WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Nate byłby w stanie potwierdzić brak wad u Lavender jedynie z grzeczności, bo miała przynajmniej jedną, o której doskonale wiedziała, choć pewnie sama ją wypierała. Upór. Ośli upór. Mogła to nazwać, jak chciała, bo oczywiście o wiele lepiej brzmiało słowo stanowczość, ale niestety niekiedy przeradzała się ona w skrajność, którą ciężko było znieść. Zwłaszcza, jeśli chodziło o jej własne zdrowie. Znali się zbyt dobrze, by Nathaniel wiedział o potrzebach przyjaciółki. Potrzeba posiadania dziecka wiązała się z pustką, z jaką żyła odkąd straciła pierwsze w niefortunnym wypadku. A sądząc po tym, w jaki sposób podchodziła właśnie do sprawy, była o wiele silniejsza i ważniejsza, niż własne życie.
- Och, nie miałem pojęcia, że jest aż tak źle - przyznał zaskoczony wypłynięciem takiego tematu na powierzchnię. Co prawda, James coś wspominał, że starali się o dziecko, ale nie podejrzewał, że aż tak frustrowało to Katherine, iż przechodziła załamanie. W tej kwestii również i on musiał zareagować. Najtrudniejsze było to, że obie ważne kobiety w jego życiu miały aktualnie kłopoty w temacie, do którego on wcale się psychicznie nie przygotowywał, bo doświadczenia tym bardziej nie posiadał. Z wrażenia, przez ułamek sekundy wspomniał wyjazd na Malediwy i aż zatęsknił za tym błogim czasem. Zaraz potem przywołał się jednak do porządku, bo był potrzebny na miejscu i nie zamierzał od niczego uciekać.
- Czemu z góry skreślasz to wyjście? Poza tym wcale nie musisz być do końca życia sama - zmarszczył brwi. Wiedział, w jak trudnej sytuacji była Lavender, może nawet bardziej, niż ona sama, skoro nie przyjmowała do wiadomości tak istotnych szczegółów. Jak zwykle upierała się przy swoim i stanowczo musiał jej wybić to z głowy. A przynajmniej próbować.
- Słyszałaś, co ciąża za sobą niesie? Myślę, że nie byłoby to dobre ani dla Ciebie, ani dla dziecka - stwierdził, wymijając odpowiedź na jej pytanie i zacisnął przy tym na chwilę szczęki. Rozumiał, jak ciężkie to dla niej było, ale on sam też miał problem utrzymać opanowanie. Lavender nie raz pokazywała, jak bardzo była uparta. Kiedy jej logiczne myślenie przyćmiewała przemożna chęć posiadania dziecka, on musiał jednak myśleć racjonalnie.
- Masz szansę, owszem. Ale jak na razie jest ona niewielka. Poza tym potrzebujesz do tego wystarczających sił, by zadbać o siebie i dziecko, a na chwilę obecną będzie to o wiele trudniejsze - przyznał. Po części miała rację, w tych czasach najlepszym wyjściem było zajście w ciążę będąc w pełni sił witalnych, czyli właśnie teraz. Nie było pewnym natomiast, czy w stanie, w jakim aktualnie się znajdowała, była zdolna nie tylko do poczęcia dziecka, ale także jego donoszenia bez szwanku. Miał styczność z przypadkami, że nawet zdrowe kobiety miały z tym problem, a Lavender miała zdecydowanie bardziej pod górkę.
- Ale to, co sobie przemyślałaś, dotyczyło sytuacji sprzed choroby serca. A to jest horrendalna różnica i trzeba wziąć pod uwagę nowe okoliczności - zauważył, zastanawiając się, czy na pewno wiedziała, co mówiła. - Czy na pewno zastanawiałaś się nad tym, że nawet, jeśli miałabyś najlepszą opiekę w trakcie ciąży to samego porodu mogłabyś nie przeżyć? Co wtedy z dzieckiem? Jakie miałoby życie bez matki? Bez ojca? - Pytania rzucone w przestrzeń elektryzowały powietrze. Nie miał jednak wyjścia, musiał przemówić jej do rozsądku. Chociażby po to, żeby przygotowała się na wszelkie ewentualności, jeśli naprawdę podjęłaby tę ryzykowną decyzję. Nie warto było stawiać na pochopne decyzje, nie tylko ze względu na nią, ale również dla dobra samego dziecka.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Ona nie uważała swojej upartości za coś złego, wręcz przeciwnie, sądziła że to jest jej atut, a nie przekleństwo. Gdyby nie była aż tak uparta jak zresztą była to by pewnie nie osiągnęła swojego celu życiowego w każdej dziedzinie. Marzyła o tym by zostać prawnikiem i została, a żeby zdobyć renomę i być najlepszym prawnikiem w mieście jeszcze brakowało jej zaledwie kilku kroków, niewiele do osiągnięcia celu. Pragnęła się usamodzielnić, odciąć pępowinę od rodziców i również się jej to udało. Nie udało się jej jednak poznać i utrzymać przy sobie godnego partnera, ale to tylko z tego względu że żaden nie był jej wystarczająco godzien i nie każdy umiałby ją okiełznać, a to kogoś takiego właśnie w tym celu potrzebowała. No i od roku przemożne pragnienie bycia matką doskwierało prawniczce i uparcie do niego dążyła, jednak tutaj też brakowało jej odpowiedniego partnera, tak zwanego dawcy nasienia, którego cechy chciałaby by posiadało jej dziecko i mam tutaj na myśli zarówno wizualne, jak i intelektualne. A trzeba przyznać że Specter była dość wybredna i szukała kogoś godnego jej samej i dorównującego jej na każdym kroku. Rozważała zatem bank spermy, tylko że jej planom przeszkodziła choroba serca. A teraz przeszkadzał jej w tym przyjaciel.
- Poradziłam im wspólny wyjazd, niech się wyciszą, odpoczną chwilę z dala od zgiełku Seattle, może jak nie będą w ciągłym biegu to się zrelaksują i wreszcie im się to uda. - powiedziała, przypominając sobie swoją rozmowę z przyjaciółką. Czytała opinię ekspertów, seksuologów, którzy twierdzili że ten ciągły pośpiech, wyścig szczurów i stres związany z pracą mógł negatywnie wpływać na płodność. A niech ten pierwszy rzuci kamieniem kto nie doświadczył nigdy stresu związanego z pracą. Trzymała kciuki by ich przyjaciołom się udało, a z drugiej strony nie życzyła im tego, bo zazdrośnie będzie patrzeć na rosnący brzuch Kath. Tak, ta kobieta była pełna sprzeczności.
- Wiesz, że ojcem mojego dziecka musi być niezwykle silny mężczyzna, który umiałby mnie okiełznać i ujarzmić. A trzeba przyznać że niewielu jest na tyle odważnych, by chociaż spróbować. - czy Nate nie wiedział że ona szuka ideału? Poza tym bywała kapryśna, uparta, dążąca do tego, o czym była przekonana. Niewielu miałoby do niej tyle cierpliwości co jej przyjaciel, dlatego on byłby idealną partią na dawcę nasienia, ale nie mogłaby go o to poprosić. Chyba dopiero słowa o tym, że dziecko zostałoby sierotą, bez matki i bez ojca ją uderzyły i powaliły na ring. Aż na chwilę ścisnęło się jej serce, a to otrzeźwiło umysł.
- Wiem że mam słabe serce, że ono nie jest w stanie utrzymać obu organizmów, by dostarczać im odpowiednią ilość krwi. Wiem że poród może mnie zabić, zwłaszcza po tylu miesiącach obciążenia organizmu. Ale gdybym miała wybierać czy mają ratować mnie czy dziecko to zawsze wybiorę dziecko. - odpowiedziała bez namysłu, choć dopiero powoli docierały do niej słowa przyjaciela. Dziecko może zostać sierotą i co wtedy?
- Niejedna kobieta ryzykuje mając zaledwie kilka procent szansy na powodzenie i się im to udaje, dlaczego w moim przypadku miałoby być inaczej? - brzmiała tak jakby próbowała przekonać samą siebie do tego, żeby nadal trzymać się przy swoim pomyśle. Jednak z każdą chwilą sama słyszała, jak naiwnie to brzmi. A ona nie była naiwną dziewczynką przecież.
- Nie wybaczyłabym sobie gdyby ono miało zostać kompletnie samo. - odparła w końcu zrezygnowana i zacisnęła pięści ze złości na samą siebie i okoliczności tego wszystkiego. Jak mogła mieć dziecko, to go nie chciała, więc je straciła, teraz chce mieć dziecka, ale nie może go mieć. Dlaczego karma zawsze wraca?

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Znalezienie kogoś właściwego w tych czasach to ogromne wyzwanie. I z doświadczenia Nate’a wynikało, że kiedy przestawało się szukać i narzucać przede wszystkim sobie wymagania, czasem życie samo nasuwało kogoś, z kim można było nawiązać nić porozumienia. Tak też stało się między nim a Lavą. Nigdy nie planowali, że z ich spotkań wywiąże się coś, co prowadzi do związku i pewnego rodzaju stałości. Może więc Lavender stawiała za wiele warunków i usilnie szukała tego “czegoś”, zamiast dać się porwać naturze i przekonać się, co z tego wyniknie? Jasne, metodą prób i błędów, ale w końcu każdego czekało coś dobrego.
- To dobrze. Przyda im się chwila wytchnienia i zaspokojenia własnych potrzeb, bez wiszących nad nimi zobowiązań. Wyjazd bez Lydii i czas tylko we dwoje mógłby zrobić dla nich naprawdę wiele. Nie ma to jak dać ponieść się chwili - przyznał, uśmiechając się pod nosem. Doskonale wiedział, jak działały takie wypady we dwoje. Przecież nie musieli jechać nigdzie konkretnie, żeby coś zwiedzać i zajmować się częścią turystyczną rejonu. Właściwie, jedyne, co powinni zwiedzać to siebie nawzajem. Cały dzień i noc w łóżku, bez pośpiechu i z głową lekką od braku problemów potrafiły czynić cuda.
- I z tym masz rację. Niewielu jest w stanie stawić Tobie czoła. Chociaż zupełnie nie mam pojęcia, czego tak naprawdę się boją - stwierdził szczerze, bo niestety w tym aspekcie miała zupełną rację. Mężczyźni bali się odważnych kobiet, bo to mogło wpłynąć na ich własne ego. Woleli obrać prostszą drogę i stawiali na uległe kobiety, które całkowicie poddawały się im i nie stawiały czynnego oporu. A przecież przez to, że Lavender była o wiele bardziej skomplikowana, kryła w sobie wiele i miała wiele asów w rękawie, sama w sobie stanowiła zbyt duże wyzwanie, którego większość facetów bała się podjąć. Zupełna odwrotność Nate’a.
- Oczywiście, że tak, to takie heroiczne z waszej strony. Stawiając sprawę w ten sposób, nawet nie zastanawiasz się, że porzucasz nie tylko ledwo uratowane dziecko, ale i też wszystkich, którzy cię otaczają - rzucił, dopiero słysząc własne słowa uświadomił sobie, że mówił głównie o sobie. Nawet nie chciał wyobrażać sobie takiej sytuacji, bo sama myśl cholernie go bolała.
- Ale to nadal zbyt niskie prawdopodobieństwo. Jesteś prawnikiem, więc wiesz, jak to bardzo niewiele. Gdybyś nie miała dostatecznych dowodów w sprawie to rzucałabyś oskarżenia na prawo i lewo, posiłkując się tylko marnymi poszlakami? - spróbował dotrzeć do niej od strony, w której była najlepsza. Bo skoro była tak dobra w tym, co robiła na sali sądowej to w większości przypadków nie mogła liczyć na łut szczęścia tylko na niezbite dowody. Będąc w akcji musiała być przekonana do własnych racji, bo tylko wtedy walczyła z systemem tak, jak zawsze tego pragnęła. Widząc jej zaciśnięte pięści zbliżył się do niej i otoczył ją swoimi ramionami, pozwalając, by swobodnie wtuliła się w niego.
- Daj sobie jeszcze czas, Lav. Może nie wszystko jest jeszcze przesądzone i niedługo sytuacja się unormuje, a szanse wzrosną - powiedział cicho, delikatnie głaszcząc ją po plecach. To nie tak, że nie widział w tym wszystkim światełka w tunelu. Twierdził tylko, że nie można było stawiać spraw pochopnie i tak ważna decyzja wymagała rozsądnego podejścia. Odsunął się od niej odrobinę, by spojrzeć jej w oczy. - Obiecaj mi, że cokolwiek postanowisz, będzie to świadoma i w pełni przemyślana decyzja, która uwzględni wszelkie za i przeciw, dobra? - Obdarzył ją spojrzeniem pełnym troski, ale jednocześnie emanował powagą. - A tymczasem chodźmy świętować fakt, że odniosłaś dziś ogromny sukces i jeszcze trochę nas podręczysz. - Uśmiechnął się trochę bardziej zawadiacko i ujął jej dłoń, by po chwili skierować swoje kroki na zewnątrz szpitala i spełnić życzenia przyjaciółki, o których rozmawiali jeszcze chwilę temu.
/zt

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mimo pewnych oporów zgodziła się, by po nią przyjechał, wysyłając mu adres przyjaciela w wiadomości. Czekając na Siriusa nie wiedziała, czy bardziej denerwuje się wizytą u ginekologa czy może faktem, że znowu go zobaczy. Sama myśl o Bosworth'ie wywoływała u niej wiele sprzecznych emocji, a w umyśle wciąż echem odbijały się słowa zaczyna mi zależeć. I choć chwilę później poniekąd odwołał te słowa, to gdy je wypowiedział zaczęła inaczej patrzeć na to wszystko, czego do tej pory doświadczyli. Analizując w głowie każdą z sytuacji widziała niuanse, jakich nie dostrzegała wcześniej, rozumiejąc, że sama zachowywała okropnie. Była okropna. Wcale nie pomylił się w osądzie jej osoby.
- Hej - przywitała się, siadając na miejsce pasażera. - Denerwujesz się? - zapytała, nie wiedząc co powiedzieć. Czuła się dziwnie. Nerwowość ponownie dała o sobie znać, dlatego przygryzła wewnętrzną stronę policzka, próbując nad nią zapanować. Zanim ruszyli, spojrzała za okno, dostrzegając w wejściu do klatki Idnio z jego głupim uśmieszkiem na ustach, pokazała mu środkowy palec.
Nie powiedziałaby, że droga do szpitala była katorgą, co i raz uśmiechała się słysząc śpiew Siriusa, który w taki sposób prawdopodobnie próbował dodać jej otuchy, a gdy w pewnym momencie chwycił ją za dłoń, instynktownie zacisnęła mocniej palce na jego, równie zaskoczona tym gestem, co on.
- Nie wiem czy chcę tam iść - oznajmiła, gdy stanęli przed wejściem, czując jak miękną jej kolana. Podniosła głowę, patrząc w czekoladowe tęczówki chłopaka, pozwalając by w jej własnych dostrzegł narastającą panikę.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#47

Nie tylko Melusine miała opory przed tym spotkaniem. Sirius również. Gdy wsiadł do audi i włączył nawigacje dygotała mu noga, a kiedy zobaczył na chodniku dziewczynę poczuł intensywne ukłucie w klatce piersiowej. Zanim dziewczyna zdążyła zająć miejsce pasażera kilkukrotnie zamykał oczy i przełykał ślinę. W kieszeni ciążyła mu paczka papierosów, jednak ze względu na stan Melusine postanowił powstrzymać się z paleniem. Musiał być odpowiedzialny, co było wręcz nierealne, bo nie potrafił nawet porządnie zadbać sam o siebie. Tak sądził.
- Nie - skłamał, aby dodać im otuchy. Potem nachylił się nad ramieniem dziewczyny i pomógł jej z pasem. Zanim go zapiął na dłuższą chwilę zatrzymał się tuż przed twarzą Melusine i wymusił spojrzenie. Miał wrażenie, że od wieków nie spoglądał w te błyszczące źrenice, a minęło raptem parę dni. Gdyby nie klakson jakiegoś niecierpliwego kierowcy, to najprawdopodobniej przywarłby spragnionymi ustami do jej pełnych, kuszących warg.
Musiał obejść się bez pocałunku. Pośpiesznie ruszył i włączył się do ruchu. Po drodze starał się zachowywać naturalnie i miał szczerą nadzieję, że Melusine nie wyczuła nerwowości, kiedy zaśpiewał kilka utworów z radia. Śmiał się i patrzył na nią tak, jakby właśnie jechali na wycieczkę. Niestety musiał prędko odzyskać rezon, bo wkrótce dojechali do szpitala. Sirius zapytał w recepcji, dokąd powinni się udać. Następnie przeszli krętym korytarzem, którego ściany po brzegi zostały wypełnione plakatami na temat rodzicielstwa i zatrzymali się przed wejściem do gabinetu. Byli trzeci w kolejce zaraz po dwóch kobietach w zaawansowanej ciąży. Jednej z nich towarzyszył najprawdopodobniej mąż.
Złapał Melusine za dłoń i zamknął ją w swojej.
- Skoro już tu dojechaliśmy, to głupotą byłoby zrezygnować - powiedział, zwracając się przede wszystkim do zdrowego rozsądku brunetki. Widział, że się bała; że coraz bardziej pogrążała się w niepewności i panice. W nim triumfowały podobne emocje, jednak starał się być stabilny.
Weszła pierwsza kobieta. Sirius pociągnął Melusine w stronę krzeseł, gdzie oboje mogli zyskać dla siebie kilka minut. Jedną rękę położył na kolanie dziewczyny, a drugą wciąż trzymał jej dłoń.
- Jesteś na mnie zła? - zapytał nagle, chcąc w końcu poznać to, co zaprzątało głowę Pennifold. Nie wiedział czy w odpowiedzi odniesie się do sytuacji z farmy, czy może do tej domniemanej ciąży. Chciał dowiedzieć się czegokolwiek, co zbliżyłoby go do prawy. Przygryzł wargę i instynktownie pomyślał o tym, co powiedziała mu ciotka. To był zły moment na taką rozmowę, jednak nadal nie dawało mu to spokoju. - Podobno moja mama opowiadała ci dużo Jackie. To przez to ciągle mówiłaś o tych zaręczynach? - dodał kolejne pytanie.
Teraz przyszła pora na kobietę z mężem. Do gabinetu weszli wspólnie. Sirius obserwował jak znikają za białymi, skrzypiącymi drzwiami.
- Naprawdę chcę wziąć odpowiedzialność za wszystko ci się stało. Nieważne czy będziemy mieli dziecko czy nie, Melusine - uśmiechnął się smutno. Nie był pewny, czy oczekiwała od niego takiej deklaracji, jednak czuł, ze powinien w końcu być szczery. Przynajmniej sam ze sobą.
- Pennifold! Zapraszamy do gabinetu!

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podświadomie czuła, że skłamał mówiąc, że się nie denerwuje, jednak w jakiś sposób zaprzeczenie to, dodało brunetce odrobinę otuchy. Natomiast moment, w którym spojrzenia ich oczu się spotkały, gdy wymusił na niej, aby zatrzymała wzrok na jego czekoladowych tęczówkach był czymś na kształt intymności przeznaczonej tylko dla nich, pozbawionej wielkich słów, a jednak mówiącej na tyle dużo, że tym razem nie odwróciła wzroku, zamiast tego instynktownie, koniuszkiem języka oblizała malinowe wargi. Wyraz twarzy chłopaka jasno sugerował o czym myśli, budząc u Melusine podobną potrzebę, wywołującą nagłe uczucie gorąca, odbierającą oddech. Wiedziała, że zatapiając się w jego ustach mogła choć na chwilę zapomnieć o rzeczywistości, niestety ta brutalnie o sobie przypomniała.
Niezwykła mówić głośno o tym, czego się boi, ani tym bardziej okazywać własnych słabości, nawet w chwili, gdy grunt pozwoli osuwał się jej spod stóp. Uważała się za osobę na tyle silną, by w pojedynkę pokonać każdą z przeciwności losu, nauczona walczyć do końca, ale tym razem czuła, że nie potrafiła tego zrobić. Czując jego dotyk na swojej skórze, przymknęła na chwilę powieki. Uśmiechnęła się nawet lekko, kiedy swoimi słowami trafił w punkt, odwołując się do zdrowego rozsądku dziewczyny.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami w odpowiedzi na jego pytanie, kiedy usiedli na jednych z wolnych krzeseł. Czy była zła? Mogłaby być. Za to, że zarzucał jej tak okropne rzeczy, za to, że wciąż w jaki sposób mijał się z prawdą, że nie wspomniał nic o Jackie, choć ta w pewien sposób wciąż odgrywała ważną rolę w jego życiu. Mogła być zła za to, jak potraktował ją wtedy pod klubem, za to, że mimo jej zapewnień ciągle jej nie ufał. Za to, że był zwykłym idiotą, który myśli czymś innym niż głową. Mogłaby być na niego zła, ale obecnie czuła się przede wszystkim zagubiona, we własnych myślach, we własnych uczuciach. Opuściła głowę przed kilka, długich sekund wpatrując się w podłogę, o którą nerwowo uderzała stopą, podnosząc wzrok w momencie, kiedy z ust Bosworth'a padło pytanie, którego nie spodziewała się teraz usłyszeć.
Rzeczywiście, nie był to dobry moment, by poruszać ten temat. Podobnie jak wiele innych kwestii, ten także wymagał wymagał wyjaśniania, lecz w innych warunkach, nie na szpitalnym korytarzu, gdzie czekali niejako na wyrok. Za chwilę zmianie ulec może ich całe życie i na tym powinni się teraz skupiać. Zacisnęła mocniej palce na jego dłoni.
- W zasadzie ona… jakby sama to zasugerowała - przyznała, mając wciąż w pamięci, jak wielką radość wywoływała w kobiecie ta wizja i to jak ona sama się cieszyła jej szczęściem, dopóki nie okazało się, że owym cudownym synem jest nie kto inny, jak Sirius. Skrzypienie po raz kolejny otwierających się drzwi było jasnym sygnałem, że zaraz będzie ich kolej. Mel poczuła, jak kręci się jej w głowie, pobladła, kiwając jedynie głową, gdy chłopak złożył pierwszą w ich relacji deklarację. Jej nazwisko wypełniło korytarz, echem odbijając się od ścian. - Wejdziesz tam ze mną? - zapytała - Proszę - dodała zaraz.
Tak, jak każdy inny - gabinet zatopiony był w bieli, przez co wydawał się jeszcze jaśniejszy. Melusine zmrużyła oczy próbując przyzwyczaić je do jaskrawego światła jarzeniówek. Do momentu, aż lekarz nie prosił by położyła się na fotelu, wciąż mocno ściskała dłoń Siriusa, odpowiadając na wszystkie zadane jej pytania, które zdradzały nie tylko kiedy po raz pierwszy dostała miesiączki, kiedy ostatni raz wystąpiło krwawienie, ale również to, że sypiała tylko z jednym partnerem. Nie wiedziała jak na tę informację zareaguje brunet, a w momencie, gdy usiadła na chłodnym fotelu poproszona o odsłonięcie brzucha, nie mogła skupić się na niczym innym, jak główka aparatu krążąca po odkrytej skórze.
Każda upływająca sekunda trwała wieczność. Oddech dziewczyny zwolnił, jednak serce w piersi biło z zawrotną prędkością. Wiedziała, że nie jest gotowa na dziecko, podobnie jak Sirius, nawet jeśli chciał stanąć na wysokości zadania, by nie popełnić błędów własnego ojca.
Lekarz odchrząknął, aparatura wydała z siebie bliżej nieokreślone dźwięki. Brunetka zamarła w oczekiwaniu.
- Macica jest czysta. Jajniki pracują dobrze. - oznajmił, typowym lekarskim żargonem. Mel ściągnęła brwi, nie rozumiejąc co tak naprawdę oznacza określenie "macica jest czysta", czy to znaczyło, że była po prostu zdrowa czy jednak brak ciąży?
- Bardzo mi przykro, ale nie jest pani w ciąży - dodała, prawdopodobnie widząc skonfundowany wyraz jej twarzy.
I czy to źle, że odetchnęła z ulgą?

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

- Wolę żebyś się na mnie wydzierała i wyzywała mnie od idiotów, niż był taka - mocniej zacisnął palce na jej kolanie - niedostępna i zdystansowana.
Jeszcze niedawno zachowywał się identycznie, a obecnie nie poznawał samego siebie. W National Parku, gdzie miało miejsce ich pierwsze spotkanie, przebiegle droczył się z Melusine. W schronisku zaadoptował Coco, ale wciąż trzymał się rozsądku. Robił to nawet po bójce, dopóki usta dziewczyny nie przywarły do jego spękanych warg. Wtedy puściły mu wszystkie hamulce. Naturalny chłód, surowość i upór Siriusa zaczęły się odkształcać, czyniąc z niego człowieka, który w tym momencie żarliwie próbował nawiązać z Melusine kontakt wzrokowy.
- Mój związek z Jackie był namiętny i burzliwy. Matka bardzo ją lubiła i zawsze stawała po jej stronie - mówił ogólnikowo, starając się nie powiedzieć czegoś, czego mógłby pożałować. - Zerwałem po pewnym wypadku, ale nie przyznałem się do tego matce. Nie zamierzam się zaręczać, a tym bardziej brać ślubu. To i tak już za daleko zaszło. - Głos Siriusa był cichy, aczkolwiek przejęty. Między słowami przełykał ślinę, oblizywał usta lub spuszczał głowę.
Melodie, choć zdecydowanie przybliżyła Siriusa do poznania powodu zachowania Melusine na farmie, to nie miała wpływu na obecne wydarzenia. Z emocjami musieli poradzić sobie sami. Jednak dopóki ukrywał przed dziewczyną resztę historii, to nadal tkwili w tym żałosnym uwstecznieniu. Nie mogli istnieć bez zrozumienia i zaufania.
Ale jego zalążek zakiełkował w głowie Siriusa kiedy mógł uczestniczyć w wywiadzie Melusine z lekarzem. Wtedy usłyszał potwierdzenie, świadczące o tym, że był jej jedynym partnerem seksualnym. Ucieszył się. Naprawdę się ucieszył.
Po raz pierwszy uczestniczył w wizycie u ginekologa. Jeszcze dwa dni temu miał nadzieję, że ojcem zostanie dopiero za parę lat, jednak stopniowo zaczynał godzić się z wizją. Było mu ciężko. Czuł dyskomfort, skrępowanie i przede wszystkim strach. Nadal niewiele osiągnął w życiu i mimowolnie zastanawiał się, czy będzie w stanie zapewnić odpowiedni byt Melusinie i dziecku. Nawet jeżeli pieniądze nie dawały szczęścia, to pozwalały je kupić. W dodatku wypadałoby, aby zamieszkali ze sobą, a jego lokum na ostatnim piętrze bez schodów nie nadawało się dla ciężarnej kobiety. Musiałaby codziennie pokonywać dystans góra-dół, co wraz z rozrostem brzucha sprawiłoby jej trudność. Myślał o zmianie pracy, pożyczce, sprzedaży samochodu oraz przeprowadzce do rodzinnego domu na obrzeżach Seattle. Dotychczas nie mógł spokojnie przejść przez jego próg, ale w obecnej sytuacji...
Kiedy położyła się na fotelu, stanął z boku, aby nie przeszkadzać lekarzowi. Nachylił się i pokrzepiająco ścisnął ramię Melusine, jednocześnie nie odrywając spojrzenia od aparatu, jakim była badana. Mężczyzna długo milczał i obserwował ekran urządzenia, a Sirius po raz kolejny powrócił do świata fikcji. Wyobrażał sobie ten cholerny, rodzinny dom, do którego nie chciał wracać, a który w obecnej sytuacji mógł stanowić dla nich idealne lokum. Potem pomyślał o rozmowie z matką i o jej załamaniu na wieść, że okłamywał ją od ponad roku. I o Melusine, która będzie musiała obrócić swoje życie do góry nogami, bo nie potrafił się po prostu zabezpieczyć. I o sobie i o tym, że po same czubki palców doskwierał mu strach.
Potem słowa lekarza spadły na Siriusa, niczym grom z jasnego nieba. Zabrał dłoń z ciała Melusine i skrzyżował ramiona. Minę miał tęgą, choć zaraz oszpeciło ją zdumienie pomieszane z czymś, co miało świadczyć o zakłopotaniu. Najpierw nie wiedział jak powinien się zachować, dlatego jedynie nieuprzejmie bąknął:
- Co? - Przetarł dłońmi twarz, a następnie wczesał palce pomiędzy swoje gęste włosy. Wyglądał jak kretyn. - Nie jest w ciąży? - zapytał, chcąc upewnić się jeszcze ten jeden raz. Lekarz spojrzał raz na niego, raz na Melusine i niemrawo przytaknął. Wówczas Sirius otworzył usta, aby po chwili ponownie je zamknąć. To, co właśnie wybuchło w jego wnętrzu było mieszanką zawodu, ale również i euforii. Te dwa uczucia walczyły ze sobą o dominacje, choć ostatecznie sprawiły, że Sirius wydał z krótki, aczkolwiek zupełnie niekontrolowany śmiech. Następnie klasnął i nachyliwszy się nad Melusine po prostu gwałtownie wbił się w jej usta. W tym geście brakowało romantyzmu i namiętności, ale i tak udało mu się wprawić ginekologa w zakłopotanie. Głośne cmoknięcie przeszło po ścianach pomieszczenia, oznajmiając koniec pieszczoty. Sirius prędko wsunął jedną dłoń pod plecy Melusine, a drugą umieścił pod udami dziewczyny, po czym ściągnął ją z tego zimnego i niewygodnego fotela. Przez chwilę mogła nadać sobie miano księżniczki, z którą książę lawirował w nieokrzesanym tańcu pomiędzy cudacznymi maszynami.
To, co miało miejsce w gabinecie nie było dla lekarza codziennością, dlatego nic dziwnego, ze w pewnym momencie otworzył drzwi i kazał im się wynosić. Wtedy Sirius pozwolił Melusine stanąć na własnych nogach.
- Masz ochotę na whisky? - zapytał, obejmując dziewczynę od tyłu ramionami. Mężczyzna srogo zatupał nogą na co Bosworth jedynie arogancko się uśmiechnął. Odbiło mu. Kompletnie mu odbiło.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przygryzła dolną wargę, ale w żaden sposób, poza przeciągłym spojrzeniem jakim go obdarzyła, nie skomentowała rzucanych wobec niej oskarżeń. Bo jak mogłaby zaprzeczyć prawdzie? Narzuciła im dystans, choć tak naprawdę pragnęła znaleźć się bliżej niego. W jej wnętrzu wciąż trwała wojna między tym czego pragnęła, a co wypadało. Rozsądek walczył z sercem, robiąc z nich ofiary własnych decyzji. Poddając się potrzebie chwili palili mosty, by po chwili wznosić mury. Wydawało się, że potrafią zrozumieć się bez słów, a zaraz potem, gdy te w końcu opuszczały ich usta na jaw wychodziło, jak ciężko jest im dojść do porozumienia.
- Dlaczego więc wciąż utrzymujesz swoją mamę w kłamstwie? - zapytała, nieświadomie wchodząc na grząski grunt, jednocześnie doceniała, że Sirius w końcu postanowił powiedzieć jej prawdę, nawet jeśli pewne kwestie wciąż jeszcze osnute były mgłą tajemnicy. Nie zamierzała jednak wnikać, co się za nią kryje, wiedząc, że gdyby chłopak był gotowy to zdradzić, to powiedziałby jej. Tymczasem z pewnego rodzaju ulgą przyjęła informację, że to, co łączyło go kiedyś z Jackie należy do przeszłości. Prawdopodobnie on poczuł coś podobnego, gdy z ust Melusine padło oświadczenie, że współżyje tylko z jednym partnerem.
I była to ostatnia z myśli, jaka pojawiła się w głowie dziewczyny - później była już tylko pustka, potęgowana uczuciem strachu i paniki. Nawet dotyk Bosworth'a był przez nią odczuwalny bardziej, jak delikatne muskanie letniego wiatru niżeli realny gest, który miał dodawać je siły.
Oprzytomniała dopiero, kiedy lekarz oznajmił, że nie jest w ciąży. Uczucie ulgi rozlało się po drobnym ciele Mel, potęgując każde doznanie, które wcześniej było jedynie tępym odczuciem. Wciąż jakby znajdowała się pod wodą usłyszała głos Siriusa, mimochodem przenosząc na niego swoje spojrzenie - niepewne, a jednak lekko lśniące od radości, jaka ją ogarnęła. Nie była w ciąży.
- Głupku, puść mnie! Oszalałeś! - protestowała, uderzając otwartą dłonią w tors chłopaka, który niespodziewanie wziął ją na ręce, tańcząc po gabinecie, zanim złożył na jej ustach pocałunek, na który odpowiedziała, kładąc dłoń na jego rozgrzanym policzku. Wciąż dotykając jego warg, uśmiechnęła się szeroko. A zaraz potem zostali wyproszeni z pomieszczenia.
- Przepraszam - bąknela do mężczyzny, który z dezaprobatą kręcił na nich głową, chociaż kąciki jego ust unosiły się delikatnie ku górze.
- Zdecydowanie mam ochotę się dziś upodlić - odpowiedziała ze śmiechem, dając Siriusowi buziak w policzek. A w jej umyśle od razu pojawił się idealny wręcz pomysł - Kupmy whisky, jakieś przekąski i chińszczyznę! O tak mam ochotę na chińszczyznę. Pokażę ci tym razem, jak mieszkam ja - zaproponowała, nie przestając się uśmiechać.
Wielki ciężar spadł z ich ramion, rzutując na to jak się zachowywali. I było w tym coś szalonego.


Z tematu x2

autor

Awatar użytkownika
32
185

szef agencji nieruchomości

Horizon Real Estate

columbia city

Post

#5

To był niezwykle ważny dzień dla państwa Wheterby, a mianowicie to tego dnia miało się okazać, czy James jest jednak w pełni mężczyzną i udało im się zajść w ciążę. Klinika niepłodności dała im skierowanie na usg do szpitala, a mężczyzna uparł się wręcz że on będzie przy żonie niezależnie od tego, co wyjdzie na ekranie aparatu. Po prostu jeśli wyszłoby że im się udało to chciał dzielić tę szczęśliwą chwilę z żoną, a jeśli było wręcz przeciwnie to chciał trzymać ją za rękę i powiedzieć że nie poddają się, następnym razem się uda, a zatem dać jej wsparcie. Za każdym razem nie wiedział co ci lekarze widzą na tym czarnym ekranie, bo on nigdy nic nie widział, ale wierzył zarówno lekarzom, jak i żonie na słowo. Kath nigdy go przecież nie okłamała. Zatem czekali pewnie w tym momencie przed gabinetem ginekologa i mężczyzna trzymał za rękę żonę, spoglądając na te pozostałe pacjentki w różnych poziomach zaawansowania ciąży i na ich partnerów. Widać było którzy byli rodzicami po raz pierwszy, na ich twarzach malowało się wręcz przerażenie. Znał to, bo sam na początku taki był. Na osobach które spodziewają się kolejnego dziecka nie było widać ani odrobiny zdenerwowania, bo już wiedzą z czym to się je. A James mimo wszystko stresował się, Kath pewnie również, bo test ciążowy wykazał dwie kreski, ale badanie powinno potwierdzić, bądź wykluczyć to, że zostaną rodzicami po raz drugi. A tyle razy test wychodził negatywnie...
- Będzie dobrze kochanie, na pewno zostaniemy drugi raz rodzicami. Test przecież pokazał dwie mocne kreski, zatem będzie syn, poza tym okres już długo ci się spóźnia i ostatnio miałaś mdłości. - powiedział znawca ciąż, choć nie mówił tego dlatego bo się znał tylko dlatego, bo rozmawiali o tym, że okres się jej spóźnia, a to mogło oznaczać dwie rzeczy, albo spodziewają się dziecka, albo Kath ma menopauzę, a jest stanowczo za młoda na opcję drugą.

autor

-

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

#26

Kath się bardzo denerwowała tym dniem. Chciała wierzyć, że te miesiące starań, frustracji i zamartwiania się i myślenia co dalej. Nie były to przyjemne czasy zarówno dla niej, jak i jej bliskich i zdawała sobie doskonale z tego sprawę. Gdy jej myśli były zaprzątnięte jej problemami, nie była w stanie skupiać się na innych, a wiadomo że kto jak kto, ale Kath była tą przyjaciółką, która była zawsze otwarta na pomóc, rozmowę i tak dalej. Tylko jak to robić, nawet cieszyć się sukcesami kogoś innego, skoro samemu się jest skupionym na czymś zupełnie innym?
Patrzyła na inne kobiety, trochę przestraszona. Owszem, widzieli w końcu te dwie kreski na teście ciążowym, co im się nie zdarzyło od czasów Lydii, ale wiadomo, to tylko był apteczny test, a nie oficjalne potwierdzenie od lekarza. Stresowała się tym, że znów jej nadzieje zostaną zdeptane, a jeśli będzie jednak w ciąży, to oczywiście, że się przejmowała tym, co teraz, jak to będzie być matką dwójki dzieci.
-Syn?-roześmiała się, bo szczerze mówiąc ten tok przyczynowo skutkowy, przekazany przez męża wydał się jej trochę, cóż... Dziwny. Zwłaszcza, że używali testu ciążowego, który akurat miał różowe kreski! Dla samej Kath płeć dziecka nie miała najmniejszego znaczenia. Choć z córką się już potrafiła obchodzić, więc byłoby to pewne ułatwienie, ale syn też był w porządku. Zwłaszcza, że była szansa na to, że to już ich ostatnie dziecko, skoro mieli taki problemy z zajściem w tą ciążę.

autor

B.

Awatar użytkownika
32
185

szef agencji nieruchomości

Horizon Real Estate

columbia city

Post

A czy jakikolwiek test ciążowy pokazywał dwie niebieskie kreski? No właśnie nie, dlatego po czymś trzeba było rozpoznawać kiedy test pokazuje córkę, a kiedy syna. James zatem uznał że chodzi o intensywność koloru kresek, bo jak Kath pokazała mu wiele lat wcześniej test który wskazywał Lydię to były te kreski takie słabo widoczne, wyszła zatem córka. A skoro obecnie kreski są bardzo wyraźne, intensywnie różowe to musi być syn! Poza tym to właśnie syna brakowało do wypełnienia ich rodziny.
- Nie wiem z czego się śmiejesz kochanie, ale jestem pewien że intensywność kresek ma znaczenie. - odparł na głos, pewnie skupiając tym samym uwagę innych na nich właśnie. Jest jeszcze jedna opcja, dlaczego kreski na teście się pojawiły, a mianowicie nowotwór w macicy, ale tej opcji nawet nie rozważali.
- Przyznaj że do pełni szczęścia brakuje nam już tylko syna, którego nauczę grania w piłkę nożną, biznesu, będzie ze mną kleił makiety... - nawet nie wiedzieli czy na pewno są w ciąży, a James już miał dalekosiężne plany czego nauczy syna, bo był pewien że to syn i że zobaczy tę jego trzecią nóżkę na dzisiejszym badaniu usg.
- Myślisz że już dzisiaj będzie widać czy to na pewno chłopiec czy jednak dziewczynka? - oczywiście córkę też by pokochał i chciał, ale jednak córkę już ma, czas na syna. Zatem jeśli to znów córka to powinni postarać się jeszcze o trzecie dziecko, tym razem syna, choć nie wiadomo czy Kath by ponownie chciała. Wszystko zależy od tego jak przetrwa obecną ciążę i poród. On nie chciał narażać ukochanej na dyskomfort związany z trudnym porodem czy zagrożoną ciążą. Wiadomo że zawsze by wybrał życie żony niż dziecka, gdyby miał wybierać. Dobrze że nikt nie stawia go przed tak trudnym wyborem.

autor

-

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Można by stwierdzić, że myślenie Jamesa ma sens. Z wyjątkiem kilku pomniejszych szczegółów. Po pierwsze to nie mieli pewności, że nie ma testów ciążowych wskazujących wyniki na niebiesko - mogło tak być, żadne z nich nie było ekspertem. Co prawda zużyli wiele testów ciążowych w ostatnich kilkunastu miesiącach, ale trzeba było przyznać, że nie próbowali na pewno każdej dostępnej marki na rynku. Zwłaszcza, że Katherine poszła na łatwiznę i kupiła wielopak na amazonie, więc za każdym razem używała tego samego rodzaju, co miał różowe kreski. Po drugie, widoczność kresek zależała od hormonów nagromadzonych w organizmie kobiety, a nie od płci. Po trzecie... Gdyby i wtedy i teraz korzystali z tego samego testu ciążowego, to można by szukać różnic i podobieństw. Koniec końców, Kath tylko się śmiała, nie przykładając za wiele uwagi do tego, czy to będzie córka, czy syn. Ważne, aby było i to zdrowe.
-Myślę, że ma, ale nie takie jak sądzisz-powiedziała tylko. Nie chciała się wymądrzać co i jak, bo nie była też w stu procentach pewna, nie była specjalistką. Niedługo zobaczą się z kimś, kto zna się na tym wszystkim, na usg, objawach, testach, wynikach krwi i nie tylko, więc Wheterby będzie mógł się wszystkiego dowiedzieć, jeżeli nie będzie się bał zadać pytania, co gdzieś w głębi duszy wiedziała, że jej przebojowy, pewny siebie mąż w towarzystwie lekarzy traci trochę rezonu.
-Tak, syna, któremu będziesz mógł na pierwsze urodziny kupić najnowsze playstation, byście dobrze się wspólnie bawili-odpowiedziała, nie mogąc ukryć rozbawienia. Wiedziała co ludzie mówią, że mężczyzna to duże dziecko i to on najlepiej bawi się wszystkimi zabawkami syna, od sterowanych samochodzików, przez lego i właśnie play station.
-Na sto procent jeszcze nie.-przewróciła oczami. Kath doskonale wiedziała że dopiero po kilkunastu tygodniach można zrobić badania krwi, a zobaczyć na usg jeszcze później i to nie koniecznie ze stu procentową pewnością. -Nie możesz się podpalać. Kto wie, czy cokolwiek z tego wyjdzie-odpowiedziała, jakoś tak pesymistycznie. Zdrowie to jedna sprawa, ale Kath chyba nie miała by najmniejszej ochoty na to, by ponownie przechodzić przez tyle zawodów, złamanych wręcz serc i tak dalej. Chciała, aby dostali dziś potwierdzenie, ze spodziewają się dziecka, bo inaczej chyba by się poddała. Przynajmniej na jakiś czas, a wiadomo, młodsza już nie będzie, więc pewnie wszystko byłoby jeszcze trudniejsze nie tylko dla ich psychiki, ale także portfela.

autor

B.

Awatar użytkownika
32
185

szef agencji nieruchomości

Horizon Real Estate

columbia city

Post

Oj tam, oj tam, co prawda to prawda, nie sprawdzali nigdzie informacji na temat tego czy istniały testy ciążowe pokazujące niebieskie kreski, bo po co? Zatem James skoro zarówno na zdjęciach w internecie czy te, co pokazywała mu żona, miały zwykle różowe kreski, to mężczyzna wychodził z założenia że wszystkie testy takie mają. I on pewnie nie był do końca świadom tego, ze obecnie korzystają z testów tej samej firmy, bo by się na to nie zgodził. Pewnie naczytał się że wystarczy seria wadliwych testów u danego producenta i pokazują one fałszywe wyniki. Poza tym kto by wiedział po sześciu latach z jakiej firmy użyli testu ciążowego, który to pokazał im ich córeczkę? Ale męska logika i obliczenia są czasami nie do ogarnięcia przez kobiecy umysł.
- A co ty o tym sądzisz? - zapytał, bo w końcu to ona była tutaj kobietą i pewnie więcej wiedziała na temat testów ciążowych. On nawet dołączonych do nich ulotek nie czytał, ani co tam było napisane na pudełku, widział tylko już gotowy wynik testu i ostatnio potem pocieszał potem żonę i zapewniał, że następnym razem im się uda. A tym razem? Aż podniósł swoją kobietę do góry i okręcił się z nią dookoła własnej osi, pokazując tym samym jak bardzo jest szczęśliwy. Sprzedał jej również buziaka w czoło i zabrał córkę na jej ulubione lody, co już pewnie nie spotkało się z zadowoleniem ze strony Kath, ale cicho sza. A lekarza to on raczej nie zapyta, bo ogółem miał uczulenie na te całe białe fartuchy i choć był męskim i odważnym mężczyzną to zdarzyło się mu zemdleć podczas pobrania krwi.
- Nie no, na początek to zbudujemy kolejkę na cały salon, później kupimy zdalnie sterowany samochodzik, albo drona, a na play station to będziemy musieli poczekać, aż dorośnie on do gier w wieku w którym bym z nim pograł, oczywiście jako kontrola rodzicielska. - nie mógł się przecież przyznać do tego, że sam chciał tak przeżywać kolejną młodość i się pobawić z synem, który by okazał nieco więcej zainteresowania aniżeli jego siostra. I zawsze to by była wymówka przed Kath dającą mu obowiązki, że on musi się z synem pobawić.
- Test nareszcie pokazał dwie kreski, więc musiało się udać. Teraz tylko powinniśmy czekać na werdykt czy to syn czy córka. No chyba że będzie dwójka, bo przecież ty masz brata bliźniaka. - jednak wizja bliźniąt trochę go przerażała zarówno w realu, jak i finansowo. Dwa razy więcej pieluch, dwa razy więcej karmienia, podwójne wstawanie do płaczu... Niech to będzie jedno dziecko, na to są gotowi, nie od razu na dwójkę.

autor

-

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

To tylko powoduje, że nie ma się co trzymać tej przepowiedni. Kath tak robiła, to znaczy, szanowała słowa męża, ale odczytywała je bardziej jako pragnienie syna, o czym z resztą już słyszała, bo rozmawiali o tym nie raz, kogo chcieliby tym razem dołączyć do rodziny. Jednak nie uważała argumentów męża za prawdziwe czy wiarygodne. Pozwalała mu to jednak sądzić, bo nie był to powód nawet do przekomarzania się. Chyba była dobrą żoną w tym aspekcie, prawda?
-Dla mnie najważniejsze jest to, bym faktycznie była w ciąży. Cała reszta jest mi obojętna-powiedziała. Serio, może było to wyświechtane "niezależnie co, ważne żeby było zdrowe", ale Kath tak naprawdę uważała. Wiedziała już jak się "obsługuje" dziewczynkę, ale chłopiec również będzie doskonałą opcją. Serio, było jej to obojętne. No może ze względu na Jamesa, chciałaby nieco bardziej syna, by Wheterby był zadowolony.
Cóż, między mdleniem na widok igły, czy po upuszczeniu krwi, a zadaniem pytania lekarzowi była wielka różnica. I to, że James bałby się zapytać o coś lekarza, na pewno by rozbawił Katherine.
-O tym właśnie mówię...-roześmiała się. Doskonale wiedziała, o co chodziło, znała to z opowiadań znajomych, że faceci to są wieczne dzieci i wykorzystują synów do spełniania swoich własnych pragnień o zabawkach, jakich za czasów jego dzieciństwa jeszcze nie było. Nie da się ukryć, że przez te 30 lat zmieniło się naprawdę, naprawdę wiele w temacie możliwości zabaw. A co najśmieszniejsze było - to wcale nie działało w dwie strony. Matki chciały córki, aby zakładać im ładne sukieneczki, pleść warkocze i tak dalej. Zuupełnie, różne podejścia.
-A no jest Greyson. Myślę, że dziś nam lekarz powie, czy to bliźnięta, ale nie liczyłabym na to. Na płeć musisz poczekać jeszcze chwile... Bo rozumiem, że chcesz od razu wiedzieć?-zapytała. Ona właściwie, to mogłaby poczekać z tym do samego porodu, ale nie będzie się upierać. Było też wiele pięknych, neutralnych ubranek, możliwości na dekoracje do pokoju... Choć ciekawość by ją zżerała, nie da się tego ukryć.

autor

B.

Awatar użytkownika
32
185

szef agencji nieruchomości

Horizon Real Estate

columbia city

Post

No nie da się ukryć, że gdyby się urodził syn to siła Jamesa w stadzie by wzrosła, bo dwóch samców to więcej niż jeden i już by były równe siły w konfliktach z jego kobietami. Bo chyba wiadomo że syn zawsze by go poparł, nieprawdaż? Solidarność jąder i takie tam. Gorzej jeśli synek będzie synusiem mamusi, a jakby nie było, nie na to liczył Wheterby. Ale z drugiej strony czy Lydia przypadkiem nie była oczkiem w głowie swojego tatusia? I oczywiście że Kath była i jest dobrą żoną i to w każdym aspekcie ich związku!
- Nie mów że nie jesteś ciekawa kogo tym razem przyniesie nam bocian. - zaśmiał się bo nie uwierzył w jej zapewnienia że nie jest ciekawa płci, tylko liczyło się dla niej żeby było zdrowe. Owszem, dla niego to również była ważna sprawa, ale to też nie tak że nie pisał się na chore dziecko i jeśli takie będzie to zostawi rodzinę. Nie był nieodpowiedzialnym palantem, jakich wcale nie mało.
- Zawsze ty i Lydia jesteście zaproszone do naszych lekcji przetrwania, ale zwykle was to nie interesowało. - odparł mężczyzna bardzo poważnie, chociaż jaką lekcją przetrwania jest gra w piłkę nożną czy strzelankę na play station? No właśnie, to wiedzą tylko mężczyźni.
- Oczywiście że chcę, muszę przecież powiedzieć rodzicom kogo będą oczekiwali, oraz przemalować ściany na odpowiedni kolor w pokoiku dziecięcym... musimy się zastanowić nad przeniesieniem Lydii do większego pokoju, a ten mały zostawić dla naszego nowego członka rodziny, jak uważasz? - on już myślał długofalowo, a serio chodziło o to by lekarz podał płeć, a James napisze do Nate'a, Leo i Liama "chłopaki, będę ojcem, to syn, idziemy pić" i tyle go Kath tego jednego wieczoru zobaczy. Musi opić zdrowie syna stosunkowo wcześnie, by potem być idealnym ojcem.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”