WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<img src="https://i.imgur.com/fTbQ9qH.png">

Seattle | nieco ponad 2 lata temu

Czuła ból przeszywający całej jej ciało. Szpileczki wbijające się w każdy jego skrawek i zostawiające swoje piętno również na duszy. Panikę tak wielką, jakiej nigdy jeszcze nie doświadczyła. Duszności oraz poty, oblewające całe jej ciało. Leżąc w szpitalu nie była w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Patrzyła w przestrzeń, przysłuchując się słowom lekarzy, których i tak nie potrafiła zrozumieć. Ściskając z całej siły dłoń Waltera i nie przejmując się tym, że wcale nie jest warta jego wsparcia, pomocy. Nie potrafiła jednak opłakiwać swojej straty. I chociaż czuła, ze powinna, pomimo wielu prób nie była w stanie dać ujścia swoim nerwom; co jeszcze bardziej pogrążało ją we wszechowładniającym smutku. Uparcie wyczekiwała momentu, kiedy będzie mogła zasnąć i na chwilę oderwać się od otaczającego ją świata, ale i to nie przychodziło łatwo. Pomagały jedynie lekarstwa, których z dnia na dzień potrzebowała coraz więcej.

Powrót do domu był zderzeniem z rzeczywistością, na jakie nie była przygotowana. Przez kilka dobrych dni nie wychodziła z łóżka; nie jadła, nie piła i starała się również nie myśleć o tym, co zaszło. Całymi dniami chowała się pod kołdrą, w głowie analizując wszystkie zdarzenia, przez które było jej tak źle. Przez które zepsuła zarówno swoją teraźniejszość, jak i przyszłość. Zaszklonymi oczami patrzyła na świat, ale nadal nie potrafiła całkowicie się rozkleić. Czy naprawdę musiała być aż tak głupia? Wystarczająco długo tłumaczyła sobie w głowie własne zachowania – zaczynając od zdrady, a kończąc na przemyśleniach odnośnie ciąży. Samotność nie powinna stanowić wymówki do potraktowania męża w taki sposób. W dodatku męża, który naprawdę ją kochał – nawet jeśli chwilowo nie potrafił dbać o ten związek. A dziecko? Och, jakby chciała cofnąć czas. Gdyby tylko wiedziała … Chyba nigdy w życiu nie czuła takiego przerażenia, jak w momencie, kiedy dowiedziała się o ciąży. I nie chodziło o to, że nie chciała być matką, bo oczywiście, że założenie rodziny było dla niej kwestią istotną. Była przerażona tym, że doprowadziła do sytuacji, w której nie wiedziała, czyje dziecko w sobie nosi. A wyobrażenie przyszłości nagle zaszło mgłą. Postanowiła nic nie mówić Walterowi. Postanowiła również urwać wszelkie kontakty ze swoim kochankiem, ostrym cięciem zakańczając z nim jakiegokolwiek relacje. Ale pomimo, że dziecko było przyczyną jej problemów – chociaż bardziej trafne jest nazwanie tego skutkiem głupich decyzji, o ile w grę wchodziła opcja, że nie ma genów jej męża – nigdy nie spodziewała się, że tak bardzo przeżyje jego stratę.

Minęło kilka dni, albo może tygodni, zanim zwlokła się z łóżka na dłużej. Towarzyszyły jej okropne zawroty głowy, a chociaż nadal nie potrafiła rozstać się z tabletkami nasennymi, stwierdziła, że to najwyższa pora, by wrócić do żywych. Stawiając, bosą stopą, kolejne kroki na zimnych płytkach, czuła, że przebija się przez kolejną barierę. Nie miała żadnego planu. A chociaż niesamowicie chciała znaleźć się teraz w ramionach męża, nie wiedziała, czy może sobie pozwolić na sentymenty.
Ostatnio zmieniony 2021-04-16, 12:31 przez adore marquez, łącznie zmieniany 4 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby.
Gdyby poświęcał jej więcej uwagi.
Gdyby częściej bywał w domu.
Gdyby był lepszym mężem.
Czy wtedy też teraz spoglądałby na bladą, ściągniętą ze zmęczenia twarz Adore? Czy może czekałby ich zupełnie inny los; może trzymałby delikatną dłoń żony, gdy ona tuliłaby do piersi owoc ich miłości?
Może.
Nie dane jednak było Walterowi się przekonać, co być mogło, bo nikt jeszcze nie wynalazł maszyny czasu, a on nie posiadał żadnych nadprzyrodzonych zdolności, które pozwoliłby mu na odmienienie tego, co się już wydarzyło.
Czuł się winny; tak kurewsko winny, gdy widział ją słabą, wyczerpaną i nie mógł zrobić nic, nic powiedzieć, by jakoś podnieść ją na duchu. Krążył więc po ich wspólnym domu jak cień, nie umiejąc sobie znaleźć miejsca ani upragnionego spokoju, który został mu odebrany z chwilą wypowiedzenia przez lekarza tych cholernych słów. Najchętniej uciekłby stąd, jak największy tchórz, na nowo utonąłby w obowiązkach, by zapomnieć o wciąż świeżej, bolesnej tragedii.
Ale już raz sobie na to pozwolił i to doprowadziło ich do obecnej sytuacji; nie, nie mógł wszystkiego rzucić, dlatego wziął dawno niewybierany urlop w pracy i był przy żonie. Jak powinien być już dawno. Był w trakcie chowania zakupionych produktów do odpowiednich szuflad, gdy doszedł go odgłos otwieranych drzwi. Machinalnie się więc odwrócił, a po dostrzeżeniu, że to Adore, odstawił karton z mlekiem z powrotem na stół i do niej podszedł szybkim krokiem. - Coś się stało? Czegoś potrzebujesz? - pytał z nutą troski w głosie, która odbicie też miała na jego twarzy, gdy na nią teraz spoglądał. Wciąż nie wiedział, jak powinien się zachować; czy życzyła sobie, by zaoferował jej ramię; czy mógł ją objąć? Nie miał pojęcia, więc ręce trzymał luźno spuszczone wzdłuż ciała, wciąż jedynie przyglądając się jej ze zmartwieniem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oboje zawinili. Niewątpliwie żadna ze stron nie pozostawała tutaj całkowicie czysta – każde z nich miało sobie coś do zarzucenia. To dobijało Adore jeszcze bardziej. Zdawała sobie sprawę, że Walter nie był dla niej mężem idealnym, ale równocześnie nie potrafiła pozbyć się przeczucia, że nie znając całej historii, zbyt dużo bierze na siebie. Nie powinien. Chociaż oboje dorzucili swoją cegiełkę do rozpadu tego małżeństwa, ona zrobiła coś dużo gorszego; i doskonale o tym wiedziała. Wyrzuty sumienia zjadały ją żywcem. Czuła się jak w potrzasku – nie mając najmniejszego pojęcia, co mogłaby zrobić, by cokolwiek naprawić. Czy czekała na jakiś znak? Możliwe. Ale kiedy się nie pojawiał, postanowiła wstać z łóżka i zmierzyć się ze światem – nie wiedząc nawet, czy ma już na to wystarczająco siły. Teraz stała w kuchni, w milczeniu wpatrując się w swojego męża i szukając w jego twarzy czegoś … co mogłoby pomóc. Ale nie wiedziała, kompletnie nie wiedziała co robić i jak się zachować. Czy powinna powiedzieć cokolwiek, by odpowiadając na jego pytanie, zakończyć tę panującą od kilku tygodni ciszę? Na to w tej chwili nie była gotowa. Miała wrażenie, że każda taka próba może zakończyć się fiaskiem. Stała tam przez kilka chwil, które mogłyby wydawać się wiecznością; początkowo zatrzymując spojrzenie na twarzy Waltera, by po chwili przenieść wzrok na płytki pod własnymi nogami. I dalej nie bardzo wiedząc, jak z tego wybrnąć, postanowiła do niego po prostu podejść i zapleść ręce wokół jego ciała, twarz wtulając w jego ramię. Wiedziała, że nie powinna. Wiedziała, że na to nie zasługuje. Wiedziała również wiele innych rzeczy – jak na przykład to, że najzwyczajniej w świecie, bardzo egoistycznie, go potrzebuje. – Czy mógłbyś …? – urwała, nie bardzo wiedząc, o co chce zapytać. W tej chwili zależało jej chyba wyłącznie na tym, by również ją objął. Tak, była cholerną egoistką.
Ostatnio zmieniony 2020-07-30, 12:23 przez adore marquez, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dopiero teraz widział, jak bardzo się od siebie oddalili. Jak bardzo praca, którą postawił na piedestale, stała się powodem przepaści, która z biegiem czasu się pomiędzy nimi wytworzyła. Gdzie się podziały wspólne poranki, kiedy to żywo dzielili się ze sobą planami na resztę dnia? Gdzie przepadły te błogie wieczory, kiedy leżeli przytuleni przed palącym się kominkiem, odnajdując spokój ducha w swoich ramionach? To wszystko niegdyś stanowiło niepodważalną część ich rutyny, a z czasem tak po prostu zaczęło zanikać. Może w tym tkwił sekret; w tym, że te zmiany nie zaszły za noc, a wkradały się niespostrzeżenie w ich codzienność. Raz został po godzinach, później wypad z kumplami do baru i kiedy wrócił o zdecydowanie nieprzyzwoitej godzinie do domu, Adore już smacznie spała. Później zaczął nakładać na swoje barki jeszcze więcej obowiązków, wychodził coraz wcześniej, a wspólne śniadania odeszły w zapomnienie. Wciąż byli małżeństwem, wciąż byli razem, a jednak jakby żyli obok siebie. I teraz, spoglądając na nią z palącymi pod skórą wyrzutami sumienia, które nie opuszczały go ani na moment, ani na chwilę, jeszcze bardziej świadomy był swoich błędnych decyzji. I mimo że to bolało, wręcz piekło, to nie odrywał od niej przenikliwego, troskliwego wzroku, może też trochę w ten sposób się każąc, że kilka innych podjętych wyborów, a może nie byliby dziś w tej tragicznej sytuacji. To wszystko było jednak niczym w porównaniu do bezdennego zdumienia, którego go ogarnęło, kiedy postanowiła się w niego niespodziewanie wtulić. Przez moment stał jak ten kołek, ze zmarszczonymi brwiami i wyrazem niezrozumienia na twarzy i dopiero na słowa Adore, bez zastanowienia otoczył ją ramionami, brodę opierając o czubek jej głowy. - Zawsze - odparł stanowczo, jakby to nie podlegało w ogóle dyskusji, że choćby się waliło i paliło, to on nie przestanie być obok, na wyciągnięcie ręki. Ach, jakże w wielkim błędzie wtedy tkwił.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kochała go. Niezależnie od tego, co się między nimi wydarzyło, jej uczucie nie zniknęło; nadal kochała go z całego serca. W pewnym momencie pojawiło się jednak przeświadczenie, że nie może na niego liczyć, a zdając sprawę z tego, że została sama, podjęła kilka głupich decyzji, które wpłynęły na całe jej życie. Jeszcze nie pogodziła się z myślą, że nie może uratować tego małżeństwa; kurczowo trzymała się tego skrawka nadziei licząc, że jeszcze coś może się zmienić. Nie mogło – ale Adore nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Wiedziała, że on również jest zmęczony; psychicznie wyczerpany wydarzeniami ostatnich tygodni. Wiedziała też, że cholernie go potrzebuje – zwłaszcza w tym momencie, kiedy powolutku zaczęła wynurzać się z otchłani i nerwowo łapała pierwszy oddech. W przeszłości Walter był jej bezpieczną przystanią, a teraz stał się kołem ratunkowym, które już niedługo będzie musiała odrzucić, by radzić sobie samodzielnie; jednak jeszcze nie była na to gotowa. Stali tak przez dłuższą chwilę – kiedy to ona, chuda bardziej niż kiedykolwiek, niepewna i osłabiona nerwowo trzymała go przy sobie, z rękami szczelnie oplatającymi jego ciało. – Przepraszam – mruknęła, z twarzą nadal wciśniętą w jego ramię. Żałowała. Tak strasznie żałowała tego wszystko, co się stało, podczas gdy on nadal pozostawał nieświadomy szkód, jakie wyrządziła. Nawet nie zauważyła, kiedy z jej oczu wreszcie, po tym długim czasie, popłynęły łzy. I nie miała pojęcia, czy jest smutna, zdenerwowana, rozgoryczona, czy najzwyczajniej w świecie poczuła ulgę; nawet jeśli niekoniecznie powinna sobie na to pozwolić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie brał pod uwagę rozwodu. W ogóle. Zawsze kojarzył mu się on z ostatecznością, z definitywnym i nieodwracalnym końcem, a choć ich sytuacja nie była najlepsza, to Walter ani przez chwilę nie pomyślał, że mogliby tak po prostu rozejść się w swoje strony. Owszem, miał dość tych ciążących wyrzutów sumienia, które odczuwał, gdy tylko spoglądał na wymęczoną i nieszczęśliwą Adore, ale to nie znaczyło, iż gotów był od razu przekreślić wspólne lata bez podjęcia próby uratowania tego, co pozostało z ich małżeństwa. Rutherford był całkowicie świadomy, że nie będzie to łatwa walka; że zło, które ich spotkało, będzie jeszcze długo rzucać się cieniem na ich relację, ale mimo to chciał spróbować. Dla niej, dla siebie, dla nich. Przecież byli kiedyś tacy szczęśliwi, przecież te dobre dni mogły jeszcze wrócić, musieli tylko się postarać, a raczej on musiał dołożyć wszelkich starań, by pokazać żonie, że już jej więcej nie zawiedzie. Bo ją kochał. Nawet jeśli dawał dupy w dziewięciu przypadkach na dziesięć, nawet jeśli nie miał bladego pojęcia, co się u niej w życiu działo, nawet jeśli zapominał o wszystkich możliwych rocznicach. Jego uczucia się nie zmieniły - wciąż była jedyną kobietą, z którą pragnął się zestarzeć. Pytanie tylko, czy ona czuła to samo co on? Teraz jednak o tym nie myślał, całkowicie skupiając się na obejmowanej przez siebie kobiecie. Była taka krucha. Gdyby tylko mógł jej jakoś pomóc, zrobiłby to bez zawahania. - Nie masz za co - nuta zaskoczenia wyraźnie pobrzmiewała w jego tonie; za co go przepraszała? Przecież nic złego nie zrobiła. - Hej - szepnął i odsunął ją delikatnie od siebie po zorientowaniu się, że płacze. - Adore, wszystko jakoś się ułoży, rozumiesz? Przejdziemy przez to - obiecywał, jednocześnie opuszkiem kciuka ścierając łzy spływające po policzkach żony. Gdyby tylko wiedział.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Od kilku tygodniu żyła w potrzasku. Od kilku tygodni towarzyszył jej stres, nad którym nie posiadała kontroli. Od kilku tygodni nie wiedziała nawet, kim jest. Straciła cel w życiu, straciła wiarę w to, że będzie lepiej. Straciła wszystko; a chociaż Walter nadal, fizycznie, był obok niej, nie mogła podzielić się z nim nawet cząstką tego, co przeżywała, ponieważ nie zasłużył na takie traktowanie. Nie chciała od niego odchodzić – nawet w najgorszych momentach ich wspólnego życia nie przeszło jej przez myśl, że mogłaby ot tak go porzucić i ruszyć we własną stronę. Nie chciała, ale nawet jeśli on myślał, że w ich małżeństwie zostało cokolwiek do odratowania, Adore miała wrażenie, że jest mu coś winna. Co? Spokój. I szansę na szczęście, którego była pewna, że nie doświadczy przy niej. Mogła mu powiedzieć wszystko; przedstawić swoją sytuację, swój punkt widzenia i wreszcie, po tych wszystkich miesiącach, poczuć ulgę. Mogła, ale miała wrażenie, że widząc ją w takim stanie, mógłby przy niej zostać – tym razem nie z miłości, a siląc się na litość. Mógłby ją też znienawidzić. I szczerze powiedziawszy, w tym momencie nie wiedziała, co byłoby gorsze. Nie miała pojęcia, ile jeszcze zniesie. Była winna i cholernie przestraszona; jak jeszcze nigdy, w całym swoim życiu. Po dłuższej chwili zorientowała się, że płacze ze zwykłej bezradności. Byłoby ci lepiej beze mnie chciała powiedzieć, po jego słowach. Po zapewnieniu, że przejdą przez to RAZEM. Ale zamiast tego uniosła rękę, by wierzchem dłoni otrzeć spływające po policzku łzy. Może jednak mogła dać sobie jeszcze chwilę, jeszcze kilka dni, czy chociaż godzin ze swoim mężem? Może wcale nie musiała podejmować życiowych decyzji zaraz po wstaniu z łóżka? – Zrobiłeś zakupy? – zapytała, zaraz po tym jak rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie bardzo wiedziała, co powiedzieć i nadal nie wiedziała, jak się zachować. Czy mogła ot tak wrócić do zwyczajnych, codziennych czynności, czy może powinna ponownie zaszyć się w łóżku? Nawet te głupie zakupy przypomniały jej, jak dobrze Walter radził sobie z normalnością; i jak bardzo ona nie potrafiła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Największym błędem popełnionym przez Waltera było wzięcie Adore za pewnik. Ani razu bowiem przez głowę nie przeszła mu myśl, że jego żona - będąc bardzo osamotnioną w ich małżeństwie - postanowi szukać szczęścia gdzieś indziej. Ani razu. Poświęcał znaczną część swojego czasu pracy, żyjąc przy tym w jakiejś śmiesznej bańce, że wszystko jest w porządku, że nie ma w tym nic dziwnego, iż bierze tyle nadgodzin. Przed samym sobą ten pracoholizm usprawiedliwiał chęcią zapewnienia Adore lepszego życia, ale to było tylko połowa prawdy. Marzył mu się awans, chciał piastować stanowisko detektywa i był gotów nawet w tej pracy spać, by to osiągnąć. I udało się to, ale jakim kosztem? Gdyby ktoś Walterowi wcześniej powiedział, iż jego ambicja będzie mieć tak wysoką cenę, to pewnie by się poważnie zastanowił, czy nie lepiej zadowolić się tym, co już miał i skupić na pielęgnowaniu relacji z Adore. Ach, jakże ciężko było mu się nie obwiniać w tej sytuacji, gdy czuł ciężar winy na swoich ramionach. Ale nie mógł tego pokazać przy żonie; nie chciał, nie teraz, kiedy przede wszystkim liczyło się jej dobro i powrót do pełni sił. Na zadane pytanie mimochodem oderwał spojrzenie od twarzy kobiety i przeniósł je na stół, na którym wciąż stały produkty spożywcze, których jeszcze nie zdążył schować. - Tak, jesteś głodna? Zrobić Ci coś do jedzenia? Może sobie usiądziesz? - zaproponował, spoglądając na nią z troską i oferując jej przy tym ramię, by mogła się złapać. Nie chciał, by niepotrzebnie się przemęczała. Właściwie na tym etapie gotów był jej nieba uchylić, byle tylko poczuła się lepiej. Jak dawniej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ach, można się licytować – cały czas zastanawiać się, kto zawinił bardziej i na kim leży ciężar rozpadu tej relacji. Można gdybać i próbować wyciągnąć konkretniejsze wnioski, ale, jakby nie patrzeć, to wszystko było chyba po prostu swego rodzaju serią niefortunnych zdarzeń. Ciągiem, który doprowadził do tragedii. Gdyby Walter nie poświęcił się pracy, Adore nie przyszłoby do głowy, żeby go zdradzić. Gdyby go nie zdradziła, nie miałaby wątpliwości odnośnie ciąży. A może wtedy nie doszłoby do poronienia? Może winne były zjadające ją żywcem nerwy i poczucie winy? A może w ogóle nie byłoby żadnej ciąży – jeśli ojcem dziecka okazałby się ten nieszczęsny kochanek? Pewnie żyliby razem tak jak dawniej. Nie ma jednak gwarancji, że coś po drodze by się nie zepsuło, prawda? Nie wiadomo, jak dalej potoczyłyby się ich losy. Możliwe, że Addy tak czy inaczej straciłaby dziecko i znajdowaliby się teraz w dokładnie tym samym miejscu – los lubi przecież płatać przeróżne figle. Nigdy nie sądziła jednak, że życie tak bardzo ich przytłoczy i zniszczy. Nigdy nie spodziewała się, że straci tak wiele i że zniknie, przygnieciona wyrzutami sumienia, żałobą i bezradnością. – Chyba powinnam coś zjeść – stwierdziła, gdy dotarło do niej, jak bardzo jest słaba. Nie pamiętała nawet, kiedy ostatnim razem miała w ustach jakieś jedzenie; nawet jeśli Walter, niewątpliwie, próbował zadbać o to, by nie umarła z głodu. Gdy zaoferował jej ramię, złapała się go bez zastanowienia, by chwilę później, niezbyt szybkim krokiem, podejść do stołu; oparcie znajdując cały czas w swoim mężu. – Opowiedz mi coś, cokolwiek. Co dzisiaj robiłeś? – zapytała, sama mając bardzo niewiele do powiedzenia. Jego życie przez ostatnie tygodnie (wolniej niż zwykle, ale jednak) toczyło się, podczas gdy jej stało w miejscu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego życie rzeczywiście biegło dużo wolniej niż dawniej. Jako że obecnie był na urlopie, to nie zrywał się wcześnie rano z łóżka i nie pędził nigdzie na złamanie karku, aczkolwiek wcale nie znaczyło to, że sobie leniwie wypoczywał. Nie, przez męczącą go bezsenność godzinami w nocy potrafił tępo wpatrywać się w sufit i zastanawiać się, kiedy ten cholerny sen w końcu nadejdzie. Rzadko przychodził od razu, jak gdyby jego podświadomość postanowiła dodatkowo go pognębić i odebrać mu jedyną rzecz, która mogłaby na jakiś czas pozwolić mu zapomnieć. Zresztą po wstaniu o poranku wcale nie było lepiej, ponieważ nie mając pracy, która się stała centrum jego wszechświata, nie bardzo wiedział, co powinien ze sobą zrobić. By nie krążyć bezcelowo po domu i nie irytować Adore, najczęściej szedł pobiegać. Tak, wysiłek fizyczny był dobry, ponieważ dając sobie wycisk, nie myślał o tym, co ich spotkało, a skupiał się jedynie na kontrolowaniu oddechu. Po powrocie brał prysznic, przebierał się i szedł na zakupy, często ze sklepu wychodząc z niczym, bo kto potrzebuje codziennie wypełniać lodówkę? Niemniej jednak, kupował różne rzeczy, chcąc by jego żona miała nieograniczony wybór w razie gdyby zdecydowała się w końcu coś zjeść. - Dobrze. Na co masz ochotę? - spytał od razu po odprowadzeniu Adore do stołu, podciągając rękawy koszuli bez żadnego ale, by przyrządzić jej coś może nie tyle dobrego, co po prostu zjadalnego. - Naleśniki? - rzucił pierwszą propozycją, która przyszła mu do głowy. Proste, szybkie, nie za ciężkie, jak na pierwszy posiłek. Na jej pytanie odrobinę się zmieszał, ale nie dał tego po sobie poznać. - Rozmawiałem dzisiaj z Tedem, on i Molly niedługo się pobierają, kazał Cię pozdrowić - podzielił się z nią szczegółami rozmowy z sąsiadem, którego spotkał pod supermarketem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Usiadła przy stole, mąż zaproponował jej obiad i wszystko wydawało się … normalne. Tak normalne, że aż zaczęło ją to męczyć. Nie mogli w ten sposób funkcjonować; nie mogli zachowywać się, jakby nic się nie stało. Jakby to wszystko, co ich spotkało, było jedynie snem. Nie mogli udawać, że jest dobrze. Adore kiwnęła głową, zgadzając się na zaproponowane przez niego naleśniki, a potem jedynie tępo patrzyła, jak je przygotowuje. Głupia. Dlaczego musiała zapytać o taką błahostkę? Jedyne o czym myślała w tym momencie, to żeby wrócić do łóżka i ponownie pogrążyć się w rozpaczy, jednak wiedziała, że nie może tego zrobić – nie mogła, po raz kolejny, potraktować Waltera w ten sposób. Waltera, który był dla niej niczym innym, jak kochającym mężem. Który tak cholernie się starał, mimo, że to ona była zniszczona i nie zasługiwała na jego wysiłki. Ostatecznie jednak przetrwała ten dzień, od czasu do czasu siląc się nawet na delikatny uśmiech na zmęczonej twarzy.


Kilka dni później, gdy Walter wyszedł pobiegać, Adore sięgnęła po walizkę. Bez mrugnięcia okiem zapakowała większość swoich rzeczy i z westchnieniem spojrzała po raz ostatni na sypialnię, z której nie wychodziła przez ostatnie kilka tygodni. Wiedziała, że nie znajdzie dla siebie lepszego domu i lepszej osoby, z którą mogłaby iść przez życie. Wiedziała, że teraz wszystko się zmieni – po tym, jak podjęła dość radykalne kroki, decydując o rozwodzie. Adore uznała, że nie jest w stanie zostać w tym mieście; tłumaczyć się, widywać z przyjaciółmi oraz rodziną i jakkolwiek funkcjonować. Tego dnia postanowiła wyjechać i nie oglądać się za siebie. Na kuchennym stole zostawiła plik papierów, na których widniał jej podpis i zaznaczone zostało miejsce, w którym powinien podpisać się Walter, po czym wyszła, pod wycieraczką zostawiając klucze i nie myśląc o tym, bo pokusić się o jakiekolwiek wyjaśnienia. Na to nie była gotowa. Pomyślała jedynie, że Rutherford na zawsze pozostanie w jej sercu i nigdy nie przestanie go kochać. Czy miała rację?

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”