WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

#milion

Adaya zdecydowanie nie tryskała radością jeśli chodzi o pracę jej szanownej żony. Pogodziła się z faktem, że ta wróciła do czynnej służby, ale to nie zmieniało tego, że nie znosiła. Teraz kiedy była mamą ogólnie jej nastawienie się zmieniło. Zdrowie dzieciaków oraz Art było najważniejsze, więc nic dziwnego, że była zła gdy tylko Artemis wspominała o kolejnym wyjeździe. W życiu nie podejrzewała, że będzie z niej taka kwoka ale chciała by Art była blisko i była cała i zdrowa.
Zaskoczenie Ady biletami było naprawdę miłe i sprawiło, że atmosfera między nimi się zmieniła. Jasne, Ady zdawała sobie sprawę z tego, że to trochę przekupstwo. Jednak fakt iż miały spędzić czas jako rodzina był wystarczającym powodem do wielkiego i szczerego uśmiechu młodej Fisher.
-Przynieś coś dobrego Ax - zawołała jeszcze za nimi i z małą na rękach zeszła po schodach w poszukiwaniu ich miejsc. Dzięki uprzejmości jednego z chłopaczków pracujących w KeyArena odnalazła miejsca i sprzedając młodej buziaka zasiadła na owym. Bycie blisko parkietu było jej małym marzeniem i teraz jej żona właśnie je spełniła nawet pewnie nie będąc tego świadomą. Chłopak, który jej pomógł kręcił się gdzieś w pobliżu zaczepiając Ellie i no doskonale można było zauważyć, że chyba Ady mu się mega spodobała. Znając życie pewnie będzie próbował ją wyrwać jak to zwykle w takich sytuacjach bywa.
Młody dzielnie przyniósł jedzenie dla siostry, która z niechęcią popatrzyła na nie. W sumie niedawno jadła, więc jedyne co ją interesowało to wszystko dookoła. Ady martwiłaby się bardziej o to, że to właśnie Ellie pogna za piłką niż Ax, który siedząc obok Art machał nóżkami zajadając się parówką. -Nie wiem czy chcę wiedzieć ile dałaś za miejsca wariatko - zaśmiała się krótko. -No raczej. Wspieramy Storm zawsze i wszędzie - zmierzyła żonę wzrokiem jakby ta mówiła jakieś dziwne rzeczy! To było jasne, że Ady wspiera tylko i wyłącznie Seattle Storm. -Może kiedyś wreszcie się wybierzemy - uśmiechnęła się lekko w kierunku żony. W sumie to dawno nie była w Anglii. Ostatnim razem... była gdy Art otrzymała wieści na temat odsunięcia jej od pracy jako agentki. Potem nie było okazji. -Dziesięć minut jak mniemam - spojrzała na zegarek i przy okazji sprawdziła czy młoda przypadkiem nie przysypiała na jej kolanach. Jednak ta jak się okazało strzelała miny do nowo poznanego kolegi, kóry stał niedaleko i tylko co chwilę zerkał na jej mamę.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Zdawała sobie sprawę, że żona nie jest pocieszona jej brakiem rezygnacji ze służby w terenie. Artemis jedyne czego nie mogłaby porzucić, to tej adrenaliny. Ona napędzała ją do działania i pomagała od lat – nie znała innego życia. Może Adaya nie była tego świadoma, ale też Fisher nie chciała się wdawać w jakieś większe szczegóły, zwłaszcza że rozmowy na temat morderstw nie są najprzyjemniejsze. Poza tym obowiązuje ją tajemnica zawodu. Musiała trzymać język za zębami, bo mogłoby dojść do poważnych konsekwencji i nieprzyjemności a tego im obu chciała oszczędzić. W każdym razie mecz był małym przekupstwem które miało im pomóc w ponownym odnalezieniu szczęścia w związku, zamiast sprzeczek jakie pojawiały się coraz częściej.
Axel oczywiście był wielce ciekaw wszystkiego co się dzieje, dopóki nie zaczął jeść swojego hotdoga. Gdy go wsadził do buzi nawet porozmawiać się z nim nie dało, dlatego Artemis skupiła swój wzrok na małżonce. - Tyle ile potrzeba. – stwierdziła, nie chcąc wdawać się w szczegóły. Ady już dawno ustaliła, że agentka potrafi wydać na nią zawrotną kwotę i nie powinno jej to dziwić.
- Oj no już! Nie patrz tak na mnie. Po prostu podroczyć się chciałam. – zaśmiała się pod nosem i poprawiła okulary, które tym razem założyła zamiast soczewek. Raz na jakiś czas ich używała, ponieważ jak to ujęła trenerka – dodawały jej jeszcze więcej seksapilu!
- Mary zapewne już tęskni, choć pogoda podobna. – bo jej matka to jednak wykapana Brytyjka. Trudno było ją przemycić do Stanów i zadomowić. Na szczęście wszystko wydało się łatwiejsze bo tutaj ma wnuki i dzieci. O ile Artemis dobrze podsłuchała to Pani babcia ostatnio nawet wpadła do Aresa na obiad, bo została zaproszona. Mimo wszystko starsza kobieta nie wyzbyła się swoich korzeni i rodowodu a ten sięga daleko wstecz do brytyjskich przodków. - Sama trochę tęsknię. – rzadko kiedy do tego się przyznawała, ale na dobrą sprawę minęło sporo czasu od ostatniej wizyty w Anglii. Zazwyczaj wracała tam pomiędzy misjami gdy jeszcze była agentką MI6. Teraz… była zbyt zajęta rodziną. Może warto też odwiedzić starych druhów z agencji. Zobaczyć na własne oczy kto dostał stołek szefa zamiast niej.
- Czyli mam jeszcze czas aby strzelić sobie z wami fotkę dla babci. – bo oczywiście po ostatnim wypadzie na Ukrainę, Mary zażądała aby Artemis, dla jej świętego spokoju raz na jakiś czas posłała zdjęcie z rodziną. Chce mieć po prostu aktualny ogląd na to jak się oni wszyscy mają. Stara kobita no, a jednak raz na jakiś czas się matki słucha. - Ax, sos masz na policzku. – wyjęła telefon, wzięła Axela na kolano, przytuliła Adayę i powiedziała aby Ellie się uśmiechnęła co zrobiła wręcz machinalnie. Była wierną kopią mamusi – nawet uśmiech miała ten sam co trenerka. - No dobra, zadanie odbębnione. – wysłała wiadomość i spojrzała na parkiet. Światła przygasły i zaczęło się całe show z wyjściem zawodniczek na parkiet. Później wszystko wróciło do normy i zaczęła się gra.
- Ellie, siedź ładnie. – faktycznie, małą chyba swędział tyłeczek, bo już szykowała się aby wznieść wyżej rączki i zawołać o piłkę. Może zostanie koszykarką?

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Niestety Ady nie mogła zabronić Art wykonywania ukochanego zawodu, bo byłaby okropną żoną. Starsza Fisher, przecież odkąd się poznały wręcz pchała ją dalej jeśli chodziło o jej bycie trenerką. Miała nawet kilka miesięcy w FBI jako trenerka, więc teraz Ady byłaby okropna gdyby kazała swojej żonie wybierać między nią a pracą. I chociaż jej naprawdę nie pasowało to wszystko to musiała to znosić. Dużo się zmieniło po całym psychicznym załamaniu partnerki i Ady naprawdę nie chciała przeżywać wszystkiego jeszcze raz. Sprzeczki w ich związku były czymś nowym tak naprawdę. Jasne, kłóciły się wcześniej, ale nie w takiej częstotliwości jak teraz, bo obie chodziły odrobinę podminowane i więcej spięć było między nimi. Tak jakby odrobinę się od siebie oddaliły.
Nie chciała wiedzieć ile faktycznie jej żona dała za bilety, a kręcenie nosem na tą cenę i tak by nic nie zmieniło, bo Art od samego początku wydawała na dupę Ady kupę kasy i to według trenerki bardzo niepotrzebnie.
-Jeśli tęsknisz to naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie byśmy się wybrały albo nawet byś sama pojechała na trochę odwiedzić stare śmieci - uśmiechnęła się zachęcająco. Nie była tego typu osobą by wszędzie latać za żoną. Jeśli ta potrzebowała samotnie się wybrać do Anglii to przecież nic nie stało na przeszkodzie. Ady miała już wprawę w siedzeniu w domu z dwójką dzieci. Jakby... Art i tak często nie ma, bo jest na misjach i trenerka musi sobie radzić sama.
Fotka dla babci musiała być, a mała Ellie nawet radośnie uniosła rączki i gdyby Ady nie przytuliła się do blondynki to z pewnością miałaby pół twarzy zasłonięte przez własną córkę. Tą, która była jej wierną kopią, więc nawet nie ma szans by się mogła do niej nie przyznawać.
Światła przygasły i Adaya skupiła się na tym co się działo by potem mieć praktycznie cały czas oczy przyklejone do kolejnych zawodniczek. Kochała sport, więc nic dziwnego, że każde sportowe wydarzenie dla niej było cholernie fascynujące i cieszyła się na nie jak małe dziecko. Axel był naprawdę grzeczny o dziwo i obserwował co się działo na parkiecie nawet zapominając, że w sumie to jeszcze nie skończył swojego jedzenia. Ostatecznie wyciągnął rękę z hot-dogiem w stronę mamy Art. Ellie... najadła się szaleju, bo wręcz ją ciągnęło na parkiet przez pierwszą kwartę. Ady miała nawet spory problem z utrzymaniem jej na kolanach. Pierwszy rząd we czwórkę to chyba nie był najlepszym pomysłem. Przynajmniej dla tej małej kulki energii.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Odetchnęła spokojnie i pokiwała głową. - Możemy zrobić wycieczkę. Ax mało co pamięta z ostatniej podróży - wtedy gdy Artemis odrzuciła tak ważny stołek na rzecz rodziny. Jej świat wywrócił się do góry nogami, ale nie zamieniłaby go na żaden inny. Ta rzeczywistość może i była czasem przytłaczająca, ale mając żonę przy sobie czuła się poniekąd spełniona. W końcu miała szczęście tam gdzie go najbardziej potrzebowała. Jej życie prywatne była poukładane. Nie było męża alkoholika, ani długiego okresu samotności po zatrzeleniu drugiego. Była Adaya Fisher która postanowiła pokochać ją mimo kłamstw i tego co robi, założyć rodzinę a także spędzić z nią resztę życia. Czasem uważała że takie szczęście nie może być jej dane na wieki i bała się iż faktycznie kiedyś je straci.
Poprawiła okulary przypatrując się zawodniczkom Storm. Koszykówka nigdy nie będzie dla niej tak interesująca jak piłka nożna, ale zamierzała dobrzę się bawić kibicując drużynie, za którą jej żona przepada.
- Serio Ax? - podpytała kiedy młody oddał jej reszt hotdoga o którego tak się kłócił przy stoisku.
- Juz nie mogę, ale pomyślałem że się podzielę!
- Och jakiś ty wspaniałomyślny. - zmierzwiła mu włosy tylko i wzięła resztkę jedzenia aby wcisnąć je w siebie. Dobrze że dodatkowo wzięła sobie colę, to popiła bułę.
Mecz toczył się dosyć szybko co nawet podobało się Fisher, która wodziła wzrokiem za piłką. Doczekały się przerwy a Seattle prowadziło czterema punktami, czyli na razie wszystko było po myśli jej żony. Młody wstał na chwilę i podszedł do Ady.
- Mama muszę do toalety. - powiedział ciągnąc ją za koszulkę. - Daj Ellie i lećcie. - przecież to nie problem aby chwilę ją popilnowała prawda?
A jednak okazało się że całkiem wielki bo gdy trenerka zniknęła z Axelem, Artemis posadziła małą na krzesełku. Oczywiście jak na złość nie mogła znaleźć chusteczek aby wytrzeć sos, który skapnął jej na żakiet, więc zaczęły się poszukiwania. W tym czasie Els postanowiła wywinąć matce psikusa i przyprawić ją o kolejny zawał bo gdy Art znalazła opakowanie, małej nie było obok.
- Ellie? - jak kamień w wodę. - Adaya mnie zabije... - warknęła sama na siebie - właśnie wychodzi jaką cudowną matką jest agentka. Rozejrzała się ale ni *uja nie widziała nigdzie córki. - Jak nic mnie zabije... - potwórzyła, aby zaraz ujrzeć Adayę z małym.
- Nie panikuj, ale... zgubiłam Ellie. - powiedziała na tyle spokojnie na ile potrafiła. - Odwróciłam się na moment aby wyciągnąć chusteczki i puf! Nie było jej. - matka roku, nie ma co!
Rozejrzala się jeszzcze raz ale znów nic. Nawet okulary nie pomogły. Nagle jedna z koszykarek podeszła do Adayi i uśmiechnęła się.
- Ta zguba chyba jest twoja, nie? - musiała ją wcześniej wyhaczyć kątem oka jak grała. Sue postawiła małą na ziemi. - Postanowiła podsłuchać co bedziemy grać, a pozniej zapytała czy może piłkę. - palcem wskazała na piłkę którą mała trzymała. - Słodka jest. - zaśmiała się po czym przybiła z małą piątke i pobiegła na środek boiska.
- Jak nic, zejde na zawał przy tych dzieciach. - spojrzała na Ellie i pogroziła palcem. Niby jej wina że nie upilnowała tego gnoma, ale mała przecież wie że nie powinna się oddalać!
- Mama dośtałam pike! - zawołała ucieszona do Ady, po czym podniosła rączki aby ją wziąć na kolanka.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Wycieczka do Anglii wcale nie brzmiała jakoś źle. Może wyjazd i po prostu odetchnięcie trochę im obu zrobi dobrze? Atretmis nie będzie martwiła się kolejnym wyjazdem, a Ady chociaż przez chwilę nie będzie miała napiętego grafiku miedzy pracą a dzieciakami i po prostu spędzą tydzień we dwie z dzieciakami. Takie rodzinne wakacje, których widocznie potrzebują.
Przez moment Ady przyjrzała się swojej żonie i uśmiechnęła pod nosem. Tyle czasu przekonywała tą upartą dupę do noszenia okularów. Na szczęście Art nosi albo soczewki albo okulary, chociaż w tych drugich wygląda naprawdę zajebiście. Ady ma fuksa trafiając w swoim życiu na Artemis przy której znalazła szczęście.
-Ktoś tu znowu oczami jadł - zaśmiała się widząc jak to mama Art dostała jedzenie do skończenia. Gdyby Fisher pamiętała o tym, że dzieciaki jadły tuż przed wyjściem to może kupiłaby mu coś mniejszego. Jakieś chrupki albo żelki. A teraz ma do skończenia hot doga!
-Chodź - usadowiła wiercącą się małą na kolanach drugiej matki i chwyciła starszego syna za rączkę by mogli skierować się do toalety gdzie młody załatwił swoje potrzeby a i sama Ady z tego faktu skorzystała również! Nie zeszło im się tak długo, bo i ku zaskoczeniu trenerki kolejki praktycznie nie było, więc oboje wiele z meczu nie stracą. Młody wręcz ciągnąć mamę na swoje miejsca, chcąc dalej oglądać mecz i co chwilę rzucał jej by się pośpieszyli! Nie spodziewała się jednak tego co zastanie gdy faktycznie pojawią się przy Artemis. -Jak to zgubiłaś? - uniosła się delikatnie, przecież Ellie nie ma pelerynki niewidki i nie rozpłynęła się w powietrzu. -Ax siadaj na miejscu proszę Cię - warknęła, bo młody ciągnął ją za rękaw bluzy. Nie chciała być niemiła, ale naprawdę ostatnio chodziła podminowana i wszystko ją irytowało. Ich związek przechodził przez trochę gorszy okres, a i tak czasem przecież bywa. Nie zawsze jest kolorowo o czym obie doskonale wiedziały. -Wiesz doskonale, że ją dzisiaj nosi niesamowicie - rzuciła rozdrażniona w kierunku Art i zaczęła się nerwowo rozglądać za swoim dzieckiem. Jeśli ona była taka za młodu to może lepiej, że biologiczni rodzice byli wiecznie na haju.
Chciała jeszcze coś rzucić w stronę żony, ale nagle pojawiła się przy nich koszykarka i to jedna z tych legend sportu, która grała swój ostatni sezon w karierze. Ady na moment zaniemówiła i uśmiechnęła się głupkowato. -Przepraszam za nią. TO jest taki mały ninja ostatnio - odpowiedziała wreszcie by zaraz przejąć małego gnoma. -Taaa... nie tylko Ty. Zastrzyk adrenaliny lepszy niż pod dobrych dragach - przewróciła teatralnie oczami. -Widzę rybo, ale wiesz, że nie można tak znikać. Tłumaczymy CI to za każdym razem - usiadła na swoim miejscu i spojrzała przepraszająco na żonę. Naprawdę nie chciała się unosić. To było silniejsze od niej jeśli chodziło o tą małą dwójkę, dla których stała się mamą.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Doskonale wiedziała, że przy małych dzieciach trzeba mieć oczy dookoła głowy, ale potrzebowała tylko sekundy aby wytrzeć sos a Ellie postanowiła się ulotnić tak aby matka nie miała pojęcia gdzie się podziała. Wszystko krzyczało w Art, że jest złą matką skoro w taki sposób zgubiła córkę. Miała ostatnio wrażenie, że wszystko robi źle i nikt nie wmówi jej inaczej. Czuła, że powoli traci instynkt, który niepostrzeżenie pojawił się gdy mała faktycznie pojawiła się na świecie. Oczywiście nie uzewnętrzniała się z nim, ale po prostu czasem potrafiła ponieść się emocjom. Tak jak teraz czując, że będzie miała wielkie kłopoty gdy tylko Adaya pojawi się koło niej. Nie pomyliła się bo żona zareagowała dosyć impulsywnie na co Fisher jedynie westchnęła. Tyle razy tłumaczyła Ellie aby się nie oddalała… do dzieci można mówić i mówić a one i tak robią swoje.
- Wiem. – powiedziała skruszona. Obie chodziły podminowane i nawet małe głupoty urastały do rangi problemów o które się sprzeczały. Nie lubiła tych momentów. Wolała ugodowa załatwiać sprawy z żoną, ale czasami się nie dało i wkurzał ją sam fakt bezsensownego kłócenia się o błahostki.
Artemis jedynie wywróciła oczami gdy mała pojawiła się w towarzystwie koszykarki. Miały wielkiego farta, że się odnalazła i nie musiały informować spikera o tym. To byłoby dopiero żenujące. Gdy Ellie usiadła agentka spojrzała na Axela aby upewnić się, że siedzi obok i nie zamierza nigdzie uciekać po czym wzrokiem wróciła na mecz który właśnie wystartował. Seattle spisywało się na medal, dlatego dryga kwarta zakończyła się prowadzeniem.
Spojrzała na Ellie która jarała się posiadaniem piłki i westchnęła. Czasem te dzieci to na nią po prostu za dużo. Uśmiechnęła się delikatnie do małej gdy ta zamachnęła się piłką prawie wybijając zęby Adayi. - Może zostanie koszykarką. – szepnęła do żony. Jeśli tylko będzie chciała kontynuować tą fascynację koszykówką, Artemis nie miała nic przeciwko. Zapiszą ją do jakiejś szkółki – bo w końcu je stać - i może mała rozwinie wielki talent. Na razie jedynie była wkurzająca znikając bez informacji!
Kolejna kwarta i znów wielkie emocje w które nawet Axel się zaangażował krzycząc i mówiąc co zawodniczki powinny robić – było to niezwykle urocze, dlatego Arti szybko strzeliła mu zdjęcie i oczywiście Adayi z małą. Później ustawi je sobie na tapetę.
- To jak, jak na razie udane wyjście? – podpytała żonę licząc iż ta nie wytknie zgubienia córki i po prostu powie coś więcej o grze jaką mogły oglądać z tak bliskiej odległości!

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Kłótnie o błahostki rosły do problemów gigantycznych, a nie powinny. Ady miała wrażenie, że naprawdę zaczyna się między nimi sypać, a sama trenerka nie wiedziała jak to wszystko powstrzymać. Nie chciała się kłócić i nie chciała być taka, ale to jakoś samo wychodziło.
Miały naprawdę sporo szczęścia jeśli chodziło o małą ninja, która znika. Gdy już usadowiły się to okazało się, że Ellie trochę się uspokoiła mając piłkę w swoich rączkach. Może potrzebowała po prostu takiego rozkojarzenia by spokojnie posiedzieć. Zresztą Ady nie zamierzała teraz jej w niczym przeszkadzać jak już siedziała grzeczniej. Postanowiła się skoncentrować na meczu, kontrolnie zerkając w stronę synka, który z zafascynowaniem obserwował mecz.
-Może lepiej nie, bo stracę zęby - rzuciła ledwo uchylając się przed kolejnym atakiem. Jak tak dalej pójdzie to przed końcem meczu stracie przednie zęby albo w siłowni, którą prowadzi pojawi się z podbitym okiem! I potem jej to żona będzie wypominać przez kilka miesięcy.
Ktoś tu zamieniał się w nowego fotografa rodziny! Wcześniej Ady to robiła, chociaż ostatnio coraz mniej, bo nie miała na to czasu. Praca i samotna (przez większość czasu) opieka nad młodymi była wystarczająca dla Ady by wieczorami po prostu zasnąć przed telewizorem. No i nie zapominajmy o trzech psach, które też potrzebowały uwagi! Dobrze, że miały spory ogród po którym zwierzaki latały większość dnia.
-Bardzo - posłała żonie rozbrajający uśmiech. Nie była zła za utratę córki na chwilę. Była rozczarowana to pewne, ale nie zamierzała jej tego wypominać. Zresztą nie potrzebowały teraz kolejnej durnej i niepotrzebnej sprzeczki.
-iMamo[/i]- Axel pociągnął Artemis za rękaw by zwrócić na siebie uwagę. -Mamo, możemy po meczy jechać do Macdonalda? - bo oczywiście znowu zgłodniał. Jak zwykle i potem znów połowę zostawi jeśli faktycznie się na to zdecydują.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Nie lubiła wybiegać w przyszłość, ponieważ życie takimi chwilami było dla niej największą wartością, jednakże w przypadku dzieci snuła tam swoje domysły. Axel miał mnóstwo energii i jest kochanym dzieciakiem – raz grał w piłkę, raz ścigał się z psami, może będzie jakimś atletą, tak samo jak Els która właśnie w tym momencie zapałała miłością do koszykówki. Artemis i tak będzie z nich dumna, nawet jeśli wybiorą niebezpieczną robotę jak bycie strażakiem bądź policjantką. Teraz dopiero rozumiała, że jej rodzice tak samą ją wsparli w wyborze takiej a nie innej ścieżki zawodowej. Jedyna osoba która nie potrafiła tego przetrawić to Ares, ale on to zupełnie inna historia.
- Ty to masz żołądek bez dna. – szepnęła mu na ucho, bo przecież jak Adaya zasłyszy, że chcą maka to zaraz udusi ich oboje. Na szczęście Seattle akurat zdobyły punkt, więc zagłuszyły ich krótką rozmowę gdzie Artemis przyznała iż mogą pojechać na małego fastfooda. Oj, jeszcze nikt od nich nie umarł! Później będzie się tłumaczyć żonie. Ellie na pewno też wciągnie jakieś fryteczki!
Cała rozgrywka szła pod dyktando gospodarzy, także wszyscy byli zadowoleni. Trybuny co chwila zarzucały jakieś przyśpiewki a atmosfera przypominała tą panującą na meczach NBA. Fajnie było widzieć, że kobiecy basket też się podoba i może być tak samo interesujący. Artemis nie narzekała i z zaciekawieniem śledziła grę, która byłą naprawdę szybka. Wszystko co Storm rzucały, trafiało do kosza, co powodowało jeszcze większy szał tłumu.
- No powiem Ci, że dzisiaj to pokazują klasę. – bo widać było, że nie zamierzają odpuszczać, a ich szybkie akcje są zabójcze. Większość trójek trafiła Sue, raz nawet przybiła piątkę przebiegając koło Ady i Ellie, bo mała oczywiście wystawiła swoją rączkę. Dziewczynka ucieszyła się niezmiernie. Chyba znalazła sobie nową znajomą!
Mecz zbliżał się ku końcowi dlatego Axel zaczął się niespokojnie wiercić bo już czuł zapach maczka o którym wcześniej rozmawiał z mamą. Końcowy buzzer i wszystko rozstrzygnięte – Storm wygrały przewagą piętnastu punktów, co było naprawdę dobrym wynikiem. - Dzieciarnia, zbieramy się. – zakomunikowała wszystkim na co Ax, aż podskoczył mało nie wywalając się z krzesełka na parkiet. Wstała z krzesełka jeszcze chwilę poklaskała w ramach gratulacji dla zespołu i zaczęła kierować się po schodach w górę, aby przejść do wyjścia z areny i dostać się na parking. Wyciągnęła kluczyki z samochodu i już miała otworzyć wóz gdy odezwał się jej telefon. - Będziesz proawdzić? I zapnij Axa, proszę. – rzuciła kluczyki żonie ponieważ musiała sprawdzić kto dzwoni, dlatego zaczęła gorączkowo szukać telefonu. Oczywiście burdel w jej torbie był na wysokim poziomie, dlatego dopiero po kilku sekundach się do niego dokopała.
Brytyjski numer, to już wywołało w niej niepokój, dlatego oddaliła się od rodziny i przystanęła koło budki parkingowej. Gdy usłyszała te konkretne słowa zamarła. Kompletnie nie rozumiała co się dzieje. Tępo słuchała tego co mówi jej dawny szef. Miałą wrażenie, że to inna rzeczywistość a ktoś sobie z niej robi żarty. Wzięła kilka głębszych wdechów i stanęła tyłem do samochodu, tak aby Adaya nie mogła usłyszeć co mówi, ani zobaczyć jej wyrazu twarzy.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Ady miała okropną przeszłość. Nikt nie interesował się tym kim zostanie i czy ogólnie wyjdzie na ludzi, ale teraz posiadając rodzinę rozumiała państwa Castellano. Nie było ważne kim zostaną byleby przynosiło im to frajdę i szczęście. To się najbardziej dla Ady liczyło. Miała gdzieś tam cichą nadzieję, że nie pójdą w ślady mamy Artemis i nie wybiorą czegoś niebezpiecznego, ale też nie zamierzała im tego uniemożliwić. To, że była wściekła na ich drugą mamę to już swoją drogą.
Dobrze, że nie słyszała tego paktu pojechania do maczka, bo naprawdę zaraz dałaby im wykład. Starała się jak mogła jeśli chodzi o odżywianie, chociaż rozumiała dobrze iż dzieciaki od czasu do czasu mogą dostać jakiegoś fastfooda. Jednak zawsze musiała pokręcić na to nosem, chociaż sama jak nie miała siły na gotowanie to zamawiała pizzę. Ady nie była aż tak cięta na to, po prostu chciała by dzieciaki odżywiały się nieco zdrowiej niż wszyscy inni.
Mecz popisowy Storm tak naprawdę. Akcje im wchodziły, a drużyna przeciwna nie wiedziała jak ma je złamać by chociaż dogonić je punktowo. W takich chwilach Ady była dumna, że pochodzi z Seattle i wspiera tutejsze drużyny sportowe. Poza tym... miała dzisiaj do czynienia z ikoną koszykówki, a jej córka zdobyła sobie nową koleżankę, która nawet raz przebiegając przebiła sobie z młodą piątkę.
-Dzisiaj są nie do powstrzymania - przyznała Ady nadal nie odrywając wzroku. Gdyby jeszcze kiedyś mogła poznać drużynę... albo chociaż przed jakiś czas pracować z nimi na siłowni to już chyba byłaby w siódmym niebie. Serio.
Mecz dobiegł końca. Ady gwizdnęła kilka razy w ramach gratulacji, bo klaskać nie mogła. Musiała trzymać w jednej ręce piłkę, a w drugiej szalejącą córkę! Ellie koniecznie chciała iść świętować z drużyną, bo przecież wcześniej u nich była i w jej główce zrodził się pomysł, że teraz też może. Była mocno niezadowolona gdy Ady skierowała się w stronę wyjścia, a nie na boisko i wydarła się jej do ucha. Kiedyś naprawdę Dadaś straci cierpliwość do niej i tyle. Chyba nawet charakterkiem przypominała strasznie Ady.
-Jasne - złapała kluczyki i otworzyła wóz by młody mógł się wspiąć na swoje siedzenie, a trenerka poszła na drugą stronę by usadowić małą w foteliku. -Axel. Nie daj Ellie tej piłki, bo jak nią rzuci w którąś z nas to może nie być miło na drodze - wręczyła mu piłkę, która chłopak sobie rzucił pod nogi by mu nie przeszkadzała zbytnio. Zapięła go jeszcze sprawdzając trzy razy czy faktycznie jest zapięte.
Nie siadła za kółko widząc, że Art się oddala i stoi przede wszystkim tyłem do nich. Coś było nie tak, a główka Ady podpowiadała, że to jest związane z kolejnym przeklętym wyjazdem i zaraz ta jej zakomunikuje, że musi jutro gdzieś jechać na misję znowu. Już się powoli nakręcała do kolejnej sprzeczki. Taki urocze popołudnie i już zrąbane przed jeden głupi telefon. -Siedźcie grzecznie - rzuciła do dzieciaków i zamknęła drzwi by skierować się w stronę żony. Musiała wiedzieć co się dzieje. Dotknęła jej ramienia by dać jej znać, że jest obok.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Myślała, że ta chwila nigdy nie nadejdzie. Królowa była jedyną stałą częścią życia wielu Brytyjczyków - ludzie odchodzili, przychodzili a ona dalej tam była. Nie tylko jako ikona samej monarchii ale dla całego świata stała się kimś więcej niż tylko kobietą, która nie wypowiada na głos swoich przekonań. Wiele osób śledziło jej losy, oraz losy rodziny królewskiej. Artemis miała przyjemność poznać ją osobiście co było dla niej ogromnym wydarzeniem. Gdyby objęła stołek w MI6 miałaby na pewno częstszy kontakt nie tylko z politykami ale z samą głową państwa. Teraz… po prostu nie wiedziała co ma myśleć. Słowa dawnego szefa jakby docierały do niej z opóźnionym zapłonem. Znała dokładnie wszystkie zasady operacji London Bridge, ale wierzyła, że do tego nigdy nie dojdzie. W niektórych szeregach mówiło się, że królowa jest długowieczna i ukradła kamień filozoficzny dzięki któremu wciąż jest z nimi… była z nimi.
Była tak zajęta, że nie usłyszała Adayi, która do niej podeszła. Jeszcze chwilę słuchała co i jak, włącznie z możliwością przyjechania do UK oraz uczestnictwa w pogrzebie państwowym. Wypierała z głowy, że faktycznie ta chwila nadeszła.
- Dziękuję za telefon. – wydukała jedynie i odwróciła się do żony. Nie miała łez w oczach, choć była pewna że w zaciszu domu jednak przeżyje to na swój własny sposób. Spojrzała na Adayę swoimi zimnymi, smutnymi tęczówkami, w międzyczasie chowając telefon do torby. Zaprzeczenie przyszło bardzo szybko, bo starała się każdą cząstką siebie wyrzucić wizję pogrzebu osoby, w imię której nie tak dawno temu jeszcze zabijała.
- Ja… - nawet nie wiedziała co powiedzieć i przede wszystkim czy mogła to powiedzieć trenerce. Jasne, jej osoba jest na tyle ważna, że dostała telefon ale czy powinna się dzielić czymś tak delikatnym i poufnym… W drugą stronę, nikt tu nie jest paplą a dla Artemis to był na tyle wielki szok, że chyba musiała to z siebie wydusić. Zresztą nie pracowała już w MI6. - Nie żyje królowa… właśnie dostałam telefon. – wie na dużo wcześniej niż inni, ale czy to powód do dumy? W tej chwili mimo wyjazdu z kraju poczuła palącą potrzebę aby tam wrócić, być gdzie dzieje się coś historycznego, coś tak ważnego, o czym nigdy nie śniła. - Zaczynają operację London Bridge… przekazanie władzy Karolowi. - już na tyle dużo powiedziała, że na chwilę zamilkła. Spoglądała tępo na żone, kompletnie nie wiedząc jak się czuje. Miała tak wielki mętlik w głowie i tak bardzo bolał ją ten telefon, że kompletnie zapomniała o radości jaką przed chwilą przeżywała z wygranej Seattle oraz o tym iż Ax chciał do maczka. - Jedźmy do domu, proszę. – szepnęła jedynie nie decydując się na żaden ruch względem żony. Po prostu chciała znaleźć się w sypialni i wszystko przetrawić, za jakieś dwie godziny o wszystkim dowiedzą się media i będą trąbić na prawo i lewo. Nie chciała być w centrum tego, słyszeć co chwila informacje o śmierci swojej królowej. Artemis nie wyrzekła się swojej brytyjskości po zamieszkaniu w Stanach, zresztą nierzadko z niej wychodziło bycie brytyjką… no i jej kochany seksowny akcent.
Powoli usiadła na siedzeniu pasażera, a gdy ruszyły nie odezwała się ani słowem. Jej myśli gnały w zawrotnym tempie, zupełnie jakby dopiero teraz puściła ich wodzę, zazwyczaj za dużo się nie zastanawiając.
Axel się obudził gdy przejechały koło jednego z maczków, że mieli tam wjechać i nogami zaczął kopać w fotel Art. - Mama… a co z umową? – do Fisher nic nie docierało, zupełnie jakby jedyne co ją interesowało to widoki miasta za oknem. Zamknęła się w sobie całkowicie próbując przetrawić informację tak wielkiej wagi. - Mama! – zawołał Ax, tym razem w kierunku Ady. - Miałem umowę, że wjedziemy do McDonalda! – bo przecież umowa to umowa. Niestety agentka w tej chwili miała inne rzeczy na głowie, a raczej w głowie. Przyglądała się przejeżdżającym samochodom obok.
- God save the King. – szepnęła tak cicho aby nikt nie usłyszał, bo sama nie chciała mówić tego głośno. Oznaczałoby to, że faktycznie pora na zmiany, a ona nie była gotowa, nawet jeśli nie pracuje dla MI6.
Gdy dojechały do domu, wypięła niezadowolonego Axa, który rzucił kilka razy bjadi helli pobiegł do drzwi. Otworzyła je bez przekonania i pierwsze miejsce gdzie się skierowała to sypialnia. Wyjęła paczkę papierosów, którą miała na czarną godzinę schowaną w szafce, zapalniczkę i od razu odpaliła pierwszego. Zaciągnęła się nim mocno i kilka razy kaszlnęła, oj płucka się odzwyczaiły. W tej chwili potrzebowała chwili dla siebie, ale jednocześnie… chciała po prostu aby ktoś z nią był.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Cierpliwie czekała aż jej partnerka zakończy rozmowę, chociaż już w środku w niej buzowało wręcz, bo jeśli faktycznie chodzi o kolejny wyjazd no to się pokłócą i tyle. Ostatecznie jej mózg kazał jej czekać z wybuchem i okazało się, że słusznie. To było coś czego chyba nikt się nie spodziewał. Ady była Amerykanką, ale nawet i ona słyszała o Królowej Anglii, która była ważną ikoną dla całego świata tak naprawdę. Dla samej trenerki ona po prostu była i tyle, nic więcej. Nie wiązał ją żaden sentyment ani nic, wiec tak naprawdę nie bardzo wiedziała jak ma tą informację przyjąć. Jednak wiedziała jak to wszystko może podziałać na jej żonę, która jakby nie było pracowała dla niej w MI6. Milczała słuchając Art. Nie wiedziała czym jest jakaś tam operacja, bo jej zainteresowanie władzami w Anglii było znikome tak naprawdę. Ona miała gdzieś politykę własnego kraju, a co dopiero cudzego.
Chciała ją przytulić, ale ostatecznie Art przeszła obok i ruszyła w stronę auta, więc Ady nie zrobiła niczego w tym kierunku. Milcząc wsiadła za kółko i ruszyły w stronę domu. Nie miała pojęcia, że Axel i Art sobie jakąś umowę zawiązali, więc gdy młody zażądał maczka Ady spojrzała w lusterko. -Co to zawieranie umów bez mojej wiedzy? - mały strzelił głupi uśmiech, a nóż może się uda tym razem matulę przekonać firmowym uśmiechem! -Słuchaj. Wrócimy do domu to mogę wam wrzucić frytki do piekarnika. Obiecuję, że pojedziemy do McDonalda jutro jak Cię odbiorę z przedszkola. Deal? - młody nie mógł uwierzyć własnym uszom. Mama faktycznie pojedzie po happy meal z nim! Cuda jednak naprawdę się dzieją. -Dobra - przebił sam sobie piątkę i wrócił do interesowania się światem na zewnątrz. Ellie już w momencie wyjazdu z parkingu praktycznie przysypiała, więc kiedy wjechały na teren ich domu Adaya musiała wyciągnąć małą powoli by jej nie obudzić. Na Artemis raczej w tej chwili nie mogła liczyć, bo ta olała wszystko i poszła do sypialni. Dała nawet kopa w dupę młodemu gdy usłyszała jego urocze bjadi hell na co młody się zaśmiał i uciekł do swojego pokoju do zabawek.
Adaya położyła małą w jej sypialni i zaszyła się chwilowo w kuchni, bo przecież obiecała te nieszczęsne frytki, które wrzuciła na blachę i do piekarnika.
Wstawiła wodę na kawę i skierowała swoje kroki do Art gdzie zapukała najpierw do drzwi i nawet nie czekając na jakiekolwiek potwierdzenie otworzyła je i wsadziła głowę do środka -Chcesz coś do picia? - spytała cicho. Nie skomentowała nawet tych nieszczęsnych papierosów. Wiedziała, że chyba tego akurat Art potrzebuje.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Musiała się schować przed wszystkimi czując, że i tak nikt jej nie zrozumie - no może matka, ale ona jeszcze nie wiedziała co się stało i dowie się już niedługo z wiadomości, tak jak reszta świata. Siedziała na łóżku, nawet nie fatygując się do otwarcia okna. Później będzie musiała tutaj przewietrzyć, żeby Ady nie narzekała na zapach. Myśli szybko przeskakiwały z jednej na drugą, tak że w tym momencie nie mogła się skupić na niczym konkretnym. Papieros okazał się idealnym rozwiązaniem, ponieważ zajęła czymś ręce. Delikatnie strzepła go na husteczkę - tak by nie robić na około bałaganu i wzięła głęboki wdech.
Rozumiała, że żona może nic nie rozumieć ponieważ nie odbiera tego tak jak ona. Wychowała się w UK była tam przez swoje szczenięce życie i zawsze... gdzieś tam odlegle, ale była królowa. Miała wrażenie, że traci kogoś bliskiego, choć tak naprawdę prawie wszystko dzieliło ją od Jej Wysokości. Jedyno co miały ze sobą wspólnego to cholerne poczucie obowiązku wobec kraju - i tak teraz siedząc na łóżku poczuła się obco w kraju który został jej drugim domem. Była zbyt daleko od Wielkiej Brytanii w tak ważnej chwili.
Słyszała że Ady krząta się w kuchni, zapewne to te frytki które Axel koniecznie chciał zjeść. Spojrzała na ścianę beznamiętnie, dopiero przeniosła wzrok na żonę gdy zajrzała do sypialni.
- Czarną kawę, ale to za chwilę... mogłabyś tutaj usiąść... i mnie przytulić? - rzadko zdarzały się momenty gdy Artemis prosiła o coś tak osobistego. Stroniła od takich gestów bo według niej są żałosne… gdy człowiek sobie nie radzi powinien wziąć się w garć, ale w tej sekundzie... Art nie potrafiła. Poczekała aż żona znajdzie się koło niej i najzwyczajniej w świecie oparła się o jej ramię, czekając aż kobieta zamknie ją w szczelnym uścisku, gdy tak się stało, schowała głowę, mocno się wtulając.
- Wiem, że nic nie rozumiesz, ale to dla mnie trudne. - szepnęła jakby na potwierdzenie tego, w jakim jest stanie i skąd ta nagła chęć na przytulenie. Ciężko było jej wydobyć choćby zdanie dlatego trwała w tym uścisku, dopóki nie zrobiła przerwy na zaciągnięcie się fajką.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Ady mogła się domyślać jedynie, że kobiecie jest cholernie ciężko teraz i właśnie dlatego zajęła się dzieciakami i wszystkim innym nawet nie warcząc, że Art jej nie pomogła. Kiedy mogła się wściekać to mogła, ale teraz nie był to właściwy czas i nawet buzująca w niej złość gdzieś przeszła nagle gdy zobaczyła w jakim stanie jest jej partnerka. Dlatego też zajęła się najpierw ogarnięciem małej ferajny dając Art czas na chwilę samotności. Zaraz tak może nie być, zwłaszcza, że Ax miał jeszcze spore pokłady energii i pewnie zaraz coś wymyśli głupiego.
Nie odbierała tego w ten sam sposób i szczerze powiedziawszy w normalnych okolicznościach jedynie wzruszyłaby ramionami na taką wieść. O ktoś sobie tam umarł. Trudno. Życie toczy się dalej niestety i trzeba z tym jakoś funkcjonować. Poproszenie o przytulenie było... urocze i przede wszystkim nietypowe dla Art. Trenerka bardzo rzadko takie słowa słyszała, więc zamiast wrócić do robienia kawy weszła do pokoju. Nie zamknęła całkiem drzwi, bo nie zostawi tego gamonia samego, cholera wie co młodemu strzeli do łba. Jednak bez słowa podeszła do żony i usiadła obok zaraz zamykając ją w szczelnym uścisku.
-Mogę się tylko domyślać - cmoknęła żonę w głowę. Nie zamierzała głupio komentować, że niepotrzebnie się tym tak przejmuje. To tylko obca baba i takie tam podobne. Ady nie była okrutną pizdą i nie zamierzała się tak zachowywać. -Domyślam się, że chcesz jechać co? - bo doskonale wiedziała, że z pewnością tak się stanie. Nie zamierzała jej również zatrzymywać. Jeśli potrzebowała być teraz w rodzinnym kraju to droga wolna. Ady do tej pory żałowała, że kazała jej wybierać między sobą, a krajem dla którego pracuje. Czasami przed uśnięciem gdybała sobie co by było gdyby jednak pozwoliła jej siedzieć na tym wysokim stanowisku i przeniosłaby się sama do UK. Teraz nic by jej przed tym nie powstrzymało, jednak wtedy żyła jeszcze Ellie.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Chyba drugi albo trzeci raz w życiu potrzebowała takiego kontaktu fizycznego. Tego pocieszenia jakie się z nim wiązało, które nabierało większego sensu gdy już faktycznie jgo otrzymała. Mogła mówić wiele, ale Adaya jest dla niej prawdziwym oparciem w trudnych chwilach. Gdy coś szło nie po ich myśli twardo stała przy Art, a ona… nie odwdzięczyła się tym samym. Kilka razy popełniła fatalne błędy które rzutowały na ich związku. Fisher nie wiedziała czym sobie zasłużyła na tak wspaniałą osobę u jej boku.
- Chce być na… pogrzebie. – ciężko przeszło jej to przez gardło. Już na jednym najważniejszym jej zabrakło przez własną arogancję i zwykłą głupotę (nieodbieranie telefonów od matki). Później kilka razy była na cmentarzu ale to nie to samo. Miała jednego ojca, tylko raz mogła go pożegnać i zawaliła. Gdy teraz myślała o Królowej nie chciała popełnić tego błędu. Mimo iż nie są w żadnym stopniu spokrewnione to co reprezentowała głowa państwa było bliskie nieistniejącemu sercu Artemis. Dopaliła do końca papierosa i raz jeszcze schowała się w objęciach żony. Było to naprawdę przyjemne uczucie. Adaya nie rozumiała, ale potrafiła być tu dla niej. Idealna żona!
Ta chwila spokoju nie trwała długo bo do pokoju wleciał Ax.
- Ja też chce się tulić! – zawołał i zaraz wgramolił się pomiędzy kobiety. Ten to miał wyczucie. Artemis nie zwróciła na niego uwagi, ale objęła go również, tak aby mogli moment posiedzieć w tym uścisku. - Mama, śmierdzisz! – dodał zakrywając buzię, bo oczywiście chodziło mu o nieprzyjemny zapach papierosów jakie odczuł gdy się zbliżył.
Fisher spojrzała na brzdąca i delikatnie się uśmiechnęła. - To może ja wezmę kąpiel.- chyba najlepsze rozwiązanie problemu jaki zauważył malec. Ucałowała w policzek Adayę i powoli wstała z łóżka. Kroki skierowała do łazienki gdzie zniknęła na prawie godzinę. W tym czasie Axel razem z Adayą przeszedł do kuchni aby posilić się fryteczkami!
Przebrała się w domowe ubrania i dołączyła do rodziny. Piła spokojnie kawę ale myślami była daleko – daleko w domu.

/ztx2

autor

Arti

ODPOWIEDZ

Wróć do „Queen Anne”