WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Zaciekawienie przemknęło po kobiecej twarzy bardzo szybko, niemal niezauważalnie. Dotychczas Charlotte nie brała pod uwagę możliwości pokroju tej, że Leslie swój wolny czas poświęcała na kinematograficzne hity pokroju programów paradokumentalnych. Usprawiedliwieniem starszej Hughes był pobyt w szpitalu. Jaką wymówkę miała młodsza?
- Typ, któremu wszyscy kibicują, zazwyczaj kończy bardzo marnie. Dobrzy faceci tak mają - podsumowała, raz jeszcze przeczesując niesforne kosmyki włosów.
Słowa te - pozornie niewinne, dotyczące głupiego serialu z kategorii typowych poniżej jakiegokolwiek poziomu intelektualnego - przywołały przed oczy Lottie obraz Rhysa. Alderidge wielokrotnie udowodnił swoje zaangażowanie, dając jej do zrozumienia, jak ważna dla niego była. Czasami wracała myślami do jego propozycji sprzed kilku tygodni. Z perspektywy czasu wiedziała, że seks zniszczyłby wszystko, ale jednocześnie miała dziwną, niemożliwą do opisania pewność, że gdyby to on znajdował się na miejscu Blake'a, obecnie wszystko wyglądałoby inaczej.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Leslie. Spojrzenie Charlotte mimowolnie powędrowało w kierunku ciastek, po opakowanie których sięgnęła, bardzo szybko rozprawiając się z kartonem oddzielającym ją od upragnionych słodkości.
- Ja też, ale uznajmy, że organizm wie najlepiej, okej? - zaproponowała, podsuwając pod nos młodszej siostry opakowanie. Kiedy ta się poczęstowała - lub nie - blondynka ułożyła paczkę na pościeli, racząc się pierwszym ciasteczkiem - póki jeszcze miała apetyt.
Spochmurniała po zaledwie jednym kęsie. Bezpośredniość i rzeczowe podejście do wielu spraw były cechami, które zawsze doceniała w ludziach. Te dwie rzeczy pozwalały uniknąć nieporozumień i zaoszczędzić trochę czasu. Dziś żałowała jednak, że Leslie wykazywała się skłonnościami do tego, by wykładać kawę na ławę. Nie czuła się gotowa, by zrobić to samo.
- Więc postaraj się, żeby się nie dowiedziała - mruknęła w odpowiedzi, kręcąc głową. W rzeczywistości miała wrażenie, że ta rodzina i tak nie przejęłaby się niczym - może poza informacją o tym, kto był ojcem dziecka. Skandale zawsze były w cenie, a tych Hughesowie starali się unikać. Szczególnie istotne było to dla ojca, który od początku był raczej oszczędny w okazywaniu niedoszłemu mężowi Ivy oznak sympatii. Charlotte mogła się jedynie domyślać jego reakcji na tę niekoniecznie upragnioną mieszankę genów w postaci wnuka lub wnuczki.
Jaką jednak miała pewność, że rodzeństwo zareagowałoby delikatniej?
- Nie, to nie choroba - zaprotestowała szybko, uznając to za wyjście sprawiedliwe; Leslie nie musiała się niepotrzebnie denerwować, nawet jeżeli wciąż tajemnicza postawa Lottie nie rozwiewała wszystkich wątpliwości.
- Nie jest zagrożona - mruknęła bez większego przekonania, bowiem przeczucia i coś, co nazwałaby instynktem, podpowiadały zupełnie inny scenariusz. Pojedynczy skok ciśnienia i intensywne bóle głowy nie mogły być przecież jedynym powodem, dla którego została w szpitalu. - Dowiedziałam się kilka... - dni? tygodni? Sama nie wiedziała, ile dokładnie czasu minęło od dnia, w którym lekarz potwierdził wyniki wykonywanych w domowym zaciszu testów - jakiś czas temu - westchnęła, osuwając się na poduszce, w którą wcisnęła głowę. Pragnęła jedynie zatopić się w miękkości i faktycznie zniknąć wśród przytłaczającej bieli, byle tylko uchronić się przed natłokiem pytań, których przerażającą ilość Leslie miała wypisaną na twarzy.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leslie nie miała nic na swoje usprawiedliwienie. Poza nudą i brakiem ekscytujących wydarzeń we własnym życiu osobistym. Romantyzmu w nim nie zaznawała, dobrych chwil było jak na lekarstwo. Wolała więc skupiać się na takich serialach, gdzie dramat gonił dramat, ale na koniec zza ciemnych chmur wychodziło słońce i dawało nadzieję na coś lepszego.
Coś w tym jest. Ewentualnie są już zajęci i nie możemy się za nich zabrać — skrzywiła się. Ci dobrzy zawsze byli albo niezauważalni albo zajęci. Coś o tym wiedziała z własnego doświadczenia i momentami łapała się na tym, że żałowała wielu decyzji podjętych na przestrzeni lat, które doprowadziły ją do obecnego punktu w życiu. Przykładem był chociażby Travis. Facet, który był nie tylko jej przyjacielem, ale również kimś z kim próbowała szczęścia. Byli jednak młodzi i głupi, nie postawili granicy między przyjaźnią a uczuciem, a mądrość przyszła po fakcie, gdy postanowili wrócić do punktu wyjścia w chwili, w której lada moment zza rogu wyszły uczucia. Wówczas było za późno na to, by o nich mówić. Gdyby jednak mogła cofnąć czas? Nie zastanawiałaby się i robiłaby wszystko by związek z przyjacielem przetrwał.
Wiadomo. Póki tyłek nie rośnie można jeść wszystko. Na całe szczęście mamy dobre geny — roześmiała się. Akurat to nie podlegało najmniejszym wątpliwościom, że kobiety w tej rodzinie na kiepskie geny narzekać nie mogły, a ilość jedzenia nie przekładała się na licznik wagi i sylwetkę. Chociaż tyle szczęścia w tym życiu miały, że mogły jeść bez końca nie martwiąc się zmianą rozmiarówki ulubionych ubrań.
Wiesz... Jeśli o mnie chodzi to nikt się o niczym nie dowie, o ile zdasz mi tu ładnie relację. W innym wypadku będę zmuszona wezwać posiłki — uśmiechnęła się niewinnie, ale tylko na moment. Jakby nie patrzeć, nawet przed Charlotte uparcie ukrywała to, że ojciec dorobił się jakiegoś dzieciaka z kobietą, która ich matką zdecydowanie nie była. Nie czuła się fair w stosunku do siostry, ale... Obiecała Sao. Sao, która wyjechała i zostawiła ją z tym bałaganem — Pepperoni? Czy ta hawajska? — zapytała, gotowa złożyć zamówienie na wspomnianą pizzę tu i teraz, co nie podlegało żadnym dyskusjom. Ona sama z chęcią by coś przekąsiła. Zwłaszcza, że mimo okoliczności, wciąż gdzieś z tyłu głowy błąkała się jej myśli o nadchodzącej kolacji, którą miała zjeść w domu człowieka, którego nie znała tak dobrze, jak znać by chciała. To było ryzykowne, ale przestała o tym myśleć, gdy Lottie wyjaśniła, że nie była w szpitalu z powodu choroby. Uniosła na nią wzrok, kątem oka zerkając na aplikację, w której potwierdzała zamówienie.
Nie jest... Cc... Co? O boże... — jęknęła, unosząc lekko brwi, a jej dłoń automatycznie zakryła rozdziawione usta. W pierwszej chwili do niej nie dotarło, ale szybko pojęła sens słów siostry i skłamałaby mówiąc, że nie była w szoku.
Momentalnie zaczęła się zastanawiać nad tym, czy coś ją ominęło, a starsza Hughes była w nowym związku, czy może jednak chodziło o jakąś beznadziejną wpadkę będącą skutkiem ubocznym odreagowania rozstania po Joelu. Kandydatów na ojca... Nie chciała się doszukiwać. Zakładała wstępnie samego Joela i obecnego współlokatora siostry, ale to nie było istotne. Liczyło się to, że miała zostać ciocią. A Lottie MATKĄ.
Jakiś czas temu... — powtórzyła, a jej brwi powędrowały jeszcze wyżej. Nie wiedziała co o tym myśleć. Nie wiedziała nawet jak zareagować, bo ton głosu siostry nie wskazywał na to, by była zachwycona perspektywą zostania matką. Milczała kilkanaście, może kilkadziesiąt długich sekund, w których trakcie przez jej głowę przeleciało milion pytań. Jednocześnie uważnie obserwowała Lottie, analizując jej zachowanie. Zdecydowanie ciąża była czymś, na co starsza Hughes nie przygotowała się w najmniejszym stopniu.
Westchnęła pod nosem i lekko szturchnęła Charlotte w bok.
Przesuń się, chcę się położyć — mruknęła i gdy Lottie nieco się przesunęła, Leslie zsunęła buty i położyła się obok niej bokiem, by było im względnie wygodnie — Cholera... Co teraz zrobimy? — zapytała, wspierając głowę na ramieniu siostry. Chciała wiedzieć, jakie Charlotte miała plany, jakie miała nastawienie i jak mogła ją w tym wszystkim wesprzeć. Jednocześnie nie chciała zadawać niewygodnych pytań. Wierzyła, że siostra podzieli się z nią wszystkim, co uzna za ważne, istotne i warte wzmianki.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte, przyglądając się twarzy młodszej siostry, uświadomiła sobie, że pierwotny cel wizyty Leslie miał dotyczyć spraw dużo ważniejszych niż dostarczenie zapasu jedzenia do szpitalnej sali (chociaż wcale nie ośmieliłaby się negować istotnej roli przekąsek w życiu każdego człowieka).
Informacje, jakie blondynka posiadała o jej prywatnym życiu, były raczej szczątkowe. Nigdy nie pozwoliła sobie na to, by przekroczyć granicę prywatnej, niemal intymnej sfery. I tak, jak nie żaliła się na problemy z Joelem, tak nie zamierzała brać na spytki rodzeństwa - chociaż czasami miała na to ogromną ochotę. Nie tyle przez zawodowe zboczenie, co zwyczajną, kierowaną w stronę rodziny troskę.
Tego dnia postanowiła zrobić wyjątek.
- Coś... nie tak w domu? - zagaiła, unosząc brew. Już sama rozmowa telefoniczna była prowokacją do przeanalizowania ostatnich tygodni, może nawet miesięcy. Leslie nie zwykła się skarżyć, a każda Hughes chyba w genach miała zapisaną umiejętność radzenia sobie z własnymi problemami bez czyjejkolwiek asysty - przynajmniej tak widziała to Charlotte do tej pory - ale niewątpliwie pomoc w rodzinnym kręgu była możliwa, niemal wskazana.
Zabawne, że myślała o tym akurat ona.
- Nie, daj spokój. To zły pomysł - zaprotestowała, kiedy jej wzrok spoczął na wysokości kobiecych dłoni i dzierżonego w nich telefonu. Istniały granice, których Charlotte nie chciała przekraczać. Jedną z nich było wprowadzanie zamieszania na szpitalnym korytarzu niespodziewaną wizytą dostawcy jedzenia. - Biorąc pod uwagę moje ostatnie szczęście, placek spadnie mi na pościel i do końca pobytu tutaj będę musiała patrzeć na wielką plamę z sosu - dodała z nieco większą przekorą, wierząc, że obrócenie wszystkiego w żart przekonałoby Leslie do zrezygnowania z dotychczasowych planów.
Z drugiej strony - dywagacje na temat rodzaju pizzy zdawały się być opcją dużo wygodniejszą niż konieczność wyjaśnienia ostatnich zawirowań z życia prywatnego. Charlotte nie sprawiała wrażenia zaskoczonej reakcją siostry. Sama pewnie pozwoliłaby sobie na podobne zachowanie, gdyby role się odwróciły - z tą różnicą, że w przypadku życia Leslie kwestia ojcostwa wydawała się dość jasna. Chyba.
Lottie przesunęła się na materacu, pozwalając, by siostra ułożyła się tuż obok. Sama jednak nie zmieniła swojej pozycji. Leżąc na plecach, nieustannie wpatrywała się w sufit; zupełnie tak, jak gdyby obawiała się wzrokowej konfrontacji i odkrycia kłamstw, którymi zamierzała nakarmić leżącą u jej boku blondynkę.
- My? - mruknęła pod nosem, bardziej do siebie niż do młodszej Hughes. Brała pod uwagę wiele możliwości, ale żadna z nich nie uwzględniała czynnego udziału kogokolwiek z rodziny - może poza ojcem, z którym chciała porozmawiać o sprawie ewentualnego przyspieszenia procesu kupna mieszkania lub domu, ale i tak bez wdawania się w zbyt wiele szczegółów.
- Ty nic - zapewniła lakonicznie, układając dłonie na brzuchu. Biel sufitu była przygnębiająca, jednak brak wszelkich ozdobników pozwalał się skupić i zebrać wszystkie myśli. - Ja? Cóż. Kupię dom, urodzę dziecko i je wychowam - skwitowała, wzruszając ramionami. Wypowiedzenie tych słów przyszło jej z łatwością, ale tylko pozorną. W rzeczywistości nie miała pojęcia, jak miałaby przekonać ojca do pomocy, jak poradzić sobie z utrzymaniem całego domu, siebie i dziecka. Nie wiedziała, jak daleko byłaby w stanie posunąć się w swoich kłamstwach i jak wiele musiałaby poświęcić, by życie we dwoje było względnie szczęśliwe.
- Uprzedzając pytania - myślałam o usunięciu. To prawdopodobnie rozsądne wyjście, biorąc pod uwagę to, jak bardzo nie panuję nad własnym życiem, ale... nie umiałabym tego zrobić. Po prostu nie - westchnęła przeciągle, przymykając powieki.
To był strategiczny błąd, bowiem przed oczami niemal od razu pojawiła się postać Blake'a i wspomnienie ich ostatniej przeprowadzonej twarzą w twarz rozmowy. Usta Charlotte niebezpiecznie zadrżały, co ona próbowała powstrzymać zaciśnięciem zębów na dolnej wardze.
Może miał rację?
Może powinna była posłuchać?
Prawdopodobnie cały problem miałaby już z głowy.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Poza tym, że coraz częściej przypomina melinę, a nie dom? Wszystko w porządku — wzruszyła ramionami. Nie chciała się użalać i zadręczać siostry własnymi problemami, gdy ta miała całą gamę swoich, począwszy na pracy, z której odeszła, a skończywszy na pobycie w szpitalu. Nie musiała wysłuchiwać o nieudanym związku, w którym Leslie nie wiedziała, czemu jeszcze tkwiła. Nie musiała również wysłuchiwać o zdradach, które miały miejsce z obu stron. Jej życie było jednym wielkim chaosem, nad którym traciła kontrolę.
Jesteś pewna? To nie problem, jakoś ją przemycimy — zapytała dla pewności, po czym zerknęła na śnieżnobiałą pościel. Lottie miała rację, nie warto było ryzykować, jeśli nie chciało się spać w pościeli ubrudzonej sosem — Dobra, jak tam chcesz — zawyrokowała, wychodząc z aplikacji, zanim zdążyła potwierdzić chęć opłacenia zamówienia z góry. Telefon wylądował na dnie jej torebki, a Leslie uśmiechnęła się do siostry. Jej wybór. Skoro chciała żyć na ciastkach i owocach, to blondynka nie mogła siłą zmusić jej do tego, by zdecydowała się na coś mniej zdrowego.
My. Chyba nie myślisz, że cię z tym zostawię? — odparła. Nie było takiej możliwości. Zamierzała się spisać jako siostra, ale również przyszła ciocia i pomóc siostrze w wychowaniu dziecka, na tyle ile byłaby w stanie i w zależności od ogólnych okoliczności, które wciąż były dla niej tajemnicą — Więc pomogę ci się urządzić. A potem pomogę zmieniać pieluchy i będę go pilnować i zabierać na spacery, żebyś czasem mogła się zdrzemnąć — stwierdziła z lekkim uśmiechem. Chociaż tyle mogła zrobić. Być obok, pilnować dziecka siostry i dopilnować tego, żeby od czasu do czasu Lottie miała chwilę dla siebie, którą mogłaby poświęcić drzemce, relaksującej kąpieli czy ulubionemu serialowi. I wcale nie widziała w tym problemu. Dla niej byłaby to przyjemność. Pomoc siostrze była lepsza, niż bezczynność, której oddawała się w domu i dalsze komplikowanie sobie życia, które zaczynało jej wchodzić w nawyk.
Nie zamierzałam o to pytać, ale... To twoja decyzja i możesz na mnie liczyć, wiesz? Bez względu na to, czy wylądujemy na sali porodowej, gdzie będziesz mogła się na mnie wydzierać, czy w klinice, gdzie je usuną, żeby nikt się o tym nie dowiedział — odparła. Niczego nie sugerowała. Wiedziała jednak, że gdyby zaszła w nieplanowaną ciążę i stanęłaby przed wizją zostania samotną matką, prawdopodobnie rozważyłaby obie opcje. Nie była tylko w stanie stwierdzić, która z nich miałaby większą siłę przebicia. Z jednej strony przerażałoby ją takie rodzicielstwo. Z drugiej strony wiedziała, że aborcji mogłaby pożałować z biegiem czasu, a odwrotu by nie było.
Dalej u niego mieszkasz? Może... Chcesz się przenieść do mnie, jak cię wypiszą? — zapytała ostrożnie, odnosząc się do współlokatora siostry, którego podejrzewała o zrobienie Charlotte dziecka. Nie chciało jej się wierzyć w to, że mógłby to być Joel. I chociaż propozycja była spontaniczna, a obecność faceta Leslie mogła wprowadzać napiętą atmosferę, to wydawało się to lepszą opcją, niż pozwolenie na to, żeby Lottie spędzała kolejne dni z kimś, kto najwyraźniej nie poczuwał się do odpowiedzialności za nią i dziecko.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Roziskrzone, choć nieco zmęczone spojrzenie Charlotte przemknęło po twarzy siostry, ostatecznie wyrażając jedynie troskę. Będąc z Joelem, starsza Hughes zmagała się z wieloma problemami. Gallagher nie był idealny; był pracoholikiem, uwielbiał luksus, często wywyższał się nawet wśród znajomych blondynki, a jego humory i maniakalna chęć kontrolowania wszystkich i wszystkiego były nieznośnie irytującymi elementami męskiego charakteru. Ostatecznie jednak traktował Lottie... dobrze. Nie brakowało jej niczego - może poza uwielbianą swobodą. I choć ta relacja również daleka była od idealnej, a dla wielu specjalistów zakrawałaby o miano toksycznej, to jednak na koniec dnia w domu panował względny spokój.
Kiedy w grę wchodził alkohol, ten spadał na bardzo odległy plan.
Najwidoczniej Hughes naprawdę miały beznadziejny gust względem facetów.
Przecież zawsze wybierały tych nieodpowiednich.
- Dlaczego... go nie zostawisz? - zagaiła półszeptem, jak gdyby w obawie, że wypowiedzenie tego pytania na głos mogłoby Leslie jakkolwiek urazić. Taki tok myślenia z pewnością był po prostu głupi, ale Charlotte w ostatnim czasie nauczyła się, że rzucane pod wpływem emocji słowa miały różnoraki skutek. Teraz natomiast czuła narastającą złość, że młodsza siostra marnowała życie u boku jakiegoś idioty, który z czasem mógłby okazać się nawet niebezpieczny. Dlaczego ryzykowała?
- Daj spokój - poprosiła, z trudem panując nad odruchem, jakim miało być wywrócenie oczami. Wszystkie zapewnienia, obietnice i deklaracje pomocy traktowała raczej z dystansem. Chociaż Charlotte doceniała dobre intencje swoich bliskich, to jednak ze wszystkich sił próbowała wyprzeć typowo kobiecą naiwność. Nawet jeżeli Rhys czy Leslie byli gotowi wspierać ją w wychowaniu dziecka, to jak długo mogłaby ta gotowość trwać? Każde z nich miało przecież swoją codzienność, inne zobowiązania, hobby i relacje, które wymagały pielęgnacji. W tym wszystkim nie było miejsca dla samotnej matki i jej pociechy. Na koniec dnia wiedziała, że z odpowiedzialnością, obowiązkami i życiem miała zostać zupełnie sama.
- U Rhysa? Tak - przytaknęła, świadomie ignorując kwestię ewentualnego porodu czy wizyty w klinice. Rozkojarzenie związane z piętrzącymi się problemami sprawiło, że przez chwilę zdawała się nie zwracać uwagi na siostrę. Był to jej podstawowy błąd - być może wtedy zorientowałaby się, jak daleko idące scenariusze zdążyła stworzyć w swojej głowie Leslie. - To nie będzie konieczne. Macie swoje - podjęła, krzywiąc się na wspomnienie wzmianki o domu zamienionym w melinę - problemy. Rhys naprawdę się o mnie troszczy, a poza tym... chcę porozmawiać z ojcem. Na pewno ma jakiegoś znajomego, który mógłby przyspieszyć kupno domu - skwitowała, przedstawiając plany na najbliższą przyszłość. Te nie uwzględniały mieszkania z Leslie ani kimkolwiek innym niż Rhys - chyba, że w nowym, własnym lokum.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiem. Zastanawiam się nad tym za każdym razem, kiedy śpi na kanapie i rano budzi się skacowany. A potem... Znowu jest dobrze i przestaję o tym myśleć — wzruszyła ramionami. Tkwiła w tej relacji z bliżej nieznanych sobie powodów. Nie mogła powiedzieć, że wciąż była zakochana, bo nie była. Przyzwyczajenie? Być może. Obawa bycia samą? Również mogła mieć w tym swój udział. Jednocześnie zdawała sobie boleśnie sprawę z tego, że w końcu cała ta sytuacja w jej związku obróci się przeciwko niej — On zdradza mnie, ja jego. Kłócimy się. Unikamy. Potem nagle coś przeskakuje i wydaje się, że mamy już oboje dość i chcemy normalności i wychodzi nam to, ale jest to chwilowe. Potem wracamy do punktu wyjścia, a ja tak jak dzisiaj, zamiast spędzić z nim wieczór, idę na kolację do nieznajomego — dodała, uchylając nieco większego rąbka tajemnicy ze swojego pogmatwanego życia, które przypominało pod względem uczuciowym sinusoidę. Wzloty i upadki były na porządku dziennym, czy tego chciała, czy nie. I nie robiła z tym nic, bo wiedziała, że była współwinna i dokładała swoją cegiełkę do tego, że jej związek się sypał.
Bo co? Bo chcesz być taka niezależna? Bo całe życie byłam bliżej z Sao? I co z tego? Jesteśmy siostrami mimo wszystko, a dla tego dziecka będę ciocią, więc mogę i powinnam ci pomóc w miarę możliwości, jeśli będziesz tej pomocy potrzebować — szła w zaparte, ale chciała uświadomić starszej Hughes, że nie musiały być nierozłączne, by mogła na nią liczyć. Ważniejsze było to, że po prostu się dogadywały i że podobnie postrzegały to, jak wyglądała ta rodzina. Choćby przez to powinny były się trzymać razem, bo jeśli nie mogły liczyć na innych, to mogły przynajmniej na siebie.
Tak, u Rhysa... — mruknęła. Winowajca całego zamieszania, zdaniem Leslie powinien być teraz w szpitalu i interesować się samopoczuciem Lottie oraz losami swojego powstającego w jej brzuchu dziecka. Nie podobało jej się to, że siostra nie tylko była sama, ale również nie wyglądała na szczęśliwą. To było niczym sygnał alarmowy, który wskazywał na to, że coś było nie tak — Moje problemy nie mają znaczenia. Cholera... Na pewno wszystko w porządku? Dobrze ci u niego? Nie robi ci awantur? — dopytywała, ale musiała usłyszeć konkretne odpowiedzi. Wielu było facetów, którzy za nieplanowaną ciążę obwiniało tylko i wyłącznie kobiety, a sami chcieli uciec od odpowiedzialności. Nie chciała, żeby jej siostra trafiła na takiego dupka. Wolałaby, żeby był to ktoś, poczuwający się do odpowiedzialności i gotowy do tego, by zrobić wszystko, żeby była szczęśliwa i ostatecznie pogodziła się z ciążą i tym, że miała zostać matką.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Niepodważalnym paradoksem było to, jak podobną politykę prowadziła niemal każda z sióstr Hughes. Charlotte również przez wiele miesięcy - a w efekcie przez blisko dwa lata - tłumaczyła sobie trwanie przy Joelu w ten właśnie sposób. Powodem kłótni było wiele rzeczy, często banalnych. Po każdej awanturze Lottie zastanawiała się, czy odejście nie byłoby najlepszym wyjściem dla każdej ze stron. Potem jednak wracał upragniony spokój, wszystko zdawało się zmierzać ku lepszemu, a ona porzucała swoje plany na rzecz kolejnej szansy. Tych było zdecydowanie za wiele, ale zrozumiała to na długo po czasie.
- Nie jesteś tym zmęczona? - mruknęła, unosząc brew. Nie przemawiało przez nią zdziwienie czy zniesmaczenie - zdrada należała do grona tych przewinień, których Charlotte nie byłaby w stanie tak po prostu wybaczyć - ale raczej troska o to, w jak kiepskim położeniu znalazła się siostra i jak bardzo nie rozumiała, że zwyczajnie marnowała swoje życie. - Ja też myślałam, że w końcu się ułoży; że będzie dobrze, że się dogadamy. Dawałam kolejne szanse, bo mnie o to prosił, a nie dlatego, że faktycznie tego chciałam i spójrz, jak na tym wyszłam. Zasługujesz na więcej, Leslie - przeciągłe westchnięcie było wyrazem dezaprobaty dla tego, że w ogóle musiała mówić o rzeczach tak oczywistych, ale niezwykle ważnych. - Co to za nieznajomy? - dodała po krótkiej pauzie. Kolacja z obcym mężczyzną była powodem do zmartwień, dlatego poznanie szczegółów znajdowało się na liście siostrzanych obowiązków - bez względu na to, czy była w pełni sił, czy na granicy ich wyczerpania.
I chyba właśnie to wyczerpanie dało się jej we znaki, kiedy młodsza Hughes podjęła się dyskusji na temat co najmniej drażliwy.
- Jezu, naprawdę myślisz, że obchodzi mnie, z kim byłaś blisko a z kim nie? Nie, nie obchodzi. Masz dać sobie spokój, bo jestem dorosła i odpowiadam za to, co robię. Wylądowałam z facetem w łóżku? Więc ponoszę konsekwencje. Już widzę, jak przez kilka najbliższych lat będziesz przybiegać za każdym razem, kiedy tylko będę miała ochotę na drzemkę. Zejdź na ziemię, Leslie - być może nie powinna była reagować tak gwałtownie, nie tyle ze względu na blondynkę, co swój własny stan, ale perspektywa samotnego macierzyństwa wciąż była kwestią, która spędzała Lottie sen z powiek. Nie tak wyobrażała sobie swoje życie. Posiadanie dzieci było celem bardzo odległym, może nawet niekoniecznie pewnym. Od rozstania z Joelem zakładanie rodziny i bawienie się w dom spadło na bardzo odległy plan, który niespodziewanie powrócił jak bumerang i był przerażający przede wszystkim dlatego, że wykluczał istnienie ojca dziecka, a jednocześnie wsparcia dla Charlotte.
- Do czego ty zmierzasz, Leslie? - fuknęła w irytacji, która zaraz potem przeistoczyła się w... rozbawienie.
Charlotte zachichotała, starając się zapanować nad tym odruchem.
- Ty myślisz, że to jego dziecko, tak? - zagaiła, tak naprawdę nawet nie oczekując odpowiedzi. Machnęła dłonią. - Żałuję, ale nie. Nie sypialiśmy ze sobą i nie będziemy tego robić. Rhys to przyjaciel. Prawdopodobnie najlepszy, jakiego kiedykolwiek miałam, więc... przestań - poprosiła, kręcąc głową w dezaprobacie dla tak intensywnie działającej wyobraźni siostry.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leslie była skłonna uwierzyć w to, że kiepski gust był dziedziczny i w genach po matce otrzymały beznadziejną zdolność wybierania sobie facetów. W końcu ich matka również tego gustu nie miała najlepszego, skoro ojciec puszczał się na boku. Nie wiedziała czy raz, czy dwa czy regularnie, ale to było bez znaczenia. Był beznadziejny, jak większość facetów i nawet nie chciała o nim myśleć, bo chociaż wiedziała wiele, to skrupulatnie unikała spotkań by nie doprowadzić do awantury, która odbiłaby się głośnym echem w całej rodzinie.
Nie wiem... Z jednej strony czuję się przyzwyczajona. Potem wychodzę, spędzam czas z kimś innym i czuję, że to jest właśnie to. Wspólne wyjścia, wieczory spędzone razem przed telewizorem, kolacje, rozmowy, ale... mam co wybrałam, nie? — wzruszyła ramionami. Była głupia. Jeden związek zakończyła, choć mógł się udać. Kolejne traktowała jako coś przelotnego, chociaż również dostrzegała dalszą przyszłość u boku naprawdę dobrych facetów. Ostatecznie skończyła z frajerem, z którym tę głupotę odpokutowywała, jednocześnie lgnąc do tych, którzy oferowali to, czego naprawdę pragnęła — Wy to co innego. Joel był przy tobie, kiedy go najbardziej potrzebowałaś i... Chyba faktycznie cię kochał. Może nie tak bardzo jak powinien skoro się puścił z jakąś zdzirą, ale jednak. A my... wcale nie jestem lepsza od niego. Taka jest prawda. A jak mam oczekiwać czegoś lepszego, kiedy robię to samo? To hipokryzja — westchnęła. Co innego Lottie i jej nieudany związek. Jej siostra tkwiła w tym i robiła, co mogła by wspierać Joela i być z nim, a że był dupkiem? Wpływu na to nie miała. Zasługiwała więc na lepsze. Leslie zaś uważała, że nie miała do tego prawa.
Uśmiechnęła się lekko, gdy starsza Hughes zagadała o nieznajomego.
Jakiś czas temu byłam na moście. Musiałam odetchnąć, pozbierać myśli. Dean był pewny, że jestem niedoszłą samobójczynią i zainterweniował. Musiałam wszystko sprostować, wymieniliśmy się numerami i... Póki co ze sobą pisaliśmy. Dużo pisaliśmy. Dzisiaj zaprosił mnie na kolację i zastanawiam się, czy tam pójść. Powiedziałam mu, że nazywam się Ruby i jeszcze tego nie sprostowałam — zagryzła wargę, bo ta gierka w udawanie kogoś innego, nie dawała jej spokoju, gdy chodziło o faceta, z którym znalazła wspólny język i z którym naprawdę lubiła rozmawiać.
Wywód Charlotte sprowadził ją na ziemię. Oderwała myśli on nowego znajomego i skupiła się na tym, co siostra sądziła o tej całej sytuacji, która zapanowała w ich rodzinie. I chociaż ostatecznie się z nią nie zgadzała, bo chociaż Lottie odpowiadała za to, co robiła, to nie znaczyło to, że nie mogła poprosić o pomoc. Pokiwała jednak głową i nie dodała nic więcej. Nie chciała kłótni. Zwłaszcza, że jej siostra leżała w cholernym szpitalu. Nie wpadła jednak na to, że podchody dotyczące Rhysa, mogłyby również podnieść ciśnienie siostry.
No tak. Mieszkacie razem. Wprowadziłaś się do niego od razu po rozstaniu, wszystko wskazuje na to, że jesteście sobie bliscy, więc... Mogło coś zajść, tak? — przyznała, przedstawiając swój tok rozumowania. Najprostszy z najprostszych. Spore było więc jej zdziwienie, gdy usłyszała zaprzeczenie. Wpatrywała się w Lottie uważnie. Czy jej wierzyła? Nie do końca. Podejrzewała, że problem tkwił w tym, że ich ojciec nie zaakceptowałby tatuażysty z Chinatown. Ważne było jednak to, że siostra najwyraźniej mu ufała i czuła się tam dobrze. To wystarczyło, by nieco uspokoić Leslie — Jasne. Koniec tematu. Po prostu chciałam wiedzieć, ale skoro ci tam dobrze, to nie będę nalegać — wzruszyła ramionami. Nic innego jej nie pozostało. Bez względu na to, kto był ojcem, czy przyjaciel, czy Joel, czy inny przypadkowy kochanek, Leslie cieszyła się, że Lottie miała w kimś oparcie.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Starsza Hughes była prawdopodobnie ostatnią osobą, która mogłaby negować cudze wybory czy ganić daną osobę za to, na co się decydowała. Sama nie różniła się bowiem od Leslie niczym. O ile młodsza z sióstr tkwiła w nieudanym związku, pozwalała sobie na zdrady i na to, że sama była zdradzana, o tyle Lottie odrzuciła szansę na być może naprawdę udaną relację z Rhysem, nieświadomie pakując się w komplikacje, których konsekwencje miały podążać za nią aż do końca życia. Im więcej czasu mijało, tym bardziej świadoma była tego, jak wiele spraw musiałaby wyjaśnić swoim najbliższym. Już zawsze miała być samotną matką z dzieckiem, a co za tym szło - kobietą, która mierzyła się ze skutkami niekoniecznie dozwolonego romansu, a w oczach ludzi pewnie jednorazowej przygody wynikającej z lekkomyślności i porywów głupiego serca. Sama nie wiedziała, co byłoby wygodniejszą opcją - domysły o tym, że po prostu się puściła, czy prawda związana z tym, że w łóżku wylądowała z niedoszłym mężem zmarłej siostry.
- Może i hipokryzja, ale czy to oznacza, że nie masz prawa poszukać szczęścia? Nawet jeżeli u boku kogoś innego? Zasługujesz na więcej niż alkoholowe libacje i okazjonalne momenty normalności - skwitowała krótko, posyłając siostrze pokrzepiający uśmiech. Ostateczna decyzja należała do Leslie. Charlotte nie zwykła bowiem nikogo przekonywać czy na siłę uszczęśliwiać. Być może nawet sama wykazywała się hipokryzją, biorąc pod uwagę to, jak wiele szans dawała sobie i Joelowi. Ostatecznie jednak... jej nie spotykała krzywda. W przypadku Leslie i spożywanego w domu alkoholu mogło być różnie, a Hughes - może w drodze zawodowego zboczenia - brała pod uwagę także te najgorsze możliwości.
- Dlaczego Ruby? - rzuciła w rozbawieniu, unosząc brew. Szczere zaciekawienie zdawało się wygrywać z troską o to, że Leslie zamierzała pojawić się w domu obcego faceta. - Nie boisz się? - dodała z adekwatną do tematu powagą. Rozmawiały przecież o wieczorze u kogoś, kogo lepiej poznała jedynie w drodze wymiany sms'ów.
- Wprowadziłam się do niego, bo nie chciałam się przed nikim tłumaczyć. Włącznie z Wami. Rhys nie pyta, nie ocenia, po prostu... jest, kiedy tego potrzebuję - wyjaśniła, mając nadzieję, że to mogłoby uspokoić siostrę. Zniszczenie tej przyjaźni seksem wydawało się być głupotą, nawet jeżeli Rhys Alderidge był prawdopodobnie najlepszym materiałem na partnera na świecie. Lottie nie uważała jednak, by jakkolwiek na niego zasługiwała. Była ciężarem, chodzącym problemem i kimś, kto nie panował nad własnym życiem, przez to przyjaciel wielokrotnie obrywał rykoszetem.
- Nie mów rodzicom. Właściwie nikomu nie mów. Muszę... to wszystko przemyśleć - poprosiła, chcąc mieć stuprocentową pewność, że jej stan, wszelkie komplikacje i całe to spotkanie mogły pozostać tajemnicą.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby Leslie wiedziała, jakie szanse odrzucała jej siostra, prawdopodobnie nie oszczędziłaby jej komentarza. Sama swego czasu była w podobnej sytuacji. Miała przyjaciela, który był idealnym kandydatem na partnera. Wolała się jednak trzymać tej przyjaźni, zanim seks nie skomplikował wszystkiego. I chociaż początkowo cieszyła się z tego, że w porę odpuścili sobie związek z Travisem, to z biegiem czasu zaczęła tego cholernie żałować. Zaprzepaściła szansę na coś, co mogło się udać, a zasugerowanie mężczyźnie, że może jednak mogliby spróbować raz jeszcze, teraz gdy byli starsi i dojrzalsi, nie wchodziło w grę. Między innymi dlatego, że jej przyjaciel był w związku, ale również przez fakt, że nie była pewna, jak on to postrzegał.
Może i zasługuję, ale równie dobrze mogę wpaść z deszczu pod rynnę. Wiesz, że nie mamy szczęścia do facetów — mruknęła. To nieco ją powstrzymywało i sprawiało, że chętniej wplątywała się w te nieznaczące relacje, które nie wiązały się z żadnymi uczuciami i zobowiązaniami. Zdawała sobie przy tym sprawę z tego, że serce nie zawsze współgrało z rozumem i często przejmowało nad nim kontrolę, ale naiwnie chciała wierzyć w to, że nie wpadnie po uszy spotykając się z kimś, kto mógłby się okazać kolejnym, jeszcze gorszym dupkiem.
Nie mam pojęcia. Byłam tak zaskoczona całą sytuacją i tym, że obcy facet nagle odciąga mnie od czegoś, czego nie chciałam zrobić, że wypaliłam pierwsze co przyszło mi na myśl. Poza tym, on nazywa się Dean. Czaisz? Dean i Ruby. Jak w Supernatural — zaśmiała się. Nie żeby zrobiła to specjalnie. Dotarło do niej po fakcie jaka zbieżność imion miała miejsce w tym przypadku — Zresztą nieważne. Tobie pewniej bliżej do Kości, niż jakiś łowców duchów — machnęła dłonią. O serialach mogły porozmawiać innym razem. Atmosfera z tego dnia, niekoniecznie współgrała z tak luźnymi tematami.
Czy się bała? Trochę tak. Nie miała pewności, że facet pod swoimi dobrymi intencjami nie ukrywał jakiejś mrocznej natury. W trakcie wymiany wiadomości wydawał się naprawdę miły i sympatyczny, ale czy nie tacy byli najwięksi psychopaci? Grzeczni, pomocni i kulturalni? A gdy przychodziło co do czego, torturowali, prześladowali i mordowali z zimną krwią.
Trochę się boję, ale podobno kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Podam ci jego adres. Tak się składa, że to mój sąsiad. Jeśli wieczorem nie napiszę, że wszystko w porządku, możesz wzywać swoich kolegów z pracy, żeby przybyli z odsieczą — stwierdziła. To miało sens. Lottie nie musiała pracować w FBI. Kontakty wciąż miała i mogła ich użyć. A przynajmniej tak wydawało się młodszej Hughes. Jedyne co jej pozostało, to liczyć na to, że siostra nie zwróciłaby uwagi na jej milczenie zbyt późno, albo że Dean nie zdecydowałby się jej zamordować przed zapadnięciem zmroku. Wówczas policja mogłaby przyjechać w towarzystwie koronera.
I… Naprawdę tylko się przyjaźnicie? Takiego faceta ze świeczką szukać, Lottie… mruknęła, ewidentnie rozmarzona. Sama chciałaby mieć kogoś takiego, kto nie pyta, nie ocenia i jest. Chciała też kogoś takiego dla swoich sióstr, by ta zła passa w wyborze facetów dobiegła końca — Nie, żebym coś sugerowała, bo to twoja sprawa i nie będę ci mówić jak masz żyć, ale powiedzenie, że z przyjaźni do miłości krótka droga, nie wzięło się znikąd. Przerabiałam to i wiesz co? Żałuję, że z tego zrezygnowałam. Że wolałam tę cholerną przyjaźń z Travisem, a teraz patrzę, jak szykuje się do ślubu — skrzywiła się. Było minęło, odwrotu nie było i musiała z tym żyć, ale może dla siostry była jeszcze szansa, skoro do niczego nie doszło i nie mogła powiedzieć, że weszłaby drugi raz do tej samej rzeki?
Będę milczeć jak grób. Nie martw się. Przy Sao… Nabrałam wprawy w utrzymywaniu tajemnic — uśmiechnęła się blado, co miało zapewnić Lottie o szczerości jej słów, a jednocześnie wyrażało wprost to, że nie czuła się komfortowo z tym, że współuczestniczyła w sekretach bliźniaczki, która ostatecznie zwinęła się nie wiadomo dokąd, zostawiając ją na pastwę konsekwencji tych tajemnic — Jak długo chcą cię tu trzymać? Przynieść ci jutro jakiś obiad, jak będę szła do pracy? — zapytała, by zmienić temat. Tych przykrych im wystarczyło, a jedzenie wydawało się dobrym zamiennikiem, żeby ich nastroje nieco się poprawiły.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte z trudem powstrzymała cisnący się na usta śmiech. Zabawne, jak wiele osób to powtarzało, jak nawet same zainteresowane zaczynały wierzyć w to, że ich wybory w kwestii facetów były zwyczajnie nietrafione. Hamulcem były jedynie okoliczności oraz tło kobiecego nastawienia; jego wyjaśnienie zmusiłoby Lottie do wymówienia jednego konkretnego imienia, którego dźwięk mógłby sprowokować kolejne pytania i wątpliwości. Tymi nie mogła i nie chciała się podzielić. Nie tyle z powodu złożonej obietnicy, co własnego samopoczucia oraz obaw o to, jak zareagowałaby rodzina na pewne sytuacje, wydarzenia i relacje.
- Mam nadzieję, że temu facetowi też jest bliżej do policji niż jakiegoś demona - mruknęła z przekorą, chociaż pod pozorną swobodą wciąż kryła się obawa o to, w co dokładnie zamierzała wpakować się jej młodsza siostra. Martwiła się. Miała wrażenie, że prywatne problemy i liczne niepowodzenia zmuszały Leslie do podejmowania coraz dziwniejszych, może na swój sposób desperackich decyzji. Nie chciała, by te odbiły się na kobiecie donośnym echem i doprowadziły do momentu, w którym problemy znów zaczęłyby się nawarstwiać. - Wieczorem? Masz się meldować co godzinę. Punktualnie co do minuty, jasne? - być może była przewrażliwiona, ale z miejsca, w którym znajdowała się obecnie, nie byłaby w stanie zareagować odpowiednio szybko. Potrzebowała regularnie aktualizowanych informacji, by nie oszaleć ze zdenerwowania i troski o to, co działo się z siostrą za zamkniętymi drzwiami domu jakiegoś obcego mężczyzny.
- Hej, sama powiedziałaś, że nie mamy szczęścia. Najwidoczniej na własne życzenie - starała się zabrzmieć tak, jak gdyby podchodziła do tego całkowicie swobodnie. Ostatecznie jednak była coraz bardziej świadoma popełnianych dotychczas błędów i cholernie kiepskich decyzji, które obecnie były nieodwracalne. - Możliwe, ale teraz... to już nie ma znaczenia. Kiedy sugerował, że mogłoby być między nami coś więcej, powiedziałam, że nie chcę niszczyć tej przyjaźni. I miałam rację, bo - wierz mi lub nie - jedna przyjaźń już została zniszczona - mruknęła, zerkając na swój brzuch w sposób więcej niż wymowny. Potrząsnęła głową. Powiedziała zdecydowanie za dużo. - Nie wrócę do tej rozmowy. Nie w momencie, kiedy stoję pod ścianą, a on mógłby to odebrać tak, jak gdybym desperacko szukała ojca zastępczego. I wierz mi, zgodziłby się, bo... jest dobrym facetem. Za dobrym na to, żebym niszczyła mu życie w ten sposób. I bez tego ma przeze mnie dużo problemów - skwitowała, przymykając powieki. Była zmęczona i osłabiona, a debata na temat tak trudny i wielowymiarowy jedynie pogłębiała ten stan.
- Sądziłam, że mnie nakarmią, ale... jeżeli będziesz miała czas, to zapraszam. I tak się tutaj nudzę. Nie mam pojęcia, jak długo to potrwa - rzuciła markotnie, nie kryjąc dezaprobaty dla tego, jak powoli wszystko się odbywało.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie dowiemy się, jeśli nie sprawdzimy — zaśmiała się, aczkolwiek wiedziała, że wieczorem wcale jej do śmiechu nie będzie. Przejście ulicy przy której mieszkali, od jednego domu do drugiego, miało być nie lada wyczynem wzbudzającym ogromny stres. A potem? Miała nadzieję, że będzie po prostu dobrze. Miło i sympatycznie.
Jasne, będę się meldować i zdawać relację, gdyby zaczął się podejrzanie zachowywać. Nie martw się, mam gdzieś gaz pieprzowy. Może powinnam wziąć ze sobą na wszelki wypadek... — zapewniła, choć pomysł z gazem wydał jej się dobrym zabezpieczeniem, a zarazem kiepskim pomysłem, gdy w grę wchodziło użycie go w zamkniętym pomieszczeniu. O to, by sama ucierpiała w skutek jego użycia, nie byłoby ciężko.
Pewnie tak. Czasami sobie myślę, że trzeba to zmienić. Wiesz, zastanowić się nad czymś dziesięć razy i podjąć najlepszą z decyzji, a potem dociera do mnie, że to nie jest takie łatwe — skrzywiła się. Chęci to jedno, ale czyny... Do tych tak łatwo nie dało się przejść, by mogła coś w swoim życiu realnie zmienić.
Przyjaźnie wiele komplikują. Boimy się stracić coś dobrego, gdyby coś jeszcze lepszego miało się okazać niewypałem. Znam to... — westchnęła. Bo czy nie tak wyglądał jej epizod z Travisem? Przyjaźnili się, mogli razem konie kraść. Zdecydowali się na coś więcej, ale obawa o to, że się nie uda i świadomość, że przyjacielska relacja były idealne, sprawiły, że związek ten zakończył się równie szybko jak zaczął. Wtedy myślała, że był to dobry krok. W końcu wciąż miała przyjaciela, z którym nic jej nie poróżniło. Ale co z tego, skoro głupie serce wciąż do niego rwało, a na zmiany było za późno? Faktu, że ojcem dziecka miał być przyjaciel Lottie, nie skomentowała. Zagryzła lekko wargę, zastanawiając się nad tym, kto mógł nim być, ale nie dociekała.
Wiadomo, teraz nie jest to odpowiedni moment na takie rozmowy, ale czemu nie zdać się na los? Po co z góry zakładać, że teraz zostaniesz samotną matką, która nie zasługuje na nic lepszego, bo będzie niszczyć życie dobrym facetom? Może za parę miesięcy, a może za kilka lat coś się zmieni i poznasz kolesia, który oszaleje na punkcie ciebie i dziecka? Może nawet to będzie, któryś z nich? — zasugerowała z lekkim uśmiechem. Była typem romantyczki, wierzyła, że każdy prędzej czy później znajdzie miłość swojego życia, która będzie niemal idealna. Lottie również miała taką znaleźć .Leslie nie wierzyła, że był dla niej przygotowany inny scenariusz. Prawdę mówiąc, wierzyła również w to, że i do niej samej kiedyś los się uśmiechnie. Bo czy mogły być aż tak pechowe?
Szpitalne jedzenie jest paskudne. Ugotuję coś i podrzucę koło południa. Musisz teraz o siebie dbać — zawyrokowała. Kucharką idealną nie była, ale do tej pory nikomu nie zdarzyło się narzekać na jej kulinarne popisy. Zamierzała więc zadbać o to, by siostra dostała na obiad coś lepszego, niż jakieś szpitalne jedzenie, które było jałowe i mało apetyczne — Muszę lecieć. Ten kretyn też czeka na obiad, bo ma dwie lewe ręce i sam sobie nie ugotuje. Napiszę wieczorem i będę się meldować, o ile nie zmienię zdania i nie odwołam tej kolacji — dodała, podnosząc się z łóżka. Uściskała mocno siostrę i pocałowała w policzek odsuwając się i zgarniając torebkę, żeby móc opuścić szpital — Pisz i dzwoń, jak będziesz miała ochotę pogadać — rzuciła jeszcze z progu drzwi. Była pod telefonem, jeśli Charlotte dopadłaby nuda i samotność w tej szpitalnej sali, mogła jej urozmaicić czas rozmowami.

zt.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ po Josephie, przed Maxem

To były ciężkie dni. Zwyczajna randka zamieniła się w mały horror, kiedy zaatakowano Abla i dotkliwie go pobito. Kylie nie chciała nawet myśleć, przez co przechodził. Nie chciała też wracać myślami do tego, jak ona sama czuła się, kiedy czekała na jakiekolwiek informacje o jego stanie zdrowia. Przestała bywać w pracy. Praktycznie nie bywała w domu. Zaglądała tam tylko po to, żeby się przebrać i wziąć prysznic i to dopiero wtedy, kiedy starszy brat przypominał jej o tym, że wypada to zrobić. Co miała poradzić na to, że teraz najważniejszy był dla niej Abel? Cała reszta zeszła na dalszy plan.
O'Donell miał w szpitalu doskonałą opiekę. Z tym musiała się zgodzić. Jego nazwisko i nazwisko jej rodziny zrobiło swoje i wszyscy pracownicy oddziału wspaniale o niego dbali. Lekarze zawsze byli do dyspozycji, pielęgniarki też o niego dbały, a i ona sama uznała, że powinna zrobić coś więcej poza poprawianiem mu poduszki i pilnowaniem go. Dziś postanowiła, że go ogoli.
Lubiła jego krótki zarost, ale ten obecny był zdecydowanie zbyt długi. Przyniosła z domu jego maszynkę elektryczną, trymer i wszystkie sprzęty, których zazwyczaj Abel używał w łazience. Pojawił się tylko mały problem - Kylie kompletnie nie wiedziała, jak tego używać, co ustawić i jaką opcję wybrać. Boże, nawet tego nie umiała zrobić. Co poradzić, będzie improwizowała. Najwyżej ogoli go na zero. Broda kiedyś mu odrośnie, prawda? Włączyła więc golarkę do gniazdka i uruchomiła ją, dokładnie jej się przyglądając. A może to działa również bezprzewodowo? A co się stanie, jeśli przyłoży się palec blisko ostrza? Nie, tego ostatniego nie będzie sprawdzała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odzyskując przytomność, Abe nie do końca pamiętał to, co wydarzyło się tamtej nocy w klubie – to znaczy pamiętał mniej więcej, że go pobito, ale cały akt był dla niego jedną wielką rozmazaną plamą dźwięków i świateł. Gdy powracała mu świadomość, zanim otworzył jeszcze oczy, w głowie mężczyzny kłębiło się sporo różnych myśli – przede wszystkim dotyczących tego, czy Kylie faktycznie pojechała do domu. Miał nadzieję, że tak było, że nic jej się nie stało. Tak czy siak, słyszał powoli pikanie aparatury do której lekarze go podłączyli. Słyszał jakieś szuranie, od czasu do czasu słyszał też głosy – lekarzy, Kylie, czy Joe, którzy bywali przy jego łóżku. To nieco go uspokajało. Szczególnie głos Kylie. Nie był jednak w stanie jeszcze przebić się przez morze ciemności. Zrobił to parę dni później, gdy usłyszał dźwięk swojej golarki i trymera. Zamrugał kilkakrotnie, lekko poruszając dłonią i próbując odzyskać ostrość widzenia. Gdy zobaczył Kylie przyglądającą się golarce, niemal się zakrztusił.
– Możesz mi powiedzieć, co z tym kombinujesz? – spytał z lekkim rozbawieniem słyszalnym w głosie. W kącikach ust mężczyzny zatańczył delikatny uśmiech, który zaraz przeszedł w delikatny grymas, bo jednak twarz nadal koszmarnie go bolała po pobiciu. Naprawdę dostał solidny wpierdol, chociaż ilość leków przeciwbólowych, jaką w niego ładowali lekarze z pewnością trochę mu w tym wszystkim pomagała. Odetchnął głęboko i uniósł jedną brew z wysiłkiem.
– Odłóż, zanim zrobisz sobie albo mi krzywdę, Ky – dodał jeszcze, zerkając na blondynkę, bo jednak wolał żeby nie używała takich sprzętów. Doceniał jej inteligencję, ale przy używaniu tego typu gadżetów jednak jej nie ufał. :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko wiedziała, że golarka wybudzi Abla, to przyniosłaby ją znacznie wcześniej. Serio. Chociaż... O tak. Można było się spodziewać, że blondynka w zestawieniu z jakimkolwiek domowym sprzętem mogłaby śmiało zatrudnić się w zakładzie budzącym zmarłych. Ktoś umarł? Kylie dotknie czajnika i zrobi mu herbatę. Pobudka gwarantowana. Nie zawsze zadziała, ale spróbować warto.
W przypadku O'Donella miała inny plan. Nie chciała go budzić, chciała tylko delikatnie poprawić jego wygląd. Zdaje się, że tak mocno skupiła się na golarce, że nawet nie zauważyła, jak Abel mruga. Niekoniecznie dotarło do niej również to, że mężczyzna właśnie coś do niej mówił.
- Strasznie zarosłeś. Będę cię golić. Nic nie mów i nie wierć się przez chwilę, bo naprawdę gdzieś cię zatnę i potem wszystko będzie na mnie - odparła jak gdyby nigdy nic. Raz jeszcze wyłączyła i uruchomiła maszynkę, żeby sprawdzić, czy aby na pewno umie to zrobić. Działa. To znak, że można...
- Abe... - w końcu załapała. - Boże, Abe - rzuciła maszynkę gdzieś w kąt. Być może włączyła się przez przypadek i goliła właśnie dywan, ale kto zwracałby na to uwagę? Jej facet się obudził i Russell po prostu nie mogła się powstrzymać. Musiała go przytulić i pocałować. Z początku starała się być delikatna, żeby jeszcze bardziej go nie uszkodzić, ale w końcu emocje wzięły górę. Wtuliła się w niego mocno i dopiero teraz naprawdę odetchnęła z ulgą.
- Nie masz pojęcia, jak się o ciebie martwiłam. Jak się czujesz? Boli cię coś? Mam zawołać lekarza? I tak zawołam, musi cię zbadać - dostała słowotoku. Wcisnęła już nawet przycisk przy łóżkowym pilociku, więc pielęgniarki będą zaraz wiedziały, że powinny tu przyjść. No, raz, raz, za co płaci wam rodzina Russell?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”