WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
Był jesienny poranek w weekend. Katherine czekała na ten dzień, bo miała zostawić męża z córką, a sama wyjść. Niby nie zdarzało się to jakoś rzadko, blondynka chodziła do pracy, mogła liczyć na wolne i spokojnie wyjść z domu nie martwiąc się o jedyną pociechę. Jednak mimo wszystko cieszyła się, że była umówiona z Nate'm, swoim wieloletnim przyjacielem. Poszła do wskazanej knajpki, gdzie mieli zjeść brunch, a później pójść do kina.
Katherina poszła do knajpki, zamówiła kawę i czekała na przyjaciela, zanim wybierze jakieś danie dla siebie. I było to całkiem mądre rozwiązanie, bo po pół godzinie, dalej wciąż go nie było. Telefonów też nie odbierał, na wiadomości nie odpowiadał. Można by się obrazić, obrócić na pięcie i wrócić do domu, ale to nie było do końca w jej stylu. Wiedząc, gdzie Covington mieszka, jego przyjaciółka postanowiła pójść tam i sprawdzić czy wszystko w porządku. Normalnie Nate by się odezwał, dał znać czy coś.
Po krótkich poszukiwaniach miejsca parkingowego, udała się pod dobrze znany adres. Kod do drzwi wejściowych znała bez problemu, ale do mieszkania musiał ją już ktoś wpuścić. -Nate?-zawołała naciskając dodatkowo dzwonek do drzwi. Wolała nie naciskać na klamkę w nadziei, że będzie otwarte, bo to musiało świadczyć o czymś.... złym . Naoglądała się dużo filmów, gdzie za niezakluczonymi drzwiami były sceny zbrodni, a przynajmniej jakiegoś przestępstwa.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
Życie młodego inżyniera budowy należało do dość uporządkowanych, a jednocześnie było pełne przygód. Większych i mniejszych, przeplatanych wieloma nowymi aktywnościami i podróżami, poznawaniem świata i własnych granic, ale również coraz to ciekawszych, pięknych kobiet. Skupianie się na karierze i oddawanie się przyjemnościom było czymś, co odwodziło jego myśli od ważnego momentu życia, który odmienił jego stosunek do świata. Mimo upływu dwóch lat od rozstania z Zarą i udawania przed wszystkimi, że nie mógł trzymać się lepiej, nadal zdarzały się momenty słabości, które odznaczały się czarnymi, mało pamiętnymi plamami w kalendarzu.
Wtedy zachowanie Nathaniela stawało się mało racjonalne. I ten niechlubny czas nadszedł właśnie w ten weekend. Poprzedniego wieczoru mężczyzna zabalował do późna, na koniec powracając do własnego apartamentu z kolejną, napotkaną w klubie dziewczyną. Duże ilości alkoholu, okazjonalnej trawki i upojna noc naprawdę go wykończyły. Nie pamiętał nawet, kiedy jego towarzyszka opuściła jego mieszkanie, pozostawiając jedynie na blacie kuchennym karteczkę z numerem telefonu. Nie zauważył jej, kiedy w końcu udało mu się wyczołgać z łóżka i dotrzeć do kuchni. Otworzył lodówkę, ale oprócz napoju niewiele w niej zobaczył, więc sięgnął po butelkę, żeby się napić. Nie dość, że strasznie go suszyło i czuł okropny głód, to nie był w stanie podnieść normalnie głowy, tak go łupało. Z głową pochyloną w dół oparł się o blat, ale nie miał siły myśleć o czymkolwiek do jedzenia, a co dopiero zająć się robieniem jedzenia, więc skierował swoje kroki do salonu.
Usłyszawszy wwiercający mu się w umysł dzwonek do drzwi, skrzywił się, zły, że ktoś mu przeszkadzał. W pierwszej chwili postanowił go zignorować i zbliżył się do sofy, na której zamierzał spędzić resztę dnia, ale kiedy usłyszał swoje imię, przystanął, znów się krzywiąc. Przez chwilę zastanawiał się, czy przypadkiem dziewczyna, z którą spędził noc, postanowiła wrócić, ale ten głos wydawał mu się dziwnie znajomy. Mrużąc oczy spojrzał na wiszący na ścianie zegar, którzy przedstawiał kilka minut po jedenastej. Po jedenastej? Czy miał coś dzisiaj zrobić? Zaraz mu się jednak zakręciło w głowie, więc znów pochylił nieco głowę i powoli podszedł do drzwi.
- Już, już - burknął pod nosem w niezadowoleniu, słysząc kolejny dzwonek, tym razem znacznie głośniejszy i bardziej natarczywy i znów zmarszczył nos. Otworzył drzwi z zamiarem spławienia stojącej za nimi osoby, ale spod przymrużonych oczu zamajaczyła mu postać… - Kath? - wychrypiał nie swoim głosem, czym sam się zdziwił i spróbował odchrząknąć. Nie, to nie był dobry pomysł, bo zrobiło mu się jeszcze gorzej. - Co tu robisz? - Nadal mrużył oczy, bo raziło go światło korytarza.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-Nate, jesteś tam?-zawołała, zanim rozpoczęła drugą serię dzwonka. Mogła dać sobie spokój, w końcu to nic takiego, że Covington zmienił zdanie i jednak nie miał ochoty iść z nią do kina, prawda? Tylko takie olanie sprawy i nie sprawdzenie czy coś przypadkiem się nie stało, nie do końca było w typie Kath, która była matką, z powołania i opiekowała się każdym z ich paczki!.
-Nate..?-może urwała, widząc go takiego skacowanego. Właściwie to trudno było stwierdzić, czy to tylko kac morderca, czy może coś się stało, a on zapijał smutki. Jego wygląd po obu takich wybrykach byłby raczej podobny.
-Pytanie jest raczej, co Ty tu robisz, skoro tak naprawdę za piętnaście minut rozpoczyna się seans filmu, który mieliśmy obejrzeć w centrum?-zapytała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że ich plany szlag trafił. I nie było w tym nic złego, oprócz tego, że może była nieco głodna, skoro nie zjadła brunchu z kumplem.-Ty żyjesz w ogóle, bo tak średnio żywo wyglądasz...-powiedziała w końcu, już nieco bardziej troskliwym głosem, niż wygłosiła poprzednią tyradę.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
Słysząc pytanie Kath, najpierw uniósł wyżej brwi, a kiedy trybiki pod kopułą powoli zaczęły pracę, po chwili połączył kropki i oczy mu się rozszerzyły.
- Naprawdę? Przepraszam cię, Kath, ja po prostu… zapomniałem się wczoraj i zaspałem. Nawet nie wiem, gdzie jest mój telefon - podrapał się po głowie, rzucając okiem na mieszkanie, po którego korytarzu było widać wczorajszą drogę na górę i po kolei zdejmowane ubrania. Powinien ustawić sobie przypomnienie, ale faktycznie nie słyszał ani nadchodzących połączeń, ani budzika, który faktycznie mógłby go obudzić na czas. Nie dość, że czuł się potwornie z powodu pękającej głowy to jeszcze teraz miał na sumieniu Kath.
- Mogło być lepiej - przyznał w końcu, nadal pochrypując i mimowolnie się krzywiąc, po czym wskazał ręką, by weszła do środka i z pochyloną głową powlókł się do rozwalonych na środku butów, chcąc je podnieść. Tak gwałtowny ruch wywołał w nim zawroty głowy, więc tylko przesunął pantofle nogą na bok i znów rozmasował skronie.
- Przepraszam cię, ja nie chciałem popsuć ci dnia. Możemy to przełożyć na kiedy indziej? Jakoś ci to wynagrodzę - powiedział, unosząc na moment zmęczone spojrzenie na Katherine. Bogu dzięki za zasłony w tych wysokich oknach, dzięki którym był w stanie przeżyć bystre słońce przebijające się przez szpary pomiędzy kotarami.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-No właśnie widzę, że się zapomniałeś...-stwierdziła, zaglądając we wnętrze mieszkania i zauważając, że faktycznie, jego telefon mógł się gdzieś zagubić w trakcie namiętnych atrakcji, które na niego czekały. No okej, może powinna być bardziej wyrozumiała, w końcu znali się nie od dziś, a także nie była to tak naprawdę pierwsza taka akcja (choć to nie tak, że zdarzały się one co tydzień, co to, to nie).
-Tyle to widzę-uśmiechnęła się, bo naprawdę, czy to brak snu, kac czy zmęczenie, widać było, że Covington nie jest w najlepszej formie. Jednak nie byłaby sobą, gdyby nie zwróciła na to uwagi i nie spowodowało to u niej potrzeby zaopiekowania się przyjacielem. -Jesteś już sam?-zapytała tak na wszelki wypadek.-Nie przejmuj się niczym, umówimy się jeszcze raz-powiedziała, bo choć to był film, który miała ochotę obejrzeć, to nie było problemu, najwyżej zobaczy za kilka, czy kilkanaście tygodni, jak będzie już będzie dostępny na jakiejś platformie typu netflix. -Serio, nie ma problemu, Nate-machnęła ręką i właściwie to czekała na potwierdzenie, że jej przyjaciel jest już sam w domu, a także że chce jakiejkolwiek pomocy od niej samej.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Taaak - przeciągnął słowo. Łupanie w głowie sprawiło, że dopiero po kilku sekundach zrozumiał, co Kath miała na myśli i spojrzał na bajzel. - Dopiero wstałem - przyznał, jakby to miało go w jakiś sposób usprawiedliwić. Nie zdążył posprzątać, ale sądząc po jego samopoczuciu na razie się na to nie zapowiadało. Usilna próba ogarnięcia chaosu z podłogi tylko utwierdziła go w przekonaniu, że chwilowo sobie to odpuści.
- Taa. Zwykle zmywają się przed świtem. Wiedzą na co się piszą - stwierdził ponuro, mając na myśli wszystkie swoje kochanki. Bycie wyrafinowanym dupkiem nie pasowało do jego stylu. Parę błędów w przeszłości nauczyło go, że jeśli chodziło o one night stand to ważne jest postawienie jasno granic. Po nocy pełnej wrażeń pozostawanie na śniadanie nie było w dobrym tonie. - Ale możemy skorzystać z twojej chwili wolnego i obejrzeć coś u mnie - zaproponował, bo wylegiwanie się na kanapie było właśnie tym, czego teraz potrzebował. Poza wygodną kanapą miał też kino domowe. - Wejdź, nie krępuj się. A ten bałagan możesz uznać za performance- rzucił przez ramię, podążając w stronę kuchni. Dość wymowne to podejście artystyczne, skoro zostało pozbawione kobiecych części ubrań. - Kawy? Whisky? Akurat tego typu trunków mam pod dostatkiem. - Chociaż z tych dwóch możliwości zdecydowanie wybrałby tą drugą, po której pewnie poczułby się znacznie lepiej. W końcu nie bez powodu mówiło się czym się strułeś, tym się lecz, prawda?
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-No nie da się ukryć-zaśmiała się pod nosem. No jakby wstał dawno, to zdawałby sobie sprawę z tego, że powinien być w innym miejscu i chociaż by jakoś ostrzegł, wyłgał się i tak dalej.
-Kiedy znajdziesz sobie porządną dziewczynę znów? Wiesz dobrze, że dobrze się czułeś w stałym związku, kiedy wiedziałeś co i kiedy może się wydarzyć..-może to ostatnie określenie nie było najszczęśliwsze, ale wiadomo o co chodzi. Ona jako już żona, mimo młodego wieku, doskonale się czuła i w życiu nie zdecydowałaby się znów być singielką, która dopiero szuka odpowiedniego mężczyzny, aby spędzić z nim całe życie.
-Performance mówisz....-cóż, zdecydowała się rozpiąć swoją kurtkę i wejść do środka, choć miała wątpliwości, czy nie lepiej byłoby wysłać jej przyjaciela pod prysznic a samej się zawinąć. -
-Kawy. Tobie też się przyda-stwierdziła, traktując tą propozycje whisky jako dobry żart.-Idź pod prysznic, ja zrobię kawę i śniadanie zanim zaczniemy coś oglądać, co Ty na to?-cóż, idealna kura domowa musiała się w końcu odezwać Kath i Covington pewnie gdzieś tam w głębi duszy trochę na to liczył, że się nim zajmie i mu pomoże pokonać kaca mordercę. Nie było to nic złego - każde z ich paczki miało jakieś supermoce, Kath w tym przypadku była nadopiekuńcza.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Tsaa, jednego nie przewidziałem - przyznał z przekąsem i przewrócił oczami. Miał tu oczywiście na myśli pozostawiony pierścionek na blacie kuchennym. Na samo wspomnienie poczuł ukłucie w klatce. - Kobiety to tylko problemy. Chcesz dobrze to i tak wyjdzie chujowo. A dasz wszystko to już w ogóle jeszcze rękę ci odgryzą. To nie jest dla mnie, Kath. Pamiętaj, najprostsze rozwiązania są najlepsze - stwierdził na koniec, unosząc wskazujący palec w górę i podkreślając tym ważność jego słów. Jego mantra zawsze sprawdzała mu się w pracy, czemu więc w prawdziwym życiu nie mogła? Najprościej było się nie wiązać i nie przejmować rocznicami, prezentami, robieniem śniadań i innymi pierdołami.
- Yhm - mruknął pod nosem, próbując sięgnąć do szafki po kubki na wspomnianą kawę, ale kiedy poczuł kolejną falę bólu głowy, znów się skrzywił i zatrzymał w miejscu. - Na pewno? - zapytał, choć propozycja przyjaciółki wydała mu się całkiem rozsądna w tej sytuacji. - Jeżeli potrafisz czarować - rzucił zrezygnowany, bo według niego przy pustej lodówce ciężko było wymyślić cokolwiek na śniadanie, ale chwilowo nie mógł się tym przejmować. Powłóczył nogami do łazienki na dole i wgramolił się pod prysznic. Dłuższą chwilę stał pod nim, by strużki chłodnej wody go ocuciły, po czym przebrał się w podkoszulkę i spodnie dresowe, by wrócić do kuchni. Czuł się już odrobinę lepiej, niż wcześniej i mógł nieco wyżej unieść wzrok.
- Jak ci poszły czary? - spytał, opadając na krzesło barowe usytuowane wzdłuż wyspy kuchennej.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
Kath tylko westchnęła, bo było słychać wciąż istniejący ból w głosie mężczyzny. Miał pełne prawo być zraniony i z niego korzystał.-Pewne kobiety to są same problemy. Tak samo jak pewni faceci. Nie oszukujmy się. Jak spotkasz kogoś, kto Ci jest w gwiazdach pisany, to nie będziesz w stanie wyszukać żadnych problemów, może poza takimi, że zawsze chce kilka Twoich frytek-cóż, powiedziała z własnej perspektywy. Ona wiedziała, że James jest jej pisany i nie zauważa zbyt wielu problemów. Choć łatwo stwierdzić, że jej słowa nie są wiarygodne i mówi tak tylko dlatego, że jest szczęśliwą mężatką.
-Na pewno. Idź-potwierdziła. Cóż, jej lodówka nigdy nie jest pusta, jest raczej pełna wszystkiego, jakby ktoś wybrzydzał na co ma właśnie ochotę, ale w najgorszym wypadku można było skorzystać z zamówienia na dowóz. I blondynka sądziła, że znajdzie może jakieś pieczywo, albo choć jajka i jakieś dodatki, to zrobiłaby omlet, ale niestety nie. No nic, na szczęście to był już ten moment, że przez smartfona można było zamówić wszystko i w każdej momencie, a już na pewno w takiej metropolii jaką jest Seattle.
-Za chwilę nam przywiozą jedzenie. Niestety, aż takiej mocy nie mam, aby z whisky, paczki mrożonego groszku, dwóch bananów i jogurtu wyczarować śniadanie dobre na kaca. -zaśmiała się, bo nic więcej tak naprawdę nie znalazła w tej kuchni. Aż Ci kawalerowie. -Zamówiłam gofry z bekonem, smażonym jajkiem. Powinno Ci pomóc na kaca-stwierdziła podając mu kawę, której nie ruszył zanim poszedł pod prysznic.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Pisany, mówisz? - W jego głosie słychać było zwątpienie. - Twoja relacja z Jamesem to wyjątek potwierdzający regułę, więc nie obraź się, ale nie wierzę w żadne pisanie w gwiazdach, przeznaczenie, czy inne brednie i nie planuję dostąpić tego zaszczytu. - Ostatnie słowo dobitnie podkreślił jako określenie czegoś złego dla siebie. Wiele związków czy nawet małżeństw przeżywało kryzysy, bo nagle okazywało się, że każdy partner chciał dążyć do czegoś innego, a przez niedogadywanie się rozstawali. Tak było w przypadku jego i Zary. Kath i James natomiast byli szczęśliwi i dopasowani pod każdym względem. Niewiele osób miało to szczęście.
- Jogurt też by się nadał - stwierdził jeszcze nieco odrętwiały po kąpieli, bo w kwestii jedzenia jemu wiele nie było potrzeba, po czym sięgnął dłonią po podany mu kubek z jego ulubionym napojem bogów. Bywały dni, kiedy żywił się wyłącznie na kawie, ale o tym wolał Katherine nie wspominać. Nie miał siły wysłuchiwać kazania o tym, jak jako chrzestny małej Lydii powinien zacząć dbać o siebie i dawać jej dobry przykład. I tak tym przykładem nie świecił. - Dla siebie też? Nie trzymasz jakiejś diety? - ściągnął za to brwi, upijając spory łyk zastygniętej kawy. Stanowczo, acz zupełnie nieświadomie narażał się na kuksańca. Miał oczywiście na myśli tłustość posiłku, przed czym kobiety zwykle stroniły w obawie przed nabraniem wagi. Albo tylko tak lubiły narzekać. Chyba Nate nigdy nie zrozumie płci pięknej.
- Co chcesz oglądać? - zapytał, kierując swoje kroki do salonu, po drodze łapiąc za piloty, po czym rozłożył się na kanapie. Jemu tego dnia było naprawdę wszystko jedno. Obstawiał jednak, że Kath sprawi mu tortury jakąś komedią romantyczną.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-I tu się mylisz. Jeśli uważasz, że pisana ci jest samotność i sypianie każdej nocy z inną panną, to jest to dokładnie to samo, co wiara, że pisany jest ci dom na przedmieściach z białymi okiennicami. -zauważyła dość filozoficznie. Brak wiary w jeden scenariusz nie można było mylić z totalnym brakiem wiary. A Kath sądziła, że jednak dla zdecydowanej większości ludzi monogamia jest zapisana w gwiazdach. Choć sama w astrologię nie wierzyła i zdecydowanie nie była żadną zodiakarą.
-To zjedz, zanim przyjedzie zamówienie-stwierdziła, nie widząc najmniejszego problemu w tym, aby spełnić zachciankę mężczyzny. -A powinnam?-zapytała nieco... zaczepnie. Nie miała ciała modelki, ale była całkiem szczupła. Jak na kobietę, która nie lubi jeść sałaty polanej sosem vinegret i nie ma czasu na wylewanie potu godzinami. to wyglądała całkiem nieźle. Przynajmniej tak jej mąż powtarzał.
-A co możesz zaproponować?-cóż, pewnie że lubiła komedie romantyczne, lecz do kina mieli się wybrać na komedię, ale bardziej akcji, więc mogli ewentualnie obejrzeć coś podobnego. Na pewno żadną bajkę, bo tego miała wystarczająco w domu.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Akurat rodzinny dom Covingtonów w Queen Anne kiedyś będzie mój. Ale ani tata, ani ja nie przepadamy za okiennicami - skrzywił się, sceptycznie podchodząc do faktu, że którekolwiek z nich miałoby kiedykolwiek postawić na takie rozwiązanie architektoniczne. Tym samym pokazał, jak bardzo nie zrozumiał pokrętnej, bo kobiecej, logiki i filozoficznych porównań. Był prostym mężczyzną, do niego docierały proste słowa bez głębokiego dna. A już zwłaszcza, kiedy jego głowa cierpiała katusze na kacu.
- Niee, obejdzie się - mruknął, choć jego decyzja wzięła się bardziej z pokonania odległości do lodówki, niż samej chęci zjedzenia czegoś. Zwykle nie jadał zbyt wiele w ciągu dnia, przez co pewnie bardziej odczuwał dolegliwości drugiego dnia. Za to kawa w danej chwili dobrze działała na jego kubki smakowe. Na zadane mu zaczepne pytanie przewrócił oczami. - Wiesz przecież, jaki mam stosunek do kobiecej sylwetki. Naprawdę nie rozumiem, co trzeba mieć w głowie, żeby się katować dietami, kiedy nie ma się czego sobie zarzucić. Jesteś chyba jedyną normalną kobietą, jaką znam, która je co chce i nie ma z tego powodu kompleksów - przyznał szczerze. Nigdy nie ukrywał swojego zdania na ten temat. I trzeba tu przyznać, że w dość obszernym rankingu poznanych kobiet niewiele z nich naprawdę akceptowało siebie. Coś mu się wydawało, że nawet Lavender miała z tym problem, ale nie rozwiązywały tego żadne zapewnienia z jego strony.
- Mam kilka zaległych pozycji do obejrzenia. Co powiesz na Bad Boys for Life? - zapytał po odpaleniu plazmy i zalogowaniu się do jednego z serwisów. Idealny, nie romantyczny film akcji przeplatany komedią. Zebrał dobre recenzje, a on jeszcze nie zdążył go nadrobić. Musiał jedynie nieco ściszyć subwoofer, żeby efekty dźwiękowe nie rozwaliły mu czaszki.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-Nie o to mi chodziło, wiesz o tym!-przewróciła oczami, bo ona tylko rzuciła takim przykładem, a niekoniecznie chodziło jej o to, by jej słowa zostały wzięte aż tak dosłownie. Normalnie Nathaniel pewnie szybko by wyczuł przenośnię w głosie blondynki, ale teraz trzeba było mu to wybaczyć, w końcu był na srogim kacu.
-Nate, to naprawdę nie jest tak, że kobiety robią wszystko, tylko myśląc co mężczyźni o nich myślą. Część rzeczy robi się dla siebie, dla własnego zadowolenia.-wyjaśniła. Był XXI wiek, kobiety były pełnoprawnymi obywatelami i miały pełne prawo, aby zadowalać siebie na pierwszym miejscu, a innych, w tym mężczyzn w dalszej kolejności. Kath akceptowała siebie, ale miała to szczęście, że żaden z mężczyzn, ani jej bliskich nigdy nie negował tego jak wygląda.
-to jest ten film z Willem Smithem? Może być, nie ogladałam go-Musiało się jej coś obić o uszy, nie wrył się w jej pamięć jako taki film, który jej absolutnie nie interesuje, bo jest na przykład horrorem, więc wyglądało, że obejrzą coś ciekawego.
-Poczekaj jeszcze z tym filmem, bo mam wrażenie, że za parę minut przyjdzie nasze jedzenie. -powiedziała, gotowa poczekać na kuriera i dostarczyć im wszystko do salonu. W końcu nie byli angielską królową, śniadanie mogli zjeść na kanapie, a nie przy stole z pełną zastawą sztućców.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Nie wiem i chyba wolę nie wiedzieć - przyznał ze ściągnięciem brwi. Powinien się obawiać, że ten wyraz twarzy, częściowo spowodowany samopoczuciem, a częściowo wypowiedzią Kath, zostanie mu już tak na zawsze. Miał jednak cichą nadzieję, że ten cholerny kac kiedyś mu przejdzie, bo to zdecydowanie nie wpływało na jasność jego umysłu.
- A kobiety nie czują większej motywacji, gdy w grę wchodzi facet? Chociaż… chyba jeszcze większą motywację mają, kiedy chodzi o drugą kobietę. A najlepiej wroga. To dziwne, że wasz gatunek zamiast sobie nawzajem pomagać to woli krytykować. - Znał te tematy, bo nie raz przerabiał je nie tylko z przyjaciółkami, ale też z Zarą. Czasem ktoś tak zachodził im za skórę, że starały się tylko po to, by się drugiej przypodobać albo pokazać, że są znacznie lepsze. Normalni faceci nie zwracali aż takiej uwagi na metki ubrań, ilość spożywanego jedzenia czy innych drobnostek. I tu po raz kolejny uważał, że Kath chyba jako jedyna nie miała problemu ze sobą i w tych sprawach miała głowę na karku.
- Nie kojarzysz Bad Boys? Przecież to klasyka - stwierdził z zarzutem. - Jestem pewien, że James nie raz oglądał pierwsze dwie części. Po tylu latach w końcu wyszła kolejna i zastanawiam się, czy nie odgrzewają starych kotletów. Ale sądząc po recenzjach zapowiada się całkiem przyzwoicie. - On osobiście nie mógł się doczekać, chociaż premiera była już kilka miesięcy temu. No cóż, zarobiony facet do tej pory miał inne rozrywki.
- Dobrze, mamo - rzucił w odpowiedzi i upił porządny łyk kawy, po czym rozłożył się wygodniej na sofie. - A u ciebie jak tam? Lydia daje w kość? - Przypomniało mu się, że chyba jeszcze dziś nie zadał tego pytania. Było to też doskonałe odbicie piłeczki przed ewentualnymi pytaniami i dalszymi morałami rzucanymi w jego stronę.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-A wy niby nie lubicie być tym silniejszym, bogatszym, odnoszącym większe sukcesy... Z większym penisem-uśmiechnęła się. To była zwykła ludzka rzecz, czuć się lepiej, od kogoś innego. Niezależnie od płci, różniły się tylko porównywane tematy. Kobiety patrzyły na figurę, czy posiadaną torebkę. Mężczyźni na markę samochodu, wielkość sikora na nadgarstku i tym podobne.
-Nie wiem, możliwe. Jak już uda nam się usiąść wieczorem przy telewizorze to czasem zdarza mi się szybko zasnąć-zaśmiała się. No niestety, jak była zmęczona to żaden kieliszek wina, czy dobry film jej nie powstrzymywał i po prostu zasypiała. Jamesowi to zazwyczaj nie przeszkadzało, bo jego żonka nie chrapała.-Niech będą Ci bad boys. Mam nadzieję, że jest na czym oko zawiesić-zaznaczyła, bo przystojny aktor to ważna część każdego filmu. Nawet taki Flynn Rider z Roszpunki był miły dla oka!
-Oczywiście, że tak. Czego się innego po niej spodziewać-zaśmiała się. Lydia od małego pokazywała swoje rogi, i oprócz męczących rzeczy takie nocne podbudki, czy kolki, miała po prostu charakterek.