WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
bar na dachu | 16 piętro
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– W sumie… to tak. – przytaknęła, przez moment spoglądając na niego z udawaną poważną miną. – Eee… no też. I dobrze, że jest sztuczna. – zmarszczyła czoło i roześmiała się. Oczywiście mogłaby dywagować na temat wyborów ubraniowych oraz tego, że tak naprawdę prawdziwa skórzana kurtka z drugiej ręki mogła być bardziej ekologiczna, niż ta nowa ze sztucznej skóry, ale odpuściła sobie, znając jego wcześniejszy brak entuzjazmu na podobne tematy. – Ale też przez twoje dłonie. – uniosła swoją dłoń i poruszyła palcami, jakby chciała mu pokazać, o co jej chodzi, choć sama do końca nie wiedziała. Pamiętała jednak, że wcześniej zwróciła uwagę na jego dłonie, gdy trzymał szklankę z drinkiem.
– Okej… – mruknęła, układając łokieć na blacie stolika, a brodę opierając na swojej dłoni. Uśmiechnęła się. – Czyli rock, tak? Jazz i blues to nie twoje klimaty? – dopytała. Naprawdę była ciekawa. Jej gust muzyczny był chyba nieco spaczony. Lubiła różne gatunki muzyczne, na co wpływ miała muzyka, której słuchali jej rodzice i bracia. A wszyscy lubili puszczać ją dosyć głośno.
– Oh, czyli ty lepiej znasz zasady rozmowy, którą sama zaczęłam? – rzuciła zaczepnie i uśmiechnęła się. Poruszyła się na krześle i oparła na nim plecy, cały czas spoglądając na Oriona i zastanawiając się, z jakim instrumentem by go widziała. – Perkusja. – odpowiedziała to, co faktycznie pierwsze przyszło jej na myśl. Nie była pewna dlaczego, ale mogła wyobrazić sobie go siedzącego przy perkusji.
– Pianino?! Aż tak nudna ci się wydaję? – rzuciła, jakby poczuła się naprawdę urażona, układając dłoń na swojej klatce piersiowej, wykonując ten gest w bardzo teatralny sposób. Pokręciła głową i zaśmiała się. – Szkoda, że moja babcia nie wpadła na to, żeby powinnam grać na harfie… i faktycznie musiałam grać na pianinie. – zmarszczyła nosek i westchnęła, sięgając po swojego drinka. Ta wizja bardzo się podobała, a harfa była instrumentem, który wydawał się bardzo ciekawy.
Wyprostowała się nagle i na moment zamarła, uśmiech od razu zszedł z jej twarzy i od razu wróciła spojrzeniem do twarzy Oriona. Powoli, starając się zrobić to niezauważalnie, wciągnęła powietrze do płuc i wypuściła je, przysuwając się do stolika i kładąc na nim swoje dłonie. – Daj mi swoje dłonie. – na jej twarzy znów pojawił się uśmiech. – Sprawdzę, czy mógłbyś spróbować z pianinem. – zaproponowała, choć wcale nie taki był jej cel. Była przekonana, że przy barze dostrzegła Leonarda i miała nadzieję, że gdy on zobaczy ją z kimś, w dodatku trzymających się za ręce, to nie podejdzie do nich.
kelner
harvey's diner
columbia city
Kochał ten rodzaj swobody i wolności, którego zwyczajnie nie dało się zaczerpnąć pod zbyt mocno zaciśniętym wokół szyi krawatem.
No, tak. Całe swoje życie wolał się bawić, niż gnuśnieć na domowej kanapie.
I może to był jego błąd.
– Wow, Laura! – Łypnął na nią – zbyt zaskoczony, żeby się zawahać (a co dopiero odmówić – zresztą, dlaczego miałby?). – Szkoda, myślałem, że przepowiesz mi przyszłość. Z linii życia, czy coś. – Zażartował tym samym tonem, w jakim przerzucało się między sobą nieszkodliwe, słowne przepychanki. Szybko jednak podchwycił drugie dno zachowania dziewczyny (a należało przyznać, że Hayward potrafił rozpoznać dno, jak nikt inny – w końcu regularnie zaliczał jedno, za drugim – rzadko kiedy wybijając się w kierunku powierzchni; a jeśli już, to tylko po to, żeby zaczerpnąć minimum potrzebnego mu do przetrwania powietrza). No, mógł być ignorantem, ale nie był kretynem. Dlatego pochylił się, mocniej, w kierunku brunetki. Gdyby resztki swojej uwagi skupił na czymś innym, niż nagła zmiana w jej nastroju, pewnie byłby w stanie poczuć na sobie jej oddech; na swoim policzku i w opieszałej wędrówce rozchodzącej się gdzieś pomiędzy linią szczęki, a płatkiem ucha – opstrzony zapachem popijanego przez nich alkoholu.
Orion rzucił okiem w kierunku, od którego uciekało spojrzenie Laury. Potrzebował chwili, żeby zrozumieć – na odpowiedni tor myśli zepchnięty wreszcie sylwetką ewidentnie starszego od siebie mężczyzny (Hayward strzelał – mniej więcej w wieku jego własnego brata). Patrzył na nich. I nie było w tym najlichszego choćby śladu przypadku czy pomyłki.
Wzrok Leonarda – faceta, którego Orion nie znał, ale który mu się nie spodobał –
- tylko że nie w taki sposób, w jaki – potencjalnie: ktokolwiek – mógłby mu się spodobać. Na przykład gdyby restaurację zamienić na klub, fikuśne lampy na tnące ciemność lasery; z muzyką wygłuszającą i tak niepotrzebne nikomu rozmowy i pijaństwem błyszczącym w oczach
– Laura? Wszystko okay? Co to za gość? – Zmarszczył brwi, zacisnąwszy mocniej opuszkę kciuka na dłoni dziewczyny. O temacie perkusji i pianina zdążył już zapomnieć. – Chcesz żebym z nim pogadał? Albo… pójść gdzieś indziej? – Mówił cicho. W zasadzie – nawet pomimo przygrywającej w tle muzyki – w odległości, która dzieliła go od dziewiętnastolatki, wystarczyłby szept.
Dla jasności – jakkolwiek impulsywny nie bywał, tym razem naprawdę by z nim porozmawiał. Nadal odrobinę zbyt dobrze – i stanowczo zbyt wyraźnie – pamiętał bójkę, w którą on i Syd wdali się tamtej październikowej nocy. Orionowa mądrość może bywała ulotna, ale trzymała się go dłużej, kiedy uczył się na własnej skórze.
Albo wybitym zębie.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– Czytanie z dłoni to chyba nie do końca moje klimaty. – odpowiedziała, uśmiechając się blado. Choć byłoby to ciekawe, to żydowskiej kulturze, w której była przecież poniekąd wychowywana, nikt nie praktykował takich rzeczy. Jednak nie w tym rzecz. W innej sytuacji z pewnością obróciłaby dłoń Oriona, by spojrzeć na jej wewnętrzną część, powoli przesunęłaby opuszką palca po liniach na niej wyżłobionych, po czym wymyśliłaby barwną historię o tym, jakie życie go czeka. Teraz jednak jej spojrzenie uciekało w kierunku baru, a sama nie była w stanie skupić się na swoim towarzyszu. Nerwowo oblizała wargi, na których czuła smak słodkiego alkoholu, po czym na chwilę spojrzała na Haywarda. Ta krótka chwila, w której trakcie straciła Adlera z oczu, a także nie panowała nad sytuacją, nie była dla niej komfortowa. Poczuła ucisk w okolicy klatki piersiowej i żołądka. Przygryzła policzek od środka, czując się tak, jakby wszystko wokół niej na kilka sekund zwolniło, przygasło, ucichło. Dopiero pytanie Oriona, a także uścisk jego dłoni sprowadziły ją z powrotem na ziemię.
– Tak? Co? – otrząsnęła się, niemal niedostrzegalnie potrząsając głową. Zmarszczyła czoło i westchnęła głośno. Odwróciła głowę i dostrzegła stojącego kilkanaście metrów od nich mężczyznę, który bez skrępowania się im przyglądał. – Tak, tak, wszystko okej. Przepraszam. – pokiwała nerwowo głową, próbując się uśmiechnąć. Mimowolnie zacisnęła palce na jego dłoni i znów, naprawdę nie mogą się opanować, zerknęła na Leonarda. Biła się z myślami, czy powinna do niego podejść i porozmawiać, czy powinna w tej chwili opuścić bar, tak jak proponował to Orion, czy powinna zrobić Adlerowi na złość i pokazać mu, że nie przejmuje się jego obecnością i ma w tej chwili o wiele lepsze towarzystwo. Jednocześnie gdzieś w głębi duszy liczyła na to, że to on podejdzie do niej.
– To… mój były. – wyjaśniła Orionowi, nagle oblewając się rumieńcem. Temperatura lokalu, alkohol, a także obecność faceta, która mogłaby nazwać miłością swojego życia dupkiem, robiły swoje. Nie miała się czego wstydzić, była pełnoletnia, mogła spotykać się z kim chciała, zresztą ją i Haywarda też dzieliło kilka lat, a jednak gdzieś w głębi duszy czuła, że nikt nie spodziewał się po niej relacji z jedenaście lat starszym mężczyzną.
– Nie, nie trzeba. Myślę, że możemy tu zostać. Nie mogę się przecież przed ukrywać. – odparła, biorąc głęboki oddech i na krótką chwilę skupiając się na Orionie. Nie miała pojęcia, jak w pierwszej chwili mogły zabrzmieć jej słowa, a ktoś, kto nie znał Leonarda, mógł pomyśleć, że mogła mieć faktyczne powody, by go unikać, a złamane serce to przy tym błahostka. – Ale dziękuję. – dodała, kolejny raz zaciskając palce wokół jego dłoni.
– Lauro. Cześć. – usłyszała znany jej doskonale głos i powoli uniosła głowę. Jej spojrzenie skrzyżowało się z tym Leonardowym. Jak zwykle bił od niego spokój, który odkąd się rozstali, cholernie ją irytował. – Cześć. – mruknęła, nie wiedząc, jak powinna się w tej chwili zachować. Nie spodziewała się, że do nich podejdzie. Nie spodziewała się też, że zaraz wyciągnie dłoń w kierunku Oriona.