WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte zmarszczyła nos, zdecydowanie za późno uświadamiając sobie, że o pewnych kwestiach Leslie mogła nie wiedzieć. Niewiele było osób, które posiadały dokładne informacje na temat przebiegu jej rozmowy z Blake'm. Właściwie tylko on, ona i Rhys, któremu jako jedynemu streściła to spotkanie naprawdę dokładnie.
- Blake na początku zasugerował, że to... najlepsze rozwiązanie - mruknęła, odwracając wzrok w kierunku przeciwnym do spojrzenia siostry. Nie chciała, by ta jedna sugestia ze strony mężczyzny znacząco wpłynęła na sposób, w jaki Leslie go postrzegała. Charlotte również była zła - wtedy. Obecnie rozumiała jego podejście, ale jednocześnie doceniała to, że on przestał jej cokolwiek narzucać. - I to nie tak, że nie brałam go pod uwagę. Brałam i to kilkukrotnie, ale wszyscy wiemy, że ostatecznie i tak bym stchórzyła - wyjaśniła, wzruszając ramionami. Mówienie o tym wciąż przychodziło jej z trudem, bo przecież spotkanie na cmentarzu odbijało się donośnym echem na długo po jego zakończeniu. - Zaproponowałam, że skoro nie chce brać udziału w życiu tego dziecka, powiem mu, że ojciec... nie żyje. Oczywiście Blake zrozumiał to na opak, że niby od początku chciałam ukrywać tożsamość ojca, pokłóciliśmy się, a dojście do porozumienia zajęło nam kilka tygodni i to jeszcze przy pomocy Rhysa, z którym Blake też się pokłócił, bo są kumplami, a ja... w zasadzie sama już nie wiem, o co poszło. Nie mam pojęcia, czy Blake się wkurzył, bo jest zazdrosny, czy może chodzi o to, że Rhys stanął po mojej stronie. W każdym razie... było kiepsko. Blake wyjechał z miasta, ja wylewałam morze łez u Rhysa, potem były tamte badania, mój pobyt w szpitalu, a resztę historii już znasz. - Dopiero wtedy odważyła się zerknąć na siostrę, tak naprawdę nie potrafiąc przewidzieć, jak ta mogłaby zareagować na wszystkie przedstawione przez Charlotte rewelacje.
- Wiem, ja po prostu... chciałabym wiedzieć, na czym stoję. Na czym my stoimy. To dziecko i tak będzie miało pod górkę. Było niespodzianką i to raczej niemiłą. Będzie miało rodziców, którzy zupełnie się do tej roli nie nadają. O naszych rodzinach chyba nawet nie chcę myśleć - odburknęła, kręcąc głową. Wyjaśnienie pewnych spraw między nią a Blake'm ułatwiłoby sporo, ale jakim cudem mieli to zrobić, skoro sami nie byli pewni tego, kim właściwie dla siebie byli?
Westchnęła przeciągle, nie spodziewając się, że tego wieczoru czekało ich aż tyle rzeczy do omówienia.
- Sama mi powiedziała. Jakiś czas temu - wyznała, spoglądając na Leslie ze skruchą. Nie sądziła, że ta informacja mogłaby wywołać w siostrze takie poruszenie. - Nie wiem, komu jeszcze. Wydaje mi się, że Blake też coś wie. Niedługo po tym, jak Sao zaczęła u niego pracować, zasugerował, że to wszystko wina ojca, ale nie wchodził w szczegóły. O to zresztą też się pokłóciliśmy - mruknęła, wywracając oczami. Niespodziewanie Saoirse jawiła się w jej oczach jako powód wszystkich kłopotów. Wiedziała o brudach ojca, wspomniała o nich tylko nielicznym osobom, wyjechała, zostawiając rodzinę samą ze wszystkim, a na dodatek nieświadomie tworzyła kolejne konflikty, jak chociażby ten, który powstał w wyniku konieczności odebrania Perrie z lotniska przez Blake'a.
- Nie wierzę, że wyjechała i zostawiła po sobie taki burdel - zaklęła, wstając z miejsca w celu przespacerowania się po salonie.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O rany... — mruknęła. Tego się nie spodziewała. Z drugiej strony... Często słyszało się o tym, że właśnie taka była pierwsza reakcja mężczyzn na niespodziewaną ciążę. I chociaż nie podobało jej się to, że właśnie taka myśl była pierwszą, jaka zagościła w głowie Griffitha, to nie zamierzała go oceniać. Najważniejsze było to, że poszedł po rozum do głowy i zaczęli się z Lottie dogadywać. Zawsze mógł twardo obstawać przy swoim, nieustannie wspominać o tym, że powinna poddać się aborcji i sprawiać tym samym, że samopoczucie Charlotte byłoby coraz gorsze. Zamiast tego sprawił, że stało się lepsze, bo uwadze Leslie nie umknęło to, że jej siostra ewidentnie była spokojniejsza niż w ostatnich tygodniach. — I dobrze. Gdybyś go posłuchała i to zrobiła, moglibyście tego żałować, a odwrotu już by nie było — stwierdziła. Nie wiedziała, czy Blake by żałował, ale Charlotte z pewnością. Miała za dobre serce na to, by żyć ze świadomością, że pozbyła się w taki sposób własnego dziecka, nawet jeśli w tamtym momencie ciąża była na takim etapie, że ciężko było o niej mówić jak o małym człowieku.
Jezu, Lottie. Lepszego doboru słów nie miałaś? — spojrzała na siostrę zaskoczona tym, że wyskoczyła z taką propozycją, ale zaraz się roześmiała. Kobiety w tej rodzinie najwyraźniej nie tylko nie potrafiły dobierać sobie dobrze facetów, ale również miały genetycznie zakodowaną zdolność, do dobierania złych słów w trakcie poważnych rozmów. — Jesteście niemożliwi, wiesz? Stworzyliście jakiś dziwny przyjacielski trójkąt, w którym znalazło się miejsce na romanse i narobiliście zamieszania jak w całkiem dobrym serialu — stwierdziła lekko rozbawiona tym, jak kiepsko ta trójka radziła sobie z rozmowami, powodując tyle afer. — A Blake... Może pokłócił się z nim bo jest zazdrosny i był zły, że kumpel nie stanął po jego stronie? Wiesz, jak to jest z facetami. Trochę jak z nami. Kobieta murem za kobietą, kumpel murem za kumplem. Rhys się na tę niepisaną zasadę wypiął, stając po twojej stronie no i go wkurwił. Wyobraź sobie, że twoja przyjaciółka nagle stwierdza, że Blake ma rację i powinnaś usunąć ciążę. Też byś się wściekła — zasugerowała. To wszystko było strasznie pokręcone i nie rozumiała, jakim cudem jej odpowiedzialna do tej pory siostra, która dążyła do tego, by mieć poukładane życie, doprowadziła do takiego zamieszania w swojej codzienności. Uśmiechając się pod nosem i objęła Lottie ramieniem, mocno przytulając. — Ale wiesz co jest najważniejsze? Że teraz masz przy sobie ich obu. Masz ojca dziecka, który chce ci pomóc. Masz przyjaciela, na którym możesz polegać. No i mnie. Wiesz, że jak faceci zawiodą, to masz do mnie przyjść? — podsumowała, bo to było najważniejsze. Lottie nie była sama. Miała przy sobie ludzi, którym na niej zależało i byli gotowi pomóc w każdej sytuacji.
Jedynym problemem, który pozostał, byli rodzice i to, jak zareagują na te rewelacje.
Przestań pisać czarne scenariusze — westchnęła. — Wszystko z czasem wyjaśni się samo. Daj Blake'owi czas na to, by oswoił się z nową życiową rolą. Nie naciskaj, nie oczekuj... Po prostu bądź sobą i pozwól na to samo jemu. Jeśli coś jest wam pisane, to tak się stanie prędzej czy później. Jeśli nie za tydzień, to może za kilka miesięcy? Nie przewidzisz tego, zwłaszcza, że wiesz jaki oszczędny jest w słowach. Nie możemy przewidzieć tego, co siedzi mu w głowie i sercu, kiedy on sam może jeszcze tego nie wie — dodała. Jej szef, a zarazem kumpel i niedoszły szwagier był, jaki był. Nie można było powiedzieć, że był człowiekiem łatwym w obsłudze. Wręcz przeciwnie, czasami ciężko było go rozgryźć i dojść do tego, co w danym momencie miał na myśli. Zdążyła jednak przez te wszystkie lata znajomości zauważyć, że nie można było na niego naciskać, bo i tak nic z tego nie wychodziło.
Świetnie... A mi kazała siedzieć cicho — burknęła. Gdyby wiedziała, że Sao i tak rozpowiadała o tym na prawo i lewo, to już dawno przestałaby to trzymać w sekrecie. Była zła, rozczarowana i miała ochotę wystukać obszernego smsa do siostry, choć wcale się nie łudziła, że ta mogłaby go odczytać. Przepadła jak kamień w wodę. Jedynym plusem było to, że dzięki sytuacji z Perrie wiedzieli, że żyła. Nie wiadomo gdzie, ale żyła.
Tak jest najprościej. Narobić zamieszania i zniknąć. Szkoda tylko, że zapomniała, ile dla niej zrobiliśmy... — mruknęła w niezadowoleniu, spoglądając na siostrę z zatroskaniem. Nie chciała, by denerwowała się przez to, że Sao zachowywała się tak, a nie inaczej. To nie było w porządku z jej strony, bo teraz one ponosiły tego konsekwencje. — Chodź, bo te lody się rozpuszczą — dodała, mając nadzieję, że to przekona Lottie, by usiadła, wzięła głębszy oddech i się uspokoiła. — Wybrniemy z tego jakoś — dodała. Nie wiedziała jak, nie wiedziała kiedy, ale chciała wierzyć, że każde zamieszanie, jakie zagościło w ich życiu, w końcu dobiegnie końca i nastąpi tak bardzo wyczekiwany spokój.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Kilka kiwnięć głową było wyrazem pełnej zgody. Charlotte doskonale wiedziała, jakie mogły być konsekwencje podjętej pod wpływem chwili decyzji. Nawet jeżeli faktycznie zdecydowałaby się na zabieg usunięcia ciąży, echo tej sytuacji odbijałoby się w jej głowie i sercu na długo po ucichnięciu całego zamieszania. Nie wybaczyłaby sobie takiego rozwiązania i naprawdę doceniała, że Blake chociaż podejmował próby zrozumienia jej nastawienia. To jego zdecydowanie byłoby wygodniejsze, ale ich charaktery zbyt się różniły, by z efektami pewnych działań poradzili sobie tak samo dobrze. Charlotte była... delikatna. Zbyt delikatna.
- Chciałam pójść mu na rękę. Taka wymówka na pewno sprawiłaby, że dziecko przestałoby pytać. I wydawało mi się to lepszą opcją niż powiedzenie synowi lub córce, że tata go nie chciał - mruknęła, wywracając oczami. Wtedy, na cmentarzu, sądziła, że było to najlepsze wyjście i to satysfakcjonujące każdą ze stron. Ona uniknęłaby wyjaśnień, Blake odpowiedzialności, dziecko rozczarowania i bólu związanych z tym, że było niechciane. - Wiem, że to było głupie, ale... on wtedy uparł się na aborcję i nie słuchał tego, co do niego mówiłam. I nie mów o żadnym trójkącie, bo to brzmi okropnie - poprosiła żałośnie, łyżeczką mieszając w roztopionych już lodach. Żałowała, że nie zdecydowała się jedynie na śmietankę i czekoladę. Truskawka niszczyła to połączenie. - Czasami zastanawiam się, jakim cudem oni w ogóle się przyjaźnili. Są zupełnie od siebie inni. - Oczywiście była świadoma istnienia zasady, że przeciwieństwa się przyciągały, ale cała ta sytuacja z jej ciążą skutecznie pokazała, że nie zawsze było to najlepsze połączenie. I - co najważniejsze - niekoniecznie trwałe.
- Wiem - przytaknęła, posyłając siostrze zawadiacki uśmiech. Doceniała jej troskę, zaangażowanie, gotowość do pomocy, nawet jeżeli z tej ostatniej zamierzała korzystać jedynie w ekstremalnych sytuacjach.
- Dać czas. Jasne. Łatwo się mówi, kiedy nie jest się tykającą bombą z dzieckiem w środku - rzuciła krótko, zaraz potem parskając śmiechem. W słowach Leslie była jednak mądrość, którą blondynka była skłonna zaakceptować, nawet jeżeli to wszystko nie było dla niej łatwe. Nie lubiła niepewności, grząskiego gruntu, pułapek, które czekały na każdym kroku nowego etapu życia.
- Powinnyśmy powiedzieć o tym wszystkim Perrie - mruknęła, kiedy wróciła na swoje dotychczasowe miejsce. Wszyscy z rodzeństwa zasługiwali na prawdę, szczególnie teraz, kiedy okazało się, że Sao wcale nie pilnowała swoich sekretów tak bardzo jak początkowo mogło się komukolwiek wydawać.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie, Lottie. Ta wymówka wszystko by skomplikowała. Wiesz, że różnie w życiu bywa. Co jeśli dziecko by zachorowało? Wiesz, że czasami pokrewieństwo ma znaczenie w leczeniu. Wyobraź sobie moment, kiedy nagle jego ojciec zmartwychwstaje. A co jeśli ty byś zachorowała? Gdybyś miała przed śmiercią dwie opcje, pozwolić by trafiło do bidula albo zgłosić, kto jest jego ojcem, z nadzieją, że Blake podjąłby się wyzwania z wychowaniem zbuntowanego nastolatka? — zaczęła wymieniać te najczarniejsze scenariusze, ale niestety, powiedzenie dziecku, że ojciec nie żyje, mogłoby się w przyszłości okazać pomysłem opłakanym w skutkach.
Widocznie przeciwieństwa przyciągają się nie tylko w miłości — stwierdziła. Może faktycznie w przyjaźni też to działało? Pytanie tylko brzmiało, jak to działało na dłuższą metę. Bo to, że dochodziło w takich połączeniach do nieporozumień było oczywiste, ale czy w przyjaźni funkcjonowało lepiej niż w miłości i sprawiało, że po wielkich zgrzytach, wciąż wszystko mogło być dobrze?
Bomba bombą, kiedyś i tak wybuchniesz, ale teraz postaraj się tego nie robić. Włącz dłuższe odliczanie — zasugerowała żartobliwie, nie mogąc się również nie roześmiać na to porównanie swojej siostry. — A tak na poważnie, wiem że to trudne, bo szaleją ci hormony, szaleje ci serce, a on nie potrafi określić czego właściwie chce, ale jak będziesz naciskać, to nie przyjdzie z tego nic dobrego — dodała już poważnie. Jeśli nie chciała zrazić Blake'a to nie mogła naciskać na dyskusje o uczuciach i nie mogła pakować go w sytuacje, które miałyby na celu wymusić na nim określenie się tu i teraz, tylko po to, by mogła spać spokojnie wiedząc na czym stoi. Z drugiej strony... Może to była metoda na sukces? — Właściwie to... Rozmawiałaś z nim o tym? O tym co czujesz? Określiłaś się jasno i wyraźnie, czy czekasz, aż on określi się pierwszy? — zapytała. To też było przecież ważne. Nie można było oczekiwać od kogoś czegoś, na co samemu nie potrafiło się zdobyć.
Będzie kolejna afera. Zapewniałam ją, że nic się nie zmieniło i wszystko jest po staremu. Pierw dowiedziała się o was, teraz dowie się o rodzicach. Wścieknie się i będzie dociekać, co jeszcze ukrywamy. A są rzeczy o których nie powinna wiedzieć — odparła krzywiąc się. Czuła, że kolejna rodzinna rewelacja wytrąci Perrie z równowagi. Bo ile razy mogła się dowiadywać, że wcale tak idealnie nie było, a pod jej nieobecność dramat gonił dramat? — W sensie... No wiesz, o tym co się stało w Serenity — dodała, żeby było jasne, o czym wolała nie wspominać Perrie. Co innego kwestia ojca, a co innego zatajanie, że ich siostra miała trupa na swoim koncie.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Ta krótka, pozornie swobodna rozmowa z Leslie uświadomiła Charlotte, że zdecydowanie nie doceniała inteligencji młodszej siostry. Kłótnia z Blake'm na cmentarzu nacechowana była emocjami i to przede wszystkim tymi, które były kiepskim doradcą - złość, rozczarowanie, liczne obawy o przyszłość, w której przecież żadne z nich nie widziało ani dziecka, ani siebie w roli rodziców. Wtedy naprawdę sądziła, że zaproponowała Griffithowi rozwiązanie wygodne. Teraz, po przeanalizowaniu przedstawionych przez Leslie scenariuszów, wiedziała, że palnęła największą głupotę w życiu.
- Masz rację. Ale wtedy wcale o tym nie myślałam. Właściwie myślałam jedynie o tym, że albo zdecyduję się na aborcję, albo wybiorę dziecko i stracę Blake'a. I wierz mi, to nie było przyjemne uczucie - wyjaśniła markotnie, wciąż nie wiedząc, czy postąpiła słusznie. Nie spodziewała się z jego strony tak zdecydowanej reakcji. Ze swojej zresztą też nie. Tamten dzień przyniósł wiele niemiłych niespodzianek, dlatego Charlotte tym bardziej doceniała to, że udało im się dogadać.
Przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce pojawiły się okoliczności i uczucia dużo poważniejsze niż zwyczajna nadinterpretacja zamiarów drugiej osoby.
- Nie naciskam na nikogo - odburknęła bardziej do siebie niż do Leslie. Nie oczekiwała przecież nagłej zmiany formy ich znajomości. Była zwyczajnie zmęczona wieloma sprzecznymi sygnałami, które zdawali się wysyłać do siebie naprzemiennie. Wspólnie spędzane noce, prysznice, rozmowy, w których można było doszukać się - być może niesłusznie? - drugiego, bardzo jednoznacznego dna nijak współgrały z tym, o czym zdążyła już wspomnieć Leslie. Zupełnie tak, jak gdyby nie potrafili zdecydować, kim w ogóle chcieli dla siebie być. - Jak mogę się wyraźnie określić, skoro... nie wiem, co w ogóle czuję? - Uniosła brew, zupełnie tak, jak gdyby liczyła, że Leslie udzieli jej odpowiedzi. Czy ta jednak nie była znana? Cała ta rozmowa nie miałaby przecież miejsca, gdyby pewne uczucia i pragnienia nie były skonkretyzowane. - Do tej pory sądziłam, że chcę... konkretnej, stabilnej sytuacji z powodu dziecka. Im więcej jednak o tym myślę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to kiepska wymówka. To ja chcę wiedzieć, czy moglibyśmy... - zaczęła, zaraz potem zaciskając usta w wąską linię.
Zamilkła, choć nie miała pojęcia, dlaczego. To przecież nie tak, że pewne słowa oraz frazy nie chciały jej przejść przez gardło. Ona chyba zwyczajnie wolała nie zapeszać.
- Wiem - przytaknęła krótko, tym samym kończąc temat. Kwestia wydarzeń z Serenity wciąż budziła nieprzyjemne uczucia i obawy o to, że wszystko mogłoby wyjść na jaw i to poza zaufany krąg osób. - Powiemy o ojcu. - Tylko o ojcu.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Domyślam się, ale pomyśl... To Blake. Znacie się od lat, myślisz, że mógłby tak po prostu wykreślić cię ze swojego życia, kiedy jest dość... Związany z naszą rodziną? — uśmiechnęła się. Griffith miał ewidentną słabość do ich rodzinki. Narzeczeństwo z Ivy, kumpelska relacja z Sao i Leslie, a do tego bliższa relacja z Charlotte. Wątpiła, że byłby w stanie się od niej odwrócić, tylko dlatego, że zaszaleli i wpakowali się w niezły problem, zwany dzieckiem, na resztę życia. Temat i tak regularnie by wracał, chyba że całkowicie odwróciłby się od ich rodziny.
Nie zrobiłby tego.
Wierzyła w to.
Nie skrzywdziłby Charlotte w ten sposób i po pierwszym szoku wypracowaliby kompromis.
A może wiesz, ale boisz się to przyznać na głos przed samą sobą, tylko dlatego, że wszystko jest strasznie skomplikowane i niepewne? — zasugerowała. Ona sama potrzebowała czasu na to, by przyznać przed sobą, że dawne uczucia wcale nie umarły i sądziła, że podobnie mogło być z Lottie. Tyle tylko, że ona musiała przed sobą przyznać, że jakieś zaczynały się z jej strony rodzić. — Czy moglibyście spróbować czegoś innego niż przyjaźń — dokończyła za nią i westchnęła. Lottie nie musiała tego mówić, by Leslie zrozumiała, do czego zmierzała w swoich słowach. Z facetami chyba tak już było, że wszystko musiało się prędzej czy później cholernie skomplikować. Jak nie frajerzy, to uczucia względem kumpli, przyjaciół, kochanków, którzy nie chcieli zobowiązań. To wszystko było tak popieprzone, że Leslie nawet nie wiedziała, co mogłaby doradzić siostrze. Sama przecież była w całkiem podobnej sytuacji. Chciała wiedzieć, czy mogliby... Również zacisnęła usta, Nie nie mogli. Bo jedno z nich było w związku. I to zaawansowanym, choć stażowo dość krótkim. — Może po prostu... Zrób to, co radzisz mnie? Porozmawiaj z nim szczerze. Możesz mówić, że ja jestem silna, ale pamiętaj, że ty też. Może rzeczywiście obie musimy wziąć sprawy w swoje ręce, by oni zrozumieli, co czujemy? — stwierdziła po chwili, wychodząc z założenia, że mogło to podziałać w obu przypadkach. Przynajmniej obie będą wiedzieć, na czym tak właściwie stoją z tym wszystkim, w co się wkopały.
Tylko o ojcu — przytaknęła. Poczuła się dziwnie lżej z myślą, że część sekretów spadła z jej barków podczas tej rozmowy, a jeden mogła z kimś dzielić. — Mówiła ci, czy matka wie, czy jest tego wszystkiego nieświadoma? Niby nie powinnyśmy się w to wtrącać, ale... Cholera to nasza matka. Nie wiemy kim jest to dziecko, nie wiemy ile ma lat, ale wyobrażasz sobie, co mogłaby poczuć, gdyby ten ktoś pojawił się w progu ich domu? — skrzywiła się. Z jednej strony chciała wierzyć w to, że ich matka nie miała pojęcia o romansie małżonka i to tak owocnym, choć brutalnym byłoby uświadomienie jej. Z drugiej jednak strony, wolała to, niż świadomość, że i ona okłamywała ją, Charlotte, a nawet Perrie i Sao przez całe lata.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Nawet jeżeli w słowach Leslie kryła się nuta prawdy, to jednak dotychczasowa zawiła historia relacji z Blake'm sugerowała coś zupełnie innego. Choć znajomość Lottie i Griffitha sięgała jeszcze czasów liceum, to jednak długa przerwa spowodowana jego niesprawiedliwą odsiadką zrobiła swoje. W tamtym czasie nie mieli kontaktu, a Charlotte na odwiedziny w areszcie zdecydowała się aż jeden raz - niedługo po śmierci swojego partnera i przyjaciela z pracy. Nie miała pojęcia, dlaczego w ferworze tak wielu sprzecznych emocji zapragnęła porozmawiać akurat z nim, ale niewątpliwie daleko jej było do wsparcia, jakiego Blake mógł wtedy potrzebować. Czy gdyby obecnie się odwrócił, byłoby to dla niej zrozumiałe? W jakimś stopniu na pewno, nawet jeżeli przez ostatnie miesiące połączyło ich więcej niż wtedy, kiedy on spotykał się z Iv.
- Tak. Czegoś innego niż przyjaźń - przytaknęła, celowo powtarzając słowa po siostrze i nie dodając niczego ekstra od siebie. Chyba nie czuła się na to gotowa, nawet jeżeli psychologiczno-detektywistyczne zdolności Leslie działały niezwykle dobrze. Skonkretyzowanie własnych uczuć było zadaniem trudnym, ale nie niemożliwym, o czym Charlotte zdążyła się przekonać. Wiedziała, co czuła, ale mówienie o tym na głos wiązało się z obawą o to, jak wiele mogłaby zniszczyć.
- Wiesz, że dawanie komuś rad jest dużo łatwiejsze niż wcielanie ich w życie? - odparła przez śmiech, nie dziwiąc się, że ze strony młodszej Hughes padła właśnie tego typu sugestia. Nawet jeżeli zalatywało to hipokryzją, to jednak Lottie wciąż obstawałaby przy przekonaniu, że ona i Blake mieli relację zupełnie innego sortu niż ta, która łączyła Leslie i Travisa - zarówno kiedyś, jak i obecnie. Ponadto przyjaciel młodszej siostry wydawał się być facetem dużo łatwiejszym w obsłudze niż Griffith, z którym wszystko było... skomplikowane.
- Twierdziła, że mama wie. I to od dawna - odparła, zerkając na Leslie kątem oka. Nie miała pojęcia, dlaczego Elisabeth mimo tej wiedzy wciąż znajdowała się u boku swojego pożal się boże męża. Albo inaczej - doskonale wiedziała i uważała to za obrzydliwe. Nie sądziła, że matka była aż tak łasa na bogactwo i luksus, by dać się traktować w ten sposób. - Podobno wynajęła jakiegoś detektywa, ale kiedy rozmawiałyśmy, nie miał żadnych poszlak. Potem Sao wyjechała i... Elijah Martinez. Tak nazywał się ten detektyw - dodała, chyba nawet nie mając siły na to, by sięgnąć po telefon i podjąć się próby odnalezienia agencji, dla której wspomniany mężczyzna pracował.
- Tato obiecał Saoirse, że się tym zajmie, ale oczywiście zamiótł sprawę pod dywan. Matka ponoć powiedziała, że to sprawa między nią a ojcem. Sao chciała odnaleźć tę dziewczynę. Właściwie kobietę. Wspomniała, że jest dorosła. - Charlotte zmarszczyła nos, bo z perspektywy czasu to wszystko wcale nie nabrało większego sensu. Wciąż było beznadziejnie.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blady uśmiech pojawił się na ustach Leslie.
Chciałaby, żeby chociaż życie uczuciowe Lottie w końcu się poukładało tak, jak ta tego chciała. Nic jednak na ten moment nie wskazywało, by tak miało się stać i jedyne co jej pozostało, to trzymać kciuki za to, żeby kolejne wydarzenia toczyły się po lepszym torze i doprowadziły do chociaż jednego happy endu. Bo te chyba były jeszcze możliwe w tej rodzinie?
Wiem. W końcu właśnie dałam ci radę, którą pierw ty dałaś mi. A czy wcielę ją w życie? Nie mam pojęcia. I nie wiem, czy ty ją wcielisz, ale jak będziemy siedziały i gdybały nad tym, co faceci mają w głowach to... Wykończymy się, Lottie — stwierdziła i parsknęła śmiechem. Czemu były takie głupie?
Mogły mieć każdego, gdyby tylko zechciały a wybierały najmniej odpowiednich mężczyzn na obiekt swoich westchnień. Dupków, zajętych i niezdecydowanych. A tych wolnych, za którymi mogłyby się obejrzeć i którzy była szansa, że też się obejrzą za nimi, olewały. Tak po prostu.
Super. Zajebista rodzinka nam się trafiła — mruknęła z niezadowoleniem. Jak można było doprowadzić do tego, by zgrana niegdyś rodzina, teraz była jedynie wspomnieniem, bo zastąpiły ją liczne zdrady, kłamstwa, sekrety i dramaty? Nie była w stanie tego pojąć. Denerwowało ją to, że rodzice, których niegdyś miała za wzór do naśladowania, okazali się ludźmi, z których nie powinna brać przykładu.
Cholera, czyli ojciec udaje ideał, matka wie, ale udaje, że ma klapki na oczach, a my... Mamy siostrę — podsumowała w wielkim skrócie i skrzywiła się na myśl o siostrze, która gdzieś tam żyła i dzieliła z nimi geny. — Nie chcę kolejnej siostry. Jak boga kocham, choćby się waliło i paliło, choćby miała mi oddać pieprzoną nerkę, nie chcę jej w tej rodzinie — burknęła. W tym momencie była niczym rozkapryszone, zazdrosne dziecko, ale nie potrafiła sobie wyobrazić dnia, w którym mogłyby poznać tę kobietę i po prostu zaakceptować, że na swój sposób były rodziną. Nie były. Co innego ona, Lottie, Sao i Perrie. Spędziły ze sobą całe życie. Były ze sobą związane w mniejszym lub większym stopniu. Znały się.
Ta kobieta była obca.
Weźmy coś lepiej obejrzyjmy — dodała z ciężkim westchnięciem i sięgnęła po pilot od telewizora, by włączyć jakiś serial na netflixie, dzięki któremu resztę wieczoru mogły spędzić na błogim relaksie i uciekaniu od rozmyślań o tych wszystkich trudnych sprawach.

zt.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „13”