WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To tylko telefon.
Może każde pieniądze liczą się na wagę złota, kiedy posiada się małe dziecko, no ale, nie popadajmy też w panikę, skoro ma jednak tą zastępczą komórkę, w razie W (czyli na taką właśnie okoliczność). Do tego jednak stwierdziła, że ten wypadek i ich zderzenie nie było przecież specjalnie. A jeszcze jak wyjaśnił jej powód tego wszystkiego, to jakoś tak mogło to sprawić, że nie chciało się go bardziej dobijać, skoro już i tak ma pewne, em… problemy z byłą. Co jak co, ale ona rozumiała, że w takim wypadku lepiej by nie zadręczać go bardzo czymś, co niekoniecznie jest konieczne. Z potłuczonych telefonem jakoś sobie poradzi. Ranna była, ale i też z tego się przecież wyliże. Tak przynajmniej sobie wmawiała, bo po co się bardziej dołować?
- Nie sądzisz, że to byłoby dziwne? Z tym czekaniem – dodała otwarcie, z tym czekaniem do zagojenia kolana. Śmiać się z tego? Pewnie jakiś tam cień rozbawienia na jej twarzy się pojawił. Krótki, ale jednak. Teraz jednak ważniejsze było powrócić do domu, do małej. Nie musiał już nawet odwracać jej uwagi czymś innym. Sama ją odwróciła, przypomniawszy sobie gdzie wcześniej zmierzała.
Przytaknęła głową odruchowo.
- Coś faktycznie w tym jest – z tą siłą matki nawet w kryzysowej dla niej sytuacji. A co do imienia… - pasuje do niej idealnie – dodała, śliczne imię, śliczna dziewczynka. Jej mała Nadia Swanson.
Nie rozwijała głębiej tematu córki, bo zdawała sobie sprawę, że nie każdy chce rozmawiać o dzieciach. Dawniej jej życie wyglądało zdecydowanie inaczej. Wtedy, kiedy nie było takich tematów było łatwiej w poznawaniu nowych ludzi. Teraz będąc matką z dzieckiem, niekoniecznie zachęca to wszystkich do dalszego poznawania. Ale ona się tym nie przejmowała. Ważne, że w jej otoczeniu miała już ważne dla siebie osoby, którym nawet bycie przez nią matką, nie przeszkadzało. Chociaż… poszukiwania mężczyzny mogą być jedynie w tym utrudnieniem. Jednak czy takiego szukała?
On jednak okazał się naprawdę pomocny. Sprawca i wybawiciel w jednym. Da się? Da! Tylko jak powinna to odbierać, to nie było się czasu nad tym zastanawiać. Ważne, że jej pomagał. Inaczej byłoby średnio. Przyjęła już nawet jego pomoc z zapłaceniem za taksówkę. Niech uzna, że to za to, co jej się przytrafiło. Nie oczekiwała od niego więcej.
- Myślę, że nie będzie to konieczne, naprawdę… - bo nie będzie? I wtedy kartka na której napisał swój numer, znalazła się w jej dłoni, którą następnie zamknęła. - Dobrze. Jakby się coś działo. Dam znać – powiedziała jednak, by nie zrobiło się niezręcznie i odetchnęła. Nie spojrzała na kartkę. Przynajmniej nie jeszcze, więc na ten moment jeszcze nie znała jego imienia (choć jej go napisał).
Miło było poznać?
- Tak, wiem – uśmiechnęła się jednak szczerze do niego. Obydwoje wiedzieli jak było. weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi, gdzie jeszcze szybę po połowy otworzyła na moment. – Muszę już lecieć. Bądź bardziej uważny następnym razem – puściła do niego oko i pewnie kierowca zaczął się zbierać do jazdy.
Uważny w jeździe, czy też uważny przed byłą.
Kto wie, czy jego telefon kiedyś nie pokaże nieznanego połączenia od niej, czy znowu nie spotkają się gdzieś całkowicie przypadkowo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spencer zrobił ile mógł w tej sytuacji, przynajmniej na tą chwilę tak mu się wydawało. Bywało przecież tak, że niektóre rozwiązania, nawet takie oczywiste, w stresie nie nasuwały się od razu. Jednak spróbował jakoś naprawić wyrządzoną przez siebie krzywdę, nie unikał odpowiedzialności, a nawet zaoferował się że jeżeli trzeba byłoby wyciągnąć z tego zdarzenia jakieś konsekwencje to był gotów je przyjąć na klatę. Ostatecznie posłał jej dosyć blady uśmiech na „do widzenia” i pewnie „do nigdy”, bo raczej nie spodziewał się kontaktu, nawet jeżeli faktycznie kobiecie dolegałoby coś i musiałaby mierzyć się z jakimiś skutkami zdrowotnymi tego wypadku.
- Będę… Trzymaj się - odpowiedział krótko, po czym nie ruszył się z miejsca, aż taksówka odjechała. Potem tylko ciężko westchnął i wrócił po ten swój rower. Przynajmniej miał już zajęcie na weekend, bo należało go naprawić, a że on lubił ogarniać takie rzeczy sam, to było więcej niż pewne że właśnie tym się zajmie. Potem już tylko poczekał na powrót taksówki w umówione miejsce, a gdy pojawiła się to wpakował do niej swój rower i pojechał prosto do domu.

2 x [zt]

autor

stick and stones may break my bones
Awatar użytkownika
29
167

Dziennikarka śledcza

The Seattle Times

elm hall

Post

Gra szósta

Cały boży dzień River spędziła w pracy pisząc nowy artykuł. Miał być czymś przełomowym – ponieważ pomagała policji w nagłośnieniu sytuacji z gwałtami w okolicy parku na przedmieściach. Chciała zbadać sprawę bardzo dokładnie dlatego do późnych godzin siedziała w biurze. Gdy jej wypociny były na ukończeniu postanowiła poświętować razem ze swoim chłopakiem, który z chęcią pojawił się przed jej pracą. Ruszyli więc na miasto, zjedli całkiem dobrą kolacje, przeszli się uliczkami Seattle rozmawiając o różnych sprawach, aż w końcu zawędrowali do pubu. Tam wypili kilka drinków, które wprowadziły ich w dobry nastrój… do czasu.
River postanowiła, że chce już wracać do domu, dlatego zabrała swoje rzeczy, upewniła się że ma telefon i ruszyła w kierunku miejsca postoju taksówek – chciała się zmyć bo jutro niestety musi rano pojawić się w pracy. William za to nie miał zamiaru wychodzić, dlatego ruszył za swoją dziewczyną, próbując ją za wszelką cenę zatrzymać.
- Oh come on, River kiedy następny raz tak zaszalejemy… - powiedział idąc za nią i generalnie starając się nie wpadać na innych przechodniów, którzy gdzieś się śpieszyli – może na przystanek autobusowy niedaleko? - Twoja pamięć znowu pierdolnie i zapomnisz o bożym świecie, a na pewno o mnie!- rzucił z wyrzutem.
- Will, musze być na siódmą w pracy! Lubię się bawić, ale zabawa też ma granice. – gdy rzucił jednak o jej pamięci zatrzymała się na środku chodnika. - Przepraszam, że jestem niepełnosprawna na umyśle… to chciałeś usłyszeć? – bo nie była przekonana co on chciał usłyszeć. Czy był naprawdę tak nie czuły, że myślał iż ona sobie wymyśla to i zapomina o nim – bo jej się tak podoba? Ludzie trzymajcie ją bo nie wytrzymie!
- A weź, twoje wymówki mnie już dobijają! – warknął niespokojnie równając się z nią, - Chodź wracajmy jeszcze na dwa, trzy drinki, potańczymy, pobawimy się. - złapał ją za rękę na tyle mocno by nie mogła się wyswobodzić.
- Will puść mnie. Chce jechać do domu. William! – rzuciła głośniej, bo mężczyzna zaczął ją szarpać, chcąc osiągnąć zamierzony cel – czyli pójście z nim. Gdy wyswobodziła się z jego uścisku, poczuła ból policzka… czyżby ją uderzył?! Znów ją złapał i ciągnął mimo iż ona się wyrywała. W końcu nie wytrzymał i ją odepchnął tak, że upadła na chodnik. - Jak tak to masz mnie gdzieś i wolisz wychodzić z tą twoją koleżanką, a jak już jesteś ze mną to kończysz zabawę. Wiesz co River, jesteś żałosna. – rzucił zdenerwowany i opluł leżącą w kałuży dziewczynę. Na razie się nie podnosiła bo poczuła ból w nadgarstku. Poza tym gdyby wstała, próbowałby ją znowu pociągnąć. - William, proszę nie rób scen na ulicy! – nie chciała stać się ofiarą – wystarczy że jest ofiarą swojej beznadziejnej pamięci!

autor

--------

Life is full of suprises
Awatar użytkownika
33
184

baristka

Starbucks

elm hall

Post

Co niebiesko włosa robiła przez cały boży dzień? Pracowała tak naprawdę. Jedna z lasek się pochorowała i Andy postanowiła wziąć za nią zmianę chociaż sama pracowała od rana. Czasami rzucała się na takie zmiany wiedząc, że będzie kompletnie padnięta i nici z porządnego imprezowania. Nie przeszkadzało jej to aż tak bardzo, o i tak zamierzała wybyć na kilka drinków (co pewnie skończy się kacem gigantem).
Wpadła do wynajmowanego ze współlokatorem mieszkania i ruszyła pod prysznic by móc się ogarnąć na szybko i chociaż na trochę wyjść. Zresztą jeśli River nie chciała się spotkać to Andy zdecydowanie zamierzała spędzić wolne chwile na mieście. Umówiła się z paczką znajomych w ulubionym miejscu i zaczęła przeglądać rzeczy w szafie, które mogłaby wrzucić dzisiaj na siebie. Stanęło na jasnych jeansach, które idealnie podkreślały jej długie nogi i jedną z koszul, które wybrała dla niej Rivier. Ot na szybko, bo musiała się zbierać i tyle. Nie będzie się szykować godzinę do wyjścia!
Trzeba w tym wszystkim wspomnieć, że Andrea Maddox była okropnie wyczulona na punkcie damskich bokserów. Przeżyła swoje za gówniarza i nie chciała tego dla nikogo innego. Nawet jeśli miałby to być wróg publiczny numer jeden. W drodze do baru już z daleka zauważyła jakąś szarpaninę i przyśpieszyła kroku chowając telefon do kieszeni. Bicie kobiet działało na nią jak czerwona płachta na byka, więc wiedziała, że temu typowi zaraz rzuci się do gardła. Nie podejrzewała tylko, że tą dwójkę znała. W momencie gdy była na tyle blisko by ogarnąć iż na ziemi siedzi nie kto inny jak River to momentalnie krew się w niej zagotowała. Nabrała powietrza w płuca i wręcz pędem się rzuciła.
-Will - przywitała go krótko i gdy odwrócił się w jej kierunku strzeliła go prosto z pięści w ten głupi ryj. Nie zadawała pytań. Nie musiała. Już wystarczająco ogarnęła i podejrzewała, że to nie był pierwszy raz gdy Riv oberwała. Mężczyzna zawył z bólu i złapał się za nos. Andy nie do końca była pewna czy mu go rozwaliła czy też nie, ale mało ją to w tym momencie obchodziło -Podnieś na nią jeszcze raz rękę, a upierdolę Ci ją przy samej kurwa dupie - warknęła groźnie. Miała w nosie czy Will teraz jej odwinie. Najważniejsze było to, żeby River była bezpieczna i tyle.

autor

Ady

stick and stones may break my bones
Awatar użytkownika
29
167

Dziennikarka śledcza

The Seattle Times

elm hall

Post

Miała świętować, miała się dobrze bawić i przede wszystkim miała po prostu odpocząć. Nie spodziewała się, że tak udane wyjście może się zmienić w coś podobnego. W jednej chwili znalazła się na ziemi... w mokrej kałuży, trzymając dłoń przy policzku który pulsował. Chyba nie zauważyła momentu w którym William po prostu ją uderzył. Może zamknęła oczy ze strachu? Zdarzyło się to drugi raz w przęciagu kilku tygodni. Nie chciała myśleć co może być dalej, ale też nie zamierzała być dziewczyną do bicia. Jeśli nic się zmieni to ich związek może się zakończyć. Kocha go na zabój, ale wszystko ma swoje granice. Z Willa przeniosła spojrzenie na nadgarstek, który rozmasowała. Chyba nic wielkiego się nie stało. Siedzenie w kałuży nie było przyjemne, dlatego delikatnie przesunęła się na suchą część asfaltu.
- To Ty robisz scenę... mieliśmy się dobrze bawić... - rzucił jeszcze, ale moment później ktoś się przy nim pojawił. Sanders z początku nie wiedziała co się dzieje, ale kiedy tylko mężczyzna oberwał w nos, zrozumiała że ktoś przyszedł jej z pomocą. Wszędzie pozna ten głos!
- Andy... - szepnęła jakby samą siebie przekonując, że kumpela pojawiła się jej z nieba.
- A co Ciebie kurwa to obchodzi? Co Ty tu robisz? - sprawdzając dłońmi czy nie złamała mu nosa. Na szczescie nie, ale musiała naruszyć naczynka bo krew delikatnie skapywała. - Taka harda jesteś do bronienia mojej dziewczyny? - spytał, po czym zaraz popchnął Andy na pobliski samochód. Nie interesował się teraz River - kobieta która tu przylazła po prostu zadziałała mu na nerwy, których nie utrzymał. Na za dużo sobie pozwala.
- Przestańcie! - zawołała dziennikarka ale ani jedno ani drugie jej nie posłuchało. Zaraz wywiązała się szarpanina, na co River nie chciała pozwolić, dlatego czym prędzej pozbierała się z ziemi i weszla pomiedzy nich. - Uspokójcie się! Ludzie patrzą! - nie lubiła być w centrum uwagi, a teraz wszyscy skupiali na nich ciekawskie spojrzenia.
- Ktoś Cie tu zapraszał?! Wynoś się! - krzyknął Will do Maddox, która ewidentnie była równie naładowana, (albo jak nie więcej) co on. Riv przytrzymała mężczyznę aby nie rzucił się na kobietę. - Przestań Will. Przestań! Błagam! - spojrzał na Sanders i odetchnął. - Przepraszam. - rzucił do niej ale zaraz zwinął się do klubu, a River została sama z Andy. - Wszystko w porządku? Nic Ci nie zrobił? - tak, martwiła się o kumpelę, bo przecież rzuciła się na sporego faceta!

autor

--------

Life is full of suprises
Awatar użytkownika
33
184

baristka

Starbucks

elm hall

Post

U Andrei praktycznie można było zobaczyć mord w oczach. Potrafiła zrozumieć wiele, ale podniesienie ręki na drugą połówkę było czymś czego naprawdę nie tolerowała. Przeszłość w takich momentach naprawdę dawała o sobie znać i Andy była w stanie wstawić się za każdą ofiarą przemocy.
-Dużo mnie obchodzi ty pieprzony damski bokserze - nie zastraszy jej. Uśmiechnęła się pod nosem z nadzieją, że faktycznie uszkodziła by ten głupi ryj. Jeśli nie, to z chęcią poprawi swój błąd i uderzy mocniej i tak by ten kinol się złamał. To nie ma problemu. Will mógł startować do niej ile tylko chciał tak naprawdę, a Andy się nie ugnie i będzie twarda. Nie spodziewała się popchnięcia tak naprawdę i gdy poleciała na auto wyszczerzyła się paskudnie co pewnie jeszcze dodatkowo go rozdrażniło. Wiedziała co robi. Nie będzie zgrywać ofiary. -Najwidoczniej ktoś musi jeśli ty jesteś jedynie skory do podnoszenia na nią ręki - odepchnęła się nogą od samochodu i również pchnęła z całej siły Willa, który zachwiał się mocno na nogach. Jeszcze jedno takie pchnięcie i poleci na dupsko. Już się przymierzyła, ale River musiała interweniować i stanęła między nimi co ostudziło na moment wściekłość Maddox. -Niech patrzą. Will będzie miał świadków jak mu obije ten durny ryj -warknęła, ale jednak mając Riv przed sobą nie zrobiła ani kroku. Czekała i prowokowała by to on się na nią rzucił. Zawsze będzie miała pretekst na policji, że to on ją zaatakował.
-Ty mnie do niczego zapraszać nie musisz. Ty stąd spadaj, bo się ośmieszasz - warknęła ponownie. Nie będzie jej mówił o ma robić. Może to działało na jego dziewczyną, ale Mad ma go kompletnie w nosie. Gdy zniknął im z oczu Andy natychmiast zmieniła się i złość jej momentalnie przeszła. -Nic mi nie jest River, spokojnie. - obie dłonie wylądowały na policzkach Sanders -Mną się nie przejmuj i lepiej powiedz czy z Tobą wszystko okej i mów szczerze Riv - w głosie Andy słychać było troskę jedynie. Złość i wkurzenie w tym momencie zeszły na dalszy plan, bo Andrea martwiła się o przyjaciółkę. Naprawdę nie chciała by jej się stała jakakolwiek krzywda.

autor

Ady

stick and stones may break my bones
Awatar użytkownika
29
167

Dziennikarka śledcza

The Seattle Times

elm hall

Post

Nie mogła pozwolić aby ta dwójka skoczyła sobie do gardeł na środku ulicy. Stałoby się to niemałą sensacją – jeszcze gdyby ktoś wezwał policję… to już by mieli dziennikarzy na głowie i nagłośnienie całej sytuacji w telewizji. Stąd śmiały ruch i stanięcie pomiędzy Willem a Andy. Sporo ryzykowała takim zagraniem bo mogłaby srogo oberwać od któregoś. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca a oboje w miarę się uspokoili. Przeprosiny jej chłopaka były nie na miejscu. Najpierw powinien użyć głowy, a nie bezpodstawnie ją atakować, nie tylko słownie ale również fizycznie. Czy chciała go dzisiaj widzieć w domu? Nie… a jeśli przyjdzie to będzie spał na kanapie. Ona potrzebowała odpoczynku, zwłaszcza że mu się pozbierać aby na jutro być gotową do pracy.
- Na pewno? – wolała się upewnić, bo czułaby się źle z faktem jeśli jej własny chłopak w jakimś stopniu by ją uszkodził. Odetchnęła z ulgą na słowa Maddox bo to oznaczało, że nie było aż tak źle jak to wyglądało. Położyła swoje dłonie na dłoniach kobiety i delikatnie się uśmiechnęła. To było urocze, że się o nią martwiła.
- Chyba jestem cała. Trochę boli mnie tyłek, nadgarstek i policzek, ale to nic. Do wesela się zagoi. – oby nie tego z Willem, bo szczerze? Ona coraz bardziej wątpiła w sens bycia z nim. Co się dziwić skoro mężczyzna urządza takie sceny na mieście. - Gorzej z moimi ulubionymi spodniami. – powiedziała spoglądając na materiał, który nie tylko był mokry, ale brudny od błota. Nie wiedziała czy da się je uratować – jeśli nie, to będzie rozpaczać kilka dni! - Muszę je jak najszybciej zaprać, to samo z kurtką. – bo im szybciej tym lepiej, może ewentualnie przeżyją.
- Co tutaj robisz? Świętujesz coś, czy zwykła noc w klubie? – chciała przejść jak najszybciej na jakiś inny temat. Przysiadła na murku obok spoglądając na baristkę z zaciekawieniem. No przecież jej raczej nie śledziła prawda? A pojawiła się jak z nieba – ratunek na złą godzinę. Widziała, że zmiana tematu raczej opornie szła, bo kobieta była jeszcze trochę poddenerwowana sytuacją jaką zastała.
- Byłam świętować ukończenie ważnego artykułu dla mnie – o gwałtach na kobietach. Dosyć ciężki temat, ale zaangażowałam się w stu procentach, znasz mnie. – uśmiechnęła się promiennie, mimo zaczerwienienia na policzku jakie robiło się coraz bardziej intensywne. - Nie odpuściłam, trochę mnie to wykończyło więc chciałam odreagować… skończyło się jak widzisz. Will stwierdził, żebym jeszcze została, ale jutro musze iść do pracy… popił i… - głos uwiązł jej w gardle, dlatego jedynie spuściła wzrok na buty, które również były brudne. Była zła na mężczyznę, który ni potrafił w tym momencie uszanować jej decyzji.
Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Miała się dobrze bawić a jednak nic z tego nie wyszło.
- Pamiętasz tą galę o której Ci mówiłam? – podpytała, bo… może nie powinna pojawiać się tam ze swoim chłopakiem?

autor

--------

Life is full of suprises
Awatar użytkownika
33
184

baristka

Starbucks

elm hall

Post

Gdyby nie interwencja River to prawdopodobnie skończyłoby się to wszystko dużo gorzej niż wyzwiskami czy kilkoma pchnięciami. Andrea była gotowa na małą bójkę z tym palantem nawet jeśli faktycznie był większy od niej i mógł jej zrobić sporą krzywdę. W tym momencie miała w nosie swoje zdrowie i liczyło się tylko by koleś dostał wpierdol za bicie kobiet. Za podniesienie ręki na River. -Na pewno Riv - chwilowo w sumie nie odczuwała by ją coś bolało tak naprawdę. Zresztą Will nie uderzył jej a jedynie popchnąć i przywaliła w auto. To nic takiego.
Na wieść o bolącym policzku automatycznie pogładziła ją delikatnie palcami po nim i ostatecznie zabrała dłonie. Musiała się hamować zwłaszcza w takich momentach. -Spodnie się ogarnie. Najważniejsze, ze jesteś cała - przewróciła teatralnie oczami. Kij z ciuchami, naprawdę. Maddox mogła odetchnąć z ulgą, że River nic poważnego się nie stało i jej udało się być na miejscu w odpowiedniej chwili, bo tak naprawdę cholera wie do czego by doszło gdyby faktycznie się nie pojawiła przypadkiem. Zresztą Andy nie chciała się dowiadywać co temu palantowi może odwalić.
-Ja nic nie świętuję. Zwykłe wyjście do baru ze znajomymi - wzruszyła ramionami odpowiadając krótko i zgodnie z prawdą. Jednak to nie było ważne gdzie ona się wybierała. Ważne było to co temu debilowi odwaliło. Gdy River przysiadła na murku to Andy stanęła przed nią i przekrzywiła głowę. Chyba faktycznie chciała wiedzieć co tu się stało, ale nie chciała być nachalna i zadawać tego pytania. Najwidoczniej River doskonale potrafiła odczytać jej wyraz twarzy, bo zaczęła mówić.
-Hej - praktycznie znalazła się twarzą w twarz z Andy -Najważniejsze, że w porę udało mi się go powstrzymać okej? Jeśli chcesz mogę Cię odprowadzić do domu - zaproponowała. Kij z jej wyjściem, bo to może zrobić któregoś innego dnia. Dla niej priorytetem było teraz ogarnięcie River i upewnienie się, że Will nie wróci do domu dzisiaj. Niech chłop pójdzie spać do kumpla i wytrzeźwieje, bo może wtedy ogarnie co takiego odwalił.
-Pamiętam. Wybierałam Ci przecież kieckę i nadal nie mogę uwierzyć, że przypasował Ci mój gust - usiadła obok Sanders na murku i zaśmiała się. Znaczy nie żeby wątpiła w swój gust, ale ona do takich rzeczy raczej się nie nadawała! Chociaż trzeba przyznać, że kreacja na którą się zdecydowała jej przyjaciółka była boska i sama Riv wyglądała w niej nieziemsko.

autor

Ady

stick and stones may break my bones
Awatar użytkownika
29
167

Dziennikarka śledcza

The Seattle Times

elm hall

Post

Była cała, ale miała wrażenie jakby odarto ją z godności. Ludzie na ulicy widzieli jak została potraktowana. Jak jej własny prywatny facet popchnął ją na chodnik. Miała wrażenie, że to zły sen a ona z niego w mig się obudzi. Chciała wierzyć że William tego żałuje, że więcej tak nie postąpi. To wydarzenie już chyba na zawsze pozostanie w jej pamięci. Trudno wymazać podobne rzeczy. To, że nic się nie stało było szczęściem w nieszczęściu, jednakże musiała chwilkę odpocząć stąd usadzenie czterech liter na murku.
- Chętnie. - bo nie odmówi Andy. Kobieta była na tyle miła i troskliwa, że byłoby jej głupio gdyby od tak postanowiła zawinąć się taksówką. - Ale nie psuję Ci planów? - wolała się upewnić, bo przecież ktoś na pewno na nią czeka w klubie. Można River właśnie odciągnęła ją od pani vel pana randki? No tego to ona sobie nie wybaczy!
- Była nieziemska i zresztą zamierzam ją założyć na galę. - bo słowo się rzekło. Wyglądała w niej naprawdę zgrabnie, dodatkowo pokazywała tyle ile chciała - nie za dużo nie za mało. Idealna na rozdanie nagród i małą potańcówkę.
Poprawiła rozpuszczone włosy, zaczesując kosmyki za uszy. Jeszcze chwilę biła się ze swoimi myślami, ale ostatecznie postawiła wszystko na jedną kartę. - Nie chciałabyś może pójść ze mną? Wiem, że ma to porównania z imprezą w klubie albo wyjściem na miasto ze znajomymi, ale po tym co się wydarzyło... Nie chcę się tam pojawić z Willem. - byłoby to wręcz niepoważne, bo skoro teraz tak się zachował to kto da jej gwarancję, że nie odwali na tak ważnym dla niej wydarzeniu? - Wiesz, możesz odmówić nie naciskam, po prostu miło by było mieć kogoś bliskiego przy sobie. - może brzmiała jak wariatka zapraszając Maddox, ale z drugiej strony, czy wyjście z kumpelą na podobny event to coś złego?
Wstała z murku i powoli szła ulicą wraz z kumpelą - w końcu musiała się znaleźć niedługo w domu, aby zażyć odpowiednią ilość snu, by jutro w pracy nie wyglądać jak zombie.

autor

--------

Life is full of suprises
Awatar użytkownika
33
184

baristka

Starbucks

elm hall

Post

W sumie Andrea czułaby się podobnie jak River gdyby ktoś robił jej takie sceny na ulicy. Niestety w jej przypadku bicie odbywało się za zamkniętymi drzwiami i nikt o tym nie wiedział by interweniować. A tutaj przynajmniej ona sama mogła coś zrobić i gdyby nie River prawdopodobnie jeszcze przywaliłaby Willowi by samej z pewnością zgarnąć niezły wpiernicz.
-Moimi planami się nie przejmuj. Nie były jakieś super ważne - jej plan jak zawsze to było uwalenie się w trzy dupy i może to i lepiej iż natknęła się na River? Przynajmniej zaoszczędzi odrobinę kasy i nie będzie miała kaca mordercy z rana. Tyle pozytywów! W sumie takie picie może sobie odbić kiedy indziej. Rzadko można natknąć się na swój crush i nie zamierzała jej zostawiać po tej akcji samej. Wbrew pozorom nie była bezlitosną suczą.
-No po to ją kupiłaś. Szkoda by się marnowała - rzuciła krótko uśmiechając się przy tym lekko. Nadal uważała, że jej kumpela wyglądała niczym milion dolarów i cholernie zazdrościła, że to Will mógł jej towarzyszyć a nie ona. Głupie, ale niestety z każdym kolejnym dniem Andy coraz bardziej zakochiwała się River i nic na to poradzić nie mogła.
-Ja z Tobą? - zamrugała kilka razy i przez moment straciła głos. W sumie nie dziwiła, że po tej akcji nie chciała iść z Willem. Jednak by brać kogoś takiego jak ona? Czy Sanders uderzyła się w głowę i Andy o tym nie wiedziała? -Nie, nie o to chodzi Riv. Po prostu nie spodziewałam się - rzuciła zaraz przeczesując nerwowo włosy. I co ona teraz ubierze by prezentować się przy Riv nienagannie wręcz?! -Z chęcią z Tobą pójdę. Serio. - odparła wreszcie dorównując kroku przyjaciółce, która już kierowała się powoli w stronę swojego mieszkania. -Teraz to zdecydowanie muszę wyjść na jakieś ciuchowe zakupy by dorównać chociaż odrobinę takiej piękności - rzuciła zanim ugryzła się w język. Czasami żałowała, że plotła takie głupoty.

autor

Ady

stick and stones may break my bones
Awatar użytkownika
29
167

Dziennikarka śledcza

The Seattle Times

elm hall

Post

Uśmiechnęła się delikatnie na słowa Andy. Nie zamierzała zmarnować okazji aby założyć sukienkę, a że z Williamem nie widziała siebie na gali to logicznym wydało się zaprosić osobę, która pomagała w wyborze, nieprawdaż?
Zauważyła to zaskoczenie na twarzy i początkowo się zmieszała myśląc iż puściła gafę, stąd szybkie wyjaśnienia. Nie chciała aby kobieta to źle odczytała. Chodziło tu o towarzyszenie i możliwość zapomnienia o tym co dzisiaj miało miejsce na ulicy. - No nie mów, że nie chcesz mnie zobaczyć w tej sexy sukience! - puściła jej oczko i zaraz zaśmiała się, bo taka kokieterka z niej że czasem można się pogubić czy mówi to w żartach czy faktycznie coś chodzi po tej wesołej główce.
Kiedy dostała odpowiedź odetchnęła z ulgą. Nie będzie musiała iść sama i patrzeć jak ktoś po raz kolejny zabiera jej nagrodę na którą ewidentnie zasłużyła. Razem z Maddox mogłaby się upić i sprawić, że nawet o podobnej ujmie zapomni - nie widziała nikogo lepszego, żeby później wypłakać się, że nie ma statuetki!
- No to jesteśmy umówione. - widać, że humor jej się od razu poprawił. Już tak naprawdę nie mogła się doczekać gdy zobaczy w co baristka się ubierze. - Spokojnie, uważam że nawet możesz mnie przebić. Zresztą ta elegancka koszula pasowałaby w sam raz. No chyba że wolisz sukienkę, wybór zostawiam Tobie. - nie będzie narzucać co ma Andy założyć na siebie. Chciała dać jej dowolność, nie musi się dostosowywać stricte pod wygląd dziennikarki.
Szły sobie wolnym krokiem co jakiś czas zarzucając jakimś dowciem. - Ale jak nie otrzymam tym razem nagrody to pomożesz mi zamordować moją szefową? - no musiała znaleźć partnerkę in crime! co by w razie co pomogła zakopać zwłoki. - A tak serio to sobie żartuje. Seriale kryminalne to moja bajka, ale chyba była ym kiepskim mordercą. - nawet przez moment analizowała czym by mogła zatłuc swoją szefową, ale ostatecznie doszła do wniosku że takie wywody nie mają sensu. - Najwazniejsze, że nie będę tam sama. Jeszcze raz dzięki że się zgodziłaś. - bo gdyby okazalo się że Andy nie może z nią iść, najpewniej zostałaby w domu i zaszyła się pod kocem z cieplą herbatką kompletnie olewając to wyjście.

autor

--------

Life is full of suprises
Awatar użytkownika
33
184

baristka

Starbucks

elm hall

Post

Była zaskoczona propozycją, bo była wręcz przekonana, że to William będzie miał ten zaszczyt pójścia z River na imprezę. Jakby nie było to on był jej ukochanym i drugą połówką, a na takie imprezy nie zabiera się przyjaciółek (które się w Tobie podkochują skrycie). -Oczywiście, że chcę uśmiechnęła się zadziornie. Takiej okazji przecież nie odpuści jeśli faktycznie River chciała z nią iść. Mad nie miała do czynienia z takimi imprezami i mogła się nie odnaleźć w tym towarzystwie, ale zamierzała być dla River mimo wszystko!
-Chyba mam już wizję - przekrzywiła lekko głowę i zamknęła jedno oko. Będzie musiała odnowić stare kontakty jeśli zamierzała zaskoczyć River. A naprawdę zastanawiała się jaką reakcję będzie miała jej kumpela. Doskonale wiedziała jak chce wyglądać -Ale teraz Ci nie powiem. Zobaczysz na imprezie - uśmiechnęła się zadziornie. Will szedł w odstawkę w tym momencie u River, więc dlaczego nie zamącić odrobinę w głowie Riv jeśli ma się taką okazję? Może i Andy wychodziła na paskudną kobietę, ale naprawdę nie chciała by jej kumpela była z tym idiotą. Zasługiwała na kogoś lepszego i nie mówiła tutaj o sobie.
-Hej! Cokolwiek będziesz chciała zrobić masz moje pełne wsparcie. Nawet jeśli chodzi o morderstwo - no bo taka była prawda. Cokolwiek i czegokolwiek River nie potrzebowała to Andy była na zawołanie tak naprawdę. Wyjście na zakupy, lunch, zwykłe pogaduchy, morderstwo. Sanders w każdym wypadku mogła na nią liczyć!
-Nie ma problemu. Dla Ciebie wszystko - rzuciła rozbawiona nawet nie zdając sobie sprawy, że te słowa mogły brzmieć inaczej niż powinny. Przez całą drogę jadaczki im się nie zamykały jak to zwykle u nich bywa i kiedy Andy odprowadziła River pod same drzwi i upewniła się, że Riv sobie poradzi to dała jej buziaka w policzek na pożegnanie i ruszyła do siebie. Przeszła jej ochota na imprezowanie, a znajomi z pewnością jej to wybaczą.

z/t x2

autor

Ady

Obudźcie mnie kiedy to się skończy
Awatar użytkownika
29
170

asystentka

Covington Constructions

sunset hill

Post

Klub drag queen

- Liberto! Słodziutka. – Odstrzelona jak milion dolarów, na wysokich obcasach, z idealnym makijażem i wielką blond peruką niejaka Trixie Matel z entuzjazmem powitała znajomą. Najpierw buziak w policzek, a potem uścisk silnych męskich ramion skrytych pod perfekcyjnie skrojoną falbaniastą sukienką. Vivian odwzajemniła objęcie przez ułamek sekundy chłonąc pozytywną i silną energię płynącą od jednej z najcudowniejszych drag queen. – Wyglądasz blado. Zapracowujesz się. – Wylewność emocji – zaprezentowana w ustach wygiętych w smutną podkówkę - mogłaby przytłoczyć, ale Liberto odnajdywała w tym swoiste ukojenie. Idealną równowagę pomiędzy wymuszoną w sobie skrytością a ogromem otwartości i szczerości drugiej osoby.
- Kwiatuszku! Przyszłaś! – W jednej chwili uwagę całego otoczenia odebrała Bianca Del Rio wypełniając przestrzeń swym cudnym portorykańskim akcentem. Całus, uścisk i świat stał się lepszy o kolejne przemiłe powitanie, którego po ciężkim dniu w pracy Vivian bardzo potrzebowała. – Posłuchaj mnie teraz uważnie – Wymierzony w Liberto palec i klaśnięcie w dłonie przez Trixie zapowiadało niespodziankę, na którą się nie pisała. – Nasza droga Jinkx – swoją drogą dobrała dziś sobie okropne buty – właśnie czaruje pewną uroczą damę..
- Bianca – jęknęła Vivian wtrącając się w słowa, czym sobie zasłużyła na siarczyste uciszające „shush!”.
- Ciągle tu przychodzisz i siedzisz sama. Wiem, że nasza obecność tobie wystarcza, ale dziś zrobisz wyjątek i capniesz tę rybkę, którą tobie wyłowiłyśmy.
- Gdybym pod tym strojem nie była totalnym gejuchem, to sama bym ją schrupała. – Ze zdaniem Trixie każdy się liczył. Miała gust jakich mało i na pewno dobre oko do ludzi wcale nie takich złych, jak na przesiedzenie nocy w barze. Cała reszta była wątpliwa sądząc po dokładnie siedemnastu nieudanych związkach jednej z królowej tutejszego klubu drag queen.

Na drugim końcu lokalu Jinkx zgodnie z zapewnieniami Bianci urabiała złowioną rybkę (Lave). Stało się to niedawno. Około piętnastu minut temu zauważając samotnie siedzącą osobę królowe postanowiły ją zaczepić. Zrobiły to wszystkie we trzy, aż na placu boju została sama rudowłosa w wyglądzie i ubiorze przypominająca wystrzałową cioteczkę z wielkiego miasta (taka, co miała pięciu mężów a właściwie to czterech, bo za jednego wyszła dwa razy). Baluje, nie przebiera w słowach i przede wszystkim nie daje za wygraną.
- My, drag queen, musimy dbać o każdy szczegół. Jedne mówią, że nikt ich już niczego nie nauczy, ale kiedy do klubu wpadło to cudo – Pstryknęła palcami w uznaniu lub inaczej w ich świecie mówiąc „kto ci dał prawo być takim zajebistym?”. – Nauczyła nas jak się powinno kręcić pupcią. Ma ruchy jak kocica. Nie mam pojęcia skąd to umie. Podobno pochodzi z Karoliny.. nie pamiętam której. – Z zamyśleniem uniosła spojrzenie do góry, ale szybko przestała zadręczać się tą kwestią. – Tylko, co tamtejsi umieją? To stan słynący z wynalezienia miniaturowego golfa i słomy. Prędzej widziałabym ją w traperach na tle wodospadu, ale ona przełamała stereotypy – Pokręciła głową, przez cały czas ledwie co dopuszczając Hale do głosu. – Co ja gadam? W traperach też byłaby seksowna. – Machnęła ręką i uniosła spojrzenie ponad ramię Lavy dostrzegając zbliżające się koleżanki ze złapaną kolejną rybką, która sądziła, że była rybakiem. W rzeczywistości Vivian i Lava niefortunnie – ZNÓW – wpadły do tej samej sieci.
- Nadchodzą. Popraw fryz i zgryz. – Jinxk wstała z miejsca otwierając ramiona na nowoprzybyłą, którą od razu po tym złapała za rękę i pociągnęła bliżej stolika. – Samotne dusze muszą trzymać się razem.
Przesadzała z tą samotnością, ale nie to teraz Vivian miała w głowie. Na widok rybki całkowicie ją zamurowało. Sądziła, że to jakiś żart jednej z drag queen, która postanowiła przegrzebać jej Tindera i umówić z kimś, o kim chcąc nie chcąc trochę opowiedziała.
Była gotowa wznieść bunt, ale szybko dotarło do niej, że żadna z nich nie zrobiłaby jej czegoś takiego. To musiał być przypadek. Cholerny przypadek.
- Słodkie panie zasłużyły na najlepsze pina colady w mieście. – Trixie, która po drodze się od nich odłączyła wróciła z wysokimi kieliszkami wypełnionymi drinkami. Dopiero jej gest sugerujący oddanie kasy przywołał Liberto do porządku. – Swatam za darmo, ale drinków nie funduje.
Vivian bez zastanowienia sięgnęła do torebki i wcisnęła jej pięćdziesięciodolarówkę. Trixie już wiedziała, co zrobi z resztą.
- Zostawiamy was, urocze pączusie. – Bianca znacząco spojrzała na znajomą i zabrała swoje kumpele w stronę sceny.
Zbyt długo zastanawiała się co zrobić. Możliwe, że Lava zdążyła wstała z miejsca uznając, że to nie miało sensu. Nic dziwnego. Ich pierwsze i ostatnie spotkanie sprzed dwóch i pół roku nie należało do udanych.
Vivian pochyliła się i śmiałym ruchem przesunęła jedną pina colade na skraj stołu tuż przy Hale.
- Gałązka oliwna. – Innymi słowy nie będzie kąśliwa i przede wszystkim to ona stawiała. – Chyba, że nie lubisz słodkich drinków. Wtedy to podkopanie dołku, który obie sobie zafundowałyśmy lata temu. – Ponad dwa, ale z delikatnym uśmiechem chciała podkreślić, że to było dawno i przede wszystkim nie obwiniała wyłącznie Hale, którą wtedy odrobinę mocno skrzyczała. – Nie wychodź. Szkoda wieczoru. – Zanim zajęła miejsce, przesunęła krzesło na drugi skraj stolika. – Usiądę daleko, nikt nikomu nie przywali, nie wyleje drinka i nawet możemy się do siebie nie odzywać. Podobno cisza jest zdrowa i szkoda, żebyś przegapiła występy tych cud kobiet. – Była spokojna i łagodna. Pomimo ciężkiego dnia w pracy i stroju świadczącego o tym, że ledwie co wyszła z biura, nie czuła się źle. Nie tak samo, jak ostatnim razem, kiedy tuż przed spotkaniem z Hale straciła pracę.

Lava Hale

autor

Sechmet

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#52
outfit

Plany na ten wieczór snuła od dłuższego czasu. Wraz z grupą dobrych koleżanek kupiła bilety na występ już kilka tygodni temu. Miała swoją ekipę, z którą znała się od lat, a z którą coraz trudniej było się umówić na spontaniczne wyjście. W ciągu ostatnich kilku lat u każdej z dziewczyn zaszły wielkie zmiany, które w jakiś sposób blokowały ich dostępność – dzieci, wymagające prace, liczne delegacje albo wyprowadzka do innego miasta. Cieszyła się więc, że tym razem każda potwierdziła swoją obecność i udało im się zarezerwować miejsca. Niestety dwa dni przed wspólnym wyjściem każda po kolei zaczęła się wykruszać. Powody tak przewidywalne, tak życiowe, ale tak bardzo utrudniające życie, pokrzyżowały im plany. Grypa żołądkowa, nagły wyjazd w delegację w celu gaszenia firmowego pożaru w innym mieście, ospa wietrzna u dziecka, brak zastępstwa w pracy – wszystko na tyle poważne, że nie dało się tego przełożyć na później. Tak samo, jak nie dało się przełożyć dzisiejszego występu.
Punktualnie przybyłą na miejsce, rozglądając się po wnętrzu klubu za koleżanką, której jako jednej z nich dwóch udało się nie odwołać wieczornych planów. Usiadła przy stoliku i wyciągnęła telefon, na wypadek, gdyby koleżanka nie mogła jej znaleźć i postanowiła zadzwonić. Komórka po chwili zawibrowała, a na jej ekranie pojawiła się wiadomość.
  • Chyba skręciłam kostkę. Przepraszam, ale nie dam rady dotrzeć, jadę do lekarza. Baw się dobrze!
Lava westchnęła ciężko i potarła czoło wierzchem dłoni, po czym sięgnęła po telefon, by odpowiedzieć. Poprosiła koleżankę, by jak najszybciej dała jej znać, czy była mocno poszkodowana, życzyła jej szybkiego powrotu do formy i upewniła się, czy nie jest jej potrzebna jakaś pomoc.
Nie zamierzała rezygnować z występu, nie miała też problemu, by spędzić resztę wieczoru sama. Udała się więc po drinka do baru, przy którym powoli zaczynała się ustawiać kolejka osób, które chciały zamówić przed rozpoczęciem się show. Miała szczęście, że przyszła kilka minut wcześniej i stanęła gdzieś na jej początku, dzięki czemu jej drink pojawił się dość szybko.
Uniosła głowę i zamrugała zaskoczona, gdy przy jej stoliku pojawiły się trzy piękności, których nie spodziewała się spotkać właśnie w tym miejscu, czyli stoliku, przy którym siedziała sama. Przez chwilę nawet zastanawiała się, czy wyglądała tak żałośnie, że przyszły ją pocieszyć? Szybko jednak zrozumiała, że niekoniecznie ona sama była obiektem ich zainteresowania, a zdecydowanie bardziej wolały rozmawiać na tematy związane z samymi sobą. Ich energia była zaraźliwa i na twarzy Lavy od razu pojawił się szeroki uśmiech. Po chwili została sama z rudowłosą, która cały czas mówiła, nie dając jej dojść do słowa, a więc jakiekolwiek próby w końcu sobie odpuściła. Była zafascynowana monologiem Jinkx.
– Słucham? – odezwała się w końcu, kiedy rudowłosa nagle kazała się jej poprawić, a po chwili wstała, przyciągając do stolika ciemnowłosą kobietę. Nie była w stanie ukryć zaskoczenia, które pojawiło się na jej twarzy. Miała jednak wrażenie, że póki drag queen była tuż obok, nie miały absolutnie nic do powiedzenia. Wszystko działo się tak szybko, że nim się zorientowała, zostały z Vivian przy stoliku same. Była zakłopotana, bo ich poprzednie spotkanie nie poszło najlepiej i od tamtego nieszczęsnego wieczora, który miał przecież miejsce ponad dwa lata temu, nie miały ze sobą kontaktu. Uśmiechnęła się tylko do grona, które próbowało ją właśnie zeswatać z kimś, z kim sama już tego przecież próbowała, po czym zawiesiła swoje spojrzenie na twarzy ciemnowłosej kobiety.
– W tym miejscu chyba nie powinno się pić nic innego, prawda? – uniosła pytająco, ale też nieco zaczepnie brew, po czym uśmiechnęła się. Nie była z tych, którzy chowali urazę, było jej tylko trochę głupio. Była dorosła, nie zamierzała więc uciec i ukrywać się przed Vivian przez resztę wieczoru, nie chciała go popsuć ani sobie, ani jej. – Nie, proszę. – od razu się wyprostowała, słysząc kolejne słowa kobiety. Ułożyła dłoń na stoliku i poklepała miejsce nieco bliżej siebie. – Nie pozwólmy, żeby to, co miało miejsce tak dawno, popsuło nam dzisiejszy wieczór. – pokręciła głową, po czym posłała Liberto ciepły uśmiech. – Zobaczenie tego w towarzystwie jest o wiele lepszym pomysłem, niż spędzenie tego wieczoru samotnie. – zapewniła, bo jej plany były zupełnie inne i, prawdę mówiąc, było jej trochę przykro, że została z nimi całkiem sama. – Niesamowity zbieg okoliczności, co? – rzuciła, sięgając po drinka, którego na stoliku postawiła ciemnowłosa. – I jeszcze one… – tu przeniosła spojrzenie na grupę drag queens, których śmiech niósł się po całym lokalu. Z uśmiechem na twarzy i z niedowierzaniem pokręciła głową. – Jestem ciekawa, jak wpadły na pomysł, że to właśnie nas należy… zeswatać. – trochę ją ta sytuacja bawiła.

Vivian Liberto

autor

Pateczka

Obudźcie mnie kiedy to się skończy
Awatar użytkownika
29
170

asystentka

Covington Constructions

sunset hill

Post

Była ostrożna. W jej dawnym świecie uraza to coś, co trzymało się bardzo długo. Obserwowała gniew piętrzący się w żyłach ludzi planujących zemstę i samej nieraz dostawała w twarz za coś, co zrobiła kiedyś. Pojęcie – stało się dawno – było dla niej obce, ale wciąż uczyła się nowego życia. Wciąż starała się pojąć naturalne i bardziej normalne zachowania ludzi, którzy nie mieli problemów z gniewem albo nie byli pełnymi dumy krwiożerczymi dupkami.
To było nowe, przez co czuła się odrobinę nieswojo, ale postanowiła temu zawierzyć. Tak samo jak zawierzała aktualnemu życiu oraz samej sobie w odmienionej roli. Przekłamanej, ale z dobrymi intencjami poprawy wizji przyszłości, o której kiedyś nie śmiała nawet marzyć. Teraz się rozwijała, uczyła nowych rzeczy, miała swój własny kąt i poznawała ludzi, którzy nie chcieli wetknąć paru dolców w jej bieliznę z nadzieją, że być może pod palcami poczują coś więcej. Bywała także tutaj – w klubie drag queen – w którym czuła się najlepiej. Tu częściowo mogła być sobą i choć okłamywała pracowników, to nie trzymała na wodzy własnego ja, co czyniła w pracy, mieszkaniu i.. właściwie wszędzie.
Zdusiła w zarodku obawę przed krwawą zemstą ze strony Lavy i popatrzyła na wskazane miejsce nagle czując się nieodpowiednio ubrana. Nie planowała spotkania z kimkolwiek ani tym bardziej z kimś, z kim kiedyś była na bardzo nieudanej randce. Jasne, że wolałaby teraz wyglądać lepiej zamiast prezentować się w standardowym pracowniczym stroju, czyli ciasnej spódnicy do kolan i białej koszuli. Wychodziła teraz na sztywniarę, ale nic nie mogła na to poradzić. Nic poza rozpięciem górnych guzików i powinięciem rękawów, co też uczyniła zajmując miejsce blisko nowej towarzyszki.
Dopiero, kiedy napotkała spojrzenie Lavy zrozumiała, jak wymownie wyglądało to z boku.
- Spokojnie, nie szykuje się na rewanż. – Nie podwijała rękawów, żeby móc w zemście przez przypadek pieprznąć w kobietę. Tylko nieco poprawiała strój, o którym nie myślała pędząc tu prosto z biura. – Przyszłam prosto z pracy i to nie jest najwygodniejszy zestaw do zabawy w klubie. – Nie musiała się tłumaczyć, a jednak jeżeli chciała poprawić komunikację, której brakowało przy pierwszym spotkaniu, to powinna zacząć od takich drobnych spraw. – Szef w ramach nagrody za dobrą pracę podarował mi nadgodziny. – Machnęła ręką na znak, że nie chciałaby rozwijać tego tematu ani tym bardziej wspominać, z jakim dupkiem przyszło jej pracować. Bo tylko dupek dawał nadgodziny w ramach nagrody za odnalezienie parszywego zdrajcy sprzedającego ich projekty konkurencji.
Powiodła za spojrzeniem Lavy w stronę znajomych, z którymi sobie później pogada. Czuła, że to grubszy plan, bo przypadki istniały tylko w przerysowanych filmach.
- Obawiam się, że kiedyś mogły mieć wgląd w mojego Tindera – przyznała szczerze również sięgając po drinka. – Bianca ma pamięć jak słoń i tak, te babeczki są zdolne do wszystkiego. – Nawet do takiej nieplanowanej bezczelności, bo to przecież nie tak, że z premedytacją zaprosiły tu Lave. – Z drugiej strony widząc samotnie siedzącą piękną kobietę każdy spróbowałby swoich sił, prawda? – Drag queen były szybsze i dosłownie zaklepały ten stolik swojej koleżance. - Niesamowicie dziś wyglądasz. – Była szczera i często bezwstydna. Komplementy miała we krwi, zaś nazywanie kogoś seksownym, cudownym albo pięknym uważała za najlepszy dar, który można komuś podarować (zwłaszcza, że była to prawda). – Wprawdzie nikt nie przebije tych cud kobiet, ale.. – Uśmiechnęła się nieco szerzej zaznaczając, że odrobinę sobie żartowała albo się droczyła i uniosła drinka w geście toastu. Odczekała chwilę aż oba szkła lekko się o siebie stuknął i upiła łyk słodkiej alkoholowej mieszanki.
Na chwilę spojrzała w kierunku sceny, koniuszkiem języka oblizała wargi ze słodkiej pina colady i zatrzymała uważny wzrok na towarzyszce.
- Czemu siedzisz.. poprawka, czemu siedziałaś tu sama? – Już sama nie była, ale może zaraz okaże się, że kobieta na kogoś czekała a cała akcja drag queen była ciekawym wypełniaczem czasu. – Chyba mi nie powiesz, że spłoszyłaś kolejną randkę? – Auć, była uszczypliwa wspominając ich nieudane spotkanie, ale lubiła się pośmiać. Uważała, że poczucie humoru było ważne wraz z dystansem do siebie, dlatego pokusiła się na odrobinę droczenia, co podkreśliła delikatnym rozbawionym uśmiechem czekając (i badając) na reakcję towarzyszki.

Lava Hale

autor

Sechmet

ODPOWIEDZ

Wróć do „Squire Park”