WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
programista
narzeczony jordany
columbia city
Gdyby po tych kilku tygodniach od narodzin małego Reggie'ego Callaghana, Chester miał jednym słowem opisać doświadczenie, jakim było dla niego rodzicielstwo, bez wątpienia byłoby to słowo: wspaniałe. Gdyby jednak miał być w pełni szczery, musiałby zapewne dodać - mniejszym drukiem? w nawiasie? - słowo: męczące. Nie: męczące w sensie takim, że miał już dosyć i wolałby wrócić do tego, jak życie jego oraz Jordie (bo właściwie nie istniało już coś takiego jak jego własne życie, a panna Halsworth stała się na tyle nieodłącznym elementem, iż nie wyobrażał sobie obecnie żadnej innej rzeczywistości) wyglądało dawniej. Ale: męczące, bo pełne nieprzespanych nocy, skutkujących chronicznym zmęczeniem, a przez to - większym rozdrażnieniem, które udzielało się już chyba nawet nie tylko jemu i Jordanie, ale także samemu bobasowi, który momentami istotnie dawał młodym (stażem, niekoniecznie wiekiem) rodzicom w kość. A jednocześnie cudownie męczące, bowiem możliwość wzięcia w ramiona tego chłopczyka, którego Chet i Jordana wspólnie powołali do życia i który był bez wątpienia najlepszym, co mogło im się przydarzyć - zdecydowanie wynagradzały całą resztę, sprawiając, że brunet, mając u swego boku ukochaną kobietę, oraz malutkiego, choć rosnącego nieuchronnie (powoli, acz w jego odczuciu strasznie szybko) synka, jacy byli obecnie całym jego światem - czuł się po prostu szczęśliwy. Szczęśliwy tak, jak - w swojej opinii - nigdy na to nie zasługiwał; szczęśliwy jako tata i ustatkowany mężczyzna; szczęśliwy, mogąc cieszyć się tą (pozorną?) sielanką, rodzinnymi spacerkami z wózkiem oraz z psem, i każdym tym dniem, kiedy budził się obok Jordie ze świadomością, że ma wszystko, o czym wiele osób mogło jedynie marzyć. Czy czegoś mu zatem brakowało? Nie. Ale też: tak. Choć on sam nawet nie zdawał sobie z tego sprawy - i zapewne właśnie dlatego był szczęśliwy. Trudno jednak powiedzieć, z czego ów brak wynikał; może z tęsknoty za tym, co utracił, rezygnując ze swojego dawnego życia - lub raczej: całkowicie je przewartościowując. Z tęsknoty za adrenaliną i ryzykiem, które kiedyś przecież były dla niego wszystkim; które napędzały go do działania i sprawiały, że oddychał. Obecnie zaś - czuł się tak już tylko za kierownicą swojego wysłużonego Dodge'a, za którą i tak siadał rzadko, od kiedy urodził się Reggie, a on przesiadł się za kółko nowiutkiego, rodzinnego suva, jakim, z dziecięcym fotelikiem na tylnym siedzeniu, zawsze jeździł aż do bólu przepisowo. I choć nigdy, od kiedy był z Jordie, ani przez moment nie czuł, że nie było to dla niego wystarczające, to od jakiegoś czasu te noce, które powinien spędzać w ich wspólnym łóżku, wybudzany kilka razy przez rozkrzyczanego niemowlaka, zaczynał spędzać poza domem, pod pretekstem obowiązków, jakie miał w Crocodile, co było prawdą tylko za pierwszym razem, gdy faktycznie w lokalu miał miejsce incydent z podchmielonym i odrobinę kłopotliwym klientem, którym Chet, jako jedyny zainteresowany (współ)właściciel musiał się zająć w środku weekendowej nocy. Od tamtej pory znikał kilka razy. Kilka razy, które z łatwością można by zliczyć na palcach jednej ręki. Nie po to, aby uciec - bo nic nie było w stanie zmienić faktu, że kochał Jordanę oraz ich synka, i nie zamieniłby tego życia na żadne inne. Ale w tym wszystkim... miał momentami wrażenie, że zatracił gdzieś samego siebie; że nie był do końca sobą. Że był już tylko tatą Reggie'ego i narzeczonym Jordie; a jedynym, o czym ludzie - w pracy czy w sklepie, gdzie kupował pieluchy - chcieli z nim rozmawiać, było to, jak się ma maluszek i jak on sam radzi sobie jako rodzic. Nie było w tym jego: Chestera Callaghana, i znalezienie sobie miejsca, w którym mógł nim - to jest: sobą - być, okazało się dziwnie orzeźwiające; choćby owym miejscem miały być opustoszałe ulice Seattle, które na tych kilka nocy rozbrzmiewały rykiem samochodowych silników, stanowiącym najpiękniejszą muzykę dla podobnych brunetowi entuzjastów szybkich aut oraz niekoniecznie legalnych rozrywek, jakimi były nocne wyścigi. Nie robił wszak nic złego - poza tym, że zostawiał narzeczoną samą w łóżku, by móc zaspokoić swój egoizm i posmakować odrobiny ryzyka, nim znów przyjdzie mu wrócić do tej monotonnej - cudownej, ale mimo wszystko monotonnej - codzienności. Tak jak dzisiaj, gdy skradając się niczym złodziej w środku nocy, uciszył psa, by ten nie zaczął szczekać i nie obudził przy tym Jordie - i przede wszystkim Reggie'ego, który wyrwany ze snu, urządziłby im małe piekło, a doprawdy ostatnim, na co Chet miał aktualnie ochotę, było wysłuchiwanie jego płaczu. Miał bowiem ochotę na coś zupełnie innego - i tak naprawdę owa ochota towarzyszyła mu już od dłuższego czasu; duszona gdzieś w środku i wciąż nie odnajdująca zaspokojenia ani w wyczerpujących nadmiar energii treningach na siłowni, ani w brawurowej jeździe i podświadomym gonieniu za dreszczem ryzyka, które wydawało się przynosić wręcz odwrotny skutek. Pomimo panującej więc w domu ciszy i bezszelestnych kroków stawianych ostrożnie bosymi stopami na drewnianej podłodze, gdy mężczyzna dotarł w końcu do otulonej bezpieczną ciemnością sypialni - nie czuł się on wyciszony, lecz raczej pobudzony, przeczuwając już, że nie zdoła zbyt szybko usnąć. Trochę egoistycznie licząc więc na to, że jego obecność wytrąci Jordanę ze snu, wślizgnął się do łóżka i ułożył tuż za jej plecami, nachylony nad nią nieco, by dosięgnąć wargami jej policzka, tuż przy uchu, co istotnie sprawiło, iż dwudziestotrzylatka poruszyła się - być może przez sen, być może nawet nieświadomie, a może sama dopiero co położyła się do łóżka po pobudce zafundowanej jej przez Reggie'ego, który sam jednak spał w najlepsze, o czym Chet przekonał się, zaglądając do dziecięcego łóżeczka po drodze z łazienki, gdzie wstąpił, aby zdjąć z siebie ubrania, pozostając obecnie w samych bokserkach. - Nie śpisz? - ni to zapytał, ni stwierdził, obniżonym nieco głosem wprost do ucha Jordany. Jej skóra pachniała kojąco; włosy znajomo połaskotały go po nosie, nim odgarnął je dłonią, odsłaniając kobiecą szyję, na której złożył pojedynczy pocałunek, i kolejny na jej ramieniu, dłonią sunąc zaś po materiale koszulki wzdłuż jej boku w kierunku brzucha, by, przylegając niemal do jej pleców, zapuścić się palcami przez podbrzusze aż pomiędzy jej złączone uda. - Stęskniłem się za tobą.
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
/ zt x 2+1