WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez minione dni Pax unikał rozmowy ze Stella, a jego kontakt z nią ograniczył się do podania kartki, czy ołówka, który nieszczęśliwie stoczył się z ławki. Z kolei inni uczniowie ciągle do niego zagadywali: pytali co lubił, skąd pochodził i jaki rodzaj muzyki preferował. W większości odpowiadał mało satysfakcjonujaco, przez co uznano, że po prostu się wstydził. W ten sposób dotrwał do piątku.
Ostatni dzwonek rozbrzmiał się po korytarzu. Pax pośpiesznie zapakował swoje rzeczy i jako pierwszy opuścił sale. Na korytarzu dogonił go przewodniczący ich klasy, z którym zamienił kilka zdań, dotyczących zajęć w przyszłym tygodniu. Przypomniał, że dwie poniedziałkowe lekcje zostały odwołane i mógł śmiało przyjść do szkoły na dziesiątą. Następnie udał się na dach, gdzie spalił papierosa. Jeszcze nie czuł się na tyle pewny, aby robić to przy innych uczniach. Tym bardziej, że Pani Nora była bardzo cięta na tytoń. To nie tak, że obawiał się jej gniewu, jednak gdy został przyłapany ostatnim razem, zabrano mu miesięczne kieszonkowe. Znalazł się w nowym miejscu, zatem pieniądze od rodziny zastępczej jak na razie stanowiły jedyne źródło dochodu na własne wydatki.
Nachylił się nad murkiem, który stanowił koniec dachu szkoły i zaczął przyglądać się panoramie Seattle. Musiał przyznać, że to miasto było ładniejsze od samej Atlanty i innych miejsc, gdzie wcześniej mieszkał. Przede wszystkim wydawało mu się mniej ponure, a i sama Pani Nora nie miała wygórowanych wymagań, jak inne "matki" z rodzin zastępczych. Zależało jej, aby nie opuszczał zajęć i nie stosował używek. Nie zmuszała go, aby siadał z nimi do posiłków, grał w gry planszowe i uczestniczył we wspólnych wyjściach.
Nie musiał być pilnym uczniem z samymi bardzo dobrymi ocenami; nie musiał pomagać w domu, jeżeli tego nie chciał - wystarczyło jak posprzątał po sobie i nie niszczył mebli. Pax był w stanie sprostać temu wszystkiemu, dzięki czemu Pani Nora zbytnio się go nie czepiała. Czasem tylko bąknęła, że mógłby więcej mówić i próbowała pociągnąć go za język. Z innymi lokatorami dogadywał się na poziomie dostatecznym. Czasem coś komuś podał, albo potrzymał i na tym sie kończyło.
Odpalił jeszcze jednego papierosa i o ile to możliwe zaczął uważniej się rozglądać. Na dole uczniowie biegli do swoich domów, co rusz śmiejąc się i popychając. W oddali była ulica, która pędziły rozmaite pojazdy - od osobówek po środki transportu publicznego. Nic nie wskazywało, aby cokolwiek miało zakłócić jego spokój.
W pewnym momencie usłyszał trzask. Odwrócił się prędko na pięcie i gdy dostrzegł Stellę, aż wypuścił z ust papierosa.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella dbała o to, żeby już nie pojawiać się w szkole w zwykłym białym t-shircie. Oficjalnie postanowiła lekceważyć obecność Paxa i funkcjonować tak samo jak dotychczas, lecz w rzeczywistości nie potrafiła do końca trzymać się tego postanowienia. Każdego dnia dopinała swoją stylówkę na ostatni guzik, żeby żadna noszona przez nią rzecz nie odstawała od pozostałych. Dzisiaj postawiła na czerwoną sukienkę, której nie miała na sobie chyba z rok, i ciągle odnosiła wrażenie, że jest jednak trochę przykrótka. Regularnie ją obciągała, nawet nie do końca będąc tego świadomą. Była zła na siebie za te starania, bo przecież Pax w ogóle jej nie obchodził, a stroszyła się w kolorowe piórka jak jakaś idiotka. Od razu przypomniała jej się ta kobieta, która ostatnio napadła ją w centrum, szukająca modowego doradcy przed spotkaniem ze swoim byłym. Marcy Thirlwall, z jakiegoś powodu jej imię i nazwisko wryło jej się w pamięć.
Mimo wszystko to nie był dobry dzień. To nawet nie był dobry tydzień, a i cały miesiąc nie należał do najlepszych. Tylko jej impreza urodzinowa była jasnym punktem na tej kwietniowej mapie, ale co z tego, skoro minęło już od niej kilka tygodni. Poza tym znowu nic nie umiała na sprawdzian z biologii i poważnie zastanawiała się nad ucieczką, choć nie była pewna, czy może sobie znowu pozwolić na wagary. Potrzebowała chwili wytchnienia. Nawet tak towarzyskie osoby jak Stella czasem musiały pobyć same, dlatego postanowiła wykorzystać długą przerwę na ucieczkę na dach. Z jakiegoś powodu niewiele osób tam chodziło i zazwyczaj można było poczuć się jak władca tych rozległych przestrzeni, z których rozpościerał się widok niemalże na całe szkolne obejście. Tak więc otworzyła drzwi z tą charakterystyczną pewnością siebie, należącą do osoby, która często tam przebywa. Nie sądziła, że spotka na dachu niechcianego gościa.
- Serio? Nawet tutaj musisz być? - Mruknęła niezadowolona w akompaniamencie zamykających się z trzaskiem drzwi. Absolutnie nie zamierzała stąd wychodzić, przecież obiecała sobie, że obecność Paxa będzie lekceważyć. - Spokojnie, nie nakabluję na ciebie - dodała, zauważając papierosa i zdziwienie na jego twarzy. Podeszła bliżej krawędzi, ale w bezpiecznej odległości od Paxa, wyciągając z plecaka kanapkę. Czuła w powietrzu lekkie napięcie, ale postanowiła je zignorować. Wyciągnęła z kieszeni telefon i jak gdyby nigdy nic zaczęła przeglądać bzdety w internecie, choć strasznie korciło ją, żeby spojrzeć w bok: uszczknąć kawałek Paxa, może jednak czegoś się o nim dowiedzieć. Westchnęła przeciągle, bo choć wlepiała oczy w swój telefon, tak naprawdę nie potrafiła się skupić na przeglądanej zawartości. Co takiego zrobiła, że los tak ją pokarał?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Byłem tu pierwszy, więc mogę podejrzewać, że mnie śledzisz - powiedział pół żartem, pół serio. Następnie schylił się po papierosa, którego prędko włożył pomiędzy wargi i ponownie wrócił do przyglądania się panoramie Seattle. Na dach przychodził średnio dwa razy dziennie, jednak ani razu nie napotkał towarzystwa. Śmiał sądzić, że w tym miejscu będzie "bezpieczny", ale najwyraźniej rzeczywistość postanowiła splatać mu jeszcze jednego psikusa. I o ile na innych uczniów wcale by nie zareagował, to obecność Stelli bardzo mu przeszkadzała. Tym bardziej, że usilnie próbował zachować przed nią dystans, jakby jego rodzinna historia była zbyt uwłaczająca, aby ujrzeć światło dziennie.
- Nie boję się, że na mnie nakablujesz. Nie jesteś taka. Po prostu nie spodziewałem się, że tu przyjdziesz - wyjaśnił, a chwilę później wypuścił z płuc dym. Szara chmura uniosła się w powietrze, po czym szybko zniknęła. Powtórzył tę czynność jeszcze dwa razy.
Nawet jeżeli nie stali blisko siebie, to wciąż dało się wyczuć nieprzyjemna atmosferę. Ilekroć się odzywał, to starał się nie patrzeć na dziewczynę. W efekcie i tak co jakiś czas łypał na nią wzorkiem. Gdzieś tam podświadomie zastanawiał się, co robiła przez te minione dwa lata, jakich ma przyjaciół i w jakim stopniu się zmieniła; czy dalej lubiła te same rzeczy, co wtedy i co o nim sądziła. Mimo wszystko Stella była kimś o kim myślał z sentymentem. Problem w tym, że przez to, co doświadczył czuł się bardzo zablokowany, niemal niezdolny do kontaktów społecznych.
- Chyba będzie padać - stwierdził, jednocześnie spoglądając na czarniejące niebo. Nie wziął dzisiaj do szkoły telefonu, ale rankiem, zanim zwlókł się z łóżka, zobaczył na ekranie prognozę. Zapowiadała ochłodzenie i ulewę.
Mimowolnie zaczął się zastanawiać, czy gdyby nie zmiany, jakie zaszły w jego życiu, to nadal miałby kontakt ze Stellą. W tamtym okresie dogadywali się naprawdę dobrze, ba, esemesował z nią przez całą drogę, kiedy wracał autokarem do domu. Obiecywał, że spotkają się na kolejnym obozie, albo podczas trwania ferii zimowych. Nawet zapewnił, że kiedyś do niej przyjedzie - i nieświadom przyjechał. Teraz jak o tym myślał, to czuł zażenowanie, że naopowiadał takich głupot (nawet jeżeli wtedy był bardzo poważny i naprawdę zamierzał zwieńczyć te wszystkie cele).

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella jedynie prychnęła pod nosem na ten żart, bo nie miała zamiaru wdawać się z nim w żadne dyskusje. To nie było proste, bo nie należała do osób, które potrafią chować w sobie wszelkie urazy. Dusiła się od tego, wolała je wykrzyczeć zainteresowanym prosto w twarz! A jednak tym razem dzielnie walczyła z buzującymi w niej emocjami, postanawiając go ignorować, czyli robić dokładnie to, czego sam sobie życzył pierwszego dnia. Do tej pory całkiem dobrze jej to szło, lecz już zaczynała czuć, że kończy jej się cierpliwość. Stanęła więc parę metrów od niego, jadła tę całkiem przeciętną kanapkę (zrobioną naprędce przed wyjściem do szkoły), szybko przeglądała najnowsze posty i relacje na instagramie, i naprawdę starała się o nim nie myśleć. Duma nie pozwalała jej po prostu obrócić się na pięcie i zejść z dachu, jakby była dzikim zwierzęciem, chroniącym swoje terytorium. Stała więc i czekała na dzwonek.
Pax niczego nie ułatwiał swoim niemrawym gadaniem. Stella nie widziała w tych krótkich zdaniach szansy na normalną rozmowę, której tak bardzo potrzebowała, takich uchylonych drzwi, przez które mogłaby zerknąć na prawdziwego Paxa. W tym momencie odbierała je raczej jak zapalnik. Miała ochotę głośno krzyknąć: aaaaaagh! Posłać te wszystkie emocje gdzieś w eter, bo jednak nie potrafiła sobie z nimi poradzić. Zamiast tego wypuściła ze złością powietrze, chowając telefon do kieszeni w sukience.
- O co ci chodzi, co? Najpierw nie chcesz mnie znać, a teraz postanawiasz pogadać o pogodzie? Mam udawać, że ten pojebany tydzień nie miał miejsca? Że mnie nie unikałeś? - Wyrzuciła z siebie szybko, nieszczególnie przejmując się tym, że jej głos pewnie dobrze roznosi się z dachu na boisko. Czuła jednak, że to nie wszystko. Kiedy pierwsze słowa wydobyły się z jej ust, ciężko było zatrzymać następne. - I w ogóle... Nie jesteś taka, co to ma znaczyć? Nie wiesz jaka jestem, też mogłam się zmienić przez te dwa lata - dodała ze złością, zwijając folię po kanapce w niedużą kulkę, którą zaczęła z nerwów miętolić w rękach. Ostatnio sporo przeszła i sama zaczęła zauważać w sobie pewne zmiany, choć nie z każdej była dumna. Wtedy na obozie bliżej jej było do dziecka, teraz każdego dnia czuła na karku oddech zbliżającej się dorosłości - trochę inaczej odbierała świat. - Zdecyduj się - dodała po chwili, by w zupełnie nieprzemyślanym odruchu rzucić w niego tą niedużą srebrną kulką.
Jaki to było ŻAŁOSNE!
- Wiesz co, siedź sobie tutaj, udław się tym papierosem - mruknęła, zarzucając sobie plecak z powrotem na ramię. Trudno, wolała mu odstąpić tę miejscówkę zamiast się z nim użerać. Pociągnęła za klamkę, ale drzwi się nie ruszyły. Pociągnęła drugi raz, trzeci, czwarty.
To jakiś żart.
- Nie wierzę! - Na koniec kopnęła drzwi czubkiem buta, ale poza głośnym metalicznym dźwiękiem nic się nie stało.
Tym razem nie mogła uciec.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pax w żadnym wypadku nie zamierzał zdenerwować, albo inaczej, sprowokować Stelli. Być może rzeczywiście nie powinien się odzywać, skoro sam zarządził sposób w jaki odnosili się ze swoją relacją, jednak zrobił to całkowicie odruchowo.
Odwrócił się w jej kierunku, mieląc w wargach niedopałek. Minę miał tęgą, a jego spojrzenie zdradzało zdumienie. Spoglądał gorliwie na Stellę, odnosząc wrażenie, że czuła względem niego żal, który odnajdował ujście w jej każdym kolejnym słowie - dlatego się nie odzywał. Po pierwsze nie wiedział, w jaki sposób powinien to zrobić, a po drugie był ciekaw, ile jeszcze miała mu do powiedzenia. Wszystko było zlepkiem niestabilnych i gwałtownych emocji.
Nagle i jemu zaczęło dokuczać drżenie serca. Rozmasował lewą pierś i odchrząknął, jednocześnie wypluwając na ziemię niedopałek. Obecność Stelli w szkole, do której przyszło mu uczęszczać, była bardzo niewygodna. Zerwanie kontaktu z rodzeństwem przy próbach unikania tej dziewczyny, wydawało się wręcz błahostką.
Przez minione dwa lata próbował zapomnieć, że już w wieku piętnastu lat polubił Stelle bardziej, niż zwykłą koleżankę. Wtedy czuł się taki emocjonalnie dojrzały, gdy (uwaga zmyślam, możemy zmienić) całowali się w jej namiocie i gdy w niezgrabny sposób pozostawił na jej szyi siniaka. Spędzili krótki, lecz intensywny czas. Bywały momenty, kiedy używał siły, aby przytrzymać ją na swoich kolanach albo zaciągał w miejsca, w których byli choć przez chwilę sami. Lubił zapach jej włosów i zmieszany uśmiech, jaki pojawiał się, ilekroć mówił coś niestosownego.
Dopóki nie spotkali się ponownie, nawet nie był świadomy, że te wszystkie uczucia były wciąż żywe, dlatego nagle zaatakowało go zdenerwowanie. Był wściekły sam na siebie, że nie potrafił zapanować nad własnym sercem, które w tym momencie zaczęło bić szybko i niestabilnie. Odkąd stracił rodziców i przeszły mu napady histerii, zachowywał charyzmę. Izolował się od innych, notorycznie obwiniając się o tamtą tragedię. Tymczasem Stella budziła w nim pragnienia, które jednocześnie wypełniały go frustracją.
Przemielił ślinę.
- Przecież widzę, że się nie zmieniłaś - zironizował. - Jesteś tak samo dziecinna, jak wtedy - powiedział w tej samej chwili, w której kulka z folii aluminiowej uderzyła w jego ramię. Pax nie podążył za Stellą. Zamiast tego wyciągnął z paczki kolejnego papierosa, lecz zanim zdążył go odpalić, usłyszał metaliczny dźwięk. Kiedy się odwrócił, spostrzegł jak jego ,,towarzyszka" mocowała się z klamką. Wtedy zrozumiał, że zostali uwięzieni.
- Zrobiłaś to specjalnie? - zapytał i podszedł bliżej, aby osobiście się przekonać, czy drzwi rzeczywiście są zablokowane. Upewnił się już przy pierwszym pociągnięciu. - Świetnie - prychnął, po czym złapał się za głowę i kilkukrotnie przetarł rękoma włosy. - Gratulacje, Stella! - zironizował po raz kolejny.
Niestety nie miał przy sobie komórki, aby do kogokolwiek zadzwonić. Wrócił do krańca dachu, ale okazało się, że wcześniejsze tłumy na dole gdzieś się rozproszyły. Obecnie nie było nikogo, kogo mógłby zawołać.
- Masz telefon? - pytanie wypadło z jego ust dosyć nerwowo.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

W innych okolicznościach to nawet mogło być przyjemne. Ona i on, zamknięci sami na dachu, bez nikogo kto by ich podsłuchiwał albo podglądał. Gdyby tylko tą osobą nie był Pax, który zaledwie tydzień wcześniej powiedział kilka krzywdzących słów, których Stella nie mogła zapomnieć. Ba! Nie tyle ich nie zapomniała, co rozgrzebywała je w kółko na nowo. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Paxowi wciąż było mało. Przy każdej możliwej okazji dobijał ją coraz bardziej, a Stella nie była pewna jak długo będzie w stanie udawać, że jej to nie rusza.
- Dziecinna? - Powtórzyła, a głos jej się nieznacznie podniósł z nerwów. Posłała mu nienawistne spojrzenie, przez chwilę nie wiedząc jak to skomentować. Zacisnęła usta w wąską linię, ostatecznie pozostawiając wszelkie komentarze dla siebie (przynajmniej na chwilę), postanawiając po prostu stąd wyjść. Uciec. Zostawić go samego. Uniknąć dalszej konfrontacji. Dokładnie tak, jak zrobiła to wtedy przed wejściem do szkoły. Tylko tym razem los zadecydował inaczej.
- Oczywiście, że nie - odparła, odruchowo odsuwając się od Paxa, kiedy podszedł bliżej. Zaledwie tydzień temu wiele by zrobiła, by jednak być coraz bliżej, ale w tym momencie duma i złość sprawiały, że nie chciała mieć z nim zbyt wiele do czynienia. A przynajmniej tak sobie wmawiała, bo tak było prościej.
- Wolałabym się tu zatrzasnąć z rojem pszczół, już sobie tak nie schlebiaj - burknęła, krzyżując dłonie na piersi. Oparła się o chłodną ścianę obok zamkniętych drzwi, co i rusz zerkając w stronę Paxa, ale tak dyskretnie, żeby tego nie zauważył. Obserwowała jak podszedł na skraj dachu, myśląc o tym, że bardzo łatwo byłoby go stamtąd zepchnąć.
- Mam - nigdzie się bez niego nie ruszała, musiała być na bieżąco ze wszystkimi nowinkami. Wyjęła go niemalże łaskawym gestem, jakby to Pax błagał ją o pomoc i chciał się stąd wydostać, a jej ta sytuacja odpowiadała, choć oczywiście wcale tak nie było. Szybko wysłała wiadomość do koleżanki z klasy, po czym schowała go z powrotem do kieszeni. - Napisałam, może ktoś zaraz przyjdzie - mruknęła, już myśląc o tych wszystkich plotkach, które wynikną na ich temat w szkole. Rzadko kto utykał tutaj na dachu.
- No to... Powiesz mi co robisz w Seattle czy nie? - Odważnie postanowiła podjąć jeszcze jedną próbę rozmowy, choć spojrzenie miała butne, jakby już była gotowa odbić kolejną złośliwą odpowiedź z jego strony. - Albo nieważne, stój tam - dodała po chwili, zaczynając rysować czubkiem buta nieokreślone kształty dla zabicia czasu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pax doskonale widział, że nie był Stelli obojętny. Być może nie chodziło tu o jakieś wielkie uczucie, a jedynie zauważalny sentyment. Reagowała zbyt impulsywnie i zbyt emocjonalnie na jego słowa, aby mógł wykluczyć, że nic nie znaczył. Z początku bardzo go to irytowało, bo przez obecność dziewczyny sam utkwił w spirali dziwnych humorów. Z jednej strony instynktownie gonił za nią wzrokiem po korytarzu, a z drugiej odpychał każdym możliwym gestem. Również teraz.
- Dziecinna - powtórzył i dając wiarę temu przymiotnikowi, spojrzał Stelli głęboko w oczy. Zadziwiające, że potrafił drwić i kłamać bez zająknięcia. Był niczym góra lodowa z tym nienaturalnie oziębłym wyrazem twarzy oraz sylwetką imitującą pasywność.
Informacja o telefonie jak dotąd była najlepszym zdaniem wypowiedzianym na tym dachu. Pax tak wielką ulgę, że zaczął przez chwilę się uśmiechać. Było to zaledwie skromne wykrzywienie warg, ale wyglądało znacznie przyjaźniej, niż jego codzienny wyraz twarzy. Po chwili jednak odchrząknął i odzyskał rezon, po raz kolejny spoglądając na Stellę. Zanim się odezwał, przemielił ślinę, jakby próbując tym gestem wyważyć każde następne słowo.
- Przeprowadziłem się - odpowiedział (dla odmiany) zgodnie z prawdą. Cofnął się z krańcu dachu do drzwi, przez co znowu znalazł się niedaleko Stelli. Z tej odległości mógł doskonale przyjrzeć się jej detalom. Zadziwiające, bo jego serce zabiło niespokojniej. Zaszumiało mu w uszach i odruchowo poprawił aparat, ukryty gdzieś pomiędzy włosami. - W Seattle jest więcej możliwości, niż w Atlancie. Poza tym macie dobre szkoły średnie i uniwersytety. Myślę, że to idealne miejsce na start - uściślił swoją wypowiedź, chociaż celowo unikał tematu rodziny.
- A co z tobą? - podjął temat dalej, pomimo tego, że kazała mu się nie zbliżać. Ciekawość Paxa zwyciężyła nad dotychczas pierwszorzędnym, ale i bardzo irracjonalnym pragnieniem pozostania w osamotnieniu. W dodatku zauważył, że próby przepędzenia Stelli kończyły się fiaskiem, ponieważ wracała jak boomerang. Nawet opatrzność zatrzasnęła im drzwi przed nosem, aby mogli pobyć sam na sam. - Co z twoim ojcem? - dopytał, bo pamiętał, że na obozie Stella opowiadała mu trochę o mężczyźnie i jego psie.
Właściwie nie wiem dokładnie ile stali na dachu, ale w pewnym momencie po prostu zaczął padać deszcz. Sprawdziła się popołudniowa prognoza pogody, przez co w zaledwie kilkadziesiąt sekund przemokli do suchej nitki. Pax gwałtownie poderwał nogi i złapawszy Stelle za nadgarstek, pociągnął ją pod nieco wystający daszek, umiejscowiony nad drzwiami. Tutaj także sięgała ich woda, jednak robiła to z mniejszą intensywnością.
- Cholera - rzucił znienacka. Nie zdawał sobie sprawy, że wciąż zaciskał palce na dłoni dziewczyny. Z zaangażowaniem patrzył w niebo, jakby oczekując, że ulewa dobiegnie końca.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

- To ty jesteś dziecinny - mruknęła, chcąc w tej dyskusji mieć ostatnie słowo. Zresztą Stella nie miała do siebie żadnych wyrzutów sumienia: to ona pierwsza zaczęła rozmowę, wyciągnęła w jego stronę pomocną dłoń, a on po prostu ją odrzucił, w dodatku krytykując ją i się z niej śmiejąc. Stella i tak uważała, że podchodzi do tego z zaskakującą dozą cierpliwości, nawet jeżeli zdawało się, że jest cała rozemocjonowana - w jej przypadku to naprawdę był jeszcze względny spokój.
- Tego się domyśliłam... - odparła, przyglądając mu się uważnie, trochę jak dzikie zwierzę, które obserwuje drapieżnika. Pax od przyjazdu dziwnie się zachowywał, zupełnie jak nie on. Kiedyś potrafiła mniej więcej przewidzieć jego zachowanie, teraz zdawał się być nieprzewidywalny. - Ty tak stwierdziłeś? Że chcesz się tu przeprowadzić, bo jest lepsza szkoła? - Ciekawość zwyciężyła ze złością. Skrzyżowała dłonie na piersi, unosząc pytająco brew, bo jakoś nie kupowała tej historyjki. Co prawda Pax był (jest?) ambitny, chyba kiedyś jej wspominał o jakimś skomplikowanym i nudnym zawodzie, jaki chciałby w przyszłości wykonywać, ale czy to naprawdę był powód na zmianę szkoły w połowie nauki?
Na pytanie o jej historię tylko wzruszyła ramionami. Nie uważała, żeby w jej życiu działo się coś godnego uwagi, a niektóre rzeczy wolała po prostu przemilczeć. - A co ma być... - mruknęła trochę na odczepnego, odsuwając się o krok, kiedy on mimo wszystko podszedł bliżej. Nie czuła się komfortowo. - Żyje - równie powierzchownie odpowiedziała na drugie pytanie, uciekając wzrokiem gdzieś w bok na widoczne w dole boisko. O czym więcej miałaby mówić? Szczególnie jemu. Albo tej wersji jego.
Minuty mijały jedna za drugą, a Stella czuła się coraz bardziej zmęczona tą niewygodną sytuacją, milczeniem, zdawkowymi odpowiedziami. Stała lekko zgarbiona pod ścianą w bezpiecznej odległości od Paxa, myśląc o wszystkim i o niczym. Dopiero deszcz, tak ulewny i niespodziewany (niemalże jak przyjazd Paxa do Seattle) sprawił, że się przebudziła. Ciężkie krople spadały jej na głowę, osiadały na ubraniu, które wkrótce się do niej nieprzyjemnie przykleiło. Wydobyła z siebie krótkie ach! kiedy Pax tak bezprecedensowo pociągnął ją gdzieś w bok pod niewielki daszek. - No dzięki, i tak pada - skwitowała, przenosząc na niego wzrok, potem na ich splecione dłonie, a potem na niebo, próbując dostrzec coś, co on najwidoczniej tam widział. - Spadająca gwiazda? Ufo? Czego szukamy? - Szepnęła konspiracyjnie, mrużąc co chwila oczy, kiedy wielkie krople osiadały jej na twarzy. Nie powinna tego mówić, powinna się odsunąć i dalej grać w grę, którą sam zaczął, ale chyba nie potrafiła. Brakowało jej tej bliskości, tak naiwnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Tak, tak stwierdziłem - przytaknął, jednocześnie wzruszając ramionami. Z kwestii prawnej było to bardzo dziwne, wręcz w ogóle niespotykane, aby zwykły nastolatek sam przeprowadził się wiele kilometrów od domu. Lecz w tamtym momencie była to jedyna wymówka, którą Pax wymyślił na poczekaniu. Kłamanie nie sprawiało mu problemu, ale tym razem nie dopracował swojego oszustwa pod kątem utrzymania wiarygodności. Mimo tego miał nadzieję, że Stella zakończy ten temat.
Pokiwał jeszcze raz głową, kiedy odpowiedziała mu w ten niezaspakajający, zdawkowy sposób. Narosła w nim ciekawość, ale zanim wypowiedział następne pytanie, po prostu odwrócił głowę. Stopniowo zdawał sobie sprawę, że zaczynało mu brakować takich zwykłych, swobodnych rozmów. Ale widocznie był zbyt uparty, aby ustąpić i przyznać się do pomyłki, bo wciąż udawał niewzruszonego.
Atmosfera pomiędzy nimi była naprawdę nieprzyjemnie napięta. Odczuwał to każdym milimetrem ciała, ale wszystko ustąpiło, gdy dotknęły ich pierwsze krople. Później cały pluton.
- A czego chcesz szukać? - zapytał, jeszcze przez chwilę spoglądając w niebo. W prawdzie oczekiwał, że po prostu przestanie padać, ale postanowił wykorzystać ten krótki, intymny czas. Dopiero, gdy zrozumiał, że nadużył dłoni Stelli, strzepnął ją, jakby obsiadł go robak. Potem spojrzał na swoją rękę, odnosząc wrażenie, że ścierpły mu palce, a następnie w oczy dziewczyny. Ujrzał w nich własne, zdezorientowane odbicie; odbicie chłopaka, który kompletnie nie wiedział jak powinien się dalej zachowywać. Po raz pierwszy od śmierci rodziców pomyślał, że być może dystansowanie się od innych ludzi było błędem.
Gorąc wybuchnął nagle w jego klatce piersiowej, przez co instynktownie odsunął się w bok. Daszek przestał chronić Paxa przed deszczem, przez co ciężkie krople zaczęły osiadać na jego rozgrzanej skórze.
- Gdzie ta pomoc? - zapytał znienacka, spoglądając z nienaturalną dla siebie dzikością raz na Stelle, a raz na drzwi. I wtedy właśnie padł pierwszy grzmot. Był potężny i długi, a chwilę później ciemne niebo rozcięła błyskawica. Przyuważył ją natychmiast, ponieważ pojawiła się nieopodal nich, wzbudzając nie tyle podziw, co lęk. Nie zdążył przymknąć powiek, gdy pojawiła się kolejna. - Czy ty nie bałaś się burzy? - zapytał z delikatnym drżeniem w głosie.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella posłała mu przeciągłe spojrzenie, całą swoją sylwetką dając znać, że ta odpowiedź jej nie usatysfakcjonowała. Nie była w stanie uwierzyć w tę wymówkę. W Stanach było o wiele więcej lepszych placówek niż w Seattle, nie bez powodu większość uczniów marzyła o studiach gdzieś na wschodnim wybrzeżu. Poza tym nie mogła sobie wyobrazić sytuacji, w której mówi swojej mamie, że chce się stąd wyprowadzić gdzieś do drugiego stanu - prawdopodobnie by ją wyśmiała i kazała nie wymyślać głupot. Rodzice Paxa byli inni? W to też nie chciało jej się wierzyć.
- Chyba wolałabym spadającą gwiazdę, bo można pomyśleć życzenie i może się spełni, a może nie. Boję się, że ufo chciałoby zniszczyć naszą cywilizację - ostatnie słowa wypowiedziała niemalże konspiracyjnym szeptem, od razu widząc w głowie swojego przyjaciela Oscara, który pewnie wywróciłby oczami i powiedział, że wybieranie spadającej gwiazdy ponad możliwość przełomowej rozmowy z pozaziemską istotą jest po prostu idiotyczne. Może tak, ale Stella chyba miała ostatnio dość niespodzianek.
Przez chwilę było... miło. Trochę drętwo, jakby nie wiedzieli jak się zachowywać w swoim towarzystwie, dużo było w tym niepewności i niezadanych pytań, ale mimo wszystko było miło. Stella puściła w niepamięć swoją wcześniejszą złość, deszcz też przestał jej jakoś szczególnie przeszkadzać, aż nagle Pax odsunął się od niej jak oparzony. Przyłożyła dłoń do szyi, spoglądając na niego zdezorientowana. O co mu chodziło? Znowu zachowywał się wybitnie dziwnie. Odsunęła się troszkę w bok, na tyle na ile pozwalała jej długość daszka. - Chodź, nie gryzę - mruknęła, widząc jak moknie na deszczu, odwracając od niego wzrok. Że też jeszcze się nie nauczyła, że to nie był ten sam Pax i nie należało łudzić się na jakąś relację. Ogarnij się, Stella powtórzyła chyba po raz setny tego tygodnia.
- Skąd mam wiedzieć?! - Uniosła nieznacznie głos, rzucając mu rozeźlone spojrzenie. Emocje zmieniały się w niej jak w metronomie, pyk, złość, pyk, nadzieja, pyk, głupie zauroczenie, pyk, znowu złość, ostatnie pyk i... strach. Drgnęła niespokojnie na dźwięk pioruna, odruchowo przykładając dłonie do uszu. Tak bardzo nie lubiła tego hałasu, tej niepewności, gdzie i kiedy piorun uderzy. Teraz Pax przestał być dla niej jakimkolwiek problemem. Mogła się domyślić, że po tak upalnym poranku, mogą nadejść burzowe chmury.
- Zajebiście! Jesteśmy jedynymi osobami na tym dachu, a obok nas są drzewa - zlekceważyła jego pytanie, ale to zdanie mógł sobie wziąć za odpowiedź. Próbowała powstrzymać panikę, która czaiła się gdzieś z tyłu, ale to było silniejsze od niej. Zawsze było. Drżącą dłonią wyłączyła telefon, nawet nie sprawdzając czy ktokolwiek jej odpisał. Podeszła do drzwi, jeszcze raz próbując je otworzyć, agresywniej niż za pierwszym razem. Potem zrezygnowana zsunęła się po chłodnej ścianie, jakby siedząc w kucki pioruny miały jej nie zauważyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdanie o spadającej gwieździe i wzmianka o UFO była w stylu tej Stelli, jaką poznał na obozie. To tylko utwierdziło go w przekonaniu, że w kwestii jej charakteru zmieniło się naprawdę niewiele. Kiedy się na niego nie złościła, nie szturchała ramieniem i nie rzucała aluminiowymi kulkami, wciąż zachowywała się jak ta młodziutka i naiwna nastolatka, którą tak bardzo polubił. Zresztą tak właśnie sądził od ich pierwszego spotkania Seattle. Pomimo że czasami udawała niewzruszoną, to patrząc jej w oczy Pax cofał się do przeszłości.
To, że Stella miała mętlik w głowie było calkowicie przez Paxa. Sam jeszcze nie doszedł do tego, jak winien się zachowywać. Z jednej strony jakaś mała iskierka namawiała go, aby powspominał stare, dobre czasy, a z drugiej czuł się zobowiązany wobec tragedii, jaka go dotknęła. Nie był tą samą osobą, co dwa lata temu, lecz w końcu stanął przed dylematem, czy również nie powinien wyjść ze skorupy i na własną rękę poszukać odrobiny szczęścia. Te absurdalne myśli nawiedziły go w momencie, w którym wyszedł spod daszku i zaczął moknąć. Zrobił to zbyt impulsywnie, dlatego lekkie zażenowanie przysiadło na jego barakach.
Stella naprawdę nie gryzła, więc przygryzając wargę potulnie wrócił na miejsce.
- Przestań się drzeć! - uniósł się w podobny sposób co Stella, jednak pośpiesznie, trochę nerwowo spróbował się zreflektować i po prostu zamilkł. Ona jeszcze tego nie wiedziała, ale Pax miał podobny sajgon w głowie. Może gdyby los dał mu więcej czasu; może gdyby nie napotykał Stelli ciągle w szkole i nie zostałby zamknięty z nią na dachu, to szybciej doszedłby do jakiś wniosków. Tymczasem nie miał nawet okazji porządnie się nad wszystkim zastanowić, przeanalizować i pogodzić się z własnymi rozterkami. Ciągle i ciągle spotykał Stellę, która samym swoim widokiem rozbrajała jego wewnętrze decyzję. Ciało reagowało inaczej niż umysł; ciało pragnęło dotyku, czego doświadczył zaledwie przed chwilą.
Nerwowość Paxa ustąpiła, kiedy tylko zetknął się z kolejnym napadem złości Stelli - tym razem uzasadnionym. Już na obozie doświadczył jej strachu, bo burza była czymś, czego szczerze się obawiała. Przyklęknął obok i choć z początku zachował dystans, to w końcu zbliżył się na kuckach.
Pax nie bał się grzmotów. Nie było to coś, co przyspieszało rytm jego serca i gotowało krew w żyłach. Pomimo tego był w stanie zrozumieć odczucia dziewczyny, bo każdy człowiek miał swoje słabsze strony.
Wpierw wyciągnął rękę, która zatrzymał w połowie drogi do twarzy Stelli. Przez moment zwątpił w słuszność swoich czynów, jednak szybko kontynuował. Ujął dłonią jej policzek, po czym położył prawe kolano na mokrym podłożu. Następnie zbliżył się na tyle gwałtownie, że zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, zamknął ją w uścisku.
Nagły grzmot zakomunikował, że burza jeszcze się nie skończyła. Deszcz również atakował z podobną intensywnością, co wcześniej. Przez to, że zakrył ciałem Stellą miał całe mokre plecy.
- Już. Wszystko w porządku . - Wplótł palce w jej wilgotne włosy i delikatnie je gładził. - Uspokój się. Nic nam nie będzie - powiedział głosem wręcz nienaturalnie spokojnym. Przestał myśleć o tym, co wypadało, a co nie. W tamtym momencie uznał, że po prostu powinien zapewnić Stelli, chociaż ułudę bezpieczeństwa. Niestety oprócz siebie nie miał niczego do zaoferowania.
Wtem zamek tych potężnych, metalowych drzwi trzasnął. Otworzyły się one delikatnie, a w progu stanął konserwator. Pax odsunął się od dziewczyny, jednak zrobił to powoli, wciąż trzymając jedną rękę na jej szyi.

autor

sometimes all I think about is you, late nights in the middle of june
Awatar użytkownika
18
156

uczennica

nie pracuje

broadmoor

Post

| outfit

Ostatni tydzień spędziła paradoksalnie pomieszkując z Maddie u Chrisa. Odkąd zobaczyła zdjęcia z wyjazdu na miesiac miodowy Bena, na którym byli również Max i Naomi nie zamierzała już o nic pytać ani słuchać tłumaczeń. Skoro najwidoczniej nie umiał się trzymać od tej kurwy z daleka, to Vittoria naprawdę nie chciała mieć nic wspólnego ani z nim, ani tym bardziej z N. Oczywiście sporo płakała, nic nie jadła - bo kiedy już jadła to zazwyczaj wymiotowała i tak się to kręciło. Nawet nie miała ochoty rozmawiać z rodzicami, chociaż na pewno się o nią martwili i chcieli porozmawiać, to nie miała nastroju słyszeć wynurzeń typu "a nie mówiłem" od ojca. Dzisiejszy dzień miał być wspaniały - mieli jechać we czwórkę - Max, Maddie, Ben i ona na bal maturalny wyjebaną limuzyną. Jechała limuzyną. Z Maddie, Garettem i Tony'm, którego poznała wcześniej na paru imprezach, ale który absolutnie nie miał w jej życiu większej roli. Humor miała wisielczy, bo Maddie namówiła ją na zrobienie testu ciążowego w związku z ciągłymi nudnościami i wyszedł pozytywny. Właściwie zrobiła cztery testy i wszystkie były pozytywne, w związku z czym miała ochotę wyć. Inna sprawa, że faktycznie jej sukienka była nieco bardziej opięta niż podczas przymiarek, szczególnie w okolicach biustu. I wiedziała, że będzie musiała porozmawiać o tym z Maxem, bo przecież wszystko się zmieniło i nie wiedziała, jak niby miała mu powiedzieć, że będą mieli dziecko i w jaki sposób to rozwiązać, skoro nie byli parą. Teraz jednak zjadła jakieś ciastko na balu i od razu poczuła, że to nie był dobry pomysł. Tak więc poszła do toalety, sama sobie przytrzymała włosy, zrobiła co musiała i wyszła, od razu sięgając po miętówkę, chociaż było widać, że jest dość blada. Schodząc ze schodów, nagle się z kimś zderzyła i jęknęła cicho.
- Patrz kurwa jak... - zaczęła wyraźnie poirytowana, a potem zadarła głowę i zobaczyła Maxa - ... jak leziesz. Patrz jak leziesz - oświadczyła, po czym go wyminęła i zaczęła iść dalej. Nie chciała chyba pytać ani myśleć, co tu robił, a nie była też emocjonalnie gotowa, żeby mu w tej sekundzie powiedzieć o ciąży. - Gdzieś chyba zgubiłeś kurwę, która się po tobie wiesza na zdjęciach - dodała jeszcze przez ramię, bo pewnie na zdjęciach z wakacji też się na nim wieszała. :lol:

autor

-

Mount Everest ain't got shit on me, I'm on top of the world
Awatar użytkownika
25
191

Manager

Canlis

the highlands

Post

Max wcale nie chciał wyjeżdżać na żadne Bahamy czy gdzie tam byli. Tak naprawdę to cholernie chciał sprawić, żeby Vittoria mu uwierzyła, że nie spał z Naomi, ale jednocześnie… nic nie pamiętał. Ponad połowa kawalerskiego była wielką, czarną dziurą ale wierzył, że by tego nie zrobił. Bo po co miał to robić? Jaki miałby cel w spaniu z Naomi – której przecież kurewsko nie znosił – skoro zamierzał oświadczyć się Vittorii na ślubie Bena i Carrie? Żaden. To byłoby całkowicie bez sensu. Kiedy jednak wszystkie próby załagodzenia sytuacji umarły, a Benjamin zaproponował, żeby wyjechał z nim i Caroline bo inaczej nie zniesie tej wariatki przez tyle czasu, zgodził się. Chciał dać ochłonąć Vi i jednocześnie miał nadzieję, że w jakiś sposób pamięć wróci i dojdzie do tego, co się wydarzyło. Koniec końców doszedł tylko do tego, że Naomi naprawdę nienawidził, bo też wkleiła się w cały ten popieprzony wyjazd.
Gdyby natomiast wiedział, o podejrzeniach Vittorii, wróciłby od razu. Ale nie wiedział, więc razem z Benem postanowili wrócić dopiero na bal dziewczyn. Kupił więc jakiś bukiet kwiatów (nie wiedział, że szła z kimś, bo Maddie też była na niego obrażona i nie odbierała telefonu). Szedł właśnie klatką schodową gdy wpadł na… Vittorię. O, idealnie.
– Vi – powiedział tylko, mimowolnie łapiąc ją za ramiona, ale gdy zaczęła go wymijać zmarszczył czoło. Czyli nie będzie łatwo. Zauważył też od razu to jak blada była, spojrzał na drzwi od łazienki i ruszył za nią. – Czy ty… przeze mnie… znowu to robisz? – zignorował słowa o Naomi, bo ta dziwka była ostatnim o czym chciał rozmawiać. Teraz pomyślał, że Vittoria znowu wróciła do starych nawyków…

autor

-

sometimes all I think about is you, late nights in the middle of june
Awatar użytkownika
18
156

uczennica

nie pracuje

broadmoor

Post

Zlustrowała go wzrokiem, zaciskając delikatnie usta. W zasadzie nie wiedziała, co mu powiedzieć, jego widok sprawiał, że w jej sercu zapiekła rana, która nawet nie zdążyła się zabliźnić, bo wszystko było świeże. Naprawdę chciała wierzyć, że nie spał z Naomi, ale te zdjęcia, to upokorzenie, które przeżyła przy absolutnie wszystkich członkach rodziny – zarówno jego jak i jej… To było cholernie dużo. Za dużo. Nie wiedziała, jak z tego wrócić, a z drugiej strony wiedziała, że skoro mieli mieć dziecko będzie musiała to zrobić. Odetchnęła głęboko, starając się zignorować fakt, że zapach jego perfum przyprawia ją o zawroty głowy.
– Tak mam na imię – odparła nieco sucho, chociaż w gruncie rzeczy miała ochotę się do niego przytulić i zacząć płakać. Miała plany. Dziecko nie było ich częścią, a już na pewno nie teraz, skoro ich sytuacja była jaka była. Odetchnęła głęboko, gdy spytał, czy znowu to robi. Pokręciła lekko głową.
– To nie jest twój biznes, ale nie. Nic takiego nie robię. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? – spytała, mrużąc oczy. No okej, właśnie kulturalnie rzygała w toalecie, ale to wcale nie był powód, chociaż rozumiała, czemu o to pytał...

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ballard High School”