WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Hazel & Nathaniel

ODPOWIEDZ
Baby, we both know, that the nights were mainly made for sayin' things, that you can't say tomorrow day...
Awatar użytkownika
30
165

inżynier budownictwa

covington constructions

fremont

Post

#01

Ostatnie trzy lata były dla Hazel Bane, niczym pędzący na pełnym gazie rollercoaster. Nieplanowana ciąża, będąca konsekwencją zaledwie jednej, wypełnionej namiętnością nocy, początkowo wstrząsnęła kobietą do żywego, wywracając przy tym cały jej poukładany jak dotąd świat do góry nogami. Macierzyństwo nie stanowiło dla niej priorytetu, którym z całą pewnością była praca, jakiej Pani inżynier oddawała się bez reszty, z pasją i zaangażowaniem, wypełniając swoje codzienne obowiązki. Jednak dwie wyraźnie kreski na teście ciążowym, nieodzownie wiązały się z przymusową zmianą dotychczasowego stylu życia. Kiedy te pierwsze emocje opadły, ciemnowłosa zdecydowała, że wychowa swoją pociechę w pojedynkę. Mając bezwarunkowe wsparcie ukochanych rodziców tylko jeszcze bardziej utwierdziła samą siebie w przekonaniu, że poradzi sobie z rodzicielstwem w pojedynkę. Nawet gdy kilka miesięcy później Nadia pojawiła się na świecie, brunetka nie zmieniła zdania, twardo obstając przy swoim. Choć zarówno Beth, jak i Nathan byli nieco zaniepokojeni postawą swojej córki, nie starali się w jakikolwiek sposób wpłynąć na podjęte przez nią decyzje. Prawdę powiedziawszy, nie musieli tego robić, gdyż to sam przewrotny w swej istocie los, postanowił wziąć sprawy w swoje własne ręce, ponownie stawiając Nathaniela Covingtona na drodze upartej brunetki.
Drugie niefortunnie swoją drogą spotkanie tejże dwójki, sprawiło że Hass ostatecznie skapitulowała i w podzięce za otrzymaną tego dnia pomoc, wyznała mężczyźnie, że prawdopodobnie jest ojcem jej dziecka, lecz dopiero po kilku długich, niczym wieczność rozmowach i wykonanych testach na ojcostwo, Bane przedstawiła inżynierowi jego malutką córkę. Od tamtej chwili ku zaskoczeniu wszystkich, Nate stał się przykładnym ojcem, który nie tylko dbał o dobro Nadii, ale również wszystkiego co ją otaczało, w tym samej Hazel. Chcąc nadrobić stracony czas, Covington co weekend pojawiał się w Bellevue, aby czynnie uczestniczyć w wychowaniu dziewczynki, namawiając przy tym jej matkę na stałą przeprowadzkę do Seattle.
Początkowo ciemnowłosa stanowczo odmawiała, zapewniając że w swym rodzinnym mieście czuje się najlepiej. I tak rzeczywiście było, przynajmniej do chwili, kiedy kobieta dowiedziała się, że jej umowa z firmą budowlaną, w której pracowała od kilku już lat nie zostanie przedłużona. Ten fakt pchnął ją do podjęcia kolejnych dość istotnych kroków. Mając własne oszczędności i sowitą odprawę, Hass zaraz po świętach Bożego Narodzenia, jakie spędziła wspólnie z Nathanielem, poczęła szukać w szmaragdowym mieście odpowiedniego lokum dla siebie i córeczki, by wraz z początkiem roku, rozpocząć w Seattle zupełnie nowy rozdział...
*** Z odrobiną żalu i łezką w oku, Pani inżynier tego dnia opuszczała swój rodzinny dom, podążając za firmą przeprowadzkową do Fremont - jednej z dzielnic tego pełnego otwierających się przed nią możliwości, ogromnego miasta. Na czas weekendu i całego związanego z przemeblowaniem zamieszania, dziewczyna zostawiła córeczkę pod opieką rodziców. Dzięki temu mogła bez zbędnego stresu, skupić się w pełni na rozpakowaniu całej masy pietrzących się w niemalże każdym zakamarku kartonów. Mając pełne ręce roboty, Bane w międzyczasie zanotowała w swej pamięci, aby w wolnej chwili udać się na zakupy, gdyż jej lodówka świeciła pustkami, a domagający się jedzenia żołądek, zaczynał powoli wołać o pomstę do nieba. W całym tym ferworze przygotowań, biegania z kąta w kąt, nagle rozległ się donośny dzwonek, obwieszczając przybycie niezapowiedzianych gości. Wyraźnie zdezorientowana Hazel, pomknęła do drzwi, a kiedy je otworzyła, ujrzała przed sobą Nathaniela.
- Nate? Co Ty tutaj robisz? - Zapytała, jednocześnie zastanawiając się, czy nie palnęła jakiejś gafy, umawiając się z nim wcześniej na spotkanie, o którym mogła przez to wszystko zwyczajnie zapomnieć. - Emmm...nie stój tak, wejdź proszę. - I jakby na potwierdzenie własnych słów, odsunęła się, aby mężczyzna mógł bez przeszkód przejść przez próg jej skromnego, pogrążonego w chaosie mieszkania.

autor

Nanette#2818

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#60 | +outfit

Ostatni rok przyniósł Nathanielowi wiele niespodziewanego. Spośród wielu spraw, wywołujących szereg emocji i zmian w życiu, zdecydowanie najważniejszą była jednak informacja o posiadaniu dziecka. Gdy usłyszał o takiej możliwości, początkowo przemówił przez niego strach, przez który wyszedł wtedy z pośpiechu z kawiarni, a potem wyjechał na weekend z Siriusem, żeby poukładać sobie wszystko w głowie. Do tej pory czuł się za to głupio, bo przecież nigdy nie uciekał przed problemami, starał się stawiać im czoła. Kilka długich dni spędzonych na przemyśleniach pozwoliło mu zrozumieć wagę sytuacji, a także poznać własne priorytety. Choć jego dotychczasowe życie na to nie wskazywało, to chyba od zawsze chciał być tatą. Posiadać rodzinę, o którą mógłby dbać. Być jak własny tata, który dobro rodziny zawsze stawiał na pierwszym miejscu. I dlatego postanowił, że zrobi wszystko, co konieczne, by tak właśnie było.
Najtrudniejsze w tym wszystkim było to, że miał świadomość, iż stracił wiele czasu, zanim poznał prawdę. Mimo że nie miał na to wpływu to czasem łapał się na tym, że widząc Katherine w ciąży, czy niespełna pięciomiesięczną córeczkę Charlie, żałował, że pewne etapy z życia Hazel, a w szczególności Nadii, go ominęły. W związku z tym starał się, jak mógł, by im to wynagrodzić. Zawsze był gotów do pomocy, przyjeżdżając do Bellevue albo oferując spędzenie z małą wieczoru, jeśli Bane coś wypadło lub z kimś się umówiła. W ojcostwo zaangażował się w stu procentach i chociaż półgodzinny dojazd do miasteczka na wschód od Seattle nie sprawiał mu większych problemów, to z czasem odczuwał coraz większą potrzebę, by dziewczyny przeprowadziły się do Szmaragdowego Miasta.
Aż wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. Ze względu na okoliczności podjęcia decyzji próbował ukryć, jak bardzo się ucieszył, kiedy Hazel w końcu uległa jego namowom, niemniej z ogromną przyjemnością pomógł jej załatwić sprawy związane z poszukiwaniami mieszkania i wynajęciem firmy przeprowadzkowej. Co więcej, postanowił, że zrobi, co w jego mocy, żeby dziewczyny na dobre zadomowiły się w Seattle. Zaczynając od samej przeprowadzki.
Tego dnia rano zajrzał na chwilę do pracy, by dopiąć kilka spraw odnośnie nowych przetargów, a w drodze do Fremont skręcił jeszcze w parę miejsc. Nie wypadało przecież pojawić się w nowym domu Hazel z pustymi rękami! Tak więc z doniczką z Chamedorą pod pachą i rękami zajętymi papierowymi torbami oraz walizką majsterkowicza, stanął w drzwiach w oczekiwaniu na otwarcie. Kiedy tylko drzwi zaczęły się uchylać, wychylił się nieco zza bujnej rośliny i uśmiechnął szeroko do właścicielki mieszkania.
- Wiesz, jako rodowity mieszkaniec miasta czuję się zobowiązany zadbać o Twoje oficjalne przyjęcie do grona naszej społeczności - stwierdził z zawadiackim błyskiem w oku. Na zaproszenie do środka z chęcią przekroczył próg domu i szybkim spojrzeniem ogarnął całą przestrzeń wypełnioną pudłami. - W takim razie przyjmij ten skromny podarek w ramach naszej wdzięczności za Twoją obecność w Seattle - rzucił, odwracając się w stronę Hazel i usilnie starając się brzmieć poważnie, jednak w tonie jego głosu pobrzmiewała wesołość. Na te słowa wręczył jej doniczkę z zieloną rośliną. - Wpadłem sprawdzić, jak sobie radzisz i czy przypadkiem nie potrzebujesz mojej pomocy. Ale widzę, że chyba przyda Ci się trochę dodatkowej supermocy, żeby uporać się z tymi pudłami, więc pomyślałem też o tym - tu uniósł w górę jedną z toreb, w których było jedzenie na wynos, a z drugiej wyciągnął butelkę z alkoholem - i o tym. Tak na wszelki wypadek - puścił jej oczko. Mimo iż Hazel rzadko pijała alkohol to była to idealna okazja do świętowania. - To jak? Jesteś głodna?

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „113”