WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, Cwaniak pewnie nie od parady miał na imię Cwaniak. Dopiero Harper i Moreno musieli się o tym przekonać na własnej skórze. Ryan również kucnął, podkładając swoją dłoń pod dłoń Gabi. Ostrożnie rozsunął ręce, bo jednak prawa dłoń nie była wciąż zbyt zgrabna, a postrzelone ramię dawało o sobie znać. Uśmiechnął się do ukochanej.
- Chodź. To jest Gabi, naprawdę nic Ci nie zrobi. – Psiak tym razem już podszedł i ostrożnie wziął chrupka z dłoni kobiety. Musiał jednak usłyszeć potwierdzenie od Ryana i pewnie też jego dłoń sprawiła, że jednak kobiety nie zignorował. – Taki z Ciebie Cwaniak, co? Mój drogi, jeśli chcesz pójść do domu, to niestety dostaniesz nas w pakiecie. – Co z tego, że psiak nie miał jak mu odpowiedzieć? To nie szkodzi.
- Ja nazywam się Ryan, a Gabi jest moją ukochaną. I bardzo chciałbym, abyście się polubili i trochę się do siebie przekonali, bo to że mnie lubisz, to widzę. – Zaśmiał się, kiedy pies znów zaczął machać swoim ogonem w jedną i drugą stronę. Nie wiedział, co zrozumiał z jego wywodu, ale może akurat któreś słowo już słyszał. Podobno psy przez całe swoje życie potrafiły nauczyć się rozróżniać ponad setkę słów.
- To jak będzie, koleżko, weźmiesz sam od niej chrupka? – Ostrożnie zabrał rękę z dłoni Gabi. Trochę mu się ona trzęsła, ale całkowicie to zignorował. Nie od razu Rzym zbudowano. Musiał po prostu dać sobie szans na całkowite wyleczenie. Cwaniak trochę się zawiesił, ale widząc, że Ryanowi naprawdę na tym zależy, jęzorem zabrał smaczka z dłoni Gabi.
- Uparciuch. Trochę przypomina mi Ciebie, jak byłaś nieufna wobec mnie. Miałaś ku temu powody, ale tutaj… Czy coś ukrywasz, Moreno? – Wyciągnął rękę do psiaka, aby pogłaskać go po łebku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Coś w tym było. W sumie wytłumaczalne było też to, że woli faceta od kobiety, jednak nie dało się ukryć, że jeśli chciał dostać dom, tak jak Ryan mówił, to musiał też zaakceptować Gabi, Nie musiał za nią szaleć, lubić i tak dalej, ale akceptować musiał. Niby już nie warczał, ale wciąż ją ignorował, nawet jeśli w grę wchodziły smaczki.
-Dasz mi się pomiziać?-zapytała, kiedy pies już połknął chrupka i stał w pobliżu zarówno kobiety jak i mężczyzny. Gabi niepewnie wyciągnęła do niego rękę, aby położyć mu ją na miękkim łbie i lekko podrapać go za uszami.
Podniosła się po chwili, jakby odrobinę bardziej przekonana do tego psa, niż jeszcze przed chwilą. No ale dalej bała się, że zbyt pochopnie podejmują decyzje.
-Ja nie byłam nieufna wobec Ciebie.-już pominęła oburzenie związane z porównywaniem jej do psa, bo Ryan chyba sam usłyszał, jak bardzo to niedorzeczne jest. A jeśli nie usłyszał, to mu to zostanie wbite do głowy w inny sposób. -Ja nigdy nic przed Tobą nie ukrywam, Harper-powiedziała, kiwając głową, po tym jak zobaczyła którą rękę Ryan wyciąga. Uczenie się precyzji na łebku psa wydawało się mieć spory sens.
-I co robimy?-zapytała w końcu, odbierając smycz od ukochanego, aby sprawdzić, jak sobie radzi z psem na własną rękę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie? – Nie zamierzał jej przypominać, że trochę zbiła się z tropu, kiedy odkryła, że miał na placu obrączkę. Stare dzieje. Razem ją utopili w zatoce, nie, nie tam, gdzie obecnie mieszkali. To by mogłoby im przynieść pecha.
- Ten temat może jeszcze powróci, ale Cwaniak chyba jednak uważa, że coś ukrywasz. – Spojrzał na psa, a potem na Gabi. Dopiero znali się chwilę, a zwierzak już stroił miny podobne do Ryana. Tutaj nie było mowy o żadnej pomyłce, jeśli chodziło o wybór człowieka.
- Moje zdanie znasz – odparł, kiedy zapytała go, co właściwie robią. Cwaniak faktycznie trochę szedł na napiętej smyczy, ale nie była to jakaś większa niedogodność. Nie parł do przodu niczym taran, ale musiał jeszcze trochę się paru rzeczy nauczyć. Harper zresztą przypuszczał, że jeśli będzie z nim biegać codziennie rano i zapewniać mu odpowiednią dawkę ruchu, to nie będzie nawet miał siły, by ciągnąć Gabi podczas południowego spaceru na załatwienie swoich potrzeb.
Tak, on oczywiście, że już podjął decyzję, teraz tylko czekał na Gabi. To ona musiała dać się przekonać, że naprawdę ten Cwaniaczek był psiakiem dla nich.
- Ale oczywiście czekałaby nas jeszcze przejażdżka do sklepu… - Zaczął powoli przeciągać linę w swoją stronę, zresztą o sklepie wspominał już nieco wcześniej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie oceniajmy pierwszego spotkania, bo ono zawsze jest niezręczne. Nie wiadomo co powiedzieć, aby nie strzelić sobie w stopę. Ona mówiła raczej o tym, że chodziło jej o to, że owszem, miała pewne wyrzuty sumienia, ale jednak dobrze się bawiła i czuła w jego towarzystwie, że te myśli odsuwała na bok. -Nie-uśmiechnęła się do ukochanego. Niech się lepiej nie kłóci, bo i tak przegra, jak zawsze.
-Komu bardziej ufasz? Mnie, czy jakiemuś psu, którego znasz od kwadransa?-zapytała, traktując to pytanie niemal jako podchwytliwe, bo odpowiedź była tylko i wyłącznie jedna. To jej należało ufać. Zwłaszcza, jeśli do tej pory nie dawała żadnych powodów, aby nie ufać w to co mówi.
-Nie da się ukryć, że wiem, że bez mrugnięcia okiem byś wziął tego psa i zrobił mu miłe posłanie na mojej połowie łóżka-uśmiechnęła się, może będąc odrobinę zazdrosna. Choć to pewnie było tylko wrażenie, no i fakt, że coś nowego - kiedyś ją te tak traktował, teraz już byli do siebie przyzwyczajeni do siebie.
-Mnóstwo rzeczy trzeba by zrobić-odpowiedziała. Zakupy, przygotowanie domu, zabezpieczenie pewnych rzeczy, takich jak tarasu... -Nie mieliśmy brać dziś żadnego psa-przypomniała mu. Dlatego nie myśleli, co będzie potrzeba, co zmienić i tak dalej. A co dopiero, nie zaczęli się nawet do tego przygotowywać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Tobie – odparł bez cienia zawahania, chociaż gdzieś z tyłu głowy miał, że musiałby zbadać bardziej tę sprawę. Psy zawsze coś wiedziały więcej, a przynajmniej te, z którymi miał do czynienia już wcześniej. Przystąpił z nogi na nogę. – Tobie bardziej ufam. Jesteś moją gwiazdką z nieba. – Nie ulegało wątpliwością, że bardzo kochał Gabi i był w niej kompletnie zakochany. Póki co to zachłyśniecie jej osobą mu nie przeszło i miał nadzieję, że tak będzie przez dłuższy czas. Albo nawet to nigdy nie zniknie, nie ucieknie i zawsze tak będzie.
- Nie, on może co najwyżej spać w swoim kojcu niedaleko. – Prawą ręką niezgrabnie musnął jej rękę. – Tylko przy Tobie chcę się budzić i zasypiać. – Jeszcze nie wiedział, że czasami ten psiak i tak wskoczy do łóżka, ale nie tyle co będzie zajmować miejsce Gabi, a będzie właśnie zrzucał jego, a już szczególnie jeśli będzie przez niego odpowiednio zagrzane. – Ale chyba nie obrazisz się, jak zrobię trochę miejsce w swoim sercu dla niego? – Brodą machnął w stronę Dodgera. Wiedział, że nie będzie miała obiekcji, kiedy pojawią się ich dzieci, ale czy pozwoli mu kochać psa?
- Gabi, Gabi… - Aż dziwne, że to ona teraz przejęła rolę tej jedynej racjonalnej osoby w ich związku. Zatrzymał ją na chwilę, biorąc ją za dłonie. Pogładził ją lewym kciukiem po wierzchu skóry, a potem spojrzał jej w oczy. – Wiem, że nie. – Rozejrzał się dookoła. Sceneria była całkiem ładna – śnieg jeszcze dookoła parku zalegał, nikt nawet nie ściągnął świątecznych światełek z bezlistnych drzewek. Może tak rzucić te wszystkie swoje przygotowania i postawić wszystko na jedną kartę? Skoro miał oszaleć, to powinien zrobić to do końca. – Tak samo, jak w ogóle nie planowałem… - Zrobiło się ciut poważniej. Właściwie nosił to pudełeczko ze sobą wszędzie, bo bał się, że kiedyś Gabi je odkryje. Wolał więc, by było zawsze przy nim.
Długo zastanawiał się, jak to w ogóle miałoby wyglądać i jak miałby to zrobić. Długo układał odpowiednie słowa. Długo pisał również scenariusz tego wydarzenia. Jednak jego osobowość sprawiała, że wszystko musiał mieć poukładane, bo inaczej się gubił. Ale gdyby tak wykorzystać teraz ten moment i po prostu zapytać o to, co powinien jakiś czas temu?
Bijąc się nieco myślami i właściwie ze swoją osobowością anankastyczną, która mówiła mu, że powinien wiele rzeczy przemyśleć, przygotować, powoli uklęknął na jedno kolano. Właściwie to były jego pierwsze zaręczyny. Wcześniej z Anne nawet nie był zaręczony, co tylko dokładało kolejnego powodu, dlaczego to się tak szybko rozsypało. Ale dość!
Dodger też trochę zwątpił, wciąż trzymany przez Gabi. Przysiadł na tylnych łapach. Wyglądał tak, jakby miał ciut ciapulkowy nastrój. Przekrzywił głowę w bok, przyglądając się całej scenerii, ale chyba to nie było na jego pieskowy łepek.
Ryan chyba nigdy w życiu tak bardzo się nie bał, jak właśnie teraz. Drżącą prawą rękę zabrał z jej dłoni i włożył ją do kieszeni swojego płaszcza. Od razu poczuł aksamitne pudełeczko z pierścionkiem. Nie było już odwrotu.
- Trochę wyobrażałem sobie to inaczej, ale skoro jestem i tak szalony, to niech będzie tutaj. – Może czuł się nieco podpuszczony, może był to odpowiedni bodziec. Ale wreszcie Harper znalazł ten swój idealny moment, nie musząc w ogóle zastanawiać się nad większymi przygotowaniami.
- Gabrielle Moreno. – Zwrócił się do niej, pomijając jej drugie imię z oczywistych względów. – Czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i wyszłabyś za mnie? – Trudno było otwierać pudełeczko, mając jedną niezgrabną dłoń, ale udało się. W środku niebieskiego pudełeczka znajdował się pierścionek wykonany z białego złota z drobnym, ale naprawdę pięknym niebieskim diamentem. Ten akurat nie był przypadkowy. Kolor był dość podobny do oczu jej wybranka. W środku znajdowała się jeszcze ta niespodzianka – na obrączce od strony wewnętrznej znajdowało się „R”. Było ono wykonane z materiału uzyskanego z łuski, która go nie zabiła. O tym małym szczególe jednak nie zamierzał kobiecie wspominać.
Najgorsze w tym wszystkim było oczekiwanie. Jego prawa dłoń, w której trzymał pudełeczko, drżała. Właściwie mógł zwalić to wszystko na to, że jego ramię jeszcze nie działało tak, jak powinno, ale trochę stresu też w tym było.
Wybrał sobie moment, ale właściwie po co było zwlekać? I wcale mu nie chodziło, by właśnie tym zmiękczyć jej serce. Nie, aż tak przebiegły Ryan nie był. Uznał, że to pomoże im chociaż na tę chwilę się zatrzymać i pomyśleć o wspólnej przyszłości.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gabi to, co mówiła, mówiła z przekąsem, w żartach. Nie miała najmniejszej ochoty, aby sprawić jakąkolwiek przykrość Ryanowi, podkopać jego ego, czy pokazać, że źle odbiera jakieś jego odczucia czy coś takiego.
-Uwielbiam, kiedy mówisz mi takie rzeczy-odpowiedziała, choć nie dało się ukryć, że czuła, że trochę bajeruje, trochę próbuje poprawić jej humor, czy zmiękczyć jej małe serduszko, by uzyskać odpowiedź taką, jaką chce, w temacie psa. Właściwie nie mogła się dziwić, też czasem chwytała się różnych sposobów, aby przekonać mężczyznę do czegoś, do czego nie miał specjalnej ochoty.
-Ale tylko trochę-powiedziała do mężczyzny, tym samym zgadzając się już na to, aby go zaadaptowali. Pies wydawał się być... Cóż, do przeżycia, choć jak nad każdym skrzywdzonym psem, trzeba by trochę popracować.
-Ryan, co ty robisz- zapytała go, trochę przerażona. Dłoń, w której trzymała smycz, powoli uniosła do ust, przykrywając je. Wiedziała, że to nastąpi, gdzieś, kiedyś wkrótce, lecz dałaby sobie rękę uciąć, że tego dnia na pewno nie doczeka się zaręczyn. Trochę nie tak to sobie wyobrażała, ale to nie tak, że potrzebowała tysiąca róż, romantycznej muzyki i tak dalej. -Jesteś szalony-przyznała, wciąż nie ogarniając, co tak naprawdę w tym momencie się dzieje. Jej serce waliło jak oszalałe, a ona była zestresowana niemal tak, jak wtedy, gdy jechała do szpitala po informacji, że coś mu się stało, a jednak zupełnie inaczej.
-Oczywiście, wstawaj już-pociągnęła go do góry, wciąż dbając o to, by smycz nie wysmyknęła się z jej ręki. -Jesteś nienormalny i tak zgodziłabym się na tego psa-zapewniła go, wtulając się w go mocno, mocno. Może odrobinę za mocno, jak na to, że niedawno miał połamane żebra.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był szalony, ale przede wszystkim należał do niej. Właściwie mógł zapytać o to w każdej porze, ale teraz wydawało mu się, że będzie to idealne. Żadne nie było przygotowane, więc byli na tych samych poziomach, jeśli chodziło o oczekiwanie.
Skoro kazała mu wstać, powoli wstał do góry. Nie dała mu jednak czasu, aby nasunął na jej palec pierścionek, ponieważ przytuliła się do niego. Nie jęknął, chociaż trochę poczuł, że go zaczyna przygniatać i nieco go boli aż taka bliskość. Czego to się nie robi dla ukochanej?
Kiedy wreszcie dała mu dojść do głosu i przede wszystkim oddechu, złapał ją za prawą łapkę, aby nasunąć na jej palec pierścionek. Ten pasował idealnie. Cóż, sekret był taki, że podbierał parę pierścionków kobiety, aby dać je jubilerowi do mierzenia. Kiedy ona myślała, że je zgubiła, on je zwracał i udawał, że ich nie ruszał. Robił to oczywiście w dobrej wierze, więc jeśli się kiedykolwiek tego dowie – powinna mu wybaczyć, prawda?
- Jestem, ale teraz możemy podjąć pierwszą narzeczeńską decyzję, prawda? – Sprytny był. Puste pudełeczko po pierścionku schował do kieszeni. Potem odda je Gabi, jeśli będzie chciała sobie w nim coś przechowywać. Wątpił, aby chciała ściągać pierścionek bez większej potrzeby. – Bez tego nadal podejmowalibyśmy jako para, a tak to jest już coś poważniejszego. – Poszukał jej ust. Nikogo nie było, więc mógł pozwolić sobie na dłuższy, bardziej namiętny pocałunek. Psiak naprawdę był wyjątkowo grzeczny jak na taką długą przerwę w swoim spacerze. Może wyczuwał, że tutaj ważą się jego losy, czy pojedzie dzisiaj do nowego domu, czy może jednak będzie musiał wrócić do kojca.
- I możemy oboje podpisać się pod papierami adopcyjnymi. – Chciał, by ten pies był pierwszą sprawą, którą razem załatwią i by na dokumencie o tym, że się nim zaopiekują, będą widniały ich imiona. Może dla niektórych dokumenty nie były takie w życiu ważne, ale dla Ryana… Dopiero zaczął czuć tego smak.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mógł to zrobić, ale nie musiał. Gabi mu powtarzała, że jej się nie spieszy, że pierścionek na palcu absolutnie niczego między nimi nie zmieni. To nie tak, że nie chciała być jego żoną, po prostu nie chciała wywierać presji, a ona była szczęśliwa już w tym momencie. Wiedziała też, że mężczyzna darzy ją takim samym uczuciem jak ona, więc żadne z nich nie musiało się niczym przejmować.
Przyglądała się uważnie pierścionkowi, bo wcześniej nawet nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Nie to było dla niej ważne, nie była materialistką. Jednak musiała przyznać, że niesamowicie się jej ten pierścionek podobał.-Jest piękny-powiedziała oddając mu smycz, by móc przyjrzeć się temu pierścionkowi.
-Jesteś niemożliwy. Cwaniak, niemożliwy ten twój pan, prawda?-zerknęła na psa. No tak, no to biorą go do siebie, choć może pierwsza noc wychowywania nowego psa nie było najlepszym planem na świętowanie zaręczyn. Lecz oni rzadko kiedy robili rzeczy tak, jak wypadało.
-No dobrze. Niech Ci będzie. Chodźmy-pokręciła głową. Jej serducho wciąż biło jak szalone a ona nie wierzyła w to, co się przed momentem stało. W tym momencie, to chyba zgodziłaby się na wszystko, na takim haju emocjonalnym była.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ryan uśmiechnął się szeroko, kiedy Gabi zwróciła się do Dodgera, a ten szczeknął wesoło, zupełnie nie rozumiejąc, o co jej chodziło, ale zaczął rozumieć, że naprawdę tym razem nie wróci za kratki i wydarzyło się coś ważnego.
- Jestem po prostu w Tobie beznadziejnie zakochany. – Spojrzał na swoją już narzeczoną. Miał w nosie co teraz powie jej przyjaciółka. Pewnie znowu usłyszy kilka epitetów pod swoim adresem, ale już dawno minął ten czas, gdy się tym przejmował. Teraz chciał zadowolić jedynie Gabi, a nie cały świat dookoła. To było naprawdę zdrowe podejście do życia.
- Dziękuję. Kocham Cię. Bardzo. – Złapał w zęby swoją dolną wargę, odbierając od niej smycz. Pewnie ją złapał lewą ręką. Coraz lepiej mu szło nawet posługiwać się tą ręką. Nie czuł już jakiegoś większego dyskomfortu, chociaż na pewno do tej dawnej pewności prawej wiele jej brakowało. – Cieszę się, że się zgodziłaś. – Nie chodziło mu o psa, ale o ten pierścionek, który błyszczał teraz na jej dłoni. Znów pochylił się nad nią, aby ją pocałować. Coś czuł, że na pewno ten wieczór będzie ciekawy… O ile Cwaniak im na to pozwoli.
Trzymając się za ręce, roześmiani niczym nastolatkowie powrócili do schroniska. Pracownicy myśleli, że to właściwie magia psiaka, którego zamierzali adoptować. Żadne z nich właściwie nie pisnęło słówka o tym, że właśnie przed chwilą się zaręczyli. Zachowywali się jak para nastolatków, która miała bardzo wielki sekret, ale nikomu dorosłemu nie chcieli go zdradzić. Jak na razie chcieli trzymać to szczęście dla siebie. Dla ich dwójki… a nie, przepraszam. Dla ich trójki!
Papiery adopcyjne zostały podpisane, a oni zostali pouczeni o wszystkim. Otrzymali również książeczkę zdrowia, w którym wpisano wszystkie szczepienia psiaka oraz jego numer chipa, który został mu wszczepiony przy okazji niedawnej kastracji. Dostali również wytyczne, jaką karmę powinni mu podawać, by drastycznie nie zmienić jego diety. Po otrzymaniu tych informacji, udali się do samochodu, lecz najpierw zamiast pojechać do domu, czekała ich wizyta w sklepie zoologicznym, by przygotować odpowiednią wyprawkę dla ich nowego członka rodziny.
  • -> przenosimy się do Petco, zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekKontynuacja tego wątku.

ObrazekSean, po wczorajszym wieczorze, który zapowiadał się zgoła inaczej niż ostatecznie zakończył, nie mógł pozbyć się wrażenia, iż coś wymyka mu się z rąk. Nie było to jeszcze to uczucie walącego się życia i odległy był od rozpaczy, ale zdecydowanie daleko było mu do odtrąbienia sukcesu. W czym - nie wiedział, choć miał poczucie, że - miast zmierzać prosto do jakiegoś, bliżej nieokreślonego, celu w swoich działaniach - dryfował, błądził po omacku, kręcił się w kółko i nie posuwał do przodu tego całego swojego "nowego życia".
ObrazekI na to wrażenie nie składał się nawet jedynie wczorajszy wieczór, bo ten jedynie uświadomił mu, że musi w niektórych sprawach być bardziej zdecydowany, wziąć ich ster w swoje ręce, zamiast jedynie reagować z opóźnieniem na rozwój wydarzeń.
ObrazekWydawać by się mogło, że wizyta w schronisku dla zwierząt jest pierwszym krokiem ku temu, jednak prawda była tak, że - znów - było to jedynie gaszenie pożaru, który pojawił się znikąd i szybko się rozprzestrzenił. Liczył na to, iż - jakimś dziwnym zrządzeniem losu - Rancor, pies, którego Halleluiah sprzedała trafił tutaj, a on będzie mógł go ponownie oddać pod opiekę dziewczyny, tym razem zdecydowanie stawiając jej warunki, na których korzystała z jego gościnności. Gdyby rzeczywiście był kapitanem statku zwanego jego życiem, odpowiednie działania podjąłby wcześniej, a teraz nie miałby tego gorzkiego poczucia pozostawania w nieustannej defensywie w stosunku do dotykających go wydarzeń.
ObrazekW tym wszystkim cieszył się, że Eileen, mimo tego, że wczoraj trafiła w środek, kompletnie niedotyczącej jej burzy, zgodziła się dzisiaj mu w tej wyprawie towarzyszyć. Miał zamiar wykorzystać okazję do tego, żeby z nią porozmawiać. O czym? To była kwestia, nad którą nadal pracował.
ObrazekPodjechał pod jej dom, nawet udało mu się znaleźć miejsce blisko wejścia do budynku i wysłał smsa z informacją, że już jest i czeka.
ObrazekZastanawiał się czy w ostatniej chwili kobieta nie "zostawiła żelazka na kuchence" - zrozumiałby, gdyby zmieniła zdanie odnośnie tego, jak spędzi sobotę.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

xxxix. Eileen w miarę szybko puściła w niepamięć dyskomfort związany z nieoczekiwanym przebiegiem ostatniego spotkania z Seanem i jego... przyjaciółką? Podopieczną? Nie dlatego, że od jego zakończenia minęło zaledwie kilkanaście godzin, w ciągu których zdążyła jedynie wrócić do siebie i położyć się spać. Co prawda chyba pierwszy raz od dłuższego czasu zdarzyło się tak, że niechętnie zasnęła w swoim łóżku, nieważne jak wygodnym, dużym i przytulnym. Żaden z tych czynników nie wydawał się wystarczająco przekonujący, jeśli wcześniej przez większość wieczora poddawało się wizji zapowiadającej przyjemną odmianę od codzienności. Ku własnemu pokrzepieniu, nadchodzący sen oddalił ją również od myśli skupionych na tej kwestii.
Wraz z nadejściem nowego dnia była już świeżo wypoczęta (powiedzmy), z nowo nabytą trzeźwością umysłu, a także gotowa wypełnić prośbę Andersona, mimo iż ta była częścią tego przedziwnego dnia. Nie wiedziała, czego konkretnie spodziewał się po niej, mając na względzie wszystkie wczorajsze zwroty akcji, ale ona - być może trochę przekornie do tego, jak powinna zachować się w obliczu wspomnianych wydarzeń - nie zamierzała ulegać ich osobliwości. Wyłoniła się więc zza drzwi swojego domu i pomaszerowała prosto do czekającego na nią w samochodzie mężczyzny.
— Jesteś pewny, że trafisz tu na — urwała, zdając sobie sprawę, że nie pamiętała imienia czworonoga, z powodu którego znajdowali się właśnie w drodze do schroniska. Czy Sean w ogóle wspomniał, jak się wabił, przybliżając jej pokrótce sedno problemu? Jeśli tak, to wypadała teraz na wyjątkowo kiepskiego sprzymierzeńca. — Że trafisz tu na twojego — nie, znowu źle — waszego psa? — Zerknęła na niego kątem oka z lekką sceptycznością przebijającą się przez spojrzenie. — Wiesz, w Seattle jest wiele schronisk dla zwierząt. Musiałbyś odwiedzić każde, żeby mieć pewność. On może być w którymkolwiek z nich. — Albo w żadnym. Tego ostatniego nie powiedziała na głos, albowiem wcale nie miała na celu dołować go bardziej, czy odciągać od pomysłu. Gdyby chodziło o jej Geralta, zapewne poruszyłaby niebo i ziemię, aby go odzyskać. Nawet jeśli wiązałoby się to ze zjeżdżeniem całego miasta, wzdłuż i wszerz. Po prostu była ciekawa, czy jego plan zakładał coś jeszcze i czy ewentualnie zamierzał wdrożyć ją w kolejne etapy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekSean z ulgą przyjął widok Eileen i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie do końca udało mu się ukryć radosny uśmiech, jaki pojawił się na jego twarzy, gdy ją zobaczył. Bez zbędnej zwłoki, wysiadł z samochodu i podszedł z drugiej strony, by otworzyć jej drzwi i gestem dłoni zaprosić do Megane Grandcoupe. Niektórzy mogli twierdzić, że takie zachowanie to relikt przeszłości, ale dla Seana było zwyczajnym, głęboko zakorzenionym odruchem.
Obrazek-Żadnej - odpowiedział na jej pytanie, gdy przejeżdżali przez, stosunkowo puste, ulice Seattle. - Z tego, co zrozumiałem, Halleluiah Rancora sprzedała w tej okolicy - trudno było określić czy nie zauważył, że Eileen zapomniała imienia psa czy może postanowił jej je uprzejmie podsunąć. - Równie dobrze może być teraz w czyimś domu otoczony odpowiednią opieką. Wczoraj ten pomysł wydawał się nieco bardziej logiczny niż teraz - wzruszył ramionami jakby przyznawał się do tego, że zasadniczo nie wie co robić w tej sytuacji. - Chyba po prostu mam nadzieję na łut szczęścia i na to, że trafił w ręce kogoś równie nieodpowiedzialnego jak ona i dzisiaj jeszcze do mnie... do nas wróci.
ObrazekEileen miała rację. Pomysł, żeby szukać Rancora po schroniskach był równie absurdalny jak próba odnalezienia zbiegłej papugi w czasie wycieczki do cyrku. Prawdopodobieństwo, że - ktokolwiek go od Hallelui kupił - pies trafił akurat do Seattle Animal Shelter było prawie zerowe, a działania Seana mające na celu jego odnalezienie raczej sprowadzały się do, mało rozsądnej, improwizacji i - nie dopuszczał do siebie tej myśli - uspokajania własnego sumienia jakimkolwiek, nawet nieuzasadnionym ruchem, gestem.
Obrazek-Gin ma problem - nie wiedział czy tłumaczy dziewczynę, przyczynę wczorajszych wydarzeń czy może jedno i drugie. - Po pierwsze jest totalnie oderwana od rzeczywistości i otoczenia, po drugie jest uzależniona od, jak ona to czasem określa, lotu na dziesięciu tysiącach stóp. Nie wiem tylko co było pierwsze: narkotyki czy zamkniecie we własnym świecie - westchnął ciężko. - Myślałem, że będę umiał jej pomóc, ale były to chyba pobożne życzenia gościa przekonanego o tym, że zawsze wszystko mu się udaje. Nie mam pojęcia jak powinno się postępować z nałogowcami i nie wiem też czy jestem w stanie od tego nałogu ją oderwać samodzielnie albo chociaż zmobilizować do odwyku.
ObrazekPo raz pierwszy, w kontekście Hallelui Morrison, użył słowa "odwyk", które dotychczas, nie tylko nie padało z jego ust, ale też raczej nie pojawiało w jego myślach. Był przekonany, że zapewniając jej dach nad głową, opiekę i zajęcie, uda mu się ją naturalnie sprowadzić na lepszą, prostszą drogę.
Obrazek-Nie spodziewałem się, że wczoraj pojawi się w Portage Bay - teraz już wyraźnie próbował wytłumaczyć siebie i fakt, że wieczór tak niespodziewanie zmienił bieg. - Większość czasu nadal przesiaduje w hotelu, gdzie nadal wynajmuję pokój, gdy ekipa remontowa mocno kurzy. Ona totalnie wymyka się mojemu pojmowaniu świata i ludzi, wiesz?
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Jeśli poczujesz się lepiej i to coś zmieni, możemy też zapukać do drzwi wszystkich domów w okolicy... — celowo nie dokończyła podchwyconej myśli. Oczywistym jednak wydawał się fakt, że dalszą jej częścią było pytanie, często nasuwające się w tego typu przypadkach: czy to aby na pewno ma sens? Pies został sprzedany i, jakkolwiek autorytarnie to brzmiało, należał do kogoś innego. Może zamiast trafić do nieodpowiedzialnego chłystka, trafił do jakiegoś dziecka, które do osiągnięcia pełni szczęścia potrzebowało tylko czworonożnego przyjaciela. Czy Sean byłby w stanie odebrać go tak - w domyśle - niewinnej istocie? Czy chciał narażać się na emocjonalne koszta związane z ewentualnym odstąpieniem?
— Może ona wcale nie chce twojej pomocy? — Ktoś taki jak on, albo ona, kto nigdy nie był na miejscu Gin, miał tendencję do rozpatrywania jej sytuacji jako jednoznaczne wołanie o pomoc, zapewne od razu gnając do jej udzielenia. Tymczasem rzeczywistość bywała zgoła inna. Ciężko było przeprowadzać pomyślną operację po dokonaniu niewłaściwej diagnozy. Czego w takim razie mogła od niego chcieć Halleluiah? — Może potrzebuje zwykłego towarzystwa? Kumpla? A może po prostu miejsca do przekimania? — Musiałaby myśleć tak jak panna Morrison, żeby móc mu odpowiedzieć bez towarzyszących temu wątpliwości, a to wydawało się niemożliwe.
— Wiem — przytaknęła, co miało raczej równać się temu, iż domyślała się. W końcu jej doświadczenia, kończące się takim wnioskiem, mimo wszystko, nie równały się jego. Nie była pewna, co mu poradzić na takie rozterki. Bo skoro zwierzał się jej, zapewne oczekiwał jakiś mądrych słów albo najlepiej gotowego rozwiązania. — Może w jakiś poradnikach o wychowywaniu dzieci piszą coś na ten temat? — wypaliła, zanim zdążyła ugryźć się w język.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekUśmiechnął się blado słysząc słowa Eileen. Nie wiedział na ile rzeczywiście była gotowa resztę dnia poświęcić chodzeniu od domu do domu i pytać o psa, którego wczoraj sprzedała młoda narkomanka, ale myśl, że rzeczywiście zrobiłaby to była... przyjemnie miła.
ObrazekNiewypowiedziane pytanie zawisło między nimi jakby oczekiwało na to, że Sean na nie odpowie. Odpowiadać nie było sensu, bowiem - podobnie jak Eileen - zdawał sobie sprawę z tego, że wizyta w schronisku jest kompletnym strzałem w ciemno. Chyba nawet powoli docierało do niego to, o czym ona już pomyślała: że być może Rancor trafił już w radosne objęcia jakiegoś dziecka, które zapewni mu więcej uwagi niż Sean i Halleluiah razem wzięci.
ObrazekMoże tak było nawet lepiej.
Obrazek-Oczywiście, że jej nie chce - zdanie to zabrzmiało raczej jak niewyraźne mruknięcie wypełnione rezygnacją. - Dlaczego miałaby jej chcieć, skoro uważa, że jej nie potrzebuje? To jest tak cholernie inteligentna dziewczyna, że aż trudno w to uwierzyć. Praktycznie wcale nie otrzymała wykształcenia, wychowywała się w jakichś przyczepach czy pseudo-hippisowskich komunach, trudno stwierdzić na pewno, a mimo to ma wiedzę większą niż przeciętny obywatel tego kraju - pokręcił głową i z trudem powstrzymał się przed uderzeniem dłonią w kierownicę. - Chciałem po prostu zrobić coś dobrego, wiesz? Może uratować jej życie, nie dosłownie, ale w przenośni... Tylko mnie to, kurwa, przerosło. Nie zadanie, ale moje ego, przeświadczenie, że będę w stanie temu podołać.
ObrazekMoże naprawdę, od samego początku, tylko o to chodziło? O jego pieprzone ego, które wymagało połechtania, wspięcia się na wyżyny dobroci w oczach Seana, który jeszcze niedawno tak bardzo przejmował się innymi ludźmi, że nie zauważył momentu, gdy praca i kariera zasłoniły mu własne, skończone już, małżeństwo.
ObrazekMoże po prostu chciał na siłę udowodnić samemu sobie, że nie jest cholernym egoistą, który nie umie zadbać o innych i nawet opiekę nad psem powierza narkomance. Może, najzwyczajniej w świecie, był zwykłym dupkiem niepotrafiącym tego faktu zaakceptować.
Obrazek-Myślisz, że powinienem do nich zajrzeć?
ObrazekLedwo widoczny uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy usłyszał komentarz Shepherd. Był wdzięczny za przerwanie jego rozmyślań w ten, charakterystyczny dla niej, nieco ironiczny sposób. Chyba potrzebował usłyszeć coś tak absurdalnego. Zatrzymali się na czerwonym świetle i spojrzał na Eileen, która mogłaby teraz czytać z jego oczu jak z otwartej księgi, widząc w nich wymieszane ze sobą zawód samym sobą, rezygnację i wdzięczność.
Obrazek-Dziękuję - powiedział. - Za to, że ze mną jedziesz. I za to, że słuchasz. Wiedziałaś, że jesteś świetnym słuchaczem?
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Życie daje największe lekcje — podsumowała jego słowa cierpkim uśmiechem. Zwykle nie posługiwała się takimi wyświechtanymi frazesami, ale, chcąc nie chcąc, sami zapewne mieli co najmniej kilka takich historii, na które mogli się powołać, aby nadać tej teorii autentyczności, a jeśli wierzyć jego opowieściom, zarówno tym przytaczanym teraz, jak i przy okazji wcześniejszych spotkań, to życie Morrison do łatwych nie należało, nawet jeśli dojrzała do tego, żeby je... polubić? Zaakceptować? — Chyba zdążyłeś ją też trochę polubić, co? — Zerknęła na niego z niekrytą ciekawością, podsuwając mu jednocześnie powód, dla którego mógł w ogóle zainicjować cały ten skomplikowany proces pomocy, albowiem był dla siebie chyba trochę za bardzo surowy. Podczas wczorajszego wieczoru, wyraźnie było widać po reakcji Seana na konflikt, że cokolwiek łączyło go z dziewczyną, nie polegało jedynie na współczuciu, a czymś głębszym i ważnym dla niego. Dlatego też za niemądrą uznała próbę stawania między nimi z tak błahych pobudek, jakie im wtedy przyświecały.
— Myślę, że jeśli wiedza tam zawarta nie przyda ci się teraz, to kiedyś na pewno. — Wzruszyła ramionami, mimo wszystko nie mogąc darować sobie porozumiewawczego, ale też lekko kąśliwego uśmieszku. Bo chyba nie zamierzał wiecznie dzielić swojej domowej przestrzeni sam ze sobą, w końcu - w bliższej lub bardziej dalekiej przyszłości - powiększając grono domowników? — Może w przypadku psów się sprawdzi — dodała dla uściślenia, przenosząc wzrok na okno od strony pasażera. Był na dobrej drodze do urzeczywistnienia zarysowanej przez nią wizji, bo... chyba nie pomyślał, że chodziło jej o prawdziwe dzieci?
Gdyby nie to, że znajdowali się w samochodzie tylko we dwójkę, pomyślałaby, że tak aprobujące wyznanie skierowane było do kogoś innego. Nigdy bowiem nie uważała się za świetnego słuchacza, wręcz przyłapując się często na uciekaniu myślami daleko poza obręb rozmowy. W szczególności, kiedy trudno było jej doszukać się sensowności w postępowaniu osoby prowadzącej dialog.
Mimo to na ustach ciemnowłosej zagościł przeciągły uśmiech, a spojrzenie rozjaśniło się wyrazem odwzajemnionej wdzięczności oraz sympatii.
— Sean? — odchrząknęła po dłuższej chwili, przerywając tę swoistą wymianę intymności na rzecz mimowolnie narastającego napięcia. — Masz zielone — oznajmiła, starając się w ten sposób oddalić go od potencjalnej konfrontacji ze zniecierpliwionym kierowcą za nimi, który pewnie tylko czekał z dłonią na klaksonie na właściwy moment, żeby go użyć. No chyba, że Andersonowi nie zależało i koniecznie chciał się pokłócić, rozładowując w ten sposób emocje.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Interbay”