WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Poranek nadszedł niespodziewanie, zdecydowanie za szybko, ale mimo to należał do jednych z najprzyjemniejszych w życiu. Wkradające się do pokoju światło sugerowało, że po nocnych burzach nie było już śladu, ale ciepłe promienie słońca wcale nie zachęcały do uchylenia powiek i rozpoczęcia nowego dnia.
Wspomnienia poprzedniej nocy prowokowały rozkoszne mrowienie na całym ciele, a intensywność doznań wydawała się wynikiem psotnej wyobraźni, co zweryfikować mogła jedynie obecność leżącego tuż obok Blake'a. Jego niezmącony (chyba) w żaden sposób sen sprawił, że również ją raz jeszcze otulił spokój, któremu tak ochoczo się poddała.
Charlotte zerknęła na stojący na szafce nocnej zegarek, z ulgą stwierdzając, że pora była jeszcze wczesna, a ją i Blake'a nic nie nagliło. Upłynęło więc sporo czasu nim zdecydowała się wysunąć spod miękkiej kołdry i na dobre wrócić do rzeczywistości, w której czekały na nią rozrzucone po całym domu ubrania. Uśmiechnąwszy się pod nosem, zebrała zarówno swoje, jak i jego ciuchy, a po spędzeniu dłuższej chwili w łazience, udała się do kuchni, tak naprawdę nie będąc pewną, od czego właściwie powinna była to przedpołudnie rozpocząć.
Padło na kubek aromantycznej kawy, której kuszący zapach mógł zaalarmować męskie zmysły, gdy Charlotte - w szlafroku, ze wciąż mokrymi po prysznicu włosami - wróciła do sypialni.
- Dzień dobry - zagaiła, posyłając Blake'owi subtelny uśmiech, gdy przysiadła na skraju materaca i podała mężczyźnie kubek. - Wszystko dobrze? - dodała, wzrokiem mierząc jego sylwetkę i bynajmniej nie mając na myśli śladów, które zdobiły jego ciało w wyniku spotkania z jej paznokciami. Nie chodziło również o ogólne samopoczucie i wrażenia związane ze wspólnie spędzoną nocą, ale o konsekwencje nieudanego lotu, pozornie niegroźne obrażenia i ranę, która wczoraj dawała mu się we znaki, a o której obydwoje zdawali się - z wiadomych powodów - zapomnieć.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmęczenie - zarówno te przyjemnie satysfakcjonujące, jak i będące wynikiem wcześniejszego lotu i czasu spędzonego z dala od Seattle - sprawiło, że sen nadszedł na krótko po tym, jak zuchwały uśmiech bezwiednie uniósł kąciki męskich ust po usłyszeniu komentarza blondynki. Miała prawo tak się czuć, a równocześnie on sam wierzył, że nie było tylko d o b r z e, a faktycznie mogła bez oporów i chwili zawahania stwierdzić, że noc upłynęła najlepiej, jak mogła. Tym bardziej, że w pierwszych minutach ich wczorajszego spotkania i chłodnej konfrontacji atmosfera była gęstsza i zdecydowanie bardziej burzowa od tej, która zawitała do Szmaragdowego Miasta, a nic nie wskazywało, że tak prędko mógłby się to zmienić. Sinusoida - tym razem pnąca się w górę - zaskoczyła ich pozytywnie, a on nawinie wierzył, że pozwoli im na dłużej nacieszyć się takim stanem, bez niepotrzebnych nieporozumień, spojrzeń pełnych żalu i rozczarowania, czy też niezrozumienia.
Ciężko było jednoznacznie stwierdzić, czy to cichy szmer krzątającej się Charlotte na parterze, czy poczucie wyspania i wypoczęcia sprawiło, że na parę minut przed pojawieniem się w sypialni Hughes, rozchylił powoli powieki i przeciągnął się. Ból w barku i delikatnie zasinione żebra prędko dały mu znać, że nie było to najrozsądniejszym odruchem; zabawne (przez co cicho prychnął i z konsternacją zmieszaną z rozbawieniem pokręcił głową), wszak w nocy nie czuł nic, co pozwoliłoby mu mniemać, że obudzi się z jakimikolwiek dolegliwościami. No, może poza bólem w okolicach potylicy, ale tego miał świadomość. Na szczęście całość nie była w żaden sposób alarmująca na tyle, by poczuł w związku z tym niepokój, lub chęć udania się do lekarza. Ot, do wesela na pewno nie Travisa się zagoi, czy jakoś tak się w tej odległej Europie mówiło.
- Dzień dobry - odmruknął z błąkających się na usta uśmiechem i podniósł do pozycji siedzącej, by po krótkim skinieniu głowy - w ramach niemego dziękuję - przejąć kubek z parującym, gorącym naparem.
Czy było dobrze?
Gdzieś pomiędzy posłanym spojrzeniem i pytająco uniesioną brwią (dlaczego miało nie być w porządku?), a upiciem łyka kawy, powtórnie skinął głową. Ostatnia noc minęła przyjemnie i głównie to zakłócało spokój jego myśli, choć nie miał zamiaru z tym walczyć, ani tych wspomnień odrzucać. Za to te związane z atakiem terrorystycznym i specyficznym lądowaniem wydawały się niezwykle odległe i przeterminowane.
- A u ciebie? - zapytał, ostrożnie odstawiając kubek na szafkę nocną. - Zwykle to ja wymykam się spod kołdry nad ranem - skwitował, dłonią przesuwając po stronie materaca, jaką wcześniej zajmowała Lottie.
Różnica była taka, że on nie wymykał się od siebie i nie wracał na miejsce zbrodni po prysznicu. Różnicą było również to, że od niej nie miał w zwyczaju uciekać.
- Tylko nie próbuj mi wmówić, że do czegoś między nami doszło, Hughes, bo ci nie uwierzę - posłał z rozbawieniem w jasnym nawiązaniu do rozmowy, którą przeprowadzili przed kilkoma godzinami.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Najlepiej na świecie - właśnie tak się czuła, kiedy burzowa aura za oknem stała się tłem dla rozgrywających się w sypialni wydarzeń, kiedy Blake był blisko, a ich ciężkie, płytkie oddechy scalały się w jeden podczas coraz intensywniejszych pocałunków oraz wyznań, których echo wciąż donośnie pobrzmiewało w kobiecej głowie. Choć od tych kilkudziesięciu długich, acz niezwykle przyjemnych minut upłynęło już sporo godzin, to jednak pewne wspomnienia i obrazy pozostawały wciąż tak samo żywe.
Nawet teraz, gdy powitał ich słoneczny poranek, wzrokiem sunęła po męskim tułowiu, pozwalając, by rumieńce powróciły na jej policzki, a subtelny uśmiech odnalazł swoje miejsce w kącikach kobiecych warg.
Nie czuła się winna popełnionych zbrodni, nawet jeżeli jej współudział był niepodważalny, a ślady dokonanych czynów stanowiły układające się w podłużne linie zaczerwieniania na skórze Blake’a.
Wzrok nieco wyżej, bo na wysokość męskich oczu, przesunęła dopiero w momencie, w którym kojącą i dziwnie rozkoszną ciszę przerwał dźwięk męskiego głosu (choć to wcale nie tak, że jakkolwiek jej przeszkadzał).
- Dobrze - zapewniła, z trudem panując nad miną, jaką był złośliwy wyraz odmalowanej na twarzy satysfakcji. Było to prawdopodobnie jedno z wielu czekających na nich nawiązań do poprzedniej nocy, ale Charlotte czuła się w pełni upoważniona do wykorzystania akurat kwestii, która wczoraj tak bardzo nie przypadła mężczyźnie do gustu. - Bardzo dobrze. - Wciąż jednak nie najlepiej i nic nie zapowiadało takiej deklaracji z jej strony, choć czy ta była konieczna, skoro oczy wesoło błyszczały, usta wyginały się w uśmiechu, a nabyte w wyniku tej nocy obrażenia oraz liczne ślady męskiej obecności były widoczne gołym okiem, bo Charlotte nawet nie podjęła próby ich zakrycia?
- Mogę pod nią wrócić, jeżeli zdążyłeś się stęsknić - zaproponowała, w rzeczywistości jednak nie czekając na reakcję.
Podniosła się ze swojego miejsca, obeszła łóżko i znów znalazła się na wcześniej zajmowanej stronie materaca.
- Oczywiście, że do niczego nie doszło. To wszystko - zaczęła, wykonując nieznaczny ruch głową i tym samym wskazując na jego ramiona oraz klatkę piersiową - to wynik twojego niespokojnego snu. To na pewno da się jakoś leczyć - dokończyła, wsuwając się pod kołdrę i osuwając wzdłuż zagłówka łóżka, dzięki czemu znów mogła wcisnąć się w miękką poduszkę.
- Zamierzałam zrobić śniadanie, ale potem pomyślałam, że być może będziesz chciał się wykazać, skoro w lodówce nie czeka wczorajsze sushi - zauważyła z pełnym przekonaniem, celowo nawiazując do pierwszej spędzonej razem nocy i poranka, który przebiegał w sposób podobny, ale wciąż tak rożny od tamtego. Zgadzał się śpiący Blake, była również ona z kubkiem świeżej, aromatycznej kawy. Brakowało za to wspomnianego przysmaku oraz płótna, na którym ona mogłaby stworzyć kolejny portret. Znów jednak nie żałowała, bo przecież Blake Griffith był jej jedynym modelem i tej jednej rzeczy Hughes nie chciała zmieniać.
- Dziś ty malujesz - napomknęła, na myśli mając oczywiście rozmowę dotyczącą urządzania pokoju, do czego ona od pewnego czasu tak skrupulatnie się przygotowywała. - Chyba, że nie masz siły? - Tym razem była niezwykle poważna, bo tak sformułowane pytanie nie było kolejną zrozumiałą jedynie dla niego zaczepką, ale wyrazem szczerej troski o to, czy po wczorajszych wydarzeniach - zwłaszcza tych sprzed wizyty w jej domu - naprawdę czuł się na siłach, by podjąć się prac remontowych.
Choć żadne z nich nie sprawiało wrażenia zaprzyjaźnionych z biernością, to jednak możliwość oddania się dłuższemu lenistwu była perspektywą bardzo miłą i - tego dnia - w pełni zasłużoną.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przekrzywił głowę w bok, tym samym chcąc sięgnąć spojrzenia Lottie, które bynajmniej - nie w pierwszym momencie, w którym znalazła się w sypialni - nie znajdowało się na wysokości jego tęczówek. Nim w pytającym geście uniósł brew, zdążył przelotnie zerknąć na swoją klatkę piersiową i wyciągniętą w kierunku kobiety rękę. Początkowo - w jego założeniu takim miał być - karcący wzrok za szybko zmienił się w lubieżny, pełen satysfakcji płynącej z przebiegu ostatniej nocy, uśmiech. Nie ukrywał, że jemu było dobrze, a niedawne obawy o to, czy aby na pewno łóżko w ich przypadku - i tak nowych okolicznościach - jest wskazane, minęły prędzej, niż nocna burza, jaka zawitała nad Seattle. Nie było po niej śladu, a przyjemna, orzeźwiająca świeżość kolejnego dnia, zdawała się wpadać nie tylko zza uchylonego okna, ale i odnalazła swoje miejsce na nowo w ich relacji.
Relacji, która nie miała definicji, żadnego nazewnictwa, czy ram, w jakie można było ją wpasować, a pomimo tego - i niepisanych zasad, przy których krawędzi często w niebezpieczny sposób lawirowali - żyła swoim życiem, mając się przy tym lepiej, niż tylko w porządku.
- Świetnie - skwitował krótko, splatając palce i opierając na nich głowę - u mnie też, całkiem... - Zawahał się z celowością, jak gdyby szukał odpowiedniego słowa, jakim mógł nazwać swoje odczucia związane z ostatnimi kilkoma godzinami. Delikatne przygryzienie wnętrze policzka pozwoliło mu na parę sekund dłużej utrzymać powagę, a chcąc ukryć rozbawione parsknięcie, wypuścił ciężko powietrze.
- Całkiem nieźle - mruknął powściągliwie, spoglądając na wsuwającą się pod pościel blondynkę. Dotychczas miał siebie samego za w miarę dobrego aktora, lecz tego typu zagrania - gdzie postawa mężczyzny sugerowała coś innego, tak jak i zadowolenie malujące się nie tylko w kącikach ust, ale i oczach - w kontekście podobnym do tego, niekoniecznie było w jego wydaniu rolą oscarową.
- Da się leczyć... - Zmarszczył czoło z konsternacją. - Mój... niespokojny...sen? - Tym razem parsknął, nie potrafiąc ukryć rozbawienia, ale śmiech nie trwał długo. Spoważniał, raz rozchylając wargi, aby coś dodać, aczkolwiek ostatecznie wzruszył z pozorną bezradnością ramionami i sięgnął po kubek z kawą, aby pociągnąć jeszcze jeden łyk.
- Jeśli ci to nie odpowiada, nie musimy spędzać razem nocy, Hughes - odbił piłeczkę, posyłając jej zadziorne spojrzenie. Wiedział, że się zgrywa, tak jak i aktualnie robił to on, a z drugiej strony nie był osobą, która protestowała i przebywała gdzieś, gdzie nie była mile widziana, więc Lottie - tak mu się wydawało - musiała wiedzieć, że wystarczyło tylko jedno słowo, by trzymał się z daleka. Miał w tym wprawę; w spędzaniu czasu w odosobnieniu, ciszy, braku obecności najbliższych osób, do których mógłby się zwrócić. Ten czas w więzieniu dał mu olbrzymią lekcję, ale też wiedział, że musiał odrabiać inne na wolności i na nowo uczyć się żyć blisko innych.
- Słabo się przygotowałaś w takim razie, skoro nie zadbałaś o coś tak istotnego, jak sushi - podjął, po odłożeniu kubka kładąc się na boku, z podpartą głową na dłoni i wzrokiem skierowanym na kobiecy profil. W wypowiedzianych słowach nie było żalu, a raczej drobny pstryczek w nos; w końcu wina również nie mieli, a malowanie miało dotyczyć ścian, a nie jego osoby widniejącej na płótnie.
- Umiem zrobić tosty i... - Uniósł wzrok, jak gdyby z sufitu miał odczytać wypisane menu. Niestety, nic takiego na nim się nie znajdowało, zatem należało uruchomić szare komórki i zaryzykować, wszak nie mógł wiedzieć co znajduje się w lodówce blondynki.
- Jestem mistrzem przygotowywania Fra diavolo - poinformował z przekonaniem, rezygnując z prób wymyślenia co można zjeść z rana i pasuje na śniadanie, a zamiast tego zdradzając jej jedną rzecz, jakiej prawdopodobnie o nim nie wiedziała.
- I mam na myśli nie tylko utwór, który pochodzi z opery na podstawie ciekawego życia i paskudnej śmierci Pezzy - rzucił, nachylając się nad wargami Charlotte, jednak ostatecznie ich nie sięgnął, a musnął zaledwie kącik i policzek. - Szkoda, że nie nie możesz nic na ostro. Może innym razem pokażę ci w kuchni moje ukryte talenty. - Z zuchwałym błyskiem w oku i ewidentnym rozbawieniem odsunął się, a w następstwie podniósł z łóżka i zaczął rozglądać w poszukiwaniu swoich rzeczy. W końcu to miał być intensywny dzień, a sił mu nie brakowało.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Panujący między nimi spokój niewątpliwie był dobrą podstawą dla tego, który zapanował także w kobiecej głowie i sercu. Liczne obawy zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i choć powrót do rzeczywistości był konieczny, to jednak Charlotte i tak sprawiała wrażenie upojonej zadowoleniem.
To z kolei nie wynikało jedynie z intensywności przeżyć sprzed kilku godzin, chociaż również one należały do grona niezwykle przyjemnych i wartych zapamiętania, ale przede wszystkim ze świadomości, że między nią i Blake’m znów było w porządku; że kwestie sporne stały się jasne, a oni - mimo wielu różnic w charakterach i wielu często odmiennych opinii - nadal sprawiali wrażenie gotowych do tego, by podążać w jednym, najwidoczniej wspólnie obranym kierunku.
- To chyba dobre określenie, chociaż wiem, że stać cię na więcej - rzuciła z typową dla siebie przekorą, całkowicie świadomie wchodząc na ten niepewny grunt, jakim było męskie ego i to jeszcze w odniesieniu do spraw omawianych obecnie. Teoretycznie związana z tym tematem powaga nie istniała, bo humor Charlotte nie pozwalał na posępne miny czy przepełnione wyrzutem spojrzenia - swoją drogą będące czymś mocno na wyrost, skoro wiele świadczyło przeciw blondynce, a największym zdrajcą była ona sama w środku nocy, gdy bardzo dosadnie okazywała zadowolenie dość mocno wykraczające poza dobrze lub całkiem nieźle.
- To jakiś twój skrywany przed światem talent? Umiejętność dopowiadania sobie wielu rzeczy? - zagaiła, pozwalając, by jedna z jej brwi powędrowała ku górze w geście jawnej konsternacji. O kilka sekund za długa analiza sprowokowała liczne pytania, na które odpowiedzi Charlotte bardzo chciała poznać, bowiem dotychczas sądziła, że jej stanowisko było jasne i bardzo dosadne, a Blake wiedział, że jego obecność w tym domu była elementem mile widzianym, a czasami wręcz pożądanym.
Wiedział, prawda?
- Nie sądziłam, że wpadniesz. Może nie wiesz, ale jadam sushi tylko z tobą. - To była zaledwie jedna z wielu czynności, względem których mógł w przypadku Lottie liczyć na wyłączność, ale to również wydawało się oczywiste, biorąc pod na przykład jej wyznanie sprzed kilku godzin. Kwestia wyjścia z wprawy w rozpinaniu pasków od męskich spodni nie była ani trochę przesadzona, tak samo zresztą jak to, że malowała tylko jego portret i że właśnie jego potrzebowała, by oswoić się z uczuciami towarzyszącymi jej w obliczu nowej roli, jaką miało być macierzyństwo.
Obróciwszy głowę, świadomie pozwoliła, by ich spojrzenia znów się ze sobą spotkały. Było w tym obrazku coś uroczego, do czego Charlotte zdecydowanie mogłaby się przyzwyczaić, nawet jeżeli długie poranki w łóżku nigdy nie były czymś, co usilnie próbowała zrealizować. Ceniła każdą minutę swojego dnia, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie chciała nacieszyć się obecnym momentem.
Chciała nacieszyć się nim.
Zaskoczenie przeplatające się z uznaniem znów przyozdobiło kobiecą twarz, a cień uśmiechu uniósł kąciki warg, bo tego typu informacje - pozornie niewiele wnoszące do rozmowy, jak i całej znajomości - były dla Charlotte niezwykle ważne.
- Zagrasz mi coś kiedyś? - Czułość odbijająca się w kobiecym spojrzeniu dawała jasny sygnał, że nie musiał, że to nie była sprawa nagląca, że zrozumiałaby, gdyby zaprotestował. Z drugiej jednak strony nie zamierzała ukrywać entuzjazmu, jaki obudził w niej ten spontanicznie powstały pomysł, co w połączeniu z tym krótkim, ulotnym muśnięciem sprawiło, że Charlotte znów się uśmiechnęła.
- Wolę, żebyś dzisiaj pokazał mi je w pokoju na końcu korytarza - przypomniała z zuchwałym uśmiechem, co na swój sposób miało być ripostą dla faktu, że z tak ogromną premedytacją wypominał jej brak możliwości pozwolenia sobie na wszystko. Czasami naprawdę brakowało jej dotychczas odczuwanej w każdym aspekcie życia swobody, ale upływające miesiące pozwoliły minimalnie oswoić się ze zmianami i pewnymi - oby przejściowymi - ograniczeniami.
- Masz szczęście, że jestem perfekcyjną panią domu i nie pozwalam, żeby domownicy głodowali - westchnęła przeciągle, bez skrępowania, ale i celowo mianując go tym konkretnym tytułem. Pojawiał się u niej bardzo często, co samo w sobie dyskwalifikowało go jako gościa, ale powód leżał dużo głębiej i bazował przede wszystkim na tym, że Charlotte lubiła i chciała, aby przebywał w jej domu jak najczęściej, by czuł się tam dobrze i by nie dopadało go (o ile to w ogóle możliwe) jakiekolwiek skrępowanie. Ona przecież w dużej mierze właśnie tak czuła się u niego. - Wiesz, co gdzie jest - dodała, kiwając głową w kierunku jednej z szafek, kiedy znów opuściła wygodne łóżko i ruszyła na parter, wierząc, że Blake był w stanie sam poradzić sobie z odnalezieniem łazienki oraz tych kilku rzeczy, które co jakiś czas u niej zostawiał, a które ona skrupulatnie uwzględniała chociażby podczas robienia prania.
Kolejne minuty upłynęły jej na krzątaniu się po kuchni, która dość szybko wypełniła się zapachem jajecznicy i kiełbasek, a na stole wieloma kolorami mieniły się starannie pokrojone warzywa.
- Nie tak spektakularne jak Fra diavolo, ale twój specjał chyba bardziej pasuje do kolacji - wytłumaczyła, nawet jeżeli nie było to konieczne, zaraz potem podając Blake’owi dzbanek z sokiem.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że było go stać na więcej, i to pod wieloma względami, w zupełnie różnych od siebie aspektach. Mógł obiecać - w kontekście minionej nocy i w nawiązaniu do kolejnych wspólnie spędzonych - że skoro miała swoją definicje najlepiej, to on postara się udowodnić, że jest w stanie podnieść poprzeczkę. I to nie tak, że kilka godzin wcześniej nie próbował, aby faktycznie tak było - w danym momencie - jednak nie należał do osób, które lubiły ustanawiać twarde granice swoich możliwości, woląc wspinać się jeszcze wyżej, na satysfakcjonujący poziom. Najczęściej okazywało się, że apetyt rósł w miarę jedzenia, a poziomów nad było całe mnóstwo.
- Brzmi jak wyzwanie, Hughes -
zauważył, z czającym się w kącikach ust zadziornym uśmiechem. Wbrew temu, co sugerował rozbawiony wyraz twarzy i zuchwałe spojrzenie, nie musiała mieć wątpliwości - postanowił je przyjąć (nawet jeżeli nim nie było i się mylił) i sprawdzić kilka rzeczy, jeśli będzie im dane, a przyjemnie bezpieczna bańka mydlana pod jaką się znaleźli (i nikt nie zdawał się z tego powodu narzekać), nagle nie pryśnie. Wtedy zapewne okazałoby się, że jej krawędzie były nieprzyjemnie ostre, kiedy tylko rykoszet sięgnąłby jego, albo Charlotte. Najpewniej obojga.
Nie zamierzał jednak wracać myślami do tak dobrze im znanych sinusoid, które były bardzo stabilnym elementem ich codzienności i tejże relacji; nie stawiał bezpiecznie kroków, nie planował robić żadnego wstecz.
- Mam wiele talentów skrywanych przed światem - oświadczył z powagą, raz jeszcze przeciągając się i zaciągając głęboko powietrzem, by niedługo później je wypuścić. Wiedział, czego potrzebował; miał całkiem przyjemną pobudkę, po której pojawiła się Charlotte z kubkiem aromatycznej, gorącej kawy. Jedynym czego zabrakło, był papieros. Ewentualnie ze trzy.
- To akurat do nich nie należy - powiedział po chwili, przesuwając wzrokiem po przeciągłym śladzie na ręce, który był efektem, jak to nazwała, jego niespokojnego snu. Pokręcił głową ze śmiechem, aczkolwiek nie sprostował, że jego ewentualna ewakuacja z jej łóżka i nieobecność podczas kolejnych nocy (jeśli zostałby zaproszony), była zaledwie zaczepką. Odpowiedzią, na jej komentarz, a nie faktycznym planem, który planował wcielić w życie. Chyba.
- Wielu rzeczy o tobie nie wiem - mruknął z wahaniem, choć nie był to żaden wyrzut, ani przytyk. Ot, coś całkowicie zrozumiałego, biorąc pod uwagę to, że ich znajomość miała kilkuletnią przerwę, a wcześniej najlepszy kontakt z sióstr Hughes miał ze swoją narzeczoną, która i tak niejednokrotnie potrafiła go zaskoczyć. W tym - tych zaskoczeniach, głównie pozytywnych - były niezwykle podobne.
- Jeśli... - podjął, przesuwając delikatnie kciukiem po jej kości policzkowej. - Ładnie poprosisz, to się zastanowię - skwitował, rzucając w eter kolejne nawiązanie do tej - a także kilku innych - nocy. Wiedział, że potrafiła, tak jak i podświadomie czuł, że ta prośba wcale nie musiałaby paść, nawet jeżeli odzwyczaił się od grania dla innych ludzi, jak i grania przy nich. Robił to najczęściej w swoich czterech ścianach, kiedy nie było nikogo w pobliżu, a on mógł przypomnieć sobie powody, dla których muzyka była tak cenna i wartościowa w jego życiu.
Po niespełna dwudziestu minutach zszedł na dół, ubrany w ciemne jeansy i jasną, czystą koszulkę, na której poza drobnym, nierzucającym się w oczy logo drogiej marki, nie widać było żadnych zbędnych elementów, jak między innymi plamy krwi, jakie zdobiły wczorajszy t-shirt. Był wdzięczy, że mógł się odświeżyć i znaleźć w szafie Charlotte coś należącego do siebie, chociaż był jeden, drobny problem.
- Uhm, dziękuję - odpowiedział, starając się słowa wypowiedzieć lekko. Nalał soku do dwóch szklanek i usiadł, wcześniej odwieszając na oparcie jednego z krzeseł przewieszoną przez ramię koszulę. Błękitną, wypraną, znajdującą się wcześniej między jego rzeczami, lecz miał pewność, że nie należała do niego.
- Na pewno jest wyśmienite - zawyrokował krótko, upijając łyk soku i odruchowo, w dziwnie niespokojnym geście zerkając na tarczę zegarka na nadgarstku, dopiero teraz rejestrując, że i ona ucierpiała na pokładzie samolotu.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Uniesiona wymownie brew jednoznacznie sugerowała wydźwięk wcześniejszych słów, nawet jeżeli ze strony Charlotte niesprawiedliwa byłaby próba zarzucenia Blake'owi, że nie starał się wystarczająco. Choć Hughes mogłaby uzbierać kilka powodów przemawiających za w pełni uargumentowanym niezadowoleniem, to jednak na koniec dnia zawsze wyrażała skłonność wybaczania mu drobnych potknięć, zwłaszcza jeżeli te - jak chociażby wydarzenia poprzedniego dnia - nie do końca zależały od mężczyzny. Blake Griffith wykazywał bowiem naturalny - kolejny już - talent do popychania Lottie w kierunku poczucia spokoju i bezpieczeństwa, nawet jeżeli znajomość z nim nie należała do najprostszych, a sam charakter mężczyzny wiele osób określiłoby mianem trudnego. Ona również była dosadnie świadoma wielu wzniesień i upadków, niekończącej się sinusoidy i gwałtowności, z jaką rzeczy między nimi po prostu się działy. Bywało ciężko, męcząco, a negatywne emocje wielokrotnie przejmowały kontrolę nad tymi pozytywnymi, ale to przede wszystkim te ostatnie przypominały, że przecież było warto, że wszystko działo się po coś, że nie mógł pokonać ich pierwszy z brzegu problem.
- Przede mną nie musisz ich ukrywać - zapewniła z zawadiackim uśmiechem, choć zatrzymane na wysokości męskiego wzroku spojrzenie jasno dawało do zrozumienia, że nie była to z góry skazana na porażkę próba ciągnięcia go za język i wyłudzenia paru dodatkowych informacji. Lubiła słuchać, kiedy mówił o sobie, kiedy dzielił się z nią tymi elementami swojego życia, które pozostawały tajemnicą dla całego otoczenia, kiedy dawał jej możliwość zrozumienia pewnych reakcji i zachowań. To z kolei dobrze współgrało z chęcią pokazania mu samej siebie.
- Zawsze możesz zapytać - dodała z powagą, którą on najzwyczajniej w świecie musiał uznać za gotowość do udzielania odpowiedzi. Nie wiedziała, czy każdej, bo przecież nawet w jej codzienności pojawiały się tematy, których wolała unikać, ale przy Blake'u wszystko przychodziło jej dziwnie łatwo, co w pełni akceptowała, a nawet więcej - szczerze lubiła.
- Poproszę. W nocy, bo wtedy jesteś najbardziej skłonny do negocjacji. - Sprzedanie mu, dosłownie, pstryczka w nos niosło ze sobą sporo frajdy, nawet jeżeli dotychczas to raczej ona pozostawała stroną, która musiała oswoić się z proszeniem. Zaakceptowała tę rolę, choć zdecydowanie najchętniej wchodziła w nią dopiero w chwili, w której zapadał zmrok albo po prostu wtedy, kiedy ich ubrania stawały się przeszłością, a padające słowa dyktowane były nie przez zdrowy rozsądek, a wybijające wspólny rytm serca.
Nie oznaczało to jednak, że zamierzała zwlekać całkowicie. Nie była dobra w gierkach i intrygach, ale nawet ona ochoczo, czasami, wykorzystywała sztuczki, które miały wpłynąć na męskie nastawienie. Zdążyła zauważyć, że w przypadku Blake'a powiedzenie przez żołądek do serca najlepiej sprawdzało się w odniesieniu do sushi, ale tych dwadzieścia minut zaowocowało naprawdę starannie przygotowanym śniadaniem.
- Co to? - zagaiła, kiedy sama zbliżyła się do stołu. Nim jednak zajęła miejsce, złapała w dłonie przewieszoną przez oparcie koszulę. Rozkładając ją i przyglądając się jej uważnie, zerknęła na Blake'a i parsknęła śmiechem. - Na pewno polubiłabym cię w eleganckiej wersji, ale do malowania ścian to ci się raczej nie przyda - zawyrokowała, odwieszając ubranie i siadając do śniadania.
Nakładając na talerz kilka plasterków ogórka, pokrojoną w słupki paprykę i kilka innych warzyw, raz jeszcze spojrzała na siedzącego nieopodal niej Blake'a. Jej uwadze nie umknął gest, który bardzo szybko wpłynął na jej własne samopoczucie.
- Jeżeli się spieszysz, to... - Nie dokończyła, wierząc, że pozornie obojętne wzruszenie ramionami miało pokazać jej stosunek do remontu wykonanego w pojedynkę.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chęć nawiązania do tych paru tematów, jakie rozpoczęli jeszcze w sypialni - między innymi posłania w jej stronę kilku pytań (nie dziś, bo i na to miał swoją odpowiedź), czy ewentualnych próśb kobiety zadanych późną nocą pośród miękkiej pościeli - stały się ulotnym wspomnieniem, które dodatkowo zgasił chłodny odcień przewieszonej przez ramię koszuli.
Lubił słuchać i obserwować z uwagą. Tego, jak opowiadała, albo pokazywała mu coś; bardzo jasno, za pomocą gestów, lub drobnych niuansów, które rozpraszały łagodny wyraz twarzy, zazwyczaj towarzyszący jej subtelnie uniesionym kącikom ust, czy tkwiący we spojrzeniu, czając się między wszystkim, drobnymi iskierkami, jakie się w nim znajdowały. Nie planował przygotowywać sobie długiej listy pytań, na które nie znał odpowiedzi, a bez wątpienia mogła mu jej udzielić. Chciał poznać Charlotte Hughes, ale na swój - trochę zawiły i pokręcony - sposób. W końcu i w tym nie mogło być za łatwo.
Nie zdążył również nawiązać do wyszeptanych próśb; tych wymykających się między ciężkimi oddechami i głośnymi uderzeniami szybko bijących serc. Ich takt na pewno był swojego rodzaju muzyką, a szum płynącej w żyłach krwi dawał iluzję cichego podkładu, aczkolwiek nie o takie granie jej wtedy chodziło.
Czy zgodziłby się, przystając na zmianę miejsca i przejście do stojącego w salonie fortepianu? Prawdopodobnie tak, choć w pierwszym odruchu wyjście spomiędzy splątanej pościeli mogłoby być nie lada wyzwaniem. Głównie dla samego siebie i swoich chęci, wszak jasno określił, że w łóżku było im całkiem nieźle.
Kłamał, o czym wiedziała.
Było dużo lepiej, niż tylko nieźle.
Zignorował jej pytanie, o ile odpowiedzią nie mogła nazwać uniesionej w wyrazie konsternacji brwi. Sięgnął po nalany chwilę wcześniej sok i po upiciu sporego łyka (by kupić sobie czas na przemyślenie tego, co chciał powiedzieć? a może z jakiegoś powodu zaschło mu w gardle? nieważne) odstawił szklankę i zajął miejsce po przeciwnej stronie stołu.
- Smacznego - rzucił krótko, pozwalając, aby pierwsza wybrała produkty, na które miała ochotę. Cierpliwie poczekał, zaledwie raz zerkając w stronę powieszonej koszuli, o której akurat wspomniała Charlotte.
- Do malowania ścian mogłaby się przydać, ale nie mi - poinformował, dodając do całości lekkie, pozornie obojętne wzruszenie ramion. Cierpki uśmiech na ułamek sekundy wykrzywił jego wargi, co uczynił w sposób niekontrolowany.
- Ewentualnie. O ile nikt nie miałby na nią innego pomysłu - mruknął po chwili, w międzyczasie wrzucając na talerz kilka warzyw. Sam teraz nie do końca miał pomysł na to, na co miał ochotę i czy w ogóle chciało mu się jeść.
- To nie jest moja koszula - powiedział, unosząc spojrzenie na blondynkę - wolałbym, by nie leżała z moimi rzeczami, Charlotte. Ktoś mógłby się pomylić i ubrać coś należącego do mnie, a nie lubię się dzielić - wyjaśnił dość chłodno, przegryzając słupek z papryki i po raz kolejny wzruszając ramionami w wyrazie: No co? Przecież powinnaś o tym wiedzieć.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „13”