WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
You broke the bonds and you loosed the chains, carried the cross of my shame
Awatar użytkownika
30
166

konsultantka

FBI

sunset hill

Post

004. In her heart there's a hole, there's a black mark on her soul
in her hands is my heart and she won't let go till it's scarred

———Początkowo czuła niewiele.
———Ogromne zmęczenie — od wielu przepłakanych nocy, które spędzała sama wśród czterech ścian, bo jej małżeństwo zaczęło przypominać niespełnione marzenie.
———Wielki ból — z którym nie potrafiła sobie poradzić, bo na każde pytanie syna (mamo, jak minął ci dzień?) musiała odpowiadać uśmiechem i zapewniać, że wszystko było w porządku (choć w rzeczywistości kilka godzin spędziła na pustym wgapianiu się w telewizor, na którym co prawda pojawiały się jakieś obrazy, ale zupełnie nie potrafiła za nimi nadążyć).
———W końcu pojawiła się też rezygnacja, jakby nic już nie miało sensu. Nie potrafiła odnaleźć przyjemności w życiu, które jeszcze kilka tygodni temu było jak wspaniały sen. Miała męża, któremu mogła ufać. Miała synka, którego tuliła do snu. Miała pracę, która wzbudzała przyjemny dreszczyk, ale wtedy jeszcze nie wiązała się z niebezpieczeństwem.
———Groźba śmierci zdołała June złamać.
———Jedynymi momentami ucieczki stały się późne wieczory: gdy dom ogarniała głęboka, niezmącona żadnym dźwiękiem cisza, Colton chrapał w swoim pokoju na piętrze, a June trzy razy upewniała się, że wszystkie zamki w drziach pozostają zamknięte. Wówczas najpierw włączała alarm, którego sygnał sięgał aż do podwórka, blokowała wszystkie okna i w końcu zaszywała się — w zależności od nastroju — albo w salonie, zawijając się w koc, albo w sypialni, chowając głowę pod miękką jak puch poduszkę.
———Bez względu na to, w którym pokoju urywały się jej ślady, zawsze (niezmiennie) towarzyszyła jej butelka alkoholu. Do tej pory, gdy decydowała się na tego rodzaju przyjemność, sięgała po wino. W zeszłym tygodniu przestało jej wystarczać i przerzuciła się na trunki, które wraz z Johnnym trzymali w barku na specjalne okazje. Złota whisky i mocna brandy były obrzydliwe w smaku, ale działały cuda.
———Również tego wieczoru, już ósmego, który spędzała w ten sposób, zaciskała palce na kryształowej szklaneczce. Jeszcze przed dwoma godzinami butelka Danielsa była do połowy pełna, teraz prawie świeciła pustkami. June przelała resztkę trunku do naczynia, niemal spadając przy tym z kanapy.
———Targały nią sprzeczne uczucia. Wściekłość, która od wielu godzin próbowała znaleźć ujście i groziła, że jeśli Johnny pojawi się w domu, to dojdzie do rękoczynów. Żal, który od dwóch tygodni czuła przede wszystkim wobec samej siebie (i niesamowitej głupoty, którą wykazała się podczas podróży do Europy). Smutek, który objawiał się światu w postaci ogromnych, słonych łez, które jedynie podkręcały smak alkoholu i sprawiały, że stawał się on nieco łatwiejszy do zniesienia.
———Płakała, choć już nie pamiętała, dlaczego.
———Najistotniejsze jednak, że gdzieś pod tą cierpiętniczą skorupą, znajdowała się również potrzeba działania — ta nigdy nie zdołała wygasnąć na dobre, bo ciało Juniper aż wrzało, ilekroć wracała myślami do tamtego dnia.
———O chusteczce prawie całkowicie zapomniała. Dopiero teraz, wiedziona jakimś przedziwnym przekonaniem, że to naprawdę d o b r y pomysł, podniosła się z sofy i powoli, obijając się o ściany, przeszła do przedpokoju. Wygrzebała z garderoby torebkę, którą zabrała na wyjazd i wyjęła z niej biały, prawie nieużywany świstek, wciąż pokryty wyraźnie zakreślonymi cyframi.
———Zaklęła.
———Ciekawość wzięła górę.
———Wróciła do salonu, chwyciła za leżący na stoliku kawowym telefon i wykręciła numer.
———Nie chciała, by odbierała.
——————prawda?

Nichole Babcock

autor

Ania

If you ever feel safe please remember that I’m out there
Awatar użytkownika
39
175

inwestorka giełdowa / assassin

freelancer

elm hall

Post

Powiedzą, że ją poniosło.
Wystarczyło spojrzeć na ciało prezesa Utama Farmatical. Jego twarz wykrzywioną z bólu i ciało wielokrotnie dźgane motylkowym nożem. Większa rana zadana toporkiem zdobiła jego lewo bok, lecz reszta korpusu była podziurawiona niczym kiełbasa szykowana do gotowania. Cięcia były krzywe i głębokie. Zamaszystość z jaką wsuwano i wyjmowano ostrze sprawiła, że części skóry i mięsa zdobiły podłogę. Wydawało się, że z jednej rany odstaje nadziane na ostrze jelito, ale bez dokładnej autopsji nie dało się tego stwierdzić. Facet był jak ser przeżarty przez małe myszki a wszystko przez to, że kutafon dotknął jej bez zgody.
Miała plan. Spotkać się z nim i zabić. Bezpośrednio i bez ceregieli, co też uczyniła, lecz zanim do tego doszło mężczyzna pokusił się o niezdrowe zachowanie. O coś czego pracodawca robić nie powinien swej przyszłej pracownicy a na pewno nie Sechmet. Inni ludzie by ją nie obeszli, ale siebie nie pozwoli dotykać w ten sposób. Obroniła jak lwica każdy kawałek swego ciała i nie przejmie się tym, że dokonała wszystkiego w dzikim szale.
Szał.
Dokładnie to powtarzała siostra Sechmet.
Wpadasz w szał. Trzeba to opanować. Jakby była tresowanym pieskiem albo lwicą w cyrku.
Odsunęła się od ciała, kiedy małe i kudłate potwory pojawiły się znienacka. Zaczęły wbiegać do pomieszczenia mnożąc się i wydając z siebie charakterystyczny pisk. Zbliżały się w zwolnionym tempie tworząc ze swych ciał coraz większą górę; przeogromną postać stworzoną ze szczurów.
Nienawidziła szczurów.
Ugrzęzły w jej głowie niczym tasiemiec wysysając resztki zdrowego rozsądku.
To kolejna rzecz, której inni by zaprzeczyli, bo nie miała rozsądku i na pewno nie była zdrowa.
Tylko w ich przekonaniu, bo w mniemaniu Sechmet wszystko było z nią w porządku, nawet jeśli teraz dopadł ją paniczny strach a pod skórą prawego przedramienia dostrzegła odbicie szczura próbującego się wydostać. To kwestia czasu aż rozerwie jej tkanki, dlatego zacięła się w tym miejscu nożem mieszając swą krew z szkarłatną cieczą ofiary.
Spod skóry nic nie wylazło.
Siedziała na podłodze przy ścianie z mocno zamkniętymi powiekami. Przyśpieszony i krótki oddech powoli łagodniał odsuwając szaleństwo na bok.
Tym właśnie była jedyna emocja, którą znała. Strach zwany przez inny szaleństwem.

„I like big butts and i cannot lie
U other brotherz can't deny
When a girl walks in with a itty, bitty, waist
And a round thing in ur face u get sprung~”

Z telefonu wydobyła się stara piosenka oświadczając wszem i wobec, że oto właśnie ktoś próbował się do niej dodzwonić.
Nie ktoś a ONA.
Z kieszeni wyciągnęła komórkę i bez patrzenia na ekran odebrała połączenie.
- Stęskniłaś się – stwierdziła bezczelnie zanim Juniper zdążyła się odezwać. O ile w ogóle zamierzała. – To miłe, że dzwonisz aby mi podziękować za uratowanie ci życia. – Znów te śmiałe słowa, jakby wiedziała co siedziało w głowie Bradshaw. Po cóż innego by dzwoniła?

juniper bradshaw

autor

Sechmet

You broke the bonds and you loosed the chains, carried the cross of my shame
Awatar użytkownika
30
166

konsultantka

FBI

sunset hill

Post

———Był prawdziwy.
———Ten pierdolony numer był prawdziwy.
———Świadomość, że Nichole dała jej do siebie k o n t a k t, wywołała w June wiele sprzecznych emocji. Było tam niedowierzanie (bo gdzieś z tyłu głowy przemknęło jej przez myśl, że powinna się natychmiast rozłączyć i zadzwonić do szefa tutejszej komórki FBI, by poinformować, że ma na linii kobietę, której nazwisko, czy raczej p s e u d o n i m, znajdował się niezwykle wysoko na liście poszukiwanych przestępców), ale pojawiła się też dziwaczna duma, której Juniper nie potrafiła racjonalnie wymyślić.
———Nie chciała zainteresowania Nichole. Nie chciała jej uwagi, nie pragnęła atencji, bo ostatnio mocno się na tym sparzyła, a nie była przecież głupia. Z w y k l e potrafiła uczyć się na własnych błędach.
———Nie było więc żadnego sensownego powodu, dla którego sięgnęła po telefon i tę cholerną chusteczkę, ale przecież nikt nie uwierzyłby w idiotyczne stało się — samo, bez współpracy ze strony rozumu, jakby dłońmi konsultantki kierowała magiczna siła.
———Drugą myślą, nielojalną względem służb, którym obiecała pomóc, było: rozłącz się. Gdyby wyłączyła telefon i udawała, że nigdy nie zadzwoniła (co nie mogłoby wcale być aż tak trudne, biorąc pod uwagę stan upojenia, w który nierozważnie się wprowadziła), myśli o Nichole w końcu by wyparowały.
———Problem w tym, że ostatnie tygodnie June spędziła na oglądaniu się przez ramię. Zwalczała paranoiczne przeświadczenie, że ktoś (o n a) ją obserwuje, że ktoś (ponownie o n a) próbuje w środku nocy zakraść się do jej domu (choć to tylko przerośnięte drzewo drapało gałęziami o elewację), że w największym tłumie dostrzega jej twarz. Widziała ją wszędzie.
———I nie zająknęła się ani słowem na ten temat, kiedy Johnny lub mały Coltie pytali, czy wszystko jest w porządku. Nie potrafiła już z nimi rozmawiać.

To miłe, że dzwonisz, aby mi podziękować za uratowanie ci życia.

———Z gardła June wydobył się dźwięk, którego początkowo nie rozpoznała. Dopiero po chwili do otumanionego procentami umysłu dotarło, że to ś m i e c h — głośny, gardłowy, choć krótki. W dodatku całkowicie pozbawiony radości, raczej przygnębiający: taki rodzaj śmiechu, który wyrywa się skazańcom na moment przed wykonaniem wyroku.
———— Za uratowanie mi życia? — powtórzyła, kręcąc głową. Nie był to najlepszy pomysł, bo pokój nagle zaczął wirować, zmuszając Juniper do przymknięcia oczu. Było jej niedobrze. — Odroczenie egzekucji trudno nazwać uratowaniem życia. — W końcu sama powiedziała jej, że skorzysta z okazji i zabije ją samodzielnie. Zasiała w sercu pani Bradshaw lęk, którego ta nie zaznała nigdy wcześniej i idiotycznie sądziła, że uda jej się uniknąć jego gorzkiego smaku.
———Gdy siedziała na tej kanapie, rozmyślając na temat wszystkiego, co wydarzyło się w okolicy świąt, w jej głowie kłębiły się setki myśli. Dziesiątki pięknie zbudowanych zdań, którymi mogłaby uraczyć Nichole, jednak teraz, gdy już miała ją po drugiej stronie linii, wszystkie się rozpłynęły. Zostało tylko wspomnienie huku, który uszkodził bębenek w lewym uchu i sprawił, że June do tej pory nie dosłyszy. Został też piekący ból ramienia, które zdobiła różowa blizna — zdążyła się już zagoić, ale skutecznie uniemożliwiała zakładanie koszulek z krótkim rękawem.
———— Dlaczego odebrałaś? — parsknęła, zasłaniając oczy dłonią. Było tak wiele pytań, które powinna jej zadać, ale chwilowo miała w głowie tylko to jedno. Dlaczego zgodziła się na nawiązanie kontaktu po tak długim milczeniu?
———Wciąż tak niewiele było rzeczy, które June potrafiła zrozumieć.


Nichole Babcock

autor

Ania

If you ever feel safe please remember that I’m out there
Awatar użytkownika
39
175

inwestorka giełdowa / assassin

freelancer

elm hall

Post

- Wróciłaś do domu. Do swego syna i nudnego do bólu męża. Powinnaś być wdzięczna. – Sechmet była zła, ale jednocześnie wytknęła Juniper, że nie dostrzegła podarowanego jej czasu, który mogła spędzić z rodziną. Ten PODOBNO błogosławiony czas, którego każdy pragną a czego Nichole nie pojmowała i do tej pory głowiła się, czemu ktoś chciałby to wszystko mieć. A jednak umiała obserwować i wiedziała, że ludzie dziękują za tak głupie rzeczy jak za swe nudne życie z drugą osobą i bachorami. – Poza tym - sama przyznaj - ale teraz przynajmniej coś się dzieje. Twoje życie nareszcie jest ekscytujące, bo gdybyś cieszyła się nim wcześniej, to nie uganiałabyś się za mną. Nie narażałabyś się, gdybyś tak bardzo kochała to co masz. – Nichole uwielbiała swoje aktualne życie. Mogłaby to nawet nazwać miłością, bo definicję ów określenia poznała już wcześniej, ale samo uczucie było jej obce. Mogła je jednak udawać, wmawiać sobie, że satysfakcja płynąca z działania i wykonywania zadań to właśnie miłość do samej siebie. Do prowadzonego w szalonym tempie życia. Do każdej blizny i sposobu, w jaki pozbywała się przeklętych szczurów.
Kiedyś się od nich uwolni. Z każdą kolejną zbrodnią była coraz bliżej.
Nie mogło być inaczej.
Dlaczego odebrałaś?
Wbiła uważne spojrzenie w zwłoki mężczyzny. To było tylko ciało. Skóra, kości, mięśnie, krew, tkanki i narządy. Worek mięsa, który stał się zbędny. Bez imienia, wieku lub celu w życiu.
W oczach Sechmet – był pusty.
Za to jej krew wciąż ciepła wydzielała przyjemny zapach. Pod skórą już nic nie pulsowało a przed oczami nie objawiało się stado szczurów.
Była pusta.
W jej głowie nastała cisza, jak ta przez dłuższy czas panująca w słuchawce.
- Właśnie ktoś stracił życie. – Nie powie „Zabiłam go”. Była tylko ręką a nie mózgiem całego tego zamieszania. – Za dzień lud dwa dowiesz się kto. Zobaczysz to, co ja właśnie widzę. – Ekscytowało ją to. Czuła podniecenie na samą myśl, że Juniper zobaczy to pobojowisko. – Wreszcie wrócisz do pracy i znów będziesz mogła mnie analizować. Co za radość. – Zabawne słowo – joy – jak nijaki dźwięk przypadkowo wydawany przez osły albo papugi. – Na pewno masz na mój temat teorie. – Znów popatrzyła na worek podziurawionego mięsa i pomyślała, że kiedyś była solidniejsza; bardziej precyzyjna, dokładna i mniej brudziła.Śmiało doktor Bradshaw. Oto twoja chwila. Wyznaj, co o mnie myślisz. – Do czego doszła (prócz orgazmu) godzinami ślęcząc nad aktami zbrodni dokonanych przez Nichole? Co takiego zdołała z nich wyczytać i co wmawiała sobie, że wie na temat zabójczyni? Niech się wykaże. To był ten moment. Mogła powiedzieć wszystko bez strachu, że po sekundzie skończy z kulką w głowie albo po pięciu z nożem wbitym prosto w serce. Była bezpieczna, bo z takiego założenia wychodziło się dzwoniąc do kogoś. Telefon sprawiał, że tworzył się dystans oraz przekonanie, że druga osoba była daleko. Na tyle aby poczuć się bezpiecznie, o ile faktycznie rozmówca akurat nie stał pod oknem obserwując każdy nasz ruch.

juniper bradshaw

autor

Sechmet

Zablokowany

Wróć do „Telefony”