WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekDzień Ziemi.
ObrazekTe krótkie, w skali trzystu sześćdziesięciu pięciu dni w roku, dwadzieścia cztery godziny, w czasie których przeciętny Amerykanin przypomina sobie o tym, iż wyrzucać na ziemię papierków po cukierkach, nie tylko nie wypada, ale czasem warto i jakiś podnieść. Ta krótka doba, w czasie której, poruszający się przez resztę roku samochodem, mieszkańcy zakorkowanych, zatłoczonych miast przesiadają się - nie wszyscy, oczywiście - do pojazdów komunikacji miejskiej. Bo jest za darmo. Na ogół. I nie wszędzie.
ObrazekTo ten jeden dzień w roku, w który społeczeństwo daje malutką próbkę tego, że - gdyby naprawdę chciało - potrafiłoby pamiętać o tym, że jedyną, znaną i będącą w zasięgu ludzkości, planetę podtrzymującą życie warto jednak utrzymać w stanie nieprzypominającym pokoju nastolatka. Pokoju niewietrzonego, w którym jedyna roślina jest na granicy zeschnięcia, w kącie walają się przepocone skarpetki, na biurku piętrzy sterta naczyń z całego tygodnia, a roleta się nie opuszcza i promienie słoneczne podnoszą wewnątrz temperaturę do poziomu zagrażającego chomikowi.
ObrazekZasadniczo, dobrze byłoby nie zatruwać jedynego miejsca, w którym żyje gatunek homo - czy sapiens, to już dyskusyjne.
ObrazekA jeśliby przetrwanie ludzkości nie było wystarczającym powodem, należało pamiętać, iż Ziemia jest jedyną planetą, na której rosną kawowce.
ObrazekSean nie należał do ekologicznych maniaków, korzystanie z samochodu uzasadniał europejskimi normami emisji spalin (auto z importu!), a koktajle pił przez plastikową słomkę, jednak starał się w tym wszystkim zachować chociaż odrobinę przyzwoitości, pamiętając o drobiazgach, które w skali całej populacji mogłyby wiele zmienić. Osobiście nie decydował o wycince lasów, budowie dymiących fabryk czy zrzutach ścieków do rzeki z pominięciem oczyszczalni, ale mógł przynajmniej śmieci segregować, toreb na zakupy używać wielokrotnie, nie wyrzucać baterii na trawnik i gasić światło, gdy wychodził z pokoju.
ObrazekTak mało, a tak dużo. I zadziwiające było to, że zdecydowana większość populacji nie potrafiła zrobić nawet tego.
ObrazekA pamiętajmy - kawowce.
ObrazekAnderson, w nieco filozoficznym nastroju, rozejrzał się po plaży, na której już kręcili się pierwsi ochotnicy, mieszkańcy Seattle gotowi zrobić tego dnia coś dobrego i pozbierać worek lub dwa śmieci. Rzadko brał udział w jakichkolwiek inicjatywach społecznych, ale - skoro przeprowadzka do Seattle miała być początkiem małych i dużych zmian w jego życiu - postanowił dzisiaj nie pojawiać się w firmie, zakasać rękawy i też coś z piachu wygrzebać. Dopił kawę z jednorazowego, skrajnie nieekologicznego kubeczka, po czym wrzucił go do śmietnika, zapiął zamek dresowej bluzy z wizerunkiem Mistrza Yody i pomaszerował w kierunku brzegu, gdzie organizatorzy tego festiwalu miłości do planety mieli swoje stanowisko, przed którym ustawiała się już kolejka ludzi.
Obrazek-Przepraszam - zapytał pierwszej napotkanej osoby, która najwyraźniej też miała zamiar wziąć udział w sprzątaniu plaży. - Pytanie z gatunku tych, na jakie mógłbym znaleźć odpowiedź w Internecie, ale tego nie zrobiłem - uśmiechnął się przepraszająco. - Akcja Błysk jest w jakiś sposób zorganizowana, to znaczy, że będziemy poruszać się w jakichś grupach czy po prostu dostaniemy worki i dziki zachód, każdy zbiera co i gdzie popadnie?
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

Czy Jimin zdawała sobie sprawę, że tego dnia był dzień Ziemi? Owszem, ale nigdy nie brała udziału w takich głupotach. Gdyby świat miałby jebnąć, nawet by się z tego ucieszyła. Patrząc na to, co się działo dookoła, była zażenowana. Wojna na Ukrainie, bezsensowne sprzeczki, brak miłości ludzi, rasizm, głód w Afryce, globalne klimatyczne katastrofy? Miałaby wymieniać dalej? Spokojnie, dałaby radę z palcem w dwóch literach. Osobiście uważała to za całkowicie bezsensowne święto, nie rozumiała, czemu ludzie budzą się tylko ten jeden dzień w roku, aby być nagle lepszym. Tak samo rozśmieszały ją Walentynki oraz początek wiosny, kiedy miłość latała w powietrzu, a Jimin miała ochotę wymiotować w każdym nowojorskim śmietniku przed nadmiar słodyczy.
Tak ten dzień również nie wydawał się jej wyjątkowy. Tak, spodziewała się, że chłopak zaciągnie ją na sprzątanie, ale szczerze wątpiła we własne możliwości. Prawdopodobnie usiądzie z termosem w dłoni i będzie piła herbatę, tymczasem Ziomeczek, szczeniak chow-chow, będzie wszystkich dopingował. Zresztą widziała wydarzenia na fejsie, zdawała sobie sprawę, gdzie koniec końców zostanie zaciągnięta. Dlatego ubrała się od niechcenia. Właśnie docierała do miejsca spotkania, kiedy ktoś ją zaczepił. Nie cierpiała rozmawiać z obcymi, ale wyjątkowo miała dobry dzień, bo zobaczy się ze swoim paktowiczem.
— Słucham? — odparła na początku, robiąc wielkie oczy, że ktoś postanowił się do niej odezwać. W tym czasie jej pies zaczął obwąchiwać nowopoznanego mężczyznę — Przepraszam, z kimś się umówiłam i widziałam to tylko na fejsie — niestety dla Jina, Jimin przeglądała wszystkie możliwe social media. Wiedziała, gdzie próbował ją zaciągnąć. Nie była z tego powodu do końca zadowolona, ale trudno się mówi. Lubiła patrzeć, gdy inni pracowali — ale tutaj miałam się z nim spotkać, jestem prawie przekonana, że mnie tam zaciągnie — rzuciła Jimin, wywracając teatralnie oczyma. Wskazała mężczyźnie lokalizację na telefonie. Za chwilę powinni dotrzeć do celu, dzieliło ich raptem 200 m od miejsca zbiórki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#23 + wdzianko

Jin pamiętał obchodzenie Dnia Ziemi zza czasów szkolnych, kiedy to całą klasą szli do najbliższego parku, z którego zbierali śmieci i zawsze wrzucali do kontenerów pełne worki. Samego Tae ogarniało wkurwienie na ludzi, którzy mieli obok siebie śmietnik, a mimo wszystko woleli wyrzucić, śmieć gdzieś za lub przed siebie. Tak, zwracał im wtedy uwagę, bo tak należało. Biedne żółwie i ryby zjadały plastik, przez ten cały syf. Tak, Woojin czytał o tym oraz oglądał dokument w telewizji. Uważał również, że potrzeba było wielu lat, bo nic się z roku na rok magicznie nie zmieni. Jasne, małe kroczki były lepsze niż żadne, dlatego Jin potwierdził wzięcie udziału w sprzątaniu plaży. Oczywiście poinformował Jimin o tym i ucieszył się, kiedy wyraziła zgodę na wspólne sprzątanie.
Chłopak dotarł na miejsce chwilę po czasie, ponieważ musiał wstąpić do sklepu wcześniej. Spostrzegłszy dwie znajome osoby, zrobił minę świadczącą o zaskoczeniu. Nie sądził, że spotka...szefa tutaj. Tak czy inaczej, szybko zastąpił zaskoczenie uśmiechem.
- Dzień dobry szefie. - powiedział do Seana, a zaraz objął Jimin ramieniem.
- Hej. To w takim razie pozwólcie, że was sobie przedstawię. Jimin to mój szef, szefie to Jimin moja....moja dziewczyna. - znaczy no, oficjalnie parą jeszcze nie byli, ale nie widziało mu się przedstawianie jej jako znajomej czy przyjaciółki, ponieważ zajmowała miejsce ponad nimi. Pewnie dostanie po głowie za przedstawienie w ten sposób, ale już trudno. Najwyżej kilka siniaków wleci do kolekcji.
- Myślicie, że ktoś jeszcze dołączy? - spytał, bo ludzi deklarujących wzięcie udziału na Facebooku, było o wiele więcej. Chociaż i tak Jin uważał, że towarzyszyło mu dobre towarzystwo.
Ostatnio zmieniony 2022-05-17, 00:06 przez Jin Tae, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Jasne, rozumiem - Sean uśmiechnął się spoglądając na psa obwąchującego nogawkę andersonowych spodni. - Miły psiak. Nie będę przeszkadzał, zatem.
ObrazekOstatnie zdanie dodał pod wpływem impulsu, bowiem przyszło mu do głowy, iż dziewczyna zaznaczyła fakt, iż na kogoś czeka, żeby pozbyć się towarzystwa nieznajomego mężczyzny, co byłoby niegłupim posunięciem z jej strony. Sean nie wątpił, że przy takich eventach nie brakowało nachalnych natrętów próbujących "dotrzymać towarzystwa" samotnym kobietom. Nie chciał być brany za jednego z nich, ale rzeczywistość nie przemawiała na jego korzyść - był tu sam i zaczepił osamotnioną przedstawicielkę płci przeciwnej dziwnym pytaniem.
ObrazekGdyby rzeczywiście jej reakcja powodowana była, jakby nie patrzeć, troską o własne bezpieczeństwo lub, po prostu, chęcią zapewnienia sobie komfortu nieobejmującego przypadkowych osób, całkowicie to rozumiał. Mimo to, ciąg myślowy, który doprowadził go do wniosku, że mógł postawić dziewczynę w niewygodnej sytuacji, sprawił, że sam poczuł się nieco niekomfortowo, więc uśmiechnął się przepraszająco i zaczął robić w tył zwrot, by już nie przeszkadzać.
ObrazekW tym momencie na horyzoncie pojawił się jeden z jego pracowników, współwinny rosnącej ilości konstrukcji z klocków Lego w biurach Light Side.
Obrazek-Jin - powiedział zaskoczony jego widokiem. Konsternacja wynikająca z tego spotkania była jednak niczym, gdy usłyszał, że dwoje ludzi, których ma przed sobą, nie tylko się zna, ale jest parą. Wydał z siebie, pełne dezorientacji i wyjątkowo elokwentne, "ah". - Miło mi poznać, w takim razie - powiedział do dziewczyny. - Sean Anderson - przedstawił się i wyciągnął do niej rękę, w pamięci mając to, że jeszcze przed kilkoma sekundami miał zamiar się wycofać, by nie zrobiło się niezręcznie. No, to teraz jest już bardzo dziwnie. - Nie wiem ilu ludzi było tu w poprzednich latach, ale teoretycznie akcja powinna zacząć się za jakieś dziesięć minut, więc dużo czasu nie zostało - powiedział do Jina. - Nie wiedziałem, że tu będziesz.... będziecie... nie chcę wam przeszkadzać - dodał.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Ziomek, ten pies to Ziomek — odpowiedziała prędko, słysząc tylko wzmiankę o psie. Przez ostatnie tygodnie był jej największą dumą. Zresztą w tym czasie na nowo zdążyła się pogodzić z Jinem. Chociaż czuła się odrobinę niezręcznie, bo go jeszcze nie było przy niej, a po ostatniej jego akcji trzymała go na dystans — a zatem do- — miała już dokończyć, ale wtedy poczuła czyjeś ramię na swoich plecach. No to zguba się odnalazła. Westchnęła cicho ze szczęścia. Przynajmniej nie będzie sama na tej plaży i nie wybrał innej dziewczyny na zbieranie śmieci. Jimin kopnęła Jina lekko nogą na wzmiankę o tym, że jest jego dziewczyną. Ich relacja była dla niej niesamowicie niejasna. Nie potrafiłaby w nią jakkolwiek uwierzyć.
— Jimin Song — odparła swobodnym tonem, ściskając Seanowi rękę i posyłając mu delikatny uśmiech. Nie zawsze zachowywała się bez obcesowo. Wiedziała, że nie powinna fikać w takiej sytuacji. Potrafiła być uprzejmą osobą.
— Zawsze możesz chodzić ze nami, nie przeszkadza mi to, zwłaszcza że on mnie zaciągnął, nie mówiąc o co chodzi — odparła dosyć przyjemnym tonem. Jasne, Sean mógł od nich zniknąć, ale przez moment mogli uciąć sobie przyjemną nic nie znaczącą pogawędkę, by uczynić świat lepszym. Chociaż dla samej Song wydawało sie to śmieszne, cały świat utknął w obliczu śmieciowej katastrofy, a tylko raz do roku ludzie zwracali na to uwagę.
— Tam są ludzie — pokazała palcem miejsce, gdzie powoli gromadzi się ludzie. Dopiero po paru sekundach spojrzała na Jina błagalnym spojrzeniem — a może jednak zrobimy sobie piknik?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez moment dalej przeżywał szok, spowodowany faktem, iż całkowicie przypadkiem doszło do takiego spotkania, lecz z każdą mijającą minutą, mu to przechodziło. Przez moment spojrzał w kierunku wody i naszła go chęć popływania, ale ze względu na chłodne temperatury, musiał przesunąć te plany lub przynajmniej poczekać, aż będzie cieplej.
Uniósł nogę, która została kopnięta przez Jimin, po czym zaśmiał się nerwowo, jednocześnie posyłając dziewczynie słodki uśmiech, chociaż spojrzenie mówiło ,,are u fucking kidding me?”, bo uważał, iż całkowicie nie zasługiwał na taki „prezent”. Dobrze, że przynajmniej był lekki ten kopniak.
- Dwa lata temu było całkiem sporo ludzi. Wiem, bo byłem. W zeszłym roku niestety nie dałem rady, ale widziałem zdjęcia i w sumie frekwencja wynosiła praktycznie taką samą liczbę osób…no dobra, może troszeczkę mniej. – wyjaśnił, biorąc Jimin za rękę. Słysząc słowa Seana, spojrzał w jego kierunku.
- Spokojnie, nie będziesz nam przeszkadzał. Możesz też iść obok nas. – odrzekł, wzruszając ramionami, bo jemu naprawdę obecność szefa ani trochę nie przeszkadzała. Odwrócił głowę, żeby mieć wzrok przed sobą, by uniknąć zaplątania o własne nogi. Szedł, wciąż trzymając Jimin za rękę i skinął głową, ponieważ Song miała rację.
- Faktycznie. Czyli dobrze trafiliśmy. – odrzekł, ciesząc się, iż całkiem sprawnie zajęło im dotarcie do punktu docelowego.
Nie cierpiał tej zagrywki (gdy posyłała mu błagalne spojrzenie) ze strony dziewczyny, gdyż wyglądała wtedy tak słodko, przez co ciężko było jej odmówić. O dziwo tym razem Woojin dał radę.
- Zrobimy sobie piknik…jak posprzątamy. Chociaż organizatorzy dali informację, że po skończonej akcji będzie ognisko i zapraszają wszystkich. – powiedział zgodnie z prawdą, ponieważ przeczytał o tym wtedy, kiedy czytał szczegóły wydarzenia. Miło, że ktoś pomyślał o strawie, gdyż faktycznie po dłuższym czasie, ludzie prawdopodobnie zaczną głodnieć. Inna sprawa, jeśli posiadali przy sobie własny prowiant.
Niektórzy wyglądali jak teletubisie przez swoje ubiory typu żółty kombinezon oraz rękawiczki. Tylko ekranu na brzuchu brakowało. Zabawę czas zacząć.
Puścił rękę Jimin, gdy stanął przed osobą rozdającą worki, rękawiczki oraz coś typu dzida (z zaostrzoną końcówką). Podziękował, a następnie zaczął rozglądać się za śmieciami, które dostrzegł dość szybko.
- Tu jest ich całkiem sporo. – stwierdził. - Kojarzy mi się to trochę ze zbieraniem grzybów…- serio. Z taką różnicą, że zebrane śmieci szły do kontenerów, a grzybki można było wykorzystać do dań.

autor

Awatar użytkownika
19
165

kelnerka

-

sunset hill

Post

#1 – ale bluzka pod kurtką jest biała, to ważne

Josephine wcale nie chciała uczestniczyć w integracji studenckiej. Nie zależało jej na nowych znajomościach, ale siła perswazji Josepha i niedawno poznanych koleżanek z roku przekonała ją do wyjścia. Problem w tym, że niespełna dwie godziny po dotarciu na plażę została wystawiona, bo jej kompanki pochłonęło towarzystwo atrakcyjnych studentów architektury. Josie nie była zainteresowana zalotami, a tym bardziej rozmową z mocno podchmielonymi chłopcami, którzy przez alkoholowy amok słali komplementy na lewo i prawo, seplenili i znienacka wplatali palce we włosy.
Po raz dwudziesty czwarty spojrzała w telefon, aby upewnić się, że Rupert nie odpisał na żadną z jej pięciu wiadomości. Obraził się, ponieważ wybrała integracje zamiast kibicowania mu na treningu rugby, co było zgoła żmudnym zajęciem – nawet dla samej Josie.
Schowawszy urządzenie złapała za czerwony, plastikowy kubek z piwem i sokiem malinowym, i ruszyła w głąb plaży. Dookoła znajdowało się pełno ludzi z jej uczelni: rozmawiali albo przekrzykiwali się nawzajem, pląsali lub tańczyli do utworów minionego lata, jednocześnie roztaczając zewsząd aurę beztroski. Nieopodal stał ogromny stół z przekąskami oraz beczułkami alkoholu - przyozdobiony prowizorycznie wyciętymi owocami oraz paroma chusteczkami. Nad głowami wisiały kolorowe lampiony i balony. Dalej było stanowisko DJ’a, fotobudka i budka z całusami powstała dzięki inicjatywie studentek kosmetologii, potem toalety i ognisko, do którego finalnie zmierzała, a przed którym zatrzymała się dobre dziesięć metrów. Początkowo czuła się nieco skonsternowana całokształtem wydarzenia i sytuacji w jakiej postawiły ją koleżanki, jednak ostatecznie to widok Gabriela wywołał u Josie najwięcej emocji. Poczuła nieprzyjemny ścisk żołądka – zupełnie jakby obawiała się tego spotkania – przy czym mimowolnie rozwarła usta i mocniej zacisnęła palce na plastikowym kubeczku.
Stał tam, a wokoło brakowało dziewczyny, jaka towarzyszyła mu praktycznie zawsze. Radośnie rozmawiał z jednym z rówieśników, jednocześnie dzierżąc w dłoni identyczny trunek, który pasował do niego bardziej niż droga whisky czy francuskie wino. Nie spodziewała się ujrzeć Gabriela w blasku tych wszystkich kolorowych lampionów, pośród dymu z ogniska i mieszanki studenckich perfum; nie spodziewała się ujrzeć go tak prędko po wakacjach, bo pomimo że mieszkali obok siebie, to ostatni raz widzieli się gdzieś w pobliżu czerwca. Obecnie Gabriel wydał się Josie bardziej obcy, lecz absurdalnie dojrzalszy i ładniejszy. Prędko jednak przełknęła te spostrzeżenia i przypomniawszy sobie o panoszącym się nad nimi widmie kłótni sprzed dwóch lat, upiła solidny łyk piwa. Kiedy ponownie uniosła wzrok chłopak spoglądał w jej stronie, przez co pod naporem niewidzialnej siły, głupiego odruchu uniosła dłoń, aby się przywitać. Sztywno i durno. Potem zbliżyła się do ogniska, udając, że jego persona była jej zupełnie obojętna; że nie tęskni za utraconym przyjacielem i nie jest ciekawa tego jak spędził minione tygodnie.
Jesteś… – zaczęła, lecz zanim zdążyła skończyć, towarzysz Gabriela, opowiadając jakąś anegdotkę, omyłkowo się zamachnął i wytrącił z ręki Josie kubek, którego zawartość wylała się na jej kurtkę i bluzkę na dekoldzie. Automatycznie krzyknęła, a za sprawą zimnego trunku poczuła chwilowy dreszcz. Potem poczerwieniała, widząc jak przez jasny materiał zaczął prześwitywać jej czarny, koronkowy stanik. Prędko zaczęła odklejać bluzkę od skóry.
O nie… – jęknęła. Następnie spojrzała na Gabriela tak, jakby to on był wszystkiemu winien.

autor

-

Real cooking is more about following your heart than following recipes
Awatar użytkownika
19
177

student/pomocnik kuchenny

Canlis

sunset hill

Post

#1 | + look

Kiedy Gabe dowiedział się o imprezie integracyjnej organizowanej na plaży, na początku nie był nią zbyt zainteresowany. Nie przepadał za tłumami upijających się nastolatków i związanym z tym pokazem siły i władzy, kto rzeczywiście liczył się w towarzystwie, a kogo należało wyśmiewać. Dość ciepłe przyjęcie przez kolegów z jego gastronomicznej grupy wcale nie oznaczało, że nagle wszyscy będą go akceptować.
Tego dnia dostał jednak wiadomość, na którą czekał od kilku dni. Telefon z Canlis z informacją o otrzymaniu pracy sprawił, że na jego twarzy momentalnie rozbłysł szeroki, podekscytowany uśmiech. Zaraz po nim bezwiednie przesunął palcem po ekranie smartfona w poszukiwaniu dobrze znanego mu numeru i nagle się zatrzymał. Na wyświetlaczu między innymi kontaktami pojawiło się jedno imię. Josie. Kiedyś zapewne byłaby pierwszą osobą, która dowiedziałaby się o tym, co się stało. Zresztą, do pewnego czasu dzielił się z nią wszystkim, co się w jego życiu działo. Nawet takim drobnym faktem, że na porannej zmianie w sobotę znów pojawił się ten sam typ awanturujący się o brak wystarczającej ilości sera w naleśnikach. Od ponad dwóch lat niestety między nim a Hirsch nie było nic oprócz niechęci, którą musieli trzymać w ryzach tylko ze względu na przyjaźniących się nadal ze sobą ich rodziców. Biorąc pod uwagę wszystkie te lata razem, kiedy bawili się w piaskownicy, zwierzali się ze swoich sekretów, odrabiali razem lekcje, świętowali większe i mniejsze zwycięstwa czy wymykali się z domu, czuł pewien smutek. Dźwięk wiadomości wyrwał go z zamyślenia i przesunął palcem, by ją odczytać, po czym postanowił wyjść dziś z domu, pozostawiając wspomnienia o byłej przyjaciółce za sobą.
Z racji faktu, że Alessia wybrała się na weekend z rodzicami do Portland, na plaży pojawił się z kolegami ze swojej grupy, którzy na widok bawiących się dziewczyn w kusych sukienkach rozeszli się po alkohol. Głośna klubowa muzyka, oświetlenie i DJ na platformie robiły wrażenie. Gabe rozejrzał się bez większego zainteresowania po otoczeniu, a widząc wszędzie czerwone kubeczki, podążył śladem kumpli. Upił porządny łyk piwa w nadziei, że zaraz przestanie czuć się tak nieswojo i wdał się w dyskusję z jednym ze swoich kompanów. Po jakimś czasie alkohol delikatnie zaszumiał mu w głowie, ale kiedy po raz kolejny powiódł wzrokiem po imprezowiczach, jego wzrok zatrzymał się na znajomej twarzy. Postać stojąca po drugiej stronie ogniska, była jednocześnie tak bardzo znana, a jednak całkiem inna od czasu, kiedy widział ją po raz ostatni. Jej delikatne rysy twarzy i lekko zadziorny nosek przy burzy ciemnych włosów stworzyły obraz dziewczyny dojrzalszej, niż za jaką ją do tej pory uważał. Wpływ czasu zdecydowanie odbił się na jej wyglądzie i nagle uderzyła go myśl: nie była już tą samą małą dziewczynką. Wypiękniała i stała się kobietą. I w dodatku pomachała do niego. W odpowiedzi skinął na nią głową i uśmiechnął się delikatnie w jej stronę, ostatecznie przypominając sobie o towarzyszu, na którego pospiesznie odwrócił wzrok, udając, że wcale nie przestał go słuchać.
Kiedy zarejestrował, że Josie zbliża się do nich, miał zamiar przyjąć podobną jej postawę. Zachowuj się normalnie, upomniał się jeszcze w myślach, zanim usłyszał jej głos. Następnie wszystko zadziało się błyskawicznie. Wylane na nią piwo i jej piorunujące spojrzenie sprawiło, że na moment wstrzymał powietrze.
- Yyy… poczekaj, tu są chusteczki - odparł, zaraz przypominajac sobie o tym, że za nim na stoliku stało opakowanie, które mogło się na coś przydać i wyciągnął je do dziewczyny. W międzyczasie jego kolega w zmieszaniu wybąkał przeprosiny i spłoszony oddalił się od nich. Jedno spojrzenie na szkodę wystarczyło, że Gabriel szybko ocenił sytuację, podświadomie również odnotowując w myślach krągłości dziewczyny, na które do tej pory nie zwracał szczególnej uwagi. Zdrowy rozsądek podpowiedział mu jedno: mimo dość ciepłego wieczoru, jak na październik, chodzenie w mokrych ubraniach nie było najlepszym pomysłem. - Albo wiesz co? - odstawił swój kubek i bez wahania ściągnął z siebie swoją białą bluzę, niepostrzeżenie ukazując część swoich mięśni brzucha, po czym poprawił znajdujący się pod nią biały t-shirt. - Trzymaj. Przebierz się. Tobie bardziej się przyda niż mi - rzucił z troską w głosie.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
19
165

kelnerka

-

sunset hill

Post

Pomimo upływu miesięcy bywały dni, kiedy Josephine wlepiała wzrok w ekran smartfona, gdzie widniało imię sąsiada wraz ze zdjęciem szczurka z Ratatuj. Wówczas miewała ochotę, aby podzielić się z nim jakąś ważną informacją: relacją randki z Rogerem, wygranym meczem w tenisa, dużym napiwkiem lub – ostatnio najważniejszym – przyjęciem na wymarzone studia. Jednak ostatecznie za każdym razem wybierała numer ukochanego, który bez większego angażu tylko potakiwał jej słowom. Brakło w tym szczerości, ale Josie z uporem usprawiedliwiała jego bierność.
Obecnie kompan z piaskownicy był daleki od miana przyjaciela, choć w głębi nie była skłonna przejść obojętnie obok plotek, które przekazywał jej ojciec. Identycznie postępowała teraz, kiedy jej próba zachowania pasywności została obalona przez to krótkie, idiotyczne skinięcie Gabriela.
Odniosła wrażenie, że kierując się dumą i uprzedzeniem, straciła nad sobą kontrolę. Nie dość, że przystanęła przed ogniskiem, to jeszcze jako pierwsza spróbowała się odezwać! O zgrozo! Plany Josie jednak szybko zrównały się z rzeczywistością. Potem było tylko chluśnięcie, chłód, krzyk spleciony z cichym, przepraszający bełkotem i sylweta chłopaka, która momentalnie wyrosła tuż przed nią.
Chu-chusteczki? – zapytała nie do końca rejestrując aktualny przebieg wydarzeń. Skupiła się na odklejaniu materiału, czym zwróciła na siebie uwagę kilku studentów. Następnie zabrała opakowanie od Gabriela, lecz ostatecznie stanęła jak wryta nie za bardzo wiedząc, co powinna z nim zrobić. Piwo doszczętnie wsiąknęło w jej bluzkę, pozostawiając na prześwitującym dekoldzie brzydką, różową plamę.
Jęknęła żałośnie, po czym ponownie z spojrzała na towarzysza. Tym razem w jej oczach brakło pretensji, bo skupiona na rysach jego twarzy, analizowała każdą zmianę, jaka zaszła w nim na przestrzeni ostatnich miesięcy. Wydawało jej się, że miał bardziej szorstki policzek, uwydatnioną linię żuchwy i ładniejsze oczy, które podkreślały ciemne rzęsy oraz brwi. Wcześniej ich nie dostrzegła, chociaż wielokrotnie stała bliżej niż teraz.
Co? – odpowiedziała nerwowo, zdając sobie sprawę, że zbyt długo trzymała spojrzenie na twarzy chłopaka. Spróbowała ponownie skupić się na sobie, lecz właśnie wtedy Gabriel odstawił kubek i niespodziewanie zaczął się rozbierać. Po raz kolejny zatrzymała wzrok w miejscu, w którym nie powinna i mając wrażenie, że nadużyła cudzej intymności, przygryzła wargę. Poczuła gorąc, dlatego nabrawszy haust powietrza, odwróciła się i jednym, sprawnym ruchem odebrała bluzkę. Wyglądała na zdenerwowaną, czego kompletnie nie potrafiła pojąć. Z jednej strony była zła na przebieg wydarzeń, a z drugiej na Gabe’a, który znajdował się obok i znienacka odbierał jej rozsądek.
Dobra! – zadarła podbródek, ponownie unosząc się dumą i uprzedzeniem. Następnie zrzuciła kurtę na piasek i w identyczny sposób jak Gabriel ściągnęła z siebie mokre ubranie. Tym gestem obnażyła plecy, brzuch i piersi, które trzymał koronkowy, czarny stanik, a który wyjątkowo zwrócił uwagę paru młodych mężczyzn. Josie rozglądnęła się nerwowo, jednocześnie rozplątując w dłoniach bluzkę. Trzęsła się pod wpływem delikatnych pchnięć wiatru i gorączki panujących emocji. W pewnej chwili zmniejszyła dystans i całkowicie schowała się za szerokimi ramionami Gabe’a, aby uchronić się przed dalszymi, wścibskimi spojrzeniami. W końcu zdołała się ubrać.
Dzięki – bąknęła, wiążąc na dole bluzki supeł. Potem podwinęła rękawy. – Oddam jutro – uśmiechnęła się; trochę skrępowana i niepewna. Nie rozmawiali od dłuższego czasu. – Na pewno oddam – potwierdziła jeszcze jeden raz, jednocześnie w zabawny sposób wyciągając wskazujący palec.

autor

-

Real cooking is more about following your heart than following recipes
Awatar użytkownika
19
177

student/pomocnik kuchenny

Canlis

sunset hill

Post

Nie spodziewał się, że Josie kiedykolwiek wykona pierwszy ruch. W końcu nie raz pokazywała, jak bardzo potrafiła być uparta i zwykle współczuł nieszczęśnikom, którzy postanowili z nią zadrzeć. Teraz sam stał się jednym z nich. Podczas wspólnych posiłków z rodzicami, które nadal niekiedy się zdarzały, nie potrafili ze sobą zamienić kilku słów bez pojawiającego się między nimi napięcia, a wszystko co mówił Gabriel spotykało się z wywracaniem przez Hirsch oczami.
Zarówno fakt, że do niego podeszła, jak i kolejne zajście, czyli przypadkowe oblanie piwem wprawiło go w jeszcze większe zaskoczenie. Widząc dziewczynę w potrzasku, jak i rosnące zaintrygowanie stojących w pobliżu chłopaków, szturchających się znacząco i wskazujących na nich, szybko się zreflektował i zareagował pod wpływem nagłego impulsu. Chusteczki rzeczywiście okazały się nie być dobrym pomysłem, więc wiedziony częściowo poczuciem winy, a częściowo instynktem, zdjął z siebie część wierzchnią, by zapobiec kompromitacji ciemnowłosej.
Po raz kolejny na moment zawiesił na niej spojrzenie, kiedy podniosła na niego wzrok. Z bliska jej delikatność i naturalne piękno stało się jeszcze bardziej widoczne. Ujrzawszy jej zdezorientowanie i dziwne rozkojarzenie, ściągnął nieco brwi.
- Bluza. Jest ciepła. Weź ją - doprecyzował, powstrzymując się przed dodaniem uwagi, że dzięki niej zakryje również jej walory, które stanowiły dla przypadkowych gapiów niezłe widowisko. Momentalnie znieruchomiał, kiedy w rozgorączkowaniu zdjęła przy nim własne, mokre ubranie, ukazując jemu i wszystkim dookoła swoją nagą skórę. W rosnącym zdumieniu najpierw uniósł wyżej brew, a potem przygryzł wargę i pozwolił swoim ciałem nieco schować się Josie przed widownią. Założywszy ręce na biodrach, wypiął klatkę piersiową i rzucił ostrzegawcze spojrzenie przypatrującym się pierwszoroczniakom, którzy w przestrachu uciekli przed nim wzrokiem.
Kiedy już się ubrała, odwrócił się do niej i automatycznie zerknął na delikatne wypukłości znajdujące się teraz pod jego białą bluzę. Cholera, przeklął w myślach, powracając spojrzeniem na twarz dziewczyny, gdy ta obiecała ją zwrócić. - Spokojnie. To nic takiego - przyznał i bezwiednie przeczesał palcami włosy. - Przepraszam cię za Anthony’ego. Rzadko ma styczność z alkoholem - odparł i odchrząknął, czując, że nagle zaschło mu w gardle. Na jej gest pokręcił głową. - Wiesz, gdzie mieszkam - wzruszył niedbale ramionami, nie potrafiąc powstrzymać czającego się w jego kącikach ust uśmiechu i schował ręce do kieszeni spodni.
- Jak impreza? Oczywiście, do czasu tego nagłego zwrotu akcji - zapytał, starając się brzmieć swobodnie, mimo wiszącego nad nimi dziwnego skrępowania. - Przyszłaś z Rupertem? - dodał, nagle przypominając sobie o istnieniu jej chłopaka, typowego mięśniaka o mózgu orzeszka, i instynktownie rozejrzał się po bawiących się ludziach w obawie, że chłopak Josie zaraz się tu pojawi.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
19
165

kelnerka

-

sunset hill

Post

Mimowolnie przemieliła pomiędzy palcami kawałek bluzy, aby sprawdzić czy materiał rzeczywiście był ciepły. Wieczór należał do wyjątkowo przyjemnych i prawdopodobnie ostatnich z typowo przejściową, jesienną-letnią aurą. Josephine była jednak niebywale wrażliwa na chłód i kiedy temperatura spadała, natychmiast wyciągała z szafy grubsze ubrania.
Rozebranie się wśród oczu tych wszystkich młodych, naładowanych testosteronem i alkoholem mężczyzn było błędem o czym przekonała się w momencie, w którym zrównała z jednym z nich spojrzenie. Wówczas spięła ramiona i jeszcze bardziej skryła się za sylwetą Gabriela, jednocześnie nie wiedząc, że poczynił już starania, aby poczuła się swobodniej. Jego rozstawione barki, szeroka klatka piersiowa oraz wyniosły wzrok sprawił, że pewność pierwszoroczniaków spierzchła.
Gdy założyła bluzę wokoło roztoczył się zapach Gabriela.
- To nic - wzruszyła ramionami. Wyzbyła się conajmniej części zdenerwowania. Czyste ubranie i obecność chłopaka nagle wydawły się Josie nadwyraz kojące, choć niekoniecznie pożądane, dlatego wciąż trzymała w ryzach wszystkie emocje. - Wiem - odpowiedziałą mechanicznie, przy czym potaknęła własnym słowom. Na przemian uciekała spojrzeniem w głąb plaży i wracała, aby przyjrzeć się Gabrielowi; aby dogladnąć jego uśmiechu i dłoni wepchniętych w kieszenie.
Wokoło panowała dziwna atmosfera: dyskomfortu i skrępowania. Czuła się obserwowana, przez co usiłowała ważyć każde zdanie oraz pojedyńcze gesty. Niestety nie panowała nad wszystkimi reakcjami ciała, co momentami wychodziło kuriozalnie.
- Do czasu aż ciebie zobaczyłam? - uniosła się z przytykiem, jednak zaraz przygryzła dolną wargę zdając sobie sprawę, że zachowała się nietaktownie. W podobny sposób odnosiła się podczas wspólnych posiłków z rodzicami. Dawała upust rozczarowaniu i niezadowoleniu. I chociaż taka niedostępno-obojętna postawa w stosunku do Gabriela kosztowała Josie wiele energii, to duma i upór nie pozwalały jej ustąpić.
- Jest... w porządku - zreflektowała się, brzmiąc tak, jakby poczuła się zażenowana swoją poprzednią wypowiedzią. Po raz kolejny spojrzałą w dal, po czym powróciła do błyszczących oczy Gabriela. Odchrząknęła. - Nie, nie - pokręciła głową - a ty? Jesteś tu ze swoją księżniczką? - zapytała, a następnie wiedziona takim samym instynktem, rozglądnęła się dookoła w poszukiwaniu długonogiej piękności.
- Jesteś sam! - zgadła, czemu towarzyszył niespodziewany, szeroki uśmiech, który zaraz spróbowała schować pod dłonią. Mimo tego kąciki ust niesfornie wystawały spod palców, a rozświetlone źrenice świadczyły o niezdrowej oraz niestosownej radości. - Ooo... czyżby zmieniła się w ropuchę? - wytknęła palec i dźgnęła nim Gabriela w klatkę piersiową. Była rozbawiona własną refleksją, która tym razem wypadła bardziej jak dowcip, aniżeli przytyk.

autor

-

Real cooking is more about following your heart than following recipes
Awatar użytkownika
19
177

student/pomocnik kuchenny

Canlis

sunset hill

Post

Na szczęście Gabriel nie musiał aż tak przejmować się pogodą - kiedy nastawały jesienne i zimowe pory, był swoistym termoforem, którego obszerne ramiona ogrzewały lepiej niż niejeden grzejnik. A wiedząc, że Josie miała dokładnie na odwrót, bez zastanowienia podarował jej swoją bluzę.
- A mimo to do mnie podeszłaś - zauważył tonem wskazującym na to, że zupełnie nie miał z tym nic wspólnego, a w jego oczach pojawiły się łobuzerskie iskierki, które zdradzały, że mimowolnie odczuwał dumę z powodu utarcia jej spiczastego noska. Jej zachowanie mówiło samo za siebie, więc zasadniczo nie zrobił nic, czym mógłby sobie zasłużyć na ten drwiący głos. A sądząc po jej nagłym speszeniu miał wrażenie, że Josie też właśnie to zrozumiała. Może, podobnie jak on, nie miała ochoty już dłużej ze sobą walczyć? - I świat nagle stał się piękniejszy - dodał niezbyt skromnie, nie potrafiąc ukryć powstałego przy tych słowach rozbawienia, które było przyjemny wspomnieniem dawnych czasów, gdy przekomarzali się na co dzień. Faktycznie, w mniemaniu Gabriela, tej imprezie czegoś brakowało. Teraz, kiedy stał tu z Josie, wszystko jakby uległo polepszeniu. Na jej zaprzeczenie jego brwi nieznacznie się uniosły.
- Jaaaka szkooda. Świetnie by się tu odnalazł i rozkręcił tę imprezę, może jakimiś zawodami w piciu piwa? Tu na studiach nie potrafią się bawić. - W jego głosie pobrzmiewała teatralność. Oczywistym było, że wcale nie brakowało mu tu Ruperta i aż ugryzł się w język, by nie zapytać na koniec, czy jego nieobecność nie wynikała przypadkiem z powodu problemów z ukończeniem liceum, przez co nie mógłby pełnoprawnie należeć do tego zgromadzenia.
Zanim zdążył odpowiedzieć na postawione przez ciemnowłosą pytanie, dziewczyna sama to uczyniła, nie ukrywając przy tym swojej radości. Widząc to, Gabe nie mógł powstrzymać się przed szerokim uśmiechem i skrzyżował ręce na piersi. - Chciałabyś. Niestety dla ciebie - nie. Quinn pojechała na weekend z rodzicami do Portland. Ale dzięki za troskę - pokiwał głową, przyjmując żartobliwą formę rozmowy. O kurczę, czy to oznaczało, że potrafili jeszcze ze sobą żartować bez pobrzmiewającej w głosie złowieszczej kąśliwości?
- Masz jeszcze ochotę na piwo? Zawody na miss mokrego podkoszulka już bezapelacyjnie wygrałaś, więc chyba nikt nie będzie domagał się rewanżu - zapytał, unosząc w rozbawieniu brew i podbródkiem wskazał na nalewak stojący nieopodal. Niezręczność, która pojawiła się na początku, powoli zaczęła ustępować, ale przejście na poważne tematy nadal wiązało się z pewnymi trudnościami. Choć wystarczyła chwila, by zmniejszyć między nimi dystans to nadal odczuwał między nimi skutki zerwania przyjaźni. Ktoś z nich musiał wyciągnąć dłoń jako pierwszy.
- Nigdy nie pogratulowałem ci dostania się na wymarzone studia - wyznał w końcu. - Cieszę się, że ci się udało. Jak wrażenia, the flying girl? - zerknął na nią, kiedy ruszyli w kierunku beczki z alkoholem, świadomie nawiązując do książki, którą Josie kiedyś przeżywała fascynację.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
19
165

kelnerka

-

sunset hill

Post

Świat nagle nie stał się piękniejszy, ale z pewnością bardziej ograniczony. W tamtym momencie Josie nie widziała i nie słuchała nikogo prócz Gabriela; czuła na sobie zapach chłopaka i gładziła pomiędzy palcami materiał jego bluzy. Była zdominowana, przytłoczona i zdumiona własną asertywnością, która z chwili na chwilę słabła coraz mocniej. Ostatnim polem obrony stał się zuchwale zadarty podbródek, przygryziony policzek i kłamstwa.
- Podeszłam do ogniska - poprawiła Gabriela, samej nie wierząc we własne słowa. Potem, pomimo uniesionej głowy, opuściła spojrzenie na wysokość jego obojczyków. Josie nie podobała się duma i rozbawienie Clarke, jednak nie podobał się jej również fakt, że w ten beznadziejny sposób próbowała go oszukać. Znali się wystarczająco dobrze, aby przejrzał jej zamiary, dlatego w końcu odpuściła, porzucając temat w eter.
- Bardzo zabawne, Gabe - zironizowała, jednocześnie groźnie mrużąc oczy. W rzeczywistości wyglądała jednak jak rozzłoszczony chomik.
Rupert z pewnością idealnie wstrzelił się w miano brawurowego imprezowicza i bawidamka. Był nazbyt pewny siebie, uparty i terytorialny, o co w ostatnim czasie zdążył wielokrotnie pokłócić się z Josephine. Niestety nie mogła tego przyznać przed Gabrielem, który od samego początku twierdził, że taki typ mężczyzny nie pasował do jej usposobienia - chociaż z uporem próbowała temu zaprzeczyć, co skończyło się druną próbą dostosowania się do życia Ruperta.
- To nie troska - zaprzeczyła natychmiast, czemu towarzyszyło niedbałe pokręcenie głową.
Przez chwilę było normalnie. Przez chwilę w ich rozmowę wkradła się naturalna beztroska, której oboje się poddali, lecz kiedy w powietrzu zawisło pytanie o piwo, Josephine mimowolnie spięła ramiona. Następnie intuicyjnie powiodła spojrzeniem na bluzę Gabriela, która swobodnie zwisała z jej drobnego ciała i znowu powróciła do jego oczu. Uśmiechał się, a ona po raz kolejny skierowała głowę w inną stronę - tym razem na nalewkę. Zastanawiała się, jednak zanim zdążyła podjąć decyzję, chłopak ponownie zabrał głos.
- A ja nie pogratulowałam ci pracy w Canlis. Tata mi powiedział - delikatnie zadarła kąciki ust, słysząc nawiązanie do ulubionej książki, po czym zebrała swoje ubrania i ruszyła w ślad Gabriela w stronę stoiska z alkoholem. - Jest... - zawahała się - jest ciężko. Mamy dopiero październik, a ja muszę nauczyć się całej encyklpedii. W dodatku w grupie dominują faceci, więc próbują mi udowodnić, że nic nie umiem. I ostatnio nawet mam takie wrażenie, bo oblałam test z wiedzy wstępnej - przyznała z wyraźnym rozczarowaniem. Zawsze myślała, że będą wspólnie celebrować swoje mniejsze bądź większe sukcesy; wspierać się i uczyć dorosłego życia. Tymczasem musiała w osamotnieniu przeżywać wszystkie epizody.
Podstawiła plastikowy kubeczek pod kran beczułki, jednocześnie pozwalając, aby Gabriel nalał jej alkoholu.
- Dalej dążysz, aby zostać szefem kuchni? - zapytała. W tym samym momencie dookoła rozbrzmiał się dzwonek. Wyciągnęła telefon i nerwowo przygryzła wargę, kiedy dostrzegła na ekranie imię swojego chłopaka. Mimowolnie spoglądnęła na twarz Gabriela, a potem znowu na szereg liter, układających się w to jedno, znaczące słowo. Rupert. Poczuła, jak wezbrało się w niej wrażenie wstydu i nietaktowności; poczuła, jakby robiła coś nielegalnego, dlatego postanowiła nie odbierać.
Chwilę później rozbrzmiała się komórka Gabriela.

autor

-

Real cooking is more about following your heart than following recipes
Awatar użytkownika
19
177

student/pomocnik kuchenny

Canlis

sunset hill

Post

- Yhm - mruknął pod nosem na słabą samoobronę dziewczyny, dorzucając do tego powątpiewające spojrzenie. W duszy nadal napawał się swoim słodkim triumfem, bo jej dalsze milczenie potwierdzało to, że miał rację. Tego nie mogła przed nim ukryć.
- Ja tam się dobrze bawię - przyznał, tym razem ze słyszalnym rozbawieniem w głosie, będąc niejako pod wpływem własnych słów oraz komicznej miny Josie. A przynajmniej zwykle dobrze się bawił, wyobrażając sobie chłopaka ciemnowłosej, próbującego usilnie pokazać, jakim fajnym gościem był w towarzystwie. No cóż, dla Gabriela definicja bycia fajnym znacząco się od tego różniła i wybiegała poza stereotypy. Nadal nie potrafił zrozumieć, co Josie w nim widziała?
Na wspomnienie o Canlis ściągnął brwi. - Dowiedziałem się o tym dzisiaj - powiedział zaskoczony szybkością przekazywania wiadomości. - Nasi rodzice definitywnie muszą skończyć z tym ciągłym plotkowaniem przy płocie - dodał w udawanej powadze, potakując przy tym głową, ale w jego kącikach ust zaczaił się łobuzerski uśmiech. Miał dziwne wrażenie, że niedługo dojdzie do tego, iż zanim coś sam będzie chciał przekazać, to oni zrobią to za niego. Niemniej jednak, dziwne, a zarazem zastanawiające było odkrycie, że mimo braku normalnych rozmów wyłapywali gdzieś o sobie wzmianki. Mimo to nie zatrzymał się dłużej na tej myśli, skupiając je na dalszej wypowiedzi Josie. Usłyszawszy o dominującej grupie chłopaków, zacisnął usta w linijkę. Chyba w każdej grupie występowali jacyś aroganci. W jej dźwięcznym głosie bez trudu wyłapał rozczarowanie, dlatego pokręcił głową.
- Zawsze wiedziałaś, czego chcesz. Jeden test niczego nie zmienia. Dostałaś się, a więc jesteś wśród najlepszych. A o tych facetach pomyśl jako o dodatkowej motywacji. Masz szansę udowodnić wszystkim, że się mylą. Nie pozwól im wejść sobie na głowę - poradził stanowczo i przystanął przy wspomnianej wcześniej beczce z piwem. Bez względu na to, co działo się między nimi przez ostatnie dwa lata, nie mógł pozostać obojętny jej słowom. Wbrew wszystkiemu, co do tej pory mówił i myślał o niej czy ich konflikcie, nadal zależało mu na jej dobrze.
Posłusznie nalał Josie alkoholu do kubeczka, następnie sam napełnił swój i automatycznie podniósł go do ust. Pytanie Josie skwitował kiwnięciem głową i już zaczerpnął powietrza, żeby na nie odpowiedzieć, kiedy rozbrzmiała się komórka Josie i aż na moment wstrzymał oddech. Nie musiał spoglądać na wyświetlacz, żeby domyśleć się, kto mógł dzwonić. - Marzenia są po to, żeby je spełniać - mruknął w końcu, wypuszczając z wolna powietrze w poczuciu, że jego słowa w tym momencie i tak nie miały najmniejszego znaczenia i żeby ukryć nagle powstałe w nim rozdrażnienie, upił porządny haust piwa. Rupert doprawdy potrafił wybierać odpowiednie momenty. Co Gabe mógł jednak na to poradzić? To był wybór Hirsch i musiał jakoś to uszanować. Dlatego też zdziwił się, że schowała telefon z powrotem do kieszeni, czemu towarzyszyła także drobna satysfakcja, co skrzętnie starał się ukryć. Ale jego zdziwienie stało się jeszcze większe, kiedy tym razem odezwała się jego komórka.
Ze ściągniętymi brwiami wyciągnął telefon z kieszeni spodni, a widząc wyraz Tata, wyciszył telefon i włożył go z powrotem na swoje miejsce z postanowieniem, że oddzwoni później. - Wychodzisz raz na ruski rok sam z domu i od razu wszyscy sieją panikę, zupełnie, jakbym bez towarzystwa stwarzał niebezpieczeństwo dla otoczenia. A może tak jest? - udał zadumę, mrużąc przy tym żartobliwie oczy.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
19
165

kelnerka

-

sunset hill

Post

Miała ochotę uderzyć Gabriela w ramię. Miała ochotę wymierzyć mu sprawiedliwość w taki sam sposób jak zwykła to robić, kiedy próbował się z nią droczyć. Na szczęście w odpowiednim momencie po raz kolejny zacisnęła palce na bluzie i powstrzymała się przed jakimkolwiek impulsywnym ruchem. Nie żyli już w takiej relacji.
Dzisiaj? – zdziwiła się. Była przekonana, że chłopak pracował w Canlis co najmniej kilka dni, dlatego jego informacja bardzo ją zaskoczyła. Jednak po chwili odzyskała rezon. Szeroko się uśmiechnęła się i pokręciła głową na myśl o ojcu, który notorycznie plotkował z sąsiadami. Z drugiej strony doskonale rozumiała pobudki Josepha – Clarke’owie byli ich najbliższym otoczeniem i posiadali podobny stosunek do tych samych spraw. – Zmuś ich – zironizowała, robiąc przy tym nadętą minę. Dla lepszego efektu skrzyżowała ramiona, wyglądając niebywale próżno, lecz łobuzerski uśmiech Gabriela wybił ją z pantałyku. Opuściła ręce wzdłuż ciała, jednocześnie nazbyt długo przyglądając się jego zadartym kącikom ust. Nie pamiętała, aby były takie pełne i blado-malinowe. A wraz z biegiem rozmowy zmieniły kształt. Ułożyły się w prostą linię, co zmusiło Josie do ponownego nawiązania kontaktu wzrokowego.
Mam dopiero dziewiętnaście lat. Nie mam pojęcia czego chcę – odparła wymijająco jedynie na część wypowiedzi towarzysza.
Interesowały ją maszyny i świat istniejący ponad chmurami, jednak odkąd dołączyła do grona studentów, to naprawdę zaczęła wątpić we własne umiejętności. Słowa Gabriela były miłe i pokrzepiające, lecz aktualnie był ostatnią osobą, która powinna ją wspierać. Nadal czuła względem niego sentyment, ale mieszał się on z awersem, tworząc w jej głowie chaos; tworząc zlepki sceptyczności i rozchwiania. Właściwie nawet nie wiedziała, dlaczego zdecydowała się powiedzieć mu o teście.
W pewnym momencie po prostu westchnęła i zaczekała aż Gabriel skończy nalewać piwo. Potem upiła pianę, a pozostałą część rozmowy przyćmił telefon Ruperta. Rzeczywiście początkowo Josephine była na tyle zaaprobowana urządzeniem, że nawet nie wsłuchała się w wypowiedź Gabriela. Było to niegrzeczne, lecz w tamtej chwili intensywnie kołatała się z własnymi rozważeniami. Rupert był ważny, jednak ten wieczór po raz pierwszy od dwóch lat spędzała w towarzystwie Gabriela. Podświadomie nie chciała tego popsuć, bo założyła, że po drugiej stronie aparatu czekały na nią wyłącznie pretensje i wyrzuty.
Co mówił…e… – urwała, spoglądając jak Gabriel kolejno wyciągnął telefon, z uwagą spojrzał na ekran i ponownie schował urządzenie do kieszeni. Mimowolnie się uśmiechnęła, mając wrażenie, że tego wieczoru stali się swoimi priorytetami – chociaż nie mówili o tym głośno.
Napiła się piwa, jednocześnie wlepiając wzrok znad kubeczka w towarzysza.
Ty? – prychnęła. Przetarła knykciem wilgotne od trunku wargi. – Akurat ty jesteś wyjątkowo grzecznym i potulnym mężczyzną. Takim o! O, do głaskania! – tu śmiało wyciągnęła rękę i uszczypnęła Gabriela w policzek. Był inny niż dwa lata temu, bardziej szorstki. I gdy zdała sobie sprawę, że tym razem nie zdołała się powstrzymać oraz uśpić naturalnych gestów, natychmiast odsunęła dłoń i utopiła usta w piwie. – Nie… – nie dokończyła, bo i tym razem w słowa Josephine wtrącił się dźwięk telefonu. – Co tym razem – wyciągnęła urządzenie, lecz zamiast spodziewanego imienia chłopaka ujrzała nazwę pod którą figurował Pan Clarke. Intuicyjnie spojrzała na Gabriela, po czym odebrała.
Joseph mówił, że jesteś na integracji. Widziałaś może Gabe’a? To ważne.
To ważne – powtórzyła i natychmiast przekazała aparat Gabrielowi. Minę miała srogą, bo po tonie głosu Marka wnioskowała, że stało się coś niedobrego. Stanęła bliżej i zauważywszy tężejącą twarz chłopaka, zawiesiła dłoń na zgięciu jego łokcia.
Gabriel? – wtrąciła cicho.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki Beach”