WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Lily & Jay

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Ostatnie dwa miesiące były okropne dla Lilianne. Pierwszy miesiąc był jedną wielką niewiadomą - jeszcze się łudzili, że znajdą Rona i Eliego całych i zdrowych, próbowali nie zło wróżyć, ale gdy znaleźli dowody na to, że nie żyją... Ugięła się pod naciskiem rodziców Ronniego i Camille i zorganizowała pogrzeb. A po pogrzebie nadeszła cała masa formalności, razem z przejęciem wszystkich udziałów w deweloperce na siebie (w burdelach też, ale to trochę na koniec odsuwała), organizacją wszystkiego po kolei... i istotnie, ten ostatni miesiąc miała kurewsko intensywny, próbując poskładać w całość wszystko co po Ronie jej zostało, eh. Z Charlesem rozmawiała raczej mniej niż więcej, zleciła dokończenie wnętrz jego willi komuś innemu, bo zupełnie nie miała do tego głowy. Maddie wypchnęła do przedszkola i nawet całkiem doceniała obecność Jasona, który PÓKI CO nie Jasonował :lol:
Teraz wracała z jakiegoś biura w Beverly Hills, po ogarnięciu tematu jakiejś inwestycji. Kupiła lunch dla siebie, Jaya, Marka i Nessie (bo nie sądziła, że tej dwójki nadal w domku nie ma) i weszła do willi bez pukania, od wejścia słysząc głos Bena.
- Nie możemy tego wydłużać. Musisz wrócić w teren, wszystko ci pokażę, zajmę się wszystkimi szkoleniami - tłumaczył Jasonowi, a Lilianne stanęła w progu salonu, stawiając torby z jedzeniem na jakimś krześle.
- Nie ma takiej opcji. Nie będzie jeździł z wami na akcje - powiedziała poważnie, splatając dłonie na piersiach i patrząc poważnie na starszego Rosenthala.
- Lilianne, proszę cię, nie wpierdalaj się, bo to nie twoja sprawa - mruknął, odwracając się do niej tyłem.
- Oczywiście, że moja. Nie pozwolę mu iść w teren - ruszyła w ich kierunku, roznosząc po salonie stukot wysokich szpilek. - Nesta chyba jasne polecenie wam wydała. Chyba, że masz wadę słuchu? - stanęła tuż za Benem, zaciskając usta. No wkurwiał ją, maks. Właściwie to wkurwiał ją odkąd zaczęli się tym wszystkim zajmowac, bo ciągle się wymądrzał, grr.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Jason wiedział, że dla Lilianne ostatnie dwa miesiące nie były prostym okresem, dlatego starał się jak najbardziej ją odciążyć. Wspierał ją, głaskal po pleckach, starał się jak mógł, żeby wszystko, co się dzieje nie miało na nią aż tak mocnego wpływu, ale wiadomo, chodziło o jej męża, nie? :c
Dzisiaj jednak siedział w domu, odebrawszy już Maddie z przedszkola i teraz, kiedy dziewczynka bawiła się na jakimś kocyku, on słuchał tyrady Bena, że powinien wrócić w teren. Już miał się odezwać, bo wiedział, że ani Ness ani Lily na to nie pozwolą. Nie minęło zresztą aż tak dużo czasu i wiedział, że to nie wchodziło w grę w głowie Lils.
– Jeśli mogę się wtrącić, Lilianne ma rację. Nie powinienem jeszcze jeździć w teren, po pierwsze, Ness wydała polecenia, po drugie, obiecałem Lily. Szkolenia okej, ale na pewno nie sam teren – wzruszył ramionami. – I nie mów tak proszę do matki mojego dziecka, Ben – dodał jeszcze, patrząc na niego z niesmakiem, bo nietajnie, okej. :/

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Wymownie spojrzała na Benjamina i uniosła brwi w górę, gdy Jason poparł jej zdanie. No, chociaż jeden Rosenthal posłuszny i grzeczny. Ben prychnął, bo aż nie dowierzał w to co słyszał.
- A więc teraz to co obiecasz Lilianne będzie święte? Szkoda, że wcześniej nie miałeś takiego podejścia - rzucił ironicznie, dłonie w powietrze wyrzucając. I wtedy Lily weszła w zasadzie pomiędzy nich, tak żeby stanąć twarzą w twarz z Benem.
- Przestań, Ben - powiedziała, mrużący oczy. - Chciałeś, żebym o niego dbała, to dbam. W przeciwieństwie do ciebie, najwidoczniej - dorzuciła z przekąsem, a on uniósł dłoń w jej kierunku, zupełnie jakby chciał ją za twarz złapać, ale zaraz ją cofnął. Lily natomiast się nie odsunęła, nawet zrobiła krok do przodu, patrząc na niego wyzywająco.
- Masz szczęście, że jesteś kobietą - powiedział, zaciskając zęby. Oj, miała. Bo gdyby była facetem, dopierdolił by jej już za to, co wcześniej zrobiła Jasonowi, a teraz by tylko poprawkę zaserwował :lol: Nachylił się nad nią. - Ciekawe czy będzie tak za tobą, jak w końcu sobie przypomni - powiedział to już tak, żeby Jason nie mógł tego usłyszeć.
- Nesta się ucieszy, że taki z ciebie pierdolony dżentelmen, Benji - powiedziała najsłodszym tonem jak potrafiła. - Masz dla mnie jakieś informacje w sprawie mojego męża, czy pozwolisz nam zjeść lunch? Chyba, że też jesteś głodny? - wyminęła go, jak gdyby nigdy nic, przez co Ben pewnie trochę czerwony się zrobił ze złości, że sobie gnojówa pozwalała i nie mógł z tym nic zrobić :lol:
- Nie, mogłabyś mnie jeszcze otruć - rzucił, wywracając oczami. - Przemysl to co powiedziałem - dodał do Jasona, wychodząc zaraz, nie żegnając się nawet z Maddie. A Lilianne jak gdyby nigdy nic zaczęła rozpakowywać jedzenie, chociaż ciśnienie jej dupek podniósł. OJ POWIE NESSIE WSZYSTKO!!!

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Jason westchnął teatralnie, wywracając oczami. Mimo to, spojrzał na Bena delikatnie poirytowany.
– No to, że wcześniej nie miałem takiego podejścia do tego punktu nas doprowadziło. Poza tym, z tego co mi wiadomo, to Ness wydaje rozkazy, nie ty – dodał, wzruszając ramionami, ale słysząc tę wymianę zdań między Lilianne a Benem, miał ochotę się wtrącić i kazać Benowi spierdalać, bo na zdecydowanie zbyt dużo sobie pozwalał.
– Ben, nie w moim domu. Nie będziesz tak się do niej zwracał – rzucił Jay, patrząc wymownie na Benjamina, a kiedy ten się zebrał, Jason podszedł do Lilianne i spojrzał jej przez ramię.
– Pachnie pięknie, wiesz? Przepraszam za niego, chyba brak całkowitej władzy go wkurwia – powiedział spokojnie, palcami muskając jej ramię. – Pomóc ci? – zapytał niewinnie, patrząc na nią z lekkim uśmiechem.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Lily uniosła tylko delikatnie dłoń w górę, w kierunku Jasona, żeby jednak się nie wtrącał. Da sobie z dupkiem radę sama, zdecydowanie. Chętnie by nawet mu pozwoliła na podniesienie na siebie ręki, Nesta by go pewnie potem dojechała jak siemasz, co byłoby zabawne :lol:
- Ale z Maddie mógłbyś się pożegnać, wiesz? - rzuciła za Benem, który pierdolnął pewnie dość mocno drzwiami wychodząc. O matko, jak miała mu ochotę pokazać środkowy palec, ale się pohamowała. Wzięła więc głęboki oddech, policzyła do dziesięciu i wróciła do rozpakowywania jedzenia. A no, mógłby. W końcu to jego siostrzenica, nie?
- Pomyślałam, że nie jedliście obiadu, więc po drodze zahaczyłam o knajpę z tymi dobrymi stekami - powiedziała już nieco spokojniej, odwracając lekko głowę w jego stronę i spojrzała na niego katem oka. - Brak władzy i to, że Nesta go skutecznie ignoruje - dorzuciła nieco kąśliwie, zaraz biorąc głębszy oddech. - Możesz otworzyć wino. Wzięłam białe, pół słodkie, z myślą o tobie i Marku. Wiem, że nie lubicie wytrawnego - puściła mu oczko. Dbanie o Marka i Jaya pod względem ogarniania im jedzenia i w ogóle jakoś pomagało jej emocjonalnie - oprócz tego na bieżąco ganiała Nestę z witaminami, posiłkami i całą resztą, nie? Schowała pudełka z jedzeniem dla Nessie i Marka do lodówki, porcje dla siebie i Jaya przekładając na talerze.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Jay natomiast posłusznie zamilkł, widząc, że rączka Lily powędrowała w górę, ale odetchnął głęboko, gdy powiedziała, że z Maddie Ben mógł się pożegnać. No mógł bo chujowo, że z własną bratanicą relacji za bardzo nie miał, ale Jason akceptował jego wizję świata, skoro takową posiadał.
– Nie jedliśmy, więc bardzo dobrze zrobiłaś. Ness z brzuszkiem już nie daje rady gotować – zaśmiał się pod nosem, bo pewnie zdarzało się, że w mniej zaawansowanej ciaży, Nessie ogarniała jakieś obiadki czy obiadokolacje. Lubił ich życie we czwórkę, serio.
– Może dlatego odpierdala, chce żeby przestała go ignorować - mruknął, wzruszając ramionami, bo Sm by odjebał taką akcję. Usiadł przy stoliku, do którego przyniósł kieliszki. – Dceniam to, jak o nas dbasz. Wszyscy doceniamy. Też się napijesz? – spytał, otwierając butelkę wina, gotów jej nalać.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Cóż, jej zdaniem totalnie chujowo, że Ben z Maddie nie próbował mieć żadnego kontaktu, ale jednocześnie nie narzekała. O ile w przeszłości Bena naprawdę lubiła, to od czasu wypadku Jasona miała dość jego przytyków i całej reszty, bo... dbała o Jaya. Na każdym kroku. Tak jak obiecała. Więc dlaczego ten zjeb próbował sprawić, że to dbanie mogłoby pójśc na marne? Bez sensu.
- No wiem, strasznie w ciągu tych dwóch miesięcy brzuch jej urósł. Nie było i nagle jest - powiedziała to z czułością, bo kochała te maluszki jak swoje, mimo że jeszcze ich nie poznała :c I owszem, ona też lubiła życie we czwórkę, nawet jesli to nie było życie na które liczyła - bo nadal nie mogła się pogodzić z tym jak wyszło z Ronem. Fakt, że było jeszcze wcześnie, szybko, ale bolało cały czas tak samo. Po prostu musiała żyć i funkcjonować, eh.
- Jay, z całym szacunkiem, wiem, że to twój brat, ale w końcu ja mu przypierdolę, bo nie wytrzymam - powiedziała wprost, bo jej zdaniem takie szukanie atencji u Nesty niczego nie miało wnieść, nie? Postawiła przed nim talerz. - Tak, poproszę - uśmiechnęła się do niego delikatnie, ale nie siadała jeszcze do stołu, tylko poszła przełożyć Maddie bo usnęła, z kocyka do jakiegoś kojca na środku salonu. Nakryła ją cienką kołderką i dopiero zajęła miejsce przy stole. - Poza tym, ktoś o was musi dbać. Wychodzi na to, że aktualnie jestem jedyną osobą z całą komórką. Ty i Mark macie jedną, Nesta swoją musi dzielić z maluchami... cóz - posłała mu lekko rozbawione spojrzenie, podpierając brodę na dłoni i lustrując wzrokiem jego buźkę.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Ale to już szósty miesiąc, bliżej rozwiązania jak dalej, ani się obejrzymy, a będziemy mieć dwa male, drące buźkę bobaski w ekipie – zaśmiał się, ale w jego głosie także była słyszalna czułość. Tak – on też sobie trochę inne życie wymarzył, ale… Brał co było. Unióśł jedną brew, gdy wspomniała, że przypierdoli Benowi.
– Jeśli masz taką emocjonalną potrzebę, to nie będę cię wstrzymywał – mruknął z lekkim uśmiechem, gdy postawiła przed nim talerz. Podziękował jjej zapewne, sam w tym momencie nalewając sobie i jej winko i uśmiechnął się do niej delikatnie, kiedy zajęła miejsce przed nim.
– No cóż, sądziłem, że ty swoją jednak z Ness dzielisz, a wtedy by wychodziło, że masz jedynie jedną czwartą komórki – zachichotał cicho. – Ślicznie dzisiaj wyglądasz, Lils – dodał spokojnie, zaczynając powoli pałaszowanie steka.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Dziwnie słyszeć z twoich ust te słowa bez najmniejszej paniki. Nadal się nie mogę przyzwyczaić - rzuciła z lekkim rozbawieniem, fakt, nadal to było dziwne, ale przyjemnie dziwne. Nawet by go pochwaliła za to, jak mało ostatnio Jasonował, ale wolała nie chwalić dnia przed zachodem słońca :lol:
- Świetnie, w takim razie będę pamiętać przy następnej sympatycznej wymianie zdań. Chętnie się na kimś wyżyję - wzruszyła niewinnie ramionkami, bo owszem, chętnie komuś przypierdoli, a na ten moment Benjamin był pierwszy na jej liście, nie?
- Spadaj, my dzielimy jedną tylko na imprezach - ale sama zachichotała, zupełnie mimowolnie, kręcąc z rozbawieniem głową. - Ślicznie ogólnie czy jak na kogoś kto ma tylko jedną czwartą szarej komórki? - zmrużyła oczy, celując w nieco widelcem. - Ale dziękuję. Próbuję chociaż ładnie wyglądać na tych spotkaniach, bo nadal nie wiem co do czego, więc liczę, że wyglądem nadrobię niewiedzę - zażartowała, ale fakt, nie ogarniała tematu zbyt dobrze. A nadal jeszcze do burdeli nie dotarła, eh.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Cóż, może to dziwne, ale chyba to dobrze, że nie panikuję, nie? 0 uśmiechnął się do niej uroczo, kiwając lekko głową, gdy wspomniała, że chętnie się na kimś wyżyje i przypeirdoli Benowi jak będzie trzeb. Nie, żeby się starszemu Rosenthalowi nie należało, kiedy tak się odzywał do matki jego dziecka.
– Na pewno tylko na imprezach? – musnął jej nosem palcami, patrząc na nią z delikatnym rozbawieniem. – Ogólnie ślicznie, nie wyglądasz, jakbyś miała tylko jedną czwartą, wyglądasz jakbyś miała jedną całą – pokazał jej język, zaraz wrzucając sobie fryteczkę jakąś do ust.
- Pewnie, zrozumiałe. Jak chcesz mogę z tobą pojeździć. Zresztą, chyba Nessie ci też czasami towarzyszy, nie? – uniósł brwi, bo jednak Ness siedziała w tym temacie od lat.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Tak, to dobrze - przyznała spokojnie. - Potrzebuję cię teraz nie-panikującego - dodała, uśmiechając się do niego ciepło. Nie miałaby siły jeszcze jego ogarniać w tym momencie, nie?
- Na pewno. Szczególnie na tych, na których jesteś ty i Marcus - poruszyła z lekkim rozbawieniem brwiami. Przechyliła głowę na bok, kiedy powiedział, że wyglądała na kogoś z całą komórką mózgową. - To najpiękniejszy komplement jaki dostałam od jakiegokolwiek faceta, dzięki, Jay - sama ukroiła kawałek steka, pakując go do ust i pokiwała głową.
- Właściwie to myślałam nad tym, czy nie brać cię ze sobą. Do klubów jest teraz masa rąk odkąd Charlie i Ben też mieszkają w Los Angeles, a mi przydałoby się trochę pomocy w tym całym pierdolniku. Nesta średnio daje już radę, poza tym wolałabym żeby trochę odpoczęła - stwierdziła spokojnie. Jasne, Nesta siedziała w ciemnym biznesie - ale nie w deweloperce, bo to akurat dla nich wszystkich było nowe zapewne :lol: - Czekam aż urodzi, żeby pojechać razem ogarnąć... no wiesz co - wymowne spojrzenie mu posłała. Jakoś bała się jechać sama do tych pieprzonych burdeli, bo chyba gdzieś z tyłu głowy miała myśl, że jak pojedzie i okaże się, że Ron ją w czyms okłamał... będzie jej po prostu chujowo, eh.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– No i widzisz, oto ja nie-panikujący, wspaniały, wspierający i nawet rymujący - wyszczerzył się do niej co najmniej jakby właśnie został Eminemem. :lol: każdym razie, uśmiechnął się nieznacznie, gdy powiedziała, że szczególnie na imprezach, na których byli z Markym miała jedną komórkę z Nessie.
– Nigdy na to nikt nie narzekał – pokazał jej język, bo owszem, panowie nie narzekali i dziewczyny wydawały się wspaniale bawić. – Widzisz, totalnie jestem cesarzem komplementów – dodał z rozbawieniem, wpakowując do ust kawałek steka.
– Oh, ja bardzo chętnie? Głównie pewnie chodzi o deweloperkę? – spytał spokojnie, bo domyślał się jakoś, że to Ness pomoże jej z burdelami i totalnie rozumiał, skoro właśnie burdele były głównym trzonem biznesu Rona.
– A co, jako ciężarna nie może wejść do burdelu? – uniósł brwi i uśmiechnął się lekko. No przecież drugi raz w ciążę od tego że usiądzie na kanapie nie zajdzie. :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- I jeszcze cudowny, zapomniałeś dodać, że jesteś cudowny - zażartowała, oczami wywracając. Miała mu ochotę powiedzieć, żeby nie przesadzał, ale niech się chłopak poekscytuje, porymuje czy co to tam jeszcze miał ochotę robić :lol:
- Owszem - wzruszyła delikatnie ramionkami, przechylając głowę na bok gdy nazwał się cesarzem komplementów. - Nie wiem skąd ty je bierzesz. Z jakichś książek o randkowaniu czy po prostu ci się pojawią w głowie same? - wzięła frytkę w palce i w niego nią rzuciła. Poprawiał jej humor, zdecydowanie. Szkoda tylko, że potem wracała do domu i miała ochotę umrzeć, eh.
- Tak. Możemy połączyć twoje pół komórki i moją jedną czwartą, może na coś się przydadzą na spotkaniach i przy tej górze papierków która zamiast maleć rośnie - westchnęła ciężko. I tak pewnie jakichś ludzi od niektórych rzeczy sobie już ogarnęła, ale wiadomo!
- Może, ale to Ronnie. Nie wiemy nie znajdziemy tam jakiejś niemiłej niespodzianki, a wolałabym, żeby nie musiała się denerwować, jak ja się wkurwię. - stwierdziła całkiem spokojnie, ale tak trochę było, no. - Poza tym to wycieczka na kilka dni, a nie chcę, żeby podróżowała zbyt mocno - dodała jeszcze, wlepiając wzrok w talerz.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Cudowny mi się z niczym nie rymowało – pokazał jej język, ale uśmiechnął się do niej uroczo. Wzruszył jednak ramionkami niewinnie, gdy spytała, skąd bierze swoje wspaniałe komplementy, ale gdy frytką w niego rzuciła, to się przechylił tak, żeby złapać ją w usta. :lol:
– Same mi się pojawiają – odparł, fryteczkę przeżuwając. Mimo to, kiedy wspomniała, że mogą połączyć te szare komórki, pokiwał głową.
– No dwie trzecie to już prawie cała szara komórka – zaśmiał się pod nosem i spojrzał na nią. W każdym razie, gdy wspomniała, że to Ronnie i się obawiała niemiłej niespodzianki, pokiwał głową.
– Rozumiem. Dobrze, że macie siebie nawzajem – powiedział tylko cicho i musnął palcami jej nosek, bo jednak rozumiał jej flow i cieszył się, że mogą być w tej tragedii we dwie. :C

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Zaśmiała się pod nosem gdy złapał frytkę w usta i pokręciła głową. Zjedli sobie na spokojnie lunch, dopili winko do końca i pewnie finalnie została na noc, bo jak przyszli Nessie i Mark to już tym bardziej nie miała ochoty wracać do domu.
Kilka dni później Charlie zaproponował kawę i spacerek, więc zgodziła się. Wcześniej go troszkę unikała, bo nie miała ochoty na jakieś dodatkowe towarzystwo, ale finalnie się zgodziła.
- Z tego co słyszałam, remont już się kończy, więc zaraz będziesz mógł się wprowadzać. Kupię ci coś ładnego na nowy start - puściła mu oczko, dzierżąc w ręku kubek z jakimś smoothie, bo kawy próbowała nie pić, i tak miała problem ze snem. - Jak wam idzie praca? W sensie wiesz, wszyscy razem? - znała wersję Marcusa, bardzo niepochlebną, ale może Charlie powie jej coś innego, nie?

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „444”