WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Seattle | nieco ponad 2 lata temu
Czuła ból przeszywający całej jej ciało. Szpileczki wbijające się w każdy jego skrawek i zostawiające swoje piętno również na duszy. Panikę tak wielką, jakiej nigdy jeszcze nie doświadczyła. Duszności oraz poty, oblewające całe jej ciało. Leżąc w szpitalu nie była w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Patrzyła w przestrzeń, przysłuchując się słowom lekarzy, których i tak nie potrafiła zrozumieć. Ściskając z całej siły dłoń Waltera i nie przejmując się tym, że wcale nie jest warta jego wsparcia, pomocy. Nie potrafiła jednak opłakiwać swojej straty. I chociaż czuła, ze powinna, pomimo wielu prób nie była w stanie dać ujścia swoim nerwom; co jeszcze bardziej pogrążało ją we wszechowładniającym smutku. Uparcie wyczekiwała momentu, kiedy będzie mogła zasnąć i na chwilę oderwać się od otaczającego ją świata, ale i to nie przychodziło łatwo. Pomagały jedynie lekarstwa, których z dnia na dzień potrzebowała coraz więcej.
Powrót do domu był zderzeniem z rzeczywistością, na jakie nie była przygotowana. Przez kilka dobrych dni nie wychodziła z łóżka; nie jadła, nie piła i starała się również nie myśleć o tym, co zaszło. Całymi dniami chowała się pod kołdrą, w głowie analizując wszystkie zdarzenia, przez które było jej tak źle. Przez które zepsuła zarówno swoją teraźniejszość, jak i przyszłość. Zaszklonymi oczami patrzyła na świat, ale nadal nie potrafiła całkowicie się rozkleić. Czy naprawdę musiała być aż tak głupia? Wystarczająco długo tłumaczyła sobie w głowie własne zachowania – zaczynając od zdrady, a kończąc na przemyśleniach odnośnie ciąży. Samotność nie powinna stanowić wymówki do potraktowania męża w taki sposób. W dodatku męża, który naprawdę ją kochał – nawet jeśli chwilowo nie potrafił dbać o ten związek. A dziecko? Och, jakby chciała cofnąć czas. Gdyby tylko wiedziała … Chyba nigdy w życiu nie czuła takiego przerażenia, jak w momencie, kiedy dowiedziała się o ciąży. I nie chodziło o to, że nie chciała być matką, bo oczywiście, że założenie rodziny było dla niej kwestią istotną. Była przerażona tym, że doprowadziła do sytuacji, w której nie wiedziała, czyje dziecko w sobie nosi. A wyobrażenie przyszłości nagle zaszło mgłą. Postanowiła nic nie mówić Walterowi. Postanowiła również urwać wszelkie kontakty ze swoim kochankiem, ostrym cięciem zakańczając z nim jakiegokolwiek relacje. Ale pomimo, że dziecko było przyczyną jej problemów – chociaż bardziej trafne jest nazwanie tego skutkiem głupich decyzji, o ile w grę wchodziła opcja, że nie ma genów jej męża – nigdy nie spodziewała się, że tak bardzo przeżyje jego stratę.
Minęło kilka dni, albo może tygodni, zanim zwlokła się z łóżka na dłużej. Towarzyszyły jej okropne zawroty głowy, a chociaż nadal nie potrafiła rozstać się z tabletkami nasennymi, stwierdziła, że to najwyższa pora, by wrócić do żywych. Stawiając, bosą stopą, kolejne kroki na zimnych płytkach, czuła, że przebija się przez kolejną barierę. Nie miała żadnego planu. A chociaż niesamowicie chciała znaleźć się teraz w ramionach męża, nie wiedziała, czy może sobie pozwolić na sentymenty.
-
Gdyby poświęcał jej więcej uwagi.
Gdyby częściej bywał w domu.
Gdyby był lepszym mężem.
Czy wtedy też teraz spoglądałby na bladą, ściągniętą ze zmęczenia twarz Adore? Czy może czekałby ich zupełnie inny los; może trzymałby delikatną dłoń żony, gdy ona tuliłaby do piersi owoc ich miłości?
Może.
Nie dane jednak było Walterowi się przekonać, co być mogło, bo nikt jeszcze nie wynalazł maszyny czasu, a on nie posiadał żadnych nadprzyrodzonych zdolności, które pozwoliłby mu na odmienienie tego, co się już wydarzyło.
Czuł się winny; tak kurewsko winny, gdy widział ją słabą, wyczerpaną i nie mógł zrobić nic, nic powiedzieć, by jakoś podnieść ją na duchu. Krążył więc po ich wspólnym domu jak cień, nie umiejąc sobie znaleźć miejsca ani upragnionego spokoju, który został mu odebrany z chwilą wypowiedzenia przez lekarza tych cholernych słów. Najchętniej uciekłby stąd, jak największy tchórz, na nowo utonąłby w obowiązkach, by zapomnieć o wciąż świeżej, bolesnej tragedii.
Ale już raz sobie na to pozwolił i to doprowadziło ich do obecnej sytuacji; nie, nie mógł wszystkiego rzucić, dlatego wziął dawno niewybierany urlop w pracy i był przy żonie. Jak powinien być już dawno. Był w trakcie chowania zakupionych produktów do odpowiednich szuflad, gdy doszedł go odgłos otwieranych drzwi. Machinalnie się więc odwrócił, a po dostrzeżeniu, że to Adore, odstawił karton z mlekiem z powrotem na stół i do niej podszedł szybkim krokiem. - Coś się stało? Czegoś potrzebujesz? - pytał z nutą troski w głosie, która odbicie też miała na jego twarzy, gdy na nią teraz spoglądał. Wciąż nie wiedział, jak powinien się zachować; czy życzyła sobie, by zaoferował jej ramię; czy mógł ją objąć? Nie miał pojęcia, więc ręce trzymał luźno spuszczone wzdłuż ciała, wciąż jedynie przyglądając się jej ze zmartwieniem.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kilka dni później, gdy Walter wyszedł pobiegać, Adore sięgnęła po walizkę. Bez mrugnięcia okiem zapakowała większość swoich rzeczy i z westchnieniem spojrzała po raz ostatni na sypialnię, z której nie wychodziła przez ostatnie kilka tygodni. Wiedziała, że nie znajdzie dla siebie lepszego domu i lepszej osoby, z którą mogłaby iść przez życie. Wiedziała, że teraz wszystko się zmieni – po tym, jak podjęła dość radykalne kroki, decydując o rozwodzie. Adore uznała, że nie jest w stanie zostać w tym mieście; tłumaczyć się, widywać z przyjaciółmi oraz rodziną i jakkolwiek funkcjonować. Tego dnia postanowiła wyjechać i nie oglądać się za siebie. Na kuchennym stole zostawiła plik papierów, na których widniał jej podpis i zaznaczone zostało miejsce, w którym powinien podpisać się Walter, po czym wyszła, pod wycieraczką zostawiając klucze i nie myśląc o tym, bo pokusić się o jakiekolwiek wyjaśnienia. Na to nie była gotowa. Pomyślała jedynie, że Rutherford na zawsze pozostanie w jej sercu i nigdy nie przestanie go kochać. Czy miała rację?