WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#45
Dni mijały stanowczo zbyt wolno. Pięć dni od werdyktu, który miał zmienić wiele. Zajęcie się sprawami związanymi z fundacją było najlepszym, co mogło mu się właśnie przytrafić, by choć trochę odsunąć dręczące go myśli i przeczucia na dalszy tor i skupić się na tym, co pożyteczne.
Założenie organizacji mającej na celu pomoc poszkodowanym w wypadkach w trakcie pracy to ogromne przedsięwzięcie, które wymagało mobilizacji najbardziej zaufanych mu ludzi. W najbliższym jego otoczeniu znajdowała się Lavender. Jako świetna prawnik, która ostatnio wykaraskała go z podobnej sytuacji, była idealną osobą do podjęcia pierwszych kroków w zupełnie nowym polu. Nate ostatnio zasięgał porad w urzędach, a także dużo czytał na ten temat, by jak najbardziej należycie podejść do tematu. Statut fundacji należało skonsultować z prawnikiem, dlatego umówił się z przyjaciółką na spotkanie w firmie. Zaproponowana kawa stała przed nimi w filiżankach wraz z rozłożonymi na stole papierami. Mężczyzna przez dłuższy czas pochylał się nad laptopem, wystukując sformułowany właśnie podpunkt, w którym poruszane zostały kwestie pieniędzy, który po chwili przeczytał na głos.
- Dobra, mamy pierwszą część, a teraz chyba pozostała kwestia przetargów i nie uczestniczenia w nich osób spokrewnionych? - dopytał, w końcu rzucając spojrzenie na prawniczkę, która została przyłapana na szczerzeniu się do telefonu i najwyraźniej w ogóle go nie słuchała. - Nie oglądasz właśnie żadnych memów? - Uniósł znacząco brew w zastanowieniu. Takie zachowanie było do Lavender całkowicie niepodobne.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

#37

Lavender zawsze była profesjonalistką... dotychczas. Zmieniło się to za sprawą pewnego zauroczenia, przez które przechodziła prawniczka i do którego, oczywiście się nie przyznawała. Ona uważała że to tylko seks i miłe spędzanie razem czasu na bieganiu, piciu kawy, jedzeniu kolacji, rozmawianiu o historii, nauce nowych rzeczy, chodzeniu do kina, oraz planowaniu podróży i nie zauważała tego, że czasami z zamyślenia ubierając się krzywo zapięła guziki od koszuli, jak na przykład dnia dzisiejszego, mocniej podkreślała usta czerwoną szminką, ubierała się jakby bardziej seksownie i często przerywała rozmowę, bo musiała pilnie odpisać. I to wszystko za sprawą jednego mężczyzny... podjęła się współpracy z fundacją z tego względu, bo zawsze chciała pomagać ludziom i tak mogłaby się spełniać. Pod względem prawnym zatem pilnowała wszystkich kruczków, żeby takowe były zawarte, by zabezpieczyć przyjaciela i majątek fundacji na wypadek jakiegoś oszusta, który by się chciał podszywać za pracownika takiego miejsca tylko po to by wyłudzać od ludzi pieniądze i to tylko dla siebie, a nie dla potrzebujących. Ilu już takich sądzono w ostatnim czasie? Stanowczo zbyt wielu, dlatego to kobieta zwróciła uwagę Covingtonowi na to, żeby ten uważnie dobierał pracowników do fundacji, by byli to ludzie zaufani, bo raz nadszarpnięta opinia jest trudna do odbudowania. Ale Nathaniel o tym doskonale wiedział akurat. Tylko że widząc jak mężczyzna wpatrzony jest w laptopa, to dyktowała mu formułkę, która powinna być zawarta we wszelkich umowach oraz wyjęła telefon z torebki, uśmiechając się już na sam widok nowej wiadomości. Już wiedziała od kogo ona jest i wiedziała że szybko na nią odpowie. A odpowiedź przyszła chwilę po tym jak mu odpisała, więc nie mogła pozwolić mu czekać... i na tym właśnie przyłapał ją Nate. Z tym charakterystycznym, a jednocześnie nowym spojrzeniem oraz z niespotykanym dawno uśmiechem spojrzała na przyjaciela, przyłapana na gorącym uczynku. Kiedy ostatni raz się tak uśmiechała? Pewnie gdy sądziła że z Robertem dadzą sobie drugą szansę po latach.
- Oczywiście, zgadzam się, to jest bardzo ważny podpunkt. Chociaż jeszcze musimy wrócić do współpracy z innymi fundacjami, dzieleniem się funduszami, braniem udziału w akcjach charytatywnych na dużą skalę... - wyglądało zatem to tak jakby miała wszystko pod kontrolą i miała podzielną uwagę. Bo tak też właśnie było. Wyprostowała się jeszcze na krześle, przez co jeszcze bardziej było widoczne to że ma krzywo zapiętą koszulę (a co było wręcz nie w stylu pani Specter, która była przecież pedantką i perfekcjonistką!) i włożyła telefon do torebki.
- Nie, nic nie oglądałam. Po prostu odpowiadałam na ważną wiadomość. Od klienta. - postanowiła skłamać, jednocześnie próbując wrócić do zachowania pełnej powagi i skupienia na sprawie, ale jej oczy dalej się cieszyły, a myśli błądziły wokół treści w przesyłanych przez nich między sobą wiadomościach.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Nie dało się ukryć, że Lavender odznaczała się wysokim profesjonalizmem wśród pozostałych członków palestry Seattle. Zawsze walczyła jak lwica, nie raz siedząc po głowę w stercie papierów, byle znaleźć odpowiedni kruczek lub dowód i zyskać przewagę nad przeciwnikiem. Tak właśnie działo się w trakcie procesu przeciwko konkurencyjnej firmie, której partnerem był między innymi Beveridge. Na szczęście, zacięta walka zakończyła się sprawiedliwym wyrokiem, a Nate’owi i Lavender pozostało planowanie fundacji, dzięki której mogliby pomóc wielu innym, niewinnym osobom, których los potraktował niesprawiedliwie. Zakres celów i założeń fundacji był spory, dlatego należało poważnie przedyskutować wszystkie podpunkty i złożyć je w całość, by móc podjąć ostateczne kroki ku zarejestrowaniu działalności.
Do czasu decyzji ławy przysięgłych, z Lav pracowało się zupełnie inaczej. Mężczyzna wierzył, że po wszystkim, co ostatnio przeszła i po dłuższej przerwie od pracy, potrzebowała tej iskierki rywalizacji i wykazania się przed całym Seattle. Była przecież zawzięta, uparta i zawsze dowodziła swego. Przy tym doskonale rozumiał, że czasem warto było zająć sobie głowę aktualnymi sprawami, co nie dość, że miało pożyteczny wydźwięk, to sprawiało nie lada przyjemność i wyzwalało od ciągłej gonitwy myśli własnych problemów. Uważał, że praca pomoże jej w uporaniu się z własnymi demonami, bo kiedy zajmowali się kwestiami prawnymi i Nate zwracał się do niej czysto zawodowo, angażowała pełne skupienie i zachowywała stałą czujność. Dlatego zupełnie nie był przyzwyczajony do tego, że w trakcie dzisiejszego spotkania wykazywała niejako rozkojarzenie. Wibracje telefonu wskazującego na wiadomość i jej nagłe odwracanie uwagi od omawianych spraw wydawały się dziwnie podejrzane i prezes miał prawo przypuszczać, że mogło mieć to związek z mężczyzną, widzianym z przyjaciółką podczas walentynek w kinie.
-Dobra, wszystko po kolei, nie przeskakujmy z tematu na temat, bo znów się zgubimy - stwierdził, mając na myśli niedawną sytuację, gdzie twórcze myśli i logika pobiegły znacznie dalej, niż tego oczekiwali, przez co trudniej było powrócić do podstaw, jakie mieli określić w statucie. Mimo to sięgnął po długopis, by dopisać coś na pomazanej już kartce, ale kiedy zobaczył jej stan, sięgnął po czystą, w której zapisał na szybko to, co Lav powiedział. Kiedy kolejny raz uniósł spojrzenie na panią prawnik, ściągnął brwi. Ten guzik nie świadczył o niej zbyt dobrze. Na jej odpowiedź wyciągnął się na krześle i oparł łokieć o podłokietnik, drugie ramię układając swobodnie na drugim podłokietniku. Znał ją nie od dziś, więc nie mogła mu wciskać takich kitów. Mała kłamczucha.
- Czyżby? Zwykle nie skaczesz tak z radości na widok wiadomości od swoich klientów - rzucił sugestywnie, bacznie jej się przyglądając. Nawet wiadomości od niego nie wywoływały pewnie takich emocji, które aż tańczyły w jej spojrzeniu. - Gdyby nie to, że masz zasady, mógłbym posądzić cię o romans z jednym z nich. - Raczej nie sądził, że zaryzykowałaby karierę, żeby przespać się z klientem. No chyba, że naprawdę oszalała, a biorąc pod uwagę wydarzenia z przeciągu ostatnich miesięcy, kiedy postawiono ją przed obliczem śmierci, człowiek potrafił się zmienić. - Co przede mną ukrywasz? - przechylił lekko głowę na bok podejrzliwie. Byli przyjaciółmi, nie musieli owijać w bawełnę. Nie chciał, żeby wpakowała się w kłopoty.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Gdyby kobieta urodziła się na przełomie lipca to zapewne byłaby dosłownie lwicą, nie tylko w świetle prawa ale i zodiakalną, jednak kobieta była spod znaku barana... a co to oznaczało? Że niektóre barany oprócz bycia upartymi istotami bywały wśród nich osobniki waleczne, tak zwani przywódcy stada. Kobieta nigdy nie spoczywała na laurach, zawsze starała się zrobić wszystko by wygrać daną sprawę i aby to sprawiedliwości stało się zadość, a także by wygrała właściwa strona, oczywiście ta reprezentowana przez prawniczkę. Często przez to kobieta nie miała życia prywatnego, bo po pracy była zakopana w papierach, czy to w swoim gabinecie, czy nawet we własnym salonie, pracując nad sprawą. Tak tak, Lavender Specter ewidentnie była pracoholiczką. Jednak po powrocie z długiego chorobowego coś jakby w życiu prawniczki się zmieniło, znaczy się kobieta tak jakby znalazła zdrowe podejście do pracy i czasu wolnego. I pewnie każdy uzna że to przez chorobę serca kobieta doszła do wielu przemyśleń i doszła do wniosku że życie w biegu jest potwornie słabe, nie dla niej, a tak naprawdę to, że kobieta przewartościowała swoje życie było związane z tym, że dysponowała czasem dla kogoś jeszcze, z kim naprawdę dobrze jej się spędzało czas i z kim naprawdę uwielbiała go spędzać. Po wygranej sprawie Nate'a, skupiła się zatem na tworzeniu z nim fundacji od strony prawnej i naprawdę zaangażowała się w ten projekt, gdyby nie te wiadomości, które ją obecnie nieco rozpraszały... ale to nieprawda że była rozproszona, ona przecież miała doskonałą podzielność uwagi, przynajmniej w jej mniemaniu! Spojrzała na kartkę, którą zapisywał jej przyjaciel i zmierzyła go wzrokiem. Naprawdę on zamierzał cokolwiek z niej wyciągnąć? Uderzało to w jej pedantyzm.
- Nate, masz taki chaos i bałagan na tej kartce że nigdy nie ogarniesz co już mamy zawarte, a czego jeszcze nie zaczęliśmy. Nie możesz przepisać tego na nowo, albo rozpisać to na kilku kartkach, albo stworzyć tabelkę? - zapytała całkiem poważnie, może celowo nawet zmieniając temat. Jednak gdy Covington wziął nową kartkę to nie mogła dłużej unikać jego pytań, musiała zatem udzielać na nie odpowiedzi.
- Wcale nie skaczę z radości, wydaje ci się. - posłała mu przy tym tajemniczy uśmieszek, więc mężczyzna wiedział że trochę się pobawią, chwilę pograją w jej grę, zanim kobieta zdradzi cokolwiek apropo wiadomości które otrzymuje. Trochę tak pewnie powodziła go za nos, twierdząc że przecież niczego przed nim nie ukrywa, aż uznała że czas by Covington poznał powód jej uśmiechniętych oczu i banana na ustach.
- Tak, masz rację, nie mam romansu z klientem, nie zagroziłabym swojej karierze dla dobrego seksu, ale mylisz się odnośnie tego, że coś przed tobą ukrywam. Już podczas sylwestra wspomniałam że się z kimś widuję, ale skoro nie dopytywaliście o niego to nie wspominałam o żadnych szczegółach... - postanowiła zatem wyjść na swoje i wyrzucić przyjacielowi że gdy sama była chętna na ten temat porozmawiać to została zignorowana, a teraz zarzuca się jej, że coś ukrywa. Jednocześnie była gotowa się tłumaczyć, że to nie było jeszcze nic poważnego, żadne deklaracje przecież nie padły, to nie był stricte związek. A z drugiej strony była to znajomość którą była gotowa podzielić się z przyjaciółmi, a więc Christopher nie był dla niej byle kim.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Patrząc na datę urodzenia Nate’a, był urodzonym bykiem. Śmiało dążył do swoich celów, przy tym nie ufał byle komu, ale kiedy już potrafił zaufać albo się zakochał, był w stanie zrobić wiele dla tych, których kochał. Był także wierny i odpowiedzialny za strzeżenie ogniska domowego. I choć ich obojgiem kierowały inne pobudki, to oboje ostatnio zrozumieli, jak ważnym było posiadanie czasu dla swoich bliskich i utrzymywanie zdrowej relacji z pracą. Dlatego też zatrudnił Raine do fundacji, a Dess miał blisko siebie, w firmie. Na nich szczególnie mógł polegać w tak ważnych kwestiach, oddając im część obowiązków, które przyjęły z bojowym nastawieniem. Potrzebował tego czasu, żeby uporządkować własne sprawy, a jeśli rzeczywiście był ojcem, to zająć się także nowym odłamem rodziny, której właściwie nie miał jeszcze okazji poznać. Ale o tym Lavender jeszcze nic nie wiedziała.
- Ale to mój chaos i bałagan. Ważne, że ja się w nim odnajduję - odparł równie poważnie w celu uspokojenia prawniczki. Przyzwyczaił się do tego, że zawsze musiała dodać swoje trzy grosze bez względu na to, czy sytuacja tego wymagała, czy nie. Ale nie była w stanie odwieść jego myśli poza znacznie ważniejszy temat, jakim był nowy obiekt westchnień przyjaciółki. Teraz, gdy praktycznie sama się wydała, nie miała już odwrotu przed bacznym spojrzeniem Nate’a.
- Czemu ci nie wierzę? - westchnął przeciągle i pokręcił głową w rozbawieniu. Lubili gry słowne i wzajemne przekomarzanie się. Najwyraźniej wreszcie zyskała całą jego uwagę i nie zamierzała tego zignorować. Przez chwilę na nią patrzył w zastanowieniu, próbując połączyć jej słowa z rozmową z sylwestra, po czym uświadomił sobie kontekst i uniósł wewnętrzną stronę dłoni w górę na znak niezrozumienia.
- Przecież wyraziłem zadowolenie, że w końcu opalisz tyłek. Nie myślałem, że to coś aż tak poważnego - przyznał, unosząc na chwilę brwi, zaskoczony wyznaniem. - Teraz nie masz wyjścia. Kim on jest i jak się poznaliście? Ze szczegółami, proszę - uśmiechnął się zawadiacko, z pełnym zaintrygowaniem, skupiając wzrok na dziewczynie. Było to miłą odmianą dla ostatnich wydarzeń, które dotychczas zaprzątały jego umysł. Zarówno w stosunku do problemów przyjaciółki, jak i do własnych. Poza tym, chwila przerwy od pracy nad statutem nie zawadzi.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Zgodzę się z tym, że Nate śmiało dążył do swoich celów, zaufanie swoje powierzał osobom, które na to zasługiwały i były sprawdzone, potrafił się poświęcić dla miłości... ale czy jest też w opisie tego znaku że jak już poluzuje więzy to staje się rozwiązły, w skrócie się puszcza? Bo swego czasu mężczyzna ewidentnie korzystał z życia i miał wiele partnerek. I pewnie porównując tych dwójkę to chyba Lavender miała ogółem mniej partnerów seksualnych od swojego przyjaciela, nie licząc poważnych związków bo u niej to było okrągłe 0. Między Dess i Natem była wyczuwalna pewnego rodzaju chemia, a przynajmniej coś takiego przyuważyła Specter, więc nie była ona do końca pewna, czy jej się to wydawało, bo sama ostatnio uaktywniła się w życiu seksualnym, czy naprawdę coś między nimi iskrzyło, a jeśli tak to Lavender nie była do końca pewna czy to był aby na pewno dobry pomysł trzymanie jej przy sobie w firmie Nie życzyła przyjacielowi trójkąta miłosnego z Lavą i Dess w roli głównej, bo ktoś zawsze wyjdzie stamtąd pokrzywdzony. A ona nie chciała zgrzytów w ich paczce.
- Wiesz jednak jak mnie to potwornie razi, dlatego proszę cię ostatni raz, podczas spotkań ze mną i naszej współpracy proszę byś utrzymywał porządek w swoich papierach, bo inaczej jak ja ci je uporządkuję to będziesz po północy do mnie dzwonił, bo nie możesz czegoś znaleźć. A ja nie mogę obiecać że o tej porze odbiorę telefon. - nie dodała jednak, co będzie o tej porze robiła, bo chociaż ceniła sobie sen, to ostatnio nie sypiała sama i jednak podczas spotkań z Christopherem niechętnie odbierała telefony.
- Właśnie sama nie wiem czemu, przecież jesteśmy przyjaciółmi i ufamy sobie bezgranicznie. - zmierzyła go spojrzeniem, przeszywając go nim na wylot, nadal grając w swoją grę. Któreś z nich musiało tę grę wygrać, ale że sama chciała już komuś się wygadać o tej świeżej sprawie to postanowiła zdradzić parę informacji na temat Swansona.
- Nie powiedziałam że to na tyle poważne, żeby miał być od razu ślub, czy robienie miejsce w szafie dla drugiej osoby, ale co prawda spędzamy wieczory i noce raz u niego, raz u mnie, czasami również poranki. - a to już coś znaczyło, bo Lavender zwykle nie wpuszczała do swojego mieszkania mężczyzny, dopóki nie było to spotkanie któreś z kolei, poza tym Specter która nocowała poza domem i została na śniadanie? Coś było na rzeczy.
- To jest mój sąsiad, jednak często go nie ma w kraju, bo jest przewodnikiem na zagranicznych wycieczkach, dużo podróżuje. I naprawdę jest interesującym mężczyzną, chciałabym zwiedzać różne zakątki świata razem z nim. Dzięki niemu wiem jak wymachiwać mieczem. - zaśmiała się na koniec swojej wypowiedzi, bo mogła ona zabrzmieć dwuznacznie, ale ona miała na myśli tym razem prawdziwe miecze. A jak to zrozumiał Nate? To się okaże.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Zaspokajanie swoich naturalnych potrzeb nie miało nic wspólnego z wiernością w związku, czy w ogóle z byciem w związku. Do niedawna jeszcze uważał, że nie potrzebował do szczęścia określonych, poważnych relacji, by zyskać to, czego chciał od życia. Z Lavą również spotykał się na początku tylko dla dobrego seksu i więzi intelektualnej, a ostatnie, co przychodziło mu wtedy do głowy to określenie relacji i nadanie jej konkretnej łatki. I choć zraził się do wypracowanego lata temu modelu związku i naturalnej kolei rzeczy, to nie dało się pozbyć pierwotnych instynktów. Trzeba było jednak przyznać, że posiadał wiele koleżanek i znacznie bliższych mu przyjaciółek, o czym świadczyła między innymi długa znajomość z Lavender i Kath. Dess pojawiła się trochę później, ale również zaskarbiła sobie jego serce, tak, jak pozostałe przyjaciółki. Zawsze był im oddany, co okazywał przez cały poprzedni rok, kiedy kobiety zmagały się ze swoimi problemami. I choć sam nie miał mało na głowie to starał się, jak mógł, by im pomóc czy choć po prostu okazać im wsparcie. Dessielle również należała do tego grona, a obsadzenie jej w swojej firmie, przez wzgląd na jej byłego męża Huntera, było swoistą pomocą.
- Tak łatwo jesteś w stanie sobie mnie zastąpić? Po wszystkim, co dla ciebie robiłem przez te wszystkie lata naszej znajomości? Ranisz mnie - zapytał z teatralnym wyrzutem, na koniec kręcąc głową w udawanym niedowierzaniu. Oczywiście, z premedytacją pominął tę część o porządku w papierach, bo przede wszystkim wiedział, jak bardzo ją to drażniło, a po drugie nie zamierzał jej niczego obiecywać. Poza tym to, że miała kogoś, z kim spędzała każdy wolny wieczór, jakby starała się nadrobić cały ten czas, kiedy nie miała nikogo, nie usprawiedliwiał jej przed niechęcią udzielania pomocy swojego przyjaciela.
- Jesteś zbyt przebiegła, żeby zasłużyć sobie na bezgraniczne zaufanie. Jest w tobie taki mały chochlik - zaśmiał się, jakby właśnie rzuciła jakimś dobrym żartem. Chochliki bywały psotne, a to zdecydowanie można było powiedzieć o Lavender. Wybudzał się z niej taki zwłaszcza po alkoholu. Ale na trzeźwo też potrafiła wymyślać tak oryginalne plany, że czasem naprawdę się dziwił, ile kryminałów musiała się naczytać i naoglądać. Skupił się jednak na jej dalszej wypowiedzi, która wydawała się konkretem.
- Ale na tyle poważne, żeby wpuścić go do swojego mieszkania, swojej świątyni. I to z taką częstotliwością - tym razem to on mógł zabrzmieć dwuznacznie, ale naprawdę był pod wrażeniem postępów, jakie poczyniła od czasu świąt. Będąc pogrążony własnymi sprawami, nie zwrócił wcześniej uwagi na tak istotne szczegóły, ale cieszył się, że widział ją taką pogodną i szczęśliwą. W końcu i jej zaczęło się coś powoli układać. Na jej następne słowa momentalnie ściągnął brwi i skupił się, starając się zachować opanowanie.
- Jak się nazywa? - padło z jego ust pytanie, a w beztroskim tonie głosu próbował ukryć nutę ostrożności. Serce momentalnie przyspieszyło swoje obroty. Od razu skojarzył pewne fakty, przez co pominął dwuznaczność wypowiedzi Lav, wyczekując odpowiedzi. Opis jej przyjaciela brzmiał bardzo znajomo, ale przecież mógł się mylić. Oby się mylił.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Lavender również nie potrzebowała pierścionka zaręczynowego, obrączki czy zapewnień do tego, by dobrze się czuła w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Te jej spotkania z Chrisem to też nie są tylko i wyłącznie na doskonały seks, bo spędzają ze sobą czas różnorako, co również było niecodzienne u panny Specter, gdyż ona była bardzo konkretna i spotykała się w konkretnym celu z danym panem zwykle, w celu zaspokojenia swoich potrzeb, a Chris miał już u niej swoje miejsce do tańca i do różańca prawie jak reszta jej przyjaciół. No z pewną różnicą, bo ani z Natem, ani z Leonardem, ani z Jamesem, ani z Katherine ani z Dessielle szatynka nie sypiała.
- Ciebie? Nigdy bym nie zastąpiła. Jesteś wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Czasem potwornie wkurzający, ale gdzie znaleźć drugiego takiego Nate'a Covingtona? Musiałabym cię chyba sklonować za duże pieniądze! - odparła równie teatralnie co on i choć pieniędzy miała całkiem sporo to póki co nie musiała ich wydawać na sklonowanie przyjaciela, więc dobrze, przeznaczy je na inny szczytny cel.
- Masz trochę racji z tym chochlikiem, pasuje to do mnie. A wiedziałeś o tym, że według pewnych wierzeń chochliki przybierały postać kota i pilnowały spiżarni? - uśmiechnęła się przy tym tak, jakby właśnie wygrała tę potyczkę słowną, gdyż wiedziała doskonale jak jej przyjaciel nie znosił kotów. A ona niejednokrotnie powtarzała że ma w sobie całkiem sporo kociej natury i dlatego tak doskonale się z nimi dogadywała. Póki co na dalszy plan odstawiła posiadanie kota, bo chciała jeszcze aby Nate ją kiedykolwiek odwiedził w jej apartamencie. Niech zatem docenia jakie robi dla niego poświęcenie!
- Muszę przyznać że jak ujmujesz to w taki sposób to Chris musi być w jakimś stopniu wyjątkowy. - sama by tego nie zauważyła, że ze Swansonem jest inaczej niż ze wszystkimi wcześniejszymi jej mężczyznami. Pewnie szczegóły zauważała dopiero jak ktoś inny zwrócił na to uwagę. A gdy powiedziała imię swojego nowego przyjaciela z bonusem to Nate wyglądał jakoś inaczej, jakby pobladł, coś ewidentnie było na rzeczy. A ona zauważała każdą reakcję ze strony przyjaciela i ta była dość podejrzana.
- Chris, znaczy się Christopher Swanson, ale mam nieodparte wrażenie że to już wiesz. Nate, czy to jest wasza sprawka? Czy wpadliście na pomysł zeswatania mnie? - i mógł usłyszeć jak jej głos robi się bardziej twardy, podobnie jak minę miała tęgą. Pomyślała o tym, że albo jej przyjaciele nasłali na nią mężczyznę, a to sprawiało że czuła się oszukana zarówno przez nich, jak i przez niego, albo Nate wie o mężczyźnie coś, czego ona nie wie. A skoro powiedziało się A to trzeba powiedzieć B, więc wyciągnie informacje z Covingtona choćby siłą.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Nie zawsze pierścionek zaręczynowy czy nawet obrączka prowadzi do zyskania pewności, czy dobrze się wybrało partnera. Niektórzy dopiero po czasie rozumieją, czy to na pewno to coś. Nate zdecydowanie wiedział coś na ten temat. W każdym razie odkrycie, że z jedną partnerką można zaspokajać znacznie więcej potrzeb, niż tylko seks, było całkiem przyjemnym doświadczeniem. To dobrze więc, że Lavender zaczęła się w tym odnajdywać.
Inaczej musiałby się zacząć martwić, że naprawdę adoptuje sobie kota, albo nawet stadko, a wtedy ich znajomość zostałaby znacznie ograniczona. No, dooobra, może zdzierżyłby to jakoś, ale dla ich własnego dobra lepiej tego nie sprawdzać.
- Nie wystarczyłoby ci pieniędzy - zaśmiał się, ale podbudowany słowami Lavender wypiął pierś. Czuł satysfakcję zupełnie tak, jak ona interpretowała każdy rzucony w jej stronę komplement, choćby był wątpliwej jakości. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że jeśli miałaby jakiegoś partnera na stałe to nie był w stanie mu dorównać, ale to nie musiało oznaczać, że ograniczyliby kontakty. Już raz popełnił ten błąd z Dess, nie zamierzał go ponowić z Lav.
- Tak? A myślałem, że chochliki to takie malutkie stworzonka z przydużymi spiczastymi nosami i rogami, co rzeczywiście bardzo do ciebie pasuje - odparł z równie bystrym uśmieszkiem, wcale nie dając za wygraną. Nie dość, że przyjaciółka była niska to rzeczywiście zawsze zwracał jej uwagę na jej zadziorny nos, choć może w rzeczywistości prezentował się całkiem przyzwoicie. Biorąc pod uwagę fakt, że czasem wychodziła z niej diablica, to z rogami też trafił, więc idealnie pasowała do jego wyobrażeń.
- Sama to przyznałaś - powiedział z wolna, jakby trochę nieobecnym głosem, po czym dla niepoznaki się uśmiechnął, co pewnie wyszło nieco bardziej koślawo, niż miał w zamyśle. Czy to naprawdę musiał być ten sam Chris? Po chwili mógł się o tym przekonać, bo usłyszał jego pełne nazwisko i nieco się zamyślił.
- Co? Nie, już dawno wyczerpały nam się zasoby - zaśmiał się, choć nazwisko tylko potwierdziło jego domysły. A więc na dziewięćdziesiąt procent spotykała się z bratem Maddie, który być może był wujkiem jego córeczki. Nie mógł dać po sobie poznać, że coś naprawdę było na rzeczy. - Wiesz, skoro to taki podróżnik to myślałem, że to ktoś bardziej znany - przyznał po chwili spokojniejszym tonem ze wzruszeniem ramion, zgrabnie wychodząc z opałów. Nowinki ze świata wielkich podróżników nie były mu obce i Lavender dobrze o tym wiedziała. Zdarzało mu się czytać nowe wydania gazet podróżniczych czy artykuły w internecie, więc jego zainteresowanie mogło być uzasadnione.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

To chyba zależało od człowieka. Jedni ludzie uważali obrączkę za potwierdzenie ich pewności, że to jest ta jedyna, ten jedyny i że nie opuści go czy jej aż do śmierci. Dla innych obrączka była sidłem, które trzeba było zarzucić, zmusić kogoś do ożenku, bo bało się samotności. Trzeci typ ludzi uważał że nie potrzebują złotego krążka by być z drugą osobą, być jej pewnym i być szczęśliwym. Poza tym rozwody są strasznie drogie, niektóre również męczące, zwłaszcza gdy dochodzi do podziału majątku czy walki o dzieci bądź zwierzęta. Dlatego czasami najlepiej było zostawić sprawy tak, jak były, nie komplikować sobie tego i nie utrudniać. A marzenia o białej sukni przed ołtarzem? Pewnie każda kobieta je kiedykolwiek miała, pytanie tylko czy te marzenia były jednocześnie celem, który musiała osiągnąć.
- No nie wiem, to moje pieniądze i mój urok osobisty by nie wystarczał? - zaśmiała się, bo pieniądze to by były na zachętę dla takiego szalonego naukowca, a jej urok osobisty miałby się przyczynić do tego, że naukowiec ten poczułby się bardziej doceniony, a dzięki temu pracowałby bardziej owocnie i stworzyłby takiego właśnie Nate'a Covingtona, dodając żeby ten lubił koty, hehe.
- Nie, jesteś w błędzie. Bo czy ja ci przypominam elfa? A przecież chochliki to gorsza odnoga elfów. - może nie tyle gorsza co bardziej psotna, ale ogółem elfy to takie śmieszki, żartownisie, robiące wszystkim nieśmieszne często kawały, a ona była przecież bardzo poważnym i poważanym człowiekiem, który wyluzowywał się po brownie Kath połączonych z alkoholem.
- Nie zamierzam ukrywać tego, że ma w sobie to coś. - co było niezwykle rzadkim u Lavender, żeby u kogokolwiek to zobaczyła czy raczej w kimkolwiek, zwłaszcza jeśli chodziło o mężczyzn. Dotychczas o tym, że była w ciąży, którą straciła wiedzieli tylko jej rodzice i ta paczka przyjaciół, nie wliczając Dominica, którego podejrzewał o ojcostwo wtedy jej ojciec, zatem sam fakt że powiedziała o tym pewnego razu mężczyźnie świadczył o tym, że był dla niej kimś ważnym, wartym zaufania. I nadal niepewnie przyglądała się przyjacielowi.
- Wiesz, niekoniecznie. Z tego co pamiętam to Lava opowiadała o swoich podróżach, zatem jak tak teraz sobie myślę, to skoro wyczerpaliście twoich znajomych, znajomych Wheterbych, Leonarda i Dess to postanowiliście zeswatać mnie z przyjacielem twojej dziewczyny... właściwie co u niej? Jak się wam układa? - owszem, Nate był całkiem wiarygodny w swojej wersji, ale Lav miała wciąż wrażenie, że on w czymś kręci, że prawdy jej do końca nie mówi, ale myliła się co do tego, że wciąż chodziło o celowe zeswatanie jej. Tym samym nagle ją oświeciło, Lava przecież sporo czasu w swoim życiu spędziła na podróżowaniu, o czym już niejednokrotnie wspominała, zatem Chris musiał być jej znajomym! Że też wcześniej prawniczka na to nie wpadła! I tak obserwowała przyjaciela, stawiając mu zarzuty i czekając aż ten się przyzna, naumyślnie przechodząc do tematu jego związku. Prędzej czy później będzie musiał się wygadać ten Covington. Już ona się o to postara.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Warto było też zauważyć, a właściwie nauczyć się na błędnym przekonaniu, że pierścionek był w stanie wiele poprawić. Otóż wręczenie go ukochanej osobie niestety nie działało zbawczo, jak lek na całe zło. Jeśli w związku istniał burdel to złoty krążek nie był w stanie go magicznie usunąć. Wtedy najlepiej było się wycofać, póki jeszcze posiadało się taką możliwość. Jasne, małżeństwo też nie było ostatecznością, pod warunkiem, że nie mieszało się w to dzieci czy pokaźnego majątku. Posiadając pewne doświadczenie w temacie zaręczyn, Nate doskonale rozumiał niechęć do tak poważnego związywania się z kimś.
- Wiesz, gdybyś posłużyła się swoim urokiem osobistym to jeszcze przypadkiem ciebie by sklonowano, a nie wiem, czy świat uniósłby dwie Lavender - zawtórował jej śmiechem. Bo Lav z kolei była na tyle niepowtarzalna i wyjątkowa, że świat mógłby mieć stanowczo za ciężko radzić sobie jeszcze z sobowtórem. Ale kto wie, być może dzięki temu przestępczość znacznie by zmalała?
- Jeśli już na coś przytakujesz to proszę, nie gub się w zeznaniach, kotenieńku - zaśmiał się, bo dopiero co sama przyznała mu rację co do swojej chochlikowatej strony. I mogłaby się nie przyznawać do swojego alter ego, ale on wiedział znacznie lepiej, ba, był świadkiem, co też wyczyniała po słynnym pot brownie Kath, więc zwyczajnie nie mogła się niczego wyprzeć.
- Czyli to nie jest zwykły męski pierwiastek, którego tak ci do tej pory brakowało? - Uniósł wyżej brew, bynajmniej nie strojąc sobie z niej tym razem żartów. Gdyby tylko chciała, mogłaby się zadowolić jakimkolwiek, w jej mniemaniu, przystojniakiem, ale wyglądało na to, że Chris stawał się dla niej kimś znacznie bardziej wyjątkowym. A Nate mógł odetchnąć z ulgą, że Lavender w końcu spotkała na swojej drodze kogoś wartego jej uwagi. Mógł odetchnąć, ale w głębi siebie nadal posiadał dziwny niepokój, który skrzętnie ukrywał pod postacią pogodnego wyrazu twarzy. I on również w końcu przerodził się w powagę, kiedy padło imię Lavy.
- Ona w szczególności nie ma teraz głowy do takich rzeczy, więc twoja teoria spiskowa jest w tym momencie całkowicie bezpodstawna - zaprzeczył, kręcąc przy tym głową. Pewnie wspomniałby o tym na grupowym czacie przyjaciół, gdyby sam nie miał ostatnio na głowie własnych spraw. - Niedawno dziecko jej przyjaciółki umarło we śnie, a ostatnio najbliższy przyjaciel miał pogorszenie choroby. Dużo się dzieje - przytaknął i ściągnął usta w linijkę. Dużo się działo zarówno u niej, jak i u niego, ale w szczegóły się już nie wdawał. Sytuacja była ciężka, dlatego tym bardziej nie był w stanie odpowiedzieć, jak to wpływało na ich relację, bo właściwie ostatnio rzadko się widywali.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Ze wszystkiego można było się wycofać zanim było za późno, a na pewno znacznie trudniej było się rozstać, gdy miało się dzieci, zwierzęta które się przywiązały do obojga partnerów, czy wspólny kredyt do spłacenia, dlatego małżeństwo powinno być czymś przemyślanym, a nie zrobionym pochopnie, bo tak wypada czy dlatego bo wszyscy dookoła się żenią, to my też musimy. A zmuszanie drugiej strony do kroku, którego nie chce postawić jest chyba najgorszym rozwiązaniem, na jakie można się zdobyć. Od razu zaprzeczyła gdy tylko Nate wspominał o sklonowaniu jej samej.
- Nie nie nie, to by było zawarte w specjalnie stworzonej umowie, że można sklonować tych co ja chcę ale nie ma mojej zgody na sklonowanie mnie samej. - ona nawet na coś takiego mogłaby napisać specjalną umowę, takim zdolnym prawnikiem była.
- Ale ja nie gubię się w zeznaniach przecież, to ty wkładasz mi do ust słowa których nie zamierzam powiedzieć. A znam cię na tyle że wiem doskonale iż masz umiejętność przekręcenia słów na takie, które chcesz usłyszeć. - a ona nadal upierała się przy swoim, bo przecież nie mogłaby się przyznać, że przypadkiem przyznała mu wcześniej rację. To on źle zrozumiał, bo ona przecież nie przyznawała mu racji, a przynajmniej ona tego tak nie widziała.
- Pierwiastek to za mało powiedziane, tutaj potrzeba dużego słowa. - zaśmiała się, nawiązując chyba bardziej do męskości nie sensu stricte jako cechy mężczyzny, tylko raczej wielkości jego narządu. Czy Nate chciałby usłyszeć jakby Lava mówiła o nim jako o pierwiastku? No chyba nie. Nawet jego przyjaciółka zaśmiała się, ale spoważniała gdy przeszli do tematu partnerki przyjaciela.
- Rozumiem ją, musi wspierać tę przyjaciółkę, bo to musi być dla niej potworne. Żaden rodzic nie powinien nigdy pochować swojego dziecka. A mogę zapytać na co choruje jej przyjaciel? - ona tutaj była szczęśliwa, a Lava miała gorszy czas. Zapewne to się odbije na jej związku z Covingtonem, ale on nie powinien być zazdrosny. Każda przyjaciółka byłaby przy swoich przyjaciołach w gorszych chwilach ich życia niż ze swoim ukochanym, nawet Lavender była skłonna do porzucenia swojego szczęścia dla przyjaciół. Póki co nigdy nie musiała tego robić, ale wiedziała że kiedyś ten dzień nastąpi.
- Jak ty się z tym właściwie czujesz? - zapytała zatem, chcąc wiedzieć jak Nate przeżywa tą jakby nie patrzeć, chwilową rozłąkę. Bo na pewno będzie chwilowa co nie?

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Zmuszanie kogoś do związku, a już tym bardziej małżeństwa, było według Nate’a co najmniej niedorzeczne. Zarówno on, jak i Lavender, stanowczo opierali się niewygodnej ingerencji w ich życie przez osoby trzecie, bez względu na to, czy były to kwestie zawodowe, czy prywatne. Mężczyzna zatem nie wyobrażał sobie, by jakkolwiek zmuszać kogoś na przykład do miłości. Czym innym było pójście na pewien układ dla dobra innych, w końcu istniały wszelkie wyjątki potwierdzające regułę, ale i tak na pewne rzeczy zgadzało się tylko i wyłącznie za obopólną zgodą. Na odpowiedź przyjaciółki odchylił na moment głowę, będąc pod wrażeniem jej wybrnięcia z sytuacji.
- No, taaak, pani prawnik musi mieć wszystko w stu procentach dopracowane - rzucił z aprobatą. Że też mu to umknęło? Zaskakiwanie go swoją błyskotliwością weszło jej w krew i z pewnością cieszyło w duchu. - A co, jeśli ten naukowiec zdecyduje się to zrobić nieodpłatnie, bez twojej wiedzy? - Uniósł wyżej brew, mimo wszystko jeszcze próbując ją odrobinę zagiąć. Po chwili wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
- Ja? Wkładam ci do ust… słowa? - zanosił się śmiechem, nie potrafiąc się opanować. Niefortunny dobór słów zabrzmiał tak dwuznacznie, że nie był w stanie poskromić swojej natury i wędrujących po jego głowie myśli. A może to jego umysł trochę już bzikował? Odchrząknął trochę, żeby postawić się niejako do pionu. - Odkąd spełniasz swoje fantazje, one ponoszą cię coraz dalej. Ale wybaczę ci to ze względu na twój stan - tu palcem zarysował w powietrzu linię prostą, wskazując na jej koszulę - z nadzieją, że nie będziesz się tak pokazywać swoim pozostałym klientom czy na sali sądowej - i rzucił jej łobuzerski uśmieszek. Aż dziwne, że do tej pory nie zauważyła tej skazy, jaką było złe zapięcie guzików, przez co pewne jej krągłości trochę się uwidoczniły. Zmarszczył brwi, nieudolnie ukrywając rozbawienie.
- Nie zamierzam wnikać w twoje potrzeby, ale cieszę się, że on je spełnia - zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową w niedowierzaniu, że omawiali sprawy, które chyba niekoniecznie powinien słyszeć jako mężczyzna o drugim mężczyźnie. Niemniej jednak naprawdę cieszył się ze szczęścia Lav i powinno zostać przez niego docenione, że jako przyjaciele nie mieli przed sobą niemal żadnych konwencjonalnych granic.
- Guz mózgu - skrzywił się zaraz po wypowiedzeniu tych słów. Tak ciężka choroba należała do bardzo poważnych i oczywiście współczuł facetowi wszystkiego, co z tym związane, będąc jednocześnie świadomym, że Lava zajmowała się nie tylko psem współlokatora, ale również i nim samym. Dlatego Nate, prawowity chłopak Hale, czuł się z tego powodu rozdarty. Wiedział, co przystało zrobić na jego miejscu, a co mimowolnie kłębiło się w jego myślach. Dodatkowo prawdopodobne posiadanie dziecka nie pomagało.
- Sam nie wiem. Oboje mamy trochę spraw na głowie i przez większość czasu się mijamy, ale może to przejściowe - przyznał z dozą niepewności w głosie. Myśląc o niej, tęsknił za tym, co było, ale miał dziwne przeczucie, że etap, który przemierzali przez ostatni rok, nie będzie już wyglądał tak samo. O ile w ogóle będzie. - Jutro się widzimy - dodał jednak pospiesznie i nawet delikatnie się uśmiechnął, bo teoretycznie był to powód do zadowolenia i nadziei na przyszłość. W praktyce różnie mogło to być, ale o tym na razie nie zamierzał dzielić się z przyjaciółką.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Jej rodzice początkowo już próbowali ingerować w jej życie, zwłaszcza gdy zaliczyła wpadkę, a oni nie chcieli nieślubnego dziecka w rodzinie i wymyślili sobie z niejakimi Coltonami, że zeswatają i poślubią swoje dzieci. Młodzi długo musieli z tym walczyć, ale ostatecznie tę walkę wygrali, rodzice przestali ingerować w ich życie. Dla Lavender, ustawiane małżeństwa były całkowicie bezsensowne, bo jak można było połączyć ludzi na podstawie ich wykresów astralnych czy innego głupstwa, a młodych przedstawić sobie dopiero w dniu ślubu? Szkoda zatem, że w tych kulturach, gdzie to występuje, nie ma rozwodów, bo potem żyje taka dwójka nieszczęśliwych ludzi, którzy nie mają ze sobą nic wspólnego, a są zmuszeni być razem do końca swoich dni. Ludzie sami powinni się dobierać w pary, bo lepiej wiedzą czego chcą od związku i czy ta druga strona te cechy reprezentuje. A rodzice? Oni widzą idealnych dla nas partnerów, ale nie patrzą na nasze potrzeby. Dlatego to Lavender musiała w pewnym momencie ukrócić planowania państwa Specter.
- W takim wypadku zostanie wytoczone przeciwko niemu odpowiednie pismo, zostanie pozwany i będzie zmuszony oddać mi takie odszkodowanie, że nigdy się nie wypłaci. - i jej sobowtórowi wtedy również, raczej powinna podzielić się z drugą sobą po połowie, nie warto oszukiwać swojego klona, nieprawdaż? Ale to by było nierealne w tym przypadku, bo kto jak kto, ale panna Specter dbała doskonale o swoje interesy. Na kolejne zaś pytanie przyjaciela, wywróciła teatralnie oczami i pokręciła przecząco głową.
- Tak, to właśnie robisz. Choć z tonu, jakim to pytanie zadałeś śmiem twierdzić, że chciałbyś mi tam wkładać coś innego. Opanuj się Covington, jesteś zajęty. - i wtem on pokazał jej pewnie że ma krzywo zapięty guzik, zatem wstała i odwróciła się plecami do mężczyzny, po czym rozpięła i zapięła ponownie swoją koszulę, tym razem poprawnie. Wiadomo że nie mogła tego robić na widoku mężczyzny, bo skoro już miał jakieś zboczenia w głowie, to kto wie co by zrobił z tym biurkiem i ją widząc, jak rozpina koszulę.
- Akurat przy pozostałych klientach mam zwykle zapiętą marynarkę, a w sądzie mam na sobie togę, zatem nie musisz się o mnie martwić. - stwierdziła, uśmiechając się błogo na słowa mężczyzny o tym, że jej fantazje są spełniane. Musiała przyznać, że Christopher naprawdę doskonale sobie z tym radził, a i ona sama odkrywała dzięki niemu nowe rzeczy, które lubi i których nie była wcześniej świadoma. A potem trzeba było spoważnieć, bo jednak rozmowa zeszła na tematy zdrowotne, a guz mózgu nikogo nie bawił, także i ona się skrzywiła na te słowa.
- Rozumiem. Czy on nie ma rodziny, która się nim obecnie opiekuje? - intuicja podpowiadała jej, że Nate jednak był o niego zazdrosny, a to sugerowało że Lava musiała spędzać ze swoim przyjacielem sporo czasu. Każdy z nas posiadał jakąś rodzinę, dlaczego zatem Hale tak uporczywie bawiła się w jego opiekunkę i pielęgniarkę? Podniosła kartkę papieru w górę.
- Masz na myśli sprawę z fundacją? - zapytała, bo wciąż miała wrażenie, że mężczyzna coś przed nią ewidentnie ukrywał. Nie wiedziała tylko co. Posłała mu zaś uśmiech, dowiedziawszy się, że mężczyzna spotyka się dnia następnego ze swoją wybranką, czyli wszystko było w porządku, a on niepotrzebnie pewnie był zazdrosny o tego faceta.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Aranżowanie małżeństw to kolejna bulwersująca odmiana wymuszenia na kimś własnego zdania. Nate nie pochlebiał praktyk stosowanych przez rodziców, którzy naciskali na stworzenie mariażu dającego ogromne dla obu rodzin zyski. Jego zdaniem nic innego nie mogło skłonić dwoje młodych ludzi do ślubu bez miłości czy czasem nawet wcześniejszego poznania się, jak właśnie dodatkowe korzyści. Od kilku wieków nic się w tej kwestii nie zmieniło, zawsze chodziło o wpływy, bogactwo i przejęcie rodzinnego biznesu. Poza tym dziwiły go reality show, których w ostatnim czasie mnożyło się coraz więcej, w których na przykład przyszli małżonkowie nie widzieli się aż do ślubu, nie mając okazji poznać się wcześniej. Kto godził się na takie wariactwo? Chyba tylko ludzie na tyle zdesperowani, że nic innego im nie pozostało. Kiedy myślał o tym wszystkim, co głównie kierowało ludźmi do stanięcia na ślubnym kobiercu, zaczynał wątpić w sens tej instytucji.
- Ach, jakaś ty okrutna - mruknął pochlebnie, jakby bycie tak konsekwentnym i profesjonalnym jak Lavender, wprawiało go co najmniej w dumę. Mogła więc zatem potraktować to jako komplement, który w innych okolicznościach mógłby zabrzmieć znacznie bardziej zachęcająco i frywolnie. Ale, jak go upomniała chwilę później, Nathaniel był zajęty, a oni byli przecież tylko przyjaciółmi.
- Co? Ja? Gdzież bym śmiał - wyparł się bez wahania, ale jego rozbawienie nadal można było wyczytać z tańczących w tęczówkach wesołych iskierek. - To Ty to powiedziałaś na głos, zupełnie, jakbyś umyślnie chciała działać na moją wyobraźnię - zaśmiał się. Mimo upływu lat pewne rzeczy się nie zmieniły - czasem nadal zachowywał się jak nastolatek, który prawił aluzje, a potem wszystkiemu zaprzeczał, śmiejąc się pod nosem, że udało mu się po raz kolejny zwieść myśli koleżanek na mniej cnotliwy tor. - I nadal to robisz - dodał ze śmiechem, widząc, jak dziewczyna odwraca się tyłem, żeby się poprawić. I to miało nie działać mu na wyobraźnię? On bynajmniej nie czuł się skrępowany w jej towarzystwie, by mogła się przy nim swobodnie rozebrać. Zresztą, w samej bieliźnie czy stroju kąpielowym (a obie te formy ubrań zakrywały tyle samo partii ciała) nie raz ją widział. Chociaż w sumie… pozory przyzwoitości w miejscu publicznym należało zachować!
- Czyli nie muszę podawać w wątpliwość twojej zdolności do pracy? - A trzeba przyznać, że przez moment przyszło mu to do głowy. I z pewnością odczuwał ulgę, żyjąc w błogiej niewiedzy, o czym obecnie myślała kobieta, niekoniecznie skupiając się na zagadnieniach związanych z fundacją. Ona była szczęśliwa, a on łaknął każdej namiastki normalności i swobodnej rozmowy bez ciągłego zastanawiania się nad problemami, które przez pytania Lav nieoczekiwanie znów powróciły.
- Lava najwyraźniej mu wystarcza - pokręcił głową, przywołując w myślach tłumaczenie kobiety, że nie miałaby sumienia zostawiać kolegi samego w tak poważnej sytuacji. Przywiązała się do niego, co było widoczne i odczuwalne mimo coraz rzadszych spotkań z Nate’em. Covingtona cechowało zwykle opanowanie, nie był typem zazdrośnika burzącego się na każdą wzmiankę o innym mężczyźnie z paniką, że mógłby stanowić dla niego zagrożenie. Tym razem jednak niestety czuł, że jego cierpliwość ulegała wyczerpaniu.
- Taak. Wiesz, Dess zajmuje się firmą, a ja i tak nie potrafię siedzieć bezczynnie, zdawać się na innych i odpoczywać - wzruszył ramieniem. Nie wiedział, czy potrafił przystopować, ale możliwe, że w najbliższym będzie musiał się tego nauczyć. Dzieci powinno się stawiać zawsze na pierwszym miejscu.

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Covington Constructions”