WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Mimowolnie wspomnieniami wraca na moment do czasów szkolnych. Zdecydowanie nie należała wtedy do osób, które lubią się uczyć albo chociażby myślą logicznie. Zawsze ciągnęło ją bardziej w kierunku nauk humanistycznych, a tym bardziej artystycznych. Matematyka, informatyka czy chociażby fizyka, to zdecydowanie nie były jej przedmioty. Co prawda nie miała z nimi jakichś wielkich kłopotów, bo bez problemu utrzymywała taką średnią, aby zdać, ale ile się przy tym namęczyła! Doskonale pamięta wieczory, gdy próbowała wkuć jakieś zasady z fizyki, ale ciągle się myliła, klnąc na to wszystko pod nosem. Nic dziwnego, że cieszyła się, gdy wreszcie skończyła szkołę średnią, bo wiedziała, że już nigdy więcej nie będzie musiała mieć z tym styczności.
..........Czasem naprawdę podziwiam ludzi, którzy uczepili się jednej pracy i, mimo że jej nie znoszą, ciągle do niej chodzą. Ja, gdy tylko zaczęłam się męczyć, rzuciłam pracę jako kelnerka w cholerę — mówi, choć prawda jest taka, że powód, przez który rzuciła robotę w tej kawiarni, jest nieco bardziej skomplikowany. Nie ma jednak zamiaru narzekać na swoje życie i wylewać jakiekolwiek żale, bo cała inicjatywa polega na dobrej zabawie.
..........Cóż, to akurat prawda. To dość spora odpowiedzialność. — Kiwa twierdząco głową, bo niby to tylko odbieranie telefonów i wysyłanie straży w odpowiednie miejsce, ale tak naprawdę, to tylko brzmi to prosto. Faktycznie trzeba mieć do tej pracy sporo cierpliwości, ale z tym akurat Sage nie ma problemu i jak na razie radzi sobie całkiem dobrze.
..........Może być ciekawe, ale zdecydowanie nie jest dla każdego. Kiedy ktoś nie interesuje się sztuką i nie uważa ją za fascynującą, pewnie nie znajdzie tam nic dla siebie. Ale warto spróbować, chociaż raz — stwierdza, trochę nawet zachęcająco. Ona uwielbia chodzić do galerii, ale zdaje sobie sprawę, że dla większości ludzi jest to po prostu nudne. — A to zależy. To znaczy, to nie tak, że wolę bary albo kluby, bo lubię i to, i to, ale czasem wolę nieco… Spokojniejsze otoczenie i wtedy wybieram bar. Ot, zależy od humoru — odpowiada z uśmiechem, wzruszając przy tym lekko ramionami. Musi jednak przyznać przed samą sobą, że w ostatnim czasie dużo bardziej woli bary i już dawno w żadnym klubie nie była. — Choć właśnie się zorientowałam, że dawno nie byłam w klubie — wypowiada swoje myśli na głos.
..........Obrazek
.............with her sweetened breath, and her tongue so mean
.............she's the angel of small death and the codeine scene

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/r6X9Hch.png"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 265;left: 20;color: #975256;padding: 10px;width: 410px;height: 230;margin-left: 75px;z-index: 10;position: absolute;hidden: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; line-height:140%;"><div style="text-align:center; color:#6a244b;">
RANDKA NUMER III<BR>
CZAS TRWANIA: 13.02, 18:00 - 16.02, 18:00*
* Po upłynięciu czasu nie ma możliwości dodania kolejnych postów w danej randce.
** Sugerowana długość posta to 1000-2000 znaków dla sprawności pisania.
Ostatnio zmieniony 2021-02-13, 18:09 przez Kupidyn, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pięć minut to stanowczo bardzo mało czasu by kogokolwiek poznać, a bazowanie jedynie na pierwszym wrażeniu jest mylne! Liz nie lubiła zbyt pochopnie oceniać ludzi by przypadkiem ich nie skrzywdzić. Nie zdążyła dokończyć rozmowy z Quinnem i musiała się przesiadać. Posłała młodzieńcowi jedynie przepraszające spojrzenie i z lekką niechęcią wstała od stolika, zgarniając ze sobą kieliszek wina po to by podejść do wskazanego przez obsługę i zająć miejsce. Ustawiła kieliszek jakieś 15 centymetrów od brzegu stolika, upewniła się, że nie ma możliwości by spadł i westchnęła cicho. Naprawdę z przyjemnością porozmawiałaby dłużej. A gdyby tak na sam koniec szybkich randek zebrać wszystkich swoich rozmówców w jedno miejsce i wybrać się z nimi na jakieś balety? Ciekawe jak by się to skończyło. Aż się sama do siebie uśmiechnęła łobuzersko. Ech ten post jej nie służył! Chodziła wiecznie głodna wrażeń i emocji, na dodatek patrzyła na większość mężczyzn jak na soczysty stek, na który miała ochotę się rzucić, wgryźć w niego zęby i szarpać niczym dzika bestia. Czekała na Pana randkę numer 3!

autor

Awatar użytkownika
34
186

rysownik komiksów

--

chinatown

Post

I ponownie – standard już – sygnał organizatora, szybkie przejście. Od stolika, do stolika.
Ze swoją tendencją do beztroskiego rozgadywania się, mógłby kręcić nosem na te nagłe przeskoki – ciągłe zmiany, rozmowy urwane w pół słowa. Znał jednak zasady zabawy; i nawet jeśli z ciężkim sercem przychodziło mu żegnać się z tak świeżo zawiązanymi znajomościami, tak jedną z tych rzeczy, na które nie mógł narzekać Bastian, była na pewno różnorodność dopasowanych do niego (za sprawą losu czy nie) partnerek – randek – walentynek. Począwszy od pani detektyw, przez uroczo-nieporadną pod względem oratorskim (bratnia dusza!) opiekunkę dziecięcych wycieczek w zoo, po… właśnie – kogo? Na kogo trafi tym razem?
Musiał przyznać, że zaczynało mu się to podobać. Całkiem nieźle odnajdywał się w nowej sytuacji – nie dlatego, że jakoś szczególnie przypadł mu do gustu zamysł randkowania, ale to, że spotkania opierały się raczej na przyjemnej rozmowie podsycanej odrobiną żartu; nie natomiast jakimś desperackim połowem życiowych partnerów i partnerek. Dla niektórych byłby to może i zawód, smutne zderzenie z rzeczywistością – dla niego, tej miernoty w sztuce podrywu – kamień z serca i wybawienie.
Dobry wieczór – zarzucił chyba zbyt wesołkowato, najwyraźniej wciąż niesiony złapanym w żagle wiatrem poprzednich spotkań. Nachylił się nawet z lekka, z zamiarem uściśnięcia dłoni.
Bastian – przedstawił się swobodnym, miękkim tonem, usiadłszy po przeciwnej stronie stolika. – Jak mija wieczór? Jakieś godne odnotowania sukcesy? – Uśmiechnął się, poprawiając rękaw kraciastej koszuli, przy czym na dłużej zatrzymał spojrzenie na kobiecie.
I co kto rozumie za sukces? – chciałoby się dopytać. Pytały natomiast wyłącznie jego oczy; wciąż chyba jeszcze roześmiane i pobłyskujące iskierką optymizmu.

autor

rezz

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszystko co dobre szybko się kończy, a póki co każdy ze spotkanych kawalerów był naprawdę sympatyczny i nawet jeżeli nie wyjdzie z tego żadna romantyczna relacja czy typowy one night stand to żadna strata. Kto wie co przyniesie przyszłość i jakie kontakty się przydadzą? Pisarz, prawnik , a teraz kto? Szybko przyszło jej się wyrwać z zamyślenia, bo pojawił się Pan Randka numer trzy, i jak się okazało na imię było mu Bastian. Bardzo ładnie, jak z Niekończącej się opowieści - jednego z pierwszych filmów z takimi efektami specjalnymi. To już chyba nazywa się starość, kiedy wspomina się takie relikty przeszłości.
Optymizm młodego mężczyzny jak najbardziej dzielił się Elizabeth, rozpromieniła się momentalnie, a uśmiech miała zniewalający, warty tych kilkudziesięciu tysięcy jakie w niego włożyła. Mogłaby reklamować pastę do zębów i może by się to zwróciło.
- Cześć, jestem Liz. Miło mi Cię poznać.- odparła wesoło i uścisnęła pewnie dłoń mężczyzny, nie za słabo i nie za mocno. Podobno uścisk dłoni może powiedzieć o człowieku bardzo dużo, więc w takich sytuacjach jak randki czy spotkania biznesowe jest on kluczowym elementem.
- Ciężko stwierdzić, nie mam punktu odniesienia do tego jak powinien taki wieczór wyglądać. To mój pierwszy raz na szybkich randkach. A ty często się tak bawisz?- zapytała z uśmiechem, który od pierwszej sekundy nie schodził z jej twarzy. Dlaczego? Co takiego było w tym młodym człowieku, że wprawił ją w ten nastrój? Zagadka pewnie nigdy się nie rozwiąże - może to kwestia jakichś feromonów czy innej biologii?
- To zależy od Twojej definicji sukcesu. Czym on jest dla ciebie? Jeśli sukcesem można nazwać poznanie trzech przystojnych, inteligentnych i czarujących, młodych mężczyzn to uznajmy, że podpada to pod sukces.
Sięgnęła po kieliszek z winem i upiła łyk trunku, nie odrywała roziskrzonych z rozbawienia oczu od Bastiana, próbowała go przewiercić spojrzeniem na wylot, wyczytać coś z mowy jego ciała, a może nawet przeczytać myśli. Czasami chciałaby mieć taką umiejętność, a z drugiej strony byłoby to kiepskie rozwiązanie.

autor

Awatar użytkownika
34
186

rysownik komiksów

--

chinatown

Post

Chyba trudno byłoby mu wyobrazić sobie, by „komiksiarz” uznany został w czyjejś sieci kontaktów za – już nawet nie kluczowe, znaczące – ale za ważne chociaż czy, jakkolwiek, przydatne ogniwo! Nie miał ani własnego wydawnictwa, a jego nazwisko nie dźwięczało w uszach gawiedzi tak, jak – na przykład – nazwisko Browna (co z tego, że nazwisko popularne; wszyscy wiedzieli, że chodzi o tego „Loczka”, tego zdolniachę pisarskiego, tego demiurga literackich światów grozy), na którego widok prawdopodobnie sam padłby tu trupem (sympatyk, fan, wierny do tego i zaczytywał się swego czasu – chociaż przecież w jednym wieku byli i braci kojarzył; a jednak do Roberta wstyd jakoś było podejść, bez zalania się rumieńcem!). A On? On mógłby co najwyżej zostać wykorzystany do strzelenia jakiejś kartki urodzinowej dla dziecka. Bo co innego? Całe szczęście nigdy nie zagłębiał się w podobnych myślach; strach przypuszczać, do jakich wniosków doprowadziłyby go takie rozważania.
Oczywiście, kobiecy uśmiech był czymś, na co zwrócił uwagę. Trudno było nie zahaczyć spojrzeniem o pobłyskującą w połowicznej ciemności biel – żadnych nieprzewidzianych nierówności pomiędzy „jedynkami” i „dwójkami”; tylko zgrabnie przemyślana (zaprojektowana, wręcz, mogłoby się wydawać!) asymetria. Tak – uśmiech należący do grona zaraźliwych – więc i on się uśmiechał.
O nie. Zdecydowanie nie. Daleko mi do typu randkowicza. – Zaśmiał się, trochę nerwowo. – Ale podobno wszystkiego trzeba w życiu spróbować. To dzisiaj przyszedł czas na przetestowanie speed datingu. I wiesz co? Bawię się lepiej, niż przypuszczałem, że jest to w ogóle możliwe. Już sam ten fakt nazwałbym chyba sukcesem. Podobno z drobnych rzeczy też trzeba się umieć cieszyć – nakreślił w pobieżny, ale bezpieczny sposób; nie za bardzo wnikając w szczegóły. Zdradzając co nieco, ale chyba bez kompromitacji, z którą zdawał się walczyć, ilekroć otwierał usta (taki już jego urok).
Przynajmniej do czasu. Bo trudno było zachować rezon, będąc Nim. Nie – to nie tak. Poprawka; trudno było zachować rezon, w towarzystwie kogoś t a k i e g o jak Liz (to spojrzenie!).
Trzech? – Zamrugał, łącząc fakty. Poznała kogoś po drodze? Może przed? – Och, chwila, chwila! – Palcem wskazującym wymierzył gdzieś we własny mostek, próbując dopytać „że ja niby?” (łatwo się peszył, pozostając jakimś-takim nagim w swoim wstydzie). – Zobaczymy, czy taką samą laurkę wystawimy sobie pod koniec spotkania – rzucił żartobliwym tonem, sięgając po wino (dla kurażu, zdaje się!).
Myślę, że na tle tych wszystkich pałętających się tutaj samotnych i zapracowanych prawników czy lekarzy (wyolbrzymiał – ale na pewno, gdyby szukać pilniej, dałoby się znaleźć kogoś o bardziej poważanym zawodzie) wypadam raczej marnie, Liz. Rysuję komiksy i wychowuję psiego syna (Rufus zawsze był wdzięcznym tematem!). Do tego nie potrzeba dyplomu. – Podrapał się po karku; trochę jakby zaraz przeprosić miał za to, że wybrał sobie takie, a nie inne życie (choć przecież nie wyobrażał sobie innego!).
A ty? Zdradzisz mi, czym się zajmujesz? – Ach, banalne! – Albo nie, nie. Powiedz mi… – Zastanowił się chwilę. – Jaka jest jedna rzecz, bez której nie wyobrażasz sobie swojego dnia? – Dużo lepiej! Ciekawiej; inaczej, na pewno.

autor

rezz

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W branży Liz? Bardzo cenny kontakt! Nie znasz dnia ani godziny kiedy trafisz wśród swoich klientów na fana komiksów! Elizabeth się kompletnie na tym nie zna, a co jeśli przyjdzie jej zorganizować dziecięce urodziny, w których motywem przewodnim będą właśnie postacie z komiksów? Żyje jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz. Chyba, że odwrócisz pudełko i zobaczysz wypisane smaki od spodu - na to Forest Gump już nie wpadł, no chyba, że w jego czasach jeszcze takich informacji na boksach nie drukowali. Trochę więcej wiary w siebie drogi Panie Bastianie!
Tak.... Mówi ta, co regularnie ubiera maskę i próbuje udawać, że nie brakuje jej tejże zalety.
- Proszę jakie mądre słowa od tak młodego człowieka. Zazwyczaj ludzie zdobywają tę wiedzę na łożu śmierci, albo dopiero kiedy stracą coś cennego. Ja należę do tej drugiej grupy ludzi.- odparła z lekkim zamyśleniem.
Elizabeth nie jest przecież nikim wyjątkowym by w jej towarzystwie gubić słowa czy tracić głowę, daleko jej do tych pięknych, zgrabnych modelek z okładek czasopism czy bilbordów. Jakoś nigdy nie miała wrażenia, że mężczyźni się jej boją przez wzgląd na jako taką urodę czy sposób bycia. Hirsch potrafiła z reguły znaleźć wspólny język z każdym z kim rozmawiała, no chyba, że ten ktoś był jej byłym mężem - z nim bywało ciężko, ale z biegiem lat chyba nauczyli się dogadywać.
Obserwowała jak Bastian niedowierza, że może być jednym z tych trzech ciekawych mężczyzn jakich udało jej się poznać tego wieczoru. Było to tak urocze, że jej instynkt macierzyński się odezwał i chciała mu palnąć kazanie, że powinien w siebie bardziej wierzyć i tak dalej, jak to miała zwyczaju gadać swoim dzieciakom, ale ugryzła się w język i tylko pokiwała głową na znak, że tok jego myślenia jest słuszny.
- Masz ku temu jakieś wątpliwości? Bo ja żadnych.- zaśmiała się i lekko pokręciła głową. Ach ta młodość! Zupełnie inne priorytety niż u niej starej baby, która w życiu szuka już tylko spokoju i stabilizacji. Wysłuchała go uważnie, nie wchodząc w słowo i uśmiechnęła się ciepło, no przecież nic tylko przytulić do cycków i nakłaść do głowy, że nie powinien tak sobie umniejszać!
- Artystyczna dusza....Wiesz, przymierzam się do adopcji psa, ale ciągle nie mogę się zdecydować, no i nie mam doświadczenia, więc chętnie się później od ciebie czegoś nauczę. No i do tego by być szczęśliwym w ogóle dyplom nie jest potrzebny, jeśli radzisz sobie w życiu bez niego, to co za różnica czy skończyłeś tylko podstawówkę czy masz stopień doktora habilitowanego z kilku fakultetów. - taka była prawda, lepiej jej nie ukrywać niż zapierać się rękami i nogami, że się wszystko o psach wie a później nawet nieumyślnie zrobić zwierzęciu krzywdę. Na ten przykład dzieląc się z psem pyszną tabliczką czekolady czy winogronami.
- Jestem....- zaczęła już odpowiadać kiedy Bastian zmienił strategię. Roześmiała się i odchyliła lekko na fotelu. No doprawdy był przeuroczy w tej swojej nieporadności! Ale ona była nie lepsza, zabierała się do podrywu jak pies do jeża.
- Oj, jedna rzecz to trochę mało... Jakiś czas temu odpowiedź byłaby znacznie prostsza niż teraz. Hm... - wyprostowała się i wsparła brodę na dłoniach, a łokcie oparła o stolik. Ciężko było wybrać jedną konkretną rzecz. Kiedyś by normalnie funkcjonować była to kawa a teraz...
- Telefon- wypaliła po chwili namysłu-- jestem pracoholiczką.
Wyjaśniła motyw swojego wyboru i opuściła ręce swobodnie na stolik.
- O czym myślisz, kiedy otwierasz oczy o poranku, o ile wstajesz o poranku. Generalnie co jest pierwszą rzeczą o jakiej myślisz po przebudzeniu? Tak lepiej brzmi to pytanie.

autor

Awatar użytkownika
34
186

rysownik komiksów

--

chinatown

Post

Uśmiechnął się, wciąż nie będąc pewny, jak powinien kontrować te wszystkie komplementy – i chyba odpuścił w pewnym momencie, dając się po prostu porwać w wartki nurt rozmowy.
O, doskonale cię rozumiem! Wybór pupila to zdecydowanie nie jest decyzja z rodzaju „co dziś na obiad”. To znaczy, nie wiem jak ty, ale ja najchętniej bym te wszystkie psiska zaciągnął pod swój dach. Najwyżej sam bym głodował – wyjaśnił – i choć daleki był od zachowania powagi, tak mówił szczerze. I każdy z jego znajomych potwierdziłby, że to psiarz straszny; że przy każdym (i małym, i dużym, i długowłosym, i wyłysiałym jakimś, i bez oka, i bez łapy) zatrzymałby się, żeby wydrapać porządnie za uchem czy pozachwycać się każdą z perfekcyjnych niedoskonałości.
A potem zadała pytanie.
Tak, zadała pytanie; trudne pytanie – i gdyby cofnął się teraz do szkoły średniej – gdyby wcisnąć go w tę pojedynczą ławkę pokreśloną licealnymi mądrościami, pod którą musiał kurczyć te tyczkowate, nastoletnie nogi; ze spojrzeniem wlepionym w arkusz sprawdzianu – tak pytanie to szacowałby na (przynajmniej) kilka punktów. To otwarte, opisowe, duże, co to decyduje już nie tylko o ocenie, ale i powodzeniu na teście. W ostatecznym rozrachunku o zaliczeniu roku, nawet.
Gdyby zapytała o kogoś – pewnie odpowiedziałby bez zawahania. Ba, rzucić mógłby szeregiem imion.
Ale rzecz – jaka jest rzecz konkretna, o której myślisz każdego ranka, Everett?
Nie, inaczej, jak wybrać jedną rzecz, jeśli czasami w myślach tak hucznie i tłoczno, że zaczyna brakować miejsca?
Chyba nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że z marszu muszę chwytać za smycz, co? No, Rufus, to psisko moje, ma się rozumieć, nie dałby mi pospać za długo. Ale gdyby pójść krok dalej, z rzeczy może mniej pospolitych, to wyłażę z tym "czworołapem" przeklętym i sprawdzam pocztę. Tylko nie taką elektroniczną, w telefonie. Wolę tak tradycyjnie, wysłać coś czasami nawet i dostać potem w rewanżu. List, pocztówka. I na tym samym spacerze jeszcze przedzwaniam po znajomych, żeby upewnić się, co słychać. I czy wszystko dobrze. – Przytaknął samemu sobie. Dopiero potem kawa – śniadanie często pomijał, biorąc się od razu do roboty. – Tylko teraz mam wrażenie, że uprzedmiotowiłem przyjaciół, więc nie wiem. Ujemne punkty za odpowiedź? – Zaśmiał się.
Dobra. To teraz moja kolej. Telefon, tak? Bardziej kontakt z klientem, przełożonymi, czy może po prostu stosujesz te wszystkie najnowocześniejsze rozwiązania w kwestii organizacji? Wiesz, aplikacje, żeby porządkować pracę? Czy… – Zmrużył podejrzliwie oczy. – Coś z social-mediami? Wyglądasz mi na typ osoby, która odnalazłaby się w takim świecie. I jednak liczę, że zostanie to przyjęte jako komplement. – Uśmiechnął się; w końcu nie każdy musiał „lubić się” z Internetem – z życiem w wirtualnej rzeczywistości, ze wszystkimi tymi „lajkami”, „udostępnieniami” i tasiemcowymi komentarzami, na które należało odpowiadać – najlepiej od razu. „Polub”, „polub”, „polub”. I męczennictwo dla tego nieszczęsnego kciuka, który przewijał kilometry zamieszczanych treści.
A jednak… było w tym coś kuszącego, prawda? Jakiś element „prestiżu”, otwartości, interakcji (i kolejna łapka w górę, i kolejny „follower” – i rosną te wyznaczniki popularności – i z tą popularnością, cóż, też trzeba umieć sobie radzić; a Ona wyglądała jak ktoś, kto by sobie poradził – tak przynajmniej pomyślał wtedy Bastek).

autor

rezz

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozczulał ją, tak bardzo ją rozczulał ten mężczyzna, że normalnie pewnie wgapiała się w niego niczym kot ze Shreka. Był taki ciepły i biła od niego dobroć i niesamowita sympatia - no i to dobre serce! Hej bo ktoś, kto dobrego serducha nie ma nie chciałby przygarnąć wszystkich piesków świata.
- Mój instynkt macierzyński jest teraz tak wybujały, że prawdopodobnie zrobiłabym dokładnie tak samo jak ty- pokiwała z uznaniem głową. Co z tego, że pies to nie dziecko i ma zupełnie inne potrzeby? Nie można zwierząt traktować jak ludzi, a w przypadku Liz pewnie właśnie tak by było - kolejne dzieciątko do kochania i rozpieszczania. Odkąd Laura ją opuściła, czuje się tak cholernie samotna, że już chyba gorzej być nie może. Pewnie dlatego coraz częściej sięga po kieliszek, łazi na do barów i jeszcze teraz szybkie randki, chociaż tego ostatniego nie uznałaby za coś złego. Było nawet przyjemnie i może wpisze to sobie do życiorysu jako hobby? Kto ja tam wie! Kryzys wieku średniego dopada też kobiety jeśli nie mają co robić ze swoim życiem.
Wysłuchała go uważnie, a z każdą sekundą jej uśmiech stawał się coraz szerszy. Niebywały ten Bastian, no niebywały! Kto w dzisiejszych czasach czeka na listy czy kartki, przecież wszystko odbywa się drogą elektroniczną. Nawet rachunki przychodzą na maila, chociaż co Liz o tym wie... Jak ona z technologią trochę jest na bakier!
- Wniosek nasuwa się jeden i nie ma nic wspólnego z ujemnymi punktami Bastianie - mieć ciebie za przyjaciela to skarb. W dzisiejszych czasach większość ludzi myśli tylko o końcu własnego nosa, a nie o innych. Właśnie przywróciłeś mi wiarę w ludzi.- odparła zgodnie z prawdą. Dostrzegła, że wino w jej kieliszku jakoś magicznie wyparowało więc walczyła z pokusą zamówienia kolejnego kieliszka. Nie chce wrócić do domu pijana, bo co sobie pomyśli portier? Nie spodziewała się tego rodzaju reakcji odnośnie swojej odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie. Sięgnęła nieco nerwowo ręką w kierunku swojego ucha i potarła jego płatek z zakłopotaniem. Uciekła na chwilę gdzieś spojrzeniem. Jak mu powiedzieć, że kompletnie nie zna się na social mediach? Nawet tindera nie umie obsłużyć bo nikt się do niej nie odzywa.
- Em...No jakoś tak się składa, że sama sobie jestem szefem na całe szczęście.- zaczęła dość niepewnie i powróciła nieco przestraszonym spojrzeniem na twarz Bastiana.
- Z Social mediami nie mam absolutnie nic wspólnego, jestem na to za stara i chyba nie ogarniam tej idei- wyjaśniła na szybko, bo kątem oka dostrzegła, że ich czas powoli się kończył zegar wybijał ostatnie sekundy ich "randki".
- Z klientami i organizacją trafiłeś w dziesiątkę, w mojej branży wszystko musi się spinać ze sobą perfekcyjnie. bo jeśli jakiś element wypadnie to sypie się wszystko. Gdybyś potrzebował organizacji jakiegoś przyjęcia czy imprezy to daj znać.
Sięgnęła po swoją torebkę i wyjęła z niej złoty, gustownie zdobiony wizytownik, a z niego elegancką, utrzymaną w pastelowych kolorach wizytówkę ze swoimi danymi i przesunęła ją po stole w kierunku Bastiana. Czy miała nadzieję, że do niej zadzwoni? Możliwe! Może nawet pomoże jej z wyborem psiaka do adopcji i powie co musi kupić zanim przyprowadzi psa do domu.

autor

Awatar użytkownika
34
186

rysownik komiksów

--

chinatown

Post

Przecież nie musiała się tego wstydzić! Skojarzenia, jak to skojarzenia – nie zawsze musiały znajdować swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Tak mu, po prostu, coś podpowiadało. Jakaś myśl ulotna, którą zdążył pochwycić. Może to kwestia otwartości i ogłady, z jaką mówiła? Może ten błysk w oku, co zdobiła nim spojrzenia – i takie spojrzenia, też, przyciągała w rewanżu.
Należało przy tym przyznać – po cichu – że trochę Bastianowi to było jak kamień z serca; bo sam trochę staromodny był (jak z tymi listami, chociażby, czy zbieraniem retro-rupieci po kątach własnego domu) i nieraz zdarzało się, że psioczył na tę wszechobecną cyfryzację. Starał się, rzecz jasna, iść z duchem czasu, ale wciąż z dystansem, wciąż z tym „kiedyś to…”.
A ja myślę, że wiek tu chyba nie ma nic do gadania. To po prostu trzeba… no, lubić chyba? Ale ja nie wiem, ja się nie znam. Może to tylko takie moje usprawiedliwienie. – Zaśmiał się. – Po prostu też mam do tego wszystkiego dwie lewe ręce – wyjaśnił jeszcze, zerkając na nią. Przez myśl mu przeszło nawet co takiego znaczy, w jej mniemaniu, „za stara”; i gryzły się te słowa z tym, co widział – bo miał przed sobą pełną wigoru kobietę. Taką… przebojową, wręcz. Radosną i entuzjastyczną. Naprawdę, zdumiony był ludźmi, których tu poznał – i każda partnerka inna, i każda – tak pozytywnie, na swój sposób – wyjątkowa!
W takim razie czuję się zaszczycony, mogąc przywrócić komuś – w coś – wiarę. Tym bardziej, że z reguły to właśnie na mój widok ludzie się żegnają (z „Ojcem i Synem, i Duchem” na ustach) – stwierdził, wciąż rozbawiony, sugerując niby, że jego obecność na porządku dziennym przyprawiała ludzi do zwieszenia ramion w geście kapitulacji i bezradności. Czuł się przy Liz swobodnie – i mógł tak sobie trajkotać niewinnie, za pomocą słów lekkich jak piórko; niepoważnych takich, beztroskich.
Nic dziwnego, że bez cienia zawahania sięgnął po wizytówkę. Przyglądał jej się chwilę, obracał w palcach, przesunął opuszką po twardym, tekturowym ranciku.
Oho, łał! Teraz czuję się trochę jak w filmie – stwierdził z nutką ekscytacji w głosie, jednocześnie podniósłszy na nią swoje spojrzenie. Uśmiechnął się. W zasadzie… był pod wrażeniem. Dla kogoś, kto ledwo wiązał w swoim życiu przysłowiowy „koniec z końcem” (i to nie tylko w ujęciu jakkolwiek finansowo-materialnym), całkiem imponujące wydawało się zarządzanie sprawami innych ludzi. Taka organizacja przyjęć? Pośrednictwo, sprawowanie pieczy? Cholera jasna, brzmiało odpowiedzialnie!
Wtedy też wybrzmiał sygnał – zmiana, kolejna, ostatnia, zdaje się. I aż żal było mu przerywać to spotkanie; wstał jednak, obiecując, że się odezwie (koniecznie – choćby i asystować miał w wyborze pupila; w analizie wszelkich „za” i „przeciw”). Nie pozostało nic innego, jak pożegnać się – i pomknąć dalej, życząc sobie „powodzenia”.

//dziękuję za grę i - no właśnie - powodzenia! <33

autor

rezz

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/r6X9Hch.png"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 265;left: 20;color: #975256;padding: 10px;width: 410px;height: 230;margin-left: 75px;z-index: 10;position: absolute;hidden: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; line-height:140%;"><div style="text-align:center; color:#6a244b;">
RANDKA NUMER IV, OSTATNIA<BR>
CZAS TRWANIA: 16.02, 18:30 - 19.02, 18:00*
* Po upłynięciu czasu nie ma możliwości dodania kolejnych postów w danej randce.
** Sugerowana długość posta to 1000-2000 znaków dla sprawności pisania.




</div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-02-16, 18:05 przez Kupidyn, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/By9pN8r.png"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 265;left: 20;color: #975256;padding: 10px;width: 410px;height: 230;margin-left: 75px;z-index: 10;position: absolute;hidden: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; line-height:140%;"><div style="text-align:center; color:#6a244b;">
PODSUMOWANIE RANDEK W CIEMNO<BR>
Dziękujemy każdemu kto brał udział w walentynkowej zabawie. Mamy nadzieję, że dobrze się bawiliście, a wasze randki były ciekawe, pełne wrażeń i dostarczyły wam nowych relacji. Jeśli ktoś z was jeszcze nie brał udziału w walentynkowej loterii - możecie znaleźć ją TUTAJ i odebrać nagrodę.
Jednocześnie przykro nam, że niektórzy zrezygnowali z zabawy w trakcie, porzucili swoich partnerów w ciągu którejś randki lub nie pisali w ogóle. W związku z tym wyłącznie osoby, które napisały posta na KAŻDEJ Z CZTERECH RANDEK mają prawo odebrać punkty fabularne za czynny udział w evencie oraz dodatkowe 3 za każdą z nich (w sumie 12 punktów).
</div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-02-19, 18:39 przez Kupidyn, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

-

Zablokowany

Wróć do „Speed Dating”