WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leonard był dupkiem, ale poniekąd właśnie tego od niego wymagano. Ze względu na stanowisko musiał posiadać twardy temperament i inne cechy charakteryzujące przywódców. Na jego barkach ciążyła korona stanowiska prezesa D’C Chocolate, co już niejednokrotnie wpłynęło na jego relacje nie tylko z kobietami, ale również z mężczyznami, z którymi przyszło mu podpisywać kontrakty. Musiał być ostrożny, aby nie zostać wykorzystany, przez co spoglądał na innych nazbyt surowo i nazbyt arogancko.
Ale – o ironio! - właśnie ten władczy i momentami infernalny facet twierdził, że pałał się w rozmowach z roślinami. Wtedy Leonard nie wiedział, że w dużej mierze zachowanie Alice wynikało z misternej gry aktorskiej, którą wielokrotnie stosowała na aranżowanych randkach. Pod tym względem byli podobni, bo dotychczas on również starał się zniechęcić potencjalne kandydatki na narzeczone. Jednak tym razem oręż dziadka był zbyt potężny i musiał ugiąć się pod jego naporem – a przynajmniej do czasu, aż nie wymyśli jak z tego wybrnąć.
Naprawdę! – powiedział, kunsztownie udając rozemocjonowanie przebiegiem rozmowy. Potem jednak spróbował zmienić tok dyskusji. – Zamówimy coś? – odezwał się w tej samej chwili co Alice i mimowolnie zrzedła mu mina. Jak to oddziaływało na jego wyimaginowane rośliny? Nie wiedział, ale prędko zdając sobie sprawę z utraty rezonu, przywołał olbrzymi, mistrzowski uśmiech. Nachylił się nad stolikiem, dzięki czemu znalazł się bliżej kobiety i rzekł konspiracyjnym szeptem:
Są bardziej zielone – usiadł prawidłowo – i bardziej rozłożyste – dodał, zastanawiając się czy to wszystko miało jakikolwiek sens.
Leonard nie spodziewał się takiego obrotu spotkania. Zazwyczaj, to kobiety starały się o jego uwagę, a tymczasem musiał naprawdę intensywnie myśleć, aby wywrzeć na Alice dobre, pierwsze wrażenie. I chociaż nie miał pojęcia, co za bzdury opowiadał, to i tak w zaparte brnął naprzód.
Krzyczysz na rośliny? – zapytał, jakby nie rozumiał, co właśnie mu oświadczyła. Wariatka. – Jestem bardzo regularny – przytaknął do drugiej części pogawędki. – Masz jakieś inne zainteresowania? – po raz kolejny spróbował zmienić temat, a w głosie Leonarda dało się słyszeć odrobinę nadziei.

autor

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

Musiała z rozczarowaniem przyjąć przed sobą, że jej próba wytrącenia Leonarda z równowagi przy kelnerze się nie powiodła, gdyż mężczyzna zbyt szybko odzyskał rezon. Miała nadzieję, że wprawi go w zakłopotanie i zabawnie będzie patrzeć na próby stwarzania dobrych pozorów, żeby nie skompromitować się przed służbą. Tymczasem on posłał jej czarujący uśmiech i pochylił się ku niej, zdradzając jej swoją tajemnicę. Przyglądała mu się z uwagą, dopóki nie opadł ponownie na oparcie krzesła, po czym sięgnęła po podaną jej kartę dań. Ta rozmowa przychodziła mu zdecydowanie za lekko, pomyślała, ale postanowiła brnąć w to dalej.
- Z takim tembrem wcale nie dziwię się, że dobrze na nie wpływasz. Albo działa na nie to, co im szepczesz na dobranoc - przyznała, na koniec nieco ściszając ton, i puściła do niego oczko. Zaraz jednak spojrzała przelotnie na menu. - A one potrafią słuchać. Rozmowa z nimi jest jak terapia, tylko że znacznie lepsza, bo darmowa i one przynajmniej nie zdradzą twoich sekretów - zauważyła poważnym tonem, potakując przy tym głową, jakby doskonale wiedziała, o czym mówiła, po czym założyła nogę na nogę i usadowiła się wygodniej na krześle. Na pytanie Leonarda o krzyczenie do roślin aż korciło ją, by się uśmiechnąć. Mam cię, zabrzmiało jej w myślach. Ale zamiast tego pokiwała głową z nieco zasmuconą miną.
- Jest mi ich trochę szkoda, ale skoro nie ma innego wyjścia… - wzruszyła ramieniem, jakby nic nie mogła na to poradzić. Gdyby tego nie robiła, pewnie zakłóciłoby to wyniki badań, ale o tym mężczyzna nie musiał już wiedzieć. - Musisz mieć im naprawdę wiele do powiedzenia - przyznała z uznaniem, na moment unosząc na niego swój wzrok znad karty. Gdy kelner powrócił po zamówienie, zabrała pierwsza głos. - To ja poproszę na przystawkę gamberi, a jako główne danie penne con pollo e gorgonzola, a do tego butelkę Chardonnay. A dla ciebie? - zapytała, uśmiechając się do Leonarda rozbrajająco. Na pewno nie zamierzała ograniczać się ani w kwestii jedzenia, ani w kwestii alkoholu. Zawsze uważała, że okłamywanie mężczyzn o skromności swych posiłków ze względu na sylwetkę było przereklamowane. Po co rezygnować z czegoś, co się lubiło, by się komuś przypodobać? Poza tym i tak nie myślała o tej kolacji jak o prawdziwej randce, na której chciałaby się postarać o dobre wrażenie, więc tym razem chciała z niej wyciągnąć jak najwięcej dobrego dla siebie. Bo kto powiedział, że będąc na aranżowanym spotkaniu nie mogła się dobrze bawić? Fajnie było odgrywać wariatkę, a przy tym smacznie zjeść. Po złożeniu zamówienia padło pytanie o inne zainteresowania, na które na chwilę przygryzła wargę.
- Lubię… nagrywać dźwięki - zrobiła krótką pauzę, zanim zaczęła ponownie. - Uważam, że świat jest naprawdę piękny i fascynujący, wystarczy się zatrzymać i po prostu go posłuchać. - Nagle przyszło jej coś do głowy. - Oglądałeś Pocahontas? Taką bajkę Disneya o Indiance. Ona tam śpiewała Johnowi To nie tobie ptak się zwierza w księżycową noc, lecz ludziom wszelkich ras i wszelkich wiar, chłonącym te melodie, co z góry płyną - barwy, które kolorowy niesie wiatr - zanuciła cicho tekst, który znała na pamięć, uwzględniając odrobinę dramaturgii. I gdyby celem nie był konkretny fragment, mogłaby zaśpiewać nawet całą piosenkę pełną dramatycznych akcentów. Uwielbiała bajki Disneya za wyjątkowe ścieżki dźwiękowe. - W każdym dźwięku można znaleźć coś osobliwego, choćby to było na przykład pociągnięcie za klamkę. Niby zwyczajna czynność, ale w zależności od metody można osiągnąć inny efekt - wytłumaczyła. Zastanawiało ją, czy mężczyzna rozumiał cokolwiek z tego, o czym mówiła. Właściwie go nie znała, ale wydawało jej się, że to był typowy John Smith, buntownik, który patrzył na wszystko zbyt powierzchownie. Gdyby miał własną Pocahontas, pewnie nauczyłaby go więcej o życiu i nie musiałby teraz siedzieć w restauracji z Alice.
- A ty? Co ostatnio cię zajmuje? Oczywiście, oprócz podrywania kwiatów - stwierdziła z rozbawieniem, stawiając łokieć na stole i podpierając dłoń o własny podbródek. Niski tembr głosu naprawdę dobrze wpływał na rośliny, a skoro łodygi się przed nim rozkładały… Ach, Alice, co ci po głowie chodzi? Na samą myśl w jej oczach zatańczyły wesołe iskierki.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leonard miał bardzo dobrą motywację, aby nie dać wytrącić się z równowagi. Na co dzień również charakteryzował się rozwagą, chociaż w innych przypadkach z większą częstotliwością mówił to, co aktualnie myślał. Obecnie powstrzymywał się od zakończenia tej absurdalnej, wręcz głupiej dyskusji i na poczekaniu wymyślał kłamstwa odnośnie roślin - na których kompletnie się nie znał i których w swym surowym, szarym domu w ogóle nie posiadał.
W pewnym momencie, idąc tropem Alice, również złapał za kartę dań i zaczął powoli kartkować strony. Miał ochotę na coś lekkiego, choć stanowczo potrzebował również alkoholu, aby utrzymać tę rozmowę na stosownym poziomie.
Wyglądnął zza menu i ukradkiem przyjrzał się twarzy kobiety. Z pewnością była atrakcyjna, lecz pierwsze wrażenie często bywało złudne, o czym niejako przekonał się w chwili, w której dyskusja zeszła na donice. O zgrozo! Co on musiał wyprawiać, aby udobruchać starego i zgorzkniałego dziadka!
Też tak myślę – przytaknął i powróciwszy spojrzeniem do dań, skupił się na liście, a podżegajace szepty w głowie stanowczo zaprzeczały skuteczności roślinnej terapii. Nawet nie wyobrażał sobie, że mógłby narzekać na problemy jakiejś pospolitej paprotce czy monsterze; albo komukolwiek.
Leonard był bardzo zamkniętym mężczyzną. Nie ufał nikomu i nigdy nie opowiadał głośno o własnych demonach; o tym, że czasem czuł się przytłoczony tak ogromnym stanowiskiem i o tym, że potrzebował chwili wytchnienia w domowych pieleszach, z daleka od ekranu z wartościami giełdy i listą nieoczytanych e-maily. Odkąd dwa lata temu przejął fotel prezesa nie miał czasu na przyjemności, a każdą wolną, ewentualną chwilę starał się poświęcić dzieciom.
Zdecydowanie – przytaknął po raz kolejny, przy czym kunsztownie się uśmiechnął. W momencie, w którym zatrzasnął kartę miał szczerą nadzieję, że nie powrócą więcej do tematu roślin i natychmiast skupił uwagę na kelnerze. – Wezmę tagliatelle ze szpinakiem i łososiem oraz podwójną whisky – odparł jednocześnie do Alice i drobnego mężczyzny, który przyjmował ich zamówienie. Potem odłożył kartę na bok.
Raczej nie zwrócił większej uwagi na porcje, jakie zamówiła dla siebie jego towarzyszka. Nigdy nie uważał, że kobiety winne były wstrzymywać się od dobrego jedzenia czy trunków – bo o ile potrafiły to wszystko odpowiednio wyważyć – mogły robić to, na co miały ochotę. W podobny sposób zachowywała się matka bliźniaków, która nie wywodziła się z salonów. Zawsze prezentowała swoją prawdziwą naturę i choć niejednokrotnie postąpiła zbyt pochopnie – niekoniecznie w przypadku dań – to Leonard nie miał jej tego za złe.
Oglądałem, jak byłem dzieckiem – odparł natychmiast. Zdarzyło mu się, że czasami oglądnął jakąś bajkę z chłopcami, lecz bardziej celowali w odcinkowe produkcje. Vincent i Viktor pałali sympatią do Paw Patrol, stąd Leonard znał już wszystkich psich bohaterów. Potem wsłuchał się słowa, które nuciła Alice i jednocześnie spoglądał na nia tak, jakby własnie wkroczył do jej prywatnego, osobistego świata; jakby właśnie otworzyła dziwną furtkę.
Rozumiem – odparł rzeczywiście dosyć powierzchownie, tak, jak go oceniła wcześniej sama Alice. Leonard żył w zupełnie innym świecie. Dla niego wszystko było czarne albo białe; nic pomiędzy. Twardo stąpał po ziemi i oczekiwał prostych rozwiązań. Wydawało się, że inaczej spoglądali na te same rzeczy, co jednocześnie go dodatkowo zaniepokoiło, jak i zaintrygowało.
Gdy kelner przyniósł trunki, sięgnął po swoją whisky. Delikatnie zamoczył usta i upił solidny łyk, po czym ostrożnie odstawił klamkę. Następnie mimowolnie prychnął, ponownie słysząc wzmiankę o kwiatach. To był dobry punkt zaczepienia.
Pewnie wiesz od rodziców czym się zajmuje. Całymi dniami siedzę w biurze, sprawdzam spółki i jeżdżę nadzorować pracę w fabryce. Jestem typowym prezesem korporacji – odpowiedział zgodnie z prawdą, jednocześnie sunąc wzrokiem wzdłuż łokci, ramion i twarzy kobiety. Była naprawdę atrakcyjna.

autor

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

Zero zaskoczenia spowodowanego jej zamówieniem, czy nawet komentarza, którego świadczyłoby o nietakcie z jej strony. Wyglądała przecież tak niepozornie, że nie raz spotkała się już z różnymi stwierdzeniami, które mogłaby potraktować jako atak i zgrabnie go odeprzeć. W zamyśleniu nieświadomie przygryzła dolną wargę. Cholera, a mogła pomyśleć już o deserze! Na szczęście miała jeszcze czas, by to nadrobić. Trzeba było przyznać, że mężczyzna potrafił stawiać wyzwania.
- Naprawdę? Jesteś team John Smith czy John Rolfe? Zakładając, że widziałeś obie części - zapytała zaraz i podparła dłonią podbródek. Musiała się naprawdę sporo natrudzić, by tyle mówić o sobie, sprawiając wrażenie osoby, która po prostu lubiła długie monologi i wyglądało na to, że osiągnęła efekt zagadania go, aż zrobiło jej się z tego powodu dziwnie. Zdawkowe odpowiedzi Leonarda nie były tym, czego się po nim spodziewała, dlatego dyskretnie podniosła na niego wzrok w chwilowym zamyśleniu. Gdyby był zainteresowany to chyba odczułby większą chęć pociągnięcia tematów, którymi sypała jak z rękawa? Z drugiej strony dzięki temu zobaczyła dla siebie światełko w tunelu. Wyglądało na to, że dobrze sprawdzała się w roli sabotażystki. Czemu więc nie cieszyło jej to tak, jak powinno?
- Mam nadzieję, że cię nie nudzę? - zapytała po chwili namysłu, przyozdabiając na twarz urokliwy uśmiech i sięgając po swój trunek, jakby wcale przed chwilą nie zastanawiała się, czy serio była aż tak dobra, czy Leonard po prostu już taki był? Niemniej jednak intrygowało ją, czy świadomie stawiał jej wyzwanie, by osiągnęła apogeum własnego wariactwa, czy nie musiała się wysilać, bo już stracił o niej dobre mniemanie? Jeśli to drugie, to mogłoby to ją delikatnie rozczarować.
- Odnajdujesz się w tym? Nie staje się to czasem dla ciebie… monotonne? - ściągnęła brwi i przyjrzała mu się uważnie. Dla niej praca w korpo wiązała się właśnie z nudą. Dzień w dzień robienie tego samego było dla niewielu ludzi i musiało się wiązać z pasją, którą nie do końca rozumiała, ale nie osądzała. - Ale właściwie przez moje pytanie nie miałam na myśli pracy, a tego, co zwykle po niej robisz? Masz jakieś zainteresowania typowego prezesa? - Sięgnęła po swoją krewetkę. Według niej typowi mężczyźni na wysokich stanowiskach wieczorami woleli towarzystwo kobiet, by pokazać im, jacy byli silni i wpływowi, co część płci pięknej bardzo pociągało. Ewentualnie spotykali się w męskim gronie, w restauracjach, na golfie czy w barze. Z resztą, nietrudno było dostrzec pewne stereotypy, skoro widziała schematyczne zachowania mężczyzn na każdym oficjalnym spotkaniu. Młodzi szukali rozrywek w formie flirtu, starsi wybierali sport lub giełdę. Czym więc Leonard mógłby ją zaskoczyć?

//przerwana

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Canlis”