WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

#11

Wczesnym latem, kiedy temperatura w końcu sięgnęła powyżej dwudziestu pięciu stopni w rezydencji Państwa Hemsworth, pośród ustronnych, starannie przystrzyżonych zarośli, miało miejsce spotkani dwóch potężnych rodzin. Zrzucili eleganckie ubrania, w których spotykali się na dobroczynnych bankietach, aby przyodziać zwiewne T-Shirty, pogniecione spodenki i klapki, które zdaniem postronnych nie pasowały do wirtuozów przepychu i bogactwa.
Pan Hemsworth objąwszy ramieniem Abrahama przewrócił na grillu kotleta z wołowiny. rozmawiali o teoriach spiskowych. tymczasem ich żony oraz starsza córka Hamswortów, nakrywały zastawę do marmurowego, ogrodowego stołu. Wokół nich biegała dwójka synów Caroline i Nicholasa, jednak brakło w tym oznak zabawy. Max właśnie wysmarował telefon brata musztardą i próbował zbiec sprzed jego ramion.
W podobny, przekorny sposób zachowała się ostatnia dwójka dzieci, które spędzały czas nad płytkim oczkiem położonym nieopodal miejsca grillowania. Dziewczynka o porcelanowej cerze i ciemnych włosach, ubrana w przepiękną, pomarańczową sukienkę właśnie uśmiechnęła się do swojego towarzysza. Miała urocze dołeczki w policzkach, błyszczące oczy, otoczone wianuszkiem gęstych rzęs oraz dwa cudaczne rumieńce, powstałe w wyniku poprzedniej zabawy w chowanego.
Niespodziewanie wygięła usta w odcieniu dorodnej truskawki w podkowę i... umoczyła całe dłonie w błocie.
- Gdzie te glisty? - zaczęła zgniatać rozwodnioną ziemię, jednocześnie niszcząc całokształt obrazu grzecznego dziecka. Willow bliżej było do łobuza, aniżeli dobrze wychowanej, młodej damy.
- Gdzieś tu muszą być! - bąknęła wielce obruszona. Skrawek sukienki zamoczył się w wodzie na brzegu oczka. - Mam! - krzyknęła znienacka, po czym wstała i skierowała dłonie ku twarzy chłopca. - Wyciągaj! Zobacz jakie grubasy! - zaświergotała radośnie, zmieniając mimikę na o wiele przyjemniejszą dla oczu.
Jayden Hemsworth był jej faworytem pośród wszystkich synów Państwa Hemsworth. Posiadał ładne, przenikliwe spojrzenie, zadziorny uśmiech i śliczne piegi, które próbowała odzwierciedlić na kartce, ilekroć rysowała w przedszkolu męskie, aczkolwiek wciąż karykaturalne postacie. Persona Jaydena utożsamiała się z wizerunkiem, który chciała widzieć pośród wszystkich chłopców. Starszy, zabawny, potrafiący czytać i liczyć do stu, bardzo imponował małej Willow. W dodatku lubił dżdżownice przez co permanentnie skradł jej małe i niewinne serduszko.
- Wiesz że rano wypadły mi dwa zęby? - zagadnęła, wciąż trzymając błotnistą pulpę w powietrzu. - Jak wróżka-zębuszka przyniesie mi pieniądze, to kupię ci gumę - powiedziała radośnie, przy czym szeroko się uśmiechnęła, ukazując Jaydenowi dziurę w jedynce i dwójce.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

young outfit


Lato; nie bez powodu była to ulubiona pora roku młodego Hemsworth'a, chociaż błędnym wydawało się być założenie, że powód tego kryje się w czasie wolnym od szkoły, nawet jeśli był to jeden z argumentów przemawiających za tym, że wakacje są znacznie lepsze niż gwiazdka. Tak naprawdę wszystko rozchodziło się o to, że w tym właśnie okresie rodzice trójki pociech, poświęcali im znacznie więcej swojej uwagi, na dobre pozbywając się eleganckich strojów oraz ograniczali w przestrzeganiu zasad dobrego wychowania, jakie wpajali synom na każdym kroku. Wówczas Jayden, jak i pozostała dwójka mogli beztrosko dokazywać, nie przejmując się plamami na ubraniach czy nieodpowiednią fryzurą.
Kucając nad oczkiem wodnym, Jayden co jakiś czas spoglądał na rodziców pogrążonych w rozmowie z przyjaciółmi, odrobinę uwagi poświęcają również braciom, jednak w większości skupiał ją na drobnej brunetce. Ta dziś wyglądała naprawdę uroczo w pomarańczowej sukience i rozpuszczonych włosach, których pojedyncze kosmyki otulały jej krągłą twarz. Patrząc w czekoladowe tęczówki uśmiechnął się uroczo, aczkolwiek nieco zawadiacko, w myślach nazywając ją swoją ukochaną, nawet jeśli nie do końca świadom był tego, co dokładnie oznacza to słowo. Willow bardzo różniła się od wszystkich dziewczyn, które chodziły do jego szkoły - lubiła bawić się w chowanego, nie płakała kiedy się wywaliła, a w dodatku, co było dla szatyna najistotniejsze, nie bała się robaków! W dodatku lubiła też rozmawiać o dinozaurach i wspinać się na drzewa. Ujmowała go całą sobą, chociaż nie mówił o tym głośno, bojąc się, że zostanie wyśmiany.
Chłopak nabrał wody w niewielkie wiaderko, sekundę później wylewając ją w powstałe wcześniej błotko, którego próbował zrobić jeszcze więcej, aby zadowolić swoją księżniczkę, która uparcie szukała glist.
- Na pewno, ostatnio też były. Przecież się nie wyprowadziły - oznajmił, przygryzając dolną wargę, tym samym zdradzając przed nią swoją niepewność, która zniknęła tak szybko, jak się pojawiła - Nie robiłem im przeprowadzki - dodał hardo, idąc za przykładem małej brunetki - również włożył ręce w błoto, rozprowadzając, wcześniej dolaną w papkę, wodę. Czując, że łaskotanie w nos, otarł go brudną ręką pozostawiając na nim błotny ślad. W tym samym momencie Willlow odnalazła upragnione robale, a na jej buzi od razu pojawił się uśmiech. Jayden nie mógł nie odpowiedzieć na niego, tym samym gestem pokazując białe zęby.
Od razu postawił wiaderko, aby zebrać wszystkie dżdżownice, chociaż jeszcze nie wiedział, co dalej z nimi zrobi. Wcześniej chciał nakarmić nimi żabę, mieszkającą w oczku wodny, jednak teraz nie był pewny czy Will wyraziłaby na to zgodę. Pełen konstrukcji, wyciągał jednego robaka po drugim przekładając je do plastikowego więzienia, na dnie którego wciąż znajdowało się odrobinę cieczy.
- Ooo… pokaż! - zawołał na wiadomość o braku dwóch zębów. On sam miał już stałe i przestał wierzyć we wróżkę zęzbuszkę, po tym, jak nakrył mamę, kiedy wkładała mu pieniądze pod poduszkę.
Wstała, stając nad dziewczynką, która była od niego prawie o głowę niższa, oglądając dziury między zębami. Oczywiście nie zamierzał mówić swojej ukochanej, że wróżka-zębuszka nie istnieje uważając, że byłoby to okrutne z jego strony. Nie chciał jej zasmucać, ani tym bardziej rujnować jej dziecięcej wiary.
- Same wypadły? - zapytał, przekrzywiając delikatnie głowę, by jeszcze lepiej się temu przyjrzeć. Nieświadomie dotknął jej ust, brudząc je błotem - O kurde, przepraszam - powiedział, chcąc naprawiać swój błąd, jednak tylko pogorszył sprawę, dodatkowo brudząc jej noc oraz policzki; część brązowej papki znalazła się także w brązowych włosach.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Willow lubiła każdą porę roku. Wiosną zrywała kwiatki i plotła wianki razem ze starszą siostrą, jesienią chodziła na grzyby z ojcem, zimą raz w roku odwiedzała babcie, której mina zawsze była tęga, a latem stąpała pomiędzy złocistymi ziarnami piasku i korzystała wraz z mamą z uroków okolicznych kąpielisk. Była radosnym dzieckiem, zewsząd otoczonym miłością najbliższych oraz przyjaźnią rówieśników – zarówno tych w przedszkolu, jak i poza nim.
Pomimo że otoczenie traktowało ją jak księżniczkę, to w przeciwieństwie do Jaydena, rodzice, szczególnie Hazel, nie akceptowali jej butnej natury. Kobieta nie lubiła, kiedy córka omyłkowo niszczyła kreację od Chanel, Fendi i Gucci; strofowała ją ilekroć wracała z podwórka cała podrapana, bo znowu spadła z najwyższej gałęzi; kiedy nadawała imiona dinozaurom zamiast ubrać Barbie w nową sukienkę i omijała zasady etykiety, jedząc obiad palcami. Wzdychała ilekroć opowiadała o wszystkim Caroline, którą bawiły rozterki przyjaciółki – w końcu ta posiadała w domu trzech chłopców.
Willow nie rozumiała awersu matki, a wiedząc, że Jayden aprobował jej zachowanie nawet nie próbowała się zmienić. W końcu nic złego nie było w obdartych od dobrej zabawy kolanach i wiaderkach do cna wypełnionych błotem i dżdżownicami.
Przez kilka sekund obserwowała, jak chłopak dolał wody i dołączył do poszukiwań, brudząc się prawie po łokcie. W tym samym czasie ona podparła się kolanem, bo klęcząca pozycja bardzo ją zmęczyła.
Na pewno kazałeś im się wyprowadzić! – zarzuciła, nawiązując do słów chłopczyka i z ogromnym niezadowoleniem nadymała policzki. Szukali od paru minut, a pomimo wysiłku dalej nie mogli odnaleźć robaków. Czuła się podenerwowana i manifestowała to notorycznym ściąganiem brwi i układaniem ust w podkówkę, co w połączeniu z delikatnymi rysami twarzy Willow wyglądało dosyć zabawnie. Potem nagle się rozpromieniła i zaprezentowała czarną, rozmokłą pulpę. W tym samym czasie Jayden zdążył się ubrudzić, co dodatkowo przyczyniło się do jej rozemocjonowania. Uznała, że nawet z błotem na nosie był niebywale ładny i idealnie pasował do roli księcia. Brakowało mu tylko śnieżnobiałego rumaka, ale Abraham ostatnio kupił Willow konia na biegunach, wiec mogła mu go pożyczyć.
Trzymała ręce w górze, a spomiędzy palców uciekało jej błoto.
Szybko – ponagliła. – Szybko, bo puszczę – zawtórowała. Nie chciała marnować dżdżownic na żabę, z którą nawet się nie dogadywała. Gdy ostatnim razem próbowali ją przywołać, gad wyskoczył znienacka z oczka i ulokował się w splątanych włosach Willow. Musieli prosić o pomoc rodziców, aby pozbyć się z głowy dziewczynki nieproszonego gościa, dlatego stanowczo wolała wybudować pałac dla robaków, aniżeli dokarmiać tego stwora.
Kiedy Jayden wygrzebał wszystkie dżdżownice, wytarła brudne dłonie o poły sukienki.
Patrz – wyszczerzyła mocniej zęby i nawet naciągnęła palcem prawy policzek, aby Jayden był w stanie lepiej przyjrzeć się jej dziurom. Willow była młodsza, więc nadal wierzyła we wróżki, wielkanocnego zająca i Mikołaja. Ponadto myślała, że na końcu tęczy czekał skrzat z garncem złota, a w przestworzach mieszkały pegazy.
Hej, hej! – machnęła rękami, kiedy niespodziewanie dotknął jej ust, a następnie omyłkowo wybrudził cała jej twarz błotem. – Mama będzie zła! – odepchnęła Jaydena, uprzednio pozostawiając na klatce piersiowej chłopca błotniste ślady swoich małych dłoni. Potem złapała kraniec sukienki i wytarła nim policzki oraz nos. Gdy skończyła z dozą konsternacji, na tyle na ile to możliwe u dziecka, przyglądnęła się materiałowi, który odbiegał od czystości. – Mama powiedziała, że to Vuitton – oznajmiła, choć nie miała pojęcia, co oznaczał ten cały Vuitton, dlatego już po chwili pochwyciła ogromną, błotnistą kulkę, którą rzuciła w stronę chłopca. Pulpa rozbiła się na jego głowie i spłynęła wzdłuż policzka, ostatecznie kończąc na ramieniu i kawałku klatki piersiowej. Drugą trafiła w biodro, a trzecią w brzuch. Czwartą dopiero formowała.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Przewinienia Willow, choć w odczuciu jej rodzicielki były potworne, dla pani Hemsworth stanowiły nie tylko codzienność, ale przede wszystkim były drobiazgami w porównaniu do tego, z czym musiała się mierzyć posiadając trójkę niesfornych synów, wśród których zdecydowanie przodował ten średni. Jayden zawsze wpadał na najgłupsze i najbardziej nieodpowiedzialne pomysły, które ochoczo realizował, wciągając w nie braci oraz najlepszego przyjaciela. A jego upór oraz dar przekonywania sprawiały, że zawsze osiągał postawiony przez siebie cel, chociaż jego konsekwencje nigdy nie były przyjemne. Ciężko było zliczyć ilość otarć i ran na jego ciele, zniszczonych ubrań czy dni, które rodziciele określali mianem "szlabanu". Prawdopodobnie, gdyby rzeczywiście zamierzali spełnić swoje groźby, w tym momencie nie wyszedłby z domu, aż do czterdziestki. Nic więc dziwnego, że samemu posiadając bardzo niesforną, a czasem również nieznośną naturę, bardzo podobało mu się zachowanie młodszej koleżanki, która w znacznym stopniu różniła się nie tylko od swojej siostry, ale również innych dziewczynek.
- Nie prawda! - obruszył się, słysząc zarzut padający z ust Wi. Na znak własnego oburzenia, podobnie jak brunetka, nadymał policzki, patrząc na nią z wyraźnym wyrzutem malującym się w jasnych tęczówkach, który tak szybko, jak się w nich pojawił, znikł. Stało się to za sprawą błotnej papi, znajdującej się w drobnych, dziewczęcych dłoniach, w której wiły się wyszukiwane z takim zaangażowaniem glisty.
Słysząc ponaglenie swojej towarzyszki, pospiesznie zaczął wyciągać robaki, przekładając je do wcześniej przygotowanego wiaderka. Oczywiście towarzyszyło temu nie tylko podenerwowanie, ale również radość i naturalna dla dzieci w ich wieku ekscytacja. Młody Hemsworth lubił bawić się robakami, które większość uznawała za obrzydliwe, jednak u niego nie wywoływały one negatywnych emocji. W dodatku był to przysmak ropuchy, która zamieszkała w oczku wodnym, a z którą Jay lubił czasem się pobawić.
Mógłby więcej myśli poświęcić zwierzęciu, wspominając wszystkie sytuacje z jego udziałem, jednak nie miał na to czasu, lawirując - jak typowe dziecko - między kolejnymi myślami, skupił uwagę na zębach Wi, których ewidentnie brakowało.
Mimo to, postanowił się lepiej temu przyjrzeć, co ostatecznie skończyło się tym, że jeszcze bardziej ubrudził brunetkę, było to oczywiście niezamierzone. Odepchnęła go, zostawiając blosniste ślady na jasnej koszuli. Odruchowo spojrzał w dół, jedynie wzruszając ramionami, zupełnie nie przejmując się brudnym ubraniem - w przeciwieństwie do Willow, która zaczynała panikować, obawiając się reakcji swojej mamy.
- Nie będzie, zaradzę temu! - oznajmił hardo, doskonale zdając sobie sprawę kim jest Vuitton, bo Caroline bardzo lubiła ubrania tego projektanta i miałam ich kilka w swojej szafie. Właśnie miał ruszyć ku domu, kiedy nagle oberwał błotnistą kulką, która celnie trafiła go w głowę, brudząc włosy, a jej część spływała również po twarzy chłopaka. Potem Wi rzuciła w niego kolejną i kolejną, wywołując u Jayden'a złość, bo zupełnie nie rozumiał jej zachowania.
Z tego też powodu zareagował impulsywnie. Kiedy ona formowała kolejną kulę, rozpędził się, rzucają na nią. Obeje wylądowali w błocie, które dodatkowo rozprysło się wokoło, brudząc przy tym Josepha i starszą Hamsworth'a, którzy właśnie przechodzili obok.
Jayden złapał w dłoń trochę ciemnej papki, po czym bez wahania, z wyraźną determinacją wysmarował nią twarz, leżącej pod nim ofiary.
- Masz za swoje! - oznajmił, zadowolony ze swojego występku, a jednocześnie rozgoryczony jej atakiem.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał chwilę później, kiedy zszedł z niej, siadając na miękkiej trawie. Przeczesał dłonią włosy, wyciskając z nich niewielką ilość błota.
Było mu przykro.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Hazel Hamsworth nie borykała się z podobnymi dylematami w związku z wychowaniem starszej córki. Alice była jej lustrzanym odbiciem i nawet okres dzieciństwa dziewczynki wypełniała elokwencja i dystyngowanie. Była rozważna, lubiła się uczyć i przykładała uwagę do prawidłowego, schludnego wyglądu, czego kompletnie nie rozumiała młodsza Willow. Ona usposobieniem przypominała po prostu Jaydena, przez co oboje wielokrotnie padali ofiarami żartów swoich ojców. Abraham zwykł ich nazywać wybuchowym duetem, bo na żadnym spotkaniu nie mogli usiedzieć w miejscu.
Tym razem było podobnie, bo zniknęli w momencie, w którym Nicholas zaczął rozpalać grilla.
Willow, słysząc obruszenie Jaydena, mimowolnie zmarszczyła brwi. Nie lubiła, kiedy jej się przeciwstawiał i gdyby już wtedy miała wolne ręce, to z pewnością uszczypnęłaby towarzysza w ramię. Sytuacja była o tyle napięta, że dziewczynka niebywale niecierpliwiła się podczas poszukiwania dżdżownic i chciała prędko wypełnić nimi całe wiaderko. Rozpromieniła się dopiero w chwili, kiedy wspólnymi siłami udało im się znaleźć kilkanaście tłustych sztuk. Wesoło przerzucała spojrzenie z ubłoconych dłoni Jaydena na plastikowy pojemnik, w którym wiły się ich robaki. Potem skupili się na zębach Willow, jednocześnie angażując się w kolejną, pokrętną sytuację. Ta na pewno nie spodobałaby się Hazel Hamsworth. Mając tę świadomość dziewczynka odwróciła się plecami do znajdujących się nieopodal dorosłych, chcąc ustrzec brudną sukienkę przed wzrokiem matki. Na tyle, na ile może może odczuwać to dziecko, była przytłoczona. Obawiała się konsekwencji i w akcie zemsty, kompletnie nie wierząc słowom Jaydena, rzuciła w niego pulpą błota. Potem roześmiała się do rozpuku, bo widok ubrudzonego chłopca wzbudził w niej wiele pozytywnych emocji – znacznie intensywniejszych, niż strach przed matką.
Zaraz będziesz Mukiem z pokemonów – zaszczebiotała, jednocześnie formując kolejne działo. Niestety nie zdążyła, bo Jayden wpadł na nią z impetem. Upadła plecami na brzeg stawku, gdzie znajdowało się najwięcej błota. Kałuża rozprysła się zewsząd, a ofiarami ich incydentu stało się starsze rodzeństwo. Alice z trwogą spojrzała wpierw na siostrę, która toczyła bój ze średnim Hemswortem, a następnie na swoją identyczną sukienkę. Potem bąknęła coś pod nosem i skierowała się w stronę dorosłych. Joseph pobiegł za nią.
Alice nie mów mamie! – krzyknęła, przy czym poderwała się na łokcie. Szybko jednak została dociśnięta do ziemi. Twarz Jaydena była radosna i pomimo brudu świeciła jaśniej, niż jej nocna lampka z wizerunkiem jednorożca. Przez widok jego błękitnych oczu, zadartego noska, piegów i uśmiechu straciła czujność, co skończyło się tym, że po chwili miała błoto na policzkach, powiekach i czole. – H-hej, hej, nie! – oponowała, jednocześnie próbując bronić się dłońmi.
Ale ty jesteś, Jayden! – obruszyła się. Usiadła w siadzie skrzyżnym i zaczęła wycierać twarz materiałem sukienki. – Sam zacząłeś – powiedziała na swoje usprawiedliwienie, przypomniawszy mu, że ubrudził ją jako pierwszy – choć niechcący. Następnie zmieniła pozycje i widząc rozgoryczenie chłopca, spróbowała się zreflektować. Zaczęła wygrzebywać błoto z włosów chłopca, jednak przywrócenie im czystości było niemożliwe. – Przepraszam Jayden. Są sklejone – poinformowała, robiąc przy tym strapioną minę.
Oboje byli w identycznym stopniu brudni. Mieli zmierzwione kosmyki i błoto w każdym zakamarku ciała. Nic więc dziwnego, że kiedy na miejscu pojawiła się Hazel, zewsząd dało się słyszeć jej zatrwożone westchnięcie. Potem ostrożnie złapała córkę za ramię i podniosła ją do pionu.
Dziecko! Jak ty wyglądasz! – bąknęła, kręcąc z dezaprobatą głową.
Przez następną godzinę kobieta doprowadzała Willow do porządku. Korzystając z łazienki Hemswortów wykąpała ją i przebrała w ubrania Maxa. Po zjedzeniu grilla spotkanie trwało w najlepsze. Abraham i Nicholas otworzyli whisky, a Hazel i Caroline delektowały się winem i sushi. Tymczasem Willow i Jayden przenieśli się do środka rezydencji.
Dziewczyna wdrapała się i usiadła na kuchennym blacie.
Na pewno wiesz co robisz? – zapytała przyjaciela. Od ponad dziesięciu minut obserwowała jak chłopiec kompletował składniki na ciastka. – Chciałabym, aby mój książę potrafił gotować, wiesz? – poinformowała. Poruszyła się nerwowo, przy czym omyłkowo zwaliła z blatu mąkę, która rozsypała się po podłodze. Zeskoczyła na ziemię i zaczęła zagarniać proszek rękami.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Jayden bywał złośliwy, a przy tym bardzo uparty, dlatego w momencie, kiedy został zaatakowany, nie myślał o konsekwencjach, bo ogarnęła go złość i chęć odwetu. Willow zachowała się wobec niego nie fair, w gruncie rzeczy nie pozostawiając wyboru.
- Wcale nie - obruszył się, krzyżując ręce na piersiach, przy czym wydymał w zabawny sposób wargi, co jedynie podkreślało jego obrażoną postawę. - To było niechcący przecież i w dodatku chciałem ci pomóc - wyjaśnił, bo przecież zaproponował rozwiązanie, które wydawało się być idealnym, chociaż Jay nie wziął pod uwagę tego, iż ubrania rodzicielki będą zbyt za duże na małą Wi. Czując wszechogarniający smutek, wywołany nie tylko zachowaniem koleżanki, ale także własną pochopnością, która przy niej powinien trzymać na wodzy, opuścił głowę w dół, unikając spojrzenia czekoladowych tęczówek. Wtem poczuł, jak ktoś zaczyna szarpać go za włosy, sklejone wcześniej błotem. Niepewnie, z dozą ostrożności uniósł brodę przy czym, kiedy zobaczył Willow, delikatnie się uśmiechnął.
- Ja też przepraszam - powiedział, znienacka obejmując ją w pasie, a widząc strapioną minę na jej ładnej twarzy, pocałował ją w policzek, dodając - To nic takiego, umyje je później. W ten sposób bardzo szybko zażegnali własny kryzys, chociaż nie udało im się uniknąć krzyków rodziców, którzy ostatecznie się nimi zainteresowali, a ich uwaga towarzyszyła im przez następną godzinę. Jayden sterczał pod drzwiami łazienki, czekając aż Hazel doprowadzi swoją córkę do porządku, biorąc, jak przystało na prawdziwego dżentelmena, winę za zaistniałą sytuację na siebie. Nie chciał, aby Willow z jego powodu miała jakieś nieprzyjemności, a tym bardziej dostała szlaban, bo z kim wówczas, podczas tego typu spotkań, realizowałby swoje głupie pomysły?

- Tak, robiłem te ciastka ostatnio z mamą - odpowiedział, z dumą wypinając pierś do przodu. W tym samym czasie wyjął z lodówki mleko, stawiając je na blacie obok pozostałych składników.
- No, przecież ja jestem twoim księciem - oznajmił, chociaż nie spojrzał w oczy dziewczyny, lekko się przy tym zarumienił, a dodatkowo wypowiadane słowa nie brzmiały zbyt pewnie. Mimo to, od początku znajomości z Wi, uważał się za jedynego możliwego kandydata na to, jakże istotne stanowisko w jej życiu. Niestety jedynie w myślach, bo gdy wypowiedział je na głos, w tym samym czasie, kiedy torebka z mąką wylądowała na ziemi, stracił co do tego odrobinę pewności.
- Zostaw to - zwrócił się do brunetki, wyciągając z szafki zmiotkę i szufelkę, od razu biorąc się za sprzątanie. Sądził, że bałagan powstał na skutek zdenerwowania Willow słowami, które - może zbyt pochopnie - wypowiedział, co skutkowało czerwonymi plamami na jego policzkach.
- Nie chciałem - mruknął ledwo zrozumiale pod nosem - Przecież jasne, że możesz mieć innego księcia. Przepraszam - dodał, błędnie odczytując całą sytuację. Było mu naprawdę przykro, chociaż nie chciał dać tego po sobie poznać. Uśmiechnął się nawet sztucznie, obdarzając dziewczynkę tylko przelotnym spojrzeniem. Wrócił do przerwanej czynności, jaką było kompletowanie składników.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Dzięki Jaydenowi Willow nie dosięgły konsekwencje, choć nie dało się ukryć, że Hazel nie była zadowolona widokiem zniszczonej sukienki swojego ulubionego projektanta. Mimo tego nauczona doświadczeniem przygotowała się do sytuacji i po kąpieli przebrała córkę w nową sukienkę . Niestety znowu widniała na niej metka Louis Vuitton.
Pokiwała głową, słysząc odpowiedz swojego towarzysza, po czym kiedy po raz kolejny zabrał głos, mimowolnie nadymała policzki i zmarszczyła brwi. Willow, chociaż marzyła o księciu z bajki, to w rzeczywistości nie przywykła do adoracji poza światem fantazji. Jayden był fajny: wyższy, zabawny i uprzejmy, ale wciąż znajdowali się w takim wieku, gdzie dziewczynkom i chłopcom obce było pojęcie flirtu. Biorąc pod uwagę jego nagłe wyznanie nie oburzyła się, lecz speszyła, co zamanifestowały dwa, purpurowe rumieńce.
Rozsypana mąka sprawiła, że w końcu oderwała rozemocjonowane spojrzenie od wizerunku chłopca. Początkowo usiłowała zebrać ją dłońmi, lecz było to mało efektywne. Ostatecznie wstała z kolan, które zdążyły zakurzyć się bielą, i poczekała aż Jayden sprzątnie podłogę. Przez cały czas obserwowała go w milczeniu, a temu wszystkiemu towarzyszył również inny wzrok; skryty za filarem i dwoma kieliszkami whisky, które Abraham i Nicholas pili, jednocześnie aprobując zachowanie własnych dzieci.
Ale ja nie chcę innego księcia! – krzyknęła znienacka, przy czym demonstracyjnie tupnęła nóżką. Udała się za Jaydenem, po czym szarpnęła jego ramieniem, zmuszając, aby oderwał się od kompletowania składników. Tym razem wyglądała na urażoną, obarczając go upartym i zaciętym spojrzeniem, które zupełnie nie pasowało do jej delikatnych rys twarzy. Potem mocno zamknęła policzki chłopca w dłoniach – tych nadal brudnych od mąki – i wspiąwszy się na palce złożyła niezgrabny pocałunek na jego ustach.
Nie zauważyli błysku flesza, który wyskoczył ze starego polaroida Pana Hemswortha.
Jak będę taka duża jak mama, a ty taki wielki jak tata, to, to, to – zawahała się. Jej gładkie policzki zaszły jeszcze intensywniejszą czerwienią. – to, to weźmy ślub! Obiecaj, Jayden! – ponownie tupnęła nogą, obawiając się, że chłopiec mógłby nie przystać na jej pomysł – Zaprosimy rodziców! I Alice. I twoich braci. I kuzynów. I panią ze sklepu, bo zawsze daje mi arbuzowego cukierka. I pana ogrodnika też, bo mama zawsze każe mi mówić mudzień dobry. Tylko on nie odpowiada. Alice mówiła, że niedosłyszy, ale powinniśmy go zaprosić, żeby nie było mu przykro. Dobrze, Jayden? I chcę mieć sukienkę, jak Kopciuszek! – energicznie klasnęła w dłonie, po czym pogroziła palcem, ponownie marszcząc brwi – nie możesz się w nikim zakochać. Musisz na mnie poczekać!

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”