WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/564x/24/d6/87/24d6 ... /div></div>

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Papierkowa robota była przytłaczająca. Choć pannie Hughes nigdy nie brakowało poczucia odpowiedzialności, to jednak uzupełnianie dokumentów, składanie podpisów i segregowanie akt należało do tej nieprzyjemnej części jej obowiązków. Archiwum znajdującego się w budynku przeznaczonym dla pracowników FBI omijała szerokim łukiem, odkopywanie w nim czegokolwiek prowokowało u blondynki silny ból głowy, a ilość przedawnionych spraw odbijała się czkawką. Co gorsza - zakończony przed kilkoma miesiącami urlop dawał się jej we znaki nawet dzisiaj. Nie potrafiła wygrzebać się ze stosu spraw, które wymagały uzupełnionej dokumentacji, która satysfakcjonowałaby przełożonych. Dla niej to była strata czasu, dla dyrektora - świętość. Lottie miała wrażenie, że świętość większej wartości niż faktyczne łapanie największych zwyrodnialców Ameryki.
Doi Ito. Azjata, który przed kilkoma tygodniami został zabity w samym centrum miasta zaledwie kilkanaście godzin po tym, jak próbował zasięgnąć pomocy u jednej z prawniczek. Tej samej, która zjawiła się w umówionym miejscu spotkania o kilka minut za późno. Lavender Specter nie uraczyła ani Charlotte, ani jej kolegów po fachu wieloma przydatnymi, mającymi wpływ na rozwój śledztwa informacjami, dlatego fakt, że sprawa stanęła w miejscu, nie był zaskoczeniem.
Zaskoczeniem była za to notatka od dyżurnego, którą Charlotte znalazła w swoim biurku dopiero kilka dni po jej napisaniu. Kilka podstawowych informacji o świadku wydarzeń z Chinatown sprawiło, że krew blondynki zawrzała. Krótka reprymenda była zaledwie początkiem ciągu nerwów, jakie wiązały się z próbą kontaktu z niejaką Aurą Whitbread.
Dokładnie o godzinie dwunastej Charlotte Hughes siedziała za biurkiem jednego z gabinetów, niecierpliwie czekając na kobietę. Chyba naprawdę liczyła na to, że dodatkowe zeznania mogłyby okazać się przełomem, dzięki któremu zamknęłaby tę sprawę.
- Dzień dobry - zagaiła, kiedy próg gabinetu przekroczyła drobna, rudowłosa postać. Skinieniem głowy wskazała na stojące po drugiej stronie biurka krzesło, tym samym dając wyraźny sygnał, że jej gość mógł usiąść. - Agentka specjalna Charlotte Hughes. Wydział zabójstw - dodała, pokazując legitymację. Zaraz potem wróciła na swój fotel. - Przepraszam za tak późny kontakt. Dopiero dzisiaj zostałam poinformowana o tym, że próbowała pani złożyć zeznania - wyjaśniła zgodnie z przyjętymi regułami, choć gołym okiem widać było, jak bardzo niekomfortowo się czuła. Tłumaczenie się z błędów i to w dodatku cudzych przyprawiało ją o zawroty głowy.
- Mogę prosić o jakiś dokument tożsamości?

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Aura nie przepadała za policją. Nie z powodu niesłusznego mandatu czy tego typu podobnych doświadczeń. Jej zaufanie do skuteczności funkcjonowania całego tego systemu było dość kruche, a żal – gdzieś na równi z wciąż nie do końca przetrawioną złością – związany z prowadzeniem sprawy jej własnej rodziny pomimo upływu lat tkwił jej pod skórą. Mimo to nawet ona wiedziała, kiedy należy odłożyć na bok własne pretensje, tak jak było w przypadku mężczyzny, o śmierci którego dowiedziała się z mediów. Zawsze miała dobrą pamięć, więc dość szybko dotarło do niej, że zginął tego samego dnia, gdy spotkali się na mieście.
Właściwie nie byli blisko. Od czasu do czasu wpadał do jej zakładu, a ze dwa razy to ona dała wyciągnąć się po pracy na drinka, ale to nigdy nie zahaczyło ani o wspólną noc, ani – tym bardziej – poranek. Wiedziała jednak, że nie powinna tego tak zostawić. Dlatego zgłosiła się na policję, licząc, że trafi na kogoś, kto prowadzi tę sprawę. Najpierw jednak trafiła na dyżurnego, który od początku traktował ją lekceważąco, a gdy wreszcie Aura osiągnęła ten poziom irytacji, po którym zaczynała robić się nie przyjemna, uświadomiła sobie, że trafiła na przeciwnika, który też nie odpuści. A jednak uwierzyła, gdy w końcu oznajmił jej, że ktoś się z nią skontaktuje najszybciej jak to możliwe. Kiedy jednak telefon uparcie milczał, po dwóch dniach postanowiła o tym zapomnieć. To im powinno zależeć, nie jej. Gdy tego ranka odbierała telefon, jej zaskoczenie było autentyczne.
Pojawiła się punktualnie, choć nie była pewna, czy pogoda nie pokrzyżuje jej planów. Bez przeszkód jednak dotarła na na miejsce, gdzie od razu skierowano ją do jednego z gabinetów.
Dzień dobry – odpowiedziała, kiedy weszła głębiej, nie kryjąc się z tym, że przygląda się blondynce, która już tam była. Wyglądała na niewiele starszą od niej samej i gdyby spotkały się w zupełnie innych okolicznościach, Aura nawet by nie pomyślała, że ma do czynienia z agentką. Ale może właśnie o to w tym chodziło? – Aura Whitbread – przedstawiła się, przypuszczając jednak, że kobieta doskonale to wie. Od razu także wyciągnęła dowód i gdy już usiadła, przesunęła go w stronę Charlotte.
Zmrużyła nieco oczy.
W porządku. Policjant, z którym wtedy rozmawiałam dobitnie zasugerował mi, że takich świadków, co im się wydaje, że widzieli coś ważnego, macie na pęczki, więc wyobrażam sobie, że macie też pełne ręce roboty – powiedziała, a w jej głosie pobrzmiewała drobna złośliwość. Ale Aura nie chciała źle zaczynać tej rozmowy, więc zaraz uśmiechnęła się nieco łagodniej. Nie wątpiła w słowa swojej rozmówczyni – od razu było widać, że naprawdę dopiero teraz dowiedziała się o tym, że Whitbread już tu była.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte obserwowała swojego gościa z raczej neutralnym - według własnej oceny - wyrazem twarzy. Im więcej dni mijało, tym szybciej topniały kobiece nadzieje na rozwiązanie ciągnącej się od kilku tygodni sprawy. Poszlak było jak na lekarstwo, świadków niewielu, a przecież wszystko paradoksalnie odbyło się w samym centrum miasta, a przełożeni wielokrotnie dawali blondynce do zrozumienia, że były kwestie dużo pilniejsze. Śmierć jeszcze jednego Azjaty nie robiła na nikim wrażenia; na nikim poza Hughes.
Czekała spokojnie, dając dziewczynie - choć prawdopodobnie kobieta byłaby słowem dużo lepszym, zważywszy na dostrzegalną gołym okiem niewielką różnicę wieku między nimi - czas na to, by zsunęła z ramion płaszcz i usadowiła się na krześle. Charlotte skrupulatnie wykorzystała ten moment, by odnaleźć pośród stosu różnorakich papierów odpowiednią teczkę.
- Dziękuję - skwitowała, kiedy zapoznała się z dowodem, zaraz potem oddając go w ręce swojej rozmówczyni.
Tym razem to ona zmrużyła oczy, z irytacją zerkając w kierunku drogi prowadzącej do policjanta dyżurnego. Nienawidziła, kiedy ci zajmujący się przede wszystkim szeroko rozumianą papierologią podejmowali decyzje dotyczące jakiegokolwiek śledztwa - bez względu na to, czy chodziło o drobną kradzież czy morderstwo w centrum miasta.
- Akurat w tej sprawie przyda nam się wszystko. Przykro mi, że musiała pani czekać - zawyrokowała, tym samym definitywnie kończąc temat samowolki, na jaką pozwolił sobie dyżurny. Zmęczyło ją tłumaczenie się z cudzych błędów, szczególnie kiedy na głowie miała sprawy dużo większego kalibru.
Sięgnąwszy do teczki, wyjęła z niej fotografię - trochę niewyraźną, bo tylko takiej jakości zdjęcie niejaki Doi Ito zamieścił na jednym z portali internetowych.
- Proszę mi powiedzieć, czy zna pani tego mężczyznę?

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W odpowiedzi na kolejne przeprosiny, machnęła jedynie ręką, bo sama nie chciałaby się tłumaczyć z czyichś błędów. Tak samo nie zamierzała już rozwlekać tej kwestii. Ważne, że w ogóle się z nią skontaktowali, a chyba nie byłaby zaskoczona, gdyby się okazało, że jej pojawienie się nawet jeśli zostało gdzieś odnotowane, zniknęło pod stosem papierów. Jeśli miałaby oceniać po pozorach, to siedząca naprzeciw niej kobieta wyglądała na kogoś, kto lubił doprowadzać swoje sprawy do końca. Z drugiej jednak strony, kiedy było prowadzone dochodzenie w sprawie jej rodziny, początkowo też tak myślała – że ktoś będzie chciał odkryć prawdę niezależnie od wszystkiego. Okazało się jednak, że są rzeczy znacznie ważniejsze od prawdy. Dlatego w tym przypadku postanowiła nie zakładać niczego z góry.
Pochyliła się nieco do przodu, zerkając na fotografię. Przyglądała jej się w milczeniu przez kilka sekund – niepotrzebnie, bo doskonale wiedziała, kto na niej jest. Ale myśl, że ten mężczyzna nie żył... cóż, choć nie znali się zbyt dobrze, Aura odczuwała pewnego rodzaju smutek. No i chyba przez chwilę miała nadzieję, że funkcjonariuszka podsunie jej zdjęcie kogoś innego, że ten Azjata, który zginął to wcale nie on, a brak znaku życia od Doi'ego jest spowodowany czymś innym.
Powoli pokiwała głową.
Tak. To Doi. – Głupstwo. Kobieta naturalnie to wiedziała. Aura odchrząknęła. Nie była typem osoby, której często brakowałoby słów, ale z jakiegoś powodu teraz ciężej było jej zebrać myśli. Postanowiła zacząć od czegoś prostszego. Uniosła głowę, skupiając wzrok na twarzy blondynki. Nie zamierzała już zerkać na podsuniętą jej fotografię. – Pracuję w zakładzie fryzjerskim w South Park. Doi był moim klientem. Raz czy dwa spotkaliśmy się też poza moją pracą – wyjaśniła, bo przecież w tej kwestii nie miała nic do ukrycia. Na szczęście charakter jej pracy nie wykluczał kontaktów pozazawodowych z osobami, które były jej klientami, nie miała się zatem czego wstydzić. – Widziałam go też tamtego dnia – dodała. – To znaczy... mam na myśli ten dzień, gdy media podały, że w centrum doszło do morderstwa – wyjaśniła. Początkowo, gdy przeczytała ten komunikat, nie skojarzyła faktów. Dopiero, gdy na kolejnym serwisie trafiła na ten news, połączyła kroki, tym bardziej zyskując pewność, gdy przypomniała sobie przebieg (a zwłaszcza końcówkę) ich spotkania.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Niewątpliwie Charlotte Hughes lubiła doprowadzać sprawy do końca. Niedomówienia, wszelkiej maści teorie spiskowe i niezamknięte etapy poszczególnych aspektów życia uważała za porażkę, a tych urażona duma zwyczajnie nie znosiła.
Być może nie powinna była podchodzić do pracy w sposób analogiczny do drogi, jaką obrała w prywatnej codzienności. Z dwojga złego uważała jednak, że stuprocentowe zaangażowanie - nawet jeżeli okupione wieloma niestabilnymi stanami - było lepsze niż ignorancja czy obojętność na ludzki smutek. Smutek, którego przed kilkoma laty sama doznała, kiedy straciła najpierw siostrę, a zaledwie trzy lata później swojego partnera z pracy. Wyrzuty sumienia związane z brakiem ratunku dla najbliższych zlewały się we wspomnieniach, jak wszystkie przedawnione wydarzenia, jednak głęboko skrywany w sercu żal przypominał o sobie wraz z każdym porankiem.
Szukała więc odkupienia. Na oślep i nie zawsze efektywnie, ale jednak próbowała. I nawet jeżeli dobrymi chęciami piekło było wybrukowane, to jednak nie żałowała żadnego wykonanego kroku.
Z nieskrywanym zainteresowaniem przyglądała się temu, jak uważnie panna Whitbread sunęła wzrokiem po wątpliwej jakości fotografii. Nie chciała wywierać na dziewczynie presji, jednak nie potrafiła powstrzymać się od sięgnięcia po niewielkich rozmiarów notes w zielonej oprawie oraz długopis, którego końcówkę docisnęła do odpowiednio wyznaczonej dla tej sprawy kartki - musiała być przygotowana na wszystko.
- Jaki charakter miały te spotkania? - pewnych rzeczy nie lubiła sugerować ze zwyczajnej przyzwoitości, jednak w tej pracy pierwsze skrzypce odgrywały detale. O ile w sztuce Charlotte zwyczajnie te małe szczególiki uwielbiała, o tyle ich zdobywanie podczas śledztw bywało niezwykle niezręczne, nawet jeżeli kawa i seks były rzeczami zwyczajnie ludzkimi.
- Proszę opowiedzieć, co pani pamięta. Gdzie się spotkaliście, jak długo trwała rozmowa, jaki był jej cel? - zagaiła, zaraz potem zerkając na kartkę, by upewnić się, że sporządzone dotychczas notatki były idealnie równe i wystarczająco czytelne.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby poznały się lepiej, mogłoby się okazać, że mają ze sobą wiele wspólnego. Aura zawsze była ambitna i kiedy już coś robiła, starała się traktować to na poważnie, angażować się na tyle, na ile było to możliwe (może jedynie w sferze uczuciowej było trochę inaczej). Tak jak z fryzjerstwem. To była właściwie przypadkowa droga, bo po zrezygnowaniu z akrobatyki musiała znaleźć jakieś zastępstwo. Do dziś nie była pewna, na ile lubi tę pracę, a na ile trzyma się jej, bo po prostu umie to robić. Niezależnie od tych wątpliwości, gdy pojawiała się w zakładzie, dawała z siebie wszystko, by klient był zadowolony.
A jednak w jej życiu było trochę takich niezamkniętych spraw, z czego wcale nie była dumna. Sprawa Whitbreadów kładła się cieniem na jej życie od niespełna dwunastu lat, nie tylko dlatego, że w takich, a nie innych okolicznościach straciła rodzinę. Rzekome rozszerzone samobójstwo i uznanie jej brata za zmarłego było właśnie taką sprawą, która oficjalnie została doprowadzona do końca, ale przecież Aura wiedziała, że tak nie jest. I naprawdę chciała wziąć sprawy we własne ręce, ale nie była pewna, jak się do tego wszystkie zabrać, co tylko potęgowało wyrzuty sumienia.
Nie sypialiśmy ze sobą – powiedziała bez zająknięcia ani charakterystycznego rumieńca, który mógłby się pojawić, gdy rozmowa schodziła na tak prywatne rzeczy. Zresztą, nawet gdyby było inaczej, Aura nie miałaby problemu, by się do tego przyznać. – Po prostu wyskoczyliśmy na drinka i takie zwykłe pogaduszki. Odnosiłam wrażenie, że Doi nie miał tu zbyt wielu bliskich osób. Wydawał się raczej, hm, typem samotnika – wyjaśniła. Mężczyzna nie mówił zbyt wiele o sobie – nic nie wiedziała o jego rodzinie czy rzeczach, którymi czasem dzielili się z nią klienci, nawet tacy, którzy pojawiali się u niej po raz pierwszy. Ich rozmowy zawsze oscylowały wokół tematów raczej ogólnych, nie schodzących na prywatne sprawy żadnego z nich.
To musiało być jakoś po południu, bo po pracy wpadłam do Chinatown na zakupy. Może jakaś szesnasta? Wpół do siedemnastej? – Teraz nie była w stanie przypomnieć sobie dokładnej godziny. – W każdym razie to właściwie ja go zaczepiłam. Wyszłam ze sklepu, a Doi stał na chodniku i sprawdzał coś w telefonie. Zatrzymałam się na chwilę i wdaliśmy się w rozmowę. Taką o błahostkach. Mówił, że niedługo ma wpaść na strzyżenie... – W tym momencie musiała przerwać i zamrugała gwałtownie, ze zdziwieniem przyjmując fakt, że znów ogarnął ją ten dziwny smutek. Ledwie zauważalnie potrząsnęła głową, by odpędzić te myśli. – To trwało może kilka minut, bo potem pojawił się ten mężczyzna – dodała, w charakterystyczny sposób marszcząc brwi, jak to czyniła często, gdy wracała pamięcią do czegoś, co już się wydarzyło.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Choć nierozwiązane sprawy w życiu Charlotte miały nieco krótszy termin, to jednak niewątpliwie nawet blondynka - dotychczas starająca się utrzymać neutralną postawę względem świadków - czuła, że miała do czynienia z osobą równie mocno doświadczoną przez życie. Nie była pewna, skąd owe przeświadczenie się wzięło, ale nie zamierzała z nim walczyć, szczególnie w perspektywie konieczności przeprowadzenia tej niełatwej rozmowy.
Lottie kiwnęła głową, dając rudowłosej do zrozumienia, że przyjęła tę informację; tak po prostu, bez dodatkowych pytań i podejrzeń. Nigdy bowiem nie wnikała w gusta przesłuchiwanych kobiet czy mężczyzn - chyba, że miało to większe znaczenie dla sprawy. Tutaj nie miała powodów, by o jakiekolwiek konszachty z przestępcami podejrzewać przypadkową fryzjerkę.
- Mówił coś o rodzinie, przyjaciołach? Skąd wziął się w Seattle i co robił w codziennym życiu? - zagaiła, czubkiem długopisu wciąż sunąc po jednej z kartek notesu. Notowała wszystko, nawet informacje, które na pierwszy rzut oka były jedynie typowymi zapchajdziurami. Doświadczenie nauczyło ją, że taka praca była najowocniejsza, nawet jeżeli żmudna i często dająca mylne tropy.
- Kiedy się spotykaliście, nie działo się nic podejrzanego? Doi nie zachowywał się dziwnie? Nie był... przestraszony? Nie czuł się obserwowany? - naprawdę wątpiła w przypadkowość poszczególnych zdarzeń, dlatego każda drobnostka mogła okazać się czymś przydatnym. Nieszczęście Lottie polegało jedynie na tym, że nie umiała tych elementów ze sobą połączyć.
- Jaki mężczyzna? - jedna z kobiecych brwi powędrowała ku górze, a łokcie wsparte o blat biurka sugerowały ożywienie spowodowane nadzwyczajnym zainteresowaniem.
Była ciekawa, z kim Doi zobaczył się tamtego dnia i zaledwie kilka minut przed umówionym spotkaniem z prawnikiem.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze miała dobrą pamięć, dlatego bez większego trudu była w stanie przypomnieć sobie – mniej więcej oczywiście – jak przebiegały ich spotkania i czy poruszali w nich kwestie, o które pytała Charlotte. Zabawne, że dopiero z perspektywy czasu to wydało jej się podejrzane – musiała przyznać, że Doi dość zgrabnie lawirował po tematach w rozmowie, tak aby nie zahaczać o coś zbyt osobistego, co pozwoliłoby jej w tym momencie dać agentce Hughes jakieś konkrety.
O znajomych nigdy nie opowiadał, o rodzinie tylko tyle, że mają trochę napięte relacje – przyznała, przed sobą muszą przyznać, że sama też nigdy nie próbowała pociągnąć tego tematu. Jakkolwiek egoistycznie to nie brzmiało, nie miała głowy do cudzych rodzinnych dramatów, a Doi w gruncie rzeczy nie był kimś, z kim łączyłaby ją bliższa relacja. – Wydaje mi się, że wspominał coś o branży IT, w ogóle sporo mówił o komputerach i różnych systemach, chociaż przyznam szczerze, że nieszczególnie mnie to interesowało – wyjaśniła. Może ktoś inny na jej miejscu uznałby, że to odpowiedni czas na refleksję i przyznanie, że powinno się być bardziej wyczulonym na drugiego człowieka; ale nie Aura. Było jej przykro, że Doi nie żyje, ale nie zamierzała przerzucać na siebie nawet odrobiny tej odpowiedzialności.
Niczego takiego nie zauważyłam – powiedziała, kiedy blondynka zapytała o ewentualne dziwne zachowanie. Właściwie spodziewała się takiego pytania i jeszcze przed przyjściem tutaj myślała nad tym. – Ale pomiędzy naszym ostatnim spotkaniem, a poprzednim, u mnie w pracy, minęło kilka tygodni – dodała, chcąc jeszcze raz podkreślić, że być może tego typu informacji powinien udzielać ktoś, z kim Doi miał lepszy kontakt.
Tamtego dnia było trochę inaczej – podjęła, a jej twarz ściągnęła się w powadze. – Doi od początku wyglądał na trochę spiętego, nawet zapytałam, czy wszystko u niego w porządku, ale zapewnił mnie, że tak, choć nie wydawał się zbyt przekonujący – mówiąc to wzruszyła delikatnie ramionami. – Ten człowiek pojawił się po kilku minutach naszej rozmowy. On i Doi na pewno się znali, ale Doi chyba nie był zachwycony jego towarzystwem. Właściwie – zmarszczyła brwi, intensywnie nad czymś rozmyślając – wtedy rzeczywiście wyglądał na trochę wystraszonego. Jakby nie chciał z nim zostać sam. Tamten z kolei chyba nie mógł się doczekać, aż sobie pójdę – dokończyła, przypominając sobie słabo skrywane zniecierpliwienie mężczyzny, gdy jeszcze stała z nimi. I te subtelne sugestie, że ma coś do omówienia z Doi'm.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Hughes skrupulatnie notowała poszczególne informacje przy pomocy szyfru znanemu jedynie samej sobie; znaczki, skróty, niekoniecznie wyraźne pismo tak mocno różniące się od tych, które powstawały bez presji czasu i zbędnego pośpiechu. Ten nigdy nie był dobrym doradcą, jednak długie tygodnie, jakie minęły od śmierci Azjaty w samym centrum miasta, nie wróżyły rychłego rozwiązania sprawy. To budziło irytację, która była dostrzegalna w wielu kobiecych ruchach oraz gestach.
Zrobiwszy kolejny łyk chłodnej już kawy, kiwnęła głową.
- Wspomniał, czym dokładnie się zajmował? Przyjmował jakieś prywatne zlecenia? - zagaiła, uznając ,,branżę IT'' za dość szerokie pojęcie; takie, które nie dawało zbyt głębokiego wglądu w to, co w codziennym życiu porabiał Doi.
Charlotte uznała - być może naiwnie i całkowicie błędnie - że był to dobry kierunek; mógł bowiem włamywać się do komputerów, pozyskiwać hasła i istotne informacje. To z kolei wyjaśniałoby jego zatargi z ludźmi, których najwidoczniej się bał i istnienie których potwierdziła już kolejna osoba z jego otoczenia.
Pochyliwszy się do przodu, uważnie wysłuchała dalszej części opowieści.
- I poszła pani sobie? Po jakim czasie? - zapytała, nawet jeżeli była to oczywistość, zważywszy na fakt, jak skończył się tamten dzień i historia Azjaty.
- Nie znała pani tamtego mężczyzny, prawda? Lub czy umiałaby go pani rozpoznać? - dodała pospiesznie. Wątpiła, że jakakolwiek kamera przemysłowa uchwyciła na tyle wyraźny obraz, by zidentyfikowanie znajomego Doi'ego było możliwe, ale... nadzieja czasami była potrzebna nawet w świecie morderstw, przestępców i gliniarzy.
- W którym sklepie robiła pani wtedy zakupy?

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby okoliczności były trochę inne, Aura pewnie z ciekawością zezowałaby w stronę robionych przez kobietę notatek, bo to byłoby w jej stylu. Tymczasem jednak jej wzrok tylko od czasu do czasu podążał w tamtą stronę, częściej jednak rudowłosa zatrzymywała spojrzenie na różnych elementach wystroju gabinetu, w którym się aktualnie znajdowały. Może wynikało to z faktu, że rozmawiały właśnie o ostatnich minutach życia kogoś, kogo znała, a może było to związane z dziwnie ciężką atmosferą.
Pokręciła delikatnie głową.
Przykro mi, ale nie zagłębiał się w szczegóły – powiedziała, trochę wbrew sobie myśląc o tym, że być może byłaby bardziej pomocna, gdyby podczas tych nielicznych spotkań trochę uważniej słuchała albo sama dopytywała. Oczywiście logika jej podpowiadała, że to nie ma najmniejszego sensu – nie mogła cofnąć czasu, przewinąć klatki aż do momentu, w którym znów siedzieliby w jakiejś knajpie, a Doi byłby jak najbardziej żywy.
Tym razem – dla odmiany – przytaknęła.
Tak, miałam inne plany na resztę dnia, poza tym nie chciałam im przeszkadzać – stwierdziła może odrobinę defensywnie, rzucając kobiecie spojrzenie, które równie dobrze mogłoby mówić: nie wiedziałam przecież, że to się tak skończy. – Wydaje mi się, że trwało to nie więcej niż pięć minut. Jak już mówiłam, temu mężczyźnie wyraźnie zależało, żebym sobie poszła. – Bardzo starała się nie myśleć o tym, że może, gdyby zachowała się jakoś inaczej, mogłaby wpłynąć na bieg wydarzeń. A z drugiej strony... czy to nie było ciut egoistyczne? Tak naprawdę prawdopodobnie nic nie zależało od niej. – Tak. Mam dobrą pamięć do twarzy – nie chwaliła się, jedynie stwierdziła prosty fakt. – Myślę, że mogłabym go także spróbować opisać, gdyby to miało pomóc – powiedziała dość niepewnie. W filmach pokazywali, jak tworzyło się portrety pamięciowe i taka opcja dość naturalnie przyszła jej do głowy.
Kolejne pytanie sprawiło jej nieco więcej trudu. W Chinatown było kilka sklepów, w którym robiła zakupy tamtego dnia? Była całkiem pewna, że kupowała wtedy kilka rzeczy do jakiegoś przepisu, który chciała przetestować Tottie.
W Radin Deli. To taki sklep ze zdrową żywnością – wyjaśniła, delikatnie wzruszając ramionami.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Dyskomfort związany z potencjalnym byciem obserwowaną nie przeszkadzał blondynce w pracy. Domyślała się, że sytuacja mogła być dla jej gościa niecodzienna, może krępująca, a może nawet napawająca przerażeniem. Choć Aura zgłosiła się do tej rozmowy zupełnie dobrowolnie, to jednak Charlotte doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak działał na ludzi klimat niewielkiego gabinetu w samym centrum biurowca należącym do organów śledczych. Sama nie byłaby zachwycona, gdyby nagle znalazła się po drugiej stronie biurka.
- Co robiła pani później? - zagaiła, kątem oka zerkając na rudowłosą. Wątpiła, że ta konkretna informacja mogłaby być jakkolwiek przydatna, ale sprawdzenie każdego tropu było jej obowiązkiem. Nie lubiła co prawda łapać się tego, co w najgorszym wypadku mogło zaprowadzić ją do ślepego zaułka, ale w sprawie tego typu - gdzie informacji było niewiele, świadków jak na lekarstwo, a upływający czas był największym wrogiem - liczyła się każda drobnostka; szczegół, który mógł zadecydować o kolejnych krokach śledztwa.
- Bardzo proszę - przytaknęła na wzmiankę o możliwości stworzenia ewentualnego opisu. Nim jednak dała dojść pannie Whitbread do słowa, sięgnęła po telefon. Krótkim ruchem dłoni dała kobiecie do zrozumienia, że musiała wykonać jedno połączenie. Oczywistym było, że zamierzała sprowadzić do gabinetu kogoś dużo bardziej kompetentnego w kwestii tworzenia portretów pamięciowych, dlatego po kilku minutach w pomieszczeniu pojawił się na oko trzydziestoletni mężczyzna.
- Peter, pani Whitbread opisze jednego z podejrzanych - wyjaśniła krótko, dając współpracownikowi chwilę na to, by rozsiadł się w stojącym w kącie pokoju fotelu i przygotował wszystkie potrzebne mu narzędzia.
- Doi nie kontaktował się już z panią tamtego dnia? Spotkanie pod sklepem było waszym ostatnim? - dopytała, znów chwytając w dłoń długopis.
Wątpiła, że zamordowany miał czas na zainicjowanie kolejnej rozmowy, ale może zdążył wysłać chociaż krótkiego sms'a z przeprosinami? Z propozycją spotkania innego dnia? Może z jakimiś lakonicznie brzmiącymi wyjaśnieniami?
- Możemy zacząć? - dodała po krótkiej pauzie, na myśli mając oczywiście opisanie wyglądu znajomego ofiary.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wchodząc do tego gabinetu, była pewna, że uda jej się utrzymać nonszalancję i postawę, wskazującą na to, że ta sytuacja nie robi na niej wrażenia. Nigdy nie lubiła pokazywać własnych słabości, a jej upór nieraz sprawiał, że zachowywała się po prostu nierozsądnie. Teraz jednak wyraźnie doskwierał jej dyskomfort. A przecież przyszła tu z własnej woli, by złożyć wyjaśnienia. Mogła się jedynie domyślać. Jak musieli czuć się ludzie, którzy byli o coś podejrzani i od razu zabierani do pokoju przesłuchań.
A jestem o coś podejrzana? – zapytała nim zdążyła ugryźć się w język, a kąciki jej ust odrobinę się uniosły. Jakby w ślad za nimi Aura uniosła również dłonie, zanim kobieta zganiłaby ją za ten dziecinny tekst. Chyba po prostu to był jej sposób na rozładowanie napięcia związanego z całą tą sytuacją, ale domyślała się, że mogło nie być stosowne dla kogoś, kto chciał tę sprawę rozwiązać. – Później wróciłam do domu, bo musiałam zabrać psa do weterynarza – powiedziała już zdecydowanie poważniej.
Bez słowa kiwnęła głową, obserwując rozwój wydarzeń, gdy agentka Hughes dzwoniła po kogoś, kto najwyraźniej miał wykonać ten portret. Przez moment nawet pożałowała, że tak się z tym wychyliła, bo całkiem możliwe, że w ten sposób zamknęła sobie drogę do szybkiego opuszczenia tego miejsca. Czekała, aż zrobi jej się głupio za takie myśli, jednak wyrzuty sumienia nie nadchodziły. Ale skoro powiedziało się A, teraz należało wypowiedzieć B. I całą resztę alfabetu. Przeniosła wzrok z mężczyzny na blondynkę.
Tak, to był ostatni raz, gdy w ogóle rozmawialiśmy – potwierdziła i dopiero teraz coś ścisnęło ją w żołądku, bo chyba w pełni dotarło do niej, że były to też jego ostatnie godziny. Odetchnęła głęboko.
Jasne, jestem gotowa. Miał okrągłą twarz... – zaczęła, przymykając delikatnie powieki, bo to lepiej pozwalało jej się skupić i wyłuskać z pamięci wygląd tamtego mężczyzny. Powoli dochodziła do różnych szczegółów, tych dotyczących chociażby zarostu, koloru włosów czy znaków szczególnych, które rzuciły jej się w oczy. Rysownik także zadawał wiele pytań, a Aura starała się odpowiadać na niej najlepiej, jak tylko potrafiła. Czuła, że gubi poczucie czasu, bo w zasadzie w pewnym momencie nie potrafiła już nawet powiedzieć, ile nad tym siedzą. Zaczynała odczuwać zmęczenie, gdy Peter ponownie kazał jej spojrzeć na stworzoną na podstawie jej opisu twarz. – To on – wyrwało się spomiędzy jej warg, a Aura uniosła spojrzenie na Charlotte, dodając do tego delikatne skinięcie na znak, że jest pewna.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Jedna z kobiecych brwi powędrowała ku górze, wyrażając ewidentne zaskoczenie pytaniem. W innych okolicznościach Charlotte może nawet czułaby się rozbawiona bezpośredniością swojego gościa, jednak obecna chwila wymagała od Hughes daleko idącej powagi.
- To zwykłe pytanie. Proszę odpowiedzieć - skwitowała krótko, tym samym dając rudowłosej do zrozumienia, że nie zamierzała bawić się w półsłówka, niedopowiedzenia czy głupie odpowiedzi. Rozmawiały bowiem o morderstwie, którego dokonano w centrum miasta. Panna Whitbread jawiła się w oczach agentki jako osoba wykształcona, a nawet jeżeli nie to przynajmniej inteligentna z natury - blondynka na pewno nie musiała tłumaczyć jej, jakie konsekwencje ponosiły osoby utrudniające śledztwo lub zatajające istotne informacje.
Resztkami zdrowego rozsądku i wyjątkowo mocno jak na agentkę FBI wykształconą empatią próbowała zrozumieć nastawienie kobiety. Historia dawała bowiem wiele dowodów na to, że wymiar sprawiedliwości mylił się częściej niż powinien, co skutecznie obniżało poziom społecznego zaufania. Aura mogła być jednak spokojna. Lottie nie zamierzała jej zamknąć.
- Poproszę nazwisko i adres weterynarza - skwitowała krótko, wyrażając gotowość do zapisania personaliów wspomnianego lekarza. Wątpiła, że tropy związane z rudowłosą mogły być pomocne, ale desperacko chwytała się każdej możliwej opcji. Być może mylnie, ale przynajmniej sprawiała wrażenie zajętej śledztwem.
Nie była z tego dumna. Nienawidziła udawać, że coś robiła, tylko po to, by uwolnić się od ponaglających spojrzeń przełożonych. Była zdecydowanie za stara na gierki tego typu. Ponieważ jednak śledztwo tkwiło w martwym punkcie, pragnęła znaleźć cokolwiek. Nie żeby jakoś specjalnie zależało jej na tym, by winę udowodnić akurat siedzącej w gabinecie kobiecie. Chciała po prostu doprowadzić sprawę do końca i odnaleźć zabójcę tamtego Azjaty.
- W porządku - podsumowała lakonicznie, zamykając swój notes. Skinieniem głowy dała mężczyźnie do zrozumienia, że mieli już to, czego potrzebowali. Kiedy więc Peter opuścił gabinet, Charlotte znów skupiła swoje spojrzenie na Aurze.
- Dziękuję, że pani przyszła. Na dzisiaj to już wszystko, ale pozwolę sobie zatrzymać do pani numer. Gdyby przypomniała sobie pani coś jeszcze, proszę dać mi znać - dodała, zapisując na samoprzylepnej karteczce ciąg cyfr układających się w jej własny numer z dopiskiem pod postacią nazwiska. Podała rudowłosej świstek, podnosząc się z fotela i żegnając swojego dzisiejszego gościa.


zt.

autor

lottie

ODPOWIEDZ

Wróć do „Federal Bureau of Investigation”