WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Cholernie doceniała to, że Penny się o nią troszczy, że tak bardzo jej zależy, że co by się nie działo - staje za nią murem. I jak doskonale rozumiała jej pobudki, szlachetne intencje tak teraz... nie do końca się jej podobało, że wywleka wszystkie ich sprawy na światło dzienne. Każde jedno wypowiedziane przez nią słowo - jeśli nie całkowitą, zawierało w sobie sporą rację. Sam jednak ton jej wypowiedzi... Uczucie niepokoju przemknęło wzdłuż jej kręgosłupa. Odezwał się charakterystyczny ucisk w żołądku. Niepokój przejął stery. Do tego stopnia, że oddech jej nieco przyspieszył, a nogi się odrobinkę ugięły. Nie chciała więcej stresów, rodzinnych dramatów - nie prosząc o nie i tak je otrzymywała. Co było dla niej niesamowicie przykre - mimo tych wszystkich rozmów, które przeprowadziły, w jej "potulności" starsza Diaz nie widziała samoświadomości, dojrzałości i opanowania, a jakąś taką naiwność i jej życiową nieporadność. Czy rzeczywiście byłoby jej lepiej, gdyby jeszcze stojąc na szpitalnym korytarzu zaczęła na Miltona krzyczeć? Pewnie, może odczułaby chwilową satysfakcję z tego, że chociaż w jednej dziesiątej wyrządziłaby mu podobną, co on jej przykrość. Jakie to jednak miałoby skutki dla jej organizmu? Nie musiała mieć dyplomu z medycyny, żeby wiedzieć, że nie najlepsze. A ten maluch, przyszły syn czy córka był teraz dla niej najważniejszy na świecie i tylko on się liczył.
"Penny, proszę" posłała jej znaczące spojrzenie, ale to nie powstrzymało potoku słów wydostającego się z jej ust. Mówiła dużo i szybko, nie pozwalając Miltonowi się wciąć. A po jego minie ewidentnie było widać, że ten bardzo chce to zrobić. Z trudem przełknęła ślinę. Czego obydwoje nie rozumieli w tym jednym, bardzo prostym zaleceniu od ginekologa - panno Hale, ma się pani niczym nie stresować i nie denerwować.
Kątem oka zerknęła na poirytowaną siostrę oraz na nie mniej poirytowanego blondyna. Nie robiąc sobie nic z jej błagalnej miny przerzucali się kolejnymi argumentami. Słuszne czy nie? Nie mogła - nie chciała - ich słuchać. Żeby całkiem nie zwariować, ciemnowłosa próbowała ignorować cały ten szum komunikacyjny. Wpuszczać go jednym i wypuszczać drugim uchem. Niestety. Nic z tego. Od samego słuchania ciśnienie się jej podnosiło, głowa bolała. W pewnym momencie ucisk pod czaszką był dla niej już praktycznie nie do zniesienia. Zajęci sobą, nawet nie zauważyli.
Przystanęła w miejscu, chcąc zaczerpnąć głębszego oddechu i nieco się uspokoić, a Ci cały czas szli przed siebie, ciągnąc dyskusję. Kiedy Eric się do niej odwrócił z zapewnieniem, że to się więcej nie powtórzy - ucieszyła się, jakże by inaczej. Nie dane jej było tego jednak już okazać. Zestresowany organizm odmówił posłuszeństwa.
"Możecie się w końcu zamknąć?" zapytała, co miało zabrzmieć jak stanowczy i potężny rozkaz, zabrzmiało jednak jak jakieś krótkie, niewyraźne mruknięcie. W ustach jej zaschło, w oczach pociemniało. Żeby się nie przewrócić i nie fiknąć koziołka przysiadla na najbliższym krawężniku i zaciskając mocno powieki, schowała głowę między kolana. "Nie musicie się ze sobą zgadzać, nie musicie się nawet lubić, ale to? Wasze przepychanki szkodzą dziecku, więc z łaski swojej..." urwała sapiąc ciężko. Serce waliło jej jak oszalałe, świat wirował jej przed oczami. Nie czuła się najlepiej. "Przestańcie. Potrzebuję Was i Waszej pomocy. Was obydwoje. Nie chcę, żebyście skakali sobie do gardeł" dokończyła trzęsącym się głosem. Policzki miała blade, dłonie lodowate. Choć chciała, nie mogła ruszyć się z miejsca.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world
-
- Nie mnie masz się tłumaczyć. Zwróciłam tylko uwagę, że Aimee zasługuje na jakieś wyjaśnienia – skrzyżowała ręce na piersi, bo tak naprawdę zabrakło jej solidnych argumentów. Nie podejrzewała go o wymyślanie na poczekaniu wymówek, jednocześnie nie sprawdzając wskazanych przez niego godzin. To jej siostra powinna decydować czy mu wierzy czy nie, jednak wcześniej powinien się chociaż trochę wysilić i okazać skruchę. Zwykłe „i tak mi nie uwierzysz” nie rozwiązywało sprawy, a Aims była tak zachowana, że nie dostrzegała pewnych alarmujących sygnałów. – Wstawaj z tego krawężnika, bo sobie pęcherz przeziębisz – krótkie spojrzenie na siostrę, które i tak wyrażało jedynie „poczekaj aż Daniel go pozna, wtedy będziesz musiała zapobiegać prawdziwej kłótni, i zanim przystąpiła do ponownego ataku zatrzymała na niej wzrok na nieco dłużej. Była blada, przerażająco blada, więc Penelope od razu do niej podeszła i ciągnąc za dłonie pomogła powrócić do pozycji stojącej.
- Dobrze się czujesz? Może powinniśmy wrócić do lekarza? – zaproponowała z troską spoglądając na młodszą siostrę. Nie chciała by ta się denerwowała, nie chciała by przez jakieś głupie sprzeczki poczuła się gorzej, więc na moment, przynajmniej na ten moment, postanowiła odpuścić chłopakowi. A żeby nie prowokować losu nawet na niego nie patrzała, bo nie była pewna czy będzie w stanie ugryźć się w język. Dopóki się nie pojawił wszystko było dobrze a wystarczyło, że wyrzucił z siebie kilka zdać a Hale już się denerwowała.
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>
-
Eric stanął obok ciężarnej i również dotknął jej ręki. Była zimna i blada. Oddychała też jakoś za szybko jak na zwykły spacer po parkingu. Nie za bardzo wiedział, co to może oznaczać, nie miał pojęcia, czy takie zachowania są normalne w ciąży, czy też nie, jednak obraz Aimee wyglądał dość niepokojąco, dlatego - dla odmiany - Milton zgodził się z Penny. Najlepiej było zasięgnąć opinii kogoś doświadczonego. Zostawił Hale swoją butelkę z wodą, żeby mogła się napić i przeniósł spojrzenie na starszą kobietę. - Zostań z nią, ja poszukam lekarza - zaproponował nie bezpodstawnie podejrzewając, że Penny nie ufa mu na tyle, aby zostawić z nim siostrę. Nie było czasu się o to spierać.
Dopiero kiedy odszedł na jakiś dystans szukając lekarza, zatrzęsły mu się z nerwów dłonie i sam zaczął panikować. A jeśli szykowała im się powtórka z rozrywki? Wiedział przecież, że jedną ciążę Aimee straciła. Dzisiaj nosiła pod sercem jego dziecko, na które nie był przygotowany, którego początkowo nawet nie chciał, jednak najpierw perspektywa, że znów wszystko zepsuł, a teraz, że mógłby je - ich - stracić… poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Przyspieszył kroku, a w samym budynku zaczął nawet biec, byleby tylko zdążyć na czas.
Dziesięć minut później zespół medyków badał Aimee, podłączał jej jakieś kable, kroplówki i inne profesjonalne medyczne rzeczy. Eric i Penny na ten czas zostali wyproszeni na korytarz i całe to zamieszanie mogli oglądać jedynie przez szybę. Mimo złego początku, łączyła ich wspólna troska o kobietę. I jeśli Eric miał na stałe zagościć w życiu Aimee i dziecka, chcąc nie chcąc był skazany również na towarzystwo jej siostry. Podobne sytuacje nie miały prawa się powtórzyć dla dobra kobiety, która liczyła się dla nich obojga. Z perspektywy czasu wiedział, że źle zareagował i nie powinien się tak unosić, a teraz tylko duma powstrzymała go przed przyznaniem się do błędu, ostatecznie schował ją do kieszeni i stanął w końcu bokiem do szyby, a przodem do Penny. Dla dobra Aimee. To musiała być wystarczająca motywacja.
- Słuchaj, nie wiem, co ci Aimee naopowiadała na mój temat. Pewnie nie nakłamała, nie jestem nawet w połowie najbardziej odpowiedzialnych facetów na świecie i wiem, że pewnie jeszcze nie raz ją zawiodę swoim głupim zachowaniem, ale zależy mi na niej i chcę spróbować… - urwał, próbując nazwać to, czego chce spróbować. Towarzyszyć jej w życiu? W wychowywaniu dziecka? Nie do końca wiedział, co powiedzieć, więc zszedł z tematu. - Jestem jej to winien. - Przeniósł wzrok na krzątający się wokół Aimee personel. - I mimo wszystko chcę dla niej dobrze. Ty pewnie też. Nie oczekuję wzajemnej sympatii, ale przynajmniej nie sabotujmy swoich starań… - użył liczby mnogiej, chociaż pił do konkretnej sytuacji, w której to Penny miałaby nastawiać Aimee przeciwko niemu, czego dzisiaj był świadkiem aż za dobrze. Eric nie wiedział, jak bardzo Hale liczy się z opinią siostry, podejrzewał jednak, że gdyby doszło do konfrontacji i bezpośredniego wyboru w ultimatum: siostra vs obcy facet, nie miałby najmniejszych szans.
Nagle Milton przeniósł wzrok na drzwi sali, w której leżała Aimee, gdyż zrobiło się wokół nich jakieś zamieszanie. Chwilę później grupa medyków wyszła na korytarz, a im pozwolono wreszcie wejść do środka. Przez Penny i jej dość wrogi stosunek do niego, Eric nie czuł się swobodnie w sali, gdzie leżała Aimee, dlatego stanął w nogach łóżka opierając się biodrem o barierkę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej pozwalając starszej z sióstr zająć krzesło stojące przy łóżku. - Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Co powiedzieli lekarze? Chyba nie musisz zostawać na obserwację? - zagaił zaniepokojony spoglądając na podłączoną do szczupłego ramienia Aimee kroplówkę, z której kropla za kroplą skapywał przezroczysty płyn.
-
Wszystko co działo się potem dla Hale zdawało się trwać tyle co nic, mrugnięcie powiek. W jednej chwili mdlała na szpitalnym parkingu - w kolejnej leżała na wąskim, niewygodnym łóżku podpięta do różnego rodzaju sprzętów i aparatów, a medycy sprawdzali czy z nią i dzieckiem na pewno wszystko jest w porządku, pytając ją skąd ta nagła zmiana. Przecież widzieli się raptem dwadzieścia minut temu i wszystko było w porządku, a brunetka nie przejawiała niepokojących oznak. Była szczęśliwa, podekscytowana. Cieszyła się tym, że niedługo zostanie mamą, że pluskającego się we wnętrzu jej brzucha dziecka nie będzie wychowywać sama, że do pomocy będzie mieć nie tylko cały zastęp cioć i wujków (w tym najlepszą na świecie, rodzoną, starszą siostrę), ale też co cieszyło ją niezmiernie - Miltona. Który owszem, nieco się spóźnił, nie zrobił najlepszego drugiego wrażenia, ale Aimes doceniała jego chęci, przejęcie, zaangażowanie. To, że zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i podjąć ryzyko. Założyć z nią rodzinę.
Kiedy lekarze tłumnie ruszyli w stronę wyjścia odprowadziła ich wzrokiem, mimowolnie zerkając w kierunku stojących przy wielkiej szklanej szybie bliskich. Na ich twarzach nie było już widać wcześniejszego poirytowania czy złości, jedynie troskę i ogromne zmartwienie. Bali się o nią i o malucha, którego nosiła pod sercem. Nie musieli nawet otwierać ust - brunetka mogła z nich czytać niczym z otwartej księgi. Gdy tylko przestąpili próg szpitalnej salki posłała im blady uśmiech. Doskonale wiedziała, że swoim zachowaniem cholernie ich nastraszyła i odczuwała z tego powodu paskudne wyrzuty sumienia. Niestety nic na to poradzić nie mogła. Sabotował ją własny organizm. Musiała się z tym pogodzić i to zaakceptować. Ciąża dla jej organizmu była ogromnym wyzwaniem. Dodatkowe nerwy nie były wskazane.
"Jeszcze trochę kręci mi się w głowie. Podali mi kroplówkę na wzmocnienie" mruknęła cicho, wpatrując się w piękne, chłodne tęczówki Erica. "Nic mi nie będzie, nic nam nie będzie. Jednak przez to, co działo się wcześniej... Na wszelki wypadek chcą zostawić nas na obserwacji. Nie wracamy dzisiaj do domu, przepraszam" przeniosła spojrzenie na Penny i ścisnęła jej rękę. Z jakiegoś powodu czuła się głupio i było jej strasznie wstyd. No i była okropnie na siebie zła za to, że tak łatwo dała się sprowokować. Pozwoliła, aby utarczki między siostrą a ojcem dziecka tak fatalnie wpłynęły na jej zdrowie i dobre samopoczucie. "Wracajcie do siebie. Nic tu po was. Niedługo i tak zamykają oddział dla odwiedzających" spuściła wzrok i wbila go we własne dłonie. Nie chciała zostawać tutaj sama, po wszystkich tych okropnych przeżyciach panicznie wręcz brała się szpitali. Nie miała jednak innego wyjścia. "Obiecajcie tylko, że nie będziecie się więcej spierać. Że to był pierwszy i ostatni raz" poprosiła, kładąc dłoń na delikatnie zaokrąglonym brzuszku i z czułością zaczynając się po nim masować. Wystarczyło jej wrażeń jak na jeden dzień. Była zmęczona, skołowana, przestraszona i... jedyne o czym teraz marzyła, to żeby przytulić twarz do poduszki i wreszcie się wyspać.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world
-
Jason starał się najlepiej jak umiał, być wspierającym mężem i zaangażowanym przyszłym ojcem. To co się działo, było totalnie przeciwne do tego, co robił przez całe swoje życie. Pewnie jakby ktoś prowadził zakłady na temat tego, czy Jason będzie kiedyś czyimś mężem i co więcej, ojcem, to pewnie wszyscy stawialiby na "nie". A tu niespodzianka.
Może nie był idealny, nie kręciło go wybieranie łóżeczka i tak dalej, ale zaangażował się w sprawę kupna domu, remontu i tego, na czym się znał. No i próbował się dokształcać. Próbował to dobre określenie, bo książkę jaką kupiła mu matka, by mógł się zapoznać z tematem, zaczął czytać, ale nie wciągnęła go na tyle, by czytać ją od deski do deski. Miał ja w barze i kiedy nie było co robić, to wyciągał ją spod lady i czytał kolejne kilka akapitów.
Kolejną rzeczą w którą się zaangażował, było pilnowanie, żeby Drea chodziła regularnie na kontrole, by się nie musiała przemęczać i by jadła zdrowe rzeczy. Czasami nawet szedł z nią do lekarza, jeśli mu na to pozwalała. Starał się jej zbytnio nie wkurzać, bo bywała bardzo wredna, bardziej niż dawniej. Częściej go biła i rzucała mu mordercze spojrzenia. Tylko Frye mógł się czuć przy kobiecie bezpiecznie.
Dziś mógł towarzyszyć Drei w wizycie u lekarza. Za wcześnie było na poznanie płci (chyba?) ale podobno dziś usłyszą serduszko. Według książki to był magiczny moment i wiele młodych mam się wzrusza i Jason zastanawiał się jak to będzie z nimi. Czy ich też to poruszy? Niedługo się dowiedzą.
Zostali poproszeni do gabinetu, gdzie Drea mogła się przygotować za kurtynką do badania i czekali.
-
Wszystko co się działo tak naprawdę było przeciwne do tego jakim życiem żyli do tej pory. Bo ten głupi ślub nie miał się potoczyć tak jak powinien tak naprawdę. Mieli się rozwieść po tygodniu i wszystko miało wrócić do normalności, ale nie Jason się musiał zakochać i ciągnęli tą farsę.
Do tego stopnia, że sama Drea zaczęła go postrzegać nie tylko jako przyjaciela do którego się wpada na szybki numerek. Chociaż dopiero wpadka jej to uświadomiła i teraz żyła życiem, którego sobie nie wyobrażała do tej pory.
Ciężko jest się przestawić człowiekowi do tego czego kompletnie nie znasz. Lekarze zgodnie stwierdzili lata temu, że Drea jest bezpłodna... jak widać chyba coś spartolili, bo Drea teraz miała huśtawki nastrojów i czasami miała ochotę zamordować Jasona i wszystkich dookoła. Próbowała robić dobrą minę do złej gry tak naprawdę. Była na terytorium kompletnie sobie nieznanym i wszystko to co się działo z jej organizmem było mało zrozumiałe. Wiedziała jedynie, że będą mieli małego skrzeczącego skrzata w domu i skończy się wolność do której są przyzwyczajeni.
Frye to była jedyna istota, która nie działała jej na nerwy, a wręcz jego bliskość sprawiała że Drea była nieco spokojniejsza.
Nie czuła się najlepiej dzisiejszego dnia, ale na badania trzeba było jechać i za namową męża zgodziła się ostatecznie wstać z łóżka i pojechać.
-Po drodze do domu trzeba kupić lody, bo mam na nie ochotę, a wiem, że ostatni kubełek zjadłeś - rzuciła w oczekiwaniu na lekarza, który się nią zajmował. Zanim cokolwiek postanowiła dodać wpadł lekarz wielce uradowany i zasiadł przy Drei.
-To co sprawdzimy jak się ma pasożyt? - rzucił rozbawiony chwytając za sprzęt i wyciskając odrobinę żelu na brzuch Drei. 'Pasożyt" tak właśnie pieszczotliwie nazwała Drea swoje dziecko i nie zamierzała być jeną z tych matek, które używają miliona zdrobnień i rozczulają się nad każdą rzeczą. Od tego prawdopodobnie będą babcie. Andy gapiła się to na monitor to na swojego męża, który wręcz z zafascynowaniem dziecka obserwował co się dzieje na ekranie.
-
- Tak... ja zjadłem. - wywrócił oczami. Już zaczynał się przyzwyczajać do tego, że był pierwszym winnym wszelkiego zła. I ostatnio nawet nie mógł liczyć na seks na przeprosiny, że mu się za coś niesprawiedliwie oberwało. Żeby odreagować zajmował się remontem. Dom który kupili nie był w złym stanie, ale też nie był nowy. Wymagał kilku poprawek, bo przecież miał być ich domem na co najmniej kilka lat.
Nie lubił nazywania swojego dziecka pasożytem, ale już wiedział, że lepiej milczeć na ten temat. W myślach tylko poprawił na "Junior" bo póki nie będą znali płci, to nie nadawał dziecku żadnego imienia. Pewnie i tak nie będzie mieć wiele do gadania w tym temacie.
Próbował na monitorze dopatrzeć się czegokolwiek, bo nie chciał być z tych, co nie umieją własnego dziecka wypatrzeć na usg, ale dla niego to były tylko czarno-białe, pulsujące maziaje. Która maziaja to dziecko? Cholera wie... może to? Czego w ogóle szukać? Jak lekarze cokolwiek tu widzą? Bardziej był podekscytowany na myśl o tym, że zaraz dostaną próbkę głosową. Z filmów kojarzył, że to nie brzmi jak bicie serca dorosłego człowieka, więc przygotowany był na coś z pogranicza szumu i stukania, ale na pewne wieści nie był przygotowany... a w każdym razie nie świadomie.
programista
narzeczony jordany
columbia city
To miał być ważny dzień; to powinien być ważny dzień. Po raz pierwszy mieli dzisiaj z Jordaną zobaczyć to, co Chet zasiał w jej brzuchu - bo trudno na tym etapie mówić jeszcze o dziecku, chociaż z drugiej strony: jak inaczej mieliby To nazywać? - a to bez wątpienia przełomowy i wiekopomny moment dla każdego przyszłego rodzica. Ale Chet... sam nie wiedział, jak ma się z tym czuć. A raczej: wiedział, jak ma się czuć, ale w rzeczywistości trudno było mu się tym ekscytować. Był trochę ciekaw, owszem. Po cichu liczył też na to, że widok tej plamki na monitorze lepiej niż sam widok testu ciążowego uzmysłowi mu, że oto w brzuchu Jordie rozwija się mały człowiek, jaki za kilka miesięcy przyjdzie na świat, jakiego będzie mógł wziąć na ręce i jakiego... będzie umiał pokochać. Bo teraz? Nie był co do tego przekonany i to chyba aktualnie budziło w nim największy niepokój. Większy nawet niż to, czy aby wszystko w ogóle było w porządku i czy To rozwijało się tak, jak powinno, chociaż sam nie wiedział, czy na tym etapie będą w stanie w stu procentach się co do tego upewnić. Starał się trochę uzupełnić braki i poczytać co nieco w internecie odnośnie takiego pierwszego badania, ale większość artykułów zasypywała go dziwnymi danymi, których do końca nie rozumiał i zamiast zmądrzeć - tym bardziej chyba od tego wszystkiego zgłupiał. A ostatecznie uznał, że lepszym pomysłem będzie o wszystko zapytać lekarza. A jeszcze lepszym pomysłem będzie pozostawić to Jordie. Nie chciał wyjść na idiotę, bo chyba już w wystarczającym stopniu na takowego wyszedł, kiedy nie umiał rozszyfrować wyniku pieprzonego testu ciążowego. Ewidentnie męski mózg nie został stworzony do tych rzeczy. Mimo wszystko jednak odrobinę się stresował. Nie chcąc się spóźnić, wyszedł wcześniej z pracy, tłumacząc to wizytą u lekarza, lecz szczegóły zachowując dla siebie, bo póki co jakoś nie umiał chwalić się tym, że niechcący zrobił dziecko dziewczynie, która aktualnie była już jego byłą, co bynajmniej nie stawiało go w pozytywnym świetle i nasuwało jeden, oczywisty wniosek: że najpewniej zostawił ją, kiedy dowiedział się o ciąży. Tylko czy wtedy towarzyszyłby jej u lekarza? To już nie miało większego znaczenia. Fakty były takie, a nie inne, i w jakimś stopniu zawsze chyba będzie on po prostu wyrodnym ojcem. Co nawet szczególnie go nie dziwiło; był już kiepskim synem i kiepskim bratem, więc czemu tym razem miałoby okazać się inaczej? Przez kilka długich minut czekał na Jordanę przed szpitalem, nie do końca chcąc wchodzić do środka samemu; po kolejnych paru minutach dotarło do niego jednak, że może Halsworth po prostu była już w środku. Co więcej: może już czekała, albo weszła już do gabinetu? Troszkę się zdenerwował myślą, że miałby się spóźnić w taki głupi sposób, bo nawet jeśli sprawy między nimi miały się tak, a nie inaczej, to nie chciał tego jeszcze bardziej spieprzyć. Naprawdę... chciał przy niej być. Choćby tylko podczas tego badania i choćby tyko jako ojciec jej dziecka. Wkroczył więc do szpitala, na tablicy tuż przy wejściu odnajdując kierunek, w jakim powinien udać się na odpowiedni oddział. Dostał się windą na odpowiednie piętro, dalej szybkim marszem odnalazł numer gabinetu, jaki podała mu Jordie; by z ulgą odkryć, że jeszcze jej tu nie było, a to on po prostu zjawił się sporo wcześniej - co okazało się o tyleż pocieszające, co i odrobinę krępujące, gdy, obok kilku kobiet i jednej pary, nagle był tu, w poczekalni do ginekologa, jedynym osamotnionym facetem. Zerknął ponownie na zegarek, po czym przespacerował się od jednej ściany do drugiej, z dziecięcym niemal zafascynowaniem podziwiając zawieszone na nich plakaty i grafiki kobiecych narządów. Zapewne niejeden mężczyzna mógłby się tu czegoś nauczyć, ale Chet wydawał się być bardziej skupiony na zniecierpliwionym przestępowaniu z nogi na nogę oraz spoglądaniu to na telefon, to w stronę korytarza, ilekroć tylko słyszał kobiece kroki inne niż te należące do noszących specyficzne obuwie pielęgniarek. Aż wreszcie, po raz kolejny zerkając przez ramię, ujrzał właśnie pannę Halsworth. Na jego twarz wstąpiła widoczna ulga, gdy zrobił krok w stronę Jordany i zatrzymał się nagle. W normalnych okolicznościach przywitałby ją buziakiem, ale obecnie nawet całus w policzek nie wydawał się odpowiedni, więc finalnie brunet tylko uśmiechnął się lekko, wciskając dłonie do kieszeni spodni. - Cześć. Dobrze, że już jesteś. Zaczynałem dziwnie się czuć w poczekalni do ginekologa bez... - dziewczyny? partnerki? matki dziecka? - ...ciebie. Jak się czujesz? - chyba zamierzał ją teraz o to pytać za każdym razem, ale czy to coś złego? Co najwyżej trąciło nieco hipokryzją, skoro chciał wiedzieć, jak się czuła, i chciał być przy niej, a nie umiał wyciągnąć ręki na zgodę. Nie mieli jednak zbyt wiele czasu na pogawędki, gdy wkrótce wywołano Jordie i mogli wreszcie wejść do gabinetu. W czasie gdy Jordie przygotowywała się do badania, pani doktor próbowała jeszcze zagaić rozmowę: że pierwsza ciąża, że nie ma się czym stresować, i że nie ma się też czym martwić, jeśli nie uda się za wiele zobaczyć podczas tego pierwszego badania - ale trudno było ufać jej spokojnemu, nader uprzejmemu tonowi, kiedy w tym samym czasie przygotowywała te swoje narzędzia tortur, na widok których Chet aż poczuł się trochę nieswojo. I bynajmniej nie zazdrościł Jordanie, ani generalnie żadnej innej kobiecie, która miała wątpliwą przyjemność przechodzić badanie ginekologiczne. Nie chcąc jednak dodatkowo stresować panny Halsworth - żeby nie czuła, że ktokolwiek poza lekarką zagląda jej między nogi - kiedy usadowiła się w fotelu, brunet od razu stanął tuż obok niej. Ale nie wziął jej za rękę. Właściwie to sam był pewnie nie mniej spięty niż przyszła mama. I szczerze? Czuł się jak na jakimś sprawdzianie. Jakby to, jak zareaguje na to, co zobaczą za moment na monitorze, miało zweryfikować czy nadawał się na bycie ojcem. I trochę się obawiał - że nie zareaguje tak, jak Jordie by to sobie wyobrażała, i że zostanie źle zrozumiany. Znowu.
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
/zt x2