WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte z trudem powstrzymała odruch, jakim było parsknięcie śmiechem - krótkie, ale przepełnione bliżej nieokreślonym smutkiem, którego powodów Marcy wcale nie musiała rozumieć. Chyba sama Hughes nie do końca wiedziała, jak powinna była się zachowywać, kiedy głównym tematem rozmowy stawały się dzieci i związane z nimi troski, problemy oraz zachowania.
- Nigdy nie mów nigdy. Niezbadane są kaprysy losu - rzuciła wesoło, a przynajmniej dokładała wszelkich starań do tego, aby faktycznie tak zabrzmieć. Nie znała historii Marcy. Leslie nie opowiadała o swoich przyjaciółkach za dużo, z kolei rodzinno-przyjacielskie grille i domówki nigdy nie wydawały się dobrymi okazjami do tego, by poruszać tak trudne tematy. Z drugiej jednak strony to wcale nie tak, że Charlotte tylko siebie postrzegała jako kobietę, która zaliczyła spektakularną wpadkę i to połowicznie na swoje własne życzenie. Różnica między nią a osobami, które znała, a które również doświadczały czegoś podobnego, polegała na tym, że one pierwszy stres miały już dawno za sobą, tak samo zresztą jak ciążę samą w sobie. Oswoiły się z tym, miały pomoc, radziły sobie. Hughes natomiast wciąż była przerażona, bo przyszłość pozostawała niepewna, tak samo zresztą jak dalsza postawa Blake'a oraz reakcja najbliższej rodziny.
Uśmiech przyozdobił jej usta, kiedy Marcy wyraziła aprobatę względem odpoczynku w cieniu. Charlotte postawiła torby z zakupami na ziemi, a potem skupiła wzrok na swojej rozmówczyni.
- Tak myślisz? - zagaiła, unosząc brew w ewidentnym zaciekawieniu. Nie spodziewała się tego typu sugestii, ale skłamałaby, mówiąc, że ta nie sprowokowała u niej przyjemnego ciepła. Brakowało jej swobody, towarzystwa sióstr i przyjaciółek, a przy okazji tony jedzenia i rozmów na tematy pozornie błahe, ale dla płci pięknej niezwykle istotne. - Brzmi świetnie, chociaż w moim przypadku drinki teraz niekoniecznie wchodzą w grę - westchnęła, wywracając oczami. Bez wdawania się w szczegóły, które - jak sądziła - na pewno Marcy nie interesowały, postanowiła kontynuować: - Leslie na pewno by się ucieszyła. Ostatnio ma sporo na głowie - wyjaśniła, nie wiedząc, czy młodsza siostra w ostatnim czasie kontaktowała się z którąś ze swoich koleżanek i opowiadała o problemach i konfliktach w swoim związku.
- O ile nie boisz się spędzać wieczoru w towarzystwie dwóch sióstr Hughes - dodała, nie chcąc, by Marcy czuła się do czegokolwiek zobowiązana.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Autentycznie przeraziła się przez moment, gdy Charlotte tak wesoło zareagowała na wizję posiadania więcej dzieci. Pokręciła głową, zerkając w bok nieco zakłopotana. Nie można mieć dzieci z niepokalanego poczęcia, trzeba mieć z kim je stworzyć. Pojawiał się tu kolejny niemy żal i absurd jakiś, bo nagle zaczęła myśleć o drugim dziecku, choć te pierwsze wciąż miało tak skomplikowane życie.
- Masz rację, tylko niech już ten kandydat na ojca będzie stały i dojrzały – odparła z lekkim ironicznym uśmiechem. Charlotte mogła nie domyślać się o co dokładnie chodzi Marcy, ale nawet bez znajomości historii życiowej Thirlwall, w jej słowach krył się sens. Sens, który mógł dotyczyć również blondynki.
Na myśl Marcy przyszedł tylko jeden mężczyzna, który byłby świetnym ojcem, ale nie był jej mężczyzną. Za dużo problemów wiąże się z posiadaniem dziecka, a co dopiero dwójki czy trójki, więc może i dobrze, że jest sama? Nie zamierzała fundować synowi kolejnego rollercoasteru emocjonalnego, nawet jeśli chciałaby, żeby miał rodzeństwo. Byłoby mu łatwiej w życiu; lepiej niż jej. Ciąża zawsze wiązała się ze stresem i nieznanym gruntem, bo każda była inna. Tego nie chce znowu przeżywać, nawet jeśli miałaby kogoś obok siebie. Zrozumiałaby Charlotte doskonale w kwestii obaw związanych z macierzyństwem.
- Tak, tak myślę. A drinki mogą być bezalkoholowe, przy takich też można się świetnie bawić – odparła z szerokim uśmiechem, nie wnikając w szczegóły, dlaczego Charlotte nie może pić alkoholu. Marcy akurat nie przepadała za drinkami, a piwo było raczej mało babskie, choć grill bez piwa nie miał racji bytu! Najważniejsza byłaby swoboda, której żaden mężczyzna nie zakłóciłby. Phina oddałaby pod opiekę… kogoś, ktoś by się znalazł, a sama odpoczęłaby na babskim spotkaniu. Z Leslie również nie widziała się już od pewnego czasu, więc to najwyższa pora na wspólne posiedzenie przy dobrym jedzeniu. Nie do końca wiedziała jak źle jest w związku przyjaciółki. Na pewno chciałaby jej jakkolwiek ulżyć; tak jak sobie, gdy życie nagle pokomplikowało się w kilku sferach. Zapomnienie, nawet na pięć minut, potrafi zdziałać wiele dobrego w takich przypadkach.
Roześmiała się, gdy Charlotte upewniała się czy Marcy na pewno chce takiego spotkania. Lubiła obie siostry, chociaż z Charlotte znała się trochę słabiej, ale zawsze, gdy się spotykały, było miło i zabawnie. Siostry Hughes były osobami bardzo ciepłymi, do których ciągnie ludzi. Teraz czuła, że nie będzie inaczej, że będą się świetnie bawić, obgadując chłopów, pijąc drinki (bezalkoholowe) i zasięgając od siebie rad.
- Absolutnie nie boję się! Znam Leslie za długo, więc myślę, że już nic mnie nie zdziwi, a takie spotkanie zrobi dobrze nam wszystkim. Już widzę arbuza, melona i… nie, ich nie widzę, jadłam je tylko w ciąży, od tamtej pory już nie – zamyśliła się na moment, zerkając na biegającego chłopca po placu zabaw. Machnęła zaraz ręką jakby odganiała natrętną muchę. Nie wierzy w niepokalane poczęcia przecież! – W każdym razie jeśli również będziecie miały ochotę, bardzo bym chciała takie babskie spotkanie.
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Uśmiech, który przyozdobił usta Charlotte, miał w sobie coś ze smutku, zadumy, ale i szczerego rozbawienia. Cała gama różnorakich, niesprecyzowanych emocji towarzyszyła jej ilekroć tylko dopuszczała do świadomości myśl o Blake'u i zmianach, które czyhały na nich tuż za rogiem. Nie miała pojęcia, czy nadawała się na matkę. Pod uwagę brała opcję, że niekoniecznie. Życie w ciągłym biegu i bez stabilizacji było skomplikowane w pojedynkę, a co dopiero z brzdącem u boku. Czy Blake dojrzał do roli ojca? Tego również nie wiedziała. Sam fakt, że ich relacja nosiła bliżej nieokreśloną nazwę i miała znamiona przyjaźni połączonej z czymś więcej był wystarczająco wymowny. Nie była pewna niczego.
Marcy z kolei wydawała się być osobą dobrze znającą temat i skłonną do podzielenia się kilkoma wskazówkami. Choć dotychczas Charlotte nie uważała, by takowych potrzebowała, to jednak perspektywa zostania matką zwyczajnie ją przerażała. Nie miała pojęcia, jak należało trzymać dziecko, by nie zrobić mu krzywdy, jaka pozycja przy karmieniu była najwygodniejsza, jak można było najsprawniej uporać się z pieluchami i czy sen faktycznie stawał się tylko pobożnym życzeniem. Miała ochotę wypytać kobietę o wszystko, jednak natłok myśli w ostatecznym rozrachunku dawał jedynie pustkę, którą wolała wypełnić rozmową o potencjalnym kobiecym wieczorze.
- Och, miałaś dużo zachcianek? - zagaiła, unosząc brew. Być może nie powinna była zadawać tego pytania w tak bezpośredni sposób, ale odniosła wrażenie - oby nie mylne - że dla Marcy nie był to żaden temat tabu. Od przyjaciółki Leslie biło jakieś dziwne ciepło i zrozumienie, którego Charlotte w ostatnim czasie tak gorączkowo szukała. - W takim razie chyba nie masz wyjścia. Możemy spotkać się u mnie, jak tylko znajdziemy dogodny termin. Co prawda wciąż trwa u mnie remont, ale... jakoś damy radę - zapewniła z uśmiechem, tym samym dając kobiecie do zrozumienia, że ona również była nastawiona pozytywnie. Nie wiedziała, jak zapatrywała się na to Leslie, szczególnie z perspektywy ostatnich problemów, ale... była dobrej myśli.
- Może wpiszesz mi swój numer? W ten sposób będzie nam się lepiej kontaktować niż przez Leslie - zaproponowała, sięgając po telefon, który zaraz po odblokowaniu podała nowej znajomej, by ta mogła utworzyć kontakt ze swoim numerem i nazwiskiem.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Och, jak bardzo dogadałyby się, gdyby tylko wiedziały o każdych szczegółach swojego życia miłosnego. Łączył ich mężczyzna, który nagle stał się ojcem, a nie do końca tego chciał. Wielką różnicę robił jednak fakt, że Blake wiedział o dziecku. Miles ma dowiedzieć się o nim po niemal pięciu latach, ale nie przez strach Marcy czy chęć odsunięcia go od siebie, a przez niewiedzę. Nie miała pojęcia, gdzie podział się jej mężczyzna od romansu. Nie miała pojęcia, że poszedł wtedy siedzieć, bo zabił (nie)swoją ukochaną. Historia się powtarza, co?
Poradziła sobie bez ojca Phina, ale teraz zaczyna robić się to bardzo uciążliwe, gdy chłopiec pyta o niego i zauważa, że ma inne życie niż reszta dzieci z jego otoczenia. Raniła go tym, a sama płakała nad beznadziejną sytuacją, zamykając się w łazience albo w szafie, by syn jej nie znalazł. Macierzyństwo niosło za sobą codzienne wyzwania, na które nie zawsze można było się przygotować. Przy maleństwie jest tylko gorzej, bo nie powie czego potrzebuje, dlaczego płacze aż jego twarz robi się purpurowa i co go boli, że nie śpi całą noc. Chciałaby mieć kogoś, kto by jej doradził wtedy i powiedział co robić, czego nie i jak być przy tym spokojnym. Ciążowe zachcianki o drugiej w nocy to był psikus przy tym, co dzieje się w tym momencie ich życia. Przerażenie nigdy nie zniknie; wciąż czekają na matkę nowe obawy, a strach o swój największy skarb nigdy nie zniknie.
- Mnóstwo – parsknęła z pewną melancholią w oczach, wzruszając zaraz delikatnie ramionami. Ciężko wracało jej się do momentów z samotnej ciąży. Nie miała wtedy tylu przyjaciół, którzy wsparliby ją jak teraz. – W pewnym momencie nie musiałam schodzić do chińskiej knajpki pode mną i walić w drzwi z płaczem, a dzwoniłam do właścicielki i mi sami przynosili makaron – powiedziała, tym razem z większym rozbawieniem i odetchnęła głęboko. – Żywiłam się tylko ich potrawami i owocami, zwłaszcza melonem, arbuzem i jabłkami. Jabłkami zwłaszcza, teraz nie mogę na nie patrzeć, nawet w cieście. Phin za to je uwielbia. – I to był jej prawdziwy problem, bo syn jej zamawiał do kupienia jabłka, a na samą myśl Marcy dostawała mdłości. Wymiotowała po nich bardzo często, zaczęło się zaraz po narodzinach chłopca i nie ustało. Nie tolerowała ich już. Przez te zachcianki i mdłości nie chciałaby szybko znów być w ciąży; a może i wcale? Możliwe, że wpływ miał fakt, że jest samotną matką-singielką, ale i również absurdalne chęci zjedzenia makaronu w nocy, o północy nie zachęcał. – Jeśli masz miejsce i chęci, to ja baaaardzo bym chciała! Nie mam jak robić imprez, mam za małe mieszanie – westchnęła z pewnym żalem. Marzył jej się domek dwupiętrowy z ogródkiem. Mogą być niewielkie, ale byle stały jako samodzielny budynek, nie w bloku. Nie może odłożyć na to i już pogodziła się z faktem, że tak raczej pozostanie.
- Pewnie – odparła, biorąc od niej telefon, by wpisać swój numer oraz imię i nazwisko na wszelki wypadek. Dawno nie widziała się z Leslie, więc okazja była bardzo sprzyjająca do nadrobienia zaległości. I do wyluzowania, bo tego chyba wszystkim kobietom brakowało, niezależnie od sytuacji. – To daj znać, kiedy będzie ci pasował jakiś termin, żebym znalazła nianię dla syna. W weekendy nie pracuję zazwyczaj, więc jestem dostępna.
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Mięśnie Charlotte niekontrolowanie się napięły, kiedy padła ta krótka, ale bardzo jednoznaczna odpowiedź. Hughes wyraźnie się przeraziła. Nie chciała, by zadziałała tutaj jakaś sugestia i by z czasem dopadły ją wszystkie zachcianki oraz dolegliwości, o których Marcy mniej lub bardziej świadomie postanowiłaby wspomnieć. Nawet jeżeli dotychczas Lottie sądziła, że znała swoje ciało i organizm, to jednak ciąża wydawała się stanem dość mocno odbiegającym od normy. Bała się tego, co mogło na nią czekać i jak kiepsko mogłaby znosić wszystkie odstępstwa od znanych sobie standardów. Mimo to słuchała uważnie, co jakiś czas kiwając głową na znak zrozumienia, ale i całkowitego skupienia. Każdą wiedzę - zwłaszcza przydatną - chłonęła niczym gąbka i nie inaczej było w tej prawdopodobnie najważniejszej kwestii w jej życiu.
- Och, nawet nie wiem, czy mam w okolicy jakąś sprawdzoną knajpkę - westchnęła przeciągle i w rozczarowaniu dla ignorancji, jaką się wykazała przy wyborze domu, który ostatecznie postanowiła kupić, wyremontować, urządzić i nazwać swoim. Gotowała rzadko i powiedziałaby, że wychodziło jej to gorzej niż lepiej. Marcy skutecznie uświadomiła ją, że ten nawyk wygodnictwa musiał się zmienić. - O nie, uwielbiam jabłka. Nie chcę ich sobie obrzydzić - zawyrokowała przez śmiech, który może i niekoniecznie był na miejscu, ale który miała wrażenie, że jej rozmówczyni mogłaby zrozumieć. Koleżanka Leslie - a teraz już chyba i jej własna - wydawała się być osobą niezwykle otwartą, szczerą i ciepłą, co sprawiało, że swobodne zachowanie w jej towarzystwie przychodziło Charlotte zupełnie naturalnie.
Dopiero po chwili zorientowała się, że jej reakcje były dość jednoznaczne i dosadnie sugerowały, że przeprowadzana ankieta miała drugie dno. Charlotte odchrząknęła.
- Przepraszam za te pytania. Po prostu... niedawno sama dowiedziałam się o ciąży i... próbuję się w tym jakoś odnaleźć - przyznała bez ogródek, wzrokiem raz jeszcze sunąc po najbliższej okolicy, co jakiś czas zatrzymując się na dłużej przy jakimś roześmianym dziecku. Przerażało ją wszystko, co miało bezpośredni związek z ciążą, porodem, macierzyństwem i wszystkim tym, czego nie była w stanie kontrolować.
- Super. Porozmawiam z Leslie i wybierzemy najlepszy termin. Na pewno się ucieszy. Ja też już nie mogę się doczekać - przyznała z uśmiechem, odbierając od kobiety swój telefon i wrzucając go gdzieś na samo dno torebki.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ciąża to zupełnie inny stan. Można przeczytać milion książek na ten temat, a żadna nie przygotuje kobiety w odpowiedni sposób. Nawet rady innych matek nie zdziałają tu cudów. Marcy, co prawda, nie znała żadnych mam, więc i nie miała od kogo czerpać wiedzy, ale nie spodziewała się, że ciąża będzie dla niej tak wyczerpująca. Wtedy i serce jej dolegało, bo męczyła się w turbo tempie, nie mogąc nic na to poradzić. Fakt, że była sama nic nie ułatwiał, a wręcz przeciwnie. Nie potrafiła się cieszyć z błogosławionego stanu, więc teraz miała w głowie blokadę, nie chcąc znów przechodzić przez coś podobnego. Załamałaby się, gdyby znów wpadła i miała sama wychowywać dziecko. Nie życzyła tego nawet największemu wrogowi.
- Może jakaś sąsiadka będzie cię ratować w takim przypadku - roześmiała się również. Marcy udało się, bo mieszkała w Chinatown. Tam roi się od knajpek rodzinnych, z dobrym jedzeniem i uprzejmymi ludźmi. I choć wolałaby mieć swój własny dom z ogrodem, kochała tę dzielnicę i nie mogła lepiej trafić. Dobrze jest mieć w pobliżu knajpę, w której kojarzą cię i z progu wiedzą, co podać. To wiele ułatwia. - Może nie będzie tak źle! Zawsze może najść cię na pomidory - odparła z rozbawieniem. Tęskniła do czasów, w których mogła jeść jabłka kilogramami i nigdy nic się nie działo. Teraz nie może nawet na nie spojrzeć.
Może Charlotte bardziej się poszczęści? Możliwe, że nie będzie miała takich strasznych zachcianek, a i w ogóle w całej ciąży będzie jej lżej. Domyśliła się, że jest w ciąży po tych wszystkich pytaniach. Nie naciskała jednak, by ujawniła to już teraz, domyślając się, że może nie chcieć tego robić, skoro nie mają aż takich bliskich stosunków. Uśmiechnęła się jednak delikatnie, zapewniając tym samym, że nie ma nic przeciwko pytaniom.
- To wspaniale! W którym tygodniu ciąży jesteś? - zagaiła, odwracając się bardziej w jej stronę. Wciąż jednak czuwała nad synem, który bawił się na placu zabaw. Dla niektórych ciąża była najlepszym okresem życia, dla innych – najgorszym. Miała więc nadzieję, że Charlotte odnajdzie się w tym wszystkim jak najbardziej, wspominając ciążę jako piękny moment.
- Świetnie! Phin ucieszy się, że odpocznie ode mnie trochę - mruknęła z rozbawieniem, choć w głębi duszy była przeszczęśliwa na babski wieczór. Ostatnio czuła większą potrzebę w integrowaniu się z babkami, więc okazja nadarzyła się najlepsza. Sam zainteresowany przybiegł do nich po chwili. Pot mu ściekał po czerwonej twarzyczce, a włosy miał całe mokre. Uśmiech jednak zdobił jego usta, zadowolony z zabawy. - Co, skarbie, idziemy?
Chłopiec pokiwał głową, biorąc swój plecaczek w gotowości. Była jego pora obiadowa i wyraźnie zgłodniał, chcąc już iść do domu. Marcy wstała, biorąc swoje rzeczy.
- W takim razie jesteśmy w kontakcie. Bardzo miło było cię spotkać, Charlotte. Do zobaczenia - posłała kobiecie jeszcze jeden uśmiech, kierując się po chwili z synem w stronę domu.

/ zt2
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Squire Park”