WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 – Daj znać, jak koleżanka będzie miała dość – powiedział, ściągając kurtkę przejściową, by rzucić ją na trawę, gdzieś obok. Bo w razie czego, jak będzie trzeba odkleić natręta to on chętnie to zrobi, tym bardziej, że Polak działał mu na nerwy. Najwyraźniej nie tylko jemu. Ciekawe czy w miarę wypitych piw opór koleżanki z drużyny przeciwnej będzie malał i w końcu ulegnie słowiańskiemu urokowi. Może na to liczył i dlatego tak bardzo chciał wygrać.
 Trzeba było przyznać, że rozgrywka była zacięta. Tutaj rozchodziło się o honor Mavericka, bo za nic w świecie nie chciał przegrać z tym polskim debilem. Nie to, żeby jakoś dyskryminował ów kraj, tyle tylko, że ten konkretny Polak był po prostu debilem. W dodatku mocno zajaranym na rozgrywkę i wyjątkowo bezczelnym, bo rzucał przed rozpoczęciem gry przeróżne hasła pod adresem drużyny przeciwnej, popisując się tym samym przed koleżanką, którą wciągnął do swojej pary. To tym bardziej chciał go ośmieszyć, skoro tak się popisywał przed koleżanką.
 Tyle, że potem oberwał kamieniem. W dupę. Aż się obrócił w stronę koleżanki, z jego drużyny, chcąc chyba zapytać, jak jej się to udało, ale ostatecznie pokręcił głową i sobie darował. Nie zamierzał przecież na nią krzyczeć. Ani za ostrzał na jego pupsko, ani też za spartolony rzut. Chciał wygrać, ale bez przesady. Tym bardziej, że potem koleżanka wystrzeliła jak gepardzica, by postawić przewróconą butelkę, a ruszyła tak prędko, że on to zdążył ledwo drgnąć.
 Postanowione. Biegać będzie ona. Aż się rwała do tego.
 Potem poprawił swoim rzutem, mieli co pić, zanim tamci podnieśli flaszkę. Współzawodniczka to nawet trochę się popluła przy tym, co Reyes skwitował krótkim, rozbawionym „nie oszukuj”. Bo co to za wylewanie piwa na bluzę.
 Nie pamiętał chyba za dobrze momentu, w którym towarzyszka wycięła orła. Albo raczej: nie pamiętał, jak to się stało. Ale upadła na glebę, niczym zestrzelony Tupolev, a on tylko mógł oglądać, jak dzięki temu przeciwnicy zerują piwa. I niech im będzie. Podszedł do koleżanki, jeszcze z głupkowatym, rozbawionym wyrazem na pysku.
 – Halo, koleżanko, nie czas na maseczki błotne – podsumował, by zaraz potem przykucnąć przy niej. – A w ogóle to pominęłaś kilka miejsc – dodał, by zaraz potem na bezczela zgarnąć trochę błota i wetrzeć jej to tu, to tam na głowie, skoro i tak była już cała upier- ubrudzona. To, że sam się przy tym fakcie uwalił, to akurat średnio go martwiło. Pomagał towarzyszce w SPA. – O, tutaj na przykład też. – To powiedziawszy, wklepał jej trochę błotnej paćki w skroń, jeszcze bezczelnie przytrzymując ją, żeby przypadkiem nie uciekła. Jak zabieg, to zabieg. Nie ma, że rezygnuje. – No, i tutaj.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Przytaknęła, słysząc słowa Azjaty, po czym zwróciła się ku Malasyi. Wyglądała na nieszczęśliwą u boku Borysa, dlatego Willow mimowolnie zaczęła żałować, że nie spróbowały sił we własnym duecie. Potem westchnęła i posłała przyjaciółce pokrzepiający uśmiech.
Być może gdyby Willow wiedziała, że Maverickowi tak desperacko zależało na pokonaniu domniemanego kolegi, to postarałaby się jeszcze bardziej. Tymczasem działała mechanicznie, wręcz dosyć chaotycznie, bo początkowo nie rozumiała zasad. Biegła jak współtowarzysz krzyczał „na przód” i piła, kiedy on to robił, choć za pierwszym razem omyłkowo wylała alkohol na bluzę, wyglądając przy tym niczym miss mokrego podkoszulka.
Po dwóch rundach także ona spoglądała na Borysa z narastającą antypatią. Chłopak charakteryzował się prymityzmem, który wpierw okazywał jedynie Malasyi, a następnie wszystkim dookoła. Z tego powodu, kiedy ponownie nadeszła jej kolej biegania, potraktowała to jako sprawę życia i śmierci. Udzielił jej się ten nieokrzesany duch walki, który wisiał nad Maverickiem, przez co wystartowała jeszcze szybciej, niż poprzednim razem.
Upadek nie bolał tak bardzo, jak gorycz po otrzymanej porażki i nawet jeżeli nie miała w zwyczaju przeklinać, to w tamtym momencie ciche cholera opuściło jej usta. Przewróciła się na brzuch i podparła łokciami, aby następnie z tej pozycji obserwować, jak Borys z Polski podskakuje, niczym nieokrzesana małpa z zoo i zaczyna gonić Malasyę po całej polanie. Rozwarła zdumiona wargi i już miała poderwać się do pionu, kiedy znienacka obok pojawił się Azjata. Zwróciła ku niemu twarz, przy czym zmarszczyła czoło i ściągnęła brwi. Pod masą błota mimika Willow wyrażała dezaprobatę.
Co? – zdążyła zapytać, lecz zamiast odpowiedzi Maeve wtarł w jej twarz kolejną brązową pulpę. Prędko usiadła na kolanach, odgięła się do tyłu i spróbowała powstrzymać towarzysza przed kontynuowaniem incydentu. Ten jednak był niezłomny i każdorazowo odpychał jej ręce, a nawet w pewnym momencie zdołał ją przytrzymać i mocniej wtarł błoto w skroń.
Hej, Hej, przestań! – powtarzała. – Przestań! – krzyknęła, lecz tym razem w jej głosie więcej było rozbawienia, niż złości. – Omo! – zacisnęła palce na nadgarstku Maeve, dzięki czemu zyskała kilka sekund przewagi. Wolną ręką złapała pulpę i zamachnąwszy się, rzuciła nią wprost w żuchwę chłopaka. Kolejną trafiła w jego czoło. Potem poderwała się z kolan i naparła na przeciwnika, uprzednio pchając go na trawę i dosiadając jego bioder. jakkolwiek to brzmi. Była niższa i lżejsza, więc w tej potyczce nie miała żadnych szans, lecz wykorzystując ten chwilowy triumf, po raz kolejny ubrudziła błotem sylwetę Azjaty. – Jesteś głupi! – zaśmiała się, lecz wtedy to Maeve przejął przewagę.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 Szczerze powiedziawszy to nie tak wyobrażał sobie ten weekend. A już na pewno nie widział swojego jakiegokolwiek wieczoru w błotnistych barwach. Poza tym: jak to w ogóle wyglądało? Jeden typ, wyraźnie zafiksowany na punkcie jakiejś dziewczyny w obecnej sytuacji ganiał ją po polanie, jak jakiś niewydarzony rejpista. A w tym samym czasie drugi nęka jej koleżankę, pewnie po to, żeby nie mogła tamtej drugiej pomóc. Żeby nie było: Borys raczej nie był jakimś zwyrodnialcem, bardziej taką ciapowatą bułą. Niemniej Maverick też nie był towarzyskim typem, który na co dzień tapla dziewczęta w błocie, bo tak. Musiał mieć dzisiaj wyjątkowo dobry dzień.
 Jak to się stało, że wylądował na ziemi, w błocie? W dodatku dziewczyna dosiadła go, jak gdyby nigdy nic? Albo się dał, albo ta go podeszła. Nie było czasu gdybać, bo faktycznie pacnął z głośnym plaskiem w kałużę, przygwożdżony wątpliwym ciężarem. Pewnie jakby na nią kichnął to by ją zwiało. Chwila triumfy dziewczyny, w której bezczelnie zaczęła go smarować paćką. Nawet się jakoś specjalnie nie stawiał. Przez chwilę.
Jesteś głupi.
 – Chyba ty – zapodał najlepszą i legendarną ripostę, jaką człowiek kiedykolwiek władał, łapiąc ją za ramiona, przewalając na bok, jednocześnie wciągając się na nią. Ale dziewczyna to najwyraźniej była waleczna, bo Reyes zamiast ją przygwoździć pod sobą, to się potoczył z nią dalej. I tak turlali się przez kawałek polany, nawet wytoczyli się z tej wielkiej kałuży błota. Borys to nawet przestał ganiać swoją koleżankę, tylko przystanął i obserwował, co się dzieje z otwartą gębą. Ale Reyes po chwili wywalczył sobie górę, zawieszając się nad swoją nową koleżanką.
 – Ale ty mnie wkurzasz – sapnął, choć nie było w jego głosie faktycznej złości czy irytacji, za to drobna, lekko wyczuwalna (ale wciąż) nuta rozbawienia. Bo naprawdę nie zakładał, że skończy swój wieczór na turlaniu się z dziewczyną po polanie. Podniósł się jakoś zgrabniej z ziemi i wyciągnął rękę, by zaoferować jej swoją pomoc przy podniesieniu się, mówiąc przy tyn:
 – Chodź, łajzo. Postawię ci jakąś wódę. – A w zasadzie nie postawi, tylko odstąpi przydział z tego, co przynieśli.
 Tyle tylko, że kiedy faktycznie ją zaczął podnosić to zaraz potem bezczelnie wypuścił jej rękę, by znów plasnęła z powrotem na zieloną trawkę. No niby kobietami się nie rzucało, ale to nie była kobieta, tylko jakaś łajza. – No co jest? Wstać nie umiesz? – Jego gębę przyozdobił firmowy, złośliwy, asymetryczny uśmiech. Całkiem dobrze się bawił, dokuczając koleżance. Przynajmniej nie ganiał jej po całej polance. Bo przecież przeturlanie się wspólnie po pasie zieleni było znacznie lepsze!
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Willow również inaczej wyobrażała sobie ten weekend. Miała po prostu spędzić najbliższe dwie godziny u boku Malasyi, a potem po prostu udać się do pracy. Tymczasem została wplątana w jakąś dziwną, terenową grę z ludźmi, których nawet nie kojarzyła.
Kątem oka spojrzała na Maeve i była skłonna uwierzyć, że z jego oczu bił nieposkromiony żar zwycięstwa, a z nozdrzy ulatniała się para rodem z telewizyjnej animacji. Mimowolnie przełknęła ślinę i odwróciła się w stronę domniemanych przeciwników, lecz rozwój sytuacji wkrótce całkowicie zwalił ją z nóg. Dosłownie. Przez dłuższą chwile próbowała opierać się natarciu chłopaka, a gdy przejęła kontrolę, początkowo nie zrobił absolutnie nic, aby się obronić – tym sposobem uśpił czujność Willow, która raz za razem wsmarowywała w niego błoto.
Chyba ty! – sparodiowała ten bardzo logiczny tekst Maeve, przy czym zrobiła krzywą minę i jeszcze jeden raz złapała za pulpę. Błoto uciekło jej spomiędzy palców, ale pomimo tego udało jej się obrzucić nim ramię Azjaty. W tamtym momencie czuła przede wszystkim ferwor walki, w którą absurdalnie się zaangażowała pod wpływem całokształtu sytuacji. Nawet nie dostrzegła, kiedy Polak przestał uganiać się za Malasyią i oboje przystanęli w bezpiecznej odległości, aby przyglądać się temu, co działo się po środku polany.
Wtem, gdy po raz kolejny zamachnęła się z pulpą, Maeve gwałtownie szarpnął się w bok w skutek czego oboje zaczęli staczać się z wzgórza. Odruchowo przymknęła powieki i uszczypliwie wczepiła palce w ramiona chłopaka, bo gwałtowność ich spotkania przytłoczyła ja do tego stopnia, ż zaczęła się obawiać kolejnych następstw. Na przemian znajdowała się na dole i na górze; ciężar chłopaka wgniatał ją w podłożę, albo wybijał na szczyt. Gdy wyhamowali przysiadła w siadzie skrzyżnym i złapała się za głowę. Przez moment nie ogarniała, bo jej oczy nie mogły odzyskać ostrości. Potem jednak dojrzała dłoń Azjaty i mimowolnie, trochę nieświadomie zacisnęła na niej palce.
Nie umiem pić – powiedziała zgodnie z prawdą, patrząc na Maeve jak na twór z innej planety. I już miała dźwignąć się do pionu, kiedy chłopak niespodziewanie poluźnił uścisk, przez co ponownie upadła dupskiem na trawę. Spojrzała na niego wielce obruszona, po czym wstała – tym razem samodzielnie – i kopnęła go w piszczel. – Stój prosto, jak ze mną rozmawiasz – zironizowała w momencie, w którym on zgiął się, aby dotknąć pulsującej kości.

Nie umiem pić – czknęła, jednocześnie uwieszając się na ramieniu Maeve. Czterdzieści szotów, dwadzieścia pięć piosenek, trzy bary i dwie paczki chipsów później spacerowali po obrzeżach Seattle. Willow miała obszerne rumieńce na twarzy i wzrok, który od przeszło trzech godzin błądził w poszukiwaniu rozumu. Czuła, że niebezpiecznie balansowała na granicy jawy i snu, choć w rzeczywistości poruszała się po prostu po wysokim krawężniku.
Chińczyku! – krzyknęła znienacka, po czym wyskoczyła przed Maeve i chwiejąc się raz do przodu, raz do tyłu wskazała na bramę zoo. – Ssscę pojeździć na żyrafie. Podsadź mnie! – mówiąc to, podążyła w kierunku wejścia. – Scę żyrafę – powtórzyła głosem przejętym i płaczliwym. Popatrzyła na Maeve tak, jak patrzą małe, urocze dziewczynki, kiedy proszą dorosłego u lizaka.

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „Jefferson Park”