WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#5

To był pierwszy pełen dzień Lary, jako asystentki prezesa. I to nie byle jakiego prezesa, bo Nathaniela Covingtona. Na pewno trochę było to załatwione po znajomości, bo sama Nate'a znała, jej ojciec był wręcz jego mentorem i tak dalej. Jednak blondynka sądziła, że choć doświadczenia nie ma, tak kwalifikacje jak najbardziej. Nie dość, że potrafiła zrobić kawę, prowadzić terminarz i tak dalej, to znała się na obsłudze biura i reprezentowaniu innych w dobry sposób. Czy będzie tak, jak ona sądziła, to dopiero się okaże. Wszystko czas powie.
Pierwszy dzień minął dość szybko. Musiała wiele spraw papierkowych jeszcze załatwić, wiele się uczyła od swojej poprzedniczki, która odchodziła na urlop macierzyński, ale po południu została już sama. Zadania, które dostała, na pewno zajmowały wiele czasu, także mimo że była już 17, czyli teoretycznie godzina, o której powinna opuszczać biuro, to jeszcze się na to nie zapowiadało. Nate był u siebie, a ona się zajmowała swoimi sprawami.
-O, Nate.... Panie prezesie, wychodzi już pan?-zmitygowała się szybko, bo szczerze mówiąc nie ustalili jeszcze, jak blondynka powinna się do niego zwracać. Odłożyła na bok pocztę, którą przeglądała w tym momencie.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#27 | + outfit

Poszukiwania odpowiedniej kandydatki na stanowisko asystentki nie do końca szły według oczekiwań Nate’a. Nie chciał dłużej trzymać Melanie na miejscu, dlatego póki nie znalazł zastępstwa, część pracy wykonywała w domu, a sam częściowo zajmował się niektórymi sprawami. To tylko przysparzało mu kolejnych obowiązków i powodowało, że więcej czasu spędzał w pracy. Było to męczące, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że bardzo dbał o każdy szczegół.
Kiedy podsunięto mu dokumenty kandydatek, które przyniósł specjalista do spraw kadr i płac, jedna teczka zwróciła jego szczególną uwagę. Uśmiechnął się pod nosem, widząc zdjęcie znajomej twarzy, już wtedy nie posiadając żadnych wątpliwości, kogo przyjmie na okres próbny. Każdemu należało dać szansę na wykazanie się, czemu więc nie córce najlepszego przyjaciela rodziny?
Tego dnia miał mnóstwo papierkowej roboty, z którą nie mógł już zwlekać. To było jedną z najgorszych rzeczy, jakie musiał ogarniać jako szef, dlatego niemal nie wychodził z biura, ślęcząc przy stercie papierów. Kiedy w końcu złapał się na tym, że czytał dokument bez zrozumienia, postanowił wyjść na chwilę i odświeżyć głowę. W zamyśleniu pociągnął za klamkę swojego biura i już miał ruszać w stronę kuchni, kiedy zatrzymał go kobiecy głos.
- Och, witaj, Laro. Nie, szedłem tylko po kawę - przystanął, patrząc na nią trochę rozkojarzony. Całkowicie zapomniał, że to był jej pierwszy dzień. Spojrzał na zegar na ścianie. No, pięknie, stracił też poczucie czasu i raczej jeszcze długo nie uwinie się z papierami. - A ty? Co tu jeszcze robisz? - zapytał, ściągając przy tym brwi. Nie był typem prezesa, który nakazywał przesiadywać po godzinach w pracy, więc Lara nie musiała tu z nim przesiadywać. - I, proszę, nie panuj mi, jeśli sytuacja tego nie wymaga. To brzmi strasznie… poważnie - wyznał, kręcąc przy tym głowie. On, mimo swojej pozycji nie czuł się jakiś wielce ważny. Może to dlatego, że nadal nie potrafił przyzwyczaić się do miejsca, jakie zajmował? Owszem, zobowiązania i codzienna rutyna prezesa robiły swoje, ale duszą wolał być na budowie, gdzie czuć było team work.
Ostatnio zmieniony 2021-10-18, 18:00 przez Nathaniel Covington, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W przypadku pracy załatwionej po znajomości była większa presja, niż w przypadku zdobyciu jej dlatego, że jest się dobrym. Gdyby Lara dała ciała, czy sprawiła jakieś problemy, namieszała w ważnych sprawach, to nie dość, że Nate miałby pretensje do niej, do jej ojca, że to zasugerował, ale przede wszystkim do siebie - że był naiwny, że nie wziął kogoś z doświadczeniem, czy że dał się wmanewrować w coś takiego przez swojego przyjaciela. Lara czuła trochę presji, jednak wierzyła w siebie i choć nie znała specyfiki pracy zbyt dobrze, wierzyła, że sprawdzi się. To w końcu nie mogło być aż tak trudne, prawda? To nie fizyka kwantowa! A blondynka naprawdę nie musiała mieć żadnej wiedzy o inżynierii i wyższej matematyce wykorzystywanej przez pracowników tej firmy.
-Mogę Ci przynieść, jeśli chcesz...-zaproponowała niepewnie. To akurat żaden problem, ekspres z kuchni potrafiła już obsługiwać, to była jedna z prostszych spraw, które zostały jej pokazane tego dnia. Nie wiedziała jednak, jaką kawę Covington pija, ale sam to może powiedzieć, prawda?
-Melanie dała mi listę zadań do zrobienia dziś, cóż... Może jestem w połowie-uśmiechnęła się. Na początku wiele zajmowało to czasu, jednak była pewna, że z czasem wszystko będzie sprawniej działać, a ona nie będzie się tyle zastanawiać, czy na pewno robi jak chce. -Czyli jak nikt nas nie widzi, to mam do Ciebie mówić po imieniu, a przy ludziach panie prezesie?-uniosła brew, a to określenie zabrzmiało... niegrzecznie w jej ustach. Blondynka skwitowała to słodkim, cichym chichotem. Powinni ustalić takie rzeczy, prawda?

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Podjęcie decyzji zatrudnienia Lary częściowo było kwestią znajomości i chęcią odwdzięczenia się panu Rhodes za wszystko, co zrobił dla Nathaniela w trudnych chwilach, ale po rozmowie z samą dziewczyną w rezydencji jakiś czas temu postanowił, że z chęcią nieco ułatwi jej pracę, chociażby po to, by później dać jej referencje, jeśli chciałaby przenieść się gdzieś indziej. Doskonale wiedział, jak funkcjonował rynek w tych czasach - wszyscy potrzebowali kompetentnych ludzi, a najwyżej zachodzili ci z doświadczeniem, którego blondwłosa niestety nie miała. Wiązało się to oczywiście z pewnym ryzykiem, że jednak mogła nie nadawać się do tej pracy, ale miał przeczucie, że kolor włosów to tylko stereotyp i wykorzysta tę szansę.
- Nie przejmuj się - machnął ręką, bo rzeczywiście teraz nie stanowiło to dla niego problemu. Czasem wykonywanie najprostszych czynności było dobrą chwilą na złapanie oddechu od pracy.
- Ach, witam więc oficjalnie w Covington Construction. Tu, gdzie papierkowa robota nie ma końca - rozłożył ramiona, mimowolnie się śmiejąc, choć sam wcale nie był w lepszej sytuacji i śmiech bardzo szybko mógłby się zaraz przerodzić w typowo histeryczny. Po czym przemyślał, że nie zabrzmiało to zbyt zachęcająco i dodał pospiesznie: - To dopiero pierwszy dzień, jeszcze dojdziesz do wprawy. - Tym razem zapewnienie brzmiało o wiele szczerzej, co potwierdził zmęczonym, ale dość optymistycznym uśmiechem. Naprawdę potrzebował tej kawy.
- Mniej więcej - odparł rozbawiony. - Tu, w biurze, praktycznie każdy mówi do siebie po imieniu, ale w przypadku styczności z ludźmi z zewnątrz należałoby zachować odpowiednie tytuły. Rozmowa przy gościach czy telefoniczna powinna brzmieć profesjonalnie. Poza oficjalnymi wystąpieniami wszyscy jesteśmy drużyną i gramy do jednej bramki - wzruszył ramionami. W biurze należało trzymać się zasad i chodzić w garniturach i stonowanych ubraniach, ale w rzeczywistości stanowili sprawny zespół, bez którego wiele rzeczy padało. Aby wszystko sprawnie funkcjonowało, należało zadbać o odpowiedni dobór pracowników.
- A właściwie… skoro i tak spędzimy tu jeszcze trochę czasu to możesz zrobić kawę. Dla mnie i dla siebie, i przynieś je do mojego biura. Czarną z łyżeczką cukru - zlecił, na koniec mrugając porozumiewawczo okiem. Kiedy Lara wróciła z dwiema filiżankami, siedział na sofie z głową opartą na plecach mebla z przymkniętymi oczami. Poprawił się na swoim miejscu i podziękował za wręczoną porcelanę.
- To jak Twoje wrażenia z pierwszego dnia? - zapytał, upijając łyk kawy. Miał nadzieję, że napój bogów podziała na niego tak, jak powinien.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, Tak naprawdę to Larze to nie przeszkadzało, że po znajomości dostała tą pracę. Wiedziała, że ojciec chce jej w tym pomóc, nie przeszkadzało jej to ani trochę. W sumie to cieszyła się, że będzie pracować z kimś, hm... Kogo znała. Może od lat nie utrzymywała kontaktu z Nate'm, ale to zawsze to coś innego, niż całkowicie nowe miejsce, nowi ludzie, nowe obowiązki. Wszystkie zadania będą dla niej nowe, a to już wiele. Mówi się, że blond to nie tylko kolor włosu, ale także stan umysłu. Czy było to uwłaczające? Niekoniecznie, choć wiadomo, zależy to od rodzaju wypowiedzi. Mimo że Lara była raczej rozpieszczoną i przyzwyczajoną do wygody młodą kobietą, to sądziła, że podoła takiemu zadaniu. To nie była fizyka kwantowa, na boga! Obycie miała, dobre chęci również, to już naprawdę wiele.
-Byłam to już w stanie zauważyć-zaśmiała się, choć papierologia, która należała do jej zadań na pewno nie była zbyt skomplikowana w porównaniu do tego, nad czym pracuje taki Covington.
-Oczywiście, to zrozumiałe-cóż, od dziecka matka ją uczyła jak siadać, który widelec używać do jakiego dania, jak się witać i tak dalej. O to Nate naprawdę nie powinien bać. Ani o to, jak kobieta będzie się prezentować, czy nie będzie się ubierać zbyt swobodnie i tak dalej. Jedyne, co może być problemem, to fakt, że Lara ma sporo kolorowych ubrań, ale też nie neonowych. Jednak nie oszukujmy się, w tym aspekcie kobietom wybacza się nieco więcej. Jak mężczyzna w czerwonym garniturze okropnie kłuł by w oczy, tak kobieta w czerwonej sukience byłaby pewnie akceptowalna.
-Jasne, zaraz przyniosę-powiedziała, by już po chwili wrócić z gotową kawą dla siebie i Nate'a. Podała mu ją do stolika i zdecydowała się też przysiąść do niego na moment. Te kilka minut na pewno nikogo nie zbawi, nie bójmy się tego powiedzieć. I tak posiedzą tu trochę i tak.
-Mnóstwo informacji, procesów i tak dalej. A szybko muszę to wszystko ogarnąć-Cóż, wiedziała, że Melanie będzie tylko kilka dni, zanim pójdzie w pełni cieszyć się z ciąży i nie miała o to pretensji. Czasem rzucenie na głęboką wodę może być dobrym rozwiązaniem, jednak trzeba być gotowym na to, że trochę może być błędów z tego wynikających.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Praca z przyjazną ci osobą miała swoje plusy i minusy. Będąc w nowym środowisku, łatwiej było się w nim zaaklimatyzować, kiedy się wiedziało, że zawsze można się zwrócić do znajomego, który zna to miejsce jak własną kieszeń. Owszem, trochę zajmowało odnalezienie się w codziennej rutynie i obowiązkach, co mogło na początku przysparzać wątpliwości. I gdy umysł podpowiadał, że wszystko wokół robiło ci na przekór, to czasem wystarczyła rozmowa ze znajomym, by spojrzeć na sytuację z nową siłą i w pozytywnych barwach. Właśnie to w tej chwili kierowało Nate’m. W jego sytuacji rozmowa z Larą miała być miłą przerwą w pracy, której strasznie potrzebował.
- Tak, czas jest w tym momencie bardzo cenny - przyznał. Nauka w szybkim tempie miała swoje plusy, gdyż dzięki temu łatwo było wywnioskować, czy dana osoba miała odpowiednie predyspozycje. Nie ukrywajmy, praca w tej branży, która była podporządkowana harmonogramom budów, to stałe trzymanie się terminów. A niestety czasem bywały obsuwy związane między innymi z logistyką, więc należało je nadrobić, wtedy załatwiania było najwięcej.
- Ale, tak na pierwszy rzut oka, jak Ci się tu podoba? Liczę na Twoją szczerość - dopytał z zainteresowaniem, całkiem na luzie, na koniec uśmiechając się do dziewczyny. Chciał poznać jej opinię jako osoby praktycznie z zewnątrz, a mogła być ona tym bardziej szczera i wiarygodna dlatego, że się znali i nie musiała niczego udawać, by mu się przypodobać. Z jego strony nie powinna mieć obaw, że będzie ją oceniał na podstawie wyglądu, uprzedzeń czy uwag. Tak, jak tata, starał się dbać o swoich pracowników i zwracał uwagę na ich potrzeby, a w przypadku Lary intrygowało go, czy rzeczywiście dobrze się w tym wszystkim czuła i widziała szansę na odnalezienie się.
- Twój tata chyba mnie wyklnie, kiedy się dowie, że już pierwszego dnia robisz nadgodziny - pokręcił głową w rozbawieniu, po czym ponownie położył kark na oparciu sofy. Była tak wygodna, że nie raz na niej odpoczywał, niekiedy budząc się na niej nad ranem.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na pewno miło będzie mieć choć jedną znajomą twarz w biurze... Tylko czy to coś zmieni, że będzie znać Nathaniela? Przecież on, jako poważny prezes nie bardzo ma czas na kawusie, ploteczki i tak dalej. Nie będzie przychodziła do niego, jak będzie miała jakiś problem w pracy, czy ktoś się na nią krzywo spojrzy! Może wiek na to nie wskazywał, ale ich relacja chyba będzie na zasadzie tej między Covingtonem a ojcem Lary. Ona potrzebowała koleżanki, kogoś na podobnym stanowisku, z kim będzie mogła znaleźć wspólny język. Kobieta na pewno sobie poradzi, potrzebuje tylko trochę więcej czasu, tutaj była w końcu dopiero jeden dzień.
-Zdaję sobie z tego sprawę. Spokojnie-zapewniła go. Alfą ani Omegą nie była - ani nawet nie udawała, że jest. Powinna jednak wszystko złapać w wystarczającym stopniu, aby z resztą poradzić sobie na własną rękę. W końcu... Świat się nie zawali, jeśli coś pozmienia, wprowadzi jakieś .... Ulepszenia, czy coś w tym stylu. Oczywiście, nie wszystko to, co ona wymyśli się sprawdzi, ale może powiew świeżości będzie inspirujący?
-Pogadamy na koniec tygodnia, co?-zaśmiała się. Pierwszego dnia nie mogła jeszcze zbyt wiele powiedzieć, po kilku dniach już prędzej. Na razie była pozytywnie nastawiona, a sam fakt, że już pierwszego dnia wylądowała w gabinecie prezesa na pogadance... Cóż, na szczęście nic nie przeskrobała, poza niewyrobieniem się z pracą już pierwszego dnia.
-Owszem, zapyta też, ile płacisz za nadgodziny. Oraz czy Ty też tyle siedzisz-zaśmiała się. Cóż, pan Rhodes był dość opiekuńczy w jej temacie, nie dało się tego ukryć, wiedział wiele o biznesie swoim i tym Covingtona... Na pewno będzie się pytał, jak Nate traktuje jego małą dziewczynkę.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Nate’a i Larę dzieliło wiele - od wieku, przez zainteresowania, po stanowisko. Mimo to łączyła ich wspólna przeszłość i rodzinne, przyjacielskie więzi. Rozumiał, że dziewczyna nie potrzebowała z jego strony żadnego wsparcia i wierzył, że doskonale sobie poradzi z nowymi zadaniami. Nie potrafił jednak przekonać się do czysto służbowej relacji między nimi. Zwłaszcza, że nadal pamiętał czasy, kiedy bawiła się lalkami.
Pokiwał ze zrozumieniem głową na wszystko, co powiedziała, tylko upewniając się we własnych przekonaniach. Wyczuwał od niej bijącą pewność siebie i domyślał się, że nie powinien jej bagatelizować, a po prostu dać wolną rękę, by sama się wykazała.
- Z całym szacunkiem dla twojego taty, ale czy o pensji za nadgodziny nie powinienem rozmawiać bezpośrednio z Tobą? - zapytał unosząc przy tym zaczepnie brew. Skoro zaczęła pracować na własne konto, to chyba zależało jej na większej niezależności? Poza tym ciekaw był, czy ośmieliłaby się z nim targować. - Dla mnie to nieuniknione. Firma to właściwie mój drugi dom. Ale spokojnie, Tobie to raczej nie grozi - odparł w rozbawieniu, zaplatając ręce na swoim karku i wyciągnął się całkowicie swobodnie. Fakt był taki, że nieco minął się z prawdą. Przez ostatni rok był tak zapracowany, że większość swojego czasu spędzał właśnie tu, a nie w swoich czterech kątach w Belltown.
- Szczerze mówiąc, zazdroszczę Ci świeżego startu - przyznał po chwili namysłu. - Pamiętam swoje pierwsze dni tutaj. Zupełnie inaczej podchodzi się do pracy, kiedy Twoim szefem jest tata. - Sięgnął po filiżankę z kawą i ponownie ją upił. - Każdy twierdził, że cokolwiek bym nie zrobił, to i tak jestem ustawiony do końca życia, ale prawda była taka, że sytuacja wymagała znacznie większego wkładu własnego, niż od przeciętnego pracownika. Teraz wcale nie jest lepiej. Takie stałe udowadnianie światu, że jesteś na właściwym miejscu, bywa strasznie… wkurzające - zmrużył oczy. Od zawsze czuł na sobie presję pokazania, że jego stanowisko nie wzięło się w wyniku koneksji. Musiał wykazywać się dwa razy bardziej, by dostrzeżono, że naprawdę zapracował sobie na swoje stanowisko. A kiedy wreszcie poczuł, że odnalazł się w tym wszystkim i zaczął panować nad własnym losem, ten ponownie sobie z niego zadrwił i sprowadził go do samego początku drogi. Do tej pory wiele osób podważało obecny stan rzeczy. Wtedy właśnie przychodziły mu do głowy szalone pomysły, które z chęcią wcielał w życie.
- A Ty, co robisz, żeby rozładować stres? - zapytał z zaintrygowaniem. Co skrywała w sobie panna Rhodes?

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, gdy Lara bawiła się lalkami, to był raczej spokojny okres życia. Może dobrze, że nie musiał jej oglądać i obserwować, gdy była szaloną nastolatką i robiła dziwne, głupie rzeczy. Cóż, może nie upijała się i nie uciekała z domu przez okno, ale nie była spokojna i nudna. Gdyby Nate naprawdę wiedział, jaka była jego asystentka, to może by ją zatrudnił tak czy siak, jednak na pewno by inaczej na nią patrzył i miał z niej dobry temat do żartów. Teraz może zyskała trochę klasy, stylu... Pewności siebie, słusznej z resztą.
-Nie mówię, że on chciałby negocjować za mnie, tylko, że by z ciekawości zapytał. W końcu zdaje sobie sprawę ile on płaci swojej asystentce!-zauważyła. Bez przesady, nie była aż takim wymoczkiem, aby musiała wysługiwać się ojcem, aby zarabiać ładną sumkę. Pewnie z ciekawości, jak każdy ojciec, czy dorosły, zapytałby ile teraz się zarabia i czy nie trzeba dziecka wspomóc finansowo, bo jest wykorzystywana za psie pieniądze. Nate może tego nie wiedział, bo Lara te sprawy załatwiała z HRami, ale sama wszystko podpisała, załatwiła, bez niczyjej pomocy. Potrafiła, jakby chciała.
-Mam nadzieję, bo średnio mi się tu podoba-zażartowała, kwitując to puszczeniem oczka. Cóż, miała nadzieję, że nie będzie musiała spędzać za wiele nadgodzin, bo jednak była młoda i chciała mieć jakieś życie, osobiste czy wręcz seksualne, poza pracą.
-Dlatego też nie miałam najmniejszej ochoty pracować u ojca. Z resztą i tak nigdy nikt nie planował, abym przejęła tą firmę-powiedziała. Przecież w którymś momencie musiała sie otworzyć jakaś pozycja dla asystentki - czyli to, co blondynka robiła teraz u Covingtona. Jednak nie była zainteresowana pracą u tatusia, bo wiadomo jakby ją traktowano - że dostała pracę po nazwisku i pewnie do niczego się nie nadaje, nie można z nią pożartować ani nic takiego.
-Pytasz jako szef, czy jako cóż... Nate?-zaśmiała się. Co innego można było powiedzieć kumplowi, nawet takiemu z dzieciństwa, którego się nie lubiło, a co innego szefowi, zwłaszcza pierwszego dnia.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Czasy dzieciństwa i nastoletnich szaleństw mieli już za sobą, to fakt, choć czasem warto było wrócić do sentymentalnych wspomnień tylko po to, by się pośmiać. Nate też miał za sobą wiele nieprzemyślanych i widowiskowych wpadek, o których wiedzieli nieliczni. Teraz oboje byli dorośli, różowe okulary już dawno były schowane głęboko w szafie i czas ich kształtował, na dobre zmieniając pewne nawyki czy sposób bycia.
- Rozumiem. Nie sugerujesz też, że nie potrafię doceniać swoich pracowników? - rzucił zadziornie, a kąciki jego ust zadrgały w uśmiechu. Oczywiście nie brał jej słów do siebie, bo tylko się z nią niewinnie droczył i nie rozumiał powodu, dla którego miałaby poczuć się dotknięta. Z tego, co się orientował, nikt jeszcze u niego nie narzekał na niegodziwe warunki pracy. Kiedy podjął ostateczną decyzję o jej zatrudnieniu, nie kierował się znajomością z jej tatą, a daniem dziewczynie możliwości rozwoju, bo każdy zasługiwał na szansę. Larę traktował jak niezależną kobietę, której nie musiał sprawdzać rodziciel, przynajmniej z takiego wychodził założenia. Sam doskonale znał temat, bo na początku swojej kariery potrzebował przestrzeni i utorowania sobie własnej drogi. Ale może się pomylił i ich poglądy na świat za bardzo się różniły? Z szacunku dla ich obojga nie zamierzał poddawać ich jakiejkolwiek krytyce.
- Hah, okej - rzucił rozbawiony i pokiwał głową. Nie było dziwnym, że dziewczyna w tak młodym wieku wolała jeszcze trochę poszaleć, niż spędzać nadgodziny w pracy. Takie wyjścia odpowiadały tylko pracoholikom, którym mianował się mężczyzna.
Następne jej słowa skwitował również skinieniem. Miała to szczęście, że mogła być kowalem własnego losu i robić, co tylko chciała. Chociaż z drugiej strony teraz nie wyobrażał sobie siebie w jakimkolwiek innym zawodzie czy innym miejscu. Od dziecka wiązał przyszłość z tą firmą, jedynie nie spodziewał się, że największe zobowiązania przyzjdą tak szybko.
- Z tego, co wiem, to szef wyszedł po kawę i do tej pory nie wrócił - podrapał się teatralnie po brodzie. Jeszcze nie wiedziała, że Nate nie miał kijka w tyłku, potrafił brać sprawy na luzie, ale i słuchać. A może chciał znaleźć jakiś punkt zaczepienia? Chyba nie było to takie dziwne, że wolał poznać nieco lepiej własną asystentkę, skoro mieli ze sobą ściśle współpracować? - Ja na przykład mam w domu worek treningowy. Wychodzę też pobiegać. Albo po prostu wybieram się na off road lub skok ze spadochronem - stwierdził, wzruszając przy tym ramionami. Choć może nie miał na to tak wiele czasu, to sporty ekstremalne były jego żywiołem. To tak, żeby przypadkiem się nie zdziwiła, kiedy poprosiłby o zabukowanie terminu.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lara trochę jeszcze żyła w tym świecie dzieciństwa, lekkoduszności i tak dalej. Jednak tak naprawdę, to w momencie podjęcia tej pracy, musiała zrobić ten duży krok. Wynajęła mieszkanie, podjęła pracę, która miała być na dłużej i na poważnie.... Nie był to dla niej łatwe, ale w sumie na razie nie było tragedii. Była gotowa na to, tak się jej wydawało. W razie co, miała wsparcie - przynajmniej tak sądziła. A szczerze mówiąc, zaliczała Nate'a do tej kategorii, mimo że przez wiele lat w ogóle nie utrzymywali kontaktu ze sobą.
-Nie wiem. Muszę taty zapytać, ile on płaci-zaśmiała się. Cóż, była tu jeden dzień. Wiedziała ile ona zarabia, była to ładna sumka jak na kogoś, kto nie ma za grosz doświadczenia, były różne inne benefity, owocowe czwartki i tak dalej. Jej to pasowało. Czy była to najlepsza praca na świecie? Zapewne nie, ale Covington musiał sobie zdawać z tego sprawę. Czy to musiała być najlepsza fucha w mieście, aby chcieć tam pracować? Nawet Lara, materialistka i konsumpcjonistka musiała stwierdzić, że pieniądze to nie wszystko. Musiała mieć jeszcze ochotę przychodzić do biura. Tego jednak nie potrafiła na razie stwierdzić, nie po pierwszym dniu.
-Myślisz, że to ładnie tak z jego strony? W końcu inni pracują, a on...-uśmiechnęła się. Cóż, ona też nie pracowała w tym momencie. A powinna! Aby skończyć jak najszybciej i móc się pozbyć tych nieco sztywnych ubrań. Koszula i spódnica to zdecydowanie nie był jej ulubiony strój. Może z czasem znajdzie w tym swój styl, albo przekona się na ile można naginać dress code u Covingtona.
-Czy ja wiem? Lubie jeździć samochotem, czasem nawet bez celu-zaśmiała się. To nie było zbyt kobiece hobby, z reguły to faceci byli kierowcami w związku i to oni siedzieli za kierownicą w trakcie wycieczek. -Poza tym... hm, domowe spa zawsze mnie wycisza i wprawia w dobry nastrój-Cóż, hotelowe spa jeszcze bardziej, ale to już naprawdę było burżujstwo. Nie każdy mógł sobie na to pozwolić, a że rodzina Rhodesów mogła... Cóż, Lara czasem z tego korzystała.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Wyprowadzka od rodziców i życie na własny rachunek było poważnym krokiem i wymagało odwagi. Może Lara jeszcze nie miała zbyt wiele doświadczenia w tym nowym dla niej świecie i wiele spraw wydawało jej się niepewnych, to z czasem wszystko się stabilizowało i szło się przyzwyczaić. A kiedy wreszcie będzie czuła się bezpiecznie w miejscu, w którym się znajdowała w życiu, poczuje, że podjęła właściwą decyzję. Według Nate’a życie należało do odważnych ludzi, blondwłosej dziewczyny nie wykluczał z tego kręgu.
- Jasne, śmiało. I koniecznie daj znać - rzucił w rozbawieniu. Praca asystentki nie była szczytem marzeń dla wielu kobiet, zwłaszcza, jeśli interesowały się czymś zupełnie innym. A powiedzmy sobie szczerze, budownictwo, czy choćby tylko liźnięcie tego tematu, było ciężkie do przetrawienia dla znacznej części płci żeńskiej. Na szczęście zdarzały się wysoko wykształcone kobiety na tym kierunku, a współpraca z nimi, w przypadku Nate’a, wiązała się z czystą przyjemnością. Bycie asystentką nie polegało jednak na znajomości prawa budowlanego i inżynierskich wyliczeń, więc Lara miała szanse trochę się tu zadomowić.
- Cóż można na to poradzić? Szef może wszystko. Może skoczył do baru, a reszta musi za niego harować? Myślisz, że należałoby zwołać jakiś bunt? - zapytał z zawadiackim uśmieszkiem. - Mógł nas przecież ze sobą zabrać - dodał już z nieco bardziej udawanym oburzeniem. Och, gdyby naprawdę był takim szefem, który wolał się wyręczać innymi i tylko siedzieć wygodnie na swoim stołku, to raczej nie panowałaby tu taka atmosfera, jak teraz.
- O, tak. Jazda bez celu to spoko opcja. Zwłaszcza, kiedy można wprawić w ruch wszystkie konie, jakie są pod maską - uśmiechnął się z pewnym rozmarzeniem. Szybka jazda, ot, tak, dla przyjemności, bez myślenia, gdzie i po co się jedzie. To było coś. - Nie lubisz czasem trochę zaszaleć? Poczuć tę nutkę niebezpieczeństwa i buzujących endorfin? - Spa brzmiało już bardziej jak zainteresowania typowej kobiety, ale chciał sprawdzić, czy pod tym spokojem przypadkiem nie kryło się coś więcej. Tak młoda dziewczyna miała o wiele więcej możliwości, a nie będąc już pod okiem rodziców, tym bardziej mogła korzystać z życia.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, w ostatnim czasie Lara sporo zrobiła, aby się usamodzielnić, stać się dorosłą, odpowiedzialną kobietą. Po części była do tego zmuszana przez ojca, z którym jej relacje w ostatnim czasie się nieco popsuły, po części była zadowolona z tego. Niezależnie jak dobre i swobodne relacje miała z państwem Rhodes, tak jednak byli to jej rodzice i po prostu nie wszystko wypadało robić w domu. Nie specjalnie pasowało, aby przyprowadzała mężczyzn przypadkowych, czy urządzała babskie wieczory z dużą ilością wina i pisków radości. Na pewno własne mieszkanie, a właściwie mieszkanie z współlokatorką było dobrym krokiem, z tego była zadowolona.
-A to nie jest jakieś... szpiegostwo biznesowe, czy jak to się tam nazywa?-zapytała z rozbawieniem. Nie miała najmniejszej ochoty na to, aby mimo dobrych relacji Covingtonów i Rhodesów, stać się jakimś podwójnym agentem, który będzie się dowiadywał rzeczy u jednych, aby powiedzieć drugim, co usłyszała. Miała nadzieję, że obaj biznesmeni doskonale sobie z tego zdawali sprawę. Budowlanka absolutnie nie była czymś, co pasjonowała Larę, ale uważała że bez tej wiedzy może spokojnie spełnić się jako asystentka. W końcu miała parzyć kawę, ogarniać papiery i wprowadzać gości do sali konferencyjnej, a nie podpisywać zgody na budowę czy inne odpowiedzialne rzeczy, o których po prostu musiałaby mieć coś do powiedzenia.
-Zdecydowanie bym nie pogardziła, gdyby szef mnie zabrał na jakiś obiad. To miejsce, gdzie byłam na Lunchu wcale nie było jakieś super...-stwierdziła. Nie skorzystała z kafeterii w budynku, tylko dała wolną rękę Melanie, która przecież tutaj dłużej pracowała. Blondynce nie przypadło to do gustu, a nie należała do kobiet, które potrafią wyżyć na jednym listku sałaty przez pół dnia.
-Nie, nie testuje swojego autka aż tak bardzo. Lubię za to jeździć po autostradach, gdzie nie muszę się martwić skrętami i tak dalej-zaśmiała się. Była kobietą, nie kierowcą rajdowym. Nie musiała jechać 300 km na godzinę, ważne żeby nie była to szarpana jazda po mieście, przy korkach, światłach i tak dalej.-Nieszczególnie. Choć jak jestem zła, to lubię pobiegać, ale muszę mieć do tego dobry podcast. -odpowiedziała. Nie była furiatką, nie piekliła się. Jak była zła, to nie musiała upuszczać pary, złości, czy ciśnienia, jak zwał tak zwał. Zdecydowanie wolała porządny masaż, po którym może czuła się jakby walec ją przejechał, ale z drugiej strony działało to niczym odrodzenie. Choć na przykład.... dobrym seksem też by nie pogardziła, ale nie powie tego wprost.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Niezależność niekiedy była luksusem, bo nie każdy mógł sobie na nią pozwolić. Nate dążył do tego właściwie odkąd zaczął studia. Własne mieszkanie, opłacanie rachunków i gotowanie świadczyło o tym, jak dużą wykazywał się dojrzałością. Wraz z przeprowadzką pozostawił wszelkie udogodnienia w posiadłości Covingtonów. A teraz posiadłość Covingtonów stała pusta.
- Szpiegostwo? Doprawdy, aż tak złe mniemanie o mnie masz? - zaśmiał się szczerze rozbrojony samym podejrzeniem. No dobra, nie widzieli się dobrych parę lat i wiele w tym czasie mogło się pozmieniać, ale żeby aż tak? Nate zawsze wykazywał się nonszalancją przyobleczoną w zawadiacki uśmiech, a przy tym najbliżsi wiedzieli, jak bardzo potrafił być szczery i pomocny. Świat i życie publiczne, a przede wszystkim wysoka pozycja w firmie, mogło go kształtować na człowieka sukcesu, idącego po trupach do celu, który utrzymywał pewien stały poziom i traktował wszystkich z góry. Niewiele osób miało okazję przekonać się, że okazywało się to kompletną bzdurą. Lara również mogła się o tym przekonać, w swoim czasie.
- Które miejsce? Rozumiem, że donos na kucharza też trzeba dopisać do listy - zasugerował żartobliwie. - I jeśli szef nie jest dupkiem to może w najbliższym czasie zabierze swoją asystentkę na prawdziwy obiad, w celu poszerzenia horyzontów - przyznał mimochodem z uśmiechem. Tam, gdzie on chodził, nie miał najmniejszego problemu z posiłkami, ale może jednak była to kwestia lokalu, w którym zawsze jadał z tatą i tam często zapraszali gości biznesowych. Lara nie znała okolicy, a podejrzewał, że w kwestii jedzenia miała nieco większe wymagania, niż pozostali pracownicy, więc czemu nie? Mógłby ją wyręczyć w poszukiwaniu tego idealnego miejsca na przerwę obiadową.
- Okej, rozumiem - zawtórował śmiechem, kończąc na tym zapytania o motoryzację, żeby jej nie męczyć. Powinien był się spodziewać, że należała do tych ostrożniejszych. Ale czy na pewno? Nie przepadał za ocenianiem bez bliższego poznania. Jakoś nie bawiło go przypisywanie łatek. - Z bieganiem się zgodzę. Czyli dobrze wiedzieć, że nie masz skłonności do odreagowywania stresu na osobach w Twoim otoczeniu - podsumował ze śmiechem, choć oczywiście była to żartobliwa uwaga, której nie powinno brać się do siebie. W rzeczywistości jeszcze zdążą nauczyć się własnych nawyków, choćby na przykład, że bez kawy z rana stawało się zombiakiem.

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Covington Constructions”