imie i nazwisko
Maximillian Harry Brown
pseudonim
Max, Maxie, M
data i miejsce urodzenia
23/05/1998,
dzielnica mieszkalna
Belltown
stan cywilny
kawaler
orientacja
hetero
zajęcie
Manger
miejsce pracy
Canlis
wyznanie
Ateista
jestem
miejscowy
w Seattle od:
od urodzenia
∞ Związki nie były nigdy dla niego, raczej wolał luźne relacje które zbytnio nie kolidowały mu w życiu. Otaczał się za to pokaźnych rozmiarów gronem znajomych – bliższych i dalszych – chociaż na przestrzeni lat zrozumiał, że tak naprawdę miał tylko jednego normalnego, wiernego kumpla – Bena, z którym w sumie przyjaźnił się od zawsze. Jakimś sposobem zakumplował się też z jego siostrzenicą (młodszą tylko o 7 lat, także wiadomo) i pozwolił się dokleić do tego czworokąta swojej niemal tyle samo młodszej siostrze. Wobec obu dziewczyn jest dość opiekuńczy, nie jednego ryja obił za niewłaściwie spojrzenia w ich kierunku lub nie daj boze komentarze. Niestety, jest idiotą i w tej gnojówie od Bena się zadłużył. Są w dość skomplikowanej relacji, bo ogólnie to wstyd mu się przyznać że spotyka się z tak młodą dziewczyną a z drugiej strony… zależy mu na niej. Nawet za bardzo.
∞ Od roku pracuje jako manager w restauracji brata, trochę z lenistwa bo w innych pracach musiałby się mocniej wysilać, a trochę dlatego, że to zawsze jakaś praca a próbuje na siłe pokazać że umie być niezależny. Oczywiście, apartament w Belltown i wszystkie zachcianki opłacają mu nadal rodzice ale uważa, że to nie istotne – na wódkę go stać
= kilka miesięcy temu spędził upojną noc z siedemnastoletnią córką znajomych brata, ale mają trochę problem ze sklejeniem swojej relacji w całość - jak nie jedno się wycofuje to drugie;
= ma świadomość czym zajmuje się jego rodzina, nawet chciał się za wszelką cenę w to wkręcić ale ojciec twardo mu tego odmawiał;
= choć jego dziadek był twardy dla swoich dzieci, sam Max go uwielbia, nawet jeśli widują się tylko od święta;
= jest zdecydowanie najwyższy z całej rodziny i nie do końca wiadomo po kim;
= pasjonat przelotnych związków, nigdy nie był z nikim dłużej niż tydzień - tak jakoś zawsze wychodziło;