imie i nazwisko
Juniper Bradshaw (née Woodward)
pseudonim
June
data i miejsce urodzenia
14 kwietnia 1992, Bisbee
dzielnica mieszkalna
phinney ridge
stan cywilny
mężatka
orientacja
biseksualna
zajęcie
profilerka, konsultantka
miejsce pracy
Federalne Biuro Śledcze
wyznanie
agnostycyzm
jestem
przyjezdny
w Seattle od:
15 lat
Dzieciństwo okryte czarno-białym filtrem.
Ojciec nie lubił kolorów. Prywatna garderoba kryła w sobie tylko ciemne garnitury, krawaty w różnych odcieniach brązu i śnieżnobiałe koszule. Pan Woodward zawsze powtarzał, że cała sztuka polega na tym, by ubierać się z myślą o pracy, którą c h c i a ł o b y się wykonywać, nie o tej, do której faktycznie się chodzi.
W powietrzu unosił się zapach niespełnionych marzeń, ambicja rodziców osadzała się na języku June, zostawiając po sobie niesmak i ogromną niechęć. Bo kiedy oni pędzili za lepszym życiem, starając się wyrwać z małomiasteczkowej rzeczywistości, ich córka pragnęła tylko odrobiny zrozumienia.
Zrozumienia dla tej niesłychanej ciekawości, która ją przepełniała, kiedy odkrywała nowe rzeczy.
Zrozumienia dla kiepskich żartów, którymi starała się przyciągnąć uwagę, opowiadając je zawsze w najmniej odpowiednim momencie.
Zrozumienia dla p o t r z e b y doświadczania, którego przez lata jej odmawiano pod przykrywką bezpieczeństwa i spełniania oczekiwań.
Zawsze było jakieś „nie wolno”, stojące obok „nie wypada”, bo „masz jeszcze czas”, ale ten czas uciekał, przelewał jej się przez palce i nim zdążyła się zorientować, też patrzyła na świat przez czarno-biały filtr.
He would be hard to chase, but good to catch and he could change the world with his hands behind his back.
Był jak szum w telewizorze, jak kolorowe paski rozdzierające szarą scenę, jak niespodziewanie włączone radio nadające tylko jedną stację.
Był czerwoną kredką ciśniętą przez stołówkę, uderzającą June prosto w ramię, brudzącą idealnie białą koszulkę ostrym pigmentem. Był krzykiem niosącym się wzdłuż korytarza i szeptem tuż przy szafce, kiedy z pozorną obojętnością chowała do niej podręcznik do angielskiego i wyciągała tablice matematyczne, odrobinę za długo szukając ich pomiędzy perfekcyjnie uporządkowanymi półkami.
Był pierwszym śmiechem (zawstydzającym, bo do bólu szczerym i zbyt głośnym — takim, który jej matka skwitowałaby tylko pełnym niedowierzania spojrzeniem), pierwszą słabością i pierwszą prawdziwą irytacją.
Pojawił się niespodziewanie i postanowił zostać, choć wszystko w June krzyczało, że powinien odejść.
Rozbudził w niej ciekawość i odwagę, którą zakopała przed laty. Odwagę bycia sobą, odwagę popełniania błędów, odwagę opowiadania najgorszych żartów, które w innych okolicznościach wcale nie byłyby zabawne, ale on zawsze śmiał się z nich tak szczerze, aż ciało June drżało z ekscytacji.
Był strudzoną dłonią zdolnego artysty: powoli, kawałek po kawałku, kolorował czarno-biały świat, wprowadzając do niego barwy, o których istnieniu nie miała pojęcia.
'Cause when hard work don’t pay off and I’m tired, there ain’t no room in my bed.
Tęcza, jakkolwiek piękna, przestała jej wystarczać.
Czasem tęskniła za dniami, kiedy wszystko było po prostu szare: łatwiejsze do przyswojenia, spokojniejsze, wyciszające. Pokochała kolory i człowieka, który nimi emanował, ale czerń i biel przynosiły jej ukojenie.
Studia całkowicie ją pochłonęły. Godziny spędzane przy książkach owocowały stypendiami i wysokimi lokatami w konkursach, te zaś wiązały się z kolejnymi obowiązkami. Powtarzała sobie, że nie wystarczy być dobrą, jeśli można być najlepszą. Znów czuła na języku znajomy posmak niespełnionych ambicji, a ilekroć spoglądała w lustro, dostrzegała we własnej twarzy odbicie ojca. Te same zmęczone oczy, ten sam wymuszony uśmiech, to samo idiotyczne, wyniszczające przekonanie, że nigdy nie będzie w pełni usatysfakcjonowana.
Nie przestała, nawet kiedy ostatnie dwa lata studiów udało jej się ukończyć w rok. Nie zatrzymała się, kiedy prowadzone z uporem maniaka badania w końcu się opłaciły, pozwalając na opublikowanie wniosków, z których przez następne lata będą korzystać wszyscy słuchacze psychokryminalistyki. Wciąż jej było mało, nawet kiedy pod kolejnymi analizami zaczęła się podpisywać jako doktor Juniper Bradshaw, bo gdzieś po drodze, między jednym urwaniem głowy a drugim, wypowiedziała sakramentalne "tak".
Nothing compares, no worries or cares, regrets and mistakes — they are memories made.
Who would have known how bittersweet this would taste?
Świat June przypomina pęknięty ekran: połowa pikseli chaotycznie rozmazana, przybiera kształt kolorowych, boleśnie jaskrawych plam, druga połowa — czarno-biała, stateczna, nudna dla przypadkowego widza, dla niej niebywale interesująca.
Pierwsze kłamstwo zrodziło się z poczucia winy, gdy w ubiegłym roku skontaktował się z nią przedstawiciel białych kołnierzyków, prezentując Juniper okazję, na którą czekała przez całe życie.
Pomoc w rozpracowaniu i złapaniu jednego z najpilniej poszukiwanych przestępców miała być tylko jednorazową, choć dobrze płatną przysługą. Jedną z tych, które na zawsze zostaną tajemnicą, bo Biuro jasno podkreśliło, że nie jest to doświadczenie, które June mogłaby wpisać w CV.
Nie spodziewała się, że kilka rozmów zamieni się w regularne spotkania, dni spędzane na przeglądaniu dokumentów rozciągną się w tygodnie, te w miesiące, aż w końcu wyrwą z jej życia cały rok.
Pracuje z domu. Całuje męża na dzień dobry i życzy mu miłego dnia, ale kiedy John zamyka za sobą drzwi, June potrafi myśleć tylko o jednej osobie. Odprowadza syna do szkoły, a kiedy wraca, godzinami przegląda kolejne papiery (dostarczane w każdą środę w brązowej kopercie, zawsze do rąk własnych i zawsze, gdy męża nie ma w domu). By uciszyć wyrzuty sumienia, przekonuje samą siebie, że dochowanie tajemnicy zapewni jej rodzinie bezpieczeństwo. A jednak ilekroć wychodzi z mieszkania, by oczyścić umysł i spędzić czas z mężczyzną, któremu obiecała wieczność, wciąż nie przestaje szukać.
Bo w każdym elemencie świata, w każdej cząstce rzeczywistości, dostrzega tylko znaki.
× Ciąża była niespodzianką, na którą nie mogła się przygotować. Targana sprzecznymi emocjami, długo nie potrafiła wyznać Johnowi prawdy. Dopiero na początku czwartego miesiąca, kiedy jej brzuch zaczął się zaokrąglać, przeprowadzili rozmowę, w której każde „jeśli” zamieniło się w „kiedy”, choć wizja rodzicielstwa wciąż wzbudzała w Juniper ogromny strach.
× Od lat skrupulatnie wszystko planuje. Prowadzi aż trzy kalendarze w formie elektronicznej: osobisty, zawodowy oraz rodzinny, do którego dostęp ma również John. Upewniła się, że na jego telefonie na pewno pojawiają się wszystkie ważne przypomnienia, zaczynając na zajęciach dodatkowych ich syna, a kończąc na liście zakupów, którą June aktualizuje co sobotę.
× Mając do wyboru huczną imprezę lub spokojny wieczór na kanapie, bez wahania wybierze to drugie. Co prawda świetnie tańczy i całkiem nieźle śpiewa, ale nigdy nie była duszą towarzystwa. Znacznie lepiej czuje się zawinięta w miękki koc, z intrygującym kryminałem w jednej ręce i kieliszkiem czerwonego wina w drugiej.
× Na początku tego roku opublikowała swoją pierwszą książkę — zbiór wieloletnich analiz dotyczących problematyki profilowania przestępców; zysk ze sprzedaży pozwala jej na prowadzenie kolejnych badań bez potrzeby zamartwiania się kwestią utrzymania rodziny. Jest częstym gościem na jednym z tutejszych uniwersytetów, a jej wykłady przyciągają tłumy studentów psychologii, kryminologii i pokrewnych kierunków.
× Jest wegetarianką z wyboru i feministką z potrzeby. Choć nie udziela się w mediach społecznościowych, chętnie bierze udział w protestach i marszach. Rok w rok zmusza Johna do wyciągnięcia z szafy tęczowej flagi, dokonywania regularnych przelewów na fundacje niosące pomoc potrzebującym, a obecnie pracuje nad przekonaniem go, że absolutnie n i e z b ę d n e byłoby przygarnięcie kota, bo na stronie lokalnego schroniska widziała takiego bez jednego oka.