WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- Oczywiście, że bym mógł i chciał, bo w zasadzie nie podoba mi się opcja, w której jedziesz tam sama - oznajmił. Martwił się o Elie i zdawał sobie sprawę jak wiele kosztowała ją ta sytuacja. Czułby się niespokojny wiedząc, że pojechała na spotkanie z Marcelem bez żadnego wsparcia. Po prostu obawiał się o sposób w jaki mogłaby zareagować, gdyby cokolwiek poszło nie po jej myśli, a nie oszukujmy się… Rozmowa z mężem na pewno nie będzie należała do łatwych.
Całe szczęście nie tylko o nieprzyjemnych sprawach przyszło im rozmawiać tamtego popołudnia. Speszyl się słysząc wyznanie Elosie. Raczej nie przywykł do tego typu określeń kierowanych w swoją stronę, więc zrobiło mu się niezwykle miło. Nie mniej jednak trochę go to skrępowało, przez co uśmiechnął się zmieszany.
- Przesadzasz… Pewnie jest jeszcze wiele takich osób w twoich życiu - powiedział, będąc pewnym, że nie zasługuje na takie wyróżnienie ze strony Elie. Owszem zależało mu na niej, a po śmierci Jamesa poniekąd przejął jego rolę, ale nadal miał sobie sporo do zarzucenia w kwestii oddania i przyjaźni. Może i nigdy jej nie zawiódł, ale w chwilach gdy sam potrzebował pomocy potrafił zamknąć się przed wszystkimi i niewzruszenie patrzeć jak starają się ku niemu dotrzeć. Całe szczęście te ciemne chmury były już za nim, ale mimo wszystko czuł nadal echo tamtych dni odbijające się w jego obecnej rzeczywistości. - Ale i tak dziękuję. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą i obyś zdania nie zmieniła. - Znów na wspomnienie o Mari uśmiechnął się tajemniczo, ale nie pozwolił sobie na ponowne, beztroskie wizualizowanie sobie jej osoby. Spojrzał na siedzącą przed nim przyjaciółkę i faktycznie dostrzegł szczera radość wymalowana na jej młode, ślicznej twarzyczce. - Jest wspaniała. Nie będę ukrywał, ale ty także, Elie. Dlatego uważam, że powinnaś dać sobie szansę i zawalczyć, a nie trwać nadal w czymś, co tylko w papierach nadal nazywane jest małżeństwem - odpowiedział dość dosadnie, ale według niego taka była prawda. Marcel nie zachowywał się jak mężczyzna, który nadal pragnie dbać i troszczyć się o swoją kobietę. Gdyby tak było nie pozwoliłby Eloise cierpieć w niewiedzy. - Brzmisz jakby Ci się podobał, ale pamiętaj… Nawet jeśli nic z tego nie będzie to i tak sądzę, że powinnaś zrobić krok na przód. Dla samej siebie - dokończył, po czym spojrzał na zegarek, gdy odsuwał dłoń od nadgarstka Eloise za który złapał by okazać jej coś na wyraz wsparcia i otuchy. - Musimy następnym razem spotkać się w przyjemniejszych okolicznościach. Dawno nie byłem na trekkingu, co ty na to? -
Zaproponował, bo wspólną wycieczka byłaby miłą odskocznią od monotonii. No i mieliby okazję nieco swobodniej porozmawiać, albo zwyczajnie pomilczeć przy sobie, tak jak za dawnych czasów.
-
[z.t.]
-
-
- # 1
— Poważnie? Kolejny tydzień z rzędu i znowu brakuje makaronu? W tym budynku pracuje kilkaset osób, a posiłku starcza zaledwie dla pierwszych, kilkudziesięciu nierobów, którzy bez problemu znajdują czas by zejść do bufetu przed resztą? Kto dostaje te dodatkowe racje, które przypadać powinny na pozostałą część personelu? — powiedziała na głos z oburzeniem i westchnęła, chowając pieniądze z powrotem do kieszeni białego fartucha. Kolejny dzień zaopatrzy się w maszynie z łakociami, to przecież nic.
-
- Nierób z makaronem prosi o wybaczenie.- mówiąc to, powędrował wzrokiem w kierunku osoby, która przed momentem wygłosiła tą jakże drażliwą makaronową tyradę. Nieco skrzywiony dopiero po chwili zorientował się, że przemowa, która bez dwóch zdań zraniła jego podatną na węglowodany duszyczkę, była wygłoszoną przez Gemmę. Nie byle jaką Gemmę, a Gemmę Hartman jego byłą partnerkę. Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, dzierżąc w dłoniach wypełnioną po brzegi, plastikową tackę.
- Będę myślał o pracowitych jednostkach, delektując się każdym jego kęsem.- dodał z nieco cynicznym uśmieszkiem, który był zarezerwowany dla szczególnych osób. To nie tak, że żywił do brunetki wielką urazę, która sprawiała, że na jej widok momentalnie planował zmienić nazwisko i wyjechać z miasta. Najzwyczajniej w świecie sam zagubił się w porozstaniowych perypetiach i uczuciach, których do końca, nie potrafił pojąć. Tak, więc, zamiast zdecydować się na rozmowę, zajmującą raptem kilka krótkich chwil w gąszczu szpitalnych korytarzy postanowił brnąć w przedziwną grę, która z każdym kolejnym miesiącem wyniszczała go jeszcze bardziej.
-
— Nie udław się — mruknęła cicho, licząc, że mężczyzna wcale tego nie usłyszał. Wcale nie było jej do śmiechu, a komentarze Marqueza jedynie pogarszały sprawę. To mógł być każdy ale czy właśnie on musiał zagarnąć dla siebie ostatnią porcje obiadową? Uśmiechnęła się złośliwie i pragnęła trzymać język za zębami, jednak jego kolejny przytyk sprowokował ją i zmusił do kolejnej, kąśliwej odzywki.
— Nie bądź złośliwy, Joaquin. Poszczęściło Ci się ale następnym razem nie dam Ci tej satysfakcji i zajmę miejsce w kolejce przed Tobą — dodała, czując po chwili, że zachowywali się jak dzieci. Toczyli bój na oczach reszty personelu i ścigali się po tacę z makaronem, co najmniej jakby ich życie od tego zależało. Powinna życzyć mu smacznego i odejść, zachowywać resztki honoru. Tak w końcu zrobiła i skierowała się do automatu, stojącego w kącie kafeterii. Po raz kolejny zmuszona będzie zadowolić się batonami i paczką krakersów. — I wsadzę Ci tą tace tam gdzie światło nie dochodzi — dodała cicho pod nosem, oddalając się od mężczyzny. Za wszelką cenę nie chciała pokazywać po sobie, że czuła się jak życiowy przegryw ale słabo wychodziła jej gra aktorska - zwłaszcza przed nim.
-
-Uprzejma jak zawsze.- westchnął, po czym wywrócił oczami. Cóż, znał jej temperament jak i poczucie humoru. Czy mu odpowiadało? Trudno powiedzieć, ale z całą pewnością zdążył do niego przywyknąć. Znali się szmat czasu i może i nie potrafił czytać z niej jak z otwartej księgi, ale na pewno miał nie małe pojęcie o tym jak potrafiła zachować się, gdy ktoś zalezie jej za skórę. Cóż, wcześniej nie przypuszczał, że w końcu padnie na niego, ale czym byłoby życie bez ciągłych zmian.
[b-Ja złośliwym? Nigdy. Zaręczam, iż jestem jedną z najmilszych osób, jakie przyszło ci znać. Anioł nie człowiek.-[/b] odparł zbolałym głosem, jak gdyby tym wyznaniem zraniła go do żywego. Zachowywali się jak rozwydrzone dzieciaki i to na oczach większości znanego im personelu Swefish Hospital, ale czy mu to przeszkadzało? Nie. Ich prywatna gra pochłonęła go swego czasu do tego stopnia, że momentami potrafił wyłączyć się na postronne jednostki, byleby tylko wygrać kolejną utarczkę słowną, którą toczył wraz z Gemmą. Co tu dużo mówić, uwielbiał mieć ostatnie słowo. Tylko sytuacje, w których mógł postawić na swoim, dawały mu poczucie satysfakcji.
-Nie bądź taka obrażalska.- pogonił za nią, widząc, jak oddala się, niczym rasowa sprinterka. Co ją ugryzło? Fakt ich relacje nie były najlepsze od pewnego czasu, ale żeby od razu tak nerwowo reagować na jego zatrważająco ujmująca aparycję. Szok.-Na dowód mojej wspaniałomyślności i wielkiego serca chętnie się podzielę. A nawet ci go odstąpię.- zawołał z uśmiechem, licząc, że tym razem nawet go odwzajemni. Fakt, do przyjaciół było im daleko z wiadomych względów, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, iż Joaquinowi odpowiadał taki stan rzeczy. W każdym razie nie na dłuższą metę.
-
Aura lubiła odkładać rzeczy nieprzyjemne na ostatni moment. Szczególnie, kiedy chodziło o jej zdrowie, jak w tym przypadku. Od sierpniowych wydarzeń niebawem miał minąć rok, a Aura doszła do siebie po tamtej kontuzji i operacji. Ciągle była jednak w kontakcie z lekarzem, a ten upierał się, y od czasu do czasu skierować ją na badania, aby przekonać się, że wszystko jest w porządku. Whitbread i bez tych wyników to wiedziała – czuła się dobrze, jeśli nie liczyć zmęczenia, które – jak jej się wydawało – towarzyszyło każdemu, kto żył na pełnych obrotach, no i od czasu do czasu (na szczęście coraz rzadziej!) dokuczała jej trochę noga, ale w żaden sposób nie wpływało to na jej codzienne funkcjonowanie.
Była już po wizycie u lekarza, który obejrzał jej nogę, ale musiała jeszcze odebrać wyniki, mogła się jednak zgłosić po nie dopiero za pół godziny. Tego dnia i tak miała wolne, więc uznała, że poczeka już na miejscu. Skierowała się do kafeterii, by napić się kawy, której nie zdążyła już sobie zrobić przed wyjściem z domu. A spadek energii wyraźnie sugerował, że trochę kofeiny jej się przyda. W drodze wystukała smsa do bliźniaczki, by dać znać, że po wyjściu ze szpitala wybiera się na zakupy, więc jeśli czegoś potrzebuje to, żeby się zastanowiła i jej napisała. Potem wsunęła telefon do kieszeni i gdy już w dłoni trzymała kubek z kawą odwróciła się, by znaleźć gdzieś miejsce – co nie było trudne, bo o tej porze nie było tu tłumów.
Przy jednym ze stolików od razu dostrzegła znajomą postać. W pierwszym momencie się zawahała – rozejrzała najpierw po kafeterii, ale kiedy nie wyglądało na to, by ktoś również kierował swoje kroki w stronę blondynki, sama ruszyła w tamtym kierunku.
– Cześć – odezwała się, będąc już dostatecznie blisko, by nie musieć podnosić głosu. – Czekasz na kogoś, czy mogę się dosiąść na chwilę? – zapytała, posyłając w stronę kobiety delikatny uśmiech. Nie lubiła się narzucać, toteż w każdej chwili była gotowa do odwrotu, gdyby nastała taka konieczność.
malarka
cały świat
columbia city
Między innymi dlatego kolejne badania upływały jej pod znakiem samotności. Znajdowanie się pod ścisłą kontrolą lekarza dawało swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa i zapewnienie, że z ciążą wszystko było w porządku, a dziecko rozwijało się w sposób prawidłowy. Z drugiej jednak strony te regularne wizyty były nierozerwalnie połączone z obawą, że coś jednak mogło być nie tak, co pociągnęłoby za sobą wiele nieprzyjemnych konsekwencji.
Nie istniał złoty środek.
Odebrane wyniki początkowo wcisnęła do torebki z zamiarem przyjrzenia się im w domowym zaciszu. Ponieważ jednak mijana kafeteria świeciła pustkami, Charlotte nie wytrzymała i zajęła jeden ze stolików, wcześniej zamawiając jedynie szklankę świeżo wyciskanego soku. Nie sądziła, że jej plany mogłyby zostać tak nagle skonfrontowane z rzeczywistością.
- Hm? - mruknęła, podnosząc wzrok znad ledwo co otworzonej koperty. - Och, cześć - kąciki kobiecych warg uniosły się w nieznacznym uśmiechu, kiedy oczom ukazała się znajoma już twarz. Najwidoczniej przypadkowe spotkania miały stać się nieodłączną częścią życia Charlotte. - Jasne, siadaj - zapewniła, sięgając po leżącą na sąsiednim krześle torebkę w celu zrobienia miejsca dla Aury.
- Co słychać? Wszystko w porządku? - Lottie sama nie była pewna, czy pytanie miało charakter ogólny, czy może jednak odnosiło się do obecności rudowłosej w szpitalu. Ta - jak już zostało ustalone - nie wróżyła przecież niczego dobrego, ale Hughes nie czuła się w pełni upoważniona do tego, by wchodzić w szczegóły, którymi kobieta wcale nie musiała chcieć się dzielić.
-
W momencie, gdy wzrok Charlotte uniósł się znad koperty, spojrzenie Aury dokładnie na niej spoczęło.
– Przeszkodziłam ci? – zapytała bez cienia skrępowania i nawet pomimo tego, że to pytanie wybrzmiało głośno, więc pewnie większość osób na jej miejscu próbowałaby się uprzejmie wycofać, Aura, korzystając ze zrobionego przez blondynkę miejsca, przysiadła na krześle. Taktowność nigdy nie była przecież jej mocną stroną.
Kąciki jej ust drgnęły w mimowolnym półuśmiechu. Musiała przyznać, że Charlotte była osobą, która w ostatnim czasie najczęściej – bo był to aż drugi raz! – zadawała jej to pytanie. Delikatnie pokiwała głową.
– Tak, raczej w porządku. Czekam właśnie, żeby móc odebrać wyniki badań – wyjaśniła pokrótce, odruchowo zerkając na wiszący po drugiej stronie zegar – ale czas płynął leniwie, a wskazówki poruszały się niemal niezauważalnie. Upiła trochę kawy. – A u ciebie? Samochód już działa? – zapytała ze szczerym zainteresowaniem, zarówno tematem samopoczucia kobiety, jak i tego, czy udało jej się rozwiązać sprawę niesprawnego auta.
malarka
cały świat
columbia city
Tym bardziej doceniała więc fakt, że Aura zdecydowała się podejść właśnie do wybranego przez nią stolika, mimo iż dookoła znajdowało się kilka innych, zupełnie wolnych.
- Nie, skąd - zapewniła krótko, w pośpiechu segregując wszystkie papiery, by w ostatecznym rozrachunku upchnąć je do specjalnie przygotowanej na tę okazję teczki. Ta zaś wylądowała w torebce, co miało być dobrym sposobem na odcięcie myśli od kolejnych badań. - Przejrzę to w domu - dodała, pozwalając sobie na wykonanie lekceważącego ruchu dłonią. Wątpiła, że w papierach znalazłaby coś istotnego, skoro najważniejsze informacje i tak zostały już przedyskutowane z lekarzem.
- Kontuzja się odezwała? - zagaiła w prawdopodobnie najmniej subtelny sposób, ale nigdy nie twierdziła, że była w tym dobra. Bezpośredniość była nieodłącznym elementem jej dotychczasowej pracy, nawet jeżeli Charlotte skrupulatnie walczyła z nawykiem, jakim było stawianie tak prostych i skomplikowanych zarazem pytań. Wątpiła, że miała prawo do ingerencji, ale miejsce spotkania wydawało się dość wymowne i nie dawało wielu możliwości interpretacji, szczególnie po wzmiance o badaniach.
- Tak, to tylko rutynowa kontrola. Mój organizm chyba nie należy do najsilniejszych - westchnęła pół żartem a pół serio, świadomie rezygnując ze wzmianki o tym, że obecnie musiała dzielić całą swoją energię między siebie a rozwijające się pod jej sercem dziecko. Chwalenie się tą wiadomością nie zdążyło wejść jej w nawyk.
- Tak, jakiś czas temu odebrałam go od mechanika. To była jakaś bzdura, ale napędziła mi strachu - mruknęła, kręcąc głową w dezaprobacie dla nocy, podczas której samotna wycieczka okazała się problemem nie tylko dla Charlotte, ale również pomagającej jej wtedy Aury.
- Naprawdę jeszcze raz dziękuję za pomoc. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie ty.
-
– Mam nadzieję, że nie. Właściwie jestem tego pewna – kąciki jej ust drgnęły w nieco ironicznym uśmiechu – ale mój lekarz jest strasznie drobiazgowy i na moje słowa, że wszystko w porządku każe mi robić kolejne badania. Chyba nie ufa nikomu i niczemu prócz tabelek i całego tego medycznego języka[/b] – wyjaśniła, dość wymownie wywracając oczami – to wskazywało jasno, jaki miała stosunek do całej tej sprawy. Gdyby to od niej zależało, wizyta odgraniczałaby się dokładnie do tych słów – wszystko w porządku, a następnie w gabinecie pojawiłaby się za rok, na kontroli. Albo – najlepiej – już nigdy.
– To znaczy, że ostatnio często wpadasz tu w odwiedziny? – wyrwało jej się, nim w głowie zapaliłaby się lampka, że to może być zbyt osobiste pytanie, by zadawać je komuś, komu nie znało się zbyt dobrze. Ale tak interpretowała jej słowa o organizmie i nie udało jej się powściągnąć ciekawości. Nawet jeśli wielokrotnie w życiu powtarzano jej, że to pierwszy stopień do piekła.
– Cieszę się, że to nic poważnego – powiedziała zupełnie szczerze, w kontekście wzmianki o samochodzie. A zaraz potem machnęła ręką. – Nie ma sprawy. Cała przyjemność po mojej stronie. Pewnie gdybym nie ja, to prędzej czy później zatrzymałby się ktoś inny. Może nawet ktoś, kto z miejsca mógłby zlokalizować tę usterkę, w przeciwieństwie do mnie – stwierdziła z wyraźnym rozbawieniem, przypominając sobie swoją nieudaną próbę odkrycia, w czym leży problem.
malarka
cały świat
columbia city
- Myślę, że taki lekarz to skarb, nawet jeżeli bywa nieco uciążliwy - skwitowała w rozbawieniu. Jej dotychczasowe podejście do badań, rutynowych kontroli i sprawdzania własnego zdrowia było podobne, dlatego ocenianie postawy Aury nie wchodziło w grę. Ponieważ jednak zmieniła się sytuacja, przewartościowania wymagało również nastawienie. Ignorowanie oznak słabości własnego organizmu wychodziło Charlotte nieźle, ale tylko do chwili, kiedy była sama.
- Można tak powiedzieć - przytaknęła z nieco nerwowym uśmiechem. Rozbiegane spojrzenie i gorączkowe szukanie jakiegoś punktu do obserwacji było reakcją chwilową. Na koniec dnia przecież i tak wszyscy mieli się dowiedzieć - nie tyle z inicjatywy samej Charlotte, co fizycznych dowodów popełnionych zbrodni. - Jakiś czas temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży i... początki były naprawdę ciężkie - przyznała po krótkiej pauzie, posyłając Aurze spojrzenie z serii tych sugerujących, że teraz już jest w porządku.
- Ewentualnie ktoś, kto zostawiłby mnie martwą w jakimś rowie - skwitowała nieco markotniej. Tamten wieczór nie ułożył się po jej myśli, dlatego pomoc od osoby, którą chociaż kojarzyła - z niekoniecznie pomagających nawiązać zwyczajną, koleżeńską relację okoliczności, ale jednak - była najbardziej pozytywnym aspektem tamtego dnia.
-
– Ja bym go raczej nazwała upierdliwym – skomentowała pół żartem pół serio, ale lekkie skinienie głową, które nastąpiło tuż po tych słowach miało sugerować, że właściwie Charlotte ma rację i Aura wiedziała, że powinna być zadowolona z tego, iż jej lekarz podchodzi do spraw zdrowotnych swoich pacjentów bardzo profesjonalnie – najpewniej jednak doceni to znacznie bardziej, kiedy już będzie daleko od szpitala.
Przyjrzała się towarzyszce z nowym zainteresowaniem, bez trudu dostrzegając nieco nerwową reakcję. I nawet zaczęła się zastanawiać, czy nie trafiła w jakiś czuły punkt. W gruncie rzeczy potrafiła – czasem – spojrzeć poza czubek własnego nosa i rozumiała, że o ile jej podejście do rozmów o zdrowiu było raczej luźne, tak nie wszyscy musieli mieć podobne doświadczenia. Zanim jednak zdążyłaby się odezwać i spróbować przynajmniej cofnąć swoje pytanie Charlotte wyjaśniła powód swojej obecności tutaj. A Aura przypomniała sobie bezwiedny gest, który kobieta wykonała podczas ich wspólnej nocnej przejażdżki i własną myśl, która już wtedy przemknęła jej przez głowę.
– To już ten moment, gdy wiadomo, czy to dziewczynka, czy chłopiec? – zapytała z ciekawością, prędko jednak posyłając kobiecie nieco przepraszający uśmiech. – Wybacz, jeśli właśnie zadałam najgłupsze pytanie świata, ale zupełnie nie znam się na tych rzeczach – wyjaśniła. Nie miała pojęcia, w którym momencie można już poznać płeć dziecka. Niewiele wiedziała o ciąży czy macierzyństwie w ogóle. Dla niej ewentualna wiadomość o tym, że mogłaby zostać matką byłaby totalną katastrofą.
Jakby na przekór słowom blondynki, leciutko się uśmiechnęła.
– Dość makabryczne założenie, zwykle ludzie chyba starają się zakładać, że ktoś im pomoże, a nie zaszkodzi. To zboczenie zawodowe? To znaczy – było zawodowe? – poprawiła się, mając w pamięci to, że podczas ich ostatniej rozmowy usłyszała o zmianie pracy Charlotte. Była ciekawa, na ile ta decyzja była związana z ciążą, ale miała jeszcze poczucie istnienia pewnych granic, więc go nie zadała.
malarka
cały świat
columbia city
Nieco bardziej drażliwym tematem niewątpliwie stała się w życiu Charlotte ciąża i wszystkie powiązane z nią kwestie. Każdy kolejny dzień był bowiem nową próbą oswojenia się z sytuacją, która dla blondynki była co najmniej przerażająca.
- Nie, jeszcze nie - przyznała, ściągając brwi ku sobie. Dotychczas nawet nie zastanawiała się nad tym, czy miałaby stać się matką dla uroczej, ślicznej dziewczynki o blond włosach i niebieskich oczach, czy może jednak dla przystojnego chłopca, który łobuzerski uśmiech otrzymałby w stu procentach po ojcu. Czy to czyniło z niej jeszcze gorszą kandydatkę na rodzica? - To mi uświadomiło, że jeszcze nawet nie zastanawiałam się nad wyborem imienia - mruknęła po krótkiej chwili, przeprosiny Aury zbywając jedynie krótkim ruchem dłoni. Nie poczuła się urażona, a nawet więcej - byłaby skłonna dodać, że ona również była w tym temacie totalnym laikiem i nie zmieniały tego nawet liczne wizyty u lekarza oraz długa lista pytań, które przy okazji każdego spotkania zadawała.
- W pracy musiałam brać pod uwagę najgorsze scenariusze, więc być może. Albo chodzi o to, że wolę miłą niespodziankę niż gorzkie rozczarowanie? - zasugerowała, a wymowne uniesienie brwi zdawało się być jednoznacznie brzmiącym zastępstwem dla pytania, które pragnęła zadać swojej towarzyszce. Aura nie sprawiała wrażenia skłonnej do tworzenia wygórowanych oczekiwań względem czegokolwiek, ale być może pozory raz jeszcze okazałyby się złudne?