WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pierwsze dni spędzone u Lottie, nie należały do najłatwiejszych. Nie tylko przez to, że była cholernie obolała i stękała ilekroć próbowała się obrócić w łóżku albo wstać, żeby nieco rozprostować kości, ale również przez to, że nie czuła się komfortowo w tej sytuacji. Doceniała to, że siostra dała jej dach nad głową i pozwoliła zostać tak długo, jak długo będzie to konieczne, ale były dorosłe i każda z nich miała własne życie i sprawy. Zachowanie osobistej przestrzeni było czymś ważnym, a w chwili obecnej w jakimś stopniu wzajemnie ją naruszały.
Z biegiem czasu Leslie nabrała jednak dystansu i przestała się przejmować. Widziała, że starsza siostra naprawdę nie miała nic przeciwko temu, by jakiś czas pomieszkały razem i była jej za to cholernie wdzięczna. Jednocześnie wraz z coraz lepszym samopoczuciem pod względem fizycznym, starała się na coś przydać. Nie miała problemu z tym, by posprzątać, albo pomóc starszej Hughess w ogarnięciu zakupów, obiadu i wielu innych rzeczy. Przynajmniej tak mogła się odwdzięczyć za wszystko, co ta dla niej robiła.
Tego dnia nie było inaczej. W związku z tym, że nigdzie sama nie wychodziła, nie chcąc się natknąć na Marcusa, z którego gniewem musiałaby się ponownie mierzyć, popołudnie spędziła w ogrodzie za domem, pozbywając się nieco chwastów, które wciąż zalegały tam po poprzednich lokatorach. Potem przygotowała kolację, na którą składała się sałatka z kurczakiem i świeżo wyciskany sok z pomarańczy, niecierpliwie wyczekując powrotu Lottie do domu. Siedząc przed telewizorem, bez większego celu przeskakiwała po kolejnych kanałach, szukając czegokolwiek co byłoby warte uwagi, ale nic nie przykuwało jej na tyle, by na którymś programie zatrzymała się na dłużej niż pięć minut. Z ulgą przyjęła więc moment, w którym Charlotte pojawiła się w domu.
No wreszcie! Myślałam, że nie skończysz tych romantycznych schadzek do końca tygodnia — rzuciła z rozbawieniem, wstając z kanapy i podeszła do siostry, nieporadnie ściskając ją na powitanie przez swoje obrażenia, które wciąż dawały się jej we znaki. — Mam nadzieję, że pamiętałaś o lodach? — dodała, gdy już się odsunęła.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Panujące w Seattle upały dawały się Charlotte coraz mocniej we znaki, dlatego przyszła mama starała się unikać przebywania na ostrym słońcu. Kilka ostatnich dni upłynęło jej na sprytnym i bardzo szybkim kursowaniu między studiem Rhysa, domem własnym oraz tym Blake'a. Czasami zajrzała do marketu, kilka razy pojawiła się w jakiejś kawiarni, ale o dłuższych spacerach i przechadzkach nie mogło być mowy.
Jej szafa już niemal pękała w szwach od nieco luźniejszych sukienek, których sympatyczką stała się w zaledwie kilka tygodni, z kolei obecność młodszej siostry miała swoje plusy nie tylko w postaci jej towarzystwa, ale także wykonywania drobnych prac, z którymi Charlotte już albo sobie nie mogła poradzić na własną rękę, albo wiedziała, że te byłyby niedobre dla dziecka, więc siłą rzeczy musiała z nich zrezygnować. Większe porządki czy przekopywanie ogródka znajdowało się poza jej zasięgiem, chociaż sama nigdy nie wyszłaby z propozycją, by to Leslie cokolwiek zrobiła. Doceniała inicjatywę i pomoc siostry, ale jednocześnie czuła się zakłopotana z racji tego, że zostawiała młodszą Hughes w domu samą zdecydowanie za często. To późne popołudnie miało być przełamaniem schematu.
- Jestem - obwieściła, odwieszając niewielkich rozmiarów torebkę na wieszak w przedpokoju, wcześniej wyciągając z niej jedynie telefon. Z papierową torbą z zakupami ruszyła w kierunku połączonego z kuchnią salonu. - Skąd pomysł, że to... romantyczne schadzki? - mruknęła, będąc boleśnie świadomą rumieńców, które niespodziewanie przyozdobiły jej policzki. Charlotte nie miała pojęcia, jak powinna była odnosić się do tego, że Leslie tak po prostu domyśliła się, kto był ojcem dziecka starszej Hughes oraz do tego, że po prostu to zaakceptowała. Bez wyrzutów, pretensji, złości i innych negatywnych emocji, z którymi spotkała się, kiedy natknęła się na Perrie.
Tym chętniej odwzajemniła siostrzany uścisk.
- Pamiętałam. Śmietankowe, czekoladowe i truskawkowe. Nałóż, jeżeli możesz, a ja pójdę wziąć prysznic. Mam dość tych temperatur - westchnęła, podając Leslie torbę z zakupami, gdzie wśród trzech pudełek lodów znalazły się jakieś drobne, mniej lub bardziej zdrowe przekąski.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leslie zdawała sobie sprawę z tego, że Lottie o nic jej nie poprosi, ale wiedziała też, że ustawi ją do pionu, gdyby pozwoliła sobie na zbyt wiele. Na to jednak się nie zanosiło, bo nie zamierzała wywracać domu starszej Hughes do góry nogami. Łapała się tylko tego, czym nie mogła w żaden sposób zaszkodzić, a co jednocześnie zabijało nadmiar wolnego czasu, na który cierpiała od kilku dni.
Nie chciała jednak, by Lottie była tym zakłopotana, bo nie do tego zmierzała. Mając na uwadze stan siostry i świadomość tego, że ta nie mogła pozwolić na wszystko, chciała jej jedynie pomóc. Trochę odciążyć i wesprzeć w doprowadzeniu domu i jego otoczenia do takiego stanu, który dawałby poczucie, że było przytulnie i nie pozwalałby myśleć o tym, ile pracy jeszcze ją czekało. Na zabawy w ogródku czy generalne porządki, Lottie i tak za kilka miesięcy nie będzie mieć czasu, kiedy każdą godzinę jej życia będzie zajmować dziecko.
- Najwyższa pora. Jeszcze doba i postawiłabym komisariat na nogi - wywróciła oczami. Żartowała. Nie martwiła się, bo podejrzewała, że starsza siostra została u sprawcy całego zamieszania w jej życiu. A tam przecież nie mogło spotkać jej nic złego.
- Wczoraj byłaś wkurzoną jak osa. Potem nie wróciłaś na noc. Kiedy ja nie wracałam na noc, miałam romantyczne schadzki. Z Bobem na przykład - wyjaśniła między słowa wplatając to drobne wyzwanie. Cóż, szczerość za szczerość - Perrie się wyprowadziła? Dogadaliście się z Blakiem? - zapytała, jak gdyby nigdy nic, tonem którym równie dobrze mogłaby rozmawiać o pogodzie. Siostra i niedoszły szwagier zaszli w ciążę. Nic wielkiego, co mogłoby zaskoczyć Leslie. Właściwie blondynka nie sądziła, by cokolwiek mogło ją zaskoczyć w negatywny sposób. Nic nie było gorsze od tajemniczej przyrodniej siostry, będącej wynikiem romansu ojca, trupa skremowanego ukradkiem w Serenity, czy faceta ćpuna i alkoholika. Wizja zostania ciocią dziecka, dwóch bliskich jej osób, przy tym wszystkim wydała się być czymś naprawdę pozytywnym, nawet jeśli sami zainteresowani mogli tak tego nie postrzegać.
- Nie jestem zaskoczona, trochę grzebałam w ogrodzie i też mam dość - przyznała. Lato w tym roku dawało w kość. Cieszyła się przez to, że to nie ona była w ciąży, bo pewnie już dawno zaszyłaby się w łóżku, otaczając je wiatrakami, żeby przynieść sobie chociaż trochę ulgi. Zabrała od siostry torbę z zakupami i gdy Lottie zniknęła na piętrze, rozpakowała wszystko, marszcząc śmiesznie nos na widok tych wszystkich niezdrowych przekąsek. Kolejny powód, dla którego mogła się cieszyć tym, że to nie ona wpadła, bo nadprogramowe kilogramy zrzucałaby pewnie latami.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Chociaż słowa młodszej siostry Charlotte odebrała jako żart, który upoważniał ją do tego, by roześmiać się w typowy dla siebie, melodyjny sposób, to jednak głos rozsądku pobrzmiewający z tyłu głowy podpowiadał, że Leslie faktycznie byłaby skłonna do zaalarmowania całej miejscowej policji. Miała do tego prawo. Mogła czuć się niepewnie, mogła reagować emocjonalnie, mogła szukać zagrożenia tam, gdzie wcale go nie było. Lottie naprawdę to rozumiała, nawet jeżeli w odniesieniu do swojej osoby uznałaby to za zwyczajne przewrażliwienie.
Właśnie dlatego skorzystała z tych kilkunastu minut tylko dla siebie. Nieco chłodniejszy, orzeźwiający prysznic przyniósł ulgę po kolejnym upalnym dniu, a wygodna, nieco za duża koszulka do spania była opcją dużo wygodniejszą niż nawet najluźniejsza na świecie sukienka.
W nocnym ubraniu i z lekko wilgotnymi włosami Charlotte wróciła na parter domu.
- Nie wiem, czy ja, Blake i nasze schadzki kwalifikujemy się do miana romantycznych - westchnęła przeciągle, kiedy przekręciła klucz w drzwiach i wyłączyła światło w przedpokoju. Była gotowa na spokojny wieczór w towarzystwie siostry, głupich filmów i tony jedzenia, o którym myśl przypomniała jej, że była głodna. - Chwila, poczekaj. Z Bobem? Tym Bobem? - mruknęła, unosząc brew. Na myśl przyszedł jej tylko jeden mężczyzna o tym imieniu. Dokładnie ten, któremu ona była gotowa wcisnąć w rękę łapówkę na korytarzu budynku miejscowej policji, byle tylko zagwarantować wolność Blake'owi i Travisowi. Fakt, że Leslie załatwiła tę sprawę tak szybko, był niepokojący, ale w ferworze innych, dużo ważniejszych zajęć zwyczajnie blondynce umknął. - Chcesz mi o czymś powiedzieć? - zagaiła miękko, kiedy w końcu znalazły się w salonie i mogły wygodnie rozsiąść się na kanapie. Jedynym źródłem światła była niewielka lampka stojąca w rogu pomieszczenia oraz blask bijący od ekranu telewizora, w którym Charlotte próbowała znaleźć dla nich program na wieczór.
- Zabrała rzeczy, ale nie wiem, dokąd poszła. Na odchodne uderzyła Blake'a, nazwała go kłamcą, stwierdziła, że jesteśmy siebie warci i... nie wiem, o co chodziło, bo chyba nie o to, że ja będę mieć dziecko, a ona nie - westchnęła przeciągle. Była w stanie zrozumieć to, że na poinformowanie Perrie o swojej ciąży wybrała prawdopodobnie najgorszy na świecie moment i sposób, ale co wspólnego miał z tym Griffith, dlaczego niby był kłamcą i czy ich dziecko naprawdę było powodem tej awantury? Nie wiedziała. - Chyba tak. Nasza ostatnia kłótnia nauczyła mnie, że nie wychodzi się w chwili największych emocji, bo obydwoje lubimy sobie dopowiedzieć zdecydowanie za dużo - parsknęła śmiechem, wciskając się w wyłożony poduszkami kąt kanapy.
- Wiesz, że nie musisz przekopywać mi ogródka? Powinnaś odpoczywać - skarciła ją, z trudem powstrzymując się przed wymownym przesunięciem wzrokiem po ranach, które wciąż były widoczne i stanowiły efekt konfrontacji z Marcusem.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiesz? To... Zaliczyliście pijacki wyskok z wpadką i tyle? — dopytała już poważniej, nie kryjąc zatroskania w tonie swojego głosu. Liczyła na to, że ta wpadka była efektem jakiś romantycznych porywów serca, a nie głupoty.
Mhm, z tym Bobem — pokiwała głową i zagryzła wargę, by ukryć grymas zażenowania. W pewnym momencie straciła panowanie nad własnym życiem, pchając się w sytuacje, w które nie powinna. Wśród nich był romans z gliniarzem, który miał żonę i dziecko. Było jej wstyd. Szkoda tylko, że zrozumiała co robi, po fakcie. — Poznaliśmy się w barze. Sama nie wiem, jak to się stało. On był po kłótni z żoną, ja chciałam odetchnąć od Marcusa, bo od ponad tygodnia byłam gosposią, która musiała być na każde skinienie jego palca, kiedy sprowadzał codziennie swoich nawalonych kumpli. To miał być jeden raz, a zamiast tego trwało to kilka tygodni. Nic zobowiązującego. Kolacje, spacery i seks. Dla nas obojga to była dobra odskocznia. Potem zrozumiałam, że tak nie potrafię, bo zobaczyłam go na mieście z żoną i synem. Nie chciałam, żeby rozwalił sobie małżeństwo tym romansem. Na komisariacie wypuścił Travisa i Blake'a bo zagroziłam mu, że żona się o nas dowie — wyjaśniła, spuszczając głowę. Jak niby miała spojrzeć siostrze w oczy, skoro okazała się zdzirą i wredną kochanką, posuwającą się do takich szantaży?
Zdecydowanie bardziej wolała poruszać temat ich młodszej siostry i zamieszania, jakie powstało z jej udziałem.
Auć, Perrie taka narwana?Mocno oberwał? Tobie się nie odwinęła? Bo jak tak, to mogę jej oddać z nawiązką za tą porywczość i afery o nic — zagaiła, czując, jak zaczęła w niej narastać potrzeba poplotkowania z siostrą. Szybko jednak spoważniała, bo przypomniała sobie kilka wiadomości wymienionych z młodszą siostrą. Westchnęła i zerknęła na Lottie — Perrie jeszcze nie przełknęła poronienia i jest wściekła, że nikt nie powiedział jej o twojej ciąży i dowiedziała się przypadkiem. Z jednej strony ją rozumiem, ale z drugiej... To nie fair. Czepia się tego, że nikt jej nie powiedział, a sama zniknęła na rok, wróciła i nawet nie powiedziała nam, że nie ma gdzie mieszkać, tylko od razu poszła do Blake'a — mruknęła z dezaprobatą. Z jednej strony chciała Perrie zrozumieć, z drugiej nie potrafiła zrobić tego w stu procentach. Była w stanie zrozumieć tylko to, że młodsza Hughes mogła się poczuć dotknięta tym, że kiedy ona straciła coś czego pragnęła, inni otrzymywali to drogą przypadku mniejszego bądź większego. — Ale Griffith kłamcą? Nie powiedziała o co chodzi? W czym ją niby okłamał? — dopytała, bo to było dziwne. Miała tylko nadzieję, że Blake nie miał w obowiązkowej liście rzecz do zrobienia za życia, rozkochania w sobie wszystkich sióstr Hughes, bo wówczas z przyjemnością spotykałaby się z Bobem, by jednak wcisnął go na kilka dni za kratki, co by w samotności pomyślał o tym, co robił.
Wiesz, że jak nie będę ci przekopywać ogródka, to zwariuję z nudy? Nie chcę cię siłą zatrzymywać w domu, żebyś ze mną siedziała, bo masz swoje sprawy, więc chociaż tak mogę zabić wolny czas. Poza tym to nic. Wyrywam ci chwasty. To nie jest wcale takie męczące, a świeże powietrze dobrze mi robi — dodała z uśmiechem. To nie był problem. Właściwie to było naprawdę dobre zajęcie. Mogła nieco rozruszać nadgarstek, co uznała, że robiło jej lepiej niż trzymanie go sztywno w uciskowej opasce, a przy okazji mogła się trochę dotlenić i odciągnąć myśli od ostatnich wydarzeń.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Przeciągłe westchnięcie wyrwało się spomiędzy warg Charlotte zupełnie niekontrolowanie. Pijacki wyskok zdawał się być najlepszym określeniem sytuacji, w której znalazła się wraz z Blake'm. Problem leżał jedynie w fakcie, że wtedy wcale nie wypili dużo, że większość wina wylądowała na podłodze, a oni byli w pełni świadomi tego, co wyprawiali za zamkniętymi drzwiami jego sypialni.
Samo wspomnienie tamtej nocy - i kilku kolejnych - działało nie tylko na wyobraźnię, ale na cały kobiecy organizm, pod wpływem intensywnej pracy którego na jej policzkach znów pojawiły się rumieńce.
- To nie był pijacki wyskok - wyznała w końcu, chcąc poczuć chociaż chwilową ulgę związaną z rozmową na temat tego, co działo się między nią a Griffithem - tamtej nocy, obecnie, w ogóle. - Nie piliśmy dużo. Właściwie tyle co nic. W zasadzie to... spotkaliśmy się tak kilka razy - dodała, kuląc się na kanapie. Leslie co prawda wykazała się zrozumieniem dla całej sytuacji, ale to nie zmieniało faktu, że wciąż rozmawiały o mężczyźnie, który kilka lat temu miał zostać mężem ich siostry. Obecnie już zmarłej, ale jednak siostry.
Najwidoczniej jednak miały coś na sumieniu. Różnica polegała jedynie na tym, że młodsza Hughes wyrażała skruchę, a Charlotte... wcale nie.
- Leslie - westchnęła, przysuwając się do niej i obejmując ją ramieniem - dobrze, że to skończyłaś. Zachowałaś się jak trzeba, chociaż ten szantaż... - Sama nie wiedziała, czemu parsknęła śmiechem. Wtedy zachodziła w głowę, jakiego haka Leslie musiała mieć na Boba, by zaryzykował tak wiele i wypuścił Travisa oraz Blake'a. Obecnie wszystko miało sens. - Sam jest sobie winien. Marcus to dupek, ale żona, dziecko i rodzina to zupełnie inna sprawa. Może następnym razem pomyśli, nim zacznie ich zdradzać - rzuciła pocieszająco, gładząc siostrę po włosach. Nie powinna była się obwiniać, a przynajmniej nie brać odpowiedzialności jedynie na swoje barki. Przecież każdy kij miał dwa końce.
- Nie wiem, co by zrobiła, gdyby Blake nie stanął między nami - przyznała markotnie, wzruszając ramionami. Atak, który Perrie skierowała w stronę Blake'a, był zaskoczeniem, a malujące się na twarzy siostry emocje budziły obawy, że mogłaby się posunąć o krok dalej i naskoczyć także na Charlotte - nie tylko słownie, ale przede wszystkim fizycznie. - Ja też nie zachowałam się w porządku. Kiedy zobaczyłam ich w salonie, byłam zła i chciałam jej jedynie dopiec. Nie powinnam była używać do tego ciąży, ale potem wszystko wydarzyło się tak szybko. Nie mam pojęcia, o co jej chodziło, czemu i jak Blake ją niby okłamał. Chyba nawet nie chcę w to wnikać. - Pokręciła głową, zaraz potem wciskając ją w zagłówek kanapy. Tamto spotkanie kosztowało ją mnóstwo nerwów, ale czas pozwolił zrozumieć, że winna była każda ze stron. To jednak wcale nie oznaczało rozejmu. Charlotte wątpiła, że ona i Perrie mogłyby się tak po prostu dogadać.
- Ja i mój ogródek naprawdę to doceniamy. Chwasty pewnie trochę mniej - przyznała ze śmiechem, kiedy wróciła do normalnej siedzącej pozycji i zajęła się nakładaniem sałatki.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Och... Kilka razy? I naprawdę musiałam domyślać się sama, tylko dlatego, że za bardzo zaszaleliście? — zagaiła i parsknęła śmiechem. — Dobrzy z was aktorzy, wiesz? Gdyby nie twoja ciąża i tajemniczy ojciec dziecka, ta sprawa w areszcie i wczorajsze wiadomości, w życiu nie pomyślałabym, że między wami coś jest na rzeczy — dodała rozbawiona całą tą sytuacją. I chociaż wiedziała, że nie będzie jej do śmiechu, gdy rodzice dowiedzą się, że kolejna z ich córek postanowiła spotykać się z Griffithem, to i tak ją to teraz bawiło. Świat był mały, ale w tym przypadku cholernie mały, skoro losy Ivy i Lottie powiązały się z tym samym facetem. Plus był tego taki, że przynajmniej wybrały sobie fajnego faceta.
Nie to co ona i nieszczęsny Marcus, czy co gorsza, żonaty Boby.
Nie śmiej się. Mam wyrzuty sumienia, że tak go potraktowałam, ale chodziło o Travisa i... Wyszła ze mnie suka — jęknęła żałośnie, wspierając głowę na ramieniu siostry. Nie lubiła być wredna, złośliwa i bezlitosna, ale w tamtej sytuacji nie znajdowała innego sposobu na to, by wyciągnąć przyjaciela z aresztu. A potem jeszcze, jak się okazało, kochanka siostry i własnego szefa. — Wątpię, że pomyśli. Boby ma taki sposób bycia. Żonę i syna kocha, ale kochanki uwielbia. Pewnie znalazł sobie już nową — przewróciła oczami. Nie oceniała go, bo sama święta pod tym względem nie była. Sęk tkwił w tym, że ona nie miała męża i dziecka, którzy byli wpatrzeni w nią, jak w obrazek.
Nic by nie zrobiła. Nie jest głupia — stwierdziła, ale czy na pewno w to wierzyła? Nie do końca, bo nie miała pojęcia, co siedziało w głowie młodszej siostry po tym, co ją spotkało. Mogła żyć w przekonaniu, że Perrie nie przekroczyłaby granicy, ale mogła się przy tym cholernie rozczarować. I ona i Charlotte, która nie powinna w tej chwili przejmować się humorkami i nieprzewidywalnością najmłodszej z nich.
Dajcie sobie kilka dni. Ona ochłonie, ty też i wtedy pogadajcie — westchnęła. Perrie bywała narwana. Nie było więc sensu spotykać się teraz i stwarzać jeszcze większego, niepotrzebnego zamieszania, tylko dlatego, że jedna z nich zrozumiała coś być może opacznie, a druga wciąż leczyła stare rany i rościła sobie prawo do pretensji, chociaż wcale nie powinna była tego robić. Perrie nie wyszło. Straciła ciążę, narzeczonego i musiała poskładać swoje życie do kupy, co było przykre, ale nie upoważniało jej do takiego zachowania. — A Blake... Nie wiem, może obiecywał, że nie weźmie się już za żadną Hughes? Jemu nie wyszło, a Perrie może wyolbrzymiła i żyje teraz w przekonaniu, że szykuje nam się kolejny ślub w rodzinie? — dodała żartobliwie, bo innego wytłumaczenia nie widziała. No chyba, że o czymś nie wiedziały. Wówczas mogłoby się jej odechcieć żartów, ale chyba na ten moment nie chciała dociekać i wolała pójść w ślady Lottie, by zająć się przede wszystkim własnymi sprawami.
I bardzo dobrze. Po tym ogródku w przyszłości będzie hasała moja siostrzenica albo siostrzeniec. Chwasty nie mają prawa tu zostać — stwierdziła rozbawiona. Skłamałaby mówiąc, że nie podjarała się tym, że w końcu zostanie ciocią. — A jak w pracy? Wszystko w porządku? — dopytała, ciekawa tego, jak Lottie odnajdywała się w nowej pracy, która z dotychczasowym doświadczeniem nabytym w FBI nie miała za wiele wspólnego, ale pozwalała jej siostrze skupić się w pewnym stopniu na artystycznych pasjach.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Zdobiący kobiece policzki rumieniec zdawał się przybrać na intensywności. Charlotte nie zwykła peszyć się tematami pokroju seksu, ale rozmowa z Leslie o tym, co działo się między starszą Hughes a Blake'm - ich niedoszłym szwagrem - wpędzała samą zainteresowaną w uczucie dziwnego dyskomfortu, nawet jeżeli dialog pozbawiony był szczegółów pokroju miejsca, pozycji i innych pikantnych informacji.
- Coś to dobre słowo. Nie wiem, co między nami jest - wyjaśniła przeciągłym westchnięciem. Dotychczas sądziła, że między nią a Griffithem wszystko było skończone, ale zupełnie przypadkowe spotkanie w areszcie dało nadzieję na poprawę, której zwieńczeniem była ostatnia wizyta w domu mężczyzny.
- Zaproponował, żebym... zostawiła u niego parę swoich rzeczy - dodała, zaraz potem nadymając policzki niczym rasowy chomik. I to nie tak, że traktowała jego propozycję jak równoznaczność wprowadzenia się, ale walające się po łazience kobiece kosmetyki czy kilka sukienek w jego szafie wydawały się być wyrazem czegoś więcej jak tylko czystej, podręcznikowej przyjaźni. Chyba.
- Chodziło o Travisa - powtórzyła za nią z nieco większym przekonaniem, tym samym dając siostrze do zrozumienia, że nie zamierzała jej oceniać, że w jakimś stopniu chyba nawet podziwiała to, do jak wielu środków Leslie była w stanie się posunąć, by pomóc przyjacielowi. - Kobiety w tej rodzinie są w stanie zrobić dla facetów naprawdę wiele - dodała z nieco większym rozbawieniem, trochę przekornie, aby podnieść Leslie na duchu. Nie winiła jej za romans, za szantaż, za to, jak potraktowała Boba. Travis był wolny i Charlotte wiedziała, że dla młodszej siostry liczyło się jedynie to.
- Nie mam pojęcia, naprawdę. Obie przesadziłyśmy i dobrze o tym wiem. Po prostu... byłam zaskoczona. Nic nie mówiła o tym, że przyjeżdża. Nie poprosiła, żeby odebrać ją z lotniska, nie wspomniała, że nie ma gdzie mieszkać. Czemu? Czemu w tej rodzinie każdy szuka pomocy poza nią? - jęknęła żałośnie i z naburmuszoną miną, bo to niemal do złudzenia przypominało sytuację sprzed kilku dni, kiedy Leslie, będąc na SORze, zarzekała się, że poradzi sobie sama. Tak, wszystkie Hughes sądziły, że potrafiły poradzić sobie same. Potem tylko wynikały z tego coraz większe problemy.
- Jest w porządku. Trochę nudno, bo siedzę w papierach, ale jesteśmy z Rhysem na etapie urządzania biura, więc urozmaicam sobie czas wyborem tapet i kwiatków - wyjaśniła ze śmiechem, zaraz potem skupiając się na jedzeniu.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leslie lubiła tego typu rozmowy, ale w ploteczkach mniej i bardziej poważnych, nigdy nie wkraczała na tak intymny grunt. Nie musiała wiedzieć, kto z kim, gdzie i w jakich pozycjach sypiał. Nie musiała też poznawać innych pikantnych szczegółów, bo nie był to jej interes, tak samo jak interesem innych nie było to, jak wyglądało jej własne erotyczne życie. Kiedy więc zasypywała siostrę kolejnymi pytaniami, to nie po to, by wejść w końcu na ten konkretny tor w rozmowie. To była sprawa Charlotte.
Okej, czyli na ten moment nie nazywamy tego w żaden konkretny sposób. Po prostu… Będziecie mieli dziecko w relacji bliżej nieokreślonej — stwierdziła. Lepiej chyba tego określić nie mogła, skoro sama zainteresowana nie była w stanie powiedzieć, czym dokładnie było to coś. Pozostawało jedynie czekać na rozwój wydarzeń i mieć nadzieję, że bez względu na to, jaki będzie finał, to nie będzie on tragiczny dosłownie i w przenośni. — Cóż, będziecie mieli dziecko. Pewnie chce, żebyś miała coś pod ręką na wypadek, jakbyś za jakiś czas zaczęła rodzić w jego domu. Wiesz, wyprawka do szpitala i te sprawy — wywróciła oczami. Nie mówiła poważnie, czego dowiódł jej krótki, ale szczery śmiech. — Żartuję. Nie chcę oceniać, ale jak na moje, to naprawdę patrzy na to wszystko poważnie. Bo serio, który facet od tak proponuje, żeby kobieta zostawiła u niego swoje rzeczy? Ja takiego nie znam — dodała już poważnie. Nie znała faceta, który tak by się zachowywał. O ile nie chodziło o współlokatora czy obiekt westchnień, to faceci nawet na szczoteczkę do zębów, która zapomniana została na umywalce, reagowali alergicznie.
Chyba zbyt wiele — westchnęła, gdy temat zszedł na Travisa. Zerknąwszy kątem oka na siostrę, jęknęła żałośnie, chwytając za ozdobną poduszkę, którą zgniotła niedźwiedzim uściskiem. — Robię za dużo. Udaję, że akceptuję Asli. Pozwalam im wierzyć, że naprawdę ją lubię. I dobra, nie mam nic do niej, ale jak myślę o tym, że to ona przygotowuje się do cholernego ślubu z nim, to mam ochotę wytargać ją za włosy, żeby nie była najpiękniejszą panną młodą i odwołała ślub, aż jej kudły nie odrosną — burknęła w niezadowoleniu i tym razem to ona nabrała powietrza, nadymając swoje policzki. Denerwowało ją to. Z jednej strony chciała, by Trevor był szczęśliwy. Z drugiej zaś, nie rozumiała, czemu ona miałaby go nie uszczęśliwić. Potem przypominała sobie o tym, co było kiedyś i fakcie, że podjęli decyzję. Spontaniczną, ale stanowczą, która nakazywała wrócić do przyjacielskiej relacji.
Cholernie żałowała.
Nie prosiła, bo była pewna, że Sao ją odbierze. To wina Sao, że odebrał ją Blake. Perrie nawet nie wiedziała, że Sao wyjechała i nie rozumiała, czemu ją okłamała, że odbierze ją z lotniska, a wysłała jego. Blake myślał, że jedzie po Sao i… — urwała na moment, zastanawiając się nad tym, kiedy miała ostatnio kontakt ze swoją bliźniaczką. Nawet zerknęła na telefon i od wyjazdu siostry, nie dostała nawet jednego sms’a — Popieprzone to jest. Nikt nie ma z nią kontaktu, ale od tak dzwoni do Blake’a i wkręca ich oboje w jakieś dziwne akcje. O co tu chodzi? — mruknęła w niezadowoleniu. To było dziwne. Cała ta akcja w odbieranie Perrie, która owiana była kolejnymi kłamstwami. Kwestię szukania pomocy poza rodziną, puściła mimo uszu. Ona sama pomocy nie chciała w ogóle. Ale kiedy otrzymywała ją tak, jak miało to miejsce przed kilkoma dniami, nie potrafiła odtrącić tej wyciągniętej w jej stronę dłoni.
Powiedz mu, żeby sam zajął się papierami. Ty masz talent i powinnaś siedzieć z klientami, żeby projektować im tatuaże. Głupi jest, czy co? Kto to widział, żeby trzymać twoją artystyczną duszę za biurkiem. To jak trzymanie lwa w klatce — stwierdziła pół żartem, pół serio. Charlotte zawsze miała smykałkę do rysunku i wszelkich malowideł, dlatego Leslie nie rozumiała, czemu nieustannie trafiała tam, gdzie najmniej miała tego typu pracy.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Pobłażliwy uśmiech przyozdobił kobiece wargi zupełnie niekontrolowanie. Charlotte lata temu zdążyła zauważyć, że młodsza siostra wykazywała naturalną skłonność do typowo kobiecych ploteczek. Nie była tym zaskoczona. Leslie, choć nieco szalona i momentami skrajnie nieodpowiedzialna, swoim stylem bycia pasowała Lottie do obrazu typowej kobiety. Uroczej, roześmianej, nieco nieporadnej. Sama tak nie umiała. Nie tylko przez otoczenie, na jakie składali się przede wszystkim przedstawiciele płci męskiej, ale również przez pracę czy nastawienie do wielu spraw. Bycie kobietą wcale nie było łatwe.
- Do tej pory sądziłam, że jesteśmy - podjęła, a grymas odmalowany na kobiecej twarzy zdawał się być gestem dość wymownym - przyjaciółmi - dokończyła, wzruszając ramionami. Czy faktycznie potrafili nimi być, skoro wydarzyło się tak wiele? Ostatnie tygodnie, może nawet miesiące uświadomiły starszej Hughes, że to być może Blake miał rację; że przyjaźń kobiety i mężczyzny wcale nie istniała, a oni dobry tego dowód zyskiwali, ilekroć tylko lądowali w łóżku. Lub innych miejscach.
- Do porodu zostało jeszcze trochę czasu - mruknęła, choć teoria Leslie miała sporo sensu. Charlotte mimowolnie zerknęła w kierunku swojego brzucha, którego coraz bardziej zaokrąglony kształt widoczny był jedynie wtedy, gdy miała na sobie nieco bardziej obcisłe ciuchy. Między innymi dlatego przerzuciła się na luźniejsze sukienki, choć te same w sobie okazały się niezwykle wygodne i istniało prawdopodobieństwo, że miały zostać z nią na dłużej. - No nie wiem. Może ojciec dziecka? - Tym razem to ona parsknęła śmiechem. Nie chciała i nie próbowała dopisywać do propozycji Blake'a własnego, stworzonego przez samą siebie dna, ale jednocześnie nie kryła się z tym, że jego sugestia była zwyczajnie, tak po ludzku miła.
- Leslie - westchnęła przeciągle, wciąż gładząc siostrę po włosach. Dotychczas nie sądziła, że sprawa z Travisem była tak skomplikowana. Ukradkowe spojrzenia, uśmiechy, chęć bycia blisko - widziała to. Nie dostrzegała jedynie tego, jak wiele to wszystko znaczyło dla jej siostry. - Wiesz, że masz tylko dwa wyjścia? Albo powiedzieć mu to, co mi teraz i sprawdzić, co się wydarzy, albo milczeć i uśmiechać się do zdjęć na wszystkich przyjacielskich spotkaniach, które będą organizować jako małżeństwo - zawyrokowała, nie chcąc brzmieć brutalnie, ale w tej sprawie półśrodki zdawały się nie istnieć.
- Nic z tego nie rozumiem - burknęła, kiedy podejmowała kolejną próbę przyswojenia historii tego, jakim cudem Perrie znalazła się w domu Blake'a i jaki interes w takim układzie miała Sao, której nie obchodziło zupełnie nic.
Charlotte westchnęła, wbijając widelec w kolejne kawałki kurczaka i towarzyszących mu w sałatce warzyw.
- Bez przesady. Jeszcze zdążę się tam naużerać z klientami. I tak jestem mu wdzięczna, że w ogóle mnie zatrudnił po wszystkich perypetiach, jakie mieliśmy w ostatnim czasie - przyznała bez ogródek, chociaż kwestii Rhysa i ostatnich zawirowań wcale nie chciała poruszać. Cieszyła się, że udało im się dogadać i to było najważniejsze.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż... Na swoim przykładzie powiem ci, że te przyjaźnie damsko męskie są skomplikowane. Jest okej, do czasu aż nie wylądujemy z facetem w łóżku. Potem wszystko się komplikuje — wzruszyła ramionami. Tak to właśnie widziała i zdążyła się nauczyć, że nie powinno się łączyć łóżka z przyjaźnią. Z tego nie wychodziło nic dobrego. Wraz z chwilami zapomnienia, zaczynały się rodzić uczucia i o ile rodziły się z obu stron, to nie było problemu. Ten pojawiał się, kiedy wszystko działało w jedną stronę.
No i co z tego? Różnie bywa. Wiesz ile lasek rodzi przed terminem? — wywróciła oczami. Naprawdę różnie bywało i nie sądziła, by miała to tłumaczyć siostrze, bo sama na pewno doskonale zdawała sobie z tego sprawę i wiedziała, że nie zawsze jest kolorowo i wręcz książkowo. Mimo to, Leslie miała nadzieję, że w przypadku Lottie i jej dziecka, będzie książkowo, bo po co im kolejne dramaty? Wystarczyło już tych nieszczęść, trudnych sytuacji i niepewności o to, co przyniesie nowy dzień. — Albo facet, który ma do ciebie słabość, ale nie potrafi tego przyznać — dodała z rozbawieniem. Nie byłaby jednak zaskoczona, gdyby tak właśnie było. W końcu mówiły o Blake'u, który był... Specyficzny pod pewnymi względami i który miał prawo czuć się z tym dziwnie, skoro wcześniej niemal poślubił ich siostrę.
Wiem, ale czego bym nie zrobiła, skutki mogą być beznadziejne. Albo rozwalę mu związek i skrzywdzę tym Asli, albo... Złamię serce sobie, bo zniszczę naszą przyjaźń. Jak będę siedzieć cicho, to nic się nie zmieni. Będę tkwić w miejscu i zastanawiać się nad tym, czy w przeszłości mogliśmy postąpić inaczej, a w międzyczasie faktycznie będę udawać zadowoloną na zdjęciach — odparła markotnie. Może nie powinna zakładać samych czarnych scenariuszy, ale ciężko było jej dostrzec taki, który byłby w stu procentach pozytywny. Odnosiła wręcz wrażenie, że taki nie istniał. W każdej z decyzji, którą mogła podjąć były plusy i minusy, ale ciężko było Leslie określić, co przeważało, a co nie. — Co ty byś zrobiła na moim miejscu? — zapytała, spoglądając na siostrę. Lottie może nie była idealnym doradcą w kwestii uczuć, kiedy sama miała na koncie różne sytuacje z niekoniecznie szczęśliwymi zakończeniami, ale młodsza Hughes była ciekawa, co jej siostra zrobiłaby w takiej sytuacji.
Chyba tylko Sao mogłaby nam to wyjaśnić — podsumowała, bo najwyraźniej nikt nie rozumiał tej sytuacji, w którą wpędziła Charlotte, Perrie i Blake'a. Sao jednak nie było, kontaktu też z nią nie miały, więc pozostało gdybać, albo porzucić całkowicie temat, by nie tracić nerwów na rozmyślanie o tym, skąd takie dziwne pomysły brały się w głowie ich siostry, doprowadzając do sytuacji, które nie powinny mieć miejsca.
A ja nie jestem zaskoczona. Mówiłaś, że się przyjaźnicie i zawsze możesz na nim polegać. To tylko dowodzi tego, że nie byłaś w błędzie — zauważyła z uśmiechem. Takie przyjaźnie ceniła. Mogło się walić i palić, ale relacja nie mogła się w tym wszystkim zmienić. Sama w pewnym sensie zazdrościła tego siostrze. Przynajmniej w przypadku jej i Rhysa nie chodziło o głębsze uczucia, a każdy zgrzyt mógł zostać zażegnany rozmową przeprowadzoną po kilku cichych dniach.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

- Komplikuje albo nie - przyznała tajemniczo, z trudem powstrzymując się przed wywróceniem oczami. Początkowo sądziła, że istotnie - sprawy między nią a Blake'm uległy diametralnej zmianie, a oni znajdowali się gdzieś na samym skraju znajomości, której zamknięcie w jakichś sztywnych ramach wydawało się niemożliwe. Sprzeczka na cmentarzu, potem kilkanaście dni milczenia, a ostatecznie ostatnie spotkania, które utrzymane były w całkiem przyjemnej, doskonale znajomej atmosferze. Czy naprawdę zmieniło się tak wiele? - Od kiedy wiemy o ciąży, nie wydarzyło się nic - podjęła, szukając w głowie odpowiedniego, wystarczająco wymownego słowa - nieprzyzwoitego. - Niemal parsknęła śmiechem, w mniej lub bardziej oczywisty - to pozostawiała do oceny Leslie - sposób nawiązując do tych kilku razów, które czas spędzany z Blake'm nie przypominał czysto przyjacielskich spotkań na sushi i winem. - To znaczy... wtedy, kiedy wydostałaś ich z aresztu, był u mnie i został na noc. Potem ja u niego, ale tak poza tym i ciążą, wszystko wydaje się być takie jak dotychczas - przyznała, swoje wyznanie kwitując wzruszeniem ramion. Z perspektywy czasu miała coraz większy problem z ustaleniem, czym właściwie była znajomość z Griffithem i czy nieplanowana, zbliżającymi się wielkimi krokami rola rodziców faktycznie zmieniała tak wiele.
Z drugiej jednak strony - czy liczne przemyślenia na ten temat same w sobie nie były wystarczająco wymownym dowodem, że owszem - zmieniała?
- Leslie, ja jeszcze nawet nie znam płci dziecka, więc o jakim porodzie ty mówisz? - rzuciła przez śmiech, kręcąc głową. Chociaż ciążowe krągłości stawały się coraz wyraźniejsze, to jednak od ostatecznego terminu dzieliła ją jeszcze naprawdę długa droga.
- Blake raczej nie miewa tego typu problemów - odparła z nutą wątpliwości. Dotychczas postrzegała Griffitha jako faceta odważnego i bardzo bezpośredniego, ale może nieco go przeceniała, skoro w kwestii emocji pozostawał raczej oszczędny w słowach? Gesty w jego wykonaniu wydawały się być dużo dosadniejszym wyrazem ekspresji, ale i ich rozszyfrowanie bywało trudne.
- Nie wiem - przyznała bez ogródek. Wiedziała, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała siostra, ale Charlotte nie zwykła kłamać. - Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby facet, do którego wzdycham, miał się ożenić z inną. Nie jestem najlepsza w... wyznawaniu uczuć, więc prawdopodobnie byłabym nieszczęśliwa na wszystkich zdjęciach z przyjacielskich spotkań. Ale ty taka nie jesteś, Leslie. Jesteś odważna, silna i waleczna. Jeżeli ty mu nie powiesz, to dla innych nieszczęśliwie zakochanych kobiet chyba nie ma nadziei - wyjaśniła pół żartem a pół serio. Nie przesadzała. Naprawdę uważała, że kto jak kto, ale Leslie miała w sobie na tyle determinacji i odwagi, by faktycznie uzewnętrznić się z tym, co czuła głęboko w sercu.
- To prawda. Rhys bardzo mi pomógł - przytaknęła, kiwając głową. Nie wdawała się w szczegóły, ale błąkający się w kącikach warg uśmiech sugerował, że była naprawdę szczęśliwa, mając przyjaciela takiego jakim był Alderidge.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Twierdzisz, że między wami nic się nie skomplikowało? — zapytała, zerkając na siostrę z ukosa. Była ciekawa, jak to wyglądało. Zwłaszcza, że tak naprawdę do niedawna nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że ta dwójka utrzymywała ze sobą kontakt i to jak się okazało, dość bliski. Była więc ciekawa, jak w ogóle doszło do tego, że skończyli w łóżku, które pociągnęło za sobą ciążowe dolegliwości. — Mhm... Wiesz, że to brzmi jak... — urwała, próbując odnaleźć właściwe słowa. — To brzmi, jak próba zrzucenia winy na alkohol. Tak. Wpadki prawie zawsze mają związek z alkoholem, który odbiera nam zdrowy rozsądek. Jesteś w ciąży, nie możesz pić, on też nie pije przy tobie, bo to byłoby dziwne i tym sposobem nie robicie niczego nieprzyzwoitego — dodała i parsknęła śmiechem. To brzmiało idiotycznie, ale nie potrafiła znaleźć innego wyjaśnienia na to, jak ta dwójka się ze sobą spiknęła. Tym bardziej, że Charlotte miała za naprawdę odpowiedzialną babkę, która nie pozwoliłaby sobie na trzeźwo na seks bez zabezpieczenia.
Wiesz, że płci dziecka możesz nie znać do samego porodu? Sporo kobiet żyje w przekonaniu, że będzie córka albo syn, a potem okazuje się, że lekarz błędnie to ocenił. Więc jak będziesz urządzać pokoik, lepiej celuj w neutralne kolory — ostrzegła z rozbawieniem, żeby siostra nie zdziwiła się, gdy w szpitalu przywita małą kopię siebie mając pokoik urządzony na niebiesko, lub małą kopię Blake'a która będzie zmuszona zamieszkać w pokoiku urządzonym na różowo. — Może nie miewał do tej pory — wzruszyła ramionami. To że nie miewał, nie znaczyło, że teraz go ten problem nie dopadł. Rozumiała jednak zwątpienie siostry, bo w jednym musiała się zgodzić - jej szef bywał oszczędny w słowach. A o gestach wypowiedzieć się nie mogła, bo na te zwracała najmniejszą uwagę.
Aż tak we mnie wierzysz? — mruknęła z powątpiewaniem w to, co powiedziała o niej siostra. Bo czy naprawdę taka właśnie była? Odważna, silna i waleczna? Czasami szczerze w to wątpiła, ale teraz zrozumiała, że zwątpienie nie wynikało z tego, że to nie pokrywało się z rzeczywistością, ale z tego, że niektóre sprawy ją przytłaczały i wówczas traciła wiarę w samą siebie. — Może masz rację — stwierdziła po chwili milczenia. Może faktycznie powinna się wziąć w garść, postawić wszystko na jedną kartę i najzwyczajniej w świecie przekonać się, jaki będzie tego efekt. Potencjalne scenariusze były różne. Niektóre optymistyczne, inne dość pesymistyczne, ale w ostateczności mogła wierzyć w to, że nawet jeśli te uczucia były jednostronne, to ta przyjaźń okaże się dla Travisa na tyle istotna, że się od niej nie odwróci mimo szaleńczej szczerości. Ona sama zaś mogłaby zacząć żyć od nowa, wiedząc na czym stała. Może właśnie tego potrzebowała? — Porozmawiam z nim. Uporządkuję swoje sprawy i powiem mu o wszystkim. Ale licz się z tym, że może... Będę potrzebowała kolejnego wiadra lodów — dodała z lekkim uśmiechem. Jeśli miałby się ziścić najgorszy ze scenariuszy, to bez lodów się nie obędzie. Bez zapasu chusteczek również.
Cieszę się, że masz przy sobie takich ludzi — odparła. Przyjaciele byli ważni w życiu. Sama doskonale o tym wiedziała. Rodzina również była ważna, ale rodzina lubiła zawodzić w najważniejszych momentach, o czym obie doskonale wiedziały. Im dwóm się udało, w ostatnim czasie nieco się do siebie zbliżyły, ale jakie to miało znaczenie, skoro na nich ta rodzina się nie kończyła? Sao zniknęła, brat również się gdzieś zapodział, Perrie żyła przeszłością, a rodzice... Byli skomplikowani.
Lottie... — podjęła po krótkiej chwili, zerkając niepewnie na siostrę — Ciągle zabieram się do tej rozmowy i ciągle coś nam przeszkadza, ale chciałabym ci o czymś powiedzieć. Chociaż możliwe, że już wiesz, ale chodzi o ojca — westchnęła. Nie chciała dłużej dusić w sobie sekretów innych, gdy te dotyczyły większego grona osób.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Wzruszyła ramionami. Znów. Głównym problemem relacji z Blake'm był fakt, że wśród licznych niedopowiedzeń i gier słów Charlotte coraz częściej potrafiła odnaleźć tematy, które wolałaby przedyskutować w sposób klarowny i jednoznaczny. Bez niedopowiedzeń, żartów, ironii, którą przesycone były wycelowane w siebie nawzajem, ale wciąż przyjacielskie i będące wyrazem sympatii złośliwości. Jednocześnie nie była pewna, czy poruszenie pewnych kwestii faktycznie wpisywało się w jakiś czas temu przyjęte ramy, poza które jej uczucia coraz chętniej i szybciej uciekały.
- Nie wiem. Kiedy dowiedziałam się o ciąży i powiedziałam, że jej nie usunę, myślałam, że między nami wszystko będzie skończone. Pokłóciliśmy się i to naprawdę poważnie. Potem... jakoś się ułożyło, ale wciąż nie mam pojęcia, czym my właściwie jesteśmy - przyznała, marszcząc nos w charakterystycznym dla siebie geście. Wiedziała, że sam fakt pojawienia się tego typu wątpliwości był podejrzany i bardzo niewygodny, ale i tak nie potrafiła z tym nic zrobić. - Nie wypiliśmy wtedy dużo. Tyle co nic. Ale nie podoba mi się sugestia, że zwrócił na mnie uwagę jedynie po alkoholu. Chociaż brzmi to sensownie, skoro od tamtego czasu nic się nie wydarzyło. Chyba, że po prostu ciężarne nie są w jego typie. - Naprawdę próbowała się zaśmiać i obrócić to wszystko w żart, ale wątpliwości nieustannie się nawarstwiały, a Charlotte nie miała pojęcia, co dokładnie było między nią a Blake'm. Kilkukrotnie powtórzone zbliżenie zdawało się być dosadnym wyrazem zainteresowania, ale jeżeli to faktycznie zniknęło wraz z pojawieniem się dziecka? A może to ona nie powinna była analizować tego pod tak wieloma kątami? Nie planowali żadnej z tych rzeczy i obydwoje musieli jakoś odnaleźć się w nowej sytuacji. Może dobrym wyjściem miało być... odpuszczenie i pozwolenie, by wszystko rozwinęło się samo? Jak jednak mogła oddać wszystko w ręce przypadku, skoro za kilka miesięcy miała zostać matką?
- To ja jestem w ciąży czy ty? - zagaiła w rozbawieniu, nie mogąc uwierzyć w to, jak wiele do powiedzenia w tym temacie miała Leslie. Mimo to doceniała wszystkie jej wskazówki i sugestie, nawet jeżeli po cichu liczyła na to, że najbliższa wizyta u lekarza rozwieje chociaż wątpliwości dotyczące płci malucha.
- Lodów masz u mnie pod dostatkiem - zapewniła, kiwając głową z uznaniem. Nie była zaskoczona taką decyzją. Leslie była odważna, potrafiła wziąć sprawy w swoje ręce, nie brakowało jej również bezpośredniości, a ta mogła się przydać w konfrontacji z Travisem. - Będę trzymać kciuki - dodała i przytuliła siostrę. Krótko, ale mocno, by wiedziała, że Charlotte należała do grona osób, na które liczyć mogła ona.
- Hm? - mruknęła, kiedy uporała się ze swoją porcją sałatki i bardzo ochoczo sięgnęła po nałożone, roztopione już lody. - Och - westchnęła z łyżeczką trzymaną w ustach. Nie potrzebowała niczego więcej, by zrozumieć, do czego dążyła Leslie.
- Sao ci powiedziała, prawda? Oczywiście, że ci powiedziała. - Lottie pacnęła się w czoło. Nagle przeszła jej ochota na słodkie.
- Nie wiem zbyt wiele. Tylko tyle, że ojciec ma jakiegoś dzieciaka na boku.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czekaj, czekaj. Skąd w ogóle pomysł z usuwaniem ciąży? Pokłóciliście się, bo nie chciałaś usunąć ciąży? — zapytała. Nie czuła się w temacie. W tym momencie zrozumiała, że tak naprawdę nie miała pojęcia co działo się w życiu siostry i jak wyglądała jej relacja z Griffthem, ale chciała się dowiedzieć. Nie po to, by kogokolwiek oceniać, nie po to by wydawać osądy i się wściekać. Chciała wiedzieć, by być dla siostry jeszcze lepszym oparciem.
Hej! Niczego nie sugeruję, okej? Poza tym, jak miało do czegoś dojść skoro... Sama mówisz, że dopiero dochodzicie do porozumienia? — sprostowała, od razu chcąc przypomnieć siostrze, że okoliczności chyba też były ważne. Ciężko było z kimś sypiać, gdy wszystko waliło się jak domek z kart. A zdaniem Leslie, oni ewidentnie mieli problem, skoro ojcostwo Blake'a było tajemnicą, w jego domu zamiast Lottie pomieszkiwała Perrie, a do tego w grę wchodziły kłótnie, problemy z aresztem i pewnie wiele innych spraw, o których blondynka nawet nie wiedziała. I nie była pewna tego, czy w ogóle wiedzieć chciała. — Daj mu czas. I sobie — dodała, uśmiechając się ciepło do starszej Hughes. Bo w tej sytuacji, chyba tylko czas mógł pomóc i wszystko zweryfikować.
My — odparła ze śmiechem. — Ty, ale jesteś moją siostrą, będę ciocią i przyznam szczerze, że trochę się przez to dokształcam. Może mi też w przyszłości przyda się ta wiedza — dodała, równie rozbawiona co Lottie. Wnikanie w to, jak przebiegała ciążą i jak powinny dbać o siebie przyszłe matki, stało się naprawdę interesującym dla Leslie zajęciem. Chciała mieć pewność, że nikt niczego nie pominie, włącznie z samą Lottie, która wciąż się w tym wszystkim odnajdywała. Jednocześnie nie zamierzała być przy tym nadmiernie natrętna, jak jakaś daleka ciotka, która nagle wszystko wie najlepiej.
Lodów i doskonałe towarzystwo — zauważyła. W końcu co to za przyjemność jeść lody w pojedynkę, kiedy mogły się nimi bez wyrzutów sumienia opychać we dwie. Ona przez smutki, Charlotte przez ciążowe zachcianki. Problem pojawiłby się, gdyby siostra kazała jej zagryzać je ogórkami, ale wierzyła, że do tego nie dojdzie, skoro takich eksperymentów jeszcze nie zaliczyły. Chociaż z drugiej strony zdawała sobie sprawę z tego, że wszystko przed nimi. Kilka długich miesięcy, w trakcie których mogło wydarzyć się wiele. W życiu jednej, jak i drugiej.
To ty... wiesz? — zapytała, zaskoczona tym, że reakcja Lottie była taka, a nie inna. Nie rozumiała. — Powiedziała mi, kazała milczeć i trzymać to w sekrecie przed wszystkimi... Skąd ty...wiesz? Tego jednak nie dodała, bo poczuła rozczarowanie. Jeśli Sao powiedziała Charlotte, to komu jeszcze? I dlaczego obarczyła ją nic niewartą tajemnicą?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „13”