WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Spacer do apartamentu Jayden'a nie był długi, aczkolwiek dla zmęczonego ciała równie nieprzyjemny, jak chłód, mimo słonecznej pogody, wdzierający się pod materiał ubrań. Na pewnym odcinku drogi, gdzie ilość jeżdżących samochód znacznie spadała, spuścił Coco ze smyczy, skupiając przede wszystkim na nim swoją uwagę. Co kilka metrów rzucał zwierzakowi patyk, który ten wesoło biegnąc, łapał, by następnie z wysoko uniesioną mordą dumnie prezentować swoją zdobycz. W gruncie rzeczy brzydal posiadał swego rodzaju urok, podobnie jak jego właściciel, który był równie szpetny, a podobno udało mu się usidlić, jakąś ładną pannę.
Kiedy w jego umyśle zamajaczyła myśl o przyjacielu, mimochodem uśmiechnął się szerzej, jednocześnie zwracając swoje spojrzenie ku Willow, gdy kilka sekund poświęcił postaci dziewczyny Bosworth'a. Oczywiście śmiał wątpić w jej istnienie, chociażby z tego względu, że nigdy nie widział jej na oczy. Z drugiej strony równie nienamacalna wydawała się brunetka idącą obok niego, która kurczowo zaciskała palce na pasku od torebki, zażywały że robiła to znacznie mocniej od momentu, kiedy niejako ją odrzucił i kazał iść obok, zamiast trzymać jego ramię.
Uciekł od niej wzrokiem, gdy tylko uniosła do góry głowę, co zapewne podyktowane było zbyt jego zbyt uporczywym wpatrywaniem się w nią. - Dlaczego bardziej zależy ci na jakiejś bezie niż nowym telefonie? - zapytał, w tym samym momencie wyciągając kawałek, tej którą uderzyła go w twarz, z kosmyków włosów, zupełnie nie rozumiejąc hierarchii wartości jaką miała. Skręcił w kolejną uliczkę, wchodząc na zamknięte osiedle, gdzie stały niedawno wybudowane apartamentowce. Przeszli jeszcze kawałek zanim przekroczyli próg jednej z klatki.
- Rozgość się - oznajmił, ściągając buty, które w niedbały sposób rzucił na podłogę. Przeszedł kilka kroków, kiedy wylądowała na niej bluza i t-shirt. Czuł, że cały się lepi. Jego włosy spłatał krem. - Chyba, że chcesz wziąć prysznic ze mną? - zaproponował, obracając się przez ramię, bo dopiero teraz uświadomił sobie, że brunetka nadal stoi w drzwiach. W pierwszym odruchu chciał zapytać, ale ostatecznie zrezygnował zdając sobie sprawę z tego, że była dziwna, co prezentowała przy każdej możliwej okazji.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

#5

Przez większość drogi rozglądała się dookoła, bo dzielnica mieszkalna Belltown była jej niemal obca. Z zaciekawieniem doglądała niebotycznych apartamentowców, nienaturalnie prosto rosnących krzewów, oddzielających ulicę od chodnikowej kostki imitującej granit oraz innych elementów infrastruktury, które wydawały się Willow bardzo nowoczesne. Nawet powietrze było inne, niż to jakie na co dzień wdychała w South Parku. Kurczowo trzymała ręce na pasku od torebki, co jakiś czas zwalniając, aby przyjrzeć się czemuś, co akurat bardziej ją zaciekawiło. Potem ponownie przyśpieszała i zrównywała swój krok z krokiem Jaydena.
Jego odrzucenie nie wiązało się z krzywdą Willow. Umniejszył jej dumę, lecz na tym etapie znajomości była w stanie się z tym pogodzić i dalej trwać blisko chłopaka oraz wchodzić w strefy, w których on nie chciał jej obecności.
W pewnym momencie spuściła spojrzenie na Coco. Pies pląsał radośnie, próbując zachęcić Jaydena do kontynuowania zabawy. Mimowolnie się uśmiechała, lecz czując nagły, podejrzany, aczkolwiek ulotny dyskomfort ponownie uniosła głowę. Wtedy zauważyła, że w tym samym czasie chłopak zwrócił twarz naprzód.
Lubię bezy – odparła natychmiast, brzmiąc bardzo naturalnie. Willow pytana o cokolwiek zawsze odpowiadała zgodnie z prywatnymi odczuciami, nawet jeżeli brzmiały one absurdalnie. – Nie mam pieniędzy, aby codziennie kupować nowy telefon, ale mogę pozwolić sobie, aby każdego dnia zjeść bezę. Małe, regularne szczęście jest lepsze od tego, które znika po chwili – dodała, przy czym najpierw przytknęła sobie palca do ust, jakby potrzebowała chwili, aby się zastanowić, po czym tą samą ręką sięgnęła do włosów Jaydena. Ściągnęła z nich kawałek ciastka, którego prawdopodobnie nie wyczuł pod opuszkami, kiedy wygrzebywał bezę.
Byli inni. Świadczyło o tym wszystko, co dotychczas przeżyli. Dzielące ich wydarzenia podzieliły się na różne emocje i reakcje, prezentując dwa, zupełnie różne typy osobowości.
Z dalszą ufnością udała się za Jaydenem w głąb osiedla, wciąż rozglądając się dookoła. Potem weszli do jednej z klatek, gdzie rozpościerał się zapach świeżo wyremontowanych mieszkań oraz windy, w której Willow związała zmierzwione włosy w niedbałego koczka.
Gdy dotarli na ostatnie piętro po raz pierwszy zwątpiła w słuszność własnej decyzji. Ostrożnie wychyliła z metalowego pomieszczenia głowę, lecz natrafiając na spojrzenie chłopaka, prędko wyskoczyła na korytarz.
Drugie zawahanie uderzyło w Willow, kiedy przekroczyła próg jego mieszkania. Przez dłuższą chwilę stała tuż obok drzwi, jednocześnie jedną dłoń zaciskając na pasku, a drugą trzymając wzdłuż ciała. Była w gotowości, aby złapać za klamkę i uciec. Lecz Jayden nakazał się jej rozgościć i intuicyjnie przyjęła te słowa, choć w dalszej kolejności działa bardzo mechanicznie. Ściągnęła buty i ruszyła raptem dwa kroki naprzód, po czym ponownie się zatrzymała. Zmarszczyła brwi i nos, wyglądając przy tym bardzo zabawnie.
Spojrzała na rozrzucone na podłodze ubrania, a następnie na półnagiego Jaydena. Nerwowo odwróciła głowę, uprzednio robiąc daszek z dłoni nad oczami, aby całkowicie zasłonić sobie jego sylwetę.
A czy wyglądam na taką, która chciałaby brać z tobą prysznic, Sześćset Dolców? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, jednak tym razem nie brzmiała tak pewnie jak wcześniej. Przełknęła ślinę. Cofnęła się, wracając do pozycji, w której w zasięgu miała drzwi i mimowolnie odwróciła się bokiem, aby złapać klamkę. Nacisnęła ją i otworzyła drewnianą konstrukcję na oścież. Następnie pośpiesznie wyszła na klatkę schodową i ruszyła w stronę windy, po raz kolejny zaciskając palce na pasku torebki.
Omo, wariat! – bąknęła sama do siebie, czując się w tamtym momencie niebywale osobliwie. Nerwowo nacisnęła guzik od windy. – Zboczeniec – kontynuowała pod nosem.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

W odpowiedzi Willow było coś, co zmusiło Jayden'a do zatrzymania się w pół kroku i ponownego zwrócenia ku niej. Przez kilka sekund badawczo, w milczeniu, przyglądał się dziewczynie, zastanawiając nad tym, kim w zasadzie jest i jaka historia się za nią kryje, skoro potrafiła cieszyć się z tak błahej rzeczy, jak beza, bo przecież ta nie była ani niczym wykwintnym, ani tym bardziej drogim. Dodatkowo skłoniła go do zastanowienia się nad sobą samym; nigdy niczego w życiu mu nie brakowało, pieniądze rodziców oraz nazwisko otwierało przed nim wiele drzwi i nawet jeśli sam chciał na nie zapracować, to jednak zdarzało mu się wykorzystywać własną pozycję społeczną, a co jakby nie miał żadnej? Zupełnie jak nieznajoma?
Pokręcił głową, próbując odgonić od siebie niepotrzebne, wręcz absurdalne myśli, jakimi obecnie jawiły mu się te krążące po jego głowie. Pytania pozostawił bez odpowiedzi, wiedząc, że nie jest w stanie aż tak bardzo nagiąć rzeczywistości, która dla niego malowała się w jasnych barwach i postawić na miejscu brunetki. Byli inni. Należeli do różnych środowisk, co widoczne było prawie na każdym kroku, a sytuacje jakich razem doświadczyli ujawniały, że dzieli ich wielka przepaść.
- Nie wypada najpierw wkładać palców do buzi, a następnie dotykać nimi jakichkolwiek części ciała innej osoby - zwrócił brunetce uwagę, chociaż w tonie głosu Jayden'a trudno było znaleźć złość, jaka towarzyszyła mu wcześniej - był nad wyraz spokojny. Po tych słowach skierował twarz przed siebie, resztę drogi do apartamentu pokonując w ciszy.
Wychodząc ze swoją propozycją w kierunku złodziejki, nie mówił poważnie, choć ciężko było też jasno orzec jakoby żartował, ponieważ minę miał poważną i nawet puścił jej oczko. Zaśmiał się widząc jej reakcje na tylko częściową nagość, bo spodni dopiero się pozbywał, odpinając guzik, a następnie zamek.
- Dobra pytanie, Beza - stwierdził, nadal się uśmiechając, choć widząc, jak się cofa, mimochodem przybrał poważniejszy wyraz twarzy.
- Nie, to jakiś żart - jęknął, kiedy w następnej sekundzie czmychnęła za drzwi, budząc tym samym zaskoczenie nie tylko u Jayden'a, ale również Coco, który stał przy pozostawionych przez nią butach. Hemsworth spojrzał na psiaka, który wydał z siebie głośny szczeknięcie; to echem odbił się od pustych ścian korytarza.
- Beza, zaczekaj! - krzyknął za nią, stając w drzwiach. Ta obróciła się przez ramię, spojrzała na niego, po czym przyspieszyła swoje kroki. Zadziwiającym było to, że dokładnie wiedziała w którym kierunku iść, wszakże nawet on na początku gubił drogę. - Kurwa - warknął, puszczając się biegiem, choć ten ostatecznie w połowie drogi do, stojącej przy windzie, Willow zakończył się epickim upadkiem. Spodnie, które wcześniej odpiął zsunęły mu się z tyłka, krępując kolejny krok. Wyrżnął, z głuchym odgłosem i kilkoma przekleństwami, lądując na marmurowej posadzce w holu. - Ja pierdole - oznajmił, czując w ustach metaliczny posmak krwi. Na twarzy młodego Hemsworth'a pojawił się grymas bólu.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Wzruszyła niewinnie ramionami, kiedy zwrócił jej uwagę odnośnie przyzwoitego zachowania i nie dotykania innych oślinionym palcem. Śmiała przypuszczać, że Jayden wychował się w pełnej, albo przynajmniej półpełnej rodzinie, jak większość mieszkańców Seattle. Wi została pozbawiona matczynego serca i ojcowskiego tenoru, dlatego autorytety czerpała z otoczenia, do którego została wrzucona znienacka. Było tam pełno dzieci o różnym usposobieniu i kobiet, kryjących piękno pod grubymi sułtanami. Niejednokrotnie musiała utożsamić się z gromadą chłopców, stąd też miała w nawyku parę brzydkich zachowań.
Mam na imię Willow – powiedziała nieco obruszona, uprzednio poprawiając zwrot, którym się do niej zwrócił. W następnej kolejności zrezygnowała z dalszej konwersacji i po prostu opuściła mieszkanie Jaydena. Bez butów. W zatrważającym pośpiechu, jaki zakrawał o pochopność i głupotę, którą Willow się odznaczała. W zachowaniu chłopaka nie dostrzegła nuty ironii, drobnego żartu, bo z nikim wcześniej nie praktykowała tego typów rozmów. Gdy słowa i gesty nawiązywały do intymności, robiła się płochliwa, niczym łania pośrodku polany.
Usłyszawszy za sobą szczeknięcie psa i krzyk Jaydena, natychmiast przyśpieszyła, a widząc chłopaka w progu drzwi prawie potknęła się o własne nogi. Wkrótce dostrzegła za sobą Sześćset Dolców w pełnej krasie. Jego roznegliżowana klata wyglądała, jakby sam Michael Anioł ją rzeźbił, a twarz pomimo srogiego wyrazu promieniała wśród ledowych lamp. Odwróciła się, jednocześnie wielokrotnie uderzając w przycisk windy, po czym zwróciła rozjątrzone spojrzenie na panel z piętrami. Znajdowali się na ostatnim (?), a domniemany transport mijał dopiero połowę budynku.
Willow spięła ramiona, przytuliła do piersi pasek od torebki i zaczęła nerwowo przeskakiwać ze stopy na stopę. Czuła we wnętrzu mdlący strach, dlatego w przypływie emocji władowała do ust palec. Kroki Jaydena rozbrzmiały się po holu, co jedynie spotęgowało jej lękliwość. Po raz kolejny uderzyła w guzik i przylgnęła ramieniem do metalowych drzwi, chcąc w ten absurdalny sposób przeniknąć do środka; do miejsca pozbawionego obecnością nieznajomego. Przymknęła powieki, zacisnęła usta, czując, ze serce wyskoczy z jej piersi w momencie, w którym Jayden złapie ją za nadgarstek i zaciągnie do mieszkania; w momencie w którym zedrze z niej ubranie i odbierze wiarę w męskie piękno... O zgrozo!
Wtem, gdy po dłuższej chwili nic się nie wydarzyło, uchyliła powieki. Wcześniej zaciskała je na tyle mocno, że widoczność spowita została mgłą. Nerwowo, kilkukrotnie zamrugała, a kiedy odzyskała ostrość zwróciła spojrzenie w głąb korytarza. Na marmurowej posadce z do połowy ściągniętymi spodniami leżał jej przyszły oprawca. Mimowolnie przełknęła ślinę i rozpuściwszy włosy z koczka, splątała gumkę na palcach, tworząc prowizoryczny pistolet. W międzyczasie dźwięk dzwonka zakomunikował, że winda właśnie dotarła. Zapobiegawczo zablokowała drzwi torebką i zaczęła ostrożnie zbliżać się ku Jaydenowi.
Prawdopodobnie ktoś inny na miejscu Willow już dawno zbiegłby z tego miejsca. Niestety instynkt samozachowawczy tej niepozornej, naiwnej dziewczyny w pierwszej kolejności zawsze nakazywał dbać najpierw o drugiego człowieka, dlatego potrzebowała się upewnić, że chłopakowi nie dolegał żaden uszczerbek.
Sześćset Dolców? – rzuciła trochę nieśmiało i chrapliwie, jednocześnie kontynuując skradanie się. Gdy od celu dzielił ją niecały metr wspięła się na bose palce, aby dojrzeć czy Jayden miał zamknięte oczy. Wtedy dostrzegła krew w kąciku jego ust i zanim zdążyła pohamować pierwotny instynkt, pośpiesznie usiadła na własnych kolanach tuż obok głowy chłopaka. omyłkowo wypuściła z dłoni gumkę, która uderzyła w jego pierś, naznaczając ją krótką, czerwoną linią - czego oczywiście sama Willow nie zauważyła.
O nie, nie, nie – powtórzyła wielce przejęta, co było pozbawione jakiegokolwiek sensu. – Krwawisz. – Podparłszy się na dłoniach, nachyliła się nad twarzą Jaydena. Jej włosy spłynęły w dół, a kilka pojedynczych pasm zahaczyło o jego policzki, szyję oraz okolice nagich obojczyków. Niespodziewanie i przede wszystkim niedelikatnie dotknęła rany chłopaka, a a na jej palcu odznaczył się brzydki szkarłat. Wtedy też wysunęła naprzód nogę, jednocześnie podtykając ją pod głowę Jaydena. Następnie wygrzebała z kieszeni jeansów plaster w urocze ciasteczka, który prędko nakleiła na na jego kącik warg, zważając, aby dalej mógł nimi poruszać. Przy tej ostatniej czynności marszczyła brwi, nos oraz mieliła w zębach kawałek policzkowej skóry. Wyglądała na niebywale skupioną, co kompletnie nie pasowało do wyrazu twarzy, jaki prezentowała na co dzień.
Gotowe – oświadczyła z dumą i ostatni raz przejechała palcem wzdłuż plastra. Jedna noga Willow tkwiła pod Jaydenem, drugą trzymała zgiętą do tyłu, co było bardzo niewygodne, dlatego aby utrzymać tą pozycję, podparła się ręką o klatkę piersiową chłopaka. W tym geście brakło dwuznaczności. Pomimo wcześniejszych wydarzeń, czuła się swobodnie.
Nie obawiała się gestów pozbawionych seksualnych pobudek. Nie obawiała się Jaydena, który leżał identycznie, jak wtedy w parku miejskim. nagle zwątpiła, aby rzeczywiście chciał zrobić jej krzywdę i idąc tropem tych myśli, delikatnie się uśmiechnęła.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Momentami, patrząc na dziewczynę, miał wrażenie, że nie tylko nie została nauczona tego, jak należy funkcjonować w społeczeństwie, ale jest zwykłą dzikuską. Dla Jayden'a, w życiu którego dobre wychowanie i zasady savoir-vivre odgrywały znaczącą rolę, zachowanie brunetki było jak zderzenie z innym, całkowicie obcym mu światem, którego zakazów i nakazów nie potrafił pojąć. Dodatkowo zauważył, że Beza - jak postanowił ją nazywać - reagowała zupełnie nieadekwatnie do sytuacji, posługując się tylko i wyłącznie sobie znaną logiką oraz hierarchią wartości. Z perspektywy czasu wspomnienie jej źle lub pochopnie podjętych decyzji wywoływało subtelny uśmiech na ustach, jednak kiedy wychodziło się im naprzeciw albo starało w jakiś sposób na nie wpłynąć, chociażby poprzez dawanie jej wyboru, może było się wkurwić. Młody Hemsworth'a miał okazję przekonać się o tym dwukrotnie i wciąż nie mógł uwierzyć, że ostatecznie udało mu się osiągnąć coś na kształt spokoju, bo przecież przez kolejne dni nadal roztrząsał to, co się wydarzyło, nie ukrywając swojej nerwowości. To było do niego niepodobne, tak samo, jak zaproszenie Willow do własnego mieszkania. Dlaczego właściwie to zrobił? Ledwie dostrzegalny grymas pojawił się na twarzy szatyna, kiedy tylko pytanie rozbrzmiało w jego głowie. Było to jedno z tych, na które nie umiał odpowiedzieć i jak miał to w zwyczaju - odrzucił je gdzieś w odmęty własnego umysłu.
- Jayden - odparował, jakby od niechcenia, w prostej formie rewanżu, z góry zakładając, że nie będzie się do niego zwracała w taki sposób, zwłaszcza, że on sam nie zamierza zrezygnować z przezwiska, jakie jej nadał. Wydawało się pasować do niej idealnie - krucha, za słodka, w zbyt dużych ilościach może doprowadzić do torsji. Nie zdążył podzielić się z nią swoimi spostrzeżeniami, jednocześnie ostrzegając, że nie porzuci jej nowego imienia, bo ta postanowiła zwyczajnie uciec. Bez butów.
Odzyskanie rezonu zajęło Jayden'owi trochę więcej niż pięć sekund, dlatego chcąc nadrobić stracony czas, puścił się biegiem, byleby tylko zatrzymać brunetkę, co zakończyło się epickim upadkiem, który zapewne stanowić będzie świetną historię dla ochrony, która czuwała nad porządkiem i spokojem całego budynku, przeglądając kamery. Z głośnym jękiem i pojedynczym przekleństwem, obrócił się na plecy, czując uzasadniony ból. Powietrze, którego nabrał na sekundę przed tym, jak jego ciało spotkało się z podłogą, zeszło z niego niczym z dziurawego balonika.
- Ja pierdole - sapnął, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie się działo. Po raz kolejny naraził siebie samego, a przecież z natury był egoistą w najgorszym wydaniu, dla jakiejś, zupełnie obcej mu dziewczyny.
To było niedorzeczne. Zupełnie, jak zachowanie Willow, która objęta strachem i paranoicznymi myślami, ostatecznie, kiedy winda znalazła się na ostatnim piętrze, otwierając przed nią metalowe drzwi, postanowiła wrócić do swojego domniemanego oprawcy. Przymknął powieki zupełnie nieświadomy podjętej przez brunetkę decyzji. Krew w jego żyłach wrzała, a odgłos wybijanego przez serce rytmu zaburzał zmysł słuchu. Zdążył ironicznie zaśmiać się pod nosem, niejako ubolewając nad absurdem całej tej sytuacji, zanim usłyszał nieśmiałe pytanie. Zmusiło go do tego, aby unieść głowę, którą zaraz ponownie opuścił, nie mógł, a raczej nie chciał wstawać, bojąc się, co tym razem może go spotkać, kiedy Willow znajdowała się tak blisko. Wyglądało na to, że przynosi mu pecha i naprawdę gotów był w to uwierzyć, biorąc pod uwagę, jak wiele nieprzyjemnych rzeczy spotkało go, od czasu pierwszego spotkania z brunetką.
- Co tam, Bezka? - zapytał, starając się brzmieć równie lekko, jak wcześniej, choć jego głos był zachrypnięty. Otworzył jedno oko, odchylając głowę w tył, lecz jedynym co dostrzegł, była dolną część kobiecego ciała. Nie był nawet w stanie określić, jakie emocje nim targają, nie mając możliwość spojrzenia w czekoladowe tęczówki. Była rozbawiona? Przejęta? Zwyczajnie zaciekawiona?
W gruncie rzeczy jedyne o czym w tej chwili marzył młody Hemsworth to spokój. Tyle tylko wątpił, czy w towarzystwie brunetki jest on możliwy do osiągnięcia. A ona, jakby potwierdzając myśli chłopaka usiadła tuż obok niego, wcześniej wypuszczając z dłoni gumkę, która uderzyła Jayden'a w pierś. Odruchowo, z refleksem drapieżnika, chwycił drobny nadgarstek, zaciskając na nim mocniej własne palce. - Ostrożniej - mruknął, kiedy po raz kolejny pokazała mu, jak nieporadna potrafi być, nawet jeśli w jej gestach czy czynach czaiła się śmiałość. Prawie natychmiast pod opuszkami poczuł spięcie mięśni, dlatego zaraz zwolnił uścisk.
- Poza tym, to nic takiego - dodał, kiedy napomniała go, że krwawi. Oblizał językiem wargi, przez co metaliczny posmak w ustach stał się intensywniejszy. Nie uważał jakoby potrzebowała pomocy, jednak, ażeby to pierwszy raz, nie dane mu było wyrazić własnego zdania, ponieważ Willow już pochylała się nad nim, łaskocząc w skórę policzka pojedynczymi kosmykami włosów, które przyjemnie pachniały arbuzami.
- Dlaczego uciekłaś? - zapytał znienacka, odrobinę przeszkadzając jej w opatrywaniu rany, która wcale nie potrzebowała tego kawałka plastra. Niemniej nie miał ochoty wdawać się w dyskusję na ten temat, pozwalając - co było chyba najbardziej zaskakującym, nawet dla samego Jayden'a - by zrobiła z nim co chciała. Sądził, że był to jedyny sposób na osiągnięcie między nimi pewnego rodzaju równowagi, chociaż jej wypracowanie zajmie im znacznie więcej czasu.
Wpatrywał się w brunetkę z wręcz niezdrowym zainteresowaniem, wyłapując, każdą, nawet najmniejszą zmianę na jej twarzy, która obecnie stanowiła obraz czystego skupienia, jaki nie pasował do osobowości dziewczyny, a przynajmniej tej jej części, jaką miał okazję poznać.
- Jesteś kompletną wariatką - oznajmił, kręcąc przy tym głową, co było nie tylko wyrazem dezaprobaty dla jej zachowania, ale przede wszystkim niedowierzania, jakie wymalowało się w jasnych tęczówkach, kiedy chłodne dłonie, położyła na jego rozgrzanej skórze; mimochodem wzdrygnął się.
- Możesz? - zapytał, ruchem głowy wskazując na miejsce, gdzie ich ciała się ze sobą stykały, zanim się podniósł.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Willow nie wiedziała z czym przez ostatnie dni borykał się Jayden. Nawet nie sądziła, że ich spotkanie, kradzież oraz kąpiel w fontannie odbijało się w jego wspomnieniach, niczym irytująca, pingpongowa piłeczka, którą nie sposób było zatrzymać za pierwszym razem. Ona, choć początkowo rozeźlona z powodu straty telefonu i kluczy do pokoju, podeszła do wszystkiego z naturalnym dystansem.
Nie zastanawiała się, dlaczego zgodził się odkupić jej beze oraz komórkę i dlaczego pozwolił, aby zaczekała na niego w mieszkaniu, kiedy będzie brał kąpiel. Skuszona słodyczą oraz wówczas łagodnym podejściem chłopaka, ochoczo przyjęła propozycję. Nie potrafiła czytać pomiędzy wersami, więc w tamtym momencie w pełni wierzyła w jego szczere intencje. Jednak wiara ma to do siebie, że potrafi zniknąć znienacka, a ta, należąca do Willow rozprysła się w chwili, w której Jayden obnażył tors i odpiął guzik od spodni.
Gdy usłyszała pytanie chłopaka, mające podejrzany wydźwięk, mimowolnie przygryzła wargę. Starał się brzmieć naturalnie, lecz chrypa uczyniła jego głos napiętym. Złapała się za boki, uprzednio głośno i ociężale wzdychając. Sześćset Dolców wyglądał niegroźnie, kiedy leżał wyłożony plackiem na podłodze. W dodatku tym razem naga klatka piersiowa oraz spuszczone spodnie nadały mu dodatkowego komizmu - zupełnie nieadekwatnego do wyrazu jego zmęczonej twarzy.
Willow. Jestem Willow. Nie żadna bezka – upomniała go po raz kolejny, a potem padła na kolana.
Kiedy rozsmarowywała krew pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem, Jayden niespodziewanie zamknął jej dłoń we własnej, dużo większej. Wpierw szarpnęła ręką, po czym zupełnie odruchowo, na tyle na ile to było możliwe, zacisnęła palce na jego knykciu. Spięła mięśnie, czując narastającą we wnętrzu presję i umieściła zaskoczone, aczkolwiek wciąż buńczuczne spojrzenie na oczach chłopaka. Z równą nagłością zwolnił uścisk, dzięki czemu gromadzące się w Willow, sprzeczne emocje uleciały, niczym powietrze z kolorowego balonika.
Nie zważając na jego opinię, kontynuowania opatrzenie rany. Najpierw poczekała parę sekund, bo za pomocą języka spróbował pozbyć się krwi z kącika, a następnie zaczęła przymierzać plaster do jego skóry. W pewnym momencie zaczesała za ucho niesforny kosmyk i wyprostowała plecy na chwilę przerywając poprzednią czynność. Po raz kolejny nawiązała z chłopakiem kontakt wzrokowy, jednocześnie przypominając sobie o imieniu, którym przedstawił się przed dziesięcioma minutami. Jayden. Jay-den. Pasowało do niego. Brzmiało ładnie, choć zadziornie, dzięki czemu idealnie utożsamiało się z charakterem. Oba określenia pasowały do tego, co dotychczas sobą zaprezentował.
Był ładny i zadziorny. Po prostu. Mimowolnie pokręciła głową, zdając sobie sprawę, że znali się zbyt krótko, aby mogła go gdziekolwiek zaszufladkować. Od spotkania w kawiarni do obecnych wydarzeń minęły raptem cztery dni, a ona miała wrażenie, że oboje znaleźli się na deskach absurdalnego teatru, w którym odgrywali różnorodne role, poddając się woli reżysera. Ale nadal nie wiedziała pod którą maską krył się prawdziwy Jayden.
Rozebrałeś się – zauważyła. Tym krótkim zdaniem uargumentowała swoje nagłe wyjście. – Dlaczego mnie goniłeś? – Oderwała taśmę i przykleiła szatynowi opatrunek. Nawet jeżeli było to nieadekwatne do poprzednich, spowitych paniką przeżyć, to w tamtej chwili ponownie poczuła się swobodnie, czego wyrazem był jej zaskakujący uśmiech. Znowu nachyliła się nad twarzą Jaydena, łaskocząc go włosami po policzkach.
A ty? – zapytała znienacka, mocno rozbawiona jego stwierdzeniem, które już niejednorodnie słyszała od innych. – A ty nie jesteś wariatem? Ścigałeś mnie przez pół miasta, wskoczyłeś do fontanny, pozwoliłeś wysmarować się bezą i wybiegłeś za mną półnago na klatkę schodową – zaśmiała się, uprzednio przytykając dłoń do ust. Ramiona Willow podrygiwały w rytm odgłosów wydobywanych przez jej usta. – Więc – ponagliła przekornie, po raz kolejny prezentując mu szereg białych zębów – więc Jayden, ty nie jesteś wariatem? – zwróciła się jego pełnym imieniem, aby dodatkowo podnieść powagę własnego pytania.
Zabrała dłoń, która ciążyła na klatce piersiowej chłopaka. Dopiero kiedy sam skinął na tę rękę, zdała sobie sprawę, że umieściło ją tam bezwiednie. Potem pośpiesznie podniosła się z podłogi, choć najpierw ostrożnie wyciągnęła nogę spod jego głowy.
Kiedy stanęła na przeciwko Jaydena ponownie uderzył w nią podejrzany dyskomfort, jakby nagle poczuła się osaczona. Szatyn był wysoki, co zdążyła zauważyć już dawno. Miał szerokie ramiona, dobrze zbudowaną klatkę i wąskie biodra, na których mimowolnie umieściła spojrzenie. Ciemne bokserki kontrastowały z jego jasną skórą. Następnie, próbując uniknąć kontaktu wzrokowego, uciekła gdzieś w bok. Wyraz twarzy Willow zrobił się osobliwy.
Nie mam już ochoty na bezę. Może innym razem – mówiąc to, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę windy. Drzwi ciągle próbowały się zamknąć, lecz przez torebkę natrafiały na opór, dlatego ponownie się otwierały. Przed wejściem schyliła się po różową kopertówkę, jednocześnie zauważając, że na jej nogach brakło trampek. Była tak rozemocjonowana przez natłok wszystkich wydarzeń, że zupełnie zapomniała o butach. Wyprostowała się, przy czym głośno westchnęła. Nie mogła boso ruszyć w miasto.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

- Też ładnie, Bezka - stwierdził, szeroko się przy tym uśmiechając. Nie tylko nie krył rozbawienia, jakie wywołało w nim upomnienie dziewczyny, ale również pokusił się o odrobinę złośliwości, po raz kolejny zwracając się do niej nowym przezwiskiem. I choć imię miała urocze i totalnie do niej pasowało, to on w ramach wrodzonego cynizmu, nie zamierzał go używać. Z drugiej strony zawsze dużo łatwiej było mu się posługiwać epitetami wobec dziewczyn, których imion najczęściej nie pamiętał już po kilku minutach, a słuchanie wyrzutów, że pomylił jakąś z inną, nie było na jego nerwy.
Na ogół był bardzo spokojnym, ułożonym oraz niebywale uroczym młodym mężczyzną, a jego wizerunek, jaki udało mu się wykreować na przestrzeni ostatnich lat, nijak nie miał się do tego, co prezentował obecnie, leżąc na podłodze w połowie pozbawiony ubrań. Wciąż nie wiedział, co go podkusiło, by pobiec za brunetką - może chciał wyjaśnić nieporozumienie do jakiego między nimi doszło, zdając sobie sprawę z tego, co mogło ją tak wystraszyć? A może chciał być słowny - wszakże zawsze dotrzymywał obietnic - i odkupić jej telefon i bezę? Ciężko było ocenić, bo w chwili kiedy jego ciało spotkało się z podłogą, motywacja przestała być istotna. Podobnie, jak dla Willow nie miało już znaczenia to, dlaczego uciekała, bo momencie, gdy dostrzegła krew od razu pospieszyła Hemsworth'owi na pomoc.
Odpowiedział na spojrzenie, jakim go obdarzyła, z równym, a może bardziej otwartym?, zainteresowanie przyglądając się jej twarzy. Była ładna i to, co zdziwiło Jayden'a najbardziej - naturalna. Być może nie znał się za bardzo na sztukach makijażu, jednak bez wątpienia, na pierwszy rzut oka, widać było, że Willow poza błyszczykiem na ustach, nie ma na sobie nawet grama podkładu, różu czy jeszcze czegoś innego. To było naprawdę miłą odmianą, ponieważ zazwyczaj na swojej drodze napotykał wypindrzone panny, tyle tylko, że skłaniało do myśli, iż jest naprawdę młoda - czy miała chociaż szesnaście lat?
- Kurwa - zaklął do własnych myśli, nawet jeśli przez głowę nie przeszło mu, by z dziewczyną robić coś niewłaściwego, bo ta żaden sposób go nie pociągała - jedynie wkurwiała, co najwyżej.
Słysząc padającą z różowych ust odpowiedź, zwyczajnie się roześmiał, bo choć była prawdziwa, to w kontekście jego pytania brzmiała niedorzecznie.
- Miałem wziąć prysznic w ubraniu? - zapytał, marszcząc czoło w taki sposób, że pojawiły się na nim trzy poziome zmarszczki. - Bo uciekłaś, chuj wie dlaczego - odpowiedział, pozwalając sobie tym razem na ironiczny śmiech, bez krzty rozbawienia, kiedy w jego umyśle pojawiły się powody gwałtownej reakcji Willow. - Kurwa, przecież ŻARTOWAŁEM z tym wspólnym prysznicem. Ty sądziłaś, że ja… z tobą? - pokręcił głową z niedowierzaniem, dając jej tym samym do zrozumienia, że nawet o czymś takim nie pomyślał. Z tego też powodu z naciskiem podkreślił słowo, mające udowodnić brunetce, że był to tylko głupi żart.
- Nie, ja tylko skrzętnie ukrywam przed resztą świata, że nim jestem - odparł, kiedy odparowała na jego słowa własnymi zarzutami. Tak naprawdę tylko Sirius miał świadomość tego do czego zdolny jest szatyn, a on chciał by tak pozostało. Bosworth był jedną z nielicznych osób, którym ufał, o które dbał i wobec których miał pewność, że zawsze staną za nim murem. Nie chciał, wręcz pilnował tego, aby jego szaleństwo nie zostało zauważone przez innych, bo jednak był osobą zbyt cenioną, by sobie na to pozwolić. Tymczasem Willow swoim niedorzecznym zachowaniem bez problemu wydobyła z niego tę drugą stronę natury, czym niebywale go wkurwiała.
W dodatku, co było dla Jayden'a najbardziej zaskakujące, bliskość brunetki pozbawiała go zdrowego rozsądku, jakim na co dzień się charakteryzował i oczywiście mógł zganiać to na zmęczenie czy kaca, jednak nie ulegało wątpliwości - czego świadomości nie chciał do siebie dopuścić - że dzierży nad nim pewnego rodzaju władzę. Kurwa!
Kiedy tylko znaleźli się w pionie, od razu dostrzegł to zmieszanie malujące się na bladej twarzy oraz uciekające spojrzenie, które skupić próbowała na wszystkim poza jego osobą. Niedorzeczność przeszło mu przez myśl, w momencie, kiedy podciągnął spodnie, aby nie wywoływać w niej niepotrzebnego dyskomfortu, choć on sam mógłby stać tu,teraz nago i wcale by się tym nie przejął.
- Może - zaśmiał się, po czym odwrócił na pięcie, chowając w ścianach mieszkania.
Nie oddał jej butów - musiała iść boso.


Z tematu x2

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „249”