WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

#20 po pocałunku, ale przed lasem

Willow nie wiedziała z jakimi dylematami borykali się inni mieszkańcy Seattle i że prosta droga do domu mogła stanowić dla kogoś niewyobrażalną przeprawę; że pozornie niewinny sklep kojarzył się pewnej amerykance z powinnością, z którą powinna niebawem się zmierzyć.
Sama Willow była daleka od wzięcia ślubu – nie miała ani potencjalnego narzeczonego, ani księcia, którego mogłaby wepchnąć w tę rolę. Mimo tego czasami snuła wizję odnośnie olbrzymiego wesela. Przyjęcie miałoby wstrząsnąć połaciem całego miasta, a ona wystąpiłaby tam w białej, obszernej sukni u boku tego jedynego mężczyzny z jakim przyszłoby jej dzielić życie. Obowiązkowo na miejscu musiałaby być złota karoca, orkiestra, długi welon i ogromny, a przede wszystkim smaczny tort z woskowymi figurkami państwa młodych. Na końcu odbyłby się pokaz fajerwerk, a goście w podzięce za przybycie otrzymaliby litr luksusowej wódki.
Głośno, wręcz dramatycznie westchnęła, wodząc wzrokiem po manekinie. Potem pokręciła głową, zdając sobie sprawę, że nie pierwszy raz puściła wodzę fantazji i ugrzęzła w miejscu. Prawdopodobnie zatrzymała się przed sklepową witryną chwilę po Melusine, która właśnie wydała z siebie siarczyste przekleństwo. Akurat po ulicy nie jechały żadne pojazdy, dlatego dźwięk natychmiast dotarł do uszu Willow.
Widok stojącej, ewidentnie borykającej się z czymś dziewczyny, która stała samotnie przed ogromną szybą salonu sukien ślubnych, niezdrowo zainteresował Willow. Zacisnęła dłonie na pasku torebki i niepostrzeżenie podkradła się do nieznajomej, co musiało wyglądać komicznie. Następnie wyskoczyła zza jej ramienia i stanęła naprzeciwko.
Nie wchodzisz do środka? – zapytała znienacka, przy czym wskazała kciukiem na witrynę. Uśmiechnęła się, kiedy dostrzegła na smukłym palcu brunetki złotą obrączkę. – Omo! – klasnęła. – Jak wspaniale! Masz już swojego księcia! – rzuciła, nie mogąc ukryć ekscytacji w głosie.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wizja ślubu jaki snuła Willow była niezwykle bajkowa, natomiast Melusine już dawno odkryła, że życie nie ma nic wspólnego z tym, co któryś z kolei autor zapisał na kartach opasłej książki, gdzie biedny Kopciuszek mógł stać się nagle księżniczka. W rzeczywistości macocha i złe siostry nie pozwoliłby na to, podstępie zmuszając księcia do ślubu z którą z nich, dzięki czemu zyskałyby bogactwo, a on byłby nieszczęśliwy. Być może fakt, że Bosworth była większą realistką niżeli marzycielką, sprawi, iż jej ślub wyglądał właśnie w taki sposób; pełen był luk, potwierdzony jedynie wymiętolonym urzędowym pismem i głupim filmikiem na telefonie jej męża, nawet jeśli w tamtej chwili wydawała się być niezwykle szczęśliwa.
Nawet teraz nie była w stanie wyobrazić sobie siebie w białej sukni i Siriusa oczekującego jej przed ołtarzem, ubranego w garnitur. Z tego też powodu, nie wiedziała dlaczego, co drugi dzień pojawiała się przed wystawą tego sklepu, po prostu wpatrując się w weselne kreacje. Może podświadomie czegoś - poza rozwodem - pragnęła?
Czuła się zagubiona, podobnie, jak na początku znajomości z Siriusem, która rozwinęła się w zastraszającym tempie. I choć zapewne większość dziewczyn uznałoby ich historię za przeznaczenie, tak Mel nie potrafiła dopuścić do siebie takiego stworzenia, bo zwyczajnie nie wierzyła w zrządzenie losu czy wyższą siłę, która kierowała ludzkim życiem.
To był ułamek sekundy, kiedy znikąd pojawiła się przed nią postać młodszej dziewczyny. Zaskoczona takim obrotem sprawy, Melusine zrobiła pół kroku do tyłu, wydając z siebie zdławiony dźwięk. Natomiast na jej czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka, będąca jawną oznaką zaskoczenia.
- Ja… mhm… w zasadzie… - mimochodem zaczęła się miotać, czując narastającą panikę, a na jasnych policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Na szczęście nieznajoma nie pozwoliła jej zbyt długo trwać w roztargnieniu, dostrzegając obrączkę, na której od razu skupiła swoją uwagę, nie szczędząc przy tym pozytywnego komentarza.
- Księcia? - zapytała w odpowiedzi, odrobinę rozbawiona określeniem jej męża, któremu daleko było do księcia. W zasadzie czy miał on chociażby jedną z jego cech. Melusine szczerze, po raz pierwszy od jakiegoś czasu, zwyczajnie się roześmiała. - A ty chcesz też zostać księżniczką? - z malinowych ust padło kolejne pytanie i zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, Bosworth chwyciła ją za rękę, oznajmiając - To chodź - zanim przekroczyły próg salonu.
Wnętrze, które Melusine zdążyła jedynie omieść jasnym spojrzeniem mimowolnie ją przytłoczyło, czego efektem było to, że mocniej zacisnęła palce na dłoni nieznajomej, jednocześnie przygryzając dolną wargę.

autor

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Nigdy nie uczestniczyła w żadnym ślubie, więc inspiracje czerpała z filmowych bądź animowanych produkcji. Wydawało się, że obie doświadczały życia od zupełnie innych stron: realnej i abstrakcyjnej. W tę drugą z uporem już od wielu lat wierzyła Willow, a jednocześnie dążyła do podtrzymywania własnych przekonań, odrzucając w kąt niemagiczne, racjonalne opinie postronnych osób.
To, co Willow niegdyś poczuła do mężczyzny trudno było nazwać miłością, dlatego nadal dosyć lekkomyślnie podchodziła do emocji. Mówiła o nich wyniośle; mówiła z przekonaniem i ekscytacją, choć w rzeczywistości Melusine wiedziała dużo więcej od niej. W przekonaniu Bosworth Kopciuszek nie tylko nie wziął ślubu z księciem, ale również tracąc pantofelek, mógł skręcić nogę na schodach, pracował za najniższą krajową i wychowywał trójkę dzieci z konkubentem, bo przerósł go koszt organizacji ślubu.
Morał z tego taki, że bajki były dobre dla dzieci – nie dorosłych. Z drugiej strony sama historia, wcześniej Melusine Penniford, a obecnie Melusine Bosworth, wciąż trwała i oczekiwała dobrego zakończenia. Pomimo że wykazywała niechęć do wszystkiego co dotychczas się wydarzyło, to podświadomie pragnęła tego samego co Willow – banalnego szczęścia. Dowodem na to była witryna salonu sukien ślubnych, który notorycznie przykuwał jej uwagę.
Zignorowała zakłopotanie nieznajomej i skupiwszy się na własnym odkryciu, kontynuowała temat. Była bezpośrednia, a jednocześnie niebywale serdeczna. Szczerze radowała się małżeństwem obcej dziewczyny zupełnie, jakby łączyło ich coś więcej, niż przypadkowe spotkanie na ulicy.
Księcia! – zawtórowała radośnie. Po raz kolejny klasnęła. – No wiesz… Książe to taki miły i troskliwy mężczyzna. Sprawia, że czujesz się bezpieczna i kochana – wyjaśniła swoją definicję księcia, a jednocześnie w zabawny sposób gestykulowała dłońmi. – Koniecznie musi być wysoki, przystojny i silny – przytknęła palec do dolnej wargi, jakby właśnie potrzebowała chwili do namysłu. Potem go uniosła. – A! Nie zaszkodzi, jak będzie również kupował ci jedzenie. Tak, tak, jedzenie jest ważne – zaśmiała się, mając nadzieję, że nieznajoma zrozumiała wszystko, co właśnie próbowała jej przekazać.
Początkowe zdziwienie Melusine prędko zmieniło się w stan rozluźnienia. Twarz dziewczyny znacząco się rozpromieniła, dzięki czemu wargi Willow jeszcze bardziej wygięły się do góry. Wtem poczuła stanowczy uścisk na dłoni, a następnie została pociągnięta w stronę sklepu.
Chcę – odpowiedziała na drugim stopniu wąskich schodków, prowadzących do oszklonych drzwi – a kto by nie chciał? – zapytała trochę gorliwiej niż wymagała tego sytuacja. W tym samym momencie weszły do środka.
Gdy brunetka wzmogła uścisk, Willow mimowolnie go odwzajemniła, a jednocześnie sunęła wzrokiem po rozmaitych kreacjach. Były piękne, a każda z nich charakteryzowała się innymi detalami. Obszerne, obfitujące jedwabiem, atłasem lub satyną; krótkie i długie o różnych odcieniach bieli od śnieżnej do lodowców Skandynawii.
Ta! – krzyknęła znienacka, jednocześnie wzbudzając zainteresowanie ekspedientki. Kobieta spoglądała na nich zza lady i nawet nie podjęła próby rozmowy. Wyglądała na apodyktyczną i nieuprzejmą, co prawdopodobnie i tak obie zignorowały. – Przymierz tą! – pociągnęła Melusine w stronę manekina, który ubrany został w kreację do kostek. Dół sukienki był zwiewny i opadał z lekkością. Natomiast gorset składał się z koronkowych elementów i kilku drobnych kryształków.
Ta będzie ci pasować! – zachęciła jeszcze jeden raz, a jej oczy aż zalśniły z rozemocjonowania.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie ulegało wątpliwości, że Melusine oczekiwała szczęśliwego zakończenia, nawet jeśli mało realnym było, że na końcu zapisanej przez nią historii znajdować się będą słowa "Żyli długo i szczęśliwie", bo bardziej do jej osoby pasowało "Cholera. To irracjonalne". Każdy chciał szczęścia, jednak brunetka była na tyle rozsądna, żeby wiedzieć, iż droga do niego nie jest usłana płatkami róż; że wiązała się z wieloma wyzwaniami, kłodami rzucanymi pod nogi i problemami z jakimi trzeba było sobie poradzić. Do tych największych zaliczały się przede wszystkim uczucia; kiedy raz człowiek zda sobie z nich sprawę, ciężko było je porzucić, zdławić czy zapomnieć o nich. Wybuchały w najmniej oczekiwanym momencie, doprowadzając do wielu sytuacji, które w normalnych okolicznościach nie miały prawa bytu; Melusine przekonała się o tym wielokrotnie.
Radość przemawiająca przez nieznajomą dziewczynę, mimochodem poprawiła nastrój Bosworth, chociaż ona początkowo nie cieszyła się tak bardzo ze swojego małżeństwa. Jej relacja z Siriusem nadal była niepewna, nie wiedziała na czym dokładnie stoi i co dalej powinna począć, nawet jeśli serce już dawno za nią wybrało, a jej uczucia względem młodego mężczyzny nie uległy zmianie - kochali się. Był to niezaprzeczalny fakt, ale czy to wystarczy?
Zaśmiała się słysząc, padającą z ust Willow definicję księcia. - To ten mój nawet pasuje do tego, co mówisz - odpowiedziała, chwili zastanowienia poddając to, jaki jest Sirius. Odrzucając to, że bywał butny, władczy, bezkompromisowy, wybuchowy i uparty, cała reszta się zgadzała. - I fakt, jedzenie jest ważne - zgodziła się, przytakując głową.
Pytanie Wi sprawiło, że uśmiech na chwilę zniknął z malinowych warg, które instynktownie przygryzła. - Myślę, że ja - powiedział, przypominając sobie, że jeszcze, gdy była dzieckiem, a jej koleżanki zawsze w trakcie zabawy odgrywały księżniczki, jej samej daleko było do tego wizerunku, bo lepiej bawiła się walcząc ze smokiem niż zamknięta w wieży. Niewiele się pod tym względem zmieniło, nawet jeśli bywały chwilę w których wykorzystywała fakt, że jest kobietą i dzięki temu posiada pewnego rodzaju władzę. Lubiła także, kiedy mężczyźni przepuszczali ją w drzwiach czy zwalniali miejsce - było to szarmanckie i coraz - niestety - rzadziej spotykane, od kiedy kobiety zapragnęły być takie, jak mężczyźni. Równouprawnienie.
J… ja? - zająknęła się, patrząc na dziewczynę tak, jakby właśnie stanął przed nią kosmita. Na twarzy Melusine malowało się zaskoczenie wymieszane z pewnego rodzaju niechęcią, o czym świadczył lekko zmarszczony nos. - Przecież to ty miałaś zostać księżniczką - zauważyła, kręcąc przy tym głową. W czekoladowych tęczówkach malowało się wiele emocji, które w tym momencie prawdopodobnie powinny towarzyszyć również jej, jednak Mel nie potrafiła ich z siebie wykrzesać. Opuszkami palców delikatnie dotknęła koronkowego gorsetu, by sekundę później przenieść wzrok na złoty krążek.
- Przymierze ją,jeśli ty też jakąś wybierzesz dla siebie - ostatecznie skapitulowała widząc minę brunetki, jednocześnie stawiając ultimatum; zawsze jakieś dawała.
Nie wiedziała ile czasu minęło, od chwili kiedy weszłam do przymierzalni, w której jeszcze przez chwilę walczyła z samą sobą. Nie była pewna, czy dobrym pomysłem jest przymierzanie sukni ślubnej, ale ostatecznie, kiedy w końcu uporała się z ilością materiału z jakiej skakała się kreacja, stając przed lustrem doszła do wniosku, że wyglądała ładnie. Zdjęła z włosów gumkę, pozwalając, aby lekko pofalowane włosy opadły na jej plecy i ramiona.
- Willow, jesteś gotowa? - zapytała, a jej głos zdradzał niepewność, jaką wciąż się odznaczała. Machinalnie wygładziła materiał sukienki stając przed brunetką z lekko nietęgą miną.

autor

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Podświadomie każdy pragnie w życiu szczęśliwego zakończenia, choć większość ludzi nie bierze pod uwagę, że droga do niego bywa wyboista. Pod tym względem Willow bardzo różniła się od Melusine. Dorastała wierząc w scenariusze poruszających baśni, których historie pomimo nierealnie wyidealizowanych modeli w oczach młodej Hamsworth posiadały autorytet. Wierzyła i pragnęła miłości, jednocześnie nie rozumiejąc, jak ktoś mógłby od niej stronić; jak ktoś mógłby czegokolwiek obawiać się u boku ukochanego człowieka.
Wierzyła w to wszystko zachłannie i bez ustanku, bo nie zdawała sobie sprawy, że wiążące się z taką żarliwością emocje zawsze komplikowały relacje - niejednokrotnie niszczyły i przerażały.
No widzisz – zaśmiała się równocześnie z Melusine – mówiłam – przytaknęła sama sobie, przy czum z dumą dotknęła klatki piersiowej.
Willow mogła długo mówić na temat wymarzonego księcia, jednak podała towarzyszce skróconą definicję, wyodrębniając najważniejsze cechy. Zaraz potem przeszły do tematu księżniczek. Odpowiedź Melusine wywołała w jej głowie chwilowe zdezorientowanie. Popatrzyła na kobietę spod ściągniętych brwi, uprzednio wciągając i zatrzymując powietrze w policzkach, co upodobniło ją do chomika. Potem głośno westchnęła.
Niemożliwe – złapała się za biodra i zmierzyła Melusine bacznym spojrzeniem od czubka głowy po same stopy – masz aspiracje na księżniczkę – wyciągnęła dłoń i zaczęła wyliczać – jesteś bardzo ładna, pewnie też mądra i rozsądna, dobrze ci z oczu patrzy, no i najważniejsze, masz swojego księcia – zaśmiała się.
W dzieciństwie Willow również bardziej przypominała chłopca, aniżeli dziewczynkę. Lubiła wspinać się po drzewach, grać w piłkę, rzucać kamieniami i budować błotniste zamki. Nie interesowały ją lalki Barbie czy te w typie Baby Born, bo stanowczo wolała jazdę na rowerze od zakładania wyimaginowanej rodziny. I choć nadal nie myślała o dzieciach, to perspektywa zostania czyjąś księżniczką momentami spędzała jej sen z powiek. Księżniczka Willow.
Mówiłam już – wytknęła palec – to ty masz swojego księcia. Nie ja – podała, według siebie, najbardziej racjonalny argument, który miał pomóc w wepchnięciu Melusine w suknie ślubną. Nie przejęła się zdumioną mimiką kobiety, ani jej wzmożonym oporem, jaki uchodził spod jej spiętej sylwetki i spłoszonego spojrzenia.
Willow skrzyżowała ramiona i przekręciła głowę w bok, jednocześnie obserwując, jak smukła dłoń Melusine dotknęła koronkowego gorsetu, jak ostrożnie zsunęła opuszki na atłas i jak jej wzrok utkwił w magicznym, złotym krążku. Było w tym wiele prywatności, której Willow początkowo nie zamierzała przerywać, choć serdeczny uśmiech zdobił jej usta.
Gdy oczy towarzyszki ponownie zatrzymały się na obliczu Hamsworth, tym razem to ona poczuła się zaskoczona. Otworzyła wargi, ale prędko klasnęła, co natychmiast przepędziło całą otoczkę zdumienia. Spodobała jej się idea wspólnego przymierzania sukien ślubnych – nawet jeżeli ekspedientka wciąż nie wyraziła własnego zainteresowania.
Wpierw odprowadziła Melusine do przebieralni. Upewniwszy się, że nie opuściła pomieszczenia, udała się w głąb sklepu w poszukiwaniu kreacji dla siebie. Właściwie nie wiedziała czego dokładnie szukała, bo nie miała pewności, który odcień bieli i krój pasowałby do jej sylwetki. Ostatecznie zdecydowała się na
obszerną i cekinową suknie . Zdążyła się przebrać jeszcze przed Bosworth, ale być może dlatego, że po prostu ekscytowała się tą czynnością.
Jestem! – zaszczebiotała radośnie, doglądając w lustrze przed przebieralnią połów własnej sukni. – Omo! – krzyknęła, uprzednio zasłaniając usta dłońmi>
Melusine wyglądała obłędnie. Jasny materiał kontrastował z jej nieco ciemniejszą skórą i idealnie układał się wzdłuż sylwetki. Tiul rozlewał się wokół nóg, gorset podkreślał kształtne piersi, a rozpuszczone włosy stanowiły idealne dopełnienie wizerunku pięknej panny młodej.
Cudownie! – złapała materiał własnej sukni i pośpiesznie podeszła do półki z tiarami. tę, którą uważała za najładniejszą , po czym wróciła do Melusine. – Nachyl się trochę – nakazała, a następnie ostrożnie nałożyła srebro na głowę dziewczyny. – Teraz jest idealnie! – klasnęła po raz kolejny, nie mogąc ukryć zachwytu wizerunkiem nowopoznanej znajomej. – Twój książę oszaleje, jak cię zobaczy!

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Melusine ciężko byłoby się odnaleźć w świecie, w którym żyła brunetka; ten wydawał się zbyt idealny, zbyt czysty i kolorowy. Brakowało w nim czerni i mroku, które przez pewien okres w życiu Bosworth stanowiły podstawę jej jestestwa. Gdyby rzeczywistość była taka, jak opisywała ją Wi, to historia Heather i Dominica skończyłaby się na ślubnym kobiercu, siostra Siriusa wciąż by żyła, a ojciec Mel nie porzuciłby jej ciężarnej matki na rzecz rozwijającej się kariery. Nic więc dziwnego, że nie wierzyła ona w, do końca, szczęśliwe zakończenie, a samą miłość utożsamiała z krętą ścieżką pełną przeszkód.
Mimo to, nie mogła powstrzymać uśmiechu, kiedy mówiła o Siriusu, a ten powiększył się wraz z kolejnym zdaniem opuszczającym usta młodszej towarzyszki, która odczuwała widoczną dumę z tego, że miała rację. Tej niestety Mel nie mogła przyznać, jeśli chodziło o kolejne założenie, jakie zostało wysunięte, co od razu spotkało się z zaprzeczeniem; przy czym minka oraz sposób w jaki Wi gestykulowała całą swoją osobą własne oburzenie, sprawiły, że niebieskooka niegrzecznie zachichotała, bo jej mózg od razu przywołał obraz jej męża.
- Idąc tym tokiem myślenia, masz do tego większe aspirację niż ja - odparła, skinieniem głowy dziękując za każdym z komplementów, jakim została obdarzona. - I posiadanie księcia nie jest wcale takie najważniejsze - poprawiła ją, bo jeśli chodziło o mężczyzn, to nie zawsze byli tacy niezbędni.
- Najważniejsze jesteś ty, a jak się jakiś przypałęta i ma cechy tego jedynego to można go wziąć pod uwagę - zaśmiała się, bo sama ostatecznie też wzięła Siriusa pod uwagę, chociaż od początku zakładała, że nic z ich znajomości nie będzie, o ironio - została jego żoną. Tylko czy mogła określać się tym mianem, skoro nigdy nie założyła sukni ślubnej? Nie była to rzecz, jaką Mel utożsamiała z byciem małżeństwem, choć niewątpliwie stanowiła pewien symbol, zupełnie jak obrączki, które nosili. Obecnie ich przymierzanie brała za rodzaj zabawy, w którą bawiła się również z Heather przed szkolnym balem, na którym ostatecznie pojawiła się w skradzionej sukni Julii.
Wychodząc z przebieralni czuła się dość nieswojo, co widoczne było w jej spiętej sylwetce oraz nietęgiej minie, nawet jeśli widok, jaki prezentowała sobą stojąc przed lustrem napawał ją pewnego rodzaju radością. Szybko jednak o niej zapomniała, gdy stanęła przed Willow, ubraną w obszerną kreację księżniczki.
- Wyglądasz, jak prawdziwa księżniczka - zwróciła się do niej, bo była to pierwsza myśl, jaka przeszła brunetce przez głowę, natomiast kolejną było - jak poradziła sobie z taką warstwą wszystkiego?!
- Nie jest ci za ciężko? - zapytała, widząc jak Wi łapie w smukłe place kilka dwie pierwsze warstwy materiału, pod którym kryły się kolejne. Odruchowo przygryzła dolną wargę, kiedy usta brunetki opuścił komplement, co dodatkowo zdradzało niepewność Mel. I choć sam wybór sukni był naprawdę trafny, to nie była pewna czy czuje się w niej dobrze, a tym bardziej - czy jak panna młoda.
Zgodnie z poleceniem Willow, pochyliła się, pozwalając aby w jej włosy został wczepiony diadem. Spojrzała w lustro, w zabawny sposób kręcąc nosem.
- Nie jestem pewna - powiedziała, jawnie okazując swoje wątpliwości. Czyżby była wybredniejsza niż sama zakładała? Raz jeszcze rozejrzała się po salonie, a jej uwagę zwróciła jedna z kreacji wisząca na wieszaku.
- A co myślisz o tej? - zapytała, uznając swoją nową koleżankę za znawczynię tematu.

autor

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Willow nie aspirowała na księżniczkę, a przynajmniej nie teraz. W ostatnim czasie skupiała się wyłącznie na pracy. Chciała odłożyć trochę pieniędzy, aby w przeciągu najbliższych tygodni wyprowadzić się z apartamentu Jaydena. Mieszkanie we dwoje stawało się coraz bardziej uciążliwie, a niekorzystna atmosfera wpływała na humor Willow. Coraz częściej przyłapywała się na tym, że czuła nerwowości przed powrotem chłopaka.
Nie sądzę – zaprzeczyła, uprzejmie się przy tym uśmiechając.
Niestety niekoniecznie wiedziała, jak powinna odnieść się do kolejnych słów dziewczyny, dlatego po prostu przytaknęła. Bezwątpienia na świecie istniały ważniejsze sprawy, niż posiadanie ukochanego i chociaż pragnęła być w związku, to wybiórczo podchodziła do randkowania. Z drugiej strony, gdyby miała być ze sobą szczera, to wolałaby głodować we dwoje, niż w pojedynkę; spać pod mostem z księciem, a nie samotnie w pięciogwiazdkowym hotelu. Wykonywanie czynności w parach było bardziej porywające, niż działanie jako jednoosobowa armia.
To ty wyglądasz jak księżniczka – odparła natychmiast, gdy tylko do jej uszu dotarł sens wypowiedzi Melusine. Kobieta wyglądała na spiętą, jednak to nie skłoniło Willow do refleksji. Chciała, aby poczuła magię tego miejsca oraz utożsamiła się z wizerunkiem panny młodej, ale niekoniecznie tej, która obudziła się na jachcie po całonocnej alkoholowej libacji z ukochanym.
Trochę jest – uniosła poły sukni, prezentując tym samym grubą warstwę materiału – chyba nie mogłabym przetańczyć w tym całego wesela – oznajmiła i wykonała niezgrabny obrót. Suknia rozlała się jeszcze bardziej na boki, po czym wróciła do pierwotnego stanu – myślę, że przebrałabym się zaraz po ceremonii – skwitowała i po raz kolejny złapała materiał w dłonie, aby ułatwić sobie dalsze poruszanie po salonie.
Diadem dobrze prezentował się wśród włosów Melusine i prawdopodobnie pasowałby do większości kreacji. Błyszczał i rzucał tajemniczy urok na Willow, która nadal była oczarowana wizerunkiem kobiety, odzianej w przepiękną ślubą kreację.
Ale ja jestem – zaszczebiotała radośnie, jednocześnie wypuszczając z rąk poły. Klasnęła trzykrotnie, wyrażając własną ekscytacje. Potem podążyła spojrzeniem za Melusine, która udała się w głąb sklepu i zatrzymała obok wieszaka z innymi sukniami.
A może coś bardziej wyzywającego? – tu złapała materiał kreacji znajdujący się na manekinie obok. Sukienka miała koronkowy gorset i duże wcięcie w spódnicy, dzięki czemu odsłaniała jedną z nóg. – Albo ta – zaproponowała kolejną kreację. Była ona bardziej prześwitująca i odważna.

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „Columbia City”