WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.imgur.com/DFBHwfE.png"></div></div></div>

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/r6X9Hch.png"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 265;left: 20;color: #975256;padding: 10px;width: 410px;height: 230;margin-left: 75px;z-index: 10;position: absolute;hidden: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; line-height:140%;"><div style="text-align:center; color:#6a244b;">
RANDKA NUMER I<BR>
CZAS TRWANIA: 07.02, 18:00 - 10.02, 18:00*
* Po upłynięciu czasu nie ma możliwości dodania kolejnych postów w danej randce.
** Sugerowana długość posta to 1000-2000 znaków dla sprawności pisania.




</div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-02-10, 16:07 przez Kupidyn, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

-

Awatar użytkownika
34
186

rysownik komiksów

--

chinatown

Post

// Pozwalam sobie zacząć!

Bastian wciąż chyba gryzł się z przekonaniem, czy aby na pewno powinien był tu w ogóle przychodzić. Fakt, nie został oddelegowany pod żadnym przymusem; nikt, podczas wypełniania formularza, nie stał nad nim z batem, ani nie dyktował tego, co powinien wpisać w poszczególnych rubryczkach. Zdaje się, że potrzebował po prostu wyjść do ludzi. I oto proszę – pojawił się, całkiem jak nie on.
Znaczyło to mniej-więcej tyle, że założył na siebie coś przyzwoitszego niż wymięta koszulka z nadrukiem reprezentującym jakieś filmowe albo muzyczne nawiązanie. Z dna szafy wygrzebał flanelową koszulę i względnie nieprzetarte dżinsy; jak zrobiłby to każdy, kto przynajmniej od miesięcy (jeśli nie lat) stronił od wszelkiego rodzaju – oficjalnego – randkowania. Z umiarem i jakąś krztyną nieokreślonej ostrożności.
Odnalazłszy swój stolik („tłoczno tu”; pomyślał), usiadł przy nim, jednocześnie rozglądając się swobodnie po okolicy. Przyjemny półmrok i…
Oho, postarali się. – Trącił palcem stojące na stoliku kwiatki, stwierdzając jednocześnie, że nie jest to żaden tani plastik. Westchnął potem, zakołysał się na tylnej nóżce krzesła i, dla zabicia czasu, zaczął zastanawiać się, jaka istnieje szansa, że karma dopadnie go właśnie tego wieczoru. Za te wszystkie razy sprzed lat, kiedy to on wystawiał swoje „randki” i „walentynki”.
Powiedzmy sobie szczerze, amant był z niego żaden.
„Egzekwuje prawo”…? – Zmarszczył brwi, raz jeszcze wczytując się w przekazaną mu wcześniej karteczkę. – Słodki Jezu. Jakby randki same w sobie nie były wystarczająco stresujące... – Odetchnął ciężko; nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że głos jego niósł się tonem na tyle donośnym, by sięgnąć uszu potencjalnej randki; jeśli tylko ta znajdowała się gdzieś w pobliżu.

autor

rezz

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

5.

Meg nie umie w kobiece ubrania

Jeśli chodzi o Meg, to niestety jej udział w tym przedsięwzięciu był wynikiem działań jej nadgorliwego ojca, który pewnie obawiał się, że jego córka swoje najlepsze lata spędzi w samotności. Z jednej strony irytowało ją to, w co została wrobiona, ale z drugiej nie mogła mieć temu mężczyźnie za złe. Martwił się o nią, nawet jeśli nie było jej to w smak, musiała to zaakceptować. Nie chodziło nawet o to, że randkami gardzi, czy głosi odważne teorie o tym, jak to miłość nie istnieje. Po prostu... od śmierci mężczyzny, którego darzyła takim uczuciem minął zaledwie rok i chyba jeszcze nie potrafiła pójść na przód. W dodatku miała trudny charakter i co tu dużo mówić, wiedziała, że dla wielu panów, którzy dziś na nią trafią, będzie po prostu rozczarowaniem. To nigdy nie było miłym doświadczeniem, nawet jak komuś nieszczególnie zależało na uznaniu.
Przybyła na miejsce zaraz po służbie, więc cóż, o makijażu, czy jakiejś sukience nie było mowy. Z resztą tych i tak w jej szafie nie dało się uświadczyć. Obserwując jakieś eleganckie kobiety, pod dziwną presją otoczenie, udała się do łazienki i rozpuściła włosy, przez co... poczuła pewnego rodzaju zażenowanie samą sobą. Mimo to w kucyk już ich nie złapała, tylko z karnecikiem na której znajdowały się informacje na temat jej przyszłego towarzysza, zaczęła szukać odpowiedniego stolika. Była akurat w pobliżu, gdy słowa mężczyzny dosięgły jej uszu i cóż, nie myliła się... nawet przeszła samą siebie, bo miała robić negatywne wrażenie jeszcze zanim w ogóle się pojawi. Brawo, to też sztuka.
- A masz coś na sumieniu, że egzekwowanie prawa tak ciebie stresuje? - zapytała na wejściu, obchodząc stolik i zajmując wolne miejsce. Miała tylko nadzieję, że jej ojciec nie nakłamał w tym zgłoszeniu. - Lockwood - przedstawiła się automatycznie, tak jak zawsze w pracy - samym nazwiskiem. No i z miejsca poczuła się idiotycznie, bo przecież sama doskonale wiedziała, że tutaj raczej to nie przejdzie. - To znaczy Meg - poprawiła się pospiesznie, godząc się z tym, że szansa na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia już jej przepadła.

autor

Awatar użytkownika
34
186

rysownik komiksów

--

chinatown

Post

Gdyby miał się zastanowić się nad tym porządniej, doszedłby zapewne do wniosku, że taki stan rzeczy nawet mu odpowiadał. To w gruncie rzeczy dobry początek – trafić na kogoś równie ułomnego w sferze randkowania, jak on sam. Raźniej, na pewno – na ten równie dziwny, co i pokraczny sposób. Pokraczny, ale pełen ulgi.
Tylko to egzekwowanie prawa.
Everett – odpowiedział, wstając na ten moment. Umówmy się jednak; ten jakże niezawodny instynkt (a raczej aparycja dziewczyny i towarzyszący jej sposób bycia) podpowiedział mu, że darować powinien sobie wszelkie kurtuazje pokroju cmoknięcia w grzbiet dłoni czy nonszalancko odsuniętego krzesła. – To znaczy Bastian – dodał, pozwoliwszy sobie skorzystać z identycznego niemal tonu; oprawionego tylko – naturalnie – bardziej basowym (i żartobliwym, przy okazji) tembrem.
I zdążył co najwyżej zaśmiać się nerwowo, ruchem ręki przepraszając za wcześniejszy komentarz – nie chciał przecież sprawiać, by poczuła się nieswojo; choć i bez tego, najwyraźniej, mieli ze swobodą spory problem.
W swoim junior year po raz pierwszy paliłem zielsko. Możliwe, że kiedyś, coś tam, później, też. – Kącik jego ust drgnął, świadcząc niby, że odrobina humoru jest jednocześnie z jego strony praktyką badania gruntu. – W wieku dwudziestu dwóch lat podkradłem pomysł kumpla po fachu – powiedzmy, że trochę nagiąłem przysługujące mu prawa autorskie. – Podrapał się po brodzie. – A w zeszły weekend pobrałem film z bardzo nielegalnego źródła. Więcej grzechów nie pamiętam, ale nie twierdzę, że ich nie było – rzucił lekko, dopiero teraz przyglądając jej się nieco uważniej. Wyglądała na nieco młodszą od niego. W oczach chowała jednak ten zawadiacki błysk, który utwierdzał go tylko w przekonaniu, że praca wymagała od niej jednego; by budzić respekt.

Everett z kolei od zawsze miał problemy z przesadnym gadulstwem; pewnego razu stwierdził jednak, że idzie z tego zrobić pożytek. Krępująca cisza? A gdzie tam. Lepiej było mu płonąć ze wstydu, kiedy spomiędzy ust wymykało się o słowo za dużo.
To… to takie standardowe, wstępne przesłuchanie, kontrola jakości kandydata, czy powinienem już podawać nadgarstki do skucia? – Zaśmiał się, przekrzywiając lekko głowę. – Pracujesz w sądzie, w policji…? Czy jeszcze gdzieś indziej, ale nie możesz mi powiedzieć, bo musiałabyś się mnie pozbyć?

autor

rezz

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brew jej drgnęła, kiedy przedstawił się w tej samej formie, co ona. Nie była pewna, jak ma to odebrać, ale próbowała zachowywać się naturalnie, w końcu sama na wstępie popełniła gafę z tym nazwiskiem. Rozsądniej było więc skupić się na czymś innym, a gdy Everett się podniósł, pierwszym, co rzuciło się jej w oczy był wzrost mężczyzny. Z jednej strony na punkcie własnego miała pewnego rodzaju kompleks, ale z drugiej nie sięgała po żadne obcasy, by sztucznie dodać sobie centymetrów. Mimo to poczuła się po prostu pewniej, gdy oboje usiedli już na swoich miejscach. Megara nie zdążyła nawet pomyśleć o tym, że warto byłoby znaleźć jakiś temat do rozmowy, kiedy z ust Bastiana zaczęły wylewać się kolejne słowa, będące najpewniej odpowiedzią na jej wcześniejsze pytanie. W zasadzie ją to zaskoczyło, sądziła, że to machnięcie ręką będzie jedynym komentarzem, jaki dostanie. Może nawet w pewnym sensie ją rozbawił, od zawsze dogadywała się lepiej z mężczyznami, niż kobietami, więc cóż... skoro póki co nie dał jej odczuć, że nie wpisuje się w schemat idealnej partnerki na tego typu spotkanie, to jakoś to będzie.
- Zielsko, kradzież pomysłów i piractwo... - podsumowała jego wypowiedź, kiwając przy tym powoli głową. - Chyba jednak aż tak się mnie nie boisz, skoro z łatwością się do tego wszystkiego przyznałeś - zauważyła, ale nie było to tak mdłe, jak wcześniejsze wypowiedzi. Nawet kącik ust drgnął jej ku górze, zdradzając rozbawienie. Może i nie była mistrzem spotkań towarzyskich, ale też bez przesady, wcale jej nie zależało, by osobą przed sobą siedzącą z miejsca do siebie zrazić. Dało się też zauważyć, że do mruków jej towarzysz nie należał, a to dobrze rokowało... z jego gadulstwem i jej zdawkowymi wypowiedziami uda im się utrzymać chyba całkiem niezły poziom rozmowy.
- Jestem tutaj prywatnie - odpowiedziała na jego pytanie, chociaż wiedziała, że sobie żartuje i raczej nie pyta na poważnie. - Poza tym łapię morderców, a nie drobnych rzezimieszków - dodała, przypominając sobie, że ojciec polecił, aby nie wspominała na tym już na początku. No ups. Nie jej wina, że rozmowa sama się tak ułożyła. - Także tak, jestem detektywem w policji i jak na razie nie czuję potrzeby, aby się ciebie pozbywać - to był taki komplement w stylu Lockwood. - Przeczytałam, że rysujesz komiksy... jakaś konkretna tematyka? - zagadnęła, bo mimo wszystko nie czuła się najlepiej, gdy rozmowa dotyczyła jej osoby. Jeszcze temat pracy był względnie bezpieczny, ale generalnie wolała posłuchać czegoś o Bastianie.

autor

Awatar użytkownika
34
186

rysownik komiksów

--

chinatown

Post

W normalnym warunkach prawdopodobnie bym się obraził, bo ten „rzezimieszek” brzmi nieco lekceważąco, ale z drugiej strony… w równie (nie)normalnych warunkach prawdopodobnie właśnie szukałbym sobie adwokata. Powiedzmy więc, że jesteśmy kwita. – Uśmiechnął się, całkowicie odsunąwszy od siebie myśl, że ta forma rozmowy – poza ścianami tego, konkretnego lokalu – nie miałaby prawa bytu. Matka Bastiana może i nie była jego życiowym autorytetem, ale od czasu do czasu zaszczepiała w nim przydatne zwyczaje. „Ty się już lepiej do niczego nie przyznawaj, Bastek. Z tobą to wiecznie coś! Zawsze się wpakujesz w jakieś gówno – i nie, nie myśl sobie, to jest ostatni raz! Nie będziemy wiecznie za ciebie oczami świecić!”
Może po prostu wyszedłem z założenia, że każdy ma coś za uszami. A może pomyślałem też, że zdam się na pani łaskę, pani detektyw. – Mówił miękko – już samym głosem dystansując się czym bardziej od choćby cienia śmiertelnej powagi; mając jednocześnie nadzieję, że jego towarzyszka nie posądzi go o nadmierną wścibskość czy próbę wbicia mniej lub bardziej bolesnej szpileczki.
Zgadza się – przytaknął na wzmiankę o rysowaniu komiksów. – Generalnie chyba trudno byłoby mnie wcisnąć do jakiejś konkretnej szuflady. Staram się natomiast trzymać z daleka od wizji superbohaterów, trzepoczących w tle peleryn i miasta w ogniu. Ale tak zostając w temacie, to zawsze marzyło mi się rozrysować jakiś zaskakujący kryminał. – Przebiegł spojrzeniem po otoczeniu, dopiero po chwili zerkając na blondynkę; początkowo z ukosa, by wreszcie zahaczyć źrenicami bezpośrednio o jej twarz. – Może to znak. – Machnął niewielką karteluszką, na której znajdował się wspominany już niejednokrotnie opis Meg („… egzekwująca prawo”). – Może to znak, że powinienem zacząć szukać inspiracji. – Zaśmiał się, sugerując tym samym, by jego słowa przyjęła w formie półżartu.
No ale dobra. Co musiałbym zrobić, żebyś stwierdziła, że czas się mnie pozbyć? Rzucić zbyt banalnym, mało wyszukanym komplementem? – Uniósł brew. – Jeszcze bardziej się rozgadać? O ile jest to w ogóle możliwe? – Jakiś nikły ruch nogi, przesunięcie podeszw po posadzce.
I, równie ważne pytanie: przyszłaś tu przez wzgląd na pracę? W sensie… wyobrażam sobie, że przy okazji takiego zawodu życie towarzyskie trochę… kuleje? – Cmoknął pod nosem. – Czy może kaprys? Albo… nie wiem. Zaskocz mnie. Możesz wcisnąć ściemę, pozwalam!
Ostatnio zmieniony 2021-02-17, 11:47 przez Bastian Everett, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

rezz

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powstrzymała rozbawienie, zdradzając je jedynie głośniejszym wypuszczeniem powietrze przez nos, bo co tu dużo mówić. Ten rzezimieszek i dla niej samej był terminem dość lekceważącym. Oczywiście nieszkodliwie lekceważącym, bo nie planowała go obrazić. Uznała więc, że nie ma co dodatkowo komentować i jedynie skinęła mu głową, jakby potwierdzając, że są kwita. Niestety musiał jej to wybaczyć, bo ona niestety aż tak wygadana nie była i skinięcia oraz tym podobne gesty często stanowiły dla niej substytut pełnoprawnej wypowiedzi.
- Wolę, jak się do mnie mówi detektyw Lockwood... pani podobnie jak rzezimieszek nie brzmi zbyt profesjonalnie - wtrąciła w odpowiedzi na jego słowa, chociaż naturalnie wyłapała żartobliwą nutę i miała świadomość, że na dłuższą metę nie będzie się tak do niej zwracał. Powiedzmy, że to taki jej sposób na zagajenie rozmowy. Skupiła się też na tym, co jej o sobie powiedział, odruchowo starając się jak najwięcej zapamiętać. Może i rozmówcą była kiepskim, ale słuchaczem całkiem dobrym, z resztą jej praca często polegała na sklejeniu tego, co się usłyszało, czy zobaczyło. Dopiero pod koniec nieco się spięła, nawet jeśli żartował.
- Raczej nudny ze mnie temat do inspiracji - ucięła więc od razu, prostując się nieco na krześle. - Ale kryminały brzmią dobrze... Tworzysz pod własnym nazwiskiem? Może coś kupię i przeczytam - nie kłamała, bo też co tu dużo mówić, od zawsze była chłopczycą, więc komiksy były dla niej ciekawym tematem do rozmów. Na pewno wiedziała o nich więcej, niż o literaturze angielskiej. - Hmm, dlaczego pytasz? Chcesz, żebym się ciebie pozbyła? - przychyliła głowę do boku, marszcząc przy tym nos. Póki co jego gadulstwo jej nie przeszkadzało, w zasadzie to spotkanie przebiegało lepiej, niż mogłaby przypuszczać. Szkoda tylko, że temat znów miał zejść na jej osobę, a ona cóż... no miała duży problem z mówieniem o sobie.
- Rok temu zastrzelili mi partnera i ojciec powiedział, że starczy żałoby, więc wysłał mnie tutaj - wypaliła więc na wydechu, opierając łokcie o blat stołu. Chciał zostać zaskoczony. Utrzymała z nim kontakt wzrokowy, po czym parsknęła cicho. - I jak? Zaskoczony, czy postarać się bardziej? - zapytała nieco żartobliwie, przez co trudno było stwierdzić, czy skłamała. Mówienie prawdy najłatwiej przychodziło jej właśnie wtedy, gdy odbiorca uznawał ją za głupi i nieśmieszny żart. Taka już była.

autor

Awatar użytkownika
34
186

rysownik komiksów

--

chinatown

Post

Tak. Kiedyś mi się marzyło być jak Banksy w branży komiksu, ale, umówmy się – tajemnica, tajemnicą; tam liczy się przekaz. Nawet bardziej – trzeba przyciągać treścią. Obstawiam, że prędzej zdechłbym z głodu, niż zwrócił na siebie uwagę. – Zaśmiał się. – Ale nie narzekam na bycie przeciętniakiem. Przynajmniej nie muszę ani analizować każdego podjętego kroku, ani przeganiać spod okien skandujących moje imię tłumów. – Zacisnął usta w wąską linię; najprawdopodobniej po to, aby nie szczerzyć się jak skończony idiota.
Ale jeśli wpadnie mi kiedyś do głowy wydanie czegoś niekoniecznie przyzwoitego, to zastanowię się nad pseudonimem – zażartował jeszcze. Nie przeszkadzała mu jej małomówność.
Niemniej, musiała (nie musiała) mu wybaczyć; to nie tak, że poprzez kurczowe trzymanie się tematu jej osoby usilnie zależało mu na zrobieniu z siebie jakiegoś natręta. Wydawało mu się jednak, że to całkiem naturalne – współczesna kultura wykształciła wszakże tę zabawną dość tendencję, by zawody pochodne wszelkim "crimen-", kojarzyć z imponującymi schematami. Walka z przestępcami, porywające śledztwa i ściganie ”złoli”. Fascynujące sprawy i zagadki, których poszczególne elementy same niemal trafiały na odpowiednie miejsce – ach, ta intuicja bohaterskich (domena serialowo-książkowo-filmowych) detektywów! A Bastian? Nic dziwnego zatem, że przyrównawszy się do niej, sam nazwałby się jakimś byle kmiotkiem. Godzinami zamknięty w tej zatęchłej, mieszkalnej klitce, często na potrzeby pracy odklejał się od rzeczywistości.
A tutaj – proszę – siedział przed nim ktoś, kto aspirował na miano potencjalnej bohaterki, żywcem wyjętej z komiksu czy dobrej książki. PS.; to również okazywało się wpisaną w jego naturę tendencją – by napotkanych na swojej drodze ludzi analizować pod kątem tych cech, które najchętniej przelałby wprost na papier, jednocześnie czyniąc ich postaciami jakichś wyimaginowanych perypetii.
Na słowa dziewczyny aż brew mu drgnęła. A były to słowa – niezależnie czy oparte na prawdzie, czy wyssane z palca – których „raczej” się nie spodziewał.
N-nie? To znaczy, nie no, jasne. Zadowolę się takim powodem. Brzmi...brutalnie, niepokojąco i cholernie dramatycznie. Everett w tamtej chwili wyglądał tak, jakby próbował zinterpretować wyniki szalejącego wariografu; zupełnie nie znając się na jego obsłudze. – Uh, jeśli to nie jest oryginalny powód, to nie wiem co miałoby nim być.
Nie chciał ciągnąć jej za język; sam zresztą wychodził z założenia, że kiedy ktoś ma ochotę wypłakać mu się w ramię – to zrobiłby to bez zbędnych ozdobników. I nawet – a może szczególnie wtedy – nie oczekiwałby magicznej porady, którą, kolokwialnie sprawy ujmując, najczęściej mógłby się co najwyżej podetrzeć. Te wszystkie złote myśli w stylu „zawsze mogło być gorzej”, „nie przejmuj się”, „wszystko się ułoży”.
Może właśnie dlatego…
Wybacz, może nie powinienem tego mówić, ale nie wiem które z nas jest w takim razie bardziej beznadziejne – rzucił lekkim tonem; tak niepoprawnie oderwanym od atmosfery, jaką naszprycowane były słowa dziewczyny.
Zdążymy się jeszcze czegoś napić? – zagaił, poprawiając rękaw koszuli. – W tej chwili myślę, że mam dwa wyjścia. Albo się mnie pozbędziesz, albo bardzo szybko wprowadzę się w stan względnej nietrzeźwości. Inaczej tego czekającego mnie festiwalu porażki nie zniosę. – W jego głosie znów dało się usłyszeć tę nienachalną wibrację żartu.
Chociaż przyznam, jeśli dotrwam jutra; zdecydowanie będziesz, Meg, tym pozytywnym akcentem – skwitował, posyłając jej nieco cieplejszy uśmiech.

autor

rezz

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokiwała spokojnie głową, dochodząc do wniosku, że faktycznie się jej poszczęściło. Trafiła na kogoś, kto ani nie zadzierał nosa, ani nie mazał się, jaki to jest biedny, słowem Bastian w tej kwestii plasował się gdzieś pośrodku wspomnianych ekstremów, oferując Megarze przyjemniejsze towarzystwo, niż mogłaby przypuszczać. Mówił dużo, ale nie nużąco, a to już było niemałą sztuką.
- Rozsądnie - pochwaliła jego podejście, po raz kolejny sięgając po znacznie skąpsze wypowiedzi. Miała nadzieję, że tym samym nie odbierze ją za taką, która nieszczególnie była zainteresowana rozmową. Nie chciała sprawić mu przykrości, zwyczajnie miała trudny charakter. - Nie do końca przyzwoitego? - podchwyciła, naturalnie sugerując by rozwinął myśl. Miała jakieś swoje pomysły na interpretację tych słów, ale nie chciała wyciągać pochopnych wniosków. Wiedziała też jakimi prawami rządzą się takie spotkania, więc absolutnie nie nazwałaby go natrętem. Po prostu miała sporo nieprzepracowanych traum, o których nie tyle co nie lubiła, ale nawet nie umiała mówić, a które też - nie ma co ukrywać - powinny być jednym z ostatnich tematów, jakie porusza się na pierwszym spotkaniu. W dodatku wiedziała czego ludzie się spodziewają, nawet niekoniecznie artyści, ale cały ogół społeczeństwa... detektyw z wydziału zabójstw miał być bohaterem... Tylko, że Meg doskonale wiedziała, że na to miano nie zasługuje w żadnym calu. Spieprzyła na całej linii, miała krew ukochanej osoby na rękach i póki co nic nie wskazywało na majaczącą w oddali wizję zadość uczynienia. Bliżej jej było do nieudacznika, niż inspiracji. Zabawne, ale w tej myśli utwierdziła ją też jego reakcja. Czuła, że swoim wyznaniem zniszczyła atmosferę, którą cóż... zbudował głównie Bastian. W każdym razie było jej głupio i już pożałowała własnych słów. Spodziewała się długiej ciszy, ale zamiast tego siedzący naprzeciwko mężczyzna zaskoczył ją swoją wypowiedzią. Na moment poczuła się tak, jakby zgubiła azymut i dopiero po kilku chwilach parsknęła cicho.
- Chyba masz rację - zgodziła się z nim, pocierając przy tym delikatnie kark, bo musiała zrobić coś z rękami. W zasadzie śmiało mogłaby przyznać, że to ona jest bardziej beznadziejna, ale przesadne umartwianie się nie leżało w kręgu jej zainteresowań. - Hmm, ta trzeźwo trudno ze mną wytrzymać? - tym razem to ona spróbowała żartować, czuła, że jest mu to winna. Nie miałaby mu za złe, gdyby właśnie tak uważał, więc tym bardziej zaskoczył ją jego komplement. No bo właśnie tak odebrała słowa o byciu pozytywnym akcentem. Na kilka chwil zamarła więc, z lekko uniesionymi brwiami, by w końcu się zreflektować, opuścić spojrzenie i pozwolić sobie na uśmieszek. - Powiedziałabym, że pewnie mówisz to każdej... ale cóż, przynajmniej tego wieczora to ja pierwsza to usłyszałam - zażartowała ponownie, rozluźniając się nieco. Naprawdę miała dużo szczęścia do tego spotkania.

autor

Awatar użytkownika
34
186

rysownik komiksów

--

chinatown

Post

I działało to w obydwie strony. Towarzystwo detektyw Megary Lockwood zaskoczyło go przede wszystkim naturalnie wypływającymi tematami; tym połowicznie lekkim tonem, jakim mogli je prowadzić. Dziewczyna wydawała mu się wyrozumiała – głównie ze względu na ten „brak doświadczenia”, któremu musieli, wspólnie, stawić czoła (prawie jak, o ironio, partnerzy w zbrodni). I nawet ta prostota ubioru (żadnych wydumanych kreacji!), brak ewentualnej pruderii, która towarzyszyć mogła takim spotkaniom; tej kokieterii niepotrzebnej – sprawiała, że łatwiej było mu rozeznać się w całkowicie nowej sytuacji. Że czuł się dobrze. Swobodnie. Nawet pomimo początkowych obaw związanych z ich dysonansem zawodowym.
Wbrew tym wszystkim honorowym przekonaniom, gwarantuję ci, że w całej tej komiksowej niszy znajdzie się masa poczytnej perwersji. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby taki projekt sprzedał się lepiej niż cały mój dotychczasowy dorobek. – Zaśmiał się. – Nawet jeśli chowałbym się za pseudonimem. Niestety, choćby i było to moje najskrytsze marzenie – ale, uprzedzam zawczasu, nie jest – obstawiam, że wymyślony przeze mnie alias byłby tak górnolotny – słowo dało się wręcz wyżymać z kapiącej w eter ironii – … że bardzo szybko praca przypisana zostałaby do swojego właściciela, a on – ja, ma się rozumieć – do końca życia nie spojrzałby swoim znajomym w oczy. – Zafantazjował żartobliwie – ale bez większej trudności. Była to dla niego wizja tak nieprawdopodobna, że bez problemu zdystansował się wobec podjętego tematu. Nawet jeśli pozornie zakrawał o jakąś nieprzyzwoitość.
I może tak jak Jej, tak i Jemu nie w głowie było rozdrabniać się, zamartwiać i krążyć wokół tematów skoncentrowanych wokół auto-użalań. Może tak właśnie było lepiej dla dobra spotkania; przyznać, że sztuka randkowania znajduje się gdzieś poza realnym zasięgiem (jego na pewno) i po prostu pozwolić rozmowie trwać. Nawet jeśli to on czuł się zobowiązany, by przejąć tę pałeczkę humorystycznego gadulstwa (norma!).
A potem – potem role się odwróciły. I tylko lekki uśmiech zarysowany na jego twarzy zdradził, że z żywym entuzjazmem przyjął tę próbę – ten zwiewny przytyk, którym trafiła prosto w środek tarczy.
Powiedziałbym raczej, że to dla kurażu „na potem”. Cholera wie na kogo trafimy. – Zerknął w jej kierunku nieco konspiracyjnie; ale porozumiewawczo.
I chwilę jeszcze nasłuchiwał tego, co miała mu do powiedzenia. Marszczył przy tym brwi, to unosił je nieco – ale nie ze zgrzytem, raczej ciekawsko.
To teraz patrz na to, co zrobię. To będzie niezwykle płynne przejście. Gotowa? – Pochylił się, niemal podrywając z siedzenia. Lekko, ledwie zauważalnie. – Akcja.
Odchrząknął, poprawiając się na krześle; teraz już wyprostowany, z doklejonym, pełnym ogłady uśmiechem (wcale nie - zza tego sztucznie zarysowanego łuku wciąż wyglądał szczerze przyjemny grymas rozbawienia).
Nie wiem czy powiem to „każdej”, ale nie chcąc mieć czyjejś niezaspokojonej ciekawości na sumieniu, ku twojej absolutnej uciesze, jestem w stanie poprowadzić rejestr z wieczoru i zdać ci z niego relację. Niestety, jako że Seattle to spore miasto, w związku z czym szanse na nasze następne, przypadkowe spotkanie są bliskie zera, musiałbym wziąć od ciebie numer. – Zaśmiał się. – Jak mi poszło? A tak na poważnie, to możesz to potraktować jako propozycję, że jeśli kiedyś najdzie cię ochota napić się piwa po służbie albo zjeść ociekającą tłuszczem pizzę na podwójnym serze – nie oceniam – to jestem do twojej dyspozycji. Tylko może nie każ mi biegać. Żadnych porannych joggingów. Mam wrażenie, że służbiści znajdują w aktywności fizycznej jakąś chorą przyjemność i satysfakcję. Ale nie ze mną te numery. – Znów dał się porwać chaotycznemu potokowi słów; mając jednocześnie nadzieję, że Meg zrozumie przesłanie – bez względu na niepewne (nowe dla niego) okoliczności, dobrze czuł się w jej towarzystwie.

//Myślę, że w następnym poście możesz już zakończyć - tak idealnie przed limitem czasu! :]

autor

rezz

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/r6X9Hch.png"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 265;left: 20;color: #975256;padding: 10px;width: 410px;height: 230;margin-left: 75px;z-index: 10;position: absolute;hidden: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; line-height:140%;"><div style="text-align:center; color:#6a244b;">
RANDKA NUMER II<BR>
CZAS TRWANIA: 10.02, 18:30 - 13.02, 18:00*
* Po upłynięciu czasu nie ma możliwości dodania kolejnych postów w danej randce.
** Sugerowana długość posta to 1000-2000 znaków dla sprawności pisania.




</div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-02-10, 18:05 przez Kupidyn, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pierwsza randka poszła zaskakująco dobrze! Liz była w szoku jak gładko potoczyła się rozmowa z Robertem. Czyli nie do końca zardzewiała pod względem randkowania! Jeszcze pamiętała co nieco sprzed małżeństwa. Jakoś przecież tego Judasza musiała usidlić, albo to on usidlił ją, ciężko stwierdzić. W każdym razie na fali pozytywnych emocji po zakończonej pierwszej randce Liz przesiadła się do wskazanego jej stolika i widząc swojego nowego rozmówcę uśmiechnęła się promiennie.
Ktoś tu odzyskał skrzydła! Wystarczyła odrobina atencji, docenienia jej tak subtelnie, a za razem wyraziście, i Liz Hirsch zmieniła nastawienie odnośnie szybkich randek, jednak nie była to taka strata czasu.
A jeśli o czasie mowa.... Mają zaledwie pięć minut więc trzeba działać szybko, bo po spotkaniu z Robertem pozostał jej pewnego rodzaju niedosyt!
- Cześć, jestem Liz- przywitała się wesoło, wskazała dłonią na swoją plakietkę na piersi, która połyskiwała przez odbite światło. Tym samym chyba niechcący zwróciła wzrok swojego nowego rozmówcy na biust. Cóż, cycki ma fajne więc niech patrzy, niech podziwia!
- Czego oczekujesz po zakończeniu szybkich randek, to znaczy, czego się spodziewasz, że co z tego wyjdzie?- wypaliła z pierwszym pytaniem nie bawiąc się w żadne konwenanse i uprzejmości, bo na boga, mają TYLKO pięć minut!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

Nim się obejrzał, pierwsza tura randek została zakończona. Moment nastąpił niespodziewanie i to w momencie, gdy Quinn czuł, że rozmowa dopiero się rozkręca. Czuł lekkie rozczarowanie, że nie mógł poznać lepiej pierwszej osoby, lecz musiał dostosować się do reguł zabawy. Pierwsze koty za płoty, jak to mówią. Teraz wiedział, że musi nieco zmienić taktykę, jeżeli pragnął cokolwiek wyciągnąć z danej rozmowy.
Odszedł od stolika i od organizatorów otrzymał nowy przydział i nową karteczkę, dotyczącą drugiej osoby. Przeczytał krótką notkę w drodze do odpowiedniego miejsca. Tym razem praktycznie nie czekał, bo nawet nie zdążył usiąść, kiedy od razu miał okazję przywitać się ze swoją drugą randką.
- Cześć, Liz. Quinn. – ze śmiechem wypiął swoją pierś do przodu, uwydatniając tym samym miejsce, na którym była jego plakietka, nieco ją parodiując, ale chciał być po prostu zabawny. Bardzo podobała mu się otwartość kobiety, która razem z nim przysiadła się do stolika. Cieszył się, że podchodzi do tego bez kompleksów, bo czemu miałaby jakiekolwiek mieć? Na pewno nie ze względu na wiek, bo wyglądała bardzo dobrze. Poza tym, kobiety w dojrzałym wieku miały swoich adoratorów. Akurat tak się złożyło, że znów trafił na starszą rozmówczynię, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Nie wiedział, jak w drugą stronę.
- Czego oczekuję po zakończeniu? Chciałbym wyjść stąd zadowolony i bez żalu do siebie przez to, że spróbowałem, dobrze się bawiłem oraz, że poznałem i porozmawiałem, chociaż krótko z nowymi ludźmi. Jeśli cokolwiek wyniknie chociażby z jednej randki, nawet znajomość, to będzie to tylko dodatkowy, duży plus. – przedstawił jej swój punkt widzenia dzisiejszego uczestnictwa. Wiedział, że niektórzy mogli bardzo poważnie podejść do całej rzeczy, ale on postanowił po prostu płynąć z prądem i w ogóle nie robić sobie nadziei, a jedynie próbować, bo tak najtrudniej było się zawieść.
- A dlaczego ty zdecydowałaś się tutaj przyjść? – odbił teraz piłeczkę w jej stronę niemal tak samo szybko, jak ona zapytała go pierwsza. Być może to był jednak klucz do jak najlepszego poznania drugiej osoby, by narzucić trochę szybsze tempo zadawanych pytań.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciałaby podchodzić do tego bez kompleksów, bardzo! Nic bardziej mylnego, jej pewność siebie, uśmiech i energia były chyba trochę podkolorowane. Doskonale zdawała sobie sprawę, że tacy żywiołowi ludzie są lepiej postrzegani, aniżeli ciche myszki, które boją się powiedzieć słowo. Prawda jest taka, że Liz wypadła z obiegu lata temu, jeśli chodzi o randki i teraz musiała nadrabiać dobrą miną do złej gry. Ona uważała, że brakuje jej już tego czegoś co miała jako młoda dziewczyna, tego czym urzekła byłego już męża. Nie wiedzieć czemu uznała, że skoro on jej już nie chce to już nikt nie będzie chciał i nie ma dla niej nadziei na miłość.
Przyglądała się badawczym spojrzeniem temu młodzieńcowi, cholera.... Ciężko było rozszyfrować ludzi po wieku, ale to przecież nie jest najważniejsze. Bała się tylko, by przypadkiem nie trafić na osobnika w wieku swojego syna, jednego lub drugiego. Taka sytuacja w ogóle by jej nie leżała jeśli chodzi o mentalność.
- Bardzo zdrowe podejście Quinn- pokiwała z uznaniem głową Racjonalnie myślący młody człowiek, to w dzisiejszych czasach nie zdarza się często, więc trzeba doceniać. Ani Laurence ani Taylor chyba w taki sposób nie myśleli - a może źle ocenia swoje dzieci? Gdyby tak było to pewnie schowałaby się ze wstydu pod ziemię, więc lepiej niech się nie dowiaduje jaka jest prawda.
- Jeśli mam być szczera namówiła mnie do tego koleżanka, nie byłam całkiem pozytywnie nastawiona do tego pomysłu. Gloria uznała, że muszę wreszcie wyjść do ludzi i przestać ciągle siedzieć w pracy. Trochę w tym prawdy, ale nie będę cię zanudzać prozą życia, tym raczej nie zabłysnę w twoich oczach Quinn.
Zaśmiała się i lekko nerwowym gestem odgarnęła kosmyk włosów za ucho, po czym ułożyła dłonie płasko na stoliku. Lubiła zwracać się do swoich rozmówców po imieniu, to pokazywało, że je zapamiętała, sama je sobie utrwalała kojarząc z twarzą i sprawiało to wrażenie już nawiązania jakiejś nikłej nici porozumienia
- Zdradzisz mi czym się zajmujesz, czy to jakaś tajemnica?
Och, wreszcie przynieśli jej zamówione wcześniej wino! To już drugi kieliszek, podziękowała kelnerce i sięgnęła po kieliszek by zamoczyć w nim usta, niespiesznie i elegancko, ot co.
Ostatnio zmieniony 2021-02-14, 00:03 przez Liz Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Zablokowany

Wróć do „Speed Dating”