WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit
music
Tęskniła za tym.
Za różowymi neonami okalającymi umalowaną twarz, za energiczną muzyką przejmującą kontrolę nad ciałem i umysłem, gdy parkiet wydawał się być drugim domem.
Za bezgraniczną, uzależniającą wolnością.
Z apartamentu ojca wymknęła się koło dwudziestej trzeciej. Wiedziała, że Asmo nie wypuści jej ani o takiej godzinie, ani w stroju, który odsłaniał więcej niż powinien. Nie zrozumiałby, że była do tego przyzwyczajona. Do robienia tego, co chciała, kiedy chciała. Że nikt nigdy jej nie kontrolował, bo gdy o czwartej nad ranem wracała ze szpilkami w dłoniach do rodzinnej, nowojorskiej kamienicy, matka, wraz butelką wina rozlaną obok, spała na kanapie.
Wybór był prosty. Na Instagramie wszyscy mieszkańcy Seattle wskazywali Trinity, jako jeden z najlepszych klubów w mieście. Ponoć było to miejsce, do którego nie wpuszczali byle kogo. Selekcjonerzy na bramkach pozbywali się ofiar mody, którzy nadal wierzyli w to, że do takiego miejsca można ubrać się wygodnie.
Ivy uwielbiała wyglądać dobrze. Więcej – uwielbiała wyglądać ekskluzywnie, jakkolwiek źle to brzmiało. Od dziecka otaczano ją luksusami, a gdy tylko nauczyła się przejeżdżać paskiem magnetycznym od karty kredytowej matki w sklepach na Piątej Alei, stała się stałym bywalcem nowojorskich pokazów mody. Ubrania ją dopełniały, w każdym tego słowa znaczeniu.
Pozbywano się też pijanych idiotów, którzy w długiej kolejce wyczekiwali jedynie jednej rzeczy – bezsensownej awantury i wylania kilku drinków na parkiet. Nie było nic gorszego od obcasów przyklejających się do podłogi.
– Coś nie tak? – uśmiechnęła się słodko do ochroniarza, który z największą intensywnością przypatrywał się dowodowi blondynki. Założyła kosmyk jasnych włosów za ucho, płaszcz niby przypadkiem zsunął się z barku, odsłaniając kawałek jasnej skóry.
– Wszystko w porządku panno Dorrance, zapraszamy – w Nowym Jorku miała wyrobioną renomę. Należała do młodej elity ludzi dorastających na Upper East Side. Tam do klubów wpuszczano ją po jednym skinięciu głową, tutaj musiała od nowa zapracować swoim imieniem i urokiem osobistym. Informacje o naftowej fortunie Dorrance’ów, najwyraźniej nie docierały aż tak daleko.
Schowawszy plastikową plakietkę do czarnej kopertówki, weszła do środka.
Było idealnie.
Tłum bawiących się ludzi, eleganccy kelnerzy, bar mieniący się różowo-fioletowymi kolorami. Jej ulubionymi.
– Wódka z tonikiem – rzuciła do barmana i usiadłszy na wysokim stołku, zajęła się obserwowaniem gości.
Była sama, bo zazwyczaj we własnym towarzystwie bawiła się najlepiej. Do czasu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

IV Posiadanie i kierowanie klubem nie było tym, o czym marzył. Bez porównania, lepiej było stać na czele jednego z największych koncernów farmaceutycznych na świecie. Sprawy w ostatnim czasie mocno się dla niego skomplikowały. Jednakże nie zamierzał odpuszczać. Musiał tylko przeczekać medialną burzę, jaka wywołała się na jego temat oraz jego rodziny. A po tym, jak wykupił właściciela, zreorganizował wystrój i ponownie go otworzył nie potrafił powiedzieć, że nie przynosi mu to frajdy.
Opuścił jedną z toalet zamieszczoną w klubie, gładząc swój nos, który lekko ściskał, zaciągając się powietrzem. Spojrzał na pewną, wysoką szatynkę, która czekała na niego z jego szklanką, w której znajdował się jego ulubiony Blue Label. Ze świeżo poznaną towarzyszką schodził na dół po schodach, chcąc zająć miejsce gdzieś na kanapach. Po drodze był przywitany przez masę ludzi, którzy albo już zdążyli się dowiedzieć kim jest tutaj bądź kojarzyli w ogóle, kim jest. Uwielbiał ich za to, że pomimo różnych informacji na jego temat, mieli to totalnie gdzieś, skoro potrafił dać im takie miejsce i taką rozrywkę.
Znalazł się na dole chwilę wcześniej, nim Ivy pojawiła się w środku klubu. Napędzany używkami i muzyką oddawał się, jeszcze bardziej grzeczniejszym, przyjemnością z nieznajomą. Już, kiedy był tylko bywalcem w najbardziej ekskluzywnych, najmodniejszych, nowojorskich lokalach zachowywał się tak, jakby przejmował każde miejsce, zachowując się frywolnie. Tutaj, w Trinity, już w ogóle czuł się jak u siebie.
W pewnym momencie, kiedy akurat przestał badać ciało swojej towarzyszki i siedział w miarę normalnie zupełnie przypadkowo dostrzegł rozgrywającą się w mocnych gestach scenę przy barze. Zauważył wzburzoną klientkę oraz barmana, który najwyraźniej zgrywał stróża prawa. Przez moment przyglądał się temu z daleka, lecz zostawiając szatynkę postanowił zainterweniować. Przechodząc obok ludzi spokojnym krokiem zbliżał się do miejsca, gdzie była rozgrywana cała scena. Gdy był już naprawdę blisko zwolnił, by móc lepiej przyjrzeć się dziewczynie, zajmujący jeden ze stołków. Jego oczy utkwiły na jej odsłoniętych nogach w wysokich obcasach, a następnie prowadziły jego zmysł wyżej, poprzez seksowną, czarną garderobę, która nie zakrywała specjalnie dużo, bądź patrząc na to z innej strony, uwydatniała to, co miała uwydatniać. Wreszcie przyjrzał się twarzy młodej blondynki, co prawda na razie z profilu, lecz to wystarczyło, by wzbudzić w nim zainteresowanie. Na razie jednak musiał rozwiązać problem, między nią a barmanem. Widząc, że jego pracownik trzyma w dłoni jej dokument tożsamości szybko domyślił się, o co chodzi.
- Mogę zobaczyć? – odezwał się, stojąc za plecami dziewczyny z dłońmi schowanymi w kieszeniach spodni. W tym momencie jednocześnie barman zamilknął, zastygając jakby w miejscu, a dziewczyna obróciła się w jego stronę, zdając sobie sprawę z jego obecności. Sięgnął po plastik, który obejrzał z dwóch stron. Rzucił tylko szybkim okiem, skupiając się głównie na imieniu i nazwisku dziewczyny. – Jak dla mnie, wszystko jest w porządku. – odezwał się po chwili z lekkim uśmiechem, a jego wzrok padł na jej oczy. Pod fasadą rozbawienia chciał jednak jej przekazać iż wie, że posługuje się lewym dowodem, który właśnie jej oddał, bo jego słowo i tak było tutaj ostateczne.
- Przepraszam, za niedogodności. Mieliśmy ostatnio parę incydentów z próbującymi się tu dostać nieletnimi, stąd barmani mogą być trochę nadgorliwi. – z poważną miną spojrzał na barmana, unosząc brew, tym samym gasząc jego zapędy do zabawy w policjanta. – Od teraz na pewno podadzą ci to, co sobie życzysz, dzisiaj na koszt klubu. – dodał po chwili, w tym momencie opierając się bokiem i łokciem o blat baru, krzyżując nogi dla lepszej równowagi. – I dla mnie to samo, co dla naszego gościa. – rzucił jeszcze do barmana, zupełnie na niego nie patrząc, tylko na Ivy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Seattle ją drażniło.
Nie wiedziała, jak można było chcieć przeprowadzić się do tego miejsca z własnej woli. Śmierdziało stęchlizną. Nudą. Było o wiele mniejsze od Nowego Jorku i dawało nieporównywalnie mniej możliwości. Czuła, że się dusi – z każdym dniem coraz bardziej. Ale myśl o zapachu świeżo wyciągniętych z konta pieniędzy, finalnie dostarczała jej potrzebnego tlenu. Musiała przetrwać pół roku, zanim prawie dostanie dostęp do kasy, która jej się należała. A wtedy nic jej nie powstrzyma.
Teraz jednak pozostawało jej sączenie drogiego alkoholu w fikuśnych szklankach klubu 3’s & 7’s. Będąc przekonaną, że barman zareaguje na jej zamówienie tak, jak zareagowałby na każde inne, wzrok na dłuższą chwilę wbiła w tańczących ludzi. Dopiero donośnie wypowiedziane pytanie sprawiło, że ponownie zwróciła na niego uwagę, obserwując go uważnie oczętami o kocim kształcie.
– Dowód? – powtórzyła za nim, jakby chciała się upewnić, czy aby na pewno dobrze usłyszała. Wpuszczono ją do środka, więc nie widziała powodu, aby po raz kolejny machać plakietką przed pracownikiem. Ostatecznie plastik uderzył o blat, ukazując zdjęcie zrobione na tyłach obskurnego baru rok wcześniej.
– Czy teraz mogę dostać swojego drinka? – posłała mu uśmiech; wymuszony i ociekający zniecierpliwieniem. wargi mężczyzny ułożyły się tak, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Wyręczył go szatyn, który stanął tuż za nią. Nieznoszący sprzeciwu ton spowodował, że musiała się odwrócić – przyciągał jak pierwszy papieros na porannym kacu.
Znała go.
A raczej kojarzyła z pierwszych stron gazet i słynnej page six New York Timesa. Alexander Hamilton. A może Theodore? Przedstawiano go w różny sposób, ale jedno było pewne – reputacja go wyprzedzała. Imprezowicz i kobieciarz. Dziedzic wielkiej fortuny. Istota niebywale interesująca, jeśli tylko kogoś pociągała niestabilność, którą on niewątpliwie sobą reprezentował.
Oparłszy łokieć na blacie, zlustrowała go spojrzeniem jasnych tęczówek, po cichu wsłuchując się w niski tembr głosu. Barman stał niemalże na baczność, wpatrując się w Hamiltona z niemym przerażeniem. Dlaczego aż tak się go bał?
Przejęła dowód i odwzajemniła oczywisty uśmiech, swój dodatkowo zabarwiając dozą kokieterii.
– Prawda? Czy wyglądam aż tak młodo? – niewinne pytanie przypieczętowała schowaniem dokumentu do kopertówki. Nadal nie odrywając od niego wzroku. – Wódka z tonikiem – powtórzyła do barmana, który tym razem nawet się nie zawahał – zamiast tego wlepił spojrzenie w drewnianą deskę do krojenia i limonki, które nagle były nad wyraz ciekawe.
– Nie ma problemu. Nieletni próbujący dostać się do klubów, to plaga naszych czasów – wywróciła oczami z udawaną dezaprobatą, po czym założyła nogę na nogę, utrzymując równowagę na barowym stołku. – Tylko dlaczego sam Hamilton zajmuje się ich sprawdzaniem? – podkreśliła jego status. Nie zamierzała też grać w kotka i myszkę i udawać, że nie ma pojęcia, z kim rozmawia. Była niesamowicie ciekawa, co robi w obskurnym mieście ociekającym wilgocią, skoro… Mógł być wszędzie. Świat stał przed nim otworem i jeśli chciał posiadać swój klub, mógł równie dobrze otworzyć go w Bangkoku czy Paryżu.
W międzyczasie barman podał im drinki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Młoda. Bezczelna. Z fałszywym dowodem.
Tyle mógł wywnioskować po pierwszym kontakcie z młodą panną Dorrance, która mając już jego poparcie raz jeszcze zamówiła sobie wódkę z tonikiem. Sam pomyślałby, że może być jego zaginioną kolejną siostrą, bo tylko je posiadał. Nawet kolor włosów się zgadzał. Miał przyrodnie rodzeństwo, ale kompletnie nie dbał o ten odłam swojej rodziny. Pomyślał teraz o najmłodszej Jainabie, która choć była trochę starsza od Ivy, to te bez problemu mogłyby się razem dogadać. Skąd to wiedział? Nie raz miał styczność z jej przyjaciółkami. Tylko dlaczego teraz o tym myślał? Przecież nienawidził swojej rodziny.
- Wyglądasz młodo i jeszcze masz pozwolenie na alkohol. Czy to powód do narzekania? – zapytał unosząc lekko brew, chociaż technicznie wiedział, że takiego pozwolenia nie ma. Miała od niego, a on nie miał z tym problemu. O barmana też był spokojny, bo wiedział, że nic nie wyjdzie poza ten lokal. A jeśli nawet, to on się dowie o wszystkim. Rządził tutaj swoim autorytetem i twardą ręką, tak jak chciał, ale pozwalał również na dużo. Wszystko był w stanie załatwić, jeżeli nic negatywnego nie przedostanie się na zewnątrz. Tego najbardziej musiał pilnować.
Ta dzisiejsza młodzież tak szybko staje się dorosła. – nie pozostał gorszy, dorzucając dwa grosze w sarkastycznym stwierdzeniu. Z drugiej strony, nie powinien narzekać, bo inaczej nie miałby okazji zobaczyć młodej dziewczyny w seksownym, całkiem wyzywającym stroju, którym teraz go kusiła. Opierając się o bar obserwował, jak Ivy przekręca się i zarzuca odsłoniętą nogę na drugą, mierząc go wzrokiem. Ciężko było to wytłumaczyć, ale nagle poczuł dziwną koneksję między nimi. Niewidzialną i niewypowiedzianą. W przeciwieństwie do niej, nie wiedział (jeszcze) kim była, bo też nie interesował się aż tak bardzo życiem młodych dziewczyn z bogatych domów. Niemniej, obcując z jej osobą, jego myśli wciąż uciekały do Nowego Jorku.
- Niektóre sytuacje wymagają mojej bezpośredniej interwencji. Jeśli chcesz zrobić coś dobrze, zrób to sama. Najbardziej prawdziwe życiowe motto, jakie istnieje. – to była dewiza, którą kierował się zawsze. Taki już był. Mógłby zlecać innym osobom zajęcie się różnymi sprawami, lecz stuprocentową miał tylko wtedy, kiedy brał sprawy w swoje ręce.
Nie zdumiało go nawet to, że zwróciła się do niego po nazwisku. Ludzie zajmujący się życiem innych już zdążyli się dowiedzieć, że obecnie przebywa w Seattle. Widział nie raz i nie dwa osoby ganiające za nim z aparatami w pewnej odległości. Klub powoli też zyskiwał reputację, a co za tym idzie jego właściciel.
- Przyszłaś sama? – zapytał, zaintrygowany faktem braku otoczenia wokół jej osoby. Tym lepiej dla niego, bo po załatwieniu wszystkich spraw już miał czas, by samemu konkretnie się zabawić i miał chęć towarzyszyć nowo poznanej dziewczynie. A miał przeczucie, że ona również zjawiła się tutaj dla niezapomnianej nocy. On mógł sprawić, że będzie jeszcze bardziej wyjątkowa. – Jak ci się podoba to miejsce? – dopytał jeszcze, pociągając parę łyków swojej porcji wódki.

autor

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

[11]

Nie widziały się dwa tygodnie. Adaya tamtego wieczoru spakowała kilka rzeczy i zawinęła się do domu rodziców by mieć chwilę dla siebie. Przemyśleć wszystko i dać Artemis czas na uporządkowanie swoich spraw. Przede wszystkim nie chciała dekoncentrować kobiety swoją obecnością, więc usunęła się w cień.
Dwa tygodnie. Pisały jedynie i rozmawiały przez telefon, bo całkowitego kontaktu nie potrafiła zerwać. Kochała Fisher i tamtego wieczora wręcz wykrzyczała jej to w twarz, więc nie mogła od tak zakończyć relacji. Potrzebowała jej niczym powietrza, ale też obie potrzebowały przestrzeni. Daya jej potrzebowała.
Rodzice wypytywali, chcieli szczegółów, których im Ady nie zamierzała zdradzać. Ot pokłóciły się i potrzebują czasu i tyle. Pomiędzy pracą, a spędzaniem czasu w domu trenerka na powrót wróciła do starych nałogów. Co to oznaczało? Po prostu imprezowała na tyle ile mogła. Późne noce zamieniły się w poranki. Adaya po szybkim prysznicu w domu musiała lecieć do pracy i była kompletnie niewyspana. Wróciła do starych nawyków, bo nie mogła skupić się na niczym innym jak na myśleniu o Arti. A chciała jej dać spokój. Niech się skupi na misji, bo przecież CIA uważało, że Ady to rozpraszacz.
Wyszła do klubu z bandą starych znajomych. Jeden klub okazał się niewypałem i musieli zmienić miejscówkę co przyprowadziło ich tutaj. Castellano uwielbiała tańczyć i praktycznie nie schodziła z parkietu. Jednak i ona potrzebowała się napić, a znajomi ciągnęli w stronę baru, więc koniec końców pojawiła się przy nim i zamówiła zwykłe piwo. Nie miała ochoty na wymyślne drinki. Miała ochotę się dzisiaj upić, zjarać i przespać kolejny dzień, bo akurat miała wolne.
Nie mogła postać sama, bo musiał się do niej przyczepić jakiś osiłek i prowadziła z nim konwersację, a raczej to ona gadał a Adaya błądziła wzrokiem bez celu po zebranych w klubie ludziach. Chyba wyjątkowo to nie był dzień na imprezy.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

[11] To ograniczenie kontaktu jeszcze bardziej utwierdziło Artemis jak mocno zależy jej na trenerce. Owszem, przez pierwsze kilka dni wypierała fakt, że cała ta kłótnia miała miejsce. Chciała powrotu do tego jak było przed, lecz nie mogła być na tyle samolubna. Rozumiała, że potrzebują przestrzeni aby na nowo się zaangażować. Mylnie można uznać, że obie odpuściły. Wcale tak nie jest. Smsy, rozmowy... była to namiastka normalności. Fisher liczyła, że już niedługi będą mogły się spotkać. Nie spodziewała się jednak że nadejdzie to już po dwóch tygodniach.
Miała wolniejszy dzień, a od słuchania wiadomości oraz oglądania nudnych filmów zaczynała mieć zawroty głowy, dlatego postanowiła się rozerwać. Lubiła chadzać do klubów. Niekoniecznie pasowało jej towarzystwo w takich lokalach, ale wypicie darmowego drinka zamówionego przez jakiegoś typka ma swoje plusy. Spojrzała na sztoczetkę do zębów którą Daya zostawiła u niej i westchnęła. Zaprosiłaby kobietę, żeby poszła z nią, ale... miały dać sobie przestrzeń. Nie zamierzała tego łamać.
Zrobiła makijaż, założyła jedną z ulubionych sukienek, szpilki i wyszła z mieszkania. Na miejsce przyjechała komunikacją miejską nie chcąc zostawiać auta gdzieś w centrum i po nie wracać dnia kolejnego.
Od wejścia dało się już poczuć ten specyficzny zapach. Nie przeszkadzał jej, a wręcz nakręcał. Oczywiście pierwszym miejscem był bar, a tam...
Bloody hell
Adaya siedziała razem z jakimś mężczyzną. Serce zabiło mocniej a ona nie mogła się powstrzymać aby nie ruszyć w tamtą stronę.
- Kolego... ta Pani ma już Cię dość, także jakbyś znalazł sobie innego rozmówcę. - mężczyzna ewidentnie nie pocieszony rzucił jakimś przekleństwem i poszedł zarywać do kolejnej kobitki. Natomiast Fisher usiadła na stołku barowym i zamówiła wódkę z lodem.
- Cześć... stęskniłam się. - najprawdziwsza prawda! I tym razem nie ma że kłamie. Nie mogła zapomniec o tym co mogła stracić, dlategl postanowiła podejść do trenerki. Może nie będzie tak źle?

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

To ograniczenie kontaktu z jednej strony miało pomóc ale jednak Daya tęskniła i to cholernie. Niestety była upartą dupą. Przede wszystkim wiedziała jak ich spotkanie mogło się skończyć. Niby to nie było nic złego, ale dodatkowo namieszało by Aday w głowie. A potrzebowała sobie wszystko poukładać.
Szło jej opornie i dlatego rozładowała to na parkiecie w klubach pijąc do upadłego. Brała, zaczęła brać na nowo tłumacząc sobie, że to pomoże jej myśleć. Wszyscy w domu wiedzieli, że to przez tęsknotę za Artemis ale nikt o tym głośno nie mówił. Za to Ellie chciała kilka razy napisać do starszej kobiety by wreszcie niespodziewanie wpadła z wizytą. Obie potrzebowały spokojnej, poważnej rozmowy.
Nie spodziewała się jej tutaj. Nie dzisiaj ani tym bardziej poźniej. Nie była przygotowana na to, a jednak uśmiechnęła się pod nosem słysząc ten głos, a serce zabiło szybciej na widok kobiety.
Artemis miała w sobie tą pewność siebie i pewną wyższość nad innymi by faceci czuli przed nią respekt. Tylko Adaya widziała w tym wyzwanie i próbowała swoich sił z tym lodowym spojrzeniem. Osiłek momentalnie opuścił zajmowane miejsce i przestał próbować wyrwać trenerkę.
-Hej - upiła kilka łyków piwa by zaraz uśmiechnąć się delikatnie. Zmierzyła blondynkę wzrokiem -ślicznie wyglądasz. Praca czy przyjemność? - nie chciała jej przeszkadzać jeśli była w trakcie misji. Już i tak przez Ady kobieta pewnie często była rozporoszona.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Mało kto by wdał się w pogadanke z Arti w podobnej sytuacji. Lubiła pokazywać ludziom gdzie ich miejsce... oczywiście chodzi tutaj o natrętów którzy niepotrafili zrozumieć, że rozmowa się skończyła, a oni powinni zabierać swoją dupę w troki. I choć niektórzy wierzgali, to Fisher nie zamierzała odpuszczać. W tym wypadku okazało się to prostsze niż myślała.
Upiła łyka wódki kiedy drink pojawił się na barze.
- Dziękuję. - od przyjęcia komplementu jeszcze nikt nie zginął. Uśmiech zniknął kiedy usłyszała następne pytanie. Dalej nie przetrawiła faktu, iż powiedziała Adayi o swojej pracy. Było to jak złe wapomnienie które cierniem wbijało się w jej serce. Spojrzała na szklankę z drinkiem i westchnęła.
- Przyjemność, zwłaszcza gdy patrzę na Ciebie. - przeniosła swoje niebieskie oczy na trenerkę widząc ten lekki rumieniec. A może to od tańca? Arti nie była pewno, bo skąd miała wiedzieć od ilu godzin Castellano tutaj była? Wywijanie na parkiecie to nie do końca świat Fisher. Ona przychodziła do klubów aby się napić i poobserwować nieświadonych dobrze bawiących się ludzi.
- Jak się trzymasz? - musiała spytać, nawet jeśli to pytanie nie było zbyt przyjemne. Nie ustaliły co dalej, a Artemis kończył się czas w Stanach. Jeśli usunie niepokorną jednostkę z tego świata, będzie wracać do Londynu. To trudniejsze niż na początku mogło się wydawać agentce. Kto by przewidział, że prawdziwie się zakocha i... serce będzie bolało na widok trenerki. Czuła się winna i może dlatego tak ciężko było patrzeć na Adayę. - Rodzice się nie przestraszyli gdy do nich przyszłaś? - zapewne zaraz pomyśleli, że blondynka jest straszna i tylko udawała taką miłą na czas obiadu, aby później pokazać różki. Przykro będzie, jeśli zmienili zdanie na jej temat. Polubiła ich, naprawdę!

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Lubiła to w Fisher. Przy Ady potrafiła być naprawdę urocza, ale gdy przychodziło do kogoś innego potrafiła być twardą, zimną suczą, która pokazuje innym gdzie ich miejsce. Kilka razy Adaya była tego świadkiem i szczerze powiedziawszy jakoś nie bardzo chciała podpaść kobiecie. Życie jej jeszcze było miłe. Chociaż w sumie chciała zobaczyć jakby zareagowała gdyby miała jakiegoś natrętnego adoratora. Szczególnie teraz gdy obie nie do końca wiedziały na cztm stoją w tej realcji. Nadal są razem? Czy może Art znudziło się czekanie na Castellano i postanowiła wyrwać kogoś dzisiaj?
-Na komplementach daleko zajedziesz Art - uśmiechnęła się i zaraz schowała się za kuflem piwa by zamaskować rumieniec, który się pojawił. Damn, przy nikim się tak nie rumieniła jak przy Fisher. Co ta kobieta z nią wyczynia.
-Nie wiem - wzruszyła ramionami. To była prawda. Nie miała pojęcia jak się trzyma. Udawała przed wszystkimi, że jest dobrze ale prawda jest taka, że cholernie tęskniła za starszą kobietą. Tyle razy ile chciała wrócić to głowa mała.
-Nie chce Cię martwić, ale ojciec chciał Cię zamordować - zaśmiała się. Rodzice byli czasami zbyt nadopiekuńczy i matka codziennie wypytywała Dayę o to co się stało, ale trenerka była cicho -Nie martw się. Nic nie widzą. Nie jestem paplą. - jakby się przypadkiem blondynka martwiła o swoją misję i o to kim jest. Adaya zabierze tą wiedzę do grobu.
Ktoś podszedł do nich próbując wyciągnąć ciemnowłosą na parkiet, ale szybko ich zbyła chcąc trochę czasu spędzić z Artemis. Jakby nie było nie widziały się kupę czasu.
,-Pan przystojniak dalej się kręci czy dał Ci spokój? - była ciekawa po prostu.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Zrobiła większe oczy na dźwięk słów, które wcale nie wróżyły jej świetlanej przyszłości u boku Adayi.
- Zamorodować? - przełknęła głośniej ślinę, upijając kolejne łyki wódki. Jeśli jej ojciec w tej chwili jest tak do niej nastawiony, to nie miała pojęcia jak ma go ugłaskać na przyszłość. Skrzywdziła trenerkę (po raz kolejny), ale nie zamierzała rezygnować z ich związku. Bo przecież dalej mogą o nim mówić, prawda? Nie stały się dla siebie zupełnie obcymi osobami? W dalszym ciągu im na sobie zależy i chyba nie ma siły która mogłaby je rozdzielić. No może z wyjątkiem jej wyjazdu do UK, ale... miała jeszcze czas.
Pokiwała delikatnie głową.
- Dziękuję. - bo jednak to sporo znaczyło dla blondynki. Nikt nie powinien wiedzieć co tutaj robi (poza agentami CIA z którymi współpracowała). Byłoby to zbyt niebezpieczne, dla niej samej ale również osób w których kręgu się obraca. Castellano nawet nie wiedziała jak wielkie może być zagrożenie. Na szczęście Fisher już niedługo zniknie stąd... co zrobi z wielkim bólem serca.
Widać, że obie miały zdolności odprawiana ludzi z kwitkiem. Nie tylko Arti potrafiła postawić na swoim.
- Pilnuje mnie, ale nie jest jakoś nahalny. - stwierdziła dopijając drinka. - Przyszłaś tu potańczyć? - zmrużyła delikatnie oczy, odłożyła pustą szklanke na bar i złapała ciemnowłosą za rękę. Będą miały jeszcze okazję pogadać, teraz mogły się troszkę rozerwać. Agentka działała po raz kolejmy wbrew swoim zasadom ponieważ nie lubiła tańczyć. Jednak dla Adayi mogła zrobić wyjątek. Ruszała bioderkami, jakby wiedziała co ma robić i mimo iż nie jest to jej srodowisko to szło jej całkiem nieźle. Dłonie położyła na biodrach Castellano i puściła jej oczko, schodząc niżej na nogach. Wodziła palcami po talii amerykanki z niemałym uśmiechem. Nie była pijana, ale potrzebowała tego... potrzebowała Dayi.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

-Nie przejmuj się. On tylko dużo mówi, bo nawet muchy by nie skrzywdził - uśmiechnęła się lekko przeczesując dłonią włosy. To jest tak, że ich najstarsza córka pierwszy raz związała się z kimś na poważnie, więc nic dziwnego, że zareagowali tak a nie inaczej. Ktoś skrzywdził ich córkę i ojciec był rządny krwi. Teraz mu przeszło, chociaż oboje nadal wypytują o co im tak naprawdę poszło.
Nie traktowała tego jak poważnego rozstania. Po prostu dały sobie czas na ułożenie pewnych spraw, ale sama Castellano chciała wrócić do mieszkania Art i zacząć na nowo tak naprawdę. Bez kłamstw, które towarzyszyły im od pierwszego spotkania.
Uśmiechnęła się lekko na podziękowanie. Nie miała pojęcia jak niebezpieczna jest praca Art, ale widok koszuli i broni skutecznie sprawił, że trzymała to dla siebie. Jednak filmy robiły swoje i takiej wiedzy nie wygaduje się na prawo i lewo. Nie ma szans by Adaya zdradziła chociaż szczegół, których i tak nie zna dokładnie. Nie wypytywała i nie będzie tego robić nawet teraz. Praca to praca. Ona musi się na co dzień użerać z facetami, którym z chęcią strzeliłaby między oczy. Artemis ma tą przewagę, że na misjach mogła pociągnąć za spust.
-No lepiej, bo mu nakopię do tyłka - wyszczerzyła ząbki i zaraz spojrzała na parkiet gdzie połowa jej znajomych się bawiła. -To był plan na dziś i alkohol. Dużo alkoholu - mruknęła tym samym przyznając się, że ostatnio wróciła do starych nawyków.
Była odrobinę zaskoczona tym co zrobiła Artemis, ale pewnie drugi raz się takie coś nie zdarzy, więc skorzystała w pełni i pociągnęła ją zaraz na środek parkietu w ten ścisk by w tańcu były blisko siebie. Znajomi byli w małym szoku, że Adaya wybrała taniec ze starszą kobietą zamiast szukać uciech u ludzi w podobnym wieku. Praktycznie ocierały się o siebie, a dłonie Dayi spoczywały na talii Brytyjki. Nie widziały się dwa tygodnie i trenerka musiała przyznać, że brakowało jej cholernie kobiety. Miała dać sobie czas na przemyślenia... ostatnio nie robiła tego i jedynie imprezowała. Bliskość Artemis dały jej do zrozumienia jak bardzo potrzebowała kobiety w swoim życiu.
Nie myśląc wiele przywarła do jej ust. Potem będzie myśleć nad konsekwencjami. teraz po prostu oddała się chwili.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Słowa dużo alkoholu od razu zapaliły czerwoną lampkę w głowie Artemis. To oznaczało, że ich rozłąka wcale dobrze nie wpłynęła na trenerkę, wręcz przeciwnie. Blondynka podejrzewała do czego może to doprowadzić. Nie chciała być przyczyną powrotu Adayi do mocniejszych substancji. Imprezy, imprezami, ale żeby nie kończyły się w przykry sposób tak jak wtedy gdy jej znajomi zaprowadzili ją do mieszkania Fisher.
Taniec wydawał się logicznym posunięciem zwłaszcza gdy wokół jest tak dużo ludzi. Będą miały możliwość potańczenia naprawdę blisko siebie, a kto wie co zdarzy się później. Na szczęście treningi w siłowni dawały wymierne korzyści, a na parkiecie nie dostawała zadyszki jak większość tańczących tu mężczyzn. Mogła całkowicie zapomnieć o świecie i patrzeć na piękne ciało trenerki. Jak mogła dopuścić do tego, że się oddaliły... zależało jej bardzo i teraz gdy tu razem były wiedziała, iż w padła po uszy. Kiedy zasypiała w łóżku brakowało Adayi obok. Rozmyślała co może zrobić aby znów kobieta jej zaufała, w końcu żadna nie myślała o zakończeniu ich związku, a przynajmniej taką nadzieję miała Fisher.
Nie spodziewała się nagłego pocałunku, jednak oddała mu się w pełni nawet go pogłębiając. Stały wokoło tych skaczących w rytm muzyki ludzi nie przejmując się spojrzeniami znajomych ciemnowłosej. Liczyła się tylko ona, dlatego odgarnęła niesforne kosmyki dalej nie przerywając pocałunku. Było w nim coś innego... tą tęsknotę nawet w tym dało się odczuć.
W końcu oderwala się od kobiety i uśmiechnęła.
- Tego się nie spodziewałam, ale... - teraz ona rozpoczęła pocałunek z dużą intensywnością napierając na usta ciemnowłosej. - nie odmówię Ci... ani teraz ani później. - uniosła jedną brew, jakby sugerując jedno. Mogły się zwinąć stąd i wrócić do niej. Oczywiście to tylko jedna z opcji. Wspólny taniec dalej wchodził w grę, bo jednak Artemis nie chciała aby skończyło się tylko na pocałunku. Stęskniła się i właśnie to okazywała. Polożyła dłonie na pośladkach Castellano u zacisnęła palce. Tylko diabeł wie co jej chodziło po głowie. Oj ta wódeczka chyba ją lekko sponiewierała (może to jakiś mocniejszy okaz? XD)

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Nie wpłynęła dobrze i zapowiadało się, że mogło być dużo gorzej, ale do tego się przecież Adaya nie zamierzała przyznawać. Trenerka po prostu nie była pewna niczego w tym momencie. Alkohol, imprezy i narkotyki były bezpieczną przystanią dla młodej Castellano i w to uciekała. Dobrze, ze Fisher nie była świadkiem jej ostatniego powrotu do domu. Ledwo natka doprowadziła ją do staniu używania.
Adaya mogła śmiało stwierdzić, że Artemis miała zdecydowanie lepszą kondycję niż niejeden młody ogier w tym klubie. Daya wie, bo spędziła z kobietą sporo nieprzespanych nocy i nikt jej nie dorównywał.
Taniec był czymś co Castellano uwielbiała i miło było mieć obok kogoś lepszego niż przepoceni faceci. Poza tym w tym momencie nikt inny się nie liczył i świat przestał istnieć gdy przywarły do siebie ustami. Nawet przestała słyszeć muzykę i pogwizdywania znajomych. Jej dłonie mocniej zacisnęły się na talii kobiety jakby bała się, że Fisher zaraz zniknie i to wszystko okaże się durnym wyobrażeniem.
Tak się nie stało, a Daya uśmiechnęła się zadziornie by zaraz oddać kolejny pocałunek. Mruknęła z zadowoleniem. -A spróbowałabyś- rzuciła z rozbawieniem. -Nie za dużo wypiłaś jak na tą twoją głowę? - stwierdziła zarzucając swoje ręce na szyję kobiety i dając kilka krótkich buziaków. Przeszło jej przez myśl by zaciągnąć kobietę do łazienki na szybki numerek, ale zrezygnowała z tego dość szybko. Artemis zasługiwała na normalne warunki. Zresztą nie chciała by ktokolwiek je podglądał. Takie widoki to tylko dla niej, a nie dla przypadkowych osobników kręcących się nieopodal.
-Ad, nie chcę Ci przerywać podrywu babć, ale zamierzamy przenieść imprezę do mnie. Nie wolisz towarzystwa młodszych panien? - cały ten uroczy obrazek przerwał głos znajomej, która podeszła bliżej. Ady spojrzała na znajomą i zaraz na Artemis. Pokręciła głową -Bawcie się dobrze- stwierdziła krótko. Nie zamierzała się odgryzać, bo miała ważniejsze rzeczy na głowie.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Jak do tego doszło, że nagle całowały się pośród tłumu tańczących ludzi? Szybko! W każdym razie ani jedna ani druga strona tego nie żałowała. Potrzebowały poczuć normalność, którą było całowanie oraz przebywanie w swoich objęciach.
- Jedna szklanka wódki jeszcze mnie nigdy nie pokonała. - choć czasem potrafiła namieszać w głowie, zwłaszcza gdy się wcześniej nic nie jadło i piło na pusty żołądek. Czasem Artemis zapominała, że ma swoje lata i nie powinna robić podobnych sztuczek bo mogą skończyć się nieoczekiwanym finałem. Na szczęście to smakowanie ust wcale nie było czymś krzywdzącym. Wręcz przeciwnie czymś niezwykle przyjemnym!
Bardzo dobrze tańczyło się blondynce dopóki nie usłyszała zgryźliwego komenatrza koleżanki Castellano. Gdyby spojrzenie mogło zabijać dziewczyna już by leżała na ziemi. Nie miała pojęcia z kim zadziera, a Art nie lubiła gdy wypominało się jej wiek. Czuła się na osiemnaście, serio! I nikogo nie powinno obchodzić że ma trochę więcej.
- Babć? - Fisher nie umknęła ta uwaga, dlatego zamierzała to zaraz wyjaśnić. - Może więcej szacunku do kobiety która lepiej wywija na parkiecie niż nie jedna osiemnastka. - nie bylaby sobą hdyby odpuściła, ale koleżanka szybko się zmyła, bo Adaya wolała... zostać? Naprawdę?
Czy to oznaczało, że nacieszą się swoją obecnością trochę dłużej? A może skończy się to jeszcze lepiej niż obie podejrzewały?
- Wróć do mnie... - samo się jakoś tak wyrwało gdy spojrzała w oczy kobiety. Chciała ją mieć przy sobie, póki nie wyjedzie, a wyjazd zbliżał się coraz większymi krokami. Nie wiedziała ile jeszcze będzie się cieszyć pobytem w Stanach i przede wszystkim jak będzie wyglądać ich relacja? Nie była w stanie jej zakończyć, dlatego będą musiały nad czymś pomyśleć. Tak aby żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona. - Wiem... nie ufasz mi, ale... dalej chce żebyś była częścią mojego życia... nie tylko smsami i rozmowami po nocach. - aż dziwne że muzyka jej nie zagłuszała... albo może po prostu się darła?

autor

Arti

ODPOWIEDZ

Wróć do „3's & 7's”