WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#57 | +outfit
Święto Dziękczynienia Nate spędzał, jak co roku, w gronie przyjaciół. Z racji tego, że Nadia trochę się rozchorowała to żeby nie przeziębić Lydii i Katherine, została z Cecylią, więc mężczyzna skupił się na tym, co stało się już tradycją - gotowaniu. Tym razem miejscem spotkania na święta stał się dom Wheterby’ch. Bez problemu rozgościł się w ich kuchni, by wyczarować ulubione, tradycyjne potrawy, które niedługo potem wylądowały na stole.
Prawdziwa uczta wśród żywych rozmów, śmiechów i żartów, przeplatana wspomnieniami i okraszona alkoholem pozwoliła mu powrócić do świąt z zeszłego roku i na chwilę zadumać się nad przebytą w tym czasie drogą oraz następującymi po tym zmianami, które ukształtowały jego aktualne życie. Patrząc na roześmiane twarze biesiadujące przy stole, czuł niesamowitą wdzięczność za to, co miał, bo posiadał naprawdę wiele - zdrowie dzięki zachowaniu aktywnego stylu życia, dobrą pracę, która była jednocześnie jego pasją, czyste nazwisko po wygranej w końcu rozprawie, wspaniałych przyjaciół, których traktował jak najbliższą rodzinę, bo na nich zawsze mógł liczyć, oraz Nadię, śliczną i mądrą córeczkę jako najlepsze, co go w życiu spotkało. Posiadał tak wiele, że egoizmem było prosić o jeszcze więcej. I nie śmiał prosić, doskonale radząc sobie z własnymi zobowiązaniami jako prezes, przyjaciel i ojciec, które wypełniały mu dni. A jednak gdzieś w zakamarkach jego duszy niekiedy obejmowała go tęsknota. Za bliskością, pieszczotą, żarem i pasją, jakich dawno nie zaznał. Za czułością, byciem czyimś oparciem, byciem kochanym. A najbardziej niezwykłe było to, że tę tęsknotę ostatnio wzbudzała w nim Lavender.
Odkrył to, kiedy niedawno spędzili razem wieczór z Nadią. Ich zwyczajowe przekomarzanie się nagle zaczęło przybierać inny wydźwięk. Może to jego własne pragnienia działały mu na podświadomość, w słowach i gestach Lavender wyczytując zachętę do działania, a może przyjaciółka naprawdę dawała mu sygnały, wodząc go na pokuszenie? Ze względu na przyjaźń, do tej pory jej zaczepek nie traktował poważnie, ale teraz zaczynał dostrzegać w tym wszystkim coś więcej i nie potrafił oprzeć się myślom, co by było, gdyby…
I właśnie ta ciekawość, w połączeniu z dużą ilością alkoholu, przeważyła nad rozsądkiem i skłoniła go do przytaknięcia, kiedy Lavender w drodze powrotnej do domu zaprosiła go do siebie na drinka. Gdy już się wygramolił z auta, podążył za kobietą z dłońmi włożonymi nonszalancko do kieszeni płaszcza, po czym oparł się o betonową ścianę obok interkomu, bez skrępowania wpatrując się w ciemnowłosą wstukującą kod.
- Czemu właściwie tak rzadko widujemy się u ciebie? Skrywasz jakieś trupy w szafie i boisz się, że coś odkryję? - rzucił kobiecie wysoko uniesioną brew, pod którym kryło się badawcze spojrzenie, ale jego łobuzerski uśmiech wskazywał na żartobliwość jego wypowiedzi. Właściwie, z Lavender nigdy nie było nic wiadomo. - Czy po prostu masz słabość do mojego mieszkania? Przyznaj, że po prostu kusi cię ta wanna na piętrze i czekasz na idealną okazję, żeby się tam zakraść - pokręcił palcem wskazującym w jej stronę, a w jego oczach rozbłysły zawadiackie iskierki. Czuł się tak dziwnie lekko, że nawet nie przeszkadzały mu delikatne zawirowania w jego głowie.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

#47

Lavender już od dobrych kilku lat nie spędzała święta dziękczynienia ze swoimi rodzicami, tylko właśnie ze swoimi przyjaciółmi. A z racji tego że nie była master chefem to wpadała przed tym świętem do mamy, by ta coś wyczarowała w kuchni i dała jej gotowe danie, które będzie mogła zanieść do Wheterbych. Kath nie powinna stać nad garami w swoim stanie, więc już jej przyjaciele i mąż zadbają o to, by kobieta tylko jadła i odpoczywała. Czuła się dobrze w towarzystwie bliskich jej osób, bo przecież przyjaciele byli jej bliżsi niż jej własna rodzina. Spędziła ten czas zatem radośnie, dziękując za to że ich ma. Jej stan zdrowia się poprawił, chociaż nadal rozczulał ją widok dzieci. Tak bardzo chciałaby mieć swoje własne. Przed świętem dziękczynienia była również na grobie córki i zauważyła że jej ojciec przestał go odwiedzać, to było widać przez brak kwiatów, które tam kładł. Najwidoczniej Robert ruszył dalej, ona także powinna. Przy stole z tą właśnie myślą spojrzała na Nathaniela Covingtona. Po ostatniej ich szczerej rozmowie stał się jej on jeszcze bliższy niż przedtem, ale czy gdyby wyciągnęła ku niemu dłoń i powiedziała "wyruszmy razem w tę podróż i zobaczmy dokąd nas ona zaprowadzi" to czy on by ujął jej dłoń i sprawdziliby w rzeczywistości? Potem spojrzała na Wheterbych i przypomniała sobie jak to Kath groziła im żeby nie próbowali niszczyć ich przyjaźni bezsensownym romansem. A to blondynka była tą najbardziej rozsądną w tej grupie. Często szatynka tego wieczoru uciekała myślami, zastanawiając się co by było gdyby, ale późniejszy alkohol rozluźnił nieco prawniczkę, na tyle by zaprosić Nate'a do swojego sanktuarium, czytaj jej domu.
- Oczywiście że trzymam tam trupy swoich nieudolnych kochanków. Oficjalnie Chris wyjechał za granicę, ale kto wie w której szafie się u mnie kryją jego zwłoki? - zażartowała, podejmując temat mężczyzny i robiąc przy tym minę niewiniątka, a następnie wbiła odpowiedni kod i weszli do środka, zamykając się na kilka pięter w windzie.
- Poza tym wiesz doskonale jak cenię sobie czystość i porządek, dlatego niezwykle rzadko wpuszczam do swojego sanktuarium pedantyzmu mężczyzn, którzy nie słyną ze schludności. - wywróciła przy tym teatralnie oczami i jeszcze mu zagroziła, że jeśli jej nabałagani to będzie kolejnymi zwłokami w jej szafie, o.
- Przejrzałeś mnie na wylot, sama mogę pocieszyć się jedynie prysznicem, a ty masz kuszącą, dużą wannę. - odparła już nieco bardziej kokieteryjnie, ściągając buty i płaszcz, układając je oczywiście tak by tworzyły idealną całość z resztą jej garderoby, po czym na boso poszła do barku, by wyjąć z niego dobrą, trzynastoletnią whisky i nalała im obojgu. A wspominając o dużej wannie spojrzała w rejony spodni przyjaciela, zastanawiając się czy ma coś innego również dużego, nie tylko wannę. Podała mu tymczasem kieliszek z bursztynowym płynem i nieodgadnionym wyrazem twarzy, wszystko przez te jej brudne myśli na jego temat oczywiście.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Mnóstwo pytań pozostających bez odpowiedzi. Mnóstwo niepewności, które mąciły ich umysły i spokój. Oboje żyli w obawach i bali się, jaka przyszłość ich czekała z cichą nadzieją, że może kiedyś ich drogi się wyklarują. Droczyli się ze sobą z czystej przyjemności, we własnych słowach ukrywając pragnienia, obracając je w żart. Traktowali to jak infantylną, niekończącą się grę, ale czy mieli odwagę spojrzeć na nią poważnie i sięgnąć po to, co podświadomie od dawna pragnęli? Przemiana słów w czyny była ryzykowna, i choć oboje uwielbiali podejmować ryzyko, to, w głowie słysząc przestrogi Katherine, czy było warto?
- Ale mam nadzieję, że zaopatrzyłaś się w dobry odświeżacz? Bo może to przez to nie miewasz zbyt wielu gości - rzucił jej powątpiewające spojrzenie, po czym zmarszczył zabawnie nos, ledwo powstrzymując się przed wybuchem śmiechu. Pierwsze co pomyślał po wyobrażeniu sobie zwłok w szafie to unoszący się zapach rozkładu, stąd to spostrzeżenie. - Jeśli nie będę zadowolony z jakości lokalu to nie wystawię odpowiedniej ilości gniazdek… gwiazdek - poprawił się, jak tylko zrozumiał, co powiedział, wyciągając przy tym palec wskazujący do góry. W każdym razie Lavender również powinna mieć się na baczności, bo jak jej wystawi złą opinię to będzie musiała się postarać, żeby ją poprawić. Na tę myśl mimowolnie uśmiechnął się do siebie przebiegle. Zmyślnie, Nate, zmyślnie!
- Żeby zachować czystość i porządek wystarczy wynająć gosposię. Na przykład do mnie przychodzi raz czy dwa razy w tygodniu i nie mam żadnego problemu z porządkiem - stwierdził, wzruszając przy tym ramionami, jakby to było zupełnie naturalne i bardzo logiczne posunięcie, które Lavender powinna wypróbować, jeśli jeszcze nie wpadła na to rozwiązanie. On jako człowiek biznesu, w dodatku ojciec ponad półtorarocznej córeczki nie wyobrażał sobie latać z mopem po tylu metrach kwadratowych albo sprzątać łazienkę, bo zwyczajnie nie miał na to czasu. Georgia, będąca sprzątaczką również w posiadłości Covingtonów na Queen Anne, spisywała się genialnie.
- Wiesz, pod prysznicem też można się zrelaksować - zauważył i ściągając buty i płaszcz, odruchowo powiódł wzrokiem za Lavender. W jej ruchach, nawet prozaicznym ściągnięciu z siebie płaszcza mógł odnaleźć grację, a jej kołyszące się biodra, kiedy udała się w głąb mieszkania, na moment go zahipnotyzowały. To dziwne, że wcześniej niczego nie dostrzegał. Przymknął na moment oczy i zacisnął pięści, próbując tym wrócić do rzeczywistości i podążył za nią, przystając w salonie przy jednym z wiszących obrazów.
- Dzięki - odebrał od niej szkło z łagodnym uśmiechem i upił łyk, smakując trunek. - Mmm, wiesz, co dobre - mruknął w ukontentowaniu, doceniając to pieczenie w gardle i przełyku wynikające z mocy alkoholu. - Wspaniały ten obraz. Ciekawe, kto ci go wybrał? - zapytał, wolną dłonią pocierając o podbródek, pod opuszkami palców wyczuwając kilkudniowy zarost. To jasne, że dostała go w prezencie od niego i znajdował się w jedynym słusznym miejscu, w części reprezentacyjnej mieszkania, skąd wszyscy goście mogli go podziwiać. Cieszył się, że Lavender choć przy tym liczyła się z jego zdaniem.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Lavender była z reguły odważną kobietą i jeśli czegoś chciała to to brała nie bacząc na konsekwencje. Jednak tutaj było inaczej, wiedziała że jeśli podda się pożądaniu, jeżeli weźmie go całymi garściami, a potem im nie wyjdzie to nie będą potrafili wrócić do przyjaźni. W ogóle czy byli kochankowie mogą na powrót zostać przyjaciółmi? Na to pytanie szatynka chciałaby poznać odpowiedź. Nate był dla niej bardzo ważny i nie chciała go stracić, może dlatego wstrzymywała się ostatkiem sił?
- Sugerujesz że jestem niczym gnijąca panna młoda? - zmierzyła go wzrokiem sugerującym, że przesadził. Zważywszy na fakt że była pedantką to dbała również o właściwy zapach w swoim domu, ona pachniała pięknie, ponętnie i zjawiskowo, jej mieszkanie również pachniało czystą elegancją, a sypialnia pożądaniem.
- W takim razie zaraz znajdę jakiś ołówek byś mógł sprawdzić stan moich gniazdek. - po chwili zaczęła się z niego nabijać że pomylił słowa, a poza tym musiała się odgryźć za ten zapach zgnilizny i rozkładających się ciał w jej domu. Niech on nie myśli że ujdzie mu to płazem.
- Nie wyobrażam sobie kogoś obcego grzebiącego mi w rzeczach, czy składającego moją bieliznę. - miała swoje tajemnice, uważała że niektóre pokoje czy szuflady były jej prywatnym sanktuarium i nikt, dosłownie nikt niepowołany nie mógł tam zaglądać no chyba że ona by udostępniła danej osobie tę zawartość. Nateowi mogłaby pokazać swoją seksowną bieliznę oczywiście, ale nie jakiejś gosposi!
- Myślisz że jesteś w stanie pokazać mi kilka relaksujących sztuczek pod prysznicem? - zapytała jeszcze uwodzicielsko, podchodząc do niego bliżej i czując zapach mężczyzny, który był niezwykle pociągający. Aż miała ochotę zerwać z niego to ubranie i zabrać go najpierw pod prysznic, a potem do sypialni, albo gdziekolwiek, byleby tylko zaznać tej rozkoszy z nim. Jednak musiała powstrzymywać swoje pożądanie i zajęła się nalewaniem trunków, by potem musnąć koniuszkami palców jego męskie dłonie.
- Ja zawsze miałam doskonały gust. - oblizała wargi przy tych słowach, nawiązując do całokształtu i robiąc to bardzo dwuznacznie. Następnie upiła łyka trunku, który przyjemnie podrapał ją po gardle. Postanowiła jednak dalej się z nim droczyć, podchodząc wraz z mężczyzną w stronę obrazu.
- Hm, nie pamiętam, wiem tylko że słoneczniki doradził mi Robert. - i tak wbiła mu szpilę, nawiązując do innego mężczyzny, a o nim chwilowo zapominając. Oboje jednak wiedzieli kto pomógł jej wybrać ten obraz i doradził gdzie go powiesić, a to teraz to była tylko gra słowna, jedna z wielu.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

W życiu Nathaniel doświadczył wiele, również w kwestii relacji damsko-męskich. Do jego listy, która niekoniecznie była powodem do chwały, zaliczała się noc z najlepszą przyjaciółką, do której ostatecznie, jak zgodnie wtedy stwierdzili, nie powinni więcej wracać, pozostając nadal na przyjacielskiej stopie. Od tamtego czasu minęło praktycznie dziesięć lat i było to jedynie mętne wspomnienie, nieprzywoływane odkąd Maeve postanowiła półtora roku temu wyjechać. Mężczyzna miał więc powody przypuszczać, że istniały wyjątki potwierdzające regułę (czyżby?), mimo to obawa przed skrzywdzeniem bliskiej mu osoby, którą Lavender zdecydowanie była, nadal wzbudzała w nim niezdefiniowany opór.
- To ty przytaknęłaś, że w szafach trzymasz trupy swoich byłych. Ja tylko idę tropem dedukcji - wzruszył ramionami, jakby nie rozumiał powodów tego diabelskiego błysku w jej oczach. No dobra, specjalnie podjął się tego tematu, żeby ją zdenerwować, bo wtedy raczyła go właśnie tą miną, która według Nate’a wyglądała całkiem uroczo.
- Wolałbym nie wciskać ołówka do żadnych gniazdek - ściągnął brwi, nie do końca wiedząc, do czego ich rozmowa zmierzała. Nie wspomniał już o tym, w jakim kierunku odpłynęły jego myśli na stwierdzenie sprawdzenie stanu moich gniazdek, bo, czy tego Lav chciała, czy nie, zabrzmiało to bardzo dwuznacznie i znów podziałało mu na wyobraźnię. Aż westchnął w myślach, co ta kobieta z nim robiła?
- Też jestem za tym, że bielizna jest do zdejmowania, a nie składania - przyznał, a po jego ustach przebiegł łobuzerski uśmiech, którym obdarzył prawniczkę. Tym razem nie potrafił się powstrzymać przed stosownym do sytuacji komentarzem. Przynajmniej w tej kwestii byli zgodni. Wyglądało na to, że jeśli chcieli to potrafili dojść do konsensusu. Jej następne słowa nieoczekiwanie oblały go gorącem, musiał więc powstrzymać się przed własnym instynktem. Kiedy była tak blisko, całe jego ciało krzyczało, by przyciągnąć do siebie kobietę i poddać się pożądaniu, które rozpaliło jego żyły.
- Nie tylko pod prysznicem - mruknął, lawirując na granicy rzeczywistości i fantazji. Na dłuższą chwilę zawiesił na niej wzrok, a kiedy Lavender się odwróciła, by przynieść drinki, aż przygryzł dolną wargę i niepostrzeżenie znów przesunął wzrokiem po całej jej sylwetce, podziwiając jej krągłości, nie dowierzając, że ona jeszcze narzekała na swój wygląd. On nie był w stanie jej niczego zarzucić. Była idealna. I z chęcią by się przekonał, jak rzeczywiście zwinne było jej ciało. Hamulce rozsądku, które do dzisiejszego wieczoru trzymały go w ryzach, powoli zaczynały puszczać.
- Lista twoich ex raczej temu przeczy - zauważył, po czym upił kolejny łyk whisky. Trunek drażnił go mniej, niż wspomnienie o tych nieudolnych mężczyznach, którzy pojawiali się i znikali z życia Lavender, pozostawiając ją samą i niespełnioną. Musiał więc przyznać, że akurat w tym przypadku niestety nie miała zbyt dobrego gustu. Ze wszystkich mężczyzn, przewijających się przez życie przyjaciółki, jak właśnie stwierdził w głowie, to on stanowił najlepszą dla niej partię. A i tak raczej nie był dla niej wystarczający.
- Słoneczniki są stanowczo przereklamowane. I zupełnie nijakie - skrzywił się, przypominając sobie wielką, niespełnioną miłość Lavender. Wyczuwalna niechęć w wypowiedzi sprawiała, że mogło się to odnosić zarówno do obrazu, jak i samego Roberta. A żeby ukryć nagłe poirytowanie, znów podniósł szkło do ust.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Lavender w przeciwieństwie do Nate'a nie miała takiego doświadczenia jak seks z przyjacielem, więc nie wiedziała czy po takowym będzie chciała od niego coś więcej, zakocha się, przywiąże się do niego jeszcze bardziej niż obecnie i zechce z nim stworzyć związek? A może po wszystkim stwierdzi że spróbowali, ale nie wyszło więc lepiej by zostało tak jak jest? Była też opcja że zerwie z nim całkowicie kontakt, ale to by była najgorsza i najtrudniejsza opcja ze wszystkich, bo jak unikać spotkań całej ich paczki? Wtedy trzeba by było zakończyć przyjaźń z Katherine i Lavender wiedziała że jakby chciała to by była w stanie zrazić do siebie dosłownie każdego, ale nie chciała tracić najbliższych jej ludzi jakimi byli jej przyjaciele.
- Gdy się jest pedantką to nawet mając w domu trupy pachnie u mnie ładnie, a nie zgnilizną. - odparła z dużą dozą pewności siebie. Bo teraz przecież istniały te takie środki maskujące brzydki zapach co nie? I jak do nich dodać jeszcze inny, ładny zapach to nikt by się nie zorientował że prawniczka jest seryjną morderczynią.
- Wiesz, zawsze to może być ołówek z gumką, jeśli się czegoś boisz. - odparła znów dwuznacznie, wyczuwając jego aluzję odnośnie jej wcześniejszego sformułowania. I sama o tym wcześniej nie pomyślała, ale teraz ołówek i gniazdka nabrały zupełnie nowego znaczenia. Poza tym ona ani wenerycznej choroby nie miała, na ciążę miała szanse znikome więc mogłaby bez gumki, ale najwidoczniej Covington się czegoś obawiał. Tchórz nie prawdziwy mężczyzna.
- Na pewno? - zapytała po chwili już nieco bardziej kokieteryjnie, dotykając ramiączka swojej sukienki, które ups, przypadkiem zsunęło się z jej ramienia odkrywając piękno jej nagiego ciała, ale i tak wciąż zakrywała w kilkudziesięciu procentach jej pierś, że wyglądała tajemniczo i zmysłowo i zjawiskowo jednocześnie.
- A gdzie jeszcze? - zapytała znów, oblizując dolną wargę i czekając aż on jej powie najbardziej wyuzdane pomysły i to takie, które na pewno się jej spodobają. W końcu nadawali na tych samych falach czyż nie? A napięcie rosnące wokół nich stawało się wręcz wyczuwalne.
- Wiesz, każdy z nich miał w sobie coś, czym potrafił mnie zadowolić. A że robił to tylko chwilowo to brak pewnych umiejętności zapewne. - teraz zabrzmiało to tak jakby szybko się nudziła swoimi poprzednimi kochankami, choć wiadomo było że było zupełnie inaczej, że naprawdę pokładała w te relacje swoje uczucia, a potem cierpiała w samotności, nie chcąc pokazywać przed innymi, że ona nie jest królową śniegu bez serca, nawet swoim najbliższym przyjaciołom.
- A jakie kwiaty mi zatem polecasz? Co obecnie jest trendy? - zapytała po raz kolejny, tym razem uwieszając się na ramieniu mężczyzny, czekając aż powie coś, co ją zaskoczy. Albo coś, co ją podkręci jeszcze bardziej, mimo iż już czuła że jest nakręcona i że ta rozmowa zmierza tylko ku jednemu scenariuszowi.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Urwać kontakt? To najgorszy scenariusz z możliwych, jakie mimowolnie przechodziły przez myśl Nathaniela, odkąd urok Lavender naprawdę zaczął na niego działać. A może od zawsze tak było, tylko wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy? Wieloletnia przyjaźń, bliski kontakt, dzielenie się strapieniami i wspólne zmagania z problemami, okazywanie wsparcia, wytworzyło między nimi więź, bez której niezmiernie trudno byłoby funkcjonować. Do tej pory wzajemna nić porozumienia opierała się na głębokiej przyjaźni, Nate nie przypuszczał więc, że mogłaby przerodzić się w coś wykraczającego poza granice zwykłej przyjaźni. A jednak, im dłużej przebywał ostatnio w towarzystwie ciemnowłosej, tym częściej zaczynał dostrzegać w niej kogoś więcej, niż zwykłą przyjaciółkę. Była również atrakcyjną, pociągającą kobietą.
- A więc masz wprawę w tuszowaniu dowodów zbrodni. Powinienem zacząć się martwić? - zapytał ostrożnie, częściowo w obawie przed własnym losem, bo przyjaciółka zaczęła wydawać mu się nad wyraz nieprzewidywalna. A częściowo obawiał się o Lav. Ciężko było reprezentować samą siebie i przekonać ławę o swojej niewinności, jeśli rzeczywiście nie było się bez winy. Wolałby nie musieć odwiedzać Lavender w więzieniu.
- Czemu mam wrażenie, że to brzmi jak wyzwanie? - uniósł wyżej brew i spojrzał na Specter z łobuzerskim błyskiem w oku. Miała go za tchórza? Naprawdę wolałby przejść od słów do czynów, ale nadal nie był do końca pewien, czy kobieta sobie tylko z nim igrała, czy jej słowa naprawdę odzwierciedlały myśli. Niedopowiedzenia tylko go nakręcały i w innych okolicznościach nigdy się nie wahał, teraz jednak było inaczej. To była Lavender. Która właśnie nonszalancko zsunęła z siebie ramiączko sukienki, czym momentalnie przykuła jego uwagę.
- Yeaaah, a całkowity brak bielizny rozwiązuje problem - stwierdził po chwili, wędrując wzrokiem po jej nagim ramieniu i krągłościach poniżej, które zakrywał skrawek materiału, a potem podniósł spojrzenie na twarz Lavender. Doprecyzowując, kompletny brak czegokolwiek na ciele rozwiązywał wiele problemów. Ale w tym oczywiście był w stanie pomóc.
- Wszędzie. Po co ograniczać się do jednego miejsca, skoro ma się tak wiele możliwości. Równie podobnie jak sztuczek do pokazania - przyznał niższym tembrem głosu, zwracając uwagę na oblizywanie dolnej wargi przez kobietę. Granie słowami działało na wyobraźnię i na niego również, aż ledwo powstrzymywał się przed poddaniem się instynktom. Chociaż z drugiej strony, co go jeszcze powstrzymywało?
- Po prostu nie trafiłaś jeszcze na tego jedynego, który dałby ci wszystko, czego potrzebujesz. - I było to zgodne z prawdą, skoro nadal szukała. Mogła mówić, co uważała i udowadniać wszystkim, jak dobrze radziła sobie sama, ale on w pewnym sensie był świadkiem wszystkich jej doświadczeń i znał prawdę. Wiedział, że cierpiała w ciszy, w końcu sam przez długi czas robił dokładnie to samo. I choć do niedawna strasznie się tego wypierał, to czasem również odczuwał samotność.
- Dla ciebie? Jesteś ponad przeciętne słoneczniki czy oklepane róże. Wybrałbym więc piwonie. Są piękne, mają ponętny zapach, ale nie są typowe. Mają w sobie naturalny urok i kryją znacznie więcej niż można przypuszczać. - Z racji tego, że Lavender znalazła się tak blisko niego, mógł mówić ciszej, a jego głos złagodniał. Co prawda nie znał się jakoś szczególnie na kwiatach, ale akurat znaczenie piwonii zdążył poznać podczas jednej z jego podróżniczych wypadów do Azji Mniejszej. Kiedyś jako kwiat królewski, symbolizowała bogactwo, a w zależności od koloru czułość, zrozumienie, namiętność i miłość.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Lavender rozważała taką opcję w razie czego, ale ostatecznie pewnie i tak by się jej to nie udało, bo Nate był jej zbyt bliski i tęskniłaby za nim za bardzo żeby zerwać z nim całkowicie kontakt. Brakowałoby jej go jako przyjaciela, ale także jako mężczyzny, którego zapach nigdy jej nie przeszkadzał, który był dla niej oparciem w każdej trudnej sytuacji, przez które przechodziła, a zatem dawał to czego potrzebowała każda kobieta przy mężczyźnie, a mianowicie poczucia bezpieczeństwa. I wiedziała doskonale że mężczyzna zawsze bardzo się jej podobał i był dla niej niezwykle pociągający i atrakcyjny na swój sposób, ale dotychczas trzymała go w worku o nazwie przyjaciel. Czy była szansa by przełożyć go do worka o nazwie przyjaciel i coś więcej?
- To zależy od tego czy chcesz zostać moim partnerem w zbrodni czy ofiarą? - zapytała tajemniczo, oczywiście to pytanie było retoryczne, bo nie chciała znać jego odpowiedzi, w końcu to od niej tylko i wyłącznie zależało czy mianuje go partnerem w zbrodni czy zrobi z niego ofiarę swojej kolejnej zbrodni, którą na nim popełni. A poza tym Ted Bundy sam się bronił podczas swojej rozprawy i był przy tym tak bardzo wiarygodny, że wiele osób do siebie przekonał, oprócz sędziego ostatecznie, więc czy pannie Specter to by się nie udało? Na pewno była bardziej charyzmatyczna od wcześniej wspomnianego seryjnego mordercy o którym słyszał chyba każdy Amerykanin.
- Bo może nim jest? - zapytała znów tajemniczo i z podtekstem, bo tak, właśnie rzucała mu wyzwanie i to tylko i wyłącznie od niego zależało czy się go podejmie, czy też nie. W dodatku go kusiła, więc gdyby jednak nie spróbował to uznałaby go za tchórza i wypominałaby mu to przy każdej nadarzającej się okazji.
- Zdradzę ci pewien sekret, ja nigdy nie noszę na sobie bielizny. - przybliżyła się do niego jeszcze bardziej, a właściwie przybliżyła swoje usta do jego ucha i wyszeptała mu to słodkie kłamstewko, by następnie przygryźć płatek jego ucha, pokazując swój pazur. A skąd kłamstewko? Bo zawsze miała na sobie majtki, choćby to miały być jedynie stringi niewiele zakrywające z kobiecości. A czy miała je teraz na sobie? Pozostawmy to bez odpowiedzi póki co.
- Wspominałam ci już że trenuję jogę i pilates? - zapytała bardzo nonszalancko, tak jakby to nie miało żadnego związku z ich rozmową, ale miało bardzo duży, bo oznaczało to, że kobieta jest bardzo rozciągnięta, a przy dobrze rozciągniętej, gibkiej partnerce można próbować nawet sztuczki z dziwnymi pozycjami z świętej księgi seksu zwanej kamasutrą.
- A może on cały czas był blisko, tylko nie chciał tego przed sobą przyznać? - ona zresztą również nie chciała by nie zniszczyć tej przyjaźni, ale wraz z narastającym między nimi napięciem coraz to bardziej chciała zaryzykować i nie myśleć o nim jako o przyjacielu, tylko jako o mężczyźnie, którego już od dłuższego czasu pragnęła. Marzyła o jego dotyku, o smaku jego ust, a także o wielu innych aspektach związanych z Covingtonem. Pytanie tylko czy on postanowi zaryzykować wraz z nią?
- Królewskie piwonie, podoba mi się ten wybór. Świadczy o tym, że jestem dla ciebie niezwykle ważna. - odparła, uśmiechając się na te słowa, bo tak, kochała te kwiaty także. I one idealnie odzwierciedlały to, jaka była Lavender.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Jako przyjaciel Nate zawsze starał się dawać z siebie wszystko. Lata znajomości i obecność we wszystkich ciężkich i pięknych chwilach przy Lavender niesamowicie ich do siebie zbliżyły. Ponadto, w wielu kwestiach myśleli podobnie oraz rozumieli się na wielu płaszczyznach, co tym bardziej umacniało ich więź. Nic więc dziwnego, że w końcu zaczęła pociągać ich wizja wkroczenia na wspólną ścieżkę. A to z kolei przyczyniło się do powstania obaw.
- No, no, Lav. Za dnia anioł, w nocy zaś diablica. Jedno serce, dwa oblicza - zauważył, spoglądając na nią z rosnącym zaintrygowaniem. Wyglądało na to, że potrafiła być zarówno niegrzeczna, jak i niebezpieczna, a między innymi te nuty zawsze go w kobietach pociągały. Teraz działało to jeszcze mocniej, gdyż słowa wypowiedziane z ust Lavender nabierały całkiem nowego brzmienia. Tak, jak w przypadku jej następnej prowokacji, na którą zmrużył nieco oczy.
- A ty? Co byś zrobiła na moim miejscu? - mruknął. Skoro igrała z nim, bawiąc się słowami, to czemu nie miałby się podjąć tej gry? Jego podejrzenia mieszały się z nadzieją na to, jaką odpowiedź mógłby usłyszeć. W wielu sprawach postępowali podobnie. Oboje byli uparci i ambitnie, z typową dla siebie pasją pięli się w górę, nawet jeśli było to bardzo strome podejście. Poza tym każdą napotkaną trudność traktowali jak wyzwanie, a oni przecież zdecydowanie takim dla siebie byli. Czy tego wyzwania więc naprawdę chciała się podjąć?
Kiedy uraczyła go kolejną rewelacją, przy okazji zahaczając drapieżnie o jego ucho, mężczyzna mimowolnie przygryzł dolną wargę, z ogromnym trudem powstrzymując się przed odpowiedzią na tę niecną zaczepkę. - Och, naprawdę? - wyrwało się z jego ust. Choć wizja, jaką nasunęła mu Lavender, niezmiernie mu się podobała to nie był w stanie jej uwierzyć. A przynajmniej nie na słowo. Dlatego też momentalnie zapragnął przesunąć palcami wzdłuż jej uda i osobiście się przekonać, czy mówiła prawdę, czy znów balansowała, brnąc w tę niebezpieczną grę.
Na wzmiankę o jodze prychnął cicho w rozbawieniu, po czym pokiwał głową, a na jego ustach zawitał lubieżny uśmiech. Lavender nie musiała wyliczać przed nim swoich zalet, bo doskonale je znał, a podsycane raz po raz w jego głowie wyobrażenia sprawiały, że zupełnie nie miał problemu ze znalezieniem dla nich zastosowania. I chyba właśnie to one miały za zadanie przekonać go do podjęcia jedynej słusznej decyzji. Nagle zrozumiał, że prawniczka potrafiła go dobrze podejść, co było jednocześnie przerażające, ale i ekscytujące.
- A może sam nie wierzy w swoje możliwości? - Zmiana kontekstu skłoniła go do chwilowej rozwagi i refleksji. Sugerowanie, że to on był tym jedynym dla niej budziło w nim skryte pragnienia, ale i niepewność. Czy dla kogokolwiek był wystarczający, czy potrafił sprostać czyimkolwiek wymaganiom? Co, jeśli stanowił tylko kolejny przejściowy etap? Te pytania pozostawił jednak bez odpowiedzi, bo jego głowę zaprzątnęły myśli związane z kwiatem, który najlepiej odzwierciedlał wszystko, co związane było z Lavender.
- Bo jesteś. Niezwykła. I ważna. - Jej uśmiech i malujący się na jej twarzy delikatny rumieniec trafiły w jego czułą strunę. Aż westchnął w myślach, że była naprawdę piękna. Narastająca w nim mieszanina emocji sprawiła, że bezwiednie uniósł swoją dłoń i delikatnie poprawił opadający na jej lico kosmyk włosów. Pod wpływem tego gestu zawiesił na moment rękę tuż przy jej policzku, delikatnie gładząc go opuszkami i spojrzał w jej piękne, duże oczy. Nadal nie potrafił odpowiedzieć na postawione przez siebie pytania, ale wiedział jedno: chciał być dla niej. Tu i teraz. Wraz z tą uderzającą myślą zmniejszył między nimi odległość i pochylił się nad kobietą, złączając ich usta w pocałunku. Wciąż pełen wątpliwości i przeplatanej z pożądaniem, czekał na jej odpowiedź.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

- Chyba już nie raz ci mówiłam, że jeszcze niejednokrotnie cię zaskoczę? - zapytała z dużą dozą pewności siebie. Była charyzmatyczna, potrafiła dostosować się do każdej sytuacji, ba, nawet doskonale się w nich odnajdywała, zwłaszcza jeśli w grę wchodziła gra słowna i flirt. A flirt z przyjacielem wydawał się jej niezwykle kuszący, bo zarazem intrygujący, pociągający jak i niebezpieczny. Czego pragnąć więcej?
- Na twoim miejscu korzystałabym z okazji, zanim druga osoba zmieni zdanie. - i mówiąc te słowa kobieta sunęła drugie ramiączko od sukienki ze swojego przeciwległego ramienia, przez co śliski satynowy materiał zsunął się z kobiecego ciała na podłogę, ukazując przed Covingtonem nagą prawniczkę. Tym samym już mężczyzna mógł być pewien, że nie kłamała mówiąc, że nie nosi bielizny, a z drugiej strony kobieta zastanawiała się czy on również kiedykolwiek wyobrażał sobie jak musi ona wyglądać nago? Trzeba przyznać że ona tak robiła, a teraz miała zapewne okazję jedną na milion by przekonać się czy jej wyobrażenia pokrywały się z rzeczywistością.
- Nadal mi nie wierzysz? - zapytała zadziornie z dużą dozą pewności siebie. Tak podejrzewała, że mężczyzna nie uwierzy w jej słowa, więc naocznie mógł dowiedzieć się prawdy. Pytanie tylko czy była ona dla niego wystarczająco satysfakcjonująca? Czy wyglądała dla niego wystarczająco atrakcyjnie? Najgorzej jeśli nasze wyobrażenia mijają się z prawdą.
- W takim razie chyba będę musiała pomóc mu w siebie uwierzyć. - mówiąc te słowa patrzyła mu w oczy i zrobiła krok do przodu, bliżej jego. A gdy jego wzrok chciał powędrować na inną część ciała aniżeli jej twarz i oczy to dłonią przyciągała jego podbródek tak, by tylko mógł się wpatrywać w jej czekoladowe spojrzenie. Zaś jedną z jego dłoni pokierowała na swój pośladek, a drugą na swoją lewą pierś. Przygryzła przy tym dolną wargę, a gdy mężczyzna tylko się nad nią nachylił to rozchyliła usta by następnie go zasmakować w pocałunku. Jej pocałunek był bardzo pożądliwy i namiętny, był spełnieniem jej marzeń. Jednocześnie jej ręce powędrowały do rozporka w jego spodniach. Nie chciała tracić czasu by mężczyzna zaczął myśleć głową i stwierdził że nie może tego zrobić z przyjaciółką, nie może popełnić drugi raz tego samego błędu. Musiała działać i zdobyć go tu i teraz. Tak, jak tego obecnie pragnęła całą sobą.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

nate covington

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

lavender specter

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Nathaniel Covington

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „125”