WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Melusine A. Pennifold & Willow Hamsworth

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit


Nie lubiła siebie w takim wydaniu; w długiej, sięgającej ziemi, eleganckiej sukni, z idealnie wykonanym, mocniejszym makijażem, który uwydatniał jej kości policzkowe, pogłębiał spojrzenie niebieskich tęczówek oraz nadawał ustom ponętności, bo to było jak powrót do Hiszpanii, gdzie funkcjonowała zgodnie z regułami gry prowadzonej przez własnego ojca, który nie chciał, aby tam była. Tym razem również dostosowywała się do wymagań swojego zleceniodawcy. Godząc się na tę pracę wiedziała, iż będzie wiązała się ona z pewnymi warunkami, jednak nie sądziła, że będą one aż tak wygórowane. Założyła włosy za plecy, pozwalając, by rozsypały się na delikatnej odsłoniętej skórze pleców, wygładziła czerwony, satynowy materiał. Dokładnie w tym momencie w pomieszczeniu obok rozległ się huk, budząc panikę u Melusine. Podnosząc się zbyt impulsywnie, dłonią z umywalki zagarnęła rozświetlacz, który upadając na ziemię rozsypał się.
- Cholera! - zaklęła, próbując pozbierać jego resztki, jednak niepokój jaki czuła ostatecznie zaprowadził ją do części mieszkania Willow, która była kuchnią z niewielkim salonem. Brunetka stała nad rozbitym naczyniem, trzymając się za rękę.
- Mój boże, Wi - zwróciła się do przyjaciółki, nadzwyczaj szybko pokonując dzielący ich dystans. - Wszystko w porządku? Gdzie się poparzyłaś? - pytanie za pytaniem opuszczało usta Pennifold i chociaż starała się nie panikować, to nie potrafiła zapanować nad targającymi jej ciałem obawami, więc była ona słyszalna w lekko umięśnionym tonie głosu. - Trzeba było mnie zawołać, pomogłabym - dodała, odrobinę karcąco, gdyż mieszkając z dziewczyną już około dwóch tygodni, doskonale zdawała sobie sprawę, że połączenie Willow i kuchni nie jest zbyt udanym.
- Chodź - zarządziła, chwytając Hamsworth za dłoń. Skierowała ich kroki do zlewu, odkręcając kurek z letnią wodą, po czym zanurzyła w niej rękę Wi, przy okazji plamiąc swoją suknię. Nie przejęła się tym. Założyła kosmyk włosów za ucho, spoglądając jasnymi ślepiami na przyjaciółkę - Trzymaj tak rękę, a ja ogarnę apteczkę - wydała polecenie, na kilka sekund znikając w łazience. Wróciła z niej trzymając w dłoniach piankę na oparzenia oraz czerwoną torebkę z białym krzyżykiem, gdyby okazało się, że przy okazji Willow rozcięła sobie skórę, bo w pierwszych chwilach Mel nie potrafiła tego określić.
- Ostatnio jesteś bardziej rozkojarzona niż zazwyczaj - zauważyła, kiedy przeniosły się na niewielką kanapę, pozostawiając bałagan w kuchni. Słowom tym towarzyszyło wymowne spojrzenie, jakim obdarzyła twarz brunetki. Już jakiś czas temu zauważyła widoczną zmianę u przyjaciółki, jej uwadze nie umknął też fakt, że pewnej nocy Willow płakała - w końcu dzieliły jedno łóżko - niemniej nie zadawała pytań, wiedząc, że wszystkiego dowie się w odpowiednim czasie.
Niestety kolejne dni mijały, a ona wciąż milczała, co doprowadzało szatynkę do pewnego rodzaju złości, dlatego tym razem pozwoliła sobie na przytyk.

autor

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

#48

Zdaniem Willow Melusine we wszystkim wyglądała pięknie. Nie tylko w długich, eleganckich sukniach, ale również krótkich spodenkach i pogniecionych T-Shirtach. Była ładna w każdym wydaniu, dlatego starała się jej o tym przypominać ilekroć zmieniała stylizację na dzisiejszy lub inny wieczór.
Kiedy Melusine pojawiła się w kuchni, Willow mechanicznie uniosła spojrzenie znad czarnego ekranu telefonu - gdzie jeszcze przed chwilą widniał Sirius - i umieściła je na twarzy przyjaciółki. Potem równie nieprzytomna spoglądnęła na rozbite naczynie i palce, które raptem przed chwilą mocno ją piekły. Zapomniała o tym; przez dzwoniący w jej uszach głos Jaydena, niespodziewane pytanie Boswortha, własną, niepoprawną odpowiedź i pojawienie się Melusine, całkowicie zapomniała o bólu.
Co? — wydusiła, odrobinę przytomniejąc. — W porządku, Mel. Nic się nie stało — uśmiechnęła się, choć w tym geście kryło się wiele wątpliwości. Obawiała się, że kobieta mogła usłyszeć jej rozmowę z Siriusem. Nie mogła unikać Boswortha ze względu na relację z Melusine, ponieważ od kilku miesięcy była jego dłużniczką - o czym wiedziała wyłącznie ich dwójka.
Dopiero zimna woda sprawiła, że odzyskała czucie w palcach. Momentalnie skóra zaczęła ją piec, przez co odruchowo chciała wyrwać dłoń spod uścisku Melusine. Po chwili, gdy chłód wystarczająco objął dwa, pojawiające się pęcherze, odzyskała komfort. Wówczas z wyrzutem spojrzała na przemoknięty materiał sukni, a następnie na twarz przyjaciółki, która wydawała się tym nie przejmować.
Będziesz musiała się znowu przebrać — zauważyła gdzieś pomiędzy kolejnymi czynnościami. — Mel — żachnęła się, odpowiadając podobnym wzrokiem na jej wymowen spojrzenie. Miniony czas był niewyobrażalnie ciężki dla Willow i miała wrażenie, że ledwo trzymała się w ryzach. Początkowo każdego wieczoru roztrząsała w pamięci randkę z Jaydenem, a potem straciła pracę i intensywnie poszukiwała nowego zajęcia: wysyłałą cv i chodziła na rozmowy kwalifikacyjne. Jutro miała zjawić się w firmie, gdzie zaoferowano jej przyuczenie oraz stanowisko biurowe. Denerwowała się wszystkim dookoła.
Przespałam się z kimś — podjęła temat, uprzednio zaciskając dłonie na materiale białej, eleganckiej sukienki. — Pierwszy raz — cedziła słowa — Na pożegnanie i to w dodatku z Jaydenem — przymknęła powieki, momentalnie zdając sobie sprawę jak żałośnie zabrzmiała jej wypowiedź. Jednak już po chwili szeroko otwarła oczy i usta, bo nie była jedyną osobą, która od dwóch tygodni skrywała tajemnice. Willow z wrażenia pokręciła głową i impulsywnie uderzyła Melusine w kolano, a na jej twarzy wymalowane było nie jedno, lecz wiele pytań. Niestety żadnego nie zdążyła wydusić, bo jej wewnętrzny lament przerwał dzwonek do drzwi.
Serce Hamsworth zabiło mocniej, mimika przybrała obraz trwogi, a w oczach zabłysnął strach. Właśnie uświadomiła sobie coś bardzo istotnego, przez co jej palce impulsywnie zacisnęły się na skórze przyjaciółki.
Melusine — wydusiła — zrobiłam coś bardzo złego — wyznała, po czym wstała z kanapy i podeszła do wejścia. Opieszale ujęła klamkę, a następnie z rozmachem otworzyła drzwi — mówiłam, abyś tego nie wykorzystywał! — uniosła się z wyraźną pretensją, która nie pasowała do pokornego usposobienia Willow - podobnie jak tupnięcie nogą. Biorąc pod uwagę wszystkie informacje, Sirius był ostatnią osobą, jaka powinna przekroczyć próg jej skromnego, ciasnego mieszkania. A przynajmniej tak sądziła, bo gdy za szerokich ramion Boswortha ujrzała twarz Jaydena, mimowolnie cofnęła się krok do tyłu. Sirius potraktował to jak zaproszenie i przepchał się do wnętrza, gdzie natychmiast odnalazł spojrzeniem Melusine.
Ostatnio zmieniony 2023-03-04, 22:38 przez Willow Hamsworth, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

••••• Melusine •••••

Niewątpliwie Willow była ogromnym wsparciem dla Melusine, która nie miała pojęcia w jaki sposób będzie mogła odwdzięczyć się przyjaciółce za wszystko co dla niej zrobiła. I nie miała na myśli jedynie komplementów, jakie prawiła jej dzisiejszego wieczoru, gdy Pennifold wciąż biła się z myślami czy powinna pojawić się na wytwornym bankiecie u boku zupełnie obcego mężczyzny. Nie był to wymarzony rodzaj pracy, ba! jeszcze pół roku temu nie brałaby takowej pod uwagę, jednak desperacko potrzebowała pieniędzy, a nie chciała prosić o nie matki czy dziadków. Część oszczędności, jakie miała włożyła w wyjazd do Hiszpanii, a drugą wydała na to, aby uciec ze złotej klatki ojca. Znajdując się w sytuacji bez wyjścia - według własnej opinii - pochwyciła deskę ratunku rzuconą przez okrutny los w postaci prostego ogłoszenia w lokalnej gazecie.
Oczywiście szatynka nie uwierzyła słowom Wi, widząc jak jej palce powoli zmieniają kolor, nabierając żywszego odcienia, czemu towarzyszyło pojawienie się niewielkich pęcherzyków wywołanych oparzeniem. Błędnie sądziła, że stan w jakim zastała przyjaciółkę wywołany był szokiem, związanym z pobitym naczyniem, zupełnie nie zdając sobie sprawy z odbytem chwilę wcześniej rozmowy z Siriusem i Jayden'em.
- To nic wielkiego, zdąży wyschnąć zanim wyjdziemy - odparła, rzeczywiście zupełnie nie przejmując się mokrym materiałem. Była to mało istotna rzecz, dlatego bardzo szybko odrzuciła myśl o tym na bok, zadając Hamsworth pytanie, które krążyło w myślach szatynki od ponad dwóch tygodni. Chciała poznać przyczynę dziwnego zachowania swojej współlokatorki, która często uciekała z rzeczywiści w odległe rejony własnego umysłu. Widziała, że ją coś trapi, a jednocześnie nie chciała być aż tak wścibska, żeby dopytywać od razu.
W chwili, kiedy usłyszała odpowiedź nie była pewna czy powinna się cieszyć czy jednak ubolewać z powodu poznania prawdy. W niebieskich tęczówkach zamajaczyło zaskoczenie, które wymalowało się także na kobiecej twarzy. Mel otworzyła usta, jednak nie wiedząc, co ma odpowiedzieć zamknęła je. Wzięła głęboki wdech. - Przespałam się z Siriusem - wydusiła z siebie, po kilku sekundach ciszy, jaka między nimi zapanowała, wywołując natychmiastową reakcję Willow.
Drobną dłoń najpierw uderzyła w jej kolano, by następnie zacisnąć się na nim, kiedy w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Mimochodem Mel ścisnęła brwi, będąc pewną, że nie spodziewały się żadnych gości. Spojrzała w stronę zamkniętych drzwi, ponownie wracając do twarzy brunetki, na której z niewiadomego powodu wymalował się strach.
- Coś bardzo złego? - powtórzyła, pytając. W dziwnym zdenerwowaniu wywołanym tymi słowami, zacisnęła dłonie w piąstki, jednocześnie przygryzając dolną wargę. Serce w piersi młodej kobiety uderzyło mocniej, a w gardle pojawiła się gula. Ogarnęło ją zdenerwowanie, które powoli ustępowało miejsca zdezorientowani, ostatecznie zmieniając się w złość, w momencie w którym Sirius wdarł się do środka, nie zważając na prosty Willow.
Chwilę później na jej nadgarstku zacisnęła się mocno znajoma dłoń, na co nie potrafiła zareagować odpowiednio, próbując się wyswobodzić. Zamiast tego pozwoliła się, żeby poprowadził ją do łazienki z trzaskiem zamykając drzwi.
Cholera


- Sirius - upomniała go, drżącym z emocji głosem. Nie była przygotowana na to spotkanie. Nie czuła się na siłach, by spojrzeć mu w oczy, zwłaszcza, że podobnie jak robiła to wcześniej, tamtego poranka uciekła.
- Co ty tu robisz? - zapytała, dopiero teraz uważniej przyglądając się mężczyźnie; nie wyglądał najlepiej, prezentował się wręcz koszmarnie. Jego ubranie było podarte i brudne od piachu, liści oraz… krwi? Sunąc wyżej spojrzeniem jasnych oczu dostrzegła zadrapanie na jego szyi, z której także wypływała czerwona ciecz. Przeniosła wzrok na jego twarz - była obita, napuchnięta a warga oraz łuk brwiowym rozwalone. Do tego czuć było od niego zapach alkoholu.
- Boże, co ci się stało?! Kto ci to zrobił? - pytanie za pytaniem opuszczało różowe usta, natomiast złość chwilowo zastąpiło zmartwienie. Chociaż sekundę temu starała się zachowywać dystans między nimi, tak teraz dopadła do bruneta, ostrożnie układając drżącą dłoń na jego policzku. Opuszki palców musnęły chłodny policzek, w oczach Melusine wymalował się strach. Serce w piersi zabiło mocniej.
- To nie wygląda dobrze - oznajmił, skupiając się na siriusowych ustach.




••••• Jayden •••••

- To jest naprawdę głupi pomysł - Jayden nie miał co do tego wątpliwości, dlatego bez skrępowania podzielił się swoim zdaniem z przyjacielem, który tylko warknął coś pod nosem, każąc mu wsiadać do ubera. Spazmatyczny oddech wywołany zdenerwowaniem unosił klatkę piersiową Siriusa ku górze, która zaraz szybko opadała. Kolejne przekleństwo wydobyło się spomiędzy warg Bosworth'a, któremu szatyn zawtórował. Nie był gotów stanąć twarzą w twarz z Willow, chociaż niewątpliwie martwił się o nią. To, co zdążył dojrzeć w kamerce telefonu nie wyglądało zbyt dobrze. Instynktownie zacisnął dłonie w pięści, układając je na brudnych i umazanych krwią spodniach, dodatkowo te podparte były z lewej strony gdzieś na wysokości łydki. Obaj nie wyglądali zbyt dobrze, o czym świadczył niepewny, pełen strachu wzrok ich kierowcy.
- Spokojnie, jesteśmy przyzwoitymi ludźmi - powiedział, próbując dodać mu otuchy, jednak fakt, iż ten mocniej zacisnął palce na kierownicy przy czym wyprostował się na siedzeniu, świadczył o osiągnięciu odwrotnego do zamierzonego efektu.
Droga do mieszkania wydawała się trwać wiecznie, a cisza, jaką od czasu do czasu przerywało sapnięcie czy przekleństwo Siriusa, sprawiała, że Jayden powoli zaczynał się dusić.
- Co zamierzasz? - zapytał, kiedy wjechali w kolejną, tym razem właściwą dzielnicę i minęli pierwszy dobrze znany Hemsworth'owi budynek. Ten, w którym mieszkała Willow znajdował się niedaleko, jednak wciąż mieli szansę, aby zawrócić. Przez większą część drogi szatyn zastanawiał się, jak na jego ich widok zareaguje dziewczyna - pomijał w tym obecność Melusine - lecz z czasem zaczęły towarzyszyć mu również pytania dotyczące postaci przyjaciela - co chciał zrobić? Czego oczekiwał od spotkania z Melusine? Jaki był ten cel?
Poza jego świadomością pozostawało to, że para spotkała się przypadkiem zaledwie dwa tygodnie wcześniej, a spotkanie to zakończyło się seksem i ucieczką Pennifold. Czyli ziścił się najgorszy z możliwych scenariuszy. Za kilka minut miał doświadczyć czegoś podobnego.

Gdy wkurzony Sirius mimo protestów padających z ust Willow wszedł do jej mieszkania, wykorzystując moment zaskoczenia, jakie wywołała w brunetce jego obecność, Jayden zaklął pod nosem. Pełna postać Hemsworth'a stała przed obliczem dziewczyny, z malującym się na twarzy spokojem, chociaż serce w piersi szatyna biło nierytmicznie, a w płucach odczuwał ból, wywołany zbyt długim wstrzymywaniem powietrza.
- Cześć - przywitał się, z krzywym uśmiechem na ustach, chociaż było to wielce niestosowne i dziwnie krępujące. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział, jak się ma zachować. Rzadko kiedy - w zasadzie nigdy - po raz drugi nie spotkał dziewczyny, z którą przyszło mu uprawiać przelotny seks i chociaż to co wydarzyło się między nim a Willow wcale nie zaliczał do tej kategorii, to tamto spotkanie miało być ich ostatnim.
Tymczasem stał w progu mieszkania brunetki, brudny, poraniony i pijany. Korzystając nadarzającej się okazji, zlustrował ją odrobinę nieśmiałym - co było zadziwiające - spojrzeniem, ostatecznie kierując je na poparzoną dłoń.
- Wszystko… wszystko w porządku? - zapytał, przesuwając językiem po spierzchniętych ustach, czemu towarzyszył syk bólu. Zupełnie zapomniałam, że Sirius mu ją rozwalił.

autor

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

[ Willow. ]

Zdaniem Willow był to głupi pomysł. Perspektywa pracy jako partnerka do wynajęcia budziła wiele wątpliwości i kontrowersji, które raz za razem próbowała przedstawić przyjaciółce, a pomimo tego, gdy decyzja ostatecznie została podjęta, zgodziła się jej towarzyszyć. Balansowała po granicy własnej moralności jednocześnie wierząc słowom Pennifold i nie wierząc mężczyznom, jacy zapewniali, że oferta nie miała nic wspólnego z współżyciem, dlatego notorycznie kręciła głową
Gdy sytuacja z dłonią Willow została opanowana i mogły porozmawiać, obie wydawały się odrobinę zdenerwowane, a kiedy powody ich nastoju pojawiły się w salonowej części mieszkania w powietrzu zawisła napięta atmosfera.
Coś bardzo złego - majaczyło w głowie Willow. Spojrzenie utkwiła w Siriusie, który przypominał zwierzę wypuszczone z klatki. Miał dzikość w oczach; tę jakiej prawdopodobnie nie znała, a doświadczyła ją już wcześniej sama Melusine.
Wzięła głęboki wdech, jakby potrzebowała przygotować się do kolejnego protestu, lecz w chwili, w której otwarła usta, brunet porwał jej przyjaciółkę do toalety. Natychmiast postawiła krok naprzód i chociaż w pierwszej chwili chciała podbiec i szarpnąć klamką, to w drugiej zaczęła wątpić w słuszność tej intencji.
Powinni porozmawiać. Zdecydowanie, ale prędko uświadomiła sobie, że nie tylko oni.
Krótkie, pospolite przywitanie wywołało u Willow gamę rozmaitych emocji: od wzburzenia do tęsknoty. Mechanicznie przeniosła wzrok z mosiężnej klamki na twarz Jaydena i momentalnie zamarła. Dopiero teraz, gdy emocje związane ze spotkaniem Melusine i Sirius opadły, była w stanie skupić się na własnych problemach - miały one imię Jaydena.
Zanim zdążyła się zastanowić, ignorując pytanie odnośnie poparzenia, pokonała oddzielający ich dystans i wyciągnęła naprzód ręce. Gwałtownie, ale przy tym również niebywałe ostrożnie pochwyciła szorstką linie szczęki Jaydena i bacznie go lustrując, zaczęła ciężko oddychać.
- Co ci się stało?! - uniosła się, całkowicie bagatelizując nie tylko jego zdystansowaną postawę, ale również wiążące ich wydarzenia; dokładnie te same, które nadal rozpalały policzki Willow do czerwoności.
W tamtej chwili w odmęty umysłu odrzuciła wszystkie zahamowania, dumę i uprzedzenia. Zapomniała, że winni byli się więcej nie spotykać. Nie potrafiła o tym myśleć, bo widok rannego Jaydena wywoływał u niej rwanie serca.
Mimowolnie zsunęła dłonie niżej, omyłkowo zahaczając palcami o jego rozcięta skórę. Krew spoczęła na palcach, przez co poczuła jak jej mięśnie wpierw wiotczeją, a potem boleśnie napinają się do granic możliwości. Posiniaczony i ubrudzony posoką wyglądał fatalnie. W dodatku śmierdział alkoholem.
Kolejny nieujarzmiony impuls sprawił, że posadziła Jaydena na kanapie. Sama zajęła miejsce na podłodze pomiędzy jego rozstawionymi kolanami i zaczęła grzebać w apteczce. Robiła to z taką nerwowością, że w pewnym momencie wysypała całą jej zawartość. Złapała gazę oraz płyn do dezynfekcji, po czym wspięła się na kolana i uniosla twarz na wysokość twarzy Jaydena. Jego spojrzenie początkowo obudziło w niej pierzchliwosc, jednak prędko przegnała ją na poczet dalszych obowiązków.
- Po co ci ręce jak nie potrafisz się bronić? - zapytała żałośnie, brzmiąc zupełnie tak, jakby miała mu za złe. Przyłożyła mu gaze do skóry, a gdy zadrżał ułożyła drugą rękę na jego karku, aby czasem się nie odsunął.
Starała się być delikatna. Dopasowywała pozycje ciała do sylwetki Jaydena i nawet nie zwróciła uwagi, że gdzieś w międzyczasie ubrudziła swoją białą sukienkę krwią. Nie przejmowała się, że na nią patrzył; że jego oddech co rusz rozbijał się o jej policzki i wargi. Była zbyt zaaprobowana pracą i bez apelacyjnym poczuciem zdenerwowania oraz absurdalnej pretensji, że nie była skłonna wrócić do wydarzeń sprzed dwóch tygodni.
W pewnym momencie odłożyła wacik na ziemię i złapała za boki swetra Jaydena. Pociągnęła go ku górze.
- Daj. Zajmę się jeszcze ramieniem - poinformowała, starając się brzmieć poważnie. W rzeczywistości byla przejęta jego stanem. Nawet nie pomyślała, że nie powinna dotykać Jaydena.



[ Sirius ]

Własne imię wydobyte z ponętnych ust Melusine, na których zbyt długo skupił uwagę, usłyszał jakby znajdował się głęboko pod wodą. Szumiało mu w uszach, drżał odczuwając każdy gest intensywniej, niż w rzeczywistości wypadało i popadał w obłęd, lustrując postać kobiety, a jednocześnie dzierżąc świadomość, że nie mógł jej posiąść - a przynajmniej nie teraz, kiedy wokoło kołatał gniew i żałość, skrępowanie oraz zdumienie.
Na bunt Willow odpowiedział dotkliwym chwytem nadgarstka Melusine oraz hucznym trzaśnięciem drzwiami.
- Jayden - rzucił bez krzty zawahania i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że nie odniósł się do pierwszego pytania.
Co tu robił? Nie potrafił sprecyzować odpowiedzi ani teraz, ani w momencie, w którym Jayden zapytał go o jego intencje. Podobnie jak w taksówce w milczeniu wpatrywał się w obraz przed sobą, ignorując wpierw stanowisko przyjaciela, a obecnie zdenerwowanej Melusine.
Kiedy zminimalizowała dzielącą ich - o zgrozo - bezpieczna odległość, automatycznie odsunął głowę, chcąc o te parę milimetrów przeciągnąć w czasie ich zbliżenie. Jednak w momencie, w którym dopadła jego policzka, poczuł zatrważający paraliż. Miała ciepłe dłonie - dokładnie takie, jakie zapamiętał tamtej nocy w parku narodowym - i chociaż początkowo podtrzymywała zdenerwowanie, to prędko ustąpiło ono miejsca zmartwieniu. Lęk wkradł się do jej oczu, usta spoczęły w wyrazie grymasu, a dłoń bezwolnie docisnęła się do jego skóry. Wtedy ponownie złapał nadgarstek Melusine i brutalnie zerwał z siebie jej palce, ostatecznie odrzucając całą tą otoczkę współczucia. Uważał, że tego nie potrzebował, ale aby przywrócić nienaturalną wobec kobiety wrogość, potrzebował przestrzeni. Oparł się o umywalkę, dzięki czemu zyskał dwa kroki przewagi.
- Czy kiedykolwiek wyglądałem dobrze po bójce? - zapytał, spoglądając na nią surowym okiem. Potem skrzyżował ramiona i cmoknął. - Zostawiłaś mnie, Melusine - oskarżył. - Jak, kurwa, mogłaś mnie zostawić w tym samochodzie? Czy ty jesteś poważna! ? - krzyk echem rozdarł się po kafelkach, a bezwzględne spojrzenie Sirius, w których zapadła ciemność utkwiło w drobnej, damskiej sylwetce.
Wyglądała pięknie w obcisłej, czerwonej sukience. Pomimo widocznej plamy kreacja nie traciła uroku i nie odbierała go też Melusine. Powiódł wzrokiem, aby zbadać ją od stóp do głowy, po czym znowu zmarszczył brwi. Kolejna świadomość uderzyła w niego z niesłychana siłą.
- Dokąd się wybierasz w takim stroju?

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

••••• Melusine •••••


Magiczne przyciąganie. Brzmiało niczym słowa wyciągnięte z romansów, w jakich zaczytywała się spora grupa kobiet, a których Melusine szczerze nie znosiła, jednak nie potrafiła w inny sposób określić tej niewidocznej siły, która pchała ją ku Siriusowi. Niezależnie od tego, jak daleko i jak bardzo chciała od niego uciec, zachować zdrowy rozsądek oraz dystans, wystarczyło, że spojrzała w czekoladowe tęczówki, by zaliczyć kolejny upadek. Wszystkie były niebywale bolesne, lecz wydawało się, że z żadnego szatynka nie wyciągnęła odpowiednich wniosków. Głupia.
- Jayden - powtórzyła, śmiało, jednak w tonie kobiecego głosu rozbrzmiała niepewność. Czy powinno ją to dziwić? Ściągnęła brwi chwilę poświęcając myśli, co takiego musiało wydarzyć się między mężczyznami, że Bosworth bardziej niż wziętego biznesmena przypomniał teraz bezdomnego. Z drugiej strony malujący się przed młodą kobietą obraz był dokładnie tym, jaki wciąż miała w pamięci, od czasu do czasu odtwarzając w głowie postać bruneta; impulsywny, narwany, nieustępliwy.
Ona odznaczała się podobnymi cechami, nic więc dziwnego, że kiedy pierwszy moment zaskoczenia minął, ogarnęła ją trwoga. Bez zastanowienia i wyrzutów, którymi niewątpliwie powinna obrzucić mężczyznę, zmniejszyła dzielącą ich odległość, narzucając kontakt fizyczny. Sama nie była na niego gotowa, ani na to dziwne uczucie biegnące wzdłuż kręgosłupa, gdy opuszkami palców dotknęła jego skóry. Wówczas przyjemne uczucie ciepła rozlało się po ciele Pennifold, a serce w piersi zabiło mocniej. Głupie.
Zareagowała bezmyślnie., co pojęła w momencie, kiedy siriusowa dłoń ponownie zacisnęła się na szczupłym nadgarstku, tylko po to, by pozbyć się z własnego ciała jej dotyku. Był brutalny. Odruchowo zrobiła krok w tył, prawie natychmiast natrafiając na drewniane drzwi. Łazienka była zbyt mała, a jej zaczynało brakować przestrzeni. Szybko, niczym płochliwa łania, uciekła spojrzeniem, najpierw przez kilka sekund wpatrując się we własne dłonie, obecnie ubrudzone krwią, by następnie skupić go na resztkach rozświetlacza, który kilkanaście minut temu z głuchym odgłosem upadł na kafelki. Wówczas jedynym zmartwieniem było to, by wyglądać tego wieczoru olśniewająco, a teraz ilość problemów piętrzyła się z sekundy na sekundę.
Będąc w pewnego rodzaju szoku, nie odpowiedziała na zadane pytanie, nie zebrała w sobie nawet odrobiny odwagi, aby podnieść wzrok na twarz Bosworth'a, zrobiła to dopiero, kiedy padło oskarżenie. Fakt, była winna, czuła się winna, lecz czy mogła postąpić inaczej? Co by zmienił poranek, skoro ich sytuacja cały czas była skomplikowana? Uderzyły w nią wrzuty sumienia, gasząc żywy błękit w jasnych talerzach oczu. Dodatkowo sprawiły, że po dłuższym zastanowieniu i kolejnych pytaniach zrozumiała prawdziwy powód wściekłości Siriusa. Nie chodziło o to, że odeszła po raz kolejny, tylko o fakt, że go tam zostawiła, w stanie w jakim nie powinni widzieć go inni. Zdobywając tę świadomość, sama poczuła złość. Zaśmiała się. Irracjonalnie śmiech Melusine wypełnił niewielkie pomieszczenie. Wzięła głębszy wdech.
- Tak, twoja reputacja. Przykro mi - powiedziała wkładając w to zdanie tyle fałszywej pokory, ile była w stanie, chociaż wciąż brzmiała ironicznie. Cień dawnego Siriusa Bosworth'a, którego dostrzegła tamtej nocy w klubie zniknął. Nie był już mężczyzną, którego pokochała i nie powinna go tak traktować.
Zamierzała wprowadzić to w życie od razu, korzystając z okazji, jaką dla niej stworzył. Przywdziewając na usta uroczy uśmiech, założyła kosmyk włosów za ucho. Ignorując jego postać, przepchnęła się do umywalki, odkręcając kurek z gorącą wodą.
- Na randkę - odpowiedziała, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze, przy czym nie drgnęła jej nawet powieka, chociaż nigdy nie była najlepszym kłamcą, jednak czy rzeczywiście mijała się z prawdą?

••••• Jayden •••••

Z twarzy Willow bez trudu można było odczytać każdą z emocjami, jaką wywołał w niej widok Jayden'a; czasami była niczym otwarta księga, a przy tym szatyn wciąż nie potrafił odgadnąć, jaki będzie jej następny ruch. Nic więc dziwnego, że kiedy nagle się do niego zbliżyła, w zupełnie nienaturalnym dla siebie odruchu, cofnął się pół kroku w tył, jakby w obawie przed kobiecym dotykiem. Czując, jak opuszki palców dotykają jego chłodniej skóry, wstrzymał oddech, a serce w piersi mężczyzny uderzyło mocniej, wywołując fizyczny ból.
Mimochodem przymknął powieki, rozkoszując się bliskością, jakiej mu brakowało od dwóch tygodni, kiedy nie widział brunetki. Na poważnie biorąc obietnicę ostatniego spotkania, nie próbował nawiązać z nią kontaktu, ani tym bardziej aranżować przypadkowego spotkania, chociaż doskonale znał rozkład dnia według którego Wi funkcjonowała. Kiedy jego myśli uciekły ku postaci dziewczyny, szybko starała się skupiać na zupełnie błahych rzeczach, uciekając w szarą codzienność, choć jej nienawidził.
Otworzył oczy, od razu napotykając zmartwione czekoladowe tęczówki, w których sądził, iż ujrzy złość.
- Willow - miękko, chociaż lekko zachrypniętym głosem wypowiedział imię bruentki, zanim z jej ust padło pierwsze pytanie. W prosty zwrot włożył, zupełnie nieświadomie, ale z ogromną ochotą, podsycaną wypiętym alkoholem, ogrom uczuć, jakie do niej żywił. - Wyjaśniałem pewne rzeczy - odparł w końcu, zgodnie z prawdą, wiedząc, że ona nie odpuści. Uśmiechnął się przy tym z nieco głupim rozbawieniem, kiedy w umyśle odtworzył sposób w jaki dochodził do porozumienia z Siriusem. Byli pojebani. I nie można było z tym dyskutować. To jak się obecnie prezentowali stanowiło niepodważalny dowód ich szaleństwa, a fakt, że pojawili się w mieszkaniu Willow; że Bosworth bez słowa wyjaśnienia porwał Melusine, zamykając się w nią w toalecie, chociaż nie miał do niej żadnych praw; że Jayden mimo złożonej obietnicy stał teraz w progu, jedynie je powiedziało. Nie było to już tylko przypuszczeniem czy domysłem.
Starał się nie pokazywać napięcia, jakie wywoływała u niego obecność Willow, chociaż spięte mięśnie i zaciśnięte zęby wyraźnie wskazywały na zdenerwowanie mężczyzny. Niepewność czaiła się w każdym oddechu, jaki zaczerpnął, coraz dokładniej czując znajomą, słodką woń. Bezwiednie poddał się jej dotykowi, nie opiniując, gdy pociągnęła go w stronę kanapy. Zatapiając się w miękkim materiale, niebieskie tęczówki, które zakryła lekka mgła, utkwił w postaci bruentki, śledząc jej poczynania.
- Tamten wygląda znacznie gorzej - stwierdził ze śmiechem, instynktownie kierując wzrok na drzwi od łazienki, dokładnie w tym samym momencie, kiedy dobiegły zza nich krzyki. - I chyba będzie wyglądał jeszcze gorzej - dodał, jeszcze bardziej rozbawiony, wiedząc do czego zdolny był nie tylko Sirius, ale także jego była żona. Czknął. Melusine, kiedy chciała potrafiła być prawdziwą suką - tak uważał i nie sądził, że kiedyś zmieni zdanie o kobiecie, chociaż na głos nigdy nie wyraziłby się o niej w taki sposób. Podejrzewał, że wtedy zarobiłby nie tylko od przyjaciela, ale także Willow, która przyjaźniła się z Pennifold. Był to jeden z ewenementów na świecie, jakich nie umiał pojąć i nawet nie próbował.
- Jesteś na mnie zła? - zapytał znienacka, ponownie skupiając na niej swoją uwagę. I chociaż w normalnych okolicznościach mogłoby zabraknąć mu odwagi, tak obecnie nie miał w sobie nawet krzty rozwagi, aby ugryźć się w język. Dzięki cudowna whiskey! Podobnie nie brakowało mu także śmiałości, bo kiedy Wi położyła dłoń na jego karku, z zamiarem opatrzenia jego wojennych ran, kierowany impulsem chwycił ją w biodrach, wciąż zafascynowany tym, jak idealnie do niego pasowała. Potwierdzało to dopasowanie ich ciał, które podobnie, jak podczas wspólnego nocy, tak również teraz współpracowały. Limonkowy oddech rozbijał się na dziewczęcej skórze, a Jayden rozkoszował się ciepłem jakie od niej biło. Na ustach mężczyzny pojawił się wymowny, zawadiacki uśmiech, który najpierw powiększył się - Jeśli od razu chcesz przejść do takich rzeczy, to łóżko jest wygodniejsze niż kanapa - wraz wypowiadanymi przez niego, jednoznacznie brzmiącymi słowami, które były nawiązaniem do ich ostatniego spotkania, by ostatecznie zmienić się w grymas bólu, jakiemu towarzyszył syk - Kurwa - i przekleństwo. W momencie, gdy sweter Jayden'a wylądował na oparciu mebla, oczom Wi ukazała się jego umięśniona klatka, na której widniały wyraźne siniaki w kształcie pięści. Szatyn był świadom siły uderzeń przyjaciela oraz bólu, jaki wówczas czuł, jednak nie sądził, iż zostawiły one aż tak widoczne ślady.
Sapnął z wysiłkiem.

autor

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Sirius.
Sirius Boswortha można by było uznać za słabość Melusine. Ilekroć próbowała pokazać własną niezależność, to zawsze znajdował sposób, aby udowodnić jej, że potrzebowała go bardziej niż tlenu. Mimo tego nie potrafili się dogadać. Dumni, niezłomni i niebywałe doświadczeni przez życie, chociaż notorycznie się o siebie ocierali, to brakowało im odwagi, aby być razem. Brakowało im odwagi, aby w odpowiednim momencie zatrzymać się i zawalczyć o miłość, z której obecnie zostały jedynie zgliszcza.
Uparte spojrzenie i nagłe odepchnięcie dłoni Melusine było oznaką tego, że po raz kolejny oboje podjęli niewłaściwe decyzję. Po pierwsze nie powinni pić razem w barze, po drugie spać ze sobą, a po trzecie - aktualne - rozmawiać w ciasnej i wilgotnej łazience. Pozbawieni świadomości powtarzali błędy sprzed pół roku.
Imię przyjaciela w ustach Melusine wypadło wątpliwie. Sirius mimowolnie prychnął i wywrócił oczami. Nie miał zamiaru tłumaczyć jej czym obaj kierowali się, gdy na przemian wymieniali cios za ciosem. Aktualnie wolał skupić się na innym toku rozmowy. Problem w tym, że chociaż przybył do mieszkania Willow ze złymi intencjami, to wzrok Melusine napawał go niepokojem i dystansem. Był butny i nieokrzesany, lecz nie potrafił zachować się w stosunku do niej tak podle jak zamierzał. Poniekąd dalej go oniesmieła; poniekąd po odepchnięciu jej empatii poczuł jak oplatają go macki chłodu.
Przez chwilę zapadła pomiędzy nimi błoga cisza. Przez ten czas Sirius nie tylko zbierał słowa, spowalniał rytm serca, ale również skupił spojrzenie na Melusine, która błądziła wzrokiem po kafelkach. Dopiero po jego kolejnych słowach zuchwale zadarła brodę, a w jej pięknych oczach rozbłysła frustracja. Widział to, dlatego natychmiast spiętrzył się w nim poziom pretensji, który sięgnął apogeum, gdy wokoło rozdarł się śmiech Pennifold. Była niemożliwa. I stanowczo nadal zbyt przekorna.
- Tak, Melusine - mówił, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby. Nie podobał mu się ton głosu, którym zaczęła się do niego zwracać, chociaż sam brzmiał równie okropnie. - Moja reputacja - przytaknął. Zacisnął ręce na biodrach i zminimalizował dzielący ich dystans. Następnie nachyli się nad damska sylwetką sprawiając, że pomiędzy ich twarzami pozostało raptem parę centymetrów. - Nie mogę sobie pozwolić na skandal. Seks z księżniczką w środku lasu, to idealny materiał dla reporterów - zakpił, celowo wkładając w każde słowo ziarno irytacji.
Sirius Bosworth bardzo się zmienił. W ostatnim czasie uchodził za elokwentnego i dobrze wychowanego, młodego mężczyznę, jednak w towarzystwie Melusine nadal zachowywać się jak nieodpowiedzialny młodzieniec. Nie filtrował słów i z premedytacją mówił to, co miało prawo dogłębnie ją poruszyć.
Wyprostował się od razu, kiedy kobieta przepchała się pomiędzy nim a pralką i sięgnęła do umywalki. Podążył za nią spojrzeniem, przy czym intuicyjnie doglądał wszystkich tylnych walorów. Melusine nadal była pociągająca, a wspomnienie ich uniesienia rozgrzewało każdy organ Siriusa. Tym razem musiał przygryźć wargę i zacisnąć dłoń w pięść, aby nie pokusić się o coś absurdalnego. Kołatało się w nim zbyt wiele emocji, nad którymi nie panował przez krążący w żyłach alkohol. Mieszał zamiary i pragnienia.
Szum wody pozwolił mu przez chwilę skupić się na czymś innym. Jednak prędki odnalazł twarz Melusine w lustrzanym odbiciu. Minę miała tęgą.
- Na randkę - powtórzył, czując że ciężar tych słów czynie jego kolana miękkimi. Ułożył rękę na pralce i oparł o nią cały ciężar ciała. - Na randkę - zaśmiał się cynicznie, po czym drugą dłonią sięgnął ramienia kobiety. Gwałtownie odwrócił ją ku sobie. Musiał się upewnić, że mówiła prawdę, lecz tym razem z pustki w jej oczach nie potrafił niczego odczytać. Była zatrważająco zimna i prędko zdał sobie sprawę, że to on ją taką uczynił.
Kolejna fala śmiechu wypadła żałośnie. Nerwowo pokręcił głową, po czym postanowił odnaleźć odpowiedź w innym miejscu. Trzaśnięcie drzwiami wstrząsnęło filarami mieszkania. Po przekroczeniu progu salonu Sirius pochwycił nadgarstek Willow i z okropną brutalnością sprawił, że drobne ciało kobiety oderwało się od Jaydena.
- Ty - bąknął, uprzednio na moment zwracając uwagę na przyjaciela. - Powiedz teraz w s z y s t k i m, dokąd się wybierałyście?


Willow
Willow nie potrafiła ukrywać emocji. Nie potrafiła też kłamać, dlatego zapytana o cokolwiek, momentami odpowiadała zbyt impulsywnie. Miała jednak problem z odczytywaniem reakcji innych, dlatego nigdy nie mogła pojąć intencji Jaydena. Nawet po ich wspólnej nocy - po tych wszystkich żarliwych gestach i wyniosłych słowach - nie zdawała sobie sprawy, ile znaczyła dla tego butnego i aroganckiego mężczyzny.
Dzisiejsza sytuacja była kolejnym wydarzeniem, którego definicja skryła się pod mgłą niezrozumienia. Natłok niespodziewanego rozwoju wieczoru coraz dobitniej zaczął przytłaczać Willow. Nie była gotowa na spotkanie, jednak widok tych wszystkich okropnych ran sprawił, że nie mogła zobojętnieć.
Persona Jaydena Hemswortha ugrzęzła w jej sercu. Potrzebowała czasu, aby się opamiętać.
- Mógłbyś to robić w mniej brutalny sposób - dała upust krytyce dla metody, którą wybrał
Jayden. Rozumiała, że mógł się z kimś nie dogadywać, ale przemoc nie była właściwym rozwiązaniem. Miała wrażenie, że im więcej słów wychodziło spomiędzy jego warg, tym bardziej robiła się nerwowa. Sam mężczyzna wydawał się natomiast odrobinę rozbawiony, co spotkało się z jej ciężkim westchnienie i mocnym zacisniśnięciem dłoni na jego nadgarstku, kiedy prowadziła ich ku kanapie.
Willow, skupiona na opatrywaniu ran Jaydena, nie dała ponieść się napięciu. Ignorowała wewnętrzne przeżycia na poczet skupienia wokół każdej wykonywanej czynności.
- Proszę cię, nie odzywaj się już. - Nie podłapała żartu Jaydena. Nawet nie próbowała tego zrobić, doszukując się jakiegokolwiek sensu w jego wypowiedzi. W tamtej chwili nie miała pojęcia, że rzucił aluzje w kierunku Siriusa i Melusine, dlatego nie podjęła dalszego tematu. Zamiast tego na kolanach zajęła się dalszym oczyszczaniem twarzy mężczyzny. W dwóch miejscach przykleiła plastry ściągające, a tam, gdzie nie było to wskazane nałożyła maść na opuchliznę. W pewnym momencie, chcąc upewnić się, że nie pominęła żadnego miejsca, omyłkowo zatrzymała spojrzenie na jego ustach. Pomimo pękniętej wargi obudziły w Willow niesforne pragnienie, które na szczęście przegnało pytanie Hemswortha.
- Tak. Jestem na ciebie zła, Jayden - wyznała zgodnie z prawdą. Skrzyżowała ich spojrzenia - swoje zadziwiająco śmiałe i jego zamglone, aczkolwiek czułe. Zaatakował ją ścisk żołądka, więc prędko ułożyła dłoń na brzuchu, chcąc w ten sposób złagodzić ten niestosowny ból. Jednak kiedy ręce Jaydena zacisnęły się na jej biodrach, natychmiast powróciła do opatrywania ran. Udawała, że jego dotyk był bez znaczenia, ale drżenie stanowiło z goła inną odpowiedź. - Jestem zła - powtórzyła - Nie widzieliśmy się dwa tygodnie - mówiła, jednocześnie delikatnie wklepując maść w kość policzkową. Wzrokiem sporadycznie zahaczała o jego oczy, ale prędko uciekała gdzieś indziej. - Mimo wszystko jesteś dla mnie ważny. Nie chcę oglądać cię w takim stanie, Jayden. Powinieneś o siebie dbać - upomniała go, przy czym nieśmiały uśmiech pociągnął jej kąciki ust ku górze. Potem przeszła do ściągnięcia bluzki mężczyzny, pod którą skryło się stanowczo zbyt wiele siniaków. - Przestań mnie zaczepiać w taki sposób, bo zacznę żałować, że byłeś moim pierwszym - powiedziała odrobinę zniesmaczona słowami Jaydena, jednocześnie wyciągając spod swetra jego ramię. W słowach Willow skryło się wiele śmiałości o jaką sama się nie podejrzewała, jednak nie zamierzała ulec niekomfortowej dyskusji. Powinien wiedzieć, że pomimo osobistych zapędów, nie chciała popaść w skrajność i pozwolić mu na zbyt wiele - nawet jeżeli lubiła jego dłonie oplatające jej ciało, pocałunki dotkliwie pieszczące szyję i stonowane pchnięcia, wprawiające ciało w stan gorączki.
Poczynania Jaydena były kluczem do rozkoszy. Przekonała się o tym na własnej skórze.
- Jayden - jęknęła żałośnie, uprzednio przykładając dłonie do ust. Początkowo nie mogła uwierzyć w widok, który miała przed sobą. Ciało szatyna nosiło na sobie wiele znamion fizycznego cierpienia, a Willow musiała je dotknąć, aby upewnić się, że były prawdziwe. Delikatnie ułożyła palce na klatce piersiowej mężczyzny i zaczęła sunąć nimi wzdłuż piersi, żeber i brzucha. Druga rękę położyła na jego ramieniu, badając fakturę pozostałych ran.
W końcu z przygryzła wargę, a w jej oczach pojawiło się szkło. Była poruszona, jednak nie pozwoliła łzom opuścić oczu. Zamiast tego prędko przetarła powieki knykciami, odchrząknęła i ponownie pochwyciwszy maść, zaczęła nakładać ją na siniaki. Wpierw robiła to w siszy, lecz kiedy jej spojrzenie przypadkiem zsunęło się na nadgarstek drugiego ramienia, momentalnie nabrała powietrza. Znajdowało się tam ramiączko od stanika.
- Miałeś to wyrzucić - przypomniała. Wtem drzwi od łazienki otworzyły się z łoskotem, a z wnętrza wyszedł Sirius.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

••••• Melusine ••••••


Wymierzony policzek, jakim było odepchnięcie jej, dobrowolne zrezygnowanie z empatii, której nie potrafiła się wyzbyć względem mężczyzny, wydawał się wyblakłym wspomnieniem, kiedy spomiędzy ust Siriusa rozbrzmiało potwierdzenie przypuszczeń Melusine. Wówczas wypowiadane słowa w jednej sekundzie pozbawiły ją wszelakich złudzeń. Sirius Bosworth może i był jej słabością, jednak obecnie był również zupełnie innym człowiekiem. Ważna była dla niego reputacja; opinia ludzi zupełnie mu obcych, którzy zawsze znajdą powód, aby mu zaszkodzić. Mimochodem pokręciła z niedowierzaniem głową, jednocześnie przygryzając wewnętrzną stronę policzka, gdy przez umysł szatynki przemknęła przykra myśl, że jej były mąż był dokładnie taki sam, jak jej ojciec. Uderzyło to w nią, wywołując niedorzeczną reakcję jaką był śmiech; niewłaściwy, ironiczny, pozbawiony autentycznego rozbawienia.
- Do tego byłą żoną - wytknęła złośliwie, ciągnąć niepotrzebną, w tym momencie, dyskusję, skoro pojęła w czym tkwił błąd popełniony niespełna dwa tygodnie temu. Niestety fakt, że obudziła w brunecie irytację, jakiej nie potrafił ukryć, jedynie bardziej zachęcił ją do zbędnej wymiany zdań. Nigdy nie lubiła przegrywać w potyczkach słownych, a z Siriusem od początku, oboje mieli tą dziwną, palącą potrzebę, by w każdej kłótni mieć ostatnie zdanie. Tym razem musiało należeć ono do Pennifold. - Mieliby materiał na kilka artykułów i pierwsze strony - dodała, jakby w zastosowaniu - Kuszące - nie powstrzymując absurdalnego komentarza, chcąc swoją postawą zasugerować, że rozważa skontaktowanie się z prasą, chociaż była ostatnią osobą, która mogłaby postąpić w podobny sposób. Sirius miał tego świadomość, a jednak pragnęła zasiać w nim ziarno niepewności, przybierając beznamiętny wyraz twarzy. Chłód bijący z jasnych tęczówek, który dostrzegła widząc własne odbicie, odrzucił ją na tyle, że uciekła spojrzeniem na własne dłonie. Obmywająca je woda, zmieniła barwę od czerwonej przez blado różową po bezbarwną. Zmyła z siebie krew mężczyzny, jednak nie poczuła ulgi. Wręcz przeciwnie - czuła się jeszcze gorzej niż kilka sekund temu, jednak zacisnęła usta, powstrzymując się przed wypowiedzeniem słowa "przepraszam". Ignorowała nakazy własnego serca, trzymając się absurdalnych argumentów, tylko po to, by dać Bosworth'woi nauczkę. W gruncie rzeczy poczuła się równie zraniona jego dzisiejszym zachowaniem, jak on w chwili, gdy położyła na kuchennym blacie papiery rozwodowe, a następnie wyjechała. Nie przypuszczała jednak, że żal, jaki wówczas odczuwał nadal w nim był, determinując obecne zachowanie.
- Czy to takie dziwne, że idę na RANDKĘ? - zapytała, po raz kolejny podkreślając to jedno słowo, zanim męska dłoń spoczęła na wątłym ramieniu, gwałtownie sylwetkę młodej kobiety obracając ku sobie. Mimochodem unosiła własną, chcąc pozbyć się siriusowego dotyku, jednak uniemożliwił jej to, krzyżując ich spojrzenia. Tęczówki bruneta nabrały niebezpiecznie ciemnego odcienia, swą barwą przywołując na myśl płynną, gorzką czekoladę, której wręcz nie znosiła. Z każdą upływającą sekundą czuła, jak powoli ulega pod naporem tego nieprzyjemnego, przenikliwego wzroku, choć ostatecznie udało jej się zachować zimną krew, odpowiadając niemym wyzwaniem. Musiała zebrać w sobie wszystkie pokłady złości, by tego dokonać, przy czym jednocześnie zaciskała mocno palce, w takim sposób, że na wewnętrznej stronie dłoni pojawiły się wyraźne, czerwone ślady od długich paznokci.
Oboje zachowywali się wręcz irracjonalnie, nie do końca wiedząc jaki mają w tym cel - bo co chcieli osiągnąć? Gdyby Melusine zmuszona była odpowiedzieć na to pytanie, zapewne ograniczyłaby się do wzruszenia ramionami. W pewien sposób była z Siriusem połączona, nieoczekiwanie pojawił się w jej życiu, zawładnął ciałem, następnie duszą, by ostatecznie posiąść na własność jej serce. I w rzeczywistości, kiedy zdecydowała się na rozstanie z mężczyzną, nie odzyskała go w całości; od dnia, w którym zamknęła za sobą drzwi wciąż czuła się niekompletna. A jak na to pytanie odpowiedziałby Bosworth? Nie zdążyła się nad tym zastanowić, ponieważ na powrót zyskał jej uwagę, kiedy kolejna fala śmiechu wypełniła pomieszczenie. Odruchowo spięła się przygotowując do kolejnej potyczki, jednak wówczas brunet puścił ją, a następnie wyszedł, czemu towarzyszył trzask.
- Cholera - zaklęła, w mokre dłonie chwytając materiał długiej sukni. Wiedziała, że ta nie była dobrym wyborem, ponieważ kiedy w pośpiechu opuszczała łazienkę o mały włos nie potknęła się o nią. Kolejne -Cholera - opuściło różowe usta - Sir… - w tonie głosu Mel dało się usłyszeć nutę pokory, choć pełne imię bruneta nie rozbrzmiało w salonie. Niebieskie tęczówki kobiety pomknęły przez jego sylwetkę, na chwilę zatrzymując się na postaci Jayden'a, który wyglądał na zaskoczonego, a jednocześnie zirytowanego, by ostatecznie zatrzymać się na twarzy przyjaciółki wobec której Bosworth wysunął rozkaz pytanie.
- Proszę - powiedziała bezgłośnie do Wi, zaraz przygryzając w zdenerwowaniu dolną wargę, po czym pokręciła przecząco głową. Uwadze nie umknęło jej z jaką siłą Sirius wbija palce w drobne ramię, na co skrzywiła się znaczenie. Willow nie powinna brać udziału w ich kłótni, ani tym bardziej być narażona na gniew jej byłego męża. - Bo…. - chciała posłać mu ostrzeżenie, ale wtedy wydarzyło się kilka rzeczy jednocześnie. Hamsworth otworzyła usta, nie kryjąc malującego się w jej oczach bólu, ona wyciągnęła dłoń ku mężczyźnie, lecz nim zdołała go dotknąć, Jayden pochwycił przyjaciela, odsuwając od dziewczyn.
Był zły, o czym świadczyła nie tylko chęć mordu wymalowana na jego twarzy, ale także fakt, że nie obchodził się z Siriusem łagodnie. Przyparł jego ciało do ściany.
- Co ty wyprawiasz, stary?? - zapytał zaciskając mocno szczękę, oparł swoje czoło o jego.


••••• Jayden ••••••


Jayden nie potrafił poprzez słowa wyrazić własnych emocji, było to dla niego problematyczne, nie licząc tych chwil, kiedy dopadała go irracjonalna wściekłość, dzięki której dawał upust wszystkiemu co rozrywało jego duszę czy zmuszało serce do wzmożonej pracy. Wówczas nie tylko bez problemu przekraczał dozwoloną granicę w fizyczny sposób, ale przede wszystkim w żarliwych gestach przepełnionych złością, zdradzał się z potrzebą bliskości drugiej osoby, podsycanej naturalnym pożądaniem. Czasami było to związane jedynie z ulotną chwilą, jaka jawiła mu się jako słabość, natomiast, jak to było w przypadku z Willow, stanowiło coś głębszego, niedorzecznego i przerażającego.
Podobnie przerażała go wizja pojawiania się w mieszkaniu brunetki, chociaż nie zdradził się z tym, widząc determinację, która kierowała każdym kolejnym krokiem Siriusa. Dzięki temu Jayden zyskał pewność, że przyjacielowi w pewien sposób wciąż zależało na byłej żonie, nawet jeśli nie mógł jednoznacznie określić czy wynikało to z sentymentu do jej osoby, czy może jednak uczuć jakimi nadal mógł ją darzyć. Sytuacja byłych państwa Bosworth była równie skomplikowana, jak ta jego z Willow.
Proste - Wybacz - opuściło usta Hemsworth'a, a w tonie jego głosu rozbrzmiało autentyczne poczucie winy, choć tak naprawdę był dumny z przeprowadzonej rozmowy z przyjacielem, niemniej widząc to karcące spojrzenie dziewczyny, ugiął się. Miała na niego duży wpływ, a fakt, iż w żyłach Jayden'a krążyła sporą dawka alkoholu działał na jej korzyść; ulegał zbyt łatwo, był szalenie podatny i zdolny do wszystkiego; nie był w stanie bronić się przed tym, trzymać uczuć na wodzy. Po tym zamilkł, zgodnie z próbą opuszczającą różowe usta, chociaż na jego własnych wciąż błąkał się subtelny uśmiech, unoszący kąciki ust ku górze, kiedy zza drzwi łazienki dobiegły kolejne stłumione odgłosy żarliwej wymiany zdań. Jednocześnie bez protestów, jakie leżały w jego naturze poddawał się delikatnemu dotykowi. Czekoladowe tęczówki w skupieniu lustrowały męską sylwetkę, kiedy Wi opatrywała kolejne rany. Syknął dwa razy, kiedy nieumyślnie - miał taką nadzieję - zbyt mocno ucisnęła ranę na skroni i ustach, jednocześnie krzywiąc się, kiedy oznajmiła, że jest zła.
Rozdziawił delikatnie usta, zupełnie jednak chciał zabrać głos, lecz ostatecznie skapitulował, intensywnie wpatrując się w ciemne oczy, które skrywały wiele emocji. Te zupełnie mu się nie podobały, bo sprawiały, że w powietrzu wisiało dziwne napięcie, wywołujące ucisk w jego żołądku. Odruchowo oblizał spuchnięte usta językiem, czując na nich smak wody utlenionej, natomiast sekundę później własne dłonie ułożył na biodrach brunetki, podejmując próbę pozbycia się nieprzyjemnych uczuć, jakimi bombardowała go rzeczywistość. Miał rację, że przyjazd tutaj nie jest dobrym pomysłem.
- To ty zadbaj teraz o mnie, skoro sam nie potrafię - mruknął, pozwalając, by słowa wydobyły się spomiędzy jego warg; zupełnie nieprzemyślanie, zbyt impulsywnie, zdradzając wewnętrzne pragnienia, jakich nie był w stanie wyrazić na głos w stanie trzeźwości. Podobna śmiałość kierowała jego czynami, kiedy mocniej zaciskał palce na wąskich biodrach.
- Kotek - wymruczał, patrząc na brunetkę lekko zamglonym spojrzeniem, w którym czaiła się dzikość, jaka towarzyszyła im podczas tamtego spotkania, do którego myślami wracał zbyt często. Z jednej strony nie chciał, aby Willow była na niego zła, ani tym bardziej, żeby żałowała podjętej decyzji, jednak z drugiej strony ciężko było mu się powstrzymać przed głupimi zaczepkami.
Uśmiechnął się uroczo, miał przynajmniej nadzieję, że tak właśnie wyglądał, chociaż na jego ustach pojawił się nieco krzywy, pijacki grymas, kiedy wypowiedziała jego imię.
- Coo? - zapytał odruchowo, początkowo nie zdając sobie sprawy z przejęcia, jakie wywołał w brunetce widok jego posiniaczonego ciała. Ba! On nawet nie był świadom tego, jak okropnie wygląda. Stan w jakim się znajdował nie tylko był karygodny, ale także ciężki do ukrycia, co uświadomi sobie o poranku.
Kiedy opuszki smukłych, długi palców zetknęły się z jego rozgrzaną skórą spiął się, jednocześnie nabierając w płuca powietrze. Wstrzymał je trochę zbyt długo, bacznie obserwując twarz Wi, na której malowało się wiele emocji, w tym przede wszystkim ból, czego nie potrafił pojąć. Przejmowała się nim tak bardzo? Gdzieś pomiędzy wszystkimi bodźcami, jakich dostarczało mu to spotkanie, zawieruszyło się wyznanie o tym, że był dla niej ważny, dlatego obecne odkrycie szarpnęło jayden'owym sercem, zmuszając go do zmiany postawy. Zrywając się z kanapy, stanął przed dziewczyną i ułożył dłoń na lekko zaróżowionym policzku.
- Miałem - przyznał, zgodnie z prawdą - Ale to nie znaczy, że chciałem - dodał, pochylając się lekko w jej kierunku, a wówczas wydarzy się kolejne rzeczy, zamiast pocałunku, którym chciał obdarzyć kuszące usta. Spomiędzy jayden'owych warg wydobył się niezadowolony pomruk, kiedy z łazienki wyłonił się Sirius, na twarzy którego malowało się wkurwienie, a zaraz za nim przejęta Melusine.

Hemsworth nie miała pojęcia, co tak wstrząsnęło jego przyjacielem i w zasadzie nie chciał wiedzieć, bo w jednej sekundzie, kiedy męska dłoń zbyt mocno zacisnęła się na ramieniu Willow, poczuł złość. Świadczyła o niej, nie tylko chęć mordu wymalowana na twarzy szatyna, ale także fakt, że nie obchodził się z Siriusem łagodnie. Przyparł go do ściany, zaciskając mocno zęby. Wyraz twarzy Hemsworth nabrał surowości, chociaż wypowiadane słowa brzmiały łagodnie. - Co ty wyprawiasz, stary?? - zapytał, opierając swoje czoło o jego.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

[ Sirius ]
Oboje się zmienili i nie uszło to uwadze Siriusa. Jednak podczas nocy w Mount Rainier dzielące ich różnice wydawały się nie istnieć. Obecnie stali za ścianą - i nic nie wskazywało na to, że którekolwiek z nich będzie próbowało ją przeskoczyć.
Sirius ciężko pracował, aby osiągnąć sukces i chociaż nie zamierzał w sławie zatracić samego siebie, to momentami zaczynał się gubić: w nagłówkach, neonach, ogłupiających środkach, kobietach i - aktualnie - j e j oczach. Nigdy nie powiedział tego głośno, ale po odejściu Melusine, długo walczył z własnymi demonami, a praca - jak w przypadku Hemswortha - przynosiła mu ulgę. Być może dlatego w tak dotkliwy sposób dał Melusine do zrozumienia, że ponad wszystko cenił reputację - podświadomie nie chcąc ponownie dopuścić do głosu emocje, które w National Parku wygrzebały się na powierzchnie; brnęły odbierając oddech.
Nie był taki sam jak jej ojciec. Był stanowczo gorszy, bo w tym momencie z premedytacją niwelował w sobie każdą cząsteczkę dobra.
Prychnął, gdy wytknęła swoje położenie i skrzyżował ramiona, kiedy napomknęła o meteriale na pierwsze strony artykułu. Była perfidna i - tak jak dawnej - celowo dążyła do dalszej, przekornej wymiany zdań. A Sirius, chociaż zdawał sobie sprawę z pułapki, to celowo nadepnął na minę, złożoną z liter jej imienia. Melusine.
Kuszące — powtórzył w tonie wskazującym na wzmożony cynizm. — Ciekawe co na to twój ojciec — wiedział gdzie uderzyć, aby zabolało. W tamtej chwili nie myślał o tym, był po prostu pijany, jednak nieświadomie wykorzystał zaufanie, którym obdarzyła go w Mount Rainer. — Spróbuj mówić o tym głośno, a pociągnę cię na dno ze sobą.
Dotychczas Sirius nie był zdolny jakkolwiek skrzywdzić Melusine, jednak jej złośliwa postawa oraz niepewność, która wkradła się w kamasze jego serca spowodowała, że zaczął się bronić. Nie mógł ugiąć się pod naporem tych wszystkich krnąbrnych słów; nie mógł pokazać obaw, które w nim zaszczepiła, dlatego przybrał postawę podobną do Melusine: zdystansowaną i lodowatą.
Z odległości przyglądał się jak obmywała dłonie z krwi. Na krótką chwilę zdołał się uspokoić, lecz kolejny nurt słów ponownie wzmógł jego nerwowość. Zanim zdążył się powstrzymać, trzymał już ramię kobiety. Jego oczy pochłonęła czerń, a Pennifold nie miała już mocy, aby ją przegonić. Obdarł ją z praw do siebie - absurdalnie dążąc do własnych praw do jej persony.
Randka - brzmiała okropnie. Randka - na krótką chwilę skruszyła osłonę Siriusa, a przez jego twarz przemknął cień zagubionych emocji. Jednak prędko zdał sobie sprawę z własnej nieporadności i na nowo obrósł ścianą. Czerń płonęła, a z ust wydobył się śmiech. Gwałtownie uderzył dłonią w pralkę i dłużej nie przeciągając ich mściwych spojrzeń, wyszedł z łazienki.
Randka - musiała być kłamstwem. Musiała.
Słyszał za plecami nerwowe słowa i równie nerwowe kroki Melusine. Potem napotkał zdezorientowane oczy pozostałej dwójki, których spojrzenia nabrały intensywności, gdy pochwycił ramię Willow. Był wściekły, a te rozjątrzone emocje skutkowały brakiem jakiejkolwiek kontroli. Na siłę podniósł drobne ciało dziewczyny i wbiwszy w nią wzrok, po raz drugi zadał to samo pytanie.
Dokąd się wybierałyście? — Zignorował prośbę Melusine, którą celowała nie do niego a do przyjaciółki; zignorował gorączkowe wzdrygnięcie Willow oraz jej krytyczny wzrok jaki prędko zmienił się w spojrzenie pełne lękliwości. Kiedy z ust dziewczyny wydostało się żałosne jęknięcie, wzmógł uścisk i szarpnął całą jej sylwetką. — Gadaj — ponaglił, lecz i tym razem odpowiedź pozostała poza jego zasięgiem. Za plecami poczuł przeciąg, powstały za sprawą wyciągniętej a następnie pośpiesznie schowanej dłoni Melusine. Z przodu natomiast napotkał opór. Jayden brutalnie odciągnął go od Willow.
Oczy Hemswortha przypomniały sztorm. Pociemniały znienacka niczym ponura głębia bezkresnego oceanu, dzięki czemu na krótką chwilę dopuściły do umysłu Siriusa zdrowy rozsądek. Mimowolnie zacisnął dłoń na ramieniu mężczyzny, które z uporem docisnęło jego ciało do ściany. Warknął, choć nie próbował wyplątać się z sideł. Zamiast tego przyglądał się źrenicom przyjaciela. Rozpostarła się w nich odrobinę jaśniejsza, aczkolwiek podejrzana łuna - była ona oznaką troski: o niego i Willow.
Spałeś z nią — powiedział, co zabrzmiało jak oskarżenie. Potem roześmiał się ironicznie i oderwał czoło od czoła Jaydena, przy czym nabrał głębokiego wdechu. — Nie miałeś czasu się ze mną skontaktować, ale widzę, że zdążyłeś się świetnie zabawić. Mogłem jednak mocniej ci przywalić — zadrwił.
W tamtym momencie Sirius już sam nie wiedział na kogo powinien bardziej się gniewać. Z jednej strony czuł na sobie baczne spojrzenie Melusine, która chociaż wymknęła się spod jego kontroli i wydawała się obca jak nigdy wcześniej, to pozostawiła w sercu ogromną zadrę. A pomimo tego w ułamek sekundy wytrąciła go z równowagi. Z drugiej - identyczny wzrok - otrzymał właśnie od Jaydena, którego błędnie posądził o infantylność i brak lojalności.
Złość rozerywała go od środka. Czuł, że zaczynał się dusić, dlatego nabrał jeszcze jednego głębokiego wdechu.
Straciłem humor — zakpił. — Lepiej mnie puść, Jayden — szarpnął się, ale to nie powstrzymało Hamswortha, który jeszcze mocniej docisnął ciało Siriusa do ściany. Wtedy wziął zamach i uderzył przyjaciela głową w czoło i mostek nosa.



[ Willow ]
Przeszkadzały jej dłonie Jaydena na biodrach; przeszkadzał jej jego żarliwy wzrok i słowa, które ugodziły w samo sedno serca. Nie spodziewała się takiego wyznania, dlatego w pierwszej kolejności mocno zacisnęła wargi. W drugiej nabrała głębokiego wdechu, a w trzeciej - jakby z ogromnym pokładem rezygnacji, ale również odrobiną rozbawienia - pokręciła głową. Potem jednak spoważniała, bo Jayden nazwał ją w identycznie pieszczotliwie jak podczas ich wspólnej nocy.
Dbałam o ciebie, Jayden — odpowiedziała, siląc się na uśmiech. Była zdenerwowana, ale pomimo tego starała się unormować głos. Przytłaczająca atmosfera wisiała nad nimi niczym fatum, jednak stopniowo na piedestał wychodziły również inne emocje, bardziej pozytywne. Willow lubiła wracać wspomnieniami do zeszłorocznych incydentów. — Hmm... — westchnęła, po czym prychnęła nieco rozbawiona ich obecnym i przeszłym położeniem — Często budziłam cię do pracy i robiłam zakupy. Gdy wracałeś do domu pijany z tych wszystkich nocnych schadzek, rozbierałam i pomagałam ci wziąć prysznicczasami lodowaty na otrzeźwienieKilkukrotnie cię kryłam i mówiłam twoim dziewczynom, że wyszedłeś. Albo że się wyprowadziłeś. Albo że po prostu przepadłeś. Kładłam cię nawet spać, Jayden. Nie masz pojęcia jaki byłeś ciężki i ile mnie kosztowało, aby przenieść cię z korytarza na kanapę — nie utrzymała nietaktownego chichotu, który gwałtownie wypadł spomiędzy jej warg. I chociaż to wszystko brzmiało okropnie, to Willow po raz pierwszy czuła, że była gdzieś potrzebna. — Powinieneś znaleźć kogoś na moje miejsce. Przyda ci się towarzystwo — dodała, ale ton jej głosu po raz kolejny stał się bardziej poważny. Jednocześnie po wypowiedzeniu ostatniego zdania zaczęły jej towarzyszyć podejrzane emocje. Nie rozumiała skąd narodziła się nagła nerwowość, strach oraz domieszka złości, przez którą ponownie zbyt gwałtownie docisnęła wacik do rany Jaydena. Dopiero wzdrygnięcie mężczyzny sprawiło, że zdołała się opamiętać.
Nigdy tak się nie zachowywała.
Natłok kolejnych wydarzeń sprawił, że Willow nie potrafiła skupić się na niczym innym, niż na posiniaczonym ciele Jaydena. W dodatku nie rozumiała, dlaczego tak frywolnie podchodził do odniesionych ran. Delikatnie błądziła dłońmi po jego rozpalonej skórze, darząc mężczyznę ogromnym współczuciem. Katowała się tym widokiem i myślami, w których usiłowała wyobrazić sobie przez co przeszedł w ciągu kilku minionych godzin.
Uniosła się z podłogi i niemal w tym samym czasie Jayden zrobił to samo. Zaskoczył ją nie tylko wyznaniem, ale również czułym gestem, pod którego wpływem znacznie się spięła.
Willow zastanawiała się czy nieświadomie stała się członkiem gry Jaydena. Pamiętała go jako młodego mężczyznę, pasjonującego się alkoholem i kobietami; pamiętała jego ciało oblepione śladami szminki i pachnące cudzymi, słodkimi perfumami. Tamtej zimowej nocy dla odmiany naznaczyła go sobą. Jednak obecnie im bardziej próbowała zachować rezon, tym mocniej Jayden się zbliżał.
Nie chciała pocałunku, a pomimo tego nie mogła oderwać wzroku od hipnotyzujących warg tego mężczyzny, które z każdą sekunda znajdowały się coraz bliżej. Jayden obudził w Willow kobiece instynkty; instynkty pełne egoistycznych pragnień i nieczystych myśli, z którymi wciąż toczyła wewnętrzną walkę. Podobnie teraz reagowała nieadekwatnie do potrzeb. Schyliła głowę i zacisnęła usta, i gdy wydawało się, że nic nie było w stanie ja ochronić, drzwi od łazienki huknęły o ścianę. Potem wszystko wydarzyło się niebywale szybko.
Niewiele rozumiała z tej sytuacji, ale kiedy napotkała wzrok Melusine, potem usłyszała jej błagalny ton, a następnie doświadczyła dotkliwego chwytu Siriusa, wiedziała, że miały kłopoty. Palce mężczyzny były silniejsze, niż jakikolwiek uścisk Jaydena - nawet ten najgorszy, którego doświadczyła, gdy zdewastowała jego apartament.
Intuicyjnie szarpnęła się, po czym spłoszone spojrzenie posłała ku Melusine. Nie oczekiwała ratunku, jednak będąc tak blisko Siriusa, nie miała pojęcia jak powinna się zachować. W prawdzie nie zrobiły nic złego, a pomimo tego Willow na własnej skórze doświadczyła pretensji Boswortha.
Przyjaciółka pokręciła głową, więc natychmiast nabrała powietrza i w akcie buntu zacisnęła usta. Nie zamierzała gadać, choć niewątpliwie była przestraszona. Ale była również idiotycznie uparta i oddana, więc zamiast wydusić z siebie słowo, zuchwale zadarła brodę.
Wtem poczuła ucisk na drugim ramieniu, a potem potężne szarpnięcie. Pod wpływem natarcia została odepchnięta na bok. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że zanim stanęła na równe nogi, Jayden dociskał już Siriusa do ściany. Wówczas wpierw posłała zdezorientowane spojrzenie Melusine, po czym zminimalizowała oddzielającą je odległość i natychmiast ujęła dłoń przyjaciółki. Chciała coś powiedzieć, jednak w momencie, w którym otworzyła usta przestrzeń objął rozpretensjowany głos Siriusa. Poczuła się zażenowana, bo jakiekolwiek wspominanie o nocy z Jaydenem, napełniało ją niepokojem. Jednak przez te emocje prędko przedarła się złość i ogromny strach, gdy ujrzała jak Sirius uderzył przyjaciela głową o głowę.
Przestańcie! — wrzasnęła, uprzednio mocniej zaciskają dłonie na ręce Melusine.

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „125”