WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

Jeśli chodziło o uczestniczenie w tego typu imprezach, to dziewczyny miały podobną motywację. Alice również wolała znaleźć się gdziekolwiek indziej, niż w ogromnej sali z czerwonym dywanem i kryształowymi żyrandolami, w otoczeniu dostojnych mężczyzn i eleganckich kobiet. Starała się jednak pozostać idealną córeczką rodziców i występowała właśnie dla nich. Odkąd pojawiła się w rodzinie Carterów, pragnęła zasłużyć na wszystko, co od nich otrzymała, włącznie z miłością, którą ją obdarzyli. Do pewnego czasu wydawało jej się, że uzyskała ich pełną akceptację, ale śmierć ojca zachwiała jej światopoglądem. Od tamtej pory zaczęła się zastanawiać, czy była dla kogoś wystarczająca? Musiała to jakoś udowodnić.
Lucinde za to samą swoją obecnością mogła pokazać swojemu tacie i światu swoją miłość i wsparcie. Dziewczyna nie musiała wkładać zbyt wiele wysiłku, by zabłysnąć w oczach rodziciela. I może nie potrafiła się zmienić w księżniczkę, ale nawet Kopciuszek nie dokonał tego sam z siebie. Wpływ na główną postać zawsze miała trzecia osoba. Tą osobą mogła stać się właśnie Alice.
- No tak, to jest dobry początek. Niestety najbliższy jest chyba w Bellevue - to tak w razie, gdybyś została zmuszona tam się skierować - dodała z wesołym uśmiechem. To mogła być dla różowowłosej ważna informacja, którą powinna zapamiętać. Miłym było zobaczyć, jak lucindowe usta także rozszerzają się w przyjaznym geście, wskazując na nawiązanie między dziewczynami nici porozumienia.
- To prawda, życie bardziej przypomina grę, w której należy walczyć, żeby przetrwać - zmarszczyła nieco brwi. To jej przypomniało fragment tekstu jej ulubionej piosenki, że życie było grą stworzoną dla wszystkich, a miłość nagrodą. I w to potajemnie wierzyła. - Dlatego nie należy się poddawać - dodała zaraz z dużą dozą pewności siebie, co zwieńczyło uniesienie wysoko brody. Czasem wybór odpowiedniej sukni sprawiał, że nastawienie ulegało zmianie, nawet jeśli ktoś był zatwardziałym pesymistą. Ale do tego potrzeba było pomocy.
Na stwierdzenie dziewczyny wzruszyła skromnie ramionami, ale nonszalancki uśmiech zdradzał, że miała co do siebie podobne przekonanie. Zanim zdążyła odpowiedzieć, z ust różowowłosej padło pytanie, na które uśmiechnęła się szerzej. - Jasne! Z miłą chęcią. Jestem Alice tak w ogóle - przedstawiła się i zaraz przeszła do rzeczy. - Okej, zacznijmy może od tego, co to za impreza? Przymierzałaś już tego typu stroje? - zapytała, spoglądając na wieszak w poszukiwaniu koloru i kroju odpowiadającemu figurze dziewczyny.

Lucinde Ferreyra

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
18
162

uczennica, blogerka

-

the highlands

Post

Lucinde przez większość swojego życia uważała, że jest wystarczająca dla swoich rodziców. Oczywiście sprawiała problemu, bo wychowując się w rodzinie, gdzie ilość chłopców była nierównomierna do liczby dziewczynek łatwo było nabrać złych nawyków, jednak zazwyczaj spełniała te podstawowe wymagania. Nie sądziła, że kiedyś mogą się one ulec zmianom, a ona sama będzie musiała wkroczyć w rzeczywistość, jakiej nie znała lub o której wiedziała tylko z opowieści. Te, najczęściej słyszała od matki, zanim Morfeusz porywał ją w swoje objęcia. Czasami nawet marzyła o tym, żeby ubrać piękną suknie i spotkać księcia - takiego, jakim był jej ojciec - lecz z upływem lat, rozumiejąc coraz więcej, zwiększała się świadomość dziewczyny - księżniczki istniały tylko w książkach. Pozwoliła sobie na głębsze westchnienie, będące wyrazem beznadziejności, jaką w dużym stopniu odczuwała. I wcale nie było tak, że Lucinde nie była dziewczęca. W jej garderobie znajdowało się wiele różnego rodzaju sukienek czy spódniczek, lecz te bardzo odbiegały od rzeczy wiszących obecnie na wieszakach w sklepie.
- Będę miała to na uwadze - zaśmiała się, z malującym się na twarzy wyrazem wdzięczności, która odnosiła się nie tylko do istotnej, w przypadku apokalipsy zombie, wskazówki, ale przede wszystkim tego rodzaju wsparcia, jakiego obecnie ludzie nie okazują sobie zbyt często.
- A myślałam, że żyjemy w na tyle cywilizowanym świecie, gdzie walka o przetrwanie to już prehistoria - zaśmiała się, dając Alice do zrozumienia, że żartuje. Biorąc pod uwagę fakt, że brunetka była tylko trochę od niej starsza to zapewne miała świadomość tego, jak wygląda życie nastolatków - to samej Lu kojarzyło się z programem opisującym życie w dżungli, a najgorsza była przerwa na lunch; pokaz siły, dominacji oraz ustalenie hierarchii. W duchu dziękowała za to, że na lekcji biologii Romeo postanowił się do niej dosiąść, dzięki czemu nie musiała jeść posiłków w samotności lub co gorsza - w toalecie.
- Lucinde, ale wszyscy mówią do mnie Lu - odpowiedziała, w duchu przyznając, że imię Alice idealnie pasowało do jej rozmówczyni, która obecnie jawiła się zielonookiej niczym postać z książek, które tak namiętnie czytała. Była jak te wszystkie główne bohaterki, nie zdające sobie sprawy z własnej urody, których historia za każdym razem kończyła się słowami "żyli długo i szczęśliwie".
- Tak, zdecydowanie - wyraziła na głos opinie, odnosząc się do własnych myśli. Przytknęła przy tym głową, a widząc pytające spojrzenie, jakie posłała jej Al, ściągnęła brwi. - To znaczy, to ma być jakiś bankiet charytatywny. Będzie dam dużo lekarzy… i w zasadzie, to gdy byłam mała i przymierzałam sukienki mamy się liczy? - chwilowe zakłopotanie, którego sprawcą było wyłączenie się z rzeczywiści Lucinde szybko zamaskowała uśmiechem i słowami, które w zastraszającym tempie wypłynęły spomiędzy różowych warg.
- Szukam czegoś, w czym mogłabym po prostu przetrwać i żeby nie było zbyt świecące i długie - uściśliła - Chcę ubrać do tego trampki, bo nie potrafię chodzić w szpilkach - dodała jeszcze, lekko się przy tym rumieniąc. Było wiele rzeczy, których nie potrafiła, a teoretycznie były one wpisane w bycie dziewczyną.

autor

Lu

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

Nic dziwnego, że Lucinde nie czuła się najlepiej w otoczeniu pięknych, tiulowych sukienek z mnóstwem aplikacji. Nie dało się nie zauważyć, że miała zupełnie inny styl i wcale nie chodziło tu o bycie chłopczycą. Posiadanie własnego stylu było wbrew pozorom bardzo unikalne i godne podziwu, gdyż dzięki niemu wyrażało się prawdziwą siebie. W czasach, kiedy ludzie podążali za najnowszymi, tak różnorodnymi trendami, trudno było zachować cząstkę wskazującą na własną osobowość. Żeby być modnym, powielali się, ostatecznie nie zyskując tego czegoś, co świadczyło o własnej wyjątkowości. Nie można było więc nazwać tego stylem, a przebraniem. Decydowanie się na modne rozwiązania niekiedy zwyczajnie oznaczało stanie się wieszakiem na ubrania, a powinny przecież dawać poczucie bycia we własnej skórze. Bo wybierając strój, najważniejsze przecież było czuć się w zgodzie ze sobą, prawda?
- Prawda? Niby technika poszła tak bardzo do przodu i w wielu kwestiach zwiększyła się ludzka świadomość, a w niektórych sytuacjach nadal ludzie zachowują się jak w epoce kamieniołomu - rzuciła w rozbawieniu. Dotyczyło to naprawdę wielu sytuacji, które można byłoby rozwiązać inaczej, gdyby tylko się chciało. Na przykład bardziej otwierać się na innych i nie spoglądać na nowych jak na wroga. Albo dzielić się własnym bogactwem z biednymi, i to nie tylko w kwestii pieniędzy, ale też wiedzy, które pomogłyby w życiu w przyszłych pokoleniach. Ale cóż ona, jedna mogła na to poradzić?
- Lucinde. Nietypowe imię. Podoba mi się - zauważyła z wyraźnym zaintrygowaniem i po jej twarzy przebiegł przyjazny uśmiech. Może Alice sprawiała wrażenie osoby ułożonej, która mogła osiągnąć wszystko, to było to dalekie od prawdy. Ba, nie była nawet na dobrej drodze do znalezienia swojego szczęśliwego zakończenia. Ale na razie zupełnie nie zaprzątała tym sobie głowy.
- Okej, to już coś - przytaknęła na informację donośnie balu charytatywnego, w głowie nakreślając już pewien obraz, który pasowałby do dziewczyny. Na wspomnienie o trampkach nie potrafiła ukryć uniesionych w górę kącików ust. Miała przeczucie, że Lu była indywidualistką. Mogły więc zaszaleć! - No, dobra. Do trampek fajnie wyglądałaby długość midi, takich może więc poszukamy? Nastawiasz się na jakiś konkretny kolor, czy może jakiegoś powinnyśmy unikać? - dopytała, wybierając się na poszukiwania sukienek do przymierzenia. Zerknąwszy jeszcze na sylwetkę dziewczyny, po chwili wyciągnęła parę w pasującym rozmiarze i wręczyła nastolatce, po czym zaprowadziła ją do przymierzalni, a sama jeszcze raz przeszła się po sklepie, żeby sprawdzić, czy coś jej nie umknęło.
Lucinde Ferreyra

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
18
162

uczennica, blogerka

-

the highlands

Post

Wcale nie było tak, że Lucinde nie lubiła nosić sukienek, bo mimo wszystko była dziewczyną, obecnie nastolatką, która nabierała kobiecych kształtów i poniekąd chciała się nimi pochwalić, jednak pragnęła to robić na własnych zasadach, a nie ubierać się w stroje, które narzucała etykieta. Długie suknie z tiulem zdaniem dziewczyny były totalnie nieporęczne, jawiły się jej jako utrapienie - to dodatkowe, poza towarzystwem snobów, którzy zwracali uwagę na każdy szczegół twojego zachowania, licząc na twoje potknięcie. Tych różowołosa zaliczyła naprawdę wiele, bo chociaż znała zasady dobrego wychowania to zgodnie ze swoimi przekonaniami, często postępowała zupełnie do nich odwrotnie. Starsi przedstawiciele rodziny określali to mianem młodzieńczego buntu, natomiast według Lu była to część jej niepokornej natury.
- Niektórzy po prostu zapomnieli, że należy wyjąć kij z tyłka - nie potrafiła nie skomentować słów Alice, z którymi całkowicie się zgadzała. I fakt, pasowały one do wielu aspektów życia, w których zmiana podejścia mogła mieć naprawdę pozytywne skutki. Niestety, walka ze zmianą poglądów czy podejścia często okazywała się bezcelowa. Ferreyra przekonała się o tym, na własnej skórze, próbując odwieść ojca od pomysłu zarabia jej na bankiet.
- Twoje również jest bardzo ładne - przyznała, szeroko się przy tym uśmiechając. Gdyby miała wybierać zdecydowanie wolałaby mieć na imię Alice lub chociażby Kate niżeli Lucinde - to było staroświeckie i nie pasowało do amerykańskich standardów.
- Jeśli mam być szczera to chętnie ubiorę coś do połowy ud, w zielonym kolorze, nie bardzo krzykliwego i do tego czarne rajstopy. Tyle tylko, że nie wiem czy taki strój jest odpowiedni. Snoby mają bardzo ograniczony umysł - skrzywiła się, wypowiadając owe słowa, podobnie jak na dźwięk określający suknie o jakiej myślała Al. Midi? czy to był jakiś krój?
- Długie suknie za bardzo ograniczają ruchy, wiesz … gdyby jednak trzeba było uciekać - zaśmiała się, odwieszając długi materiał z powrotem na swoje miejsce.
- Coś takiego by przeszło? - zapytała, po dłuższej chwili poszukiwań, kiedy obie przemieszczały się pomiędzy kolejnymi rzędami ubrań, pokazując pannie Carter prostą, zieloną sukienkę. Ona była w stanie taką zaakceptować.

autor

Lu

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pike Place Market”