bo bądź co bądź, Jin również zaczął przechodzić smrodem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jimin zanim wyszła ze śmietnika dobra, dłuższą chwilę poświęciła na wpatrywanie się w szczeniaka. Z dwojga złego ona nie wylądowała w śmietniku, chociaż też Ci którzy powinni ją chcieć, wyrzucili ją. Może dlatego parę sekund nic nie robiła, prócz patrzenia. Otrzeźwił ją, dopiero głos Jina. Może to on powinien się nim zaopiekować? Nie, raczej nie. Ten pies był jak ona, przez to jeszcze lepiej wiedziała jak się nim zająć. Zwierzęta dużo bardziej poruszały ją niż ludzie
— Tak, nie takie rzeczy już robiłam — odparła, odgarniając sobie włosy za uszy — weź się psem zajmij — dodała i zaraz raz, dwa, trzy wyszła ze śmietnika. Teraz mogła się, chociaż otrzepać z najbrudniejszych rzeczy. Chociaż pierwsze co zrobiła, to wyciągnęła szluga i podpaliła go. Czeka ją długi proces myślowy. Dawno nie wchodziła do tego typu miejsc. Odkąd się ustatkowała, unikała... wchodzenia do śmietników, a teraz czuła jak cała nim jedzie. Westchnęła cicho i zaciągnęła się papierosem, oddalając się kawałek od Tae z psem. Nie chciała by maluch wdychał dym. Podobno to bardzo szkodziło. Jimin nie brała tego pod uwagę, westchnęła cicho.
— Będzie trzeba — odparła mechanicznie, zaciągając się ponownie i wydmuchując dym w przeciwną stronę — człowiek nie może nawet spokojnie szluga spalić, bo są tak idiotyczni ludzie — prychnęła ze złości. Ludzie byli okrutni. Teraz wiedziała, dlaczego była sama na tym świecie. Spaliła papierosa do końca już w ciszy, wpatrując się w psa. Nie mogła nic z siebie wykrztusić. Jednocześnie myślała o psie i o Jinie. Kolejnym dziwnym i niemożliwym zbiegiem okoliczności znalazł ją. Chociaż odezwał się jedynie zwykłym, co robisz.
— Oddasz mi go? — spytała, wyrzucając peta do śmietnika. Wyciągnęła ręce, by od razu przejąć szczeniaka. Ten dzień był żartem. Nie przejechał po jej butach rowerzysta, ale za to znalazła ludzką tragedię. Inaczej nie była w stanie nazwać tego, co miała właśnie przed oczyma. Westchnęła cicho i pokręciła głową. Teraz chciała przytulić do siebie psiaka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na wszelki wypadek nie odchodził daleko, w razie, gdyby Jimin miała trudności z wydostaniem się ze śmietnika. Nigdy nie wiadomo, kiedy trzeba kogoś łapać, aby nie doszło do zderzenia z ziemią. Zaraz jednak zrozumiał, co ona właśnie powiedziała. Już otwierał buzię, aby zapytać, kiedy robiła ,,takie rzeczy" ale ostatecznie ją zamknął, bez wypowiedzenia czegokolwiek.
- O niego się nie martw. - powiedział, głaszcząc malucha. Opiekuńczy tryb Jina mode on. Aż miał ochotę odnaleźć osobę, która porzuciła trzymanego na rękach czworonoga i mu wpierdolićdzielić.
- Fakt, ludzie są idiotami. - oczywiście zaraz chciał dorzucić o wiele więcej pięknych epitetów, lecz uznał, że zostawi to dla siebie. Pieprzeni egoiści. prychnął cicho, kręcąc głową.
Słysząc pytanie Song, nie oddał jej czworonoga od razu, ponieważ chciał się dowiedzieć jednej rzeczy.
- Działa Ci telefon? - tak, dokładnie to chciał wiedzieć.Dlaczego? A więc był ciekaw, czy dotarła do niej, wysłana przez niego wiadomość sprzed kilku dni. Przyjrzał się jej dokładnie, ale ostatecznie zrobił to, co chciała.
- Co z nim zrobisz? - miał ogromną nadzieję, że go zatrzyma, zamiast oddawać do schroniska. Jego wzrok wciąż był utkwiony na psiaku, którego wyraz mordki mógł świadczyć o byciu przestraszonym.
- Mógłbym...mógłbym czasem pomagać przy nim. - dodał po chwili. ,,Pomagał" miało oznaczać chociażby zabieranie na spacer, kupowanie karmy, zabawek, a nawet zabieranie do weta. Czemu? Ponieważ chciał oraz uważał, że maluch zasługiwał na dobre życie po przeżytej traumie. Biedne, bezbronne stworzenie, które nawet nie mogło się obronić przed nikim.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Idiotami? — spytała głośno, unosząc jedną brew. Aż się prawie zakrztusiła dymem ze szluga, gdy to usłyszała. Nie, tak ludzi się nie powinno nazywać, co prawda mogła powiedzieć dużo większą wiązankę, ale z jej ust wyleciało raptem jedno złożone zdanie z paroma przekleństwami — Raczej pieprzonymi kretynami, skoro biorą lub rozmnażają zwierzęta, a potem traktują je jak śmieci — odparła, petując na randomowy kawałek podłogi. W środku zaczęła się gotować, ale spoglądając na psa, trochę zaczęła się uspokajać. Nie mogła unosić głosu, bo jeszcze maluch się jeszcze bardziej wystraszy. To już dla niej było coś dziwnego. Pierwszy raz poczuła, że chciała zadbać o coś innego niż o swoją własną dupę. Ten pies był prawie jak metafora jej życia, tylko jej nikt nie wyciągnął z bagna.
— Działał, ale miałam srakę i co miałam powiedzieć? — odparła bez żadnego zająknięcia, faktycznie raz miała problemy w toalecie, ale nie chciała pokazać, że myślała o chłopaku. Szybko wzięła do siebie psa i go mocno przytuliła — Umieram na kiblu i nie mogę sie z niego wydostać? — powiedziała ostatni raz dosyć wrednym tonem. Potem rozpuszczała się nad słodkością szczeniaka. Co prawda trzymała go w rękach, kołysała go, złagodniała na tyle, by móc się nim zająć.
— Nie wiem — odparła dosyć niepewnym głosem, wpatrując się w oczy zwierzaka — nigdy nie miałam psa — ani żadnego zwierzaka, chyba że zalicza się nazywanie szczurów, kiedy była zjarana w mało ciekawych miejscach. Nie wiedziała, jak powinna się nim zajmować, ale wpadła na jeden genialny pomysł. Trzeba było go nazwać. — chcesz się nazywać ziomek? Ziomeczku? — spytała, unosząc go do góry, a szczeniak cicho szczeknął na zgodę. To rozpuściło ją od środka. Wpatrywała się w zwierzaka i zaraz mocno go przytuliła, a z jej oczu zleciała jedna łza. Rzadko płakała, dlatego szybko się od tego powstrzymała.
— Uważasz, że nie zajmę się nim dobrze? — spytała, unosząc na chwilę wzrok, bo w każdym niepozornym słowie czuła pewien rodzaj chamstwa. Doszukiwała się tego od ich ostatniej nocy. Koniec końców "co robisz", to przecież nie "spotkajmy się". Nie liczyła, że jakiekolwiek słowa chłopaka okażą się prawdą, nawet jeśli teraz okazał zainteresowanie — może nie jesteś głupkiem, ale swego rodzaju chamem — powiedziała cicho, drapiąc Ziomeczka za uszkiem. Nie wiedziała, co powinna powiedzieć chłopakowi. Nigdy nie przyjmowała niczyjej pomocy, zrównała to od razu do krytyki, że sobie nie poradzi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tae skinął głową, tym samym całkowicie zgadzając się ze słowami Song. Pięknie określiła ludzkość i to wystarczyło.
- Aha. - odpowiedział krótko, chociaż z drugiej strony przecież mogła odpisać, gdy już jej przeszło. Chociaż doceniłby szczerość a tak? Cóż. Było mu głupio. Może lepiej, gdybym w ogóle nic nie pisał? może...
- Na pewno doceniłbym szczerość. - dodał po chwili, wzruszając ramionami.
On też nigdy nie miał psa, ponieważ gdy był młodszy, rodzice stanowczo mówili nie, a potem zwyczajnie miał sporo obowiązków. Jego dziadkowie natomiast mieli pięknego golden retrievera, który był cholernie mądry. Jin z ogromną przyjemnością odwiedzał dziadków między innymi właśnie dlatego, aby spędzić czas z czworonogiem. Zawsze wracał smutny do domu. Raz kiedyś rodzice Woojina zgodzili się, żeby kilka dni ich syn zajął się psem, co wywołało u niego ogromną radość. Dbał o niego najlepiej jak potrafił i pamiętał o porach spaceru lepiej, niż choćby o innych zadaniach domowych (typu wyniesienie śmieci czy schowanie ubrań).
- Przecież ja nic takiego nie powiedziałem! - krzyknął wyraźnie, chcąc, aby go dobrze usłyszała, lecz usłyszawszy kolejne słowa, aż zamrugał kilkukrotnie, zdając sobie sprawę, iż to raczej nie był żart. Co więcej, słowa Jimin sprawiły, że odniósł wrażanie, jakby ktoś go właśnie uderzył z liścia. Szybko wykonał kilka kroków do przodu po to, aby stanąć przed nią oraz złapać ją za ramiona.
- Co Ty pieprzysz? O co Ci chodzi, bo nie rozumiem. - wysyczał przez zęby i spojrzał jej w oczy, totalnie nie rozumiejąc, z jakiej racji zasłużył sobie na to ,,przemiłe" miano. Aż zaczął analizować swoje ostatnie czyny i pomyślał, że może o czymś zapomniał. Tylko kurwa, o czym zapomniałem?
- Mogłaś powiedzieć, że nie chcesz mojej pomocy. - powiedział ciszej. zrozumiałby. Totalnie by zrozumiał. Przecież dialog był najlepszym rozwiązaniem. Dialog a nie obrzucanie drugiej strony błotem, bez wyjaśnień.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Atakujesz mnie? — spytała najchłodniejszym tonem, jaki mogła z siebie wyrzucić. Nie rozumiała chłopaka. Powiedziała mu, jak było. Srała. To miała mu napisać? Jakby chciał, to by napisał drugą wiadomość, takie zagadywanie były największym banałem na świecie. Zazwyczaj tylko po to by oczyścić swoje sumienie. Czy Song zdarzyła się już taka sytuacja? A i owszem, ale wcześniej nie czuła dziwnych ukłuć w sercu, bo nawet jej wydawało się, że jest coś nie tak — Wiesz, jak ktoś jest chory, to nie myśli o wszystkim, ale też powrót do rzeczywistości, daje mu w dupę — dodała, spoglądając na chłopaka analitycznym spojrzeniem, a jej procesy myślowe zaczęły przygotowywać porządną bombę, na którą chłopak na pewno nie był przygotowany. Rzadko przy kiś wybuchała, była wredną suką. Wiedziała o tym, ale rzadko przejmowała się zarzutami innych ludzi. Pierwszy raz od dawna pojawiło się jej to w głowie — ale też mogłeś napisać coś lepszego, niż co robisz — warknęła niemiłym tonem — serio — już prychnęła pod nosem, a zaraz dodała coś więcej od siebie. Nikt nie będzie jej mówił i zarzucał głupot. Tak migała się, ale jakby mu naprawdę zależało napisałby znacznie więcej — co spodziewałeś się, że Ci odpiszę? Sram, jestem zajęta, pracuję? Jak chciałeś się spotkać, trzeba było oto spytać wprost, a nie teraz udajesz wielce obrażonego — wypowiedziała mu wprost swoje myśli. Praktycznie głowa jej kipiała z nerwów. Nie zależało mu, ot co. Zwykły stosunek, jedno spotkanie po nim, gdzie RATOWALI psa, a on raczył jej zarzucać nieodpisywaniem jej. Tyle rzeczy mógł jej powiedzieć, że miał nadzieję, że doszła do zdrowia, że zobaczyłby ją trzeci raz już nie przez przypadek. Jego zachowanie jeszcze bardziej utwierdzało ja w jednym fakcie, był z nią tylko po to by ją wykorzystać. I w tym momencie spłynęła druga łza.
— Ale tak się zachowujesz — odparła, bo widziała błyski w oczach chłopaka. Teraz jeszcze bardziej przytuliła do siebie Ziomka, żołądek się jej skurczył. Przecież w takich sytuacjach powinno być coś ważniejszego niż ich dziwne niesnaski, a pies. Mimo to pokazywał jej za każdym razem, że nie jest wystarczająco dobra. Czasem wystarczyło inaczej powiedzieć niektóre słowa. Wiem, że się nim dobrze zajmiesz, ale w razie czego to możesz na mnie liczyć. To by nie dało Jimin żadnych możliwości do wątpienia w chłopaka.
— Pewnie myślisz, że nie dam sobie z nim rady, co? — spytała, wpatrując się z poważną miną w chłopaka. Pierwszy raz faktycznie uniosła głowę i widać było te dwa miejsca, po których zaczęły spływać łzy — że nie dam mu dobrego domu, dlatego proponujesz mi pomoc, co? — a Jimin już znała takich ludzi na wylot, sama kiedyś u nich pomieszkiwała. Chcieli tylko podbić własne ego — zawsze jesteś taki wielkoduszny? Żaden człowiek nie jest, inaczej by nie było tego typu sytuacji — raz była w rodzinie nowobogackich, którzy przygarnęli ją, tylko żeby mogli poczuć się dobrze. Takie zachowanie odnajdywała w Jinie, jedna korzyść, a potem pełno zażaleń. Jimin rzadko kiedy dawała coś od siebie, ale kiedy próbowała poczuć się szczęśliwa, ktoś zbił ją na poziom zerowy — każdy robi świństwa, ale na innym poziomie, by wykorzystać drugą osobę, albo zwyczajnie ją odrzucić — odparła już słabym głosem, ale tym razem kucnęła, żeby móc bardziej do siebie przytulić psa. Czuła się bezradna. Z jednej strony wypluła mu wszystkie swoje problemy, które tylko z tym psem były powiązane, a ona faktycznie chciała mu pomóc. Może dlatego koniec końców powiedziała cicho, ale całkiem słyszalnie — on musi coś zjeść i się napić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie. - odpowiedział krótko, kręcąc głową. Sądził, że i tak mu nie uwierzy. Mógłby się o to założyć, stawiając sto dolarów oraz kupon do amerykańskiej restauracji.
Stał jak słup, słuchając kolejnych słów Jimin, aż wreszcie usłyszał to, czego obawiał się usłyszeć. Kurwa. Czyli jednak... westchnął.
- Słuchaj mnie uważnie. - zaczął, a skoro zaczął, to zamierzał skończyć. Wystarczająco zjebał. - Nawet nie masz pojęcia, ile razy zaczynałem pisać wiadomość, ale ostatecznie zostawała skasowana. Nie masz pojęcia, ile razy zastanawiałem się, czy wszystko u Ciebie w porządku, czy coś jadłaś....zarzucasz mi, że mogłem napisać coś lepszego i tak, masz rację. Mogłem, tylko się kurwa bałem. - pewnie teraz Cię weźmie za tchórza. Nabrał powietrza do płuc. - Bałem się, że po kilku wiadomościach uznasz mnie za natarczywego typa, którego już nigdy więcej nie będziesz chciała zobaczyć. - zrobił krótką przerwę, bo tego potrzebował, przy okazji wypuszczając wcześniej nabrane powietrze.
- Tylko Ty też się do mnie nie odezwałaś ani razu, ale okej, w porządku. - uniósł ręce jakby w geście poddania.
To całe wylane na niego szambo powodowało, że miał ochotę wrócić do auta i pojeździć po obrzeżach miasta. Może zrobi to później? Często podczas takich przejażdżek zaczynał pojmować różne rzeczy lub zwyczajnie oczyszczał umysł. Chciał parsknąć, kiedy usłyszał, że zachowuje się niczym cham, ale ostatecznie zrezygnował ze skomentowania tego. Natomiast na pewno zatrzyma ten tekst w swojej pamięci.
- Nieprawda. Wiem, że dasz radę i chcę pomóc z własnej woli, nie ma tu żadnego ukrytego dna. Zrozum, niektórzy pomagają, bo chcą. i wtedy zobaczył jak po policzkach Ji, zaczęły spływać łzy. Bez jakiegokolwiek zastanowienia, wyciągnął ręce, by ją objąć, chociaż oddzielał ich pies. Puścił, gdy do jego uszu dotarły kolejne słowa dziewczyny.
- Każdy....zauważyłem, że bardzo często wypowiadasz to słowo: każdy rzyga, każdy kolega tak mówi i teraz każdy robi świństwa. - stwierdził, zastanawiając się, czy powinien zapytać, czy uważa, że ją wykorzystał, ale ostatecznie uznał, że na razie się wstrzyma.
- Możemy pojechać do mnie, a jak nie, to odwiozę Was do Ciebie. - zaproponował, będąc gotowym usłyszeć odmowę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Nie? To po co był ten komentarz? — spytała całkiem wprost. Nie rozumiała od samego początku po co zaczął ten temat. Pojawił się egoizm chłopaka. Ciekawiło ją, czego od niej chciał w perspektywie przyszłościowej. Nie przyszło jej nawet do głowy, że niektórzy ludzie faktycznie potrafią być mili i nie chcieć nic za to, co robią — jednak chciałeś mnie do czegoś sprowokować — dodała, komentarz o szczerości, wcześniejsze zagadnienie tematu właśnie na to wskazywało i każdy przyzna rację w tym Song. Nie bez powodu zadaje się niezręczne pytania, a takowe w 10000% właśnie do takich należało — Ludzi się nie ceni za to, co myślą, a za to co robią — dodała, patrząc na psa. W jej życiu nikt jej dobrze nie potraktował. Wcześniej czy później szła w odstawkę. Właśnie jak ziomek, a chłopak nie dał jej do wiadomości, że faktycznie i naprawdę mu zależy — no tak, bo laski po pierwszej napisanej wiadomości, drugą traktują jak desperację — odparła sarkastycznie, a zaraz jeszcze przepięknie odbiła piłeczkę — A bo to kobieta powinna się pierwsza odezwać, albo wymyślać temat rozmów? Żeby to ona wyszła na desperatkę? Co byś pomyślał, jakbym Ci odpisała po trzech dniach? — wyszłaby na desperatkę. Nawet ona o tym wiedziała. Napisałaby jedno słowo za dużo, a ich znajomość padłaby w ruinę. Parę razy się jej tak zdarzyło, a Jimin bardzo generalizowała ludzi. Większość sprowadzała się do prostego schematu, a wcześniej czy później ludzie postępowali w ten sam sposób. Za dużo razy została odrzucona w życiu, żeby nie widzieć czerwonych chorągwi.
— Niektórzy pomagają po to, żeby im później pomóc — skwitowała w końcu, ocierając w końcu swoje oczy. Totalnie nie rozumiała wyczucie chłopaka i może faktycznie był jego pozbawiony. Uratowali psa, a on szuka innych tematów do rozmów. Kim oni właściwie dla siebie są? Dwójką osób, która się ze sobą przespała. Nikim więcej, chociaż gdyby Jimin była normalna, możliwe że inaczej by to się potoczyło.
— A ja zauważyłam, że lubisz się czepiać wypowiadanych przeze mnie słów — to tak jak powiedzieć, że ludzie oddychają, jedzą, sikają, jedna z normalnych rzeczy, która zdarza się każdemu — ty też na pewno rzygałeś, każdy miał kiedyś w życiu zatrucie pokarmowe, tak jak nie powiesz mi, że przez całe życie byłeś aniołkiem. Każdy robi świństwa, ale na innym poziomie, to pierdolone ogólniki. Nawet ksiądz czasem sobie strzepie — nigdy przed nikim nie czuła potrzeby tłumaczenia się. Jednak chłopak wywołał to z niej. Nie lubiła być ciągnięta za język, wręcz tego unikała. Już dawno zniknęłaby z pola widzenia chłopaka, gdyby nie fakt, że nie wiedziała, co w tym momencie miała zrobić.
Z samą sobą i psem. Nawet żadna taksa ich nie weźmie, a jej wiedza o psa była nikła.
— Dobrze — odpowiedziała i zgodziła się na warunki chłopaka, tylko z jednego powodu. Chciała jak najlepiej zadbać o psa, a dostanie się do centrum Seattle trochę czasu by jej zajęło. Już nie liczyła się jej wygoda, a inna istota — wyglądam jak menelówa, prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tae wzruszył ramionami.
- Ja tylko...chciałem poznać powód, dlaczego mi nie odpisałaś na głupią wiadomość. Nie miałem złych intencji. - powiedział zgodnie z prawdą, patrząc dziewczynie prosto w oczy, jakby chcąc tym spojrzeniem przekazać, że nie wali ściemy. Odniósł wrażenie, że brzmiał, jak tłumaczący się ze złych czynów małolat. Mały, bezbronny małolat.
- Wiem. - odparł, bo zazwyczaj chodziło o czyny. Czyny pokazywały, kim naprawdę była druga osoba i Tae doprawdy, doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
- Pewnie....-ucieszyłbym się, że w ogóle napisałaś.- Że masz czas, aby napisać. - odpowiedział ani przez moment nie myśląc o desperacji.
Na kolejne słowa dziewczyny, Jin jedynie skinął głową, dając znać, iż popiera to, co powiedziała. Zaraz jednak jego myśli zeszły na inny tor, mianowicie, zapewne, gdyby Song akurat nie trzymała psa, odepchnęłaby Tae od siebie, albo próbowałaby się wyswobodzić. Przez moment można było dostrzec, jak kąciki ust chłopaka idą do góry.
- Od razu czepiać. - przewrócił oczami. - Wspominanie to nie czepialstwo. - stwierdził, lecz już może najlepiej by było, żeby po prostu zamilkł. Miał wrażenie, że czegokolwiek nie powie, zostanie obrócone przeciwko niemu. To po chusteczkę były te całe podrywy w klubie? Pewnie jednorazowy wybryk, który totalnie powinien przejść mi koło nosa. tylko dlaczego jakoś nie przeszedł ani nie przechodził?
- Dobrze, że jedziemy do mnie, czy dobrze, że mam Was zawieźć do Twojego domu? - spytał, by mieć pewność, dokąd ma obrać kurs. Najwyżej przed końcem trasy odwiedzi sklep zoologiczny, aby ogarnąć karmę albo kupi ją w spożywczaku.
- Trochę. - powiedział i dopiero zobaczył, przyklejony do jej rękawa papierek, którego zabrał, aby następnie wyrzucić tam, gdzie jego miejsce, czyli do śmietnika. Dobrze, że to był papierek, a nie coś lepiącego pokroju gumy orbit, bo wtedy mogłoby być ciężko z odklejeniem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— To nie wypominaj mi, że to ja mam złe intencje. Nie wkłada się złych słów w czyjeś usta — odparła, wywracając oczyma. Taką dyskusję mogliby prowadzić długimi godzinami. Sama mogłaby znaleźć pełno argumentów za tym, że to ona ma rację, a z drugiej strony byłoby podobnie — to może nieodpisywanie jest spowodowane brakiem czasu? — dodała w końcu z wymuszonym, uprzejmym tonem. Nie miała zamiaru oszukiwać, że jest niezadowolona obecnością tej dyskusji. Nawet nie wiedziała, czemu ona musiała się z tego spowiadać jak na spowiedzi. Jeżeli Jin zrozumie jej wolnego ducha, to zrozumie też cały jej styl życia.
— Jak mówisz, że zawsze mówię o wszystkim, to już czepialstwo — odparła, unosząc głową i patrząc Jinowi prosto w twarz, znowu zaskakująco blisko. Wzdrygnęła się, kiedy w końcu zdała sobie sprawę, że on ją obejmuje. Znowu. Czego od niej konkretnie chciał? Aż sama nie wiedziała, co zrobić, więc nie zrobiła nic. To był dobry, przyjemny uścisk, którego ona też potrzebowała.
— Sam wybierz — odparła, mamrocząc pod nosem, bo chciała mieć święty spokój. Mieć czas by zająć się Ziomkiem.
— Ależ ty miły — odparła, przewracając oczyma, ale uśmiechnęła się delikatnie, kiedy wyrzucił jej papierek z włosów. Czy to właśnie była opieka? — niech będzie, weź mnie do siebie — powiedziała cicho, ale na tyle żeby chłopak usłyszał. Potem ruszyli w kierunku jego auta i do mieszkania. Chociaż sama dziewczyna trzymała cały czas swojego nowego, jedynego przyjaciela.

z/t x 2

autor

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

#33

Willow przeprowadziła się raptem tydzień temu i wciąż zaznajamiała się z okolicą. Wiele złego słyszała o South Parku, lecz ostatecznie mieszkanie w tym miejscu było najtańszą opcją, dzięki czemu mogła pozwolić sobie na wynajem kawalerki.
Początek był trudny. W kuchni i łazience brakowało podstawowych artykułów, dlatego musiała wybrać się na zakupy. Poza tym miała problem z podłączeniem telewizora, wymianą żarówki oraz naprawą balustrady - poradziła sobie przy pomocy trytytek. Uczyła się samodzielności i chociaż wciąż nawiedzały ją wątpliwości, to uważała, że wyprowadzka najpierw od Jaydena, potem od Viktora była słuszną decyzją.
Dochodziła północ, kiedy skończyła zmianę na sali bankietowej w Belltown. Po czterdziestu minutach i skorzystaniu z dwóch nocnych autobusów dostała się do South Parku. Dzielnica jak zwykle powitała ją zapachem spalin, oleju z pobliskiej budki z frytkami oraz pękatymi, szarymi ścianami budynków. Takie otoczenie nie pasowało do dziewczyny, która na co dzień preferowała widok kwiatów, smak słodkiej bezy i zapach arbuza, lecz próbując przywyknąć do nowej rzeczywistości, uśmiechnęła się mijając te same ordynarne grafity i podniszczone wiaty przystankowe.
Mocno zacisnęła palce na pasku od torebki i nerwowo rozglądnęła się dookoła, kiedy do jej uszu dobiegł podejrzany huk. Wpierw zatrzymała się i ostrożne spojrzała w głąb zaułka, a następnie przemknęła na drugą stronę, czym naraziła się na uwagę czterech, potężnych mężczyzn. Gdy jeden z nich wyszedł z uliczki, a jego gorliwe kroki przerwały głuszę, serce Willow zabiło pierzchliwiej. Mimowolnie przełknęła ślinę i przyśpieszyła, lecz w momencie, w którym zamierzała przebiec na drugą stronę, ręka mężczyzny zacisnęła się na jej smukłym ramieniu.
Krzyk Willow został zagłuszony przez dłoń, której skóra smakowała solą i tytoniem. Spięła się i wyraziwszy opór, próbowała wyrwać się spod pieczy napastnika. Niestety mężczyzna był o wiele silniejszy i już po paru sekundach została brutalnie wrzucona w kąt ciemnego i wilgotnego zaułka. W pierwszej chwili, w akcie paniki i desperacji, podniosła się z ziemi, lecz wtedy po raz kolejny dosięgła ją ręka obcego, która z impetem uderzyła w jej policzek. Jęknęła żałośnie i dociskając własną dłoń do rannego miejsca, oparła się o mur.
Willow była przerażona przebiegiem sytuacji, widokiem czterech mężczyzn, którzy nerwowo porozumiewali się ze sobą w innym języku i spoglądali na nią z piętrzącym się w oczach błyskiem złych intencji. Łzy wezbrały się pod jej powiekami, a głos załamał do tego stopnia, że nie była zdolna wydusić z siebie słowa. Jednak ostatecznie podjęła kolejną próbę, aby się uratować. Wyciągnęła telefon, lecz zanim zdążyła wbić ostatnią cyfrę numeru alarmowego, została powstrzymana przez kolejnego, tym razem brodatego chłopaka. Nieznajomy złapał ją za ramię i zaczął krzyczeć. Potem pchnął ją na kontener, przez co niefortunnie uderzyła w niego głową. Upadła na bok, a krew spłynęła jej wzdłuż twarzy.

autor

P o l a

Watch me, take a good thing and fuck it all up in one night
Awatar użytkownika
16
178

uczennica

-

fremont

Post

//10.04.2023

Były już godziny późno popołudniowe. Nie byłam jedna w stanie wysiedzieć w szkole, gdy ta pinda z równoległej klasy dalej rzucała w moją stronę te chujowe komentarze, tylko uśmiechając się niewinnie. No przyrzekam, że miałam ochotę rozkwasić ten jej idealny, śnieżnobiały uśmiech! Wiedziałam jednak, że to skończy się jak zawsze - odsiadka po lekcjach, wzywanie opiekuna - w tym przypadku Ophelii - i niepotrzebne gadki, które miały mnie niby czegokolwiek nauczyć. Prosty rachunek w mojej głowie złożył się więc na lepszy pomysł - krótka przerwa od lekcji wydawała się tu lepszym wyjściem.
Zaciągnęłam więc kurtkę na swoją ramiona i zaledwie po kilku minutach byłam już pod blokiem Cottiego. Mała wspinaczka po schodach, krótkie rytmiczne zapukanie w jego drzwi, szybkie "Hej, spierdalamy, gdzie zawsze" i już po kilku chwilach byliśmy na moich starych śmieciach - w sumie... Dosłownie.
- No mówię Ci, ta Shelly to się prosi o wpierdol. - Rzuciłam zrezygnowana, niosąc w dłoni swoją deskorolkę za jeden z traków, nim rzuciłam ją pod jedną ze ścian, po chwili przysiadając na niej. Przetarłam swoją twarz dłońmi, czując jak nerwy dalej we mnie buzują. - Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę, że już nie musisz oglądać tych paskudnych ryji na korytarzach. - Dodałam po chwili, podpierając się łokciami o swoje kolana, a twarz układając na swoich splecionych dłoniach.

autor

Saycia

... wymawia się Co-burn...
Awatar użytkownika
20
184

pasożytuje na innych

i śpi w cudzych łóżkach

south park

Post

Milczał. Milczał dużo – i, jeśli tak w ogóle się dało (a w jego pokrętnej logice – owszem, dało się) – milczał też głośno. Milczał więc ciszą, która nie pojawiała się sama z siebie, a jeśli już, to w gębie, którą ktoś najwidoczniej kazał mu trzymać na kłódkę. Czy jak to tam szło-
Po wydarzeniach z ostatnich miesięcy naprawdę lgnął do towarzystwa, które w żaden bezpośredni sposób nie było związane z jego długami (pewnie dlatego, ale nie t y l k o dlatego, nadal unikał Jericho – i Yosefa, jeśli mógł, też), ani z – o ironio… – Joe Parole (to znaczy, facetem, który go skrzywdził – w grudniu zeszłego roku – następnego dnia dając się odnaleźć w kałuży krwi, wzbudzając jednocześnie sensację w szeregach lokalnej policji; w gwoli ścisłości – tak, Cottie tam był, ale nie, poza kradzieżą pieniędzy i jakiejś tam błyskotki w całym przestępczym akcie nie maczając palców).
Odetchnął więc z ulgą, dając się szesnastolatce zgarnąć spod własnego adresu, maszerując tuż u jej boku – ubrany zdecydowanie skąpiej, niż ona – bo w samych tylko szortach z własnoręcznie naniesionymi, kolorowymi hafcikami w kwiatki (z trzydziestoma zawiniętymi z wyrzutem sumienia dolcami, za które mógłby – chyba po raz pierwszy w życiu – postawić komuś lody albo pizzę, a nie zrobić jedno za drugie) i trochę przykrótkawej, lilakowej koszulce z rękawami sięgającymi ledwie połowy ramienia (więc i odsłaniającymi względnie wygojoną już bliznę po – serio – paskudnym poparzeniu).
Wreszcie, oderwawszy spojrzenie od czubków starych, wytartych, czerwonych trampków, zerknął na przyjaciółkę – jedną z niewielu, które bez zająknięcia mógł zaszczycić tym tytułem.
Chrząknął – chyba dopiero teraz przypominając sobie o tym, że ma głos – i że, wow, nikt mu jeszcze nie odebrał praw, żeby od czasu do czasu z niego skorzystać (jasne, zwykle ważąc na słowa, ale zawsze…).
Hej, jeszcze trochę i też nie będziesz musiała. – Poza pieniędzmi, w kieszeni trzymał także paczuszkę balonowej gumy do żucia – ładnej, różowej w kolorze, z każdym listkiem pakowanym w oddzielne sreberka. Wziął jedną dla siebie, drugą – lekko wysuniętą z papieru – poczęstował Joe. – Byle do osiemnastki, a potem możesz ją rzucić, no nie? Szkołę, w sensie.
A potem zamrugał, bardziej z podziwem, niż jawnym przerażeniem, kiedy już dziewczyna przycupnęła sobie wygodnie na desce. Cottie ukucnął naprzeciwko niej (to znaczy naprzeciwko dziewczyny – ale w sumie naprzeciwko deski, też).
Może powinnaś ją jakoś nastraszyć. Mi Jericho-
Zmarszczył brwi. Ugh-
Mi Jericho raz tak zrobił. Leżeliśmy na kanapie i wtedy whoosh!, nóż na gardle. – Machnął ręką, omal nie tracąc równowagi. Jasne, mógł ściemniać, ale każdy, kto znał Cel Tradatów, wiedział do czego są zdolni. – Nawet się nie zorientowałem kiedy. – Wzruszył ramionami. – No, ja się wystraszyłem. I gdybym był Shelly, to też bym się pewnie wystraszył. A już na pewno dałbym ci święty spokój.

autor

cottie

Watch me, take a good thing and fuck it all up in one night
Awatar użytkownika
16
178

uczennica

-

fremont

Post

Bez chwili zastanowienia sięgnęłam po to sreberko, po chwili pakując balonówkę do swojej gęby. W sumie jakby się nad tym zastanowić, dawno nie żułam gumy, szczególnie tej w owocowych smakach, co było całkiem miłą odskocznią. Może sama powinnam sobie sprawić opakowanie? Kiedyś głównie wybierałam tę ostro miętową, tylko po to żeby zamaskować smak fajek po paleniu w budzie, teraz już nawet to mi wisiało.
- Ta, chciałabym. Ale siostra to by mnie chyba powiesiła, jakbym rzuciła szkołę. - Westchnęłam ze zrezygnowaniem, spuszczając swoją głowę na krótką sekundę. - Czaisz, że nawet korki mi ogarnia? Byle mnie przecisnąć do następnej klasy? - Dodałam po chwili, już się nieco prostując i podpierając plecami o brudną ścianę za mną. W tej samej chwili pokusiłam się o zrobienie dość nieudanego balona, który po chwilę wybuchł mi niemal na nosie, czego nie dało się zgarnąć samym językiem do ust, więc dość niechętnie palcami zebrałam resztkę gumy, nim znowu wzięłam się za rzucie tej słodkości, jednocześnie wycierając opuszki o swoją koszulkę.
Gdy ten jednak przedstawił mi idealny plan na pozbycie się tej pindy, moje brwi niemal od razu się do siebie zbliżyły, a w głowie zaczęły się tworzyć wymyślne scenariusze.
- Jakby ta żmija się komuś poskarżyła, to siostra już by mnie nie powiesiła, a ukrzyżowała. Ale w sumie Jericho... Myślisz, że dałby się namówić żeby ją gdzieś złapać? - Przekrzywiłam lekko swoją głowę, drapiąc się pod brodą, jakbym serio rozważała taką opcję. Jednym plusem bycia dzieciakiem ulicy było to, że zawsze się miało kogoś dla wsparcia za swoimi plecami. Jedyne, na co musiałeś liczyć, by ostatecznie nóż nie skierował się jednak na Twoje tyły.
Gdy tak jednak przyglądałam się chłopakowi, coś mnie tknęło. Nie wiem, czy to kwestia tego że go wyrwałam w połowie zajęć domowych, czy co tam się zadziało, ale byłam pewna, że jest na prostej drodze do przeziębienia. Nie czekając więc kolejnej sekundy, sama ściągnęłam z siebie swoją kurtkę, po chwili przekazując ją swemu towarzyszowi. - Tylko wolę, żebyś zapalenia płuc przed tym nie dostał. - Stwierdziłam ze wzruszeniem ramion, kolejny raz wzdychając. Chłopak był szczupły, niewiele wyższy ode mnie, więc może nie będzie to najlepszy fit, ale z całą pewnością - powinien się w nią zmieścić.

autor

Saycia

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Park”