WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spodziewała się, że w tym konkretnym miejscu może niespodziewanie zaatakować ich prywatność ukryty gdzieś w tłumie paparazzi, dziennikarz czy zbyt ciekawski fan, który zdobyte informacje poniesie dalej w świat pocztą pantoflową. Spodziewając się trudnej rozmowy z przyjacielem, Annalee postarała się wybrać na ich spotkanie jeden z najbardziej odległych i prywatnych zakątków klubu, aby odgrodzić ich od ciekawskich uszu. Ponadto usłyszenie, o czym rozmawiają, utrudniała muzyka, które w tej części lokalu rozbrzmiewała nieco ciszej, na tyle, że mogli swobodnie rozmawiać bez podnoszenia głosu, ale zarazem powinna tłumić wypowiadane przez ich słowa osobom znajdującym się przy sąsiednich stolikach. Mimo tego sama starała się zachowywać ostrożność i raz po raz rozglądała się, próbując zarazem czynić to dyskretnie i nie zwracać uwagi innych klubowiczów. Nerwowe zerkanie w lewo i w prawo, poprzedzające każdą wypowiedź, mogło wzbudzić jeszcze większe zainteresowanie zgromadzonych i dać wrażenie, jakoby Annalee i Keagan coś razem knuli.
Na szczęście nic nie wzbudzało niepokoju Tajki. Inni goście Little Darlings wydawali się pogrążać w swoich własnych sprawach, rozmowach lub skupiać całą uwagę na jej koleżance, która niedawno pojawiła się na scenie. Po obadaniu otoczenia dziewczyna ponownie skupiła uwagę na przyjacielu, chłonąc kolejne wypowiadane przez niego słowa. Te zaś wzbudziły w niej kolejne zaskoczenie i pewną falę niepokoju, lecz mniej jednokierunkową. Angelo i reszta grupy, cały management, działał ewidentnie na szkodę Keagana, wydawało się, że przyjaciel tancerki padł ofiarą z bardzo egoistycznych pobudek - być może przestał pasować do nowej wizji zespołu, może współpraca z nim nie układała się tak, jak powinna, a być może na decyzji o tak perfidnym usunięciu go z grupy zaważył nieudany związek z wokalistą? Annalee nie znała dokładnych przyczyn, ale nie wątpiła, ze głównymi winowajcami zaistniałej sytuacji są ci po drugiej stronie barykady, nie Keagan. Jednocześnie groźba wyjawienia jego sekretów ukłuła Tajkę delikatnym dyskomfortem niepokoju, że być może jej przyjaciel też nie jest tak kryształową osobą, za jaką go miała?
- Rozumiem, że cię zaszantażowali, więc podpisałeś te papiery... ale to znaczy, że mieli na ciebie haki, którymi publicznie mogli ci zaszkodzić? - zapytała. Chciała wiedzieć, ot, po prostu zyskać pewność, że nie zapędziła się w swoich osądach i na pewno stała po stronie niewinnego. Nie miała pojęcia, czym były sekrety, które stały się podstawą gróźb, tak mocną, że mężczyzna podpisał do tego stopnia niekorzystne dla siebie dokumenty. Być może chodziło jedynie o jego słabości czy sprawy z życia prywatnego, które Angelo mógł wyciągnąć na powierzchnię opinii publicznej... nie chciała zarazem zmuszać przyjaciela do kolejnych zwierzeń, jeżeli nie chciał o owych sekretach wspominać. Ale potrzebowała czegoś, co da jej spokój duszy.
Uśmiechnęła się pogodnie w odpowiedzi na jego ostatnie słowa - o tak, miała dużo do powiedzenia na temat swojego życia osobistego! Bała się jednak, że to ona stanie się tym nudziarzem męczącym słuchacza. W jej życiu osobistym wiele się zmieniło. Pojawiła się Hana, która zawładnęła sercem i rozumem Tajki, a wejście na temat ich miłosnej relacji mogło skończyć się ociekającym lukrem monologiem, którego prawdopodobnie nikt poza autorką nie będzie w stanie wytrzymać!
- Skąd ten pomysł, nie zanudzasz mnie. W końcu sama jestem ciekawa prawdziwej wersji wydarzeń - odrzekła i upiwszy kolejny drobny łyczek swojego drinka, dodała, odpowiadając w końcu na pytanie przyjaciela. - A u mnie wiele się zmieniło. Poznałam wspaniałą dziewczynę, z którą niedawno zaczęłam się spotykać i... mogłabym mówić i mówić, ale teraz to ja obawiam się, że cię zanudzę.
Jej ostatnie słowa wybrzmiały perełkami śmiechu, ale mówiła poważnie. Była świadoma, jak zakochani potrafią irytować otoczenie swym emocjonalnym hajem, a ona nie chciała męczyć przyjaciela, którego tak rzadko widywała.
Ostatnio zmieniony 2022-04-29, 17:16 przez Annalee Kugimiya, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Keagan doskonale znał światek sławnych i bogatych z autopsji i wiedział, że choć znani muzycy czy też aktorzy chronią swoją prywatność za murami swoich domów to czasem one wychodzą na jaw. Owszem jego również dotykały takie sprawy jednakże jakoś nigdy nie pomyślał żeby odgrodzić się murem od świata zewnętrznego. Poza tym ci którzy widzieli jego dom, który był ogrodzony zwykłym płotem pukali się w głowę i twierdzili, że muzyk jest niespełna rozumu.. Lecz teraz siedząc z przyjaciółką i byłą kochanką w klubie był pewny, że jest bezpieczny lecz co jakiś czas lustrował otoczenie ze zwykłego przyzwyczajenia. Bo w końcu jaki dziennikarz wpadłby na pomysł, że znany muzyk może przyjść do tego rodzaju klubu. Owszem Keagan był mężczyzną jednak wszyscy dookoła wiedzieli, że zazwyczaj nie pojawia się w takich miejscach. Po prostu takie miał zasady. Łamał je tylko dla bardzo bliskich i oddanych przyjaciół ale wówczas robił wszystko by nikt, absolutnie nikt nie dowiedział się gdzie jest.
Na szczęście i tym razem udało się zorganizować taką lekką dywersję i Wood był pewny, że żaden gryzipiórek go nie znajdzie. Owszem może nie mógł tego samego powiedzieć o fanach czy też antyfonach, bo na nich nie miał wpływu, ale o dziennikarzy plotkarskich magazynów się nie martwił. Zastanawiał się nawet czasami jak to jest, że gdy on coś opublikuje w mediach społecznościowych to większość ludzi łyka to bez zastanowienia nie sądząc, że może być to zasłona dymna, ale tym nie zamierzał się obecnie przyjmować. Oczywiście nieudany związek, rozstanie i późniejsze wyrzucenie go z zespołu było ciosem dla muzyka, który jednak jak się wydawało wyszedł z tego silniejszy. Niestety były też takie sprawy, które podłamały mężczyznę i to o nich było mu najciężej mówić.
- Wiesz konsultowałem te dokumenty ze znanymi mi prawnikami i oni nie widzieli tam nic złego, a nawet powiedzieli mi, że widząc ich treść, powinienem się do nich dostosować, bo konsekwencje mogą być bardzo poważne. Poza tym nie wiem jakie haki ma na mnie Angelo i management, ale jakoś nie chcę tego sprawdzać. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. – odpowiedział na pytanie kobiety mają nadzieję, że rozwieje wszystkie wątpliwości. Co prawda nie wiedział jakie haki ma na niego Angelo ale wolał nie sprawdzać co on takiego wie, co mogło by zniszczyć jego karierę. Teraz słuchając odpowiedzi Tajki na chwilę odwrócił głowę w kierunku sceny, by później powrócić wzrokiem z powrotem do Annylee. Nie wiedział czy powinien o tym mówić. Nie był nawet pewny czy kobieta chce o tym usłyszeć i choć Keagan miał dowody na to, że to również wina jego byłego ukochanego nikt nie chciał tego słuchać.
- Cieszę się w takim układzie, że moje historię cię nie zanudzają. Chcę ci powiedzieć coś jeszcze i jeśli mnie po tym znienawidzisz będę to w pełni rozumiał. Widzisz po wypuszczeniu swojego kolejnego trzeciego już singla, a przed wypuszczeniem epki z paroma utworami do mojego domu zapukała jakaś fanka, a przynajmniej tak mi powiedziała. Gdy nie chciałem wpuścić jej do domu kobieta siłą mnie tam wepchnęła i zaczęła się do mnie dobierać. Nie wiedziałem skąd zna układ pokoi w moim domu ale gdy cofałem się by dowiedzieć się o co chodzi ona robiła wszystko bym znalazł się w sypialni. Tam niespodziewanie pchnęła mnie na łóżko, a że nigdy nie byłem damskim bokserem nie wiedziałem jak się bronić. Kobieta widząc, że jestem można powiedzieć bezbronny uderzyła mnie z całej siły w twarz, a potem gdy mnie zamroczyło rozebrała mnie, ściągnęła i swoje ciuchy. Położyła się koło mnie, zrobiła nam kilka zdjęć, bardzo umiejętnie i gdy dostała to co chciała wyszła zostawiając mi kartkę i jeszcze raz silnie uderzyła mnie w głowę. Na parę chwil straciłem przytomność i gdy się ocknąłem jej już nie było. Na łóżku obok mnie leżała koperta z Liścikiem od Angelo, po którgo przeczytaniu mnie zmroziło. Następnego dnia w jakimś plotkarskim pisemku ukazał się artykuł o tym, że kogoś zgwałciłem. – powiedział i spuścił głowę. Tak ta sytuacje lekko załamała muzyka i wiedział, że to poważne oskarżenia i choć próbował to prostować na razie mu się nie udało. Siedział tak przez dłuższą chwilę i gdy wreszcie podniósł wzrok widać było, że ta rewelacja sprawiała mu dość spory ból. Jednak nie mógł ze dugo tkwić w swoim „bezpiecznym świecie”. Głos Tajki przywrócił go do rzeczywistości. Lekko się uśmiechnął słysząc, że ona powoli układała sobie życie. Poza tym Wood właśnie taki był. Cieszył się, że jego znajomi i przyjaciele dobrze sobie radzą gdy on sam czasem miewa różne upadki i wzloty. W głowie zaczynał mu świtać pomysł, by zaprosić obie dziewczyny do siebie do domu, bo nie ukrywał, że chciał poznać kogoś, kto zawrócił w głowie jego przyjaciółce.
- Cieszę się w takim układzie, że po naszym rozstaniu zaczęło ci się układać w życiu. Mam nadzieję, że ta osoba jest ciebie warta. I choć nie wiem czy to nie będzie zbytnia śmiałość z mojej strony to mam dla ciebie propozycję. Co byś powiedziała gdybym zaprosił was obie do mnie do domu. Powspominalibyśmy stare czasy i wiesz chciałbym poznać tą dziewczynę. Oczywiście tylko i wyłącznie po to, by może kiedyś zostać przyjaciółmi. Co ty na to powiesz? – zaproponował i czekał na odpowiedź Tajki. Wiedział oczywiście, że po tym co powiedział kobieta może się obawiać zostawać z nim sam na sam ale miał nadzieję, że Annalee wie, iż on nigdy nie skrzywdziłby kobiety dopuszczając się gwałtu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zazwyczaj przybycie sławnych osób do tego typu klubów odbywało się w zupełnie inny sposób - często część sali lub nawet całą zamykało się dla zwykłych klubowiczów, a zostawiało do dyspozycji sławom, które chciały zabawić się w nocnym klubie. Takie zdarzenia natomiast najczęściej miały miejsce okazjonalnie: najczęściej z powodu urodzin, premier płyt, filmów czy innych ważnych chwil w życiu danego artysty, a ten, chcąc go należycie poświętować, zapraszał grupkę znajomych do wynajętego wcześniej klubu, by w swoim zamkniętym gronie pobawić się z daleka od paparazzich. Jak można się łatwo domyślić, to właśnie takie zaplanowane z góry wydarzenia najczęściej ściągały ciekawskie oczy fanów lub dziennikarskich hien. Każdy spodziewał się, że gdy w jakimś dniu klub zostaje zamknięty w nadzwyczajnych okolicznościach, musi wiązać się to z wizytą kogoś sławnego, to zaś potrafiło doskonale uśpić czujność żądnych sensacji w dni powszednie, gdy kluby działały w zwyczajny sposób. Nikt nie spodziewał się, że taki Keagan czy inna osoba z kręgu zainteresowań paparazzi pojawi się między zwyczajnymi ludźmi, w zwyczajnym dniu, zasiądzie z przyjaciółką przy zwyczajnym fotelu i będzie rozmawiać w otoczeniu muzyki i tańczącej na scenie striptizerki. Powiadają, że pod latarnią najciemniej, może naprawdę coś w tym jest?
Westchnęła, wysłuchawszy wyjaśnień Keagana i pokiwała głową na znak, że rozumie. Oczywiście, że rozumiała. Angelo i jego świta tak sprytnie się zabezpieczyli, że nawet dobrzy prawnicy nie byli w stanie dać Keganowi gwarancji, że uda mu się wyplątać z ich bandyckich szantaży, zawalczyć o sprawiedliwość, która tak bardzo mu się należała... musiała przyznać byłemu partnerowi przyjaciela jedno - miał głowę na karku i potrafił zadbać o swoje interesy, jakiekolwiek by one nie były. Choć... jakie były? Im dłużej Annalee słuchała zwierzeń Keagana, tym nachalniejsza myśl ją nachodziła - dlaczego Angelo tak koniecznie chciał uciszyć basistę, czego tak panicznie obawiał się z jego strony, iż uznał, że najlepiej go zneutralizować poprzez zniszczenie reputacji? Czemu tak niespodziewanie został wyrzucony z zespołu? A jeśli to wszystko niosło za sobą jakiś ukryty cel, jeżeli Keagan wiedział o Angelo coś, co absolutnie nie powinno wyjść na światło dzienne i Angelo zląkł się, że ta niewygodna prawda przedostanie się do opinii publicznej?
Chciała o to zapytać, jednak wtedy przyjaciel rzucił się w wir kolejnego bolesnego i szokującego dla dziewczyny monologu. Słuchała następnych rewelacji z rosnącym zdumieniem. Uniosła brwi w wyrazie zaskoczenia, kiedy Keagan wchodził w kolejne szczegóły tak szalonej i złej sytuacji - na Boga, naprawdę jego byli koledzy z zespołu postanowili wrobić go w gwałt?! Po raz wtóry już w toku tej rozmowy serce Annalee ścisnął żal i współczucie, a także silne poczucie niesprawiedliwości i ta cholerna bezsilność, że nie można w żaden sposób pomóc Keaganowi... lecz odżyły zadawane jeszcze kilka minut temu pytania. To absolutnie nie wyglądało na zwykłą próbę dokuczenia byłemu. Absolutnie nie!
- Wiesz... gdy mi o tym wszystkim opowiadasz, zdumiewa mnie zawziętość Angelo w robieniu ci krzywdy i rujnowaniu reputacji. Zupełnie, jakby postawił sobie za życiowy cel zniszczyć cię medialnie... albo i nie tylko. Jakby tak bardzo nienawidził, ale czy można nienawidzić do tego stopnia, żeby bez skrupułów podejmować się działań w zasadzie niepotrzebnych? Nic mu przecież nie daje, ze tworzy sztuczne haki na ciebie, chyba że... hm, czy jest coś, o czym wiesz i Angelo może się bać, że komuś o tym powiesz? Jakiś niewygodny sekret? Brudy z jego przeszłości? - zapytała, powoli i ostrożnie, z kilkoma krótszymi pauzami dobierając kolejne słowa. Musiała zastanowić się nad tym, co chce powiedzieć i ująć to dobrze w słowa.
Choć jej uwagę teraz pochłonął Angelo i doszukiwanie się prawdziwego powodu jego zawziętości, nie umknęły uszom Tajki kolejne słowa Keagana, które odcisnęły na jej twarzy delikatny uśmiech. Ach, oczywiście, że Hana była jej warta - Annalee miała nadzieję, że ona swojej ukochanej również!
- Dobry pomysł! Zaproponuję jej to i zobaczymy, czy się zgodzi, ale myślę, że nie powinna mieć z tym problemu! - dodała. Propozycję przyjaciela uznała za nieco ryzykowną, byli w końcu kiedyś w bliskiej relacji, czego świadomość dla Hany mogła być niekomfortowa podczas wspólnego spotkania, jednak Keagan był jej przyjacielem. Stanowił ważny element jej życia, dziewczyna zaś była zdania, że ukochana powinna znać te najważniejsze dla niej osoby, niezależnie, jaka łączyła ich przeszłość. Pragnęła wprowadzić ją w swoje życie i nie ukrywać żadnego aspektu swojej przeszłości.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wood doskonale wiedział jak działa show biznes i jak czasem trzeba się nagimnastykować, by gdy już zdobędzie się sławę i popularność mieć choć chwilę spokoju. Niestety nie wszyscy ludzie to rozumieli i czasem pod jego domem stały tłumy ludzi, a czasem po prostu było cicho i wtedy mógł wyjść spokojnie na spacer czy też tak jak dziś do jakiegoś klubu. Poza tym Keagan nigdy nie ukrywał, ze ma słabość do pięknych kobiet i dobrego alkoholu. Choć z tym ostatnim starał się sam siebie ograniczać. Poza tym na razie nie miał żadnego managera wiec nikt nie mógłby zadbać o to, aby zapewnić muzykowi prywatność w takich właśnie miejscach. Dlatego najczęściej sam robił wokół siebie szum medialny wyczarowując fikcyjne zdjęcia ukazujące jego osobę pod jakimiś klubami gdzie właśnie odbywały się ciekawe koncerty czy wydarzenia, a że był zdolnym grafikiem wiele z tych malutkich i w sumie niewinnych kłamstewek uchodziło mu na sucho. Owszem najczęściej wybierał takie kluby, które znajdowały się w dalszej odległości od tego, w którym on sam się znajdował chociaż czasem po prostu dał się ponieść prądowi i gdy wychodził bez konkretnego planu spotykał swoich fanów w różnych miejscach, a czasem nawet zamienił z nimi parę słów i robił sobie z nimi fotki jak normalny i przystępny człowiek. Oczywiście miało to swoje zarówno wady jak i zalety lecz wiedział, że opowieść zbudowana na kłamstwie i obłudzie, bo ktoś tak chce do niczego dobrego nie prowadzi.
Poza tym w towarzystwie Tajki czuł się swobodnie i był pewny, że dziewczyna wiedząc jak to jest spotykać się z gwiazdą rocka nie wsadzi go na żadną minę. Poza tym nie uważał, by zamknięcie klubu dla jednej osoby było możliwe dlatego też nawet o tym nie pomyślał.
Wyrzucając z siebie kolejne rewelacje czuł się lepiej i choć nadal nie mógł zrozumieć dlaczego jego ex potraktował go w ten sposób. Dla Wooda było to niezrozumiale. Ok, wiedział parę rzeczy o Angelo, które fankom by się nie spodobały ale nie był pewny czy są to jakieś straszne i mroczne tajemnice. Podejrzewał, że Jake i Jeremy mogą wiedzieć więcej jednak oni dalej byli w zespole, a pozbyto się właśnie jego. Czasem nawet zastanawiał się czy to nie przez jego dziwne zainteresowania w sferze erotycznej lecz sam nie pamiętał momentu, by kiedykolwiek do tego kogoś zmuszał. Zresztą teraz już od dawna tego nie robił. Nie dlatego, ze się bał, ale takie zabawy przypominały mu i te radosne i te ciężkie chwile w jego życiu. Teraz patrząc na minę Annylee chciał jakoś pocieszyć dziewczynę i odciągnąć ją od przykrych i ponurych myśli jednakże sam nie wiedział jak ma to zrobić. Czuł, że to wszystko co powiedział Tajce mogło ja zasmucić oraz zaboleć ale jakoś przed nią nie zamierzał niczego ukrywać. Zresztą gdy byli razem często opowiadał jej o tym jaki jest Angelo i chociaż wówczas już się między nimi psuło, Keagan nigdy nie powiedział złego słowa o swoim chłopaku choć nie ukrywał, że każda nieobecność w domu kiedy nie mieli trasy była solidnie umocowana , by nie wzbudzić czyichkolwiek podejrzeń. Teraz nie wiedział czy właśnie jego romans nie był jednym z powodów, dla których Angelo postanowił się go pozbyć lecz Wood pamiętał doskonale, że gdy rozstał się z Annąlee powiedział o wszystkim Angelo i zagrał z nim w otwarte karty lecz jak się później okazało to też nie było najlepszym pomysłem. No ale teraz nie chciał jeszcze bardziej zasmucać dziewczyny. Słysząc jej wypowiedź uśmiechnął się cierpko i głęboko westchnął gdyż podejrzewał co chciał ukryć jego były chłopak przed fankami.
- Widzisz podejrzewam, że jest parę spraw, które Angelo chciałby ukryć przed światem. Na przykład to, że gdy się wścieknie bywa bardzo nieprzewidywalny i może być niebezpieczny dla innych. Głównie co prawda skupiało się to na mnie gdy coś poszło nie tak na koncercie ale wówczas wiedziałem jak na niego wpłynąć, by się uspokoił, a gdy nic nie pomagało po prostu przytulałem go mocno do siebie pozwalając mu na wszystko. Raz nie wiedząc o tym, że nadwyrężyłem sobie bark na trasie też chciałem uspokoić Blackhawka i ten będąc wściekły na ślepo uderzył mnie w bolące miejsce. Nic mu nie powiedziałem, ale gdy następnego dnia Angelo zobaczył siniec w tym miejscu dał mi niezły wykład o zdrowiu. Kiedyś też słyszałem od niego samego, że kogoś pobił do nieprzytomności ale nigdy nie poruszałem tego tematu i nie drążyłem go nie wiadomo jak bardzo. Więcej sekretów sobie nie przypominam. I nie wiem czy którykolwiek z nich mógłby zniszczyć wizerunek Blackhawka. Także to musisz ocenić sama. – powiedział i spojrzał z weselszym uśmiechem na siedzącą naprzeciw niego dziewczynę. – Mam jeszcze jedną prośbę do ciebie. Proszę nie smuć się, że mi się nie ułożyło w związku. Być może nie nadaję się do bycia z kimś, a poza tym już się z tym dawno pogodziłem. Także naprawdę te wspomnienia choć ciężkie są już za mną. – dodał szybko nie chcąc, by jakieś z kolejnych jego rewelacji sprawiły, że Annalee znowu poczuje się nieswojo. Przecież takie rzeczy w świecie show biznesu były na porządku dziennym, także nie on pierwszy i nie ostatni padł ofiarą takich czy też innych szykan. Poza tym wydawało mu się, że to Angelo wiedział więcej o jego sekretach niż Wood o jakichś mrocznych stronach Blackhawka więc znając życie nawet gdyby Keagan zaczął jakąś drogę sądową i tak zostałby w ten czy w inny sposób zniszczony, a tego nie chciał. W końcu robił to co lubi i było mu z tym dobrze. Może jeszcze nie miał tyle materiału by pojechać w trasę i wydać całą płytę oraz nie miał muzyków, z którymi mógłby koncertować to jednak takie życie mu naprawdę odpowiadało. Kolejna wypowiedź Tajki sprawiła, że muzyk uśmiechnął się o wiele weselej.
- Czułbym się zaszczycony mogąc poznać osobę, która zawróciła ci w głowie, bo podejrzewam, że musi być ona naprawdę niesamowita. Także gdy z nią pogadasz daj mi znak to ustalimy jakiś termin. No chyba, że chcesz zrobi jej niespodziankę i przyjść do mnie za jakieś dwa tygodnie. Co ty na to. Co prawda nie wiem czy to wypali, ale jeśli nie to i tak czuj się zaproszona. – powiedział i szybko na jakiejś serwetce napisał adres swojego domu po czym podał ją Tajce. Oczywiście wiedział z czym może się wiązać takie spotkanie ale miał nadzieję, że do niego dojdzie. Przecież nie było w tym nic złego, aby przyjaciel zaprosił przyjaciółkę do siebie do domu na drinka lub dwa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Byłaby z pewnością bardzo zaskoczona, gdyby dowiedziała się, że niektóre materiały o Keaganie, trafiające do mediów plotkarskich, to zwykła manipulacja fotograficzna, nie widziała bowiem sensu tworzenia takich małych, acz jednak ryzykownych oszustw, by nakręcać wokół siebie szum. Jakby nie patrzeć, dbanie o popularność również było pracą, więc zamiast spędzać wieczór na klejeniu zdjęć, by wyglądały wiarygodnie, lepiej było naprawdę ten raz na parę tygodni udać się modnego klubu i podtrzymać zainteresowanie swoją osobą, przynajmniej w jej mniemaniu. Zwłaszcza że w internecie nic nie ginie i mógł przyjść pewien ponury dzień, w którym ktoś wpadnie na oryginały krążących po sieci fotografii i podda w wątpliwość prawdomówność muzyka. Czy unikanie modnych klubów było warte takiego ryzyka? Zdaje się, że przez niszczycielską działalność Angelo Keagan już miał poważne problemy z wizerunkiem medialnym, takie oszustwa natomiast mogły go jeszcze tylko pogorszyć. Niemniej Annalee o tych drobnych, niewinnych z pozoru kłamstewkach nic nie wiedziała, toteż nie miała zamiaru moralizować przyjaciela, a nawet gdyby się dowiedziała - najpewniej też by zachowała milczenie. Żyła obok showbiznesu przez wiele lat, początkowo jako zagorzała fanka, później zaś w roli romansu basisty, więc choć miała z tym światkiem styczność i wiedziała o nim znacznie więcej niż przeciętny zjadacz chleba, nadal daleko jej było do specjalistki. Pozostawało jej wierzyć, że Keagan wie, co robi i życzyć mu w tych działaniach powodzenia. Cóż więcej mogła począć?
Nie miała również pojęcia, jak Angelo zapatrywał się na upodobania erotyczne Keagana, czy mogły przyczynić się do jego niechęci względem basisty, ale... czy na pewno? Perwersje basisty pozostawały jego perwersjami, nie krzywdziły nikogo tak długo, jak nie zmuszał do nich partnerów, a sam Angelo, gdyby chciał go zniszczyć, mógł wyciągnąć owe tajemnice ich partnerskiej alkowy na światło dzienne i z pewnością osiągnąć jeszcze lepszy efekt zrujnowania Keagana medialnie niż za sprawą tych wszystkich wymyślnych i niemoralnych działań, jakich w rzeczywistości podjął się, żeby go zniszczyć. Może to było tylko złudne intuicyjne przeczucie, a może jednak Annalee przewidywała dobrze - ale trzymała się przypuszczeń, że to właśnie Wood musiał wiedzieć za dużo na temat mrocznych tajemnic wokalisty, stąd ta niechęć i potrzeba wyeliminowania go z otoczenia. Żale oparte na doświadczeniach seksualnych rozwiązane by zostały raczej w inny sposób - i całe szczęście, że tak się nie stało!
- Myślę, że ukrycie agresji czy innych złych cech charakteru mogło być jego celem. Wiesz... on musi się czegoś naprawdę mocno bać, skoro stwierdził, że za wszelką cenę, nawet oszustwem i podstępem, musi koniecznie uczynić cię niewiarygodnym w oczach opinii publicznej. Tak, jakby bardzo mu zależało, żeby wszystko, co powiesz, nie wzbudziło zaufania słuchaczy - stwierdziła po krótkim namyśle, który poświęciła przy okazji na pociągnięcie kolejnego łyczka kolorowego trunku. Zamilkła na chwilę, postukując długimi paznokciami o powierzchnię zdobnej szklanki, gdy wyciągała z pamięci plotki i opinie, jakie krążyły na temat Blackhawka w środowisku fanowskim. - Wiesz... nigdy nie uchodził za spokojnego człowieka. Stworzył wizerunek energicznego i impulsywnego buntownika, który ma zadatki na lidera. Perfekcyjny idol dla zbuntowanych nastolatków. Ale nigdy nie dał odczuć fanom, że ta impulsywność może w rzeczywistości doprowadzać do poważnych aktów agresji.
Od kilku ładnych lat nie śledziła losów starego zespołu Keagana, a przynajmniej nie tak namiętnie, jak za nastoletnich czasów, niemniej wątpiła, że wizerunek Angelo mógł bardzo się zmienić - raz wypracowana figura medialna ulega przez całą swoją karierę najwyżej drobnym przekształceniom, raczej pozytywnym. Ukrycie prawdziwej natury mogło być więc celem wokalisty, zwłaszcza jeśli jego partnerskie relacje z Keaganem ulegały pogorszeniu - mógł bać się, że choćby z czystej złośliwości czy zemsty były partner zechce powiedzieć publicznie o kilka słów za dużo.
Na zaproszenie ponownie uśmiechnęła się i wzięła od przyjaciela serwetkę, odczytując przy tym aktualny adres przyjaciela.
- Dobrze! Skontaktuję się z nią i postaram się jak najszybciej do ciebie odezwać, żebyś wiedział, czy to wypali czy nie. A później... cóż, zostanie umówienie terminu! - dodała, wtłaczając w swój ton więcej pogody ducha, a za to gubiąc powagę, z którą wybrzmiewały jej wcześniejsze słowa. Nie miała pojęcia, czy Hana się zgodzi, nie wiedziała też, co z tego spotkania wyniknie - ale dlaczego nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Owszem Wood spodziewał się, że gdyby ludzie poznali go takiego jakim jest na co dzień z pewnością bardzo szybko stracili by zainteresowanie jego osobą. Sam muzyk uważał, że jego życie prywatne jest nudne od momentu, w którym odszedł z zespołu. Poza tym wbrew temu wszystkiemu co dziennikarze wypisywali o nim w mediach on sam nie za bardzo lubił chodzić w tłum ludzi tylko po to, by się pokazać, że żyje i funkcjonuje. Dla niego popularność i te wszystkie cienie i blaski sławy były bardzo męczące. Już sam fakt, że musiał się co jakiś czas „szarpać” z fanami. Którzy nie za bardzo mu wierzyli, to użeranie się z większością branżowych mediów, które stały z niewiadomego powodu po stronie Angelo i jego byłego zespołu było dla Keagana niepotrzebnym rozdrapywaniem ran. Oczywiście starał się zawsze jakoś wynagrodzić swoim fanom małe kłamstewka i chociaż nie wszyscy to rozumieli to Wood był pewny, że ci, którzy rzeczywiście go lubią za muzykę to zrozumieją. Owszem na razie musiał się dowiedzieć kto rzeczywiście chce go słuchać z sympatii, a kto woli go woli robić mu pod górkę. Teraz jednak nie liczyło się nic tylko spotkanie z przyjaciółką i byłą kochanką. Zastanawiał się nawet nad tym co jeszcze mógł powiedzieć AnnieLee jednak na razie nic nie przychodziło mu do głowy. Nawet nie zauważył kiedy w klubie zmieniła się muzyka i gdy ją rozpoznał lekko się skrzywił. Cóż lubił ten utwór jednak znaczył dla niego o wiele więcej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Na chwilę odwrócił wzrok na scenę gdzie tańczyła naprawdę ładna dziewczyna. Zastanawiał się tylko dlaczego wybrała właśnie ten numer. Przez chwilę przez jego głowę przeleciało, że ktoś mógł go rozpoznać jednak po rozejrzeniu się po klubie nie zauważył żadnych spojrzeń czy to zaciekawionych czy to mniej przyjaznych rzucanych w jego stronę.
No cóż Keagan jak każdy miał swoje preferencje seksualne czy też nawet fetysze ale Wood nie zamierzał już nikomu o tym powiedzieć i choć starał się z tym zerwać nie za bardzo mu to wychodziło. Musiał też przyznać przed samym sobą, że on to lubił bardziej niż sądził. Teraz patrząc na kobietę siedzącą przed nim wiele spraw docierało do niego z trochę innej perspektywy. Zaczął się nawet zastanawiać nad tym czy na pewno nie skrzywdził Angelo jednak gdy tylko lekko poruszył zdrętwiałym ramieniem skonstatował, że to nie była raczej jego wina owszem może Angelo nie podzielał jego dewiacji jednakże od czasu do czasu Blackhawk przychodził do basisty z prośbą o zabawę. I to właśnie potwierdziło wspomnienia muzyka.
- Ciężko się z tobą nie zgodzić lecz wiesz, że gdyby wszystkie sekrety naszej alkowy wyszły na jaw to raczej ja nie miałbym spokoju a nie na odwrót. A wtedy pewnie znowu musiałbym się wyprowadzić w jakieś miejsce, w którym nie będę rozpoznawalny. I gdyby chciał mnie uczynić persona non grata dla mediów zrobił by to już dawno. Może myśli, że wrócę do niego z podkulonym ogonem i będę błagał, by ponownie przyjął mnie do zespołu. Jednak ja nie zamierzam w to wchodzić. - powiedział spokojnie nie zdradzając za wiele. Zresztą nie był przekonany czy jego przypuszczenia są słuszne. Doskonale wiedział, że Angelo mógł go zniszczyć dawno temu, ale na razie tego nie zrobił i to właśnie niepokoiło Wooda. Nie miał pojęcia co tak naprawdę jego były chłopak planował czy też planuje. I chociaż ostatnie zdanie jakie wypowiedziała Tajka dało mu mocno do myślenia to jednak dalej nie przypomniał sobie co tak naprawdę mógł wiedzieć... I nagle pomiędzy jednym łykiem coli, a drugim przyszło olśnienie. Teraz już znał prawdę i podejrzewał czego tak naprawdę boi się Angelo.
- Tak, masz rację. Stworzył wizerunek buntownika i go się chce trzymać lecz historia, która za nim stoi nie jest prawdą. Nie wiem ile na temat Angelo tak naprawdę wiesz ale mogę ci powiedzieć jedną z jego tajemnic. Widzisz w szkole wcale nie był prześladowany tak jak to utrzymywał. Może nie był playboyem ale miał swoją grupkę przyjaciół z którą się trzymał. Ale teksty rzeczywiście mówią o prześladowaniu inności. Blackhawk coś takiego widział i kiedyś w pijanym widzie mi powiedział, że chcąc być lubianym brał w czymś podobnym udział i może właśnie to Angelo chce ukryć przed światem. - powiedział i lekko się skrzywił. Poczuł po prostu daleki ból. Przecież siedział w jednej pozycji przez dłuższy czas, a doskonale wiedział, że po takim czymś zawsze odczuwa dyskomfort. Lecz nie chciał jeszcze kończyć spotkania z przyjaciółką. Ok, może to dlatego, że dobrze się czuł w towarzystwie kobiety, a może to dlatego, że nie chciał wracać jak na razie do domu. Słysząc ostatnią wypowiedź Tajki na jego usta wypełzł ten znany wszystkim zawadiacki uśmieszek.
- Cieszę się, że się zgodziłaś. W takim układzie będę czekać na wiadomość od ciebie. - powiedział, bo nie chciał narzucać żadnych terminów. Poza tym sam był wolnym duchem i nigdy nie było wiadomo co mu do głowy strzeli i czy nie wyskoczy gdzieś na spontanie by pozwiedzać okolicę czy też by pojechać w góry by się powspinać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie sądziła, że prawdziwa twarz Keagana mogła zaszkodzić mu w jego karierze muzycznej - wiele zależało od tego, jak management pokierowałby jego karierą. Annalee zdawało się, że w dzisiejszych czasach, w których ostre brzmienia i rockandrollowy tryb życia wychodziły z mody, autentyczność i szeroko pojęta normalność były w cenie, zwłaszcza na scenie artystycznej. Lepsze wrażenie robił muzyk, który po zejściu ze sceny wracał do kochającej rodziny lub prowadził jakiekolwiek inne spokojne życie, z przewidywalną, zwyczajną codziennością, a najlepiej po drodze jeszcze jakimiś aktami dobroci - na przykład wolontariatem na rzecz zwierząt, biednych dzieci czy ratowania klimatu. Obecnie w modzie była sława osób pozbawionych zbędnego nadęcia, noszenia głowy wyżej, by z góry patrzeć na tych zwyczajnych ludzi, fanów czy inne szare twarze, a także bez opływania w przesadzonych luksusach i gwiazdorskich kaprysach. To było dobre kiedyś. Zachwycało, pokazywało inny, lepszy świat, lecz odbiorcy z czasem tracili tę swoją głupią naiwność - aż w 2021 w większości stracili ją zupełnie i nie chcieli już kolejnego cwaniaka z rozbuchanym ego, który traktuje siebie jak nadczłowieka.
Elitarność środowisk celebryckich, do której można zaliczyć to skrzętnie preparowane przez Keagana tworzenie zdjęć z klubów dla VIPów, również zdawało się powoli robić passe. Większość fanów bardziej cieszyło przypadkowe spotkanie z ulubionym artystą w jakiejś zwyczajnej kawiarence niż dostanie się do drogiego, modnego klubu dla sław, w którym ich idol przesiaduje w środowisku innych znanych osób i ciągnie drogie trunki, z każdą taką wizytą tylko bardziej odrywając się od rzeczywistości. Tak, ludzie chcieli autentyczności. Zmęczeni kreowaniem artystów na ludzi lepszego sortu, chcieli widzieć w nich samych siebie - prawdziwych, popełniających błędy i potrafiących się do nich przyznać, żyjących normalnością. To zmniejszało dystans, a co za tym idzie - wzbudzało większą sympatię i zaufanie. Jeśli Keagan nie lubił obnosić się ze swoją popularnością w modnych klubach dla gwiazd, powinien zdecydowanie pomyśleć o pchnięciu wizerunku medialnego w tym kierunku. Niewątpliwie nic by na tym nie stracił, a mógł tylko zyskać, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Wiele osób było do niego negatywnie nastawionych, więc teraz był idealny czas na zmianę kierunku swojej kariery, budowania swej oficjalnej charakterystyki. Zdecydowanie powinien pomyśleć o znalezieniu dobrego managera, który mógłby się tym zająć. Sam był artystą, nie marketingowcem, więc taka pomoc mogła uchronić go przed zbędnym błądzeniem czy popełnianiem medialnych gaf.
- Myślę, że wówczas obaj byście mieli równie przerąbane, gdybyś dobrze ugryzł ten temat. I... tak, możliwe, że chce zatuszować przeszłość, która by mu zniszczyła wizerunek wykreowany w mediach. Ale... cholera, trudno powiedzieć, co Angelo dokładnie chciał osiągnąć... może jest po prostu wariatem i zwyczajnie chciał cię zniszczyć dla własnej rozrywki, bez konkretnego powodu? Cóż, możliwości jest wiele, ale chyba takim zastanawianiem się do żadnego sensownego wniosku nie dojdziemy. Zostaniemy w sferze gdybania na tym poziomie informacji, na którym znajdujemy się obecnie - zauważyła, uznawszy, że chyba nic więcej nie wycisną z tego tematu. Keagan wiedział dużo więcej o prywatnej stronie Angelo, Annalee natomiast miała pojęcie o tym, jak przedstawiają go w mediach i mając te dwa różne spojrzenia na byłego partnera przyjaciela, mogli wyciągnąć sporo wniosków - ale jak widać, wciąż brakowało im informacji, żeby z możliwych opcji wybrać najbardziej prawdopodobną. Oceniali według władnych kierunków myślowych, a przecież każdy człowiek ma je inne - mogli w swoich przypuszczeniach zupełnie mijać się z powodami decyzji Angelo. Może więcej podpowiedzi znajdzie się za jakiś czas? Może gruchną jakieś plotki, czy to wśród fanów, czy w towarzystwie znajomych Keaganowi muzyków, które pozwolą im lepiej zrozumieć motywy działania Blackhawka? To się okaże! Niemniej dziś dalsze roztrząsanie sprawy nie miało sensu.
- Wspaniale. Mam nadzieje, że dogadacie się z Haną, to naprawdę cudowna dziewczyna! - powiedziała, licząc, że naprawdę uda im się umówić na to spotkanie. Również bywało z faktyczną realizacją planów towarzyskich, zwłaszcza gdy chodziło o kogoś znanego, mającego mnóstwo obowiązków jak Keagan. Czasem wolny weekend w ostatniej chwili okazywał się zajętym i należało odłożyć plany na później, a zdarzały się również okresy, kiedy w trakcie nagrań czy koncertów przyjaciel bywał nieosiągalny przez długie miesiące. Oby teraz mieli więcej szczęścia!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3 <br>
outfit
Pomimo tego, że właśnie zakończył kolejny udany koncert, Yamazaki wcale nie wyglądał na szczególnie zadowolonego. Przykucnął obok porozrzucanych kabli i zaczął niechlujnie zbierać je w jedną kupkę, jak dzieciak który próbował zbudować zamek z piasku. Co chwilę wbijał wzrok w pusty fragment ściany i delikatnie się do niego uśmiechał, po czym wracał do swojej zabawy. Wyglądał trochę tak, jakby jego dusza momentalnie uleciała z jego ciała zaraz po zejściu ze sceny. Pobladł, a jego ciało po raz kolejny opanowały ledwo zauważalne drgawki. Nie dość, że nie brał swoich leków, to był aktualnie na głodzie. Tym razem wyszedł na scenę praktycznie trzeźwy, przez co prawie zbiegł z niej spanikowany już po pierwszym kawałku. A przynajmniej odtworzył w swojej głowie taki scenariusz przynajmniej kilkanaście razy. Wszędzie widział długie, wijące się cienie który co jakiś czas próbowały zwrócić na siebie jego uwagę. Koniec końców jednak jej nie zdobyły. Mężczyzna pozostał skupiony na grze, wbijając swoje spojrzenie w przypadkowe osoby w tłumie, które chociażby trochę przypominały mu Sayuri. To go uspokajało. Udawanie, że nadal gdzieś tam przy nim jest, tylko, że w nieco innej formie. Dzięki temu, nie uciekł na zaplecze z krzykiem tylko wykonał swoją pracę niemalże perfekcyjnie. A po wszystkim, dostał grubą, pachnącą kopertę. Yamazaki nie wiedział czy mógłby nazwać się materialistą, ale kochał pieniądze. Kochał to, że mógł kupować ubrania które mu się podobały i naćpać się bez strachu o to, że nie wystarczy mu na kolejną działkę. Nie bawił się w żadne akcje charytatywne i inne pierdoły. Wydawał na to czego sam potrzebował lub chciał. Wolał wciągać kreski niż myśleć o czymś co zupełnie go nie dotyczy. Zresztą, nikt nie spodziewał się po nim innego nastawienia. Nie był szczególnie dobrym człowiekiem. Może i nie chciał źle, ale uciekał od leczenia i stale pakował w swoje ciało coraz to nowsze prochy. Najgorszy był jednak głód, czyli to, co przeżywał właśnie teraz. Yamazaki czuł jak dosłownie rozpada się z każdym najmniejszym ruchem. Pomimo swojego stanu, Ryuuji bez słowa zajął się kolejnym przypisanym mu zadaniem. Mozolnie zbierał swoje rzeczy, nie zwracając większej uwagi na bezpieczne zapakowanie czegokolwiek innego niż jego gitara. Niezbyt obchodziła go reszta sprzętu, w końcu nie była jego. Reszta zespołu nigdy zresztą nie zwróciła mu uwagi. Początkowo Yamazaki myślał, że po prostu nigdy mu się nie przyglądali. Czuł się sprytny. Czasami po walnięciu po kablach myślał, że byłby świetnym złodziejem albo oszustem. Dopiero z czasem zrozumiał swoje znaczenie, które wcale nie było powiązane z jego wyimaginowanymi zdolnościami. Nie znajdą lepszego gitarzysty na jego miejsce, więc milczą żeby przypadkiem go nie zdenerwować. Mężczyzna zaśmiał się cicho pod nosem kiedy zamykał futerał swojej gitary. Czuł na sobie ich ciekawskie spojrzenia, a także usłyszał kilka zmartwionych szeptów dotyczących stanu sprzętu ekipy technicznej. Teraz myślał tylko o tym, że zaraz oszaleje jeśli czegoś nie weźmie. Odwrócił się więc gwałtownie kiedy poczuł obcy dotyk. Wbił zmęczone spojrzenie w wokalistę zespołu, starając się jakoś przyjąć do siebie jego słowa. Afterparty? Klub ze striptizem? Czemu nie. Lepiej siedzieć przyćpany na kanapie otoczony kobietami w majtkach niż samemu w zakurzonym mieszkaniu. Skinął więc głową i wyprostował nogi, tym samym wychodząc z pozycji kucającej. Podał jednemu z technicznych swój instrument, po czym pomachał dłonią na pożegnanie i opuścił lokal. Nie było opcji, że wsiądzie z nimi do pieprzonej furgonetki. Pójdzie do tego klubu na piechotę i kupi sobie za to w nagrodę tyle drinków, ile tylko będzie w stanie w siebie wlać. Po drodze co jakiś czas podsuwał pod nos kartę kredytową. Wciągnął tyle, że po dotarciu do klubu nawet nie czuł tego jak duży dystans przeszedł na piechotę. Wszedł do środka i zaczął rozglądać się za ludźmi z którymi w sumie chyba powinien spędzić ten wieczór. Jego wzrok padł jednak na kimś, kogo jeszcze wcześniej tutaj nie widział. Ryuuji zamarł w miejscu. Sposób w jaki się poruszał, gestykulował i prezentował sprawiał, że tak bardzo przypominał mu osobę, której w tej chwili najbardziej mu brakowało. Przełknął głośno ślinę. Poczuł się trochę tak, jakby zobaczył ducha. Z daleka wydawał się być nią, tylko w nieco innej formie. Japończyk zapomniał więc szybko o członkach zespołu z którymi miał pić. Tak właściwie to wszystko dla niego zniknęło. Tancerki obejmujące go wzrokiem, głośna muzyka i neonowe światła drażniące jego oczy. Teraz skupiony był tylko na swoim celu. A że zdążył wciągnąć już kilka kresek, w swoim mniemaniu był w szczytowej formie. W rzeczywistości jedyne co się w sumie zmieniło to to, że nie wyglądał jakby chciał strzelić sobie w łeb i nie dało się zauważyć chociażby i skrawka jego tęczówek. Przedzierał się przez tłum niczym wilk który wszedł właśnie w stado owiec. Kilku z w miarę trzeźwych klubowiczów rozpoznało go niemalże natychmiast, zwracając na niego uwagę reszty otaczających go osób. Japończyk mijał jednak podekscytowanych fanów nie wykazując chociażby i namiastki zainteresowania. Dopiero kiedy usiadł naprzeciwko mężczyzny który go zafascynował, na jego bladej twarzy pojawił się uśmiech. Był aktualnie tak przećpany i pewny siebie, że zapomniał o tym, jak przed chwilą zamarł w bezruchu gdy zobaczył go z drugiego końca klubu.
-Wszystko co chcesz, dzisiaj jest twoje.- powiedział, przywołując machnięciem ręki jedną z kelnerek.

autor

you see me down on my knees, but you don't own me
Awatar użytkownika
23
181

baletmistrz i dziwka

pacific northwest ballet

fremont

Post

[1] Czy to nie ciekawe, że na naszych oczach tworzył się zatem szczególny układ zamknięty? Bizarny zupełnie system naczyń połączonych, tętniących w synchronii, póki co jeszcze poza świadomością dwóch, znajdujących się w centrum naszego zainteresowania, wrzuconych w neonową gardziel Little Darlings, postaci: Ryyuji Yamazaki kochał pieniądze.
  • Pieniądze zaś?
    • Pieniądze kochały Dimitra Demeter Orlova.
Mhm, otóż to. Miłością niezdrową raczej, zaborczą i przepotężną, przytłaczającą; duszącą, nie zostawiającą miejsca na żadne inne - lecz przynajmniej szczerą. Kochały go, jak sroka kocha świecidełka. Jak wygłodniałe dziecko wychowywane przez owładniętą ortoreksją matkę kocha ukradziony szkolnemu koledze czekoladowy batonik - kształt wypchany szkieletem herbatnika, i wnętrznościami z lepkiego toffi. Kochały go na zabój, kochały go totalnie. I bezustannie, wiernie, szeptały jego imię.
Dima... - wypisane kursywą w wirtualnym podglądzie bankowego konta.
Dima - przebijające się do jego uszu zza transparentnej przesłony sklepowych witryn.
Dima - wplecione między nici jedwabnych koszul, nasuwanych na ciało w izolatce przymierzalnianych kabin.
Pssst, Dima, Dimoszka... - zaciągając miękkim, satynowym akcentem, który wciskał "ł" między literkę "m" i "o", drugą z rzeczonych rozciągając jak ciągliwą tkankę gumy balonowej, nastoletnim gestem wypluwaną na dłoń, i rozwlekaną między kciukiem, i palcem wskazującym (z nudów) - Diiima... Diiima...

Lubił myśleć, że on sam - wychowany w specyficznym rodzaju ubóstwa, takim, w którym starcza na podstawę, ale za wszystko, co nadprogramowe, trzeba już czuć się winnym - nie potrzebuje tak naprawdę pieniędzy. Umie żyć bez nich, radzić sobie jakoś, i nie tęsknić za mocno do luksusów i przyjemnego zbytku.
Problem polegał na tym, powtarzał sobie jednak, że to pieniądze potrzebowały jego.
(On zaś - jeśli absolutnie nie musiał - nie potrafił lubił odmawiać).

Wszedł więc - parę ładnych lat temu, nie tam wcale, że niby niedawno - z gotówką (w formie ufizycznionej zwitkiem dolarów, ale też totalnie umownej - więc w postaci bezcielesnego zastrzyku zer dodanych do jego konta) - w szczególny rodzaj zależności. Pojawiał się - jeśli akurat nie tańczył i nie spał - wszędzie tam, gdzie było jej pełno. Nie musiał też żebrać o uwagę - zdawało się, że forsa znajdowała go sama.
(Jak teraz na przykład - ciepła jeszcze, po odbytej przez Yamazakiego transakcji).

A by dać się odszukać - zdawać by się mogło - Dimitri nie potrzebował przy tym robić zbyt wiele. Wystarczało, by wyszedł z domu - jak dziś, chwilę po jedenastej wieczorem, wcześniej wziąwszy prysznic po sześciogodzinnym treningu, i najadłszy się selekcją oliwek, toskańskich, czy jakichś-tam, wszystko jedno - i udał się do jednego z miejsc, które takich jak on ściągają, jak płomień świecy ściąga ćmy barowe. Wystarczało, by powiedział na bramce, że przyszedł do Cory - Cory, która była koleżanką Betty-Anne, jego dobrej znajomej z zespołu, dorabiającej tu sobie na rurce po przetańczonych profesjonalnie godzinach, zanim nie została odkryta przez jakiegoś konowała chirurga plastycznego z Florydy, i nie stała się jego kochanką utrzymanką partnerką (co oznaczało mniej więcej tyle, że gdyby chciała, mogłaby nie zarabiać już na siebie ani centa) - i że poczeka, aż dziewczyna skończy zmianę. Wystarczało, że opadł na czerwony - och, kurwa, jak niepraktycznie - zamsz kanapy, w cieniu jednego z pomniejszych owali estrad (z sufitem połączonych chłodnym srebrem metalowej rury), i - perfekcyjnie skontrolowanym ruchem nadgarstka - odgonił od siebie jednego, czy drugiego natręta. Przeszedł się do łazienki, odlał, poprawił włosy, sprawdził godzinę na wyświetlaczu telefonu, sarknął, wrócił.
Wystarczyło, że był sobą cokolwiek miało to oznaczać - a pieniądze przychodziły same.

Dziś -
dziś miały postać totalnie naćpanego Azjaty o dziwnych brwiach i przepięknym wykroju górnej wargi. Uśmiechały się nieprzytomnie i niepokojąco. Połykały go spojrzeniem po brzeg wypełnionych czernią tęczówki oczu.
- Hm? - Dima - rozparty vis a vis - zadarł głowę znad klamry własnego paska, w którą się aktualnie wlepiał sennym wzrokiem - tym samym wprawiając w lekkie falowanie obłok jasnych kosmyków roztrzepanej wcześniej dłonią grzywki. Matka - gdy jeszcze go kochała - lubiła go zapewniać, że są jak łany zboża w stronach, z których pochodziła jej linia rodziny. Złote, zdrowe; nawijała na palec serpentynki blondu i mierzwiła w delikatnej pieszczocie.
Pociągnął nosem. Opuszką palca zataczał kręgi wokół guzika tapicerskiego, wciśniętego w rąb zamszowego obicia siedzenia. Przez chwilę wyobrażał sobie, że guzik jest tak naprawdę zaworem Wszechświata. Zatyczką wciśniętą w egzystencjalny odpływ - wystarczyłoby podważyć ją palcem: pyk!, a wtedy - tutaj, pod neonową łuną nocnego klubu - rozwarłaby się Nicość.
Rozwarłaby się - i wchłonęłaby wszystko: kolorowe drinki, jędrne ciała dziewczyn wijących się na scenie, miarowy łomot płynącej z głośników muzyki, długie palce siedzącego naprzeciwko bruneta, butelkową zieleń jego marynarki, St. Petersburg i jego minusowe temperatury, Kreml i wszystkie pierogi, jakie kiedykolwiek ulepiono, wszelki seks jaki kiedykolwiek uprawiano, wszystkie niespełnione marzenia.
W s z y s t k o.
- Wszystko? - roześmiał się krótko. Założył nogę na nogę - No to wezmę wszystko, jasne, czemu nie - wargi rozwarły się i zwarły, zaszemrzał wschodni akcent - Ale może być też po prostu Bramble - zwrócił się teraz trochę do Yamazakiego, a trochę do przywołanej przezeń kelnerki - Tylko proszę, nie za mocny.

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sayuri Minatozaki.
To właśnie przez nią tak skończył.
Myślał, że wyrzucił w końcu z głowy wszystkie wspomnienia. Jej zapach, delikatny dotyk i ciekawskie spojrzenie które padało na jego ciało każdego wieczora. Ich historia rozpoczęła się tak słodko. Nie potrafili bez siebie wytrzymać. Trzymali się przy sobie zarówno w dzień, jak i w noc. Ich przyjaciele żartowali sobie, że Sayuri założyła na nadgarstek Japończyka niewidzialne kajdany. Ale teraz nie było ani ich, ani jej. Zniknęli z jego życia tak łatwo, tak szybko. Wystarczyło kilka sekund, aby zrujnować wszystko co budowali przez tak długi czas. Lata cierpienia, nieporozumień i ciężkiej pracy wyparowały. Nie było już nic oprócz wspomnień, które nie chciały opuścić Yamazakiego i rujnowały mu życie. Zaburzony umysł uwielbiał ukazywać mu postać jego ukochanej w formie halucynacji. Jej usta, oczy i słodki zapach. Wydawały się tak rzeczywiste, że niemalże za każdym razem wyciągał rękę aby ją dotknąć. Czasami go za nią łapała, czasami odwracała się i odchodziła. Czy była na niego zła za to co robi? Czy liczyła na to, że tak po prostu pozbiera się po jej śmierci i nie zacznie znowu brać? Czy teraz cierpi.. przez niego? Nie był w stanie stwierdzić czy była jedynie wytworem jego choroby, czy duchem który prześladował go przez to co robił. To wszystko powoli doprowadzało go do szaleństwa. Dla niej ich koniec był niczym. Po prostu zniknęła, a on pozostał sam z fałszywymi iluzjami które nigdy nie przynosiły mu komfortu. Zawsze pozostawiały go w jeszcze głębszej żałobie i bólu. Stała się dla niego toksyną. Toksyną powoli wyniszczającą resztki jego stabilności. Toksyną która sprawiła, że wszelkie dawne emocje i pasje mężczyzny nagle przestały istnieć. Ryuuji nie potrafił czuć już nic do czegokolwiek co nie było powiązane z nią lub z narkotykami. Były to jedyne czynniki, które pomimo tego, że prowadziły go do samodestrukcji, dawały mu namiastkę ciepła. Tego, czego najbardziej mu brakowało. Jeszcze wczoraj wpatrywał się pustym wzrokiem w jej zdjęcia, a teraz znalazł się tutaj, w tym przeklętym miejscu przepełnionym równie zgniłymi ludźmi co on. Desperatami z pieniędzmi, desperatami bez pieniędzy i desperatami bez celu w swoim życiu. Nie było tu praktycznie nikogo, kto mógłby zapewnić mu ciepło którego tak pragnął. Dopiero kiedy ujrzał mężczyznę siedzącego w oddali, poczuł, że może będzie w stanie znaleźć w nim chwilę ukojenia. Tak więc siedział teraz na niekoniecznie wygodnym fotelu, zapatrzony w zupełnie obcą mu osobę. Zupełnie nie obchodziły go kobiety które dotykały jego ramion mijając ich stolik. Nie patrzył również na tancerki robiące wszystko co tylko się dało, aby wyciągnąć pieniądze. Wszyscy byli tu przez pieniądze. Albo aby je wydać, albo zarobić. Dlatego też Ryuuji nie miał zamiaru dzisiaj oszczędzać. A wszystko przez to, że Dima przypominał Sayuri najbardziej ze wszystkich jeszcze żywych osób otaczających Japończyka. Ciężko stwierdzić który z nich miał aktualnie większe szczęście. Jeden odnalazł element przypominający mu zmarłą ukochaną, drugi zaś dobrał się do worka pieniędzy bez dna.
Yamazaki czuł jak szybko bije jego serce. Niekoniecznie z nerwów lub też onieśmielenia. Po prostu przesadził. Wziął dzisiaj zdecydowanie za dużo. Wystarczająco, aby nawet nie próbować w jakikolwiek sposób zatuszować swojego stanu. Rozłożył się wygodnie na meblu i uśmiechnął delikatnie, nie spuszczając przy tym wzroku ze swojego towarzysza. Był tak śliczny, że Ryuuji nie był po prostu w stanie skupić się na niczym innym. Światła odbijające się w jego jasnych oczach, delikatne włosy podążające za każdym chociażby i najmniejszym ruchem ciała. Był na zupełnie innym poziomie. Yamazaki musiał go zdobyć. Nawet tylko po to, aby popatrzeć na niego jeszcze przez dłuższą chwilę. Nie zerwał kontaktu wzrokowego nawet w momencie, w którym machnięciem dłoni zasygnalizował, że są gotowi do złożenia zamówienia. Jego uśmiech pogłębił się, kiedy usłyszał śmiech nieznajomego. Przerażało go to, w jak wielu aspektach był do niej podobny.
- Wszystko.- powtórzył, nachylając się nieco w jego stronę. Słyszał już stukot szpilek kelnerki. Sam jeszcze nawet nie wiedział na co miał ochotę. Ważne, żeby jego nowy towarzysz dostał wszystko co sobie teraz wymarzy.
- Lubię mężczyzn którzy potrafią skorzystać z okazji.- dodał, usatysfakcjonowany efektem swoich działań. Odgarnął niesforne kosmyki z czoła i odwrócił się finalnie w stronę kelnerki.
- Mocny Original Sazerac i nieco słabszy Bramble.- powiedział, puszczając przy tym oczko dziewczynie która przyjmowała ich zamówienie. Znali się całkiem dobrze, aż za dobrze. Kobieta uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku baru. Kiedy zniknęła z ich pola widzenia, Yamazaki odwrócił się w stronę swojego towarzysza i nachylił się w jego stronę.
- Czy dowiem się jak masz na imię dopiero wtedy, kiedy dam ci już wszystko?

autor

you see me down on my knees, but you don't own me
Awatar użytkownika
23
181

baletmistrz i dziwka

pacific northwest ballet

fremont

Post

Sayuri Minatozaki.

Dla Dimitra:
  • kombinat obco brzmiących głosek zlepionych ze sobą w taki sposób, że dyktującego trzeba prosić, by mówił wolniej, by powtórzył, jeśli może i potwierdził, czy tam jest "a" w pierwszej połowie nazwiska, czy tylko się przesłyszałem? Imię doczepione do nazwiska, a nazwisko do imienia, typowym zrostem - jak dziesiątki, setki, tysiące imion codziennie widzianych w gazetowym druku czy słyszanych w metrze, w pływie przez membrany radia, na korytarzach przed salą prób i w melodyce trawionych podczas sesji rozciągania podcastów.
Nic mu nie mówiły, z niczym się nie kojarzyły, a więc i nie znaczyły dla niego niczego. Nie przywoływały na myśl gęstwiny bleachowanych włosów, gestu dłoni, jakim odgarniała grzywkę z gładzi czoła, bawełny przetykanych wstążką zakolanówek, zapachu wiśni, jaśminu i migdałowego mydła, którym pachniała jej skóra.
Nie miał prawa wiedzieć, że i kim była, a także, że i jak zniknęła u m a r ł a.
Jeśli zaś poczuł jej obecność - muśnięcie martwej dłoni przez ułamek sekundy drażniącej nieśmiało tkankę jego duszy - to zbył ją kolejnym ze wzruszeń: wyłącznie ramion, krótkim drgnieniem ciała niepozostawiającym miejsca na sentymenty.

Cóż... Sayuri Minatozaki.

Dla Ryuuji:
  • (z)jawa i sen jednocześnie, przeszłość i teraźniejszość, życie i śmierć, przyjemność i ból. Powód, dla którego - być może - jeszcze żył, i przyczyna jego flirtu ze śmiercią (dziś? wyrażonego palpitacją serca bijącego tak mocno i szybko, że gdyby nie pulsacja klubowej muzyki, sam Dima usłyszałby jego łomot, źrenicami rozszerzonymi jak dwie czarne dziury, w których ginie wszystko, co w nie wpadnie, głodem nakazującym mu wciągnąć i wypić za wiele).
Istota raz posiadana i raz utracona - i tracona znów, i znów, i znów, każdego kolejnego dnia, gdy budził się do życia, którego nie mógł już z nią dzielić. Zaginiona - a więc i poszukiwana, a odnajdywana czasem w subtelnym podobieństwie, w geście nieznajomych, w tembrze napotkanego gdzieś głosu. Wytęskniona - tęsknota szaleńczą, obsesyjną, niepowstrzymaną, niewytłumioną nawet Xanaxem i pewnie jakąś Aristadą, przyjmowaną w nader hojnych dawkach.
Gdyby Dima był świadom cierpienia ciemnookiego mężczyzny, może nawet - choć zależnie od nastroju - pochyliłby się nad nim z pożałowaniem pewną dozą empatii. Niestety na szczęście - o bólu Yamazaki'ego nie miał pojęcia.

Patrzył więc nań z pewną obojętnością, choć w chwili, w której muzyk zamówił mu drinka, zastąpioną łagodnie przez jakiś zaczątek względnej (i powierzchownej) sympatii.
- Dobrze wiedzieć - rzekł, pozwalając przy tym, by, zwyczajowo, cień łagodniej ironii rozlał się po wszystkich sylabach stwierdzenia. Gdy Ryuuji pochylił się doń nieco, Dima nie drgnął choćby o milimetr. Dobra wiadomość: nie cofnął się zatem; zła: nie zbliżył. Ot, trwał w cudownie skontrolowanym bezruchu, zaglądając w całą nieprzytomność spojrzenia aktualnego towarzysza.
- A jest jakieś konkretne imię, które chciałbyś ode mnie usłyszeć? - zagadnął, nie spuszczając przy tym oka ze zbierającej zamówienie kelnerki. Zarejestrował krótkie mrugnięcie powieki - porozumiewawcze, być może? Pomyślał, że powinien się pilnować.
(Nie był przestraszony - od jakichś ośmiu lat nie bał się praktycznie niczego; ale nieufny - zawsze) - Do własnego nie jestem szczególnie przywiązany.

O imię mężczyzny - nie spytał. Może dlatego, że kompletnie go nie interesowało, a może - ponieważ zwykle po prostu wolał nie wiedzieć.

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Momentami, Ryuujiego przerażało to, że aktualnie był jedną z nielicznych osób które pamiętały o Sayuri. Uświadomił to sobie podczas jego niekoniecznie przyjemnej rozmowie z Lysandrem. Kojarzył go, ale nie poznał jej nawet na zdjęciu pomimo tego, że dawniej była twarzą ich zespołu. Jej piękny uśmiech i pełne usta. To właśnie to przyciągało do niej ludzi. Ale pomimo tego, że miała wielu adoratorów, wybrała właśnie Yamazakiego. Początkowo wydawała się chłodna, kompletnie niezainteresowana żadnym mężczyzną który się do niej zbliżył. Nikt nie był w stanie przebić się przez warstwę ochronną, którą wyrobiła sobie przez lata tortur jakie przeżyła w swoim rodzinnym domu. Całe dzieciństwo spędziła na podejmowaniu prób ochrony swojej matki, jednocześnie sama przyjmując na siebie agresję ojca. Bała się mężczyzn, nie chciała żeby się do niej zbliżali. Unikała ich wzroku i chłodno odrzucała wszelkie ich zaloty. Nie pozwalała sobie też na okazanie jakiejkolwiek słabości, chociaż miała jej w sobie wiele. Trudno było się temu dziwić. Od zawsze była tak naprawdę sama, ludzie nie dawali jej nic oprócz krzywdy. Osoby które powinny ją kochać i chronić, raniły ją już od samego początku lub polegały na niej by uciec od swojego bólu. Przyjmowała na siebie każdy cios, każdą obelgę, a potem pomagała ojcu zebrać się z podłogi i sprzątała jego wymiociny ze zniszczonej podłogi. Doskonale wiedziała, że tylko w ten sposób będzie mogła uzyskać namiastkę miłości od rodziców. Zawsze chodziła posiniaczona, cicha, zupełnie odcięta od otaczających ją ludzi. Nie ufała do końca nawet swoim najlepszym przyjaciołom. Bała się, że w każdej chwili mogą się od niej odwrócić i ją skrzywdzić. Dopiero z czasem, Japończyk odkrył bijące z niej ciepło i empatię. Zbliżyła się do niego, powoli pozwalając mu na odkrycie najskrytszych zakamarków jej osoby. Ich miłość nie opierała się na pożądaniu, nie patrzyli na siebie jak na kawałki mięsa. Kochali się głęboko, każdą swoją część, każdą wadę i zaletę. Dla nich wszystko było idealne tak długo, jak byli u swojego boku. To ona zawsze była u jego boku w najgorszych momentach. Kiedy był blisko nawrotu, Sayuri trzymała go za drżącą dłoń i delikatnie głaskała po głowie. Pilnowała go. Chciała, aby żyło mu się jak najlepiej nawet kosztem jej nerwów i stresu. Podarowała mu swoje zaufanie, coś, co dla innych było nieosiągalnym szczytem. On natomiast, nie pozwolił jej ojcu już nigdy jej skrzywdzić. Zabrał ją do siebie, odcinając ją całkowicie od toksycznej rodziny która stale próbowała wkraść się w jej życie. Pilnował, aby nie przekraczać jej granic. Zawsze upewniał się, że mogła czuć się przy nim bezpiecznie. Byli święcie przekonani, że zostaną ze sobą do końca. Znikną z tego świata w swoich ramionach. Okoliczności i moment nie miały znaczenia. Ważne było to, że mieli być razem. Ale tak się nie stało. Sayuri odeszła samotnie, a Ryuuji pozostał na tym świecie bez najjaśniejszego światełka które dawniej prowadziło go przez życie. Stracił też Kiku i Masao. Lekarze byli pewni, że dziewczyna nie wybudzi się ze śpiączki pomimo tego, że jej brat upierał się aby ci nadal podtrzymywali ją przy życiu. Ryuuji nie mógł jednak wytrzymać u jej boku, kiedy była w takim stanie. Patrzenie na jej niemalże martwe, poranione ciało niszczyło go od środka. Wyjechał więc z Japonii tylko po to, aby odciąć się od tego bolesnego zdarzenia. Nie wyszło mu to jednak na dobre. W Ameryce zarabiał jeszcze więcej, i jeszcze więcej wydawał na narkotyki. Nie miał już też przy sobie dziadków, którzy mogliby kontrolować jego stan. Pewnie gdyby widzieli to co się z nim dzieje, już dawno trafiłby na odwyk. Nie byłby w stanie znowu patrzeć na ich cierpienie. Cierpienie które powodował on sam. To właśnie z tego powodu ograniczył z nimi kontakt. Nie wiedział co powinien im powiedzieć, skoro jego głowa wypełniona była tak okrutnymi i paskudnymi myślami.
Ryuuji przyglądał się z ciekawością siedzącemu przed nim mężczyzną. Dokładnie tak jak zrobiłaby to Sayuri, trzymał dystans. Nie pozwolił mu na to, aby nazbyt się do niego zbliżył. Yamazaki nie nachylił się więc w jego kierunku jeszcze bardziej, chciał respektować jego przestrzeń pomimo emocji jakie nim targały. Wycofał się nawet z lekka, nie spuszczając przy tym jednak wzroku z twarzy Dimy. Kiedy usłyszał jego pytanie, poczuł jak w jego głowie narasta lekkie zdziwienie. Czyżby wyczuł, że Ryuuji uparcie szukał w nim kogoś innego? Powinien to zrobić, połączyć go bez odwrotu z Sayuri? Nie. To nie był dobry pomysł. Może i znajdowała się w nim cząstka dawnej ukochanej Yamazakiego, ale nie był nią. Zauważył również, że Dima zwrócił uwagę na kontakt jaki nawiązał przez chwilę z kelnerką. Niby mógłby mu wytłumaczyć całą sytuację, ale nie odczuwał takiej potrzeby.
- W takim razie możesz być dla mnie zawilcem, to mój ulubiony kwiat.- idealnie zatuszowane kłamstwo. Zawilce były ulubionymi kwiatami Sayuri, nie jego. Yamazakiego nigdy nie obchodziło zielepactwo.
- Anemone. Pasuje do ciebie.- dodał, uśmiechając się delikatnie. Na stoliku pojawiły się zamówione przez nie drinki. Ryuuji sięgnął po swój, stabilizując przy tym z lekka drżące dłonie. Upił sporego łyka i westchnął cicho. Dawno nie pił w towarzystwie, które nie przyprawiało go o chęć zwymiotowania. Miał już cholernie dosyć wypadów z członkami zespołów w których grał. Wszyscy byli równie irytujący i zdecydowanie nie byli w stanie zastąpić jego przyjaciół.
-Ryuuji Yamazaki. Miło cię poznać, Anemone.- przedstawił się finalnie. Zastanawiał się, czy mężczyzna skojarzy jego nazwisko. Niby w teorii był rozpoznawalny, ale nie każdy interesował się rodzajem muzyki który tworzył.

autor

you see me down on my knees, but you don't own me
Awatar użytkownika
23
181

baletmistrz i dziwka

pacific northwest ballet

fremont

Post

Ach, a więc Przemoc.
Wbita w w kolejne warstwy naskórka - stratum corneum, stratum lucidum, stratum basale - nie jak przejściowy fiolet mającego się wkrótce rozmyć zasinienia, lecz jak tusz w numerze wbitym igłą w przedramię (miał taki, na przykład, pradziadek Orlova).
Wplątana w kosmyki włosów - ot, niedający się nigdy wyczesać cierń. Przekazywana z pokolenia na pokolenie - jak perwersyjny, sadystyczny rodzaj posagu. Wkręcona w wirowanie podwójnej helisy - na wieki-wieków, amen.
To ona musiała ich łączyć.
Sayuri, i jego, Dimitra Demeter. Dwie istoty nie tylko odizolowane od siebie przeszło sześcioma tysiącami mil, ale i nieprzekraczalną granicą wieczności; zespojone z sobą wyłącznie jestestwem Yamazakiego, wierzchołkiem niedomkniętego trójkąta, w którym od tej chwili mieli funkcjonować. We troje, na granicy dwóch światów.
Tak, Demeter patrzył na Ryuuji i wyczuwał przeczuwał Jej obecność.
Doświadczenie bólu - zwłaszcza takiego, jakiego doświadczyć można jedynie ze strony najbliższych (czyt. tych, którym się zaufało) - robiło z ludźmi różne rzeczy.
Przy odrobinie szczęścia pozwalało, podobno, stawać się lepszymi. Uczyć się, na błędach nie tyle własnych, co cudzych. Rozpoznawać dobroć w kontraście do zła, i kultywować to pierwsze, pleniąc jednocześnie drugie.
Ale gdyby na sprawy spojrzeć z większym pesymizmem realizmem, ból także krzywił, wypaczał, rzeźbił duszę na takie sposoby, że stawała się jedynie własną karykaturą, pastiszem. Zmieniał ją w wydmuszkę - ot, obiekt piękny z zewnątrz, ale w środku pusty i chłodny.
  • Mhm, a czym był ból, jeśli nie konsekwencją Przemocy właśnie?
Tej, która nakazywała zachowywać dystans, bezpieczną odległość nawet mimo kłamliwych deklaracji - jestem Twój, jestem Twój, zrób ze mną co zechcesz jestem Twój.
Różnica między Sayuri i Dimitrem była jednak chyba taka, że dziewczynę, za życia, ktoś zdążył oswoić. Ugłaskać, ukoić - zapewnianym powtarzalnie poczuciem bezpieczeństwa.
(Dimitrowi - nie trafił się jeszcze nikt tego rodzaju).

- A zatem Anemone - wzruszył ramionami nim wyciągnął do mężczyzny jasny, wiotki nadgarstek zakończony chłodem smukłej dłoni.
Miał być Zawilcem?
Ależ proszę bardzo, mógł być nawet i zaskrońcem, jeśliby się mieli ze świata flory przenieść na chwilę w ten należący do fauny. Było mu w zasadzie wszystko jedno - tak długo, jak brunet stawiał, nie zadawał nadmiernej ilości pytań, na które trzeba byłoby odpowiedzieć ostrym nie (albo "spierdalaj"), tym samym zaprzepaściwszy zupełnie szansę na udaną transakcję, i nie zapędzał się dłońmi (ani wzrokiem) w rejony, których Dima nie chciał mu póki co oddawać.
Zmierzył Ryuuji spojrzeniem. Chyba nawet się uśmiechnął.
Okay, wyglądało na to, że mogli (spróbować) się dogadać.

Podziękował kelnerce, choć wzrokiem orbitował już tylko wokół sylwetki towarzysza. Zaczepiał się o sterczące spod koszuli ostrze obojczyka, zjeżdżał i wspinał, i znów zjeżdżał, po kształcie długich, czarnych rzęs. Po Bramble - napój który wyglądał tak, jakby ktoś wsypał szuflę lodu do szklanki z posoką, i przyozdobił jeżynką tak dla niepoznaki - sięgnął jakby bezwiednie. Wierzchem lewej dłoni musnął obłość rżniętego szkła; zgarnął łezki skraplającej się pary wodnej, obejrzał liźnięte wilgocią kłykcie pod światło. Wrócił do Yamazakiego.
Zastanawiał się także, czy wracać będą do siebie poza granicą tej jednej nocy.

Upił łyk. Okay, okay. Oblizał górną wargę.
- Nie jesteś stąd - stwierdzał raczej niż pytał. Nie, nie chodziło o akcent - choć ten oczywiście podbijał zgłoski w angielszczyźnie bruneta - co raczej o manierę, z jaką ten poruszał się, i wypowiadał. Była w niej nie tyle szczególna egzotyka, co raczej po prostu coś dojmująco nieamerykańskiego - i już sam ten fakt sprawiał, że gdyby Dima był w odpowiednim nastroju, pewnie dałby sobie szansę, by Japończyka polubić - I nie próbuję cię w ten sposób spytać skąd, żeby nie było. Pytam... Czego tu szukasz, Ryuuji Yamazaki? - wbitą w pojedynczy owoc wykałaczkę uniósł do ust, przetoczył pękate, ciemne ciałko ostrężyny po krawędzi dolnej wargi, krótko dziabnął zębami jakby sprawdzał jej przydatność do spożycia, wypuścił.
Drapieżnik, który zastanawia się, co by tu można zrobić z potencjalną ofiarą.
(Zwykła śmierć zawsze wydawała mu się tak boleśnie nudna...).
- I czemu tym, co znalazłeś, jestem akurat ja?

autor

harper (on/ona/oni)

ODPOWIEDZ

Wróć do „Little Darlings”