WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

#6

Willow nie miała pieniędzy - to był niepodważalny i podstawowy problem w jej życiu. Brak stałych dochodów, wiązało się z różnymi przykrymi sytuacjami, dlatego wielokrotnie kupowała jedzenie z promocyjnych półek, jeździła komunikacją miejską na gapę, z opóźnieniem zmieniała zużytą odzież oraz opłacała czynsz. Nadal nie znalazła pracy, co negatywnie wpłynęło na jej relacje z właścicielem mieszkania. Od dwóch miesięcy zalegała z należnościami, dlatego gdy po raz kolejny odmówiła uregulowania rachunków, została wyrzucona z wynajmowanego pokoju.
Na bruku wylądowała z niedbale zapakowaną walizka, w której zamknęła cały swój dobytek.
Początkowo wałęsała się po Seattle, szukając natchnienia; jakiegokolwiek pomysłu, który wskazałby jej alternatywę dla tej niekomfortowej sytuacji. Gdy przechodziła obok Belltown mimowolnie spojrzała na niebotyczne apartamentowce. Przez kilka minut doglądała ich w osamotnieniu. W pewnym momencie dominująca w Willow konsternacja zmieniła się w absurdalna złość. Gwałtownie wstała i uprzednio mocno zacisnąwszy dłoń na rączce od walizki, ruszyła w stronę budynków. Minę miała tęgą.
Pod drzwi mieszkania Hemswortha dostała się dwadzieścia minut później - zaraz po pokonaniu płotu i odnalezieniu odpowiedniej klatki schodowej. Niecierpliwie nacisnęła dzwonek i powtórzyła tę czynność kilka razy, lecz nic się nie wydarzyło. Brakowało Jaydena, który mógłby przywitać ją surowym spojrzeniem i wygiętymi w podkowę wargami; brakowało widoku jego spiętych mięśni, zmierzwionych włosów i uroczych piegów. W powietrzu unosił się zapach środków czystości, a nie charakterystycznej limonki, do jakiej zdążyła przywyknąć w towarzystwie tego aroganckiego chłopaka.
Ostatecznie usiadła na walizce pod ścianą naprzeciwko drzwi. Dochodziła pierwsza w nocy gdy w holu rozbrzmiał się odgłos kroków, a ściany rozniosły dźwięk gorliwej rozmowy oraz kilku napadów śmiechu. Willow natychmiast rozpoznała znajomy, męski ton. Wstała dokładnie w tym samym momencie, w którym natrafiła wzrokiem na błękitne oczy Jaydena. Mimowolnie otworzyła usta, nieznacznie pesząc się pod naporem podejrzliwego spojrzenia długonogiej blondynki, ubranej w czarną, gustowną sukienkę.
- Sześćset Dolców - odezwała się jako pierwsza. Skrzyżowała ramiona i zadarła podbródek, jednocześnie starając się wyglądać zuchwale. Właśnie uczestniczyła w czymś, w czym w ogóle nie powinna brać udziału. Wiedziała to, jednak motywowana prywatnymi pobudkami postawiła zaspokojenie własnych potrzeb ma piedestale. Była zmęczona i głodna.
- Przez ciebie nie mam gdzie mieszkać - powiedziała znienacka, starając się zignorować fakt, że tej rozmowie miała towarzyszyć jeszcze jedna osoba.
Nerwowo pokonawszy dzielący ich dystans, stanęła na przeciwko Jaydena. W ciągu tych kilku kroków uleciała z niej cała śmiałość, a pozostała jedynie wrodzona naiwność. Opuściła ramiona wzdłuż ciała i przygryzła wargę, , jakby ewidentnie zrozumiała, że powinna zniknąć. Mimo tych wątpliwości przerwała milczenie głośnym westchnięciem, po czym zacisnęła dłonie w pięści i przymknęła powieki mówiąc:
- Zaopiekuj się mną!.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Życie Jayden'a bardzo szybko wracało do normy, w której skupił się przede wszystkim na pracy oraz zabawie w gronie przyjaciół. I tylko buty, na niego zbyt małe, stojące przy drzwiach jego mieszkania, uparcie przypominały mu o brunetce, której postać z każdym upływającym dniem, coraz bardziej zacierała się w umyśle chłopaka, niczym odległe wspomnienie, do którego wracał zbyt rzadko, przez co ostatecznie straciło na wartości. Willow niespodziewanie wdarła się do jego świata, który zaczął na nowo budować w Seattle. Odbijała na nim największe piętno tylko wtedy, kiedy znajdowała się w pobliżu, natomiast w każdej innej chwili rzeczywistość Jayden'a wydawała się być uporządkowana, a przede wszystkim stała. Brakowało w niej miejsca na niedorzeczność, czy niepewność, które stanowiły kwintesencję istnienia panny Hamsworth.
Ten dzień nie różnił się niczym od poprzedniego; kilka zleceń, które udało mu się zamknąć, posiłek na mieście - tam jadał je najczęściej, mimo posiadania dobrze wyposażonej kuchni oraz umiejętności gotowania, którą opanował tylko po to, by imponować panienkom - i wypad do klubu. Gdyby się nad tym zastanowić, młody Hemsworth działał bardzo schematycznie, dlatego nie trudno było odgadnąć, że dzisiejszej nocy nie wróci sam do mieszkania. W zasadzie jego głos oraz śmiech uroczej blondynki o niepowtarzalnej urodzie, roznosił się, odbijając echem, w pustych - jak się później okazało, prawie - ścianach holu. Tylko jego długość i metalowe drzwi, dzieliły parę od tego, by wyzbyć się napięcia, które kumulowało się w nich przez większą część wieczoru. Dłoń Jayden'a znajdowała się na talii dziewczyny, na której kurczowo zaciskał palce, za każdym razem, kiedy pochylał się ku niej, szepcząc coś do ucha. Alkohol krążący w żyłach, a przede wszystkim pożądanie, sprawiły, że jasne talerze oczu chłopaka nieco pociemniały, zachodząc mgłą. Nic więc dziwnego, że kiedy napotkały spojrzenie brązowych oczu, w pierwszej kolejności otumaniony procentami umysł podsunął myśl o omamach. Niestety, te bardzo szybko przerodziły się w rzeczywistość, która zdecydowanie nie spodobała się szatynowi. W jednej sekundzie uśmiech zniknął z jego twarzy, ustępując miejsca złości, malującej się nie tylko w niebieskich tęczówkach, ale przede wszystkim wrogim grymasie, napinającym mięśnie policzków. Usta zacisnął w cienką linię, słysząc znajome przezwisko.
- Co do chu… - nie do kończył, zdając sobie sprawę z obecności swojej towarzyszki, przed którą nie chciał wyjść na prostaka, choć ta już dziwnie patrzyła to na Willow, to na Jayden'a, nie ukrywając malującego się w charakterystynym spojrzeniu pytania. Czując, że sytuacja w jakiej postawiła ich bruneta nie jest zbyt komfortowa, dla nikogo, Amelia - bo tak miała na imię, próbowała się wyrwać, jednak chłopak powstrzymał ją przed tym, zwiększając siłę uścisku na jej ciele. Ten zelżał trochę, kiedy z ust Will padły słowa, jakich Jayden nie spodziewał się usłyszeć. W zaskoczeniu zmarszczył brwi, widząc, jak bez skrępowania, a co więcej oporów, podchodzi do niego, wyrzucając z siebie kolejne stwierdzenie? Nie był pewnien, bo choć Bezka nie wyglądała tak pewnie, jak chwilę wcześniej, to nadal widoczny był u niej upór, a może determinacja?, przez co jej słowa brzmiały, jak rozkaz.
- Wiesz… wyjaśnij sobie może wszystko z… masz mój numer, gdyby coś - spokojny, aczkolwiek niepewny głos blondynki przerwał ciszę, jaka między nimi zapadła, zanim ta żegnając Jayden'a buziakiem w policzek, zwyczajnie odeszła.
Ogarnęła go wściekłość, którą Willow obejrzeć mogła w pełnym wymiarze, w momencie, gdy Am zniknęła w windzie. Bez ostrzeżenia Hemsworth chwycił ją oburącz za materiał puchatego płaszcza, a następnie unosząc kilka centymetrów nad ziemią, przycisnął do ściany. Zbliżył swoją wykrzywioną, wręcz odrażającą twarz, do twarzy brunetki, ciężko oddychając. Jego gorący oddech rozbijał się na różowych wargach oraz jasnych policzkach.
- Czy ciebie do końca pojebało, Bezka? - wysyczał spomiędzy zaciśniętych zębów, przez co jego rysy nabrały surowość, a cała postać wydawała się równie niebezpieczna, co pociągająca.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Willow zostawiła buty w mieszkaniu Jaydena z pełną świadomością tego, że raczej nie będzie w stanie ich już odzyskać. Do domu wróciła boso, ignorując wszelakie komentarze przechodniów odnośnie szaleństwa i głupoty.
Przez to wydarzenie w ciągu ostatnich dni często wracała myślami do persony szatyna. Jayden kojarzył jej się przede wszystkim z utraconymk trampkami, które z braku innego wyboru zastąpiła jesiennymi oficerkami.
Willow nie chciała być częścią świata Jaydena. Widziała siebie u boku zupełnie innego mężczyzny, gdzie w przyszłości zamierzała się spełniać jako przyjaciółka, kochanka, żona i matka. I chociaż ów pan stanowił jedynie wizualizacje w jej fantazjach, to uparcie dążyła do tego, aby odnaleźć go w rzeczywistości. Spotkanie Hemswortha było przypadkiem, który winien zakończyć się tamtego pamiętnego dnia w parku, kiedy oboje skąpani w promieniach słońca, przekomarzali się w fontannie. Nie potrzebowała go w swojej codzienności, a przynajmniej tak myślała do czasu, aż na tle zasypiajacego Seattle rozświetliły się okna apartamentowców w Belltown. Mimowolnie ponownie pomyślała o Jaydenie, którego spodziewała się zastać w piżamie w progu domowych pieleszy; zmęczonego i zdezorientowanego, a gdy zamiast chłopaka powitała ja głusza natychmiast naiwnie przypuściła, że pracował. Niestety widok Jaydena i atrakcyjnej blondynki zniszczył jej wizję, jednocześnie uswiadamiając, jak niewiele o nim wiedziała. Nie miała pojęcia, że postępował według wytyczonego sobie schematu; że nie preferował spokojnego siedzenie w apartamencie i reguralnie praktykował seks z kobietami.
Zauważyła jak w zatrważającym tempie z twarzy szatyna zniknął uśmiech, a usta zamknęły się w srogim grymasie; błękit oczu pochłonął niebezpieczny granat i mięśnie policzków spięły się w oznace niezadowolenia i złości. Willow nerwowo przełknęła ślinę, stawiając naprzód pierwsze kroki. W tym samym czasie Jayden bardziej zaborczo zacisnął palce na talii blondynki, a ten gest wywołał u Willow niekontrolowane uderzenia serca. W uszach zaczął dudnić jej puls, który uspokoił się dopiero w momencie, w jakim usłyszała słowa kobiety. Mimo tego jej ciałem nie targnął triumf. Spuściła na moment głowę i złączyła dłonie, nerwowo skubiąc skórki przy paznokciach. Starała się oddać Jaydenowi i Amelii ostatnią chwilę intymności, która zakończyła się buziakiem oraz opuszczeniem holu przez blondynkę. Gdy winda zamknęła wrota natychmiast uderzyły w nią wyrzuty sumienia.
Czy właśnie zrujnowała czyiś związek? Czy przegnała księżniczkę Jaydena, która stanowiła kwintesencje jego życia? - Widziała wiele malujących się na jego twarzy emocji, których początkowo nie potrafiła odczytać.
Właśnie ruszyła w kierunku schodów, chcąc zatrzymać Afrodytę, kiedy niespodziewanie Hemsworth chwycił ją oburącz za materiał puchatego płaszcza. Potem została brutalnie przygwożdżona do ściany, lecz zanim tak się stało z jej ust uleciało żałosne jęknięcie. Odruchowo zacisnęła ręce na przedramionach Jaya, które trzymały ją kilka centymetrów nad podłogą. Czubkami butów jedynie przypadkiem była w stanie dotknąć podłoża.
- Jay-den - steknęla, dzieląc jego imię na sylaby.
Widok i zapach Jaydena prędko wypełnił całą przestrzeń. Zanim zdążyła zareagować zbliżył swoją spowitą w gniewie twarz, a jego gorący oddech, w którym czuć było woń alkoholu, owiał jej skórę. Wyglądał okropnie ze ściągniętymi brwiami i zmrużonymi powiekami spod których spoglądały ciemne, wzburzone oczy; wyglądał groźnie i nieobliczalnie, niczym kat zamierzający lada moment zacząć znęcać się nad swoją ofiarą.
Bardziej kurczowo i desperacko zacisnęła palce na jego ramionach, uprzednio odchylając głowę w bok. Pragnęła uwolnić się spod jarzma chłopaka, jakie ograniczało swobodę; odebrało oddech i wprawiło w drżenie całe ciało Willow.
Był niebezpieczny, a ona na tyle głupia, że dopiero teraz to zrozumiała.
- Puszczaj! - krzyknęła. Oderwała jedną z rąk i uderzyła nią dwukrotnie w klatkę piersiową Jaydena. - Puszczaj powiedziałam - zawtórowała. Krew napłynęła Willow do głowy, wylewając rumieńce na jej blade i delikatne policzki. Po raz kolejny, choć już z większą śmiałością, uderzyła chłopaka w to samo miejsce. Gdy to nie przyniosło efektu zaczęła nerwowo poruszać nogami, uprzednio wydając przy tym ociężałe westchnięcia.
O ile wcześniej czuła wyrzuty sumienia, to w obecnej sytuacji dominował w niej strach, który napędzał jeszcze bardziej absurdalne zachowanie oraz irracjonalny gniew, jaki kompletnie nie pasował do persony Willow Hamsworth.
W pewnym momencie z uporem spojrzała Jaydenowi w oczy.
- I co mi teraz zrobisz, Sześćset Dolców? - zapytała zuchwale, jednocześnie jeszcze bardziej prowokując go do działania. Tym razem to jej gorący oddech rozbił się na ustach chłopaka. - Ja naprawdę nie miałam gdzie pójść - wyznała zgodnie z prawdą.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Błędnym było założenie, że wiedzą o sobie cokolwiek, poza tym, że nawzajem budzą w sobie wiele sprzecznych emocji, których pochodzenie ciężko było wyjaśnić. Tym razem, te prawie całkowicie zawładnęły ciałem Jayden'a, któremu brunetka po raz kolejny dała się we znaki, rujnując przy tym, nie związek, a przyjemny wieczór. Hierarchia wartości Hemsworth'a był prosta, natomiast pierwotne potrzebny, przede wszystkim te jego, w których zaspokajaniu kierował się zwykłym egoizmem, znajdowały się na samym jej szczycie. Dlatego kiedy, któraś z nich nie została spełniona, wkurwiał się niemiłosiernie.
To był impuls. Krew w jego żyłach wrzała od nadmiaru uczuć, jakie spadły na niego w momencie, kiedy usta brunetki opuściły pierwsze słowa. Nie lubił tego, co z nim wyprawiała, tego, że wdzierała się do jego życia, wywracając je do góry nogami i tego, iż zmuszony był brać za nią odpowiedzialność. -Kurwa! - warknął pod nosem, pozwalając by spomiędzy ust wydobył się zwierzęcy warkot. Zacisnął dłonie tak mocno na materiale jej płaszcza, że pobielały mu kłykcie. Każdy kolejny, ciężki oddech sprawiał, że słodka woń arbuza łączyła się z zapachem limonki i alkoholu, który wypił dzisiejszego wieczoru. Poniekąd była tak samo upajająca, jak irytująca.
Zupełnie ignorował każdy przebłysk strachu, który najpierw wymalował się w czekoladowych tęczówkach, by następnie objąć również delikatną twarz i drobne ciało. Każda sekunda wydawała się trwać wieczności, a pośród niej byli oni - niczym zaklęci w czasie jego więźniowie. Przez kilka kolejnych sekund nie zmienił postawy, wciąż łypiąc groźnie niczym drapieżnik, który właśnie dopadł swoją ofiarę, kiedy dziewczyna uparcie próbowała wyswobodzić się z jego silnego uścisku, najpierw zaciskając smukłe palce na jego przedramionach, a potem uderzając w jego pierś. Był niewzruszony, nie reagując na atak, a tym bardziej rozkazy opuszczające różowe usta. Ten sam kolor pojawił się na policzkach Willow i gdyby nie sytuacja w jakiej właśnie się znajdowali, można byłoby uznać, że rumieniec dodaje jej jedynie uroku.
Zmniejszył, już i tak niewielki, dystans dzielący ich twarze, dokładnie w tym samym momencie, gdy zadała pytanie. Uśmiechnął się, drwiąco, okropnie.
- Musisz wynagrodzić mi moją stratę - odpowiedział gardłowym głosem, który delikatnie drżał pod wpływem targających nim emocji. Pozwolił, aby dziewczęce stopy ponownie dotknęły podłogi, jednak nie uwolnił jej z więzienia, którym były jego ręce. Ułożył je po obu stronach jej ciała, nie pozwalając na jakikolwiek ruch, dodatkowo stając w rozkroku.
- Jak zamierzasz to zrobić, co? - zapytał, wyraźnie nas nią dominując, co podkreślił układając jedną z dłoni na jej smukłym idzie, na którym zacisnął palce. Usta Jayden'a znalazły się blisko tych należących do Willow, zupełnie, jakby chciał ją pocałować. Pozostał jedynie milimetr, aby mógł zasmakować jej warg, dłoń przesunął na kształtny półdupek, dociskając ją do swojego ciała.
Jeszcze tylko jeden oddech.
Brunetka instynktownie zamknęła oczy.
Odpuścił.
Odsunął się.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Hierarchia wartości Willow była zupełnie inna, niż ta należąca do Jaydena. Ona przede wszystkim dbała o zaspokajanie podstawowych potrzeb fizjologicznych, w których nie uwzględniała seksu. Nie traktowała tej cielesnej pieszczony, której jak dotąd jeszcze nie zaznała, jako elementu niezbędnego do prawidłowego funkcjonowania - a przynajmniej nie teraz.
Po raz kolejny spróbowała wspiąć się na palce, jednak ostatecznie czubki butów ponownie ślizgnęły się po marmurowej powierzchni, a ona w dalszym ciągu bezwładnie wisiała w powietrzu, otaczając przedramiona Jaydena palcami. Emanował niewyobrażalną złością. Występowała w każdym jego spazmatycznym wdechu, wzdrygnięciu i wzburzonym spojrzeniu; przekleństwach, będących kolejną oznaką rozjątrzenia i dłoniach, które zagorzale zaciskał na kurtce Willow. Stał przed nią, w odległości zahaczającej o intymność, niczym kamienny posąg, otwarcie przyjmując każde uderzenie. Był niebywale silny i niezłomny, bo pomimo jej desperackich prób uwolnienia się, nie poruszył się nawet o krok.
Ostatecznie Willow zabrakło energii, aby kontynuować tę i tak przesądzoną walkę. Jayden pod każdym względem miał nad nią przewagę. Nie mogła temu dłużej zaprzeczać i po prostu przestała wierzgać, uprzednio ponownie zaciskając dłonie na jego ramionach. Jednak prędko zabrała je z tamtego miejsca i umieściła na klatce piersiowej chłopaka, bo w ten nagły, zupełnie niespodziewany sposób jeszcze bardziej zmniejszył dzielący ich dystans.
Przymknęła powieki i odwróciwszy głowę, dotknęła policzkiem chłodnej ściany, która wywołała falę dreszczy na jej rozgrzanej skórze. Poczuła, jak uścisk Jaydena ustępuje i już po chwili odzyskała grunt pod stopami. Wtedy niejako odetchnęła, błędnie sądząc, że była wolna. Niestety po otworzeniu oczu okazało się, że twarz chłopaka znajdowała się niestosownie blisko, a ona nadal tkwiła w potrzasku pomiędzy jego rozłożonymi ramionami.
W pierwszej chwili spróbowała odepchnąć sylwetę szatyna, która przysłoniła jej całą część holu; w drugiej zadrżała pod wpływem zaborczego dotyku. Jayden uszczypliwie zacisnął palce na jej udzie.
- Odsuń się - powiedziała z brakiem jakiegokolwiek przekonania w drżącym głosie. Kolana i dłonie dygotały jej od nadmiaru emocji, przez co miała problem ze skoordynowaniem jakiegokolwiek ruchu, świadczącego o samoobronie.
- Nie zadawaj głupich pytań - tym razem już tylko szept opuścił jej sparaliżowane wargi.
Jayden znajdował się za blisko. Dominował, nie pozwalając Willow zbiec swoim stanowczym rękom, które po raz kolejny pozwoliły sobie na zbyt wiele. Przytknął usta do tych należących do Willow, pozostawiając pomiędzy nimi odległość nie większą, niż milimetr. Natomiast palce dotkliwie zacisnął na pośladku. Zaskoczona tym brutalnym gestem, żałośnie jęknęła, przez co omyłkowo, bardzo delikatnie musnęła wargi Jaydena własnymi.
Nie chciała, aby dotykał ją w taki sposób; aby samowolnie kładł łapska i obdzierał ją z poczucia godności oraz niewinności, dlatego po raz kolejny spróbowała się wyszarpać. Niestety z uporem dociskał jej ciało torsem do ściany i blokował każdy niepowołany ruch. Słabe dłonie Willow nie mogły równać się z jego rozbudowaną postawą.
W pewnym momencie mocno zacisnęła powieki i usta. I chociaż nie czuła się gotowa na taki rozwój sytuacji, to podświadomie spróbowała pogodzić się z następstwem wrodzonej pochopności. Zsunęła dłonie na żebra Jaydena i spięła ramiona, jakby w ten sposób wyrażając absurdalną zgodę na ten pocałunek. Serce biło jej z siłą pneumatycznego młota, oddech ugrzązł gdzieś w gardle, a krew wrzała w żyłach.
I wtedy, gdy jeszcze dodatkowo wspięła się na palce, wszystko dobiegło końca. Jayden odsunął się, pozwalając, aby chwilowy chłód i zapach środków czystości (nie limonki) dopadł jej ciało.
- To już? - zapytała znienacka, kompletnie wybita z pantałyku. Odruchowo dotknęła piersi, a pod opuszkami palców wyczuła niestabilne uderzenia. To absurd. Absurd. - Jak możesz! - rzuciła, nie bardzo potrafiąc nazwać targające nią emocje. Była zła? Zawiedziona? Przed trzema minutami obawiała się o własne zdrowie, a obecnie z wyrzutem spoglądała na chłopaka, który nawet jej się nie podobał.
Złapała walizkę i minąwszy Jaydena, weszła do jego mieszkania. Po prostu.
- Będę spała na kanapie! - poinformowała na tyle głośno, że zapewne głos Willow słyszał sąsiad z piętra niżej.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Tym razem to on zachowywał się niedorzecznie. Zupełnie ignorując głos zdrowego rozsądku, dał się ponieść emocjom, głównie tym negatywnym, jakie Willow wyzwalała w nim za każdym razem, kiedy z buciorami wchodziła w jego uporządkowany świat; jedną parę zostawiła w mieszkaniu, co było wręcz irracjonalne. Wściekłość całkowicie go zaślepiła, dlatego pozwalał sobie na zbyt wiele, i chociaż zdawał sobie z tego sprawę, to nie zatrzymała się nawet wtedy, kiedy do świadomości Jayden'a dotarł strach, którym w swoim zachowaniu odznaczała się dziewczyna. Zdominował ją - był większy, silniejszy, a do tego zaborczy, co jawnie pokazywał przez bezwstydne gesty, których nigdy nie powinna doświadczać ze strony jakiegokolwiek mężczyzny, a tym bardziej jego. Czuł jej szybki oddech rozbijający się na jego wargach - był równie słodki, co unoszący się w powietrzu zapach arbuza. W odpowiedzi na rzucone przez Will słowa zaśmiał się gardło, jak jakiś szaleniec. W tym momencie naprawdę chciał, aby zapłaciła mu za to, że odstraszyła jego randkę, jednocześnie rujnując okazję na, potencjalnie, dobry seks. I nie był pewien, dlaczego ostatecznie zrezygnował.
Odruchowo oblizał językiem usta, niepewny czy poczuł na nich ciężar willowych warg, czy może otumaniony alkoholem i złością umysł płatał mu figle. Podobną niepewność wzbudzało zachowanie brunetki, która, choć z wiadomych przyczyn okazywała uległość, w pewnym momencie po prostu nie wyraziła, dla jego poczynań, niemej zgody? To było idiotyczne. Bezka ponownie udowodniła mu, jak nierozsądna potrafi być, coraz bardziej utwierdzając go w przekonaniu, że bliżej jej do dziecka niżeli młodej kobiety.
- Ile ty masz lat? - odpadł w odpowiedzi na jej pytanie, którego sensu nie rozumiał. Bo czy w takim razie miała wobec niego jakieś oczekiwania? Wydawało mu się, że złość czy płacz byłyby w tej sytuacji bardziej adekwatną reakcją. W dodatku kiedy uniósł wzrok, napotkał jej brązowe tęczówki, w których czaił się wyrzut, chociaż miał wrażenie, że on również tyczyły się jego rezygnacji, a nie nieodpowiedniego zachowania.
- Kurwa - warknął po raz kolejny, tym razem w geście irytacji własną osobą. Postawa, jaką prezentował daleka była od tego, jaką powinien przyjmować w jej towarzystwie, ale także wychowania Hemsworth'a. Dał się głupio ponieść. A najgorsze było to, że przez chwilę próbował się usprawiedliwiać, chociaż dla takiego postępowania, nie było żadnego usprawiedliwienia.
Zanim wszedł do mieszkania, uderzył otwartą dłonią we framugę drzwi, próbując w ten sposób pozbyć się choćby odrobiny złości, jaką wciąż targała jego ciałem.
- Nie - zaprotestował, nerwowo przeczesując włosy, na których automatycznie powstał bałagan. - Wybierz sypialnie - oznajmił, podchodząc do szafki w kuchni, z której wyjął dwie szklanki do whiskey, a następnie z barku znajdującego się w części salonowej alkohol. - Musimy ustalić pewne zasady - powiedział, wykazując się zadziwiającym spokojem, który bardzo odbiegał od tego, co reprezentował sobą chwilę wcześniej. Otworzył butelkę, nalewając sobie podwójną porcję,a przykładając szyjkę do drugiego szklanego naczynia, zawahał się, spoglądając na Willow z pytaniem wymalowanym w niebieskich tęczówkach.
-Chcesz? - zapytał, jakbyh chciała się upewnić, czy na pewno, kiedy tylko subtelnie kiwnęła głową.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Zachowanie Jaydena zakrawało o szaleństwo, któremu początkowo Willow nie była skłonna się poddać. Ostatecznie uległa, choć jego dłonie zaciskające się wpierw na udzie, a następnie pośladku, dogłębnie wstrząsnęły jej ciałem.
Nie była przygotowana na taką bliskość. Gdy chłopak wtargnął do jej strefy komfortu natychmiast poczuła się zagrożona, lecz w zatrważającym tempie zdążyła przystosować się do sytuacji, a przynajmniej na tyle, na ile pozwoliła brunetce własna godność. W głowie natychmiast rozlały się te wszystkie artykuły z czasopism dla nastolatek, gdzie bardziej doświadczone rówieśniczki pisały o trzepoczącym sercu oraz mętnym spojrzeniu. Serce Willow rzeczywiście biło niestabilnym rytmem, a oczy Jaydena wyglądały na zamglone – choć niekoniecznie wiedziała, że była to konsekwencja alkoholu.
Jestem pełnoletnia – odparła impulsywnie, natrafiając na jego spojrzenie, w których czaiła się butność, choć przez krótką chwilę spowiła ją dezorientacja. Willow była dziewczyną, jaka nie pasowała do żadnych kanonów zachowań. Bardzo często reagowała nieadekwatnie do sytuacji, przy czym wielokrotnie zaskakiwała nie tylko odbiorcę, ale również samą siebie. Tak było również tym razem, bo nie potrafiła zrozumieć, dlaczego w ciągu kilku minut zrodziła się w niej absurdalna potrzeba poddania własnych ust Jaydenowi.
To niedorzeczne.
Gdy umknęła spod ramion chłopaka i stanęła w salonowo-kuchennej części mieszkania poczuła dotkliwy gorąc. Policzki Willow pokryły purpurowe rumieńce, co skłoniło ją do wachlowania twarzy dłońmi. Wtem krótki huk rozległ się w okolicy wejścia. Podskoczyła zaskoczona tym dźwiękiem, po czym prędko z pretensją dosięgła spojrzeniem Jaydena.
Co „nie”? – zapytała, jednocześnie próbując unormować oddech, aby nie zauważył, ile emocji kosztowały ją ich wspólne chwile na holu. Nie wiedziała, że on również nie czuł się z tym wszystkim komfortowo, choć wyraz jego surowej twarzy w idealny sposób tuszował prawdziwe wartości, które skrzętnie ukrył pod maską obłudy i przekory.
Jest mi obojętne gdzie będę spała – poinformowała, brzmiąc znacznie spokojniej, niż wcześniej.
Gdy znienacka odmówił spodziewała się, że będzie zmuszona opuścić te względnie bezpieczne progi, do których nadal próbowała się wprosić. Był środek nocy. O tej porze ulice Seattle pełne były rzezimieszków i pijaków, dlatego, biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia, Willow zależało już tylko na tym, aby schronić się chociaż do rana.
Jayden nie musiał brać odpowiedzialności za jej istnienie, choć wydawało się, że wcześniej własnie tego od niego wymagała. Obecnie tamto zachowanie; słowa zaopiekuj się mną traktowała jak złe wspomnienie; jak coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca.
Nie poruszyła się nawet o krok, kiedy Jayden podszedł do kuchennej szafki i wyciągnął dwie szklanki oraz whisky. Obserwowała go bacznym spojrzeniem, spod ściągniętych brwi, uprzednio maltretując zębami wewnętrzną stronę policzka. Była spięta, jednak kiedy usłyszała dalszą część wypowiedzi chłopaka, mimowolnie się uśmiechnęła. Następnie przytaknęła, godząc się z propozycją ustanowienia zasad.
Czyli mogę tu zostać? – upewniła się. Ściągnęła kurtkę, która niedbale przewiesiła przez rączkę walizki, po czym podeszła do szatyna. Swobodnie, bez krzty skrępowania dźwignęła się na ramionach i usiadła na kuchennym blacie tuż obok rozłożonych szklanek. Jej kolejne kiwnięcie wyraziło chęć spożycia whisky.
Początkowo próbowała zachować rezon, jednak wrodzona uprzejmość, brak ogłady i beztroska Willow ponownie rozkwitły w jej mowie oraz gestach. Nie potrafiła długo trzymać urazy i zmuszać się do zachowań w jakich brakło naturalności. Nie przywykła roztrząsać przeszłości – nawet tej niedalekiej, dlatego znowu spojrzała na Jaydena tak jak w dniu, w którym wysmarowała go bezą. Wówczas doszli do względnego porozumienia.
Niespodziewanie śmiało złapała chłopaka za nadgarstek, aby powstrzymać go przed dalszym napełnianiem szklanki. Znowu się uśmiechnęła, choć tym razem bardziej błazeńsko, jednocześnie zabawnie marszcząc nos.
Nie umiem pić – powiedziała znienacka. Złapała drugą dłonią za szkło i zakołysała bursztynowym trunkiem. – Po alkoholu robię naprawdę głupie rzeczy – poinformowała, po czym jeszcze mocniej zaprezentowała białe zęby. Następnie ostrożnie skosztowała whisky, uprzednio zaciskając palce na skórze szatyna, jakby właśnie potrzebowała jego wsparcia. Potem skrzywiła się, co śmiesznie prezentowało się z jej delikatną twarzą. – Obrzydlistwo! – z hukiem odstawiła szkło na blat.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

- Ale mi nie jest! - odparł, trochę zbyt agresywnie, nieadekwatnie do rzuconych przez dziewczynę słów. Zdając sobie z tego sprawę, wziął głębszy wdech, nabierając powietrza w płuca, aby następnie powoli je wypuścić. Musiał zapanować nad wciąż targającymi jego ciałem nerwami, co przy brunetce wydawało się niezwykle trudne. Jayden na ogół należał do osób charakteryzujących się przede wszystkim opanowaniem, rzadko - w przeciwieństwie do swojego najlepszego przyjaciela - kiedy ulegał emocjom, a tym bardziej dawał się im ponieść. Z też powodu nie potrafił zrozumieć, jak ta mała istotka o twarzy anioła i usposobieniu dziecka mogła za każdym razem wyprowadzać go z równowagi, w zasadzie niezależnie od tego, co robiła. Zachowanie, jakim się odznaczała wybiegało poza wszelkie normy z jakimi w swoim dwudziestopięcioletnim życiu spotkał się młody Hemsworth. Nie potrafił nad nią zapanować - nie pomagały prośby, ani groźby, w których zdołał z taką łatwością przejść do rękoczynów.
Podobne zwątpienie - głównie, co do własnego zdrowia psychicznego - dopadło Jayden'a, w momencie kiedy, bez wypowiadania zbędnych słów, zgodził się, by u niego została. Rozkaz - zaopiekuj się mnie! wciąż rozbrzmiał w umyśle chłopaka, potęgując wyrzuty sumienia, które w tym momencie opadły na jego ramiona, sprawiając, że lekko ugiął się pod ich ciężarem. Dopiero teraz docierało do niego, że Willow musiała być naprawdę zdesperowana, jeśli postanowiła pojawić się pod drzwiami właśnie jego mieszkania. Prawie się nie znali, w dodatku okoliczności ich pierwszego spotkania były na tyle nietuzinkowe, że z cudem graniczyło to, iż ich znajomość przetrwa.
Tymczasem, po chwili wahania i potrzeby upewnienia się, siedziała na kuchennym blacie, jakby to, co wydarzyło się chwilę wcześniej nie miało miejsca. Niestety w myślach Jayden'a wciąż przewijał przestraszony wyraz jej twarzy, która obecnie promieniała od radosnego uśmiechu. Zachęcony odpowiedzią dziewczyny, przechylił butelkę wlewając do szklanki bursztynowy płyn, kiedy poczuł delikatny uścisk na swoim nadgarstku. Zastygł, spiął się nieznacznie, by dopiero po kolejnych trzech, może pięciu, sekundach podnieść wzrok, który natychmiast napotkał czekoladowe tęczówki.
- To chyba dobrze, nie? - zapytał, ściągając brwi - bo na trzeźwo jeszcze głupsze - dodał, pozwalając sobie na żartobliwy ton, a widząc szeroki uśmiech brunetki, pokręcił z rozbawieniem głową. Naprawdę była niedorzeczna.
Idąc w jej ślady, również wychylił szkło, wypijając całą jego zawartość. Alkohol przyjemnie łaskotał w gardło, pozostając na koniuszku języka ostrawy posmak. Znad szklanki obserwował poczynania Wil, która jeszcze mocniej zacisnęła palce na jego skórze. Widząc jej minę, w rozbawieniu uniósł kąciki ust ku górze, pokazując część białych zębów. Uśmiechał się? Tak szczerze, szczerze? To ci dopiero, Hemsworth!
- Kolejny łyk będzie lepszy - oznajmił, wyswobadzając się z jej uścisku,po czym przeszedł na kanapkę. Z głośnym stuknięciem zapadł się w miękkim materiale.
- Zasady, Bezka - powiedział, wyciągając z szuflady, która znajdowała się pod stolikiem kawowym kartkę oraz długopis. - Zapiszesz je, żebyś przypadkiem nie zapomniała - przesunął przybory po szkole, jednocześnie zapraszająco wskazując na drugą część wygodnego mebla. - Pierwsza: nie wchodzę do sypialni Jayden'a, to jego prywatna przestrzeń - zaczął dyktować. Ponaglił ją spojrzeniem. - Druga: nie wpierdalam się w randki Jayden'a, ani nie interesuje mnie to, kogo sprowadza do mieszkania
- Jakaś uwaga? - zapytał, widząc jak przygryza dolną wargę. Upił kolejny łyk alkoholu - to może być długa noc.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

W odpowiedzi na jego nagłe, zupełnie nieadekwatne wzburzenie wpierw spojrzała na Jaydena nie rozumiejąc jego reakcji, po czym po prostu wzruszyła ramionami. Zwykła to robić, kiedy usiłowała zakończyć jakiś temat. Chłopak wydawał się być zdenerwowany. Wziął głęboki oddech, a następnie głośno wypuścił spomiędzy warg powietrze, jakby właśnie usiłował wyzbyć się napięcia. Wtedy towarzyszyło ono również Willow, która początkowo nadal utrzymywała dystans, stojąc po środku salonowej części. Dopiero po chwili zdecydowała się zapanować nad panującym w jej sercu kołchozem i zminimalizowała odległość. Nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła.
Nieprawda! – prędko zaprzeczyła, chociaż w głosie dziewczyny zabrakło przekonania. Uśmiechała się, jednocześnie próbując w geście oburzenia ściągnąć brwi, przez co bliżej było jej do cudacznego tworu, aniżeli obrażonej osoby. W końcu wzruszyła ramionami i porzuciła tę niebywale sporną kwestię w niepamięć.
Potem się napiła, uprzednio zaciskając smukłe palce na nadgarstku Jaydena. Robiła to odruchowo, właściwie bezwiednie, bo palący w jej krtani alkohol na krótką chwilę zdominował wszystkie bodźce. Nie była zdolna zapanować nad wzdrygnięciem ciała i bólem przełyku, który rwał aż do żołądka. W pewnym momencie po prostu odkaszlnęła, lecz zamilkła, kiedy spostrzegła uśmiech Jaydena. Miał proste, białe zęby, które znacząco kontrastowały z malinowo-morelowymi ustami oraz uroczy dołeczek w lewym policzku. Wyglądał przyzwoicie bez wykrzywionej w grymasie twarzy oraz oczami pełnymi wesołego blasku, bez przekleństw wydobywających się spomiędzy pełnych warg i ze spojrzeniem, jakie łagodnie osiadło na Willow.
Co – rzuciła mechanicznie, po czym nerwowo przytaknęła. Doskonale rozumiała, co miał na myśli, jednak słowa samoczynnie rozbrzmiały się w powietrzu, zanim zdążyła ugryźć się w język. Przez kilka sekund była zauroczona i potrzebowała chwili, aby odzyskać naturalny dla siebie rezon.
W międzyczasie Jayden wyswobodził się z uścisku, a ona ponownie złapała za szklankę. Po raz kolejny ostrożnie upiła łyk alkoholu, ale pomimo zapewnień chłopaka, smakował on tak samo paskudnie jak wcześniej. Pozwoliła sobie na mniej wylewną reakcję i jedynie skrzywiła się, jednocześnie z trudem przełykając trunek. Następnie, wciąż siedząc na blacie, podążyła wzrokiem za Jaydenem, który wyposażony w odpowiednie przybory, zajął miejsce na kanapie. Zachęcona gestem szatyna dołączyła do salonowej części mieszkania, jednak ostatecznie usiadła na podłodze tuż obok jego kolana. Szklankę odstawiła na stolik, po czym złapała za długopis.
Nie wyłapała momentu, w którym powinna pisać, dlatego zrobiła to dopiero wtedy, kiedy zauważyła gorliwe spojrzenie Jaydena. Zmarszczyła nos, uprzednio ponownie się uśmiechając i już w pełnym skupieniu notowała zasady.
Prywatna przestrzeń – powtórzyła i gdy postawiła kropkę, umieściła obie dłonie na nogach, zgarbiła plecy i spoglądnęła na Jaydena, jakby czegoś nie rozumiała. Przez chwilę bojkotowała własne myśli, ale ostatecznie nabrała powietrza i zapytała: – Boisz się, że ukradnę ci majtki? Interesuje mnie tylko gotówka, a tą najprawdopodobniej masz w portfelu w kurtce na wieszaku przy drzwiach – oznajmiła, brzmiąc nienaturalnie poważnie. Potem jednak śmiało klepnęła go w udo, ponownie szczerząc zęby. – Tylko żartowałam. Żartowałam – i powróciła do zapisywania drugiej zasady. Niestety tym razem również nie mogła powstrzymać się od komentarza.
Dla Willow Jayden był kimś obcym, a jednocześnie kimś w kim dzisiejszego wieczoru pokładała nadzieję. Pomimo dwuznacznych sytuacji i jego usposobienia, postanowiła pojawić się w tym apartamentowcu całkiem sama w środku nocy.
Jayden był jak bryza: uderzał w dwa obszary: zakrawając o nieobliczalność oraz kontrastowy do tego rozsądek. Nie wiedziała od czego zależna była postawa tego chłopaka, bo przy długonogiej, seksownej blondynce zachowywał się jak niewyobrażalny gentelman. Potem jednak ogarnięty furią przycisnął Willow do ściany, próbując ją obłapać. Na samą myśl poczuła w żołądku skurcz i mimowolnie spojrzała na szatyna z domieszką nieufności. Ostatecznie przegnała pesymistyczne myśli, ponieważ obecnie Jayden wydawał się niegroźny, dlatego z identycznym zapałem kontynuowała dyskusję.
Chodzisz na randki? – zapytała, potrzebując się upewnić. – Szukasz księżniczki? – Odłożyła długopis i złapała za szklankę. Spoglądając w bursztynowy trunek, mimowolnie się spięła, po czym delikatnie zanurzyła w alkoholu górną wargę. – Chętnie umówiłabym się z tobąnikt nie pytał. Oparła łokieć o kolano Jaydena, po czym umieściła na nim brodę, jednocześnie zadzierając spojrzenie, aby skonfrontować je z niebieskimi oczami chłopaka. Szklankę oparła o własne udo. – Ale nie jesteś w moim typie. Masz dziwną twarz – wyprostowała się nagle. Odłożywszy na bok alkohol, wspięła się na kolana i dźgnęła palcem policzek chłopaka. Była rozbawiona. – I piegi. Mój książę nie powinien mieć piegów – zarechotała.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Słysząc zaprzeczenie padające z ust brunetki, najpierw się uśmiechnął, a następnie wzruszył ramionami, niejako parodiując gest, jaki wcześniej wykonała. Milczenie, które po nim zapadło - w obu przypadkach - było znakiem, że temat został zakończony, chociaż niewątpliwie każde z nich, miało co do niego inne zdanie. Nie zamierzał roztrząsać tej kwestii. W oczach Jayden'a dziewczyna jawiła się jako osoba pozbawiona instynktu samozachowawczego. Z drugiej strony wydawała się być taka delikatna i krucha, jakby rzeczywiście potrzebowała tego, by ktoś się nią zaopiekował. Tyle tylko, że Hemsworth wciąż w pamięci miał to, z jaką łatwością pozbawiła go portfela, co poniekąd zaprzeczało poprzednim założeniom. Kurwa zaklął w myślach, zdając sobie sprawę, że zbyt dużo ich poświęca tej dziewczynie.
Istotniejsze od niej, przynajmniej dla Jayden'a, były zasady, jakie musieli ustalić. Chociaż postanowił okazać Willow odrobinę dobrego serca, to nie zamierzał zmieniać swoich przyzwyczajeń czy przejmować się jej obecnością w mieszkaniu - ona musiała się dostosować, jeśli chciała tu zostać. Uważał, że pisemna forma kodeksu między nimi, będzie najbardziej odpowiednia, biorąc pod uwagę to, że zawsze będą mogli do niej wrócić, w razie jakichkolwiek wątpliwości.
Te oczywiście pojawiły się prawie natychmiast. Wpierw u szatyna, kiedy Bezka zamiast usiąść we wskazanym miejscu, postanowiła ulokować się przy jego kolanach, na podłodze. W pierwszym odruchu chciał zadać nieme pytanie, spoglądając na nią w wymowny sposób, lecz ostatecznie zrezygnował z tego, swoją uwagę skupiając na szklance, w której kołysał się złoty płyn, uderzając to o prawą, to o lewą stronę szkła, stanowiącego dla niego zaporę. Upił kolejny, duży łyk, w tym samym momencie, w którym Willow się odezwała. Oblizał usta, subtelnie przygryzając dolną wargę, którą lekko zassał.
Napotykając pytające spojrzenie brązowych tęczówek, ścisnął brwi, pozwalając by na gładkim czole pojawiły się dwie poziome zmarszczki. Dostrzegł to chwilowe zawahanie, zanim w zabawny sposób nadymała policzki, nabierając powietrza w płuca. - Wyglądasz jak rozdymka - rzucił żartobliwie, zanim spomiędzy różowych ust padło pytanie, a następnie stwierdzenie, które sprawiło, że poparzył na nią z byka. - Dobrze, że mi przypomniałaś - wisisz mi sześćset dolców - odparł, słysząc informacje, że sobie żartowała. Czy on postanowił odpłacić się tym samym?, ale wyglądał tak poważnie i surowo.
- I nie chodzi o majtki. Po prostu, moja sypialnia to miejsce, które dla ciebie nie istnieje, rozumiemy się? - zdążył jeszcze zapytać, zanim zasypała go kolejnymi pytaniami. I choć sprawiała wrażenie bardzo otwartej, a przy tym śmiałej, to jednak z dziwną łatwością przyszło jej dopytywanie o sprawy, jakie nie powinny Wilk interesować.
- Trzecia zasada: nie interesuje mnie życie osobiste Jayden'a - ponownie wychlił szkło. Jeśli przypuszczał, że ustalenie reguł będzie prosta, tak brunetka szybko pokazała mu, w jak wielkim błędzie był. Westchnął głośno, opuścił ramiona, a następnie zmienił pozycję, pochylając się ku dziewczynie.
- Księżniczki to tylko w bajkach, dziecino - stwierdził, zwracając się do niej w pieszczotliwy - co było dziwne! - sposób - Chociaż ty chyba miałaś jakieś aspiracje na Kopciuszka, skoro uciekłaś bez butów - zaśmiał się, również czując rozluźnienie wywołane krążącymi w żyłach procentami, choć nie było ono aż tak widoczne, jak u Willlow. Jej policzki nabrały rumieńców, a usta z nieco większym trudem układały w odpowiedni, do wypowiadanych słów, sposób, dodatkowo w czekoladowych tęczówkach można było dostrzec dopadającą ją senność. Uśmiechnął się.
- Dzięki Bogu i wszystkim świętością, że obiegam od wizerunku księcia, bo ty totalnie nie jesteś w moim typie - oznajmił, dla podkreślenia wypowiadanego zdania, chwycił się za pierś i głęboko odetchnął. - Dobrze, że chociaż w tym jednym się zgadzamy i mamy pewność - powiedział, dając jej pstryczka w nos.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Willow nie była dobra w przestrzeganiu zasad, o czym przekonali się jej nauczyciele w liceum, zakonnice w sierocińcu, wszyscy pracodawcy, a wkrótce miał się o tym dowiedzieć także Jayden Hemsworth. Mimo tego skrupulatnie przemilczała tą kwestie, nie chcąc skończyć na bruku. Było poźno, zimno, a spiętrzone, ciemne chmury zapowiadały deszcz.
Wymowne spojrzenie Jaydena uszło jej uwadze, ponieważ tą poświęciła kartce papieru, na której kursywą postawiła pierwsze zdanie. Tylko sporadycznie spoglądała na szklankę whisky, którą dzierżył w dłoniach. Wkrótce skierowała całą twarz w stronę chłopaka, czując, że powinni rozwinąć poszczególne tematy. Wpierw zwróciła wzrok ku jego wardze, którą zadziornie zassał, a następnie, uprzednio papugując ten gest, skupiła się na oczach Jaydena. Spostrzegła w nich własne odbicie.
Na wzmiankę o rozdymce zmrużyła powieki i groźnie wytknęła palec, ale ostatecznie nie skomentowała i po prostu po raz kolejny wsetchnęła. Mogła wyglądać jak rozdymka, skoro tak ją widział. Potem jednak ponownie uniosła dłoń w identycznym geście.
- Nie - zaprzeczytła, ignorujac jego surowe, przenikliwe spojrzenie. - To ty mi wisisz sześćset dolców - powiedziała znienacka. Nie była pewna czy dalej trwali w żarcie, dlatego odmowa i wyparcie było jej pierwszym odruchem. Nie zamierzała przyjąć winy, ponieważ absurdalnie czuła się pokrzywdzona z powodu straty tamtej gotówki - nawet jeżeli posiadła ją w wyniku bezczelnej kradzieży.
- Jak coś co istnieje może nie istnieć? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, po czym zaśmiała się i pokręciła głową.
W tamtym momencie, siedząc po środku salonu Jaydena; w mieszkaniu, którego każdy szczegół przypominał o jego przynależności do tego miejsca, Willow nie powinna wdawać się w zbędne dyskusję. Niestety miała przekorną naturę. Lubiła stawiać pytania, jakie nierzadko bywały po prostu upierdliwe, całkowicie niepotrzebne i wręcz niewygodne, a jednoznacznie prowadziły do jej rozbawienia. Uśmiechała się szerzej, choć prawdopodobnie robiła to już głównie przez motywujący ją alkohol, ilekroć dostrzegała zmarszczkę na twarzy chłopaka.
- Oczywiście - przytaknęła, udając, że zgadzała się z trzecią zasadą, po czym poslusznie usiadła na kolanach i dopisała kolejne zdanie na kartce.
Gdy ponownie skierowała się ku Jaydenowi, od razu napotkała jego twarz, którą nachylił. Przez moment czuła się zagubiona w jego spojrzeniu, lawirowała pomiędzy prawym a lewym okiem, ostatecznie przerywając ten rodzaju kontakt. Powróciła do kartki, czując, że od nadmiaru trunków zaczęły palić ją policzki.
- Jestem pełnoletnia - bąknęła w odpowiedzi na zwrot dziecino. Może i brzmiał pieszczotliwe, aczkolwiek Willow miała wrażenie, że przez wygląd nieadekwatny do wieku próbował jej uwłaczyć. - Wolę bajkę o Pięknej i Bestii. Ja mogę być Piękną, a ty - tu obrzuciła szatyna krótkim, wymownym spojrzeniem - no cóż. Dałabym ci rolę imbryczka - przytkała usta dłonią, jednocześnie usiłując powstrzymać nieuprzejmy, mało kobiecy rechot.
Zadziwiające, że w nocnych pieleszach, wśród ledowych lamp salonu, otoczeni abstrakcją tej sytuacji, rozmawiali, jakby znali się conajmniej kilka lat. Willow czuła się swobodnie, co wyrażała każdym możliwym gestem, niejednokrotnie śmiało dotykając Jaydena. Zmęczona, przytłumiona alkoholem przestała zdawać sobie sprawę z jakiegokolwiek zagrożenia i dalej brnęła w to, co właśnie się działo.
Nagle wstała, lecz ten ruch okraszony został niestabilnością, którą powstrzymała, łapiąc się ramienia towarzysza. Drugą dłonią rozmasowała nos w jaki raptem kilka sekund temu dał niewinnego pstryczka. Zaśmiała się: głośno, beztrosko i trochę pijacko. Potem czknęła i tracąc równowagę, mocniej zacisnęła palce na skórze Jaydena.
- Jak mogę nie być w twoim typie!? - udała oburzenie i tak jak Jayden wcześniej złapała z teatralną dramaturgią za pierś. Niespodziewanie kolana ugięły się pod ciężarem Willow i gwałtownie naparła na chłopaka, przez co wylądowała na jego udach. Tej nocy miała stanowczo dosyć whisky. Objęła kark Jaydena i przymknąwszy powieki, wtuliła się w jego ramię. - Hej, hej Sześćset Dolców, jestem spiąca - pociągnęła nosem.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Jayden mógł jedynie podejrzewać, że brunetka nie stosuje się do ogólnie przyjętych norm, częściej postępując przekornie do tego, czego się od niej oczekuje. Niemniej liczył na głos rozsądku w jej głowie, który zmusi ją do przestrzegania zasad, jakie skrupulatnie zapisywała. Młody Hemsworth, chociaż bywał niepokorny bardzo cenił sobie swoją prywatność, dlatego mimo, że Willow wdarła się do jego świata, wywracając go do góry nogami, nie zamierzał pozwolić, by nim zawładnęła.
Zaśmiał się, głośno a przede wszystkim szczerze, widząc groźną minę brunetki. Wyglądała niebywale zabawnie, zwłaszcza z tymi zaróżowionymi policzkami i czerwonym,od alkoholu, nosem. Zaraz jednak radość szatyna ustąpiła, chociaż lekko uniesione kąciki ust nadal nosiły jej ślady, kiedy, wraz ze zdaniem opuszczającym różne usta, próbował przyjąć surowy wyraz twarz. W jego przypadku ilość wypitego alkoholu również robiła swoje, zwłaszcza, że lekko wstawiony był już wtedy w holu.
- Nie bardzo - odparował, czemu towarzyszyło prychnięcie dla toku rozumowania brunetki, który był zwyczajnie głupi, choć Jayden powstrzymał się, by swój komentarz wypowiedzieć na głos; pozostawił go w odmętach myśli, które po chwili popłynęły w zupełnie innym kierunku.
- Normalnie. Nie wchodzisz tam i kropka. - oznajmił nieco surowiej, czując narastającą złość, która nie do końca była uzasadniona. Zadane przez nią pytanie miało sens, wszakże fizycznie sypialnia Hemsworth'a stanowiła część mieszanka, niemniej nie chciał, by i to miejsce zostało zbezczeszczone obecnością Willow.
Przekorna natura dziewczyny rzeczywiście dawała mu się we znaki, jednak większym absurdem niż wdawanie się przez nią w dyskusję było to, że Jayden się w nią angażował, zamiast zwyczajnie uciąć temat. Nie bardzo rozumiał własne postępowanie, jednak dzierżąc w dłoni szklankę z bursztynowym płynem, postanowił właśnie go obarczyć winą za swoje zachowanie, co było irracjonalne.
- To już ustaliliśmy, dziecino - powiedziała, pozwalając by szeroki uśmiech rozpromienił jego twarz. Oczywiście nie mógł darować sobie tego, by ponownie zwrócić się do niej w ten sam sposób, który jak się okazało - kompletnie nie przypadł Will do gustu. I w żadnym stopniu nie zamierzał jej uwłaczać nowym przezwiskiem, które idealnie do niej pasowało, a z definicji, tej chłopaka, miało zupełnie inny wydźwięk, ale o tym kiedy indziej. Wracając do poprzedniej pozycji, dopił resztkę whiskey uznając, że na dziś ma dość. Dostrzegając zmęczenie w czekoladowych tęczówkach, również je odczuł. Rozmasował kark, czując dziwne napięcie mięśni, wciąż patrząc na Willow.
- Bliżej mi do bestii, imbryczek jest zbyt rozgadanym optymistą - rzucił, jednocześnie dając Bezce do zrozumienia, że doskonale zna postaci z tego typu bajek, głównie dlatego, że Urusla zmuszała go i Siriusa, by oglądali je razem z nią, gdy byli młodsi. Mimochodem uśmiechnął się, kiedy obraz tamtych chwil przemknął mu przez głowę. W tej chwili obecność Willow zupełnie mu nie przeszkadzała. Odrzucając wydarzania, jakie miały miejsce wcześniej, musiał szczerze przed sobą przyznać, że było naprawdę miło, nawet jeśli czasem jej dociekliwość go irytowała.
Niebieskie tęczówki uważnie lustrowały zachowanie dziewczyny, jednak kiedy dostrzegł, że ta zachwiała się lekko, nie drgnął, a tym bardziej nie pospieszył, by uratować ją przed ewentualnym upadkiem. Gesty, jakie przy tym wykonywała były niebywale zabawne, głównie dzięki miną które stroiła. Niczym mała, odrobinę nie poradna dziewczynka, poniekąd przypominała mu córkę nieżyjących przyjaciół jego rodziców. Niestety jej wspomnienie już dawno wytarte zostało przez czas.
- Tak zwyczanie - wzruszył ramionami, na których sekundę później poczuł jej ciężar. Odruchowo, chociaż z lekkim wahaniem objął jej drobne ciało, kiedy się w niego wtuliła. Ziewnęła. Powietrze mimochodem wypełnił słodki zapach, którym się zaciągnął, przymykając na chwilę powieki. - To idziemy spać - oznajmił, władając jedna z dłoni pod zgięcie jej kolan, a drugą układając na plecach. Podnosząc się z kanapy, dźwignął ją, biorąc na ręce, po czym zaniósł do jeden z sypialni, a sam zaszył się we własnej.
To był wyczerpujący dzień.

Koniec

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „249”