WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
kawiarnia
-
Cudowne Seattle.
Właśnie w tym mieście się urodził i nie zamierzał zmieniać obecnego otoczenia na żadne inne, nawet gdy brudne chodniki niespecjalnie zachęcały do spaceru. Pogoda niekiedy potrafiła naprawdę zaskoczyć swoją zmienością, szczególnie w ostatnich dniach. W przydrożnych barach lub kawiarniach panował tłum, ciąg samochodów pozostawiał po sobie odczuwalne w powietrzu spaliny,
a o morderstwach i rabunkach było tu słychać codziennie. Zło nigdy nie spało, o czym przypominał sobie za każdym razem, gdy wzywano go do pracy w godzinach nocnych. Wszędzie widział tylko spieszących się ludzi, którzy wzburzali się w momencie, kiedy ktoś stanie im na drogę. Czyli miasto jak każde inne, choć bywają te spokojne, jak i te mniej. William miał tu jednak wszystko, co do szczęścia mu wystarczyło; rodzinę, przyjaciół, pracę, ładne kobiety, które mógłby poderwać.
Skoro mowa już o ładnych damach, William całą drogę z komisariatu, aż do kawiarni wykorzystał na przeglądanie tindera. Miał ochotę na kawę, a dla zabicia czasu stwierdzil, że wejdzie akurat na to i choć nie był zwolennikiem aplikacji rantkowych, bo bardziej podobało mu się zdobywanie lasek w miejscach publicznych jak klub, tak zdołał wciągnąć się w to całe pisanie z kobietami w necie.
Przewijał w lewo, czasem dał jedno w prawo. Tu odpisał jednej, kogoś zdążył nawet zablokować i będąc tak pochłonięty, nie zauważył obecności Charlotte w tym miejscu, dopóki nie znalazła się tuż obok. - Śledzisz mnie?- Zapytał, choć nie liczył na żadną odpowiedź. Jakby nie patrzeć to on był ostatnio tym, który musiał sprawdzać obecne położenie blondynki, by prosić ją o pomoc. Tak więc tylko się uśmiechnął i odsunął jej krzesło, by mogła usiąść przy tym samym stoliku. - Małżeństwo z roku na rok, staje się być coraz bardziej przereklamowane. Chyba, że masz jakieś ładne koleżanki lub sama zmieniłybyś moje obecne nastawienie? - W tym momencie pewnie wiele kobiet, zwłaszcza feministek, uznałoby go za pewnego siebie bajeranta, którego jak najszybciej trzeba kilka razy zdzielić torebką. On natomiast nie widział w tym nic złego i tylko droczył się ze znajomą, tak dla przełamania dalszych lodów. Pewnie uważała go za żigolaka lub drania po tamtej wspólnej nocy i swoimi słowami tylko pogarszał postrzeganie jego osoby w oczach dziewczyny, ale miał nadzieję, że z dalszym przebiegiem rozmowy dostrzeże w nim coś więcej niż tylko podrywacza i mężczyznę zdradzającego byłą już żonę. Schował też z tego powodu telefon do kieszeni, by skupić już tylko całą swoją uwagę na towarzysce, a nie na zdjęciach ładnych buziek lub dużych cyrków, bo i na takie zdarzało mu się natrafić.
- Jakoś idzie. Znalazłem informatora, który ma dostarczyć mi więcej brudów na Batlera. Zobaczymy jak się to dalej potoczy, tym bardziej, że mam też na głowie morderstwo nastoletniego chłopaka. - W ostatnim czasie Will, sporo miał na swojej głowie. Tu szantaż, tu naćpaną siostra, kolejną sprawa morderstwa i jeszcze za kilka dni miał zająć się swoimi siostrzeńcami. Nic dziwnego, że siedział na takiej aplikacji jak tinder, gdy nie za wiele zostawało mu czasu na chodzenie po barach. Przynajmniej teraz mógł na spokojnie napić się zwykłej czarnej kawy z mlekiem i pogadać z Charlotte,
skoro los przypadkiem ich skierował w to samo miejsce, o tym samym czasie. - Nie psując jednak sobie tym wszystkimi humoru, chętnie się dowiem jak ty się trzymasz, przyszła mamo? - Już wcześniej zauważył zaokrąglony brzuch u dziewczyny, jednak nie pojawiła się wtedy okazja żeby o to zapytać, a która była możliwa teraz. Gdyby nie fakt, że przespali się ze sobą już dawno temu, pewnie zastanawiałby się teraz, czy nie musi czasem przygotować się do bycia ojcem.
malarka
cały świat
columbia city
Jej kontakt z Williamem był przez ostatnie lata mocno ograniczony, a właściwie dobrym słowem wydawało się określenie zerowy, dlatego też nawet przypadkowe spotkania w centrum miasta wiązały się ze swego rodzaju niepewnością i dyskomfortem wynikającym z niewiedzy względem tego, jak powinni byli się zachować, co zrobić i powiedzieć, by cały dialog upłynął we względnie normalnej, pozbawionej napięć atmosferze.
Lottie, ruszając w kierunku zajmowanego przez niego stolika, nie brała pod uwagę wszystkich tych czynników. Wiedziona ciekawością pozostawioną po ostatniej rozmowie chciała zorientować się, jak miały się sprawy bezpośrednio odnoszące się do samozwańczego śledztwa. Cała reszta była tylko zaczepką i pretekstem do tego, by się odezwać, choć korzystanie z randkowej aplikacji nie było czymś, co Hughes uważała za ujmę na honorze.
Pod tym względem również ona bywała winna.
- Śledzę? Nigdy nie wydawałeś się aż tak interesujący, żebym została stalkerką - odparła z przekąsem, choć czający się w kącikach warg uśmiech sugerował raczej pozytywne nastawienie do tak skonstruowanego żartu.
Mimo niekoniecznie krystalicznej przeszłości, Charlotte nie zwykła rozpamiętywać tego, co było - szczególnie, gdy pewne wydarzenia odbywały się gdzieś obok, poza jej świadomością i możliwością reakcji. Zatajenie przez mężczyznę informacji o żonie nie było co prawda usprawiedliwieniem z kategorii mocnych, ale autentycznym. Gdyby wiedziała, całe zamieszanie nie miałoby miejsca.
Ponieważ jednak upłynęło naprawdę sporo czasu, a wspomniany związek Williama nie przetrwał jego próby, Hughes nie widziała powodów, dla których miałaby nie zareagować na żart - ten czy inny.
- Nie zrobię tej krzywdy moim koleżankom. Żadnej z sióstr też bym za ciebie nie wydała, a ja - zaczęła, kręcąc głową w wyraźnym rozbawieniu tym, że tego typu sugestia w ogóle padła - nie jestem zainteresowana. - Ponoć szczerość była podstawą, choć w tym momencie dyktowana była swego rodzaju przekąsem, przed którym Lottie nie potrafiła się powstrzymać. Igranie na męskim nosie najwidoczniej stało się jednym z jej ulubionych zajęć, nawet jeżeli wiedziała, że William nie byłby w stanie pozostawić tego bez komentarza.
Jedna z jej brwi powędrowała ku górze, będąc tym samym gestem wyraźnego zaciekawienia.
- Morderstwo nastolatka? - powtórzyła, co w połączeniu z pewnymi faktami ze spraw prowadzonych przez Dustina sprowokowało ją do stworzenia kilku ewentualnych scenariuszów. Nie wiedziała, czy sensownych i pokrywających się z prawdą, ale świadomie powstrzymała się przed zdradzaniem szczegółów. - Co to za sprawa? - Być może była naiwna, wierząc, że William podzieliłby się z nią konkretami, skoro obecnie przypięta była do niej łatka cywila, ale zaufanie i lojalność były cechami, które zdecydowanie kojarzyły się z jej osobą, więc uchylenie rąbka tajemnicy nie wydawało się czymś zupełnie niemożliwym.
- Całkiem nieźle. Mała daje mi w kość, trochę zaczynamy się już niecierpliwić, ale... czuję się dobrze. Chcesz być kolejnym wujkiem? - rzuciła zaczepnie, zaraz potem zwracając się do przechodzącej tuż obok kelnerki o kolejną filiżankę herbaty.
-
- Może to i lepiej. Nie za bardzo pociąga mnie myśl o byciu stalkowanym. - Odparł, spoglądając prosto w jej oczy. W tym momencie mogła uważać go za mało interesującego, ale jednak z tyłu głowy miał tą świadomość o byciu na tyle pociągającym mężczyzną, że jednak kiedyś się z nim przespała. Gdyby był odpychający, nie usiadłaby nawet przy obecnie zajmowanym przez niego stoliku. Dlatego też dalsza próba droczenia się, czy zaniżenia jego męskiego ego, nie przeszkadzała mu w żaden sposób. - Powinienem poczuć się urażony, na szczęście na tym świecie żyje dużo kobiet, które nie podzielają twojego nastawienia. - Tak naprawdę Will ma ważniejsze rzeczy do roboty, niż uganianie się za laskami. Na zabieranie je do restauracji lub kupowanie kwiatów, jedyne, dla których to robił była jego ex żona oraz matka, ale i tak przychodziło mu to z dużą dozą niechęci. Nie był za bardzo romantyczny, czy skory do wydawania pieniędzy na coś, co zaraz miało zwiędnąć. Będąc żonaty starał się robić wszystko co tylko uszczęśliwiło jego ukochaną; szanował ją, wspierał i oddawał się temu całkowicie, po drodze tracąc po kawału cząstkę siebie, aż stał się kimś zupełnie innym. Powstawało coraz więcej konfliktów, sprzeczek i tak powstała przepaść, która doprowadziła do rozłamu ich małżeństwa. Nie chciał walczyć, naprawiać tego, a po prostu się poddał w momencie podpisania papierów rozwodowych. Z dwojga złego, teraz czuł się znowu szczęśliwy i wolny.
- Kiedy myślisz, że po tylu latach bycia w tym zawodzie zaczynasz się uodparniać na pewne sprawy, to dostajesz właśnie taką, gdzie musisz znieść widok zwłok dzieciaka. - Mruknął cicho, spuszczając swój wzrok na stojący przed nim kubek z kawą. W swojej pracy Will widział już naprawdę wiele i na tyle miał silną psychikę, że po ciężkiej sprawie, nie było dla niego problemem spokojne przespanie całej nocy. Jedyne co wzbudzało u niego nadzwyczaj silne emocje to właśnie takie morderstwa, które dotyczyły niewinne małe dzieciaki. - Starsza kobieta znalazła za kontynerem ciało czternastolatka. Według koronera chłopak nie żył już od paru dobrych dni przez liczne rany zadane nożem. Dopiero dostaliśmy tą sprawę, więc nie wiemy jeszcze zbyt dużo. - Nie zamierzał wdawać się w dalsze szczegóły z dziewczyną, tym bardziej, że nie pracowala już dla FBI i nie liczył tu na żadną pomoc, gdy sam jeszcze nie przyjrzał się dokładnie tej sprawie. Pewnie gdy znajdzie się w ślepym zaułkach to dogada się z Dustinem, choć zazwyczaj nie mieszali się w swoje sprawy, które czasem okazywały się powiązane.
- Jeszcze trochę i w końcu bedziesz mogła tulić ją w swoich rękach. Co do bycia wujkiem, o ile nie będę musiał zmieniać pampersów to mogę nim być.- Kiedyś William nieszczególnie przepadał za dziećmi. Nigdy nie wiedział, co powinien robić, żeby przykładowo zabawić takiego małego człowieczka. Dlatego zwykle starał się unikać sytuacji, w których choć na chwilę musiał zostać sam z jakimś małym potworem, aż do czasu narodzin swoich siostrzeńców. Dzięki nim jego nastawienie się zmieniło, jednak nie na tyle, by pragnąć posiadania własnej pociechy. - Mój brat w następny weekend podrzuca mi bliźniaki do przypilnowania, jeżeli chcesz nabrać większego doświadczenia, to możesz mi pomóc. Te dwa urwisy wiecznie wykręcają mi jakieś numery. - Zaproponował, choć nie liczył nawet, że moglaby się zgodzić, bo sam powinien dać sobie rade po raz kolejny.
malarka
cały świat
columbia city
Równie wesoło podeszła do kwestii potencjalnych kandydatek, które mimo braku dobrego gustu - choć ponoć i ona sama była takowego pozbawiona, ale zarzut ten najczęściej padał z ust mężczyzny, u boku którego była gotowa iść w przyszłość z dumnie uniesiona głową - najwidoczniej nie czuły się źle i były skłonne podjąć się ryzyka, jakim była bliższa relacja z Willem.
- Biedne kobiety. Nie wiedzą, na co się piszą, a ty pewnie nawet ich nie uprzedzisz - westchnęła przeciągle, raz jeszcze nawiązując do sytuacji sprzed kilku lat, kiedy ich drogi po raz pierwszy zetknęły się na stopie innej niż ta zawodowa, co w konsekwencji doprowadziło do znaczącego pogorszenia się formy tej znajomości. I tym razem jednak Charlotte nie pozbyła się zawadiackiego tonu, bo wspomniany wypadek przy pracy traktowała z przymrużeniem oka, a ostatnie spotkania z mężczyzną dawały nieco barwniejszy, dużo bardziej pozytywny obraz jego osoby niż w dzielonej dotychczas przeszłości.
- To prawda - przytaknęła, nie kryjąc się ze znaczącą zmianą nastroju. Nie za często - na szczęście - ale i ona znała smak goryczy i porażki, ilekroć tylko wśród wielu teczek pojawiała się ta jedna, najbardziej spędzająca sen z powiek sprawa. Kwestie przemocy i okrucieństwa wobec dzieci były szczególnie newralgiczne nawet dla osób, które same nie miały okazji wejść w rolę rodzica, a bezradność związana ze śledztwem jedynie bardziej podjudzała podły nastrój i niemożliwość wykonania jakiegokolwiek ruchu. Najczęściej to były zaułki bez wyjścia. - Okej, a rodzina? Udało się ustalić jego tożsamość? Ktoś się z wami kontaktował? - Być może nie powinna była pozwalać sobie na tak wiele pytań, zwłaszcza że w ostatnim czasie byłaby to już druga sytuacja, w której obarczała swoje barki tego typu kwestią, ale ciekawość i wyniesione z FBI przyzwyczajenia zwyciężały. Wiedziała, że nie powinna była się martwić, że priorytetem powinna być ona sama i znajdująca się pod jej sercem dziewczynka, ale...
...pewnych przyzwyczajeń nie można było się tak po prostu wyzbyć.
- Wielki pan detektyw, przyszły kapitan boi się ubrudzonego pampersa? - zakpiła z satysfakcją, której nawet nie zamierzała ukrywać pod maską pozornego współczucia. Zaczepny ton i nieco złośliwy uśmiech wydawały się najdosadniejszym dowodem tego, że znów sobie z niego żartowała, choć wiedziała przy tym, że wcale nie musiał tego wyłapać. Nie znali się przecież aż tak dobrze.
- Bliźniaki. To brzmi jak przyspieszony kurs rodzicielstwa. Wchodzę w to - przytaknęła, nie widząc powodów, dla których miałaby mu nie pomóc i jednocześnie nie skorzystać z okazji do przekonania się, czy aby na pewno była przygotowana na to, co ją czekało. Książki i pisemka były przydatne, ale to przecież praktyka czyniła mistrza.
- Ile mają lat? Opowiedz coś o nich - zachęciła, w międzyczasie skinieniem głowy dziękując kelnerce za przyniesienie kolejnego napoju.
-
- Zdradziłem kobietę, z którą już wcześniej mi się nie układało. Nasze spotkania, narzeczeństwo, ślub, wspólne mieszkanie - to szło tak ekspresowym tempem, że nic dokładnie nie zostało przemyślane. Nie było dużej ilości randek, przeżywania różnych przygód, a po prostu podążanie za potrzebą bliskości oraz uczuciem, które pojawiło się nagle i równie szybko zaczęło gasnąć. Tamtego wieczoru dałem ponieść się chwili, by nie czuć się samotnie i zrozumiałem przy okazji jak bardzo nieszczęśliwy byłem w tej relacji. Żałuję tego, że o mojej żonie dowiedziałaś się już po fakcie. Nie chciałem Cię zranić i tym bardziej postawić w takiej sytuacji. - Nie zamierzał znowu jej przepraszać, nie chciał też stawiać się w lepszym świetle o ile tak można to nazwać, bo zrobił coś naprawdę okrutnego. Chciał jedynie zostać chociaż w małym stopniu zrozumiany i pokazać, że nie chodziło mu o seks dla samej przyjemności. Że nie latał na lewo i prawo, nie podrywał każdej ładnej laski na mieście, bo taki miał charakter lub sprawiało mu to przyjemności. Na jeden wieczór się zapomniał, co może rzutować na całej ocenie jego osoby, ale miał w sobie też wiele pozytywnych cech charakteru i starał się być dobry dla innych ludzi. - Byłem dupkiem i nie zdziwiłby mnie fakt, że mogłaś poczuć się wtedy wykorzystana w jakiś sposób, choć tak nie było. Człowiek uczy się na błędach i teraz wiem, że nie pozwoliłbym sobie na coś takiego drugi raz. - Miłość dla jednych jest czymś prostym, a dla innych to ciągła droga pod górkę. William myślał, że znalazł tą prawdziwą, na całe życie, ale gdyby tak właśnie było to dalej miałby żonę. Nie zdradziłby jej i mogliby teraz starać się o potomstwo, a jednak gdzieś podrodze zgubili siebie. Zapomnieli, czemu w ogóle byli ze sobą, co ostatecznie doprowadziło do rozpadu ich małżeństwa.
- Mason Camp, podobno jego ojciec zgłosił zaginięcie kilka godzin po tym, jak nie wrócił ze szkoły, ale dopiero wczoraj dostarła do nas ta informacja, gdy ponownie zjawił się na komisariacie. Nie powiem Ci niestety więcej. Zresztą nie pracujesz już w tym zawodzie i powinnaś zająć się myśleniem o córce, a nie dokładać sobie niepotrzebnego stresu. - Przy wypowiadaniu ostatniego zdania, spojrzał jej w oczy, by upewnić się w stwierdzeniu, że stres związany z morderstwem dziecka nie był jej potrzebny. Dostali tą sprawę na tyle niedawno, że nie bazowali jeszcze na żadnych poszlakach, o ile takowe się znajdą. Na razie czekali na wszystkie wyniki z sekcji zwłok i informacje, czy gdzieś w poblizu były kamery, które mogly coś zarejestrować.
- Nie boję się, ale jak już mam zmieniać pampersy to swojego dziecka. - Odparł szczerze. Jeżeli nie było potrzeby to nie zamierzał babrać się w kupie nie swojego dziecka już samo to nieprzyjemnie brzmi, a co dopiero jakby miało się wydarzyć. - W takim razie dam ci znać jak tylko przyjadą. - Nie ukrywał bycia ucieszony z jej słów. Sam dawał radę z chłopcami, ale mając takie towarzystwo, czas zdecydowanie szybciej im wtedy zleci i będzie o wiele łatwiej poskromić energię dzieciaków. - Noel i Nico mają po sześć lat. Z wyglądu są całkowicie do siebie podobni, więc osobą postronnym ciężko idzie rozróżnienie ich, co lubią wykorzystywać. Znam ich od małego i co jakiś czas się nimi zajmuje, więc nie mam tego problemu. Za to niestety często ulegam ich urokowi i jak czegoś chcą to im to daję, oczywiście w granicach rozsądku. Mają w sobie dużo energii, rozrabiają, ale to kochane dzieciaki. - Uśmiechał się cały czas, gdy mówił o siostrzeńcami. Byli jego oczkiem w głowie i nie raz roznosiła go duma z tego, jak mądrzy byli jak na swój wiek.
malarka
cały świat
columbia city
Nie zranił. Charlotte Hughes doskonale znała definicję niezobowiązujących przygód, które zaczynały się jednego wieczoru a kończyły kolejnego poranka. Nie oceniała i nie negowała sensu takiej formy spędzania czasu i wypełnienia odczuwanej w życiu pustki, ale jednocześnie nawet w tym wypadku wolała trzymać się pewnych zasad. Jedną z nich był punkt mówiąc o tym, że nie należało szukać ukojenia w ramionach zajętego mężczyzny, a już na pewno nie takiego, na którego w domu czekała żona. Wyrzuty sumienia były o tyle mniejsze, że William zataił przed nią ten pewnie niekoniecznie wygodny dla siebie fakt, ale nawet to nie podnosiło jej na duchu na tyle, by po prostu mu odpuściła.
- To już któryś raz, kiedy próbujesz mi to wytłumaczyć. Nie uwierzę, że zżera cię poczucie winy, szczególnie po tylu latach - zakpiła z równie zawadiackim uśmiechem, nie widząc powodów, dla których miałaby traktować tę kwestię z nadmierną powagą. Nie bywała nadęta i nie zwykła prowadzić tego typu rozmów, zwłaszcza w momencie, gdy towarzysz również nie wyrażał skruchy. - Więc tak po prostu się rozstaliście? - zagaiła po krótkiej pauzie, również tego pytania nie uważając za wścibskie. William sam zainicjował temat, a ona złapała przynętę, dlatego i tym razem nie pojawiła się wina czy żal. Charlotte była bowiem dobrym słuchaczem i dużo chętniej przyjmowała do siebie cudze problemy niż dzieliła się własnymi, toteż taki tor prowadzonego obecnie dialogu był dla niej bardzo wygodny.
- Wykorzystana to bardzo mocne słowo. Nie liczyłam na miłość do grobowej deski tylko dlatego, że wylądowaliśmy w łóżku. Zirytowało mnie to, że nie wspomniałeś o żonie. Gdybyś to zrobił, do niczego by nie doszło - podsumowała, wzruszając ramionami. Bagatelizujący wszystko ton głosu miał dać mężczyźnie do zrozumienia, że naprawdę nie gniewała się za to, że ten epizod pozostał jednorazową sprawą albo że po wszystkim ich kontakt urwał się na długie lata. Tu wciąż chodziło jedynie o to, że przemilczał niezwykle istotny fakt ze swojego życia, robiąc z niej idiotkę i stawiając ją w naprawdę złym świetle. Może to właśnie dlatego i ona nie zdołała uciec przed zdradą, której dopuścił się poprzedni partner? I to wcale nie tak, że Lottie wierzyła w karmę.
- Policja zajęła się sprawą z takim opóźnieniem? - rzuciła w nieskrywanej ekscytacji. Połączenie tej historii z kilkoma śledztwami, które w ostatnim czasie próbowała przeanalizować z Dustinem przyszło jej z ogromną łatwością, wszak wnioski nasuwały się same. Z drugiej jednak strony nie mogła odmówić racji znajomemu - jej pole manewru było mocno ograniczone. Nie tylko z powodu porzucenia stanowiska w FBI, ale - przede wszystkim - przez wzgląd na zbliżający się wielkimi krokami przełom w życiu prywatnym. Nie mogła dobrze zająć się własnym dzieckiem, skoro myślami byłaby przy tych cudzych - w dużej mierze przypadków już martwych.
Z tym większym zadowoleniem przyjęła zatem męski entuzjazm i chęć podzielenia się kolejnymi szczegółami z jego życia. Nie sądziła, że Willowi przypadła w udziale rola opiekunki, bo oczami wyobraźni zupełnie tego nie widziała, ale sposób, w jaki mówił o dzieciach brata, rozwiewał wątpliwości.
- Nie doceniałam cię, Mccoy. Dzieci to ostatnie, z czym bym cię połączyła. - Nie chciała zabrzmieć niesprawiedliwie czy jak surowa oskarżycielka, ale domyślała się, że William był świadomy raczej kiepskiej opinii o swojej osobie. Charlotte nie wiedziała, czy historią o dzieciach chciał zmiękczyć czyjekolwiek - obecnie jej - serce, czy faktycznie był tak zaangażowany, ale oba scenariusze nie brzmiały źle. - W takim razie jesteśmy umówieni. Masz mój numer? - Wolała się upewnić, że okazja do ćwiczeń nie uciekłaby jej sprzed nosa, zwłaszcza że naprawdę była gotowa poświęcić chociaż jedno popołudnie na rzecz zabawy i opieki nad bliźniakami. Dwójka to przecież spore wyzwanie, więc po narodzinach własnej córki powinno być nieco łatwiej.
Powinno.
Ale czy faktycznie miało być?
-
- Nie powiedziałbym, że zżera mnie poczucie winny. Odczuwam je w jakiś stopniu, bo mam jednak serce, ale potrafię z tym żyć. Nie chce tylko, żebyś mnie odbierała za typa, który w ogole nie szanuje kobiet i tyle. - Powiedział co czuł w danej chwili i niepowinna go winić za próbę bycia zrozumianym w tej sytuacji. Tym bardziej, że to nie zamierzał w ten sposób oczyścić się z winna postępionych czynów. Kobiety, czy meżczyźni widzieli zdradę jako coś okropnego i nieoszukujmy się, że takie właśnie to było, ale coś jednak ludzi musi czasem mocno pchać do takiego zachowania. Ktoś kto kochał z całego serca i jeden raz zboczył z tej drogi, nie musi od razu mieć wypisanej zdrady w naturze. Nie musi robić tego przez cały czas, gdy tylko zwiąże się z kimś, a jednak tak jest postrzegany. - Nie powiedziałem jej o tym co zrobiłem, bo i tak kilka tygodni później doszliśmy do wniosku, że czas zakończyć tą relację. Nie było czego nawet ratować. Choć tego nie wie to czasem sprawdzam, czy wszystkim u niej w porzadku. - Tak bywa, że czasem nie mija ta cała troska o kogoś, kto kiedyś był naprawdę ważny i choć William nie odzywał się do byłej żony od czasu rozwodu, ale mimo wszystko zależało mu na jej szczęściu.
- Wiedziałem, że to powiesz. Nie cofnę czasu. Schrzaniłem, przeprosiłem, więc zostaje nam tylko iść dalej i liczę się z tym, że możesz mi teraz nie ufać. - Szczerze o wszystkim mówił, chcąc pokazywać się od teraz tylko w tym lepszym świetle, a w jakim kierunku dalej pójdzie ta znajomość to się okaże. Nie chciał przecież robić sobie żadnych wrogów, miał ich dużo w postaci gnid lub gangsterów, którzy wylądowali przez niego za kratkami.
Na jej pytanie pokiwał tylko głową i dopiero po chwili coś go tknęło.
- Czemu mam wrażenie, że wiesz coś, czego ja nie wiem? - Liczył na szczerą odpowiedź z jej strony, bo mogło to wiele wyjaśnić. Nie miał przecież pojęcia o innych porwaniach dzieciaków, które zostały przez policję olane lub o ich morderstwach, do jakich potem szybko dochodziło, gdy tylko jednak ktoś zacząć coś robić w tym kierunku. Nie wiedział, że Dustin prowadzi podobne śledztwa, bo zazwyczaj nie wchodzili sobie w drogę, gdy było takiej potrzeby. Teraz jednak czuł, że Charlotte coś wie po sposobie w jaki zadaje mu pytania i czego one w ogóle dotyczą.
- Wiele jeszcze o mnie nie wiesz. Lubię dzieci, szczególnie swoich siostrzeńców. - Wzruszył ramionami, po czym dopił w końcu swoja kawę, która zdarzyła już do tego czasu wystygnąć. Jedynym plusem tego niespodziewanego spotkania było to, że nie musiał tu siedzieć sam i zdobył kompankę do opieki nad dzieciakami. - Mam zapisany. Musisz być jednak przygotowana na to, że będziesz dla nich swego rodzaju atrakcją. - Posłał jej uśmiech. Już sobie wyobrażał jak chłopcy bombardują ją setka pytań, gdy tylko się u niego pojawi. Pogadali jeszcze chwilę ze sobą, a potem opuścili kawiarnie.
//ztx2