WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

siedemnaste urodziny paige | WSTĘP WOLNY

ODPOWIEDZ
stop cause you're killing my vibe
Awatar użytkownika
17
156

tropicielka teorii spiskowych

reddit

sunset hill

Post

[współtworzona playlista]
[outfit]
Siedemnaste urodziny z pewnością coś oznaczały. Okej, może nie były tak ważne jak szesnaste, kiedy mogła mieć totalnie pudroworóżową imprezę i nikt nie uważał, że to dziecinne i nie tak ważne jak dwudzieste pierwsze, dzięki którym mogłaby wreszcie spróbować kawy z likierem, która w menu jej ulubionej kawiarni nazywa się strefa 51, ale… był to, jakby nie patrzeć, całkiem niezły pretekst do zaproszenia do domu państwa Riley kilkoro bliższych znajomych, zwłaszcza, że Wilma i Bob postanowili jej zaufać i powierzyć jej dom na cały piątkowy wieczór, włącznie z sobotnim porankiem. Sami zaś wybrali się na długo odkładany wypad do SPA, pouczając ją jednak wcześniej, żeby meldowała się co jakiś czas przez telefon i żeby dzwoniła, jak tylko coś się stanie. Paige wprawdzie nie wiedziała czy coś to raczej inwazja obcych, czy rozsypanie się czipsów po salonowym dywanie, ale i tak przytaknęła - najwyżej spyta Lemon, czy coś.
Jeśli chodziło o przygotowania, to siedziała nad nimi od ostatnich dwóch tygodni, przez co też mogła wydawać się odrobinę (bardziej niż zwykle) nieuchwytna. Tak bardzo zaangażowała się w wybór odpowiedniego outfitu, że finalnie miała trzy komplety stylizacji, które postanowiła zmieniać wraz z upływem nocy, większość błyszczących dekoracji była przez nią wykonana ręcznie, a z przygotowaniem przekąsek pomogła jej Wilma w piątek po południu. Wujostwo wyjechało - zgodnie z umową - godzinę przed planowanym rozpoczęciem imprezy, na odchodne całując ją w czoło i nakazując bawić się z głową, na co ona tylko przytaknęła ochoczo, niemal trzęsąc się z ekscytacji.
Ostatnie kilkadziesiąt minut przed pojawieniem się pierwszych osób zabawiła się jeszcze w ręczne kreślenie karteczek z instrukcją obsługi różnych skomplikowanych sprzętów, na wypadek, gdyby ktoś chciał się takim posłużyć, a nie wiedział jak - w ten też sposób karteczkowy dodatek zyskała rama telewizora, drzwi tarasowe, mikrofalówka, a także zamrażarka oraz gniazdka elektryczne. Nie chciała zniszczyć Ripleyom domu, stąd to całe zaangażowanie - zwłaszcza, że to pierwszy raz, kiedy wykazali się wobec niej tak dużym zaufaniem i Paige nie mogła powstrzymać wrażenia, że to wszystko jakaś podejrzana próba dojrzałości.
Ale co tam!
Ostatni raz objęła spojrzeniem całą przestrzeń przygotowaną na imprezę: do dyspozycji gości został oddany cały parter domu, składający się z przedpokoju, łazienki, salonu z jadalnią, kuchni oraz tarasu, wychodzącego na ogród. Oficjalnie pierwsze piętro pozostawało niedostępne dla gości i Paige zaangażowała się w oznaczenie tego do takiego stopnia, że zawiesiła ponad stopniami fioletową wstążeczkę, na której mazakiem nabazgrała STOP - i tyle, bez żadnego wyjaśnienia. W istocie jednak wiedziała, że pewnie zaraz o tym zapomni; mówi się trudno. Jedynym miejscem, w którym można było palić papierosy i inne rzeczy był taras, o czym też krzyczała karteczka przyczepiona do szklanych drzwi, wychodzących na zewnątrz. Z wieży stereo stojącej w salonie pogrywała rytmiczna muzyka i choć Paige przygotowała swoją playlistę, laptop, na którym chodziło Spotify był dostępny dla wszystkich na stoliku pod telewizorem. Jadalniany stół był sowicie zastawiony różnego rodzaju przystawkami, a między talerzami stało też kilka owocowych soków oraz misa bezalkoholowego ponczu, a także komplet kultowych, czerwonych plastikowych kubeczków.
Z pierwszym dzwonkiem do drzwi, Paige poskoczyła na kanapie, na której siedziała popijając sobie poncz po królewsku i puściła się pędem, żeby otworzyć. Parę dziewczyn ze szkoły - przywitała je uśmiechem i zaczęła tłumaczyć te wszystkie zasady i pokazywać karteczki z instrukcjami, ale nie zdążyła nawet zakończyć oprowadzania, a za koleżankami wsypało się kilku chłopaków, których widziała pierwszy raz w życiu. Dziewczyny, jedna przez drugą, chichocząc między sobą, wyjaśniły zaraz, że na zaproszeniu nie było nic o osobach towarzyszących, ale uznały, że nie będzie to nikomu przeszkadzać. W sumie… miały rację. Im więcej, tym weselej, nie?

--
SERDECZNIE ZAPRASZAM WSZYSTKICH MAŁOLATOW, NAWET JAK OFICJALNIE SIĘ NIE ZNAMY! Zakładam, że post o imprezce zaliczył virala w social mediach, więc wiecie. Zróbmy rozróbę <3

autor

kaja

Awatar użytkownika
19
168

uczennica

-

-

Post

#10
ubrana mniej więcej tak

Wspólne przygotowania do spektaklu zaowocowały dość ciekawą znajomością Lemon i Paige. Spędzały ze sobą dość dużo czasu na próbach, a więc Herbert-Manning nie mogła zignorować zaproszenia na imprezę urodzinową koleżanki. Znając jej (dość ekscentryczne) zainteresowania, postanowiła przygotować dla niej spersonalizowany prezent. Lubiła dawać prezenty, lubiła je wymyślać, kupować, pakować, a więc planowanie tego dla Paige zaczęła kilka dni wcześniej, żeby zrobić dla niej coś wyjątkowego. Po ich wyprawie do lasu, gdzie Turner szukała kosmitów, a Lemon zastanawiała się, co tam właściwie robi, sprawiła jej zestaw survivalowy, w którym uwzględniła niezbędne do poszukiwania kosmitów narzędzia. Pamiętając, co wtedy Paige miała przy sobie, a przy okazji posiłkując się wiedzą zdobytą z internetu (co było błędem, bo teraz wyświetlały się jej dziwne reklamy), do sporego plecaka spakowała koc, lornetkę, woreczki strunowe, rękawiczki, bidon na wodę, małą łopatkę, scyzoryk, kompas, nóż, linkę, apteczkę, płaszcz przeciwdeszczowy i kilka innych rzeczy. Następnie ozdobiła militarny plecak kolorowymi naszywkami w kształcie kosmitów, cukierków, tęczy, kwiatków, księżyca i innych podobnych, by plecak nie wyglądał zbyt surowo.
Na imprezę przyszła spóźniona, no tak już po prostu miała. W domu było już trochę ludzi, muzyka grała głośno. Na szczęście szybko dostrzegła Paige, do której podeszła.
– Paige! Sto lat, sto lat! – powiedziała głośno, chcąc, żeby ją usłyszała. Przytuliła po ją, po czym wręczyła pudło owinięte kolorowym papierem, w którym był prezent dla niej.
Sweet seventeen! Jak się dziś masz? – zapytała z szerokim uśmiech. Zaraz jednak rozejrzała się po wnętrzu, zastanawiając się, czy Babylonowi udało się już znaleźć drinki.

Paige Turner
Babylon Cel Tradat
Ostatnio zmieniony 2023-02-24, 15:47 przez Lemon Herbert-Manning, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
19
187

uczeń, praktykant

Shepherd Company

belltown

Post

#1| outfit

Paige Turner.
Jakie było prawdopodobieństwo, że znał tę dziewczynę? Biorąc pod uwagę popularność Shepherd wynosiło naprawdę dużo, chociaż on sam nie do końca potrafił to konkretne imię i nazwisko połączyć z odpowiednią twarzą. Zawsze miał z tym problem, bardzo często myląc poszczególne osoby, choć z drugiej strony nie zdarzyło mu się, aby ktoś jawnie wytknął mu popełniane błędy.
Maximilian żył w świecie, gdzie popularność dawała pewnego rodzaju władzę, a jednocześnie wybaczała przewinienia. I skłamałby mówiąc, że nigdy nie korzystał z tych przywilejów. Był tylko nastolatkiem, zdarzały mu się potknięcia i wpadki. Młodość rządziła się własnymi zasadami, wśród których było prawdo do zabawy. I to właśnie w myśl tego prawa, blondyn postanowił pojawić się w posiadłości państwa Ripley.
Obrócił w dłoni niewielki pakunek, obłożony wielokolorowym papierem, w środku którego znajdowały się dwie pary kolczyków w kształcie awokado wybrane przez jego młodszą siostrę oraz gofrów , bo przecież on uwielbiał, wręcz ubóstwiał gofry - jak można było ich nie lubić?!
Nie dane było mu się zastanowić nad tym, jakże istotnym - według Maxa - problemem, ponieważ nie minęły trzy sekundy od naciśnięcia dzwonka, który wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, kiedy drewniane drzwi otworzyły się przed nim.
Widocznie gospodyni dopiero chwilę wcześniej przyjęła innych gości i nie zdążyła odejść zbyt daleko. Potwierdzeniem tej teorii wydawały się być stojące w przejściu postaci, z których jedna była doskonale znana Shepherd'owi - Lemon Herbert-Manning.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedział, przemykając spojrzeniem po ciele byłej dziewczyny, aby całkowicie - podobnie jak całą swoją uwagę - skupić je na Paige Turner.
- Mam nadzieję, że spóźniłem się z klasą - powiedział, uroczo się przy tym uśmiechając, co maskował pewien rodzaj dyskomfortu, jaki odczuwał. Bo chociaż uchodził za duszę towarzystwa i świetnie odnajdywał się nie tylko na imprezach, ale w większych grupach osób, to mimo wszystko odczuwał wtedy niepokój.

autor

-

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

#17

Babylon nie podchodził do znajomości z Paige w szczególny sposób, jednak z pewnością dało się zauważyć, że kilkukrotnie mu zainponowała. Była rezolutną, dosyć pyskatą dziewczyną, która - gdy jeszcze chodził do szkoły - wchodziła mu w drogę na każdych zajęciach teatralnych. Obecnie te wspomnienia objawiały mu się ilekroć napotykał na ulicy lub w barze postać Turner. I pomimo swojej surowej natury, nie potrafił się nie uśmiechnąć - chociażby cynicznie.
W pierwszej kolejności odłączył się od Lemon i udał się w głąb pomieszczenia, gdzie znalazł alkohol. Dopiero potem, dzierżąc w dłoni dwa kubeczki, dołączył do towarzystwa, uprzednio wręczając napój Herbert-Manning. Wówczas przy Paige również kilka innych osób, jednak w większości ich nie kojarzył. Wyjątek stanowił wysoki, blondwłosy chłopak, który przez dłuższą chwile łypał na Lemon - a wtedy Babylon w odwecie łypał na niego. Był pewny, że już gdzieś się spotkali, ale ostatecznie zaprzestał forsować umysł. Zaznaczywszy swoją obecność pozycję, pochwycił blondynkę w pasie i zaborczo przysunął ją ku sobie, nie zważajac na to, że właśnie składała Paige życzenia.
Wszystkiego najlepszego – zawtórował to samo, co mówili dookoła inni. Następnie uniósł plastikowy kubeczek i opróżnił większość zawartości. – Co? – spojrzał ku Lemon, nie rozumiejąc skąd wzięło się jej nagłe, przenikliwe spojrzenie. – Mam coś na twarzy? – zapytał i intuicyjnie przetarł wierzchem dłoni (razem z kubeczkiem) brodę oraz wargi. Jego druga ręka nadal spoczywała na biodrze dziewczyny i nie pozwalała, aby zanadto się od niego oddaliła.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
19
165

kelnerka

-

sunset hill

Post

#8

Josephine Paige kojarzyła wyłącznie ze szkoły, jednak kiedy dowiedziała się o imprezie, postanowiła skorzystać z wolnego wieczoru i udać się na spotkanie ze znajomymi. Tego wieczoru ojciec szybciej skończył pracę, dlatego mogła bez obawy o młodszego brata wyjść z domu - zazwyczaj dzielili się opieką, która i tak w większości przypadała Josie.
Nie potrafiła robić prezentów, więc po zakupieniu kolorowej kartki wpakowała do środka kilka banknotów. Uznała, że zbyt słabo znała Paige, aby rozprawiać nad jej upodobaniami, dlatego zdecydowała się na właśnie taką formę upominku.
Na miejscu pojawiła się w towarzystwie dwóch innych koleżanek, które niestety prędko straciła z oczu. W związku z tym zamiast odszukać dziewczyny postanowiła udać się w głąb domu, gdzie pośród innych nastolatków spostrzegła solenizantkę. Przed rozpoczęciem indywidualnej zabawy, której miały towarzyszyć dzikie tańce i alkohol, musiała najpierw się przywitać. Mimo tego w jej dłoni tkwił już kubeczek po brzegi wypełniony wódką z sokiem.
Przepchawszy się pomiędzy Babylonem, a drugim chłopakiem, ochoczo uniosła ręce, jednak w tym samym czasie Cel Tradat omyłkowo wybił w bok łokieć. Josephinie oberwała pomiędzy żebra. Mimowolnie nachyliła się naprzód, a wraz z tym gwałtownym gestem spod jej kontroli wymknął się kubek. Napój chlusnął w powietrze, po czym nieszczęśliwie wchłonął w T-Shirt Maxsymiliana.
Josephine docisnęła dłoń do boku i uprzednio uderzając Babylona w ramię, skierowała się w stronę drugiego chłopaka. Jej przepraszająca mina prędko nabrała nerwowego wyrazu, a w przestrzeni zamiast słów skuchy rozpostarła się pretensja.
Co ty tu robisz, Max?

autor

-

stop cause you're killing my vibe
Awatar użytkownika
17
156

tropicielka teorii spiskowych

reddit

sunset hill

Post

Chyba niepotrzebnie tak ją zmartwili ci pierwsi goście, których witała w progach (nie)swojego domostwa. Okej - to było trochę straszne, że w tej garstce osób, które pojawiły się na samym początku, potrafiła potrafiła przypisać twarze do imion i nazwisk tylko jednej trzeciej i tak - oczywiście, że pomyślała zaraz, że to jakaś pomyłka musiała być, że pewnie gdzieś w pobliżu jest inna impreza, że może sąsiedzi tak miło i ludzko zareagowali na wieść o bandzie nastolatków buszujących do późnych godzin nocnych tylko dlatego, że sami szykowali swoją Imprezkę. Ale to by oznaczało, że wystawili ją wszyscy znajomi, a kto jak kto, ale Paige zdecydowanie nie potrafiła patrzeć na świat w tak pesymistyczny sposób.
Ale jak jej ulżyło, kiedy zobaczyła Lemon Herbert-Manning! Jasne, refleks miała przedszkolaka, bo jeszcze nie zdążyła odpowiednio się podekscytować, a przyjaciółka już przytulała ją jednym z tych nieziemsko mocnych uścisków, które rozdaje się tylko, kiedy bardzo się kogoś kocha albo bardzo chce się go pozbyć. Jako że dobrze wiedziała, że Lemon nie była jaszczurem, tę drugą opcję mogła komfortowo odrzucić.
- DZIĘKUJĘ - czuła się zobligowana wykrzyczeć prosto w różowe policzki przyjaciółki, przyjmując do rąk prezent i ostatkami sił powstrzymując się przed natychmiastowym zabraniem się za rozrywanie kolorowego papieru. To chyba byłoby nieeleganckie trochę, nie? - S u p e r się czuję, jest s u p e r, s u p e r, że jesteś i w ogóle, patrz! Ludzie przyszli normalnie, jeny, to jest n i e s a m o w i t e, a ty wyglądasz PRZEPIĘKNIE, jak taka bombka na choince trochę... ALE TO KOMPLEMENT MA BYĆ, ŻEBYŚ NIE POMYŚLAŁA SOBIE ZARAZ, ŻE...
No i ją zatkało. Normalnie zacięło, wcięło i wciągnęło pod ziemię, bo ponad ramieniem przyjaciółki stanęła jej przed oczami postać człowieka, nad którego zaproszeniem zastanawiała się jakieś dwa kwadryliony lat - ze względu na Lemon, tak, no przecież, ale też ze względu na siebie, bo bardzo, ale to bardzo nie chciała się wygłupić przecież przed... no, przed jej byłym chłopakiem, co już samo w sobie było kłopotliwe moralnie. Miała wrażenie, że chorą ilość razy wchodziła w czat z Maximilian Shepherd, rozmyślała się, a potem klikała znowu, a powodem takiego stanu rzeczy był - oczywiście - fakt, że nie mogła skonsultować z przyjaciółką sprawy tak cholernie (cholernie, a Paige przecież nigdy nie przeklinała) wysokiej wagi, jak to, że po raz pierwszy w życiu się zakochała.
I to nie byle jak. N a p r a w d ę. Była tego w tamtym momencie równie pewna, co faktu, że coś lepkiego i alkoholowego wyleje się na puchaty dywan cioci Wilmy w przeciągu najbliższych parudziesięciu minut (czyli bardzo, jakby ktoś miał wątpliwości).
I zamiast się przyznać od razu, uznała, że błaznowanie to lepsza opcja, i że totalnie na pewno da radę wziąć sobie na wstrzymanie i nie wypaplać Lemon tak żenującej ciekawostki (czy była żenująca? kurczę, może to przeznaczenie, że tej dwójce nie wyszło, bo Max był tak naprawdę zapisany w gwiazdach Paige... a przynajmniej tak właśnie myślała Turnerówna).
- UHM, no tak, cześć, haha - odparła po krótkim zawieszeniu się spojrzeniem gdzieś pomiędzy ustami a oczami chłopaka (to by chyba wypadało na nos, co mogło być odrobinę krępujące, ale nic nie mogła na to poradzić; nawet jego nos ją zachwycał), czując jak na jej twarzy wykwitają ostre rumieńce. Już miała coś palnąć o tym, że jest strasznie gorąco, ale ugryzła się w język. Dosłownie. Musiała skrzywić się odrobinę, ale - ze strachu przed tym, że Max może pomyśleć, że to na jego widok - przekuła to skrzywienie w uśmiech. - Ahhm, nie, zupełnie nie... znaczy tak, totalnie; w sensie nie spóźniłeś się, ale tak, z klasą, hah! - MATKOJEDYNA. Co się robiło w takich sytuacjach? Boże, mogła jednak powiedzieć wszystko Lemon, ona by jej dała jakieś porady (na czele z taką, żeby sobie Maxa odpuściła pewnie - czego to Paige bała się prawie tak jak rządowych spisków). - NO CÓŻ, fajnie że przyszedłeś, tak... - No dalej, trzeba coś zagadać. Turner przeczytała ostatnio na buzzfeedzie, żeby uśmiechać się i przekierowywać uwagę na zainteresowania rozmówcy, więc zaraz dodała: - CO MYŚLISZ O SKLONOWANIU AVRIL LAVIGNE? Niesamowite, w jaki sposób piorą nam mózgi... - I jeszcze pokręciła głową, żeby podkreślić, jakie to niesamowite. Tak.
Na szczęście w nieszczęściu na horyzoncie zaraz pojawił się Babylon Cel Tradat, który coś tam powiedział (pewnie mądrego i ciekawego, jak to miał w zwyczaju! bystry chłopak), ale Paige była jeszcze trochę zlansowana i rozproszona, więc nie za bardzo zarejestrowała. Niekoniecznie też zdawała sobie sprawę z napięcia między dwoma chłopakami, bo o ile w rozgryzaniu rządowych spisków nie miała sobie równych, tak sprawne skojarzenie relacji międzyosobniczych w jej grupie znajomych pozostawało trochę powyżej jej kompetencji.
- BABY!! - zakrzyknęła ze zdecydowanym opóźnieniem, kiedy Cel Tradat już zdążył przesunąć swoją uwagę na Lemon, ale to przecież nic. - Dzięki, tak, mam najlepsze wszystko, ale to DZIĘKI WAM, bo jesteście kochane bąble i przyszliście, tak... Słuchajcie, ja tu mam takie instrukcje... - I już sięgała ręką do kieszeni spodni, żeby zaraz zaznajomić towarzystwo z tym, jak uruchomić mikrofalówkę (krok po kroku!), kiedy huragan imieniem Josephine Hirsch wkroczył pomiędzy nich bez ostrzeżenia.
- O MATKO, ŻYJESZ?! - przejęła się zaraz, bo co jak co, ale żeby ktoś umarł na jej urodzinach, to byłby fakap roku. Poczekała na potwierdzenie (albo zaprzeczenie - wzywać ambulans?!), ale przez ten czas zdążyła już zagubić się na tyle, że zapomniała o tych nieszczęsnych instrukcjach.
- AHMM, może chcecie w coś pograć?! - Po pierwsze: nie, nie umiała mówić ciszej. Po drugie: nie, nie umiała patrzeć się w Maxa jak sroka w gnat. Po trzecie: tak, chciała iść z Maxem na siedem minut do szafy; zdążyłaby pokazać mu wszystkie swoje ulubione kosmiczne thready na Reddicie!

autor

kaja

Awatar użytkownika
19
168

uczennica

-

-

Post

Trzeba było przyznać, że nie spodziewała się tylu ludzi na imprezie urodzinowej Paige. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie to spotkanie, ale była miło zaskoczona. Zastanawiała się tylko, skąd Turner wytrzasnęła tylu ludzi, bo większość twarzy nie była jej znała. Na szczęście pojawiło się też kilka osób, które kojarzyła z koła teatralnego.
– Paige, tak się cieszę, że jesteś zadowolona! To w końcu twój dzień! Ty też wyglądasz pięknie! – odpowiedziała, uśmiechając się szeroko do Paige Turner. Porównanie jej do bombki puściła mimo uszu, uznając, że w ustach Turnerówny był to faktycznie komplement. Zaraz jednak coś zupełnie innego przykuło jej uwagę. Podążyła za spojrzeniem koleżanki i natknęła się na spojrzenie innej osoby. Tuż obok stał Maximilian Shepherd, którego się chyba na tej imprezie nie spodziewała. Uśmiechnęła się do niego, planując podejść, by się przywitać, ale Paige zaczęła mówić, a jej ciężko było przerwać.
– Z klasą, jak zawsze. – dodała, jakby trochę chciała wesprzeć Turner w jej plątaninie słów. Trochę ją ta scena bawiła, choć jeszcze nie zdawała sobie sprawy, że nie był to moment, gdy Paige była po prostu sobą i chciała komuś przekazać jak najwięcej informacji, o których być może nie miał okazji przeczytać na forum dla płaskoziemców, a była Paige robiącą maślane oczy do Maxa.
Spojrzenie Lemon szybko spoczęło na twarzy Babylona, a na jej własnej twarzy pojawił się uśmiech. Odebrała od niego drinka i przylgnęła nieco bliżej, gdy tylko ułożył dłoń na jej biodrze. Podobało jej się to, że zrobił to przy wszystkich. Babylon Cel Tradat się ich nie wstydził? Albo w ogóle o tym nie myślał, co było bardziej w jego stylu.
– Nie, nie. Po prostu… dziękuję – pokręciła głową, po czym zawahała się, czy powiedzieć to, co przyszło jej na myśl. A na myśl przychodziło jej wiele rzeczy, więc wolała w tej chwili zachować je dla siebie, więc tylko podziękowała za drinka. Zresztą nagle wokół nich zrobiło się naprawdę tłoczno i nie był to po prostu dobry moment. Od razu przeniosła spojrzenie na Joseph Hirsch, która wyglądała tak, jakby miała jakieś pretensje do Maxa, a potem szybko zerknęła na Paige, której donośny głos przebijał się przez muzykę.
– Pewnie! – powiedziała głośno, odpowiadając na jej pytanie. – Tylko w co? – dopytała, bo podejrzewała, że Turner mogła chcieć wyciągnąć jakąś planszówkę.

autor

Pateczka

there are boys in the twilight zone, alone saints with sins and heroines - there's good and evil in their eyes
Awatar użytkownika
17
171

uczeń

ballard high

fremont

Post

8 Istniało całkiem spore prawdopodobieństwo - choć oczywiście nie dało się go oddać w formie zbornego, statystycznego zapisu - że Rotem Levi-Blau był dziś najszczęśliwszym chłopcem na świecie.
Miał siedemnaście lat, na ciele oryginalną, włoską koronkę (w second-handzie w Ballard ustrzeloną za śmieszne pieniądze, jakieś dwanaście dolców minus zniżka uczniowska) i satynę w uwielbianych przezeń, bladych barwach, w ręce butelkę brzoskwiniowego sznapsa (z chudą, różową słomką śmiesznie sterczącą u wylotu szyjki), a pod nią - to znaczy: pod ręką, nie pod butelką - swojego pięknego, słodkiego, kochanego i mądrego chłopaka, z którym oficjalnie był już prawie TRZY PEŁNE MIESIĄCE. Na imprezę Paige przybył wychłostany brokatem, a więc mieniąc się różem, błękitem i złotem, leciutko już podchmielony owocowymi procentami (nie oszukujmy się - przy jego piórkowej wadze ciała, czasem wystarczyło zjeść dwa cukierki z likierem, albo porządniej zaciągnąć się alkoholem trzymanym przez ojca w ogólnodostępnym barku, żeby poczuć pierwszy zawrót głowy), i totalnie wolny od wszystkich tych obostrzeń, których musiał przestrzegać przez pierwsze szesnaście lat swojego życia. Gdyby ktoś zrobił mu teraz zdjęcie, i jakimś magicznym sposobem przesłał je Temu Rotemowi Sprzed Roku, chłopak najpierw by nie uwierzył, potem popłakał się ze szczęścia, a na koniec obraził na życie za to, że upływu czasu nie da się przyspieszyć.
Oczywiście, jeśliby to samo zdjęcie pokazać Rotemowi Za Piętnaście Lat, mężczyzna uśmiechnąłby się z rozczulonym pożałowaniem, trochę wzdrygnął i, wspominając jak potwornie niewygodne były te buty, dla których siedemnastoletni Ro tak oszalał, przewinął rolkę aparatu ciesząc się, że czasy adolescencyjnej męki (i żenady) ma już dawno za sobą.
Ro nie miał jednak ani szesnastu, ani trzydziestu dwóch lat, tylko dokładnie tyle ile Paige Turner, znana przezeń nieszczególnie może blisko, ale dość intensywnie (bo o obydwojgu mówiono przecież, zwykle za ich plecami, że tacy właśnie potrafią być - męczący upierdliwi intensywni) od dnia, w którym obydwoje musieli przeczekać na stołówce jakieś okienko, a skończyło się wspólnym malowaniem paznokci i rozmową, w której Turner próbowała przekonać blondyna do którejś ze swoich teorii o reptylianach. Nie uwierzył jej, ale uprzejmie zaoferował, że może sporządzić rysunek parszywej jaszczurki podszywającej się pod niewinnego przedstawiciela ludzkiego gatunku, i może skończenie owego dzieła zajęło mu ponad cztery tygodnie, ale dziś miał je z sobą - oprawione w pstrokaty prostokąt obklejonej cekinami ramki - owinięte w tęczowy papier, i przewiązane wielką wstążką.
Zaproszenie na imprezę dostał osobiście (o tyle, o ile liczy się inwitacja przesłana przez DM na Instagramie...), i - choć nie było w nim chyba wzmianki o osobach towarzyszących, ani polityce rodziców Paige względem spożywania w ich domu alkoholu - uznał, że świat się chyba nie skończy, jeśli przyprowadzi ze sobą Theo oraz trochę napoczętego po drodze, słodkiego sznapsa. Poza tym przecież niemożliwym było, że absolutnie k a ż d a z zaproszonych przez Paige osób wpadnie na ten sam pomysł, prawda?

Z tego właśnie względu Ro poczuł lekkie zaskoczenie gdy, dotarłszy nawet nie tyle na próg, co ledwie na podjazd domu Państwa Ripley, dostrzegł wciąż przyrastającą w nowe osoby zbieraninę gości przelewającą się przez balustradę ganku i drzwi budynku. Na myśl - lekko spowolnioną rauszem - przyszło mu, że nie przypomina sobie, aby Paige zapraszała aż tyle osób, ale uznał, że coś musiało mu się po prostu pomylić. Zadarł więc głowę, i mocniej złapał Theo za rękę (bo brunet był jak jego szczęśliwy talizman - jego obecność zawsze dodawała Ro odwagi), a potem potknął się w swoich ukochanych kozaczkach, ledwo utrzymał równowagę, i zachichotał perlistym, choć ciut stremowanym śmiechem.
- Wowi!!! Theo, patrz!!! - Podziw względem Paige ogarnął go już w sekundę po przekroczeniu progu, gdy natknął się spojrzeniem na malutkie karteczki, objaśniające jak korzystać z wieszaka na ubrania, i z wycieraczek (wiele osób nie potrafiło tu chyba czytać, bo gdyby umiały, to przecież na pewno odwiesiłyby płaszcze na haczyk, zamiast rzucać je bez większego ładu na komódkę w przedpokoju) - Ale genialne! Paige o wszystkim pomyślała i.... WOWI, PATRZ NA TO! - Zdążył ledwie odebrać od Hetfielda kurtkę i odwiesić ją grzecznie na stojak, gdy jego wzrok przykuł błysk zwieszającej się z sufitu, połyskliwej girlandy. Całe szczęście, że nie rozproszył się na tyle, aby nie usłyszeć pytania zadanego w tej chwili przez jubilatkę. Aż zadrżał z radości, choć bardzo próbował tego po sobie nie pokazać - No jak to!?! Powinniśmy zagrać w butelkę! - Rotem nigdy nie grał w butelkę, a dzisiejsza noc wyglądała na odpowiednią jak na pierwszy raz tego typu (oraz wiele innych...) - A tak w ogóle-e to jestem Ro-me-o, a to mój chłopak, Theo! Cześć wszystkim?

autor

harper (on/ona/oni)

ODPOWIEDZ

Wróć do „63”