WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Jayden Hemsworth & Alice Carter

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

#1 | outfit


Nie był pewien, jak wiele razy będzie jeszcze wracał do tego miasta, tylko po to, żeby znowu uciec. Seattle było jego domem, ale przez ostatni rok stało się zupełnie obcym miastem, którego, choć wiązało się z wieloma wspaniałymi, nie miał ochoty odwiedzać. Choroba matki uderzyła w niego zdecydowanie mocniej niż w pozostałych Hemsworth'ów. Poczuł, że grunt osunął się pod jego stopami, a on zaczął po prostu spadać.
W dniu, w którym się dowiedział, spakował dwie walizki i uciekł, pozostawiając za sobą złość, żal oraz pytania pozbawione odpowiedzi. Zerwał wszelkie kontakty, odgrodził się wysokim i grubym murem, skupiając - po raz kolejny - na karierze. Był w tym naprawdę dobry. I nie, nie chodzi o fotografowanie, choć posiadał ogromny talent do tego rodzaju sztuki. Doskonale potrafił w jednej chwili wyzbyć się wszystkich ludzkich emocji, odruchów oraz uczuć i stać się robotem. Tylko jak długo mógł w taki sposób funkcjonować?
Przeczesał dłonią nieco zbyt długie włosy, chociaż te wyjątkowo pasowały do trzydniowego zarostu, o który starał się dbać. Nie ulegało wątpliwości, że jego image mocno zmienił się na przestrzeni ostatnich miesięcy, podobnie, jak charakter, chociaż o tym mało kto miał pojęcie poza jedną osobą.
- Alice - przywitał się, mocniej zaciskając palce na skórzanej rączce bagażu podręcznego, który w jego przypadku składał się z laptopa, telefonu i aparatu fotograficznego, ale również małego upominku dla panny Carter. W pierwszym odruchu chciał zwrócić się do niej po nazwisku, tak jak robił to w przypadku każdej osoby, jaka pojawiała się ostatnio w jego życiu - pomijając te mniej istotne, lecz zdławił w sobie tą niedorzeczną chęć, wiedząc, iż byłoby to wyraźnie nie na miejscu, a nawet wręcz okrutne.
Fakt, że zabrał głos - ten brzmiał głębiej niż brunetka mogła zapamiętać, ale także ciepłej niżeli mogła się tego spodziewać - zmusił dziewczynę do tego, żeby się obróciła, napotykając odrobinę niepewne spojrzenie jasno-niebieskich oczu. I tylko w nich oraz kurczowo zaciśniętej dłoni, kryło się to uczucie, bo postawa młodego mężczyzny wskazywała na wyraźnie przesadną pewność siebie. Uśmiechnął się delikatnie, dostrzegając wyraźnie zaskoczenie malujące się na znajomej twarzy.


Alice Carter

autor

-

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

#11 | +outfit

To niewiarygodne.
Alice niekiedy nadal nie dowierzała, jak wiele potrafiło się zmienić w przeciągu ostatnich kilku lat. Jak wiele relacji uległo w tym czasie zmianom na dobre lub na gorsze. Ile zawirowań przeszła, ile odczuła zawodów i ilu emocjom dała się ponieść. Z perspektywy czasu zaczynała rozumieć, że każde jej doświadczenie miało jakiś ukryty sens. Bo wszystko to, co ją spotkało, niezmiennie kształtowało to, kim teraz była. Oraz kim miała się stać.
Jeszcze jakieś półtora roku temu nie uwierzyłaby, gdyby ktoś jej powiedział, że niedługo pojawi się na lotnisku w oczekiwaniu na Jaydena. W końcu przez jakiś czas był ostatnią osobą, którą chciałaby spotkać na swej drodze. Kilka miesięcy później jej zdanie uległo diametralnej zmianie i teraz nie wyobrażała sobie, żeby jej tu zabrakło.
Z wyczekiwaniem wpatrywała się w tablicę przylotów. Hala wraz z każdą chwilą coraz bardziej zapełniała się ludźmi, aż z niepokojem rozejrzała się dookoła w obawie przed całkowitym wtopieniem się w tłum. Nie wiedzieć, czemu, towarzyszyło jej lekkie zdenerwowanie, którego oznaką było przygryzanie dolnej wargi i za nic nie chciało jej opuścić.
Wypowiedziane na głos jej własne imię skłoniło ją do podążenia za męskim, głębokim tembrem głosu. Kiedy odwróciła się z nagle przyspieszonym biciem serca, jej szaro-zielone spojrzenie padło na niewiele wyższego od niej mężczyznę. Mimo wyraźnych zmian, jakie w nim zaszły, momentalnie rozpoznała swojego przyjaciela.
- Jayden - westchnęła w zaskoczeniu. W pierwszej chwili jej uwagę zwrócił zarost, widoczny na jego niegdyś gładkiej buzi, z którym, musiała przyznać w myślach, że było mu bardzo do twarzy. Miał również nieco dłuższe włosy, które dodatkowo nadawały mężczyźnie charakteru. Wyglądał inaczej, niż kiedy widzieli się po raz ostatni, ale nowy wygląd wyszedł mu zdecydowanie na dobre. Minęło niespełna kilka sekund, zanim odzyskała rezon.
- Heej. - Bez zastanowienia przemierzyła dzielący ich dystans i przytuliła go na powitanie. Bijące od niego ciepło i zapach perfum z nutą piżma, który owionął jej nozdrza, sprawił, że cały panujący w niej dotychczas niepokój ulotnił się. Niespodziewanie uderzyła ją myśl, jak bardzo za nim tęskniła. Za jego zapachem, ciepłem i obecnością, którego brakowało podczas rozmów telefonicznych czy wymiany wiadomości. - Jak minęła podróż? - zapytała, wracając myślami do rzeczywistości i odsunęła się od niego na odległość pisaną przyjaciołom. - I co to za zmiana stylu? Czyżbyś całkowicie przestał się kryć ze swoim prawdziwym obliczem? - rzuciła zadziornie, a wraz z ostatnimi słowami na jej twarz wstąpił zawadiacki uśmiech.

Jayden Hemsworth

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Jayden w przeciwieństwie do Alice nie był do końca pewny, czy wydarzenia ostatnich miesięcy oraz podjęte przez niego decyzje, miały zaprowadzić go właśnie do chwili obecnej. Nie wiedział, czy chciał być tym, kim obecnie się stał, a jednocześnie ciężko było odnaleźć w nim znamiona tej wątpliwości, gdyż od zawsze wydawał się być osobą, która doskonale wie co robi, przy czym zdaje sobie sprawę z konsekwencji własnych czynów.
To ostatnie było wierutnym kłamstwem. Bo o ile doskonale maskował emocje i tylko ktoś kto znał go naprawdę dobrze mógł wychwycić nuty fałszu, jakie pojawiały się w jego zachowaniu czy czynach, tak jego działa nie miały nic wspólnego z dobrze przygotowanym planem, który realizował. W minionym czasie, Alice wielokrotnie uświadomiła mu, że miota się niczym dzikie zwierzę zamknięte w klatce, błądzi jak dziecko we mgle, a przy tym absolutnie nie daje sobie pomóc. Był o to zły, wręcz wściekły. I nie tylko dlatego, że miała odwagę - albo była na tyle głupia - aby wytykać mu błędy, czego wręcz nienawidził, ale dlatego, że miała rację. Cholerną rację!
Każda myśl, jaka uderzała w młodego mężczyznę od momentu, kiedy zszedł z pokładu samolotu, wywoływała coraz więcej niewłaściwych - zdaniem Hemsworth'a - emocji, których oznaką były zaciśnięte palce na rączce niewielkiej torby. Te emocje nasiliły się w momencie, kiedy ujrzał znajomą sylwetkę. Panna Carter, jak zwykle prezentowała się wspaniale i nawet jakby tego chciała, to mało prawdopodobnym byłoby, że jej postać zginie pośród tłumu wypełniającego wielkie pomieszczenie.
Przełykając gule w gardle, zignorował palącą potrzebę odwrócenia się na pięcie w celu ucieczki i poszedł do brunetki zwracając się do niej pełnym imieniem. Postarał się o to, żeby głos mu nie zadrżał, nawet jeśli nie zabrzmiał tak pewnie, jakby sobie tego życzył.
Mimochodem widząc wkradające się na delikatną twarz zaskoczenie, sposób w jaki malinowe usta rozchyliły się pod wpływem prostego uczucia, a oczy nieco rozszerzyły uśmiechnął się zawadiacko, jak miał to w zwyczaju, jednak jego warg nie opuścił trywialny komentarz. Zamiast tego mimo chwilowego spięcia, jakie wywołała w ciele bruneta bliskość byłej dziewczyny - obecnie przyjaciółki - objął ją w wąskiej talii, przyciągając do siebie. Instynktownie ukrył twarz w zagłębieniu między smukłej szyi, czując przyjemny, lekko kwiatowy zapach. Przymknął na chwilę powieki, pozwalając, aby ciężar spoczywający na jego ramionach na ułamek sekundy zniknął, nawet jeśli biorąc kolejny wdech, poczuł nieprzyjemne ukłucie.
Gdy Alice ponownie narzuciła dystans, jakim powinni odznaczać się w swojej relacji, zrobił krok w tył, dając brunetce tyle przestrzeni, by mogła poczuć się w jego towarzystwie swobodnie, chociaż poniekąd zrobił to również dla siebie. Nadal był okropnym egoistą.
- Znośnie - przyznał, jednak jakby zaprzeczając swoim słowom przejechał dłonią po wyraźnym zaroście, zaraz potem rozmasowując kark. - Chociaż pamiętam, że klasa biznes była kiedyś wygodniejsza - dodał, a w tonie głosu rozbrzmiało subtelne niezadowolenie.
- Prawdziwym obliczem? - zapytał w odpowiedzi na pytanie kobiety, nie kryjąc rozbawienia, jakie u niego wywołała, które potęgował jej uśmiech. Sam uważał, że nie zmienił się aż tak bardzo, choć niewątpliwie wynikało to z faktu, iż spoglądał na siebie w lustrze codziennie, a owe zmiany, które na myśli miała Carter przychodziły z czasem, więc łatwiej było mu się do nich przyzwyczaić, a co ważniejsze - oswoić się z nimi.

Alice Carter

autor

-

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

Wszystko, co wydarzyło się pomiędzy nią a Jaydenem pozwoliło jej spojrzeć na mężczyznę przez znacznie szerszą perspektywę. Zachowanie mężczyzny w pewnym momencie zaczęło dla niej nabierać sensu zwłaszcza, jeśli znała prawdziwe powody. Ucieczka wydawała się najprostszym sposobem pozbycia się narastających problemów, i choć ta opcja mogła strasznie pociągać, skoro dotyczyła pozostawienia dotychczasowego życia za sobą i wejścia w nowy etap, to prędzej czy później okazywało się, że ten problem nadal istniał, tylko został zamieciony pod dywan. Alice zdawała sobie sprawę z tego, że wyjazd da Jaydenowi jedynie pozorne wytchnienie, bo na dłuższą metę ciężko było zagłuszyć wyrzuty sumienia, a zmiana otoczenia i szybkie tempo życia potrafiło momentami sprawić, że nawet w tłumie pozostawało się samotnym.
Potrafiła go zrozumieć, bo wyglądało na to, że mieli więcej wspólnych cech, niż przypuszczała. Uczucia, które nawiedzały go w gorszych chwilach, nie były jej obce, ba, nawet sama w pewnych sytuacjach przed nimi uciekała po to, by za chwilę nieoczekiwanie znów się z nimi spotkać. Nie raz już doświadczyła tego błędnego koła, czując się niezmiennie beznadziejnie. Niestety nie była robotem bez uczuć, mimo stwarzania dobrych pozorów. Jayden również, choć za wszelką cenę chciał udowodnić, że było inaczej. Co oznaczało, że droga do pokazania mu, że nie musiał udawać i być w tym wszystkim sam, była długa i wyboista.
A skoro usilne próby kontaktu po dobroci zawiodły, musiała wytoczyć przeciw niemu poważne działa. Musiała nim potrząsnąć. Wyrzucić prawdę w sposób, w jaki on traktował wszystkich dookoła. Brutalnie szczerze, bez owijania w bawełnę, w przeświadczeniu, że tylko to było w stanie na niego podziałać. Poczyniła specjalne zabiegi w celu uzyskania jakiejkolwiek reakcji. Jej celem było wywołanie w nim jakichkolwiek emocji, z których, na logikę, największą wagę miała złość, będąca najlepszą odpowiedzią na prowokację. Była więc cholernie dumna, kiedy w końcu jej się udało.
Od tamtej pory Alice zwyczajnie była. Dzieląca ich odległość tym bardziej umocniła ich przyjaźń, wszak wyczekiwane chwile na rozmowy stanowiły dla niej świętość, a celowy brak innych bodźców pozwalał na całkowitym skupieniu się na ich błahych i mniej błahych rozmowach. Po podjęciu przez Jaydena decyzji o powrocie, w zakamarkach jej umysłu skryła się niepewność. Przyzwyczajona do dotychczasowego rytmu, który nadawała różnica czasu między Seattle a Australią, obawiała się, jak odnajdą się na wspólnej płaszczyźnie. Wraz ze wszystkimi bodźcami, które ich otoczą, w tym praca, rodzina czy życie towarzyskie. Usilnie próbowała stłumić w sobie ten narastający niepokój, ale wystarczyło spojrzeć na przyjaciela, stojącego przed nią we własnej osobie, by zyskać pewność, że wszystko się jeszcze ułoży.
- Och, najważniejsze, że nic ci się nie stało - posłała mu zatroskane spojrzenie, nieudolnie próbując przy tym ukryć rozbawienie, a nawet odruchowo wyciągnęła dłoń, by pogładzić go po ramieniu. Nagłe zmieszanie tym faktem postanowiła zakamuflować dobrym humorem. - Zawsze możesz zwrócić uwagę linii lotniczej, że popsuli sobie jakość. Dlatego z ich usług już nie skorzystasz. Ani żadnych innych, bo twoja stopa nigdy już nie przekroczy progu tego lotniska. Możesz być pewien, że o to zadbam - rzuciła pewnym siebie tonem i posłała mu szeroki uśmiech, figlarnie przy tym wachlując swoimi długimi rzęsami. W jej planach była jak najszybsza ewakuacja z tego miejsca, żeby przypadkiem nie rozmyślił się i nie zechciał wrócić do Australii. A później rzeczywiście nie mogła dopuścić do kolejnej sytuacji, w której Jayden nagle znikał bez słowa.
- No wiesz, do niedawna dzięki twojemu młodzieńczemu licu mogłeś jeszcze uchodzić za niewiniątko, któremu wszystko się upiekało, ale teraz ewidentnie wyglądasz na bad boy’a. - Za którym bez wątpienia wiele kobiet będzie się oglądać. I żadna się nie oprze. Będąc tego świadomą, Alice uznała za niestosowne, by wypowiedzieć własne myśli na głos. Nie miała przecież zamiaru dać mu powodów do chełpienia się tym faktem. Po tych słowach jednak jej spojrzenie zatrzymało się na nim o kilka sekund zbyt długo (przecież długo go nie widziała), toteż złapała go za rękę i pociągnęła w stronę odbioru bagażu.
- Chodź, chyba nie chcesz, żeby ktoś przypadkiem zabrał twoją walizkę?

Jayden Hemsworth

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Gdyby ktoś jeszcze kilka miesięcy temu powiedział mu, że on i Alice - ta, którą w liceum potraktował w tak okrutny sposób - staną się dla siebie nawzajem jednymi z bliższych osób, ba! że będą jeszcze kiedykolwiek normalnie ze sobą rozmawiać, najpierw by prychnął, a następnie roześmiał się, niczym z dobrego żartu. Niemniej jednak obecnie była to ich wspólna rzeczywistość; nieco okropna, wciąż odrobinę irracjonalna i zadziwiająca, ale jak się okazało funkcjonowała całkiem dobrze. I Jay nie był pewny, czy było to zasługą uporu, jakim panna Carter się odznaczała, a którego nigdy wcześniej nie dane było mu doświadczyć, czy faktu, że wciąż dzieliły ich mile, jednak pogodził się z myślą, że brunetka na nowo pojawiła się w jego życiu. Akceptując to, zaczął traktować, jak coś pewnego. Coś co stanowiło dla niego kawałek lądu na bezkresnych i surowych wodach oceanu, pojedynczą gwiazdę wskazującą drogę, która przebijała się przez zachmurzone niebo, promyk nadziei. Była tym wszystkim i być może właśnie z tego powodu obawiał się chwili, kiedy przyjdzie im stanąć twarzą w twarz.
Gdy tylko myśli młodego Hemsworth'a zaczynały krążyć wokół tego wydarzenia czuł narastającą nerwowość i zastanawiał się jeszcze, czy w ostatniej chwili nie zmienić zdania. Nie ograniczać się, przez resztę życia, tylko do rozmów i wymiany wiadomości, które stanowiły nieodłączny element jego codzienności, lecz ostatecznie doszedł do wniosku, że byłoby to brutalne nie tylko wobec Alice, ale również jego samego. Czuł, że poniekąd odpokutował już swoją winę, a telefon od matki, który odebrał na dzień przed wylotem do Seattle, tylko utwierdził go w słuszności własnej decyzji.
Chociaż tego nienawidził, to w ciągu ostatnich miesięcy, gdy już zaczął rozmawiać z Carter, niechętnie przyznawał jej rację, kiedy w otwarty sposób komunikowała mu - wręcz darła się przez słuchawkę telefonu - jak idiotycznie postępuje i jakim dupkiem jest. Za każdym razem kiedy wytykała mu jakiś błąd, miał ochotę ją udusić, a fakt, że zmuszony był ograniczać się jedynie do ciętych, uderzających w nią samą ripost jedynie potęgował w nim uczucie nienawiści do samego siebie, ponieważ rzadko kiedy wówczas się kontrolował, najczęściej nie wysilając się na piękny dobór słów. Zdecydowanie nie powinien był traktować jej w taki sposób, a jednocześnie nie potrafił inaczej. Za wszelką cenę chciał ją od siebie odsunąć i nie rozumiał dlaczego mimo wielu prób, bycia najgorszym wobec niej, Alice nie dała za wygraną. Bez wątpienia swoim zachowaniem, podejściem i nienaturalnym - według Jayden'a - uporem wywoływała w nim wiele emocji, co zaskakiwało.
Obecnie wystarczyło, że na nią patrzył, a mieszanka złości, wstydu i ugli przemknęła przez ciało Jayden'a, dając przyjmne uczucie ciepła, kiedy go przytuliła. Z pozoru prosty gest dla mężczyzny stanowił nieme potwierdzenie tego, że Alice naprawdę chce jego obecności w swoim życiu, a przecież - mimo całej tej postawy "nikt nie jest mi potrzebny, świetnie sobie radzę" - bał się odrzucenia z jej strony. Poza nią nie miał nikogo. Nie wiedział, czy dziewczyna jest tego świadoma i czy kiedyś nie wykorzysta tej wiedzy przeciwko niemu, jednak nie zamierzał teraz zaprzątać sobie tym głowy. Tym bardziej, że nie pozwoliła nawet, aby niepotrzebne myśli zajęły jego umysł.
- Czy w ten sposób chcesz mi powiedzieć, że się o mnie martwiłaś? - zapytał pół żartem, pół serio z charakterystycznym błyskiem w jasnych tęczówkach i zawadiackim uśmieszkiem na ustach, których tylko jeden kącik uniósł się nieznacznie ku górze. Czy odrobinę ją podpuszczał? Oczywiście, że tak! W innym przypadku nie byłby sobą. Dlatego kiedy pogładziła dłonią jego ramię, spojrzeniem przemknął z jej twarzy do miejsca, w których stykały się ich ciała, by następnie z niemym, bezwstydnym wyzwaniem spojrzeć w alicowe oczy. Słysząc kolejne słowa padające z ust przyjaciółki zaśmiał się - Teraz nie jestem pewny, czy mi grozisz czy jednak składasz obietnicę - przyznał, w zabawny sposób wydymając wargi, jakby rzeczywiście się nad tym zastanawiał, chociaż podejrzewał, że brunetka miała zupełnie co innego na myśli niż on sugerował. Widząc kolejny przejaw zakłopotania malujący się na delikatnej twarzy, puścił jej oczko.
Oczywiście, nie zamierzał w najbliższym czasie znikać z Seattle, biorąc pod uwagę obowiązki jakie niespodziewanie na niego spadły, a może była to pokuta od jego ojca? Wszakże ten wiedział doskonale, że Jayden nie chciał mieć nic wspólnego z rodzinną firmą, a mimo to ustanowił go prawnym współwłasnościcelem i zlecił nadzorować jeden z największych projektów w historii Hemsworth Company. Młody mężczyzna nie miał jeszcze pojęcia z czym dokładnie będzie wiązało się to wyzwanie i czemu będzie musiał sprostać. Zapewne gdyby był tego świadom, nie zdecydowałby się na powrót.
Pokręcił z rozbawieniem głową na słowa o bad boy'u. - No tak, wtedy wybaczano mi wszystko - stwierdził, zaraz dodając - Ale podobno kobiety takich lubią niegrzecznych mężczyzn - przy czym zbliżył się do Ali, minimalizując prawie całkowicie dzielący ich dystans. Ponownie mógł poczuć wokół siebie kwiatową woń damskich perfum, które tylko na skórze Carter pachniały tak upadająco słodko, a przy tym nie wywoływały u niego mdłości. - A ty? - zapytał z bardzo poważnym wyrazem twarzy, pozwalając aby jego ciepły oddech robił się na ustach i policzkach brunetki. Nie ulegało wątpliwości, że sobie z nią pogrywał, chociaż wątpliwym było, iż wykonałby kolejny krok w obranym przez siebie kierunku. Nie chciał utracić jej przyjaźni, co byłoby nieuniknione, gdyby pozwolił sobie na więcej.
- Myślę, że nie mam się czym martwić. Najważniejsze rzeczy mam przy sobie - oznajmił, jednak zamknął w swojej dłoni tę delikatniejszą, kobiecą, dając się prowadzić do punktu odbioru bagaży. Zanim jednak tam dotarli, śmiałym, zdecydowanym, aczkolwiek nadal subtelnym pociągnięciem zmusił Alice, aby się zatrzymała. Przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu, widząc malujące się w jasnych oczach pytanie.
- Mam coś dla ciebie - stwierdził, wyswobadzając się z jej uścisku. Od razu zaczął przeszukiwać torbę podręczną, z której wyciągnął niewielkie pudełeczko.
-To nic wielkiego, ale chciałem… po prostu chciałem ci podziękować - oznajmił, biorąc dwa głębsze wdechy. Otworzył granatowe wieczko, ukazując prostą bransoletkę, wykonaną ręcznie z białego złota. - Kiedy zobaczyłem ją na wystawie, od razu pomyślałem o tobie - skłamał, czego nie mogła odgadnąć, tak samo jak tego, że bransoletkę zlecił wykonać jedynemu z najlepszych artystów w Sydney.
- Pozwolisz? - zapytał wskazując na nadgarstek brunetki.


Alice Carter

autor

-

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

Przybycie do Seattle wymagało od Jaydena sporej odwagi. Pomimo wszystkiego, co zrobił i jak się zachowywał, nie tylko wobec Alice, ale praktycznie całego świata, dziewczyna, wbrew wszelkiej logice i instynktowi samozachowawczemu, odnalazła w sobie moc, by mu pomóc. Jego postawa wręcz o to krzyczała, choć sam nie był w stanie przed sobą tego przyznać. Na przestrzeni lat Carter zdążyła go poznać zarówno od tej złej, jak i dobrej strony, więc wiedziała, że warto było walczyć. Jednocześnie nie próbowała narzucać mu, kim miał być. A fakt, że mentalnie trwała przy nim przez tyle czasu, a teraz pojawiła się na lotnisku, wskazywał na to, że w stu procentach go akceptowała.
- Ja? Martwić się o ciebie? Nie mam ku temu żadnych podstaw. To przecież oczywiste, że zawsze sobie ze wszystkim radzisz - odparła, przewracając figlarnie oczami. No, powiedzmy, że to prawda. Bez niej zdecydowanie musiało być mu ciężej. - Ale wolałabym uniknąć tłumaczenia się twojej rodzinie, jeśli musiałabym cię odbierać w kilku kawałkach. Wiadomo, że wszystkie podejrzenia spadłyby na mnie. A ja jestem przecież taką grzeczną i dobrze ułożoną dziewczyną. - Uśmiechnęła się w sposób wskazujący zupełną odwrotność własnych słów. Miałaby całkiem dobry motyw, zwłaszcza, kiedy rodzina nie została wtajemniczona w relacje, jakie panowały między byłą parą. I właśnie dlatego wolałaby raczej uniknąć Hemsworthów. Na jego uwagę pokręciła głową. - Raczej nie chcesz się przekonać - parsknęła śmiechem w rozbawieniu. Była zdolna do wielu rzeczy, łącznie z anonimowym telefonem o bombie w samolocie. Pytanie tylko, czy pójście za kraty dla Jaydena było warte takiego poświęcenia się?
Chwilę później rozmowa przeszła na bad boy’ów. Ten konkretny typ osobowości stanowił wyzwanie, czyli nie lada gratkę dla części pań. Był zupełnym przeciwieństwem do stateczności, w którą do niedawna pchali ją rodzice. Może właśnie z obawy o rutynę miała słabość do dokonywania zupełnie niewłaściwych wyborów?
- O ile pragną zaznać przygody i nuty niebezpieczeństwa - odparła nieco tajemniczo, wzruszając przy tym nonszalancko ramieniem. W międzyczasie Jayden niepostrzeżenie zbliżył się do niej, tym samym sprawiając, że jej nozdrza ponownie wypełnił jego męski zapach. Sposób, w jaki zadał pytanie, całkowicie zdominował powietrze między nimi, które pod jego wpływem stało się niemal przytłaczające. Mimo to Alice odważnie wpatrywała się w jego poważne spojrzenie. Biorąc pod uwagę każdą jej relację z mężczyznami w przeciągu ostatnich kilku lat, odpowiedź na zawisłe w powietrzu, jakże podchwytliwe, pytanie zdawała się prosta. Jednak nietrudno było zgadnąć, że Hemsworthem kierowała czysta prowokacja, będąca nieodzownym elementem jego naturalnego wcielenia.
Dlatego postanowiła nie pozostać mu dłużną. Delikatnie rozchyliła dolną wargę. - A ja… - zaczęła, zniżając odrobinę głos, jakby miała właśnie zdradzić mu sekret - jestem jak specjalny magnes, który przyciąga wyłącznie tych niegrzecznych - przyznała, na moment posyłając mu równie poważne spojrzenie. To nie była co prawda precyzyjna odpowiedź na to, o co rzeczywiście mężczyzna pytał, ale musiała mu wystarczyć. Po kilku sekundach na jej twarz wpełzł łobuzerski uśmiech. - Widzisz, to dlatego nie jesteś w stanie beze mnie normalnie funkcjonować - zaśmiała się perliście i z pełną dumą z samej siebie. Odczuła ogromną przyjemność z możliwości droczenia się z nim, będąc całkowicie nieczułą na jego ewentualne niezadowolenie tym faktem.
- To nie oznacza, że pozostałe rzeczy powinieneś oddać charytatywnie - rzuciła mu przez ramię ze śmiechem, po czym zachłysnęła się teatralnie powietrzem. - Chociaż w sumie robiąc to, okazałbyś swoje serce, którego istnienia tak zaciekle zaprzeczasz. To jak, zostawiamy ją? - zapytała, unosząc wysoko brew, a w jej głosie można było usłyszeć żartobliwość. Z pewnością dla Jaydena pozostawienie walizki na lotnisku byłoby raczej kwestią braku dbałości o swój mały dobytek, aniżeli pragnieniem czynienia dobra, ale Alice lubiła go podpuszczać.
Zamiast odpowiedzi, poczuła delikatne pociągnięcie, które nakazało jej przystanąć. Obejrzała się na przyjaciela z nieco ściągniętymi brwiami, a usłyszawszy, że coś dla niej miał, na jej twarzy namalowało się zaskoczenie.
- O - wyrwało się z jej ust. I właściwie tylko tyle była w stanie z siebie wydobyć, kiedy Jayden wyciągał z torby pudełeczko. Zerknęła na nie, starając się zachować spokój. Niczego się od niego nie spodziewała i nawet nie przypuszczała, że mężczyzna w ogóle pomyśli o jakimkolwiek prezencie dla niej. Gdy znów zaczął mówić, ponownie podniosła na niego szaro-zielone tęczówki. W pierwszym odruchu chciała wejść mu w słowo i zaprzeczyć, że nie zrobiła nic takiego, ale wiedziała, jak byłoby to niewłaściwe pod wieloma względami. Swoimi słowami dał jej poczuć, że on też miał świadomość, co tak naprawdę dla niego zrobiła, ponadto zdobył się na odwagę, by to wyrazić i powiedzieć na głos to jedno poważne słowo, którego zwykle unikał, a to było godne podziwu i uszanowania. Wisienką na torcie stała się bransoletka z kluczem wiolinowym, która idealnie wpasowywała się w jej gust.
- Och, Jay - westchnęła, w szoku spoglądając to na pudełeczko z pięknie prezentującą się zawartością, to na wpatrującego się w nią mężczyznę. - Wiesz, że nie musiałeś? - zapytała, co właściwie dotyczyło zarówno prezentu, jak i podziękowania. Wychodziła z założenia, że po to byli przyjaciele - by wyciągać z doła, choćby był to naprawdę beznadziejny przypadek. Mimo wszystko jednak poczuła się strasznie doceniona. Na jego pytanie skinęła delikatnie głową, nie potrafiąc oprzeć się ciepłemu uśmiechowi, który nieoczekiwanie wstąpił na jej twarz, po czym uniosła rękę i pozwoliła mu na zapięcie srebrnej biżuterii na nadgarstku. - Jest naprawdę piękna. Dziękuję - przyznała szczerze.

Jayden Hemsworth

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Jayden nie był do końca pewien na ile powrót do Seattle był aktem odwagi, a na ile głupoty. Niemniej serce, które wciąż biło w jego piersi, chociaż rzeczywiście zarzekał się jakoby je posiadał, podpowiadało mu, że czas najwyższy zmierzyć się z konsekwencjami pochopnie podjętej decyzji. Z perspektywy czasu i natarczywych myśli, które pojawiły się przez słowa, jakie Alice w ostatnich miesiącach wkładała mu do głowy, nie do końca potrafił zrozumieć pobudki, którymi się kierował. Był przekonany, że w tamtym momencie towarzyszył mu strach, obawa o życie rodzicielki, która była najważniejszą kobietą w jego życiu. Wiedząc w jaki sposób zabija to dziadostwo zwane rakiem, nie chciał patrzeć, jak jego matka zmienia się we wrak człowieka; jak z każdym upływającym dniem niknie; jak pełne życia tęczówki, podobne do tych jego, blakną, a uśmiech staje się coraz rzadszym widokiem. Uciekł, bo nie musząc patrzeć na to, mógł udawać, że nic złego się nie dzieje, choć w ten sposób zakłamywał rzeczywistość. Uciekł, ale w gruncie rzeczy nie pozbył się trapiących go myśli, obaw i wyrzutów sumienia.
Wszystko te niedorzeczności Alice próbowała załagodzić swoją obecnością, uporem jakiego się po niej nie spodziewał i odpornością na jego osobę. Był jej za to niezmiernie wdzięczny, chociaż w przeciągu ostatnich miesięcy nie usłyszała od niego ani słowa dziękuję, ani tym bardziej przepraszam, zupełnie jakby nie istniały one w słowniku Jayden'a. Niemniej wydawało się, że Cater nie musi ich usłyszeć, by wiedzieć, jak wiele zrobiła, a fakt, iż za każdym razem odbierał od niej telefon mógł ją jedynie utwierdzać w przekonaniu o wdzięczności szatyna.
Zaakceptowała go; jego styl bycia oraz okropny charakter.
- Jesteś wredna - stwierdził w odpowiedzi na wydobywające się spomiędzy jasno-różowych warg słowa. Nauczył się już dawno czytać między wierszami, to też jego uwadze nie umknęła ta uszczypliwość, jakiej nie mogła sobie darować. Bo choć rzeczywiście Jayden wychodził z założenia - które ogłaszał wszem i wobec - że świetnie sobie radzi, to tak naprawdę od dawna był niczym dziecko błądzące we mgle, a teraz jeszcze nie miał pewności, jak będzie malowała się jego rzeczywistość, co - tego nigdy na głos nie przyzna - go przerażało.
Stałym punktem chaosu, jaki na nowo wdarł się do życie młodego Hemsworth'a była stojąca przed nim brunetka o pięknym uśmiechu i świecących oczach.
- Tak wmawiasz wszystkim? - tym razem pozwolił sobie na pytanie, skupiając się na ostatnim zdaniu, zawadiacko się przy tym uśmiechał. Uniósł też lewą brew, intensyfikując spojrzenie skupione na delikatnej twarzy, dając niemy wyraz braku wiary w to, co mówiła. - Bo wiesz, mnie nie da się oszukać - zapewnił, posyłając w jej kierunku tajemniczy uśmiech, któremu towarzyszył błysk w jasnych tęczówkach, kiedy powiedziała - Raczej nie chcesz się przekonać. Bo czy naprawdę nie chciał? Zaśmiał się pod nosem.
O ile podczas licznych rozmów z Alice przez telefon bez najmniejszego zawahania czy ciszy po drugiej stronie słuchawki potrafili przeskakiwać między kolejnymi tematami, tak nie przypuszczał, że w trakcie spotkania będzie podobnie, a przede wszystkim tak naturalnie. Mógłby poddać ten fakt analizie, lecz nie był osobą, która zaprzątała sobie głowę tego typu rzeczami. To co się działo przyjmował jako swoją rzeczywistość, dostosowując się do zmian, jakie w niej zachodziły. W dodatku temat jaki aktualnie obrali był niezmiernie ciekawy i chciał poznać zdanie Carter.
- Wychodzę z założenia, że tego typu mężczyźni to przygoda i niebezpieczeństwo jednocześnie - stwierdził - mówiąc także o sobie, bo jakby inaczej?! - po raz kolejny zawadiacko się uśmiechając, jednak tym razem uniósł do góry tylko jeden kącik ust, jednocześnie przejeżdżając językiem po dolnej wardze. W ten sposób rozpoczął swoją prowokację, co nie udało uwadze przyjaciółki, posuwając się o krok dalej, zmniejszył dzielących ich dystans. Uniósł ku głowę lewą dłoń, kierując ja w stronę twarzy Al, tylko po to, aby założyć pojedynczych kosmyk brązowych włosów za ucho, subtelnie muskając przy tym jej lekko zaróżowiony - zapewne od mrozu panującego poza halą - policzek.
- Nie mogę się z tym nie zgodzić - odparł lekko, co zupełnie nie pasowało do tego dziwnego napięcia jakie się między nimi pojawiło. Z tego też powodu cofnął się pół kroku w tył.
- Powiedziałbym, że jest na odwrót, Carter - oczywiście nie mógł darować sobie zaprzeczenia, z przekąsem zwracając się do dziewczyny po nazwisku. Z jednej strony rzeczywiście wydawało się, iż bez jej obecności nie mógł normalnie funkcjonować, natomiast z drugiej miał wrażenie, że ona również w pewien sposób uzależniła się od niego.
Nie odpowiedział na wypełniające powietrze pytanie, choć w swoim osądzie na jego temat, Alice miała całkowitą rację - pozostawienie walizki na lotnisku byłoby kwestią braku dbałości o swój dobytek, aniżeli pragnieniem czynienia dobra, zamiast tego pociągnął ją ku sobie, wręczając mały upominek. Miał nadzieję, że niepozorna bransoletka jej się spodoba, bo nie do końca w zasadzie wiedział, jak zdobne rzeczy lubiła. Panienki z dobrego domu - i nie tylko - lubiły błyskotki, a im więcej diamentów i kartów miały, tym więcej szczęścia im sprawiały, jednak Jayden czuł, że jego przyjaciółka nie należała do tej grupy.
- Ale chciałem. To różnica - zauważył, chwytając w dłonie cienki łańcuszek, który zaraz zapiął na drobnym nadgarstku. Malującemu się na twarzy skupieniu, towarzyszył cień ulgi, który pojawił się tam za sprawą ciepłego uśmiechu, jakim brunetka go obdarzyła.

autor

-

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

Na jego stwierdzenie na moment uniosła wysoko brew, jakby nie dowierzała własnym uszom, po czym przyłożyła dłoń do klatki piersiowej i lekko przekrzywiła głowę.
- Dziękuję - westchnęła w teatralnym zachwycie, tym gestem dając niepodważalny dowód, że przyjęła to jako najlepszy komplement, jaki mogła od niego otrzymać. Powinna przecież być w pełni usatysfakcjonowana faktem, że on, jako naczelny dupek, okazał jej swoje uznanie, prawda? - Uczę się od najlepszych - dodała zaraz, a w jej oczach pojawił się zawadiacki błysk. Zadziorność, którą teraz okazywała, zdecydowanie wyostrzyła jej się na przestrzeni lat i choć właśnie zasugerowała, że to zasługa Jaydena, to nie była to do końca prawda.
W kręgach elitarnych, na oficjalnych bankietach i balach charytatywnych zawsze stwarzała wrażenie posłusznej córeczki rodziców. Uprzejme uśmiechy, posyłane raz po raz dziękuję przy każdym przepuszczeniu w drzwiach i przepraszam, jeśli wkroczyło się komuś w drogę, wyrażenie zainteresowania rozmówcą, przytakiwanie i zajmowanie parkietu z coraz to nowymi partnerami to postawa idealnej dziewczyny wywodzącej się z dobrego domu. I tylko nieliczni wiedzieli, że to jedynie pozory i z czasem coraz trudniej przychodziło jej zduszenie w sobie wyrażenia własnego zdania.
Nic więc dziwnego, że Hemsworth, który już od czasów nastoletnich należał do grona wtajemniczonych, tym razem również postanowił jej nie uwierzyć.
- A nie uchodzę za taką? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, czemu towarzyszyło uniesienie wyżej brwi, a jej uważne spojrzenie utkwiła w jasnych tęczówkach chłopaka. Na samą myśl o ukrytej w jej słowach podchwytliwości, kąciki jej ust uniosły się nieznacznie do góry. Fakt, że potrafiła obrócić sytuację przeciw niemu przynosił jej pewną frajdę, której nie potrafiła ukryć we własnych oczach. - Nie tylko ty możesz przybierać różne oblicza - wyznała zagadkowo, nieprzypadkowo nawiązując do określenia, którym chwilę wcześniej scharakteryzowała Jaydena. Alice zdawała sobie sprawę, że pod pewnymi względami byli do siebie podobni - oboje mieli warstwy, których odkrycie nie wszystkim było przeznaczone. I ta myśl prowadziła ją przez ostatnie miesiące znajomości z Hemsworthem.
Sama Carter była pod wrażeniem naturalności, z jaką przychodziła im rozmowa. Co więcej, tym razem odbywała się twarzą w twarz, wobec czego na początku miała pewne obawy, one okazały się jednak zupełnie zbędne. Bardziej za to wzbudzić jej niepokój powinien temat, jaki właśnie poruszali, ale zamiast tego bez namysłu dała się wciągnąć w grę Jaydena. Jego słowa, w których pobrzmiewała arogancja, przywiodły jej na myśl tekst piosenki ze znanego filmu, dlatego na moment przygryzła dolną wargę, zanim zdobyła się na odpowiedź.
- W końcu nie bez powodu powiadają, że grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni przynoszą niebo do nas - mruknęła, uważnie kontrolując swój głos, by nadal brzmiał swobodnie, mimo iż szatyn w tym czasie pojawił się tuż przy niej. Ten uśmiech i błysk w jego oku z pewnością miał zbić ją z tropu, ale śmiałe spojrzenie, którym go obdarowała w zamian, dostatecznie zamaskowało jej chwilowe zawahanie. Delikatny w istocie gest, jakim po chwili Jay musnął jej policzek i poprawił kosmyk włosów, dla postronnego świadka na lotnisku mógł zostać potraktowany jako forma flirtu, ale na zachowanie mężczyzny Alice, mimo gwałtownego przyspieszenia bicia jej serca, przyjęła jedyne możliwe i słuszne uzasadnienie, które w tym momencie pobrzmiewało echem jej w głowie: Jesteśmy tylko przyjaciółmi, a on, w swoim zwyczaju, po prostu się ze mną droczył. Z drugiej zaś strony nie potrafiła się oprzeć przed pokazaniem szatynowi, że nie należała do dziewcząt, które z łatwością mógł omamić.
Świadczyła o tym jej kolejna wypowiedź, która, o dziwo, spotkała się z potwierdzeniem. Dużo wysiłku włożyła w to, by pod wpływem zaskoczenia nie drgnęła jej brew, ale instynktownie postanowiła nie zaprzątać sobie głowy analizą jego słów, iż naprawdę była magnesem dla takich, jak on. Zbudowane między nimi napięcie stało się tak namacalne, że musiała je rozładować, posuwając się do rzucenia zabawnej uwagi. Mimo wszystko odetchnęła z ulgą, kiedy w tym czasie Jayden odsunął się od niej, pozwalając im na bardziej neutralną przestrzeń.
- Chciałbyś - rzuciła ze sceptycyzmem, mrużąc przy tym w rozbawieniu oczy. Nie była w stanie tego przyznać, ale w jego słowach rzeczywiście mógł istnieć jakiś sens. Zdążyła się już przyzwyczaić do ponownej jego obecności we własnym życiu i świadomości, że gdzieś tam zawsze był. Aczkolwiek odkąd mężczyzna pojawił się fizycznie obok, miała wrażenie, że ich relacja momentalnie weszła na całkiem nowy poziom.
W dodatku w tak krótkim czasie udało mu się już kilkukrotnie wprawić ją w zdumienie. Jak w momencie, w którym postanowił jej szczerze podziękować i wręczyć ujmujący prezent w formie bransoletki. Spoglądając na nią w nieukrywanym podziwie, z delikatnym uśmiechem musnęła palcem po wyrzeźbionym symbolu, który miał dla niej szczególne znaczenie. Mimo wystawnego życia, w duchu którego ją wychowano, nie należała do dziewczyn lubujących się w wystawnej biżuterii. Bardzo doceniała więc prostotę prezentu, którego cechowało piękno. Nie musiała mówić nic więcej, bo uniesione w górę kąciki ust i spojrzenie wyrażały znacznie więcej, niż słowa.
- To jak przebiega remont? Gdzie się dziś zatrzymujesz? - zagaiła, gdy w końcu dotarli do taśmy z bagażami, by zaczekać na walizkę Hemswortha. Będąc świadomą remontu w jego mieszkaniu, ciekawiło ją, gdzie zamierzał spędzić najbliższych parę dni.

Jayden Hemsworth

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Z lekkim niedowierzaniem w niebieskich tęczówkach i wyraźnym rozbawieniem na ustach, których kąciki wygięły się w szerokim uśmiechu, spoglądał na Alice; jej zadziorność była dla niego czymś zaskakującym, czego zwyczajnie się nie spodziewał. Tym bardziej, że dziewczyna zawsze sprawiała wrażenie osoby z wyraźnie wyważonym charakterem, dla której zasady dobrego wychowania, jakie wpajali im rodzice i którego wymagało otoczenie w jakim żyli, były ważniejsze niżeli własne przekonania czy pragnienia. Oczywiście był świadom tego, iż na przestrzeni ostatnich lat zmieniła się - podobnie, jak on - bo nie byli już licealistami, jednak nigdy nie podejrzewał, że stanie się taka niepokorna. I skłaniałby mówiąc, że mu się to nie podobało; zawadiacki uśmieszek, błysk w oczach oraz kąśliwe odpowiedzi, zmuszające go, aby podjął się tej wyjątkowej gry działały na niego podniecająco.
W takim wypadku żadnym zaskoczeniem nie było, że wszedł w potyczkę słowną z brunetką, która wzbudzała w nim coraz większe zainteresowanie. To wyraźnie pogłębiło się wraz z pytaniem, a następnie stwierdzeniem opuszczającymi różowe usta. Nie wspominając o więzi, jaka narodziła się między nimi, dzięki rozmowom czy wymianą wiadomości - ogólnym kontaktem, jaki mieli przez ubiegłe miesiące.
- Jestem coraz bardziej ciekaw, tych twoich innych twarzy - przyznał, puszczając dziewczynie oczko, i chociaż był śmiertelnie poważny to ciężko było to dostrzec w mimice jaydenowej twarzy; wciąż szeroko się uśmiechał, jakby rozbawiony, a ton jego głosu był niebywale lekki. Postać Carter intrygowała go i nawet jeśli na tę chwilę nie mógł jednoznacznie stwierdzić czy to dobrze, czy źle, to zamierzał się temu poddać.
- Masz całkowitą rację - przyznał, pochylając się ku dziewczynie jeszcze bardziej, a odległość dzieląca ich twarze stała się prawie niewidoczna. Kwiatowy zapach słodkich perfum mieszał się z cierpkością limonki, którą pachniał Hemsworth'a, kiedy jego ciepły oddech rozbijał się na delikatnej, dziewczęcej skórze. Uśmiechnął się nieco impertynencko, cofając o pół kroku. Doskonale wiedział, w jaki sposób tego typu zagrania działały na kobiety, niezależnie od ich początkowego nastawienia i chętnie po nie sięgał, chcąc osiągnąć własne cele - jaki obecnie miał?
- Oboje dobrze wiemy, że tak jest. Daruj sobie zaprzeczenia - wywrócił teatralnie oczami, ewidentnie wciąż się z nią drocząc. Poniekąd był to sposób na rozładowanie napięcia, od którego powietrze wokół nich elektryzowało, a jednocześnie dzięki temu unikali ciszy, która mogła okazać się niezręczna. Nie wiedział jeszcze jak to jest milczeć, kiedy Alice znajdowała się obok, choć podczas telefonicznych rozmów zdarzało mu się to bardzo często. Zwłaszcza kiedy z ust młodej kobiety padały niewygodne dla niego pytania, wywołujące ucisk w klatce piersiowej lub dreszcze na ciele. Obecnie bardzo chciał tego uniknąć, dlatego kiedy przeszli do kolejnej kwestii, jaka wymagała obecnie omówienia, uciszył się.
- Zatrzymam się w jakimś hotelu. - rzucił, przepuszczając Al przodem, gdy zmuszeni byli minąć niewielką grupę turystów. - Za tydzień powinno być już po wszystkim. Z tego co się orientowałem zostały tylko niewielkie poprawki kosmetyczne - kontynuując, instynktownie ułożył dłoń na plecach brunetki. - Jutro pojadę to skontrolować - zapewnił, w pamięci mając, że Al zawsze wychodziła z założenia "wierz, ale sprawdzaj" - była perfekcjonistką.

autor

-

livin' a dream where happiness never ends
Awatar użytkownika
24
175

inżynier dźwięku

wytwórnia filmowa

belltown

Post

To prawda, jeszcze do niedawna w oczach innych jawiła się jako ta niewinna i niezwykle oddana swoim rodzicom. Uważała, że lojalność względem nich i tego, co dla niej zrobili, wymagała od niej pozostania potulną córeczką nawet, jeśli w pewnych kwestiach się z nimi nie zgadzała. Ale czas i związane z nim zmiany, w tym śmierć taty, wymogły na niej przemianę, a właściwie zdjęcie blokady, którą sama sobie kiedyś założyła. I nie miała zielonego pojęcia, że dzięki temu kiedykolwiek wzbudzi w Jaydenie ponowne zainteresowanie.
- Każda z nich jest wyjątkowa - beztrosko wzruszyła ramieniem, jakby na dowód, że zupełnie nie miała wpływu na wspomnianą wyjątkowość, a w jej kącikach ust zaigrało rozbawienie. Z pewnością żadne z jej oblicz nie należało do zwyczajnych, ale miała świadomość, że nie o każdym dobrze to świadczyło. Ponadto świadomie pozwoliła sobie na lekkość w odpowiedzi na równie otwartą postawe Jaydena. Nie doszukiwała się w jego słowach drugiego dna, uparcie przystając przy tym, że nie mogło mieć to jakiegokolwiek głębszego znaczenia. Mimo to po chwili mężczyzna jasno jej pokazał, praktycznie wymuszając na niej przyznanie przed samą sobą, że nadal potrafił czarować.
- Jak zawsze. - Kącik jej ust nieznacznie drgnął w przypływie arogancji. Jego bliskość, ciepły oddech i zapach perfum były czymś nieoczekiwanym. Owładnęły nią, przyprawiając ją o niekontrolowane bicie serca, ale wbrew wszelkiemu rozsądkowi i alarmowi w głowie, nie odsunęła się od niego i stawiła czoła prowokacji. Doskonale znała to zagranie, które miało wprawić ją w zakłopotanie, choć dziwnym sposobem tak się nie stało. Zamiast tego czekała w bezruchu na jego kolejny ruch, którym ostatecznie było odsunięcie się.
- Jestem pełna podziwu nad skalą twojej zarozumiałości, wiesz? - prychnęła i pokręciła przy tym głową, aż kosmyki jej włosów opadły na policzki. Nie miała w planach dać mu za wygraną i przyznawać się do czegokolwiek, choć przecież sama kilkukrotnie, od czasu spotkania z mężczyzną, wykazała się podobnym zuchwalstwem.
- W jakimś hotelu? - mruknęła nieufnie, bardziej do siebie niż do Jaydena, po czym na jego następne słowa skinęła głową w zamyśleniu. Gdy jego dłoń wylądowała na jej plecach, wróciła do rzeczywistości. - I słusznie. Lepiej jest doglądać pracowników będąc na miejscu, niż przez telefon. Wtedy bardziej się pilnują - przytaknęła zgodnie, bo w kwestii robotników od wykończeń różnie to bywało. Inaczej idzie praca, kiedy słyszą kierownika tylko przez telefon, a inaczej kiedy w każdej chwili może wpaść z wizytą. To jednak w tym momencie było mniej istotne niż sprawa, jaka zaprzątała właśnie jej umysł. Nie była w stanie określić, co sprawiło, że z jej ust nagle wypłynęła propozycja:
- Wiesz, co, Jay? Zatrzymaj się u mnie. - Przystanęła, a żeby zejść z drogi osobie, która szła za nią i nie zostać ewentualnie stratowaną, bezwiednie wsunęła się przed Jaydena, chcąc w razie czego wykorzystać jego szerokie ramiona jako tarczę ochronną. - Poważnie, mam wolny pokój gościnny, który od wieków nie był przez nikogo zajmowany. I oferuję o wiele lepsze warunki niż jakikolwiek hotel. Oraz, co najważniejsze, otrzymasz zaszczyt przebywania w najbardziej zacnym towarzystwie w całym Seattle - rzuciła na koniec żartobliwie, uśmiechając się przy tym szeroko.
Celowo zabrzmiało to, jakoby Alice była wisienką na torcie, ale w gruncie rzeczy doskonale zdawała sobie sprawę, że nie był to najistotniejszy punkt i Jayden z pewnością nie będzie tego w ten sposób traktował. Fakt był jednak taki, że chyba naprawdę się o niego martwiła. A przynajmniej tak to właśnie sobie tłumaczyła, kiedy Jayden przystanął na jej propozycję i po chwili ruszyli do wyjścia, by pomknąć autem w stronę Ballard.

//ztx2

Jayden Hemsworth

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „International Airport”